"Ponura
pogoda i łzy"
Deszczowa
pogoda w obozie naszych bohaterów, wcale się nie poprawia, a wręcz
z każdą kolejną chwilą się pogarsza. Dudniące wodne krople
chaotycznie opijają się o ziemię, skały i taflę rzeki,
wystukując niepokojące,straszliwe melodie. Jednak spokojny i
opanowany Kurai, ma właśnie jedna z ostatnich wart, tego wieczora.
Elektryczny neczanin luźno zasiada przy hipnotyzującym ognisku.
Jest on oparty o ścianę oraz o swoje zgięte, prawe kolano. Po
dłuższej chwili kamiennymi schodami zeszła zaspana Rina,
przecierająca oczy i ubrana w swój mundur.
-
Nie możesz spać? - spytał chłodno Kurai.
-
Taaak... Zieeew ... ten dziwny deszcz nie daje mi spać .. zieeeeew
... - odparła Rina ziewając i siadając koło ukochanego, a
następnie dodała: - Coś mnie w nim niepokoi ... zupełnie jakby
ktoś krzyczał o pomoc ...
-
Jest duża szansa, że możesz mieć racje ... - odparł chłodno i
tajemniczo Kurai.
Jednak
nie rozbudzona jeszcze neczanka nie skomentowała wypowiedzi
przyjaciela, jedyne co powiedziała:
-
Mam nadzieje, że wkrótce się wypogodzi ...
-
Nie wypogodzi się, ten intrygujący deszcz nie skończy się na samo
życzenie ...
-
Niestety pewnie masz racje ... chociaż brzmi to bardzo paraliżująco
...
Chłodny
Kurai nic jej już nie odpowiedział, tylko patrzył daleko przez
ognisko, w krystaliczne krople, ulotnego deszczu. Wodna neczanka po
dłuższej chwili uważnego obserwowania deszczu, ognia i ukochanego
przysunęła się do niego, po czym opierając się o ramie partnera
wyszeptała:
-
Kurai ...
W
tym momencie neczanin odwrócił się w kierunku dziewczyny, a ich
usta zaczęły się do siebie mimochodem zlizać i zbliżać. Z każdą
sekundą nocny pocałunek był coraz bliżej. Nagle Kurai,
nieznacznie odsunął się od dziewczyny, spojrzał w kierunku ognia
i twardo powiedział:
-
Wynoś się.
Zaskoczona
i niedowierzająca, czerwona jak burak Rina spuściła głowę, a w
jej wspaniałych złocisto-żółtych oczach, pojawiły się łzy,
tak duże, że mogły dorównywać kroplom szalonego deszczu.
Zapłakana dziewczyna, nie wiele myśląc gwałtownie podniosła się.
W tym momencie Kurai złapał ją za prawą dłoń, mocno przyciągnął
do siebie i przytulając powiedział:
-
Nie Ty ... On ...
Na
te słowa zdezorientowana neczanka, z niedowierzaniem spojrzała w
stronę ognia. Tam ujrzała niskiego mężczyznę, o białej brodzie
do piersi i starczych rysach. Z pewnością przybysz ma już swoje
lata, a zielona szata z kapturem, która skutecznie zasłania resztę
jego twarzy, dodaje mu tylko elegancji i tajemniczości.
-
Nie przeszkadzajcie sobie, moje stare oczy chętnie popatrzą. -
stwierdził przybysz.
-
Tirhugentoshokan nie pozwalaj sobie - stwierdził chłodno Kurai
obejmujący zalaną łzami ukochaną.
-
Tak wiem młody Panie ... cóż poradzę, że mam już swoje lata i
tylko patrzenie mi pozostało, ale taki młodzieniec jak Ty nie
zrozumie tego ... - odparł przybysz.
-
To ... strażnik biblioteki ... ksiąg zakazanych ... -
stwierdziła cicho Rina, jeszcze z łzami oczach.
-
Czego chcesz? - spytał twardo i chłodno Kurai.
-
Porozmawiać Młody i niewychowany Panie ... - odparł spokojnie
Tirhugentoshokan.
-
Wyjdź, porozmawiamy na zewnątrz ... - odpowiedział przenikliwie
Kurai.
-
Zero szacunku dla starszych, zamiast wyrzucić tą młodą siksę to
mnie starszego człowieka wyrzuca na deszcz. - odpowiedział
bibliotekarz.
-
Już powiedziałem co myślę, a Ty chyba ponownie zapominasz z kim
rozmawiasz, więc albo wychodzisz i czekasz na zewnątrz albo wracaj
do biblioteki. - odpowiedział chłodno Kurai.
-
Zależy mi na rozmowie Młody Panie więc poczekam na dworze. -
stwierdził Tirhugentoshokan, z niechęcią, a następnie posłusznie
wyszedł z jaskini. Natomiast elektryczny neczanin, swoimi dłońmi
otarł łzy ukochanej, wyszeptał jej coś do ucha, po czym podniósł
się i wyszedł z jaskini.
************
Czas
płynie i nie chce się zatrzymać. Pusta cisza rozrywana jedynie
przez dudniące krople szalonego deszczu.
-
Dobra Kurai, potowarzyszę Ci ... - stwierdził nagle przeciągający
się Otachi schodząc z kamiennych schodów.
-
Ne ma go tutaj. - odparła Rina ze szklanymi jeszcze oczami.
-
O też nie śpisz? ... - spytał wietrzny neczanin, podchodząc do
siostry.
-
Tak ... ten deszcz nie daje mi spać ...
-
Rozumiem, doskonale. - stwierdził Otachi szczerząc kły i siadając
koło siostry, a następnie patrząc w jej szklane oczy spytał: -
Stało się coś?
-
Nie...
-
Siostra przecież widzę, Kurai'a nie ma, a Ty masz szklane oczy i
jestem pewien, że nie dawno płakałaś... więc powiesz mi co się
dzieje?
-
Nic ... - odparła niepewnie Rina z uśmiechem.
-
Dobra nie drążę tematu ... - stwierdził Otachi przytulając
siostrę, a następnie dodał: - Gdzie Kurai?
-
Na dworze ... rozmawia z Tirhugentoshokan ...
-
Hmm... Z gościem od biblioteki?
-
Tak ....
-
Spoko .. - odparł Otachi wstając i kierując się do wyjścia.
-
Gdzie idziesz? - spytała dociekliwie Rina.
-
Na dwór ... idę zobaczyć co się dzieje... - stwierdził Otachi,
otaczając się wietrzną barierą i wychodząc.
************
Kurai
stoi oparty o gęste drzewo, gdzie niedocieraną mokre i zimne krople
deszczu i spokojnie rozmawia z strażnikiem biblioteki ksiąg
zakazanych.
-
Tak to się przedstawia Młody Panie .... - stwierdził spokojnie
Tirhugentoshokan, a następnie z odrobina pokory dodał: - Moje
starcze ja chyba nigdy nie przywyknie, że taki gówniarz ma tak
potężną przepustkę do biblioteki i przepraszam, za swoje
zachowanie.
-
Przywykłem. - odparł chłodno Kurai.
-
Co bym nie mówił, jedno muszę przyznać czuć od Ciebie twardą
szkołę Sumi i nie tylko. - stwierdził z podziwem bibliotekarz.
-
Ja nie powinienem Ciebie interesować, nie to Cię sprowadza. -
odparł chłodno Kurai.
-
Nie, ale ktoś do nas idzie ...
-
Wiem to ...
-
Witam czcigodny ... hej Ziom ... - stwierdził pokornie Otachi
podchodząc, do rozmawiających mężczyzn.
-
Witaj. - odpowiedział Tirhugentoshokan, a następnie spoglądając
na elektrycznego neczanina dodał: - I to się nazywa szacunek dla
starszych.
-
Irytujesz mnie ... - odpal chłodno Kurai.
-
Rozumiem, Młody Panie i lepiej będzie jak już sobie pójdę. -
stwierdził pokornie Tirhugentoshokan znikając.
-
Dziwny typ ... jak on się teleportuje oraz dlaczego ja w ogóle nie
czułem jego obecności, a wiatr jakby przez niego przechodził?... -
spytał dociekliwie Otachi podchodząc jeszcze bliżej do
elektrycznego neczanina.
-
Tirhugentoshokan siedzi w swoje bibliotece, a to było tylko jego
ciało astralne. - odpowiedział chłodno Kurai z rękami w
kieszeniach.
-
Hmm... to podobny system komunikacji jak w tej grze "Duchy z
ksiąg" ... mniejsza ... co chciał?
-
Ma dla Nas zadanie.
-
Super. - odparł Otachi z uśmiechem, po czym spytał: - Nie koliguje
to nam z misią?
-
Nie mamy po drodze ....
-
Ekstra! To bardzo dobre wieści Ziom. - odparł entuzjastycznie
Otachi, a po dłuższej chwili radości zmierzając już do obozu
spytał: - Dobra Ziom a powiesz mi czemu Rina płakała?
-
Nie Twoja sprawa ... - odparł chłodno Kurai.
-
Spoko Ziom, pokłóciliście się ... luuz .... ale z całym
szacunkiem Ziom, to moja siostra i skoro płacze to jest moja sprawa
...
************
Rina
siedzi przy ognisku i przy pomocy patyka bawi się płomieniami,
jednocześnie je podsycając. Reszta jej rodzeństwa jeszcze śpi.
Jej oczy są już normalne, ale ona sama nadal pozostaje delikatnie
zdezorientowana. W ten do jaskini powrócił Kurai oraz Otachi.
-
Kurai, Otachi... - stwierdziła uradowana Rina z uśmiechem.
-
Hej Siostra stęskniłaś się? - odparł z uśmiechem Otachi.
-
Rina idziesz ze mną ... - stwierdził chłodno Kurai, a następnie
dodał: - Otachi, obudź resztę i jak wrócimy obóz ma być zebrany
a Wy macie być gotowi do wymarszu.
-
Jasna sprawa Ziom. - odparł energicznie Otachi udając się na górę
obozu.
W
tym samym czasie niepewna Rina wraz z elektrycznym neczaninem
opuściła bezpieczną jaskinie i wyszła na mokry, zimny dudniący
deszcz. Kiedy oboje byli już wystarczająco daleko od jaskini, wodna
neczanka przerwała przenikliwą ciszę mówiąc:
-
Kurai, ja ... ja nic nie powiedziałam Otachiemu ...
-
Wiem ... - odparł chłodno neczanin.
-
I ... i już jest ok ...
-
Wiem ...
-
Przepraszam, że tak zareagowałam ... ale ... ale ... ale
myślałam,że to do mnie ... i ... i ... to mnie zabolało ... -
wydukała speszona Rina zatrzymując się.
-
Domyślam się. - odparł Kurai zatrzymując i odwracając się do
dziewczyny, a następnie po długiej ciszy powiedział: - Dobrze
wiesz, że do Ciebie nigdy bym tak nie powiedział ...
-
Wiem ... musiałbyś nie być sobą ... ale ... ale wtedy moje emocje
wzięły górę ...
-
I poczułaś jakby Twój cały świat miał się zawalić ...
-
Tak ... - odparła Rina, czerwieniąc się, a po dłuższej chwili
spytała: - Swoją drogą ... czemu zarządziłeś pobudkę?
-
Dostaliśmy pewne zadanie ... lecz o tym potem ... - odparł
spokojnie chłodny Kurai, patrząc swojej ukochanej głęboko w jej
wspaniałe, powalające i błyszczące oczy, a następnie bez słowa
namiętnie ją pocałował, dopieszczając jej spragnione i
wystraszone usta.
-
Kurai! ... KURAI! - rozległo się głośne i szukające nawoływanie.
W
tym momencie usta kochanków rozdzieliły się, Kurai z rękami w
kieszeniach, spokojnie odwrócił się w kierunku z którego
nadchodziło nawoływanie. Tymczasem Rina lekko się zaczerwieniła i
nieśmiało schowała się za ukochanym.
-
KURAI! Tu jesteś! ... budzisz mnie bez żadnych wyjaśnień i
co?myślisz, że Ci się upiecze? - odezwała się nerwowo
przybyszka.
-
Kiazu, widocznie miałem powody. - odparł stanowczo i chłodno
Kurai.
-
Ale tak się nie robi! Leje jak nie wiem a Ty zrywasz mnie z łózka
bo masz taki kaprys? - kontynuowała nerwowo Kiazu.
-
Obóz sprzątnięty? - spytał twardo Kurai.
-
Tak ...nie ... nie wiem ... - odparła wytrącona Kiazu, a następnie
dostała: - Zaraz a co to ma do rzeczy? Nie odpowiedziałeś na moje
pytanie!
-
Dużo ma do rzeczy, ruszamy na misję i obóz ma zniknąć. - odparł
chłodno Kurai.
-
Tak, tak ... mamy dotrzeć do obozu maszyn wojskowych ... ale to nie
powód aby zrywać nas o tak nie ludzkiej godzinie! - stwierdziła
Kiazu, przewracając oczami.
-
Nie ta misja, inna ... - stwierdził chłodno Kurai, odchodząc w
kierunku obozu.
-
Inna misja? ...Ej czekaj ... - odpowiedziała zaskoczona i
zainteresowana Kiazu.
-
Wszystkiego dowiecie się w obozie. - stwierdził elektryczny
neczanin nie odwracając się i moknąc na deszczu.
-
No weź, jaka misja? - dopytywała się entuzjastycznie Kiazu,
podążając za przywódcą.