"....
Czyżby Hachi zdobył nowa pasję? ..."
Zielony,
powoli budzący się do życia, iglasty las, wyściełany mchem i
paprociami o dużych liściach. Jasne promienie słońca nieśmiało
zaglądają aż na wilgotne, nieznacznie błotniste dno lasu. Nasi
bohaterowie idą powolnym krokiem, uważnie stąpając po nieznanym
gruncie.
-
Nie mogę się doczekać aby powalczyć ze smokami! - stwierdziła
entuzjastycznie Kiazu.
-
Ja tam myślę, że Rudy przesadzał z tymi smokami, aby nas
nakręcić. - odparła Diuna.
-
Bro, a jak było na Zekeren? - wtrącił nagle Hachi.
-
Świetnie, Skauti zaczął trening w Projekcie "Haliya". -
odparł radośnie Otachi.
-
Oooo jestem ciekawa jak sobie poradzi! - stwierdziła energicznie
Kiazu.
-
Przyznam, że ja też. - odparł Otachi z uśmiechem.
-
Pewnie spotkałeś się z Hyacin co? - dopowiedziała Diuna.
-
Jasne, wiesz mieliśmy ogrom misji, ale podzieliliśmy się nimi i
mogłem z nią spędzić trochę czasu. - odparł Otachi.
-
Fajnie! Czyli pobyt był udany. - odparła Kiazu, mrugając okiem.
-
A jakie mieliście misje? - wtrąciła Diuna.
-
Różne, różniste .. - odparł Otachi.
-
Tajemnica wojskowa. - dodał chłodno Kurai.
-
I po temacie ... - stwierdziła Diuna przewracając delikatnie
oczami, a następnie dodała: - To spróbujmy inaczej ... Nad świtem
widziałam Kurai'a w postaci kota ...
-
No i? To nic nie zwykłego, każdy z nas przecież to potrafi ... -
wtrącił Hachi.
-
Tak, tak ... - odparła Diuna, a następnie dodała: - Ale on
potrafi również zmienić się psa ... i nie jednokrotnie zaznaczał,
że nie znosi przemiany w kota ... a mimo wszystko nigdy nie
widzieliśmy go w postaci psa, a za to w postaci kota bardzo często
... Kurai czyżbyś nas okłamał?
-
Nie zwykłem, kłamać i rzeczywiście znacznie bardziej wole zmianę
w psa niż kota.- odparł stanowczo Kurai.
-
To czemu nie zmieniasz się w psa? - naciskała Diuna.
-
Nie jestem zbyt przyjemny pod postacią psa. - odparł Kurai.
-
Tiaaa.... Jakbyś na co dzień był przyjemny ... - stwierdziła Diuna.
- Siora skończ ... - wtrącił twardo Hachi.
- Siora skończ ... - wtrącił twardo Hachi.
W
tym momencie elektryczny neczanin zatrzymał się, a następnie
twardym krokiem i z chłodnym spojrzeniem, podszedł do psychicznej
neczanki.
-
Daj spokój Ziom ... Ona się myli ... - stwierdził Otachi.
-
Skoro jestem nie przyjemny na co dzień ... to wyobraź sobie, że
kiedy jestem pod postacią psa to Kurai którego znasz znika -
powiedział twardo Kurai, z rękami w kieszeniach i mierząc Diunę,
lodowatym i przeszywającym spojrzeniem, a następnie dodał: - A
następnie już po chwili po chwili stwierdzasz, że w sumie nie
byłem taki zły ... po kolejnej chwili boisz się własnego cienia,
aby następnie błagać aby piekielne odchładzanie opuściły ziemię...
-
Yyyyyyy ... zrozumiałam ... - wyjąkała lekko przestraszona Diuna,
z trudem przełykająca ślinę.
W
tym momencie Kurai, bez emocjonalnie i jak gdyby nigdy nic, po prostu
odchodzi.
-
Nie znoszę jak to robi ... - wymamrotała Diuna
pod nosem.
-
Sama się o to prosiłaś ... - odparł Hachi, przechodząc koło
siostry.
-
To zaskakujące, jak w ciągu jednej sekundy z fajnego kolesia
zmienia się w oziębłego, mrocznego typa ... - dodał Otachi.
-
Na swój sposób to dość pociągające... - dopowiedziała Kiazu z
kokieteryjnym uśmiechem.
-
To nie jest ani fajne ani pociągające ... - odparła Diuna, po czym
patrząc na Rinę powiedziała: - A Ty milcz i nie śmiej nic mówić,
że jest inaczej ...
-
Hehehehehe .... - zaśmiał się Hachi, podążając za przyjacielem,
a następnie z uśmiechem dodał : - Boisz się, że zostaniesz
przegłosowana?
-
E tam ... - odparła naburmuszona Diuna.
-
Kochana, rozgryzł Cię i tego nie zmienisz, więc się nie wypieraj.
- dodała Kiazu z uśmiechem.
-
Dobra dobra ... - odparła Diuna przewracając oczami.
************
Duży
pokój o lśniących, bardzo jasno błękitnych ścianach, z białymi
refleksami. Jedyne co znajduje się w tym okrągłym pomieszczeniu to
ogromna czarna szafa, z lustrami, wbudowana w ścianę oraz ogromne
czarne łoże wykończone ozdobnym czarnym zagłówkiem. Pościel
leżąca na łóżku jest w przyjemnych odcieniach różu i fioletu.
Wszystko jest bardzo ekskluzywne, bogate i ładnie ze sobą współgra.
W owym, wręcz królewskim łożu, w cienkiej, wręcz prawie
przezroczystej, różowej, jedwabnej koszulce na ramiączka, leży
blond włosa kobieta o bardzo ponętnych i kuszących kształtach.
Natomiast przy otwartych, przesuwanych, drzwiach szafy stoi
stosunkowo chudy mężczyzna o zadbanych, krótkich i ulizanych
blond włosach, który ubiera się w dobrze dopasowany czarny
garnitur.
-
Wychodzisz dzisiaj na kolacje, czy masz nocne spotkanie? - spytała
przyjemnym głosem kobieta, bawiąc się puszystym kosmykiem swoich
włosów.
-
Moja droga, mam dzisiaj dużo spotkań, a wieczorem jadę na Sekai
Dagaal, więc możesz sobie sprowadzić kogoś na noc ... - odparł
spokojnie mężczyzna.
-
Wredota ...dobrze wiesz, że nie sprowadzam nikogo do naszego łóżka
...
-
Zołzuniu, bo wiesz, że bym Cię wypatroszył?
-
Nie gadzie, bo to wbrew moim zasadom ...- odparła kobieta podnosząc
się i podchodząc do mężczyzny dodała: - Po co jedziesz na Sekai
Dagaal pewnie mi nie powiesz, ale może chociaż powiesz mi na jak
długo?
-
Moja Droga Ropuszko, popojutrze tu na Zekeren mam ważne biznesowe
spotkanie, więc wtedy wrócę na kolację, ale pod pewnym warunkiem
...
-
Niby jakim paskudo jedna? - spytała kobieta przewracając oczami, i
zakładając mężczyźnie, elegancki czarny krawat.
-
Robaczku, pod bardzo prostym, że będziesz na mnie czekać ...-
odparł mężczyzna delikatnie zaglądając w dekolt przyjaciółki.
-
Ty małpo ... - odparła kobieta, przyduszając towarzysza krawatem,
a następnie luzując węzeł dodała: - Przecież zawsze na Ciebie
czekam, a na zabawę z Tobą zawsze mam ochotę więc o to też nie
masz się co martwić.
W
tym momencie mężczyzna jednym szybkim ruchem, obejmując kobietę w
pasie, przyciągnął ją do siebie i namiętnie, pieszczotliwie i
głęboko pocałował w rozpalone i spragnione usta.
-
Wybacz moja droga, lecz na mnie już pora. Poranek u Twego boku,
brzmi kusząco, lecz nie zwykłem się spóźniać. - odparł
mężczyzna, odklejając się od ukochanej, po czym udał się w
kierunku wyjścia.
-
Sachiner, uważaj na siebie, ja wiem, że jeździsz tam ze względu
na Mishela i będziesz głownie w Willi, ale tam trwają walki więc
uważaj na siebie ok?
-
Moja wspaniała Ery, dobrze wiesz, że wrócę i nie musisz w to
powątpiewać oraz to wręcz oczywiste, że będę uważać na
siebie.
-
Wiem wiem ... - odparła Ery.
-
A właśnie moja droga, jak możesz nie umawiaj się z tym
ochroniarzem, z dyskoteki.
-
Czyżbyś był zazdrosny wredoto?
-
Oczywiście, że nie moja ropuszko, w końcu z moim wspaniałym ja
nic nie może się równać, lecz tak piękną i inteligentną
kobietę stać na kogoś więcej niż przerośniętego, bezmózgiego
mięśniaka z dyskoteki.
-
Płazie jeden, przecież doskonale wiesz, że to była jednorazowa
zabawa, bo miał ciekawe połączenie energii, które z resztą mi
nie posmakowało ...
-
Bardzo dobrze moja droga ... a teraz wybacz czas nagli.
-
Tak wiem ... Kocham Cię gadzie ...
-
Spróbowałabyś mnie nie kochać, moja droga...
-
Ach ten Twój romantyzm ... - wtrąciła Ery.
-
Jednak moje wspaniałe ja Kocha Ciebie bardziej niż cokolwiek
innego. - kontynuował Sachiner nie przejmując się komentarzem
partnerki, a następnie ponownie ją pocałował i jak gdyby nigdy
nic wyszedł z pokoju.
************
Nasi
bohaterowie, podróżują po rozległym, złocistym polu wypełnionym
wysokim, mile szeleszczącym zbożem. Hachi idzie zapatrzony w dość
sporą papierową mapę i cały czas trafnie prowadzi cały oddział
na przód. Kiazu z Otachim rywalizują, które z nich wyskoczy ponad
pole, a właściwie las zboża, i każde z nich jest daleko do
wyskoczenia ponad złociste morze. Tymczasem Rina idzie spokojnie
miedzy Kurai'em a marudzącą Diuną.
-
Bro świata nie widzisz po za tą mapą. - stwierdził Otachi.
-
Hachi czyżby nowe powołanie? - spytała Kiazu, z dumą podziwiając
brata.
-
Chyba tak ... i szczerze mapy zaczynają mnie kręcić. - odparł
Hachi.
-
Ta akurat ... ciągniesz nas przez jakieś dziwne miejsca ... i
założę się, że nawet nie wiesz gdzie idziemy. - narzekała
Diuna.
W
tym momencie ziemny neczanin podszedł do psychicznej siostry, a
następnie wręczył jej mapę mówiąc:
-
To zerknij na mapę i skoryguj moja trasę.
Diuna
wzruszyła ramionami, zatrzymała się, wzięła mapę w ręce i
zaczęła ją bardzo uważnie oglądać. W tym samym czasie reszta
grupy również się zatrzymała.
-
No dajesz Diuna! - stwierdziła radośnie Kiazu.
Psychiczna
neczanka z determinowaną, skoncentrowaną i delikatnie naburmuszoną
miną długo oglądała mapę, aż w końcu z dumą powiedziała:
-
I wszystko jasne, kompletnie się nie znasz i prowadzisz nas w
zupełnie innym kierunku.
-
To gdzie powinniśmy iść? - spytał Otachi.
-
Hmmm... powinniśmy zawrócić i iść w drugą stronę, kierując
się w górę mapy. - odparła dumnie Diuna.
-
Tak, siora oczywiście ... - stwierdził Hachi obserwując mapę.
-
O co ci chodzi? Boli Cię, że lepiej od Ciebie znam się na mapie? -
odparła oburzona Diuna.
-
Nie ... bardziej boli mnie, że patrzysz na nią do góry nogami ...
- stwierdził Hachi.
-
Specjalnie ją tak trzymam abyście wy mieli dobry widok, przecież
kierunek określiłam poprawnie... - stwierdziła dumnie Diuna.
-
Tak ... jak byśmy chcieli wrócić do Pałacu Ankary to tak bardzo
dobry kierunek ... - stwierdził Hachi.
-
No może... nie znam się na tym dziadostwie ... wystarczy mi
aplikacja na telefonie ... - odparła z oburzeniem Diuna.
-
Szkoda tylko, że nie działa na Sekai Dagaal, co? - wtrącił
Otachi.
-
Nie ma jeszcze aktualizacji ... a potem możemy się pożegnać z
papierowymi mapami i i tak trafimy wszędzie. - odparła Diuna.
-
Dobra Hachi, to jak idziemy? - wtrąciła entuzjastycznie Kiazu.
-
Idziemy dalej przez te pola, potem przez łąkę aż do pagórków,
zaraz za którymi znajdziemy rozległy las a za nim obóz ludzi Ashga
... - odpowiedział spokojnie Hachi.
-
A nie mieliśmy iść do stałego obozu Ineeven? - spytała Diuna.
-
Owszem mieliśmy, ale on jest tak pieruńsko daleko, że strach się
bać... ten obóz jest idealnie w połowie naszej drogi ... - odparł
Hachi.
-
O ja cie, niezły kawał drogi ... - stwierdził Otachi.
-
Sama podróż po maszyny zajmie nam z tydzień może dwa .... -
stwierdził Hachi.
-
Jak coś fajnego wydarzy się po drodze, to mogę iść nawet
miesiąc. - odparła Kiazu z uśmiechem i mrugając okiem.
-
Heh ... misja zapowiada się długa.... - westchnęła Diuna.
-
My tu gadu gadu a drogi nie ubywa ... czas dalej ruszać ... Hachi
prowadź ... - wtrącił chłodno Kurai ruszając do przodu.
-
Jasne Ziom! - odparł radośnie Hachi, udając się na przód.
************
Neczański
generał, zawalony papierami siedzi w swoim gabinecie i popijając
kawę prowadzi wideokonferencję z swoim najwyższym przełożonym.
-
Drogi Generale, wojska króla Ashga potrzebowały dużej ilości
maszyn bojowych na już. W związku z tym maszyny przygotowane dla
Was trafiły w jego ręce.
-
Nie szkodzi Ambasadorze, nam nie są w tej chwili na gwałt
potrzebne.
-
Rozumiem, w związku zaistniałą sprawą nie wysyłaj jeszcze
oddziału po maszyny, gdyż potrzebujemy czasu aby wyprodukować nowe
maszyny bojowe.
-
Ty mamy problem szanowny Ambasadorze .... wysłałem już do Was
odział i nie mogę ich zawrócić ...
-
Zapewne mówisz o oddziale specjalnym ChiZ02, o którym wspaniała
Królowa Sansha nie musi wiedzieć za wiele?
-
Tak dokładnie o nich, a powodem dla czego nie mogę ich zawrócić
jest wizytacja mojej Wspaniałej Królowej.
-
Rzeczywiście wybierała się do Twojego obozu. To w takim układzie
przyjmiemy ich z otwartymi ramionami.
-
Tylko oni zwariują jak nic się nie będzie działo ...
-
Doskonale o tym wiem, a w stałym obozie zawsze jest coś do
roboty...
-
Tu się zgodzę...
-
Jednak, proszę abyś powiedział im aby nie śpieszyli się aż nad
to, skoro z maszynami się nie pali.
-
Oczywiście Panie, taki miałem zamiar.
W
tym momencie do gabinetu wpadł poddenerwowany Amis, krzycząc:
-
Generale!
-
Co jest? - spytał twardo Rudy.
-
Przepraszam najmocniej, ale Królowa Sansha jest już bardzo blisko
...
-
Tego jeszcze brakowało ... - wymamrotał Generał, a naste pnie
szybko dodał: - Przepraszam, Ambasadorze, mnie wzywają bardzo
znaczące sprawy i jestem zmuszony przerwać naszą rozmowę....
-Oczywiście,
w końcu doskonale wiem co się z Wami stanie jak nie oddacie
należytych honorów szanownej Królowej. Zatem, żegnaj generale.
-
Wybacz i do usłyszenia. - odparł Rudy rozłączając się i
wybiegając z pomieszczenia.
************
Czas
nie ubłaganie mija, a nasi bohaterowie nadal wędrują ...
-
Diunka ... co się stało? ... - spytała pokornie i w miarę cicho
Rina, idąc wolno koło siostry.
-
Nic ... - odparła obrażona Diuna.
-
Nie chcę być nie miła ... ale ... przecież widzę, że coś się
dzieje ...
-
Chodzi Ci o to, że naskoczyłam na Hachiego mimo, że nie znam się
na mapie?
-
Tak ... co się stało?
- W sumie to nic szczególnego ... od kiedy zajął się mapą to zaniedbuje nasze "drobne" wymiany słowne .... i z przerażeniem stwierdzam, że mi ich brakuje ... - odparła spokojnie Diuna, a następnie dodała: - Niestety nie dał się wciągnąć w inspirującą wymianę zdań ...
- W sumie to nic szczególnego ... od kiedy zajął się mapą to zaniedbuje nasze "drobne" wymiany słowne .... i z przerażeniem stwierdzam, że mi ich brakuje ... - odparła spokojnie Diuna, a następnie dodała: - Niestety nie dał się wciągnąć w inspirującą wymianę zdań ...
-
Rozumiem ...
-
Heh ... dodatkowo zrobiłam z siebie idiotkę ...
-
Nie przejmuj się ... wieczorem nikt już nie będzie tego pamiętał
... - odparła pocieszająco Rina, a następnie szybko dodała: - No
chyba, że Hachi, który będzie chciał się ogryźć …
- Tak myślisz, że może chcieć się odgryźć?
- Znając jego to całkiem prawdopodobne... - odpowiedziała Rina z uśmiechem.
- Tak myślisz, że może chcieć się odgryźć?
- Znając jego to całkiem prawdopodobne... - odpowiedziała Rina z uśmiechem.
-
No to w takim układzie liczę na ciekawą zabawę dzisiaj wieczorem.
- odparła dumnie i entuzjastycznie Diuna.
-
A teraz pozwól mu proszę cieszyć się nową pasją ... zwłaszcza,
ze uczy się i wiele rzeczy robi intuicyjnie ... i całkiem dobrze
mu idzie ...
-
Dobra ... niech się cieszy ....
************
Spore,
a wręcz ogromne pomieszczenie z kilkoma masywnymi i wielkimi
monitorami, które zajmują całą dużą ścianę. Pod monitorami
jest kolosalnie duży panel z mnóstwem guzików, przy którym
zasiada aż pięciu, bardzo zajętych, pracowników, za którymi stoi
zamyślony książę Volaure.
-
Projekt Haliya rozwija się wręcz doskonale się rozwija i przynosi
bardzo dobre efekty ... Pomysł aby przejąć Haliya i zaliczyć ją
do terytorium Zekeren był doskonałym pomysłem ... dzięki temu
możemy spokojnie szkolić żołnierzy z dala od wojny i zagrożeń
...
-
Panie, obiekt B0119987 ukończył właśnie 20 minutową sesje ... -
odezwał się nagle, grubym przeszywającym głosem, jeden z
pracowników.
-
Tak, tak ... - odparł spokojnie władca wyrwany z odmętu swoich
myśli, a następnie dodał: - W jakim jest stanie?
-
Ma trochę zadrapań, kilka siniaków i mocno obity obojczyk ... oraz
wybity nadgarstek i zerwane wiązadło kolanowe ... - odparł
pracownik stacji.
-
Rozumiem ... - odparł chłodno Volaure, a następnie spytał: -
Która godzina?
- Koło 16, panie ...
- Koło 16, panie ...
-
Hmm... to na dzisiaj koniec zabawy dla niego ...- odparł spokojnie
Volaure, a następnie twardo dodał: - Już późno "Zamów"
kapsułę.
-
Jak sobie życzysz Panie, a co z resztą?
-
Potrzymajcie ich max do 18 i przyślijcie ich na Zekeren, chyba, że
ktoś skończy zanim moja kapsuła odleci z Haliya ...
-
Jak się znajdą tacy to podesłać ich to Pańskiej kapsuły?
-
Tak ...
-
Obiekt B0119987 również, czy go najpierw podleczyć?
- Owszem, jego również ... Lekarze na Zekeren już się nim zajmą ...
- Owszem, jego również ... Lekarze na Zekeren już się nim zajmą ...
-
Oczywiście Panie ... jak sobie życzysz ...
************
Neczanie
wędrują po przez przyjemną i zjawiskową polanę, spowitą
przeróżnymi, kolorowymi kwiatami o obłędnym zapachu. Podczas tego
marszu o wczesnej wieczorowej porze, Rina robi zdjęcia, Kiazu
łapczywie łapie ostatnie promienie słońca, zmęczona Diuna pomału
się człapie spowalniając marsz, Hachi i Otachi idąc siłują się
i przepychają się między sobą. Tym czasem Kurai idzie spokojnie z
rekami w kieszeniach.
-
Może tak postój? - narzekała Diuna.
-
Nie marudź już nie daleko. - odparł Hachi "bawiący" się
z bratem.
-
Gdzie nas prowadzisz? - spytała Kiazu.
-
Chyba nie do obozu Króla Ashga bo to stanowczo za daleko ... a noc
się zbliża ....- dodała Diuna.
W
tym momencie Hachi przerwał siłowanie się z bratem i dumnie
powiedział:
-
Spoko, na mapie znalazłem genialne miejsce na obóz i tam nas
prowadzę.
-
Pokaż je ... - wtrącił chłodno Kurai.
Na
te słowa ziemny neczanin wyjął swoją mapę i palcem pokazał
konkretne miejsce na mapie mówiąc:
-
O tutaj ... zobacz Ziom z jednej strony są skały ... z drugiej
szeroka rzeka ... z trzeciej cienka droga albo jej brak ... i sporo
drzew w koło ...
-
Hmm... czyli jest jedno wejście, super. - dodał radośnie Otachi.
-
Dokładnie Bro. - dodał Hachi, szczerząc kły i czekając jakby na
pochwałę.
-
Doskonałe miejsce... gratuluję ... - odparł chłodno Kurai.
-
Dzięki Ziom. - odpowiedział radośnie Hachi.
-
Dobra, dobra ... ale daleko jeszcze? - spytała Diuna.
-
Oj nie marudź ...- stwierdziła Kiazu wywracając oczami a następnie
entuzjastycznie dodała: - Rincia zrobisz mi tam jakaś fajną sesje
zdjęciową?
-
Jasne ... - odparła Rina z uśmiechem.
-
Ekstra! - stwierdziła entuzjastycznie Kiazu, skacząc do góry.
-
Nie już nie daleko, na moje oko tak z godzinę drogi..- dodał dumny
z siebie Hachi, a następnie dodał: - Dzisiaj mam tak dobry humor,
że nawet zrobię Ci tam wygodne siedzisko.
-
Heh ... tyle dam radę..- odparła Diuna, a następnie zaskoczona
dodała: - Naprawdę?
-
Tak naprawdę! - odparł energicznie Hachi.
-
Ty się chyba dzisiaj źle czujesz ... - stwierdziła Diuna.
-
Diunka, nie narzekaj tylko korzystaj póki możesz. - dopowiedziała
radośnie Kiazu.
-
Masz rację ... spoko to dojdę tam i trzymam za słowo! - odparła
Diuna, i to wreszcie z uśmiechem.
-
Spoko Siostra, mogę się nawet ponieść. - odparł Hachi,
podbiegając do siostry i szybko biorąc ja na barana.
-
Woo ooo.... - odparła zaskoczona Diuna.
-
No, no Hachi nie poznaję Cię ... - stwierdziła Kiazu.
-
Spoko siostra przejdzie mu. - dodał Otachi, mrugając okiem.
-
Oby nie ... ta nowa pasja Hachiego dobrze, na niego działa. -
odparła radośnie Diuna, siedząca wygodnie u brata na barana.
-
Dobra siostra chodź... - stwierdził Otachi, biorąc Kiazu na
barana, a następnie entuzjastycznie dodał: - To jak Bro ścigamy
się?
-
Pewnie! - odparł ochoczo Hachi, a następnie dodał: - Idealnie
prosto przed nami jest rzeka, to co kto pierwszy do nie?
-
Jasne Bro.- odparł Otachi z uśmiechem.
-
Rinka czyń honory. - dodał Hachi stając na równej linii z bratem.
W
ten wodna neczanka stanęła na równej linii z rodzeństwem, uniosła
prawą rękę do góry i spokojnie, z uśmiechem powiedziała:
-
Do biegu ... gotowi ... - następnie po chwili napięcia,kiedy Hachi
i Otachi, zniżyli się nieco na nogach, Rina opuszczając rękę,
krzyknęła: - START!
W
tym momencie obaj bracia ruszyli prosto przed siebie, aż się za
nimi kurzyło.
-
Juuuuhhhhhuuuuuuuuuuuuuuuuuuu! - wykrzyknęła radośnie Kiazu
trzymając się brata.
-
Ihhhhaaaaaaaaa! - krzyczała entuzjastycznie Diuna, szybko dodając:
- Dalej Hachi! Dalej!