czwartek, 6 czerwca 2024

EPIZOD 260

 

Pogadanki, leczenie


Komnata księcia Zekeren znajdująca się tuż nad areną turniejową. Wszelkie naglące sprawy się zakończyły i Volaure ma w końcu upragnione wolne. Książę wyłączył cały sprzęt, zostawił raporty i papiery, przeciągnął się i poszedł do aneksu kuchennego. Kiedy tylko zajrzał do lodówki rozległo się pukanie do drzwi. Tygrysia furra przewrócił oczami i nie wychylając się z wnętrza lodówki głośno i stanowczo powiedział:
- Proszę.
A następnie wrócił do buszowania w lodówce.
- Pomóc Ci? - usłyszał znajomy głos.
- Nie Skauti, nie trzeba. - odpowiedział Volaure wyciągając z lodówki jakieś, mięso, warzywa i ugotowany wcześniej ryż.
- Co będziesz robił?
- Jakieś coś a’la burito. - odpowiedział Książę wyciągając jeszcze parę puszek (np. z fasola) czy placki od tortilli. A po chwili dodał: - Też chcesz?
- Nie dzięki, przyszedłem po dwa podpisy i muszę lecieć, bo Arishi znów będzie u mnie.
- Dobra to dawaj to co tam masz
Na te słowa Skauti wręczył władcy parę dokumentów. Ten zaczął je skrupulatnie czytać i przeglądać. Po dłuższej chwili złożył swój podpis i powiedział:
- Niech zgadnę bali się tu przyjść i przysłali Ciebie?
- Tak, trochę tak… Stwierdzili, ze albo jesteś dalej zajęty i ich wygonisz albo masz już wolne i też ich wygonisz, a to ponoć ważne.
- W sumie nie mylili się. - odpowiedział Volaure z uśmiechem.
- Dzięki, to ja lecę. - powiedział Skauti.
- Skauti czekaj.
- Co potrzebujesz? - odpowiedział Skauti, który prawie wyszedł już z pokoju.
- Zleć proszę, przygotowanie SL30322K21, i zadbaj aby dołączona lista przedmiotów była wypełniona do cna. - odpowiedział spokojnie Książę.
- Czekaj zapiszę sobie …. - powiedział Skauti, wyciągając telefon, a po chwili zaczął pisać: - SL303…. I?
- 22K21 ...
- Dzięki, jak Ty to wszystko pamiętasz?
- Taki tam skill… - odpowiedział Volaure z uśmiechem.
- Dobra, dopilnuje tego i lecę. - odpowiedział wojskowy, a następnie pośpiesznie wyszedł z pokoju.



************



Hei’an, z jedna zapaloną pochodnia w dłoni, chodzi po opustoszałym obozie smoków. Bardzo dużo smoków dalej jest w klatkach. Są stosunkowo spokojnie gdyż już nie mają sił na reakcje spowodowane zapachem krwi czy nie dawnej walki. Elitarnych jednostek też już dawno nie ma, odpuściły atak kiedy tylko Reinga wrócił. On i Jego Pan stanowczo przerośli siłą nawet elitarne jednostki, które też bardzo mocno zostały uszczuplone podczas niedawnego starcia. Nagle w półmroku, pośród porozwalanych klatek odnalazł zarówno ciało znajomego smoka, to jeszcze wykrwawione ciało swojego brata, które ma prawie odciętą głowę.
- Hmm… ślady po atakach elektrycznych i jakimś ostrzu… mój własny brat a taki pieprzony słabiak… Który dał się pokonać pierwszej lepszej łachudrze z neczańśkiego oddziału… A Ty panie elektryczny radzę Ci uważać, bo pomszczę brata, a ja nie jestem słabiakiem jak On …
W tym momencie zadzwonił telefon demona, który szybko został odebrany.
- Co tak długo? - odezwał się głos w słuchawce.
- Przyślijcie transport po smoki. - odpowiedział chłodno i twardo Hei’an, a następnie się rozłączył.


************



Stosunkowo nie duże ale przestronne pomieszczenie medyczne, w którym mimo braku okien jest niesamowicie dobrze doświetlone. Znajduje się w nim kilka szafek wypełnionych lekami, bandażami, środkami do dezynfekcji i innymi medycznymi rzeczami. Dodatkowo jest tam łóżko na kółkach i grubym materacem (ustawione jest na płasko), na nim leży kilka grubych ręczników. Natomiast obok niego jest wysoki stołek na kółkach z oparciem tylko na lędźwie i szafka z różnymi przygotowanymi rzeczami. Wszystko jest utrzymane w białych kolorach. W ten do pokoju weszła Rina, która rozejrzała się i szybko zaczęła działać. Oraz Generał wraz z elektrycznym neczaninem.
Wodna neczanka ustawiła łózko, tak aby ten kto na nim lezy miał wygodną pół siedzącą pozycje i położyła dwa ręczniki, prawdopodobnie na miejscu uda, oraz odsunęła krzesło.
- Kurai usiądź proszę. - powiedziała pokornie Rina.
Elektryczny neczanin posłusznie usiadł na łóżku i oparł się o oparcie na nogę uszkodzoną nogę położył na przygotowanym miejscu ręczników. W międzyczasie Rina przyniosła jeszcze dwa i poprosiła:
- Podnieś ja trochę proszę.
Kiedy Kurai to zrobił to włożyła mu pod nogę kolejne dwa ręczniki. To spowodowało, że jego prawe udo było wyżej i był do niego znacznie wygodniejszy dostęp. Dodatkowo ta pozycja spowodowała bardzo duże odciążenie nogi jak i dała sporo komfortu leżącemu. Następnie Rina wzięła nożyczki i rozcięła nogawkę spodni na praktycznie całej długości, tak aby dało odsłonić się nogę. Kiedy neczanka odsłoniła materiał, zobaczyła bardzo dużo szkarłatnopurpurowej krwi wyciekającej z ran jak znajdującej się wszędzie. Jednak to dopiero początek, Jego całe udo jest sino blade i dość mocno napuchnięte.
- straszne … - powiedziała Rina, a następnie mocniej się przyjrzała i zobaczyła, że z ran najwyżej uda wydobywa się również żółtozielona dość gęsta ropa. A po chwili z delikatnym przerażeniem dodała: - Wdało się zakażenie… Rudy czy mogę Cię prosić abyś rozwiązał mu buta?
- Sam mogę to zrobić. - odpowiedział Kurai próbując bardziej usiąść.
- Proszę nie wstawaj. - wtrąciła Rina.
- O nie nie, chłopie. - odpowiedział Twardo Rudy dociskając pacjenta za ramie do łóżka, kładąc go tym samym z powrotem, a następnie twardo dodał: - Ty leżysz i dajesz sobie pomóc.

Kiedy Kurai z powrotem leżał w wygodnej pozycji, Rudy rozwiązał mu czarnego glana i nie zdejmując go, porządnie rozluźnił but. W tym samym czasie Rina porządnie umyła ręce, płynem odkażającym i ponownie podeszła do rannego, wzięła jeden z zastrzyków przygotowanych na szafce i wbiła ją tuż pod trzecią raną i w skrzyknęła jego zawartość. Po chwili wzięła drugi zastrzyk i wbiła go nad pierwszą raną.
- Co robisz? - spytał z zaciekawieniem Rudy.
- Znieczuliłam mu miejscowo udo aby móc dotknąć rany i okolic. - odpowiedziała pokornie Rina, a następnie wzięła gazę i jakiś mocny środek dezynfekujący.

- Korzystasz z krzesła? - zapytał generał.
- Nie, nie … spokojnie możesz je zabrać… nie przepadam za nimi… - odpowiedziała spokojnie Rina delikatnie czyszcząc z krwi miejsca nie daleko ran.
Po chwili, odłożyła przyrządy, znów przepłukała ręce w płynie odkażającym i delikatnie opuszkami palców dotknęła nogi tuż obok trzeciej rany i zaczęła leczyć, a po chwili bardzo pokornie spytała:
- Rudy czy mógłbyś proszę wziąć szczypce i wyjąć ten kolec jak dam Ci znak?

- Pewnie. - odpowiedział Rudy, podchodząc.
Następnie złapał za spore szczypce i złapał nimi kolec, znajdujący się najbliżej miejsca leczenia.
- Tylko poproszę abyś to zrobił jednym szybkim ruchem. - dodała Rina.
- Nie ma problemu. - odpowiedział Rudy.
Po dłuższej chwili leczenia, reczanka, lewą ręką wzięła czystą sporą gazę a prawą dalej leczyła, aż w końcu powiedziała:
- Teraz!
Na te słowa Rudy jednym szybkim ruchem wyciągnął około 15 centymetrowy, twardy kolec i wrzucił go do przygotowanej miski. Tym czasem Rina nie zaprzestając leczenia zablokowała krwawiącą dziurę gazą. Dzięki leczeniu nie doszło do krwawienia.
- Dziękuję. - odpowiedziała Rina, dalej lecząc.
- Co teraz? - zapytał Rudy.
- Teraz muszę podleczyć tą ranę i dopiero potem będziemy mogli zrobić to samo z kolejnym kolcem. - odpowiedziała spokojnie Rina, a po chwili dodała: - To trochę zajmie, te rany są głębokie.
- Dobrze. - opowiedział Rudy siadając na krześle, które nie jest zbyt wygodne do siedzenia, ale doskonale nadaje się aby przycupnąć.


************



Kiazu, Diuna, Hachi i Otachi są już w pełni wyleczeni i razem podążają wydeptanymi ścieżkami w obozie i przemykają między budynkami, oświetlonymi tylko przez parę latarni w strategicznych miejscach. Po chwili wpadli na dwóch neczańskich kapitanów.
- O tu jesteście. - powiedział Moyoshi.
- Jakieś plany? - dodał Amis.
- Ziom, nie mów nam, że macie dla Nas kolejne zadanie? - spytał Hachi.
- Jeśli pytasz bo masz dla mnie ten obiecany sparing to ja jestem gotowa. - dodała Kiazu szczerząc kły.
- Nie i nie. - odpowiedział Moyoshi.
- Mam dla Ciebie inne zadanie, więc chodź ze mną. - wtrącił Amis mrugając okiem i biorąc Kiazu za rękę i delikatnie pociągnął za sobą odchodząc.
- Dobra. - odpowiedziała entuzjastycznie Kiazu, chętnie odchodząc z kapitanem.

- A ja chciałem zaprosić Was na stołówkę - dodał Moyoshi.
- No ziom to brzmi jak dobry plan. - Pochwalił Otachi z uśmiechem.
- Co prawda jest już zamknięta, ale załatwiłem Wam kolacje. - dodał Moyoshi.
- Super! - powiedzieli zgodnie oraz entuzjastycznie Hachi i Otachi.
- A gdzie Kurai i Rina? - zapytała dociekliwa Diuna.
- Zakładam, że dalej w Lazarecie. Jego noga nie wyglądała za dobrze, a nie mogłem się jej dobrze przyjrzeć. - odpowiedział Otachi.
- Albo na rozmowie z Rudym. - dodał Hachi.
- Obstawiam wręcz oba naraz. - dopowiedział Moyoshi.
- Dobrze, że to ja nie muszę teraz z nim gadać. - odparła Diuna, przeciągając się.
- Właśnie, ten Wasz przeciwnik stwierdził ledwo chodząca kalekę mi przysyłasz do zabawy” to miał na myśli Kurai’a?
- Taaa … Widzisz jak Darkaril dorwał Rinę, to Kurai przyszedł z nim „pogadać” ale praktycznie nie stawał na prawej nodze. - odpowiedział Otachi z rękami zaplecionymi na karku, a następnie dodał: - Coś z niej wystawało i bardzo mocno kulał.
- Co mu mogło się stać? - zaintrygował się Moyoshi.
- Nie mam pojęcia. - odpowiedział Otachi.
- Nie jestem przekonany czy powie nawet Rudemu co się stało. - dodał Hachi.
- Słyszałem, że o własnych siłach dotarł do Lazaretu, więc aż tak źle raczej nie było. - dopowiedział Moyoshi.
- Akurat z nim to różnie w tej kwestii bywa. Ma bardzo wysoki próg bólu. - powiedział Hachi, z delikatną nutą podziwu w głosie.
- U Niego to złudne odczucie czy coś boli czy nie i bardzo ciężko to wyczuć. - dodał Otachi.
- W sumie … My po tym całym czasie też nie umiemy tego określić. - dopowiedziała Diuna.
- Rozumiem. - odpowiedział Moyoshi.
- Właśnie, Otachi co Kurai chciał od Ciebie? - zapytała Diuna.
- Nasze prywatne sprawy. - odpowiedział Otachi szczerząc kły.
- Zakładam, że „prosił” go aby zaopiekował się Riną, aby sama nie łaziła po obozie. - dodał Hachi.
- Bingo Bro … - odpowiedział Otachi.
- Szkoda, że mi nie dał opieki. - powiedziała Diuna z zazdrością.

- Następnym razem, się Tobą zajmę. - stwierdził Hachi z wrednym uśmiechem.
- O nie nie … ja podziękuję… - broniła się Diuna, a po chwili dodała: - Już wole sama pracować.
- Ale ja nie pracowałem, za nią. Uwalniała smoki i pracowała, a ja miałem być blisko w razie potrzeby. - odparł Otachi.
- Siora, taki bodygard. - dodał Hachi.
- E to ja nie jestem dzidzią i potrafię się bronić. - powiedziała Diuna z nutą wyższości w głosie.
- Ta, ta jeszcze pieluchy nie zmieniłaś po walce. - odparł Hachi.
- Siora już widzę jak leczysz smoka i jednocześnie walczysz z Qi’ra. - wtrącił Otachi.
- Bro, że co by robiła? Diuna i robota wybierz jedno. - dopowiedział Hachi.

- Raz w życiu się, z Tobą zgodzę. - odpowiedziała dumnie Diuna.
- Fakt. - powiedział Otachi, a następnie dopowiedział: - No, to Rina po drodze podczas naszego uwalniania smoków uleczyła nie tylko Kronosa. Obdarzała „Domeną życia „ też każdego, w gorszym stanie.
- „Domeną życia „ ? - zainteresował się Moyoshi.
- Taki szybki heal przywracający trochę hp i nie zużywający przy tym dużo many. Do leczenia siebie i sojuszników. - odpowiedział Hachi.
- Aha, growy bełkot. - odpowiedział Moyoshi kręcąc nie pochlebnie głową.
- Ziom, takie szybkie leczenie … w każdym razie zarzuciła leczenie sporej ilości smoków, a następne w pełni uleczyła Kronosa. - dopowiedział Otachi.
- Zapewne Kurai, to przewidział, że tak będzie postępować i dlatego posłał z Nia Otachiego, bo nie da się rady jednocześnie leczyć i bronić. - powiedział Moyoshi po chwili namysłu.
- Dokładnie Ziom. - odpowiedział dumnie Otachi.
- Dodatkowo Ziom, zapewne idzie się zajechać przy takiej ilości leczenia. - dodał Hachi.

************



Rina dalej leczy elektrycznego neczanina, a siedzący obok nich Rudy stara się rozmawiać z Kurai’em, który jak to On nie bardzo chce rozmawiać.
- Kiazu zasłużyła dzisiaj na Twoją pochwałę, doskonale zajęła się Hei’an - powiedział w końcu Kurai.
- W sumie, jeśli jest jak mówisz to na Twoją również. - odpowiedział Rudy, a następnie dodał: - Zaczniemy od najważniejszych spraw … o ile smoków maja mniej?
- Ponoć sporo, ale dokładną liczbę będę znał później. - odpowiedział Kurai, a następnie dodał: - I każdy uwolniony smok stanie po naszej stronie tylko musimy wybudować leża.

- Żartujesz? To świetne wieści! - odpowiedział entuzjastycznie Rudy, a następnie dodał : - Jednak Wasza misja nie jest tak bardzo przegrana jak myślałem. Gadałeś z nimi?
- Nie… Kro
nos to obiecał i jestem pewien, że dotrzyma słowa. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Właśnie, jak to to był Twój smok?
- Po prostu mój, nie musisz więcej wiedzieć…
- Zachowujesz się jak by powiedzenie czegoś o sobie bolało…
- Heh … mówiąc komukolwiek coś o sobie, to wręczamy mu miecz, którym ta osoba albo nas zabije albo nas nim obroni …

- Przepraszam, że przerywam ale myślę, że możemy spróbować wyjąc drugi kolec. - wtrąciła pokornie Rina.
- Dobra, wyjąć środkowy? - Zapytał Rudy.
- Tak, poproszę… dam Ci znać kiedy tylko uważaj ten jest na wylot. - odpowiedziała Rina cały czas lecząc.
- Potem będzie dłuższa przerwa od wyciągania? - dopytywał Rudy.
Na te słowa Rina kiwnęła potakująco głową, następnie jedną ręką polała cale udo środkiem odkażającym i zaczęła je wycierać czystymi gazikami.
- Świetnie to wtedy wrócimy do rozmowy. - odparł Generał, szykując się do wyjęcia kolca.

Po dłuższej chwili zarówno leczenia jak i wymiany gazików, neczanka w końcu wzięła czysty gazik i powiedziała:
- Teraz!
Rudy ponownie chciał jednym szybkim ruchem wyciągnąć kolec, jednak udało mu się go wyciągną jedynie w jednej trzeciej. To spowodowało, coś w rodzaju skurcza. Cały mięsień chwilo się napiął, stając się tym samym twardym i nie do ruszenia, a następnie rozluźnił się i wrócił do normy. Jednocześnie cała noga Kurai’a naelektryzowała się, ale nie poraził nikogo z obecnych. Wiec Tym razem oficer zaparł się bardziej i pociągnął znacznie mocniej i tym razem kolec wyszedł cały. Wraz z nim z rany wylało się znacznie więcej żółtozielonej ropy i trochę krwi. Kolec ma około 35 może 40 centymetrów i wylądował w tej samej misce co jego zakrwawiony poprzednik. W tym samym czasie elekryczny neczanin zagryzł swoja lewą pięść, to spowodowało, że nie wydał z siebie żadnego dźwięku, ale to zdecydowanie mocno bolało, mimo środka znieczulającego.
- Przepraszam, nie chciałam aby zabolało … - powiedziała pokornie lekko wystraszona Rina, która w międzyczasie delikatnie przykryła ranę gazikiem skąpanym w środku odkażającym i dalej leczyła.
- Jest ok… - odpowiedział spokojnie Kurai.
Ta konkretna rana bardzo potrzebuje jeszcze porządnego odkażenia, bo wygląda paskudnie, a gęsta ropa z niej aż wycieka i to w znacznie większym stopniu niż krew.
- Ta konkretna część rany musiała go nieźle napieprzać i to bez chodzenia, a ten jeszcze z tymi ranami podjął walkę, gdzie pośrodku znieczulającym czuł mocny ból przy wyciąganiu. Pieruńsko twardy skurczybyk, ale przy tym nawet po jego reakcji było widać, że zabolało … - zamyślił się Rudy, a po chwili dodał: - To tłumaczy czemu lekarz był tak przerażony i czemu zostawił z 15 -20 tych zastrzyków z znieczuleniem. Podejrzewam, że On i jego ekipa nie dość, że by go tym na szprycowali po całości i jeszcze miałby zero komfortu a na dokładkę przywiązali by pasami, które tutaj wiszą swobodnie, aby na chama wyrywać mu kolce z ciała … I postawili by na brutalne leczenie na już teraz natychmiast … a nie na delikatność i spokój … Jednak Ona ma zupełnie inne podejście… doskonale wie co robi i użyła ich tylko tyle ile było rzeczywiście potrzeba, a jednocześnie jest przy tym bardzo delikatna i profesjonalna, mimo bardzo stresowej sytuacji dla niej. Powoli a do celu … hmmm… miała dobrego nauczyciela leczenia … Oby tylko nie była zbyt zmęczona, to był długi dzień, który się jeszcze nie skończył a Ona sama już leczyła smoka… w bardzo złym stanie, a teraz jeszcze to …

************



Nie duży pokój w którym znajduje się szerokie łózko, stolik z dwoma krzesłami, szafa oraz komoda a nad nią telewizor. Dodatkowo w pokoju są jeszcze jedne drzwi, a przez okno znajdujące się nad stolikiem wpada trochę przymglonego światła, dzięki czemu w pomieszczeniu panuje przyjemny półmrok. Nagle do pomieszczenia wszedł Amis całujący się z Kiazu. Po którymś głębokim pocałunku, kiedy ich usta rozdzieliły się kapitan zamknął drzwi na klucz i zdjął marynarkę od oficerskiego munduru. W tym momencie ognista reczanka wskoczyła na niego, swoimi nogami objęła go w pasie i zaczęła namiętnie całować w usta. Amis objął ją, i zaczął jednocześnie stanowczo, ale przyjemnie miziać po rozpalonym ciele. Dziewczyna tak bardzo napierała, aż w końcu kochankowie wylądowali na podłodze. Któryś kolejny, namiętny pocałunek się skończył, a neczanka siedząca na partnerze zaczęła rozpinać jego białą koszulę, jednocześnie odsłaniając jego nagi tors. Wkrótce Ami usiadł, dalej mając ukochaną na kolanach. Podnosząc się zdjął swoją koszulę i rzucił ją w kąt, a następnie swoje dłonie wsunął pod top neczanki i również chciał go zdjąć. Nie trzeba było długo czekać aż piękne, jędrne piersi Kiazu były już wolne i nagie. Następnie kochankowie dalej się obejmując i miziając się po ciałach, wymienili jeszcze kilka namiętnych i głębokich pocałunków….


************



W jednym z pokoi medycznych w lazarecie od dłuższego czasu trwa leczenie przywódcy oddziału ChiZ02. Wodna neczanka jedna ręką dalej leczy nogę oficera, a drugą rękę trzyma nad raną. Obok niej stoi Generał z miską o nerkowatym kształcie nerki.
- Dobra to co z tym całym Darkarilem? Jak On usłyszał Księcia na naszej łączności?- spytał w końcu Rudy.
- Posiadając bardzo dobry słuch był dostatecznie blisko łączności … Nie będzie sprawiał problemów – odpowiedział chłodno Kurai.
- Ta, ta co tam się wydarzyło jak łączność padła? - naciskał Rudy.
W tym momencie Kurai, a zwłaszcza jego prawa noga, naelektryzował się, a Rina wyjęła z rany delikatny wodny bąbelek wypełniony żółtozielona ropą. Po chwili neczanka tuż nad miską delikatnie wylała zawartość bąbelka. A następnie wyciągnęła kolejny z mniejsza już zawartością ropy, i jeszcze jeden prawie czysty. W tym momencie rana zmieniła się i teraz pewna krwi, nawet zaschłej w niektórych miejscach.
- Uff … odkażona, teraz ją tylko zaleczyć bardziej i możemy wyjąć trzeci kolec. - powiedziała w końcu spokojnie delikatnie blada Rina, dalej lecząc. Na te chwilę nie widać już zupełnie śladu po pierwszym wyciągniętym kolcu, a całe udo zaczyna już powoli wyglądać bardziej normalnie, nadal jest napuchnięta ale jej fioletowy kolor jest mniej intensywny, widać, że stan uda się poprawia, ale to leczenie jeszcze potrwa bardzo długo.
- Powinnaś usiąść. - powiedział chłodno Kurai, do stojącej i leczącej cały czas neczanki.

Rudy odstawił nerkę i przesunął krzesło tuż za Rinę, a następnie stanął za nią, zablokował sobą krzesło, tak aby nie odjechało, i nacisnął na jej ramiona tak aby ta pod jego naporem usiadła na krześle. Zrobił to stanowczo, ale w taki sposób, że neczanka nie przerwała leczenia.
- Usiądź, dobrze Ci to zrobi. - powiedział Rudy.
Nagle pojawił się nie duży holograficzny ekran z napisem połączenie z Zekeren, które neczański generał odebrał praktycznie od razu.
- Dobry wieczór książę. Po wiedział Rudy podchodząc do ekranu i zasłaniając sobą salę i to co się tam wyprawia.
- Witam Generale, jak się czuje oddział? - odpowiedział Volaure.
- Dobrze. - odpowiedział Rudy, a po chwili spojrzał na zegarek i powiedział: - Większość jest już w łóżkach po kolacji.
- Niezmiernie mnie to cieszy, a co z Kurai’em? - przeszedł do rzeczy książę.
- Jest uziemiony, ze mną. - odpowiedział Rudy pokazując władcy neczanina na łóżku i leczącą go Rinę.
- Zakładam, że bardzo się z tego cieszy. - odpowiedział Volaure z wrednym uśmiechem, uważnie obserwując obraz.
- Książę, można zaprosić na słowo na osobności? - spytał w końcu Rudy.
- Tak, tak mam jeszcze chwilę. - odpowiedział.
Na te słowa, Generał zabrał ze sobą ekran i wyszedł z pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi. Zostawiając resztę przy swoich zadaniach.
- Rina. - odezwał się nagle Kurai, aby zwrócić uwagę zajętej neczanki.
- Jak zabolało to przepraszam, będę bardziej uważać. - odpowiedziała pokornie Rina zmieniając ruchy na delikatniejsze.
- Nie, nie … jest ok. - odparł Kurai, a po chwili, siadając bardziej prosto i biorąc neczankę za dłoń, dodał: - Zrób sobie chwilę przerwy..
- Ale …
- Odpocznij chwilę póki nie ma Rudego, a potem zajmij się czymś potrzebnym, ale nie wymagającym mocy…
- Mogłabym oczyścić ranę i okolice płynem…
- To tak zrób, a Rudym się nie przejmuj.

************



Generał wraz z ekranem wyszedł z pokoju, na pusty biały korytarz do którego prowadzi jeszcze jedna para drzwi. Zdecydowanie jest tam bardzo dużo prywatności.
- Książę, skąd wiedziałeś że łączność padnie? - spytał dociekliwie Generał.
- Wiedziałem, że o to chcesz spytać. - odparł Książę, a następnie dodał: - Dostałem SMS, od Pańskiego Kapitana, że jak padnie łączność to mam odliczyć turniejowo do 30 i teleportować oddział w bezpieczne miejsce.
- Turniejowo? - zaciekawił się Rudy.
- Heh… zwykle liczymy, raz dwa trzy itd. czasem wydłuża się ten czas i liczy się 121, 122 itd. - odpowiedział Książę.
- Tak jest, jedno jest klasyczne a drugie „bardziej” sekundowe.
- Dokładnie, a turniejowe wygląda tak 1 klap klap 2 klap klap 3 itd. - odpowiedział władca rytmicznie klaszcząc w dłonie w odpowiednich miejscach.
- To takie około 1,5 - 2x sekunda?
- Dokładnie 2,5x razy sekunda, a turniejowe w dużym skrócie ponieważ na turniejach walk smoków, tak odliczamy np. nokauty, aby publiczność miała w z tym więcej zaangażowania i zabawy.
- Ciekawy pomysł dodatkowe emocje. A skąd On to wiedział?
- Nie raz bywał na Zekeren i widział nie jeden turniej.
- Książę, za pozwoleniem poznaliście się już jak zostałeś księciem?
- Nie, nie znamy się znacznie dłużej. Dobra, a tak na serio co z Nim?
- Ma rozpieprzo… rozwaloną nogę, jakieś kolce wbiły mu się głęboko w udo i zaczęło się to paprać.
- Rozumiem, Aniołek daje radę z tym?
- Rina? Tak bardzo dobrze sobie radzi, ma dużo cierpliwości do tego zadania. Już leczy go z 2-2,5h a jeszcze na oko czeka ją drugie tyle.
- Hmm… to musi turbo paskudnie rozwalone.
- Zdecydowanie, a ten jeszcze z tym walczył co podejrzewam, że mogło pogorszyć ten stan.
- Eh … Przekaż mu proszę, że jak dojdzie do siebie i odpocznie to niech do mnie zadzwoni.
- Tak jest.
- Aha, zapewne to wiesz Generale, ale jak macie jakąś możliwość to dobrze aby oboje napili się czegoś „słodkiego” najlepiej jakiś izotonik z witaminami, albo sok owocowy ale od biedy chociażby cola czy woda z cukrem.
- Da się załatwić.
- Dobrze, obojgu to bardzo dobrze zrobi.|


************



Minęło trochę czasu, Rina chwilę odpoczęła, wymyła też ranę i ponownie umyła ręce płynem i wróciła już jakiś czas temu do leczenia.
- Już nie długo będzie po wszystkim… - odpowiedziała spokojnie Rina.
W tym momencie do pomieszczenia wrócił Generał, ma On przy sobie 4 butelki napoi po około 750mln oraz dwa opakowania z jedzeniem na wynos.
- Proszę dzieciaki, dobrze Wam to zrobi. - powiedział Rudy wręczając każdemu po jednej butelce napoju, a następnie dodał: - Przerwa na jedzenie czy po robocie?
- Po robocie. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Po będzie lepiej. - odpowiedziała Rina, otwierając butelkę z napojem, a po chwili dodała: - Ale kwaśne.

- A jakiś jeden jest z mieszanką cytryna z limonką i grapefruit się przypałętał. Reszta tych izotoników witaminowych jest z słodszych owoców. - odpowiedział Rudy.
Na te słowa Kurai, bez słowa wziął od neczanki jej butelkę i oddał jej swoją. Tym czasem Rudy zapytał:
- Rina gdzie Twoja torba i aparat?
- Torba z aparatem w środku jest w kącie zaraz obok drzwi. - odpowiedziała spokojnie neczanka delikatnie używając mocy. To spowodowało, że jej nie widoczna do tej pory torba na ramię pojawiła się. W tym momencie warto przypomnieć, że wojskowe torby dziewczyn i plecaki chłopaków, doskonale się kamuflują jak i są bardzo pojemne, pomimo nie za dużych rozmiarów.
- A Twój? - dopytywał Rudy.
- Hachi go zabrał, tak jak zresztą wszystkie pozostałe. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Świetnie. - pochwalił Rudy, a następnie zapytał: - Rina robiłaś jakieś zdjęcia w obozie smoków?
- Tak, parę mam. - odpowiedziała neczanka podchodząc do swojej torby, a następnie wyjęła aparat, odpaliła go, i wręczając go dowódcy powiedziała: - Przesuwaj w lewo aż do portretu Kiazu… Rudy czy mogli byśmy najpierw wyjąc ostatni kolec?
- Tak jasne. - odpowiedział dowódca, odkładając aparat na szafkę.

Następnie oboje podeszli do Kurai’a. Rina jak i Kurai wypili swoje napoje, neczanka umyła i odkaziła ponownie ręce i naszykowała waciki. W międzyczasie Rudy wziął szczypce i przygotował się do wyjścia kolca. Na hasło jednym szybkim ruchem wyciągnął zakrwawiony kolec i wrzucił go do reszty. Jest on najmniejszy ma może z 6-7 cm. Z nim poszło bardzo gładko i wyszedł najłątwiej ze wszystkich. Teraz można już było wyleczyć nogę do końca.
- Właśnie, Książę Zekeren życzy sobie abyś rano się do Niego odezwał. - powiedział Rudy idąc do aparatu.
- Tak, tak … - odpowiedział chłodno Kurai.
- Hmm…. Co to za typ na pierwszym zdjęciu z Otachim? - zapytał generał.
- To Qi’ra przywódca tych najemników. - odpowiedziała Rina, dalej lecząc i nie patrząc na zdjęcie.
- Przejże później bazy danych może coś o nim znajdę. - odpowiedział Rudy, dalej przeglądając zdjęcia, a po chwili dodał: - Widzę, że Wasza reakcja nie była przesadzona, na to obozowisko… o kurde Kiazu wyszła zjawiskowo na tym portrecie…
- Kiazu jest fotogeniczna i zawsze wychodzi super.. a noc i świetliki potrafią dać dodatkowy cudowny efekt. - odpowiedziała pokornie Rina.
- Dużo masz zdjęć nie związanych z wojna? - zapytał Rudy.
- Sporo … - odpowiedziała speszona Rina.
- To jej prywatny aparat, więc na dobrą sprawę wszystko jest tam prywatne. - dodał chłodno Kurai.
- Fakt, ale mocno uważajcie aby nie wpadł on w ręce wroga. - odpowiedział Generał.
- Tak jest. - odpowiedziała Rina, a po dłuższej chwili zadowolona z siebie, a jednocześnie bardzo pokornie dodała: - Skończyłam.
W tym momencie okazało się, że udo elektrycznego neczanina wygląda zupełnie normalnie, jakby nigdy wcześniej nie było tutaj żadnych obrażeń. Po chwili Kurai wstał, zawiązał buta, przeszedł się po pomieszczeniu, a następnie zrobił kilka przysiadów i podskoków.
- Noga jest w pełni sprawna. - powiedział chłodno Kurai.
- Jak widzę, doskonała robota. - pochwalił Rudy oddając aparat, a następnie dodał: - Dobra dzieciaki, już późno. Posprzątajcie tu, a potem kolacja i do łóżek.
- Tak, tak … - odparł chłodno Kurai.
- Aha, cały Wasz oddział ma jutro wolne na odpoczynek. Kurai przypominam, że ….
- Pamiętam, nie mam jeszcze galopującej sklerozy… - odpowiedział chłodno i stanowczo Kurai.
- Dobra, dobranoc dzieciaki. - powiedział spokojnie Rudy, a następnie wyszedł z pomieszczenia.

Mocno zmęczona Rina nadal jest koło łóżka i siedzi jeszcze na nie wygodnym krześle na kółkach. Zaraz po wyjściu generała podszedł do niej i osłonił Jej lewe ramie.
- Widzę, że Pan Medyk zostawił Ci tylko siniaki na nadgarstkach, bo szyja i dekolt są czyste i ładnie wyleczone. - powiedział Kurai, oglądając szyję neczanki, a po chwili delikatnie gładząc po szyi dodał: - Chociaż zostały ślady krwi.
- To się zmyje pod prysznicem. - odpowiedziała Rina delikatnie uśmiechając się.
W tym momencie Kurai, delikatnie odwrócił neczankę w swoje stronę, oparł się o łóżko, tak aby jego ukochana była między jego ramionami, a On ustami mógł dosięgnąć jej szyi. Po chwili po lewej stronie szyi ukochanej, zostawił jeden delikatny i pieszczotliwy pocałunek a następnie kolejny niżej. Elektryczny neczanin pieścił jej szyje drobnymi długimi i przenikliwymi całusami. Począwszy od policzka a skończywszy na jej ramieniu, powolne i spokojne buziaki powodują u niej wspaniałe ciepłe i przyjemne ciarki, które rozchodzą się po całym ciele. Nagle między szyją a obojczykiem dziewczyny, stanowczo przyssał się. Wkrótce pojawiła się tam tak zwana malinka, a neczanin delikatnie odsunął się i zanim dziewczyna zdążyła cokolwiek powiedzieć, to pocałował ją dość namiętnie i głęboko w usta. Kiedy usta kochanków rozdzieliły się, neczanin wyszeptał, łagodnie a zarazem stanowczo, jej do ucha:
- Dziękuję za uleczenie - a następnie odsunął się mówiąc: - Idź odpocząć, a ja tu ogarnę.
- Na pewno?
- Tak, poradzę sobie, a Ty powinnaś iść odpocząć.
- Dobrze …
- Odprowadzić Cię?
- Nie, nie … dam radę. - odpowiedziała Rina z uśmiechem.