„Zagrywka,
rozmowy nie zawsze z przymrożeniem oka”
-
Ciekawy
pomysł generale.
- odpowiedział jeden z kapitanów.
- Tak,
skomplikowany i długi ale wydaje się być osiągalny.
- dodał Bosman.
- Generale,
z całym szacunkiem, raczej posiadamy nie dostateczne informacje aby
pański plan wyszedł w pełni.
- dopowiedział Aluf, a następnie dodał: - Chociaż
wydaje się być to planem łatwym do ewentualnych zmian w trakcie.
-
Tak, taki był jego zamysł aby być elastycznym, jednak jak
najszybciej musimy zdobyć więcej informacji. - odpowiedział
Rudy.
-
Słyszem, że podobnież czekają na pełnie.
- powiedział drugi z kapitanów.
- Jeśli tak, to mamy około
dwóch tygodni? - spytał Rudy.
- Tak
koło półtorej do dwóch w zależności od długości dni w
najbliższym czasie, a jak dobrze wiemy to nie jest coś stałego w
tym świecie. -
odpowiedział Major.
- Masz
racje. -
potwierdził Aluf.
-
A to komplikuje Nam czas na przygotowania.
- dodał Bosman.
- Przydałoby
się też zdecydowanie więcej informacji.
- powiedział Aluf.
- Roześlijcie swoich informatorów, może
się dowiedzą się czegoś więcej - dodał Rudy.
- Popieram,
to bardzo dobry pomysł.
- dodał Aluf.
************
W
pomieszczeniu gdzie neczański oddział obserwuje starcia swoich
towarzyszy, Kurai stoi z dala od kanapy, lecz jednocześnie doskonale
widzi ekran jak i resztę pomieszczenia. Po chwili podeszła do niego
Kiazu mówiąc:
- Chciałeś pogadać? Zakładam, że chodzi o
noc?
- Taa.
- Serio będziemy o tym rozmawiać? Przecież
wiesz, że u mnie to nie nowość, i sama chciałam, więc luz nie
zmusił mnie, a okoliczności były takie a nie inne … - zaczęła
tłumaczyć się Kiazu dość spokojnie jak na nią, chociaż
gestykulowała.
- Uspokój się …
- Ale Kurai! Przecież
mnie znasz no halo …
- Było słychać Was przy ognisku. -
odpowiedział chłodno i stanowczo Kurai.
- Zaraz, że co? -
zdziwiła się Kiazu.
- Było słychać Was przy ognisku, gdzie
trwały warty. - powtórzył chłodno i stanowczo Kurai.
- Ups …
no to rzeczywiście przypał …
- Tak się składa, że obaj
oficerowie to słyszeli i gdyby chcieli …
- To by to zgłosili
i było przesrane… - wtrąciła Kiazu, a następnie dodała: - Na
szczęście obaj tego mi nie zrobią i nie nakablują bo chociażby
mnie lubią, ALE przyjmuję to zwrócenie uwagi to rzeczywiście coś,
co mogło przysporzyć mi kłopotów jak i je przysporzyć na
przyszłość.
- Taaa …
- Dzięki, w sumie mogę prosić
Diunę o bańki czy coś. - zamyśliła się Kiazu.
- Rób co
tam chcesz, ale nie dawaj się przyłapać. - odpowiedział chłodno
Kurai.
- Spoko, uleciała mi podstawowa zasada … na swoją
obronę powiem, że Key’leanem w ciekawy sposób wykorzystuje ogień
w tych sprawach i wręcz pochłonął mnie nowymi doznaniami i
wyłączyłam myślenie.
- Nie zwalnia Cię to z uważania.
-
Tak, tak, i tylko tyle?
- Owszem.
- No spoko to będę dbać
o wyciszenie albo będę ciszej… i dobrze że mamy spoko oficerów
na misji, chociaż po opowieściach o Taakat, myślałam, że będzie
z nim więcej problemów.
- Nie ma problemów, bo nie dowodzi.
-
Co masz przez to namyśli?
- W tej chwili jest na równi z Wami
i to ja mam ostanie zdanie. Taakat trzyma się mocno zasad, i w tym
momencie to ja ustalam zasady więc On dostosowuje się do panującego
porządku. - odpowiedział chłodno Kurai, a następnie dodał: -
Kiedy nie jest za Was odpowiedzialny, póki nie „przeginacie” to
przymyka oko na niektóre rzeczy, nawet jak mu to nie do końca leży,
a jednocześnie pilnując aby różne zadania były wykonane i
abyście nie przeginali. Łącznie z tym, że czasem interweniując
przede mną.
- Hmm… w sumie masz racje, kiedy któregoś ranka
Cię nie było i chwilowo nami dowodził, to był hmm… taki
bardziej twardy i stanowczy, a luzak się gdzieś ulotnił.
- No
widzisz. Co za tym idzie nie gwarantuję Ci, że jakby to On dowodził
to czy by Wam nie przerwał i nie wyciągnął jakiś poważnych
konsekwencji.
- Rozumiem. Hmm… i kurcze ma to sens. W sumie
było sporo takich sytuacji … - odpowiedziała Kiazu, a następnie
spytała: - Myślisz, że jak wrócimy to w raporcie dla Rudego
będzie też ocena naszego oddziału?
- Nie wykluczone, że
będzie. To myślę, że też zależy czego Rudy będzie oczekiwał w
naszych raportach.
- A ok .. - odpowiedziała Kiazu ze
zrozumieniem w głosie, po czym gestykulując i stojąc cały czas
tyłem do reszty, dodała: - Ej, Oni nas nie słyszą prawda? I są
skupieni na starciu no nie? Hmm.. Więc jak coś dostałam reprymendę
i jakąś karę za przyłapanie? Aby hmm… było „wedle zasad”?
-
Możemy tak zrobić.
- EJ! TO NIE FAIR! - krzyknęła nagle
Kiazu, a po chwili z ciszonym tonem dodała: - No to skoro się już
uniosłam i wiedzą, że mam karę to teraz mogę wiedzieć jaką mam
karę?
- Sprytne. - pochwalił Kurai a następnie dodał: -
Możesz mówić, że konsekwencje zostaną przeze mnie wyciągnięte
po powrocie do głównego obozu.
- W sumie dobre, brzmi poważnie
i daje pole do niedopytywania się. Dobra, to tak będę mówić, a z
Key’leanem też będziesz rozmawiał?
- Tak.
- To niech
będzie, że wnoszę o wyrozumiałość, może dla Ciebie to nic
strasznego nie było, tak On bardzo mocno to przeżył. I gdyby nie
środki uspakajające kiedy jeszcze spał i moje „wsparcie” to
byłoby z Nim dzisiaj bardzo źle.
- Wiem. Nadal mu się
momentami trzęsą ręce, zwłaszcza jak jestem gdzieś obok.
-
NO WEŹ! - ponownie krzyknęła randomowo Kiazu, a następnie ciszej
dodała: - Hmm… to dla tego jeszcze z Nim nie rozmawiałeś.
Myślisz, że wyjdzie z tego?
- Tak, raczej tak.
- To
dobrze. - odpowiedziała spokojnie Kiazu, a następnie dodała: -
Właśnie swoją drogą Taakat, chyba się domyśla, że coś jest na
rzeczy między Tobą a Riną.
- Też tak uważam, ale mam to
gdzieś i nie mam zamiaru się z tego tłumaczyć, ani zmieniać
swojego zachowania, aby się na siłę ukrywać. - odpowiedział
chłodno Kurai.
- Ukrywanie na siłę nie ma sensu, zresztą
normalnie trzeba być uważnym i spostrzegawczym aby coś
wywnioskować. Zwłaszcza, że większości zachowań to tak może po
prostu wyglądać przyjaźń. Na dobrą sprawę Rudy i tak to wie, i
prawdopodobnie ma gdzieś póki, nie dajecie się przyłapać, gorzej
z tym moim Jełopem, mniejsza … a odkąd Yorokobi urodziła, to ma
też świetny kontakt z Riną, więc też nie da z tym nic zrobić. -
odpowiedziała Kiazu, wzruszając ramionami, a następnie, mrugając
okiem dodała: - W razie co też zadziałam na Pana Porucznika.
-
Taaa … Kiazu, jakby z jakiegoś powodu mnie nie było podczas
trwania misji, a Taakat rozmawiałby na osobności z Riną, to daj mi
znać.
- Myślisz, że będzie z nią o tym rozmawiał, zamiast
z Tobą? Hmm… Dobra, masz to jak w banku.
- Dzięki.
-
NO NAPRAWDĘ!? - znów krzyknęła randomowo Kiazu, a następnie
dodała: - Chociaż przyznaje, że to dziwne myślałam, że moje
cudowne wdzięki skutecznie skupią całą Jego uwagę. A Taakat
strasznie obserwuje Rinę. I poświęca jej dużo uwagi nawet jak nie
robi tego bezpośrednio.
- Po raz ten cały Ruba dał mu
zadanie, a po dwa jest wodą i zapewne gdzieś tam to jest dla Niego
godne uwagi, zwłaszcza że to nie jest za częsta moc.
- W
sumie możesz mieć rację. Zwłaszcza, że coś w podobnym klimacie
niby wspominał … Zaraz .. Czej.. ten kopnięty lekarz co nie
wierzy ze Darkaril zrobił co zrobił?
- Taaa, dokładnie ten.
-
To bardzo wiele tłumaczy. - odpowiedziała Kiazu, a następnie z
subtelnym uśmiechem spytała: - Kurai, mogę zrobić Ci malinkę?
-
Nie. - odpowiedział twardo i stanowczo Kurai, odchodząc.
- NO
WEŹ! - krzyknęła Kiazu za nim Kiazu.
- Powiedziałem NIE. -
odpowiedział twardo Kurai, po czym stanął koło kanapy.
Po
chwili Kiazu z niezadowoloną miną również wróciła do reszty i
usiadła koło sióstr na kanapie. Reszta oddziału zwróciła uwagę
na zajście, ale nikt tego nie skomentował na głos. Jedynie dało
się zobaczyć jak Key’leanem z trudem przełyka ślinę i trzęsą
mu się ręce.
************
-
Jak mnie wkurza ta sowa! - złościł się Stevenem, patrząc na
sowę.
- To co mamy z tym zrobić? Ataki nie działają i nie
idzie jej rozwalić. - odpowiedział Issah.
- Dobra daj mi
chwile. - powiedział w końcu Stevenem i zaczął bardzo uważnie
obserwować przerośniętą zabawkę.
Wielka sowa jeszcze bujała
się na boki, patrząc swoimi strasznymi oczami. Niby urocza zabawka,
ale dla niektórych mogła być bardzo przerażająca. Po dłuższej
chwili obserwacji Stevenem powiedział:
- Issah weź zamroź ją
u podstawy tak aby nie mogła się ruszyć.
Na te słowa lodowy
neczanin zamroził zabawkę do połowy jej wysokości. Gruba warstwa
lodu skutecznie zatrzymała sowę. W tym momencie Stevenem zaczął
powiększać metalowy środek ciężkości w środku zabawki. Wkrótce
cały środek został do cna wypełniony metalem.
- Dobra teraz
przewróć to coś.
Issah przy pomocy lodu w końcu przewrócił
zabawę. Kiedy ta tylko się położyła to neczanin zniwelował moc.
Tym razem zabawka nie podniosła się, tylko leżała nieruchomo na
ziemi. Po chwili wielka sowa zniknęła a na jej miejscu pojawił się
nieśmiertelnik. Neczanie zabrali go po czym wyszli z pomierzenia.
-
Spisaliście się. - Pochwalił Taakat.
- Dzięki, to było
proste. - stwierdził Stevenem.
- Ta i dlatego zajęło Wam to
tyle czasu? - powiedział u kąśliwie Taakat.
- Chcieliśmy się
pobawić- odpowiedział Stevenem.
- Diuna rozgryzła to jako
pierwsza. - powiedział Hachi szczerząc kły.
- Ta jasne, pewne
ogarnęła dopiero jak sam wpadłem na ten genialny pomysł. -
odpowiedział Stevenem.
- O nie Ziom, zdecydowanie wpadła na to
pierwsza i rozgryzła tę zagadkę. - kontynuował Hachi.
- Ale
Ty też się spisałeś. - dodał Taakat, z delikatnie wrednym
uśmiechem.
- Kurai, mamy jeden nieśmiertelnik. - wtrącił
Issah wręczając kapitanowi, kolejny nieśmiertelnik do kolekcji.
-
To już 5. - zauważył Otachi.
- Tak. - odpowiedział chłodno
Kurai, po czym schował go do plecaka.
- Sporo się tego robi. -
dodał Taakat.
- Ruszamy dalej. - wtrącił chłodno Kurai.
Na
te słowa cały oddział dzielnie ruszył dalej. Znajomy korytarz,
zaprowadził oddział do kolejnego znajomego pomieszczenia. Tym razem
przywitała ich czarna smocza kanapa. Wkrótce przy drzwiach do
wejścia pojawił się czerwony napis z kolejnymi imionami „Rina,
Taakat, Kurai”.
- A to niespodzianka. - powiedział Stevenem.
- Dajesz
siostra pokaż im tam! - kibicowała Kiazu.
- A to chętnie
zobaczę. - powiedział Taakat, a następnie dodał: - Nawet mam
miejsca w pierwszym rzędzie.
- Będziecie mieli przesrane skoro
medyk wchodzi z Wami od razu. - Wtrącił Key’leanem.
- To
raczej znaczy, że możemy czuć się bezpiecznie. - odpowiedział
chłodno Kurai.
Na te słowa ognisty neczanin się delikatnie
zatrząsł i bez słowa odsunął się.
- No nic wchodzimy.
Pani przodem. - wtrącił Taakat stojąc przed drzwiami.
Speszona
Rina zostawiła swoje rzeczy, a następnie weszła do środka. Kiedy
tylko to zrobiła to napis z Jej imieniem zmienił się na zielony.
Tuż za nią wszedł Taakat i Jego imię również zmieniło się na
zielone.
- Otachi, pod naszą nieobecność Ty tu dowodzisz. -
powiedział chłodno Kurai.
- Tak jest Ziom. - powiedział
Otachi.
Następnie elektryczny neczanin również przeszedł
przez drzwi. W tym momencie i Jego imię zmieniło kolor na zielony.
- Ciekawe czemu Otachi ma dowodzić? - spytał Key’leanem.
-
Bo dobrze o Nas zadba. - powiedziała Kiazu mrugając okiem, i
wygodnie siadając na kanapie.
Już po chwili chłopaki jak
zwykle usiedli bliżej ekranu aby lepiej widzieć całe starcie. A
dziewczyny usiadły głębiej na kanapie.
- Lekko skulona
pozycja, witamy ciotkę? - spytała Diuna.
- Nom przyszła
podczas poprzedniego starcia. - odpowiedziała Kiazu.
- Ja
kończę, Ty zaczynasz … jeszcze jedna przed Nami. Mają fart, że
nie wszystkie naraz. - odpowiedziała Diuna, a następnie spytała: -
Czyżbyś o nocy rozmawia z Kurai’em?
- Yap
- I co
hipokryta dał Ci karę?
- Po pierwsze nie jest hipokrytą, po
drugie dałam się przyłapać więc jest przypał, po trzecie jest
spoko.
- Ta,ta nie jest …
- A no nie jest. Myślę, że
jakby go przyłapał ktoś wyższy stopniem to też by przyjął
konsekwencje. A ja mam też info na przyszłość aby być cichszą.
- odpowiedziała Kiazu mrugając okiem.
- Skoro tak mówisz. -
odpowiedziała Diuna wzruszając ramionami.
- Właśnie jaką
dostałaś karę? - wtrącił Key’leanem.
- Wyciągnie
konsekwencje jak wrócimy do głównego obozu. - odpowiedziała
Kiazu.
- Grubo … - powiedział Key'leanem, a po chwili dodał:
- Ciekawe czemu ze mną nie rozmawiał?
- Hmm…. Pomyślmy
dostałeś dzisiaj kolejny zastrzyk na uspokojenie plus jakieś tam
ziołowe herbatki do picia, a na sam Jego widok trzęsą Ci się
ręce. - odpowiedziała Kiazu.
- Twój stan sprawia, że jeszcze
nie gadał z Tobą. - dodała Diuna.
- Kurde, ma to sens. -
odpowiedział Key’leanem, a następnie spytał: - Hipokryta? Też z
nim sypiasz?
- Nie powiem. - odpowiedziała Kiazu mrugając
okiem, a następnie dodała: - Przyłapałeś Go? Coś widziałeś?
Słyszałeś?
- No nie. - odpowiedział ognisty neczanin.
-
No to nic takiego nie miało miejsca. - odpowiedziała Kiazu.
-
W sumie fakt tak to działa i tak jest, że dopóki ktoś nie
przyłapany to jest czysty i niczego złego nie robi. - odpowiedział
Key’leanem.
- A no właśnie. - odpowiedziała Kiazu mrugając
okiem.
- Nie przyłapane to nie miało miejsca. - powiedziała
Diuna, a następnie dodała: - Zresztą są zdecydowanie lepsze
partie.
- Na przykład ja. - wtrącił dumnie Stevenem.
-
No na przykład tak. - odpowiedziała Diuna.
- Albo ja… -
dodał Key’leanem.
- Tak, tak … - odpowiedziała Kiazu.
-
Mnie bardziej ciekawi co ich tam czeka. - wtrącił Hachi.
-
No…. - dodał Otachi.
- Pierwsze starcie medyka, to tam będzie
bardzo grubo. - dodał Key’leanem.
- Aż dziwne, że to ją
wieża wybrała. - dodał Stevenem.
- I to chyba pierwsze
starcie gdzie wieża wzięła trójkę? - spytał Issah.
- Hmm…
Pierwsze wyzwanie miało trzy osoby. - odpowiedziała Diuna.
-
Dokładnie, w pierwszym starciu byłem ja Brat i Stevenem. -
potwierdził Hachi.
- O doszli! - wtrącił entuzjastycznie
Otachi.
************
Przestronna
komnata, w której jest masa przeróżnych kamieni, piasku i ziemi.
Sceneria przypomina rozległe koryto wyschniętej rzeki. Po tym
terenie zdecydowanie chodzi się dość trudno, na szczęście
neczanie mają na sobie wojskowe obuwie, które doskonale się tutaj
sprawdza. Chociaż i tak nie jest to łatwe. Wystające kamienie w
dużej mierze są luźne więc niektóre przy chodzeniu się
przesuwają, spadają czy turlają. Te większe jedyne pozostają na
swoich miejscach.
Nagle spod ziemi wyłonił się ogromny
kamienno-ziemny wąż. Ma on zwarte a zarazem wijące się ciało.
Wężowy język i przenikliwy wzrok, dodają mu tylko grozy.
-
Świetnie, kamienny wąż. - powiedział ewidentnie zadowolony
Taakat, a następnie dodał: - Kap … Kurai, myślisz, że jest
jakiś haczyk skoro wieża dała nam elektryczność do tego
stwora?
- Możliwe. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Coś
czuję, że Ty i ja bardzo szybko wygramy z tym przeciwnikiem. -
powiedział dość radośnie Taakat, a następnie dodał: - To co
Kap… idziemy się przywitać z wężem?
W tym czasie Rina
odeszła mocno na bok.
- Póki co zajmij się nim sam. -
powiedział chłodno Kurai.
- Świetnie! Więcej zabawy dla
mnie. - odpowiedział Taakat.
- Taakat, ten wąż ma nie
przekroczyć tej linii. - powiedział chłodno Kurai rysując butem
prostą linię.
- Jasne, to da się załatwić. - odpowiedział
Taakat, po czym bez zawahania przywołał swojego ogromnego wodnego
węża. To spowodowało, że kamienny przeciwnik zaczął
przenikliwie syczeć i się złościć. Tym czasem elektryczny
neczanin podszedł do stojącej w oddali Riny i spytał:
- Co
robisz?
- Staram się nie wchodzić Wam w drogę. -
odpowiedziała pokornie Rina.
- Wiesz, że wieża dobiera Nas do
starcia tak, że każdy w komnacie jest potrzebny?
- No wiem i
pewnie jestem tutaj aby Was uleczyć…
W tym momencie neczanka
bardzo szybko postawiła wodną tarczę. Okazało się ze spora ilość
kamieni leciała ich w stronę. Jednak dzięki szybkiej reakcji
rozbiły się one o wodną tarczę a nie o ciała neczan.
-
SORRY! - krzyknął mocno z oddali Taakat.
- Zapominasz o jednej
istotnej rzeczy. - powiedział Kurai.
- Em …. Jakiej rzeczy? -
spytała, ze zdziwieniem neczanka.
- Że jesteś też
wojowniczką i potrafisz walczyć.
- No czasem powiedzmy, że
walczę …
- Walczysz, walczysz i radzisz sobie lepiej niż
myślisz.
- Raczej nie bardzo, będę tylko Wam się kręcić
pod nogami.
- Dobrze wiesz, że tak nie jest. Potrafisz dobrze
walczyć. Zresztą Syreni Smok, nie wybrał by Ciebie, gdybyś mu nie
zaimponowała. Zwłaszcza, że ten smok podobnie jak Ty, nie jest
tylko od leczenia.
- No może …
- Nie może tylko tak
jest i dobrze o tym wiesz, że potrafisz walczyć. A jak boisz się,
że Cię wyśmieją bo „nie dorastasz im do pięt” to jeśli
którykolwiek będzie próbował to zrobić, to ja z nim już sobie
pogadam.
- Dobrze ….
- Jestem pewien, że sobie
poradzisz. Dołącz do Nas jak będziesz gotowa. Pokaż wszystkim, że
jesteś też wojowniczką - powiedział Kurai, a następnie
odchodząc powiedział: - Zaskocz siebie i ich wszystkich.
************
-
Dziwne, że zostawili Taakat samego. - stwierdził Stevenem.
-
Porucznik, co prawda na spokojnie sam pokona tego kamiennego węza,
ale powinni z nim powalczyć. - dodał Key’leanem.
- Rina to
jeszcze rozumiem, bo na wuj ona tam, ale że kapitan stronił od
walki to było dziwne. - dodał Stevenem.
- Nie stroni, zresztą
zobacz już rozmawiają i zaraz będą walczyć we dwóch. - wtrącił
Hachi.
- Zresztą, z tym wężem jest coś nie tak, po wodnych
atakach zrobił się jedynie bardziej błotnisty czy tam śluzowaty.
- dodał Otachi.
- Dokładnie Bro, normalny kamienny przeciwnik
już powinien zostać pokonany. - dodał Hachi.
- Szkoda, że
nie słychać rozmów. - powiedział Stevenem.
- No przydałoby
się. - powiedział Hachi.
- Bez tego też się dobrze ogląda,
ale wiedza co mówią byłaby dobra. - dodała Diuna.
- Zawsze
to więcej wiedzy. - dodał Stevenem.
- I znacznie pełniejszy
obraz sytuacji. - dopowiedziała Diuna.
- Też masz to nieznośne
uczucie, że wiesz za mało? - spytał Stevenem.
- Dokładnie.
- odpowiedziała Diuna.
- W sumie zastanawiam się czemu Otachi
dostał dowodzenie, a nie na przykład ja czy Kiazu? - dopytywał
Stevenem
- Ziom, Kiazu jest narwana a Ty ciekawski i mógłbyś
wykorzystać swoją chwilową pozycję do nadmiernych pytań. A
raczej Ziom do nadmiernego naciskania na odpowiedzi. - odpowiedział
Hachi.
- Trafne. - wtrącił Key’leanem.
- Z tych co
zostali, nie umniejszając nikomu, to Otachi jest najbardziej
odpowiedzialny. - dodała Kiazu.
- Oho, komplement od Sis. -
powiedział Otachi, a następnie dodał: - Dobra robota, zasłużyłaś
na paczkę ciasteczek.
- Ej umawialiśmy się na dwie! -
odpowiedziała Kiazu.
- Dobra, dobra to trzeba było się
bardziej wysilić. - odpowiedział Otachi szczerząc kły.
- Ta,
ta … dwie paczki. Odpowiedziała Kiazu z uśmiechem i mrugając
okiem.
- Ej też chce! - wtrąciła Diuna.
- No nie,
zaczyna się. - odpowiedział Hachi.