"Walka
o wolny dzień"
W
obozie maszyn nastał stosunkowo słoneczny, a zarazem pochmurny i
chłodny ranek. Jednak ta pogoda wcale nie przeszkadza, aby obóz
maszyn działał i budził się do życia, oraz działała jak dobrze
naoliwiona maszyna. W jeszcze nie posprzątanym pokoju dziewczyn
słychać jeszcze solidne chrapanie.
Elektryczny
neczanin spokojnie i powoli otwiera swoje ciężkie oczy. W tym
momencie jego oczom ukazała się błogo śpiąca wodna neczanka. Ma
ona trochę potargane, a zarazem ułożone włosy oraz złotą,
cienką, zawiązaną w kokardkę tasiemkę na szyi. Po chwili Kurai
prawą dłonią czule pogłaskał ukochaną po policzku, a kiedy
dziewczyna otworzyła swoje cudowne, pociągające, błyszczące,
żółte, zaspane oczy, powiedział:
-
Wychodzi na to, że nie rozpakowałem jednego prezentu.
-
Hmm... którego? - spytała delikatnie zaspana Rina, która się
jeszcze do końca nie obudziła.
W
tym momencie Kurai, przybliżył się do neczanki, a następnie
namiętnie, pieszczotliwie i bardzo głęboko pocałował w zaspane i
zaskoczone usta.
- Zieeew ... Weź się ogarnij ... nie jesteście sami... - stwierdziła zaspana Diuna, ziewając i wolno udając się do łazienki.
- Zieeew ... Weź się ogarnij ... nie jesteście sami... - stwierdziła zaspana Diuna, ziewając i wolno udając się do łazienki.
Nagle
psychiczna neczanka dostała w plecy poduszką, co spowodowało, że
delikatnie zachwiała. Jednak kiedy neczanka się odwróciła wszyscy
byli na swoich miejscach.
-
I co myślisz, że Ci nie oddam? - powiedziała Diuna, mocno
odrzucając poduszkę w kierunku zakochanych.
Siedzący
Kurai osłonił się ręką, a następnie rzucił w Diunę trzema
poduszkami. Jedna trafiła neczankę prosto w twarz, a dwie pozostałe
nawet jej nie drasnęły.
-
Hehehe ... musisz poprawić swoja celność... - stwierdziła Diuna
zdejmując poduszkę z twarzy i odwracając się.
-
Uw... - próbowała powiedzieć siedząca Rina, jednak Kurai zasłonił
jej usta swoja lewą dłonią, a Diuna nieznacznie się odwróciła.
W
tym momencie psychiczna neczanka potknęła się o leżąca na zmieni
poduszkę i wpadła na śpiącego na krześle Hachiego, a że krzesło
było mocno przechylone to oboje wylądowali na trzeciej poduszce.
Wystraszony Hachi aż podskoczył do góry i z przerażeniem
zobaczył, że sam leży na ziemi a na nim leży jego siostra.
-
Dobra ja rozumiem, że stęskniłaś się za bratem ale zejdź ze
mnie bo ciężka jesteś. - stwierdził Hachi.
-
Ja ciężka? chyba śnisz! - odparła Diuna.
-
No już nie śnie, bo jakiś klocek na mnie leży. - odpowiedział
Hachi.
-
Zaraz Ci pokarzę co ten klocek potrafi! - stwierdziła twardo Diuna,
delikatnie się podnosząc, a następnie zgarnęła jedną z leżących
poduszek na ziemi, i zaczęła okładać brata.
Ziemny
neczanin nie pozostał jej dłużny, szybko wyjął poduszkę z pod
własnych pleców i zaczął oddawać ciosy siostrze. Tak zrodziła
się mała wojna na poduszki.
-
Hmm... sprytne ... - stwierdziła delikatnie zarumieniona Rina,
przecierając oczy i siedząc obok ukochanego, a po chwili wzięła
butelkę wody stojącą koło łóżka i dodała: - Chciałbyś może
wody?
-
Tak, Dziękuję. - odparł chłodno Kurai, po czym wziął butelkę i
zaczął z niej pić.
Nagle
zabłąkaną poduszką dostał śpiący Otachi, który po krótkiej
chwili zdezorientowania, szybko obudził Kiazu a następnie wszyscy
zaczęli okładać się poduszkami.
************
Gdzieś
na niezbadanym jeszcze obszarze Sekai Dagaal. Gdzieś gdzie słońce
jeszcze nie wstało, a zimny deszcz powoli spada z ciężkich szarych
chmur. Gdzieś gdzie nawet sam diabeł nie mówi dobranoc, gdyż
jeszcze tam nie dotarł. Stoi wojownik o krótkich miedziano-złotych
włosach, stanowczych, zimnych i szafirowo-fioletowych oczach, oraz
stosunkowo bladej karnacji i szpiczastych uszach. Nieznajomy ubrany
jest w bardzo elegancki, aksamitnoczarny płaszcz, który sięga mu
praktycznie do kolan. Ozdobiony jest on złotymi szwami oraz
guzikami. Dzięki temu, że jest on rozpięty to wystaje z pod niego
lawendowa koszula, również z złotymi szwami. Całości niezwykłego
wyglądu dopełniają długie jedwabne, czarne spodnie raz dostojne
czarne wojskowe buty sięgające mu do podudzia. Tajemniczy mężczyzna
swoim delikatnie szalonym i chłodnym spojrzeniem, przenikliwie
patrzy w przekrwione i trochę nieobecne oczy, bliżej nie
określonego przeciwnika, który wygląda na bardzo wycięczonego.
Nagle mężczyzna o nieprzytomnym spojrzeniu ostatkiem swych sił,
zakrwawioną ręką dotkną policzka swojego oprawcy. Następnie
pozostawiając szkarłatnoczerwone ślady na bladym licu, odszedł z
tego świata. Z pewnością bardzo cierpiał przed śmiercią, jednak
mężczyzna w płaszczu, bez szacunku rzucił martwe ciało na ziemię
i śmiejąc się pod nosem jak gdyby nigdy nic odszedł.
************
Obozowa
stołówka jest naprawdę spora i ma nawet dwa piętra. Znajduje się
w niej ogrom masywnych i długich stołów, przy których swobodnie
mieszczą się 2-3 odziały. Kolorystyka jej ścian utrzymana w
szarościach, a ławy są czarne, natomiast ławki są ciemno
brązowe. Jest pora późnego śniadania, więc już tylko
gdzieniegdzie siedzą wojskowi. Na górnym piętrze, pod jedną z
metalowych ścian zasiada Aluf wraz z znaczną częścią swoich
Sarenów i zajadają się aromatycznym, ciepłym i sytym śniadaniem.
Wtem po schodach weszli neczanie, którzy na tacach niosą jedzenie oraz butelki z wodą. Widać po nich, że są w dobrych humorach,
chociaż wyglądają na niewyspanych i zmęczonych.
-
Kurai siadaj z nami. - zaproponował Tajhal.
-
Dziękuję, zwykłem jadać śniadanie z moimi ludźmi. - odparł
chłodno Kurai.
-
Po śniadaniu wpadnij do warsztatu coś Ci pokażę. - wtrącił
Gearno.
-
Jak sobie życzysz. - stwierdził Kurai, a następnie udał się za
swoim oddziałem.
-
Zaczekaj, Tym razem zjesz z nami. - dodał Aluf.
Niewiele
myśląc, Kurai zatrzymał się i bez słowa dosiadł się do
oficerskiego stolika. W między czasie reszta neczańskiego oddziału,
udała się na drugą stronę sali.
-
Ciężki poranek? - spytał jeden z Sarenów.
-
Nie, powiedział bym nawet, że dość spokojny. - odpowiedział
chłodno Kurai.
Nagle
wparował na piętro roztrzęsiony szeregowy żołnierz, ubrany w
pełny mundur, krzycząc:
-
Panie Aluf'ie! Panie Aluf'ie!
-
Co się stało? - spytał zaciekawiony i zaintrygowany Hetto.
-
Hasło ... już .. tam ... zamieszki ... - odparł roztrzęsiony
żołnierz.
-
Czekaj... Spokojnie ... opanuj się i powiedź jeszcze raz bo nic a
nic nie rozumiem. - powiedział spokojnie Hetto.
Na
te słowa przybysz wziął głęboki oddech i spokojnie odpowiedział:
-
Automat do kawy, żąda hasła. Nikt nie jest wstanie go uruchomić...
ludzi chcących kawy coraz więcej i zaraz wybuchną zamieszki ...
-
Co za straszliwe zło ... - odparł Aluf, a następnie spokojnie
dodał: - Gearno, zajmiesz się tym proszę? W końcu nie chcemy
zamieszek wywołanych brakiem kofeiny.
-
Jasne Ojciec, już idę. - odpowiedział Gearno, wstając i
delikatnie śmiejąc się pod nosem.
-
Panie Saren'ie nawet Pańscy ludzie nie dali rady. - stwierdził
przybysz.
-
Spokojnie, ja mam plan awaryjny. - powiedział Gearno z uśmiechem,
klepiąc Kurai'a po ramieniu i mrugając okiem.
-
Gearno byle automat Ciebie nie pokona. Poradzisz sobie. - dodał
Hetto z uśmiechem.
-
Heheheh .... - zaśmiał się Gearno.
************
W
tym samym czasie do neczan dosiadła się dziewczyna o
długich brązowych włosach,które są spięte wysokiego kucyka,
oraz błyszczących niebieskich oczach. Dodatkowo ma
długie białe kolczyki i intensywnie czerwoną frotkę i jest ubrana
w kobiecy mundur z Ineeven.
-
Siema i co tam? - spytała radośnie przybyszka.
-
Elo Marsui, a dobrze. - odparła równie radośnie Kiazu mrugając
okiem.
-
Hejo. - odpowiedzieli zgodnie pozostali neczanie.
-
Co Cię do nas sprowadza? - spytała dociekliwie Diuna.
-
Heheheh, po śniadaniu mam maraton ćwiczeń tylko dla dziewczyn i
chciałam Was zaprosić na świetną zabawę - odparła Marsui z
uśmiechem.
-
Piszę się na to! - stwierdziła Kiazu.
-
Bardzo męczący będzie ten maraton? - spytała Diuna.
-
Ekstra! - stwierdziła Marsui a po chwili dodała: - Hmm... dla mnie
nie ...
-
Kiazu a czy nie masz warty po śniadaniu? - spytał Otachi z
złośliwym uśmieszkiem.
-
Shit ... to lipa ... no chyba że ktoś przejmie za mnie wartę. -
odparła Kiazu.
-
Ja mogę ją wziąć. - odparła Rina.
-
O nie ja się nie zgadzam, jesteś dziewczyną więc moje zajęcia
dotyczą tez Ciebie. - wtrąciła Marsui, a następnie i ona i Kiazu
wymownie spojrzały na panów.
-
Na mnie nie patrzcie sam mam wartę. - stwierdził Otachi szczerząc
kły.
-
A ja za darmo jej nie przejmę. - dodał Hachi.
-
Przecież lubisz quady... - wtrąciła Diuna.
-
Lubię, ale to Wam na tym zależy nie mi czemu miałbym tego nie
wykorzystać. - odpowiedział Hachi z uśmiechem.
-
Jesteś złośliwy i tyle... - odparła Diuna.
-
Hmm.. co chcesz? - spytała Marsui.
-
Od Ciebie nic. - powiedział Hachi, a następnie dodał: - Chcę aby
Diuna służyła mi przez godzinę.
-
Zapomnij! - wtrąciła twardo Diuna.
-
Phi ... tylko tyle? - odparła Kiazu.
-
Ej! JA SIĘ NIE ZGADZAM! - powiedziała dosadnie Diuna.
-
Oj weź to zaledwie godzina. - odpowiedziała spokojnie Kiazu.
-
Sorry, ale nie. - stwierdziła Diuna, a po chwili dodała: - Wiesz
Hachi jak się nie zgodzisz to Rina będzie musiała wziąć za nią
te wartę.
-
E tam nie rusza mnie to. - powiedział wyluzowany Hachi.
W
tym momencie Kiazu wstała od stołu i pewnym krokiem odeszła.
************
Przy
oficerskim stole, podczas śniadania, trwa dyskusja o sprawach obozu
oraz innych ważnych sprawach. Nagle to stolika oficerskiego
zdeterminowanym krokiem podeszła Kiazu, a tuż za nią podeszła
Marsui.
-
Aluf'ie mam sprawę.. - stwierdziła twardo Kiazu.
-
Później, teraz rozmawiamy. - odparł spokojnie Hetto, wyrwany z
kontekstu rozmowy.
-
Ale to ważne ... - naciskała Kiazu.
-
Posłuchaj, rozmawiamy a Ty obecnie przeszkadzasz. Możesz odejść.
- stwierdził Hetto.
-
Ojciec, przepraszam, że przeszkadzamy ale mamy ważną sprawę. -
wtrąciła z uśmiechem Marsui.
-
Co znowu wymyśliłaś? - spytał jeden z Sarenów.
-
Nie z Tobą rozmawiam... - odpowiedziała Marsui, a po chwili
szczerząc kły dodała: - Ojciec możemy zająć dosłownie chwilę.
-
Eh ... Nie pozbędę się Was, niech będzie słucham. - powiedział
Hetto.
-
Mam dzisiaj dwie warty, a chciałabym z nich zrezygnować. -
stwierdziła Kiazu.
-
Z tego co mi wiadomo, nie jesteś oficerem, więc zrezygnować z nich
nie możesz, a przełożyć mogłaś u oficera dyżurnego a nie
zawracasz tym głowę samemu Aluf'owi. - wtrącił jeden z Sarenów.
-
Jaki jest powód rezygnacji z warty? - spytał Hetto.
-
Całodniowy Trening dla dziewczyn. - odparła dumnie Marsui.
-
Niech zgadnę wpadłaś na pomysł dzisiaj prawda? - spytał jeden z
Sarenów.
-
Nie... wczoraj ... ale zapomniałam powiedzieć. - odpowiedziała
Marsui
-
Cała Ty ... - odparł ten sam Saren.
-
Dziewczyny to przełóżcie Waszą zabawę na inny dzień. -
stwierdził spokojnie Hetto.
-
Ojciec nie bardzo jest jak ... w każdy inny dzień będzie znacznie
więcej zabawy z wartami. - stwierdziła Marsui.
-
He..... Aluf'ie proszę jutro odrobię te warty.- dodała Kiazu.
-
Zaczynasz mówić z sensem. Jednak nawet jeśli poszedłbym z Tobą
na pewien układ to ktoś musi przejąć Twoje dzisiejsze warty. -
stwierdził spokojnie Hetto.
-
Jednego chętnego mam, gdyż ma cały dzień wolny.. - odparła
Marsui z uśmiechem.
-
Kto to jest? - spytał jeden z Sarenów.
-
Hachi Ryu. - podłapała szybko Kiazu z uśmiechem.
-
Sprawdzisz? - spytał Hetto zwracając się do jednego z Sarenów,
który również uczestniczy w rozmowie.
-
Oczywiście. - stwierdził Saren przeglądając palmtopa, a po chwili
dodał: - Tak, ma wolne a co istotne jutro tez ma wolne.
-
Hachi wie? - wtrącił chłodno Kurai.
-
Nie, jednak myślę, że się ucieszy - stwierdziła Marsui.
W
tym momencie Kiazu nachyliła się i wyszeptała coś na ucho,
swojemu przełożonemu.
-
W takim przypadku to jego bezpośredni przełożony musi zadecydować,
czy jego podopieczny może wziąć wartę. Dwa dni wolnego to
przesada, chyba, że wojskowy ma inne zadania. - wtrącił jeden z
Sarenów.
-
Jeśli Aluf zgodzi się na zamianę w grafiku, to rozpiszcie Hachiemu
wcześniejszą wartę, za to ja wezmę wieczorną wartę za Kiazu. -
dodał chłodno Kurai.
-
Dobrze w takim układzie Kiazu możesz mieć dzisiaj wolne, ale za to
w tej chwili zapisujesz się na dwie dodatkowe warty na jutro. -
odpowiedział twardo Hetto.
-
Aaaaaaa.... dzięki dzięki ... - stwierdziła radośnie Kiazu,
rzucając się Aluf'owi na szyję, a po chwili ognista neczanka
szybko odskoczyła, chrząknęła i powiedziała: - Ehm... Tak
dobrze, dziękuję.
-
Dobrze idźcie już i nie przeszkadzajcie. Aha Marsui, daj jej
wycisk. - stwierdził Hetto.
-
Tak jest! - odparła radośnie Marsui.
W
tym momencie Marsui i Kiazu przybiły sobie piątkę, a następnie
radośnie odeszły.
-
Wiesz, że obie warty mogę rozpisać, temu chłopakowi? - spytał
jeden z Sarenów.
-
Wiem, jednak jedna warta mu stanowczo wystarczy, a drugą bez
problemu mogę wziąć ja. - stwierdził chłodno Kurai.
-
Hmmm... potrzebujesz do czegoś Hachiego? - spytał Hetto.
-
Można tak powiedzieć. - odparł Kurai.
-
Rozpisz warty tak jak zadecydował, a następnie poinformuj Hachiego,
że ma wartę. - stwierdził Aluf do jednego z Sarenów.
-
Tak jest! - odparł Saren.
-
Za pozwoleniem ja mu powiem, że ma warte. - stwierdził Kurai.
-
Dobrze jak chcesz. - odparł Hetto.
************
Przed
wejściem na stołówkę, koło wielkich metalowych kontenerów,
stoją Hachi i Kashai, którzy rozmawiają.
-
To jak wieczorem przychodzicie? - spytał Kashai.
-
Pewnie! - odparł radośnie Hachi.
-
O czym rozmawiacie? - wtrącił chłodno Kurai, wychodząc z
stołówki.
-
O wieczorze. - odparł Hachi szczerząc kły.
-
Dobrze się składa, gdyż ja się spóźnię jakieś półtorej
godziny. - stwierdził spokojnie Kurai.
-
Ej, a czemu tak? - oburzył się Kashai.
- Mam wartę, zresztą Hachi Ty też masz wartę, za jakieś 10 minut, na quadach. - poinformował Kurai.
- Mam wartę, zresztą Hachi Ty też masz wartę, za jakieś 10 minut, na quadach. - poinformował Kurai.
-
Nie mam Ziom, to warta Kiazu. - odpowiedział dumnie Hachi.
-
Nie ta warta jest już Twoja. - powiedział chłodno Kurai.
-
Ej ... jak to ... nie zgadzam się .. chyba że Diuna mi będzie
usługiwać ... - odparł Hachi.
-
Teraz nie masz już nic do powiedzenia... jedna warta Ci nie
zaszkodzi, a jak będziesz marudził to drugą wartę też
odziedziczysz. - stwierdził Kurai.
-
O mam wartę na quadach! Super już lecę! - odparł radośnie Hachi.
-
Wiedziałem, że się ucieszysz. - odpowiedział chłodno Kurai,
odchodząc.
-
Hachi o co chodzi, przecież uwielbiacie quady. - zainteresował się
Kashai.
-
Uwielbiamy, uwielbiamy, ale wiesz chciałem zyskać na tym coś
więcej.
-
Heheh, rozumiem jednak nie wyszło Ci tym razem.
-
Ano, ale i tak jest fajnie, przynajmniej sobie pojeżdżę. -
powiedział Hachi szczerząc kły.
-
Dokładnie. - odparł Kashai z uśmiechem, a po chwili dodał: - Ta
Twoja warta również tłumaczy czemu dziewczyny takie rozweselone
uciekły z tej stołówki.
-
Dokładnie, szczerze ja też bym się cieszył jak bym miał fajny
trening. - odparł Hachi.
-
Powiem Ci, że nie chciałbyś treningu z Marsui. - stwierdził
Kashai.
-
Niby czemu Ziom? - spytał mocno zaciekawiony Hachi.
-
Zobaczysz za kilka godzin.