"Pożegnanie
z Angelis..."
Pastelowy,
przestronny i bardzo jasny pokój, w którym Ery, Diuna, Hachi i
Otachi niecierpliwie czekają na powrót Kiazu. W ten do pokoju w
końcu weszła ucieszona i radosna Kiazu, w raz ze swoją wodną
siostrą.
-
Kiazu! - wykrzyknęli radośnie wszyscy, rzucając się Kiazu na
szyję.
-
Widzieliśmy Cię w telewizji! - dodał Hachi uśmiechając się
radośnie.
-
Świetnie sobie poradziłaś! - dopowiedział radośnie Otachi.
-
Kochana, świetny pokaz. - dopowiedziała Ery.
-
Opowiadaj jak było? - wtrąciła Diuna.
-
Hej, hej spokojnie... dajcie mi coś zjeść ... jestem pieruńsko
głodna. - odparła radośnie Kiazu.
-
To, ja zadzwonię po coś. - wtrąciła nieśmiało
i cicho Rina z aparatem na szyi.
-
Dzięki Siostra- odparła Kiazu.
-
O Rina, raczyłaś się w końcu pojawić... o matko jak Ty
wyglądasz? - stwierdziła Diuna zauważając siostrę.
-
ŁAŁ Siostra wyglądasz super! - stwierdził z podziwem Otachi.
-
Normalnie zjawiskowo. - dopowiedział Hachi.
-
Na jakieś imprezie byłaś? - dodała Diuna.
-
Dzię...
-
Ej! ... Kochani ... Dajcie jej spokój proszę ... niech zadzwoni po
jedzonko... strasznie burczy mi w brzuchu.... - wtrąciła stanowczo
Kiazu.
-
Spoko... - odparł Hachi.
-
No i tak ma być! - dodała stanowczo Kiazu, a następnie radośnie
dodała: - A na pokazie było super, ale miałam strasznego nerwa
chodząc po wybiegu.
-
Oj tam ... oj tam ... na wybiegu nic nie było widać. Świetnie
sobie poradziłaś. - odparła Ery.
-
Dzięki, starałam się, ale było ciężko.- odpowiedziała Kiazu.
-
Jak to od zaplecza to wygląda? - spytała Diuna.
-
Hmmm... pozornie to super zorganizowana impreza, a w rzeczywistości
chaos totalny, który o dziwo asystentka Anyo, perfekcyjnie
ogarniała. - odpowiedziała Kiazu.
-
Żartujesz? Jednak dziewczyna ogarniała wszystko? - dopytał Hachi.
-
No... byłam w szoku, Anyo. tylko chodził i zachowywał się jak
rozpieszczona diwa, a ona cud kobieta! Super zorganizowana, chociaż
dosyć nieprzyjemnie chamska. - odpowiedziała Kiazu z pasją.
-
Czad! Ja myślałem, że to sztab ludzi za to odpowiada. - stwierdził
Otachi.
-
Technicznie jest tam sztab ludzi, jednak wszystkim dowodzi jedna
niepozorna kobieta.... mniejsza ... taki pokaz to niebywałe
przeżycie. Makijażyści, styliści fryzjerzy ... normalnie czujesz
się jak mega gwiazda. - odparła Kiazu.
************
Sachiner,
popijający ulubione wino wraz z Kurai'em, siedzi w pokoju
konferencyjnym na poddaszu. Okna są przysłonięte grubymi ciemnymi
roletami, aby popołudniowe słońce nie raziło w oczy.
-
Tak nawiasem, za dzisiejszy dzień pracy należy Ci się
wynagrodzenie i nie chce słuchać wymówek... To za sprawą
profesjonalizmu i mojego honoru... Wolisz gotówkę czy przelew? -
spytał w końcu Sachiner.
-
Bez różnicy... - odparł chłodno Kurai.
-
To wykonam przelew, wole mieć potwierdzenie. Chyba to rozumiesz?
-
Tak ... - odparł Kurai wręczając inkubowi kartkę.
Sachiner
wziął kartkę, a następnie szybko i precyzyjnie wykonał przelew.
-
Pieniądze w przeciągu paru minut będą na Twoim koncie. Aha,
zgodnie z życzeniem mego Ojca, dostajesz jeszcze premie za
milczenie, chociaż w Twoim wypadku to zbytecznie... Jednak nie będę
się o to z nim spierał, w końcu i tak nic nie tracę. Gotowe. To
jesteśmy kwita. Hmm... Kiedy wyjeżdżacie?
-
Na pewno zdążysz jeszcze ocenić zdjęcia.
-
No tak... przez tego nieznośnego gagatka uleciało mi to z głowy.
Hmm... Muszę coś jeszcze załatwić. Przyjdzie za jakieś dwie
godziny do mojego pokoju AOIC 12.
************
Znajome,
wysokie, duże i przestronne pomieszczenie, w którym dominuje czerń,
gdzieniegdzie jest rozjaśniona białymi i beżowymi dodatkami. W
recepcji dzisiaj są znacznie mniejsze tłumy, różnorodnych istot
niż zazwyczaj. Ery i neczanie (prócz Riny i Kurai'a) gotowi do
wyjazdu stoją w holu.
-
No to my będziemy jechać ... - stwierdziła Ery.
-
Tak, z całym szacunkiem dla tego miejsca mam go już dosyć. -
dodała Diuna ziewając.
-
Rina ... Na pewno chcesz zostać? - spytał Otachi.
-
Trochę muszę ... moja praca się jeszcze nie skończyła ... -
odpowiedziała nieśmiało Rina.
-
Eh ... szkoda ... jeszcze ta wredota, każde czekać na siebie ... -
odparła Ery.
-
Przestań on mógłby sam obejrzeć te zdjęcia. - wtrąciła Diuna.
-
Widać nie może ... - odparł Otachi.
-
No trudno, ale Kurai też z nią zostaje więc możemy być spokojni.
- dopowiedziała Kiazu.
-
Weźmiecie proszę plecak Kurai'a? - spytała Rina.
-
Jasne...a czemu tylko jego? - odparł Hachi.
-
Właśnie Twój plecak również możemy zabrać. - dodała Ery.
-
Przepakowaliśmy się i u Riny w plecaku pozostały jedynie
najpotrzebniejsze rzeczy. Wszystko inne jest w w moim plecaku.. -
odparł Kurai z plecakiem na ramieniu.
-
Spoko... w sumie widać, że ten Twój pęka w szwach, a Riny jest
prawie pusty ... - odparł Otachi.
-
Pomijaj ac fakt, że nasze plecaki są znacznie wygodniejsze od tych
na stelażach ... - dodała Diuna.
W
tym momencie do recepcji wszedł Sachiner, który wyraźnie był
czymś zajęty. Po paru minutach, nieśmiało i niepewnie do inkuba
podeszła Rina.
-
Co ona wyprawia? - spytała Diuna.
-
Hmm... może chce mu powiedzieć, że wyjeżdżamy? - stwierdził
Otachi.
-
Na dobrą sprawę wypadało by się z nim pożegnać. - dodała Ery.
-
Hmm.. ja obstawiam, że bardziej spytać się kiedy znajdzie dla niej
czas ... - odparła Kiazu.
-
Heh ... nie uśmiecha mi się to ale może poczekamy na nich? -
spytał Hachi ziewając.
-
Wybacz Hachi, jednak ja bym wolała jeszcze dzisiaj dotrzeć, do
mojego domu. Czeka nas jeszcze parę godzin jazdy. - odpowiedziała
Ery, powstrzymując się od ziewania.
-
Spoko spoko, my się zabierzemy z Tobą a oni dojadą. Nie będziemy
nadużywać gościnności Sachinera. - odparła Kiazu.
-
Słyszę moja droga, że bardzo miło mi się o mnie wyrażacie. -
wtrącił szarmancko Sachiner, który podszedł do neczan wraz z
Riną.
-
Wreszcie Gadzie ile można czekać? - odparła Ery.
-
Moja droga Żmijko, powinniście się czuć zaszczyceni, że w moim
napiętym grafiku łaskawie znalazłem jeszcze czas dla Was. -
odpowiedział Sachiner.
-
Tiaa... dobra płazie to żegnaj i spływaj. - stwierdziła Ery.
-
Masz szczęście moja ropuszko, nie mam dzisiaj czasu.- odparł
Sachiner, podchodząc bliżej dziewczyn.
Po
chwili pocałował Kiazu w prawą dłoń mówiąc. - Żegnam moja
droga, gratuluję pójścia w pokazie.
-
Yyy... Dzięki ... Na razie ... - odparła zaskoczona Kiazu.
Następnie
inkub wykonał równie dżentelmeński gest w stosunku do Diuny i
Ery, po czym bez większej maniery podał rękę, Hachiemu i
Otachiemu.
-
Na razie Stary. - stwierdził Otachi.
-
Nara Ziom. - dodał Hachi.
-
A teraz wybaczcie obowiązki wzywają. - odparł Sachiner, odwracając
się, ukradkiem wytarł prawą dłoń w białą chusteczkę i oddalił
się.
-
Dziwny typ. Aż dziw bierze, że jest dobrze wychowany. - stwierdziła
Diuna.
-
To chyba lepiej dla nas... - dodał Otachi.
-
Dobra komu w drogę temu czas ... Kochani to my widzimy się
później... - wtrąciła Ery.
-
Widzimy się w domku letniskowy. - dodała Kiazu.
-
Jasne ... szerokiej drogi ... - odparła Rina z uśmiechem.
-
Trzymajcie się. - dodał Otachi.
************
W
pokoju konferencyjnym przy stole zasiadają Sahier, Sachiner oraz
głowa rodu Cusan. Panowie w dość zwyczajnej dla siebie poważnej
atmosferze popijają wino i rozmawiają.
-
Moi Synowie, odnieśliśmy wspaniały sukces. Na samym pokazie
zarobiliśmy znacznie więcej niż zakładaliśmy w najśmielszych
planach. Dodatkowo jesteśmy jednym miejscem na świecie które ma
prawo do emisji z pokazu modu, co przyniesie nam dodatkowe wielkie
korzyści i ogrom zysków. - stwierdził dumnie Cusan.
-
Ojcze pozostają jeszcze zdjęcia. Do tej pory ich nie dostaliśmy, a
one również powinny zarabiać. Gazety już czekają na nie. -
odparł Sahier,a po chwili dodał: - Zakładam, że ta amatorka nie
zrobiła żadnego dobrego zdjęcia i naraziła nas tylko na koszty,
którymi dobrze by było ją obciążyć.
-
Nie zapędzaj się tak, Sachiner co ze zdjęciami? - spytał
stanowczo Cusan.
-
Zaraz, po naszym spotkaniu jestem umówiony z fotografem na oglądanie
zdjęć. Do ostatniej chwili diwa wahała się czy przyjść na
oglądanie zdjęć czy nie. Dopiero tuż przed naszym spotkaniem
diwa zażyczyła sobie spotkania o godzinie 19:00 w celu obejrzenia
już przebranych zdjęć. Gdyby nie kaprysy diwy, zdjęcia już dawno
byłyby w druku. - odpowiedział spokojnie Sachiner.
-
Tak Utahime bywa irytujący, jednak spełnianie jego zachcianek leży
w naszym interesie. Postaram się pojawić na pokazie przesortowanych
zdjęć. - odparł Cusan.
-
Jak sobie życzysz Ojcze. Pokaz przebranych zdjęć ma się odbyć
tutaj. - odpowiedział Sachiner.
-
Doskonale. - odpowiedziała głowa rodu.
-
Sachiner, a czemu te zdjęcia nie są już przejrzane i nie
pokazujesz nam ich teraz? - wtrącił arogancko Sahier.
-
Po pierwsze w przeciwieństwie do Ciebie mam swoje obowiązki, które
rzetelnie wykonuję i dbam o dobre imię rodziny. Po drugie w wolnej
chwili udzielałem Salaher'owi, którego miałeś pilnować,
stanowczej lekcji wychowawczej. Po trzecie dużo zależało od
kaprysu samej diwy. - odpowiedział spokojnie, lecz twardo Sachiner.
-
I pilnowałem, spał w swoim pokoju. - odparł Sahier.
-
Mylisz się, w trakcie tego jak miałeś go pilnować, Salaher ...
W
tym momencie rozległo się pukanie do drzwi. Pan Cusan przerwał
swoją wypowiedź i powiedział stanowcze i chłodne:
-
Proszę!
W
ten drzwi otworzyły się, a do sali wszedł pokornie Kutaro mówiąc:
-
Przepraszam, że przeszkadzam... Panie Sachiner Pan Boia Tomar,
właśnie przybył do ośrodka.
-
Dziękuję, Kutaro ... możesz odejść. - odparł Sachiner.
Na
te słowa sługa pokłonił się i wyszedł zamykając za sobą
drzwi.
-
Ten BOIA TOMAR? - spytał z niedowierzaniem Sahier.
-
Owszem, Salaher dzisiaj po raz kolejny, przeszedł sam siebie, a co
za tym idzie zasłużył na osobiste i niezapomniane spotkanie z
"katem energii" Boia Tomar. - odparł Sachiner.
-
Działasz zbyt pochopni, niepotrzebnie go tu ściągałeś. -
stwierdził Sahier.
-
To ja poprosiłem, aby Sachiner ściągnął tutaj tego specyficznego
gościa. Salaher, zasłużył na taki specyficzny wymiar kary. -
wtrącił stanowczo Cusan.
-
Rozumiem. - odparł Sahier, z lekko wymuszoną pokorą.
************
Jasne,
przestronne pomieszczenie o półokrągłym kształcie Subtelne,
jasnoszary sufit i ściany, które przypominają swym odcieniem
wspaniałe szare chmury idealnie się komponują z dużymi oknami, o
delikatnym białym odcieniu, które zajmują ponad połowę,
półokrągłej ściany oraz z białym puszystym dywanem. Tuż pod
oknami znajduje się długa, czarna, zaokrąglona kanapa z kilkoma
ciemnoszarymi, kwadratowymi poduszkami. Przednią stoi okrągły,
szklany stolik kawowy w srebrnej ramie oraz biały, wyprofilowany
fotel, jakby z porcelany. Obok wspaniałej i wygodnej kanapy, po
prawo od wejścia znajduje się prostokątny, ciemnobrązowy stów z
sześcioma czarnymi, stylowymi krzesłami. Na jedynej płaskiej
ścianie, na lewo od wejścia i na prost kanapy, znajduje się
ogromny, płaski telewizor, a pod nim czarne niskie szafki. Całości
dopełnia wiszący kryształowy żyrandol. W tym luksusowym i
subtelnym salonie, na kanapie siedzi Sachiner, popijający
aromatyczne, czerwone wino, o złoto-srebrnym odcieniu. Ubrany jest w
szykowne czarne, garniturowe spodnie, wyprasowane w kant oraz białą,
jedwabną koszulę na długi rękaw z złotymi spinkami do mankietów.
Jego czarna marynarka, wisi na oparciu jednego z krzeseł. W ten w
pokoju rozległo się pukanie do drzwi. W mgnieniu oka z któregoś z
bocznych pomieszczeń wszedł Kutaro, który bez słowa otworzył
drzwi.
-
Witam. Pan Sachiner czeka na państwa. - stwierdził w końcu Kutaro
zapraszając gości, szarmanckim gestem do środka.
W
tym momencie do stylowego salonu weszła Rina, nadal ubrana tak jak
zażyczył sobie tego Uso "Anyo" Utahime, oraz Kurai,
ubrany w swój strój ochroniarza i z plecakiem na lewym ramieniu.
-
Kutaro, weź od Pani aparat i przygotuj wszystko do pokazu. -
stwierdził arogancko Sachiner.
-
Oczywiście Panie. - stwierdził pokornie sługa, a następnie dodał:
- Pani pozwoli.
Kutaro
po wzięciu aparatu, postawił go na stole i udał się do drugiego
pokoju.
-
Siadajcie, zapraszam. - dodał arogancko inkub.
Tymczasem
Kurai odłożył plecak, opierając go o jedno z krzeseł, i wraz z
Riną usiadłi na kanapie, a inkub sarmacko spytał:
-
Napijecie się czegoś?
-
Tak ... poproszę sok winogronowy... - odpowiedziała nieśmiało
Rina.
-
Kutaro, dla Pani sok winogronowy. - stwierdził Sachiner do sługi,
który rozstawiał laptopa i dodatkowy monitor na stole, a następnie
dodał: - A Ty napijesz się czegoś?
-
Tak, dragon laagii ikhofi proszę. - odparł Kurai.
-
Spodziewałem się tego. Kutaro dla Pana mocne dragon laagii ikhofi,
tylko nie przesadź, bo jeszcze Kurai zejdzie nam z tego świata i
będzie szkoda. - odparł arogancko Sachiner z wrednym uśmieszkiem.
-
Jak sobie życzysz Panie.. - odparł pokornie słucha wychodząc.
-
Przepraszam ... co to jest dragon laagii ikhofi? - wtrąciła
nieśmiało Rina.
-
Moja droga, to specyficzny napój pobudzający, składa się głównie
z kawy, czekolady i coli. Doskonały do efektywnego funkcjonowania.
Idealny na dni bez snu, w których trzeba jeszcze wydajnie używać
umysłu. Jednak nie należy pić go za często. Chociaż niektórzy
zazwyczaj dobrze sobie radzą i bez tego napoju.- odparł szarmancko
Sachiner.
-
Rozumiem ... Hmm... Kurai ... to ta gęsta kawa? - spytała
nieśmiało Rina.
-
Owszem, to ona.... - odpowiedział spokojnie Kurai.
-
Swoją drogą, Moja droga ... jeśli mnie pamięć nie myli ... a ona
nigdy się nie myli ... to obiecałaś mi zdjęcie... W związku z
tym zechciałabyś usiąść koło mnie? - wtrącił dumnie Sachiner,
kołysząc delikatnie kieliszkiem wina.
-
Dobrze ... - odparła niepewnie Rina i przesiadła się bliżej
inkuba, a Kutaro podszedł z do szklanego stolika i postawił na nim
smukła szklankę soku, oraz białą, filiżankę na czarnym spodku.
Następnie wziął od inkuba pusty kieliszek, odstawił go na stole i
wziął do ręki aparat.
W
ten Sachiner, gentlemeńsko położył swoje lewe ramię na oparciu,
co dało złudzenie, obejmowania neczanki, która z naturalną
nieśmiałością i uśmiechem siedziała obok niego. Kutaro bardzo
szybko wykonał zdjęcie, a Sachiner pocałował damę w jej prawą
dłoń, szarmancko mówiąc:
-
Dziękuję moja droga, a teraz czas do pracy. - po czym stanowczo
dodał - Kutaro wszystko gotowe?
-
Jak najbardziej Panie, możemy zaczynać w każdej chwili. - odparł
pokornie Kutaro, przyciemniając szyby, i włączając telewizor.
W
między czasie Rina odsunęła się od Sachinera, i biorąc szklankę
z sokiem usiadła bliżej ukochanego.
************
-
Wreszcie spokój ... - stwierdziła radośnie Kiazu, przeciągając
się na przednim siedzeniu stylowego burgundowofioletowego samochodu
Ery.
-
Nie przesadzaj w końcu nie było tak źle ... - stwierdził Otachi,
siedzący na tylnym siedzeniu rozpędzonego auta.
-
Właśnie ... fajne wspomnienia, miłe chwile ... i dużo nowości do
sprawdzenia w naszej grze "WindRace" - dodał radośnie
Hachi, siedzący pomiędzy Diuną i Otachim.
-
A wy znowu o tej grze ... co Wam da znajomość smoczej góry? -
spytała zmarnowana Diuna.
-
Dobrą zabawę i możliwość zakwalifikowania się do zawodów. -
odparł Otachi z uśmiechem.
-
Faceci ... - stwierdziła Diuna, a po chwili dodała, z lekkim
zdziwieniem: - Ery... czemu milczysz?
-
Skupiam się na drodze ... robi się już szaro, a mnie dopada
zmęczenie. - odparła Ery.
-
Na pewno dasz rade prowadzić? - spytała troskliwie Kiazu.
-
Oczywiście ... bez trudu ... tylko jeśli pozwolicie wolałabym się
bardziej skupić na drodze niż na rozmowach. - odpowiedziała Ery z
promiennym uśmiechem.
************
-
Kutaro, światło. - nagle stwierdził Sachiner, w przyciemnionym
pokoju, a gdy światło rozbłysło dodał: - Wszystko zrobiłeś?
-
Oczywiście Panie. - odparł spokojnie i pokornie sługa.
-
Dobrze, zatem przyszedł czas na zapłatę - odparł inkub
jednoznacznie, nachylając się do Riny.
Przerażona
dziewczyna nawet nie pisnęła, jedynie wbiła się głębiej w
stylową kanapę.
-
Już lepiej Ci? To teraz ją zostaw... - wtrącił stanowczo Kurai.
-
Jak zwykle wszystko popsułeś. - odparł Sachiner odsuwając się od
Riny, a następnie zakładając marynarkę dodał:- Kutaro karta.
Na
te słowa, sługa szybko wyjął kartę pamięci z laptopa i
niezwłocznie podał ją swojemu Panu.
-
Proszę moja droga, to karta ze zdjęciami dla Ciebie. Możesz używać
tych zdjęć chwalić się nimi, jednak nie wolno sprzedawać Ci ich
go gazet. Rozumiesz? - stwierdził Sachiner podając wodnej neczance
czarną kartę pamięci.
-
Tak ... Dziękuję... - odparła nieśmiało Dziewczyna.
-
Co do honorarium za usługę ... fotografom zwykłem płacić dopiero
po spotkaniu z tą nieznośną diwą. Więc musisz poczekać na jego
opinie o zdjęciach. - powiedział po chwili inkub.
-
Honorarium? ... nic ... nic nie mówiłeś o zapłacie ... - odparła
nieśmiało, zaskoczona Rina.
-
Moja droga, nie wspominałem o honorarium, ponieważ to że je
dostaniesz było jasne od samego początku. Biznesmen na moim
poziomie nie może sobie pozwolić na nie płacenie za pracę.
Wykorzystywanie istot, nie jest w moim stylu. - odparł arogancko
Sachiner.
-
Dziwnie brzmi to z Twoich ust. - wtrącił Kurai.
-
Zdaję sobie z tego sprawę, że te słowa koligują z moim
wspaniałym ja.- odparł inkub lekko warcząc, a po chwili dodał
spokojnym aroganckim głosem. - Nie schodźmy na temat przyjemności
i pozostańmy w swerze obowiązków. Ogólnie jeśli kogoś
zatrudniam to zawsze wypłacam honorarium. Ktoś na tak wysokim
poziomie jak ja nie może być nagle chamem, który nie wypłaca
wynagrodzenia. Reasumując zatrudniłem Rinę, jako fotografa do
pokazu, więc będzie miała zapłacone, jak fotograf z pokazu. Tak
więc moja droga, nie przyjmuję odmowy i jeszcze dzisiaj Ci zapłacę.
-
yyyy.... spoko ... dla mnie to była przyjemność ... i dobra zabawa
... - odparła naturalnie, nieśmiało i z delikatnym uśmiechem
neczanka.
-
Już późno... - odparł Sachiner spoglądając na zegarek w
telefonie, po czym dodał podchodząc do dziewczyny i szarmancko
chwytając ją za jej prawą dłoń : - Moja droga pozwól ze mną.
Najwyższa pora na spotkanie z divą.
Następnie
inkub lodowym spojrzeniem zmierzył Kurai'a i stanowczo powiedział:
-
A Ty bądź łaskaw tu poczekać.
Elektryczny
neczanin odwzajemnił chłodne spojrzenie, po czym bez słowa wziął
pilota do telewizora i go włączył. Na trafił na jakiś kanał
muzyczny, dzięki temu w tle leci stosunkowo cicha rytmiczna i
instrumentalna muzyka.
-
Tylko bez żadnych numerów. Diwa zgodziła się jedynie mojego Ojca,
na mnie i fotografa, więc bądź łaskaw nie narozrabiać... Jeśli
to Cię tu utrzyma to ... masz moje słowo, że włos jej z głowy
nie spadnie... - stwierdził twardo i arogancko Sachiner.
-
Poczekam ... - odparł chłodno Kurai, mierząc inkuba
przeszywającym, chłodnym spojrzeniem.
-
Lepiej dla Ciebie aby tak było.... Nie życzę sobie nieprzyjemności
przez kogoś takiego jak Ty... i kogokolwiek innego.- odparł równie
chłodno Sachiner, a następnie stanowczo dodał: - Kutaro zdjęcia
dla diwy.
-
Oczywiście Panie, już podaję. - odpowiedział pokornie Kutaro.
-
Rusz się! - odparł twardo inkub.
-
Tak, Panie. - stwierdził sługa podając Sachinerowi kartę.
W
ten utwór "Little
Talks"(https://www.youtube.com/watch?v=9cWj4fQBW8U) zaczął
przenikać przez ciała, kojąc zmysły, a inkub
w raz z neczanką zebrali się do wyjścia. Kiedy tylko Sachiner, po
dżentelmeńsku i z szarmancją otworzył drzwi, przepuścił kobietę
przodem. Następnie oboje wyszli.
-
Wybacz Panie za mą zuchwałość, jednak byłem przekonany, że Pan
darzy mniejszym zaufaniem Pana Sachinera. Proszę mnie źle nie
zrozumieć, Pan Sachiner nie łamie słowa, jednak wiara w
czyjekolwiek słowa, opiera się na zaufaniu ... którym wydawało mi
się, że Pan nie obdarza mojego Pana. - stwierdził pokornie Kutaro.
-
W dużej mierze, minimalnie mu ufam. Zawsze tylko na tyle ile to
konieczne. A teraz wystarczy mi, że ona jemu ufa ... - odparł
spokojnie i chłodno Kurai, a następnie stanowczo dodał: -
Próbujesz mnie podjudzić abym wstał i poszedł za mini. Próżny
Twój trud. Powiedziałem, że zaczekam to zaczekam. Poza tym
Sachiner, chociaż nie przyzna się do tego nawet jakby go
przypalali, to ją lubi i szanuje, więc nic jej nie grozi, a moja
fatyga jest zbyteczna.
-
Zna Pan, Pana Sachinera i ufa tej dziewczynie, znacznie bardziej
niżbym się spodziewał. - odparł pokornie Kutaro.
************
-
Jeszcze tylko spotkanie z tą nieznośną diwą, potrafiącą
zrujnować każdy dzień... i ten kłopotliwie długi dzień, na
szczęście już się kończy. - stwierdził dumnie Sachiner.
-
Dasz rade... kto jak to.. ale taki wspaniały inkub jak Ty na pewno
da rade.... - odparła nieśmiało Rina z uśmiechem.
-
Moja Droga ... W pełni się z Tobą zgadzam.- odparł inkub z
delikatnym, lekko wrednym uśmiechem, a następnie dodał: - A
właśnie, Moja droga, przypomina, że ... Anyo, o największa
zgrozo, jest mężczyzną i prosiłbym abyś zwracała się do niego
per Pan ... Zdaję sobie sprawę, że to brzmi niewiarygodnie i
będzie trudne, jednak musisz pamiętać, że diwa jest mężczyzną.
-
Jak sobie życzysz ... - odparła niepewnie Rina, a po chwili
nieśmiało dodała: - Hmm... czyli ... Twoje stwierdzenie że jest
"diwą" ... jest najwyższa klasą pogardy i arogancji, na
którą stać tylko takiego odważnego inkuba jak Ty ... i na którą
Anyo w pełni zasługuje?.... W sumie trochę go obserwowałam po
pokazie ... i mam wrażenie, że jesteś jedyny ... albo jednym z
nielicznych którzy są w stanie ... tak o nim powiedzieć bez
większych konsekwencji ...
-
Moja Droga... skoro musisz wiedzieć to ... oczywiście... tak
właśnie jest ... Jestem jedyny ... Ja to Ja ... jestem jedyny
wyjątkowy i niepowtarzalny ... nie zapominaj o tym ...
-
Nie zapominam ... o Twojej unikatowości ... w końcu jest ona tak
bogata i wspaniała ... że o niej nie da się zapomnieć ... i
przeoczyć ...
W
tym momencie Sachiner uśmiechnął się pod nosem, zatrzymał
neczankę gestem, a następnie jednym szybkim i gwałtownym ruchem
oparł ją o wspaniałą, elegancką brązową, drewnianą ścianę z
złotymi zdobieniami. Przerażona dziewczyna nie miała czasu na
jakąkolwiek reakcję. Duże, niedowierzający oczy dziewczyny, aż
błyszczą. Inkub jednak spokojnie i delikatnie prawą ręką musną
szyję dziewczyny. Po chwili Sachiner zatrzymał swoją rękę na
"obroży" dziewczyny i otoczył swoją dłoń ognistą
aurą.
-
Co .... robisz? ... - spytała wystraszonym głosem i niepewnie Rina.
-
Moja droga to na co mam ochotę ... - odparł arogancko Sachiner z
wrednym uśmieszkiem.
Tymczasem
czarna tasiemka, zmieniła się w piękny, klasyczny wisiorek z
symbolem, jaki neczanie noszą na co dzień.
-
A więc tak wyglądają Twoje obowiązki... - wtrącił arogancko
męski głos.
-
Sahier, nawet ja wiem, że po za pracą są również przyjemności.
A teraz wybacz nie mam czasu na rozmowy z Tobą. - odparł Sachiner
odsuwając się od neczanki.
-
Tak, tak oczywiście. Jednak dzisiaj widuję Cię głownie w
towarzystwie kobiet a nie w odmętach pracy. - odparł arogancko
Sahier.
-
Posłuchaj, po raz to nie twój interes, po dwa ja nigdy nie zawodzę
i zawsze wykonuje swoje obowiązki. - stwierdził twardo Sachiner.
-
Na dla mnie nie masz czasu a na mizianie go masz...- powiedział
podejrzliwie Sahier.
-
Spóźniłeś się. Wykorzystałem już cały wolny czas. Poza tym
rozmowa z Tobą jest marnotrawstwem czasu, które nawet nie jest
przyjemne. A teraz bądź łaskaw zejść z drogi, albo porozmawiamy
inaczej.
-
Tym razem Ci odpuszczę, lecz pamiętaj któregoś pięknego dnia
zadbam o to aby podwinęła Ci się noga. - odpowiedział chłodno
Sahier.
-
Ty śmiesz mi grozić? - zawarczał Sachiner, cedząc słowa przez
zęby.
-
Panie Sachiner.... - wtrąciła nieśmiało, lekko wystraszona
neczanka... a następnie powiedziała Sachinerowi na ucho: -
... boję się go ...
-
Masz rację moja droga, najwyższa pora na nas. W końcu Anyo nie
może na nas czekać. - stwierdził twardo Sachiner, poprawiając
marynarkę, a następnie przepuszczając neczankę przodem ruszył
dalej na ważne spotkanie.
Sahier
na pożegnanie, zmierzył brata lodowym i pełnym pogardy
spojrzeniem.
-
Sachiner... przepraszam ... - stwierdziła niepewnie i nieśmiało
neczanka. Kiedy odeszli spory kawałek od Sahier'a.
-
Moja droga, akurat Ty nie masz za co przepraszać. Zapamiętaj sobie,
ja zawsze robię to co chce i na co mam ochotę... i póki moje
działa nie koligują bezpośrednio z interesami mojego brata to jemu
nic do tego. - odparł arogancko Sachiner.
-
Wiesz ... wydaje mi się ... że on jest bardzo zazdrosny o Ciebie...
a właściwie to o to ... hmmm... że jesteś lepszy od niego ...i
mam również wrażenie ... że Sahier nie chce się pogodzić z
Twoją wyższością .... i za wszelką cenę próbuje Ci udowodnić
... że przy nim jesteś nikim ... - odpowiedziała drżącym głosem
Rina, delikatnie się rumieniąc.
-
Moja droga to oczywiste, że jestem lepszy od niego. Jednak skoro
musisz wiedzieć to masz bardzo dużo racji w tym co mówisz, więc
mów proszę dalej.
-
Hmm... lubisz być górą i nawet jeśli go prowokujesz w jakiś
elegancki sposób ... to robisz to tak aby bez trudu go utemperować
... i pokazać gdzie jego miejsce ...W końcu taki dżentelmen jak Ty
nie może się z zniżyć do nieokrzesanego poziomu swojego brata ...
-
Moja droga kontynuuj proszę ...
-
Hmmm... Jesteś biznesmenem na bardzo wysokim poziomie ... który
mimo zajmowaniem się swoimi przyjemnościami ... nigdy nie nawala
... i jest wstanie załatwić wszystko ...
-
Lubię jak podsyca moje wspaniałe i niepodważalne ego ... i jak
podbudowuje moje wysokie morale ... robi to tak szczerze,naturalnie i
prawdziwie, że mógłbym słuchać jej godzinami ... to co mówi nie
jest podlizywaniem ... istoty nie raz próbują mi się podlizać,
więc zwykłe podlizywanie nie robi już na mnie najmniejszego
wrażenia ... a ona w uroczy sposób komplementuje mnie i podkarmia
moje fantastyczne ego ... mówiąc to co naprawdę myśli i zauważa
wręcz oczywistą prawdę ... i robi to w taki sposób, że nawet
największy nieudacznik poczułby się kimś ważnym... - zamyślił
się inkub słuchając uważnie, każdego słowa neczanki ...
************
W
podziemiach wspaniałego ośrodka turystycznego, z dala od wszelkich
gości, odbywa się kara Salaher'a. Gdyby nie wygłuszone ściany
pomieszczenia, jego przeraźliwe, przenikające głęboko i
wywołujące ciarki, krzyki z pewnością rozniosły by się po cały
Jushifulu, jak nie po całym Angelis. Boia Tomar należy do rodu
najlepszych katów energii, jacy stąpa po ziemi i choć zajmuje się
trudnym i pełnym wyrzeczeń zawodem, to o dziwo lubi swoją brudną
robotą. Taki kat bowiem, jak nie trudno się domyślić, zawodowo
zajmuje się wysysaniem energii z Kubów, i to nie odrobiny energii,
tylko praktycznie całej. To straszliwa i bardzo bolesna kara, na
którą trzeba sobie bardzo zasłużyć.
************
W
pokoju konferencyjny pokaz zdjęć się jeszcze nie zaczął. Wszyscy
czekają, aż Uso "Anyo" Utahime, łaskawie się pojawi.
Speszona Rina siedzi obok Sachinera,natomiast ojciec rodu Cusan stoi
i wygląda przez okno. W ten drzwi do pokoju bez pukania otworzyły
się.
-
Jestem i chwalcie mnie za to ... - stwierdził Anyo zasiadając przy
stole.
-
Utahime pozwolisz ze zaczniemy pokaz? - spytał bez zbędnych
ceregieli Cusan.
-
Hmmm... NIE .... - odparł arogancko i dumnie Uso, a następnie
dodał: - Czy naprawdę myśleliście, że pozwolę publikować
zdjęcia z mojego pokazu? Nie ma mowy, moja wspaniała reputacja jest
za wielka aby od tak targały nią zdjęcia amatora. Tak więc,
kategorycznie nie zgadzam się na publikacje tych zdjęć.
W
tym momencie Sachiner ze swoim wrodzonym dystyngowaniem i arogancją,
wyjął z wewnętrznej kieszeni marynarki, dokument z wypalona
pieczęcią mówiąc:
-
Z całym szacunkiem ... Nie sądzę... i ten dokument udowadnia, że
to ja mam rację ...
-
Ah, no tak ... muszę nauczyć się nie podpisywać byle czego ... -
odpowiedział Uso, a po chwili dodał: - Jednak, skoro podpisałem
ten dokument to znaczy, że moje doskonałe oczy dostrzegły jakieś
pozytywy, o które są błahostką i uleciały mi z głowy. Dajcie
mi ten papier, niech moje cudowne oczy przyjrzą się temu.
-
Proszę... - odpowiedział spokojnie Sachiner wręczając ikonie mody
odpowiedni dokument.
W
tym momencie Uso "Anyo" Utahime od tak porwał wręczony mu
papier, dumnie mówiąc:
-
I po sprawie.
-
Z całym szacunkiem, zdajesz sobie sprawę, że porwałeś kopię a
oryginał jest nadal bezpieczny u mnie? - spytał Sachiner
mimochodem, demonstrując oryginał w dłoni.
-
Oczywiście, że tak .... - stwierdził zmieszany Uso, po czym dodał:
- Nienawidzę kopii, wszystko co mnie otacza musi być oryginalne...
-
Rozumiem... a skoro kwestie pozwolenia mamy już wyjaśnione .... w
takim układzie zaczynajmy, aby nie marnować więcej czasu. -
stwierdził Cusan z uśmiechem.
************
Godziny
płyną nieubłaganie. Ery i neczanie już jakiś czas temu dotarli
do wspaniałej letniskowej willi. Hachi i Otachi smacznie już śpią
w wygodnych łózkach. Natomiast roześmiane Kiazu, Diuna i Ery,
ubrane w piżamy i z ręcznikami na głowach, właśnie wychodzą z
jednej z łazienek.
-
Zieeew ... Najwyższa pora spać. - stwierdziła Ery ziewając.
-
O tak... Zieeew .... zasłużyliśmy na odpoczynek... - dodała
Kiazu, przeciągając się i ziewając.
-
Przestańcie to zaraźliwe ... Zieeew ... - odparła Diuna, po czym
dodała: - No ba ... nie mogę się doczekać wygodnego łózka.
-
A co jak Rina i Kurai dojadą późną nocą? - spytała Diuna.
-
Ja się ich spodziewam rano ... jednak w razie co wysłałam Rinie
MMS, ze zdjęciem i opisem miejsca gdzie jest schowany zapasowy klucz
do drzwi ... - odparła Ery.
-
Sprytne ... - dodała Kiazu.
-
Bardzo dobry pomysł ... przynajmniej nas nie pobudzą ... -
dopowiedziała Diuna.
-
Dobra Kochane czas wreszcie pójść spać, to był bardzo długi i
męczący dzień... - stwierdziła Ery.
************
Przy
zgaszonym świetle, w ekskluzywnym pokoju Sachinera, Kurai spowity
romantycznym półmrokiem, stoi między kanapą a dużym oknem i
wygląda przez nie. Mroczne, granatowe, nocne niebo oświetlane
przez wspaniałe księżyce Angelis, sprawia że góry wyglądają
niezwykle zachęcająco i tajemniczo. W ten w pomieszczeniu rozbłysło
intensywne, żółto-białe światło, a do pokoju weszła Rina oraz
Sachiner, podążający tuż za neczanką.
-
Odprowadzam, tę miła damę całą i zdrową. - stwierdził wrednie
i arogancko Sachiner, na wstępnie.
-
Twoje szczęście ... - odparł chłodno Kurai, a następnie spytał:-
Niczego już od nas nie chcesz?
-
Dzisiaj już jesteście wolni, możecie sobie iść. - odparł
stanowczo inkub, po czym dodał interesownie: - Widziałeś może
Kutaro?
-
Już jestem Panie ... - wtrącił Kutaro wchodzący do pokoju, po
czym szybko dodał: - Panie wszystko jest gotowe.
-
Długo Ci to zajęło. - odparł arogancko Sachiner, po czym dodał:
- Domniemam, że jedziecie teraz do moje willi letniskowej?
-
Przepraszam ... ale ona ... chyba już jest Ery... - wtrąciła
nieśmiało Rina, wyjmując czarną bluzę z plecaka i chowając
aparat.
-
Szczegóły Moja Droga, szczegóły... - odparł dumnie Sachiner.
-
Tak... - dodał twardo Kurai.
-
Hmm... W takim układzie definitywnie żądam abyście udali się ze
mną na parking. - odpowiedział twardo inkub.
-
Za mało masz sług, do noszenia bagażu? - odparł chłodnym głosem,
Kurai.
-
Z chęcią powiedziałbym, że owszem ... Jednak skoro koniecznie
musisz wiedzieć czeka tam na nas Vehiculo. - odpowiedział dość
nie chętnie Sachiner.
-
Ty chcesz nas podwieźć? - spytał twardo elektryczny neczanin.
-
Tego nie powiedziałem - odparł szybko inkub, a po chwili mimochodem
dodał - I tak mam po drodze, więc ruszcie się
bo się rozmyślę!
-
Państwo przodem. - odparł grzecznie Kutaro, otwierając pokornie
drzwi.
W
tym momencie Kurai zarzucił plecak na lewe ramie, wziął
zdezorientowaną ukochaną za rękę, po czym oboje wyszli na
urokliwy drewniany korytarz. Tuż za nimi wyszedł Sachiner, oraz
Kutaro.
-
hmm... przepraszam co to jest ... vehiculo? - spytała nieśmiało,
speszona neczanka.
-
To specyficzny rodzaj karety. - odpowiedział Kurai.
-
Moja droga, jeśli uzbroisz się w cierpliwość, to za chwilę
będziesz miała zobaczyć na własne oczy co to jest Vehiculo... -
wtrącił dumnie Sachiner.
Po
paru minutach podążania w ciszy, krętymi korytarzami, nasi
bohaterowie dotarli na recepcję. Po załatwieniu kilku formalności,
szybko wyszli z ośrodka. Chłodne, nocne powietrze mile orzeźwia po
tym niezwykle długim dniu. Droga oświetlona niezwykłymi
pochodniami o płomieniach w intensywnym zielonym kolorze, kusi swoją
niesamowitością. Rina szybko wyjęła aparat i podążając szybkim
krokiem za mężczyznami, starała się zrobić parę pamiątkowych
zdjęć. W ten wszyscy dotarli na znajomy i przepięknie oświetlony,
drewniany most, wiszący nad niewielką górską doliną.
-
Jak dojdziemy do rozwidlenia, to nie idźcie prosto tylko skręćcie
w prawo. - poinformował mimochodem Sachiner.
************
Po
paru długich minutach nasi bohaterowie trafili na dość nietypowo
piaskowo-żwirowy, dobrze ukryty wśród korony szczytów i dobrze
oświetlony, błękitnymi pochodniami parking. Jest on bardzo duży i
znacznie większy od parkingu betonowego. Po środku stał jedynie
duży, granatowy smok, spokojnie dorównujący, jak nie
przewyższający rozmiarem smokowi Marada. To ogromne, skrzydlate
stożenie leży spokojnie na brzuchu, a na plecach ma wyprofilowaną,
czarną, bogato zdobioną złotem budę, w kształcie
prostopadłościanu, przymocowaną na sztywno za pomocą grubych
pasów do ciała smoka. Jeden pas zapięty jest pod brzuchem bestii,
kolejny, przyczepiony jest do szyi gada, a ostatni do jego ogona.
Konstrukcja ta posiada okna oraz
kozioł umieszczonym pod dachem, ma którym siedzi męższyzna ubrany
we frak i cylinder, trzymający lejce, przymocowane do smoczego
pyska. Wszsytko to na pierwszy rzut oka przypomina karocę, tyle że
usytułowaną na smoku. Przez otwarte drzwi widać przestronne białe,
skórzane pomieszczenie, z kanapami.
-
Łał ... - stwierdziła Rina ze świecącymi oczami.
-
To właśnie jest Vehiculo. Zapraszam do środka stwierdził
Sachiner, przpuszczając panią przodem. Koło tej karecy stał już
Kutaro gotowy, aby pomagać przy wsiadaniu. Sługa bez słowa podał
rękę neczance i tym smym ułatwił jej wejście do środka tego
necodziennego środka transportu. Po chwili wszsycy byli już w
środku, przodem w kierunku lotu, tuż przy oknie,siedzi
zafascynowana Rina, a obok niej siedzi Kurai. Na prost nich siedzi
Sachiner oraz Kutaro.
-
Medle, do domu
letniskowego.
- stwierdził głośno i trwadro Sachiner.
W
tym momencie dało się usłyszeć trzał z bicza, a wielka bestia
podniosła się, rozprostowała skrzydła, uderzyła nimi kilku
krotnie, a następnie uniosła się w górę i beszeletnie poleciała.
-
W ciągu kwadransa powinniśmy tam dolecieć ... To stanowczo
znacznie szybciej, niż Twoim motocyklem... - stwierdził dumnie
Sachiner.
-
Niezwykłe ... co za wspaniałe
widoki ... - wyszeptała radośnie i nieśmiało Rina,
wyglądając przez okno.
-
Zdaję sobie z tego sprawę. - odparł Kurai.
Wspaniały,
niezwykły, nocny lot upłynął w ciszy. Niebawem smok lądował już
koło zatoki na wyspie. Woda sięgała mu zaledwie do kolan i łokci,
a schody karocy wychodzą idealnie na subtelnie oświetlony pomost, w
piaskowym kolorze.
-
O to koniec waszej podróży. - stwierdził Sachiner wstając i
wyciągając prawą rękę w kierunku Riny.
-
Dziękujemy za podwiezienie. - odparła z uśmiechem Rina.
-
Nie ma o czym mówić. Uznajmy, że cała przyjemność po mojej
stronie. - odparł po dżentelmeńsku inkub, po czym twardo i
arogancko dodał: - To co się tu wydarzyło nie miało miejsca.
Rozumiecie?
-
Jak sobie życzysz... - odparła pokornie speszona Rina.
W
tym czasie Kutaro wysiadł z pojazdu i był już gotowy aby nieść
pomoc przy wysiadaniu. Natomiast neczanka podała inkubowi swoją
dłoń wstając. Sachiner szarmancko, pocałował dziewczynę w dłoń,
a ta cicho i bardzo niepewnie, wyszeptała:
-
Sachiner ...czy ...czy ... czy mogę Cię przytulić?
Zaskoczony
inkub, wyprostował się i dopiero po dłuższej chwili otwierając
szeroko ramiona, stwierdził:
-
Moja droga, skoro musisz ...
W
ten Rina bez zastanowienie przytuliła się do inkuba, który o dziwo
również ja objął.
-
Do zobaczenia ... - stwierdziła lekko zarumieniona neczanka
wychodząc z karety.
-
Do miłego moja droga. - odparł szarmancko inkub, wyciągając prawą
dłoń w kierunku Kurai'a. Elektryczny neczanin, podniósł się i z
lodowym spojrzeniem podał rękę Sachinerowi. Panowie przez parę
minut mierzyli się lodowymi spojrzeniami.
-
Kurai idziemy? - spytała lekko drżącym głosem Rina.
W
tym momencie Kurai bez słowa i pomocy Kutaro wysiadł z Vehiculo. Po
chwili sługa pośpiesznie wrócił do vehiculo, a inkub poprawił
swój garnitur i powiedział:
-
Następnym razem sprawię aby Twoja dusza spłonęła ...
Na
te słowa neczanin nie odwrócił się i obejmując lewą ręką
ukochaną, jedynie, bez słowa uniósł prawą rękę w górę. Na
ten gest Sachiner warknął pod nosem i stanowczo powiedział:
-
Medle, do willi Esgot.
Nie
trzeba było długo czekać na reakcję woźnicy, który ponownie
strzelił batem. Wielka niebieska bestia ryknęła, powoli wycofała
się z zatoki, wyprostowała skrzydła i wywołując intensywny wiatr
szybko odfrunęła w dal. Powstały podmuch potargał neczan
wchodzących po schodach i wzburzył spokojną tej nocy, wodę.
-
Piękny smok ... - stwierdziła Rina z podziwem.
-
Owszem .... - odparł Kurai.
-
To miłe z jego strony, że nas podrzucił ...
-
Tak, chociaż nie mogło mu to przejść przez jego aroganckie gardło
... i przy najbliższej okazji wszystkiego się wyprze ...
-
Wiesz ... w końcu nie może sobie pozwolić na popsucie reputacji
... takimi ... hmm... ludzkimi gestami ...
-
Lepiej bym tego nie ujął ...
************
Chłodna
noc minęła bardzo szybko i spokojnie. Nasi przyjaciele po sytym
śniadaniu spakowali się i udali się na drogę, na której działa
teleportacja. Słoneczny dzień, przepełniony delikatnym wiaterkiem
i śpiewem leśnych ptaków, sprawia, że aż nie chce się opuszczać
tego miejsca. Niestety powrót na ziemie jest nieunikniony.
Burgundowofioletowy kabriolet Ery, skutecznie blokuje drogę, a sam
sukub wraz z neczanami stoi na poboczu.
-
Czas na nas ... będę tęsknić - stwierdziła Kiazu przytajając
się do przyjaciółki.
-
Też będę ... i obiecuję, że się jeszcze spotkamy. - odparła
Ery tuląc ognistą neczankę.
-
Pa Ery... - stwierdziła Diuna dając sukubowi buziaka w policzek.
-
Do następnego - stwierdzili zgodnie Hachi i Otachi żegnając się z
Ery.
-
Do zobaczenia. - dodała Rina.
W
tym momencie sukub z uśmiechem, mocno przytul cała piątkę mówiąc:
-
Dzieciaki, będzie mi Was brakowało. Zawsze jesteście tu mile
widziani.
-
A teraz kierunek Ineeven. - stwierdził ochoczo Hachi.
-
Już w kolejną podróż? - spytała zaskoczona Ery.
-
Nie do końca ... - odparła Diuna.
-
Hmm... jak wyjeżdżamy to na Ineeven zostaje Neko i Yuri ... więc
wracając wstępujemy po nie do Ankiego ... - dodała Kiazu.
-
To już nasz zwyczaj. - dopowiedział Otachi.
-
A no tak, wspominaliście już o tym. - odparła Ery.
W
ten Kurai, bez słowa zamknął oczy i otoczył wszystkich neczan
swoją elektryczną, żółto-biała aurą.
-
Na razie Ery. - stwierdziło zgodnie rodzeństwo zamykając oczy i
machając.
Nagle
włosy wszystkich uniosły się nieznacznie w górę i zaczęły się
zachowywać , jak by były lekko targane przez intensywny wiatr.
Nagle ta siła, delikatnie uniosła ich do góry, a po chwili
neczanie znikli, pozostawiając Ery samą na leśnej drodze.
-
Dobre z nich dzieciaki ... - stwierdził sukub z uśmiechem, siadając
za kierownicą i odjeżdżając w dal.