piątek, 17 maja 2024

EPIZOD 259

 

Płomyczek, zasłużył na pochwałę


Jest późne popołudnie, i już nie długo słońce zacznie zachodzić. Wszyscy już odczuwają skutki tego długotrwałego zadania, ale dalej dzielnie wykonują swoje obowiązki. Rina, Diuna, Kiazu oraz Hachi nadal przemykają po obozie o otwierają tyle klatek ile się da. Jednak z każda chwila robi się coraz trudniejsze. Demoniczni bracia wywołują chociażby deszcze meteorów, a Elitarne jednostki strzelają wodna, ognistą, wietrzną oraz metalową energią. Jednak przez szybkość oponentów na smokach ich ataki często nie trafiają i stanowią swego rodzaju zagrożenie dla neczan przemieszczających się po obozie.
Tym czasem Volaure zabrał już wszystkich jeźdźców z pola bitwy, którzy nie mieli parę przeróżnych większych ran ale wykonali już swoje zadanie. Otachi, dalej ma starcie z przywódcą najemników, a Kurai, korzystając, że na niebie zostali już tylko Hei’an i Darkaril, dosiadł już swojego czarnego smoka i wzbił się w powietrze. Zrobił parę efektownych kółek, wysoko nad klatkami oraz ziemia i szybko zwrócił uwagę demonicznych braci, a zwłaszcza uwagę Darkarila.


************



Volaure luzacko zasiada na swojej kanapie i pali papierosa. Nadal trwa zebranie, więc ma odpalone trzy różne ekrany, oraz ma również przy sobie łączność, jak i masę przeróżnych dokumentów rozrzuconych zarówno na stole jak i w jego okolicach. Zdecydowanie to nie jest prosty dzień do ogarnięcia, ale książę mimo zmęczenia jeszcze doskonale daje sobie radę.
- Ich też chętnie zabrałbym, z tego piekła…Hei’an to nie byle kto, i cholernie ciężko dać mu radę, a na smoku to już kosmos … - zamyślił się Volure. - Chłopaki wrócili w nie najlepszym stanie, jednak podczas turnieju bywały również dużo poważniejsze rany… Na szczęście nikt nie zginął … chociaż dwa smoki były bliskie zgonu od ran kiedy adrenalina u nich opadła … ale bez nich mieli by przesrane, a tak to chociaż część smoków została uwolniona… hmmm… neczański Generał, albo im ufa na tyle, że uważa, że wycofają się w odpowiednim momencie i nie zginą, albo ich śmierć jest mu wręcz na rękę, że nie reaguje … Zresztą na upartego o mnie można powiedzieć to samo, chociaż w sumie obaj wiemy jak bardzo nie znośni będą kiedy za wcześnie ich zabierzemy, zwłaszcza, że Brat ma jakiś plan i zakładam, że neczeński oddział komunikuje się, ze sobą nie tylko przez komunikację którą podsłuchujemy ale również w inny sposób do którego nie mamy dostępu. Jednocześnie może on ewoluować i zmieniać się na bieżąco … Więc obaj ufamy w ich możliwości i plan, którego na bank do końca nie znamy…
- Książę. -
odezwał się nagle Ankara.
- Tak słucham? - odpowiedział w miarę szybko Volaure wyrwany z zamyślenia.
- Major właśnie zameldował, że oddział zajął odpowiednie pozycje. - odpowiedział Ambasador.
- Świetnie. Są rozstawieni na wschodzie i zachodzie?
- Tak, potrzebują tylko dobrej linii do strzału.
- Cudownie.

************



Kronos, z Kurai’em na grzbiecie zwinnie wykonuje ewolucje w powietrzu i całkiem dobrze ucieka przed atakami, pozostałych dwóch smoków szalejących po niebie. Raz i drugi udało się nawet sprawić aby Marada oraz Reinga, zaatakowały się nawzajem. Tym samem smoki zadały parę obrażeń sobie jak i jeżdżą. W pewnym momencie Kurai, wręcz położył się na grzbiecie swojego smoka, dzięki temu Kronos nabrał jeszcze większej szybkości. Czarna bestia przeleciała między demonicznymi braćmi, a następnie efektowną beczą pikował w górę. W tym momencie rozległ się huk wystrzału. Reignga dosłał w prawe ucho. Dzięki temu smok zachwiał się i mało stabilnie wylądował na polanie z dala od klatek. Smoczysko zaczęło nieznośnie kręcić głową i zrzuciło swojego jeźdźca, a następnie zataczając się odfrunął. Tym czasem Marada dostał precyzyjny cios tuż nad lewe oko, a potem jeszcze kilka w głowę. To spowodowało, że smok bezwładnie i impetem runął na ziemie. Przeleciał tuż nad głowami Otachiego stojącego nad lezącym na ziemi Qi’ra, oraz głową Riny znajdującej się trochę dalej a następnie wyrył głęboki ślad w ziemi. Zarówno smok jak i jego jeździec na pewno dostali przy tym obrażenia.

Otachi odwrócił się i wzrokiem odprowadził smoka tak długo jak go widział. W międzyczasie jego przeciwnik zebrał się z ziemi i w popłochu uciekł z pola bitwy. W tym momencie wietrzny necanin zniwelował swoje bronie i dopiero teraz sprawił stan jego rozciętego boku i ocenił, że nie wygląda to źle.
- Kiazu, dopilnuj aby Hei’an nie doszedł ani do klatek ani tym bardziej do Darkarila. - odezwał się nagle Kurai, znajdujący się dalej w powietrzu.
- TAAAK! - odparła radośnie ognista neczanka.
- Myślisz, że da radę? - zapytał Rudy
- Tak, kto jak kto ale Ona doskonale go zajmie. - odpowiedział chłodno Kurai.

- Wreszcie mogę się zabawić! - dodała entuzjastycznie Kiazu, a następnie dodała: - Generale nasza umowa nadal obowiązuje?
- Tak, tak … - odpowiedział Rudy.
- To serio dobry pomysł? Przecież miała nie walczyć – wtrąciła Diuna.
- Zawsze Ty możesz iść i robić za przynętę. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Nie dzięki… - odpowiedziała Diuna.
- Chwilowo jest bez smoka na ziemi, możemy albo go zatrzymać i dalej robić swoje, albo pozwolić mu szaleć w obozie i pozabijać Nas wszystkich… - powiedział chłodno Kurai.
- Ma to sen, to Kiazu daj tam czadu! - powiedziała Diuna.
- A co z Nami? - Spytał Hachi.
- Dalej wykonujcie swoje zadanie. - odpowiedział Kurai.
- Tak jest. - odpowiedziała zgodnie reszta.
- A co z tym drugim? - zapytał Rudy.
- Gruchnął na ziemie. - odpowiedział Otachi.
- To może nie będzie sprawiał problemów. - odpowiedział Rudy.


************


Nieznacznie otępiały Darkaril podniósł się z ziemi. Ma parę dodatkowych jeszcze krwawiących szram, widać również parę siniaków jak i zadrapań. Delikatnie zataczając się, podszedł do swojego sporego smoka. Ciemnofioletowa bestia z brązowymi rogami i skrzydłami oraz czarnym brzuchem leży na ziemi i nie podnosi się. Demon szturchnął go mocno prawą nogą w kart mówiąc stanowczo:
- Wstawaj!
Smok jednak nie reagował. Po chwili Darkaril zorientował się, że jego wierna bestia jest martwa. Celny strzał z wodnej energii spowodował, że mózg bestii został wręcz wysadzony i dosłownie wypływa mu nosem, jako glutowata papka.
- Kurwa! - warknął Darkaril, kopiąc ze złością martwą bestie.


************



Kiazu szybko i sprawnie dotarła do Hei’an i bez zbędnego ukrywania stanęła mu na drodze. Demon uśmiechnął się pod nosem i z pogardą stwierdził:
- Nie rozmieszaj mnie bachorze.
- Jeszcze to odszczekasz. - odpowiedziała pewnie Kiazu, a następnie jednym szybkim ruchem przywołała swoją ognistą halabardę.
- No dobra, zabawmy się. - odpowiedział złośliwie demon.
- Dajesz. - stwierdziła Kiazu szczerząc kły.

Następnie ognista neczanka rękojeścią swojej broni narysowała długą linię na ziemi, po czym dumnie stanęła przed nią. W tym czasie elitarna jednostka wystrzeliła kilka salw w Hei’an, jednak ten postawił tarczę obronną od której cześć pocisków odbiła się i poleciała w przeróżnych kierunkach, wprowadzając tym samym kolejną dawkę chaosu. Zmusiło to również Kronosa do wylądowania, w większej przestrzeni między klatkami, gdzieś w bezpiecznej odległości od martwego smoka.
- Uważajcie na zabłąkane pociski. - Stwierdził Hachi.

- Skubane bolą, nawet z tarcza. - dodał Otachi.
- Klatki je dobrze znoszą, warto schować się przed tymi atakami w klatkach. - dodała Diuna.
W tym momencie kolejne strzały elitarnych jednostek odbiły się od potężnej tarczy Hei’an i losowo poleciały w różne miejsca w obozie jak i w okolicy.


************



Po którymś z kolejnych ataków, elitarne jednostki prawdopodobnie zaprzestały strzelania, ponieważ przez dłuższą chwilę przez obozowisko nie przetaczały się zabłąkane pociski. Delikatnie przyczajona Rina wychodzi z jednej pustych klatek. Nagle dziewczyna poczuła mocne i stanowcze szarpnięcie za lewą, oraz ze szybko straciła grunt pod nogami. W tym momencie jej oczom ukazał się Darkaril, który trzymając ją wysoko w powietrzu uważnie ją obserwował. Po bardzo szybkiej chwili złapał ją też za drugą rękę. Tym samym trzyma ją w tej chwili stanowczym i mocnym uściskiem, jedna ręka za nadgarstki obu rąk.

- To Ty jesteś tym ścierwem które wypuszcza nasze smoki. -powiedział stanowczo Darkaril, a następnie lewą ręką wziął neczankę za twarz i podniósł ją do góry, tak aby móc jej się dobrze przyjrzeć.

- Zaraz zaraz, ja Cię kojarzę. - odpowiedział demon, a po chwili dodał: - Byłaś w obozie maszyn, z tym kretynem i czekaj, tak teraz poznaję to ty byłaś nagrodą w turnieju!
W tym momencie Darkaril wzmocnił uścisk, który sprawił, że wodna neczanka delikatnie pisnęła. Następnie demon przycisnął swoją ofiarę do metalowej klatki, i wielka lapa trzyma zarówno jej dwa nadgarstki jak i jeden z grubych metalowych prętów. Jego uścisk dalej jest bardzo mocny, stanowczy i pewny. Tymczasem przerażona dziewczyna nadal wisi w powietrzu, tylko teraz plecami dotyka metalowych prętów a ręce ma delikatnie zgięte, co sprawia, że ma bardzo nie wygodną pozycję.

- Dobrze się składa. - powiedział stanowczo demon a następnie bardzo boleśnie ugryzł neczankę w szyję. Wbijając jej nie tylko swoje kły jak i pozostawiając nie przyjemny ślad po ugryzieniu.
Rina nie dość, że pisnęła to jeszcze łamiącym się głosem powiedziała:
- To … to boli …
- Aniołku co się dzieje? - wtrącił w końcu Volaure.
- A kogo ja słyszę. - stwierdził Darkaril, który podczas gryzienia miał ucho tuż przy uchu i nasłuchu neczanki. Następnie napastnik przekręcił głowę swojej ofiary i w bardzo nie delikatny sposób wyjął jej łączność z ucha i włożył do swojego ucha, po czym dalej trzymając neczankę stanowczo powiedział:
- Przesłyszałem się, czy jesteś tutaj Ty Zekereńska szujo?
- Zostaw ją, jak masz coś do mnie to zapraszam. - odpowiedział chłodno i twardo Volaure.
- Wszyscy myślą, że nie żyjesz, a Ty jebany cykorze się ukrywasz. - odpowiedział Darkaril, a po chwili dodał: - A co tak bardzo boisz się ruszyć dupę do mnie i ją „ocalić”?

- Nie schlebiaj sobie, Ciebie miałbym się bać? I co jeszcze? - odparł stanowczo Książę,a następnie dodał: - Nie muszę się nawet podnosić z kanapy, aby skopać Ci dupę.
Na te słowa Darkaril ponownie ugryzł neczanke, tym razem trochę niżej, a następnie jeszcze niżej w okolicy obojczyka przyssał się do jej skóry w bardzo nie przyjemny i bolesny sposób, jednocześnie trochę ją przypalając w tych miejscach.
Nagle bardzo silny podmuch wiatru sprawił, że potężny Darkaril się zachwiał. To sprawiło, że demon odwrócił się. W tym momencie zobaczył Otachiego, stojącego nieopodal oraz Kronosa z Kurai’em na grzbiecie, który unosi się nad nim. Demon uśmiechnął się złowrogo pod nosem i zamaszyście rzucił wodną neczanką. Wietrzny neczanin od raz razu złapał ją swoim wiatrem i przyciągnął do siebie. W tym samym czasie Kronos wylądował,a Kurai dość pokracznie z niego siadł. Czarne smoczysko podeszło do rodzeństwa i osłoniło ich swoim skrzydłem. Natomiast Kurai elektryzując się, kuśtykając stanowczym krokiem ruszył w kierunku Darkarila.

************


Kiazu jest w swoim żywiole i doskonale zajmuje uwagę przeciwnika. Jego siłę zdecydowanie nadrabia szybkością, jednak i tam ma problemy ze skróceniem dystansu z nim, więc w dużej mierze starcie wygląda na skakaniu i unikaniu ciosów oraz staraniu się aby podejść jak najbliżej się da do przeciwnika. Potem na odskakiwaniu i ponownych próbach.



************



Volaure,otoczony ekranami i radiostacja dalej zasiada na swojej kanapie uprawiając multitasking. Nagle jego telefon zawibrował, Książę wręcz natychmiastowo podniósł go i odczytał wiadomość.
-
Zekereńska tchórzliwa szujo, ledwo chodząca kalekę mi przysyłasz do zabawy zamiast samemu się ruszyć? - powiedział stanowczo a zarazem mocno szyderczo Darkaril,
-
Jak to kalekę? - zamyślił się książę, a następnie na głos pewnym tonem powiedział: - A co boisz się, że i tak skopie Ci dupę?

Jednocześnie Książę odpalił kolejny moniror, tak aby nie było widać go na zebraniu rady i ewidentnie czekał na połączenie. Po chwili połączenie nawiązało się a oczom księcia ukazał się neczański generał w pełnym umundurowaniu.
- Panie, nie możemy …. - stwierdził Rudy.
- Ta ta, słuchaj nie długo po tym jak łączność padnie, teleportuje oddział ChiZ02. - dowiedział Volaure, przerywając odpowiedz generała.
- Jak to padnie? - Zdziwił się Rudy.
- Generale, Nie ma czasu na wyjaśnienia, chcesz ich w obozie wraz ze smokiem czy mam ich zabrać na Zekren?

- Mój obóz, i przygotuje oddział medyczny. - odpowiedział Rudy.

- Dobrze. - powiedział Volaure rozłączając się.


************



Cały naelektryzowany Kurai z każdą sekunda podchodzi coraz bliżej przeciwnika, który strzela w niego ognistymi pociskami energii. Elektryczny naczanin część z nich unika, a część odbija. Nagle Kurai zaatakował silną elektryczną siecią która doskonale rozeszła się po mokrej ziemi, jak i powietrzu. Powstała elektyczna fala która przede wszystkim wysadziła całą dostępną łączność, nie tylko neczańską ale i elitarnego oddziału. Urządzenia rozpadły się na małe kawałki i nie dało się z tym już nic zrobić. Następnie parę mocnych piorunów, trafiały jeden za drugim prosto w demona, nie dając mu chwili wytchnienia. W ten Kurai bardzo szybko jak na zaistniałą sytuację podszedł na tyle blisko aby zasadzić przeciwnikowi silny cios naelektryzowaną pięścią tuż pod żebra. Kiedy przeciwnik się zgiął, jednocześnie chciał wyprowadzić ognisty cios, ale elektryczny neczanin bez zawahania jednym stanowczym ruchem wbił swoją elektryczną katanę w tętnicę szyjną oponenta, łapiąc mu przy tym kark. A Następnie opierając się głównie na swojej zdrowej nodze zamaszyście wyjął ostrze, wręcz prawie odcinając przeciwnikowi głowę. Szkarłatna krew trysnęła, ochlapując neczanina jak i teren w około, a martwe ciało przeciwnika, z jeszcze delikatnie płonącą dłonią, osunęło się na ziemie. Kurai szybkim ruchem zrzucił krew ze swojego wspaniałego ostrza a następnie wbił je w ziemię i oparł się.
Ten ruch spowodował, że czarny smok przestał osłaniać rodzeństwo skrzydłem, dzięki temu widzą również sytuację. Rina od razu podbiegła do ukochanego.
- Kurai, jesteś ranny … - powiedziała neczanka delikatnie łamiącym się głosem.
- To nic. - odpowiedział chłodno Kurai, następnie zniwelował swoją elektryczną katanę, wyprostował się oraz odwrócił się mówiąc dalej: - Coś Ci zrobił?
Jego wzrok był stanowczy i chłodny, i sprawiał wrażenie, że zdecydowanie nie ma ochoty na gierki i ukrywanie czegoś.
- Wydaje mi się, że nie wiele. - odpowiedziała Rina zsuwając koszulę od munduru po swojej lewej stronie.
W tym momencie elektryczny neczanin zobaczył dwa głębokie ugryzienia w tym jedno aż do krwi, sporą malinkę na obojczyku oraz nieznaczne i stosunkowo delikatne poparzenie od szyi aż do lewej piersi neczanki.
- Nie wygląda, źle. - odpowiedział Kurai, zasłaniając sobą martwe ciało przeciwnika, a następnie dodał: - Osłoniłaś się wodą?
- Tak, na tyle ile mogłam. - odpowiedziała pokornie Rina, która ma jeszcze spore siniaki na nadgarstkach.
- Już nigdy więcej Cię nie skrzywdzi. - powiedział chłodno i stanowczo Kurai, jednocześnie mocno przytulając przytulając Rinę, tak aby nie oprzeć się na uszkodzonej nodze, oraz tak aby nie sprawić jej bólu i nie przygwoździć jej swoim ciężarem.


************



Niesiona podmuchem Kiazu pozostawiała dość głębokie ślady hamowania. Jednak tuż przed swoją wyrytą linią, wbiła rękojeść swojej halabardy w ziemie, dzięki temu zatrzymała się. Z prawego kącika ust pociekła jej delikatna i cienka struga brunatno szkarłatnej kwi. Neczanka z wrednym uśmiechem wytarła krew. W tym momencie widoczne w oddali elektryczne wyładowania, przeplatane ognistą mocą zwróciły uwagę Hei’an. Który przez kilka chwil skupił się na nich. Wygląda to tak jakby z daleka obserwował starcie.
- Co za pieprzony słabiak. -stwierdził nagle demon kręcąc głową.
Kiazu zakręciła kilka razy swoją halabardą, a następnie wzięła duży rozbieg, wyskoczyła w górę i zaatakowała przeciwnika. Hei’an szybko osłonił się rękę i tym samym zablokował atak ognistej neczanaki. Kiedy tylko trzonek broni skrzyżował się z przedramieniem demona, powstała potężna ognista fala uderzeniowa, która przysłoniła całe pole walki i jednocześnie była odczuwalna wszędzie. Całości towarzyszył oślepiający biały rozbłysk.


************


Neczański oddział który jeszcze przed chwilą walczył pojawił się nagle na głównym dziedzińcu stałego neczańskiego obozu. W koło jest masa przeróżnych betonowych budynków i prócz oddziału ChiZ02 nie mam innych wojskowych. Jest już delikatna szarówka i powoli zapalają się niektóre latarnie. Kronos rozejrzał się, a następnie podszedł do Kurai’a i pozwolił mu się oprzeć o sobie tak aby ten odciążył nogę. Neczanin skorzystał z tego, reszta oddziału również do Niego podeszła i stanęli delikatnie w kółku. Nie opodal widać było Generała oraz oddział medyczny, którzy nie byli pewni czy mogą podejść.
- On nic Wam nie zrobi. - powiedział głośno Kurai.
Nie trzeba było długo czekać jak Generał wraz z oddziałem medycznym podeszli do oddziału.
- Mam wiele pytań. - powiedział twardo Generał paląc papierosa.
- Później. - odpowiedział Kurai.

- Zobaczymy. - odpowiedział Rudy.
Oddział medyczny szybko wstępnie ocenił stan neczan i główny medyk szybko zgłosił się do Generała stojącego przy Kurai’u opierającym się o smoka (tak, ze Rudy nie widzi jego rozwalonej nogi) oraz Rinie. Elektryczny neczanin elektryzując się nie dał medykom podejść za blisko.
- Panie Generale, mają dużo siniaków i zadrapań. Wiatr ma rozcięcie na boku i brzuchu, ogień ma delikatnie spuchniętą lewą rękę w okolicy nadgarstka. Za pozwoleniem chcemy wszystkich zabrać do lazaretu, a by ta dokładnie przebadać i doprowadzić do stanu używalności – powiedział medyk.
- Tak, tak zabierzcie ich. - odpowiedział Rudy.
Po tych słowach medycy zabrali cały oddział ze sobą i udali się w kierunku lazaretu.
- Ej, Doktorze. - krzyknął Rudy, a następnie gdy zwrócił uwagę przywódcy oddziału medycznego dodał: - A ta dwójka?
- Z całym szacunkiem generale, On nie pozwala podejść. - odpowiedział medyk.
- Tak, tak widziałem jego biorę na siebie, ale została jeszcze Ona.

Na te słowa medyk podszedł do speszonej Riny, zapalił mocna latarkę na swojej głowie i szybko wstępnie obejrzał i zdał raport.
- Ma dość dziwne obrażenia jak na pole walki, ale z takich poważniejszych ma poparzenia od lewej strony szyi aż po dekolt, może głębiej. Przydałoby się ją zabrać do lazaretu.
- To śmiało doktorze.
- Generale, Ona ma zostać uleczona jako pierwsza. - wtrącił chłodno Kurai, delikatnie zmieniając pozycję. W tym momencie zarówno lekarz, który oświetlił elektrycznego nenacznina jak i generał zobaczyli jego prawą nogę w której w udo są wbite kolce i cieknie z niej krew. Nogawka jest wręcz purpurowa od krwi.
- On musi natychmiast trafić do lazaretu. - powiedział stanowczo przerażony medyk. Ubrany jest on w kombinezon medyczny z materiału i ma zasłonięte włosy, widać jedynie jego niebieskie oczy.
- Doktorze, On ma zaufanie tylko do medyka w swoim udziale, nikomu innemu nie pozwoli się dotknąć. - powiedział spokojnie Rudy, następnie zaciągnął się, wypuścił dym i powiedział: - Albo uleczcie szybko wodę, albo jeśli rany nie są zagrażające życiu i nie utrudnią jej działań to ją zostawcie.
- Przyślę noszę! - powiedział medyk, jednocześnie lecząc dość pośpiesznie Rinę.
- Nie trzeba. - odpowiedział chłodno Kurai, który jest trochę bledszy niż normalnie.
Medyk nie wziął tego na poważnie i z przerażoną miną spojrzał na dowódcę. Rudy wykonał gest głową, którym potwierdził słowa Kurai’a a następnie dodał: - Sam go ogarnę, proszę uleczyć wodę i wrócić do lazaretu, i tam przygotować dla Nas jedną pustą salę.
- Tak jest! - odpowiedział medyk, kończąc leczenie poparzeń Riny.
Dosłownie po chwili neczanka była już uleczona, a medyk pośpiesznie oddalił się.
- Nie uleczy Cię tutaj, nawet ja wiem, że musimy to zrobić w lazarecie. - powiedział chłodno Rudy gasząc papierosa, a następnie dodał: - I idę z Wami bo mamy do pogadania.
- Zostawcie mnie i smoka na chwile samych, a potem pójdę. - odpowiedział chłodno Kurai.
- To brzmi jakbyś miał stąd spierdzielić, ale niech będzie. - odpowiedział Generał a następnie objął delikatnie Rinę za ramiona i oboje odeszli i stanęli nieopodal.
- Myślisz, że zwieje? - spytał Rudy.
- Nie, myślę, że musi pogadać z Kronosem. - odpowiedziała spokojnie Rina.
- O czym może rozmawiać ze smokiem? - zdziwił się generał.
- Powiedziałabym, że pewnie o swoich sprawach. - odpowiedziała pokornie Rina, a następnie dodała: - Ale myślę, że chyba o naszej sytuacji.
- Rozumiem.


************



Kiedy tylko Kronos i Kurai zostali sami, to smok cicho spytał:
- Co się tu odwala?
- W dużym skrócie jesteśmy w neczańskiej armii. Jesteśmy oddziałem do zadań specjalnych, ja zostałem kapitanem, a w obozie smoków spotkaliśmy się tylko dlatego, że dostaliśmy taka misje aby zbadać to „dziwne stado smoków” - odpowiedział chłodno i szybko Kurai.
- Rozumiem, czyli deklarując smoki po Waszej stronie zadeklarowałem je sojuszowi?
- Taaa …
- Niech i tak będzie, z smoczych śpiewów słyszałem, że uwolniliście z sporo smoków ale na tę chwilę nie jestem wstanie określić ile. Każdy uwolniony smok się stawi. Jak ogarniecie leża dla nich to zawołaj a przylecimy.
- Tylko nie daj się złapać.
- Nie zamierzam, drugi raz już nikomu się nie uda. - odpowiedział Kronos, a następnie dodał: - Jak wyzdrowiejesz zawołaj, a przylecę to pogadamy dłużej bo mam masę pytań, a teraz idź, bo widzę, że ktoś się martwi o Ciebie.


************


Rina i Rudy grzecznie czekają, aż elektryczny neczanin do nich podejdzie. Nagle zobaczyli jak czarne smoczysko wzniosło się w powietrze i odleciało. Tym samy odczuli również powstały przy tym wiatr, a Kurai dokuśtykał do nich. W tym momencie zapaliły się wszystkie latarnie w obozie.
- Możemy iść? - spytał Rudy.
Elektryczny neczanin nic nie odpowiedział, jedynie szybkim krokiem udał się w kierunku lazaretu.
Tuz za nim pośpiesznie ruszyła Rina i generał.
- Kaleka porusza się szybciej niż my. - stwierdził Rudy, uśmiechając się pod nosem.
- On tak już ma. - odpowiedziała spokojnie Rina, a po chwili radośnie dodała: - A wiesz, że Kiazu dzisiaj się świetnie spisała?
- Domyślam się, ale chce to usłyszeć od Waszego dowódcy. - odpowiedział Rudy, szczerząc kły.
- Dobrze … - odpowiedziała z dużą dawki pokory w głosie Rina.


niedziela, 5 maja 2024

EPIZOD 258

 

Qi’ra


Otachi i Rina, która czuje się trochę lepiej, przemykają wśród klatek. Mimo chodem otwierają wszystkie pod drodze, ale jednocześnie starają się szybko dotrzeć do miejsca zaznaczonego przez Księcia.
- Aniołku, jak się czujesz? - zapytał w końcu Volaure.
- Dziękuję, lepiej… - odpowiedziała pokornie Rina, a po chwili dod
ała: - Otachi o mnie dba.
-
Doskonale. - odpowiedział Książę, a następnie dodał z zaciekawieniem: - Daleko od punktu jesteście?
- Dochodzimy, ale już widzę, że tam są trzy klaki prakt
ycznie jedna na drugiej. - odpowiedział Otachi.
- Przebadajcie wszystkie. - odpowiedział Volaure.
- Tak jest. - odpowiedział Otachi.
W tym momencie neczanie podeszli do trzech dużych klatek. W każdej z nich są minimum 2 smoki i na pierwszy rzut oka widać, że w bardzo złym stanie, jednak są wstanie plus minus się poruszać.
- Co z straszny widok. - powiedziała z zaniepokojeniem Rina.
- Chodź uwolnimy je... - odpowiedział Otachi.
- Dobrze. - odpowiedziała Rina.


************



Generał zasiada w pomieszczeniu radiostacji i dalej podsłuchuje oddział. Od czasu do czasu wypełnia raporty, czy podejmuje inne bardzo ważne decyzje.

- Hmm… Książę powiadomił elitarne jednostki, które czekają na dobry moment do ataku, smoczy jeźdźcy dobrze zajmują demonicznych braci, smoki są ratowane … ale sytuacja ogółem wygląda źle… - zamyślił się generał. - Szala tam się nie przechyla na żadną, ze stron, jedyne co będą mieli mniej smoków, a my nadal żadnego. Oby tylko wyszli z tego żywi i to już będzie sukcesem…


************



Rina z Otachim, otworzyli już wszystkie klatki znajdujące się w wskanazym miejscu. W bardzo otępiały sposób i zataczając się wyszło z nich wyszło aż siedem smoków. Nikogo nie atakowały tylko powolnym krokiem co i rusz przewracając się odeszły. W tym momencie okazało się, że w dolnej klatce leży jeszcze jeden smok, który nie ma siły nawet wstać. W tych warunkach na te chwilę ciężko stwierdzić jakiego koloru jest leżący smok. To może być każdy ciemny kolor.
- Zajrzę do niego. - powiedziała Rina, z troską w głosie.
- Dobra, a ja zajrzę, na górę czy tam żaden nie został. - odpowiedział Otachi, wspinając się na klatki umieszczone wyżej.
Po chwili wodna neczanka powoli i ostrożnie podeszła do smoka i delikatnie go dotknęła. W międzyczasie jej oczy przyzwyczaiły się do półmroku, dzięki czemu zaczęła również doskonale widzieć.
- To Kronos. - powiedziała nagle zaskoczona Rina.
-
Kronos? - zapytał Rudy.
- W jakim jest stanie? - zapytał Kurai.
- Hmmm… bardzo ciężkim, ale myślę, że jestem wstanie go uleczyć. - odpowiedziała Rina.
- To działaj. - odpowiedział chłodno Kurai.
-
Halo, dzieciarnia, zadałem pytanie. - wtrącił się ponownie Rudy.
-
To Nasz znajomy smok. - odpowiedziała Kiazu.
- To Mój smok. - powiedział prawie w tym samym momencie Kurai.
- A...Aha … widzę, że będę miał dużo pytań jak wrócicie. - odparł Generał.
- Wiesz tyle ile trzeba, więcej nie potrzebujesz. - odpowiedział szorstko Kurai.
-
O tym akurat to ja decyduję. - odpowiedział Rudy, z wrednym uśmiechem, który dało się wyczuć z tonu wypowiedzi.
W międzyczasie wodna neczanka swoją magią leczenia, delikatnie muskając jego ciało zaczęła leczyć dość sporego czarnego smoka.

************



Na polu bitwy panuje swego rodzaju chaos. Elitarne jednostki strzelają, jednocześnie nie do końca uważają na przemykający się neczański oddział, jak i na jeźdźców smoków. Darkaril i Hei’an atakują wszystko co się rusza, siejąc przy tym terror. Nagle ktoś z elitarnych jednostek ognistą mocą trafił prosto w bak jednego z samochodów, należących do najemników. Nie trzeba było długo czekać aby powstała niszczycielska reakcja łańcuchowa. Potężne eksplozje jedna za drugą niszczyły samochody, klatki w pobliżu jak i każdego kto był w pobliżu. Powstała tak duża fala uderzeniowa, że nawet smoki będące w powietrzu się zachwiały, a cześć obozu stanęła w majestatycznych i niszczycielskich płomieniach.
Kurai osłonił się elektryczną tarczą aby nie dostać odłamkami niesionymi przez eksplozję, jednak mimo to był na tyle blisko eksplozji, że fala uderzeniowa porwała go. Wkrótce neczanin z ogromna siłą uderzył plecami w jedna z klatek , a następnie wleciał na niego stosunkowo nie wielki kolczasty smok. Tym samym kilka grubych i długich kolców bestii wbiło mu się w prawe udo, przebijając je aż do mięśni, dostarczając przy tym niesamowitego bólu, który Kurai, dzielnie zniósł.
W innej części smoczego obozu Diuna niesiona przez podmuch wywołany eksplozjami, zatrzymała się dopiero na boku dużego zielonego smoka, który mimo swoich rozmiarów ledwo był wstanie walczyć z podmuchem. Wielka bestia nieznacznie przesuwała się do tyłu, ale nie dawała się porwać. Natomiast Kiazu znajdująca się jeszcze w zasięgu straszliwego podmuchu, akurat była w środku jednej z większych klatek w której jeszcze znajdowały się dwa dorosłe smoki, i tylko dzięki temu nie została porwana.
Reszta neczańskiego oddziału, była już dostatecznie daleko aby podmuch wiatru złagodniał za nim nich dotarł.



************



- Ten zapach … dalej go czuję … coraz intensywniej …. musi być ze mną bardzo źle skoro coraz bardziej czuję burzę … zaraz to przyjemne ciepło … wspaniałe ciepło dodające mi sił … ja je znam …. to już nie mogą być omamy ...


************



Rina powoli i sprawnie leczy smoka który z każdą chwilą czuje się lepiej. Dziewczyna i bestia znajdują się w głębi klatki, a dodatkowo Ona siedzi tyłem do wejścia. Nagle dało usłyszeć się charakterystyczny brzdęk ostrza uderzającego o inne ostrze. Wodna neczanka gwałtownie zaprzestała leczenia i odwróciła się a jej oczom ukazał się jej brat uzbrojony w dwa wietrzne sejmitary. Jego ostrza krzyżują się z ostrzami przywódcy najemników. Ma On dwa szerokie miecze, już na pierwszy rzut okna różniące się wyglądem od ostrzy Otachiego. Po chwili Qi’ra odskoczył od wietrznego neczanina, który powiedział:
- Siostra działaj dalej.

- A tak … - odpowiedziała Rina odwracając się i powracając do leczenia smoka.
- Odwalcie się od tego smoka. - krzyknął nagle Qi’ra
- Nie ma takiej opcji … - odpowiedział Otachi z uśmiechem, zastawiając sobą wejście do klatki i przyjmując pozycję obronną.



************



Kiazu przemyka między klatkami, w których znajdują się uwięzione smoki i nie zaglądając zbytnio do środka, otwiera każdą po drodze. Porusza się z dala od jeszcze płonącej części obozu. Nagle ognista neczanka zobaczyła Diunę siedzą pod jedną z klatek. Jest delikatnie obolała i ma parę siniaków, ale te rany są zbyt błahe i nie są wymówką do lenienia się. Kiazu przewróciła oczami, ale nie skomentowała tego, gdyż jej uwagę przykuły odgłosy walki na miecze, które są tak charakterystyczne, że dało się je wyłapać spośród masy innych odgłosów.
- Ktoś z Was jest blisko walczących, że komunikacja to łapie? - Zapytała dociekliwie Kiazu.
- Ja nie. - odpowiedziała Diuna siedząca prawie obok.
-
Jestem blisko, walki. - odpowiedziała Rina.
-
Uważaj tam na siebie. - dodał Hachi.

- Gdzie jesteś? Przejdę się do Ciebie. - stwierdziła Kiazu.
- Koło zielonej kropki, ale to Otachi walczy… -
odpowiedziała Rina.
- COOOOOO!? - wrzasnęła Kiazu, a następnie dodała: - To ja tu wychodzę, z siebie aby nie wdać się w walkę i robię swoje, a ten sobie od walczy, a Diuna siedzi i nic nie robi!?
W tym momencie Diuna zdobiła, klasycznego facepalm i powiedziała:
- Dzięki …
- Diuna, dobrze Ci radzę, abyś się ruszyła. - stwierdził Generał.
- Tak,
tak … - odparła Diuna.

- DLACZEGO ON WALCZY A JA NIE MOGĘ!? - irytowała się Kiazu.
- Em… leczę Kronosa i przywódca najemników Nas zaatakował … i Otachi podjął z nim walkę …
- odpowiedziała pokornie Rina.

- Obrona to bezpośredni przymus podjęcia walki. - dodał chłodno Kurai.
- Taaa … ide tam. - odpowiedziała Kiazu.
-
Nie, masz swoje zdanie. - odpowiedział chłodno Kurai.
- WIEM! - odpowiedziała stanowczo Kiazu, a następnie dodała: - ALE TO JA JESTEM OD WALK! O
na jest naszą podporą ... którą ja mam bronić!
- Siora, każde z Nas będzie jej bronić. Jak drużyna. - wtrącił Otachi.

- Kiazu, uspokój się. - powiedział chłodno Generał, po chwili dodał: - Świetnie wykonujesz swoje zadnie.
- Mówisz tak tylko po to abym się uspokoiła… - odpowiedziała Kiazu.
-
Mówię tak, bo tak jest. - kontynuował twardo Rudy.
W tym momencie Kiazu z dużą siłą uderzyła z pięści w jedna z pustych klatek i tym samym zrobiła w niej duże wgniecenie.
- Kiazu, wykonując nasze zadanie, też Nas chronisz. - wtrąciła pokornie Rina, a następnie dodała: - I to Nas wszystkich… im więcej smoków uwolnimy tym bardziej osłabimy naszego przeciwnika, a to da nam przewagę.
- No ok, masz racje. - odpowiedziała już spokojniej Kiazu.
- Szybko odpuściłaś. - dodała Diuna.
-
Diuna, bo zaraz ja się przejdę do Ciebie. - wtrącił Kurai.
- Yyyy… podziękuję. - odpowiedziała Diuna.
- Rudy, nie podejmę walki, chyba ze w obronie ALE jak wrócę to chce sparing z silnymi chłopakami z obozu. - powiedziała Kiazu szczerząc kły.
- Jest to do zrobienia - odpowiedział generał, a następnie dodał: - Aha i dopilnuj aby Diuna też wykonywała swoje zadanie.
- Tak jest! - odpowiedziała Kiazu.
- O nie … - marudziła Diuna.


************



Głęboki charakterystyczny brzdęk stali roznosi się po okolicy. Starcie na miecze między Otachim a Qi’ra dalej trwa. Panowie w efektowny sposób wymieniają ciosy. Obaj walczą dwoma ostrzami i robią to bardzo dynamicznie i zaciekle. Co prawda każdy z nich walczy w zupełnie innym stylu, ale walka jest bardzo płynna, rytmiczna i nie samowita. Śmigające i ścierające się ostrza, wręcz tańczą w tym melodyjnym boju. W ten kilkanaście pocisków z wodnej energii, jeden za drugim eksplodowało nad obozem, tworząc tym samym intensywny deszcz, który szybko ugasił palącą się część obozu.

- Świetnie, nie znoszę być mokry. - powiedział nagle przemoczony Qi’ra, odskakując od przeciwnika.
- Mi tam woda nie przeszkadza. - odpowiedział równie mokry Otachi szczerząc kły.

W tym momencie Qi’ra z impetem ruszył na przeciwnika i zamachnął się jednym ze swoich ostrzy. Otachi przyjął cios na jeden ze swoich sejmików, jednocześnie atakując drugim ostrzem, to ostrze nie o włos minęło tors przeciwnika, ale drugie ostrze przywódcy najemników dostało się brzucha wietrznego neczanina, pozostawiając na jego ciele nie zbyt głęboką ranę. Otachi jednak się tym nie przejął i wyprowadził kolejny szybki cios który tym razem rozciął policzek przeciwnika a dopiero potem został sprawowany przez ostrze. Po delikatnym odskoczeniu od siebie, panowie ponownie wrócili do szybkiej wymiany i parowania ciosów ostrzami.


************



Klatka, ze smokiem w środku, spowita jasnym i intensywnym blaskiem, oznajmiającym lecznie.
- Rina … - odezwał się nagle
gruby, ciężki, surowy i charyzmatyczny głos.
- Tak? . - odpowiedziała wodna neczanka, lecząc bestie a następnie dodała: - Już kończę…
- Świetnie. - odpowiedział smok wstając.
W tym momencie jasne światło zniknęło, czarny smok wyszedł z klatki, rozprostował swoje skrzyła i głośno ryknął. Tuż za nim wyszła Rina, która z uśmiechem delikatnie pogłaskała go po grzbicie.
- Obiecuje , ze każdy uratowany przez Was smok, stanie po Waszej stronie. - powiedział smok, a po chwili dodał: - dopilnuje tego!
- Dziękuję Ci. - powiedziała przyjaźnie Rina.
- A teraz … Czas się zabawić. - powiedział Kronos, wzbijając się w powietrze.
- CO WY RZEŚCIE NAROBILI! - Krzyknął Qi’ra walczący nieopodal z Otachim.
- Nic. - odpowiedział Otachi z wrednym uśmiechem.
- Debilu, nic nie rozumiesz, to jest czarny smok, on zaraz zabije nas wszystkich. - kontynuował Qi’ra.
- E tam … nie będzie tak źle. - odpowiedział Otachi, dalej się uśmiechając.
- Nawet nie wiecie jak niszczycielską siłę wypuściliście. - naciskał Qi’ra



************



Kuśtykający i przemoczony Kurai, powoli idzie przez obozów smoków, jednocześnie uwalniając kolejne smoki. Prawdopodobnie każdy krok sprawia mu ogromny ból, jednak zupełnie tego po nim nie widać, jedyne co rzuca się w oczy to to, że nie do końca staje na zranionej nodze i stara się stać na niej jak najkrócej jest to możliwe. Ma kolce smoka głęboko w bite w trzech miejscach , na udzie. Wyjęcie ich w tym momencie grozi nawet krwotokiem. Zresztą wyjęcie ich wcale nie uśmierzyło by przeszywającego i dogłębnego bólu. Nagle elektryczny neczanin głośno zagwizdał na palcach, a następnie odezwał się:
- Volaure, jesteś?
-
Jasne, co potrzebujesz? - zapytał od razu Volaure.
- Zabierz jeźdźców.
W tym momencie tuż obok Kurai’a wylądował Kronos w pełnej okazałości. Neczanin podszedł po jego lewej stronie a następnie oparł się o niego plecami, w taki sposób aby jak najbardziej odciążyć zranioną nogę.
-
Powiedziałbym, że to głupie ale czuje, że masz jakiś plan. - odpowiedział książę.
- Jak zabierzesz jeźdźców, niech elitarne jednostki zaatakują Madara w lewe oko, najlepiej wodna energia. - odpowiedział Kurai.
-
A Ty i Kronos zadbacie aby mieli ładną linie strzału?
- Dokładnie, niech dadzą znać jak będą gotowi.

- Z Reinga to samo?
- Taaa... tuż za prawe ucho, dowolna mocą… najlepiej w tym samym czasie. Tylko niech uderzą naprawdę mocno - odpowiedział Kurai.
- Jasna sprawa … Załatwię to, dam znać.
- odpowiedział Volaure.
- Zaraz Ty …
- Do roboty. - Odpowiedział chłodno Kurai, przerywając tym samym wypowiedz Kronosa i odwracając się przodem do niego, ale dalej opierając się o niego tylko, że dłonią. Jednocześnie starając się nie stawać na prawej nodze.



************



Starcie miedzy Qi’ra i Otachim nadal trwa. Obaj panowie wykonują szybkie, zwinne i sprawne ruchy. Doskonale widać, że onaj już nie raz walczyli dwoma ostrzami. Ich ruchy są precyzyjne, szybkie jak przepełnione pasją. Co ciekawe żaden z nich nie używa swojej mocy żywiołu, mierzą się jedynie na ostrza. Jednocześnie widać, że obu to zażarte starcie sprawia wiele satysfakcji.
- Te Młody. - stwierdził nagle delikatnie dysząc Qi’ra, stojący w oddali i gotowy do kolejnego ataku.
- Dzięki, potraktuje to jako komplement. - odparł Otachi szczerząc kły i również ciężko oddychając.
- I słusznie. - odparł Qi’ra.
Następnie przywódca najemników wykonał delikatny obrót i skocznym krokiem ruszył do kolejnego ataku na neczanina. Otachi delikatnie przesunął się w prawo i prawie idealnie sparował cios przeciwnika. Jednak ten wykonał kolejny obrót i z impetem wykonał kolejny szybki atak drugim ostrzem. Wietrzny neczanin dał radę obronić się również przed tym.