"....
Niesamowity kot ..."
Hachi i Otachi entuzjastycznie rozmawiają z Cloem na temat mechaniki oraz
jednocześnie wybierają sobie przebrania z bogatego wyboru strojów.
Tymczasem Kurai stoi z boku i rozmawia przez wojskową łączność.
-
Strasznie ciężko Was wywołać co się
dzieje? - spytał twardo neczański
generał.
-
Też nie mogłem się połączyć. Jesteśmy wysoko w górach w
wiosce Anerwalkan. - odparł spokojnie Kurai.
-
Jeszcze tam jesteście? Myślałem, że z rana
wyruszycie do obozu maszyn.
-
Trwa potężna burza śnieżna i podróż w tych warunkach jest zbyt
ryzykowna.
-
Rozumiem, no tak pogoda w górach jest nieprzewidywalna. Kiedy macie
zamiar wyruszyć?
-
Tutejsi mówią, że burza potrwa co najmniej do jutra może do
pojutrza. Wyruszymy jak tylko przejdzie burza.
-
Doskonale, poinformuję o tym obóz maszyn. Dajcie znać kiedy
będziecie wyruszać.
-
Jeśli tylko łączność to umożliwi to damy znać.
-
Dobrze, zgadzam się.
-
Dbasz o nas więc nie masz innego wyjścia.
-
Masz rację, ale nie musisz o tym głośno mówić, aha zachowajcie
szczególną ostrożność...to wioska Kubów.
-
Wiem, nic nam nie będzie, poradzimy sobie.
-
Mam taką nadzieję.
************
Spore
ekskluzywne pomieszczenie wypełnione czarnymi, stylowymi i bardzo
drogimi meblami. W pomieszczeniu stoi biurko, na którym leży laptop
i telefon komórkowy, a obok którego stroi wyrafinowany i wygodny
fotel. Dodatkowo jest tam mnóstwo szaf, półek i obrazów. Po tym
wspaniałym gabinecie przechadza się mężczyzna ubrany w stylowy,
smukły, czarny garnitur. Nagle telefon zaczął wibrować, a
następnie rozległ się krótki przeszywający sygnał. Mężczyzna
podszedł do biurka odstawił kieliszek, wypełniony czerwonym winem
o bursztynowo-różowych refleksach, a następnie wziął telefon w
dłoń. W tym momencie drzwi do pokoju otworzyły się.
-
Tu jesteś wredoto. - stwierdziła przybyszka.
-
Moja droga ropuszko, dobrze wiesz, że załatwiam sprawy i czekam na
ważnego maila.
-
Wiem Paskudo, przyszłam Ci tylko przypomnieć, że jesteśmy
umówieni, a Kutaro mówi, że nasza kareta jest już gotowa.
-
Dziękuję Moja Dżdżowniczko, niebawem przyjdę, a Ty bądź
łaskawa powiedzieć Kutaro aby osobiście dopilnował prezentu dla
Pani Ambasador Kana.
-
Dobra, dobra spokojnie, aha tylko nie spóźnij się wredoto, święto
nocy jest bardzo ważne już nawet pomijając urodziny Pani
Ambasador.
-
Moja Ropuszko, nie mam zamiaru spóźnić się. No chyba, że Ty
pragniesz zająć mój czas. - odparł spokojnie Sachiner zbliżając
się do swojej żony.
-
Kusisz paskudo, kusisz ... jednak najpierw obowiązki a przyjemności
później. - odparła Ery, przyciągając inkuba do siebie i
namiętnie go całując. Po dłuższej chwili odepchnęła go i
powiedziała: - Widzimy się za chwile w powozie.
Po
tych słowach sukub wyszedł, a inkub uśmiechnął się, a następnie
wrócił do telefonu, jednocześnie zaglądając do laptopa.
Następnie Sachiner odpisał szybko na znalezionego w komputerze
maila, a następnie wziął komórkę i gdzieś zadzwonił.
************
Wapniała,
pięknie udekorowana ogromna a wręcz przeogromna sala wioskowych
spotkań, aż tętni życiem. Wszystkie pełne entuzjazmu
poprzebierane postacie aż biją wspaniałą i nieokiełznaną
radością. Wkrótce do tego przyjemnego pomieszczenia weszły
przebrane neczanki, oraz projektantka, które tuż przed wejściem
dostały Kahm Meh-Nehl.
-
Łał! ... Kiedy wszyscy są przebrani to to miejsce wygląda
jeszcze bardziej niesamowicie i wspaniale. - stwierdziła
zafascynowana Rina robiąc zdjęcia.
-
Niesamowite i wspaniałe światła dają tutaj ekstra efekt. - dodała
entuzjastycznie Kiazu.
-
No kochane, zaszalałyście. - stwierdził radośnie i
niespodziewanie Hachi.
W
tym momencie neczanki odwróciły się w kierunku głosu. Wkrótce
ich oczom ukazali się pozostali neczanie również przebrani w
spaniałe stroje. Hachi przebrany jest za borsuka, Otachi za smukła
łasicę, a Kurai za czarnego irbisa. Wszyscy panowie mają luźne,
puchate bluzy z uszami przy kapturach oraz długie spodnie z
materiały przypominającego sztruks.
-
A wiecie, że można ruszać ogonami? - spytał radośnie Otachi
wymachując długim rdzawo-brązowym ogonem.
-
Wiemy. - odparła Diuna.
-
To jest świetne nie? - odparła Kiazu z uśmiechem, również
wymachując swoją ruda kita.
-
Lisku Kochany chodź, musimy znaleźć Cloem. - stwierdziła
podekscytowana Aliove.
-
Jest przy szwedzkim stole. - odparł Hachi.
-
Dzięki. Chodź Lisiczko idziemy! - odpowiedziała projektantka,
ciągnąc ze sobą Kiazu i udając się z nią w głąb sali.
-
Skąd to zafascynowanie Kiazu? - spytał Hachi.
-
Aliove jest fanką Kiazu, jako modelki, słuchaj ona nawet wzięła
od niej autograf. - odparła Diuna.
-
No proszę to zapowiada się jej ciekawa noc. - odparł Hachi.
-
Lisica, Rysia i ???? - spytał nagle Otachi.
-
Jestem Popielicą. - odparła dumnie Diuna.
-
A tu jesteście. - wtrąciła koordynatorka, a następnie z uśmiechem
dodała: - Pamiętajcie, nie używamy już imion, tylko nazw
zwierząt, a jak nie jesteście pewni z kim rozmawiacie to nie bójcie
się pytać.
-
Dobrze Hami... Sówko. - odparła Popielica.
-
Proszę, pilnujcie się. - stwierdziła Sowa.
-
Spoko, spoko... - dodał Borsuk.
-
Poradzimy sobie! - dopowiedział radośnie Łasica.
-
Świetnie, poradzicie sobie. - odparła z uśmiechem sowa.
-
Nie zawiedziemy Cię. - dodała pokornie Ryś.
Po
tych słowach sowa z uśmiechem odeszła od grupy, a telefon Rysicy
zaczął dzwonić.
-
Przepraszam na chwilę. - stwierdziła Ryś, a następnie odeszła na
bok.
-
Czyżby Kochanek dzwonił? - spytała Popielica.
-
Oj daj spokój. - odparł Borsuk.
-
Swoją drogą Ty kocie i Ryś macie ułatwione zadanie, bo wiecie co
nas otacza. - stwierdziła marudząc Popielica.
-
E tam marudzisz, my też damy rade. - odparł uspokajająco i pewnie
Borsuk.
-
To nic trudnego. - dodał radośnie Łasica.
-
Akurat Wy aby dobrze się bawić jesteście wstanie zrobić wszystko.
- odparł chłodno irbis.
-
Racja Ziom! - odparli zgodnie Borsuk i Łasica.
************
W
jednym z podziemnych korytarzy wspaniałej górskiej wioski,
delikatnie zarumieniona rysia odebrała w końcu telefon.
-
Tak słucham?
-
Witaj Moja droga czyżbyś
nie miała dla mnie czasu? - odparł znajomy głos w
słuchawce.
-
Cześć Sachiner, mam...oczywiście, że mam... - odpowiedziała
przyjaźnie Rysia.
-
Cieszy mnie to moja droga. - odparł
pochlebnie inkub a następnie dodał: - Czy Twój
luby wie jakie zdjęcia mi wysyłasz?
-
Wybacz proszę, lecz nie wysyłałam Ci żadnego zdjęcia ...
-
Hmm, a to nie masz na sobie seksownej sukienki oraz
wspaniałych rysich uszu, które pasują do Twojej uroczej osoby?
-
Emm ... no mam ... - odparła mocno zaczerwieniona Rysia.
-
Moja droga myślę, że tam gdzie jesteś wyglądasz
znacznie lepiej niż na tym marnym zdjęciu, które na pewno nie
zostało zrobione przez Ciebie, ale moja droga dostałem je z Twojego
numeru.
-
Jako wspaniały i niezawodny inkub doskonale wiesz co powiedzieć,
aby ...
-
Aby wywołać olśniewające rumieńce na Twojej
delikatnej twarzy.
-
Em ...tak ...
W
tym momencie do rysi podszedł czarny irbis, patrząc na nią
przeszywającym wzrokiem, natomiast rysia przyłożyła telefon do
swojej piersi i przyjaźnie uśmiechnęła się.
-
Rozmawiasz z Sachinerem prawda?
-
Tak ... ktoś mu wysłał moje zdjęcie w tym stroju i oddzwania ...
-
Poproszę, Twój telefon. - odparł chłodno irbis.
Na
te słowa rysia pokornie oddała swój telefon, a kiedy czarny irbis
przyłożył słuchawkę do ucha i usłyszał:
-
Moja droga wymownie milczysz na temat tego zdjęcia.
-
Iti ale knarkanar. - odparł spokojnie Irbis.
-
No tak znowu Ty, posłuchaj...
-
Gty ak dam ttee, Luna edetre ane ... eeta kren unblao ... Gty rrted
arke ... rozumiesz? - spytał chłodno Irbis.
-
Tak, a to ciekawostka, nie omieszkam podziękować,
chociaż zawiodłem się, gdyż liczyłem na jakaś mocniejszą
wymianę z dań, a tu nici. No nic moja wspaniała osoba zadowoli się
jednak faktem, że moja wspaniała twarz została ocalona. A tak
nawiasem skąd wiesz o tej nazwijmy to przyjemnej przysłudze?
Po
tych słowach czarny kot, spokojnie oddał telefon.
-
Halo? - stwierdziła niepewnie Rysia.
-
Ah, moja droga widzę, że wróciłaś umilać mi
czas. Cieszy mnie to, a co do zdjęcia to moje sprawne i wspaniałe
oko widzi, że wybieracie się na święto nocy. Gdzie zatem
stacjonujecie? - odparł Sachiner, zmieniając temat.
-Tak
... jesteśmy w wiosce Anerwalkan ...
-
Rozumiem Moja Droga, myślę, że będziesz jedną z
najpiękniejszych dam na święcie i liczę, że pokarzecie nam
jakieś wspaniałe zdjęcia, a teraz wybacz moja droga muszę już
kończyć.
-
Dobrze, chętnie ... Spoko ...
-
Było mi bardzo miło Cię usłyszeć. Do usłyszenia moja droga.
- odparł szarmancko inkub.
-
Do usłyszenia. - odparła zarumieniona Rysia.
-
Idziemy na salę? - spytał spokojnie Irbis.
-
Tak. - odparła Rysia z uśmiechem, a następnie niepewnie spytała:
- Kur ... Irbisie czy mogę wiedzieć co mu powiedziałeś?
-
Hmm... powiedział mu, że to nie Ty wysłałaś zdjęcie, a potem
powiedziałem kto je wysłał, jednak Ty nie musisz o tym wiedzieć,
zresztą jak o reszcie rozmowy ... - odparł chłodno Irbis.
-
Gniewasz się?
-
Nie, chociaż pewien ktoś chciał abym się gniewał, bo ten pewien
ktoś uważa, że to by było zabawne jak byśmy się pokłócili ...
- odparł chłodno czarny kot podchodząc bliżej do Rysicy, a po
chwili obejmując ją, dodał: - Jednak dzięki komuś uprzejmemu
miałaś miłą rozmowę z przyjacielem, którego toleruję i któremu
możesz wysyłać wszystko czego się nie wstydzisz.
-
Dziękuję, jesteś kochany. - odparła Rysia.
Następnie
spragnione i ponętne usta kochanków z każdą sekundą zbliżały
się coraz bliżej i bliżej, jednak w tym momencie do zakochanych
podszedł Łasica mówiąc:
-
Chodźcie, obchody się już zaczynają.- a po chwili dodał: - O
sory.
-
... Już idziemy ... - odparł chłodno Irbis odchodząc od
ukochanej.
-
Em ... Tak już idziemy. - dodała Rysia z uśmiechem i rumieńcem
na policzkach.
************
Nocna
uroczystość, pełna tańców, śpiewów i dobrej zabawy z każdą
chwilą rozkręca się coraz bardziej, dostarczając wszystkim wiele
radości. Popielica siedzi przy stole i przyjaźnie rozmawia z Sową
oraz Rysią.
-
Długo znacie się z Wilkiem? - spytała Sowa.
-
Jakbym jeszcze wiedziała kto jest wilkiem ... - odparła
Popielica.
- Ah no tak ... Esiad jest wilkiem, co roku się za niego przebiera. To jak długo się znacie? - kontynuowała zaciekawiona Sowa.
- Ah no tak ... Esiad jest wilkiem, co roku się za niego przebiera. To jak długo się znacie? - kontynuowała zaciekawiona Sowa.
-
Tak szczerze ... to od wczoraj wieczorem ... - odparła pokornie
Rysia.
-
Naprawdę? Aż dziwne... - odpowiedziała zaskoczona Sowa.
-
Tak, naprawdę i czemu Cię to dziwi? Przecież traktuje nas prawie
jak powietrze .. - dodała Popielica.
-
On każdego tak traktuje, nawet nas, więc to nic nowego, a
założyłam, że znacie się długo gdyż jego wilki są dla Was
przyjazne, a Ciebie Rysiu to aż kochają. - odparła Sowa.
-
Ona ma taki dar, a wilk nas tu w sumie tylko przyprowadził i oszalał
na punkcie naszej wspaniałej Lisicy. - stwierdziła Popielica.
-
Hmm... włada płomieniami prawda? - spytała dociekliwie Sowa.
-
Owszem. - odparła pokornie Rysia.
-
To wiele tłumaczy, to jego ukochana energia, której tutaj nie ma
... - odparła Sowa, a po chwili dodała: - Więc tak łatwo jej nie
odpuści, a że oczy jej wręcz świecą jak tylko go widzi to raczej
niedługo mu się uda.
-
Podoba jej się to fakt, ale zalazł jej za skórę więc tak łatwo
mu się nie da ... - odparła Popielica, a następnie dopowiedziała:
- Wiesz podobanie to jedno, a zasady to drugie.
-
Doskonale to rozumiem. - odparła Sowa.
-
A Ciebie co łączy z Wilkiem? - spytała z ciekawością Popielica.
-
Jesteśmy tylko przyjaciółmi i nic więcej. Wiecie kolega z
dzieciństwa i te sprawy. Wbrew pozorom jesteśmy w dość podobnym
wieku, on jest nieznacznie starszy. - odpowiedziała spokojnie Sowa,
a po chwili dodała: - Jak byliśmy mali byłam jego jedynym głosem
rozsądku... polowania, zabawa i głos rozsądku to całe nasze
dzieciństwo... potem wyjechał do miasta a teraz jak gdyby nigdy nic
wrócił ze dwa lata temu.
-
Hmm... myślę, że raczej nadal jesteś jego głosem rozsądku. -
odparła Rysia.
-
Masz racje jestem. - odparła z uśmiechem Sowa.
-
Nie przeszkadza Ci to, że zalicza panny na prawo i lewo? - spytała
Popielica.
-
Diu... Popieliczko - wtrąciła pokornie i nieśmiało Rysia.
-
Nie nie spokojnie nic nie szkodzi. - odparła Sowa, a następnie
dodała: - On jest Inkubem i robi co chce, ja nie jestem sukubem ale
jestem tylko jego przyjaciółką i nie przeszkadza mi jego natura,
chociaż ma tak paskudny charakter, że nawet sukub czy anioł by z
nim nie wytrzymał. Wilk nie jest dobrą partią i nigdy nie będzie.
-
Spoko, to się w sumie dało zauważyć. - odparła Popielica.
-
Wiecie nie jesteśmy razem i nie mam o co być zazdrosna. - dodała
z uśmiechem Sowa.
************
Wszystkie
damy są zachwycone szarmanckim i delikatnie kokieteryjnym czarnym
irbisem o biało-srebrnych włosach, który jest w centrum uwagi.
Kiedy przechodzi i od czasu do czasu mruga okiem one wręcz mdleją.
Kilka dziewczyn nawet chodzi za nim i robi wszystko aby znaleźć w
obrębie zainteresowania czarnego kota, który w całej swojej
okazałości wydaje się być wręcz poza ich zasięgiem. Tym czasem wilki
swobodnie kręciły się po okolicy i nikomu nie wadziły, więc
pewnie ich pan też jest gdzieś w pobliżu.
************
W
tym samym czasie Lisiczka, popijająca jakiś napój, w rogu sali
prowadzi entuzjastyczną rozmowę z podekscytowaną Ćmą oraz mile
zaskoczonym Krukiem.
-
No nie wierze, to Ty!? - stwierdził zaskoczony Kruk.
-
Tak, ja w całej klasie. - odparła dumnie Lisica.
-
A ja mam jej autograf! - pochwaliła się kolorowa ćma.
-
Co? Ej ja też chce, czekaj polecę do domu po...
-
Spokojnie Kruku, przecież nigdzie nie ucieknę. Obiecuje, że przed
wyjazdem dam Ci autograf, a może nawet coś więcej. - wtrąciła z
uśmiechem i kokieteryjnością Lisica.
-
Byłbym bardzo rad. - odparł radośnie Kruk.
W
tym momencie Lisiczka dała oszołomionemu Krukowi delikatnego
buziaka w policzek. Ten z niedowierzaniem złapał się za policzek i
radośnie uśmiechnął się od ucha do ucha.
-
Faceci tak niewiele im trzeba. - stwierdziła delikatnie zazdrosna
kolorowa Ćma.
-
Też chcesz buziaka w policzek? - odparła Lisiczka, a następnie
nie czekając na odpowiedź Ćmy, tylko dała również jej buziaka w
policzek.
-
Yay ... - rozmarzył się Kruk, a po chwili z ciekawością dodał: -
Powiedz mi czy to prawda, że Pani Uso
"Anyo" Utahime, bardzo selektywnie wybiera modelki?
-
Tak, ciężko się do niego dostać. Wiecie Anyo sam wybiera modelki
wedle własnego bardzo krytycznego uznania. - odparła Lisiczka z
uśmiechem.
-
Szczęściara, ja chciałam dostać się do niego na praktyki, ale
pewnie nie spojrzał na moje zgłoszenie. - stwierdziła Ćma.
-
Ja też wysłałem do niego zgłoszenie, ale to za wysokie progi. -
dodał Kruk.
-
Wiecie zawsze możecie wysłać wspólne zgłoszenie jako duet, po za
tym nie poddawajcie się i pokażcie, że Wam na tym zależy. -
odparła z uśmiechem Lisica, a po chwili dodała: - Nic nie tracicie
a spróbować zawsze można.
-
W sumie masz racje. - odparli zgodnie oraz radośnie Kruk i Ćma.
************
Minęło
trochę czasu usłanego dobrą i wspaniałą zabawą. Lisica stoi
przy długim stole zastawionym jedzeniem i nakłada sobie na talerz
dużo różnorodnego i wyśmienicie pachnącego jedzenia. W ten po
paru chwilach do Lisicy podszedł czarny irbis, o wspaniałych
biało-srebrnych włosach.
-
O hej też zgłodniałeś? - spytała mimochodem Lisiczka, kiedy
spostrzegła Irbisa.
-
Tak. - odparł spokojnie czarny kot, a następnie mocno przyciągnął
Lisicę, która prawie upuściła talerz z jedzeniem.
-
Ej co Ty wyprawiasz? - spytała zaskoczona i oburzona Lisica,
próbując się wyrwać.
Wspaniały
i niesamowity czarny Irbis nie zwracał na to uwagi tylko na siłę
przyciągał dziewczynę do siebie, chcąc ją pocałować. Kiedy ich
usta prawie się zetknęły wkurzona Lisica z dużą siłą nadepnęła
na nogę kota, a następnie spoliczkowała go i kopnęła w cztery
litery, prawie wrzeszcząc:
-
OSZALAŁEŚ CZY ZA DUŻO WYPIŁEŚ!? - a po chwili zdenerwowana
dziewczyna dodała: - Wynoś się stąd! Nie chce Cię widzieć!
Na
te słowa czarny kot szybko uciekł z miejsca zdarzania, a oburzona i
zdenerwowana Lisica wróciła do stołu, prawie potykając się o
jednego z wilków.
-
I Ty chcesz mnie zdenerwować? - stwierdziła Lisica, a następnie
dodała: - Heh ... sory wilk, ale nie wchodź mi w drogę.
************
Natomiast
Kruk, Borsuk i Łasica, wraz z innymi zwierzęcymi przebierańcami
szaleją na parkiecie, tańcząc, śpiewając i popisując się.
Wśród obserwujących znajduje się Rysia robiąca zdjęcia,
Popielica oraz Ćma w tym dwie ostatnie cieszą się powodzeniem i
ciągle są zapraszane do tańca.
-
Siostra zabaw się trochę. - stwierdził Łasica.
-
Spokojnie świetnie się bawię. - odparła Rysia z uśmiechem, a po
chwili dodała: - Uwielbiam robić zdjęcia.
-
Wiem wiem, ale tu można nieźle zaszaleć. - stwierdził Borsuk.
-
Szaleję. Mam już z co najmniej 800 zdjęć, jak nie więcej. -
odpowiedziała radośnie Rysia.
-
Ładnie. - odparł Łasica.
Nagle
rytmiczna muzyka zmieniła się, na przyjemny spokojny, melodyjny
utwór, który wręcz prosił szalejących tancerzy o odpoczynek, a
jednocześnie pozostałych zapraszał do spokojnego tańca. W ten
Borsuk, Kruk i Łasica poszli do stołu aby napić się i chwilę
odpocząć. W ten do Rysicy, niespodzianie podszedł czarny Irbis i
bez słowa wyciągnął prawą dłoń ku dziewczynie. Zarumieniona
kocica z uśmiechem podała swoją prawą dłoń. W ten do kotów
podszedł Łasica i z uśmiechem chochlika zabrał aparat i zostawił
ich samych. Po chwili Rysia przytuliła się do Irbisa i wkrótce
kochankowie zaczęli spokojny przytulany taniec, przyjemnie kołysząc
się na boki.
************
Tym
czasem przy stole Kruk, Borsuk i Łasica rozmawiają nie tylko o
mechanice.
-
Rysica ma delikatnie speszone uszy oraz radosny ogon, a u Irbisa
chyba system nawalił, bo zero reakcji. - stwierdził nagle Kruk.
-
Ziom, raczej mechanizm jest sprawny - stwierdził Borsuk popijając
napój.
-
Irbis tak ma ... - dodał Łasica.
-
Rozumiem i w sumie wpisuje się w to obraz, tajemniczego i chłodnego
czarnego górskiego irbisa, a co za tym idzie wychodzi na to, że z
doborem stroju trafiłem idealnie. - odparł Kruk.
-
Nawet bardzo trafnie. - stwierdził z uśmiechem Borsuk.
-
Chociaż mam wrażenie, że widziałam dzisiaj Irbisa z dumnie
podniesionym ogonem i zaciekawionymi uszami. - odparł Kruk, po
dłuższej chwili namysłu.
-
Ziom bez obrazy, ale to nie możliwe, sam widzisz, że Twoje
mechaniczne zabawki u niego nie działają. - odparł Łasica.
-
Pewnie Ci się coś przewiało. - dodał Borsuk.
-
Może ... - odparł Kruk.
-
Wiesz Ziom, Twój mechanizm świetnie działa, z tym, że on jest
trochę "chłodny" i bez emocjonalny. - kontynuował
Borsuk.
-
To by wiele tłumaczyło, może rzeczywiście mam jakieś dziwne
przewidzenia, może przez miód sołtysa. - odpowiedział Kruk
-
Swoją drogą jak działają uszy i ogon? - spytał dociekliwie
Łasica.
-
Składają się z wielu, mocnych czujników fal mózgowych oraz mają w sobie czujniki interpretujące nosiciela i dostosowujące się do danego
osobnika, dzięki temu dostosowują się do aktualnego nastroju
używanej osoby - odparł spokojnie Kruk.
-
Brzmi skomplikowanie. - odparł skołowany Borsuk.
-
E tam, to jeden z prostszych mechanizmów, czad zaczyna się dopiero
jak ten system, co prawda delikatnie zmodyfikowany ma zadziałać na
przykład na elektromagnetyczne podajniki ubrań w szafach. -
stwierdził spokojnie Kruk, jakby to co mówił było czymś
codziennym i banalnym.
-
Jesteś niesamowity. - stwierdzili zgodnie Łasica i Borsuk.
-
To u nas rodzinne. - odparł Kruk z uśmiechem.
-
Rodzinne mówisz? - spytał Borsuk.
-
No tak, Ojciec tam jest to ten wielki brązowy niedźwiedź przy
beczkach z piwem, jest mechanikiem i ma swój warsztat, Matka, o tam
jest to ta niesamowity paw tańczący z koleżankami, jest naukowcem
- meteorologiem. Do tego jest jeszcze siostra, która zresztą znacie
- dzisiaj jest Sową. - odparł z uśmiechem Kruk.
-
Łał, niesamowita rodzinka. - odparł Borsuk.
-
No! A tak swoją drogą gdzie zmierzacie? - odparł Kruk.
-
Do Obozu Maszyn. - odparł Łasica.
-
WOW! Zazdroszczę Wam, mam tam staż do odbycia, ale tamtejszy
dowódca póki co nie pozwala mi przyjechać. - odparł Kruk.
-
Z tego co wiemy, to podobnież obóz ten jest teraz dość często
atakowany i toczą się tam mocne walki. - odparł Borsuk.
-
To wiele wyjaśnia, w takim układzie lepiej, że mnie tam nie ma, i
lepiej odbiorę swój staż po wojnie. - odpowiedział Kruk.
-
Dobry pomysł Ziom. - stwierdził Łasica.
************
Późnym,
a wręcz bardzo późnym wieczorem Lisica chodzi nerwowo po całej
ogromnej sali i swoim bystrym wzrokiem kogoś najwyraźniej szuka.
Po dłuższej chwili, w jednym z rogów parkietu ruda Lisica znalazła
Rysicę, bawiąca się z wilkami. Wkrótce Lisia podeszła do siostry
mówiąc:
-
O tutaj jesteś.
-
Tak ... robię im zdjęcia i bawię się z nimi. - odparła spokojnie
Rysia z uśmiechem.
-
Widzę..
-
Coś się stało? - spytała zaniepokojona Rysia.
-
Tak muszę Ci coś powiedzieć, nie pokazać... a właściwie i jedno
i drugie. - odparła Lisia, a następnie biorąc siostrę za rękę
powiedziała: - Chodź coś Ci pokarze a potem coś Ci powiem.
W
ten obie dziewczyny sprawnie i szybko wymijając pozostałych
bawiących się.
-
Lisia co się dzieje?
-
Zobaczysz ...
Wkrótce
obie dotarły na drugą stronę sali, pod jedno z wejść. Tam oczom
neczanek ukazał się niespodziewany widok, czarny Irbis, delikatnie
ruszający ogonem namiętnie całował się z śliczną wiewiórką,
opartą o ścianę. Rysia z niedowierzaniem patrzyła na to co
pokazała jej siostra.
-
Lepiej zrób zdjęcie bo inaczej zapewne się wyprze. - stwierdziła
Lisica.
Jednak
z szokowana Rysia, nie była wstanie mocniej złapać aparatu, więc
Lisica z impetem go zabrała i sama zrobiła kilka zdjęć, a
następnie odciągnęła roztrzęsioną siostrę na bok.