"Sekrety stada smoków"
Zamglony,
bardzo wczesny poranek. Jest delikatnie chłodno, lecz z każdą
chwilą gdy wychodzi słońce to robi się nieznacznie cieplej, ale
nadal przenikliwe zimne powietrze dociera nawet w najskrytsze
zakamarki każdego ciała rozgrzanego po nocy. Zaspani Neczanie
zebrali już swój prowizoryczny obóz i ukradkiem ruszyli w dalszą
podróż.
-
QRV –
usłyszeli nagle głos w słuchawkach.
-
QSL – odpowiedział, prawie natychmiast Kurai.
-
Szybka odpowiedz to jest to co lubię. - odpowiedział
spokojnie Rudy, a po chwili dodał: -
Czas przydzielić Wam kanał radiowy.
-
Proponuję 2.0.1.3.5.0,
-
Zekeren? Eh dobra, domyślam się, że Książę interesuje się
stadem smoków i to raczej odgórny kanał. Nie mylę się?
-
Dokładnie.
-
Na przyszłość, chce pierwszy wiedzieć o takich rozkazach, heh …
Przenieście się na ten kanał, sprawdzimy czy wszystko działa.
Po
tych słowach wszyscy ustawili Zekereński kanał radiowy, który
działa bez zrzutu, a dodatkowo zapewnia prywatność.
-
Jesteśmy.
-
Świetnie. Dzieciaki, tylko nie ważcie się wyłączać
komunikacji.
-
Tak, tak - wtrąciła Kiazu.
- Nie pierwszy raz to robimy. -
dodała Diuna.
-
Wiem, i znam Wasze metody.
-
Luz Generale. - dodał Otachi.
- Książę dołączy do Nas potem?
- spytała Diuna.
- Dam
mu znać jak będziecie już w blisko stada.
O
ile już nie jest na nasłuchu.
- odparł Rudy.
Nastała przenikliwa cisza, którą nagle
przerwała Diuna mówiąc:
- Założyłeś, że nas słucha
tylko się nie odzywa?
-
Nie zdziwiło by mnie to. -
odpowiedział Rudy, a po chwili dodał: -
Władcy na nasłuchu, to skomplikowana zabawa, której na co dzień
wolę unikać.
-
Vol… Książę jest spoko - powiedziała Kiazu.
-
Luzak i lekkoduch ALE stanowczy, wzbudzający szacunek, i straszliwie
tajemniczy oraz posiadający cechy dobrego przywódcy … Tak
zdecydowanie to osoba „spoko” i odpowiednia dla Was.
- odpowiedział spokojnie Rudy, z głosem przepełnionym szacunkiem.
************
Tym
czasem w jednej z wielu komnat na Zekeren, a konkretniej w komnacie
koło areny, książę luzacko zasiada na kanapie i popijając
poranna kawę przegląda jakieś dokumenty i raporty. Na niskim
stoliku przed nim stoi niewielkie radio, bardzo w stylu retro oraz
podłączony do niego wyciszony mikrofon. Z urządzania nie wydobywa
się jednak muzyka, a rozmowa.
-
Luzak i lekkoduch ALE stanowczy, wzbudzający szacunek, i straszliwie
tajemniczy oraz posiadający cechy dobrego przywódcy … Tak
zdecydowanie to osoba „spoko” i odpowiednia dla Was.
- odpowiedział spokojnie Rudy, z głosem przepełnionym szacunkiem.
- Myślę,
że go nie ma, na to bankowo by zareagował.
- odpowiedziała Diuna.
- Myślę, że się mylisz. -
odpowiedział na głos, do siebie Volaure uśmiechając się pod
nosem i czerpiąc łyk kawy, oraz gasząc papierosa.
-
Tym
lepiej. Wywołajcie Nas jak będzie na pozycji. -
powiedział Rudy.
-
Tak jest.
- odparli zgodnie Neczanie.
Nagle do pokoju rozległo się
głośnie pukanie do drzwi.
- Wejść. - odpowiedział twardo
książę.
- O Ty już na nogach. - odezwał się znajomy
głos.
- Przypominam Skauti, ze oddział Brata ma dzisiaj
dotrzeć do tego dziwnego stada smoków.
- Faktycznie, masz
chwile?
- Nom, w kuchni jest kawa jak chcesz to bierz i siadaj.
Co Cię sprowadza? Raczej nie nowe raporty…
- Dostaliśmy
informacje o kolejnym spotkaniu rady, w pałacu... dzisiaj koło
południa.
- Heh … Pewnie w sprawie tego dziwnego stada
smoków…
- Możliwe, rada dość mocno się nim
interesowała
- Hmm… zaraz zadzwonię do Ankary, że na
zebraniu będę online.
- Jak chcesz mogę to załatwić w Twoim
imieniu. - odpowiedział Skauti siadając na kanapie koło księcia.
-
Dzięki, ale lepiej abym sam to ogarnął. - odpowiedział Volaure z
uśmiechem, a po chwili dodał: - Jesteś niesamowity i mega
ogarniasz załatwianie rzeczy, lecz dobrze czasem załatwić coś
samemu.
- Masz racje, inaczej rada zacznie coś podejrzewać.
Hmm… Volaure?
- Co tam, Ziom?
- Powiesz coś więcej o
swoim
pobycie Sekai Dagaal? - zapytał z zaciekawieniem Skauti.
- Mam
Ci poopowiadać o upojnym ćwiczeniu cardio z Ery? - odparł
nonszalancko książę z uśmiechem, odstawiając kawę i odkładając
raporty.
Te słowa wprawiły w mocne zakłopotanie Skautiego,
jednak po chwili delikatnie się rumieniąc powiedział: - Nie, nie o
tym. Przyjechałeś w zakrwawionych ubraniach, które kazałeś
spalić. Jedyne co mi wtedy powiedziałeś, że to nie Twoja krew,
ale nie pozwoliłeś o tym nikomu wspominać.
- Tak było, to
nie była moja krew.
- Ery?
- Nie… heh.. powiedzmy, że
wdałem się w małą bójkę, a to pozostałość po moich
przeciwnikach.
-
Rozumiem ...- odpowiedział pokornie Skauti, a następnie z
ekscytacją w głosie dodał: - Zaraz, ta dziwna energia to byłeś
….
W tym momencie książę, bez oporów czy głębszego
zastanowienia, głęboko pocałował kumpla w usta, przerywając tym
samym jego wypowiedz. Kiedy ich usta rozdzieliły się, Książę
stanowczo lecz z uśmiechem powiedział: - Lepiej dla Ciebie abyś
nie rozwijał tego tematu, ani o nim nie rozpowiadał i nie wracał
do niego.
- Ta… tak jest… - odpowiedział zaskoczony i
zdezorientowany Skauti.
- Dobrze, a teraz załatw mi proszę
więcej informacji o tym, tym i tym rapaporcie. - powiedział Volaure
wyciągając odpowiednie raporty ze sterty papierów.
- Spoko. -
odpowiedział Skauti, a po chwili przeglądając raporty powiedział:
- Hmm.. jakiś dziwny czarno-fioletowy smog w rożnych rejonach?
-
Taaa …
- Dobra, jak coś znajdę to dam znać. Hmmm…
Volaure, nie ufasz mi?
- Co za głupie pytanie, oczywiście, że
ufam. Ziom, nie zostałbyś moim osobisty
adiutantem, oraz nie widział byś o wielu rzeczach, jak na przykład
o tym, ze interesuje mnie ten smog. Jakbym Ci nie ufał to na pewno
nie zobaczyłbyś mnie w tych zakrwawionych ciuchach. - odpowiedział
spokojnie książę, a po chwili dodał: - Mogę, zapalić?
-
Tak, jasne…
Volaure wyjął z kieszeni paczkę papierosów,
następnie przypalił jednego, zaciągnął się i powiedział: -
Ziom, są rzeczy o których wie tylko mój Brat albo nikt poza mną i
dla Twojego bezpieczeństwa wolałbym aby tak zostało. I nie ma to
nic wspólnego z brakiem zaufania.
-
Rozumiem …
************
Bardzo
duży otwarty teren. Wysoka złocisto zielona trawa sprawia wrażenie
jakby była ogromnym i nieokiełznanym morzem. Trawa sięga neczanom
w duzej mierze do pasa. Olbrzymie połacie terenu, kołysane
delikatnym wiatrem, od teraz bedą stanowić osłonę skradającego
się oddziału. Podążają oni dość szybko, cicho oraz kucając
bądź czołgając się. W krótce dodarli to granicy trawy a ich
oczom ukazał się ogromny obóz przepełniony, niezliczonymi
klatkami ze smokami. Są ta różne gatunki i już na pierwszy rzut
oka widać, że bestie nie są przetrzymywane w dobrych warunkach.
Część z nich ma rany, część sprawia wrażenie martwych.
-
Co za okropny widok. - wyszeptała z przerażeniem Rina.
- QRV -
powiedział Kurai.
- QSL…
Słuchamy.
- odpowiedział Generał.
- Jesteśmy na pozycji. - kontynuował
Kurai.
- Makabra, tam się dzieje. - wtrącił Hachi.
-
Świetnie,
co tam widzicie? Po reakcjach wnioskuje, że nie macie dobrych
wieści.
- Kontynuował Generał.
-
Nie chciałbyś tego widzieć, to jakieś odwalone więżenie dla
smoków o zaostrzonym rygorze. - odpowiedział Otachi.
- Takie
jak z koszmaru. - dopowiedział Hachi.
- Taaaa … i część z
nich wygląda już na martwe…. - dodała Diuna.
-
Widzicie kogoś? -
Zapytał Generał.
- Ziom, przy klatkach kreci się tam z
sześciu typa. - odpowiedział Otachi.
-
Ktoś znajomy? -
dopytywał generał.
- Nie, raczej nie… - opowiedział
Hachi.
- Wyglądają na najemników. - dodał chłodno Kurai.
************
W
półmrocznej, wysokiej sali tronowej, wśród wodospadów lawy, na
złotym tronie zasiada, dostojny jak zawsze Ambasador Chifuin, przed
którym stoi jego wierny generał, ubrany w pełny oficerski mundur.
- Panie, wzywałeś. - stwierdził nagle pokornie Damu, nieznacznie się kłaniając.
- Kiedy będą w pałacu? - spytał stanowczo władca popijając krwisto czerwone wino.
-
Przywódca najemników, twierdzi, że są w drodze. - odparł
pokornie Generał.
- Dobrze, a tak dowiedziałeś się czegoś o
tej łachudrze?
- Informator twierdzi, że ma cechy idealne dla
Pańskiego Królestwa.
- Świetnie. W prowadź plan w życie.
-
Tak jest!
************
Dobrze
ukryci neczanie uważnie obserwują obozowisko najemników oraz
widoczne klatki, ze smokami. Ich uwagę przykuwa jeden najemnik.
Młodzieniec
o czerwono- żółtych, krótkich włosach i zadziornych
pomarańczowych oczach, który ubrany
jest jeansy oraz czarny T-shirt.
- Ten, tam to chyba ich
przywódca. - stwierdził Hachi pokazując na młodzieńca.
-
Tak, wydaje się, że to on nimi dowodzi. - dodał Otachi.
- Ta,
ta pierdu pierdu… to co robimy? - zapytała Kiazu.
-
Jesteście wstanie zakraść się bliżej? -
spytał Generał.
- Na chwile obecną nie. - odpowiedział
Kurai.
- Będziemy jak na patelni. - powiedział Otachi.
-
Dobrze, Kurai dowodzi, od tej chwili jestem tylko obserwatorem.
- powiedział generał.
- Tak jest. - odpowiedzieli zgodnie
neczanie.
- Raczej „nasłuchatorem” – wtrąciła Diuna,a otem dodała: - Miło, że nas podsłuchujesz i nie bierzesz za Nas odpowiedzialności…
-
Daj spokój Diuna. - zganił Hachi.
-
Nie widząc sytuacji i orientując się w niej jedynie na słuch,
moje rozkazy mogą Wam bardziej zaszkodzić niż pomoc. -
odpowiedział twardo Rudy, a następnie dodał: -
Nie wtrącanie się do akcji, to forma dbania o oddział i zaufania
do Was, że sobie poradzicie.
Nagle
na niebie pojawiły się dwa bardzo duże smoki, które dość szybko
się zbliżały i można było im się coraz lepiej przyjrzeć.
Większy, ze smoków jest bardzo masywny ciemno szary, czarnymi
rogami, skrzydłami i brzuchem. Dosiada go masywny mężczyzna, z
duża blizna usytuowaną na łysej głowie, oraz dużym tatuażem
smoka na prawym ręku. Powiedzieć o nim, że jest górą mięśni,
to stanowczo za mało. Ubrany jest w białą koszulkę, czarne
bojówki i glany. Za to mniejszy smok jest ciemnofioletowy z
brązowymi rogami i skrzydłami oraz czarnym brzuchem. Na jego
grzbiecie siedzi równie potężny w posturze jeździec. Przy tak
wielkim smoku jest on zdecydowanie wysoki, posiadający wielkie
mięśnie, które nie są przerośnięte tylko dobrze wytrenowane i
ukształtowane. Z przodu wydaje się być łysy, z tyłu jednak zdobi
go długi dość cienki, czarny warkocz. Jego ciało zdobią liczne
blizny, które wydają się być jego dumą. Ma na sobie obcisłą
białą sportową koszulkę bez rękawów, oraz czarne spodnie i
ciężkie wojskowe buty. Bestia jest godna swojego właściciela.
-
O … ooooouuu … - stwierdzili zgodnie Hachi i Otachi.