"...
Biegnij ...
nie możesz się zatrzymać! ... "
Stosunkowo
nie wielka, zielono- niebieska jaskinia, oświetlona jedynie przez
kilka świec. Jednak to w zupełności wystarcza, aby podziwiać to
wspaniałe pomieszczenie z niewielkim wodnym jeziorkiem. Przyjemny
chłodny wiaterek, orzeźwia i dostarcza świeżego powietrza. To
niezwykłe i wspaniałe miejsce, od którego aż bije spokojem i
tajemnicą, dzisiaj będzie pomieszczeniem noclegowym naszych
bohaterów.
-
Wow ... co za wspaniałe miejsce ... - podziwiała Rina robiąc
zdjęcia.
-
Niezłe luksusy ... - pochwaliła z podziwem Kiazu.
-
Świetne miejsce ... - dodała Diuna.
-
To co Ziom rozbijamy namioty czy same śpiwory? - spytał Otachi.
-
Mi to obojętne, ale pierwsze co ja idę się wykąpać. - odparła
Kiazu, a następnie dodała: - To co która idzie ze mną?
-
To oczywiste, że obie ... - stwierdziła Diuna, idąc za siostrą.
-
Rina idziesz? - spytała Kiazu.
-
Tak... już idę ... odłożę aparat i rzeczy i przyjdę. -
odpowiedziała spokojnie Rina.
-
Śpiwory starczą. - stwierdził chłodno Kurai, po czym dodał: -
Hachi, wydziel tam część prywatną
-
Spoko ziom. - odparł Hachi i energicznie tupnął nogą. W tym
momencie nie zaraz przy jeziorku wyrosła ogromna błękitna ściana,
sięgająca na 3/4 wysokości groty.
Ziemny
neczanin zrobił to w samą porę gdyż Kiazu zaczęła się już
rozbierać i szykować się do zmycia z siebie tego potwornego syfu
który znajdował się na jej ciele.
-
Świetne wyczucie Bro! - pochwalił Otachi.
-
Jasna sprawa Ziom. - dodał radośnie Hachi.
-
Pomóc Wam? - spytała pokornie Rina.
-
Luz, idź i baw się dobrze ... - stwierdził Otachi.
Na
te słowa wodna neczanka, odstawiła swoje rzezy,wzięła ręczniki i
piżamy, a następnie odprowadzana wzrokiem chłopaków, poszła nad
jeziorko kąpielowe.
************
Minęło trochę czasu i Kiazu zdążyła już z siebie zmyć odór, swąd i brud. Obecnie nagie neczanki relaksują się w aksamitnej wodzie, która samoistnie oczyściła się zaraz po kąpieli i teraz to cudowne magiczne źródło spełnia rolę kojącego i pełnego bąbelków jakuzzi.
-
Ah ... tego było mi trzeba ... - stwierdziła rozpływająca się
Kiazu.
-
To jest życie ... - dodała Diuna, a następnie dodała: -
Słuchajcie co sądzicie o tej całej Inci?
-
Ma zajebistą figurę ... oraz świetną maskę rozrywkowości i
kokieteryjności. - odparła Kiazu.
-
E tam, jest tylko trochę złośliwa... ja tam nawet ja polubiłam. -
stwierdziła Diuna.
-
Mnie ona strasznie wkurza ... - stwierdziła Kiazu, a następnie
spytała: - Rina a Ty co o niej myślisz?
-
Hmm.. nie do końca jej ufam ... jednak... mam wrażenie, że mimo
wszystko jeszcze nie pokazała nam jeszcze prawdziwej siebie ...
chociaż sądzę że ta druga maska jest bliska prawdy mimo, że nie
pokazała nam jeszcze całej siebie ... - odpowiedziała spokojnie
Rina.
-
W sumie coś w tym może być ... - stwierdziła Kiazu.
-
Phi... bezpodstawnie się jej czepiacie .. to fajna dziewczyna ... -
dodała Diuna, a następnie dopowiedziała: - Macie złą opinie o
niej, bo Ty jesteś zazdrosna, że to jego była i nie masz z nią
szans ... A Ty nie masz poczucia humoru ...
-
Nie je...
-
Oj głupoty gadasz. - wtrąciła Kiazu, przerywając wypowiedź Riny,
a następnie dodała: - Słuchaj, to Inci nie dorasta Rinie do pięt
i może się czuć się zagrożona ... Rina ma w sobie znaczniej
więcej chociażby dobra niż ona ...
-
I co z tego? - spytała Diuna.
-
To z tego, że gdyby nie liczyło się coś więcej a liczył się
tylko sexi oszałamiający wygląd i duże balony to Kurai byłby ze
mną, a nie z nią . - odpowiedziała spokojnie i pewnie Kiazu,
obejmując lekko zarumienioną wodną neczankę.
-
No dobra ... punkt dla Ciebie ...ale Twoje co z Twoimi uprzedzeniami?
- spytała Diuna.
-
Inci cały wieczór dokuczała Kiazu ... - stwierdziła pokornie
Rina.
-
To też, ale jeszcze kłamała i ogólnie jej styl bycia działa mi
na nerwy. - dodała Kiazu.
-
Ja też i jakoś mnie nie nienawidzisz ... - odparła Diuna.
-
Bo Ty jesteś spoko ... i umiesz zapomnieć o złośliwościach, a
ona tak nie bardzo - stwierdziła Kiazu.
-
Uważasz, że jestem gorsza od niej? - spytała Diuna.
-
Nie tego nie powiedziałam .. - odparła Kiazu.
Jednak
obrażona Diuna już jej nie bardzo słuchała, jedynie wyszła z
wody i szybko zaczęła się ubierać.
-
No weź ... zostań ... - stwierdziła Kiazu.
-
Nie ... - odparła Diuna wychodząc.
-
Spokojnie rano nie będzie o tym pamiętać ... - wtrąciła
nieśmiało Rina.
-
Wiem wiem ... ale tym sposobem nie będzie zazdrosna. - stwierdziła
Kiazu z uśmiechem.
-
Zazdrosna o co? - spytała z dziwieniem Rina.
-
O mizianie! - odparła radośnie Kiazu, a następnie dodała: - Bo po
miziasz mnie prawda?
-
Tak, mogę po miziać. - stwierdziła Rina z przyjaznym uśmiechem i
biorąc się do delikatnych, i subtelnych pieszczot jej szyi i
twarzy. Tak jak za każdym razem, gdy robi komuś swój unikalny
masaż.
************
W
majestatycznej, spokojnej zielono-niebieskiej jaskini w delikatnym
blasku ogniska Hachi i Otachi już dawno śpią zajmując przy tym
sporo miejsca. Diuna skulona w swym śpiworze, również śpi jednak
w porównaniu do tej dwójki nie zajmuje praktycznie wcale miejsca.
Tymczasem Kurai, siedzi na ziemi tuż przy ognisku i na chwilę
obecną nie ma zamiaru iść spać. Nagle z pomieszczenia kąpielowego
wylała się woda, która wylewając się zalała cienką warstwą
całą grotę aż do ogniska. Elektryczny neczanin bez emocjonalnie
oglądał płynącą wodę, a gdy skończyła płynąć wstał i
spokojnie podszedł do części kąpielowej, oparł się plecami o
ścianę(nie zaglądając do środka) stworzoną przez Hachiego i
powiedział:
-
Na Łaskotkową wojnę mi to nie wygląda...
-
Em ....masz racje ... - odparła pokornie Rina.
-
Mogę wejść?
-
Yyyy ... Za chwilę ... proszę ...
-
Niech zgadnę Kiazu usnęła w wodzie? ...
-
Em ... Tak ... - odparła niepewnie Rina, a następnie dodała: - W
sumie ... możesz wejść...
W
tym momencie elektryczny neczanin, wszedł do części kąpielowej.
Leżąca na ziemi i smacznie śpiąca Kiazu jest już obrana w
czerwony T-shirt i czerwone figi. Natomiast rumieniąca się Rina
okryta jest jedynie błękitnym ręcznikiem i kończy wycierać
grafitowe włosy siostry.
-
Przeniesiesz ją proszę? - spytała nieśmiało Rina, z
rozpuszczonymi fioletowo-różowymi włosami.
-
Tak ... - odparł chłodno Kurai, biorąc ognistą neczankę na ręce,
a następnie nie czekając na dalsze słowa wyszedł i bez
emocjonalnie udał się do ogniska.
W
tym samym czasie wodna neczanka ubrała się w długi zielony T-shirt
i niebieskie figi, skrywające się pod koszulką, po czym pozbierała
rzeczy i spokojnie udała się do ogniska, przy którym ponownie
zasiadał już Kurai. Kiedy wodna neczanka odłożyła rzeczy to
podeszła do ukochanego i mocno przytulając go od tyłu i przyjaźnie
powiedziała:
-
Dziękuję ...
-
Rina, Kiazu sama usnęła czy coś się wydarzyło? - spytał chłodno
Kurai.
-
Hmmm... chyba sama bo w sumie nic szczególnego się nie wydarzyło
... miziałam ją i woda zrobiła się bardzo, bardzo ciepła... i
usnęła ... - odpowiedziała Rina, nadal się tuląc.
-
Rozumiem ... - stwierdził spokojnie Kurai.
-
Em ... Kurai ... przepraszam, ale czy mogę zadać pewne pytanie? -
spytała niepewnie Rina.
-
Jeśli chodzi o moje zniknięcie to w tej chwili nie odpowiem Ci na
nie ... to nie jest dobre miejsce na takie rozmowy ... - odparł
chłodno Kurai.
-
Rozumiem ... - stwierdziła smutno Rina jeszcze mocniej wtulając się
do ukochanego.
-
Porozmawiamy o tym, jak będziemy z dala od tego miejsca ... - odparł
Kurai, obejmując czule ukochaną i przytulając ją do swojej klatki
piersiowej.
-
Dobrze .. - odparła przyjaźnie Rina, a następnie powiedziała
czule, rumieniąc się: - Bardzo lubię Twoje ciepło ...
-
Wiem ... - odparł stosunkowo ciepło Kurai, z delikatnym uśmiechem
i trochę mocniej przytulając ukochaną.
************
Wczesnym
rankiem po sennym obozie, w niebiesko-zielonej grocie, krząta się
już Kurai. Elektryczny neczanin nie ma na sobie koszulki, więc jego
rozbudowany tors, kusząco świeci w blasku ogniska. Jego złocisty
wisiorek idealnie uzupełnia jego zadbaną sylwetkę. Chłopak,
granatowym ręcznikiem, wyciera swoje biało-srebrne, krótkie włosy.
-
Uuhhhh .... moja głowa ... - stwierdziła nagle Kiazu podnosząc
się, a następnie patrząc na przyjaciela stwierdziła: - No takie
widoki to mogę mieć każdego ranka ... gdyby jeszcze ta głowa tak
nie bolała ...
-
Najwidoczniej przesadziłaś z piwem ... - odpowiedział chłodno
Kurai, dalej się wycierając.
-
A wiesz, że nawet nie ... nie wypiłam nawet połowy tego co wypiłam
u Ashga ... a czuje się dużo gorzej - odparła Kiazu, ledwo
stając na nogach, a następnie dodała: - Mój mózg zaraz
eksploduje ... jakim cudem Ty żyjesz?
-
To proste ... nie piłem piwa ... - odpowiedział chłodno Kurai.
-
I wszystko jasne ... - odparła Kiazu trzymając się za głowę, a
następnie udała się w kierunku jednej ze ścian i przeszła przez
nią. Tak to była wspaniała iluzja która maskuje wejście do
toalety.
Po
dłuższej chwili, kiedy Kurai już dawno przestał się wycierać i
założył już swój czarny wojskowy T-shirt, ognista neczanka w
końcu powróciła z łazienki i przeciągając się powiedziała:
-
Buuu ... już się ubrałeś ... szkoda ... - a następnie dodała: -
Matko, moja biedna głowa zaraz mi eksploduje ... nie mógłbyś mnie
uleczyć?
-
Nie ... - odparł chłodno Kurai, zwijając swój śpiwór.
-
No nic to ja wracam do łóżka ... - stwierdziła radośnie Kiazu,
wracając pod cieplutki śpiwór.
Nagle
delikatnie zatrzęsła się ziemia i niespodziewanie podłoże w
całej grocie znikło. W tym momencie neczanie jak i cały ich obóz
zaczęli spadać w ciemną otchłań. To spowodowało, że wszyscy
gwałtownie się obudzili i w panice lecieli w dół w krętym
mrocznym tunelem.
-
NIE ZAMAWIAŁAM KARUZELI!!!! - krzyknęła Kiazu, przez paniczny
krzyki i wrzaski reszty rodzeństwa, które bezwładnie spada
uwięzione w zapiętych śpiworach.
-
Diuna, światło!. - stwierdził twardo elektryczny neczanin.
-
CHYBA ŻARTUJESZ! ZARAZ SIĘ PORZYGAM! - odparła Diuna
-
Moja głowa... dobra ja je zapale! - wtrąciła Kiazu, zapalając
swoje wspaniałe czerwono-pomarańczowo-żółte świetliki które
oświetliły szary tunel.
-
Na moje przeczucie, zbliżamy się do końca naszej podróży! -
stwierdził rozpaczliwie Hachi.
-
Otachi WSTAWAJ! - krzyknęła Diuna na śpiącego w najlepsze brata.
-
Nie ma na to czasu ... - wtrącił chłodno Kurai, a następnie z
jednego z plecaków wyciągnął tropik namiotu, umalowany w moro i
rozłożył go mówiąc: - Kiazu łap!
W
tym momencie ognista neczanka złapała za dwa końce tropiku, i tak
powstało podłoże, dla spadających neczan i ich rzeczy. Następnie
Kiazu górą odrzuciła swoje dwa rogi, tak aby jej przyjaciel mógł
je złapać. Wkrótce elektryczny neczanin, do nóg miał
przywiązane dwa dolne końce tropiku, a w rękach trzymał pozostałe
dwa, a po przeciwnej stronie stała Kiazu rozciągając materiał jak
się da. Nagle prowizoryczny i dość dziwny spadochron zadziałał i
nasi bohaterowie zaczęli spadać z znacznie mniejszą szybkością.
W ten kula materiału odbiła się od czegoś i w zbiła się w
powietrze, aby po chwili ponownie zacząć spadać i się odbić. Po
kilku takich razach neczanie w końcu bezpiecznie wylądowali na
czymś miękkim. Jednak opatuleni tropikiem nie za bardzo wiedzieli
gdzie wylądowali.
-
Rany nigdy więcej takiej pobudki ... - stwierdziła z przerażeniem
Diuna, wygrzebując się ze śpiwora i próbując wydostać się spod
tropiku.
-
Pobudka numer 8 wymiękła ... - dodał roztrzęsiony Hachi, któremu
udało się wydostać.
-
To ...to było straszne ... - dopowiedziała drżącym głosem,
zaplątana Rina, nie mogąca się wydostać z swojego śpiwora.
-
Co się tu dzieje? - spytała w końcu Diuna.
-
Też chciałbym to wiedzieć. - odparł chłodno Kurai, ściągając
ze wszystkich górą część spadochronu. W tym momencie okazało
się, że niczego nie świadomy Otachi, nadal sobie smacznie śpi w
najlepsze.
************
Niewielki
pokój z aneksem kuchennym, w którym znajduje się łóżko, z
rozwaloną pościelą, szafa, regał i wysoki blat łączący pokój
z kuchnią. Przy owym blacie na wysokim krześle zasiada młody
mężczyzna, ubrany w żółty T-shirt, zajadający płatki z
mlekiem. Ma on krótkie wiśniowe włosy z białymi kocówkami, oraz
wspaniałe, głębokie liliowe oczy zapatrzone w monitor laptopa.
-
I jak sobie dzisiaj poradziłem? - spytał pokornie młodzieniec.
-
Świetnie! Z każdym dniem jest coraz lepiej. - odparła radośnie
postać widniejąca na ekranie monitora.
-
Kie ...Kiedy wracasz?
-
Nie mam pojęcia to pieruńskie zebranie ciągnie się w
nieskończoność ... ale mam nadzieje, że nie długo ...
-
Dobrze, że znajdujesz czas na moje lekcje ...
-
Tak o nie ludzkich porannych godzinach kiedy wszyscy jeszcze śpią...
-
Dla mnie to i tak dużo ... - odparł młodzieniec uśmiechając się.
-
Wiem i dlatego to robię ...
-
Tylko dla tego? A ja myślałem, że mnie lubisz?
-
Heheheh... Oczywiście, że lubię ...
-
Też Cię lubię ... - stwierdził młodzieniec czerwieniąc się.
-
Wybacz Młody, posłańcy właśnie po mnie przyszli, narka ...
-
Rozumiem ... Do zobaczenia Książę ... - odparł młodzieniec
rozłączając się.
************
Minęła
dłuższa chwila, podczas której neczanie ochłonęli, obudzili w
końcu Otachiego i ubrali się. Czerwono-pomarańczowo-żółte
świetliki Kiazu, wspaniale oświetlają ponury, szary, kamienny
teren, oraz ogromną perłowo-białą poduszkę na której, nasi
bohaterowie bezpiecznie wylądowali.
Nagle
odezwał się metaliczny, lekko zachrypły głos, który mimo
wszystko brzmiał znajomo:
-
Zapraszam do wyjścia na końcu tunelu!
-
To Selur? - spytała Diuna.
-
Zapraszam do wyjścia na końcu tunelu! - komunikat ponowił się.
-
Nom, masz racje to on... - dodał zasłuchany Otachi.
-
NIE ZATRZYMUJCIE SIĘ! Zapraszam do wyjścia na końcu tunelu! -
zabrzmiał lekko zmieniony komunikat, a następnie zapanowała cisza.
-
Ciekawe o co chodzi? - spytała Diuna.
-
Nie wiem, ale ja bez śniadania się nie ruszam!- stwierdził Otachi.
-
Sory Bro, ale ja wolałbym się stąd jak najszybciej wydostać. -
dodał Hachi.
-
Mi tak łep pęka,że niczego nie przełknę ... - dopowiedziała
Kiazu.
-
O dziwo popieram Hachiego i Kiazu, nic nie przełknę. - stwierdziła
Diuna.
-
Otachi wytrzymasz? - spytał chłodno Kurai.
-
Jasne Ziom. - odparł Otachi z uśmiechem.
-
W takim układzie ruszamy. do wyjścia. - odparł chłodno Kurai,
kierując się ku jedynemu tunelowi.
Wkrótce
reszta neczan udała się za nim. Kiedy tylko przekroczyli próg
tunelu to dało usłyszeć się dziwny i niepokojący dźwięk, który
zaintrygował naszych bohaterów. Nagle, nieopodal nich pojawiła
się wielka kamienna kula, która bez ostrzeżenia zaczęła się
toczyć w ich kierunku. Neczanie nie wiele myśląc biegiem ruszyli
do panicznej ucieczki.
-
Tego jeszcze brakowało! - narzekała Diuna szybko biegnąc.
-
Nie gadaj wiej! - dodał panicznie Otachi również biegnąc.
Nasi
przyjaciele z ogromną szybkością biegną przez kręty, długi,
kamienny korytarz, jednak ogromna kula zdaje się, bez trudu
dotrzymywać im kroku, a nawet z każdą chwilą wydaje się być
coraz szybsza. Nagle Kiazu gwałtownie zahamowała, szybko odwróciła
się i wystrzeliła jedną ze swoich ognistych kul. W tym momencie
neczanie zobaczyli jaskrawy, biały i oślepiający błysk. który
zmusił ich do zamknięcia oczu. Dopiero po dłuższej chwili byli
wstanie je ponownie otworzyć. W ten ich oczom ukazała się
początkowa jaskinia, a oni sami, zdezorientowani lecz cali i zdrowi,
stali na miękkiej i ogromnej poduszce.
-
Zapraszam do wyjścia na końcu tunelu! - odezwał się ponownie
metaliczny, zachrypły znajomy głos.
************
Nasi
bohaterowie już kilku krotnie próbowali przebiec przez długi kręty
tunel. Jednak wszystkie ich starania były bezskuteczne, gdyż za
każdym razem kiedy którekolwiek z nich zatrzymało się, to wszyscy
wracali na niezwykłe miejsce startu.
-
Mam dość ... nigdy się stąd nie wydostaniemy .. - narzekała
Diuna, leżąc na wielkiej białej poduszce.
-
To pieruńskie miejsce mnie w kurza i sprawia, że coraz bardziej
boli mnie głowa!- dodała Kiazu, odpoczywając.
-
Ziom, do kogo piszesz? - wtrącił Otachi, spoglądając na Kurai'a
zapatrzonego w swoją komórkę i stojącego pod poduszką.
-
W tej chwili do nikogo... - odpowiedział chłodno Kurai, a następnie
dodał: - Opisałem to miejsce Volaure, który uważa, że to
"Hengchi order" ...
-
Co to takiego? - spytała dociekliwie Diuna.
-
To bardzo stary system szkoleniowy zajmujący się kondycją i
wytrzymałością. - odparł chłodno Kurai, chowając swój telefon
do kieszeni w spodniach.
-
To jak się stąd wydostać? - spytał Hachi.
-
A skąd Volaure to wie? - dodała Diuna.
-
Pewnie, tak, jak już się domyśliliśmy, trzeba nie zatrzymywać
się do samego końca. - wtrąciła Kiazu.
-
Dokładnie tak. - stwierdził Kurai, po czym dodał: - Volaure,
interesuje się systemami szkoleniowymi, w końcu jego ludzie pod
jego przewodnictwem tworzą nowe systemy szkoleniowe, takie jak
projekt Haliya.
-
Coś w tym jest. - odparła Diuna.
-
Po za tym on w przeciwieństwie do nas ma dostęp do różnych źródeł
informacji... - dodał Hachi.
-
Dobra wracajmy do biegu ... - wtrąciła entuzjastycznie Kiazu, na
którą nie bardzo działają wszelkie proszki na bóle głowy.
-
Może świeże powietrze postawi nasz na nogi ... - dodała pokornie
Rina.
-
Dobra czyli co prawo, prawo, lewo, prawo, prosto, lewo, lewo? -
wtrącił Otachi.
-
Prawo, prawo, lewo, prawo, prosto, lewo, lewo, prosto - odparł
Kurai.
-
To jedziem z tym koksem! - dodała energicznie Kiazu.
-
Oby to był ostatni już raz! - dopowiedział Hachi.
W
tym momencie neczanie po raz kolejni szybko ruszyli długim tunelem,
a wkrótce ogromna kula ruszyła w pogoń za naszymi bohaterami,
którzy póki co doskonale radzą sobie z podziemna trasą. Po
dłuższej chwili rytmicznego biegu, skończyła się zapamiętana
przez neczan trasa. Droga, póki biegnie prosto i nie ma żadnych
skrętów. Nagle przed oczami naszych bohaterów ukazało się
niezbadane skrzyżowanie.
-
W którą teraz stronę? - spytała Diuna.
-
W lewo! - stwierdził Hachi.
-
To idziemy w prawo! - odparła Kiazu.
-
Nie biegnijmy w lewo! - upierał się Hachi.
-
Dzisiaj Twój zmysł zawodzi. - odparła Diuna.
-
Ale tym razem nie mylę się! - twardo upierał się Hachi.
-
Skręcamy w lewo! - wtrącił stanowczo Kurai.
Na
te słowa wszyscy mniej lub bardziej chętnie, bez zatrzymywania
skręcili w lewo, a następnie biegli dalej prosto,tak jak prowadziła
droga. Nasi przyjaciele uparcie i szybko, biegną, biegną i nie
widzą końca tunelu oraz swojej, trwającej już kilka godzin
męczarni. Nagle w całym tunelu rozbłysło delikatnie pomarańczowe,
kujące i oślepiające, intensywne światło, które zmusiło, nawet
najbardziej zaciętych, do zamknięcia oczu. Kiedy błysk zniknął,
a neczanie mogli już otworzyć oczy, okazało się, że nie są w
miejscu startu szaleńczego biegu, tylko zupełnie gdzie indziej.
************
Niewielki
pokój z aneksem kuchennym, w którym znajduje się łóżko, z
rozwaloną pościelą, szafa, regał i wysoki blat łączący pokój
z kuchnią. Na łóżku leży wycieńczony, zdyszany i podrapany
młodzieniec o krótkich wiśniowych włosach z białymi kocówkami,
oraz wspaniałymi, głębokimi liliowymi oczami, które wręcz
błagają o odpoczynek.
-
Te treningi mnie wykończą ... - wyszeptał młodzieniec
dysząc, a następnie zamyślił się: - Yhy ... ale
muszę przyznać, że te treningi dobrze mi robią ... a tu jest mi
tak dobrze, że mógłbym zostać tu na zawsze i w sumie bardzo bym
tego chciał ... ale już bez treningów bo moje miejsce wysiądą
... i aż czasem płaczą z bólu ... heh ... jak oni to wytrzymali?
... szkoda, że nie mogą się, ze mną ta wiedzą.... i nie mogą tu
ze mną być i mnie wspierać ... hmm... może jak odpocznę do
zadzwonię do nich i zobaczę co u nich słychać ... ale na razie
nie mam siły podnieść nawet palca ...
************
Spory
teren pokryty wysoką trawą, na którym znajduje się potężny
pagórek, na wprost którego po lewej stronie znajduje się duży
ceglany dom, bez dachu, okien i kilku ścian. Natomiast po lewej
stronie od pagórka znajduje się zniszczony mur, oraz rozpadająca
się, ceglana brama, wykończona efektownym łukiem. Na tym
opuszczonym dworku znajduje się kilka samotnych zaniedbanych
owocowych drzew, przez które prześwitują ciepłe i przyjemne
promienie słoneczne. Pośród tego notabene malowniczego i
niezwykłego krajobrazu koło pagórka stoją zdezorientowani
neczanie, którzy są oszołomieni i zaskoczeni.
-
Powierzchnia? - spytała Diuna, a następnie pewnie dodała: -
Powierzchnia!
-
Huraaaa! Wreszcie słońce. - ucieszyła się Kiazu radośnie skacząc
do góry.
-
Prześliczne miejsce... - dodała zachwycona Rina, wyciągając
aparat i robiąc zdjęcia.
-
Wreszcie powierzchnia! - dopowiedział Hachi.
-
Cieszę się, że nadszedł koniec tej naszej gry! - dodał radośnie
Otachi.
-
Dobra dobra koniec tej ekscytacji, przypominam, że Inc nie oddala
nam Kylan'a - wtrąciła Diuna.
-
Właśnie! Czas pogadać z tą wredotą. - dodała zdeterminowana
Kiazu, szukając wejścia w pagórku. Jednak neczanka nic nie mogła
znaleźć, gdyż wejścia najwidoczniej tam nie było.
-
Nie musi nam go oddawać. - wtrącił chłodno Kurai
-
Chyba żartujesz!? - stwierdziła oszołomiona Kiazu.
-
Ziom, jak to nie musi? - spytał Hachi.
-
Kiedy zniknąłem z imprezy, ukradkiem udałem się do jaski w której
trzymali Kylan. Następnie skontaktowałem się z Tirhugentoshokan,
który przez hologram przy pomocy zaklęcia "przejęcia"
odebrał swoją własność. - odpowiedział spokojnie Kurai.
-
Czyli jak już mieliśmy tam nocować to już go nie było? - spytała
z pretensją Diuna.
-
Owszem. - odpowiedział elektryczny neczanin.
-
To po diabła tam nocowaliśmy? - kontynuowała psychiczna neczanka.
-
Pewnie aby nie wzbudzać podejrzeń. - odparł Otachi.
-
Dokładnie. - dodał Kurai.
-
Heh, nie mogę z Wami ... - odparła Diuna, przewracając oczami.
-
A jak dla mnie to spoko ... nie muszę się więcej użerać z tą
całą Inci. - wtrąciła Kiazu przeciągając się, a następnie
spytała: - To co czas w końcu na szamę prawda?
-
Owszem. - odparł twardo Kurai, a następnie zanim zdążył
cokolwiek dodać, Hachi powiedział:
-
Spoko Ziom, ja i Otachi pójdziemy po drewno.
-
Za to ja i Rina poszukamy wody i jedzenia. - dodała entuzjastycznie
Kiazu.
-
Heh ... a ja z Tobą uprzątniemy tu teren aby dało się zrobić
szybki obóz ... - dodała Diuna.
Wygląda
na to, że wszyscy doskonale wiedzą co mają robić i słowa dowódcy
są zbędne aby oddział chodził jak w zegarku.
-
Tylko mam jeszcze jedno pytanie, skąd wiedziałeś, że trafimy do
tej sali szkoleniowej? - spytała dociekliwie Diuna.
-
Nie wiedziałem, jednak znam Inci i wiem, że jej nie można ufać. -
odparł chłodno Kurai.
-
A co za tym idzie pewnie wiedziałeś, że Ona rano nam go nie odda,
ale sprawiałeś pozory, że to jej plan jest na wierzchu a nie Twój.
- dodał Hachi.
-
Dokładnie. - odpowiedział chłodno elektryczny neczanin.