środa, 3 grudnia 2014

Epizod 122

"...Zaskakująca zapłata..."

Rozszalały wietrzno-ognisto-eletryczno-kamienny huragan, szalejący w wielkim księżycu, wzmocnionym przez mrowie drobnych i łączących się gwiazd, skutecznie więzi gryfa. Jednak ten zestaw nie tłumi piszczącej wniebogłosy bestii, która z każdą chwilą coraz bardziej cierpi. W ten ognista halabarda Kiazu rozpłynęła się niczym kamfora, a jej intensywne czerwono-pomarańczowo-żółte płomienie stały się blade i matowe, ale nadal zadawały, stożeniu, porządne i bardzo bolesne obrażenia. Nagle zmasowany atak neczan rozbłysł od środka, intensywnym i oślepiającym światłem. Po chwili dało się usłyszeć głośny i niepokojący trzask, przypominający tłuczenie szkła. Powstała przy nim niewiarygodnie silna fala uderzeniowa, która przyparła neczan do ścian komnaty. Kiedy tylko blask znikł, oczom wszystkich ukazała się wielka bestia, o lekko czerwonej barwie i otoczona bladymi żółto-białymi piorunami. Stwór potrząsnął głową, a następnie ryknął niesamowicie głośno i z impetem ruszył z ostrymi pazurami w kierunku neczan. W tym momencie Otachi szybko wstał i biegnąć na wprost zwierza, w końcu przywołał, swój długi podwójny sejmitar, który bardzo szybko rozkręcił tuż przed bestią. Niebiesko białe ostrza wirując z zawrotną szybkością, spiłowały pazury bestii, która mgnieniu oka zatrzymała się, obejrzała swoje lekko podpiłowane pazury, syknęła groźnie i ponownie zaatakowała lewą łapą łapę. Wietrzny neczanin zatrzymał swoją broń i skrzyżował jedno swoje ostrze z pazurami stworzenia. Wkrótce powstała szybka i dźwięczna wymiana ciosów, w której zarówno Otachi jak i gryf nie zamierzali odpuścić. Nikt z pozostałych wojowników, choć są gotowi do walki to nie mają zamiaru się wtrącać. Wymiana ciosów toczy się w zastraszającym tempie, jednak oboje są zażarci i pełni determinacji, a ich lodowe, skupione spojrzenia, aż błyszczą z podniecenia. Po dłuższej chwili walki, przy kolejnym skrzyżowaniu broni z pazurami pojawiło się jaskrawe, intensywne i oślepiające światło, które swym blaskiem spowiło cała komnatę. Nagle zatrzęsła się ziemia, wydając przy tym ogrom niepokojących dźwięków, a po dłuższej chwili niespodziewanie rozbłysk znikł, natomiast oczom wszystkim ukazał się sam Otachi, z ledwo tlącą się aurą (w kolorach bestii) w prawej dłoni. Po chwili wietrzny neczanin uśmiechnął się promiennie i osunął się na ziemie.
- OTACHI! - krzyknęły neczanki.
W tym momencie wszyscy podbiegli, uważając na sporą dziurę pośrodku areny, do wietrznego neczanina, który w między czasie usiadł na ziemi. Rina, Kiazu i Diuna jako pierwsze rzuciły się radośnie, zmęczonemu bratu na szyję, jednocześnie przewracając go. Nagle Hachi z impetem skoczył na lezące rodzeństwo, krzycząc z szaleńcza radością:
- BRO UDAŁO CI SIĘ! MORDO MOJA UDAŁO SIĘ!
- U...du...si..cie...mnie... - wyszeptał z trudem, przygwożdżony Otachi.
- O sorka ... - stwierdziła Kiazu.
A następnie wszyscy zeszli z brata, a ten łapczywie złapał oddech pełen życiodajnego powietrza. Po paru głębszych oddechach Otachi uśmiechnął się radośnie i szczerząc kły, dumnie powiedział:
- Udało się ... I kto jest najlepszy?
- Ty... - odparła Rina z uśmiechem.
- Brawo... - stwierdził dumnie Sachiner, klaszcząc w dłonie, z lodowym spojrzeniem i wychodząc z mrocznego cienia, a następnie arogancko dodał: - Doskonała robota... perfekcyjne zagranie aby mnie zdenerwować ...
- Przestań czepiasz się ... - wtrąciła Diuna.
- Moja droga dobrze Ci radze nie przerywaj mi, teraz ja mówię. - odparł groźnie i chłodno inkub, a po chwili dodał - Nie dość, że rozwaliliście podłogę w komnacie, to jeszcze bez szczelnie przywłaszczyliście sobie moją bestię.
- Czekaj ...czekaj ... po raz dzięki nam otworzyło się tajemne przejście i schody na dół, a po dwa mieliśmy pokonać bestię i to zrobiliśmy ... - wtrąciła stanowczo Kiazu, podchodząc do inkuba.
- Moja droga to była moja bestia i albo mi ją natychmiast oddacie, albo czekam na sowitą zapłatę liczona w bilionach. - odparł arogancko Sachiner.
- Oj gadzie odpuść im ... - wtrąciła spokojnie Ery.
- NIE! Moja droga Ropuszko, to nie wchodzi w grę ... no już czekam na zapłatę ... - upierał się inkub.
- Spadaj, niczego od nas nie dostaniesz. - stwierdziła twardo Diuna.
- Sachiner ten gryf jest teraz mój i nie zmienisz tego!- dodał Otachi

************

Odgłosy kłótni, niesione przez echo, rozchodzą się po całej dźwięcznej komnacie, także chodzący z dala od kłócących się, Kurai doskonale słyszy każde słowo. Po chwili podbiegła do niego Rina, pytając, delikatnym speszonym głosem:
- Hmm... Kurai czy mogę wiedzieć czego szukasz?
- Pazura gryfa... - odpowiedział chłodno Kurai, przekopując pióra.
- Pazura gryfa?
- Tak, kiedy Sachiner stanął, między innymi w Twojej obronie, to odciął gryfowi jeden z pazurów...
- Hmm... więc pewnie gdzieś tu leży wśród piór i ubrań... o ile nie spadł na dół przejścia które się otworzyło ... hmm... Mogę Ci pomóc w szukaniu?
- Skoro chcesz ... - odpowiedział Kurai z delikatnym uśmiechem.
- Chcę ... - odparła Rina, odwzajemniając uśmiech i zabierając się, delikatnie pociętymi przez wiatr dłońmi, do szukania.

************

- Nie masz prawa, żądać zapłaty za niego. - stwierdziła nerwowo Kiazu.
- Zwłaszcza ... że tylko dzięki nam zarówno odkryłeś to miejsce ... jak i samego gryfa... - dodała poddenerwowana Diuna.
- Moje drogie, bardzo odważne słowa wypowiadacie na moim terenie. - odparł Sachiner.
- Nie oddamy gryfa. - dodał stanowczo poirytowany Hachi.
- Słuchaj Stary nie możemy się jakoś dogadać? - spytał nerwowo Otachi.
- Owszem możemy, gryf albo kasa, no ewentualnie mniej kasy i pewna energia. - odpowiedział spokojnie inkub z wrednym uśmiechem.
-O NIE! ZAPOMNIJ! - odparła stanowczo Kiazu.

************

- hmm... dziwne ... - stwierdziła cicho i z niedowierzaniem Rina szperając w mieniących się piórach.
- Coś się stało?- spytał Kurai.
- Moje ręce... są gładkie ... i zniknęły z nich wszelkie zadrapania....
- Pióra gryfa leczą wszelkie, fizyczne rany oraz wszelkie paraliże, podpalenia, zamrożenie i tak dalej ... i to głownie one leczyły gryfa podczas naszego starcia ...
- Rozumiem ... to może je pozbieramy w ramach zapłaty za bestie?
- Niestety to nie przejdzie... do jutra rana one stracą swoją moc ... po wypadnięciu działają przez około 8-12 godzin....
- Szkoda... hmm... mogę sobie parę wziąć?
- Oczywiście .... hmm... Podejrzewam, że domyślam się o czym myślisz ...
- Pewnie trafiłeś bez pudła ... - odparła speszona Rina czerwieniąc się.
- To tym zajmiemy się później ... teraz przydałoby się znaleźć pazur...
- Dobrze ... - odpowiedziała radośnie Rina.

************

- Dobra płazie o jaka kwota Cię zadowoli? - spytała w końcu Ery.
- Moja droga Ropuszko ... Pomyślmy na początek wystarczy 45 bilionów, plus pewna wodna energia. Potem raz w miesiącu, przez przynajmniej 3 lata, żądam połowy stawki... - odparł arogancko Sachiner.
- POGIĘŁO CIĘ? - Odparła Kiazu.
- Bynajmniej moja droga, a skoro musisz wiedzieć to i tak mało. - odpowiedział Inkub.
- Dla kogo mało dla tego mało ... - wtrącił Otachi, pod nosem.
- O nie Paskudo odpada. Tego nie da się odpracować! - kontynuowała Ery.
- Moja droga żmijko to już Wasz problem a nie mój. - odparł dumnie Sachiner, z wrednym uśmiechem.
- Zapomnij! W życiu tyle nie dostaniesz. - odpowiedziała Diuna.
- Sachiner, pozwól na słowo... - wtrącił stanowczo i chłodno Kurai, trzymający ręce w kieszeniach bluzy, który właśnie podszedł do kłócących się.
Inkub wysłał elektrycznemu neczaninowi iście lodowym spojrzenie, a następnie z niechęcią powiedział:
- Z racji tego, że to Ty prosisz ... prowadź...
W tym momencie Kurai i Sachiner udali się do ciemnego wejścia do komnaty. Natomiast reszta stała lekko z dziwonia.
- Nie mówcie mi, że on ma taką kasę? - stwierdziła Kiazu.
- Co prawda ma wygranych masę turniejów i w ogóle, ale nie podejrzewam, że go stać na płacenie takiej kwoty przez tyle czasu. - dodała Ery.
- Myślę, że ma dobrą kartę przetargową... - wtrąciła tajemniczo i nieśmiało Rina.
- A wiesz, że możesz mieć rację ... w końcu on wie więcej o nim niż my ... - dodał Otachi.
- Eh ... na miejscu Kurai'a tez bym załatwiał sprawy pieniężne na osobności. - wtrącił Hachi.
- Oj nie wiem, obstawiam że Kurai rozwścieczy go jeszcze bardziej ... - dodała Diuna.
W ten z mroku wyłonił się Sachiner, który szybkim krokiem podszedł do neczan i Ery. Po chwili przechodząc koło Otachiego stwierdził arogancko:
- Gryf jest twój... - a następnie przywołał przyczepę i dopowiedział: - Przez najbliższe dwie godziny nie życzę sobie nikogo widzieć.
Po tych słowach inkub znikł w odmętach swojej przyczepy, a nie dowierzający Otachi spytał:
- Ale .. Ale jak?
- To proste ... dostał 25 centymetrowy pazur gryfa... - odpowiedział spokojnie Kurai, podchodząc.
- Tylko tyle? - spytała dociekliwie Diuna.
- Hmm... całkiem spory pazur ... hmm...przy dobrym gospodarowaniu oraz przy sprytnym planie taki pazur powinien mu przynieść dochody znacznie większe niż żądał od nas. - odpowiedziała Ery.
- Czyli w sumie dostał to czego chciał ... - dodał Hachi.
- Wilk syty i owca cała ... - dopowiedziała Kiazu z uśmiechem.
- I bardzo dobrze.... - dodał radośnie i promiennie, dumny z siebie Otachi, a następnie dodał z uśmiechem - Dzięki Stary! jestem Twoim dłużnikiem.
- Spoko ... - odparł Kurai.

************

W pokoju w którym od jakiegoś czasu pomieszkują nasi bohaterowie, panuje sielska i luźna atmosfera. Kiazu nakrywa do stołu. Hachi, Otachi i Diuna siedzą wygodnie na kanapie w salonie i oglądają telewizję. Ery, Kurai i Rina krzątają się po aneksie kuchennym w przyczepie i kończą przygotowywać jakąś wspaniała i sytą kolację.
- Nie mogę się już doczekać szamy ... prawie nie walczyłam a i tak jestem głodna ... hehe ... Kiazu i chłopaki pewnie sami wchłoną wszystko ...- stwierdziła Ery z uśmiechem krojąc warzywa na sałatkę.
- Nie będzie tak źle... sporo tego ugotowałyśmy... - odpowiedziała Rina mieszając coś w garnku.
- Taką mam nadzieje .... Hmm... tak nawiasem uważaj na siebie ... Sachiner jest głodnawy ... A Ty masz smaczną energię ... więc pewnie będzie próbował zapolować na Ciebie ...
- Zdaję sobie z tego sprawę ...
- Nie martw się, zaproponowałam mu siebie jako posiłek.... Jest rozsądny i pewnie z niej skorzysta ... wie, że za Twoją energie grożą mu konsekwencje...
- Nie za energię ... - wtrącił Kurai.
- Słucham? Nie rozumiem - stwierdziła Ery.
- Hmmm... posłuchaj ... rozumiem że Kuby potrzebują energii ... i moja energia dla Was jest czymś więcej niż energią ... jest "posiłkiem" który pozwala Wam egzystować, trwać ... oraz przeżyć ... dla mnie moja energia jest tylko energią ... która po chwili się odnowi .... i każdemu kubowi którego lubię i jest w potrzebie ... bardzo chętnie oddała bym swoją energię w każdej chwili ... chodzi o to ... że obawiam się, że to co zrobi ze mną Sachiner, będzie moją zdradą i będzie czymś nadzwyczaj niekomfortowym dla mnie ... wiesz pocałunek w policzek czy inna forma tego delikatnego typu byłaby spoko ... i już dawno dałabym mu energię ... Niestety mam wrażenie, że on nie uznaje takich półśrodków... wiesz mi to nie przeszkadza i z jednej strony nie mam nic przeciwko, bo wiem że kiedy chodzi o podarowanie energii ... to nie jest nic złego ... a z drugiej strony gdzieś głęboko we mnie jest szaleńcza myśl że to jest zdradą i bardzo źle bym się z tym czuła... - odpowiedziała nieśmiało i łamiącym się głosem Rina.
- Czekaj..o ile dobrze zrozumiałam to gdyby nie chodziło o powiedzmy pójście do łóżka i jakiś gwałt czy zrobienie czegoś czego nie chcesz to o tak dała byś mu energie? - spytała dociekliwie Ery.
Rina nic jej nie odpowiedziała, jedynie spuściła lekko głowę i kiwnięciem przytaknęła.
- Hmm... ciekawe podejście ... takie bardzo altruistyczne ... i bardzo szlachetne zrobić coś dla kogoś nawet jeśli to nie jest do końca komfortowe dla samego siebie ... A Ty jak byś to odebrał? - powiedział sukub wymownie patrząc na elektrycznego neczanina, a następnie po chwili ciszy, szybko dodała: - Na tyle ile poznałam Twoją drugą połowę to jemu to zwisa dopóki nie przekracza to pewnych barier ...mam racje?
- Powiedzmy, że masz rację ... - odparł chłodno Kurai.
- Hmmm... pocałunek dający życie nie jest zdradą ... a jeśli jest dobrowolny to nie ma w nim nic złego ... mam rację? - wtrącił Otachi, podchodząc do wyspy.
-Ej ... nie podsłuchuj ... - odparła Ery.
- Wiesz jesteśmy w tym samym pokoju... nie trudno usłyszeć Waszą rozmowę ... spoko ja tylko po picie i zaraz mnie nie ma ... - odpowiedział Otachi.
- Spoko... Rozumiem ... a wracając do rozmowy to ma nawet sens ... bo to jest bogaty wachlarz działań począwszy od sztucznego oddychania, przez otrzymywanie energii, a skończywszy na daniu energii kubowi ... z zaznaczeniem, że na warunkach dobrowolnego jej dania ... a nie zabraniu jej siłą ... hmm... a Ty po prostu nie chcesz z nim pójść do łózka bo to pewne złamanie Twoich zasad... oraz nie chcesz aby zabrał Ci tą energię siła jakimś mega namiętnym pocałunkiem ...( hmm... w sumie jak poprosiłam o energię to ją dostałam .... swoją drogą macie ciekawe podejście godne kubów ) ... hmm ... w takim układzie Twoje rodzeństwo i Ty nie bronicie smakowitej wodnej energii, która jest w Tobie ... tylko twojego ... hmmm.... delikatności ... ciała, duszy, zasad i psychiki?
- Mniej więcej ... Tak... - odpowiedziała Rina rumieniąc się.
-No w sumie Ciebie nie trudno zranić .... a co w sytuacji.. jak masz do czynienia z głodnym kubem ... obojętnie kim ... no to jest jakiś Twój znajomy kub ... w każdym bądź razie taki kub na siłę przypiera Cię do ściany i żąda Twojej energii ... oddajesz mu ją? - odparła Ery.
W tym momencie zapadła niezręczna cisza, a w głowie wodnej neczanki ożyły trudne i specyficzne wspomnienia, które stosunkowo nie dawno przeżyła. Po chwili Rina nie bardzo świadomie spuściła delikatnie głowę i objęła się delikatnie mówiąc drżącym, łamiącym się przerażonym głosem:
- To bardzo nie komfortowa sytuacja ... strach... niepewność... dusza pragnąca uciekać... sparaliżowane ciało ... .. i bardzo bym tego nie chciała ... oszalałe serce waliłoby jak opętane ...
- Spokojnie, nie wczuwaj się tak w tę sytuację to tylko hipoteza ... - stwierdziła Ery spokojnym głosem, a po chwili dodała - hmm... to byłoby dla Ciebie bardzo bolesne i traumatyczne przeżycie...Jednak Kuby na głodzie zazwyczaj nie są miłe ... hmm... mimo to byłabyś posiłkiem?
- W tej sytuacji najczęściej nie ma już wyjścia ... nawet jak się jeszcze opierasz wystarczy jeden pocałunek, aby wyssać tyle energii aby ofiara przestała się bronić ... a potem już można zrobić wszystko... Twoje dygoczące, wilgotne i przerażone ciało pragnie uciekać, jednak nie jest wstanie tego uczynić.... a oprawca aż drży z podniecenia .... wtedy już nic Cię nie chroni, a namolna istota brutalnie i precyzyjnie obdziera swoją ofiarę z godności i człowieczeństwa ... stając się tym samym zwykłą "zabawką" ... marionetką, która ma spełnić każdą pokusę i zachciankę ... nie mając już możliwości odmowy, częściowo godzisz się ze swoim okrutnym losem...jednak zamiast wspaniałej rozkoszy czujesz bicie, szarpanie oraz jakby coś rozrywało Cię od środka... to nie koniec to dopiero początek... każda chwila zdaje trwać w nieskończoność .... towarzyszy jej przeszywający, przenikliwy ból, wręcz niedopisania ... do którego nie można przywyknąć ... a wszystko to pozostaje na zawsze w Twojej głowie i nigdy nie zniknie ... te obrazy będą wracać w nieskończoność ... - wtrącił stanowczo Kurai, podchodząc wolno, lecz stanowczo, podchodząc do Ery, jednocześnie mierząc ją lodowym spojrzeniem.
- Zbliż się a ręka, noga mózg na ścianie... - stwierdziła nagle stanowczo Ery, a potem dodała nieco delikatniej: - Przestań ... proszę ...
Na te słowa Kurai jak gdyby nigdy nic zaprzestał.
- Byłabym ... moje "ja" zeszłoby na dalszy plan ... - odpowiedziała w końcu nieśmiało, drżącym głosem, speszona Rina.
- Nawet jakbyś potem miała mieć traumę do końca życia? Niezwykłe ... myślałam że nie ma aż tak przyjacielsko-altuistycznych istot ... Posłuchaj mnie obawiam się, że z tym epmatyczno-altruistycznym zachowaniem, któregoś dnia ktoś może je wykorzystać i zrobić Ci ogromną i bardzo bolesną krzywdę... która będzie wstanie złamać największego twardziela, a co dopiero taką płochliwą istotkę jak Ty ... - dopowiedziała Ery, a po chwili milczenia dodała: - Heh ... Z każdym dniem zaskakujecie mnie coraz bardziej... Hachi roześmiany bawi damek, który świetnie bawi w każdej sytuacji .. zwiewny Otachi pozwala na wiele, chodź szybko się peszy ... jednak ciepły optymistyczny i bardzo rodzinny ... i na swój sposób jest w tych zachowaniach uroczy ... hmm... Moja ukochany Żar, który jest podobny do mnie ... Kiazu, bo o niej mówię ... jeśli tylko ma ochotę to wręcz potrafi zawojować świat...
- Co ja co ja? - wtrąciła Kiazu podchodząc do aneksu, skuszona dźwiękiem swojego imienia.
- Mówię że wojujesz świat. - odparła Ery z uśmiechem.
- No proste. - odparła Kiazu wskakując na blat wyspy kuchennej i wywijając biodrami.
W tym momencie Hachi zmienił kanał na jakiś muzyczny program,a do szalejącej Kiazu dołączyła jeszcze Ery. Obie dziewczyny mocno dają czadu. Ich ruchy są delikatne, zwiewne i bardzo zmysłowe, kobiece i seksowne. Po chwili Hachi i Otachi również zaczęli radośnie wywijać. Wkrótce Diuna pogłośniwszy muzykę i ze stwierdzeniem:
-Doba jak szaleć to szaleć...
Dołączyła do tańczących i zaczęła równie mocno szaleć w bardzo kobiecy i kokieteryjny sposób. Po dłuższym czasie również Rina, krzątając się po kuchni, zaczęła kołysać się delikatnie na boki. Natomiast Kurai stanął lekko z boku, obserwując otoczenie.

************

Sachiner od dłuższego czasu popijając wino, rozkoszuje się ciepłą, przyjemną kąpielą. Inkub leży zanurzony w wodzie aż po same ramiona. Koło nagiego, mokrego ciała Sachinera, stoi niewielki flakonik, przypominający butelkę drogich perfum. Jest on w intensywnie, jaskrawym różowo-zielonym kolorze. Po dłuższej chwili inkub odstawił kieliszek, wziął flakonik, otworzył jego wspaniała kryształową nakrętkę i duszkiem wypił jego zawartość. W ten w łazience rozbłysło intensywne fioletowo-białe światło, które do złudzenia przypomina blask jaki powstaje przy wysysaniu energii.
- Do czego to doszło ... eh... zamiast tego szczytu luksusu bogatych kubów, stanowczo wolałbym coś bardziej klasycznego ... mhm... jak dobrze pójdzie to zaraz będzie czekać na mnie wspaniały aromatyczny posiłek... jak dobrze pójdzie ... phi... na pewno go dostanę ... nie ma innej opcji... w końcu czeka na mnie jeszcze jedna zapłata ... a nawet dwie ... co prawda nie wiem jakim sposobem... nie zrobiłem tego dla zapłaty, jednak oni o tym nie muszą wiedzieć, a skoro nadarza się taka idealna okazja to czemu by jej nie wykorzystać ...

************

- Ale się objadłem. - stwierdził Hachi, siedząc przy stole i głaszcząc się po brzuchu.
- Pychota... jeszcze gorąca kąpiel i raj na ziemi... - dodał radośnie Otachi, bujając się leniwie na krześle.
- O tak kąpiel pełna bąbelków ... to by było to ... - stwierdziła Kiazu.
-Szkoda tylko, że pewien jegomość olał sobie posiłek i nadal okupuje łazienkę. - dodała Diuna.
- Pewnie niedługo wyjdzie, a wtedy to my zajmiemy łazienkę. - dodała ochoczo Kiazu.
- O nie to my ją zajmiemy... - stwierdził Hachi.
- Nie ma mowy, to my ją zajmiemy. - odparła Diuna.
- Nie chce mi się z Tobą kłócić... - odparł Hachi.
-Ej! Bro nie tak szybko ... może razem? Ta wanna jest ogromna więc swobodnie możemy się w niej pomoczyć razem... - wtrącił Otachi.
- Jestem zza ...to bardzo fajny pomysł ...- dopowiedziała Ery przeciągając się.
- Mi też się podoba ... - odparł Hachi.
- O nie na pewno nie ... - odparła Diuna.
- Diuna, nie przesadzaj ... będzie zupełnie jak na plaży ... - dodała Kiazu.
- Czekaj ... chcecie się pluskać w strojach kąpielowych? - spytała z lekkim niedowierzaniem Diuna.
- Tak... - stwierdził niepewnie Otachi.
- A skoro tak, to bardzo chętnie ... - odparła Diuna z uśmiechem.
- Jak sądzicie zdążymy pozmywać zanim ten gbur wyjdzie? - spytał Hachi.
- Ja myślę, że zdążymy jeszcze jakiś dobry film obejrzeć... - odpowiedziała Diuna.
- On już wyszedł ... - wtrącił Kurai.
- Jak to wyszedł? - spytała Kiazu.
- Kiedy rozmawialiście ... dotarły tutaj ciche odgłosy otwieranych i zamykanych drzwi.... oraz kroki ... - odpowiedział spokojnie Kurai.
- Dobra... hmmm... to ja proponuję abyśmy my się przebrały w kostiumy a panowie wzięli się za zmywanie.. - zaproponowała ochoczo i z promiennym uśmiechem Ery.
- Dobra. - odparli radośnie bracia.

************

Do przestronnej sypialni, wypełnionej zapachami świeżości i czystości, wszedł Sachiner, ubrany w kremową koszulę i czarne spodnie. W prawym ręku trzyma stylową, ładnie złożoną marynarkę. Bladożółte, wysokie lampy ocieplają pomieszczenie bardzo przyjemnym blaskiem. W ten mężczyzna zobaczył, że na jego wielkim i wygodnym czarnym łóżku, o lśniącej białej pościeli stoi prostokątna, czarna taca, z naszykowanym aromatycznym jedzeniem, ukrytym pod srebrnymi i złotymi, wypolerowanymi przykrywkami, których najbardziej luksusowe hotele, by się nie powstydziły. Inkub uśmiechnął się pod nosem, rzucił marynarkę na łóżko, podszedł do tacy i zdjął wszystkie pokrywki. W tym momencie po pomieszczenie rozszedł się smakowity i oszałamiający zapach. Okazuje się, że to co miało być ciepłe nadal jest ciepłe. Po chwili Sachiner wziął kromkę pieczywa czosnkowego, leżącego na talerzu obok głębokiego talerza z gęstą, kremową zupą. Następnie zgarnął kromką trochę zupy i z apetytem skosztował. W tym momencie zauważył na tacy biała wypukłą, i bądź co bądź niepozorną kopertę, więc podjadając pieczywo z gęstą, aksamitną zupą, usiadł na łóżku, oglądając niepodpisany list. Po paru chwilach ciekawość wygrała, więc inkub sprawnie zajrzał do środka i w mgnieniu oka, uważnie przeczytał cały, odręcznie napisany list. Następnie wyjął z koperty spore, delikatne w dotyku, sztywne, blade błękitne gryfie pióro, które bez wątpienia jest lotką.
- No widzę, że ktoś wreszcie poznał mój kulinarny gust i dostaję naprawdę wybitne i niebywałe smakołyki... moje wspaniałe podniebienie czyje się docenione, więc mogą jeszcze tu pomieszkać ... Hmm... a jeśli chodzi o tą lotkę to gdyby to było takie proste to moi lekarze już dawno dawno by wpadli na ten pomysł ... w końcu dobrze wiedzą, że nie oszczędzam na dbaniu o siebie ... ja sam również znam się na gryfach i nigdy nie słyszałem aby ich pióra mogły leczyć ... to jakaś tania bajeczka... jednak jako wyrafinowanie inteligentna osoba... mam zwyczaju sprawdzać wszelkie informacje jakie dostaje ... - zamyślił się Sachiner, oglądając pióro oraz wyjmując telefon z wewnętrznej kieszeni marynarki.
Po paru chwilach milczenia, inkub nalał sobie oszołamiającego pięknego różowego wina, o bursztynowych refleksach, skosztował go i wybrał numer. Kiedy usłyszał sygnał połączenia dał na głośno mówiący i położył komórkę obok siebie i kosztował resztę potraw.
- Witam Panie co mogę dla Ciebie zrobić? ... Kutaro, sprawdź mi dokładnie wszystkie informacje na temat gryfów... oczywiście Panie... interesuje Pana coś konkretnego? ... Kutaro, wyraziłem się jasno.... przepraszam Panie, na kiedy Pan sobie życzy te informacje? ... Na wczoraj... tak jest Panie...

************
Rina z rozpuszczonymi włosami, popijając kakao, oglądając telewizję, siedzi wygodnie, opierając się o rozłożone łóżko, w pokoju w którym neczanie i Ery mieszkają od jakiegoś czasu. Kremowa, delikatna, aksamitna pościel w ciekawy sposób kontrastuje z niebieskim T-shirt i granatowymi dżinsami oraz z jej długimi różowo-fioletowymi włosami. W ten do pokoju weszli ociekający wodą, Hachi i Otachi ubrani jedynie w odblaskowe zielone kąpielówki.
- Hmm... Gdzie jest Kurai? - spytał Hachi.
- W sypialni Sachinera... chciał o czymś z nim pogadać... i zaprosił go do siebie ... - odpowiedziała Rina, odstawiając pusty kubek.
W tym momencie bracia spojrzeli, bardzo wymownie na siebie, przytaknęli i podeszli do niczego się niespodziewającej się siostry. Hachi bardzo szybko złapał Rinę za kostki, a Otachi pod pachy, aby stabilnie podnieść ją do góry.
- Ej ... - stwierdziła zdezorientowana neczanka.
- Idziesz z nami... - odparł stanowczo, ale z radosnym uśmiechem Otachi.
Szamotania wodnej neczanki nic nie dały, jej bracia i tak wtargnęli z nią do łazienki i bez chwili zawahania, z radosnymi uśmiechami wrzucili ją do wody. Powstała przy tym wysoka fala doszczętnie zalała całą łazienkę i wszystkich obecnych. Po chwili Rina wynurzyła się z ciepłej wody, zgarniając swoje długie włosy z twarzy usłyszała:
- No brawo nie spodziewałam się, ale brak jeszcze jednej osoby. - stwierdziła Ery ubrana w różowe bikini.
- Rozmawia z Sachinerem.... - stwierdził Hachi.
- Odpuście nam ... - dodał Otachi.
- O nie nie ... - stwierdziła Diuna, ubrana w śliczny morski jednoczęściowy kostium.
- Hmm... dobra ... niech będzie ... - wtrąciła Ery.
- Ej nie za szybko im odpuszczasz? - odparła Kiazu, ubrana w czerwony dwuczęściowy kostium kąpielowy.
- Oj tam oj tam ... niech się cieszą ... w końcu przegrali już z nami ... - odpowiedziała Ery z delikatnym wrednym uśmieszkiem.
- Dobra to teraz o co gramy? - spytała Diuna.
- Teraz my ustalamy o co gramy... - odpowiedział Hachi.
- Tak, tak ... teraz wy... - odparła Kiazu.
- U nas w pokoju jest szafa pełna męskich koszul... - stwierdził Otachi.
- No jest ... pewnie należą do Kutaro ... i co w związku z tym? - odparła Ery.
- Jeśli my wygramy to wy wszystkie, bez wyjątku śpicie dzisiaj w męskich koszulach ... a dokładniej od wyjścia z wanny aż do po śniadaniu i zrobicie sobie zbiorowe zdjęcie w nich...- odparł Hachi szczerząc kły.
- A nie chcecie tylko mnie? - spytała Ery.
- Luz mi to nie przeszkadza ... - wtrąciła Kiazu.
- Eh ... pewnie chcecie pochwalić się kolegom? ... no niech będzie ... są wygodne ... a dodatkowo i tak zaraz idziemy spać ... - dodała Diuna.
- Zgadzamy się ... ale jak wy przegracie to zakładacie nasze kobiece piżamki ... - stwierdziła Kiazu.
- Dobra! - odparł z determinacją Otachi.
- Wiecie, że o Rinie też mówiliśmy... - wtrącił Hachi z uśmiechem godnym chochlika.
- I tak nie wygracie ... - odparła pewnie Diuna.
-Czemu mnie też? - spytała nieśmiało Rina.
- Oj nie przejmuj się oni i tak nie wygrają ... - odparła Diuna.
- To tylko takie zagranie taktyczne z ich strony .... i tak nie wygrają ... - dodała Ery.
- Spoko, pewnie masz racje jednak patrzajcie, że Riny to też dotyczy. - dodał Otachi szczerząc kły.
- Tak... tak ... ale najpierw musielibyście nas pokonać ... a z nami cóż ... nie wygracie ... - odparła stanowczo Kiazu.

************
- ... Dobra rozumiem ... to nie jest jakoś super wiarygodne co mówisz, jednak ja w przeciwieństwie do Was absolutnie nic na tym nie tracę. W najgorszym dla Was wypadku jedynie obejrzę "pokaz świateł", a potem będę mógł zażądać innej nagrody. Racz mi zrobić tę przyjemność i się wynoś. - stwierdził nagle Sachiner z wrednym uśmiechem.
- Nie tym razem... chce dopilnować rezultatu... -odparł chłodno Kurai
- Nie znoszę Cię ... więc jeszcze raz powiem wynoś się! ...
- Nie ... tak łatwo mnie stąd nie wyrzucisz ...
-heh ... Nawet nie wiesz w jak bardzo ... w niekomfortowej sytuacji mnie stawiasz... nie życzę sobie abyś mnie tak traktował ... powiedziałem WYJDŹ! - odparł stanowczo Sachiner, mierząc w elektrycznego neczanina, lodowym i pełnym pogardy spojrzeniem.
Kurai'a jednak tak łatwo zastraszyć się nie da. Neczanin odwzajemnił stanowcze, chłodne spojrzenie. W ten atmosfera w sypialni inkuba zrobiła się ciężka i bardzo napięta. Żaden z mężczyzn nie ma najmniejszego zamiaru odpuścić. Ostre i napięte skrzyżowane spojrzenia, aż iskrzą i budzą nie lada strach, który niestety nie działa na żadnego z nich. Po długiej i wręcz lodowatej chwili, pełnej napięcia i stanowczości, Kurai wreszcie przełamał ciszę mówiąc twardym i chłodnym głosem:
- Wyjdę, pod warunkiem że złożysz pewną obietnicę ...
- Hmm... nie podoba mi się to, jednak musisz być pewny swoich słów... hmm... za nim cokolwiek zrobię to niby co takiego miałbym Ci obiecać? - odparł podejrzliwie Sachiner.
- Obiecasz, że użyjesz tego zaraz po moim wyjściu oraz, że udowodnisz mi efekt, po przez pokazanie....
- Nie podoba mi się ten układ... jednak mam dosyć Twojego towarzystwa więc w ostateczności niech będzie... znaj moją łaskę ... zgadzam się ...
- W takim układzie, powiedz to ...
- Nie znoszę Cię ... jesteś sprytniejszy niż się wydaje ... niech będzie ... heh ... obiecuję, że użyję pióra zaraz po Twoim wyjściu oraz, że po wszystkim pokarze efekt jego działania ... no ... skoro formalności już za nami to teraz się wynoś ...
W tym momencie Kurai bez słowa wyszedł z sypialni inkuba.
- Jak ja go nie cierpię ... - wymamrotał Sachiner pod nosem z niezadowoleniem, po czym z wrednym uśmiechem na twarzy zamyślił się - Co prawda mój wspaniały plan szlak trafił... na szczęście jednak w swej wspaniałości wymyśliłem znacznie bardziej przebiegły plan ... i zniszczenie tej niewielkiej części planu nic nie zmienia... a on może straci dzięki temu czujność...
W ten inkub napił się swojego ulubionego różowego wina, o wspaniałych bursztynowych refleksach, które niesamowicie odbijają światło, tworząc tym samym złudzenie jakby wino miało w sobie coś ze złota. Po niedługiej chwili odstawił kieliszek i rozpiął swoją elegancką koszulę, odsłaniając tym samym swój delikatnie wyrzeźbiony tors oraz paskudną bliznę.
-Nie wierzę aby to zadziałało, jednak dałem słowo ... a mój honor nie pozwala mi go złamać ... i niestety on o tym wie aż za dobrze ...
Następnie z niedowierzaniem wziął lotkę gryfa, przyłożył ją do rany i z niedowierzaniem użył mocy leczenia aby uaktywnić pióro. W tym momencie lotka zaczęła lewitować i świecić intensywnym niebiesko-biała-zielonym światłem, które powinno oślepiać. Jednak to tylko złudzenie.
- Hmm... nie czuje czegoś nadzwyczajnego, jednakowoż dam jeszcze temu szanse ... zobaczymy ile wiedza Kurai'a jest warta...

************
- A .. HA! .. O .. TAK! ... - stwierdził radośnie Hachi, tańcząc taniec zwycięstwa pośrodku salonu.
- I KTO JEST MISTRZEM?! - dodał równie radośnie Otachi.
- Tak... tak ... wygraliście ... - irytowała się Diuna, ubrana w kremowo-beżową męską koszulę, na krótki rękach i sięgającą jej prawie do kolan.
- Nie ..nie możemy... - odparł Hachi szczerząc kły.
- Jesteśmy Królami Zwycięzców ... - dodał Otachi z promiennym uśmiechem.
- Nie przesadzaj ... mieliście fart i tyle ... - stwierdziła Kiazu, kończąc zapinać fioletową koszulę, na długi rękaw i sięgającą jej do pól uda.
- Właśnie więcej szczęścia niż zdolności... ale przyznaję że mi do twarzy w tej koszuli - dodała Ery wdzięcząc się w delikatnie różowej koszuli, na długi rękaw, z dekoltem i sięgającej jej do połowy ud.
- Pasuje Ci ... - stwierdziła Diuna, po czym dodała - ja w swojej się prawie topie, ale do spania będzie wyśmienita ...
- Kochane ... jeszcze zdjęcie - stwierdził przypominając Hachi.
W tym momencie do salonu weszła delikatnie speszona Rina, trzymająca w ręku aparat i ubrana w błękitną koszulę, na długi rękaw, sięgającą jej do połowy ud. Po chwili wręczając Otachiemu aparat powiedziała:
- Proszę ... przepraszam, że tak długo ale zapasowa bateria skryła się w odmętach mojego plecaka ...
- Luz ... no to zapraszam Panie do kominka ... - odparł Otachi z uśmiechem godnym chochlika.
W tym momencie Hachi rozpalił w kominku, po czym zgasił światło w salonie i zapalił jedno ze Świateł w aneksie kuchennym. W tym samym czasie wietrzny neczanin poprosił swoją wodą siostrę o ustawienie aparatu a pozostałe dziewczyny ustawiły się do zdjęcia. Kiazu i Ery stanęły po prawej stronie kominka, lekko plecami do siebie i przyjmując przyciągające wzrok, seksowne pozy. Diuna stanęła, w lekkim rozkroku po lewej stronie kominka, przyjmując delikatną kobiecą pozę, która nie wymaga wysiłku. Natomiast usiadła pośrodku kominka, na prawym boku, opierając się ręką o dywan. Intensywne żółto-pomarańczowo-czerwone światło kominka wspaniale otula ciała dziewczyn, dodając im uroku, tajemniczości i przyciągającej uwagę ekspresyjności. Otachi szybko i sprawnie zrobił zdjęcie, a znudzona Diuna po paru chwilach spytała:
- Już?
-Tak, dzięki ... - stwierdził Hachi oglądając zdjęcie.
- Super ... to ja idę spać .. dobranoc ... - odparła Dina ze znudzeniem udając się do sypialni neczan i Ery.
- Tak szybko? ... buu... ja bym chciała więcej... - wtrąciła entuzjastycznie Kiazu.
- No wywiązałyście się z umowy ... z naszej strony to wszystko ... - odparł Hachi.
- Ja tam jestem zmęczona... - dodała Ery, przeciągając się delikatnie.
- Jutro rano mogę Ci zrobić sesje ... jak nadal będziesz chciała ... - wtrąciła nieśmiało Rina.
- No dobra ... ale mi się nie chce spać - odparła energicznie Kiazu, a po chwili ziewnęła i dodała - chociaż w sumie nie pogardziłabym snem ...
- Heheh ... To chodź maleńka idziemy spać... - stwierdził sukub obejmując przyjaciółkę w ramionach i prowadząc do sypialni.
- Tak szybka kąpiel i spać... to wszystko o czym teraz marze - stwierdził Otachi.
- Hmmm... ja bym w sumie jeszcze coś zjadł ... dodał Hachi buszując w aneksie kuchennym.
- A wiesz Bro ... ze dobrze gadasz ... - odparł Otachi, ruszając w kierunku brata.
W tym momencie ze swojej sypialni wyszedł Sachiner. Szybkim i precyzyjnym spojrzeniem przeleciał po salonie, uśmiechnął się wrednie pod nosem mówiąc:
- Moja droga poczekaj...
Następnie stanowczym i twardym krokiem podszedł do lekko spłoszonej wodnej neczanki Kiedy tylko inkub podszedł do dziewczyny, bez słowa złapał ją stanowczo za lewy nadgarstek i zaczął zaciągać ją do swojej sypialni.
- EJ! - zareagował Otachi.
W ten z łazienki wyszedł Kurai, wycierający włosy ręcznikiem i ubrany w czarne jeansy i ciemnoszary T-shirt. Tuż przed nim tylko mignął Sachiner z jego ukochaną.
- CZEKAJ! - kontynuował nerwowo i stanowczo Otachi, ruszając w pogoń za inkubem.
Nagle elektryczny neczanin zatrzymał kolegę, wręczając mu mokry ręcznik i stanowczo mówiąc:
- Odpuść ... ja pójdę ...

************
Sachiner energicznie i szybko trzasnął drzwiami, stanowczo rzucił spłoszoną dziewczyną o ścianę i trzymając lewą ręką za oba nadgarstki neczanki przyparł ją do niej. Stanowczy inkub uniemożliwił, przerażonej Rinie ucieczkę. Spłoszone serce dziewczyny wali jak szalone, próbując wyrwać się z piersi. Drżące ciało zachowuje się jak sparaliżowane. Przepełnione strachem i łzami oczy zrobiły się duże, błyszczące i pełne wyrazu. Natomiast Sachiner jest wyluzowany, zdeterminowany i pod maskę opanowania i spokoju, kryje się nieodparte wrażenie, że doskonale wie czego chce.
- Moja droga o co chodzi? Przecież Ci nic nie robię - stwierdził szarmancko Sachiner, prawą ręką gładząc neczankę po szyi i zsuwając jej koszulę z uniesionego ramienia.
- Prze ... prze ... prze... stań - wyszeptała Rina, łamiącym się i drącym głosem.
- Moja droga ja tylko odbieram swoją zapłatę ... - odparł arogancko inkub, odpinając dwa pierwsze guziki od góry koszuli.
- Dobrze się bawisz? - wtrącił stanowczo Kurai opierający się o drzwi.
- Twoja zdolność skradania jest zaskakująca ... a odpowiadając na pytanie owszem, wyśmienicie się bawię ... - odparł dumnie Sachiner nieznacznie się odsuwając, a po chwili arogancko i chłodno dodał - Jednakowoż najlepsza zabawa się zacznie jak wchłonę jej energię ....
- Zostaw ją ... myślę że wystarczająco już ją nastraszyłeś ... i nie potrzebujesz już energii ... a zapłatę już otrzymałeś ... - odparł stanowczo i chłodno elektryczny neczanin podchodząc do inkuba.
- Spostrzegawczy jesteś ... jednak nie wiesz czy zapłata była skuteczna... a ja mam taką a nie inną ochotę. - odparł Sachiner z wrednym uśmiechem.
- Powiedziałem zostaw ją ... - odparł stanowczo Kurai ściskając, lekko naelektryzowaną rękę, na lewym nadgarstku inkuba, a następnie twardo dodał: - Przestań się zgrywać ... przypominam, że złożyłeś pewną obietnice ... więc gadaj co chciałeś?
W tym momencie Sachiner z wrednym uśmiechem, puścił przerażoną dziewczynę i poprawił swoją koszulę, mówiąc arogancko i dumnie:
- Czy Mówiłem już, że Cię nie znoszę? Mniejsza, masz niebywały tupet aby mi przeszkadzać w swoich rozrywkach. Kiedyś tego pożałujesz i nic Ci już nie pomoże ... a ja nic złego nie robię, przecież to tylko niewinna zabawa...
- Rina wyjdź proszę...
- Daj spokój ona akurat mi nie przeszkadza... - wtrącił Sachiner, przerywając wypowiedź Kurai'a
- No chyba, że chcesz się czymś pochwalić przy niej? A dobrze wiesz, że nie wyjdę póki tego nie zrobisz...- odparł Kurai z lodowym spojrzeniem.
- Hmmm... o jak późno ... grzeczne damy już powinny dawno spać...
W ten zdezorientowana wodna neczanka z ulgą i bez słowa wyszła z sypialni. Kiedy drzwi ponownie się zamknęły to Sachiner stanowczo powiedział:
- Nie życzę sobie abyś tak perfidnie psuł mi moje ... hmm... miłe plany na wieczór ... nawet związany obietnicą mogłem spędzić przyjemny wieczór...
- Nie wątpię...
- Nie potrzebnie się wtrącałeś ... Przecież nic bym jej nie zrobił.
- Wiem...
- Ja też wiem że Ty wiesz ... mniejsza... a dla Twojej informacji skoro musisz wiedzieć to pióro gryfa o dziwo zadziałało... a moje wspaniałe ciało wygląda lepiej niż kiedykolwiek wyglądało ... więc ... w swojej nieskończonej łaskawości uznaję to za godną, chociaż zaskakującą zapłatę za życie obydwu dam. - odparł w końcu Sachiner nalewając sobie wina.
W tym momencie Kurai bez słowa skierował się do wyjścia. Kiedy neczanin tylko złapał za klamkę to inkub stanowczo i stwierdził:
- Myślałem, że znasz mnie na tyle aby nie interweniować w tej sytuacji.
- Hmm... znam Cię na tyle by wiedzieć, że zapewne wyszedłeś ze swojej sanktuarium spokoju, aby dotrzymać słowa... nie znalazłeś mnie i zobaczyłeś Rinę w samej koszuli i postanowiłeś się "zabawić"... i jak to ująłeś "spędzić przyjemny wieczór" ... gdyż jej strach Cię pobudza... a wręcz na swój sposób podnieca ... jednak, że jako masz sporą kontrolę nad sobą pewnie po paru chwilach stwierdził być coś w stylu "że Ci się znudziło" i byś ją puścił ... - odparł spokojnie i stanowczo Kurai zatrzymując się i nie odwracając się.
- Owszem tak planowałem, skoro wiedziałeś o tym po jakiego interweniowałeś, przecież to była jedynie niewinna zabawa? - dopytywał się dociekliwie i niedowierzająco inkub popijając wino.

- Masz normalne oczy i miałeś je normalne już przy naszej poprzedniej rozmowie ... więc na pewno nie wyssałeś energii z żadnej z kobiet, a tym bardziej z mężczyzn ... dodatkowo "głodnych oczy" nie da się ukryć pod maską przemiany .... a to oznacza, że zaspokoiłeś głód "Shotdrinkiem"... który co prawda zaspokaja "głód" .... ale ma skutek uboczny w postaci bardzo dużego pobudzenia .... Słyszałem, że nawet najbardziej opanowane kuby tracą nad sobą kontrolę po jego wypiciu ... a tym samym kończy się mój limit zaufania do Twojego opanowania... - odpowiedział, bez emocjonalnie elektryczny neczanin wychodząc i pozostawiając wyraźnie zaskoczonego Sachinera.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz