„ Odziedziczona misja ”
Bardzo wczesny słoneczny poranek. Na niebie nie ma ani jednej chmurki, a niebo jest w wspaniałym błękitnym odcieniu. Dla części wojskowych ta noc była zdecydowanie za krótka.
Neczański
generał właśnie wszedł do swojego gabinetu, trzymając kubek
gorącej kawy. Oficer nie zdarzył dobrze usiąść na swoim krześle,
a dostał informacje o połączeniu video, z Zekeren. Rudy przewrócił
oczami i powiedział do siebie:
- No to czas zacząć ten dzień
… - następnie generał odebrał połączenie mówiąc:
-
Dzień dobry Książę, co z samego rana mogę dla Ciebie zrobić?
-
Siemasz generale, rana? Czekaj … - odpowiedział Volaure z miną
wskazującą na dezorientacje, a następnie dodał – O kurde 5:30,
zasiedziałem się …. mniejsza … no fakt rzeczywiście już rano.
Nie budzę?
- Nie Książę...
- Dobra słuchaj,
rozmawiałem z inżynierami i doszliśmy do wniosku. - odpowiedział
Volaure, a następnie odpalił mapę świata i zaznaczając punkt na
niej na czerwono, powiedział: - Tutaj między Twoim obozem a obozem
ludzi od Ashga jest duża dolinka, która idealnie się nadaje na
smocze leża.
- Super.
- Jeszcze dzisiaj się tam pojawią
i zaczną budowę.
- To bardzo dobre wieści, będą coś
potrzebować?
- Pewnie oddziałów do obrony, jako Zekeren nie
mogę im takowych zapewnić.
- Zapewnię im ochronę, mam
pogadać tez z dowodzącym tam w obozie Króla?
- Tak, tylko
takich co nie będą też gardzili inna pracą.
- Rozumiem, to
da się zrobić. Książę ile potrwa budowa?
- To zależy, koło
tygodnia minimum.
- To szybko, spodziewałem się miesiąca.
-
Generale, nie mamy czasu, na tak długie zabawy, a moi inżynierowie
i budowniczy poradzą sobie.
- Tak, jest. - odpowiedział Rudy,
a następnie zapytał: - Kto będzie się opiekował potem obozem?
-
Właśnie z tym sprawa wygląda tak, że oficjalnie to będzie obóz
Ineeven, Ludzie Ankary dotrą tam pod koniec budowy. W praktyce to ma
być mieszany obóz.
- Niech zgadnę Ineeven, Konware
oraz Tochi Neko?
- Dokładnie tak.
- Pod dowództwem?
-
Tu Cię zaskoczę generale pod podwójnym.
- Książę z całym
szacunkiem to nie brzmi rozsądnie.
-
Też tak myślałem, ale będzie tam jedna osoba z Zekeren która
będzie dowodzić „cywilami” którzy będą ogarniać opiekę nad
smokami, leżami itd. a druga od Ashgi ma dowodzić typowo
wojskowo.
- Rozumiem, coś jak inżynierowie w obozie maszyn.
-
Dobre spostrzeżenie generale, tak z założenia to ma być właśnie
tak.
-
No to może siąść, zobaczymy w praniu. I przemyślę których
ludzi tam podesłać oraz pogadam z dowodzącym w obozie Ashgi.
-
Myślisz o jakimś konkretnym oddziale?
- Tak, myślę, że mam
dobrych ludzi do tego zadania.
- Dobrze, niech trafią tam jak
najszybciej.
- Tak jest.
- Ah i jeszcze jedno, kiedy obóz
stanie to nie podjeżdżajcie tam na Inuma.
- Czemu? - zdziwił
się Rudy.
- Niektóre smoki lubują się w ich mięsie, a my
nie mamy fiołkowego pojęcia jakie smoki zasilą ten obóz. -
odpowiedział spokojnie Volaure, a następnie dodał: - Znam jednego
z uwolnionych smoków i za niego mogę poręczyć za inne nie.
-
Rozumiem, zadbam aby nie było żadnych Inuma w okolicy. Coś
jeszcze?
- Wyjdzie w praniu, w zależności jakie smoki będziemy
mieli do dyspozycji.
- Rozumiem.
************
Pół
mroczny długi korytarz, którym nieśmiała wpadają pierwsze
promienie słońca. Jeden z Kapitanów w pełnym oficerskim mundurze,
idzie szybko i sprawnie korytarzem aż w końcu doszedł do sporych
drzwi, w które stanowczo i głośno zapukał. Po dłuższej chwili
drzwi otworzyły się i stanął w nich Kurai ubrany jedynie w
jeansowe spodnie, pytając:
- Czego chcesz?
- Mam rozkazy
mogę wejść? - powiedział Amis.
Na te słowa elektryczny
neczanin wyszedł z pokoju na korytarz i zamknął za sobą drzwi.
-
Rozumiem, że to znaczy nie … - powiedział Amis a następnie
dodał: - Skąd wziąłeś browca, którego zabrał Moyoshi?
-
To nie brzmi jak rozkazy… - odpowiedział chłodno Kurai, a
następnie dodał: - Stał tam, nie był mój i to samo by usłyszał
jakby zadał odpowiednie pytanie.
- Aha, czyli zgarnął
bezpańskie piwo bez etykiety i teraz zdycha. - odpowiedział Amis
robiąc klasycznego facepalma, a następnie dodał: - Do tego
założył, że ostrość to chili …
- Tyle chciałeś?
-
Nie, ale z racji tego, że Moyoshi nie wychodzi z kibla, ktoś musi
ze mną odbębnić odprawę, dla poruczników. A że jesteś
kapitanem to zgadnij kto dostał rozkaz od Rudego, że mi dzisiaj w
tym pomaga?
-
Dobra, ubiorę się i zejdę. - odpowiedział chłodno Kurai.
-
Tu mam dla Ciebie niespodziankę. - odpowiedział Amis, wyjmując
spod marynarki jeszcze nie otwarty i nie wyjęty z folii kapitański
mundur oficerski, wraz z niedużym czarnym tabletem.
-
Przeginasz…
- Miej pretensje do Rudego, to jego rozkaz. -
odpowiedział Amis, po czym dodał: - Jak się sprężymy to będzie
jakieś 40-45 minut … przeżyjesz …. Aha … Na tablecie masz
informacje, bądź łaskaw je przeczytać przed odprawą.
Kurai
nic mu już nie odpowiedział, tylko wziął rzeczy i wrócił do
pokoju, aby po dłuższej chwili wyjść z niego w oficerskim
mundurze. Tym samym elektryczny neczanin ma na sobie niebieska
marynarkę, na długi rękaw, z wysokim kołnierzem i zapinana z
boku, o czarnych guzikach, dodatkowo ma czarne jeansowe spodnie i
wysokie czarne wojskowe buty. Całości dopełnia ozdoba z
srebrnego łańcuszka, zaczepionego o pierwszy guzik marynarki i
idący do lewej kieszeni.
- Kurde, zajebista różnica,
powinieneś tak chodzić na co dzień. - powiedział Amis.
-
Taaaa…. Idziemy? - odpowiedział chłodno Kurai, który
jednocześnie przeglądał zawartość tabletu.
- Rudy kazał mi
zrobić zdjęcie na potwierdzenie. - powiedział Amis wyciągając
telefon.
- Skoro musisz …
- Muszę, muszę.
************
-
Panie... - stwierdził pokornie Damu, podchodząc do władcy.
- Jak o smokach to już słyszałem … - odparł spokojnie Chifuin zażywający leczniczej kąpieli w gorącym źródle, znajdującym się w masywnej i ciemnej kamiennej komnacie. Panuje tutaj dość wilgotna, a zarazem gorąca atmosfera. Po chwili władca dodał: - Hei’an nadal wyżywa się na jeńcach?
-
Tak Panie. - odpowiedział pokornie generał, a następnie dodał: -
Według naszych obliczeń „To” stanie jest nad kanionem.
-
Świetnie, bliżej terminu zaplanuj mi transport, chce być przy tym.
Oraz życzę sobie abyś był moim osobistym ochroniarzem.
- Tak
jest.
************
Minęło
sporo czasu i Kurai wrócił do swojego pokoju i praktycznie od razu
zdjął marynarkę od munduru. W łóżku nie było już wodnej
neczanki, ale w łazience było słychać lecącą wodę, sugerującą,
że ktoś bierze prysznic. Elektryczny neczanin zdjął buty, odpiął
kilka pierwszych guzików białej koszuli, a następnie wyjął coś
z szuflady, schował to do tylnej kieszeni spodni, jednocześnie
wyjmując z kieszeni telefon oraz tablet, które położył na stole,
a następnie cicho wszedł do łazienki. Jest tam pełno pary od
lecącej ciepłej wody, za szklaną szybą oddzielającą cześć
prysznicową jest naga Rina, z rozpuszczonymi włosami, jednak szyba
zaparowała na tyle, że widać zaledwie jej obrys, który przypomina
cień. Po chwili stanął w wejściu do strefy prysznicowej.
-
Kurai … za długo tutaj siedzę? - powiedziała zaskoczona Rina,
która akurat odwróciła się, przodem do niego i delikatnie się
zasłaniając. Jednak jej ponętne skąpane w wodzie piersi są
doskonale widoczne i niezmiernie kuszące jak i mokre. Jej złoty
wisiorek gwiazdy znajdujący się na szyi pięknie błyszczy, a
krople wody jedynie dodają mu uroku, jak i sprawia, że jej piersi
wraz z nim tworzą doskonałą całość.
- Nie … Hmm… Co
powiesz aby przyjemnie zacząć dzień? - powiedział Kurai,
podchodząc bliżej Riny, która nie zakręciła lejącej się wody,
i swoimi żółtymi oczętami ufnie patrzyła mu głęboko w oczy.
-
To … to w nocy nie było przyjemnie?
- Tego nie powiedziałem,
a nawet powiedziałbym, że wróciłem po więcej...
Następnie
neczanin, bardzo namiętnie i pieszczotliwie pocałował swoją
ukochaną w usta, jednocześnie obejmując jej nagie i mokre ciało i
napierając na nią. Wkrótce oboje byli doszczętnie mokrzy, a
oparta o ścianę prysznica neczanka, jednocześnie obejmowała
swojego ukochanego, nogami w pasie oraz rękami w okolicach barku i
szyi. Tym czasem on obdarzał ją kolejnym długim i głębokim
pocałunkiem jednocześnie pieszcząc jej kuszące kompletnie nagie
ciało.
- Ku…
W tym momencie neczanka dostała kolejnego
namiętnego całusa prosto w rozpalone usta, który skutecznie
przerwał jej wypowiedz.
- Cichutko … - odpowiedział
elektryczny neczanin, jeszcze bardziej przyciskając ukochaną do
ściany i delikatnie całując jej szyję, a ręce trzymając na jej
udach.
************
Delikatnie
zaspani Hachi i Otachi ubrani jedynie w spodnie w moro od munduru i
czarne t-shirt, idą z ręcznikami i mydłami do strefy prysznicowej.
Ich pokój w obozie nie posiada prysznica, a jedynie toaletę. Idąc
mijają zarówno innych zwykłych wojskowych jak i poruczników.
-
Nie chciał bym mieć z nim do czynienia na co dzień. - powiedział
jeden z poruczników, rozmawiający z drugim oficerem.
- Weź
dalej mam ciarki. - odpowiedział drugi porucznik.
- Jak na
mnie spojrzał, to myślałem, że będę miał spodnie do wymiany…
- Siema o kim mówicie? - zainteresował się Hachi,
przechodzący obok.
- O nowym Kapitanie. - opowiedział pierwszy
porucznik.
- Nowym Kapitanie? - dodał Otachi.
- Też
byliśmy w szoku, Kapitan Moyoshi nie pojawił się na porannej
odprawie, a zamiast niego był jakiś nowy kapitan o srebro-białych
włosach. - powiedział drugi porucznik.
- Uważajcie na Niego.
- dodał pierwszy oficer a następnie obaj odeszli.
- Ziom, Nasz
numer wyszedł. - stwierdził Hachi, przybijając piątkę z bratem.
- I zajebiście, oby tylko Kurai nie zabił Nas za dodatkowy obowiązek. - dodał Otachi.
-
E tam, myślę, że to zlewa… a żart był prima sort… a to
doceni, nawet jak powieje chłodem
- Oj tak, ale że też tak
ławo dał się podejść.
- W sumie to załatwiliśmy go dwa
razy – odpowiedział Hachi szczerząc kły.
- Możemy uznać,
że jesteśmy kwita.
- Ciekawe jaki numer wywinął Rudemu, że
ten ogarnął sos.
- Nie chce wiedzieć i mam nadzieje, że my
nie przegniemy tak aby Rudy wywijał nam numer…
- O to to Bro
… z Rudym się nie zadziera…
- Mam wrażenie, że On jak był
młodszy to też lubił zabawę w naszym stylu
- Mogło tak być,
Amis i Moyoshi to też nie złe ziółka były…
- Tych
historii po browcu chętnie bym posłuchał.
************
Generał
Rudy zasiada w swoim gabinecie. Bystre słońce wpada przez jedno z
okien i doskonale rozświetla cały pokój, a generał jak zazwyczaj
jest zajęty papierkową robotą. W ten rozległo się pukanie do
drzwi, Rudy dość odruchowo spojrzał na zegarek a następnie
powiedział:
- Wejść.
Drzwi od gabinetu otworzyły się,
i wszedł elektryczny neczanin ubrany już w swoją wersję munduru
zwykłego szeregowca. A to oznacza, że ma na sobie granatowe jeansy,
czarny t-shirt oraz koszulę w moro z podwiniętymi rękawami.
-
Świetnie, że jesteś czekałem na Ciebie, siadaj. - powiedział
Generał, jednocześnie pokazując na krzesło bliżej okna.
Kurai,
bez słowa usiadł w wskazanym miejscu, a jego przełożony
kontynuował: - Jak wszystko dobrze pójdzie to będę miał dla Was
misję, ale o tym za chwilę. Jak odprawa poruczników?
-
Ujdzie. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Myślałem, że
dotrzesz tu w oficerskim mundurze. Byłeś w nim w ogóle?
- Na
odprawie byłem w nim, zresztą Amis robił fotę, twierdząc, że
chciałeś. - powiedział chłodno Kurai, a następnie dodał: -
Szybko skończyliśmy odprawę i był tez czas na przebranie się.
-
Amis powiedział, że ogarnęliście odprawę w 35 minut. A zdjęcia
jeszcze nie przysłał, ale upomnę się o nie - odpowiedział Rudy,
a po chwili, jednocześnie piszcząc sms, dodał: - Może chcesz
prowadzić je częściej?
- Nie, wolę być z oddziałem na
froncie.
- Takiej odpowiedzi oczekiwałem. - powiedział Rudy z
uśmiechem.
W
tym momencie rozległo się pukanie kolejne pukanie do drzwi.
-
Wejść. - powiedział Rudy.
- Sir, wzywał nie pan. - odezwał
się przybysz, ubrany w mundur oficera niższego stopniem. Dodatkowo
ma on tęczowe włosy, różowe oczy, oraz masę małych metalowych
kolczyków w uszach, jak i jeden w dolnej wardze.
- Świetnie,
że jesteś, siadaj. - powiedział Rudy, a następnie bardzo szybko
dodał: - Panowie znacie się?
- Nie Sir. - powiedział
przybysz, który jeszcze nie usiadł
Natomiast Kurai jedynie
pokręcił przecząco głową.
- To przedstawcie się sobie po
wojskowemu. - zaproponował Generał.
Na
te słowa elektryczny neczanin podniósł się, jednocześnie okazało
się, że przybysz jest wyższy od Kurai’a. Wkrótce przybysz
wyciągnął prawą dłoń powiedział:
- Porucznik
Taakat
Hayili.
- Kapitan Kurai Nozaryu. - odpowiedział drugi, również
wyciągając dłoń i odwzajemniając uścisk dłoni.
- Zaraz,
to Ty jesteś tym kapitanem o którym opowiadano po odprawie. -
stwierdził Taakat, a po chwili siadając dodał: - I chyba tym typem
co z był ze smokiem w obozie.
- Tak, to dokładnie ta osoba. -
wtrącił Rudy.
- Nie kojarzę Cię z odprawy. - powiedział
chłodno Kurai.
-
Miałem warte, zwykle po niej i tak jeszcze jestem na prawie godzinie
odprawy, a dzisiaj skończyłem warte to było już po odprawie. -
odpowiedział Taakat.
- Moyoshi i Amis czasem potrafią się
rozgadać. - potwierdził Rudy przewracając oczami, a następnie
dodał: - Co do porucznika i skojarzeń, to możliwe, że Kiazu Ci o
nim opowiadała.
-
Niech zgadnę, to sparing partner Kiazu? - odpowiedział chłodno
Kurai.
- Dokładnie tak. - powiedział Generał.
- Sir, po
co Nas wezwałeś? - zapytał z zaciekawieniem Taakat.
- A tak,
widzicie obóz Heyvanlar, który jest bliżej krańca świata,
zaobserwował po drugiej stronie kanionu jakaś dziwną wieżę.
Ponoć wieczorami świeci na zielono-żółto i pojawiła się znikąd
oraz nie wiedzą co jest w środku. - opowiedział spokojnie
generał.
-
Nie mogli sprawdzić o co z nią chodzi? - zapytał Taakat.
-
Tutaj sprawy się komplikują. - powiedział Rudy, a następnie
dodał: - Po pierwsze wysłali pod wieże czteroosobowy zwiad i
wyobraźcie sobie, że wieża nie wpuściła ich do środka. Zrobiła
to dopiero kiedy zebrali trzy oddziały i było na miejscu 10 osób.
ALE oni tam weszli i nie wyszli, a obóz Heyvanlar nie ma z nimi
kontaktu, od momentu przekroczenia progu wieży, więc tutaj proszą
Nas o pomoc, gdyż słyszeli o pewnym neczańskim oddziale który
poradził sobie z Pisoca i nie boi się podjąć takich misji.
-
Kiedy Ci potrzebna pomocna dłoń, to po neczan dzwoń. - zażartował
Takaat.
- Coś wiadomo o tej wieży? Jakieś wzmianki, legendy,
pogłoski? - zapytał Kurai.
- Ponoć przejrzeli wszystkie
dostępne źródła i nic nie znaleźli. - odpowiedział Rudy.
-
A Biblioteka Ksiąg Zakazanych? Może tam coś będzie. -
zaproponował Kurai.
- Pomysł dobry, ale od początku wojny
nawet ja nie mam tam dostępu, Królowa bardzo mocno broni
zgromadzonej tam wiedzy. Obecnie mają tam dostęp tylko władcy po
stornie Ankary. A władcy nie wiem czy będą skorzy do pomocy. Nawet
jakby któryś się już tam pofatygował, to znając przepływ
informacji nie liczyłbym, że dowiemy się na czas. - powiedział
Rudy.
- Wracając do oddziału, co walczył z Pisoca, to czemu
tamten oddział nie może iść? - spytał Taakat.
- Ależ
idzie, widzisz to oddział Kurai’a miał tę misję, a z racji
tego, że potrzeba więcej ludzi, wpadłem na pomysł aby na czas
misji połączyć wasze oddziały w jeden oddział, pod dowództwem
Kapitana. - odpowiedział Rudy, a następnie dodał: - Co Wy na to
panowie?
- Sir, jeśli Pan Kapitan się zgodzi to mój oddział
będzie gotowy. - powiedział Taakat.
- Zakładam, że mój
oddział tak czy siak idzie, na tę misję. Więc pozostaje kwestia
tego z czyim odziałem, chcielibyśmy współpracować. - powiedział
chłodno Kurai, a następnie dodał: - Skoro, to sparingowiec Kiazu,
to zakładam, że poznał jeszcze innych członków mojego oddziału,
a to ułatwi sprawę. Plus Kiazu nie jest łatwym przeciwnikiem, a
skoro dotrzymywał jej kroku to on również nie jest łatwy.
-
To się zgadzasz? - zapytał wprost Rudy.
- Tak. - odpowiedział
Kurai, a następnie dopowiedział: - Tylko Taakat zmienia mundur.
-
Tak jest! - odpowiedział Taakat, a następnie mimochodem dodał: -
Na każdą misję w terenie zakładam mundur szeregowca.
-
Świetnie zatem sprawa wygląda tak, ruszacie koło 14 i oba oddziały
mają być spakowane i gotowe do drogi. Warty i inne obowiązki
Waszych ludzi, przejmuje ktoś inny w obozie. Za to Wasze oddziały
mają się zapoznać ze sobą jeszcze przed wyruszeniem.
- Tak
jest. - odpowiedzieli zgodnie oficerowie.
- Daruję Wam odprawę
przed wyruszeniem zatem, celem waszej misji jest dostanie się do
wieży, zbadanie tego co jest w środku, przeżycie i wrócenie do
obozu. Dodatkowo tam będziecie iść jakieś 3 dni może 4. Nie
będziemy Was stale podsłuchiwać, ale dwa razy dziennie chce mieć
raport. „Stały” nasłuch zacznie się jak będziecie 4 godziny
drogi od wieży, co za tym idzie jak wejdziecie do wieży sami jej
już nie wyłączajcie. Nie wiemy co tam na Was czeka, ale dajcie z
siebie wszystko abym nie musiał wysyłać tam kolejnych oddziałów
po Wasze nieśmiertelniki.
- Tak, jest! - ponownie oficerowie
zgodnie odpowiedzieli, a następnie Kurai dodał: - Ile dajesz nam
czasu, za nim wyślesz wsparcie?
- Dobre pytanie. - odpowiedział
Rudy, po czym się zamyślił: - Powiedzmy 5 dni. Jeśli przez 5 dni
od momentu utraty łączności nie dacie znaku życia, to wyśle
oddział ratunkowy.
- Ok. - odpowiedział Kurai.
-
A, właśnie, to raczej oczywiste, ale zaznaczę jeśli cokolwiek
stanie się z Kurai’em, że nie będzie wstanie dowodzić, to Ty
Taakat, przejmujesz dowodzenie i bierzesz odpowiedzialność za
oddział, i nie daj im sobie wejść na głowę. - powiedział
Rudy.
-Tak jest Sir. - odpowiedział Taakat.
- Dobra
Panowie wiecie co robić to do roboty.
- Generale, chce słowo
na osobności. - powiedział chłodno Kurai, a potem dodał: -
Taakat, za godzinę bądźcie na dachu budynku DB02.
- Tak jest
Kapitanie. - odpowiedział Taakat, po czym wyszedł z pomieszczenia i
zamknął drzwi za sobą.
- Czy to nie dach budynku w którym
mieszka Kiazu z siostrami? - zapytał Rudy.
- Tak, to ten.
-
Czemu tam?
- Zapewne tam będą jedli śniadanie.
-
Sprytne… Dobra co chciałeś?
- Nawiąż szyfrowane połączenie
z biblioteką.
- To nie ma sensu, nie dostaniesz się tak o. A
to, że znasz Volaure nie pomoże. - odpowiedział Rudy, a następnie
po chwili patrzenia w oczy kapitanowi, przewrócił swoimi
oczami,westchnął i powiedział: - Heh … Dobra, zadzwonię i tak
Cię nie przekonam.
Następnie generał wziął laptopa otworzył go i nawiązał połączenie z biblioteką. Wkrótce na ekranie pojawił się się starszy mężczyzna o białej brodzie do piersi, ubrany zieloną szatę z kapturem, który skutecznie zasłania resztę jego twarzy.
-
Generale, twoja przepustka jest już nie ważna, nic nie mogę dla
Ciebie zrobić i nie mamy o czym rozmawiać - odezwał się
staruszek.
- Ale ze mną masz o czym. - wtrącił chłodno
Kurai.
- Znam ten głos. - odpowiedział staruszek.
Na te
słowa zaskoczony i mocno zdziwiony generał przesunął laptopa w
taki sposób, że widać siedzącego Kurai’a.
-
Tak myślałem, że to Ty, nie wychowany Młody Panie. - powiedział
Staruszek.
- Tirhugentoshokan,
poszukaj informacji o wieży, świecącej zielono-żółtym światłem
w której znikają ludzie. - powiedział chłodno i twardo Kurai.
-
Oraz ta wieża nie pozwala wejść do siebie mniejszej grupie niż 10
osób. - dodał Rudy, dalej patrzący z niedowierzaniem.
- Tak
Młody Panie, przejrzę tropy i odezwę się. - odpowiedział
Tirhugentoshokan.
-
Informacje, przekaż generałowi i to z nim wymieniaj informacje na
jej temat. - powiedział Kurai.
- On nie ma uprawnień, Młody
Panie.
- Ale ja tak i obaj doskonale wiemy, że możesz mu
przekazywać informacje. Mogę wyznaczyć osobę, która zbiera i
wymienia informacje w moim imieniu.
- Masz rację Młody Panie
… młody i dalej nie wychowany ...
- Tirhugentoshokan, to
Generał Rudy w tej konkretnej sprawie jest taką osobą
zrozumiałeś?
- Tak, tak. Przydałoby Ci się dużo ogłady i
szacunku do starszych…
- Nie masz co robić?
- Mam Młody
Panie … Odezwę się jak znajdę informacje. - odpowiedział
staruszek rozłączając się.
-
Ale jak? - zapytał bardzo mocno zaskoczony Rudy.
- Normalnie, i
spokojnie mojej przepustki, królowa nie wyśledzi. - odpowiedział
chłodno Kurai wstając.
- Czekaj czyli masz przepustkę od
Sumi!?
- Tak i dobrze radzę Ci nie rozpowiadaj o tym, jak i o
tym co tu zaszło. - odpowiedział twardo i bardzo mroczno i chłodno
Kurai.
- Spokojnie, jakoś nie marzy mi się abyś zmienił moje
życie w koszmar. - odpowiedział Rudy, który nadal jest w szoku.
-
Dobrze. - odpowiedział Kurai, prawie wychodząc z gabinetu.
-
Kurai…
Na te słowa neczanin zatrzymał się w drzwiach i
odwrócił się do dowódcy.
- Dzięki za pomoc. - powiedział
Rudy, a po chwili dodał: - To był dobry pomysł z biblioteką.
-
Spoko. - odpowiedział Kurai, wychodząc z gabinetu.
-
Im dłużej go znam, tym bardziej się zastanawiam co On jeszcze w
sobie skrywa i jak wiele jeszcze można się nim zaskoczyć… -
zamyślił się generał, a potem dodał dalej w myślach: -
Jednego jestem pewien, ten koleś nie przestanie mnie zaskakiwać. A
jego chłód i mrok sprawia, że nie chce się wyciągać z niego tej
wiedzy na siłę. Mam nadzieje, że poradzi sobie z 10 osobowym
oddziałem i że Taakat wiele dobrego od niego się nauczy. Hmmm ….
Oby porucznik nie musiał przejmować władzy, Kiazu jest tak mocnym
żywiołem do opanowania, że nawet dla wyższych rangą oficerów
jest wyzwaniem, a z takim podwładnym Taakat jeszcze nie miał do
czynienia. Chyba Kurai tylko sobie z Nią „radzi”. Chociaż nie
raz przysłuchiwałem się tym starciom charakterów i nigdy to nie
jest łatwe. Diuna też potrafi pokazać pazurki, ale z nią łatwiej
sobie poradzić niż z Kiazu… Uff… Ta misja będzie dla nich
wszystkich ciekawym i uczącym doświadczeniem i nie lada
sprawdzianem… A tak Amis wysłał mi sms i jak widzę wygrałem, i
Amis po raz kolejny się przekonał, że są momenty, że z rozkazami
nie dyskutuje i wykonuje posłusznie, nawet jak mu nie leżą. Jednak
nie można z tym przegiąć. Nawet ja nie znam jeszcze tej granicy,
ale jestem zadowolony z tego jak sobie radzi i dobrze dowodzi
oddziałem oraz, że mimo wszystko nie mam z nim większych
problemów. Oraz doskonale wie na ile u kogo może sobie pozwolić.
************
Jeden
z obozowych dachów. Piękne słońce świeci, a betonowy dach
sprawia, że jest tam jeszcze cieplej. Na szczęście wieje przyjemny
i jeszcze delikatnie chłodny wiaterek, który jeszcze nie zdążył
się ogrzać. Oraz jeszcze jest trochę cienia dzięki „budce”,
która jest wejściem na klatkę schodową. Na tym sporym dachu w
cieniu na kocu zasiada Rina, z zaplecionym warkoczem i pełnym
neczańskim mundurze, oraz Hachi i Diuna, w dwóch kucykach i swojej
wersji munduru. Dodatkowo na tym samym kocu tylko, że na słońcu
siedzi Kiazu, a na betonowym ogrodzeniu zasiada Otachi, który napawa
się wiatrem. Wszyscy jedzą właśnie śniadanie i cieszą się
początkiem dnia. Znajdują się trochę z boku klatki schodowej więc
nie widzą kto wchodzi na dach, póki osoba nie wychyli się, albo
nie skręci za budkę.
-
Tak to ja mogę spędzać każdy dzień. - powiedziała Diuna,
przeciągając się.
- Tu się, zgodzę… też doceniam ten
Nasz zwyczaj. - dodał Hachi.
-
A ja się ciesze, że chłodny wiatr od nocy jeszcze pozostał. -
dopowiedział Otachi, którego włosy są targane przez wiatr.
W
tym momencie neczański oddział usłyszał jak otwierają się drzwi
od klatki schodowej. Nie trzeba było długo czekać jak ich oczom
ukazał się ich dowódca.
- Siemasz Ziom. - powiedzieli zgodnie
Bracia.
- Cześć Kurai. - dodała Diuna.
- Hejo. -
dopowiedziała radośnie Kiazu.
- Hej, jadłeś już śniadanie?
- zapytała Rina.
- Cześć Wam. - odpowiedział Kurai, a po
chwili podchodząc bliżej dodał: - Nie, jeszcze nie jadłem.
-
Gadałeś już z Rudym? - zainteresowała się Diuna.
- Tak. -
odpowiedział Kurai, biorąc talerz i parę kanapek, a następnie
stanął oparty o murek nie daleko Otachiego i powiedział: - Na
wstępnie, chciałem Was pochwalić za ostatnią misję. Wszyscy
spisaliście się na medal. Dodatkowo Otachi, świetnie zająłeś
się Qi’ra oraz powierzonym zadaniem.
- Ooo! Dzięki Ziom. -
wtrącił Otachi.
- A Kiazu nie podejmowała walki bez
potrzeby, szybko opanowywała swoje nerwy oraz kiedy zaszłą taka
potrzeba to dopiero stanęła do boju, a tak to wykonywała swoje
zadanie.
- Oho, ktoś tu jest ze mnie dumny! - powiedziała
entuzjastycznie Kiazu.
- Ej a ja to co? - wtrąciła Diuna.
-
Hachi, doskonale zadbałeś o nasze rzeczy i dopilnowałeś aby
wróciły z Nami do obozu. Diuna, dobrze radziłaś sobie z zamkami,
które działały na zasadzie pułapek mocy.
-
Zaraz w piórka obrośniemy Ziom. - powiedział Hachi.
- NO! I
tak ma być. - dodała Diuna
-
Rina, bardzo dobre leczenie smoków, które było wręcz nie
wyczuwalne …
W tym momencie drzwi od klatki chodowej
otworzyły się ponownie. Po chwili okazało się, że na dach wszedł
Taakat, dalej ubrany w oficerski mundur, wraz z innymi trzeba
facetami.
- O Hej Taakat! - wykrzyknęła radośnie Kiazu.
-
Hej, hej … ciekawą miejscówkę tutaj macie. - powiedział
porucznik.
- A co to za zlot? - spytała Diuna.
- Kapitanie
nie powiedział, im sir jeszcze? - zapytał Taakat.
- Nie
jeszcze nie. - odpowiedział Kurai.
- To tak jak ja. - dodał z
uśmiechem porucznik.
- Co się tu dzieje? - zapytał najwyższy
przybysz, który jest co najmniej o głowę wyższy od porucznika. Ma
On kręcone ciemnobrązowe włosy oraz zielone oczy.
- Po
pierwsze, Taakat i reszta oddziału porucznika… Mam na imię Kurai
i zwracajcie się do mnie po imieniu, a nie „per kapitan”. -
powiedział Kurai odstawiając talerz.
- Tak jest! -
odpowiedzieli zgodnie wojskowi.
- Po drugie jak chcecie możecie
dołączyć do naszego śniadania. - dopowiedział Kurai.
-
Dzięki my już jedliśmy, ale nie przeszkadzajcie sobie. -
powiedział Taakat.
- To tak, to Kiazu, Rina, Diuna, Otachi, a
ja to Hachi. - wtrącił pokazując ręką odpowiednie osoby,
Hachi.
- To ja jestem Taakat. – odpowiedział oficer, a po
chwili z uśmiechem dodał: - Część z Was już mnie zna.
-
Ciekawe skąd? - spytała Diuna.
- To mój sparing partner,
którego generał przysłał mi w nagrodę. - dodała dumnie Kiazu.
-
Tak było. - powiedział Taakat, a następnie mrugając okiem dodał:
- I mamy nawet kilka fajnych zdjęć, ze starcia.
- Ja jestem
Issah. - powiedział najwyższym przybysz.
- Key’leanem, miło
mi Was poznać. - dodał mężczyzna wzrostem równym z Hachim i
Otachim. Ma On zielone krótkie włosy o czerwonych końcówkach i
niebieskie oczy.
- Mnie zwą Stevenen – powiedziałam
mężczyzna o bardzo krótkich jasnych włosach, i brązowych
oczach.
Każdy z przybyszy na oko wygląda że ma jakieś 25-29
lat, oraz każdy prócz porucznika jest ubrany w pełny męski
neczański mundur. Mianowicie w luźne spodnie w moro, czarny
t-shirt, koszulę na długi rękaw w moro oraz wysokie czarne
wojskowe buty.
-
Po trzecie, nasze dwa oddziały mają wspólna misje. - powiedział
Kurai.
- Oho! - zainteresowało się neczańskie rodzeństwo.
-
Generał, dzisiaj rano na czas misji połączył Nas w jeden oddział
pod dowództwem Kurai’a – Powiedział Taakat, a następnie dodał:
- Mamy zbadać pewną wieże, w której znikają ludzie i jest parę
dni drogi stąd.
- To już rozumiem, czemu wpadliście do Nas na
śniadanie. - powiedziała Diuna.
- Kto u Was czym włada i jaką
ma role w zespole? - zapytał Stevenen.
-
Ja ziemia, Otachi wiatr i jesteśmy trochę tankami. - powiedział
Hachi.
- Kiazu ogień i jest klasycznym DPS’em. - dodał
Otachi.
- Kurai elektryczność i również jest DPS’em –
kontynuował Hachi.
- Diuna psychomoc/światłość oraz Rina
woda, obie są supportem. - dopowiedział Otachi.
- Zwłaszcza
Rina to support oraz healer. - dodał Hachi.
-
OOO… elektryczność i woda. - Zaciekawił się Stevenen.
-
No proszę, dwie najrzadsze moce jakie można spotkać są w jednym
oddziale. Kurai, chętnie zobaczę Cię w akcji - dodał Taakat.
-
Ziom, byłeś w obozie jak była burza i walka na bestie żywiołu? -
Zapytał Hachi.
- Byliśmy na misji, jedynie słyszałem
opowieści. - odpowiedział porucznik
- No to jednym z
walczących był właśnie Kurai. - dodała dumnie Kiazu.
-
Brzmi zajebiście dobrze. - powiedział Taakat, a następnie
dopowiedział: - Wracając do tematu to tak ja władam woda i wydaje
mi się, że w Waszym języku jestem DPS’em. Issah włada lodem i
obrona to jego konik.
- Ja władam ogniem i zadaje duże
obrażenia w krótkim czasie - powiedział Key’leanem.
-
Za to ja władam metalem i jestem pomieszaniem obrońcy, dużych
obrażeń i delikatnie leczenia, ale to ostanie to zdecydowanie nie
moja bajka. - powiedział Stevenen.
- No to mamy ciekawy zestaw
ludzi. - powiedział Taakat, a następnie dodał: - Przed wyjściem
na misję chciałbym przetestować Rinę i sprawdzić co potrafi.
-
Nie wiem czy to dobry pomysł Ona tak średnio w walkę. -
powiedziała Diuna.
- Przepraszam, ale przed misją mam jeszcze
zadanie do wykonania… - wtrąciła pokornie Rina.
- Generał,
powiedział, że nasze warty i obowiązki przejmują inni w obozie. -
powiedział Taakat.
- Ziom, to nie tak, widzisz Rina, przed
wyruszeniem robi nam „lunch” na wynos. Taki ma zwyczaj, zresztą
Ru… generał o tym wie… - powiedział Otachi.
-
Rozumiem, to może przygotować teraz, a potem zabiorę na testy, mam
nawet jedno fajne miejsce w okolicy obozu. Kap… Kurai co Ty na to?
- spytał Taakat.
- Jeśli sama się zgodzi, to ja nie mam nic
przeciwko, obcowanie z osobą o tej samej mocy jest uczące. -
odpowiedział Kurai.
- Rina? - powiedział Taakat.
- Hmm…
no dobrze, może tak być… - odpowiedziała speszona Rina.
-
Świetnie! Dobra to ile czasu potrzebujesz na zrobienie tego co
chcesz oraz spakowanie się przed misją? - Zapytał entuzjastycznie
Taakat.
- Z półtorej godziny… - powiedziała niepewnie Rina.
-
To działaj. - odpowiedział porucznik.
Na te słowa Rina
wstała, otrzepała się i udała się do wyjścia z dachu. Po chwili
namysłu Otachi zeskoczył z murka i udał się za siostrą.
-
Macie mapę? - Zapytał Taakat.
- Jasne. - odpowiedział Hachi
wręczając mapę którą wyjął z kieszeni.
Porucznik otworzył
mapę, znalazł obóz w którym się znajdują, złożył mapę w
taki sposób, aby on i okolica były na wierzchu mapy, a następnie
pokazując jedno miejsce na mapie powiedział:
- My jesteśmy
tutaj, a miejsce o którym mowie jest tutaj.
- Ten zburzony
budynek jakąś godzinę drogi od obozu? - Zapytał Hachi.
-
Tak, tam jest dobry zbiornik wodny, w którym zobaczę co potrafi. -
powiedział Taakat, a po chwili dodał: - Skoro nie mamy już odprawy
to idąc na misje możecie zahaczyć o Nas, a potem pokierujemy się
dalej. To nie duża zmiana trasy.
- Ok. - odpowiedział Kurai.
-
W sumie tu będzie dobre miejsce na obóz. - powiedział Hachi
pokazując nie wysokie góry dalej za ruiną budynku, a następnie
dodał: - Bo następny dobry punkt będzie dopiero tutaj, a to jakieś
z 7 do 9 godzin marszu.
- No to tam przenocujemy. - powiedział
Kurai.
- Spoko to z 30 minut spacerkiem od rozwalonego domu. -
dodał Hachi.
- No to jesteśmy umówieni. - powiedział Taakat
z uśmiechem.
- Skoro tam będziecie na Nas czekać to
zabierzcie łączność, ustawcie ją tak aby dało się Was wywołać
i przejmujesz za Nią odpowiedzialność. - powiedział chłodno
Kurai.
- Tak jest. - odpowiedział Taakat.
- Też bym
chciała taki trening. - wtrąciła Kiazu.
- Zanudziłabyś się
tam, a Twój ogień byłby bezużyteczny. - powiedział Taakat.
-
Zawsze można porobić coś innego. - odpowiedziała Kiazu.
-
Już, Ci coś wspominałem na ten temat. - powiedział porucznik
mrugając okiem, a następnie dodał: - Nie spotykam drugiej wody
zbyt często i lubię testować wodną moc innych w wymagających
warunkach, to wiele uczy obie strony, a Twój ogień naprawdę się
tam totalnie na nic nie zda, a nie wydajesz się być osoba która
będzie godzinami grzecznie siedzieć i czekać.
- Kiazu to ze
trzy razy rozniosła by ten budynek do cna… - dodała Diuna.
- No dobra… coś w tym jest. - powiedziała Kiazu.
-
Jak można mam jeszcze parę pytań. - zagadał Stevenen.
-
To pytaj. - opowiedział Kurai.
- Czemu idziemy jako jeden
oddział? - zapytał Stevenen.
-
Ponieważ do wieży mogą wejść 10 osobowe zespoły. - odpowiedział
Kurai.
- Generał stwierdził, że nasze dwa oddziały mają
szanse współdziałać. - dodał Taakat, a następnie dopowiedział:
- Jak oddział Kapitana i tak by szedł na tą misję, tak Nas
zaproponował mu generał.
- Czyli mamy tę misję tylko
dlatego, że Kurai zgodził się zapewne na naszą obecność. Co
zadecydowało, że to my? Słyszał o naszych misjach? - pytał
Stevenen.
-
Może i słyszał, ale zadecydowało, to że miałem okazje poznać
wcześniej między innymi Kiazu i się z nią zmierzyć. -
odpowiedział Taakat.
- Dziwna analiza zespołu pod współprace.
- stwierdziła Diuna.
- No nie? Ocenienie całego oddziału
przez pryzmat dowódcy. - dodał Stevenen.
- Nie powiedział
bym, że to ocenienie całego oddziału przez mój pryzmat. To, że
zrobiłem na nim dobre wrażenie daje jedynie punkt zaczepienia,
którego nie ma się przy totalnie nie znanym oddziale i dowódcy. -
odpowiedział Taakat, a po chwili dodał: - Wydaje mi się, że
kapitanowi to było obojętne, a tu postawił na to, że jest
jakikolwiek punkt zaczepienia, a każdy z Nas na dobrą sprawę ma
czystą kartę.
- Dobra, można uznać, że tak jest. -
odpowiedział po chwili namysłu Stevenem.
- Inne oddziały
bliżej nie mogły się tym zająć? - zapytała Diuna.
- Mogły,
i zajęły się a my mamy dzięki temu misje ratunkową. -
odpowiedział porucznik.
- A … aha … cudownie…. -
odpowiedziała Diuna.
- Odziedziczona misja… - dodał
Stevenen, a następnie zapytał: - Pod jakim numerem widnieje Nasz
oddział?
- Jako ChiZ02,
to znaczy, że na czas misji jesteście pod banderą mojego oddziału.
- odpowiedział Kurai.
- Klasycznie stały nasłuch? - spytała
Diuna.
- I tak i nie. - odpowiedział Taakat.
- Do momentu
dojścia prawie pod wieżę, musimy się tylko meldować, ale to moje
zadanie, ewentualnie Taakat’a, potem stały nasłuch. -
odpowiedział Kurai.
-
Widzę, że będzie ciekawie, skoro idą z Nami dwie dociekliwe
osoby. - powiedział Taakat delikatnie uśmiechając się.
- Z
każdą chwilą będzie tylko lepiej. - dodał Hachi, klepiąc
porucznika po plecach.
************
Obozowa
kuchnia gdzie na blacie stoi już osiem zamkniętych drewnianych,
prostokątnych pojemników na lunch, tymczasem Rina zamyka ostanie
dwa pojemniki.
- Siostra ale to zajebiście pachnie. -
powiedział Otachi próbując coś podwędzić.
- Zostaw, tam w
misce zostało trochę owoców możesz je sobie zgarnąć. -
odpowiedziała Rina osłaniając przed bratem, ostanie pojemniki.
-
Dobra! - odpowiedział radośnie Otachi, dopadając się do metalowej
miski.
- Smacznego. - odpowiedziała Rina z uśmiechem, a
następnie dodała: - Otachi zaniesiesz proszę te 8 pojemników, dla
Was?
- Jasne. - odpowiedział Otachi.
- Dzięki, bo jak mam
się wyrobić, i jeszcze przebrać to niestety nie mam czasu aby
przekazać Wam lunchboxy.
- Luz siostra, to nie problem. I tak
znając Nas to pewnie to będzie dopiero nasza kolacja.
- Pewnie
masz racje… fajnie, że Rudy zamówił te pojemniki, dzięki nim
danie pozostanie świeże i ciepłe aż do jutra rana. A potem już
tylko „świeże”
- Przydatne jak na nasze standardy
jedzeniowe.
- Ciekawe czy to zasmakuje oddziałowi Taakat’a
-
Jak nie to ich strata, ja, Hachi i Kiazu bardzo chętnie wciągniemy
ich porcie. - odpowiedział Otachi szczerząc kły, po czym z
zainteresowaniem dodał: - Swoją droga przebrać? Przecież jesteś
w mundurze…
- Dostałam parę sms od naszych, że idziemy nad
jakiś akwen wodny, więc zakładam, że będę musiała wejść do
wody…
- Więc lepiej w stroju przeznaczonym do tego a nie w
mundurze. Ma to sens.
- A no ...
- Chcesz abym poszedł z
Tobą?
- Ja bym chciała, ale mam obawę, że jeśli to będzie
starcie jak z Kiazu to nie będziemy używać mocy… a podejrzewam,
że do tego to dąży …
- W sumie Kiazu mówiła, że póki
robiłaś foteczki to oboje walczyli bez użycia mocy. To w razie co
pisz, to podskoczę tam szybciej. Tylko wybadam gdzie idziecie.
-
Dzięki.
- No problem siostra. Hmm.. przejmujesz się tym, że
dołącza do Nas 4 facetów?
- Trochę tak …
- Spokojnie,
jestem pewien, że szybko złapiesz z nimi kontakt. - odpowiedział
Otachi mrugając okiem.
- Pewnie masz rację … ale przyznam,
że mam stresa przed tym sprawdzeniem moich wodnych mocy …
-
Zwykle przy nowych się stresujesz, a teraz masz dodatkowo w sumie
zaprezentować siebie więc rozumiem, ale myślę, że sobie
poradzisz. - odpowiedział Otachi, a następnie dodał: - Z
doświadczenia wiem, że spotkanie z osobą o tej samej mocy jest
mega uczące dla obu stron i po takich spotkaniach obie strony się
rozwijają. Warto się z tym zmierzyć, a dodatkowo jesteście
totalnie inni co również może dać ciekawy efekt. Bądź sobą i
będzie dobrze.
- Ok, postaram się.