"Obóz
maszyn w niebezpieczeństwie"
Nastał
wczesny wieczór, w którym szaroniebieskie niebo próbuje z
dominować całe niebo, a przyjemny wiatr doskonale działa na
zmysły. Jednak w obozie maszyn nie ma czasu na podziwianie
wieczornego nieba, gdyż obóz właśnie został zaatakowany.
Wszędzie słychać krzyki, przeraźliwe ryki, a sami żołnierze,
biegają jak oszalali próbując uniknąć potężnych ognistych
ataków. Kurai z Riną wybiegli z budynku i zaczęli oglądać
panujący chaos. Oboje, zresztą tak jak każdy żołnierz mają
zakryte twarze.
-
Gdzie jesteście? - spytał Kurai, do łączności.
-
Jesteśmy
pod maszynownią.
- odparł Otachi.
-
Jestem
przed salą do gier.
- dodała Kiazu.
-
Jestem
u nas w pokoju. -
dopowiedziała Diuna, a następnie dodała: - Widzieliście
co lata po obozie?
-
Nie
...
- stwierdził Hachi.
-
O
Zioom patrz!.
- dodał Otachi.
-
Em
... już tak...
- dodał Hachi.
-
Widzimy się za pięć minut pod trasą szkoleniową. - wtrącił
Kurai.
-
Już
idziemy! -
stwierdził Otachi.
-
Będę
nawet szybciej!
- dodała Kiazu.
-
Dobra
idę.
-dopowiedziała Diuna.
-Ziom
a co z Riną?
- spytał Otachi.
-
Jest ze mną. - odparł chłodno Kurai, a następnie wyciszył
mikrofon i powiedział: - Chodź idziemy.
-
D... dobrze ... - odparła przerażona Rina, widzą chaos panujący w
obozie.
************
Płomienie,
głośne eksplozje, huki, krzyki i masa dymu i kurzu. Tak teraz
wygląda obóz maszyn, który jest pod ostrzałem wroga. To już nie
jest spokojne miejsce teraz to miejsce które musi walczyć o własne
przeżycie. Będący pod ostrzałem neczanie szybko i sprawnie
dotarli na umówione miejsce spotkania. Nagle wielkie
czerwono-zielone smoczysko przeleciało tuż nad głowami
zaskoczonych neczan, a następnie zawróciło i wystrzeliło wielką
ognistą kulą dokładnie między naszych bohaterów. W ostanie j
chwili odskoczyli oni i chowając się w dole po ataku rozmawiają ze
sobą.
-
Co za wielki smok! - stwierdził Hachi.
-
Nie tylko smok, to smok i jeździec. -dodał Kurai.
-
Nie no... to robi się coraz bardziej kolorowo. - stwierdził Otachi.
-
Gearno, jak się ma maszyna? - stwierdził Kurai włączając
mikrofon łączności.
-
Jest gotowa ale moi ludzie nie zdążyli jej zawiesić a teraz dwa
smoki bardzo pilnują terenu przy wierzy ciśnień i na tę chwilę
nie wyślę tam ludzi.
- odparł nerwowo Gearno.
-
Rozumiem. - odparł Kurai.
-
I co teraz? - spytała Diuna.
-
Chodźcie spróbujemy zając smoki. - odparł chłodno Kurai.
-
ALE TO SMOKI!!! - odparła Diuna.
-
A my to wojownicy! - odpowiedziała Kiazu ruszając w najbardziej
zagrożona strefę obozu.
-
Idziemy! - stwierdził Kurai ruszając za nią.
Wkrótce
wszyscy neczanie ruszyli do boju, z nieokiełznanymi bestiami.
************
Trzy
wielkie smoki atakują obóz i sieją w nim istny pogrom, i nawet
działa maszyn bojowych nie są im wstanie wiele zrobić. Wyszkolone
bestie i ich jeźdźcy doskonale zajmują się sianiem chaosu. Nagle
olbrzymi ciemnofioletowy smok z brązowymi rogami i skrzydłami oraz
czarnym brzuchem , z delikatnym trudem przeleciał przez wąskie
uliczki obozu, złapał jednego z szeregowych wojskowych i rozszarpał
na oczach wszystkich. Tryskająca, czerwono-brunatna krew tryskała
na wszystkie strony i szybko zniknęła w ogniu i dumie, które
spowijają obóz. Tymczasem straszliwa i ogromna bestia ruszyła
dalej aby siać grozę.
Dwie
pozostałe bestie są znaczne mniejsze od tego bezlitosnego smoka,
ale i tak są ogromne. Jeden z nich jest czerwono-zielony, a drugi
jest czerwono-żółto-niebieski i sieją równie mocny strach.
************
W
pewnym ukrytym pomieszczeniu zasiada Aluf Hetto i za pomocą
radiostacji koordynuje działania swoich ludzi.
-
Wycofajcie ludzi z obrębu torów. - stwierdził Hetto.
-
Tak
jest! -
odparł głos po drugiej stronie.
-
Luber, zostańcie na obwodzie. - kontynuował Hetto.
-
Tak
jest!
-
Co za chaos. - stwierdził Hetto bardziej do siebie niż do
kogokolwiek.
************
Ogromna
siejąca postrach, ciemnofioletowa bestia upolowała swoją koleją
ofiarę. Tym razem jest to jeden z Sarenów. Tym razem smok jedynie
naderwał mu prawie ramie. Krew wręcz sikała jak woda, a
przeraźliwy krzyk oficera, było słychać chyba w całym obozie.
Następnie smok wrzucił swoja ofiarę na grzbiet i uniósł się
wysoko w górę. Nagle jego Pan siedzący mu na grzbiecie złapał
Saren'a za głowę i głośno krzyknął.
-
EJ!
W
tym momencie straszliwa bitwa została przerwana, a wszystkie oczy
zwróciły się w górę. Neczanie również to widzą i nawet są
nieopodal całego zdarzenia. Po chwili oczom wszystkim prócz
ogromnego smoka ukazał się bardzo wysoki mężczyzna o wielkich
mięśniach, które nie są przerośnięte tylko dobrze wytrenowane i
ukształtowane. Z przodu wydaje się być łysy, z tyłu ma jednak
długi dość cienki, czarny warkocz. Jego ciało zdobią liczne
blizny, które wydają się być jego dumą. Ma na sobie obcisłą
białą sportową koszulkę bez rękawów, oraz czarne spodnie i
ciężkie wojskowe buty. Przybysz stoi na swoim unoszącym się smoku
i wielką łapą trzyma głowę poważnie poranionego Saren'a.
-
Widzicie to? - mówił donośnym głosem smoczy jeździec, a
następnie roztrzaskał czaszkę oficera, po czym całe ciało
oficera zaczęło płonąć. I tak tkanka po tkance znikało z
powierzchni ziemi. Tym samy przybysz bez trudu spopielił jego ciało
Saren'a.
-
To samo zrobię z każdym Saren'em, Kapitanem czy innym durnym
oficerzyną jaki wejdzie mi w drogę! - stwierdził głośno
uradowany napastnik.
A
po chwili donośny demoniczny śmiech spowił cały obóz maszyn,
pogrążony w dalszej walce.
************
-
Do wszystkich oficerów, nie wychylać się! Powtarzam nie wychylać
się! - stwierdził Hetto.
-
Tak
jest!
- rozległ się donośny krzyk większości oficerów.
-
Gearno
zamontowaliście już urządzenie? -
spytał nagle Kurai.
-
Nie
jeszcze nie ... nie możemy tam się dostać. -
odparł Gearno.
-
A nie można tej piekielnej maszyny podłączyć gdziekolwiek? -
spytał nerwowo Hetto.
-
Nie
radzę, zamontowanie jej w złym miejscu może wyrządzić więcej
szkody niż pożytku.
- odparł Kurai, a po chwili dodał: - Mam
jednak pomysł.
-
Słucham jaki? - stwierdził Aluf.
-
Trzeba
odciągnąć największego smoka.
- odparł Kurai.
-
Łatwo powiedzieć, jego ściągnie jedynie oficer a ich nie
poświęcę. - odparł Hetto.
-
Ja go odciągnę. -
odparł Kurai.
-
Zwariowałeś? Nie masz nawet oficerskiego munduru on w życiu nie
uwierzy, że jesteś oficerem i pomyśli, że to podstęp. -
stwierdził Hetto.
-
Aluf'ie,porozmawiajmy na osobnym kanale. -
stwierdził chłodno Kurai.
-
Ojciec
pozwól mu, ja mu ufam. -
stwierdził Gearno.
-
Ojciec
wysłuchanie nie zaszkodzi.
-dodał Tajhal.
-
Dobra, zgadzam się. tylko szybko. Przejdź dwa kanały wyżej. -
odparł Hetto.
-
Jestem.
- odpowiedział Kurai z nowego kanału.
-
Jesteśmy sami co wymyśliłeś? - odparł poirytowany Hetto.
-
My go odciągniemy.
-
Przerabialiśmy już to niee...
-HETTO!
Posłuchaj ten typ to Darkaril! Znam go z turnieju...Od lat mamy ze
sobą na pieńku i jestem pewien, że nie odpuści takiej okazji!
Odciągniemy go a Wy bez problemu poradzicie sobie z tymi mniejszymi.
-
Nie puszczę Was na pewną śmierć!
-
Posłuchaj albo my albo cały obóz! Hetto poradzimy sobie!
-
No nie wiem!
-
Hetto my tu gadu gadu a ten świr rozpierdala Ci obóz! Zaufaj nam!
-
Dobra, odciągnijcie go, ale uważajcie na siebie.
-
Tak
jest.... aha pozostałym strzelajcie w nasadę skrzydeł i paszcze.
-
Dobrze, wiesz że tam mają grubą skórę.
-
Tak wiem, ale te osobniki są młode i strzelanie w te miejsca
podrażni je i będzie dla nich niesamowicie nieprzyjemne.
-
W takim układzie to dobrze odwróci ich uwagę.... Kurai? -
stwierdził Hetto, a po chwili dodał: - No i sobie poszedł ...heh..
Następnie
Aluf przełączył kanał i powiedział:
-
Słuchajcie strzelajcie smokom w nasadę skrzydeł i paszcze.
-
Tak
jest! -
odparli oficerowie.
-
Gearno, a między czasie niech Twoi ludzie umocują urządzenie!
-
Tak
jest!
- odparł Gearno.
************
Ciemne
niebo spowite gęstym dymem, zwiastuje, że znaczna część
obozowiska plonie. Wielkie ciemnofioletowe smoczysko leci już nad
obozem strzelając ognistymi kulami. Nagle rozległ się donośny
gwizd, który doskonale przebił się między odgłosami walki.
Marada, postawił uszy i groźnie zawarczał. W tym momencie gwizd
rozległ się ponownie. Tym razem masywna bestia wraz ze swoim panem
gwałtownie odwróciła się w kierunku, z którego dochodził
dźwięk.
Po
chwili oczom Darkaril'a i jego wiernego smoka ukazał się stojący
na dachu chłopak, ubrany w podstawowy mundur z Ineeven.
-
Ile można czekać! - stwierdził żołnierz stojący na dachu.
-
Nie marnuje czasu na śmiecie. - stwierdził Darkaril podlatując
nieznacznie bliżej.
-
Na mnie zmarnujesz!
-
Co za debili mają w tym sojuszu ... - odparł Darkaril a następnie,
odwracając się dodał: - Nie jesteś oficerem, więc mnie nie
interesujesz.
-
Tak to spójrz na mnie jeszcze raz!
Na
te słowa okrutny demon odwrócił się, bardziej z chęci rozerwania
kogoś, kto mu napatoczył się pod ręce niż z ciekawości. W ten
jego oczom ukazał się ów żołnierz, ale z odsłoniętą twarzą.
Ma on biało-srebrne włosy, złocisty kolczyk w lewym uchu oraz
poważne różowo-fioletowo-niebieskie oczy.
-
TO TY! ZABIJE CIE! - zawarczał groźnie Darkaril.
-
Najpierw musisz mnie złapać.- odparł spokojnie Kurai.
W
tym momencie oszalały Marada zaatakował dach, na którym stał
neczanin. Kurai w ostatniej chwili zeskoczył z dachu i omijając
ognistych ataków demona. Część metalowego budynku runęła w
gruzach, a potężny smok ruszył w pościg za swoją ofiarą.
************
Potężne
maszyny bojowe typu Tytan, ostrzeliwują dwa wielkie smoki. Działa
energetyczne strzelają raz po raz robią przy tym ogrom hałasu i
znacznie dokuczają szalejącym bestią. Jednak stwory nadal wykonują
polecenia swoich jeźdźców i atakują wszystko co się rusza, w
płonącym obozie maszyn.
************
Marada
leci za elektrycznym neczaninem po za granicę obozu maszyn, gdzie
znajdują się liczne drzewa. Po dłuższej chwili bestia wpadła na
sporą polanę i zaczęła węszyć za swoim celem. Jednak pośród
tysiąca rożnych zapachów, smok nie był wstanie odizolować tego
jednego zapachu.
-
Nie ukryjesz się przede mną! - stwierdził groźnie Darkaril.
Nagle
demon został oblany zimna falą która pojawiła się tuż nad jego
głowa. Tuż po tym zdarzeniu Darkaril oraz jego smok zapłonęli
jaskrawym czerwono-żółto-pomarańczowym, przepełnionym
nienawiścią płomieniem. Następnie bestia wraz ze swoim panem
zostali zamknięci w wielkiej kuli, co spowodowało, że intensywny
płomień zgasł. Ten stan nie trwał za długo, gdyż wkurzony demon
jednym szybkim atakiem bez problemów zniszczył swoje dotychczasowe
więzienie.
************
Kiedy
neczańskie rodzeństwo ukryte w lesie skutecznie odwraca uwagę
Darkaril'a i jego smoka, Kurai podbiegł do Riny i chłodno
powiedział:
-
Rina, lepiej idź stąd.
-
Ale ... - próbowała wydukać przestraszona Rina.
-
Nie ma ale ... widziałaś co zrobił z tym oficerem?
-
Tak ....
-
To samo może zrobić Tobie, a jak sobie przypomni kim jesteś to
będzie jeszcze gorzej... lepiej będzie jak stąd pójdziesz...
-
Wiem ... ale z Wami też może ....
-
Może, za nim to zrobi włączą maszynę...
-
M... może zostanę ...
-
Nie! - odparł stanowczo Kurai, a następnie osłonił swoją
ukochaną od ognistego ataku smoka, który strzela już gdzie
popadnie.
Wystraszona
neczanka wtuliła się w Kurai'a, który po chwili delikatnie odsunął
ją od siebie i chłodno powiedział:
-
Idź już.
Na
te słowa wodna neczanka spuściła głowę i przemykając między
płonącymi gdzieniegdzie drzewami, uciekła z miejsca bitwy.
Tym
czasem neczańskie rodzeństwo oraz Kurai, pilnowali aby Darkaril
skupił swoją uwagę, właśnie na nich.