piątek, 30 sierpnia 2024

EPIZOD 263

 

Wielkie grilowanie


Piękny gwieździsty wieczór, słońce stosunkowo nie dawno zaszło więc jest to bardzo wczesny wieczór, a obozowy grill w pełni już działa i wydaje jedzenie. Nasi neczanie siedzą przy jednym ze stołów, po jednej stronie siedzi Kiazu, Diuna i Rina a po drugiej siedzą Hachi, Otachi i Kurai. Jedzą właśnie jakieś grilowane mięsa z sałatkami i innymi dodatkami, oraz każe z nich ma otwartą butelkę z napojem. Wszyscy prócz Riny mają te niskoprocentowe piwa, a ona ma colę.

- I jak starcie? - spytał z ciekawością Otachi.
- Mega! Dostałam naprawdę silnego przeciwnika. - odpowiedziała radośnie Kiazu, a następne dodała: - Opłacało się być grzecznym!
- Super! - stwierdzili zgodnie bracia, a po chwili Hachi pochlebnie stwierdził: - Ta karkówka super wyszła.
- Daj gryza – stwierdziła Kiazu.
- Dobra Siostra, ale dasz gryza tego schabiku co masz. - odpowiedział Hachi.
Na te słowa Kiazu dała na widelcu ukrojony kawał pieczonego schabu, a Hachi odwdzięczył się dając na swoim widelcu kawał karkówki, którą się zajadał.
- Rzeczywiście super, ale mój schabik jest zajebisty. - powiedziała po chwili Kiazu.
- Oba są na równi. - dodał Hachi.
- Kurai, słyszałeś o „pierdzie Moyoshiego”? - spytała Kiazu, śmiejąc się.

- Tak. - odpowiedział chłodno Kurai, zabierając pusty talerz i dopijając swoje piwo, a następnie bez słowa odszedł.
- A tego co ugryzło? - spytała Diuna.
- Miał dzisiaj sporo rozmów i papierów do wypełnienia… - powiedziała przyjaźnie Rina.
- Wiec baterie społeczne zostały wyczerpane. - dodał Otachi.
- I tak dobrze, że zjadł z Nami. - dopowiedział Hachi.
- Rinka, będziesz robić zdjęcia? - Zapytała Kiazu.
- Tak… jakieś konkretne byś chciała? - odpowiedziała Rina.
- Nom, ale później Ci o tym opowiem. - powiedziała Kiazu z uśmiechem.



************



Generał, oraz jego dwaj kapitanowie siedzą w innej części stołu również zajadają dobroci przygotowane na grillu i rozmawiają. Również piją niskoprocentowe piwo.
- No Panowie widzę, że podwładni dobrze się bawią. - pochwalił Generał.
- Oby tak zostało. - odpowiedział Moyoshi.
- Nie zapeszaj, impreza nie dawno się zaczęła. - powiedział Amis.
- Właśnie jak Taakat po starciu? - spytał Moyoshi.
- Jest zadowolony, a Kiazu mile go zaskoczyła. - odpowiedział Rudy.
- Moja Kiazu potrafi zaskoczyć. I nie jest łatwa … - dodał Amis.

- Tak, tak jak sądzisz zaliczyła już Taakat’a? - spytał Moyoshi.
- Nie, nie zaliczyła. - odpowiedział Amis.
- Skąd wiesz? - pytał Moyoshi.
- Po pierwsze już bym o tym wiedział, a po drugie Taakat, nie słynie z zaliczania panienek jak facetów. - odpowiedział Amis.

- Dodam, że udam, że tego nie słyszę o czym gadacie, ale Taakat ma zasady i znam go na tyle, że w przeciwieństwie do moich kapitanów, nie umawia się z „młodszymi” – wtrącił Rudy.
- Ej 6 lat to jeszcze nie dużo. - odpowiedział Amis.
- Zależy dla kogo, dla Ciebie to mało, to Twoja sprawa, a to u niego jest 8-9 lat? - odpowiedział Rudy.
- Jakoś tak będzie. - powiedział Moyoshi, a po chwili dodał: - Fakt każdy ma różnie poczucie jaki wiek robi różnicę.
- Dokładnie. - pochwalił Rudy.
- Ale przyznaje, że jakby go zaliczyła, byłbym dumny jak paw, że mam dziewczynę, dla której faceci łamią zasady! - wtrącił dumnie Amis.
- Właśnie, a ile Kurai ma lat? - zapytał Moyoshi.
- O ile mi wiadomo to jakieś 22 i tam to jakieś 3 lata różnicy. - opowiedział Rudy.
- To mniej niż u Nas, ale jak widać też lubi młodsze. - odparł Amis szczerząc kły.
- Jak by to ująć … Mam teorie, że Rina akurat jest taka, że na swój sposób jest w guście każdego, ze względu np. na charakter, ogładę czy umiejętność komunikacji i inne rzeczy… - powiedział Rudy.
- No dobra jakby to przemyśleć to może coś w tym jest, chociaż na dłuższą metę chyba miałbym Jej dość. - odpowiedział Amis.
- W sumie racja. - dodał Moyoshi, a po chwili dodał: - W sumie jak byliśmy na ślubie u Cusanów, to była jedyna osoba z przepustka na robienie zdjęć.
- Na dobra sprawę to sam Pan Młody poświęcił jej trochę czasu i przyjmował Jej komplementy, chociaż Nas oskarżał o lizydupstwo. - dodał Amis.
- I był dla Niej „inny” tak bardziej na plus niż dla innych kobiet, chociaż dla każdej był mega szarmancki. - dopowiedział Moyoshi.
- No to punkt dla mojej teorii. - powiedział Rudy kończąc piwo.
- Ale to Inkub… - powiedział Amis.
- Owszem, tym bardziej musi mieć coś w sobie, że tak jest. - powiedział Rudy.
- Dobra zgadzam się, inkub może mieć każdą i może przebierać, nie wybierałby byle kogo, zwłaszcza taki na stanowisku bo reputacja i te sprawy - stwierdził Amis.
- No właśnie … - odparł Rudy, przytakując głową, a następnie dodał: - Dajcie jeszcze jedno.
- Dobra ja skocze. - powiedział Amis podnosząc się, a następnie odchodząc.
- Nadal planujesz to co mówiłeś? - zapytał Moyoshi.
- Tak, to będzie dobre wyjście. - odpowiedział Rudy.
- Pewnie masz racje.
- Zawsze mam.



************



Otachi, Rina oraz Kiazu stoją sobie niedaleko grilla delikatnie się bujając do muzyki w tle, rozmawiają, a wodna neczanka robi jeszcze zdjęcia. Po dłuższej chwili do rodzeństwa podszedł mężczyzna ubrany w oficerki mundur, ale mniej zdobiony niż mundur kapitański. Tym samym ma on na sobie dopasowana, niebieska marynarkę, na długi rękaw, z wysokim kołnierzem i zapinaną z boku, o czarnych guzikach, dodatkowo ma czarne jeansowe spodnie i wysokie czarne wojskowe buty. Całości zdobią krótkie poszarpane włosy w kolorze tęczy, różowe oczy, oraz masę małych metalowych kolczyków w uszach, jak i jeden w dolnej wardze. Przybysz trzyma w rękach cztery zamknięte butelki piwa.

- Elo. - powiedział przybysz.
- O Taakat, już myślałam, że mnie unikasz. - odpowiedziała Kokieteryjnie Kiazu.
- Skądże, miałem krótką wartę a teraz przychodzę. - odpowiedział Taakat wręczając każdemu po nie otwartej butelce, a następnie wyciągnął prawą dłoń do wietrznego neczanina mówiąc: - Taakat
- Otachi. - odpowiedział neczanin, następnie uścisnął dłoń i powiedział – Skąd porucznik zna Kiazu?
- Mieliśmy razem sparing i samo imię wystarczy. - odpowiedział Taakat mrugając okiem.
- To wiele tłumaczy, dobra idę po otwieracz. - powiedział Otachi.
- Nie potrzeba otwieracza. - odpowiedział Taakat, a następnie wziął od Kiazu butelkę, następnie wyjął z kieszeni zapalniczkę i jednym szybkim ruchem otworzył butelkę zapalniczką i wręczył otwartą butelkę Kiazu, mówiąc: - Proszę.
- O dzięki. - odpowiedziała Kiazu z uśmiechem.
- Łał, otworzyłeś browca zapalarką. - pochwalił z podziwem Otachi.
- Pewnie to nic trudnego, a następnie wziął butelkę od Riny.
- Nie otwieraj proszę… - powiedziała pokornie Rina.
- Ale, to nie problem. - odpowiedział Taakal.
- Ona nie pije browców, nie lubi nawet smaku zerówek. - wtrącił Otachi.
- Rozumiem, to przynieś to co tam pijasz to też otworze. - odpowiedział z uśmiechem Taakat.
- Dobrze. - odpowiedziała pokornie Rina, a następnie udała się do jednego ze stołów.
- Jak jeszcze umiesz otworzyć browca? - zapytał zaintrygowany Otachi.
Na te słowa oficer wziął butelkę od Otachiego i otworzył ją o zapięcie a konkretnie o klamrę od paska.
- Wooow. - zaskoczył się Otachi.
- Tak, piwo można otworzyć wszystkim. - powiedział pewnie Taakat, jednocześnie otwierając swoje piwo moneta.
W tym momencie wróciła Rina z zamknięta butelką coli. Oficer zamienił się nią butelkami a następnie otworzył jej butelkę widelcem który leżał nieopodal na stole. Następnie ponownie zamienił butelki.
- Dziękuję. - odpowiedziała nieśmiało Rina.
- Wow, Stary jesteś nie samowity. - powiedział pochlebnie Otachi.
- Dzięki. - odpowiedział Taakat, a następnie dodał: - Znajomi z jednego oddziału?
- To też. - odpowiedział Otachi.
- Jesteśmy rodzeństwem. - dodała Kiazu, a następnie dopowiedziała: - Jest jeszcze Diuna i Hachi.
- O proszę, ja mam młodszego brata i starszą siostrę ale oboje są poza wojskiem. - odpowiedział Taakat, a następnie dodał: - On jest Rekrutem w policji, a Ona jest strażakiem.
- Ooo to jesteście rodziną w mundurach. - stwierdziła Kiazu, a po chwili spytała: - Ile lat ma brat?
- 20, jest między nami spora różnica wieku. - odpowiedział Taakat.
- Nois, to jest prawie w naszym wieku. - powiedział Otachi.
- A kolczyk nie przeszkadza Ci w całowaniu? - zapytania Kiazu.
- Jakoś spodziewałem się tego pytania. - odpowiedział oficer, a następnie dodał: - Nie, nie przeszkadza, osobiście uważam, że wręcz jest nawet przyjemniej i ciekawiej.
- Łał … - powiedziała Kiazu z delikatnie błyszczącymi oczami.
- Jednak, są też tacy, że mówią, że różnicy nie ma. - dodał porucznik.
- Taakat, co z tańcem. - spytała Kiazu, wypijając już swoje piwo.
- Pamiętam, wypiję i możemy iść. - odpowiedział Taakal pokazując swoją butelkę.
- Dobra to czekam na parkiecie. - odpowiedziała kokieteryjnie Kiazu, odchodząc ponętnie bujając biodrami.
- Oho, zaczyna się. - stwierdził cicho Otachi, biorąc łyka piwa.
- Co się zaczyna? - zainteresował się Taakat.
- Powiedział bym, że nic ale co mi tam. Podobasz się Kiazu i ewidentnie Cię podrywa. - odpowiedział Otachi.
- Niech próbuje, ale w tym będę jej porażką. - odpowiedział Taakat.
- Yhy … i dlatego obiecałeś Jej taniec. - kontynuował Otachi.
- Posłuchaj Młody, rozumiem podejście „starszego brata” i je doceniam, ale mimo że wyglądam jak rebel to między nami jest 9 lat, a dla mnie i moich zasad to za duża różnica, musiałaby mnie srogo upić – odpowiedział Taakat, a następnie dodał: - A taniec obiecałem w ramach kontraktu na remis w starciu.
- To ma sens, Kiazu w starciach łatwo nie odpuszcza. - odpowiedział Otachi.
- Zdecydowanie, bardzo dobry z niej sparingowiec i przeciwnik. Chciała walczyć póki wygrana nie będzie w pełni Jej… - pochwalił Taakat, a następnie dodał: - Rina, kiedy można się spodziewać zdjęć?
- Myślę, że rano je przygotuję. - odpowiedziała Rina, która do tej pory milczała, robiąc dalsze zdjęcia i popijając cole.
- Dobrze. - odpowiedział oficer z uśmiechem.
- Porucznik, ma ciekawa broń żywiołu. - powiedziała Rina.
- Oooo, jaka Ziom? - zapytał Otachi.
- Walczę nadziakiem, kiedyś na sparingu chętnie Ci pokarze. - odpowiedział Porucznik mrugając okiem.
- Świetnie! To czekam na nasze starcie! - odpowiedział entuzjastycznie Otachi.
- Dla mnie może być nawet jutro jak się zgramy w czasie bez wart. - odpowiedział porucznik.
- Umowa stoi! - odpowiedział dalej entuzjastycznie i radośnie Otachi, a następnie z zaciekawieniem dodał: - Hmm...Taakat, długo jesteś porucznikiem?
- Będzie już parę ładnych lat, ale zaczynałem od „kota”. - odpowiedział Taakat.
- Kota? - zapytania nieśmiało Rina.
- W sensie rekruta, którego obejmowało kocenie itd. - odpowiedział Otachi.
- Dokładnie, więc musiałem zapracować na bycie oficerem, a wygląd rebela nie pomaga. Jak widać Generał jednak docenia inne aspekty niż wygląd - dodał oficer.
- Rozumiem… - odpowiedziała Rina.

- Dobra do potem, ja idę potańczyć. - powiedział nagle Taakat, odstawiając pustą butelkę i odchodząc.
- Luz, Ziom. - odpowiedział Otachi, a następnie dodał: - Rińcia, chce też chce zobaczyć zdjęcia z ich starcia.
- Dobrze, nie ma problemu. - odpowiedziała Rina z uśmiechem, a po chwili dodała odchodząc: - To ja pójdę dalej zdjęcia robić.
- Luz Siora. - powiedział Otachi.
Po chwili wietrzny neczanin zobaczył nieopodal Moyoshiego w pełnym kapitańskim mundurze, który widocznie się rozgląda i czegoś szuka. Jednak Otachi biorąc łyk piwa, jedynie napisał sms.

************



Zrobił się chłodny wieczór, w którym sporadycznie powiewa delikatnie chłodny wiatr. Gwieździste niebo zdobi już świat. General Rudy siedzi przy jednym ze stołów i rozmawia przez telefon. W tym konkretnym miejscu muzyka jest jedynie przyjemnym tłem i w nie przeszkadza w rozmowach. Po dłuższej chwili, oficer zauważył Hachiego oraz Diunę stojących nieopodal i gestem ręką, dalej rozmawiając przez telefon zawołał ich do siebie. Rodzeństwo spojrzało po sobie i bez słowa podeszli do generała, który dał im do zrozumienia jeszcze, że potrzebuje jeszcze chwili, jednocześnie mówiąc do telefonu:
- Tak, tak będą rada będzie zadowolona.- a po chwili ciszy dodał: - Ogarnę.

Następnie Rudy rozłączył się i odłożył telefon pytając:
- Widzieliście gdzieś Kurai’a?
- Nie. - odpowiedziała Diuna.
- Zjadł z Nami i gdzieś poszedł, potem już go nie widziałem. - dodał Hachi.
- A co chcesz? - zapytała Diuna.
- Nic, co Ciebie na te chwilę powinno interesować. - odpowiedział twardo i stanowczo Rudy, a następnie dodał: - Jakbyście go zobaczyli to powiedzcie mu aby rano do mnie przyszedł.
- Luz, Ziom. - odpowiedział Hachi.
- Napisz mu SMS … - dodała Diuna.
- Też na to wpadłem, ale i tak mu przekażcie. - odpowiedział Rudy.
- Tak, jest. - odpowiedziało zgodnie rodzeństwo, a następnie Hachi dodał: - Ziom, coś jeszcze od Nas chcesz?
Diuna nie czekając na odpowiedz, poszła sobie i wmieszała się w tłum.
- Nie, nie … możecie iść i dobrze się bawić. - odpowiedział Rudy wstając od stołu, a po chwili odchodząc dodał: - Tylko grzecznie tam… albo Hachi pozwól jeszcze na słowo na osobności.
Na te słowa Hachi jednym szybkim i sprawnym skokiem, bez trudu przeskoczył przez stół i podszedł bliżej do generała.
- Co jest Ziom? - zapytał Hachi.
- Ktoś lubi piwo z chili. - powiedział Rudy wręczając Hachiemu nie dużą butelkę.
Ziemny neczanin spojrzał na nią i zobaczył czarną butelkę z napisem „Scorpion Souce Extra”
- Jednak ten sos daje „ciekawy” efekt. - dodał Rudy z delikatnie wrednym uśmiechem.
- Coś sugerujesz?
- Jestem pewien, że dobrze to wykorzystasz. - odpowiedział Rudy mrugając okiem.
W tym momencie Hachiemu aż zaświeciły się oczy i zdawał się jakby przeczytał oficerowi w myślach i wyglądał jakby doskonale wiedział o co chodzi.
- Ziom gdzie jest haczyk? - spytał Hachi.
- Niema, jak coś ja o niczym nie wiem tylko nie daj się złapać. - powiedział Rudy przypalając papierosa, a następnie dodał: - Leć już.
- Tak jest. - odpowiedział Hachi.


************



Kiazu ubrana w swoją wersje neczańśkiego munduru, otoczona jest przez wianuszek facetów, począwszy od zwykłych szeregowców aż po poruczników. Większość z nich chce oddać Kiazu swoją koszulę od munduru, lub marynarkę od munduru oficerskiego, aby tej nie było „zimno”. Panowie, nie bardzo chcą słuchać ognistej neczanki, że jest jej ciepło. Każdy z nich próbuje być szarmancki, ale neczanka odrzuca każdą propozycję. Doszło nawet do tego, że panowie zaczęli się między sobą przepychać.

- Ej Panowie, zamiast bić się o moje względy to zapraszam na starcie ze mną na sali treningowej. - powiedziała Kiazu pewnym ale jednocześnie uspakajającym tonem.
Jednak to nie dało, żadnego efektu gdyż panowie zauroczeni wdziękami Kiazu, chcieli między sobą wyjaśnić, który z nich ma prawo do oddania części swojego odzienia dla neczanki.
Nagle neczankę otoczył błękitno, niebiesko granatowy płomień, który sprawił, że Panowie zaprzestali przepychanek i znacznie się od niej odsunęli.
- Dobra, chłopaki rozejść się. - powiedział twardo kapitan.
- No weź … - padło parę głosów w tle.
- Albo się rozejdziecie, albo w tym momencie kończy się impreza. - powiedział stanowczo Amis.
Na te słowa panowie popatrzyli po sobie i bez słowa się rozeszli, a płomienie zniknęły.
- Zazdrosny, że psujesz mi zabawę? - spytała Kiazu.
- Dobrze wiesz, że nie o to chodzi… - odpowiedział Amis.
- Ta, ta nie może być burd bo jutro będziesz miał przyjemny dzień.
- No właśnie. - powiedział kapitan, a następnie dodał, odpinając swoja marynarkę od munduru: - Załóż ją to dadzą Ci spokój.
- Hmm… nie … - odpowiedziała Kiazu podchodząc bardzo blisko do oficera i patrząc mu głęboko w oczy i opierając się delikatnie o jego klatkę piersiową dodała: - Powinieneś się cieszyć, że masz tak ponętną dziewczynę.
- Cieszę … jestem wręcz dumny – odpowiedział ciepłym głosem Amis, a następnie jakby wyrwał się z transu i powiedział: - Zaraz … Jak to nie?
- Utopie się w niej, chociaż prędzej się w niej ugotuje … - odpowiedziała Kiazu delikatnie odchodząc.
- Ale to nie chodzi o to czy jest Ci zimno czy nie … Nie możesz tak chodzić, bo budzisz w nich rycerzy na białym koniu… co zatem proponujesz?
- No dobra … Ogarnę damską koszule… ALE załatwisz mi bardzo zimnego browca.
- Umowa stoi.



************



Chłodny urokliwy wieczór, trwa w najlepsze. Impreza grillowa nadal trwa, chociaż ludzie się wymieniają i w międzyczasie obóz mimo drobnych sprzeczek o Kiazu to bardzo dobrze funkcjonuje. W jednej z bocznych uliczek obozu stoi Kurai oparty o duże drewniane skrzynie. Dwie sięgają mu do pasa a jedna jest znacznie wyższa od niego i to o nią się właśnie opiera. Elektryczny neczanin spokojnie i powoli popija trunek z butelki. Po chwili niepewnie podeszła do niego, Rina ubrana w neczański mundur, ale bez swojej koszuli na krótki rękaw.
- Mogę z Tobą posiedzieć? - zapytała nie pewnie Rina, mając swój aparat zawieszony na szyi.
- Taaa… - odpowiedział chłodno Kurai, stawiając butelkę na jednej z niższych skrzyń.
Tym czasem wodna neczanka podeszła bliżej. Następnie Kurai zdjął swoją koszulę od munduru i zakładając ją na ramiona neczanki spytał: - Gdzie zgubiłaś swoją?
- Kiazu ją wzięła. - odpowiedziała Rina delikatnie rumieniąc się i zakładając koszulę ukochanego.
- Zamieszki?
- Tak … - odpowiedziała Rina, a następnie powiedziała : - Dziękuję.
- Widzę, że nie masz już „siniaków”
- Taak … ponoć lekarz będzie mnie obserwował przez jakiś czas… Ruba z jakiegoś powodu mi nie wierzy, że to były obrażenia z pola bitwy i ma swoją teorię, więc Rudy kazał je wyleczyć na czysto.
- Rozumiem.

Następnie Kurai nachylił się do neczanki i powiedział na ucho:
- Zapraszałaś Moyohiego?
Na te słowa pokręciła przecząco głową, a potem z delikatnym wystraszeniem w głosie powiedziała: - Nie … ale jak idzie …. To ja już pójdę …

- Zostań. - odpowiedział Kurai jeszcze neczance do ucha, po czym odsuwając się, i biorąc butelkę do lewej ręki, (a prawą chowając do kieszeni) spytał na głos : - Co chcesz?

- Ja nie do Ciebie, chociaż nie czekaj … słyszałem, że Rudy ponoć chce abyś na 8:00 przyszedł do Niego. - powiedział Moyoshi, który zdążył podejść.
- Taaa … czytałem wiadomość. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Dobrze, a teraz chce porozmawiać z Riną, a nie z Tobą.

Na te słowa wodna neczanka delikatnie schowała się za Kurai’em i objęła jego prawą rękę którą ten trzyma w kieszeni spodni. Jednocześnie delikatnie chowając twarz w jego przed ramieniu.

- Albo mówisz co chcesz, albo zobacz czy nie ma Cię przy grillu. - powiedział chłodno Kurai.

- Heh … no dobra … - westchnął Moyoshi, a następnie spytał: - Ile wiesz o zeszłej nocy?
- Że mamy dobrze wyposażony lazaret … - odpowiedział chłodno Kurai.

- To fakt, może nie tak jak na Zekeren, ale daje rade. - odpowiedział Moyoshi, a następnie dziwnie nie pewnie dodał: - Nie wiem jak to ując, ale Rina, przepraszam, ale to było srogie przegięcie.
- Nie chciałam … - powiedziała pokornie wodna neczanka, jeszcze bardziej chowając się za ukochanym.
- Co? Nie … - powiedział Moyoshi, a następnie dodał: - Zaraz co ja powiedziałem?
- Powiedzmy, że ująłeś to tak, że mogła uznać, że to Ona z czymś przegięła. - odpowiedział chłodno Kurai.

- Eh … dobra ujmę to inaczej. - westchnął Myoshi, a następnie dodał: - Rina, to ja Ciebie przepraszam, za swoje zachowanie i zdaje sobie sprawę, że przegiąłem.
Na te słowa bardzo zaskoczona wodna neczanka wychyliła się zza ukochanego, a Moyoshi kontynuował: - Nie powinienem, tak hmmm…. Zareagować …
- No spoko … - powiedziała niepewnie Rina.
- Posłuchaj, nie miej mi tego za złe, działałem pod wpływem impulsu. - dalej kontynuował Moyoshi, a po chwili wyciągając prawą dłoń dodał: - Wybaczysz mi i jest ok?
- Taaak. - odpowiedziała po dłuższej chwili niepewnie Rina, wyciągając prawą dłoń.
- A między nami jest ok? - zapytał Moyoshi, również wyciągając dłoń do elektrycznego neczanina.
- Nigdy nie mówiłem, że nie jest. - odpowiedział chłodno Kurai, podając dłoń. W tym momencie Rina tez przestała obejmować jego rękę.
- Czekaj to to wcześniej to była moja nadinterpretacja? - stwierdził Moyoshi, a następnie szybko dodał: - Dobra mniejsza…
Po chwili elektryczny neczanin odstawił pustą butelkę po piwie, obok drugiej pełnej i zamkniętej stojącej nie daleko brzegu, skrzyni.
- O piwo, będziesz je pił? - zapytał Moyoshi.
- Nie. - odpowiedział chłodno Kurai, biorąc ukochaną za rękę. Następnie położył jej dłoń na swoim przedramieniu i razem z nią odszedł w głąb uliczki.

Moyoshi chwile ich poobserwował, a następnie nie wiele myśląc zgarnął butelkę i uradowany wrócił na imprezę.
- Zastanawia mnie coś … - powiedziała pokornie, a jednocześnie z zaciekawieniem, Rina
- Hmm? …
- Jestem wręcz pewna, że tej pełnej butelki nie było jak przyszłam…
- Masz racje nie było jej, ale jak widać pan kapitan był zbyt zajęty przepraszaniem, ze tego nie zauważył.
- Mam przeczucie, że lepiej nie wiedzieć skąd się wzięła.
- Zakładam że to bardzo dobre przeczucie. Swoją drogą, Swoje rzeczy masz już u Was w pokoju?
- Nie … zostawiłam je u Ciebie … zaraz je zabiorę…
- Już mówiłem, że możesz zostać ile chcesz. Nie przeszkadza mi, że tam są i że Ty też tam ze mną pomieszkujesz.
- Dobrze – odpowiedziała Rina z uśmiechem, a po chwili dodała – Jakoś miałam obawę, czy jak zabiorę swoje rzeczy to będę miała gdzie spędzić noc…
- Rozumiem, zakładam, że dowiedziałaś się jaką mocą władza Moyoshi …
- Tak, i dziękuje, że mu nie powiedziałeś, że wiesz…
- Nie musi o tym wiedzieć…
- Przez chwilę się zastanawiałam, czy mu czegoś nie powiedziałeś, że przeprosił …
- Jakbym coś mu powiedział, to musiał by zmienić spodnie…
- Hmm… domyślam się … właśnie słyszałeś o sparingu Kiazu?
- Nie wiele…
- Walczyła z porucznikiem, który włada wodą. - z nutką fascynacji w głosie powiedziała Rina.
- No to miała wyzwanie. Rudy wywiązał się z umowy.
- Zdecydowanie.
- Widziałaś starcie?
- Nie wiele i póki byłam na arenie i robiłam zdjęcia to walczyli jedynie broniami żywiołu bez używania mocy, mimo że ustalili, że będą walczyć i na moce i na broń…
- Kiazu, zapewne nie chciała abyś dostała rikoszetem od jej ataków, które bywają chaotyczne i nieprzewidywalne – odpowiedział chłodno Kurai, a po chwili dodał: - Chociaż nad nimi dobrze panuje to ma szalone pomysły, które sprawdzają się podczas starć, ale kiedy to tylko sparing może przypadkiem trafić w obserwatora.
- Pewnie masz racje
W tym momencie telefon elektrycznego neczanina zawibrował, w kieszeni jego spodni, więc wyjął go z kieszeni, przeczytał wiadomość i po chwili zapytał: - Gdzie jest Twój telefon?
- Jest rozładowany, u mnie w kieszeni. - odpowiedziała spokojnie Rina, wyjmując telefon z kieszeni spódniczki i widząc, że jest padnięty, a następnie spytała: - A co się stało?
- Hachi, pyta czy wiem gdzie jesteś, bo nie widział Cię od dłuższego czasu na imprezie, a Twój telefon nie odpowiada. - odpowiedział chłodno Kurai, po czym dodał: - Odpisałem mu, że jesteś ze mną.
- Dzięki… w sumie nie mówiłam im, że idę a tym bardziej gdzie idę...
- To już wiedzą i więcej nie muszą.
Oboje idą półmrocznymi, i wąskimi uliczkami obozu. Delikatny chłodny wiatr dalej sporadycznie wieje. To bardzo przyjemna i gwieździsta noc. Po dłuższej chwili na swój sposób urokliwego spaceru, praktycznie pod kwaterami oficerskimi, delikatnie speszona i zarumieniona Rina, zatrzymując się powiedziała:

- Kurai...

- Tak? - odparł, również zatrzymując się odwracając się w kierunku wodnej neczanki tak, że mógł spojrzeć w jej wspaniałe, głębokie jak dwa jeziora, żółte oczy.

W tym momencie Rina, z mocno bijącym sercem, ciepłymi dłońmi delikatnie złapała policzki ukochanego, i przyciągnęła jego twarz bliżej do siebie i pocałowała neczanina w usta. Następnie, kiedy wargi kochanków rozdzieliły się to mocno zaczerwieniona neczanka, dalej patrząc ukochanemu głęboko w fioletowo-granatowo-różowe oczy, i trzymając za policzki, delikatnie drżącym, a zarazem pewnym głosem powiedziała:

- Zr …. Zrób ze mną co zechcesz ...



************



Diuna, Kiazu,mająca dodatkowo na sobie koszulę w moro od damskiego munduru, oraz Hachi i Otachi siedzą przy jednym ze stołów i znów coś podjadają. Ognista neczanka pije bardzo zimnie piwo zerówkę, butelka wręcz wygląda jakby była zamrożona.
- Siora skąd masz tak zimnego browca? - zapytał Hachi.
- Amis mi skołował, za to, że ja ogarnęłam koszulę. - odpowiedziała dumnie Kiazu.
- Zazdro. - powiedział Hachi.

- Swoja drogą, dziwne, że nie mamy rozpisanych wart na jutro. - zauważył Otachi.

- Rudy, chce rano widzieć się z Kurai’em, czuje misje nosem. - dodał Hachi.
- E tam pewnie chce obgadać sprawę leży smoków. A my po prostu mamy wolne. - dopowiedziała Diuna.

- Jakby pomyśleć to obie sprawy prawdopodobne, jedyne to to wolne nie pasuje. - powiedziała Kiazu.
- No nie? Rudy nie daje 2 dni wolnego. - zauważył Hachi.
- Rina miała warte na kuchni, teraz tez jakąś pewnie ma, bo nie siedzi z nami, więc jakieś warty były - powiedziała Diuna

- Siora u Rudego tak to chyba nie działa. - stwierdził Hachi.

- Dobra, dobra … - odparła Diuna.
- Nie siedzi z nami, bo możliwe, że poszła po drugą koszulę, skoro ja pożyczyłam jej koszulę tą co nosiła. Niestety nie odpowiada na SMS - wtrąciła Kiazu, a następnie dodała: - Jak mnie obskoczyli i były burdy, tak na nią totalnie nikt nie zwracał uwagi.

- Ona ma skilla w tym. - stwierdził Otachi, a następnie dodał: - Podejrzewam, że jest gdzieś z Kurai’em.

- Tak jest, pisał mi, że jest z nim, więc nie ma się totalnie co o nią martwić. - dodał Hachi.

- Ja tam się o nią nie martwię. - odpowiedziała Diuna, wzruszając ramionami.
- Swoją drogą proponuje iść spać tak aby się wyspać bo, jak jutro pójdziemy padnięci na misje to nam się dostanie. - powiedział Otachi.
- Popieram Bro, bo to coś podejrzane jest. - dodał Hachi, a następnie dodał: - Zajebiście by było jakbyśmy dostali Tytany i jechalibyśmy po materiały do budowy leży.
- Ja w sumie wolałabym jakąś akcje! - dodała entuzjastycznie Kiazu.
- A ja mam nadzieje, że każde z Was się myli. - dopowiedziała Diuna, a następnie dodała: - Ta nasza misja ze smokami to jakaś totalna porażka.
- Czemu? Za dużo roboty? - zainteresował się Hachi.
- Tak, dokładnie. Narobiliśmy się jak nie wiem, a ostatecznie nie uwolniliśmy wszystkich, musiały elitarne jednostki nam pomagać, i na te chwile nie mamy żadnego smoka. Daliśmy ciała. - odpowiedziała Diuna.
- Ja tam myślę, że świetnie się spisaliśmy, chociaż zawsze mogłoby być lepiej. - odpowiedział Hachi.
- Ktoś z nas dużo zainwestował w szczęście, bo żyjemy, wiec nie było tak źle. - dodał Otachi, a po chwili dopowiedział:- A walka z Qi’ra była zarąbista, koleś też walczy dwoma ostrzami.
- Co Ty dajesz? Zajebisty mini boss. - dopowiedział entuzjastycznie Hachi.
- No jakby liczyć ze Darkaril i Hei’an to bossowie, to tak Qi’ra to zajebisty mini boss, chociaż aspirował nawet na bosa. - odpowiedział Otachi.
- Właśnie! Faktycznie nie tylko ja miałam epickie starcie! - dodała Kiazu.
- Tobie typ złamał nadgarstek. - wtrąciła Diuna.
- A mi prawie wyciął flaki, i co z tego? - odparł Otachi.
- Każdy mocny przeciwnik zostawia obrażenia. - stwierdziła Kiazu.
- No zrobić bossa na „no hit” to ciężka sprawa wymagająca wielu podejść, a my często mamy tylko jedno podejście. - dodał Hachi.
- Dobra w sumie racja. - powiedziała Diuna.
- Szczerze to chętnie zawalczył bym z Qi’ra jeszcze raz! - powiedział entuzjastycznie Otachi.
- Nooo, ja z Hei’an również. - dodała równie entuzjastycznie Kiazu.

- Z tym bossem to myślę, że prędzej czy później będzie runda druga. - dodał Hachi.
- I Zajebiście! - powiedziała radośnie Kiazu.


************



Późna gwieździsta noc, jest już posprzątane po grillu i nocnej imprezie. Moyoshi i Amis chodzą z listami po obozie i odhaczają kolejne punkty.
- Butelki sprzątnięte, grille są chowane na zaplecze kuchni… wydaje mi się, ze wszystko już sprzątnięte i dopilnowane. - powiedział Moyoshi.
- Prócz tego, że wyszło parę słabego piwa więcej niż powinno, nawet zakładając, że cały obóz pił, ale uznajmy to w granicach normy którą zakładaliśmy oraz chwilowych burd związanych z moją Kiazu i Jej powabnym ciałem, oraz, że 2 osoby spóźniły się na wartę, to poszło Nam nie źle i raczej jutro bury nie dostaniemy. - odpowiedział Amis.

- Ci dwaj to się klasycznie spóźniają. A dzisiaj spóźnili się tylko kwadrans, to jak na nich to duży sukces.
- Masz rację, ale i tak trzeba coś z nimi w końcu zrobić.

- Usuwamy jakieś nagrania z nocy?
- Duża część kamer, i tak została wyłączona, ze względu na grilla, jakby to doszło do królowej to by chyba Rudemu urwała jaja…

- Oj nie tylko jemu… Ona totalnie nie jest za integracją żołnierzy…
- Właśnie, a to co zostało to głównie punkty wart i część obozu z dala od imprezy i muzyki. Zapewne rano Rudy zadecytuje co z nimi zrobić i które mogą zostać.
- Z tego co widziałem w większości jak byłem w centrum dowodzenia to były ok, tam na dwóch czy trzech pojawiają się ludzie z piwem spacerujący z nimi do kwater.

- Pewnie trzeba będzie je przejrzeć razem z Rudym.
- Może będzie miał dobry dzień i zleci to porucznikom.
- To ja już wole przygotować chipsy i popkorn i zaklepać parę godzin wolnego, niż liczyć, że Rudy będzie miał dobry dzień… - odpowiedział Amis zamykając swoją listę.
- Racja, punkt dla Ciebie.