„Odpoczynek
i niewalaszka”
Cały
neczański oddział, przeszedł przez ciemny korytarz i znów
znaleźli się w komnacie, w której mogą przespać się, odpocząć
i zregenerować. Tym samym znów trafili na pozornie otwartą
przestrzeń z źródłem wody, nie wielkim lasem i smoczą kanapą
pod jedną z nie widzialnych ścian na wprost wejścia. Tym razem to
kanapa ponownie jest białym smokiem. Różnica jest taka, że koło
niej, a właściwie to przed nią, leży jeszcze gruby materac. Jest
on sporo niższy od kanapy i ładnie się za nią w całości chowa.
A tak to tak jak poprzednio widać też drzwi z napisem WC oraz
drugie z napisem „Bagni ”, a sama barwa oświetlenia jest taka
mroczniejszą wieczorną szarówką.
- Materac? - Zdziwiły się
Kiazu i Diuna.
- Mnie bardziej dziwi, że za darmo. - powiedział
Hachi.
- Issah połóż go proszę tam na materacu. - poprosiła
delikatnym głosem Rina.
- Dobra. - odpowiedział gburowatym
tonem Issah, a następnie położył tam nieprzytomnego kompana,
którego do tej pory niósł.
- Przydałoby się go przebrać w
coś suchego. - powiedziała Rina.
- Issah, przebież go, a
reszta w tym czasie niech rozstawi obóz. - powiedział twardo
Kurai.
- Tak jest! - odparli zgodnie praktycznie wszyscy, po
czym każdy ruszył do swoich zajęć.
************
Neczański
obóz jest już rozstawiony, przebrany Key'leanem lezy na materacu
nieopodal smoczej kanapy. Jest już po kolacji, więc neczanie
rozmawiają, wszyscy obecni albo siedzą czy to stają przy ciepłym
i kojącym ognisku. Po chwili Rina stojąca obok elektrycznego
neczanina, delikatnie złapała Go za prawą dłoń, a kiedy ten na
nią spojrzał to patrząc mu głęboko w oczy spytała:
-
Chciałbyś abym Cię uleczyła?
Kurai nic jej nie odpowiedział,
ale dał się zaprowadzić na smoczą kanapę, gdzie wkrótce oboje
usiedli na brzegu. Następnie elektryczny neczanin zdjął swoją
koszulę od munduru i położył ją obok siebie. Dzięki temu rana
po zewnętrznej stronie jego prawej ręki jest doskonale widoczna. To
zadrapanie jest od nadgarstka aż do bicepsa i ma jeden znacznie
głębszy fragment w miarę pośrodku. A tak to dość powierzchowna
rana.
- Nie wygląda to aż tak źle. - powiedziała spokojnie
Rina, delikatnie lecząc ranę od okolic nadgarstka i idąc powoli w
górę. A po chwili spytała:
- Jak się czujesz?
- W
porządku, lepiej niż można się spodziewać. – odpowiedział
Kurai.
- To bardzo dobrze … Kurai … czy możemy porozmawiać
o tym wyzwaniu wieży?
- Nie dzisiaj. - odpowiedział chłodno
Kurai, a następnie delikatnie pocałował ukochaną w usta, po czym
dodał: - Porozmawiamy o tym na osobności podczas kolejnego nocnego
odpoczynku.
- Dobrze… - odpowiedziała pokornie Rina, dalej
lecząc, a po chwili spytała: - A miałbyś ochotę na masaż?
-
Zastanowię się. - odpowiedział Kurai.
W tym momencie do
strefy leczącej podszedł Otachi oraz Taakat, którzy usiedli sobie
na ziemi na wprost Riny i Kurai’a. Zrobili to po to aby nie
zabierać mocy leczącej kanapy i leczenie kapitana przebiegło
szybciej.
- Długo jeszcze Key'leanem będzie w takim stanie? -
spytał Taakat.
- Po moim ataku powinien się obudzić w
przeciągu paru godzin. - powiedział chłodno Kurai.
- Myślę,
że przez stres może spać nawet w miarę do rana. - dodała Rina.
-
Rozumiem. A Ty Kap … Kurai jak się czujesz? - spytał Taakat.
-
Jak widać. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Serio to…
-
Rinka, a jak Ty się czujesz? - wtrącił chłodno Kurai, zmieniając
temat i nie dając dokończyć zdania Taakat.
- Jeszcze jestem
trochę zmęczona, ale dobrze. - odpowiedziała Rina.
- Właśnie
Sis, jaką cenę zażyczyła sobie wieża za antidotum? - zapytał
Otachi.
- Em … nic wielkiego … - odpowiedziała speszona
Rina, delikatnie chowając twarz.
- Energię. - odpowiedział
chłodno Kurai.
- Też tak myślę, na ciele ma liczne ślady po
wysysaniu energii przez maszynę. - dodał Taakat.
- Tak,
energię. - odpowiedziała Rina.
- O kurcze, dużo energii
chciała? - kontynuował Otachi.
- 85 % …. - odpowiedziała
wodna neczanka.
- To sporo, i tłumaczy czemu wyszłaś blada.
To już lepiej było odciąć mi rękę. - dodał Taakat szczerząc
kły.
- No weź. - stwierdził Otachi, sprzedając porucznikowi
mukę w ramie, a następnie powiedział: - Dużo, ale energia jest
czymś odnawialnym.
- Ja i moje specyficzne poczucie humoru. -
odpowiedział Taakat, a następnie dodał: - Doceniam, żeby nie
było, zwłaszcza, że wiem jak to wypierdzielicie boli. Już
oddawałaś energie w ten sposób?
- Nie… to był pierwszy raz
…. - odpowiedziała Rina, kręcąc przecząco głową, a następnie
kończąc leczenie dodała: - Chciałam przyjacielowi oddać tak
energię, ale stanowczo się na to nie zgodził … teraz w sumie
wiem dlaczego…
- Normalnie powiedziałbym, że pewnie masz
niesmaczna energię, ale w tym wypadku to chyba było dbanie o
Ciebie. - odpowiedział Taakat.
- Zdecydowanie to dbanie o nią,
kto jak kto, ale On nie zrobi Jej krzywdy i zadba aby nic się Jej
nie stało, łącznie z tym, że dla własnej przyjemności nie
sprawi Jej bólu - dodał Otachi, a następnie dopowiedział: - Nie
chce nadużywać zaufania jakim Go obdarza.
- W takim wypadku
to zdecydowanie dbanie, masz szczęście. - odpowiedział Taakat.
-
A tak z ciekawości ile płacą w fabryce za wodną energie? - spytał
Otachi.
- Hmm… za to że to sama wodna energia płacą koło
45k za fiolkę. A Jeśli masz smaczną energię to można i nawet
100k wyciągnąć. - odpowiedział Taakat.
- Whooa niezłe sumy
Ziom. A Ty Ziom ile wyciągałeś? - kontynuował Otachi.
- Koło
75k więc tak „pośrodku” i jeśli fabryka jest legitna to w
miesiącu można oddać tylko 2x energie tzn raz na dwa tygodnie. -
odpowiedział Taakat.
- To idzie się ładnie ustawić - odparł
Otachi.
- Taa, ale wolałem inne zajecie, chociaż dorywczo to
zawsze spoko możliwość. -odpowiedział Taakat mrugając okiem.
-
Kurai już idziesz? - zapytał Otachi widzący jak kapitan wstaje i
zakłada koszule.
- Taa … czeka mnie jeszcze warta. -
odpowiedział chłodno Kurai.
- Właśnie Kap … Kurai co
powiesz ważną rozmowę i na wspólną godzinę warty? - spytał
Taakat.
- Dobra, wstanę 30 minut wcześniej. - odpowiedział
chłodno Kurai, odchodząc, a na odchodne dodał: - Rinka chcę, ale
później.
- Dobrze. - powiedziała cichutko Rina.
- Dzięki
Kap… - odpowiedział Taakat, nie przejmując się rozmową.
-
Chcesz mu szeptać do uszka? - spytał żartobliwie Otachi szczerząc
kły.
- Dziele z Nim komorę w namiocie, to mogę na co dzień,
a nawet robić coś bardziej niż możesz pomyśleć - odpowiedział
Taakat, z uśmiechem, a następnie dodał: - Mam ważny oficerski
temat do obgadania.
- Luz, nie wnikam. Jak oceniasz to jak sobie
poradził? - odpowiedział Otachi.
- Skurczybyk
jest
dobry. Niepokojąco dobry. - odpowiedział z nutką podziwu w głosie
Taakat szczerząc kły.
- Rinka, będziesz dzisiaj spać? -
zapytał Otachi.
- Nie wiem … powinnam w sumie czuwać bo nie
wiemy w jakim stanie się obudzi. - odpowiedziała Rina, a następnie
dodała: - Może obudzić się spokojny, co by było idealne, ale
może się też obudzić zestresowany.
- Masz coś na
uspokojenie? - zapytał Taakat.
- Tak mam, w torbie mam parę
silnych zastrzyków uspokajających… - odpowiedziała Rina.
-
W razie co ma też tajną broń czyli mnie! - wtrąciła nagle
entuzjastycznie Kiazu siadając obok siostry.
- No tak, trudno
tego odmówić. - odpowiedział Taakat uśmiechając się, a
następnie dodał: - Nie boicie się Kapitana?
- Powiedzmy, że
przyzwyczailiśmy się. - odpowiedziała Kiazu.
- Hmmm … to
jest tak Ziom, że respekt i szacunek są, ale Nasze zaufanie do
Niego robi swoje i wiemy, że nic nam nie zrobi. - dopowiedział
Otachi.
-
A ja będę pierwsza, która skopie mu cztery litery jeśli skrzywdzi
kogokolwiek z Nas. - dodała Kiazu, mrugając okiem.
- Uuuu, to
powinien się mieć na baczności. - odpowiedział Taakat.
- No
a jak! - odpowiedziała entuzjastycznie Kiazu.
************
Kurai
leży na brzuchu w swojej komorze w namiocie. Pod sobą ma rozpięty
śpiwór. Neczanin ma zdjęty t-shirt, a na nim siedzi Rina, ubrana w
żółty luźny t-shirt i krótkie,
niebieskie spodenki sięgające do połowy uda, i robi mu masaż. Z
każdą chwilą przyjemny dotyk sprawia, że napięte mięśnie coraz
bardziej się rozluźniają. Po chwili do komory wszedł Taakat,
ubrany w swoją wersje piżamy i z ręcznikiem w dłoni.
- To
już wiem co chciałeś później. - powiedział porucznik,
wchodząc.
Wodna neczanka delikatnie się speszyła i
zaprzestała, po czym po chwili wróciła do przyjemnego masowania i
zluźniania mięśni.
- Heh, też bym tak chciał – powiedział
Taakat mrugając okiem, a następnie dodał: - Kap… Kurai szczerze
spodziewałem się ze będziesz podbierał Nam papierosy po ostatnim
wyzwaniu wieży.
- To wyzwanie nie wkurwiło mnie, a w innych
wypadkach nie potrzebuje szlugów. - odpowiedział chłodno Kurai.
-
No ja po takim stresie, wypaliłbym co najmniej paczkę. - powiedział
Taakat, grzebiąc w swoim plecaku. A po chwili wyciągając paczkę
szlugów i zapalniczkę powiedział: - A tak to jeden dla
przyjemności.
Następnie wyszedł z komory i udał się na
zewnątrz.
- Chcesz zostać tutaj na noc? - spytał Kurai,
podnosząc się i tym samym zsuwając z siebie ukochaną.
-
Chciałabym, ale chyba powinnam pilnować Key'leanem… -
odpowiedziała Rina, patrząc w oczy ukochanego.
- Jego niech
pilnuje osoba na warcie. To nie powinno być problemem aby rzucić na
niego okiem i w razie co obudzić. - odpowiedział Kurai,
jednocześnie pociągając wodną neczankę za rękę, w taki sposób,
że po chwili oboje leżeli już wtuleni w siebie.
- Hmm… ok …
a jak to wyjaśnisz współlokatorowi?
- Nie ma co wyjaśniać,
to nie jego sprawa. Zresztą sam uważa, że przeżyłem wysoki stres
w ostatnim wyzwaniu wieży, a jak działa przytulanie się?
-
Hmm… działa antystresowo i korzystnie wpływa na samopoczucie…
-
No to masz odpowiedź.
- To chce zostać. - odpowiedziała Rina
z uśmiechem i mocno wtulając się w ciało ukochanego.
************
Noc
mija stosunkowo szybko, ale przede wszystkim spokojnie. Wieża bardzo
mocno respektuje, tę przestrzeń jako przestrzeń wolną od starć.
Nadszedł czas na wspólną oficerską wartę. Taakat zasiada na
kłodzie przy ognisku, siedzi tak że doskonale widzi namiot, resztę
obozu jak i las. Ognisto jest w sporej odległości od kanapy, za to
jest bliżej namiotu. Po chwili z namiotu wyszedł kapitan ubrany w
swoją wersje munduru.
- Dzisiaj Burzy nie było. - powiedział
Taakat
szczerząc kły.
- To jest ten ważny temat? - spytał chłodno
Kurai siadając na kamieniu obok Taakat.
- Nie, mam inny temat.
- odpowiedział Taakat, a następnie dodał:- Ale skoro nadarzyła
się okazja, to tak szczerze to Ty Jej zostawiłeś te ślady, o
których mówił Ruba Blush?
-
Tak myślałem, że to Ciebie prosił o obserwację. - odpowiedział
chłodno Kurai, a po chwili dodał:- Nie nie ja. I jak bym miałbym
to ja to już dawno miała by takie jak i inne ślady i nie
przejmowałbym się Waszą obecnością.
-
W sumie, na tyle ile Cię poznałem to bardzo prawdopodobne. Jednak
musiałem zapytać. Teraz mam czysty obraz. - odpowiedział
spokojnie Taakat, a następnie szybko dodał: - Aha, tak trochę w
temacie to zacznę od tego, że Key’leanem się obudził jakiś
czas temu, trochę się trząsł, a teraz jak jest cicho to momentami
słychać jak się odstresowuje.
- Kiazu mu pomaga?
- Jak
najbardziej, i są zdecydowanie głośniejsi i zdecydowanie nie
zaprzestali na zwykłym przytulaniu się w przeciwieństwie do
dowodzącego. - odpowiedział Taakat,
a następnie dodał: - Odstresowanie mu się należy, niech się tam
bawią, i z mojej strony nie mam zamiaru strzelać o tym z ucha do
Generała, a my mamy dużo ważniejszy temat, którego nie będą
podsłuchiwać, bo są zbyt zajęci sobą.
- Niech zgadnę
nieśmiertelniki?
- Tak dokładnie ten temat chciałem
poruszyć.
- To mamy ich łącznie, aż cztery, w tym jeden z
tych co znalazłem jest oficerski i wszystkie podbite są przez
Heyvanlar. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Hmm… kurde nie
dobrze, ale jest szansa, że jeszcze jeden oficer żyje.
-
Dwóch, o ile ktokolwiek z nich jeszcze żyje. To może mamy dwóch
oficerów.
- Fakt, generał wspominał o trzech oddziałach.
Kurde … W sumie, dziwne, że żyjący nie zabierali
nieśmiertelników po kompanach.
- Możliwe, że wieża nie daje
ich zabrać od razu.
- Albo my też nie dostajemy wszystkich.
-
Nie mam zamiaru tego sprawdzać. Jednak skoro pojawiają się na
wyższych pietrach to oznaka, że ktoś musiał przeżyć.
-
Słuszna uwaga. - odpowiedział Taakat, zaciągając się.
-
Dodatkowo, po starciu nieśmiertelniki są bardzo widoczne po
starciu, nie da się ich przeoczyć.
- Fakt, każdy kto je
znalazł też to mówi, że da się je bez problemu znaleźć.
Osobiście miałem co innego na głównie. - odpowiedział Taakat, a
następnie przypalił papierosa i spytał: - Jestem ciekaw czemu
wieża wypuściła Was prawie bez obrażeń?
- To co się działo
było jedynie bardzo realistyczną
i bolesna iluzją, działającą na nasze zmysły jak i odczucia w
danym momencie. To co tam się działo, wręcz drylowało nam mózgi.
- odpowiedział Kurai.
- Rozumiem, miałoby to sens i w sumie
kiedy wszystko to stało się nie potrzebne, do podbijania strachu to
wieża po prostu to usunęła.
- Dokładnie.
- Dziwne też,
że wybrała Ciebie, a nie dwie osoby które szybciej dostały by
szału.
- Wieża dostałaby mniej rozrywki.
- Zapewne. I
ta wieża z jakiegoś powodu wie o Nas więcej niż my sami, więc
jakiś głębszy sens w tym był. Hmm… Ciekawe czy Nasi poprzednicy
mieli takie same wyzwania jak my?
- Uważam, że wieża
dostosowuje się i indywidualnie podchodzi do każdych śmiałków
jacy postanowili do niej wejść.
- Jeśli tak jest to jest
szansa, że nie znajdziemy nikogo żywego, a jedynie same
nieśmiertelniki,a ich nie wiem na końcu?
- Kto tam wie. Jak na
razie musimy dotrwać do końca.
- Fakt, już mieliśmy aż
pięć starć i póki co nie widać końca. Czas aby Generał ogarnął
ekipę ratunkową po Nas, też nam się kończy.
- Powoli
zaczynamy trzeci dzień, nie ma źle, chociaż nie wiadomo ile czasu
tu jeszcze spędzimy.
- O to to, chociaż zajebiście, że
nasłuch nie działa i nie musimy non stop słuchać irytującego
porucznika. - odpowiedział Taakat przewracając oczami i gasząc
papierosa, a następnie dodał: - Zastanawiające jest również to,
że nie znajdujemy żadnych ciał, jedynie kompletne
nieśmiertelniki.
- Dla morale to nawet lepiej, że nie
znajdujemy ciał.
- Tak, tak to fakt, ale ta wieża dba o nas w
dziwny sposób. Z jednej strony serwuje popis jak w ostatniej
komnacie, a z drugiej strony oszczędza Nam widoku ciał poległych.
-
Ma specyficzne podejście do traktowania swoich „Zwierzątek”
-
Nie da się temu zaprzeczyć, chociaż w tym wszystkim pewnie jest
jakiś głębszy sens którego nie widzimy. Chciałbym to dostrzec.
Swoją drogą, te zdjęcia co robi Rina, będą dostępnie dla Nas
czy tylko dla Generała?
- Jak ją poprosisz to myślę, że
udostępni Ci zdjęcia z misji.
- Świetnie, może jak je
przejrzę, to znajdę jakieś szczegóły które powiedzą Nam
więcej.
************
Wieża
pozwoliła na kolejna spokojną noc. Rano neczanski oddział zasiada
już do śniadania. Na szczęście mają jeszcze zapasy, pozwalające
najeść się im do syta. Diuna, Hachi i Otachi siedzą na jednej
sporek kłodzie, Issah, Key’leanem oraz Stevenem siedzą na
kamieniach. Taakat i Kurai stoją dopijając jeszcze kawę. Rina
nakłada jedzenie z wielkiego garka. Tymczasem Kiazu właśnie wyszła
z łaźni i idąc do ogniska kończy wycierać swoje gafitowowoczarne
włosy. Od ognistej neczanki, bije ciepły blask, a Ona wręcz
promienieje, co dodaje jej dodatkowego uroku.
- I jak poranek? -
zapytał Taakat.
-
Powiem Ci, ale jak obiecasz, że jutrzejszy poranek będzie jeszcze
lepszy. - odpowiedziała mrugając okiem i kokieteryjnie Kiazu.
-
Ciekawe jak wysoko jest postawiona poprzeczka. - odpowiedział
Taakat.
- A to już zagadka dla Ciebie. - powiedziała Kiazu
siadając na wolnej kłodzie, nieopodal swojego towarzysza z nocy.
-
Ależ Ty dzisiaj promiennie wyglądasz. - powiedział Stevenem.
-
Ja, to zawsze wyglądam zajebiście, miło, że w końcu zauważyłeś.
- odpowiedziała Kiazu.
- Zdecydowanie ktoś tu miał dobra noc.
- dodał Hachi.
- Nie zaprzeczam. - odpowiedziała Kiazu
mrugając okiem.
- A Ty jak się czujesz? - Zapytała przyjaźnie
Rina wręczając ognistemu reczaninowi misje z zupą.
- Dobrze,
bardzo dobrze nawet. - odpowiedział Key’leanem, a następnie dodał
pod nosem: - Ale nie dzięki medykowi, który totalnie nic nie
zrobił.
- Słyszałem to. - powiedziała chłodno Kurai.
-
Ja też … mogę ja? Mogę proszę!? - wtrąciła entuzjastycznie
Kiazu, podnosząc rękę do góry.
Kurai nic jej nie
odpowiedział, jedynie wziął jeden z ostatnich łyków kawy. Ten
gest był jednocześnie pozwoleniem na działanie. Kiazu wstała, i
stanęła nad ognistym neczanimem delikatnie w rozkroku, ale na
twardych nogach. A następnie pochyliła się nad nim i dość
stanowczym, a zarazem subtelnym tonem powiedziała:
- Misiu
Pysiu nie wyrażaj zdania na tematy o których nie masz pojęcia, a
zwłaszcza nie pochlebnie.
Jednocześnie dotknęła palcem
wskazującym jego klatki piersiowej i patrzyła mu prosto w oczy, a
dodatkowo kontynuowała: - Ptysiu jestem ogniem w czystej postaci,
potrafię ogrzać i doprowadzić do raju namiętności, ale potrafię
też poparzyć. I jeśli chcesz tą drugą mnie to już możesz
zacząć liczyć mi punkty.
W tym momencie Key’leanem stracił
równowagę i wywrócił się do tyłu, podrzucając jednocześnie
miskę z zupą. Kiazu w ostatniej chwili ją złapała i stała nad
przewróconym kolegą w lekko niezdarnej pozie. Reszta obozu
mimowolnie zaczęła się śmiać.
- No Płomyczku, zgaszony jak
pet. - powiedział Taakat śmiejąc się.
- Pozamiatane –
dodała Diuna, również śmiejąc się pod nosem.
Wkrótce
śniadanie zostało zjedzone, obóz został zebrany, a oddział, wraz
ze swoimi rzeczami, udał się do kolejnej części wieży. Po chwili
zobaczyli doskonale znajome im pomieszczenie z wielką kanapą w
kształcie smoka. Teraz ten smok jest zielony.
- No to czas
zacząć kolejny dzień. - stwierdziła Diuna.
- Ciekawe kogo
wieża wylosuje tym razem? - zapytał dociekliwie Otachi.
- Mam
nadzieję, że to nie będę ja. Po tym ostanom wyzwaniu to
zdecydowanie wolałbym nie brać w tym udziału. - odpowiedział
Stevenem.
W tym momencie przed
jednymi z drzwi pojawił się czerwony napis z kolejnymi dwoma
imionami „Stevenem,
Issah”.
-
No to wykrakałeś. - powiedział Hachi szczerząc kły.
- Ten
mój nie wypalony język. - powiedział Stevenem przewracając
oczami, a następnie dodał: - Każdy z Nas już był…
-
Niektórzy nawet już po dwa razy. - wtrącił Key’leanem.
-
No właśnie, a Nasz medyk nie był nawet w jednej. - marudził
Stevenem.
- Ziom widocznie wieża, jeszcze nie ma dla Niej
wyzwania. - odpowiedział Otachi.
- Ale dlaczego znów ja … -
marudził dalej Stevenem.
- Zamiast marudzić to się rusz,
wyzwanie czeka a my nie mamy całego dnia aby czekać jak łaskawie
tam wejdziesz. - trącił bardzo chłodno Kurai.
- Ta..tak jest
… - odpowiedział Stevenem, a następnie zostawił swoje rzeczy
koło wejścia i przeszedł przez nie. Tym samym czerwony napis
zrobił się zielony. Tuż za nim bez słowa wszedł Issah. Napis z
jego imieniem również zrobił się zielony. Reszta oddziału
rozsiadła się wygodnie na kanapie. Dziewczyny usiadły pośrodku
kanapy. Hachi, Taakat, Otachi usiedli na brzegu kanapy tak aby
dokładnie widzieć ekran. Key’leanem usiadł bliżej ogona smoka.
Tym czasem Kurai stojąc oparł się o ścianę.
- Ciekawe czym
wieża zaskoczy Nas tym razem? - zapytała Diuna.
- Strach się
bać co może wymyślić. - odpowiedział Key’leanem.
************
Generał
Rudy siedzi w swoim gabinecie. Jego biurko jak zawsze zawalone jest
papierami, dodatkowo stoi tam jeszcze otwarty laptop oraz kubek
jeszcze gorącej kawy i stoper odmierzający czas. Obecnie ma wideo
rozmowę z dowodzącymi oddziałami na linii rowu. Ma tam Majora,
Bosmana oraz 2 kapitanów i Aluf'a.
-
Panowie, dziękuję za punktualność. - powiedział Rudy.
-
Zebraliśmy,
z powodu ruchów wroga? -
zapytał Aluf.
- Dokładnie tak. - odpowiedział Rudy.
- O
ile mi wiadomo prawdopodobnie ich wojska zgromadzą się między
naszym obozem a Pańskim Generale. -
odpowiedział Bosman.
- Według
meldunków jakie dostajemy to nawet od Naszego obozu, aż po obóz
generała.
– dodał Aluf.
Rudy odpalił mapę terenu i zlokalizował na
niej wszystkie trzy obozy, a następnie powiedział:
- To
ogromny teren, przyda Nam się każde wsparcie aby przetrwać ten
atak.
- Oczywiście
zapewnimy wsparcie.
- odpowiedział Major.
-
My również. -
dodał jeden z kapitanów.
-
Jednostki z obozów w głębi lądu też zapewnią Nam wsparcie.
- dodał Aluf, a następnie powiedział: -
Jednak nie możemy zapomnieć o innych częściach rowu.
-
Tak masz racje, to co obserwujemy może być pułapką. - dodał
Rudy.
- To
jak pułapka to po co w nią wpadać? Nie lepiej udawać, że ich nie
widzimy? -
wtrącił drugi kapitan.
-
I dać się zaskoczyć?
- odpowiedział Aluf.
-
Przecież wiemy, że zmierzają, nie zaskoczą Nas, ale nie ma co
dawać im satysfakcji, że wpadliśmy w pułapkę. -
kontynuował drugi kapitan.
-
Nie możemy dać im przewagi.
- powiedział Bosman.
-
Nie wpadnięcie w pułapkę jest przewagą!
- odparł drugi kapitan.
- A może by tak wykorzystać pułapkę
na naszą korzyść? - wtrącił Rudy.
-
Jak niby Pan Generał chce to zrobić?
- zapytał major.
************
Stevenem
i Issah już od dłuższego czasu zastanawiają się jak pokonać
swojego przeciwnika. Tym razem komnata ma idealnie gładkie betonowe
podłoże, które ciągnie się wręcz w nieskończoność. Całości
dopełniają intensywnie białe ściany i sufit, które wydają się
nie mieć końca. Przed neczanami stoi wysoka sowa, o dużych oczach.
Po chwilowym przyjrzeniu się widać, że sowa jest dużą swego
rodzaju lalką która jest tylko w kształcie sowy i wygląda
niepozornie. Bardzo mocno przypomina zabawkę, która chwieje się na
boki, jednak po odchyleniu odzyskuje równowagę. Sam przeciwnik jest
cały czarny z wręcz namalowanymi białymi piórami oraz żółtym
brzuchem. Uderzanie w nią atakami powoduje tylko tyle, że sowa
delikatnie grzechocząc buja się na boki, a następnie kolebie się
i bujając wraca do pozycji wyjściowej. Tym samym odzyskuje
równowagę i jest gotowa na kolejny cios.
- I ten jej pusty,
oceniający wzrok. - stwierdził Stevenem patrząc na bujające się
„plastikowe” oczy sowy.
- To się gapi, ale to tylko
zabawka. - odparł Issah, zupełnie nic nie robiący sobie z tego, że
dziwny przeciwnik się na nich patrzy.
- ROZPRASZA MNIE! -
krzyknął Stevenem, a następnie dodał:- I co my mamy z tym niby
zrobić?
- Ty tutaj jesteś od myślenia…
************
-
Dostali zabawkę dla dzieci? - zdziwiła się Kiazu, siedząca na
kanapie.
- Ta wieża nie przestanie mnie zaskakiwać. - wtrącił
Taakat.
- Arishi się bawi podobną. - dodał Otachi jak zwykle
siedzący na brzegu kanapy, niedaleko telewizora.
- No właśnie!
- dopowiedziała Kiazu.
- Jeśli to coś działa, jak Jego
zabawka to ta sowa znajduje się w położeniu równowagi trwałej
czyli zawsze wraca do swego pierwotnego położenia podobnie jak
kulka w dołku. - wtrąciła Diuna, obserwując zachowanie
przeciwnika na ekranie.
- Ciekawe co muszą z nim zrobić? -
Spytał Hachi.
- Pokonać go. - wtrącił Key’leanem.
-
Może muszą coś ogarnąć z Jej środkiem ciężkości? -
rozmyślała na głos Diuna.
- No to jest gdzieś pośrodku i co
w związku z tym? - spytał Key’leanem.
- A no nie, nie jest
pośrodku … Jeśli ich przeciwnik jest klasyczną bańką wstańką
to jej środek ciężkości znajduje się na dole, i tam
prawdopodobnie jest też dociążona, a natomiast ta górka część
„zabawki” jest lekka. Dzięki temu kiedy zadziała na nią jakąś
siłą zewnętrza, to siła grawitacji ustawi ją ponownie do pionu.
- odpowiedziała Diuna
- Rozumiem. - powiedział Key’leanem.
-
Więc możliwe, że aby pokonać to ustrojstwo to muszą coś z tym
zadziałać. - powiedziała Diuna.
- W sumie obaj mają moce
które dają możliwość dociążenia. - dodał Taakat.
- Jak i
manewrowania ciężarem. - dopowiedziała Diuna.
- Zadanie wręcz
idealne dla nich. - dodał Hachi.
- Na dobrą sprawę do każdego
zadania wybierani są Ci, którzy w teorii są idealni do danego
zadania. - wtrącił Taakat.