piątek, 21 października 2016

Epizod 204



"Piorun, piorunowi nie równy"


Kurai stoi w wąskim kremowym korytarzu, tuż przy oknie i oglądając szalejącą burzę, przepełnioną wspaniałymi błyskawicami, rozmawia przez telefon.
- Tak słucham ... - stwierdził chłodno Kurai.
- Ziom, co robisz? - spytał delikatnie nerwowo Otachi.
- Jestem na zebraniu oficerów ... co jest?
- Em .... dobra nie będę owijał w bawełnę ... czy gdzieś koło Ciebie jest Rina?
- Nie ma ...
- Kurcze ...
- Przejdź do rzeczy ...
- Widzisz Ziom, jeździliśmy na quadach jednak kiedy zbieraliśmy się z toru to jej tam nie było ... dodatkowo nie ma jej w pokoju .. a ni nie ma jej z dziewczynami ... ani na żadnym dyżurze ... no normalnie zapadła się pod ziemię ...
- Kashai nie doliczył się, że kogoś brakuje?
- Em ... Kashai był z nami jedynie podczas jeżdżenia ... mieliśmy swego rodzaju wyścigi a po nich każdy jeździł swoim tempem ... kiedy puszczał nas z zajęć rozmawiał jedynie z Kiazu i ze mną ... a potem pojechał, a my mieliśmy przekazać reszcie, że się zbieramy ...
- Rozumiem ...
- Ziom szukałem jej wszędzie i nigdzie jej nie ma ... a zbliża się pora późnej kolacji ... Ziom i szczerze, zaczynam się martwić ... zakładam, że jest gdzieś na torze, bo nie oddała maszyny .. ale sam nie dam rady przeczesać całego terenu...
- Otachi idź po Kashai i za 10 minut widzimy się przy wjeździe na tor szkoleniowy.
- Tak jest Ziom! - odparł energicznie Otachi, a następnie rozłączył się.
Tymczasem Kurai wrócił na zebranie oficerów, którzy nadal rozmawiali na ważne tematy.
- Przepraszam, Aluf'ie mogę poprosić na słowo? - spytał Kurai.
- Możesz poczekać do końca zebrania? - odparł Hetto.
- To nie może czekać. - odparł chłodno neczanin.
- Dobrze, Panowie 5 minut przerwy. - stwierdził Hetto podchodząc do neczanina, a następnie obaj bez słowa, wyszli z sali zebrań.
- Co się stało? - spytał Hetto.
- Wychodzę z zebrania.
- Posłuchaj prywatnie lubimy się, ale nie możesz od tak wyjść z zebrania, jako Kapitan masz pewne obowiązki...
- Jako kapitan muszę dbać również o swoich ludzi, a skoro w tym momencie mnie potrzebują, to z całym szacunkiem są dla mnie ważniejsi od zebrania ...
- Ta rozmowa nie ma sensu... niech będzie idź ... i tak nie mam takiej mocy aby zatrzymać Cię na zebraniu ... - odparł Hetto, przewracając oczami.
Na te słowa Kurai po prostu odszedł.
- Powiedź mi chociaż co się dzieje? - naciskał Hetto.
- Później ... - odparł chłodno Kurai, a po chwili dodał: - Reszcie możesz powiedzieć, że poszedłem się naładować ...czy coś ... jestem pewien, że coś wymyślisz.
- Tak, tak .. na pewno ... masz do mnie później przyjść ...
- Jak sobie życzysz ... - odparł chłodno Kurai, odchodząc na dobre.

************

Wykąpana Diuna wygodnie leży na swoim łóżku i mając słuchawki na uszach ogląda jakiś film na laptopie. Neczanka nie przejmuje się szalejąca burzą. Hachi siedzi wraz z Syale na warcie w hangarze maszyn. Z powodu pogody Panowie nie mają za wiele do pracy, więc grają sobie w karty. Tymczasem Kiazu jest w magazynie żywności i wraz z inną żołnierką robi remanent. Towarzyszka neczanki ma długie brązowe włosy, spięte wysokiego kucyka, oraz błyszczące niebieskie oczy. Dodatkowo ma długie białe kolczyki i intensywnie czerwoną frotkę.
- Marsui, czemu remanent zawsze robią kobiety? - spytała Kiazu.
- Oficjalnie, bo nie nadajemy się do innych zadań. - odparła towarzyszka neczanki.
- Tiaa... a nie oficjalnie?
- Jesteśmy w tym po prostu lepsze ... w większości mamy podzielną uwagę i liczymy te magazyny znacznie szybciej i dokładniej niż faceci. - odparła Marsui z uśmiechem.
- Hehehehe ...
- Przeszkadza Ci to?
- Nie, nie spoko. - odparła Kiazu z uśmiechem a następnie dodała: - Obudziła się we mnie jedynie ciekawość.
- Rozumiem, idziemy później na quady?
- Pewnie!
- Wiedziałam, że ten pomysł Ci się spodoba.
- Bo wiesz co dobre. - odparła Kiazu mrugając okiem.
- Heheh... masz w oczach fascynujący płomień, który zdradza co lubisz.
- Hmm... powiedź, że jak byłaś młodsza to też tak miałaś.
- Rozgryzłaś mnie. - odparła Marsui z promiennym uśmiechem.
- Co sprawiło, że się uspokoiłaś?
- Wstąpiłam do wojska i mój Saren mnie utemperował ... - odparł Marsui, a następnie dodała: - Dobra magazyn suchy policzony, chodź idziemy do chłodni i mroźni.
- Dobra.... - odparła Kiazu ruszając za koleżanką, a następnie spytała: - Jak mu się to udało?
- W sumie sama nie wiem, ma jakąś dziwną charyzmę która sprawia, że się uspokoiłam. Jednak to nie oznacza, że nie lubię zaszaleć. - odparła Marsui mrugając okiem.
- Heheheh ... to w sumie dobrze....
- Pewnie, że dobrze. - odparła Marsui z uśmiechem, a następnie dodała: - Pamiętaj uspokoić się wcale nie oznacza zmienić się.

************

Mocna burza, wypełniona wyładowaniami, nadal trwa w obozie maszyn. Strugi intensywnego deszczu mocno utrudniają poruszanie się, ale nie bardziej niż błoto. Kurai, Otachi i Kashai na piechotę przechodzą przez tory szkoleniowe, aby odnaleźć zgubę.
- Otachi zaufałem Wam ... - stwierdził Kashai.
- Ziom, ale to nie tak ... nie zostawiliśmy jej specjalnie na torze ...- odparł Otachi.
- To czemu nie skończyła treningu z Wami? - kontynuował Kashai.
- Weź się uspokój, Ona boi się burzy i zapewne gdzieś się schowała jeszcze podczas zajęć, tylko nikt tego nie zauważył bo sam teren jest ogromny. - wtrącił chłodno Kurai.
- Tego nie wiedziałem i rzeczywiście nie wydało mi się to podejrzane ...- odparł Kashai, a następnie dodał: - Sory Otachi, ale dbanie o Wasze bezpieczeństwo to część mojej pracy, więc na przyszłość wcześniej mi mówicie o takich niespodziankach.
- Spoko Ziom. - odparł Otachi.
- Kashai, znasz te trasy... gdzie można się na nich schować? - spytał chłodno Kurai.
- Zakładając, że nie udała się na najtrudniejsze trasy, to na średnio zaawansowanej są dwa takie miejsca a na trasie szkoleniowej jest jedno. - odparł Kashai, a następnie dodał: - Proponuję zacząć od jaskini na torze szkoleniowym.
- Prowadź ... - odparł chłodno Kurai.
- Zapraszam za mną. - odparł Kashai.


************

Diuna nadal leży na swoim łóżku i ogląda kolejny film. Nagle do spokojnego pokoju wparowała Kiazu z Hachim. Jednak psychiczna neczanka nie przejęła się nimi. Nagle Kiazu postawiła siostrze gorący termos na brzuchu. Diuna aż podskoczyła do góry, wyjęła słuchawki z uszu i z oburzeniem powiedziała:
- Ej gdzie mi z tym gorącym?
- Jakbyś przyszła na kolacje to nie musiałabym tego robić. - odparła Kiazu.
- Kolacja już? - spytała z niedowierzaniem Diuna.
- Tak i ciesz się, że to Kiazu Ci ją dawała a nie ja ... bo tak przyjemnie by nie było ... - wtrącił Hachi.
- Jasne, a co może wylałbyś ją na mnie? - odparła Diuna.
- E tam szkoda jedzenia. - odparł Hachi.
- Skoro nie byłaś na kolacji to może wiesz gdzie reszta? - spytała Kiazu.
- W sumie nie wiem, Otachi wpadł na chwile ... coś tam gadał ... zadzwonił gdzieś i wyszedł ... a reszty nie widziałam . - odpowiedziała Diuna zasiadając do kolacji.
- Aha .. - odparła Kiazu.
- Możliwe, że burza coś niszczy i poszli pomagać... - stwierdził Hachi.
- To całkiem możliwe, że są tam gdzie są potrzebni. - odparła Kiazu.

************

Po paru krótkich chwilach panowie dotarli do niewielkiej ziemnej jaskini, której nie widać z trasy toru. Tak naprawdę ta jaskinia wygląda bardziej jak jama jakiegoś dużego zwierzęcia.
- To tutaj. - stwierdził doszczętnie przemoczony Kashai.
- Wow! nawet nie wiedziałem o jej istnieniu. - stwierdził Otachi wchodząc do środka.
- Nie jest zamieszkała i początkowo prowadziła aż na szlak zaawansowany, ale Ojciec postanowił ją zakopać i pozostało po niej jedynie to wejście. - stwierdził Kashai.
Kurai nic mu jednak nie odpowiedział, za to po chwili z wnęki wyszedł Otachi mówiąc:
- Pusto nie ma jej tam.
- Kurcze sądziłem, że będzie tutaj. - odparł Kashai, a następnie dodał: - pozostałe dwa miejsca nie są tak dobre jak to.
- Co masz na myśli? - spytał Otachi.
- Pozostałe dwa miejsca znajdują się na torze, a nie na jego uboczu. - odparł Kashai.
- To idziemy dalej. - stwierdził chłodno Kurai.
- Dobra, to zapraszam za mną. - odparł Kashai, ruszając do przodu.
Panowie dziarskim krokiem przemierzają trasy szkoleniowe, a przy okazji bardzo uważnie je obserwują. Wojskowi po dłuższej chwili marszu dotarli na delikatnie wzniesienie, z którego widać sporą część tras. Nagle jaskrawy, żółto-biały piorun, z ogromnym impetem uderzył prosto w Kurai'a. Oślepiająca, jaskrawa poświata spowiła całą okolicę. Otachi i Kashai musieli się odwrócić inaczej z pewnością by oślepli. Świetlisty rozbłysk z pewnością rozszedł się po dosłownie całym obozie, oświetlając go na kilka sekund.
- Kurai! - krzyknął nagle Kashai odwracając się.
W tym momencie spostrzegł, że neczanin stoi jak gdyby nigdy nic.
- Idziemy dalej? - spytał jak gdyby nigdy nic Kurai.
- Ta ... tak ... - odparł zaskoczony Kashai, a następnie dodał: - Chłopie w porządku?
- W jak najlepszym. - odparł chłodno Kurai.
- Ziom, jemu nic nie będzie, On włada elektrycznością. - wtrącił uspokajająco Otachi,a po chwili dodał: - Dla niego to były pewnie jedynie łaskotki.
- Co za kolo, ale to wiele tłumaczy. - odparł Kashai.
- Ej Kashai, idź przodem i prowadź. - wtrącił chłodno Kurai.
- Spoko, już pędzę. - odparł Kashai wyprzedzając neczan i podążając na czele.


************

- Będziecie musieli wytłumaczyć się swojemu oficerowi. - stwierdził Kashai przedzierając się przez padający deszcz i wiejący wiatr.
- Spoko ... nasz oficer to spoko Ziomek ... - odparł przemoczony Otachi.
- Ojciec też jest spoko, ale lepiej nie wywijać takich numerów. - odparł Kashai.
- Taaa.... daleko jeszcze? - spytał Otachi.
- Już nie daleko, o tam za tym zniesieniem. - odparł Kashai.
Po długich kilku chwilach ekipa poszukiwawcza z trudem wdrapała się na zabłocone, śliskie i niebezpieczne zbocze.
- Tam zobaczcie! - wykrzyknął Kashai, pokazując na zbocze góry, gdzie coś ewidentnie leży.
- To quad! - stwierdził Otachi, przypatrując się wywróconej do góry kołami maszynie.
Nie wiele myśląc wszyscy panowie zjechali po błocie i w mgnieniu oka znaleźli się tuż przy wywróconej maszynie.
-Nie ma jej tu... - stwierdził z rozczarowaniem Otachi.
- Gdzieś tu musi być ... - odparł chłodno Kurai.
W tym momencie biało-żółto-różowy piorun z wielkim impetem i niewiarygodną siłą uderzył prosto w elektrycznego neczanina, powodując przy tym mała eksplozję o rozległej fali uderzeniowej. Tym razem nie tylko światło, lecz i również błoto i woda przemieściły się i doszczętnie ochlapały Otachiego, Kashai, quad oraz wszystko to co znajduje się w najbliższej okolicy.
- Tak ... zdecydowanie było mi mało błota ... - stwierdzi Otachi odsłaniając oczy i podnosząc się z ziemi.
- Koleś w porządku? - spytał delikatnie zaniepokojony Kashai, z przerażeniem parząc na elektrycznego neczanina, któremu tym razem biało-srebrne włosy delikatnie się uniosły i zrobiły się nieznacznie sztywne. Dodatkowo jego całe ciało otaczają niewielkie wyładowania elektryczne, o przeszywającym biało-żółtym zabarwieniu.
- Tak. - odparł chłodno Kurai, zupełnie jakby nic się nie stało, a następnie dodał: - Często macie burze?
- Hmm ... w sumie bardzo często ... i zwykle są bardzo intensywne ... jednak pioruny zwykle nie trafiają w ludzi ... - odparł delikatnie przerażony Kashai.
- Te burze są od początku istnienia obozu? - spytał Kurai.
- W sumie tak, ale te najbardziej intensywne zaczęły się po pierwszym ataku smoków, który odbył się za nim obóz był skończony. - odparł Kashai.
- Rozumiem ... - stwierdził Kurai, a po chwili dodał: - To gdzie jest ta kryjówka?
- Tuż za Tobą, tam gdzie ścieka ta rzeka błota. - odparł Kashai.
- Otachi dasz rade zawrócić jej bieg tak aby odsłoniła wejście? - spytał nadal naelektryzowany Kurai.
- Spróbuję Ziom, ale to nie będzie łatwe. - odparł Otachi, a stanął przed rzeką błota, mocno zaparł się na ziemi, zamknął oczy i zaczął działać.
Wkrótce zaczął wiać silny, chłodny wiatr, który z każdą sekundą coraz bardziej nabiera na sile. Nagle wodospad z błota zatrzymał się a po kolejnych paru minutach w końcu zawrócił, a po następnych kilku minutach odsłonił niewielką wnękę.
- Kolego Ty wyglądasz jak naładowana elektrownia, ja tam wejdę. - stwierdził Kashai, wchodząc do wąskiego przejścia.
Kurai nic mu nie odpowiedział jedynie pozwolił mu wejść, do środka.


************

Mroczna, niewielka, skąpana w błocie i wodzie jaskinia przepełniona cichym szlochaniem. W tym miejscu jest tak ciemno, że jedynie szalejące na zewnątrz pioruny i błyskawice dają chwilowe przebłyski światła.
- Hej Laleczko jesteś tutaj?
- T... t ... tak ... -wydukała z ogromnym trudem przerażona Rina.
- Świetnie, o teraz wychodź. - odparł Kashai.
- B ... B... Bo... Boj.. je ... - wydukała Rina.
- No chodź! ...
W tym momencie rozległ się ogłuszający huk, dający znać że kolejny piorun gdzieś uderzył. Na ten odgłos, wodna neczanka wsunęła się jeszcze głębiej w niewielką jaskinie.


************

W tym samym czasie Otachi dzielnie powstrzymuje błoto i stara się rozmawiać z towarzyszem.
- Ziom, czemu pozwoliłeś mu iść? - spytał Otachi
- Kashai ma syndrom, rycerza na białym koniu i z jakiegoś powodu kiedy może, to chce kogoś ratować. - odparł Kurai.
- Sądzisz, że to nie jest tylko odpowiedzialność?
- Tak, myślę, że kieruje nim coś więcej.
W ten, po długich rozmowach, z jaskini wyszedł zrezygnowany Kashai mówiąc:
- Ona nie wyjdzie ... tak straszliwie boi się piorunów, że póki trwa burza nie da się jej uratować.
- Zobaczymy. - odparł chłodno naelektryzowany Kurai wchodząc do jaskini.
- Szkoda, że Twój wysiłek pójdzie na marne. - stwierdził Kashai.
- Nie pójdzie ...- odparł pewnie Otachi.
- Nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli.
- Wiem Ziom ... - odparł Otachi, a następnie spytał: - Chcesz coś powiedzieć?


************

Wreszcie w mrocznej, niewielkiej, skąpanej w błocie i wodzie jaskini jest spora ilość światła. Naelektryzowany doskonale oświetla ponure pomieszczenie, oraz wystraszoną, przemoczoną i brudną neczankę.
- B ... b... bo... bo ... boj.. b ... o ... je ... - wydukała Rina.
- Wiem ... - odparł Kurai wyciągając prawą dłoń w kierunku neczanki.
- E ... el... elek ...
- Ciii.... tak ... ale nie przejmuj się tym ... - wtrącił spokojnie Kurai.
Na te słowa Rina niepewnie i bardzo nieśmiało wyciągnęła trzęsącą się rękę w kierunku neczanina. W tym momencie kolejny silny piorun uderzył gdzieś niedaleko. Przerażona dziewczyna, ponownie się cofnęła, jednak tym razem neczanin, w ostatniej chwili, szybko i energicznie złapał ją za rękę po czym mocno przyciągnął do siebie, a następnie objął elektryzującymi się ramionami.
- Złapałem i już Cię nie wypuszczę ... - stwierdził Kurai, obejmując ukochaną.
- A ... a.... ja nie chce uciekać... - odparła Rina, mocno wtulając się.
- Wychodzimy?
- N ...nie .. nniew...
W tym momencie elektryczny neczanin, przerwał wypowiedź ukochanej dając jej wspaniały, namiętny i gorący pocałunek prosto w delikatnie wyziębione usta.


************

N
iesamowita, silna i pełna wyładowań burza nadal trwa. Mimo bardzo później pory i padającego deszczu, przemoczony Otachi stoi nieopodal jaskini, i dzięki swojej wietrznej mocy powstrzymuje błotnistą lawinę, aby jego przyjaciel i siostra mogli bezpiecznie opuścić to przemoczone miejsce.
- Chciałbyś mi o czymś opowiedzieć? - spytał nagle Otachi.
- Nie Kolego teraz nic nie powiem ale innym razem i przy dobrej kawie, albo fantastycznym piwie, bardzo chętnie opowiem ... - odparł Kashai z uśmiechem, oraz podchodząc do wywróconej, kołami do góry, maszyny i oglądając ją, a następnie się zamyślił.
- Hmmm... nie wiele widać w tych ciemnościach ...
- Hej Kashai, jaką mocą władasz? - spytał nagle Otachi.
- Ogniem ... i ziemią, a co pomóc Ci? - odparł Kashai.
- Ziom Byłoby miło bo to błocko mi ucieka.
Na te słowa Kashai podszedł do wietrznego neczanina i skupiając się przywołał ziemną barierę która dodatkowo łapała spływające błoto.
- Dzięki Ziom. - stwierdził Otachi z uśmiechem.
- Spoko, co prawda to nie jest moja dominująca moc, ale podstawowe rzeczy potrafię. - odparł Kashai.
Po dłuższej chwili z mrocznej jaskini wyszedł naelektryzowany neczanin, wraz z swoją trzęsącą się ukochaną na rękach.
- Rina! - stwierdził radośnie Otachi podbiegając do zakochanych, jednocześnie niwelując swoją moc.
- H... he .... Hej Otachi. - odparła Rina z uśmiechem.
W tym samym momencie Kashai, który sam nie był wstanie utrzymać błota również zniwelował swoją moc, a następnie podszedł do wszystkich mówiąc:
- No Laleczko chyba masz mi coś do powiedzenia?
- Emm....
- Ziom pogadamy w budynku ... - wtrącił Otachi.
- W sumie dobry pomysł - odparł Kashai.
- Otachi weź ją, z Tobą będzie bezpieczniejsza. - wtrącił chłodno Kurai.
- Jasna sprawa Ziom. - odparł entuzjastycznie Otachi, a następnie biorąc siostrę na plecy powiedział: - No siostra tylko trzymaj się mocno.
- B... bez... bezpieczniejsza? - spytała niepewnie i z trudem Rina.
- Laleczko, on nie jest dobrą pomocą dzisiaj. - stwierdził Kashai.
- Później Ci powiem, chociaż niebawem słowa staną się zbędne ... - odparł chłodno Kurai.
- D ...dobrze .. - odparła zdziwiona i zdezorientowana Rina.
W ten nagle w elektrycznego neczanina uderzył kolejny piorun. Jednak Tym razem, nie powstała żadna fala uderzeniowa, a ni nic, a sam Kurai stał jak gdyby nigdy nic.
- Właśnie dlatego dzisiaj to ja jestem Twoim rumakiem. - stwierdził Otachi z uśmiechem.
- Otachi, otocz Was tarczą i zaprowadź ją do pokoju, a ja i Kashai pójdziemy do Aluf'a. - wtrącił chłodno Kurai.
- Jasne Ziom! - stwierdził Otachi.
- A po co ja mam tam iść? - spytał Kashai.
- Musimy pogadać. - odparł Kurai, delikatnie odchodząc.
- Em ... no dobra .. chociaż wolałbym łóżko, a nie pogadankę z Ojcem. -odparł Kashai ruszając za Kurai'em.