"Przyłapani?
A może nie... któż to wie"
Otachi
wraz z Riną, szybko i sprawnie dotarli do obozowego pokoju
dziewczyn, gdzie Hachi i Kiazu czekali na rodzeństwo, a Diuna poszła
spać. Przemoknięci neczanie wody i wiatru szybko przebrali się w
suche ubrania, a następnie zjedli ciepłą kolację. Jednak nie
wiele opowiadali o tym co się wydarzyło, gdyż zmęczenie dało im
się mocno we znaki. Wkrótce Hachi położył się na łóżku
Kiazu, a Kiazu poszła spać do jednego łózka razem z trzęsącą
się siostrą, aby dodać jej otuchy, a dziewczyną towarzyszył Otachi. Wtulone
rodzeństwo, mimo szalejącej jeszcze burzy, szybko pogrążyło się
w błogim śnie, a na opowieści o "przygodach" będzie
czas rano.
Tym
czasem Kurai i Kashai udali się do głównego oficera, aby odbyć z
nim rozmowę. Hetto pomimo bardzo później pory, przyjął
wojskowych u siebie w gabinecie.
-
O rany! Dlaczego jesteś taki naelektryzowany?. - spytał zaskoczony
Hetto, wpuszczając wojskowych do swojego gabinetu.
-
Ojciec, pioruny w niego waliły jeden za drugim. - odparł Kashai.
-
Potrzebujesz pomocy? - spytał Hetto.
-
Nie, nic mi nie jest. - odparł chłodno Kurai, a następnie dodał:
- Panie Aluf'ie czemu nie uprzedziłeś nas, że nękają ten obóz
takie potężne burze?
-
Posłuchaj, już pomijając fakt, że w Sekai Dagaal, jest światem
pełnym niesowitych anomalii, to dla nas te burze część życia
codziennego, na no już nie zwracamy uwagi, jednak do czego pijesz?
-
Anomalie anomaliami, lecz pioruny które nie uderzają w istoty oraz
mają tak ogromną siłę wykraczają ponad stwierdzenie "anomalia"
- odparł chłodno Kurai.
-
Ojciec, on wypytywał o te burze i powiedziałem mu, że burze
nasiliły się po pierwszym ataku smoków i to jeszcze przed
wybudowaniem obozu. - wtrącił Kashai.
-
Rozumiem. - odparł Hetto.
-
Ojciec mogę już iść? Rano mam zajęcia ... - wtrącił ponownie
Kashai.
-
Prosiłbym aby został, gdyż mamy jeszcze jedną sprawę. To nie
zajmie długo. - odparł Kurai.
-
Dobrze, zatem słucham. - odparł Hetto.
-
Świetnie
to mam przejebane ... -
stwierdził pod nosem Kashai przewracając oczami.
-
Na wstępie chciałbym oficjalnie podziękować Kashai, za
nieocenioną pomoc w poszukiwaniach członka mojego udziału. -
odparł chłodno Kurai, a po chwili dodał: - Jego znajomość
obozu, oraz pomoc znacznie przyśpieszyła naszą akcję, która była
powodem mojego wyjścia z zebrania oficerów.
Kashai
stał jak wryty, a Hetto spytał:
-
To prawda?
-
Tak, tak! - odparł zaskoczony Kashai, a potem szybko spytał: -
Kurai jest oficerem?
-
Tak, jest neczańskim kapitanem, jednak nie rozpowiadaj o tym. -
odparł Hetto.
-
Tak jest! - odparł stanowczo Kashai, a po chwili dodał: - Hmm...
mogę już iść?
-
Owszem. - odparł Hetto.
Na
te słowa Kashai, uradowany i zaskoczony wyszedł z pokoju, a kiedy
tylko wyszedł Hetto powiedział:
-
Sprytnie to sobie wymyśliłeś i muszę przyznać, że masz gadane,
lecz ja bym chciał więcej informacji.
-
Skoro musisz wiedzieć Rina, bardzo boi się burzy i podczas
szkolenia schowała się przed nią, a Otachi, Kashai i ja szukaliśmy
jej ... - odparł chłodno Kurai, a następnie dodał: - Bądź
łaskaw opowiedzieć mi o pierwszym ataku smoków i tych burzach.
-
Twoja charyzma i stanowczość są godne podziwu. - odparł Hetto, a
następnie dodał: - No ale skoro ma mi to wyjaśnić do czego pijesz
to dobrze opowiem.
-
Prosiłbym ... - odparł Kurai.
- Na początku wojny kiedy budowaliśmy ten obóz, burze co prawda były w tym miejscu, ale nie były aż tak silne i długo trwałe. Jednak któregoś dnia zaatakowało nas kilka dzikich smoków. - stwierdził Hetto, a następnie dodał: - W sumie to szybko uciekły, a potem burze nasiliły się.
- Na początku wojny kiedy budowaliśmy ten obóz, burze co prawda były w tym miejscu, ale nie były aż tak silne i długo trwałe. Jednak któregoś dnia zaatakowało nas kilka dzikich smoków. - stwierdził Hetto, a następnie dodał: - W sumie to szybko uciekły, a potem burze nasiliły się.
-
Hmmm... dziwne smoki od tak nie porzucają walki... coś się wtedy
wydarzyło?
-
Ciężko stwierdzić, one nas atakowały, a następnie nagle uciekły
i nigdy nie wróciły.
-
Bardzo dziwne zachowanie, zwłaszcza, że smoki bankowo miały nad
Wami przewagę...
-
Miały i to ogromną.
-
Bardzo zastanawiające ...
-
Czyżbyś szukał wyjaśnienia tych burzowych anomalii?
-
Tak, powiedzmy, że to mnie intryguje ...
-
Chcesz dokumenty z tamtych okresów i "pozwolenia" na
wchodzenie w każdy zakamarek obozu oraz na rozmowy ze wszystkimi?
-
Tak poproszę. - odparł chłodno Kurai.
-
Dobrze, od dzisiaj oficjalnie masz misję, a ja załatwię Ci
odpowiednie pozwolenia i dostarczę papiery, zwłaszcza, że sam
jestem ciekaw czy coś odkryjesz.
-
Dzięki.
-
A jak nic nie odkryjesz to będziesz miał przynajmniej zajęcie . -
odparł Hetto, a następnie po chwili namysłu dodał: - Wpadnij do
mnie po śniadaniu.
-
Jak sobie życzysz. - odparł chłodno Kurai.
************
Wczesnym rankiem nawet władcy nie śpią, tylko debatują w spaniałej komnacie. Poruszają oni dużo ważnych tematów, ale i kilka które wydają się być błahe. Tym razem debatują na temat nowej flagi, pod którą mieliby walczyć wszyscy po stronie Ankary.
-
Flaga jest nam stanowczo nie potrzebna! - stwierdziła Królowa
Sansha.
-
My uważamy, że flaga zjednoczy nasze wojska. - odparł Król Ashga.
-
Nowa flaga jak najbardziej może być tylko jaka? - wtrąciła
Ambasador Kana.
-
Połączenie naszych obecnych flag nie wchodzi w rachubę, gdyż
wywoła jedynie bałagan i zbędne kłótnie. - odpowiedział
spokojnie Ambasador Ankara, który jak zwykle skrywa twarz za maską.
-
A może tak jakaś flaga z braterstwem i ziomalstwem? - wtrącił
książę Volaure.
-
Oszalałeś? Nie jesteśmy infantylnymi dzieciakami. - odparła
oburzona Sansha.
-
Straszny wstyd. - dodał Król Eta.
-
A ja uważam, że taka flaga, która pokazuje, że dążymy do
pojednania i jesteśmy zgrani, byłaby czymś naprawdę mocnym. -
dodała ambasador Kana.
-
Ciekawa propozycja. - stwierdził Ankara.
W
tym momencie rozległo się głośne, stanowcze i delikatnie
niecierpliwe pukanie do drzwi.
-
Proszę. - odparł Ankara.
-
Panie! Smok! - wykrzyczał spanikowany sługa, który wszedł do
komnaty.
-
Jak to smok? Tutaj!? to nie możliwe! - odparła Sansha.
-
Mów o co chodzi z tym smokiem. - stwierdził stanowczo Ankara.
-
Panie, wielki smok, otoczony jakąś tarczą lata nad pałacem i
trzyma coś w łapach i nikogo nie atakuje. - odparł pokornie sługa.
-
A co z jego jeźdźcem? - spytał Volaure.
-
No właśnie on nie ma jeźdźca. - odparł sługa.
-
Trzeba to sprawdzić! - stwierdził Ankara wstając od stołu.
-
Panie! Nie możesz iść! - odparła Kana.
-
Panie My pójdziemy! To może być pułapka! - zaproponował Ashga.
-
Spokojnie poradzi sobie. - stwierdził spokojnie Ambasador Elinar.
-
Dziękuję za wiarę przyjacielu. - odparł Ankara.
-
Jednakowoż Ty Młody idź z nim i w razie co nadstawiaj za niego
karku. - kontynuował Elinar pokazując palcem na Volaure.
-
Jak dla mnie luz. - stwierdził Volaure podnosząc się.
-
Dobrze, zatem prowadź. - odparł Ankara do sługi.
-Tak
jest Panie! - odpowiedział sługa.
************
Ranek w obozie maszyn nastał niesłychanie szybko, jednak szalejąca w nim burza wcale się nie uspokoiła, a wręcz nabrała delikatnie na sile. Mimo tak wczesnej pory Kurai już przechadza się uliczkami metalowego obozu i całkiem uważnie wszystko obserwuje. Nagle podbiegł do niego Kashai krzycząc:
-
Ej Kolego czekaj!
-
Czego chcesz? - odparł chłodno Kurai.
-
Słuchaj wczoraj coś odkryłem, o czym myślę, że powinieneś
wiedzieć.
-
Hmm.. odkryłeś, że nie powiedziałem "Ojcu" wszystkiego?
-
To też, już wczoraj, ale ja nie o tym. - odparł Kashai, a
następnie dodaj: - Słuchaj oglądałem wczoraj ten quad, i jak był
zabłocony coś mi w nim nie pasowało.
-
Do rzeczy...
-
Tak, tak już ... słuchaj odprowadziłem go, umyłem i zajrzałem do
niego i okazało się, że ...
************
Duży biały taras, oświetlony przez wspaniałe poranne słońce. Nad tym przyjemnym sielskim, pałacowym tarasem lata bardzo doży czerwono-zielony smok, który nagle, kiedy tylko Ankara wraz z Volaure wyszli na balkon, zrzucił coś na taras, a po chwili o tak sobie odleciał. Ambasador uważnie obserwował bestie, a tym czasem Volaure ostrożnie podszedł do ładunku zrzuconego przez smoka.
-
O kurde ... - stwierdził mocno zdziwiony Volaure.
-
Co się stało? - spytał Ankara odwracając się.
W
tym momencie oczom Ambasadora ukazało się zdewastowane, nagie
ciało. Które jest tak strasznie zmasakrowane, że nie można
rozpoznać czyje to ciało.
-
Ankara, te resztki ciała nie zginęły od smoka, co prawda są tu
ślady jego pazurów, jednak powstały przy transporcie ciała tutaj.
- stwierdził Volaure oglądając uważnie zwłoki.
-
To straszne i obawiam się, że spotkała go znacznie gorsza śmierć
niż można przypuszczać. - odparł Ankara.
W
tym momencie na balkon powrócił smok, który przyniósł ciało i
wylądował przed samym ambasadorem. Volaure bez zawahania stanął
między bestią a Ankarą. Smok warknął groźnie, i chociaż było
widać, że każda komórka jego ciała chciała zaatakować, to
bestia grzecznie stała i trzymała coś w pysku. Zaniepokojony, ale
gotowy do obrony książę, niepewnie wyciągnął dłoń i wyjął
coś z pyska bestii. Po chwili warczenia ogromny smok, nie robiąc
nikomu krzywdy odleciał na dobre.
-
Anki to jakiś list, zaadresowany do Ciebie. - stwierdził Volaure,
podając kopertę ambasadorowi.
Nagle
na balkon wbiegli uzbrojeni po zęby wojskowi, a Ankara powiedział:
-
Spokojnie, już po wszystkim... możecie odejść.
Na
te słowa zdezorientowane jednostki, opuściły broń a następnie
odeszli z tarasu. Natomiast Ankara ostrożnie otworzył kopertę.
-
" Już
wiesz czyje to ciało. Twoje może być następne."
- Przeczytał na głos Ankara, a następnie wyjął z koperty
nieśmiertelnik.
-
Panie, kto to jest? - spytał Volaure.
-
To zaginiony Saren
Ankoda Guela. - odparł przerażony Ankara.
************
W obozie maszyn w pokoju neczanek wszyscy pomału budzą się z błogiego snu. Diuna uroczo przeciąga się, Hachi z przyjemnym torsem na wierzchu wyciera głowę. Otachi leży rozwalony na łóżku Kiazu, a pozostałe dwie siostry leżą na jednym łóżku.
-
Dobra to co się stało, ze spaliście z nami? - spytała Diuna.
-
Nie chciało nam się moknąć. - odparł Hachi.
-
Diunka dziękuję za bąbelek anty dźwiękowy. - wtrąciła pokornie
Rina.
-
Spoko i tak chciałam się wyspać. - odparła Diuna, a następnie
dodała: - Te grzmoty były już denerwujące.
-
Dzięki temu wszystkim nam spało się przyjemniej. - odparła
radośnie Kiazu.
W
tym momencie do rozleniwionego i wygłuszonego pokoju rozległo się
pukanie do drzwi.
-
Pukania nie wyciszyłaś? - stwierdził złośliwie Hachi.
-
Ha ha ha ... cały dom jest pod bańką ... - odparła Diuna.
-
Proszę. - stwierdził spokojnie Otachi.
Na
te słowa drzwi od pokoju otworzyły się, a do pomieszczenia
spokojnym krokiem wszedł Kurai.
-
Hej Ziom. - stwierdził Hachi.
-
Dobrze, że to ja nie jakiś inny oficer. - odparł chłodno Kurai.
-
Heh ... przyszedł i już się czepia... - odparła Diuna.
-
Ciebie tez miło widzieć. - dodała Kiazu.
-
Ostatnio nie przychodzisz do nas przed śniadaniem, więc co Cie
sprowadza? - spytała dociekliwie Diuna.
-
Chciałem usłyszeć co się wydarzyło wczoraj. - odparł chłodno
Kurai siadając na łóżku koło Riny i Kiazu.
W
tym momencie wszystkie oczy zwróciły się w kierunku zarumienionej
i speszonej wodnej neczanki, która skulona usiadła na swoim łóżku.
-
W sumie dobre pytanie. - stwierdziła zaciekawiona Diuna, a następnie
dodała: - Opowiadaj!
-
Em ... podczas jeżdżenia jeden z piorunów uderzył tuż koło mnie
... wy ... wystraszyłam się ... i straciłam równowagę ... po ...
potem pioruny biły jeden za drugim ... i ... -
wyszeptała z trudem Rina.
-
I co dalej? - naciskała Diuna.
-
Quad ściągał wyładowania
... - odparła już zaniepokojona Rina.
-
Rina, zdejmij bluzkę. - odparł twardo Kurai.
-
Chory zboczeniec... - stwierdziła Diuna.
Tymczasem
Rina zarumieniła się i jeszcze bardziej się skuła.
-
Ziom, może wyjdziemy? - spytał Hachi.
-
Nie... - odparł chłodno Kurai, a następnie dodał: - Domyślam się
co starasz się ukryć.
-
Ej, może wezmę ją na stronę. - zaproponowała Kiazu.
-
Jak chcecie, jednak wolałbym sam to ocenić. - odparł chłodno
Kurai.
-
Nie ... spokojnie ... zdejmę ją... - odparła niepewnie Rina, a
następnie odsłoniła brzuch.
W
tym momencie oczom wszystkich ukazały się czerwone rozwidlone
ślady, rozciągające się po całym brzuchu i klatce piersiowej
dziewczyny.
-
Co to u Diabła jest? - spytał przerażony Otachi.
-
To ślady od pioruna, który w nią uderzył i był znacznie
silniejszy od któregokolwiek który wczoraj uderzył we mnie. -
odparł chłodno Kurai.
-
T...tak ... - odparła Rina z łzami w oczach, a po chwili dodała: -
Kiedy uderzył ... po... poczułam rozszywający ból a potem nie
pamiętam nic ... i nie wiem jak trafiłam do groty ...
-
Siostra czemu nie powiedziałaś? - spytał Otachi.
-
Nie chciałam się Was niepokoić ... i nie chciałam aby Kashai miał
problemy prze ze mnie ... - odparła delikatnie zawstydzona Rina.
-
Chodź ze mną - stwierdził chłodno Kurai wstając i wyciągając
prawą dłoń w kierunku neczanki.
Na
te słowa Rina ufnie podała dłoń ukochanemu i wstała.
-
Ziom tylko nie bądź dla niej z byt surowy. - stwierdził Hachi.
-
Nie będę. - odparł chłodno Kurai, otwierając drzwi do łazienki.
-
Mówiłam, że zboczeniec ... - stwierdziła Diuna.
-
Diuna skończ. - stwierdziła Kiazu.
-
Skoro czujesz się nie dowartościowana to zapraszam, ale gwarantuję,
że to Ty będziesz się wstydzić a nie ja. - odparł chłodno
Kurai, wpuszczając Rinę do łazienki.
Te
stanowcze słowa spowodowały, że Diuna zarumieniła się, a
następnie obrażona odwróciła się na pięcie i udawała, że nic
nie słyszy, a Kurai z Riną weszli do łazienki.
-
Hehehe ... chyba to nie jest miejsce dla Ciebie. - stwierdził Hachi.
-
Oj cicho siedź ... - odparła Diuna.
-
Obstawiam, że Kurai chce ją uleczyć, albo sprawić aby sama się
wyleczyła. - stwierdziła Kiazu.
-
Tak, akurat w łazience za zamkniętymi drzwiami. - odparła Diuna.
-
Czepiasz się ... - stwierdził Hachi.
-
Po pierwsze w łazience jest woda, która może być pomocna. - dodał
Otachi.
-
A po drugie, drzwi są uchylone. - dopowiedział Hachi.
-
A po trzy nawet jak miał inny plan to ma do tego prawo, w końcu są
parą. - dodała Kiazu.
-
No dobra macie racje. - stwierdziła Diuna.
************
Rina, ubrana w samą niebieską bieliznę, leży w sporej białej wannie, a poziom wody sięga jej aż po samą szyję. Tym czasem Kurai klęczy koło niej i widocznie na coś czeka.
-
I co teraz? - spytała zarumieniona Rina.
-
Zacznij się leczyć, a następnie zaufaj mi. - odparł chłodno
Kurai.
-
Dobrze. - odparła ufnie i pewnie Rina, a następnie zamknęła oczy
i zaczęła się leczyć.
W
tym momencie Kurai włożył naelektryzowane dłonie do wody.
-
To łaskocze ... - stwierdziła Rina delikatnie się wiercąc.
Na
te słowa Kurai jedynie delikatnie uśmiechnął się pod nosem, a po
dłuższej chwili stwierdził:
-
Powinno wystarczyć. - a następnie dodał: - Wstań proszę.
-
Dobrze. - stwierdziła Rina podnosząc się.
W
tym momencie oczom elektrycznego neczanina ukazało się delikatne i
gładkie ciało, bez żadnych blizn czy śladów.
-
Dziękuję. - stwierdziła radośnie Rina, przytulając się do
ukochanego, który nic jej nie odpowiedział a jedynie ją czule
objął.
-Otachi!
- zawołał nagle stanowczo Kurai, opatulając ukochaną ręcznikiem.
-
Co jest Ziom? - spytał Otachi wchodząc do łazienki.
-
Zaopiekuj się nią, a ja idę załatwiać pewne sprawy. - odparł
chłodno Kurai wychodząc z łazienki.
-
Luz Ziom. - odparł delikatnie zmieszany Otachi.
-
Gdzie idziesz? - spytała Diuna.
-
Załatwić pewne sprawy. - odparł chłodno Kurai, wychodząc z
pokoju.
-
Jak sądzicie co ma na myśli? - spytała Diuna.
-
Kto go tam wie ... - odparł Hachi.
-
Jego tajemniczość też ma swoje tajemnice. - dodał Otachi z
uśmiechem.
-
Bardzo trafne. - stwierdziła Diuna.
-
To co szykujemy się na jakąś przygodę? - spytała entuzjastycznie
Kiazu.
-
Jak dla mnie brzmi świetnie! - odparł radośnie Otachi.
************
Kurai z rękami w kieszeniach powoli schodzi po metalowych, delikatnie stromych schodach umieszczonych w zielonym kontenerze. Na parterze tej klatki schodowej nie ma pokoi mieszkalnych. Elektryczny neczanin zmierza w kierunku masywnego wyjścia z budynku mieszkalnego.
-
Kurai! - rozległo się znajome wołanie, a następnie neczanin
poczuł delikatne uderzenie, a następnie delikatnie dłonie oplotły
jego tors.
Na
ten gest neczanin zatrzymał się, a po chwili powiedział:
-
Już się stęskniłaś?
-Mhmm
... - odparła delikatnie zarumieniona i przytulona Rina, ubrana
jedynie w czarny T-shirt, sięgający do połowy jej ud.
-
Niech zgadnę Hachi i Diuna dokuczają sobie na wzajem, a Kiazu i
Otachi rywalizują ze sobą.
-
Też ... - odparł Rina a następnie dodała: - Masz może ...
jeszcze kilka chwil wolnego?
Na
te słowa neczanin odwrócił się przodem do ukochanej i powiedział:
-
Hmm... może znajdę jeszcze chwilę ... co potrzebujesz?
-
Zaraz mam się zająć Inuma w jednym z hangarów ... i ... i czy
mógłbyś mnie odprowadzić?
-
Boisz się, że piorun ponownie w Ciebie uderzy?
-
Tak ... - odparła nieśmiało Rina.
-
To co Cię spotkało to była jedna i niepowtarzalna "przygoda"
... Jest tu masa piorunochronów, które bez trudu Cię ochronią,
dodatkowo jestem tu ja, więc dopilnuję aby wszystkie zabłąkane
pioruny należały do mnie. - odparł chłodno Kurai.
-
Rozumiem. - stwierdziła delikatnie speszona neczanka, chowając
głową w silnych ramionach neczanina, a następnie smutna zaczęła
wchodzić po schodach.
Nagle
Kurai złapał ukochaną za jej lewą rękę, a następnie mocno i
stanowczo przyciągnął ją do siebie mówiąc:
-
Skąd ten smutek? Przecież nie powiedziałem, że Cię nie
odprowadzę.
W
tym momencie drzwi wejściowe z hukiem otworzyły się, a do
pomieszczenia wszedł przemoczony Kashai, który pierwsze co zobaczył
zaraz po wejściu to zaczerwieniona Rina, w objęciach elektrycznego
neczanina.
-
Hetto będzie wściekły. -
stwierdziła pod nosem, mocno niepewna i zaniepokojona Rina.
-
Spokojnie... - odparł chłodno Kurai.
-
O cześć Wam. - stwierdził jak gdyby nigdy nic uśmiechnięty
Kashai,a następnie za nim ktokolwiek zdążył mu odpowiedzieć,
mrugając okiem dodał: - Biegłaś po schodach? To już wiesz
Maleńka, że po tych schodach się nie biega, bynajmniej na
początku.
-
Dobrze... - odparła speszona Rina, odklejając się do od
ukochanego.
-
Spokojnie Maleńka, te schody to udręka. Nie Ty pierwsza i nie
ostatnia. - kontynuował Kashai.
-
Pewnie masz racje. - odparła zaniepokojona Rina, a następnie
zaczęła wchodzić na górę.
-
Rina, poczekam. - stwierdził chłodno Kurai.
-
Dziękuję. - odparła radośnie neczanka wchodząc na górę.
-
Uwielbiam damski sektor, chociaż przyznaję, że piękne nogi to
rzadkość. Głownie dlatego, że większość w tym rejonie jest już
w mundurach. - stwierdził Kashai obserwując śliczne nagie nogi
wodnej neczanki, wchodzącej po schodach, a gdy znikła zupełnie
podekscytowany dodał: - Ah... no prześliczne...
-
Chciałeś coś czy wpadłeś podglądać?
-
Chciałem, chciałem od Twoich ludzi, a piękne nogi wpadły mi oczy
przypadkiem. - odparł z uśmiechem Kashai.
-
Nie jaraj się tak, bo zaraz zapomnisz co od nich chciałeś.
-
Oj przestań, uwielbiam kobiece nogi i nic na to nie poradzisz, a do
jarania się jeszcze mi daleko. - odparł Kashai, a następnie dodał:
- Żebyś widział nogi Marsui ... matko są tak piękne, że można
oszaleć z miłości.
-
Nie miałeś czegoś zrobić?
-
A tak dzięki Kolego! - odparł radośnie Kashai udając się na
górę.
************
Rina wparowała do swojego pokoju i szybko schowała się za Otachim, który siłował się z Kiazu na rękę. W tym czasie Diuna i Hachi prowadzą mocną wymianę zdań, jaką oni tylko potrafią. Jednak wkrótce wszyscy zainteresowali się nietypowym zachowaniem siostry.
-
Ej Rina co jest? - spytał Otachi.
-
Kashai idzie ... - odparła zarumieniona Rina.
-
Super! - dodała Kiazu.
-
I on spowodował, że aż tak się zachowujesz? No bez przesady, bo
pomyślę, ze coraz gorzej z Tobą a nie lepiej - stwierdziła Diuna.
-
Ej Zostaw ją ... ze mną sobie nie radzisz to atakujesz słabszych?
- odparł Hachi.
-
em ... On ma fioła na punkcie kobiecych nóg ... - wtrąciła Rina.
-
Aha ... i wszystko jasne.. - dodała Diuna.
-
Oooo! To załatwię mu takie widoki, że Twoich nogach szybko
zapomni. - stwierdziła radośnie Kiazu, a następnie z czerwonego
T-shirt zrobiła sobie swego rodzaju staniczek, poprawiła swoje figi
i tak wyeksponowała swoje piękne i długie nogi.
-
No Siostra, chcesz chyba aby Ziomek oszalał dzisiaj. - odparł z
podziwem Hachi.
W
tym samym czasie Rina cicho rozmawia z Otachim, tak by nikt inny nie
słyszał ani nie zwracał na nich uwagi.
-
Coś
jeszcze się stało? -
spytał Otachi.
-
Kashai
prawie nas przyłapał ...
- wyszeptała niepewnie Rina z rumieńcem na twarzy.
-
Grubo
...
-
Na
szczęście uważa, że spadłam z tych stromych schodów przy
wejściu... ale ...
-
Ale
i tak się speszyłaś ... Spoko siostra przypału nie ma to nie ma
się czym przejmować. - odparł
Otachi z uśmiechem, a następnie mrugając okiem dodał:
- Dodatkowo Kiazu zaraz tak mu wypierze mózg, że zapomni o całym
świecie ... gwarantuje
-
W sumie masz racje. -
odparła z uśmiechem Rina wychodząc zza Brata i idąc się szybko
przebrać.
Wtem
rozległo się głośne i energiczne pukanie do drzwi, na które
ognista neczanka szybko podbiegła do drzwi i w kokieteryjny sposób
otworzyła je mówiąc:
-
Hej Kashai.
-
Cześć Kiazu. - odparł Kashai z uśmiechem, który szybko obejrzał
Kiazu, i zawiesił oko na jej seksownych i wspaniałych nogach, a
następnie radośnie powiedział: - O kochana, co za wspaniałe nogi.
-
Wchodzisz? - odparła kokieteryjnie Kiazu, delikatnie odchodząc i
eksponując swoje nogi.
Jednak
Kashai zamiast odpowiedzieć, z błyszczącymi oczami oglądał nogi
ognistej neczanki.
-
Ej Ziom, wchodzisz? - spytał Hachi.
-
A tak tak ... - odparł Kashai zafascynowany nogami.
-
Chyba dzisiaj oszalejesz z radości. - stwierdziła Diuna.
-
Oszaleje jak zaproszę Was na plażę i będzie jeszcze Marsui i parę
innych dziewczyn. - odparł Kashai, nie spuszczając oczu z nóg
Kiazu nawet na chwile.
Natomiast
ognista neczanka robiła wszystko aby tak pozostało, jednak robiła
to kokieteryjnie i ze smakiem, a to jeszcze bardziej nakręcało
Kashai.
-
Że też zwykłe nogi tak go kręcą... - stwierdziła Diuna.
-
Są różne fetysze ... - dodał Hachi.
-
W sumie póki tylko patrzy to nie jest tak źle ... ale mógłby
trochę ochłonąć... - odparła Diuna.
-
Oj nie przesadzaj i tak świruje za Kiazu... - dodał Otachi.
-
Nie masz co się łudzić, nie przebijesz tego zainteresowania. -
dopowiedział Hachi.
-
Nawet nie mam zamiaru... - odparła Diuna.