"Ostra
wymiana zdań
w lawowym pałacu..."
Przyjemny,
złocisty zachód słońca, spowity srebrzystymi chmurami, a wszystko
to pięknie odbija się w szerokiej błyszczącej rzece, otoczonej
czarnymi cieniami drzew, skał i pagórków. Tak pięknego zachodu
słońca na Sekai Dagaal jeszcze nie było. Jednak Hachi i Otachi z
dopingującymi siostrami na ramionach energicznie biegną i niestety
nie zwracają uwagi na wspaniałe i oszałamiające widoki. W ten
neczańscy bracia dobiegli do trawiastego brzegu rzeki, a następnie
obaj bezpiecznie odstawili siostry i upadli radośnie na ziemie.
-
Ja wygrałem! - stwierdził Otachi.
-
O nie Bro właśnie że ja ... - odparł Hachi.
-
Ale była jazda! - wtrąciła entuzjastycznie Kiazu.
-
To co jedziemy jeszcze raz? - spytała podekscytowana Diuna.
-
Na mnie możesz liczyć! - odparła Kiazu.
-
Hehehe ... jak odpocznę to mogę jeszcze raz. - dopowiedział
ucha-chany Hachi.
-
Ja też! - dodał Otachi, a następnie dodał: - Zwłaszcza, że
kolejne zwycięstwo się przyda.
-
HA! chyba Twoja porażka! Bo to ja wygrałem! - dopowiedział Hachi.
-
W sumie to obaj wygraliście ... - wtrącił chłodno Kurai,
wychodzący z za drzewa.
-
O Ziom Ty tutaj? - spytał zaskoczony Otachi.
-
Heh, a biedną Rinę gdzieś zostawiłeś? - dodała Diuna.
W
tym momencie zza drzewa wyszła delikatnie speszona i delikatnie
zarumieniona Rina z aparatem w rękach.
-
O Rina świetnie się składa, że masz aparat w dłoniach! -
stwierdziła entuzjastycznie Kiazu, a następnie dodała: - Zrobisz
mi sesje z tym zachodem słońca?
-
Yyy... tak raczej mogę ... - odparła niepewnie Rina.
-
Niech będzie zostańcie tu, a Diuna, Hachi, Otachi i ja przygotujemy
obóz. - stwierdził chłodno Kurai.
-
JASNE ZIOM! - stwierdzili entuzjastycznie bracia.
-
SUPER! - wykrzyknęła radośnie Kiazu.
-
Ej z dwojga złego to wole sesje niż organizację obozu. - wtrąciła
Diuna.
-
Niech będzie ... możesz zostać ... - odpowiedział chłodno
Kurai.
- Dobra Ziom, pozwól jej zostać ... - stwierdził Hachi, a następnie zaskoczony dodał: - Zaraz od tak pozwoliłeś jej zostać?
- Dobra Ziom, pozwól jej zostać ... - stwierdził Hachi, a następnie zaskoczony dodał: - Zaraz od tak pozwoliłeś jej zostać?
-
Czemu Ziom? - dodał Otachi.
-
To proste ... gdyby poszła z nami bardziej by przeszkadzała niż
pomagała ... a wtedy Hachi, długo tego nie wstrzyma ... -
odpowiedział spokojnie Kurai.
-
Racja Ziom, punkt dla Ciebie ... - stwierdził Otachi.
-
HA HA HA ... - zaśmiała się ironicznie Diuna, a następnie z
ciekawością spytała: - Dobra ale jakim cudem dostaliście się tu
przed nami? Przecież się nie ścigaliście...
-
Pewnie przebiegł ... - stwierdził Hachi.
-
Em ... Kurai wziął mnie na ręce i w mgnieniu oka znaleźliśmy się
tutaj ... - stwierdziła zaczerwieniona Rina.
-
A nie mówiłem ... - stwierdził Hachi.
-
No od tego treningu na Haliya stał się pieruńsko szybki ... -
dodał Otachi.
-
Zupełnie jak piorun czy też błyskawica ... - dopowiedziała Kiazu,
mrugając okiem.
-
W sumie racja ... dobra nie było pytania ... - odparła Diuna.
-
Ja tam się ciesze, że on się z nami nie ścigał. - wtrącił
Hachi, radośnie szczerząc kły.
************
Przejrzysta,
szeroka rzeka, łapczywie łapiąca ostatnie promienie zachodzącego
słońca. Kamienno-piaszczysty brzeg, ozdobiony wysokimi ciemnymi
drzewami, delikatnie oświetlonymi przez rozpalające się ognisko,
oraz wysokie skały z wydrążoną, obszerną jaskinią. Nieopodal
obozu Hachi kończy robić półokrągłą kamienno-ziemistą zaporę
na części rzeki, która ma stworzyć swego rodzaju ogromną
zatoczkę, o spokojnym nurcie. W tym samym czasie Otachi rozkłada
śpiwory, a Kurai rozpala, ledwo tlące się ognisko.
-
Bro, jak Ty to robisz, że tak dobrze obczajasz mapę nie znając się
na mapach? - spytał Otachi.
-
Nie wiem Bro, to tak samo z siebie wychodzi ... - odparł Hachi a
następnie dodał: - Wiesz biorę mapę do ręki rozglądam się po
okolicy i po prostu wiem, co jest na mapie.
-
To dzięki temu, że jesteś wyjątkową ziemią. - wtrącił
spokojnie Kurai, po czym dopowiedział: - Słyszałem, że istoty
władające ziemią czasami mają wrodzone predyspozycje do bycia
przewodnikami, gdyż potrafią "czytać znaki ziemi"
-
Hmm... może masz racje Ziom, bo ja po prostu czuję gdzie mam iść.
- odparł Hachi.
-
Czytać znaki ziemi? To jakiś szamanizm czy co? - dodał Otachi.
-
To tak jak Twoje zgranie z wiatrem, tylko żywioł się zmienia. -
odpowiedział spokojnie Kurai.
-
Aaaaaaa , trzeba było tak od razu Ziom - odparł radośnie Otachi, a
następnie dodał: - Bro to masz genialną zdolność.
-
HA! Będę wymiatać! HEHE! Wreszcie znalazłem coś co mnie kręci!
- stwierdził radośnie i entuzjastycznie Hachi, po czym
dopowiedział: - No nie licząc gier i starć.
-
Super Bro! - odpowiedział uha-hany Otachi.
W
tym momencie zawiał delikatnie chłodny wiatr, a głęboko
oddychający, wietrzny neczanin zamkniętymi oczami, stwierdził
mimochodem:
-
Hmm... zanosi się na deszcz...
-
Skoro tak mówisz Bro to delikatnie przebuduję naszą jaskinie ... -
odparł Hachi, biorąc się do roboty.
-
Dobry pomysł. - pochwalił chłodno Kurai.
************
Damu
podąża, mrocznymi korytarzami, ogromnego pałacu swojego Pana, w
raz z nim szybkim i pospiesznym krokiem przechadza się tajemniczy
gość ambasadora Chifuina.
-
Czemu jeszcze nie wyruszyłeś? - spytał dociekliwie generał.
-
Nie pali się, raz dwa wywiąże się z zadania, a teraz daj mi
spokój - odparł tajemniczy przybysz.
-
Nie przyznasz się, że planujesz?
-
Sugerujesz, że dobra rozpierducha wymaga planowania?
-
Owszem.
-
HAHAHA! Pierdolisz, jak każdy wojskowy.
-
Uważaj co mówisz.
W
tym momencie masywny gość złapał generała za mundur i uniósł
go do góry, a następnie twardo powiedział:
-
Tylko mi nie mów, że się poskarżysz? Phi, dzieciuchu zapamiętaj
sobie będę mówił to co mi się podoba i będę robił co będę
chciał!
W
ten Damu uśmiechnął się pod nosem i w mgnieniu oka wyrwał się
napastnikowi, zaszedł go od tyłu i bardzo mocno uderzył jego głową
o twardą, purpurowo-czerwoną ścianę. Następnie chłodno
powiedział:
-
To ja tu ustalam zasady! Zrozumiałeś.
-
O TY! - odpowiedział zezłoszczony napastnik, szykując się do
ataku.
-
Co się tu dzieje? - wtrącił nagle Chifuin.
-
Panie, - stwierdził generał delikatnie kłaniając się, a
następnie dodał: - Nic się nie dzieje, my docieramy się.
-
Tak, Panie my tylko rozmawiamy. - dodał niezadowolony gość.
-
Cieszy mnie to, że staracie się dogadać. - odparł uspokojony
władca, a następnie dodał: - Damu wracaj już do swoich zadań i
nie chodź w drogę naszemu gościowi.
-
Tak, Panie - odparł pokornie Damu.
-
A Ty, nie denerwuj mojego generała i zajmij się planowaniem ataku,
bo moja gościnność się skończy, a Ty zapłacisz ogromną cenę,
za swoje nieposłuszeństwo. - kontynuował Chifuin.
-
Skoro tego sobie życzysz. - odparł z niechęcią i udawaną pokorą
tajemniczy przybysz.
-
Świetnie, a teraz zejdźcie mi z oczu. - stwierdził Ambasador.
Warczący
na siebie mężczyźni przeszli obok siebie i zderzyli się barkami,
a następnie rozeszli się w różnych kierunkach, pozostawiając
Ambasadora samego.
************
Spora
piętrowa, wydrążona jaskinia, w której na wysokim piętrze
znajdują się śpiwory i rzeczy naszych bohaterów, którzy siedzą
na dole, jedzą kolację i grzeją się przy roztańczonym ognisku.
Szaro-niebieskie, gładkie ściany przyjemnie błyszczą w blasku
płomieni i łapczywie czerpią z ognia pożądane ciepło. Na
zewnątrz pada intensywny i rytmiczny deszcz, dodatkowo wzmagany
silnym wiatrem.
-
Trafiona pogoda Bro. - stwierdził Hachi.
-
Dzięki, wiatr nigdy się nie myli. - stwierdził Otachi z uśmiechem.
-
Otachi, nie mogłeś przewidzieć lepszej pogody? - spytała Kiazu.
-
E tam ... Leje jak nie wiem, ale ja mam wygodnie i nie obchodzi mnie
to ...- stwierdziła Diuna zasiadająca na obiecanym, wygodnym
ziemnym siedzisku.
-
Łatwo Ci dogodzić ... - stwierdziła Kiazu.
-
Tak jasne akurat ... nie zliczę ile poprawek było aby wygodny i
zaakceptowany. - wtrącił Hachi.
-
No co? Sam obiecałeś mi coś wygodnego. - odparła Diuna
rozsiadając się jeszcze wygodniej.
-
Wiem wiem ... i uwierz mi już wiece j nie będę miły bo źle na
tym wychodzę. - stwierdził Hachi.
-
Phi, jeszcze Cię urobię i będziesz chodził jak w pudełku, a ja
będę miło leniuchować. - odpowiedziała spokojnie Diuna.
-
Hola, hola coś za bardzo się rozmarzyłaś. - odparł Hachi.
-
Wcale, że nie to Ty boisz się wyzwania. - stwierdziła Diuna.
-
Wiesz,
lubię pojedynki na inteligencję, ale bezbronnych nie atakuję! -
odparł Hachi z wrednym uśmiechem.
- Przepraszam, nic nie zrozumiałam ... Twój bełkot jest bardzo niewyraźny. - odpowiedziała Diuna.
- Przepraszam, nic nie zrozumiałam ... Twój bełkot jest bardzo niewyraźny. - odpowiedziała Diuna.
-
Ha Ha Ha ... długo nad tym myślałaś? - odparł Hachi, a nastepnie
dodał: - Czy Twój mózg poszedł już spać?
-
Oh jaki ja biedny i cieżko mi się odgyźć. - stwierdziła
irytująco Diuna.
-
No na reszcie miły wieczorek, a już się bałam, że się
pochorowali. - wtrąciła Kiazu, roszkosznie się przeciągając.
-
W sumie tego mi brakowało. - dodał Otachi, niesłuchając już
kłucącego się rodzeństwa, które nadal sobie dokazywało i
prześcigało się w docinkach.
-
O tak... - odpowiedziała Kiazu, a następnie ziewnęła i
dopowiedziała: - Druga warta moja?
-
Owszem. - stwierdził chłodno Kurai.
-
Eh ... to trzeba się kimnąć chociaż trochę... - odpowiedziała
niechętnie Kiazu.
-
Ej, aja myślałam, że trochę ze mną pograsz, bo na Hachiego nie
ma co liczyć - odparł Otachi.
-
No skoro tak przedstawiasz sprawę to chętnie. - odparła
entuzjastycznie Kiazu.
-
Super! To zapraszam na górę! - stwierdził radośnie Otachi idąc
po schodach na górę.
-
Dobra. - odparła energicznie Kiazu, podąrzając za bratem.
************
Wysokie,
obszerne pomieszczenie, o ciemnobrązowych ścianach, które
ozdobione są wręcz białymi, mlecznymi szybami, dzięki którym
pomieszczenie nie jest już takie straszne i ponure. Na podłodze,
znajduje się jasno szara, usztywniona i przytwierdzona na stałe
mata. O jedną z drewnianych ścian oparty jest zniecierpliwiony,
bardzo wysoki, rosły mężczyzna, który wydaje
się być łysy, jednak jego wygolona owalna czaszka zdobiona jest
przez długi dość cienki, czarny warkocz. Dodatkowo całe, dobrze
zbudowane i masywne ciało demona, zdobią liczne blizny, które w
tym ostrym świetle są doskonale widoczne i aż napawają lenkiem i
grozą. Po paru minutach demon znudził się długim czekaniem i
zaczął nerwowo chodzić po pomieszczeniu. Następnie zaczął
rzucać niewielkimi, po całym pomieszczeniu, poręcznymi kulami
ognia,od których ściany drżały w posadach, ale nie miały zamiaru
się rozpaść. Nagle do tej osobliwej sali treningowej wszedł
zaufany i wierny generał samego Ambasadora Chifuina.
-
Spóźniłeś się marny oficerzyno! - stwierdził twardo demon,
rzucając kulę w przybyłego generała.
-
Nie spóźniłem się, to Ty przyszedłeś za wcześnie. - odparł
spokojnie Damu odbijając pomarańczowo-czerwoną ognistą energię.
-
Wkurwiasz mnie oficerzyno!
W
tym momencie kolejna kula ognia z impetem uderzyła w drewnianą
ścianę, nie niszcząc jej przy tym.
-
Dobrze neandertalczyku, że ta sala wyposażona jest w odpowiednia
barierę. - stwierdził Damu, wychodząc na środek sali, strzelając
swoimi kośćmi i nieznacznie się rozciągając.
-
Jak zginiesz to ja zajmę twoje miejsce, Ty nędzny psie!
- Owszem tak to działa .. - odparł trochę niespokojnie generał, a następnie szybko dodał: - Co Ty do mnie masz?
- Wkurzasz mnie. - odparł groźnie demon.
- Owszem tak to działa .. - odparł trochę niespokojnie generał, a następnie szybko dodał: - Co Ty do mnie masz?
- Wkurzasz mnie. - odparł groźnie demon.
-
No weź myślałem, że nie jesteś bardziej myślący.
-
To ty szmato jesteś nie myślący, już Ci odpowiedziałem na Twoje
durne pytanie. - odparł stanowczo demon podbiegając do przeciwnika
i uderzając go silnym ciosem pod żebra.
-
Tpu... - Damu wypluł nagromadzoną, po ostatnim ataku, w ustach
krwią, a następnie pewnie powiedział: - Tak, tak masz ochotę
zostać generałem. Lecz masz tylu innych czemu akurat ja?
-
BO TY JESTEŚ HAŃBĄ DLA NASZEGO PANA!
-
Słabo mnie znasz. - stwierdził Damu wyprowadzając pięścią kilka
szybkich ciosów, z wyskoku i trafiając prosto w twarz przeciwnika,
który nieznacznie się zachwiał, charknął, z pogardą wypluł
obleśną, zieloną ślinę na podłogę i powiedział:
-
Damu Kesin, bękart Ambasadora Chifuina oraz Królowej Bisho.
Teoretycznie po rodzicach jesteś pół demonem pół chimerą więc
powinieneś być mocny jednak zostałeś głównym generałem,
szanownego Chifuina, tylko i wyłącznie dlatego, że jest jego
synem, bo mocy to nie masz żadnej i nawet dziecko Cię wykończy.
W
tym momencie generał wyprowadził kilka szybkich ciosów
wymierzonych w klatkę przeciwnika, który tym razem perfekcyjnie
wszystkich uniknął, a nawet wyprowadził kila swoich ciosów. Po
dłuższej, mocnej i bolesnej wymianie ciosów, panowie odskoczyli od
siebie, a następnie generał pogardliwie powiedział:
-
Prawie dobrze, masz rację jestem pół chimerą pół demonem,
jednak jestem synem poprzedniego Generała Desteoms i Królowej
Bisho, która wydziedziczyła się mnie.
-
Jak strasznie mi przykro, mięczaku. - wtrącił demon łapiąc,
swoją wielką łapą, przeciwnika za głowę i rzucając go o
ścianę. Generał z impetem uderzył o jedną ze ścian, następnie
podniósł się, otrzepał się i kontynuował swoją wypowiedź:
-
Odziedziczyłem stanowisko po ojcu, ale również udowodniłem swoją
wartość!
-
Nie rozśmieszaj mnie dzieciaku. TY NIE MASZ WARTOŚCI! - odparł
stanowczo demon ruszając do kolejnego szalonego brutalnego ataku, w
którym to jego dłonie wręcz płonęły od nienawiści.
************
Monumentalna,
mroczna wielka sala pełna wspaniałych złoto-srebrnych kolumn i
przerażającym lawowym sufitem. To niezwykłe pomieszczenie na tyle
duże, że prawdopodobnie spokojnie zmieściły się tam smoki.
Dodatkowo pomiędzy kolumnami znajdują się przeźroczyste bariery
energetyczne, o delikatnym jasno czerwonym odcieniu. W tym podziemnym
smoczym leżu, stylizowanym na turniejowe leża z Zekeren, słychać
donośne chrapanie smoków oraz potężne, dudniące kroki. W jednym
legowisku nerwowo chodzi olbrzymi, wręcz przeogromny ciemnofioletowy
smok o brązowych rogach i skrzydłach. Dodatkowo jego masywną
posturę potęguje czarny brzuch i potężne mięśnie. Ta
przerażająca bestia o przenikliwym, chłodnym spojrzeniu, nerwowo
chodzi i wymachuje ogonem niszcząc wszystko co znajduje się w leżu
oraz groźnie warczy. Nikt o zdrowych zmysłach nie chciałby mieć
do czynienia z tym wrednym smokiem.
-
Co za straszliwa bestia. - stwierdził jeden z strażników,
znajdujący się poza zasięgiem wzroku bestii.
-
Słyszałem, że każdy kto nawali przy nim wartę, skończy jako
jego posiłek. - odparł drugi strażnik.
-
Uhup... - z trudem przełkną ślinę pierwszy z strażników, a
następnie dodał: - Jestem skłonny w to uwierzyć.
************
Jest
już bardzo późno w grocie w której nocują neczanie, prawie
wszyscy już smacznie śpią. Delikatnie nudzący się Hachi, grający
w coś na telefonie, zasiada przy ognisku i pełni swoją wartę.
Intensywne ognisko przyjemnie grzeje i daje błogi blask, podczas tej
mrocznej, ciemnej i deszczowej nocy.
-
No dalej...no ...no... no rzesz kurcze ... - stwierdził zniesmaczony
Hachi, odkładając telefon, a następnie patrząc przez ogień na
deszczowy dwór, zamyślił się: - Gash ... jak ten czas wolno
leci ... a ten boss mnie chyba wykończy ... heh ... coś dziwnego
jest w tym deszczu ... jest strasznie nie rytmiczny ...i ... jakiś
taki inny ...
************
W
wspaniałej sali treningowej, która bez trudu wytrzymuje
najstraszliwsze potyczki, nadal toczy się zajadłe starcie miedzy
ognistym demonem oraz Damu, który póki co jeszcze nie użył swojej
mocy żywiołu. Obaj mężczyźni mają nieznacznie poobijane ciała
oraz nie wielkie, delikatne obtarcia i zadrapania.
-
Podły oficerzyno, a co wiesz o mnie? - spytał z ciekawością demon
wyprowadzając kilka szybkich ognistych ciosów, które bez trudu
zostały zablokowane i uniknięte.
-
Wystarczająco. - stwierdził Damu, blokując cios przeciwnika i
wyprowadzając, własny cios, a następnie generał odskoczył od
przeciwnika i powiedział: - Masz na imię Darkaril i wraz ze smokiem
o imieniu Marada startowałeś w turnieju walk smoków, nie raz je
zresztą wygrywając i uchodząc przy tym za niezwykle okrutnego i
bezwzględnego oraz praktycznie niepokonanego.
-
PRAKTYCZNIE!? DOBRZE CI RADZĘ MARNY OFICERZYNO NIE OBRAŻAJ MNIE! -
wywarczał, mocno poirytowany Darkaril.
-
Według moich informacji w całej historii turnieju pokonała Cię
tylko jedna osoba... co prawda po naprawdę ciężkich bojach, ale
zawsze ... - odparł spokojnie Damu.
-
To był przypadek i łut szczęścia. - odparł demon spluwając.
-
Nie wątpię w to. - odparł pewnie generał.
W
tym momencie Darkaril złapał Damu za gardło i podniósł wysoko do
góry, groźnie i bezwzględnie mówiąc:
-
Śmiesz twierdzić, że kłamię?
Generał
uśmiechnął się pod nosem i z całej siły kopnął przeciwnika
prosto pod żebra, dzięki czemu demon pościł swoją ofiarę, która
zrobiła szybki obrót i ponownie kopnęła demona tyle, że tym
razem w twarz. Damu zrobił to z taką siłą, że Darkaril zachwiał
się na nogach, a generał lądując na ziemi powiedział:
-
Tego nie powiedziałem. Po wielu godzinnych walkach nie wygrywa
silniejszy, lecz ten o większym szczęściu.
-
Wreszcie gadasz z sensem. - odparł z wrednym uśmiechem Darkaril
napinając mięśnie i strzelając kościami, a następnie dodał: -
Muszę przyznać, że nieźle się bijesz.
-
Teraz przynajmniej wiesz, że moje stanowisko to nie ściema. -
odparł dumnie Damu.
-
Ta, ta ... niech będzie przyznam to, podoba mi się Twoja
umiejętność walki i udowodniłeś mi, że nie jesteś byle
oficerzyną.
-
Dobrze, będziesz teraz wykonywać moje rozkazy?
-
A co będę miał w zamian? Dobrze się bijesz i tyle...
-
Zapewnię Ci stały dostatek interesujących Pań do towarzystwa i
luksusy oraz nieograniczona ilość ludzi do sparingów, z którymi
będziesz mógł robić co zechcesz.
-
Mało, co jeszcze możesz mi zaoferować?
-
A co byś chciał?
-
Namiary na mojego wroga numer jeden!
-
Jak tylko je zdobędę są Twoje!
-
Dobra Niech będzie, od dzisiaj Cie słucham - stwierdził
pogardliwie Darkaril, wyciągając prawą dłoń.
Generał
podejrzliwie spojrzał, na swojego przeciwnika, ale po dłuższej
chwili podał mu swoją prawą dłoń i uścisnął potężną i
ogromną dłoń przeciwnika.