"Piorun,
piorunowi nie równy"
Kurai
stoi w wąskim kremowym korytarzu, tuż przy oknie i oglądając
szalejącą burzę, przepełnioną wspaniałymi błyskawicami,
rozmawia przez telefon.
-
Tak słucham ... - stwierdził chłodno Kurai.
-
Ziom,
co robisz?
- spytał delikatnie nerwowo Otachi.
-
Jestem na zebraniu oficerów ... co jest?
-
Em
.... dobra nie będę owijał w bawełnę ... czy gdzieś koło
Ciebie jest Rina?
-
Nie ma ...
-
Kurcze ...
-
Przejdź do rzeczy ...
-
Widzisz Ziom, jeździliśmy na quadach jednak kiedy zbieraliśmy się
z toru to jej tam nie było ... dodatkowo nie ma jej w pokoju .. a ni
nie ma jej z dziewczynami ... ani na żadnym dyżurze ... no
normalnie zapadła się pod ziemię ...
-
Kashai nie doliczył się, że kogoś brakuje?
-
Em ... Kashai był z nami jedynie podczas jeżdżenia ... mieliśmy
swego rodzaju wyścigi a po nich każdy jeździł swoim tempem ...
kiedy puszczał nas z zajęć rozmawiał jedynie z Kiazu i ze mną
... a potem pojechał, a my mieliśmy przekazać reszcie, że się
zbieramy ...
-
Rozumiem ...
-
Ziom szukałem jej wszędzie i nigdzie jej nie ma ... a zbliża się
pora późnej kolacji ... Ziom i szczerze, zaczynam się martwić ...
zakładam, że jest gdzieś na torze, bo nie oddała maszyny .. ale
sam nie dam rady przeczesać całego terenu...
-
Otachi idź po Kashai i za 10 minut widzimy się przy wjeździe na
tor szkoleniowy.
-
Tak jest Ziom! - odparł energicznie Otachi, a następnie rozłączył
się.
Tymczasem
Kurai wrócił na zebranie oficerów, którzy nadal rozmawiali na
ważne tematy.
-
Przepraszam, Aluf'ie mogę poprosić na słowo? - spytał Kurai.
-
Możesz poczekać do końca zebrania? - odparł Hetto.
-
To nie może czekać. - odparł chłodno neczanin.
-
Dobrze, Panowie 5 minut przerwy. - stwierdził Hetto podchodząc do
neczanina, a następnie obaj bez słowa, wyszli z sali zebrań.
-
Co się stało? - spytał Hetto.
-
Wychodzę z zebrania.
-
Posłuchaj prywatnie lubimy się, ale nie możesz od tak wyjść z
zebrania, jako Kapitan masz pewne obowiązki...
-
Jako kapitan muszę dbać również o swoich ludzi, a skoro w tym
momencie mnie potrzebują, to z całym szacunkiem są dla mnie
ważniejsi od zebrania ...
-
Ta rozmowa nie ma sensu... niech będzie idź ... i tak nie mam
takiej mocy aby zatrzymać Cię na zebraniu ... - odparł Hetto,
przewracając oczami.
Na
te słowa Kurai po prostu odszedł.
-
Powiedź mi chociaż co się dzieje? - naciskał Hetto.
-
Później ... - odparł chłodno Kurai, a po chwili dodał: - Reszcie
możesz powiedzieć, że poszedłem się naładować ...czy coś ...
jestem pewien, że coś wymyślisz.
-
Tak, tak .. na pewno ... masz do mnie później przyjść ...
-
Jak sobie życzysz ... - odparł chłodno Kurai, odchodząc na dobre.
************
Wykąpana Diuna wygodnie leży na swoim łóżku i mając słuchawki na uszach ogląda jakiś film na laptopie. Neczanka nie przejmuje się szalejąca burzą. Hachi siedzi wraz z Syale na warcie w hangarze maszyn. Z powodu pogody Panowie nie mają za wiele do pracy, więc grają sobie w karty. Tymczasem Kiazu jest w magazynie żywności i wraz z inną żołnierką robi remanent. Towarzyszka neczanki ma długie brązowe włosy, spięte wysokiego kucyka, oraz błyszczące niebieskie oczy. Dodatkowo ma długie białe kolczyki i intensywnie czerwoną frotkę.
-
Marsui,
czemu remanent zawsze robią kobiety? - spytała Kiazu.
-
Oficjalnie, bo nie nadajemy się do innych zadań. - odparła
towarzyszka neczanki.
-
Tiaa... a nie oficjalnie?
-
Jesteśmy w tym po prostu lepsze ... w większości mamy podzielną
uwagę i liczymy te magazyny znacznie szybciej i dokładniej niż
faceci. - odparła Marsui z uśmiechem.
-
Hehehehe ...
-
Przeszkadza Ci to?
-
Nie, nie spoko. - odparła Kiazu z uśmiechem a następnie dodała: -
Obudziła się we mnie jedynie ciekawość.
-
Rozumiem, idziemy później na quady?
-
Pewnie!
-
Wiedziałam, że ten pomysł Ci się spodoba.
-
Bo wiesz co dobre. - odparła Kiazu mrugając okiem.
-
Heheh... masz w oczach fascynujący płomień, który zdradza co
lubisz.
-
Hmm... powiedź, że jak byłaś młodsza to też tak miałaś.
-
Rozgryzłaś mnie. - odparła Marsui z promiennym uśmiechem.
-
Co sprawiło, że się uspokoiłaś?
-
Wstąpiłam do wojska i mój Saren mnie utemperował ... - odparł
Marsui, a następnie dodała: - Dobra magazyn suchy policzony, chodź
idziemy do chłodni i mroźni.
-
Dobra.... - odparła Kiazu ruszając za koleżanką, a następnie
spytała: - Jak mu się to udało?
-
W sumie sama nie wiem, ma jakąś dziwną charyzmę która sprawia,
że się uspokoiłam. Jednak to nie oznacza, że nie lubię zaszaleć.
- odparła Marsui mrugając okiem.
-
Heheheh ... to w sumie dobrze....
-
Pewnie, że dobrze. - odparła Marsui z uśmiechem, a następnie
dodała: - Pamiętaj uspokoić się wcale nie oznacza zmienić się.
************
Mocna burza, wypełniona wyładowaniami, nadal trwa w obozie maszyn. Strugi intensywnego deszczu mocno utrudniają poruszanie się, ale nie bardziej niż błoto. Kurai, Otachi i Kashai na piechotę przechodzą przez tory szkoleniowe, aby odnaleźć zgubę.
-
Otachi zaufałem Wam ... - stwierdził Kashai.
-
Ziom, ale to nie tak ... nie zostawiliśmy jej specjalnie na torze
...- odparł Otachi.
-
To czemu nie skończyła treningu z Wami? - kontynuował Kashai.
-
Weź się uspokój, Ona boi się burzy i zapewne gdzieś się
schowała jeszcze podczas zajęć, tylko nikt tego nie zauważył bo
sam teren jest ogromny. - wtrącił chłodno Kurai.
-
Tego nie wiedziałem i rzeczywiście nie wydało mi się to
podejrzane ...- odparł Kashai, a następnie dodał: - Sory Otachi,
ale dbanie o Wasze bezpieczeństwo to część mojej pracy, więc na
przyszłość wcześniej mi mówicie o takich niespodziankach.
-
Spoko Ziom. - odparł Otachi.
-
Kashai, znasz te trasy... gdzie można się na nich schować? -
spytał chłodno Kurai.
-
Zakładając, że nie udała się na najtrudniejsze trasy, to na
średnio zaawansowanej są dwa takie miejsca a na trasie szkoleniowej
jest jedno. - odparł Kashai, a następnie dodał: - Proponuję
zacząć od jaskini na torze szkoleniowym.
-
Prowadź ... - odparł chłodno Kurai.
-
Zapraszam za mną. - odparł Kashai.
************
Diuna nadal leży na swoim łóżku i ogląda kolejny film. Nagle do spokojnego pokoju wparowała Kiazu z Hachim. Jednak psychiczna neczanka nie przejęła się nimi. Nagle Kiazu postawiła siostrze gorący termos na brzuchu. Diuna aż podskoczyła do góry, wyjęła słuchawki z uszu i z oburzeniem powiedziała:
-
Ej gdzie mi z tym gorącym?
-
Jakbyś przyszła na kolacje to nie musiałabym tego robić. -
odparła Kiazu.
-
Kolacja już? - spytała z niedowierzaniem Diuna.
-
Tak i ciesz się, że to Kiazu Ci ją dawała a nie ja ... bo tak
przyjemnie by nie było ... - wtrącił Hachi.
-
Jasne, a co może wylałbyś ją na mnie? - odparła Diuna.
-
E tam szkoda jedzenia. - odparł Hachi.
-
Skoro nie byłaś na kolacji to może wiesz gdzie reszta? - spytała
Kiazu.
-
W sumie nie wiem, Otachi wpadł na chwile ... coś tam gadał ...
zadzwonił gdzieś i wyszedł ... a reszty nie widziałam . -
odpowiedziała Diuna zasiadając do kolacji.
-
Aha .. - odparła Kiazu.
-
Możliwe, że burza coś niszczy i poszli pomagać... - stwierdził
Hachi.
-
To całkiem możliwe, że są tam gdzie są potrzebni. - odparła
Kiazu.
************
Po
paru krótkich chwilach panowie dotarli do niewielkiej ziemnej
jaskini, której nie widać z trasy toru. Tak naprawdę ta jaskinia
wygląda bardziej jak jama jakiegoś dużego zwierzęcia.
-
To tutaj. - stwierdził doszczętnie przemoczony Kashai.
-
Wow! nawet nie wiedziałem o jej istnieniu. - stwierdził Otachi
wchodząc do środka.
-
Nie jest zamieszkała i początkowo prowadziła aż na szlak
zaawansowany, ale Ojciec postanowił ją zakopać i pozostało po
niej jedynie to wejście. - stwierdził Kashai.
Kurai
nic mu jednak nie odpowiedział, za to po chwili z wnęki wyszedł
Otachi mówiąc:
-
Pusto nie ma jej tam.
-
Kurcze sądziłem, że będzie tutaj. - odparł Kashai, a następnie
dodał: - pozostałe dwa miejsca nie są tak dobre jak to.
-
Co masz na myśli? - spytał Otachi.
-
Pozostałe dwa miejsca znajdują się na torze, a nie na jego uboczu.
- odparł Kashai.
-
To idziemy dalej. - stwierdził chłodno Kurai.
-
Dobra, to zapraszam za mną. - odparł Kashai, ruszając do przodu.
Panowie
dziarskim krokiem przemierzają trasy szkoleniowe, a przy okazji
bardzo uważnie je obserwują. Wojskowi po dłuższej chwili marszu
dotarli na delikatnie wzniesienie, z którego widać sporą część
tras. Nagle jaskrawy, żółto-biały piorun, z ogromnym impetem
uderzył prosto w Kurai'a. Oślepiająca, jaskrawa poświata spowiła
całą okolicę. Otachi i Kashai musieli się odwrócić inaczej z
pewnością by oślepli. Świetlisty rozbłysk z pewnością rozszedł
się po dosłownie całym obozie, oświetlając go na kilka sekund.
-
Kurai! - krzyknął nagle Kashai odwracając się.
W
tym momencie spostrzegł, że neczanin stoi jak gdyby nigdy nic.
-
Idziemy dalej? - spytał jak gdyby nigdy nic Kurai.
-
Ta ... tak ... - odparł zaskoczony Kashai, a następnie dodał: -
Chłopie w porządku?
-
W jak najlepszym. - odparł chłodno Kurai.
-
Ziom, jemu nic nie będzie, On włada elektrycznością. - wtrącił
uspokajająco Otachi,a po chwili dodał: - Dla niego to były pewnie
jedynie łaskotki.
-
Co za kolo, ale to wiele tłumaczy. - odparł Kashai.
-
Ej Kashai, idź przodem i prowadź. - wtrącił chłodno Kurai.
-
Spoko, już pędzę. - odparł Kashai wyprzedzając neczan i
podążając na czele.
************
- Będziecie musieli wytłumaczyć się swojemu oficerowi. - stwierdził Kashai przedzierając się przez padający deszcz i wiejący wiatr.
-
Spoko ... nasz oficer to spoko Ziomek ... - odparł przemoczony
Otachi.
-
Ojciec też jest spoko, ale lepiej nie wywijać takich numerów. -
odparł Kashai.
-
Taaa.... daleko jeszcze? - spytał Otachi.
-
Już nie daleko, o tam za tym zniesieniem. - odparł Kashai.
Po
długich kilku chwilach ekipa poszukiwawcza z trudem wdrapała się
na zabłocone, śliskie i niebezpieczne zbocze.
-
Tam zobaczcie! - wykrzyknął Kashai, pokazując na zbocze góry,
gdzie coś ewidentnie leży.
-
To quad! - stwierdził Otachi, przypatrując się wywróconej do góry
kołami maszynie.
Nie
wiele myśląc wszyscy panowie zjechali po błocie i w mgnieniu oka
znaleźli się tuż przy wywróconej maszynie.
-Nie
ma jej tu... - stwierdził z rozczarowaniem Otachi.
-
Gdzieś tu musi być ... - odparł chłodno Kurai.
W
tym momencie biało-żółto-różowy piorun z wielkim impetem i
niewiarygodną siłą uderzył prosto w elektrycznego neczanina,
powodując przy tym mała eksplozję o rozległej fali uderzeniowej.
Tym razem nie tylko światło, lecz i również błoto i woda
przemieściły się i doszczętnie ochlapały Otachiego, Kashai, quad
oraz wszystko to co znajduje się w najbliższej okolicy.
-
Tak ... zdecydowanie było mi mało błota ... - stwierdzi Otachi
odsłaniając oczy i podnosząc się z ziemi.
-
Koleś w porządku? - spytał delikatnie zaniepokojony Kashai, z
przerażeniem parząc na elektrycznego neczanina, któremu tym razem
biało-srebrne włosy delikatnie się uniosły i zrobiły się
nieznacznie sztywne. Dodatkowo jego całe ciało otaczają niewielkie
wyładowania elektryczne, o przeszywającym biało-żółtym
zabarwieniu.
-
Tak. - odparł chłodno Kurai, zupełnie jakby nic się nie stało, a
następnie dodał: - Często macie burze?
-
Hmm ... w sumie bardzo często ... i zwykle są bardzo intensywne
... jednak pioruny zwykle nie trafiają w ludzi ... - odparł
delikatnie przerażony Kashai.
-
Te burze są od początku istnienia obozu? - spytał Kurai.
-
W sumie tak, ale te najbardziej intensywne zaczęły się po
pierwszym ataku smoków, który odbył się za nim obóz był
skończony. - odparł Kashai.
-
Rozumiem ... - stwierdził Kurai, a po chwili dodał: - To gdzie jest
ta kryjówka?
-
Tuż za Tobą, tam gdzie ścieka ta rzeka błota. - odparł Kashai.
-
Otachi dasz rade zawrócić jej bieg tak aby odsłoniła wejście? -
spytał nadal naelektryzowany Kurai.
-
Spróbuję Ziom, ale to nie będzie łatwe. - odparł Otachi, a
stanął przed rzeką błota, mocno zaparł się na ziemi, zamknął
oczy i zaczął działać.
Wkrótce
zaczął wiać silny, chłodny wiatr, który z każdą sekundą coraz
bardziej nabiera na sile. Nagle wodospad z błota zatrzymał się a
po kolejnych paru minutach w końcu zawrócił, a po następnych
kilku minutach odsłonił niewielką wnękę.
-
Kolego Ty wyglądasz jak naładowana elektrownia, ja tam wejdę. -
stwierdził Kashai, wchodząc do wąskiego przejścia.
Kurai
nic mu nie odpowiedział jedynie pozwolił mu wejść, do środka.
************
Mroczna, niewielka, skąpana w błocie i wodzie jaskinia przepełniona cichym szlochaniem. W tym miejscu jest tak ciemno, że jedynie szalejące na zewnątrz pioruny i błyskawice dają chwilowe przebłyski światła.
-
Hej Laleczko jesteś tutaj?
-
T... t ... tak ... -wydukała z ogromnym trudem przerażona Rina.
-
Świetnie, o teraz wychodź. - odparł Kashai.
-
B ... B... Bo... Boj.. je ... - wydukała Rina.
-
No chodź! ...
W
tym momencie rozległ się ogłuszający huk, dający znać że
kolejny piorun gdzieś uderzył. Na ten odgłos, wodna neczanka
wsunęła się jeszcze głębiej w niewielką jaskinie.
************
W tym samym czasie Otachi dzielnie powstrzymuje błoto i stara się rozmawiać z towarzyszem.
-
Ziom, czemu pozwoliłeś mu iść? - spytał Otachi
-
Kashai ma syndrom, rycerza na białym koniu i z jakiegoś powodu
kiedy może, to chce kogoś ratować. - odparł Kurai.
-
Sądzisz, że to nie jest tylko odpowiedzialność?
-
Tak, myślę, że kieruje nim coś więcej.
W
ten, po długich rozmowach, z jaskini wyszedł zrezygnowany Kashai
mówiąc:
-
Ona nie wyjdzie ... tak straszliwie boi się piorunów, że póki
trwa burza nie da się jej uratować.
-
Zobaczymy. - odparł chłodno naelektryzowany Kurai wchodząc do
jaskini.
-
Szkoda, że Twój wysiłek pójdzie na marne. - stwierdził Kashai.
-
Nie pójdzie ...- odparł pewnie Otachi.
-
Nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli.
-
Wiem Ziom ... - odparł Otachi, a następnie spytał: - Chcesz coś
powiedzieć?
************
Wreszcie w mrocznej, niewielkiej, skąpanej w błocie i wodzie jaskini jest spora ilość światła. Naelektryzowany doskonale oświetla ponure pomieszczenie, oraz wystraszoną, przemoczoną i brudną neczankę.
-
B ... b... bo... bo ... boj.. b ... o ... je ... - wydukała Rina.
-
Wiem ... - odparł Kurai wyciągając prawą dłoń w kierunku
neczanki.
-
E ... el... elek ...
-
Ciii.... tak ... ale nie przejmuj się tym ... - wtrącił spokojnie
Kurai.
Na
te słowa Rina niepewnie i bardzo nieśmiało wyciągnęła trzęsącą
się rękę w kierunku neczanina. W tym momencie kolejny silny piorun
uderzył gdzieś niedaleko. Przerażona dziewczyna, ponownie się
cofnęła, jednak tym razem neczanin, w ostatniej chwili, szybko i
energicznie złapał ją za rękę po czym mocno przyciągnął do
siebie, a następnie objął elektryzującymi się ramionami.
-
Złapałem i już Cię nie wypuszczę ... - stwierdził Kurai,
obejmując ukochaną.
-
A ... a.... ja nie chce uciekać... - odparła Rina, mocno wtulając
się.
-
Wychodzimy?
-
N ...nie .. nniew...
W
tym momencie elektryczny neczanin, przerwał wypowiedź ukochanej
dając jej wspaniały, namiętny i gorący pocałunek prosto w
delikatnie wyziębione usta.
************
Niesamowita, silna i pełna wyładowań burza nadal trwa. Mimo bardzo później pory i padającego deszczu, przemoczony Otachi stoi nieopodal jaskini, i dzięki swojej wietrznej mocy powstrzymuje błotnistą lawinę, aby jego przyjaciel i siostra mogli bezpiecznie opuścić to przemoczone miejsce.
-
Chciałbyś mi o czymś opowiedzieć? - spytał nagle Otachi.
-
Nie Kolego teraz nic nie powiem ale innym razem i przy dobrej kawie,
albo fantastycznym piwie, bardzo chętnie opowiem ... - odparł
Kashai z uśmiechem, oraz podchodząc do wywróconej, kołami do
góry, maszyny i oglądając ją, a następnie się zamyślił.
-
Hmmm... nie wiele widać w tych ciemnościach ...
-
Hej Kashai, jaką mocą władasz? - spytał nagle Otachi.
-
Ogniem ... i ziemią, a co pomóc Ci? - odparł Kashai.
-
Ziom Byłoby miło bo to błocko mi ucieka.
Na
te słowa Kashai podszedł do wietrznego neczanina i skupiając się
przywołał ziemną barierę która dodatkowo łapała spływające
błoto.
-
Dzięki Ziom. - stwierdził Otachi z uśmiechem.
-
Spoko, co prawda to nie jest moja dominująca moc, ale podstawowe
rzeczy potrafię. - odparł Kashai.
Po
dłuższej chwili z mrocznej jaskini wyszedł naelektryzowany
neczanin, wraz z swoją trzęsącą się ukochaną na rękach.
-
Rina! - stwierdził radośnie Otachi podbiegając do zakochanych,
jednocześnie niwelując swoją moc.
-
H... he .... Hej Otachi. - odparła Rina z uśmiechem.
W
tym samym momencie Kashai, który sam nie był wstanie utrzymać
błota również zniwelował swoją moc, a następnie podszedł do
wszystkich mówiąc:
-
No Laleczko chyba masz mi coś do powiedzenia?
-
Emm....
-
Ziom pogadamy w budynku ... - wtrącił Otachi.
-
W sumie dobry pomysł - odparł Kashai.
-
Otachi weź ją, z Tobą będzie bezpieczniejsza. - wtrącił chłodno
Kurai.
-
Jasna sprawa Ziom. - odparł entuzjastycznie Otachi, a następnie
biorąc siostrę na plecy powiedział: - No siostra tylko trzymaj się
mocno.
-
B... bez... bezpieczniejsza? - spytała niepewnie i z trudem Rina.
-
Laleczko, on nie jest dobrą pomocą dzisiaj. - stwierdził Kashai.
-
Później Ci powiem, chociaż niebawem słowa staną się zbędne ...
- odparł chłodno Kurai.
-
D ...dobrze .. - odparła zdziwiona i zdezorientowana Rina.
W
ten nagle w elektrycznego neczanina uderzył kolejny piorun. Jednak
Tym razem, nie powstała żadna fala uderzeniowa, a ni nic, a sam
Kurai stał jak gdyby nigdy nic.
-
Właśnie dlatego dzisiaj to ja jestem Twoim rumakiem. - stwierdził
Otachi z uśmiechem.
-
Otachi, otocz Was tarczą i zaprowadź ją do pokoju, a ja i Kashai
pójdziemy do Aluf'a. - wtrącił chłodno Kurai.
-
Jasne Ziom! - stwierdził Otachi.
-
A po co ja mam tam iść? - spytał Kashai.
-
Musimy pogadać. - odparł Kurai, delikatnie odchodząc.
-
Em ... no dobra .. chociaż wolałbym łóżko, a nie pogadankę z
Ojcem. -odparł Kashai ruszając za Kurai'em.