„ Pogadanki, leczenie”
Komnata
księcia Zekeren znajdująca się tuż nad areną turniejową.
Wszelkie naglące sprawy się zakończyły i Volaure ma w końcu
upragnione wolne. Książę wyłączył cały sprzęt, zostawił
raporty i papiery, przeciągnął się i poszedł do aneksu
kuchennego. Kiedy tylko zajrzał do lodówki rozległo się pukanie
do drzwi. Tygrysia furra przewrócił oczami i nie wychylając się z
wnętrza lodówki głośno i stanowczo powiedział:
- Proszę.
A
następnie wrócił do buszowania w lodówce.
- Pomóc Ci? -
usłyszał znajomy głos.
- Nie Skauti, nie trzeba. -
odpowiedział Volaure wyciągając z lodówki jakieś, mięso,
warzywa i ugotowany wcześniej ryż.
- Co będziesz robił?
-
Jakieś coś a’la burito. - odpowiedział Książę wyciągając
jeszcze parę puszek (np. z fasola) czy placki od tortilli. A po
chwili dodał: - Też chcesz?
- Nie dzięki, przyszedłem po dwa
podpisy i muszę lecieć, bo Arishi znów będzie u mnie.
-
Dobra to dawaj to co tam masz
Na te słowa Skauti wręczył
władcy parę dokumentów. Ten zaczął je skrupulatnie czytać i
przeglądać. Po dłuższej chwili złożył swój podpis i
powiedział:
- Niech zgadnę bali się tu przyjść i przysłali
Ciebie?
- Tak, trochę tak… Stwierdzili, ze albo jesteś dalej
zajęty i ich wygonisz albo masz już wolne i też ich wygonisz, a to
ponoć ważne.
- W sumie nie mylili się. - odpowiedział
Volaure z uśmiechem.
- Dzięki, to ja lecę. - powiedział
Skauti.
- Skauti czekaj.
- Co potrzebujesz? - odpowiedział
Skauti, który prawie wyszedł już z pokoju.
- Zleć proszę,
przygotowanie SL30322K21, i zadbaj aby dołączona lista przedmiotów
była wypełniona do cna. - odpowiedział spokojnie Książę.
-
Czekaj zapiszę sobie …. - powiedział Skauti, wyciągając
telefon, a po chwili zaczął pisać: - SL303…. I?
- 22K21
...
- Dzięki, jak Ty to wszystko pamiętasz?
- Taki tam
skill… - odpowiedział Volaure z uśmiechem.
- Dobra,
dopilnuje tego i lecę. - odpowiedział wojskowy, a następnie
pośpiesznie wyszedł z pokoju.
************
Hei’an,
z jedna zapaloną pochodnia w dłoni, chodzi po opustoszałym obozie
smoków. Bardzo dużo smoków dalej jest w klatkach. Są stosunkowo
spokojnie gdyż już nie mają sił na reakcje spowodowane zapachem
krwi czy nie dawnej walki. Elitarnych jednostek też już dawno nie
ma, odpuściły atak kiedy tylko Reinga wrócił. On i Jego Pan
stanowczo przerośli siłą nawet elitarne jednostki, które też
bardzo mocno zostały uszczuplone podczas niedawnego starcia. Nagle w
półmroku, pośród porozwalanych klatek odnalazł zarówno ciało
znajomego smoka, to jeszcze wykrwawione ciało swojego brata, które
ma prawie odciętą głowę.
- Hmm… ślady po atakach
elektrycznych i jakimś ostrzu… mój własny brat a taki pieprzony
słabiak… Który dał się pokonać pierwszej lepszej łachudrze z
neczańśkiego oddziału… A Ty panie elektryczny radzę Ci uważać,
bo pomszczę brata, a ja nie jestem słabiakiem jak On …
W
tym momencie zadzwonił telefon demona, który szybko został
odebrany.
-
Co tak długo? -
odezwał się głos w słuchawce.
- Przyślijcie transport po
smoki. - odpowiedział chłodno i twardo Hei’an, a następnie się
rozłączył.
************
Stosunkowo
nie duże ale przestronne pomieszczenie medyczne, w którym mimo
braku okien jest niesamowicie dobrze doświetlone. Znajduje się w
nim kilka szafek wypełnionych lekami, bandażami, środkami do
dezynfekcji i innymi medycznymi rzeczami. Dodatkowo jest tam łóżko
na kółkach i grubym materacem (ustawione jest na płasko), na nim
leży kilka grubych ręczników. Natomiast obok niego jest wysoki
stołek na kółkach z oparciem tylko na lędźwie i szafka z różnymi
przygotowanymi rzeczami. Wszystko jest utrzymane w białych kolorach.
W ten do pokoju weszła Rina, która rozejrzała się i szybko
zaczęła działać. Oraz Generał wraz z elektrycznym neczaninem.
Wodna neczanka ustawiła łózko, tak aby ten kto na nim lezy
miał wygodną pół siedzącą pozycje i położyła dwa ręczniki,
prawdopodobnie na miejscu uda, oraz odsunęła krzesło.
-
Kurai usiądź proszę. - powiedziała pokornie Rina.
Elektryczny
neczanin posłusznie usiadł na łóżku i oparł się o oparcie na
nogę uszkodzoną nogę położył na przygotowanym miejscu
ręczników. W międzyczasie Rina przyniosła jeszcze dwa i
poprosiła:
- Podnieś ja trochę proszę.
Kiedy Kurai to
zrobił to włożyła mu pod nogę kolejne dwa ręczniki. To
spowodowało, że jego prawe udo było wyżej i był do niego
znacznie wygodniejszy dostęp. Dodatkowo ta pozycja spowodowała
bardzo duże odciążenie nogi jak i dała sporo komfortu leżącemu.
Następnie Rina wzięła nożyczki i rozcięła nogawkę spodni na
praktycznie całej długości, tak aby dało odsłonić się nogę.
Kiedy neczanka odsłoniła materiał, zobaczyła bardzo dużo
szkarłatnopurpurowej krwi wyciekającej z ran jak znajdującej się
wszędzie. Jednak to dopiero początek, Jego całe udo jest sino
blade i dość mocno napuchnięte.
- straszne … - powiedziała
Rina, a następnie mocniej się przyjrzała i zobaczyła, że z ran
najwyżej uda wydobywa się również żółtozielona dość gęsta
ropa. A po chwili z delikatnym przerażeniem dodała: - Wdało się
zakażenie… Rudy czy mogę Cię prosić abyś rozwiązał mu
buta?
- Sam mogę to zrobić. - odpowiedział Kurai próbując
bardziej usiąść.
- Proszę nie wstawaj. - wtrąciła Rina.
-
O nie nie, chłopie. - odpowiedział Twardo Rudy dociskając pacjenta
za ramie do łóżka, kładąc go tym samym z powrotem, a następnie
twardo dodał: - Ty leżysz i dajesz sobie pomóc.
Kiedy
Kurai z powrotem leżał w wygodnej pozycji, Rudy rozwiązał mu
czarnego glana i nie zdejmując go, porządnie rozluźnił but. W tym
samym czasie Rina porządnie umyła ręce, płynem odkażającym i
ponownie podeszła do rannego, wzięła jeden z zastrzyków
przygotowanych na szafce i wbiła ją tuż pod trzecią raną i w
skrzyknęła jego zawartość. Po chwili wzięła drugi zastrzyk i
wbiła go nad pierwszą raną.
- Co robisz? - spytał z
zaciekawieniem Rudy.
- Znieczuliłam mu miejscowo udo aby móc
dotknąć rany i okolic. - odpowiedziała pokornie Rina, a następnie
wzięła gazę i jakiś mocny środek dezynfekujący.
-
Korzystasz z krzesła? - zapytał generał.
- Nie, nie …
spokojnie możesz je zabrać… nie przepadam za nimi… -
odpowiedziała spokojnie Rina delikatnie czyszcząc z krwi miejsca
nie daleko ran.
Po chwili, odłożyła przyrządy, znów
przepłukała ręce w płynie odkażającym i delikatnie opuszkami
palców dotknęła nogi tuż obok trzeciej rany i zaczęła leczyć,
a po chwili bardzo pokornie spytała:
- Rudy czy mógłbyś
proszę wziąć szczypce i wyjąć ten kolec jak dam Ci znak?
-
Pewnie. - odpowiedział Rudy, podchodząc.
Następnie złapał
za spore szczypce i złapał nimi kolec, znajdujący się najbliżej
miejsca leczenia.
- Tylko poproszę abyś to zrobił jednym
szybkim ruchem. - dodała Rina.
- Nie ma problemu. -
odpowiedział Rudy.
Po dłuższej chwili leczenia, reczanka,
lewą ręką wzięła czystą sporą gazę a prawą dalej leczyła,
aż w końcu powiedziała:
- Teraz!
Na te słowa Rudy
jednym szybkim ruchem wyciągnął około 15 centymetrowy, twardy
kolec i wrzucił go do przygotowanej miski. Tym czasem Rina nie
zaprzestając leczenia zablokowała krwawiącą dziurę gazą. Dzięki
leczeniu nie doszło do krwawienia.
- Dziękuję. -
odpowiedziała Rina, dalej lecząc.
- Co teraz? - zapytał
Rudy.
- Teraz muszę podleczyć tą ranę i dopiero potem
będziemy mogli zrobić to samo z kolejnym kolcem. - odpowiedziała
spokojnie Rina, a po chwili dodała: - To trochę zajmie, te rany są
głębokie.
- Dobrze. - opowiedział Rudy siadając na krześle,
które nie jest zbyt wygodne do siedzenia, ale doskonale nadaje się
aby przycupnąć.
************
Kiazu,
Diuna, Hachi i Otachi są już w pełni wyleczeni i razem podążają
wydeptanymi ścieżkami w obozie i przemykają między budynkami,
oświetlonymi tylko przez parę latarni w strategicznych miejscach.
Po chwili wpadli na dwóch neczańskich kapitanów.
- O tu
jesteście. - powiedział Moyoshi.
- Jakieś plany? - dodał
Amis.
- Ziom, nie mów nam, że macie dla Nas kolejne zadanie? -
spytał Hachi.
- Jeśli pytasz bo masz dla mnie ten obiecany
sparing to ja jestem gotowa. - dodała Kiazu szczerząc kły.
-
Nie i nie. - odpowiedział Moyoshi.
- Mam dla Ciebie inne
zadanie, więc chodź ze mną. - wtrącił Amis mrugając okiem i
biorąc Kiazu za rękę i delikatnie pociągnął za sobą
odchodząc.
- Dobra. - odpowiedziała entuzjastycznie Kiazu,
chętnie odchodząc z kapitanem.
-
A ja chciałem zaprosić Was na stołówkę - dodał Moyoshi.
-
No ziom to brzmi jak dobry plan. - Pochwalił Otachi z uśmiechem.
-
Co prawda jest już zamknięta, ale załatwiłem Wam kolacje. - dodał
Moyoshi.
- Super! - powiedzieli zgodnie oraz entuzjastycznie
Hachi i Otachi.
- A gdzie Kurai i Rina? - zapytała dociekliwa
Diuna.
- Zakładam, że dalej w Lazarecie. Jego noga nie
wyglądała za dobrze, a nie mogłem się jej dobrze przyjrzeć. -
odpowiedział Otachi.
- Albo na rozmowie z Rudym. - dodał
Hachi.
- Obstawiam wręcz oba naraz. - dopowiedział Moyoshi.
-
Dobrze, że to ja nie muszę teraz z nim gadać. - odparła Diuna,
przeciągając się.
- Właśnie, ten Wasz przeciwnik stwierdził
„
ledwo chodząca kalekę mi przysyłasz do zabawy” to miał na myśli
Kurai’a?
- Taaa … Widzisz jak Darkaril dorwał Rinę, to
Kurai przyszedł z nim „pogadać” ale praktycznie nie stawał na
prawej nodze. - odpowiedział Otachi z rękami zaplecionymi na karku,
a następnie dodał: - Coś z niej wystawało i bardzo mocno kulał.
- Co mu mogło się stać? - zaintrygował się Moyoshi.
-
Nie mam pojęcia. - odpowiedział Otachi.
- Nie jestem
przekonany czy powie nawet Rudemu co się stało. - dodał Hachi.
-
Słyszałem, że o własnych siłach dotarł do Lazaretu, więc aż
tak źle raczej nie było. - dopowiedział Moyoshi.
- Akurat z
nim to różnie w tej kwestii bywa. Ma bardzo wysoki próg bólu. -
powiedział Hachi, z delikatną nutą podziwu w głosie.
- U
Niego to złudne odczucie czy coś boli czy nie i bardzo ciężko to
wyczuć. - dodał Otachi.
- W sumie … My po tym całym czasie
też nie umiemy tego określić. - dopowiedziała Diuna.
-
Rozumiem. - odpowiedział Moyoshi.
- Właśnie, Otachi co Kurai
chciał od Ciebie? - zapytała Diuna.
- Nasze prywatne sprawy. -
odpowiedział Otachi szczerząc kły.
- Zakładam, że „prosił”
go aby zaopiekował się Riną, aby sama nie łaziła po obozie. -
dodał Hachi.
- Bingo Bro … - odpowiedział Otachi.
-
Szkoda, że mi nie dał opieki. - powiedziała Diuna z zazdrością.
-
Następnym razem, się Tobą zajmę. - stwierdził Hachi z wrednym
uśmiechem.
- O nie nie … ja podziękuję… - broniła się
Diuna, a po chwili dodała: - Już wole sama pracować.
- Ale ja
nie pracowałem, za nią. Uwalniała smoki i pracowała, a ja miałem
być blisko w razie potrzeby. - odparł Otachi.
- Siora, taki
bodygard. - dodał Hachi.
- E to ja nie jestem dzidzią i
potrafię się bronić. - powiedziała Diuna z nutą wyższości w
głosie.
- Ta, ta jeszcze pieluchy nie zmieniłaś po walce. -
odparł Hachi.
- Siora już widzę jak leczysz smoka i
jednocześnie walczysz z Qi’ra. - wtrącił Otachi.
- Bro, że
co by robiła? Diuna i robota wybierz jedno. - dopowiedział Hachi.
-
Raz w życiu się, z Tobą zgodzę. - odpowiedziała dumnie Diuna.
-
Fakt. - powiedział Otachi, a następnie dopowiedział: - No, to Rina
po drodze podczas naszego uwalniania smoków uleczyła nie tylko
Kronosa. Obdarzała „Domeną życia „ też każdego, w gorszym
stanie.
- „Domeną życia „ ? - zainteresował się
Moyoshi.
- Taki szybki heal przywracający trochę hp i nie
zużywający przy tym dużo many. Do leczenia siebie i sojuszników.
- odpowiedział Hachi.
- Aha, growy bełkot. - odpowiedział
Moyoshi kręcąc nie pochlebnie głową.
- Ziom, takie szybkie
leczenie … w każdym razie zarzuciła leczenie sporej ilości
smoków, a następne w pełni uleczyła Kronosa. - dopowiedział
Otachi.
- Zapewne Kurai, to przewidział, że tak będzie
postępować i dlatego posłał z Nia Otachiego, bo nie da się rady
jednocześnie leczyć i bronić. - powiedział Moyoshi po chwili
namysłu.
- Dokładnie Ziom. - odpowiedział dumnie Otachi.
-
Dodatkowo Ziom, zapewne idzie się zajechać przy takiej ilości
leczenia. - dodał Hachi.
************
Rina
dalej leczy elektrycznego neczanina, a siedzący obok nich Rudy stara
się rozmawiać z Kurai’em, który jak to On nie bardzo chce
rozmawiać.
- Kiazu zasłużyła dzisiaj na Twoją pochwałę,
doskonale zajęła się Hei’an - powiedział w końcu Kurai.
-
W sumie, jeśli jest jak mówisz to na Twoją również. -
odpowiedział Rudy, a następnie dodał: - Zaczniemy od
najważniejszych spraw … o ile smoków maja mniej?
- Ponoć
sporo, ale dokładną liczbę będę znał później. - odpowiedział
Kurai, a następnie dodał: - I każdy uwolniony smok stanie po
naszej stronie tylko musimy wybudować leża.
-
Żartujesz? To świetne wieści! - odpowiedział entuzjastycznie
Rudy, a następnie dodał : - Jednak Wasza misja nie jest tak bardzo
przegrana jak myślałem. Gadałeś z nimi?
-
Nie… Kronos
to obiecał i jestem pewien, że dotrzyma słowa. - odpowiedział
chłodno Kurai.
- Właśnie, jak to to był Twój smok?
-
Po prostu mój, nie musisz więcej wiedzieć…
- Zachowujesz
się jak by powiedzenie czegoś o sobie bolało…
- Heh …
mówiąc komukolwiek coś o sobie, to wręczamy mu miecz, którym ta
osoba albo nas zabije albo nas nim obroni …
-
Przepraszam, że przerywam ale myślę, że możemy spróbować wyjąc
drugi kolec. - wtrąciła pokornie Rina.
- Dobra, wyjąć
środkowy? - Zapytał Rudy.
- Tak, poproszę… dam Ci znać
kiedy tylko uważaj ten jest na wylot. - odpowiedziała Rina cały
czas lecząc.
- Potem będzie dłuższa przerwa od wyciągania?
- dopytywał Rudy.
Na te słowa Rina kiwnęła potakująco
głową, następnie jedną ręką polała cale udo środkiem
odkażającym i zaczęła je wycierać czystymi gazikami.
-
Świetnie to wtedy wrócimy do rozmowy. - odparł Generał, szykując
się do wyjęcia kolca.
Po
dłuższej chwili zarówno leczenia jak i wymiany gazików, neczanka
w końcu wzięła czysty gazik i powiedziała:
- Teraz!
Rudy
ponownie chciał jednym szybkim ruchem wyciągnąć kolec, jednak
udało mu się go wyciągną jedynie w jednej trzeciej. To
spowodowało, coś w rodzaju skurcza. Cały mięsień chwilo się
napiął, stając się tym samym twardym i nie do ruszenia, a
następnie rozluźnił się i wrócił do normy. Jednocześnie cała
noga Kurai’a naelektryzowała się, ale nie poraził nikogo z
obecnych. Wiec Tym razem oficer zaparł się bardziej i pociągnął
znacznie mocniej i tym razem kolec wyszedł cały. Wraz z nim z rany
wylało się znacznie więcej żółtozielonej ropy i trochę krwi.
Kolec ma około 35 może 40 centymetrów i wylądował w tej samej
misce co jego zakrwawiony poprzednik. W tym samym czasie elekryczny neczanin zagryzł
swoja lewą pięść, to spowodowało, że nie wydał z siebie
żadnego dźwięku, ale to zdecydowanie mocno bolało, mimo środka
znieczulającego.
- Przepraszam, nie chciałam aby zabolało …
- powiedziała pokornie lekko wystraszona Rina, która w międzyczasie
delikatnie przykryła ranę gazikiem skąpanym w środku odkażającym
i dalej leczyła.
- Jest ok… - odpowiedział spokojnie
Kurai.
Ta konkretna rana bardzo potrzebuje jeszcze porządnego
odkażenia, bo wygląda paskudnie, a gęsta ropa z niej aż wycieka i
to w znacznie większym stopniu niż krew.
-
Ta konkretna część rany musiała go nieźle napieprzać i to bez
chodzenia, a ten jeszcze z tymi ranami podjął walkę, gdzie
pośrodku znieczulającym czuł mocny ból przy wyciąganiu.
Pieruńsko twardy skurczybyk, ale przy tym nawet po jego reakcji było
widać, że zabolało … - zamyślił
się Rudy, a po chwili dodał: -
To tłumaczy czemu lekarz był tak przerażony i czemu zostawił z 15
-20 tych zastrzyków z znieczuleniem. Podejrzewam, że On i jego
ekipa nie dość, że by go tym na szprycowali po całości i jeszcze
miałby zero komfortu a na dokładkę przywiązali by pasami, które
tutaj wiszą swobodnie, aby na chama wyrywać mu kolce z ciała … I
postawili by na brutalne leczenie na już teraz natychmiast … a nie
na delikatność i spokój … Jednak Ona ma zupełnie inne
podejście… doskonale wie co robi i użyła ich tylko tyle ile
było rzeczywiście potrzeba, a jednocześnie jest przy tym bardzo
delikatna i profesjonalna, mimo bardzo stresowej sytuacji dla niej.
Powoli a do celu … hmmm… miała dobrego nauczyciela leczenia …
Oby tylko nie była zbyt zmęczona, to był długi dzień, który się
jeszcze nie skończył a Ona sama już leczyła smoka… w bardzo
złym stanie, a teraz jeszcze to …
************
Nie
duży pokój w którym znajduje się szerokie łózko, stolik z dwoma
krzesłami, szafa oraz komoda a nad nią telewizor. Dodatkowo w
pokoju są jeszcze jedne drzwi, a przez okno znajdujące się nad
stolikiem wpada trochę przymglonego światła, dzięki czemu w
pomieszczeniu panuje przyjemny półmrok. Nagle do pomieszczenia
wszedł Amis całujący się z Kiazu. Po którymś głębokim
pocałunku, kiedy ich usta rozdzieliły się kapitan zamknął drzwi
na klucz i zdjął marynarkę od oficerskiego munduru. W tym momencie
ognista reczanka wskoczyła na niego, swoimi nogami objęła go w
pasie i zaczęła namiętnie całować w usta. Amis objął ją, i
zaczął jednocześnie stanowczo, ale przyjemnie miziać po
rozpalonym ciele. Dziewczyna tak bardzo napierała, aż w końcu
kochankowie wylądowali na podłodze. Któryś kolejny, namiętny
pocałunek się skończył, a neczanka siedząca na partnerze zaczęła
rozpinać jego białą koszulę, jednocześnie odsłaniając jego
nagi tors. Wkrótce Ami usiadł, dalej mając ukochaną na kolanach.
Podnosząc się zdjął swoją koszulę i rzucił ją w kąt, a
następnie swoje dłonie wsunął pod top neczanki i również chciał
go zdjąć. Nie trzeba było długo czekać aż piękne, jędrne
piersi Kiazu były już wolne i nagie. Następnie kochankowie dalej
się obejmując i miziając się po ciałach, wymienili jeszcze kilka
namiętnych i głębokich pocałunków….
************
W
jednym z pokoi medycznych w lazarecie od dłuższego czasu trwa
leczenie przywódcy oddziału ChiZ02. Wodna neczanka jedna ręką
dalej leczy nogę oficera, a drugą rękę trzyma nad raną. Obok
niej stoi Generał z miską o nerkowatym kształcie nerki.
-
Dobra to co z tym całym Darkarilem? Jak On usłyszał Księcia na
naszej łączności?- spytał w końcu Rudy.
- Posiadając
bardzo dobry słuch był dostatecznie blisko łączności … Nie
będzie sprawiał problemów – odpowiedział chłodno Kurai.
-
Ta, ta co tam się wydarzyło jak łączność padła? - naciskał
Rudy.
W tym momencie Kurai, a zwłaszcza jego prawa noga,
naelektryzował się, a Rina wyjęła z rany delikatny wodny bąbelek
wypełniony żółtozielona ropą. Po chwili neczanka tuż nad miską
delikatnie wylała zawartość bąbelka. A następnie wyciągnęła
kolejny z mniejsza już zawartością ropy, i jeszcze jeden prawie
czysty. W tym momencie rana zmieniła się i teraz pewna krwi, nawet
zaschłej w niektórych miejscach.
- Uff … odkażona, teraz ją
tylko zaleczyć bardziej i możemy wyjąć trzeci kolec. -
powiedziała w końcu spokojnie delikatnie blada Rina, dalej lecząc.
Na te chwilę nie widać już zupełnie śladu po pierwszym
wyciągniętym kolcu, a całe udo zaczyna już powoli wyglądać
bardziej normalnie, nadal jest napuchnięta ale jej fioletowy kolor
jest mniej intensywny, widać, że stan uda się poprawia, ale to
leczenie jeszcze potrwa bardzo długo.
- Powinnaś usiąść. -
powiedział chłodno Kurai, do stojącej i leczącej cały czas
neczanki.
Rudy
odstawił nerkę i przesunął krzesło tuż za Rinę, a następnie
stanął za nią, zablokował sobą krzesło, tak aby nie odjechało,
i nacisnął na jej ramiona tak aby ta pod jego naporem usiadła na
krześle. Zrobił to stanowczo, ale w taki sposób, że neczanka nie
przerwała leczenia.
- Usiądź, dobrze Ci to zrobi. -
powiedział Rudy.
Nagle pojawił się nie duży holograficzny
ekran z napisem połączenie z Zekeren, które neczański generał
odebrał praktycznie od razu.
- Dobry wieczór książę. Po
wiedział Rudy podchodząc do ekranu i zasłaniając sobą salę i to
co się tam wyprawia.
- Witam Generale, jak się czuje oddział?
- odpowiedział Volaure.
- Dobrze. - odpowiedział Rudy, a po
chwili spojrzał na zegarek i powiedział: - Większość jest już w
łóżkach po kolacji.
- Niezmiernie mnie to cieszy, a co z
Kurai’em? - przeszedł do rzeczy książę.
- Jest uziemiony,
ze mną. - odpowiedział Rudy pokazując władcy neczanina na łóżku
i leczącą go Rinę.
- Zakładam, że bardzo się z tego
cieszy. - odpowiedział Volaure z wrednym uśmiechem, uważnie
obserwując obraz.
- Książę, można zaprosić na słowo na
osobności? - spytał w końcu Rudy.
- Tak, tak mam jeszcze
chwilę. - odpowiedział.
Na te słowa, Generał zabrał ze sobą
ekran i wyszedł z pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi.
Zostawiając resztę przy swoich zadaniach.
- Rina. - odezwał
się nagle Kurai, aby zwrócić uwagę zajętej neczanki.
- Jak
zabolało to przepraszam, będę bardziej uważać. - odpowiedziała
pokornie Rina zmieniając ruchy na delikatniejsze.
- Nie, nie …
jest ok. - odparł Kurai, a po chwili, siadając bardziej prosto i
biorąc neczankę za dłoń, dodał: - Zrób sobie chwilę
przerwy..
- Ale …
- Odpocznij chwilę póki nie ma
Rudego, a potem zajmij się czymś potrzebnym, ale nie wymagającym
mocy…
- Mogłabym oczyścić ranę i okolice płynem…
-
To tak zrób, a Rudym się nie przejmuj.
************
Generał
wraz z ekranem wyszedł z pokoju, na pusty biały korytarz do którego
prowadzi jeszcze jedna para drzwi. Zdecydowanie jest tam bardzo dużo
prywatności.
- Książę, skąd wiedziałeś że łączność
padnie? - spytał dociekliwie Generał.
- Wiedziałem, że o to
chcesz spytać. - odparł Książę, a następnie dodał: - Dostałem
SMS, od Pańskiego Kapitana, że jak padnie łączność to mam
odliczyć turniejowo do 30 i teleportować oddział w bezpieczne
miejsce.
- Turniejowo? - zaciekawił się Rudy.
- Heh…
zwykle liczymy, raz dwa trzy itd. czasem wydłuża się ten czas i
liczy się 121, 122 itd. - odpowiedział Książę.
- Tak jest,
jedno jest klasyczne a drugie „bardziej” sekundowe.
-
Dokładnie, a turniejowe wygląda tak 1 klap klap 2 klap klap 3 itd.
- odpowiedział władca rytmicznie klaszcząc w dłonie w
odpowiednich miejscach.
- To takie około 1,5 - 2x sekunda?
-
Dokładnie 2,5x razy sekunda, a turniejowe w dużym skrócie ponieważ
na turniejach walk smoków, tak odliczamy np. nokauty, aby
publiczność miała w z tym więcej zaangażowania i zabawy.
-
Ciekawy pomysł dodatkowe emocje. A skąd On to wiedział?
- Nie
raz bywał na Zekeren i widział nie jeden turniej.
- Książę,
za pozwoleniem poznaliście się już jak zostałeś księciem?
-
Nie, nie znamy się znacznie dłużej. Dobra, a tak na serio co z
Nim?
- Ma rozpieprzo… rozwaloną nogę, jakieś kolce wbiły
mu się głęboko w udo i zaczęło się to paprać.
- Rozumiem,
Aniołek daje radę z tym?
- Rina? Tak bardzo dobrze sobie
radzi, ma dużo cierpliwości do tego zadania. Już leczy go z 2-2,5h
a jeszcze na oko czeka ją drugie tyle.
- Hmm… to musi turbo
paskudnie rozwalone.
- Zdecydowanie, a ten jeszcze z tym walczył
co podejrzewam, że mogło pogorszyć ten stan.
- Eh … Przekaż
mu proszę, że jak dojdzie do siebie i odpocznie to niech do mnie
zadzwoni.
- Tak jest.
- Aha, zapewne to wiesz Generale, ale
jak macie jakąś możliwość to dobrze aby oboje napili się czegoś
„słodkiego” najlepiej jakiś izotonik z witaminami, albo sok
owocowy ale od biedy chociażby cola czy woda z cukrem.
- Da się
załatwić.
- Dobrze, obojgu to bardzo dobrze zrobi.|
************
Minęło
trochę czasu, Rina chwilę odpoczęła, wymyła też ranę i
ponownie umyła ręce płynem i wróciła już jakiś czas temu do
leczenia.
- Już nie długo będzie po wszystkim… -
odpowiedziała spokojnie Rina.
W tym momencie do pomieszczenia
wrócił Generał, ma On przy sobie 4 butelki napoi po około 750mln
oraz dwa opakowania z jedzeniem na wynos.
- Proszę dzieciaki,
dobrze Wam to zrobi. - powiedział Rudy wręczając każdemu po
jednej butelce napoju, a następnie dodał: - Przerwa na jedzenie czy
po robocie?
- Po robocie. - odpowiedział chłodno Kurai.
-
Po będzie lepiej. - odpowiedziała Rina, otwierając butelkę z
napojem, a po chwili dodała: - Ale kwaśne.
-
A jakiś jeden jest z mieszanką cytryna z limonką i grapefruit się
przypałętał. Reszta tych izotoników witaminowych jest z słodszych
owoców. - odpowiedział Rudy.
Na te słowa Kurai, bez słowa
wziął od neczanki jej butelkę i oddał jej swoją. Tym czasem Rudy
zapytał:
- Rina gdzie Twoja torba i aparat?
- Torba z
aparatem w środku jest w kącie zaraz obok drzwi. - odpowiedziała
spokojnie neczanka delikatnie używając mocy. To spowodowało, że
jej nie widoczna do tej pory torba na ramię pojawiła się. W tym
momencie warto przypomnieć, że wojskowe torby dziewczyn i plecaki
chłopaków, doskonale się kamuflują jak i są bardzo pojemne,
pomimo nie za dużych rozmiarów.
- A Twój? - dopytywał
Rudy.
- Hachi go zabrał, tak jak zresztą wszystkie pozostałe.
- odpowiedział chłodno Kurai.
- Świetnie. - pochwalił Rudy,
a następnie zapytał: - Rina robiłaś jakieś zdjęcia w obozie
smoków?
- Tak, parę mam. - odpowiedziała neczanka podchodząc
do swojej torby, a następnie wyjęła aparat, odpaliła go, i
wręczając go dowódcy powiedziała: - Przesuwaj w lewo aż do
portretu Kiazu… Rudy czy mogli byśmy najpierw wyjąc ostatni
kolec?
- Tak jasne. - odpowiedział dowódca, odkładając
aparat na szafkę.
Następnie
oboje podeszli do Kurai’a. Rina jak i Kurai wypili swoje napoje,
neczanka umyła i odkaziła ponownie ręce i naszykowała waciki. W
międzyczasie Rudy wziął szczypce i przygotował się do wyjścia
kolca. Na hasło jednym szybkim ruchem wyciągnął zakrwawiony kolec
i wrzucił go do reszty. Jest on najmniejszy ma może z 6-7 cm. Z nim
poszło bardzo gładko i wyszedł najłątwiej ze wszystkich. Teraz
można już było wyleczyć nogę do końca.
- Właśnie, Książę
Zekeren życzy sobie abyś rano się do Niego odezwał. - powiedział
Rudy idąc do aparatu.
- Tak, tak … - odpowiedział chłodno
Kurai.
- Hmm…. Co to za typ na pierwszym zdjęciu z Otachim? -
zapytał generał.
- To Qi’ra przywódca tych najemników. -
odpowiedziała Rina, dalej lecząc i nie patrząc na zdjęcie.
-
Przejże później bazy danych może coś o nim znajdę. -
odpowiedział Rudy, dalej przeglądając zdjęcia, a po chwili dodał:
- Widzę, że Wasza reakcja nie była przesadzona, na to obozowisko…
o kurde Kiazu wyszła zjawiskowo na tym portrecie…
- Kiazu
jest fotogeniczna i zawsze wychodzi super.. a noc i świetliki
potrafią dać dodatkowy cudowny efekt. - odpowiedziała pokornie
Rina.
- Dużo masz zdjęć nie związanych z wojna? - zapytał
Rudy.
- Sporo … - odpowiedziała speszona Rina.
- To jej
prywatny aparat, więc na dobrą sprawę wszystko jest tam prywatne.
- dodał chłodno Kurai.
- Fakt, ale mocno uważajcie aby nie
wpadł on w ręce wroga. - odpowiedział Generał.
- Tak jest. -
odpowiedziała Rina, a po dłuższej chwili zadowolona z siebie, a
jednocześnie bardzo pokornie dodała: - Skończyłam.
W tym
momencie okazało się, że udo elektrycznego neczanina wygląda
zupełnie normalnie, jakby nigdy wcześniej nie było tutaj żadnych
obrażeń. Po chwili Kurai wstał, zawiązał buta, przeszedł się
po pomieszczeniu, a następnie zrobił kilka przysiadów i podskoków.
- Noga jest w pełni sprawna. - powiedział chłodno Kurai.
-
Jak widzę, doskonała robota. - pochwalił Rudy oddając aparat, a
następnie dodał: - Dobra dzieciaki, już późno. Posprzątajcie
tu, a potem kolacja i do łóżek.
- Tak, tak … - odparł
chłodno Kurai.
- Aha, cały Wasz oddział ma jutro wolne na
odpoczynek. Kurai przypominam, że ….
- Pamiętam, nie mam
jeszcze galopującej sklerozy… - odpowiedział chłodno i stanowczo
Kurai.
- Dobra, dobranoc dzieciaki. - powiedział spokojnie
Rudy, a następnie wyszedł z pomieszczenia.
Mocno
zmęczona Rina nadal jest koło łóżka i siedzi jeszcze na nie
wygodnym krześle na kółkach. Zaraz po wyjściu generała podszedł
do niej i osłonił Jej lewe ramie.
- Widzę, że Pan Medyk
zostawił Ci tylko siniaki na nadgarstkach, bo szyja i dekolt są
czyste i ładnie wyleczone. - powiedział Kurai, oglądając szyję
neczanki, a po chwili delikatnie gładząc po szyi dodał: - Chociaż
zostały ślady krwi.
- To się zmyje pod prysznicem. -
odpowiedziała Rina delikatnie uśmiechając się.
W tym
momencie Kurai, delikatnie odwrócił neczankę w swoje stronę,
oparł się o łóżko, tak aby jego ukochana była między jego
ramionami, a On ustami mógł dosięgnąć jej szyi. Po chwili po
lewej stronie szyi ukochanej, zostawił jeden delikatny i
pieszczotliwy pocałunek a następnie kolejny niżej. Elektryczny
neczanin pieścił jej szyje drobnymi długimi i przenikliwymi
całusami. Począwszy od policzka a skończywszy na jej ramieniu,
powolne i spokojne buziaki powodują u niej wspaniałe ciepłe i
przyjemne ciarki, które rozchodzą się po całym ciele. Nagle
między szyją a obojczykiem dziewczyny, stanowczo przyssał się.
Wkrótce pojawiła się tam tak zwana malinka, a neczanin delikatnie
odsunął się i zanim dziewczyna zdążyła cokolwiek powiedzieć,
to pocałował ją dość namiętnie i głęboko w usta. Kiedy usta
kochanków rozdzieliły się, neczanin wyszeptał, łagodnie a
zarazem stanowczo, jej do ucha:
-
Dziękuję za uleczenie - a
następnie odsunął się mówiąc: - Idź odpocząć, a ja tu
ogarnę.
- Na pewno?
- Tak, poradzę sobie, a Ty powinnaś
iść odpocząć.
- Dobrze …
- Odprowadzić Cię?
-
Nie, nie … dam radę. - odpowiedziała Rina z uśmiechem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz