„ Wielkie grilowanie”
Piękny gwieździsty wieczór, słońce stosunkowo nie dawno zaszło więc jest to bardzo wczesny wieczór, a obozowy grill w pełni już działa i wydaje jedzenie. Nasi neczanie siedzą przy jednym ze stołów, po jednej stronie siedzi Kiazu, Diuna i Rina a po drugiej siedzą Hachi, Otachi i Kurai. Jedzą właśnie jakieś grilowane mięsa z sałatkami i innymi dodatkami, oraz każe z nich ma otwartą butelkę z napojem. Wszyscy prócz Riny mają te niskoprocentowe piwa, a ona ma colę.
-
I jak starcie? - spytał z ciekawością Otachi.
- Mega!
Dostałam naprawdę silnego przeciwnika. - odpowiedziała radośnie
Kiazu, a następne dodała: - Opłacało się być grzecznym!
-
Super! - stwierdzili zgodnie bracia, a po chwili Hachi pochlebnie
stwierdził: - Ta karkówka super wyszła.
- Daj gryza –
stwierdziła Kiazu.
- Dobra Siostra, ale dasz gryza tego
schabiku co masz. - odpowiedział Hachi.
Na te słowa Kiazu dała
na widelcu ukrojony kawał pieczonego schabu, a Hachi odwdzięczył
się dając na swoim widelcu kawał karkówki, którą się
zajadał.
- Rzeczywiście super, ale mój schabik jest
zajebisty. - powiedziała po chwili Kiazu.
- Oba są na równi.
- dodał Hachi.
- Kurai, słyszałeś o „pierdzie Moyoshiego”?
- spytała Kiazu, śmiejąc się.
-
Tak. - odpowiedział chłodno Kurai, zabierając pusty talerz i
dopijając swoje piwo, a następnie bez słowa odszedł.
- A
tego co ugryzło? - spytała Diuna.
- Miał dzisiaj sporo rozmów
i papierów do wypełnienia… - powiedziała przyjaźnie Rina.
-
Wiec baterie społeczne zostały wyczerpane. - dodał Otachi.
-
I tak dobrze, że zjadł z Nami. - dopowiedział Hachi.
- Rinka,
będziesz robić zdjęcia? - Zapytała Kiazu.
- Tak… jakieś
konkretne byś chciała? - odpowiedziała Rina.
- Nom, ale
później Ci o tym opowiem. - powiedziała Kiazu z uśmiechem.
************
Generał,
oraz jego dwaj kapitanowie siedzą w innej części stołu również
zajadają dobroci przygotowane na grillu i rozmawiają. Również
piją niskoprocentowe piwo.
- No Panowie widzę, że podwładni
dobrze się bawią. - pochwalił Generał.
- Oby tak zostało. -
odpowiedział Moyoshi.
- Nie zapeszaj, impreza nie dawno się
zaczęła. - powiedział Amis.
- Właśnie jak Taakat po
starciu? - spytał Moyoshi.
- Jest zadowolony, a Kiazu mile go
zaskoczyła. - odpowiedział Rudy.
- Moja Kiazu potrafi
zaskoczyć. I nie jest łatwa … - dodał Amis.
-
Tak, tak jak sądzisz zaliczyła już Taakat’a? - spytał
Moyoshi.
- Nie, nie zaliczyła. - odpowiedział Amis.
-
Skąd wiesz? - pytał Moyoshi.
- Po pierwsze już bym o tym
wiedział, a po drugie Taakat, nie słynie z zaliczania panienek jak
facetów. - odpowiedział Amis.
-
Dodam, że udam, że tego nie słyszę o czym gadacie, ale Taakat ma
zasady i znam go na tyle, że w przeciwieństwie do moich kapitanów,
nie umawia się z „młodszymi” – wtrącił Rudy.
- Ej 6
lat to jeszcze nie dużo. - odpowiedział Amis.
- Zależy dla
kogo, dla Ciebie to mało, to Twoja sprawa, a to u niego jest 8-9
lat? - odpowiedział Rudy.
- Jakoś tak będzie. - powiedział
Moyoshi, a po chwili dodał: - Fakt każdy ma różnie poczucie jaki
wiek robi różnicę.
- Dokładnie. - pochwalił Rudy.
-
Ale przyznaje, że jakby go zaliczyła, byłbym dumny jak paw, że
mam dziewczynę, dla której faceci łamią zasady! - wtrącił
dumnie Amis.
- Właśnie, a ile Kurai ma lat? - zapytał
Moyoshi.
- O ile mi wiadomo to jakieś 22 i tam to jakieś 3
lata różnicy. - opowiedział Rudy.
- To mniej niż u Nas, ale
jak widać też lubi młodsze. - odparł Amis szczerząc kły.
-
Jak by to ująć … Mam teorie, że Rina akurat jest taka, że na
swój sposób jest w guście każdego, ze względu np. na charakter,
ogładę czy umiejętność komunikacji i inne rzeczy… - powiedział
Rudy.
- No dobra jakby to przemyśleć to może coś w tym jest,
chociaż na dłuższą metę chyba miałbym Jej dość. -
odpowiedział Amis.
- W sumie racja. - dodał Moyoshi, a po
chwili dodał: - W sumie jak byliśmy na ślubie u Cusanów, to była
jedyna osoba z przepustka na robienie zdjęć.
- Na dobra sprawę
to sam Pan Młody poświęcił jej trochę czasu i przyjmował Jej
komplementy, chociaż Nas oskarżał o lizydupstwo. - dodał Amis.
-
I był dla Niej „inny” tak bardziej na plus niż dla innych
kobiet, chociaż dla każdej był mega szarmancki. - dopowiedział
Moyoshi.
- No to punkt dla mojej teorii. - powiedział Rudy
kończąc piwo.
- Ale to Inkub… - powiedział Amis.
-
Owszem, tym bardziej musi mieć coś w sobie, że tak jest. -
powiedział Rudy.
- Dobra zgadzam się, inkub może mieć każdą
i może przebierać, nie wybierałby byle kogo, zwłaszcza taki na
stanowisku bo reputacja i te sprawy - stwierdził Amis.
- No
właśnie … - odparł Rudy, przytakując głową, a następnie
dodał: - Dajcie jeszcze jedno.
- Dobra ja skocze. - powiedział
Amis podnosząc się, a następnie odchodząc.
- Nadal planujesz
to co mówiłeś? - zapytał Moyoshi.
- Tak, to będzie dobre
wyjście. - odpowiedział Rudy.
- Pewnie masz racje.
-
Zawsze mam.
************
Otachi,
Rina oraz Kiazu stoją sobie niedaleko grilla delikatnie się bujając
do muzyki w tle, rozmawiają, a wodna neczanka robi jeszcze zdjęcia.
Po dłuższej chwili do rodzeństwa podszedł mężczyzna ubrany w
oficerki mundur, ale mniej zdobiony niż mundur kapitański. Tym
samym ma on na sobie dopasowana, niebieska marynarkę, na długi
rękaw, z wysokim kołnierzem i zapinaną z boku, o czarnych
guzikach, dodatkowo ma czarne jeansowe spodnie i wysokie czarne
wojskowe buty. Całości zdobią krótkie poszarpane włosy w kolorze
tęczy, różowe oczy, oraz masę małych metalowych kolczyków w
uszach, jak i jeden w dolnej wardze. Przybysz trzyma w rękach cztery
zamknięte butelki piwa.
-
Elo. - powiedział przybysz.
- O Taakat, już myślałam, że
mnie unikasz. - odpowiedziała Kokieteryjnie Kiazu.
- Skądże,
miałem krótką wartę a teraz przychodzę. - odpowiedział Taakat
wręczając każdemu po nie otwartej butelce, a następnie wyciągnął
prawą dłoń do wietrznego neczanina mówiąc: - Taakat
-
Otachi. - odpowiedział neczanin, następnie uścisnął dłoń i
powiedział – Skąd porucznik zna Kiazu?
- Mieliśmy razem
sparing i samo imię wystarczy. - odpowiedział Taakat mrugając
okiem.
- To wiele tłumaczy, dobra idę po otwieracz. -
powiedział Otachi.
- Nie potrzeba otwieracza. - odpowiedział
Taakat, a następnie wziął od Kiazu butelkę, następnie wyjął z
kieszeni zapalniczkę i jednym szybkim ruchem otworzył butelkę
zapalniczką i wręczył otwartą butelkę Kiazu, mówiąc: -
Proszę.
- O dzięki. - odpowiedziała Kiazu z uśmiechem.
-
Łał, otworzyłeś browca zapalarką. - pochwalił z podziwem
Otachi.
- Pewnie to nic trudnego, a następnie wziął butelkę
od Riny.
- Nie otwieraj proszę… - powiedziała pokornie
Rina.
- Ale, to nie problem. - odpowiedział Taakal.
- Ona
nie pije browców, nie lubi nawet smaku zerówek. - wtrącił
Otachi.
- Rozumiem, to przynieś to co tam pijasz to też
otworze. - odpowiedział z uśmiechem Taakat.
- Dobrze. -
odpowiedziała pokornie Rina, a następnie udała się do jednego ze
stołów.
- Jak jeszcze umiesz otworzyć browca? - zapytał
zaintrygowany Otachi.
Na te słowa oficer wziął butelkę od
Otachiego i otworzył ją o zapięcie a konkretnie o klamrę od
paska.
- Wooow. - zaskoczył się Otachi.
- Tak, piwo
można otworzyć wszystkim. - powiedział pewnie Taakat, jednocześnie
otwierając swoje piwo moneta.
W tym momencie wróciła Rina z
zamknięta butelką coli. Oficer zamienił się nią butelkami a
następnie otworzył jej butelkę widelcem który leżał nieopodal
na stole. Następnie ponownie zamienił butelki.
- Dziękuję. -
odpowiedziała nieśmiało Rina.
- Wow, Stary jesteś nie
samowity. - powiedział pochlebnie Otachi.
- Dzięki. -
odpowiedział Taakat, a następnie dodał: - Znajomi z jednego
oddziału?
- To też. - odpowiedział Otachi.
- Jesteśmy
rodzeństwem. - dodała Kiazu, a następnie dopowiedziała: - Jest
jeszcze Diuna i Hachi.
- O proszę, ja mam młodszego brata i
starszą siostrę ale oboje są poza wojskiem. - odpowiedział
Taakat, a następnie dodał: - On jest Rekrutem w policji, a Ona jest
strażakiem.
- Ooo to jesteście rodziną w mundurach. -
stwierdziła Kiazu, a po chwili spytała: - Ile lat ma brat?
-
20, jest między nami spora różnica wieku. - odpowiedział
Taakat.
- Nois, to jest prawie w naszym wieku. - powiedział
Otachi.
- A kolczyk nie przeszkadza Ci w całowaniu? - zapytania
Kiazu.
- Jakoś spodziewałem się tego pytania. - odpowiedział
oficer, a następnie dodał: - Nie, nie przeszkadza, osobiście
uważam, że wręcz jest nawet przyjemniej i ciekawiej.
- Łał
… - powiedziała Kiazu z delikatnie błyszczącymi oczami.
-
Jednak, są też tacy, że mówią, że różnicy nie ma. - dodał
porucznik.
- Taakat, co z tańcem. - spytała Kiazu, wypijając
już swoje piwo.
- Pamiętam, wypiję i możemy iść. -
odpowiedział Taakal pokazując swoją butelkę.
- Dobra to
czekam na parkiecie. - odpowiedziała kokieteryjnie Kiazu, odchodząc
ponętnie bujając biodrami.
- Oho, zaczyna się. - stwierdził
cicho Otachi, biorąc łyka piwa.
- Co się zaczyna? -
zainteresował się Taakat.
- Powiedział bym, że nic ale co mi
tam. Podobasz się Kiazu i ewidentnie Cię podrywa. - odpowiedział
Otachi.
- Niech próbuje, ale w tym będę jej porażką. -
odpowiedział Taakat.
- Yhy … i dlatego obiecałeś Jej
taniec. - kontynuował Otachi.
- Posłuchaj Młody, rozumiem
podejście „starszego brata” i je doceniam, ale mimo że wyglądam
jak rebel to między nami jest 9 lat, a dla mnie i moich zasad to za
duża różnica, musiałaby mnie srogo upić – odpowiedział
Taakat, a następnie dodał: - A taniec obiecałem w ramach kontraktu
na remis w starciu.
- To ma sens, Kiazu w starciach łatwo nie
odpuszcza. - odpowiedział Otachi.
- Zdecydowanie, bardzo dobry
z niej sparingowiec i przeciwnik. Chciała walczyć póki wygrana nie
będzie w pełni Jej… - pochwalił Taakat, a następnie dodał: -
Rina, kiedy można się spodziewać zdjęć?
- Myślę, że rano
je przygotuję. - odpowiedziała Rina, która do tej pory milczała,
robiąc dalsze zdjęcia i popijając cole.
- Dobrze. -
odpowiedział oficer z uśmiechem.
- Porucznik, ma ciekawa broń
żywiołu. - powiedziała Rina.
- Oooo, jaka Ziom? - zapytał
Otachi.
- Walczę nadziakiem, kiedyś na sparingu chętnie Ci
pokarze. - odpowiedział Porucznik mrugając okiem.
- Świetnie!
To czekam na nasze starcie! - odpowiedział entuzjastycznie Otachi.
-
Dla mnie może być nawet jutro jak się zgramy w czasie bez wart. -
odpowiedział porucznik.
- Umowa stoi! - odpowiedział dalej
entuzjastycznie i radośnie Otachi, a następnie z zaciekawieniem
dodał: - Hmm...Taakat, długo jesteś porucznikiem?
- Będzie
już parę ładnych lat, ale zaczynałem od „kota”. -
odpowiedział Taakat.
- Kota? - zapytania nieśmiało Rina.
-
W sensie rekruta, którego obejmowało kocenie itd. - odpowiedział
Otachi.
- Dokładnie, więc musiałem zapracować na bycie
oficerem, a wygląd rebela nie pomaga. Jak widać Generał jednak
docenia inne aspekty niż wygląd - dodał oficer.
- Rozumiem…
- odpowiedziała Rina.
-
Dobra do potem, ja idę potańczyć. - powiedział nagle Taakat,
odstawiając pustą butelkę i odchodząc.
- Luz, Ziom. -
odpowiedział Otachi, a następnie dodał: - Rińcia, chce też chce
zobaczyć zdjęcia z ich starcia.
- Dobrze, nie ma problemu. -
odpowiedziała Rina z uśmiechem, a po chwili dodała odchodząc: -
To ja pójdę dalej zdjęcia robić.
- Luz Siora. - powiedział
Otachi.
Po chwili wietrzny neczanin zobaczył nieopodal
Moyoshiego w pełnym kapitańskim mundurze, który widocznie się
rozgląda i czegoś szuka. Jednak Otachi biorąc łyk piwa, jedynie
napisał sms.
************
Zrobił
się chłodny wieczór, w którym sporadycznie powiewa delikatnie
chłodny wiatr. Gwieździste niebo zdobi już świat. General Rudy
siedzi przy jednym ze stołów i rozmawia przez telefon. W tym
konkretnym miejscu muzyka jest jedynie przyjemnym tłem i w nie
przeszkadza w rozmowach. Po dłuższej chwili, oficer zauważył
Hachiego oraz Diunę stojących nieopodal i gestem ręką, dalej
rozmawiając przez telefon zawołał ich do siebie. Rodzeństwo
spojrzało po sobie i bez słowa podeszli do generała, który dał
im do zrozumienia jeszcze, że potrzebuje jeszcze chwili,
jednocześnie mówiąc do telefonu:
- Tak, tak będą rada
będzie zadowolona.- a po chwili ciszy dodał: - Ogarnę.
Następnie
Rudy rozłączył się i odłożył telefon pytając:
-
Widzieliście gdzieś Kurai’a?
- Nie. - odpowiedziała
Diuna.
- Zjadł z Nami i gdzieś poszedł, potem już go nie
widziałem. - dodał Hachi.
- A co chcesz? - zapytała Diuna.
-
Nic, co Ciebie na te chwilę powinno interesować. - odpowiedział
twardo i stanowczo Rudy, a następnie dodał: - Jakbyście go
zobaczyli to powiedzcie mu aby rano do mnie przyszedł.
- Luz,
Ziom. - odpowiedział Hachi.
- Napisz mu SMS … - dodała
Diuna.
- Też na to wpadłem, ale i tak mu przekażcie. -
odpowiedział Rudy.
- Tak, jest. - odpowiedziało zgodnie
rodzeństwo, a następnie Hachi dodał: - Ziom, coś jeszcze od Nas
chcesz?
Diuna nie czekając na odpowiedz, poszła sobie i
wmieszała się w tłum.
- Nie, nie … możecie iść i dobrze
się bawić. - odpowiedział Rudy wstając od stołu, a po chwili
odchodząc dodał: - Tylko grzecznie tam… albo Hachi pozwól
jeszcze na słowo na osobności.
Na te słowa Hachi jednym
szybkim i sprawnym skokiem, bez trudu przeskoczył przez stół i
podszedł bliżej do generała.
- Co jest Ziom? - zapytał
Hachi.
- Ktoś lubi piwo z chili. - powiedział Rudy wręczając
Hachiemu nie dużą butelkę.
Ziemny neczanin spojrzał na nią
i zobaczył czarną butelkę z napisem „Scorpion Souce Extra”
-
Jednak ten sos daje „ciekawy” efekt. - dodał Rudy z delikatnie
wrednym uśmiechem.
- Coś sugerujesz?
- Jestem pewien, że
dobrze to wykorzystasz. - odpowiedział Rudy mrugając okiem.
W
tym momencie Hachiemu aż zaświeciły się oczy i zdawał się jakby
przeczytał oficerowi w myślach i wyglądał jakby doskonale
wiedział o co chodzi.
- Ziom gdzie jest haczyk? - spytał
Hachi.
- Niema, jak coś ja o niczym nie wiem tylko nie daj się
złapać. - powiedział Rudy przypalając papierosa, a następnie
dodał: - Leć już.
- Tak jest. - odpowiedział Hachi.
************
Kiazu
ubrana w swoją wersje neczańśkiego munduru, otoczona jest przez
wianuszek facetów, począwszy od zwykłych szeregowców aż po
poruczników. Większość z nich chce oddać Kiazu swoją koszulę
od munduru, lub marynarkę od munduru oficerskiego, aby tej nie było
„zimno”. Panowie, nie bardzo chcą słuchać ognistej neczanki,
że jest jej ciepło. Każdy z nich próbuje być szarmancki, ale
neczanka odrzuca każdą propozycję. Doszło nawet do tego, że
panowie zaczęli się między sobą przepychać.
-
Ej Panowie, zamiast bić się o moje względy to zapraszam na starcie
ze mną na sali treningowej. - powiedziała Kiazu pewnym ale
jednocześnie uspakajającym tonem.
Jednak to nie dało, żadnego
efektu gdyż panowie zauroczeni wdziękami Kiazu, chcieli między
sobą wyjaśnić, który z nich ma prawo do oddania części swojego
odzienia dla neczanki.
Nagle neczankę otoczył błękitno,
niebiesko granatowy płomień, który sprawił, że Panowie
zaprzestali przepychanek i znacznie się od niej odsunęli.
-
Dobra, chłopaki rozejść się. - powiedział twardo kapitan.
-
No weź … - padło parę głosów w tle.
- Albo się
rozejdziecie, albo w tym momencie kończy się impreza. - powiedział
stanowczo Amis.
Na te słowa panowie popatrzyli po sobie i bez
słowa się rozeszli, a płomienie zniknęły.
- Zazdrosny, że
psujesz mi zabawę? - spytała Kiazu.
- Dobrze wiesz, że nie o
to chodzi… - odpowiedział Amis.
- Ta, ta nie może być burd
bo jutro będziesz miał przyjemny dzień.
- No właśnie. -
powiedział kapitan, a następnie dodał, odpinając swoja marynarkę
od munduru: - Załóż ją to dadzą Ci spokój.
- Hmm… nie …
- odpowiedziała Kiazu podchodząc bardzo blisko do oficera i patrząc
mu głęboko w oczy i opierając się delikatnie o jego klatkę
piersiową dodała: - Powinieneś się cieszyć, że masz tak ponętną
dziewczynę.
- Cieszę … jestem wręcz dumny – odpowiedział
ciepłym głosem Amis, a następnie jakby wyrwał się z transu i
powiedział: - Zaraz … Jak to nie?
- Utopie się w niej,
chociaż prędzej się w niej ugotuje … - odpowiedziała Kiazu
delikatnie odchodząc.
- Ale to nie chodzi o to czy jest Ci
zimno czy nie … Nie możesz tak chodzić, bo budzisz w nich rycerzy
na białym koniu… co zatem proponujesz?
- No dobra … Ogarnę
damską koszule… ALE załatwisz mi bardzo zimnego browca.
-
Umowa stoi.
************
Chłodny
urokliwy wieczór, trwa w najlepsze. Impreza grillowa nadal trwa,
chociaż ludzie się wymieniają i w międzyczasie obóz mimo
drobnych sprzeczek o Kiazu to bardzo dobrze funkcjonuje. W jednej z
bocznych uliczek obozu stoi Kurai oparty o duże drewniane skrzynie.
Dwie sięgają mu do pasa a jedna jest znacznie wyższa od niego i to
o nią się właśnie opiera. Elektryczny neczanin spokojnie i powoli
popija trunek z butelki. Po chwili niepewnie podeszła do niego, Rina
ubrana w neczański mundur, ale bez swojej koszuli na krótki
rękaw.
- Mogę z Tobą posiedzieć? - zapytała nie pewnie
Rina, mając swój aparat zawieszony na szyi.
- Taaa… -
odpowiedział chłodno Kurai, stawiając butelkę na jednej z
niższych skrzyń.
Tym czasem wodna neczanka podeszła bliżej.
Następnie Kurai zdjął swoją koszulę od munduru i zakładając ją
na ramiona neczanki spytał: - Gdzie zgubiłaś swoją?
- Kiazu
ją wzięła. - odpowiedziała Rina delikatnie rumieniąc się i
zakładając koszulę ukochanego.
- Zamieszki?
- Tak … -
odpowiedziała Rina, a następnie powiedziała : - Dziękuję.
-
Widzę, że nie masz już „siniaków”
- Taak … ponoć
lekarz będzie mnie obserwował przez jakiś czas… Ruba z jakiegoś
powodu mi nie wierzy, że to były obrażenia z pola bitwy i ma swoją
teorię, więc Rudy kazał je wyleczyć na czysto.
- Rozumiem.
Następnie
Kurai nachylił się do neczanki i powiedział na ucho:
-
Zapraszałaś Moyohiego?
Na te słowa pokręciła przecząco
głową, a potem z delikatnym wystraszeniem w głosie powiedziała: -
Nie … ale jak idzie …. To ja już pójdę …
- Zostań. - odpowiedział Kurai jeszcze neczance do ucha, po czym odsuwając się, i biorąc butelkę do lewej ręki, (a prawą chowając do kieszeni) spytał na głos : - Co chcesz?
-
Ja nie do Ciebie, chociaż nie czekaj … słyszałem, że Rudy ponoć
chce abyś na 8:00 przyszedł do Niego. - powiedział Moyoshi, który
zdążył podejść.
- Taaa … czytałem wiadomość. -
odpowiedział chłodno Kurai.
- Dobrze, a teraz chce porozmawiać
z Riną, a nie z Tobą.
Na te słowa wodna neczanka delikatnie schowała się za Kurai’em i objęła jego prawą rękę którą ten trzyma w kieszeni spodni. Jednocześnie delikatnie chowając twarz w jego przed ramieniu.
- Albo mówisz co chcesz, albo zobacz czy nie ma Cię przy grillu. - powiedział chłodno Kurai.
-
Heh … no dobra … - westchnął Moyoshi, a następnie spytał: -
Ile wiesz o zeszłej nocy?
- Że mamy dobrze wyposażony lazaret
… - odpowiedział chłodno Kurai.
-
To fakt, może nie tak jak na Zekeren, ale daje rade. - odpowiedział
Moyoshi, a następnie dziwnie nie pewnie dodał: - Nie wiem jak to
ując, ale Rina, przepraszam, ale to było srogie przegięcie.
-
Nie chciałam … - powiedziała pokornie wodna neczanka, jeszcze
bardziej chowając się za ukochanym.
- Co? Nie … - powiedział
Moyoshi, a następnie dodał: - Zaraz co ja powiedziałem?
-
Powiedzmy, że ująłeś to tak, że mogła uznać, że to Ona z
czymś przegięła. - odpowiedział chłodno Kurai.
-
Eh … dobra ujmę to inaczej. - westchnął Myoshi, a następnie
dodał: - Rina, to ja Ciebie przepraszam, za swoje zachowanie i zdaje
sobie sprawę, że przegiąłem.
Na te słowa bardzo zaskoczona
wodna neczanka wychyliła się zza ukochanego, a Moyoshi kontynuował:
- Nie powinienem, tak hmmm…. Zareagować …
- No spoko … -
powiedziała niepewnie Rina.
- Posłuchaj, nie miej mi tego za
złe, działałem pod wpływem impulsu. - dalej kontynuował Moyoshi,
a po chwili wyciągając prawą dłoń dodał: - Wybaczysz mi i jest
ok?
- Taaak. - odpowiedziała po dłuższej chwili niepewnie
Rina, wyciągając prawą dłoń.
- A między nami jest ok? -
zapytał Moyoshi, również wyciągając dłoń do elektrycznego
neczanina.
- Nigdy nie mówiłem, że nie jest. - odpowiedział
chłodno Kurai, podając dłoń. W tym momencie Rina tez przestała
obejmować jego rękę.
- Czekaj to to wcześniej to była moja
nadinterpretacja? - stwierdził Moyoshi, a następnie szybko dodał:
- Dobra mniejsza…
Po chwili elektryczny neczanin odstawił
pustą butelkę po piwie, obok drugiej pełnej i zamkniętej stojącej
nie daleko brzegu, skrzyni.
- O piwo, będziesz je pił? -
zapytał Moyoshi.
- Nie. - odpowiedział chłodno Kurai, biorąc
ukochaną za rękę. Następnie położył jej dłoń na swoim
przedramieniu i razem z nią odszedł w głąb uliczki.
Moyoshi
chwile ich poobserwował, a następnie nie wiele myśląc zgarnął
butelkę i uradowany wrócił na imprezę.
- Zastanawia mnie
coś … - powiedziała pokornie, a jednocześnie z zaciekawieniem,
Rina
- Hmm? …
- Jestem wręcz pewna, że tej pełnej
butelki nie było jak przyszłam…
- Masz racje nie było jej,
ale jak widać pan kapitan był zbyt zajęty przepraszaniem, ze tego
nie zauważył.
- Mam przeczucie, że lepiej nie wiedzieć skąd
się wzięła.
- Zakładam że to bardzo dobre przeczucie. Swoją
drogą, Swoje rzeczy masz już u Was w pokoju?
- Nie …
zostawiłam je u Ciebie … zaraz je zabiorę…
- Już mówiłem,
że możesz zostać ile chcesz. Nie przeszkadza mi, że tam są i że
Ty też tam ze mną pomieszkujesz.
- Dobrze – odpowiedziała
Rina z uśmiechem, a po chwili dodała – Jakoś miałam obawę, czy
jak zabiorę swoje rzeczy to będę miała gdzie spędzić noc…
-
Rozumiem, zakładam, że dowiedziałaś się jaką mocą władza
Moyoshi …
- Tak, i dziękuje, że mu nie powiedziałeś, że
wiesz…
- Nie musi o tym wiedzieć…
- Przez chwilę
się zastanawiałam, czy mu czegoś nie powiedziałeś, że
przeprosił …
- Jakbym coś mu powiedział, to musiał by
zmienić spodnie…
- Hmm… domyślam się … właśnie
słyszałeś o sparingu Kiazu?
- Nie wiele…
- Walczyła z
porucznikiem, który włada wodą. - z nutką fascynacji w głosie
powiedziała Rina.
- No to miała wyzwanie. Rudy wywiązał się
z umowy.
- Zdecydowanie.
- Widziałaś starcie?
- Nie
wiele i póki byłam na arenie i robiłam zdjęcia to walczyli
jedynie broniami żywiołu bez używania mocy, mimo że ustalili, że
będą walczyć i na moce i na broń…
- Kiazu, zapewne nie
chciała abyś dostała rikoszetem od jej ataków, które bywają
chaotyczne i nieprzewidywalne – odpowiedział chłodno Kurai, a po
chwili dodał: - Chociaż nad nimi dobrze panuje to ma szalone
pomysły, które sprawdzają się podczas starć, ale kiedy to tylko
sparing może przypadkiem trafić w obserwatora.
- Pewnie masz
racje
W tym momencie telefon elektrycznego neczanina
zawibrował, w kieszeni jego spodni, więc wyjął go z kieszeni,
przeczytał wiadomość i po chwili zapytał: - Gdzie jest Twój
telefon?
- Jest rozładowany, u mnie w kieszeni. - odpowiedziała
spokojnie Rina, wyjmując telefon z kieszeni spódniczki i widząc,
że jest padnięty, a następnie spytała: - A co się stało?
-
Hachi, pyta czy wiem gdzie jesteś, bo nie widział Cię od dłuższego
czasu na imprezie, a Twój telefon nie odpowiada. - odpowiedział
chłodno Kurai, po czym dodał: - Odpisałem mu, że jesteś ze
mną.
- Dzięki… w sumie nie mówiłam im, że idę a tym
bardziej gdzie idę...
- To już wiedzą i więcej nie
muszą.
Oboje idą półmrocznymi, i wąskimi uliczkami obozu.
Delikatny chłodny wiatr dalej sporadycznie wieje. To bardzo
przyjemna i gwieździsta noc. Po dłuższej chwili na swój sposób
urokliwego spaceru, praktycznie pod kwaterami oficerskimi, delikatnie
speszona i zarumieniona
Rina, zatrzymując się powiedziała:
- Kurai...
- Tak? - odparł, również zatrzymując się odwracając się w kierunku wodnej neczanki tak, że mógł spojrzeć w jej wspaniałe, głębokie jak dwa jeziora, żółte oczy.
W tym momencie Rina, z mocno bijącym sercem, ciepłymi dłońmi delikatnie złapała policzki ukochanego, i przyciągnęła jego twarz bliżej do siebie i pocałowała neczanina w usta. Następnie, kiedy wargi kochanków rozdzieliły się to mocno zaczerwieniona neczanka, dalej patrząc ukochanemu głęboko w fioletowo-granatowo-różowe oczy, i trzymając za policzki, delikatnie drżącym, a zarazem pewnym głosem powiedziała:
- Zr …. Zrób ze mną co zechcesz ...
************
Diuna,
Kiazu,mająca dodatkowo na sobie koszulę w moro od damskiego
munduru, oraz Hachi i Otachi siedzą przy jednym ze stołów i znów
coś podjadają. Ognista neczanka pije bardzo zimnie piwo zerówkę,
butelka wręcz wygląda jakby była zamrożona.
- Siora skąd
masz tak zimnego browca? - zapytał Hachi.
- Amis mi skołował,
za to, że ja ogarnęłam koszulę. - odpowiedziała dumnie Kiazu.
-
Zazdro. - powiedział Hachi.
- Swoja drogą, dziwne, że nie mamy rozpisanych wart na jutro. - zauważył Otachi.
-
Rudy, chce rano widzieć się z Kurai’em, czuje misje nosem. -
dodał Hachi.
- E tam pewnie chce obgadać sprawę leży smoków.
A my po prostu mamy wolne. - dopowiedziała Diuna.
-
Jakby pomyśleć to obie sprawy prawdopodobne, jedyne to to wolne nie
pasuje. - powiedziała Kiazu.
- No nie? Rudy nie daje 2 dni
wolnego. - zauważył Hachi.
- Rina miała warte na kuchni,
teraz tez jakąś pewnie ma, bo nie siedzi z nami, więc jakieś
warty były - powiedziała Diuna
- Siora u Rudego tak to chyba nie działa. - stwierdził Hachi.
-
Dobra, dobra … - odparła Diuna.
- Nie siedzi z nami, bo
możliwe, że poszła po drugą koszulę, skoro ja pożyczyłam jej
koszulę tą co nosiła. Niestety nie odpowiada na SMS - wtrąciła
Kiazu, a następnie dodała: - Jak mnie obskoczyli i były burdy, tak
na nią totalnie nikt nie zwracał uwagi.
- Ona ma skilla w tym. - stwierdził Otachi, a następnie dodał: - Podejrzewam, że jest gdzieś z Kurai’em.
- Tak jest, pisał mi, że jest z nim, więc nie ma się totalnie co o nią martwić. - dodał Hachi.
-
Ja tam się o nią nie martwię. - odpowiedziała Diuna, wzruszając
ramionami.
- Swoją drogą proponuje iść spać tak aby się
wyspać bo, jak jutro pójdziemy padnięci na misje to nam się
dostanie. - powiedział Otachi.
- Popieram Bro, bo to coś
podejrzane jest. - dodał Hachi, a następnie dodał: - Zajebiście
by było jakbyśmy dostali Tytany i jechalibyśmy po materiały do
budowy leży.
- Ja w sumie wolałabym jakąś akcje! - dodała
entuzjastycznie Kiazu.
- A ja mam nadzieje, że każde z Was się
myli. - dopowiedziała Diuna, a następnie dodała: - Ta nasza misja
ze smokami to jakaś totalna porażka.
- Czemu? Za dużo roboty?
- zainteresował się Hachi.
- Tak, dokładnie. Narobiliśmy się
jak nie wiem, a ostatecznie nie uwolniliśmy wszystkich, musiały
elitarne jednostki nam pomagać, i na te chwile nie mamy żadnego
smoka. Daliśmy ciała. - odpowiedziała Diuna.
- Ja tam myślę,
że świetnie się spisaliśmy, chociaż zawsze mogłoby być lepiej.
- odpowiedział Hachi.
- Ktoś z nas dużo zainwestował w
szczęście, bo żyjemy, wiec nie było tak źle. - dodał Otachi, a
po chwili dopowiedział:- A walka z Qi’ra była zarąbista, koleś
też walczy dwoma ostrzami.
- Co Ty dajesz? Zajebisty mini boss.
- dopowiedział entuzjastycznie Hachi.
- No jakby liczyć ze
Darkaril i Hei’an to bossowie, to tak Qi’ra to zajebisty mini
boss, chociaż aspirował nawet na bosa. - odpowiedział Otachi.
-
Właśnie! Faktycznie nie tylko ja miałam epickie starcie! - dodała
Kiazu.
- Tobie typ złamał nadgarstek. - wtrąciła Diuna.
-
A mi prawie wyciął flaki, i co z tego? - odparł Otachi.
-
Każdy mocny przeciwnik zostawia obrażenia. - stwierdziła Kiazu.
-
No zrobić bossa na „no hit” to ciężka sprawa wymagająca wielu
podejść, a my często mamy tylko jedno podejście. - dodał
Hachi.
- Dobra w sumie racja. - powiedziała Diuna.
-
Szczerze to chętnie zawalczył bym z Qi’ra jeszcze raz! -
powiedział entuzjastycznie Otachi.
- Nooo, ja z Hei’an
również. - dodała równie entuzjastycznie Kiazu.
- Z tym bossem to myślę, że prędzej czy
później będzie runda druga. - dodał Hachi.
- I Zajebiście!
- powiedziała radośnie Kiazu.
************
Późna
gwieździsta noc, jest już posprzątane po grillu i nocnej imprezie.
Moyoshi i Amis chodzą z listami po obozie i odhaczają kolejne
punkty.
- Butelki sprzątnięte, grille są chowane na zaplecze
kuchni… wydaje mi się, ze wszystko już sprzątnięte i
dopilnowane. - powiedział Moyoshi.
- Prócz tego, że wyszło
parę słabego piwa więcej niż powinno, nawet zakładając, że
cały obóz pił, ale uznajmy to w granicach normy którą
zakładaliśmy oraz chwilowych burd związanych z moją Kiazu i Jej
powabnym ciałem, oraz, że 2 osoby spóźniły się na wartę, to
poszło Nam nie źle i raczej jutro bury nie dostaniemy. -
odpowiedział Amis.
-
Ci dwaj to się klasycznie spóźniają. A dzisiaj spóźnili się
tylko kwadrans, to jak na nich to duży sukces.
- Masz rację,
ale i tak trzeba coś z nimi w końcu zrobić.
-
Usuwamy jakieś nagrania z nocy?
- Duża część kamer, i tak
została wyłączona, ze względu na grilla, jakby to doszło do
królowej to by chyba Rudemu urwała jaja…
-
Oj nie tylko jemu… Ona totalnie nie jest za integracją
żołnierzy…
- Właśnie, a to co zostało to głównie punkty
wart i część obozu z dala od imprezy i muzyki. Zapewne rano Rudy
zadecytuje co z nimi zrobić i które mogą zostać.
- Z tego co
widziałem w większości jak byłem w centrum dowodzenia to były
ok, tam na dwóch czy trzech pojawiają się ludzie z piwem
spacerujący z nimi do kwater.
-
Pewnie trzeba będzie je przejrzeć razem z Rudym.
- Może
będzie miał dobry dzień i zleci to porucznikom.
- To ja już
wole przygotować chipsy i popkorn i zaklepać parę godzin wolnego,
niż liczyć, że Rudy będzie miał dobry dzień… - odpowiedział
Amis zamykając swoją listę.
- Racja, punkt dla Ciebie.