"Wojskowy
wstęp"
Blady,
chłodny i ponury świt nastał bardzo szybko, a dla niektórych
stanowczo za szybko. Jednak mimo wszystko bardzo wczesnym rankiem
nasi bohaterowie stawili się w komnacie neczańskiego generała,
który ubrany w mundur oficerski czekał już na nich.
-
Ziiieeeew .... czy musieliśmy wstawać tak wcześnie? - spytała
niewyspana Diuna ziewając.
-
Owszem, w końcu to armia a nie wakacje. - stwierdził Rudy, rozdając
zapakowane paczki z mundurami.
-
Dzięki - stwierdziła radośnie niewyspana Kiazu.
-
Jak widać o tej godzinie da się wstać z energią ... - stwierdził
wojskowy.
-
E tam .. to Kiazu ... ten "typ" tak ma ... - stwierdziła
Diuna przeciągając się.
-
Dziękuję ... - stwierdziła Rina odbierając mundur.
-
Dobra dzieciaki a teraz słuchajcie, zaraz po wyjściu stąd udacie
się do małej, południowej komaty konferencyjnej, gdzie odbędzie
się wasze niezbędne i istotne szkolenie, po którym dostaniecie
mapę z zaznaczonym punktem.
-
Czyli co szybkie szkolenie i mamy dotrzeć w wyznaczone miejsce? -
spytała dociekliwie Diuna.
-
Dokładnie. - odpowiedział generał.
-
Spoko łatwizna ... - stwierdziła Kiazu.
-
Aha, zapomniałbym na szkolenie macie się już stawić w mundurach,
które możecie do siebie dostosować, ale nie przeginajcie za
bardzo... - dodał Rudy.
-
Jasna sprawa ... hmm... a co nas czeka w wyznaczonym punktem? -
spytała Diuna.
-
Tam się ponownie spotkamy. - odpowiedział spokojnie generał.
-
To nie możemy iść z Tobą?- spytał Hachi.
-
No nie bardzo, podczas Waszego szkolenia ja wraz z armią będziemy
mieli oficjalne błogosławieństwo Królowej, po którym ruszamy w
wyznaczony punkt. - odpowiedział Rudy po czym dodał: - Skoro o tym
mowa to ja już muszę iść, jak chcecie to możecie się tutaj
przebrać i pamiętajcie aby nie pokazywać się Królowej na oczy
rozumiemy się?
-
Tak jest! - stwierdzili zgodnie neczanie.
-
Świetnie, to ja idę i widzimy się w pewnym miejscu. - odparł
spokojnie generał wychodząc.
-
Eh ... strasznie tajemnicze to wojsko ... - stwierdziła Kiazu.
-
Mam nadzieje, że czegoś konkretnego dowiemy się w tym tajemniczym
miejscu... - dodała Diuna.
-
Ja też ... - dopowiedział Hachi.
-
Dobra chodźcie, przebieramy się ... - stwierdził Otachi zdejmując
zielony T-shirt.
-
Ej ... odwracać się podglądacze ... - stwierdziła twardo Diuna.
-
Oj weź przed nami nie masz co się wstydzić ... - odparł Hachi.
-
Już nie takie rzeczy się widziało ... - dodał Otachi.
-
No ja wiem, że miałeś okazję podziwiać wdzięki Kiazu ... ale
moich wspaniałości nie pozwolę Wam oglądać! ... - odparła
Diuna.
-
Przestań przecież będziesz w staniku ... to to samo jak w
kostiumie kąpielowym ... - stwierdził Hachi.
-
Błąd ... mamy topy więc górna bielizna odpada .... a łazienka
jest straszliwie ciasna ... - dodała Kiazu, której nie przeszkadza
obecność mężczyzn przy przebieraniu się.
-
Odwrócicie się? ... proszę ... - wtrąciła nieśmiało rumieniąca
się Rina.
-
Spoko, skoro tak sprawiacie sprawę to luuz ... nie ma problemu. -
stwierdził Otachi, odwracając się i podchodząc do odwróconego
już Kurai'a, który od samego początku przebierania się stał
tyłem do dziewczyn.
-
Pewnie, że nie .. trzeba było tak od razu.- dodał Hachi, również
odwracając się.
-
Dzięki - odparły zgodnie dziewczyny.
Po
paru dłuższych chwilach wszyscy neczanie byli już przebrani w
wojskowe mundury. Hachi i Otachi, mają na sobie luźne, długie
spodnie w moro oraz czarne, dość dopasowane T-shirt. Kurai ubrany
jest w granatowe jeansy, czarny dopasowany T-shirt oraz rozpiętą
koszulę w moro z podwiniętymi rękawami. Kiazu ma na sobie krótką
spódniczkę w moro oraz czarny top. Dodatkowo całości jej ubioru
dopełnia wysoko upięty kucyk. Diuna uczesana w dwa kucyki, podobnie
jak siostra ma na sobie spódniczkę w moro, czarny top oraz odpiętą
koszulkę w moro z krótkim rękawem. Natomiast Rina ma włosy upięte
w dwa warkocze, a ubrana jest podobnie jak Diuna tyle, że dodatkowo
ma na sobie jeszcze czarne leginsy-rybaczki. Ponadto wszyscy mają
czarne wygodne obuwie.
-
Mało wojskowe ale przyznaje, że są bardzo wygodne ... -
stwierdziła Diuna rozciągając się.
-
Hehehe ... z tego co widzę to tylko Rina założyła kompletny
mundur...- stwierdził Hachi.
-
No cóż ... lubię się wyróżniać ... - stwierdziła Kiazu z
uśmiechem.
-
Mundury są do nas idealne dopasowane - dodała Diuna.
-
W sumie racja .... - stwierdził Otachi z uśmiechem chochlika.
-
Hehehe i tak jest nieźle - dodał Hachi szczerząc kły.
-
No dobra to co idziemy do tej małej, południowej komnaty
konferencyjnej. - stwierdziła ochoczo, zdeterminowana Kiazu.
-
Jasne! - odparli zgodnie pozostali.
************
Kremowy
korytarz o półkolistym sklepieniu, ozdobimy wielkimi oknami w
złotych ramach, które pięknie odbijają się w czarnej błyszczącej
podłodze. Blade promienie słońca pomału wkradają się do
pomieszczenia, nadając mu niezwykłego uroku. Neczanie w swoich
nowych, pachnących jeszcze świeżością mundurach luźno idą
przez korytarz i swobodnie rozmawiają.
-
Jak sądzicie co nas czeka? - spytała Diuna.
-
Masa niesamowitych przygód - odparła radośnie Kiazu z promiennym
uśmiechem.
-
Jakiś na pewno... - dopowiedział Otachi.
-
Wiecie co? ... a ja bym coś zjadł ... - wtrącił Hachi, gładząc
się po brzuchu.
-
A wiesz, że w sumie ja też - stwierdziła Kiazu, a następnie
dodała - Zaraz po szkoleniu oczekuje wielkiego śniadania.
-
O tak mega śniadanie to genialny pomysł - dodał radośnie Otachi.
Wkrótce
neczanie dotarli bod masywne dębowe, ciemnobrązowe drzwi.
-
Sądzicie, że to tu? - spytał Hachi.
-
Prawdopodobnie tak nie ma tu innej komnaty... - odparła Diuna.
-
No to wchodzimy - stwierdziła z determinacją Kiazu, pukając do
drzwi.
-
Proszę - odezwał się lekko stłumiony głos zza drzwi.
W
tym momencie Kiazu energicznie otworzyła drzwi, a oczom wszystkich
ukazała się nieduża, jasna sala konferencyjna. Po środku stoi
jasno brązowy, prostokątny stół z ośmioma szarymi krzesłami. W
tym pomieszczeniu, zza jasnym stołem znajduje się jeszcze czarny
biurko na którym stoi otwarty różowym laptopem, obok którego na
blacie, tyłem do drzwi siedzi zgrabna kobieta, która ma długie,
włosy w kolorach tęczy upięte w bardzo wysokiego i sztywnego
kucyka. Ubrana jest ona w obcisła jasnoniebieską koszulę, na
krótki rękaw oraz krótką spódniczkę w moro i wysokie czarne
glany.
-
Witajcie, siadajcie i rozpoczynamy szkolenie... - stwierdziła
chłodno i lekko obrażonym tonem tajemnicza kobieta.
-
Cześć Hashi, może się do nas odwrócisz? - odparła Kiazu
siadając.
-
Nie mam takiego zamiaru. - odparła obrażona Hashikita.
-
A tą co ugryzło? - spytała Diuna.
-
Ej .. Hashi o co be? przecież jeszcze nic nie zrobiliśmy. - dodał
Hachi.
-
Nie muszę się Wam tłumaczyć, a skoro już siedzicie to zaczynamy
szkolenie. - odparła Hashi.
-
Jasne, tak łatwo nas nie spławisz ... - stwierdziła Kiazu.
-
Dobrze wiesz, że my tak możemy długo się dopytywać ... - dodała
Diuna.
-
Nie mam czasu na wasze gierki ... skoro to pozwoli prowadzić mi
zajęcia to niech będzie powiem... wisiałam Rudemu przysługę i
ten poprosił mnie abym przeprowadziła Wam wojskowe szkolenie ...
jednak mam wrażenie, że chyba królowa nie do końca wie, że
"zdobicie" jej armię, więc wolę was nie widzieć ..
wtedy z czystym sumieniem mogę odpowiedzieć, że was nie widziałam
....już pomijając, że mój honor nakazuje mi donieść na to co tu
się dzieje ... jednak obecnie musiałabym donieść i na siebie ...
a skoro Was nie widzę to problemu nie ma ...
-
A już myślałam, że może zaczęłaś nas lubić albo, że masz
inne zdanie niż królowa ... a tu okazuje się, że dbasz o dobro
swoich czterech liter... - stwierdziła lekko złośliwie Kiazu.
-
A jak, w końcu one są dla mnie najważniejsze... - odparła chłodno
Hashikita, a następnie dodała: - Mniejsza o większość, skoro już
siedzicie to zaczynamy szkolenie ....
-
No dobra ... to czego będziesz nas uczyć? - spytała dociekliwie
Diuna.
-
Zaczniemy do czegoś łatwego ... - stwierdziła Hashikita, a
następnie zgasiła światło i włączyła rzutnik. W tym momencie
na ścianie przed nią pojawiły się trzy zdjęcia mundurów, które
na pierwszy rzut oka wyglądały jak mundur generalski Rudego.
Dopiero po chwili okazało się, że zdjęcia miedzy sobą różnią
się szczegółami.
- Zacznę od informacji, że każda armia pozostała przy swoich mundurach i uniformach ... jedynie oficerowie mają ujednolicone mundury aby uniknąć chaosu ... - powiedziała spokojnie Hashi.
- Zacznę od informacji, że każda armia pozostała przy swoich mundurach i uniformach ... jedynie oficerowie mają ujednolicone mundury aby uniknąć chaosu ... - powiedziała spokojnie Hashi.
-
Aha ... a czternaście różnych mundurów nie wprowadza chaosu? -
stwierdziła Diuna.
-
Nie, jestem pewna, że po tym krótkim szkoleniu na polu walk szybko
odróżnicie wroga od sojusznika... Praktyka czyni mistrza ...-
odpowiedziała Hashikita.
-
Zapowiada się długi dzień .... - stwierdziła Kiazu.
- Eh ... mi to mówisz ... dobra ... skoro macie być wojskowymi dobrze by było abyście wiedzieli komu macie oddawać honory ... i kogo macie się słuchać ... Jak widzicie podstawa wszystkich mundurów jest taka sama u każdego oficera ... - stwierdziła Hashi, a następnie dodała: - Pierwsze zdjęcie przestawia najwyższy mundur oficerski, noszą go oficerowie, którzy zajmują najwyższa pozycję ... zatem w naszej armii jest to mundur generalski natomiast w armii która Ashga, ktoś ubrany w ten sposób będzie Admirałem... Najwyżsi wojskowi zaraz po władcach są najważniejszymi osobami dowodzącymi ... należy okazywać im bezwzględny szacunek ...
- Eh ... mi to mówisz ... dobra ... skoro macie być wojskowymi dobrze by było abyście wiedzieli komu macie oddawać honory ... i kogo macie się słuchać ... Jak widzicie podstawa wszystkich mundurów jest taka sama u każdego oficera ... - stwierdziła Hashi, a następnie dodała: - Pierwsze zdjęcie przestawia najwyższy mundur oficerski, noszą go oficerowie, którzy zajmują najwyższa pozycję ... zatem w naszej armii jest to mundur generalski natomiast w armii która Ashga, ktoś ubrany w ten sposób będzie Admirałem... Najwyżsi wojskowi zaraz po władcach są najważniejszymi osobami dowodzącymi ... należy okazywać im bezwzględny szacunek ...
-
To zrozumiałe ... - stwierdziła Kiazu.
-
Od razu zaznaczę, że identyczny mundur tylko utrzymany w kolorze
czerwonym i bordowym będzie oznaczał, że natrafiliście na
głównodowodzącego wrogich sił. - dodała Hashi.
-
A co jak nie będzie miał tej dziwnej czapki? - spytała Diuna.
-
Dobre pytanie ... jednak po pierwsze ta czapka nazywa się
"Rogatywka" i dobrze wam radzę używajcie tej nazwy gdyż
wielu wysokich wojskowych, może być ugodzonych, że ich nakrycie
głowy nazywane jest "czapką" - stwierdziła twardo
boginka, a następnie dodała: - Pozostają jeszcze złote grube
pasy wieńczące rękawy one są nie odpinane, nie ścieralne i
bardzo ciężkie do zniszczenia, wiec gdy nie ma czapki to nadal jest
rozpoznawalny.
-
No dobra ... a co jak mimo wszystko byśmy mieli wątpliwości? -
spytał Hachi.
-
Jeśli jest neczaninem to informacja zapisana jest na wisiorku z
symbolem, jednak każdy oficer ma tak zwany "nieśmiertelnik"
gdzie jest jego imię, stopień i przynależność do armii. -
stwierdziła Hashikita, a następnie szybko dodała: - Uprzedzam
pytanie, one są nie do podrobienia i nie da się ich od tak zerwać.
Dodatkowo prawdopodobnie wciągu najbliższych czterech dni wszyscy
żołnierze sojuszu, tak neczańscy również dostaną
nieśmiertelniki...
-
CZAD! - stwierdził Otachi.
-
Na swój sposób masz racje, są bardzo modne i pasują do każdego
munduru ... dobra mniejsza ... wracajmy do zdjęć ... na drugim
zdjęciu mamy klasyczny prosty mundur jedynie ozdobionym srebrnym
łańcuszkiem.... to mundury Kapitanów, Bosmanów czy Baronów... -
kontynuowała Hashi, a następnie po chwili namysłu dodała: Hmm...
tych oficerów już możecie bardzo często spotykać w obozowiskach,
gdyż oni już mogą być waszymi bezpośrednimi przełożonymi ...
rozumiecie?
-
Tak, myślę, że tak .... - stwierdził Hachi.
-
Głowno dowodzący wydają rozkazy naszym przełożonym i jest mała
szansa abyśmy ich spotkali ... jednak powinniśmy wiedzieć jak
wyglądają wszyscy oficerowie ... jakby instynkt Kiazu zawiódł ...
- dodała Diuna.
-
Mój instynkt nigdy nie zawodzi ... - stwierdziła Kiazu z uśmiechem,
a następnie dodała: - Spoko, postaramy się to zapamiętać i
uważać na nasze zachowanie w obecności oficerów.
-
Robisz mi zgrzyt w mózgu, powiedziałaś to co chciałam usłyszeć
i teraz nie wiem czy zrobiłaś to abym się nie czepiała czy że
tak myślicie ... - wtrąciła Hashi.
-
Tak myślimy ... - odparła Kiazu z wrednym uśmieszkiem.
-
Jasne ... mniejsza, to wasze tyłki a nie moje ... - odparła
Hashikita.
-
Hmm... nie do końca bo to Ty nas szkolisz ... - dodała Diuna.
-
Owszem, ale ja Was nie widzę, a to oznacza, że na szkoleniu Was nie
widziałam ... - odpowiedziała Hashi, a następnie dodała: - Dobra
słuchajcie ja naprawdę nie mam czasu na takie gierki... wracamy
zatem do szkolenia...
-
Dobra... - odparli zgodnie pozostali.
-
Aha zapomniałam, wam powiedzieć po szkoleniu czeka was jeszcze test
do napisania. - odparła Hashi z wrednym uśmieszkiem.
-Wiedziałem,
że to szkolenie musi mieć jakiś haczyk ... -stwierdził Hachi.
-
Jeśli o haczykach mowa to kapitan, który jest najwyższym stopniem
wojskowym, na przykład na Zekeren, ubrany jest w mundur zwykłego
kapitana z tą różnicą, że łańcuszek jest złoty i dodatkowo ma
rogatywkę...- powiedziała lekko złośliwym tonem Hashi.
-
No to zaczynają się schody ... - stwierdził Otachi.
-
Spoko damy rade! A Hashi zobaczy, ze bez trudu napiszemy test! -
stwierdziła zdeterminowana Kiazu.
-
Luz opanujemy to, ale Hashi powiedz mi dlaczego taki kapitan nie może
mieć mundury takiego jak inni najwyżsi wojskowi? - spytała Diuna.
-
Gdyż, w armiach gdzie najwyższym stopniem oficerskim jest
kapitan... jest tak, że to jedyny stopień oficerski ... -
odpowiedziała spokojnie Hashi.
-
Hmm... na upartego to ma nawet sens .... - odparła Diuna.
-
Spoko ja oficera rozpoznam z daleka ... - dodała Kiazu z uśmiechem.
-
Dobra dzieciaki mamy ogrom dużo materiału do przerobienia ... więc
nie ma czasu na przyjemności ... jedziemy dalej ... - stwierdziła
Hashi
************
Przez
wysoki zielony las mieszany, który jest delikatnie pokryty białym
puchem jedzie masywny samochód pomalowany w czarno-szare moro. Na
pierwszy rzut oka jest to szeroki i potężny samochód terenowy bez
dachu, jednak po chwili okazuje się, że auto jest wspaniałym
połączeniem luksusowego
samochodu osobowego i terenowego czy jest autem typu "SUV"
tyle, że jednocześnie jest kabrioletem. W tym niezwykłym
samochodzie zasiada Generał Rudy oraz jego dwóch najlepszych
kapitanów. Panowie jadą po wybojach, w sporej odległości ,za
pierwszym konwojem żołnierzy i ubrani w mundury oficerskie,
rozmawiają ze sobą.
- Czy Hashi nie miała z nami jechać? - spytał
nagle Moyoshi, siedzący za kierownicą.
- Owszem miała, lecz zatrzymały ją pewne
sprawy pałacowe... - odpowiedział spokojnie Rudy siedzący z tyłu.
- Jak widać jej się nie udało wyrwać ...
Hmmm... a Królowa wie, że jej generał będzie na froncie? - spytał
Amis, siedzący na miejscu pilota.
- Mniej więcej wie, uwodniłem jej, że pozostając w naszym pierwszym obozie będę wstanie lepiej pilnować aby wszyscy wypełniali jej wspaniałe rozkazy oraz że dzięki temu może być pewna, że jej wojska nie przyniosą jej wstydu ... - odpowiedział generał.
- Mniej więcej wie, uwodniłem jej, że pozostając w naszym pierwszym obozie będę wstanie lepiej pilnować aby wszyscy wypełniali jej wspaniałe rozkazy oraz że dzięki temu może być pewna, że jej wojska nie przyniosą jej wstydu ... - odpowiedział generał.
- No Stary to trzeba Ci przyznać, że kto jak
kto ale Ty umiesz rozmawiać z Naszą Królową aby dawała Ci trochę
swobody ... - odarł Amis.
- I dobrze, przynajmniej dzięki temu będzie
tam gdzie rzeczywiście powinien być a nie w nudnym pałacu. - dodał
Moyoshi.
- Dokładnie, generał powinien być na foncie,
wtedy jego decyzje mają sens, gdyż wie co się dzieje i jest na
bieżąco informacjami. Gdybym został w pałacu to rozkazy miałyby
co najmniej parę godzin obsuwy, a w ciągu tego czasu sytuacja może
się do tego stopnia zmienić, że rozkaz stałby się
bezwartościowy... - dopowiedział spokojnie Rudy.
- Swoją drogą Rudy, kiedy będziemy mieli
okazję zobaczyć wojska z Ineeven albo Zekeren? - spytał
dociekliwie Amis.
- Wojsk z Zekeren, chciałbym abyśmy nie
zobaczyli podczas całej wojny....
- Niby czemu? Są dobrze wyszkoleni... -
wtrącił Moyoshi.
- Na Zekeren powstaje zaawansowany ośrodek
leczenia, który będzie opiekował się rannymi, w związku z tym
cała armia Zekeren, została na Zekeren aby ochraniać mieszkańców,
rannych i tamten teren. Co za tym idzie spotkanie Zekereńskiej armii
oznaczałaby ogromne rany i prawdopodobnie niezdolność do dalszej
walki ... - kontynuował spokojnie Rudy.
- Rozumiem, to wyjaśnia czemu nikogo z nich
nie widziałem w pałacu. - stwierdził Moyoshi.
- Dobra a co z wojskami Ineeven? - naciskał
Amis.
- Zapewne za kilka może kilkanaście dni ... -
odpowiedział spokojnie Rudy, po czym z delikatnym uśmiechem dodał:
- Pewnie zastanawiasz się kiedy spotkasz się z Kiazu?
- Tak, jestem ciekaw czy będzie nam dane się
spotkać na linii frontu. - odpowiedział Amis.
- Hmmm...zapewne będzie i pewnie prędzej niż
myślisz ... jednak nie ma jej ani w armii z Ineeven ani z Zekeren
... - odpowiedział dumnie Rudy.
- WOW ... To co trafili aż go wojsk Króla
Ashga? - stwierdził z niedowarzeniem Moyoshi.
-
Hmm... Nie, aż tak dobrze nie mają ... - odparł Rudy.
-
Czekaj ... chwila ... nie mów, że są w naszej armii? - spytał
zaskoczony Amis.
W
tym momencie zapanowało wymowne, głębokie milczenie, które po
dłuższej chwili przerwał Amis mówiąc:
-
Ok ... Twoje milczenie wszystko mi powiedziało ... Królowa wie?
- Póki co nie i niech to zostanie między nami. - stwierdził chłodno Rudy, a następnie dodał: - I pamiętajcie oni są zwykłymi żołnierzami naszej armii i traktujemy ich jak każdego, więc warty, zadania, taszczenie sprzętu i inne wojskowe obowiązki nie mają prawa ich ominąć.
- Jasna sprawa .... - stwierdził Moyoshi
- Póki co nie i niech to zostanie między nami. - stwierdził chłodno Rudy, a następnie dodał: - I pamiętajcie oni są zwykłymi żołnierzami naszej armii i traktujemy ich jak każdego, więc warty, zadania, taszczenie sprzętu i inne wojskowe obowiązki nie mają prawa ich ominąć.
- Jasna sprawa .... - stwierdził Moyoshi
-
Luz dzięki temu unikniemy jakiś dziwnych donosów do Królowej -
dodał Amis.
-
Jak my będziemy traktować ich normalnie to i reszta żołnierzy
będzie ... - dopowiedział Moyoshi.
-
Dokładnie o to chodzi, ale Panowie żeby nie było na przyjemności
też pozwalam, ale nie demoralizować mi szeregowców ... - odparł
Rudy.
-
Tak jest! - odparli zgodnie kapitanowie z uśmiechem.
-
A co z Riną i Kurai'em? Czy oni nie będą stanowić zagrożenia? -
spytał dociekliwie Moyoshi.
-
Spokojnie ... Co do nich to mam już pewien pomysł ... -
odpowiedział spokojnie generał, z delikatnym uśmiechem.
-
Ja znam ten uśmiech i bardzo mnie intryguje co knujesz? - odparł
Amis.
-
Dowiesz się w swoim czasie... - odpowiedział Rudy.
W
tym momencie Moyoshi włączył radio w samochodzie, aby umilić
sobie ostanie chwile luzu. Właśnie leciała jakaś smętna muzyka,
która powoli cichła, aby w końcu zamilknąć. Po sekundach ciszy
zaczęła lecieć lekko popowa piosenka utrzymana w starym klimacie.
W ten Amis zaczął delikatnie się poruszać w rytm muzyki oraz
podśpiewywać sobie pod nosem.
(https://www.youtube.com/watch?v=nzJedshRyNo)Po
chwili Moyoshi również zaczął śpiewać. Wkrótce obaj
kapitanowie śpiewali już piosenkę na głos. W tym czasie generał
uśmiechnął się jedynie pod nosem i delikatnie zaczął prawą
dłonią, stukając o tynie fotele, wystukiwać tym samym rytm.
Jednak wkręcająca, rytmiczna muzyka i rozbawienie się kapitanów
szybko sprawiło, że nawet sztywny generał zaczął podśpiewywać
piosenkę z radia.
************
Minęło
kilka długich i mozolnych godzin, więc szkolenie neczan dobiegło
już końca. Nasi bohaterowie z lekkim mętlikiem w głowie zdali
trudny test i mogą już ruszać w wyznaczone miejsce. Jednak
przedtem udali się na zasłużony bardzo syty, aromatyczny posiłek.
-
Ale pycha żarełko .... - stwierdził radośnie Hachi.
-
Niebo w gębie... - dodał Otachi z uśmiechem.
-
Już myślałam, że dzisiaj nie będzie dane nam zjeść ... -
stwierdziła Diuna.
-
Jeszcze chwila i wyszłabym z tego szkolenia ... bo już głodny
brzusio przejmował kontrolę nad moim skupieniem ... - dodała
Kiazu.
-
Taaa... a Hashi gadała i gadała ... - dodała Diuna.
-
Ale było ciekawie ... - stwierdził Hachi.
-
Jasne było nawet bardzo ciekawie, ale myślałem, że to szkolenie
nigdy się nie skończy ...- dodał Otachi.
-
To co po jedzeniu od razy ruszamy nie? - spytała Kiazu.
-
Ja bym chciała jeszcze spakować parę rzeczy ... - odpowiedziała
nieśmiało Rina.
-
Fajny pomysł ... hmm... W sumie Rudy nic nie mówił o bagażu ... -
stwierdziła Diuna.
-
Myślę, że jeśli bagaż będzie poręczny i nie wielki to jak
najbardziej może być ...- wtrącił Kurai.
-
Oby tak było ... bo nie dam wyrzucić swoich rzeczy... - odparła
Kiazu.
-
Niestety musimy mieć trochę pokory ... Rudy i kapitanowie to nasi
przełożeni ... - stwierdził Hachi.
-
Spoko, pokora pokorą ale nie dam wyrzucić swoich rzeczy, mogę je
odnieść do pałacu jak mu nie będzie pasować, ale nie dam ich
wyrzucić ... więc oby można było mieć bagaż...- odparła
Kiazu.
- Eh ... trzeba będzie zacząć słuchać rozkazów ... i trzymać nerwy na wodzy ... - stwierdził Otachi.
- Eh ... trzeba będzie zacząć słuchać rozkazów ... i trzymać nerwy na wodzy ... - stwierdził Otachi.
-
A ja tam mogę się słuchać, ale mimo wszystko chce zostać sobą.
- odparła Kiazu z determinacją.
-
Ciekawe czy nam się to uda? - spytał Hachi.
-
Uda, na pewno uda. - odpowiedziała Kiazu z uśmiechem.
************
W
wielkiej pałacowej komnacie trwa zebranie władców sojuszu, w
którym na czele stoi Ambasador Ankara. Wszyscy władcy obradują i
negocjują co dalej począć. Jednak neczańska Królowa nie może
się skupić na zebraniu, gdyż rozmyśla zupełnie o czymś innym.
-
Oby żadna armia ich nie przyjęła ... ostatnio obawiam się, że
któregoś dnia ich przeszłość się o nich upomni, a wtedy pomimo
całej mojej niechęci i wrogości ... lepiej dla mnie aby im włos z
głowy nie spadł ... z drugiej zaś strony to kim oni są sprawia,
że powinni być w armii... Eh ... Nie mam pojęcia co zrobić z tymi
nieznośnymi niemczańskimi bękartami? ... więcej z nimi kłopotu
niż pożytku ... Co ja robię? ... przecież póki oni się o nich
nie upomną to nie mam się czym martwić ... a poza tym przysyłając
ich tutaj mogli się spodziewać, że mi władzy absolutnej może się
to nie spodobać i że mam prawo traktować ich tak a nie inaczej ...
Zastanawia mnie również czy Ankara wie o tym kim oni są? ... Jak
to wybadać nie zdradzając mu za wiele? ... Ah ... problemy ...
wszędzie problemy ... lepiej dla mnie aby ich przeszłość nigdy
się o nich nie upomniała ... eh ...
************
Kiedy
nastał wczesny zmrok Kiazu, Diuna, Rina, Hachi, Otachi i Kurai byli
już gotowi do drogi. Każde z nich ma przy sobie niewielki
praktyczny bagaż. Panowie mają nieduże plecaki w
biało-szaro-czarne moro, natomiast panie mają torby na ramie, które
również są szaro-biało-czarne moro. Nasi bohaterowie
wykorzystując szarówkę panującą na dworze, ukradkiem i cichaczem
wymknęli się z pałacu i ruszyli do mieszanego lasu, uśpionego pod
delikatną białą, śniegową kołderką i ruszyli w kierunku
miejsca zaznaczonego na mapie, którą dostali od Hashi.
-
Ja rozumiem, że noc jest naszym sprzymierzeńcem i w ogóle ... ale
czy to dobry pomysł iść po zmroku w las którego się nie zna i z
niekompletną mapą okolicy? - spytała Diuna.
-
Spoko już nie po takich rzeczach łaziliśmy... damy rade ... -
odpowiedział Hachi.
-
Luz ... Kiedyś na pewno trafimy na miejsce ...- dodał Otachi z
uśmiechem.
-
No ja wiem, ale stanowczo wolałabym poróżniać wciągu dnia. -
odparła Diuna.
-
Heh ... nie tylko Ty ... - stwierdziła Kiazu, a następnie radośnie
dodała: - No trudno nie ma co narzekać ... trzeba wziąć się w
garść i liczyć na to, że może ta noc okaże się przyjemna.
-
Dla mnie już jest przyjemna ... ten chłodny rześki wiatr, który
jednocześnie jest ciepły i chłodny ... jest totalnie niesamowity
... nigdy wcześniej nie czułem czegoś tak wspaniałego. - napawał
się, uśmiechnięty Otachi.
-
Jak mało Ci potrzeba do szczęścia ... - stwierdziła Diuna.
-
Jest wiatrem więc takie rzeczy go rajcują ... nic nie poradzisz ...
- dodał Hachi.
-
W sumie wolę to niż Twoje "przytulanie się" do brudnej
ziemi za każdym razem gdy okazuje, że jest "fajna" w
dotyku ... - odparła Diuna.
-
Nie robię tak ... -odparł szybko Hachi. W tym momencie Diuna
zmierzyła brata przenikliwym i chłodnym wzrokiem, a ziemny neczanin
kontynuował: - Dobra robię ... ale wcale nie tak często ... mnie
znacznie trudniej zaspokoić niż jego ... a poza tym ja nie rajcuje
się ziemią bez powodu.
-
Jasne ... - stwierdziła Diuna przewracając oczami, a następnie
dodała: - Zobacz tam ta pomarańczowa ziemia wygląda jak mąka ...
-
Gdzie? Która? - stwierdził podekscytowany Hachi uważnie się
rozglądając. Jednak nic takiego nie znalazł.
-
Punkt dla mnie ... - stwierdziła Diuna z lekkim uśmieszkiem.
-
Ej ... to nie fair ... - oburzył się Hachi.
-
Och jej ... trudno ... trzeba było bardziej uważać ... - odparła
Diuna z uśmiechem i przyśpieszając kroku.
-
Ładne zagranie! - stwierdziła radośnie Kiazu przybijając piątkę
siostrze.
-
Dziękuję, to nic trudnego. - odparła dumnie Diuna.
************
Ciemny,
mroczny i chłodny zimowy las, oświetlony jedynie przez garstkę
jasnych, żółto-białych świetlików Diuny i parę
czerwono-pomarańczowo-żółtych płomyczków Kiazu. Mimo zimnego
wiatru i wszechobecnego chłodu, naszym bohaterom o dziwo jest
ciepło.
-
Hmm... Nie spodziewałam się, ze w tym stroju przy takiej pogodzie
będzie mi ciepło ... ja wiem, że Hashi mówiła, że każdy mundur
uszyty jest z specjalnego materiału ... ale nie spodziewałam się
aż takiego efektu ... jestem pozytywnie zaskoczona ... - stwierdziła
z podziwem Diuna.
-
Przy takiej pogodzie to tylko Kiazu powinno być ciepło ... a tu
niespodzianka nam wszystkim jest ciepło. - dodał Hachi.
-
Póki co jestem bardzo zadowolony z munduru. Jest wygodny i chroni
... - dodał radośnie Otachi, a następnie dopowiedział: - Ciekawe
jak się dalej będą spisywać?
-
Zobaczymy, ale pewnie będą doskonale się sprawować - stwierdziła
Kiazu z uśmiechem.
-
Heh ... swoją droga daleko ten wyznaczony punkt .. idziemy i idziemy
... i nic... - stwierdziła Diuna.
-
W sumie fajnie by było zaszyć się gdzieś na noc, tylko tu nie ma
zbytnio gdzie - dodał Hachi.
-
Oj tam ... idziemy dalej ... - stwierdziła radośnie, zdeterminowana
Kiazu.
-
To dobre miejsce na obóz. Rozbijemy się tutaj. - stwierdził
chłodno i stanowczo Kurai zatrzymując się.
-
Ej ... to za wcześnie ... możemy iść dalej? - dopytywała się
rozczarowana Kiazu.
-
Przyda nam się odpoczynek, więc dalej ruszymy rano. - kontynuował
twardo Kurai.
-
I co mamy spać tu na śniegu? - wtrąciła Diuna.
-
Jeśli chcesz, to proszę bardzo. - odpowiedział chłodno Kurai, a
następnie dodał: - Hachi, Otachi widzicie tamto przewalone drzewo?
-
To takie długie tam w oddali? - spytał Hachi.
-
Co z nim? - dodał Otachi.
-
Przytoczcie je tutaj i zadbajcie o to aby było jak usiąść. -
odparł chłodno Kurai.
-
Spoko Ziom, możesz na nas liczyć. - stwierdził Hachi.
A
następnie obaj bracia zdjęli swoje plecaki i wraz z kilkoma
świetlikami udali się w kierunku pnia, a Kurai mówił dalej:
-
Rina, nazbieraj proszę w te menażki dużo śniegu.
-
Dobrze... - odparła Rina z uśmiechem odbierając dwie menażki od
elektrycznego neczanina.
-
Natomiast Kiazu, Diuna pozbieracie proszę drewno na opał i
rozpalicie ognisko. - kontynuował chłodno i stanowczo Kurai.
-
Ej a Ty co będziesz robił? - oburzyła się Kiazu.
-
Rozbiję namiot... - odpowiedział Kurai.
-
Ja nie mam zamiaru zbierać drewna, chyba cię coś gnie ... - dodała
Diuna.
-
Jak nie nazbierasz opału to nie będzie ani ciepła, ani kolacji,
ani wody do picia ... jeśli tak bardzo chcesz aby tak było Twoja
sprawa, ale to Ty tłumaczysz reszcie dlaczego dzisiaj nie będą
jedli. - odparł stanowczo Kurai, rozstawiając namiot.
-
Oj chodź będzie fajna zabawa ... - dodała Kiazu.
-
Dobra ... pozbieram ... - odparła Diuna przewracając oczami.
************
-
Rudy, kiedy wprowadzamy nasz plan "powitania"? - spytał
dociekliwi Amis.
-
Jakoś jak dotrą wszyscy żołnierze. - odparł Rudy.
-
Wyrobimy się przed rozpoczęciem walk?
-
Tak myślę, że tak zwłaszcza, że jesteśmy daleko od wojsk
nieprzyjaciela. Za nim natrafimy na kogokolwiek minie trochę czasu
...
-
W sumie racja ...
-
To nie zmienia jednak faktu, że musimy być czujni, w końcu wrodzy
cywile też mogą być groźni, a i wszech obecna zwierzyna też może
mieć swoje nieprzewidziane humorki... walki i starcia zawsze
przychodzą znienacka ...
-
Jasna sprawa ... a co mówią mapy?
-
Nadal nie wiele, ale zwiadowcy wszystkich nacji robią co mogą i
dzięki temu z każdą chwilą robią się one coraz
dokładniejsze....
-
Szkoda, nie lubię nie dokładnych map...
-
Cóż przyjacielu jesteś kapitanem, więc powinieneś sobie radzić
w każdych warunkach...
-
Wiem, i jestem pewien, że sobie poradzę.
-
Oby Kapitanie .... w końcu masz być przykładem, dla żołnierzy a
nie tylko ozdobą armii...
************
Nieduże
obozowisko w środku, chłodnego zimowego lasu. Pod jednym z drzew
stoi spory dwukomorowy, namiot w zielone moro i z dużym
przedsionkiem. Mimo swoich rozmiarów jest on całkiem kompaktowy. Na
wprost niego pali się wysokie ognisko, wokół którego znajdują
się trzy spore pniaki. Neczanie już zjedli kolacje, ale jeszcze
siedzą przy ognisku i rozmawiają.
-
Jak sądzicie co nas czeka w wyznaczonym miejscu? - spytała Diuna.
-
Ciężko przewidzieć ... najlepiej spodziewać się
niespodziewanego. - odpowiedziała Kiazu z uśmiechem.
-
Pewnie masz rację ... - stwierdziła Diuna przeciągając się.
-
Swoją drogą Rina masz przy sobie aparat? - spytała Kiazu.
-
Mam... - stwierdziła radośnie Rina, po czym dodała: - I bardzo
dużą kartę pamięci.
-
Tę którą wybieraliśmy ostatnio w sklepie? - wtrącił Otachi.
-
Tak właśnie tę ... - odpowiedziała z uśmiechem Rina.
-
E to z tym potworem to możesz robić zdjęć ile zechcesz. - odparł
Otachi.
-
A ile ma ta karta pamięci? - spytał Hachi.
-
Hmmm... 460 albo 480 Terabajtów ... - odpowiedział Otachi.
-
WOW, ten potwór rzeczywiście wiele zniesie. - dodał Hachi z
podziwem.
-
Super, to co zrobimy sobie wspólna fotkę w mundurach w naszym
pierwszym obozie? - zaproponowała radośnie Kiazu.
-
Ej! Chwila, to nie wycieczka tylko wojna. - wtrąciła Diuna wygodnie
leżąc na pieńku.
-
Oj tam, trochę zabawy nam się przyda. - odparła Kiazu.
-
Poza tym fotograf kronikarz na wojnie to bardzo przydatna sprawa. -
dodał chłodno Kurai.
-
Dobra mniejsza o większość ... chodźcie zrobimy sobie to zbiorowe
zdjęcie - dopowiedziała Kiazu z uśmiechem.
-
Jak dla mnie spoko .... - stwierdził Hachi.
-
Spoko, zdjęcie dobra rzecz... - dodał Otachi
-
No dobra ... ale ja się stąd nie ruszam... - stwierdziła w końcu
Diuna.
W
tym momencie wszyscy neczanie ustawili się do zdjęcia, a Rina
ustawiła aparat między gałęziami drzewa i włączyła
samowyzwalacz. Następnie wodna neczanka szybko podbiegła do reszty.
Po chwili aparat błysnął trzykrotnie i tym samym zrobił zdjęcia.
-
Poka, poka .... - stwierdziła radośnie Kiazu, podbiegając do
aparatu.
-
Pewnie wyszły takie jak zawsze ... - dodała Diuna.
-
No skoro ja na nim jestem to na pewno wyszło bosko, ale i tak chce
zobaczyć. - odparła Kiazu mrugając okiem.
-
Też chce zobaczyć. - stwierdził Otachi.
-
Eee... fajnie wyszły ... - dodał Hachi zaglądając siostrze przez
ramie.
-
No, będą ciekawą pamiątką. - dopowiedział Otachi.
-
Rina, zrobisz mi jeszcze parę zdjęć? - spytała z wymownym
uśmiechem Kiazu.
-
Spoko mogę zrobić Ci małą sesje ... - odpowiedziała spokojnie
Rina z delikatnym uśmiechem.
-
SUPER! - stwierdziła radośnie Kiazu rzucając się siostrze na
szyję.
-
My też chcemy! - stwierdzili zgodnie Hachi i Otachi.
-
Sponio ... - odparła Rina.
-
Diuna też chcesz? - spytał Hachi.
-
Nie ... mnie w to nie mieszajcie .... ja idę spać ... - stwierdziła
stanowczo Diuna wstając od ogniska, a następnie udając się do
namiotu powiedziała: - Dobranoc wszystkim.
-
Dobranoc. - odparli zgodnie pozostali, a następnie Kiazu radośnie
dodała: - To jak zaczynamy małą sesyjkę?
- TAAAK! - odparli radośnie Hachi i Otachi.
- TAAAK! - odparli radośnie Hachi i Otachi.
Natomiast
Rina uśmiechnęła się promiennie i wzięła aparat w swoje ręce,
aby zacząć robić zdjęcia.