piątek, 19 grudnia 2014

Epizod 156


"Podwoje do mroku"

Wczesnym rankiem po sytym rybno-warzywnym śniadaniu i szybkim zebraniu obozowiska neczańsko-bromiański oddział pod dowództwem kapitana Uamuzi wyruszyła w dalszą podróż po nieznanym terenie. Wojskowi szybko i sprawnie przeszli przez wąski i przejrzysty strumień i w względnej ciszy podążali za pewnie idącym oficerem, na którego szczęście Rinie nic się nie stało. Mimo wszystko kapitan zdaje się w ogóle nie przejmować porannymi wydarzeniami, chociaż przestał się czepiać o byle drobnostkę. Być może dla tego, że oficer jest pomrożony w odmętach własnego umysłu:
- Ordynans, będący jednocześnie ochroniarzem władający elektrycznością to by było coś ... to bardzo opłacalna sprawa ... nawet jeśli musiałbym nakazać mu szkolenie to w końcu ja nie poniosę kosztów ... teraz trzeba go tylko odpowiednio nastraszyć i pokazać kto tu rządzi ... a to nie powinno stanowić problemu ... w końcu to tylko zwykły neczański szeregowiec....

************
- Generale co taki nerwowy z rana?
- Wydaje Ci się ... jestem oazą spokoju...
- Niech zgadnę ... raczyłeś się kawą i rozmawiałeś z Uamuzi, który wpadł na swój kolejny genialny pomysł ...
- Blisko …
- Rudy z całym szacunkiem, lecz myślałem, że masz go w dupie ....
- Amis, ja mam go w czterech literach ...
- Właśnie widzę 3/4 obozu się już wyniosło ...
- Przypominam, że mieliśmy przenieś obóz do innego sektora, jednak z racji tego, że trwa ta misja to 1/4 obozu pozostaje na miejscu ...
- A no tak ... skleroza ... a już myślałem, że nasz Kochany bromiański kapitan zdążył Cię już w kurzyć ...
- Bo zrobił to, ale to nie powód abym tracił głowę, po za tym na dłuższą metą wydaje się być zabawny...
- Co masz na myśli?
- Widzisz rano wkurzył się na Rinę, bo jest fotografem i aby nie "pyskowała" zamroził ją ...
- Idiota ... przecież z daleka widać, że jest uległa i pokorna ... no ale to u niego klasyk, że zamraża swojego rozmówcę ... zwłaszcza jak chce postawić na swoim ... rany ... jakby nie istniały inne metody ... czekaj ... czy on nie dostał krótkiego raportu o żołnierzach których dostaje?
- Oczywiście, że dostał... jednak jak widać nawet do niego nie zajrzał ...
- Kretyn ... heh .... a z Riną wszystko ok?
- Tak, zamrożenie było na tyle słabe, że nic się jej nie stało ... wiesz Uamuzi, nie chciał jej zabić, jedyne co chciał to tylko aby go słuchała...
- Jasne, czuli tak naprawdę zapewne to była tylko delikatna lodowa bariera, przed która się nie broniła …
- I dobrze ...
- Co racja to racja .... pewnie mundur ją dodatkowo obronił .... co na to Kurai?
- Spokojnie i na chłodno ...
- Cały on .... chociaż ten jego spokój i opanowanie mnie czasem przerażają .... dobra a co dalej z kapitanem?
- Następnie wymyślił sobie, że Kurai ma zostać jego ordynansem...
- Dobre sobie ... prędzej zjem swoje oficerki niż Kurai zostanie jego ordynansem ...
- Cały Uamuzi ... nic się nie zmienił przez te wszystkie lata ...
- Szkoda słów na niego ...

************
Po dobrej godzinie marszu dwunastoosobowy odział pod dowództwem bromiańskiego kapitana dotarł na niewielką, piaszczystą i złocista pustynię, która graniczyła z masywnym pasmem górskim o czarno-białych skałach.
- Szanowny Generale dotarliśmy do masywu górskiego... Mamy iść dalej czy zawracać?- stwierdził nagle bromiański Kapitan.
- Idźcie dalej, tylko pamiętajcie aby łączność była cały czas aktywna. Nie wyjmujecie słuchawek i nie zatykajcie mikrofonów oraz ustawcie je na maksymalną czułość! Mam słyszeć Wasze oddechy czy picie serc zrozumiano? - odpowiedział twardo Rudy.
- Tak jest Panie Generale! - odparli zgodnie wojskowi.
- Świetnie! Teraz proszę o zdjęcie terenu, a następnie jak tylko natraficie na cokolwiek zwracającego uwagę to macie mi natychmiast wysłać zdjęcie... - stwierdził Rudy.
- Szanowny Generale ... Zaśmiecisz sobie telefon, ale skoro takie jest Twoje życzenie... to będziemy robić zdjęcia. - odpowiedział frywolnie kapitan.
- Tak, panie generale ... - wtrąciła nieśmiało Rina, która natychmiast wykonała zdjęcie masywu górskiego i pustyni.
- Dobra koniec tego wolnego idziemy dalej! - zarządził twardo bromiański kapitan.
- Tak jest!... - padł w miarę spójny odzew wojskowych.

************
Mroczny, ciemny pałac, który jest idealną mieszanką stylu gotyckiego i chińskiego, błyszczy hipnotyzującym blaskiem w świetle, intensywnych promieni słońca. Pałac ten otoczony jest gorącą, przyciągającą, czerwono-pomarańczowo-żółtą lawą, która nadaje niepowtarzalny klimat temu wspaniałemu miejscu. Na jednym z pałacowych balkonów stoi delikatnie przygarbiony starszy, średniego wzrostu mężczyzna. Jego twarz zdobi wspaniała i zadbana, biała szpiczasta broda i cienkie, długie wąsy, które sięgają, aż do jego klatki piersiowej i idealnie pasuje do jego klasycznego, a zarazem dostojnego, intensywnie czerwonego kimona. Dodatkowo ma on poważne, bladoniebieskie oczy, które przepełnione są chłodem i doświadczeniem, i wydają się być bardzo stanowcze i surowe. Całości dopełnia jego wysokie, pomarszczone czoło i dostojny, biały kok. Staruszek, z przyjemnością łapie każdy promień słońca.
- Dzień dobry Ambasadorze....- odezwał się nagle głos z wnętrza komnaty.
- Witaj Damu - odpowiedział spokojnie Chifuin wygrzewający stare kości w promieniach porannego słońca.
- Panie, widzę, że dzisiaj czujesz się znacznie lepiej...
- Owszem, czuje się jak młody bóg, który bez trudu przenosi góry.
- Nie wątpię Panie, jednak zalecał ostrożność.
- Damu, nie mam zamiaru bez potrzeby marnować energii na zaklęcia. Masz dla mnie jakieś wieści?
- Tak Panie, udało nam się przechwycić jedna rozmowę, któregoś z wojskowych oddziałów naszego wroga.... Wynika z niej, że w pewnym regionie giną im ludzie.
- To nic istotnego, pewnie trafili na smoki czy inne maszkary.
- Pewnie masz rację Panie jednak jestem pewien że rozmowa która do nas dotarła, nie dodarła do naszych przeciwników.
- Skąd ten pomysł?
- Widzisz Panie, dopiero jak nasi radiowcy odpowiedzieli, to tamci żołnierze zaczęli nas ostrzegać przed miejscem zza bramą, a następnie wręcz błagali o jakąś surowicę. Następnie rozmowa przerywa się...
-Ciekawe, a wręcz bardzo ciekawe... co dalej?
- Niestety Panie,tylko tyle udało nam się usłyszeć wśród krzyków, trzasków i innych hałasów.
- Tak, tak ... mnie interesuje jak konkretnie zakończyła się rozmowa?
- Trzaski ... krzyki .... Odgłosy duszących wymiotów ... jakieś głosy w tle ...
- Hmmm... drogi Damu, może jednak moje nie udolne zaklęcie zadziałało....
- Co masz na myśli Panie?
- Nic, nic ... dowiesz się w swoim czasie, a teraz zbierz jak najwięcej informacji o tamtym miejscu, chce wiedzieć dokładnie wszystko!
-Tak jest Panie!

************
Po dłuższej chwili, uciążliwego marszu przez pustynię, oczom neczan i bromiańczyków ukazały się wysokie, masywne, srebrne, ozdobne, uchylone wrota, które są wspaniale wkomponowane w czarno-białe skały. Uchylona brama, pomimo, że jest skryta w cieniu to cała iskrzy przyjemnym, białym, bladym blaskiem.
- A to co u diabła jest? - spytał Kriger.
- A czy to ważne? Wchodzimy tam, czas wyrzucić stamtąd tych neczańskich dezerterów, aby doprowadzić ich przed oblicze sądu. - odpowiedział twardo kapitan wchodząc do środka.
- CZEKAJ! - Wykrzyknęła Kiazu podpalając dłonie.
W ten przed ognistą neczanką stanął Kurai, który chłodno powiedział:
- Zostaw go, nie jest tego wart.
- Ale? - protestowała Kiazu.
- To on tu dowodzi. - odparł twardo Kurai.
- Kiazu, odpuść ... nie tylko Tobie kapitan załazi za skórę ... - wyszeptał Otachi, ognistej neczance do ucha.
- Prędzej czy później i tamta czara się przeleje ... - dodał Hachi szepcząc siostrze do ucha i pokazując na Kurai'a.
- Macie racje ... ale przysięgam, że jeszcze pan kapitan mnie popamięta. - odparła zdeterminowana Kiazu.
W tym samym czasie Kurai, podszedł do swojej ukochanej i powiedział:
- Rina...
- Tak? - odparła nieśmiało Rina.
- Wyślij proszę, zdjęcie tej bramy mojemu bratu ... - odpowiedział elektryczny neczanin.
- Ja chyba śnię .... może od razu wrzućcie je na jakiś portal społecznościowy? Wy tępaki, o szczegółach misji nie każdy musi wiedzieć! Zabraniam wysyłania zdjęć komukolwiek prócz Szanownego Generała!- wtrącił stanowczo bromiański kapitan.
- Taak ... panie kapitanie ... - odparł lekko drżącym głosem Rina.
Po chwili większość oddziału mniej lub bardziej chętnie przekroczył widowiskową bramę i udała się za kapitanem. Wykorzystując tą sytuację Kurai podszedł do spłoszonej Riny i wyszeptał jej coś na ucho.
- Szeptanie w towarzystwie, ciekawe co jej właśnie mówi? - spytał dociekliwie Vaatleja
- Kto go tam wie .... - odpowiedziała Kiazu.
- Jego sprawa Ziom ... i nie wnikaj ... - dodał Hachi.

************
- Rudy może Cię zastąpić? - spytał Amis.
- Nie, nie ... wkroczyli na teren za dziwaczną bramą, której ni w ząb nie kojarzę ... - odparł Rudy wpatrując się w zdjęcie.
- Też nie kojarzę tej bamy, może Ambasador Ankara lub inny władca będzie wiedział co to za miejsce?
- Też tak pomyślałem. Wysłałem to zdjęcie Ambasadorowi i czekam na odpowiedź, ale ta brama jest strasznie dziwna.
- Srebrna masywna brama nic wielkiego.... - odparł Amis oglądając zdjęcie.
- Widzisz ten blask w którym ona bije? Dam sobie rękę uciąć, że to magia...
- Ty wiesz, że możesz mieć racje ... w końcu tam jest cień ...
- No właśnie ... Amis...
- Tak?
- Natychmiast odnajdź Dae Cheetah i go tu sprowadź.
- Tak jest Panie generale! - odparł Amis, a następnie wyszedł z namiotu.


************

Długi, mroczny, kamienny korytarz, który z każdą sekundą robił się coraz mroczniejszy. Chłodne orzeźwiające powietrze, sprawia że podczas oddychania czuć jak zimne powietrze przenika aż do płuc i schładza je bezlitośnie. Dodatkowo wędrującym towarzyszy gęsta, szara o delikatnym błękitnym zabawieniu, wilgotna mgła, która plącze się pod nogami podróżnych. W tym specyficznym miejscu, jedynym źródłem bladego światła jest mgła.
- Kurai ...- stwierdziła cicho Rina podchodząc bliżej do elektrycznego neczanina, idącego z rękami w kieszeniach. Kurai, nie czekając na dalsze słowa wodnej neczanki, wziął ją za rękę. Rina nic już nie odpowiedziała, jedynie z delikatnym uśmiechem i szczęśliwa szła dalej za ukochanym.
- Kurai wiesz może czemu ta mgła świeci? - wtrąciła zaciekawiona Kiazu zasłaniając mikrofon.
- Jest przepełniona mistyczną magią. - odpowiedział spokojnie Kurai, nadal trzymający Rinę za rękę.
- Czyli co? Na końcu tego tunelu jest jakieś super niezwykłe miejsce? - spytała dociekliwie Diuna.
- Hmm... Być może, jednak bardziej prawdopodobne jest to, że ta mgła jest pozostałością po jakieś pieczęci czy rytuale.... - odpowiedział chłodno Kurai.
- Pieczęci? - spytał Hachi.
- Co to takiego? - dodał Otachi.
- Pieczęci, jak sama nazwa wskazuje to rodzaj magii do zapieczętowania różnych rzeczy takich jak na przykład stare opuszczone kopalnie czy inne miejsca do których nie powinno się wchodzić. - odparł spokojnie elektryczny neczanin.
- CZY MOŻECIE PRZESTAĆ GADAĆ! - wtrącił stanowczo kapitan, po czym dodał: - Misja to nie miejsce na wasze durne pogaduszki.
- To nie są durne pogaduszki ... - stwierdziła Kiazu.
- Skoro ja mówię, że są durne to są! Ty byle szeregowiec nie będzie mi się tu wymądrzał! - odparł twardo Kapitan.
- Przysięgam, najchętniej wzięłabym ten twój durny lep i rozbiła go o ścianę...- Wymamrotała Kiazu pod nosem.
- Co tam mamroczesz? - spytał Uamuzi.
- Nic nic ... - odpowiedziała lekko poirytowana Kiazu.
- Oby rzeczywiście tak było! - odpowiedział stanowczo kapitan, a następnie dodał: - A teraz ty elektryczny migiem do mnie! To jest rozkaz! ...
W tym momencie Kurai puścił dłoń swojej ukochanej i bez słowa z rękami w kieszeniach udał się do przodu.
- No nie wierze ... tak bez słowa poszedł do niego? - stwierdziła zaskoczona Diuna zatykając mikrofon.
- W końcu do bym rozkaz ... - stwierdził Hachi, również zasłaniając mikrofon.
- Kurai, to ma cierpliwość do tego typa ... - dodał Otachi, przysłaniając sprzęt.
- Moja już się dawno skończyła ... - dopowiedziała Kiazu, robiąc to co rodzeństwo.
- Hmm.... Nie chciałabym być w jego skórze .... jak Kurai'owi cierpliwość skończy ... - dodała lekko speszona Rina, chowając w dłoni mikrofon.
- Popieram. - dopowiedział Hachi.
- Hu ... huuu ... to będzie boleć - dodał Otachi szczerząc kły.


************

- Wyłączyłeś sprzęt prawda? - spytał twardo Uamuzi.
- Chyba nie o tym Pan kapitan chciał ze mną rozmawiać? - odparł twardo Kurai.
- Nie pyskuj mi tutaj! Jak masz być moim ordynansem, to musisz ogarnąć swój niewyparzony język!
Kurai nic nie odpowiedział bromiańskiemu kapitanowi. Po chwili mroźnej ciszy, Uamuzi kontynuował:
- No i tak ma być! A teraz słuchaj kmieciu rozkazuje Ci być moim ordynansem i ochroniarzem!
W ten dłonie kapitana otoczyły się krystalicznym lodem, który w tym mrocznym tunelu dostał dodatkowego straszliwego efektu. Jednak nie zrobiło to na neczaninie, żadnego wrażenia.
- Panie Kapitanie, proszę spojrzeć - wtrącił Vaatleja pokazując przed siebie.
W tym momencie oczom wszystkich ukazała się ogromna jaskinia w której znajdowało się mrowie, starych kamienic. Podziemne, mroczne miasto zrobiło ogromne wrażenie na podróżnych, którzy nie mogli oderwać od niego oczu.
- Panie generale, melduję, że dotarliśmy do podziemnego miasta. - stwierdził nagle Kurai.
W ten Uamuzi wystrzelił lodową energię, zgromadzoną w dłoniach. Ogromny lodowy pocisk niczym kometa przemknął tuż pod sklepieniem jaskini i zamroził kilka stalaktytów, robiąc przy tym bardzo dużo hałasu.
- Do miasta? CO TO ZA ODGŁOSY? - odparł neczański generał.
- Szanowny generale to wygląda jak zwyczajne podziemne miasto, zresztą na Desteoms było ich pełno. Więc wychodzi na to, że pańscy ludzie udali się do SPU zamiast służyć w armii. - odpowiedział złośliwie kapitan.
- Generale na moje oko, to nie jest SPU ... - wtrącił chłodno Kurai.
- Nie słuchaj go szanowny generale, co taki prostak może wiedzieć o SPU... - odparł kapitan z niezadowoleniem.
- Rozumiem. Zachowajcie szczególną ostrożność. - odparł Generał Rudy.
W ten po jaskini rozległ się przeszywający głos masywnych dzwonów, który zmusił przybyszy do zatkania uszu. Kujące, przenikliwe i nie miłe dźwięki, wręcz paraliżowały umysły, przenikając każdą najdrobniejszą komórkę ciał przybyszy. Nagle straszliwy głos zamilkł szybciej niż się pojawił i nastała głucha cisza.
- Pewnie ci neczańscy dezerterzy chcą się nas pozbyć - stwierdził twardo kapitan, a następnie ruszając do przodu stanowczo dodał: - Schodzimy na dół i to już!
- Tak Panie Kapitanie! - odparła bromiańska część oddziału udając się za kapitanem.
Wkrótce również neczanie, mniej lub bardziej chętnie, ruszyli za resztą oddziału.


************
- Brama przesiąknięta magią ... Mroczne stare miasto  ...coś tu jest stanowczo nie tak ... Oby Amis szybko odnalazł Dae Cheetah ... bo mam nieodparte wrażenie, że jego pomoc może okazać się nie oceniona... Heh ... obawiam się jednak, że kapitan Uamuzi jeszcze da się oddziałowi we znaki... na szczęście mam pewien plan, który sprawi, że Pan kapitan będzie musiał spokornieć ... Hmmm... kurcze mam dziwne przeczucie .... - zamyślił się nanczański generał po otrzymaniu kolejnego zdjęcia.


************
Po dłuższej chwili marszu dwunastoosobowy oddział doszedł na podwórko delikatnie zniszczonej, małej kamienicy, która ma jedno piętro. Jest ona cała brudnobiała, a tam gdzie odpada tynk to widać czerwone, wypłowiałe cegły. Delikatnie zniszczone schody i odrapane okna uzupełniają zaniedbany wygląd domostwa, obok którego znajduje się równie zaniedbany i zarośnięty ogród pełen gęstych krzaków i wysokich drzew. W koło panuje panuje półmrok przełamany jedynie przez nieliczne, ledwo tlące siedliska błękitnej mgły.
- Co za rudera... - stwierdziła Diuna.
- Jak sądzicie ktoś tu mieszka? - dodał Otachi.
- A nie widzisz, że to rozpadająca się kamienica? To logiczne, że nikt tu nie mieszka! - wtrącił poirytowany kapitan, który bez zawahania podszedł do drewnianych drzwi, kamienicy i złapał za klamkę. Jednak drzwi nie otworzyły się.
- Kriger!
- Tak Panie? - odparł bromiański wojownik.
- Wyważ mi te drzwi ale to już! - zarządził Uamuzi.
- Na rozkaz Panie! - odparł dziarsko Kriger z pełnym szaleństwa uśmiechem.
- Ja uważam, że noc powinniśmy spędzić w ogrodzie ... - stwierdziła Kiazu obserwując domostwo.
- Bo co? Pani modelka nie sypia w takich miejscach? O jak mi przykro, ale rozkazuje Ci spać w tym domu! - odparł Kapitan.
- Ta... jasne ... już wole ogród i robale ... - wtrąciła Diuna.
- Panie Kapitanie spanie w tym budynku to nie jest dobry pomysł. Nawet jeśli nikt tu nie mieszka to budynek może się zawalić pod naszym ciężarem ... - dodała Kiazu.
- GŁUPOTY GADACIE! - odkrzyknął Uamuzi.
W ten Kriger wyważył drzwi do kamienicy i wyraźnie zadowolony z siebie powiedział:
- Gotowe Panie Kapitanie.
- Świetnie! - odparł Kapitan, a następnie grożąc Kiazu, lodową dłonią, powiedział: - A Ty lepiej się nie wymądrzaj w końcu to ja tu dowodzę!
- Ale Twoje rozkazy są głupie! - odpysknęła Kiazu, jednocześnie otaczając się czerwono-pomarańczowo-żółtym iskrzącym płomieniem.
- TY MAŁA LARWO JAK ŚMIESZ! - odparł zdenerwowany kapitan, jednocześnie atakując neczankę lodową dłonią.
- NATYCHMIAST PRZESTAŃCIE! - wtrącił stanowczo generał, a następnie dodał: - TO ROZKAZ!
- Tak szanowny generale? - odparł niezadowolony kapitan niwelując atak.
- ALE! - Próbowała protestować Kiazu.
- KIAZU! TO BYŁ ROZKAZ! - odpowiedział stanowczo generał.
- No dobra ... Jak sobie życzysz ... - stwierdziła Kiazu gasząc swoje płomienie.
- Dobra to skoro jest już spokój to teraz słuchać! Kapitanie jak Cię tak bardzo irytują moi ludzie to niech śpią w ogrodzie z dala od Ciebie! ... - rozkazał Rudy
- Tak szanowny generale .... - odparł naburmuszony Uamuzi.
- Kiazu.... - stwierdził generał.
- Tak...? - odparła ognista neczanka.
- Pamiętaj o pokorze ... Kwestionowanie rozkazów, nie jest mądre ... - odpowiedział spokojnie Rudy.
- Tak jest Panie Generale .... - odparł poirytowana Kiazu.
- Uważajcie na siebie ... - stwierdził neczański generał.
- Tak jest szanowny generale ... - odpowiedział Uamuzi, a następnie dodał: - Neczanie zostają na dworze, a reszta za mną! Aha Skauti ty zostaniesz z nimi! W końcu ktoś ich musi pilnować.
- Tak jest panie kapitanie! - odparli mniej lub bardziej zgodnie wszyscy.
W tym momencie Kapitan i znaczna część jego macierzystego oddziału udała się do środka starej kamienicy. Natomiast reszta wśród wysokich krzaków, zaczęła rozbijać jeden namiot.