"...Zaskakująca
zapłata..."
Rozszalały
wietrzno-ognisto-eletryczno-kamienny huragan, szalejący w wielkim
księżycu, wzmocnionym przez mrowie drobnych i łączących się
gwiazd, skutecznie więzi gryfa. Jednak ten zestaw nie tłumi
piszczącej wniebogłosy bestii, która z każdą chwilą coraz
bardziej cierpi. W ten ognista halabarda Kiazu rozpłynęła się
niczym kamfora, a jej intensywne czerwono-pomarańczowo-żółte
płomienie stały się blade i matowe, ale nadal zadawały, stożeniu,
porządne i bardzo bolesne obrażenia. Nagle zmasowany atak neczan
rozbłysł od środka, intensywnym i oślepiającym światłem. Po
chwili dało się usłyszeć głośny i niepokojący trzask,
przypominający tłuczenie szkła. Powstała przy nim niewiarygodnie
silna fala uderzeniowa, która przyparła neczan do ścian komnaty.
Kiedy tylko blask znikł, oczom wszystkich ukazała się wielka
bestia, o lekko czerwonej barwie i otoczona bladymi żółto-białymi
piorunami. Stwór potrząsnął głową, a następnie ryknął
niesamowicie głośno i z impetem ruszył z ostrymi pazurami w
kierunku neczan. W tym momencie Otachi szybko wstał i biegnąć na
wprost zwierza, w końcu przywołał, swój długi podwójny
sejmitar, który bardzo szybko rozkręcił tuż przed bestią.
Niebiesko białe ostrza wirując z zawrotną szybkością, spiłowały
pazury bestii, która mgnieniu oka zatrzymała się, obejrzała swoje
lekko podpiłowane pazury, syknęła groźnie i ponownie zaatakowała
lewą łapą łapę. Wietrzny neczanin zatrzymał swoją broń i
skrzyżował jedno swoje ostrze z pazurami stworzenia. Wkrótce
powstała szybka i dźwięczna wymiana ciosów, w której zarówno
Otachi jak i gryf nie zamierzali odpuścić. Nikt z pozostałych
wojowników, choć są gotowi do walki to nie mają zamiaru się
wtrącać. Wymiana ciosów toczy się w zastraszającym tempie,
jednak oboje są zażarci i pełni determinacji, a ich lodowe,
skupione spojrzenia, aż błyszczą z podniecenia. Po dłuższej
chwili walki, przy kolejnym skrzyżowaniu broni z pazurami pojawiło
się jaskrawe, intensywne i oślepiające światło, które swym
blaskiem spowiło cała komnatę. Nagle zatrzęsła się ziemia,
wydając przy tym ogrom niepokojących dźwięków, a po dłuższej
chwili niespodziewanie rozbłysk znikł, natomiast oczom wszystkim
ukazał się sam Otachi, z ledwo tlącą się aurą (w kolorach
bestii) w prawej dłoni. Po chwili wietrzny neczanin uśmiechnął
się promiennie i osunął się na ziemie.
-
OTACHI! - krzyknęły neczanki.
W
tym momencie wszyscy podbiegli, uważając na sporą dziurę pośrodku
areny, do wietrznego neczanina, który w między czasie usiadł na
ziemi. Rina, Kiazu i Diuna jako pierwsze rzuciły się radośnie,
zmęczonemu bratu na szyję, jednocześnie przewracając go. Nagle
Hachi z impetem skoczył na lezące rodzeństwo, krzycząc z
szaleńcza radością:
-
BRO UDAŁO CI SIĘ! MORDO MOJA UDAŁO SIĘ!
-
U...du...si..cie...mnie... - wyszeptał z trudem,
przygwożdżony Otachi.
-
O sorka ... - stwierdziła Kiazu.
A
następnie wszyscy zeszli z brata, a ten łapczywie złapał oddech
pełen życiodajnego powietrza. Po paru głębszych oddechach Otachi
uśmiechnął się radośnie i szczerząc kły, dumnie powiedział:
-
Udało się ... I kto jest najlepszy?
-
Ty... - odparła Rina z uśmiechem.
-
Brawo... - stwierdził dumnie Sachiner, klaszcząc w dłonie, z
lodowym spojrzeniem i wychodząc z mrocznego cienia, a następnie
arogancko dodał: - Doskonała robota... perfekcyjne zagranie aby
mnie zdenerwować ...
-
Przestań czepiasz się ... - wtrąciła Diuna.
-
Moja droga dobrze Ci radze nie przerywaj mi, teraz ja mówię. -
odparł groźnie i chłodno inkub, a po chwili dodał - Nie dość,
że rozwaliliście podłogę w komnacie, to jeszcze bez szczelnie
przywłaszczyliście sobie moją bestię.
-
Czekaj ...czekaj ... po raz dzięki nam otworzyło się tajemne
przejście i schody na dół, a po dwa mieliśmy pokonać bestię i
to zrobiliśmy ... - wtrąciła stanowczo Kiazu, podchodząc do
inkuba.
-
Moja droga to była moja bestia i albo mi ją natychmiast oddacie,
albo czekam na sowitą zapłatę liczona w bilionach. - odparł
arogancko Sachiner.
-
Oj gadzie odpuść im ... - wtrąciła spokojnie Ery.
-
NIE! Moja droga Ropuszko, to nie wchodzi w grę
... no już czekam na zapłatę ... - upierał się inkub.
-
Spadaj, niczego od nas nie dostaniesz. -
stwierdziła twardo Diuna.
-
Sachiner ten gryf jest teraz mój i nie zmienisz tego!-
dodał Otachi
************
Odgłosy
kłótni, niesione przez echo, rozchodzą się po całej dźwięcznej
komnacie, także chodzący z dala od kłócących się, Kurai
doskonale słyszy każde słowo. Po chwili podbiegła do niego Rina,
pytając, delikatnym speszonym głosem:
-
Hmm... Kurai czy mogę wiedzieć czego szukasz?
-
Pazura gryfa... - odpowiedział chłodno Kurai, przekopując pióra.
-
Pazura gryfa?
-
Tak, kiedy Sachiner stanął, między innymi w Twojej obronie, to
odciął gryfowi jeden z pazurów...
-
Hmm... więc pewnie gdzieś tu leży wśród piór i ubrań... o ile
nie spadł na dół przejścia które się otworzyło ... hmm... Mogę
Ci pomóc w szukaniu?
-
Skoro chcesz ... - odpowiedział Kurai z delikatnym uśmiechem.
-
Chcę ... - odparła Rina, odwzajemniając uśmiech i zabierając
się, delikatnie pociętymi przez wiatr dłońmi, do szukania.
************
-
Nie masz prawa, żądać zapłaty za niego. -
stwierdziła nerwowo Kiazu.
-
Zwłaszcza ... że tylko dzięki nam zarówno odkryłeś
to miejsce ... jak i samego gryfa... - dodała poddenerwowana
Diuna.
-
Moje drogie, bardzo odważne słowa wypowiadacie na moim terenie. -
odparł Sachiner.
-
Nie oddamy gryfa. - dodał stanowczo poirytowany
Hachi.
-
Słuchaj Stary nie możemy się jakoś dogadać? -
spytał nerwowo Otachi.
-
Owszem możemy, gryf albo kasa, no ewentualnie mniej kasy i pewna
energia. - odpowiedział spokojnie inkub z wrednym uśmiechem.
-O
NIE! ZAPOMNIJ! - odparła stanowczo Kiazu.
************
-
hmm... dziwne ... - stwierdziła cicho i z
niedowierzaniem Rina szperając w mieniących się piórach.
-
Coś się stało?- spytał Kurai.
-
Moje ręce... są gładkie ... i zniknęły z nich wszelkie
zadrapania....
-
Pióra gryfa leczą wszelkie, fizyczne rany oraz wszelkie paraliże,
podpalenia, zamrożenie i tak dalej ... i to głownie one leczyły
gryfa podczas naszego starcia ...
-
Rozumiem ... to może je pozbieramy w ramach zapłaty za bestie?
-
Niestety to nie przejdzie... do jutra rana one stracą swoją moc ...
po wypadnięciu działają przez około 8-12 godzin....
-
Szkoda... hmm... mogę sobie parę wziąć?
-
Oczywiście .... hmm... Podejrzewam, że domyślam się o czym
myślisz ...
-
Pewnie trafiłeś bez pudła ... - odparła speszona Rina czerwieniąc
się.
-
To tym zajmiemy się później ... teraz przydałoby się znaleźć
pazur...
-
Dobrze ... - odpowiedziała radośnie Rina.
************
-
Dobra płazie o jaka kwota Cię zadowoli? -
spytała w końcu Ery.
-
Moja droga Ropuszko ... Pomyślmy na początek wystarczy 45 bilionów,
plus pewna wodna energia. Potem raz w miesiącu, przez przynajmniej 3
lata, żądam połowy stawki... - odparł arogancko Sachiner.
-
POGIĘŁO CIĘ? - Odparła Kiazu.
-
Bynajmniej moja droga, a skoro musisz wiedzieć to i tak mało. -
odpowiedział Inkub.
-
Dla kogo mało dla tego mało ... - wtrącił Otachi, pod nosem.
-
O nie Paskudo odpada. Tego nie da się odpracować!
- kontynuowała Ery.
-
Moja droga żmijko to już Wasz problem a nie mój. - odparł dumnie
Sachiner, z wrednym uśmiechem.
-
Zapomnij! W życiu tyle nie dostaniesz. -
odpowiedziała Diuna.
-
Sachiner, pozwól na słowo... - wtrącił stanowczo i chłodno
Kurai, trzymający ręce w kieszeniach bluzy, który właśnie
podszedł do kłócących się.
Inkub
wysłał elektrycznemu neczaninowi iście lodowym spojrzenie, a
następnie z niechęcią powiedział:
-
Z racji tego, że to Ty prosisz ... prowadź...
W
tym momencie Kurai i Sachiner udali się do ciemnego wejścia do
komnaty. Natomiast reszta stała lekko z dziwonia.
-
Nie mówcie mi, że on ma taką kasę? - stwierdziła Kiazu.
-
Co prawda ma wygranych masę turniejów i w ogóle, ale nie
podejrzewam, że go stać na płacenie takiej kwoty przez tyle czasu.
- dodała Ery.
-
Myślę, że ma dobrą kartę przetargową... - wtrąciła tajemniczo
i nieśmiało Rina.
-
A wiesz, że możesz mieć rację ... w końcu on wie więcej o nim
niż my ... - dodał Otachi.
-
Eh ... na miejscu Kurai'a tez bym załatwiał sprawy pieniężne na
osobności. - wtrącił Hachi.
-
Oj nie wiem, obstawiam że Kurai rozwścieczy go jeszcze bardziej ...
- dodała Diuna.
W
ten z mroku wyłonił się Sachiner, który szybkim krokiem podszedł
do neczan i Ery. Po chwili przechodząc koło Otachiego stwierdził
arogancko:
-
Gryf jest twój... - a następnie przywołał przyczepę i
dopowiedział: - Przez najbliższe dwie godziny nie życzę sobie
nikogo widzieć.
Po
tych słowach inkub znikł w odmętach swojej przyczepy, a nie
dowierzający Otachi spytał:
-
Ale .. Ale jak?
-
To proste ... dostał 25 centymetrowy pazur gryfa... - odpowiedział
spokojnie Kurai, podchodząc.
-
Tylko tyle? - spytała dociekliwie Diuna.
-
Hmm... całkiem spory pazur ... hmm...przy dobrym gospodarowaniu oraz
przy sprytnym planie taki pazur powinien mu przynieść dochody
znacznie większe niż żądał od nas. - odpowiedziała Ery.
-
Czyli w sumie dostał to czego chciał ... - dodał Hachi.
-
Wilk syty i owca cała ... - dopowiedziała Kiazu z uśmiechem.
-
I bardzo dobrze.... - dodał radośnie i promiennie, dumny z siebie
Otachi, a następnie dodał z uśmiechem - Dzięki Stary! jestem
Twoim dłużnikiem.
-
Spoko ... - odparł Kurai.
************
W
pokoju w którym od jakiegoś czasu pomieszkują nasi bohaterowie,
panuje sielska i luźna atmosfera. Kiazu nakrywa do stołu. Hachi,
Otachi i Diuna siedzą wygodnie na kanapie w salonie i oglądają
telewizję. Ery, Kurai i Rina krzątają się po aneksie kuchennym w
przyczepie i kończą przygotowywać jakąś wspaniała i sytą
kolację.
-
Nie mogę się już doczekać szamy ... prawie nie walczyłam a i tak
jestem głodna ... hehe ... Kiazu i chłopaki pewnie sami wchłoną
wszystko ...- stwierdziła Ery z uśmiechem krojąc warzywa na
sałatkę.
-
Nie będzie tak źle... sporo tego ugotowałyśmy... - odpowiedziała
Rina mieszając coś w garnku.
-
Taką mam nadzieje .... Hmm... tak nawiasem uważaj na siebie ...
Sachiner jest głodnawy ... A Ty masz smaczną energię ... więc
pewnie będzie próbował zapolować na Ciebie ...
-
Zdaję sobie z tego sprawę ...
-
Nie martw się, zaproponowałam mu siebie jako posiłek.... Jest
rozsądny i pewnie z niej skorzysta ... wie, że za Twoją energie
grożą mu konsekwencje...
-
Nie za energię ... - wtrącił Kurai.
-
Słucham? Nie rozumiem - stwierdziła Ery.
-
Hmmm... posłuchaj ... rozumiem że Kuby potrzebują energii ... i
moja energia dla Was jest czymś więcej niż energią ... jest
"posiłkiem" który pozwala Wam egzystować, trwać ...
oraz przeżyć ... dla mnie moja energia jest tylko energią ...
która po chwili się odnowi .... i każdemu kubowi którego lubię i
jest w potrzebie ... bardzo chętnie oddała bym swoją energię w
każdej chwili ... chodzi o to ... że obawiam się, że to co zrobi
ze mną Sachiner, będzie moją zdradą i będzie czymś nadzwyczaj
niekomfortowym dla mnie ... wiesz pocałunek w policzek czy inna
forma tego delikatnego typu byłaby spoko ... i już dawno dałabym
mu energię ... Niestety mam wrażenie, że on nie uznaje takich
półśrodków... wiesz mi to nie przeszkadza i z jednej strony nie
mam nic przeciwko, bo wiem że kiedy chodzi o podarowanie energii ...
to nie jest nic złego ... a z drugiej strony gdzieś głęboko we
mnie jest szaleńcza myśl że to jest zdradą i bardzo źle bym się
z tym czuła... - odpowiedziała nieśmiało i łamiącym się głosem
Rina.
-
Czekaj..o ile dobrze zrozumiałam to gdyby nie chodziło o powiedzmy
pójście do łóżka i jakiś gwałt czy zrobienie czegoś czego nie
chcesz to o tak dała byś mu energie? - spytała dociekliwie Ery.
Rina
nic jej nie odpowiedziała, jedynie spuściła lekko głowę i
kiwnięciem przytaknęła.
-
Hmm... ciekawe podejście ... takie bardzo altruistyczne ... i bardzo
szlachetne zrobić coś dla kogoś nawet jeśli to nie jest do końca
komfortowe dla samego siebie ... A Ty jak byś to odebrał? -
powiedział sukub wymownie patrząc na elektrycznego neczanina, a
następnie po chwili ciszy, szybko dodała: - Na tyle ile poznałam
Twoją drugą połowę to jemu to zwisa dopóki nie przekracza to
pewnych barier ...mam racje?
-
Powiedzmy, że masz rację ... - odparł chłodno Kurai.
-
Hmmm... pocałunek dający życie nie jest zdradą ... a jeśli jest
dobrowolny to nie ma w nim nic złego ... mam rację? - wtrącił
Otachi, podchodząc do wyspy.
-Ej
... nie podsłuchuj ... - odparła Ery.
-
Wiesz jesteśmy w tym samym pokoju... nie trudno usłyszeć Waszą
rozmowę ... spoko ja tylko po picie i zaraz mnie nie ma ... -
odpowiedział Otachi.
-
Spoko... Rozumiem ... a wracając do rozmowy to ma nawet sens ... bo
to jest bogaty wachlarz działań począwszy od sztucznego
oddychania, przez otrzymywanie energii, a skończywszy na daniu
energii kubowi ... z zaznaczeniem, że na warunkach dobrowolnego jej
dania ... a nie zabraniu jej siłą ... hmm... a Ty po prostu nie
chcesz z nim pójść do łózka bo to pewne złamanie Twoich
zasad... oraz nie chcesz aby zabrał Ci tą energię siła jakimś
mega namiętnym pocałunkiem ...( hmm... w sumie jak
poprosiłam o energię to ją dostałam .... swoją drogą macie
ciekawe podejście godne kubów ) ... hmm ... w takim
układzie Twoje rodzeństwo i Ty nie bronicie smakowitej wodnej
energii, która jest w Tobie ... tylko twojego ... hmmm....
delikatności ... ciała, duszy, zasad i psychiki?
-
Mniej więcej ... Tak... - odpowiedziała Rina rumieniąc się.
-No
w sumie Ciebie nie trudno zranić .... a co w sytuacji.. jak masz do
czynienia z głodnym kubem ... obojętnie kim ... no to jest jakiś
Twój znajomy kub ... w każdym bądź razie taki kub na siłę
przypiera Cię do ściany i żąda Twojej energii ... oddajesz mu ją?
- odparła Ery.
W
tym momencie zapadła niezręczna cisza, a w głowie wodnej neczanki
ożyły trudne i specyficzne wspomnienia, które stosunkowo nie dawno
przeżyła. Po chwili Rina nie bardzo świadomie spuściła
delikatnie głowę i objęła się delikatnie mówiąc drżącym,
łamiącym się przerażonym głosem:
-
To bardzo nie komfortowa sytuacja ... strach... niepewność... dusza
pragnąca uciekać... sparaliżowane ciało ... .. i bardzo bym tego
nie chciała ... oszalałe serce waliłoby jak opętane ...
-
Spokojnie, nie wczuwaj się tak w tę sytuację to tylko hipoteza ...
- stwierdziła Ery spokojnym głosem, a po chwili dodała - hmm... to
byłoby dla Ciebie bardzo bolesne i traumatyczne przeżycie...Jednak
Kuby na głodzie zazwyczaj nie są miłe ... hmm... mimo to byłabyś
posiłkiem?
-
W tej sytuacji najczęściej nie ma już wyjścia ... nawet jak się
jeszcze opierasz wystarczy jeden pocałunek, aby wyssać tyle energii
aby ofiara przestała się bronić ... a potem już można zrobić
wszystko... Twoje dygoczące, wilgotne i przerażone ciało pragnie
uciekać, jednak nie jest wstanie tego uczynić.... a oprawca aż
drży z podniecenia .... wtedy już nic Cię nie chroni, a namolna
istota brutalnie i precyzyjnie obdziera swoją ofiarę z godności i
człowieczeństwa ... stając się tym samym zwykłą "zabawką"
... marionetką, która ma spełnić każdą pokusę i zachciankę
... nie mając już możliwości odmowy, częściowo godzisz się ze
swoim okrutnym losem...jednak zamiast wspaniałej rozkoszy czujesz
bicie, szarpanie oraz jakby coś rozrywało Cię od środka... to nie
koniec to dopiero początek... każda chwila zdaje trwać w
nieskończoność .... towarzyszy jej przeszywający, przenikliwy
ból, wręcz niedopisania ... do którego nie można przywyknąć
... a wszystko to pozostaje na zawsze w Twojej głowie i nigdy nie
zniknie ... te obrazy będą wracać w nieskończoność ... -
wtrącił stanowczo Kurai, podchodząc wolno, lecz stanowczo,
podchodząc do Ery, jednocześnie mierząc ją lodowym spojrzeniem.
-
Zbliż się a ręka, noga mózg na ścianie... - stwierdziła nagle
stanowczo Ery, a potem dodała nieco delikatniej: - Przestań ...
proszę ...
Na
te słowa Kurai jak gdyby nigdy nic zaprzestał.
-
Byłabym ... moje "ja" zeszłoby na dalszy plan ... -
odpowiedziała w końcu nieśmiało, drżącym głosem, speszona
Rina.
-
Nawet jakbyś potem miała mieć traumę do końca życia? Niezwykłe
... myślałam że nie ma aż tak przyjacielsko-altuistycznych istot
... Posłuchaj mnie obawiam się, że z tym epmatyczno-altruistycznym
zachowaniem, któregoś dnia ktoś może je wykorzystać i zrobić Ci
ogromną i bardzo bolesną krzywdę... która będzie wstanie złamać
największego twardziela, a co dopiero taką płochliwą istotkę jak
Ty ... - dopowiedziała Ery, a po chwili milczenia dodała: - Heh ...
Z każdym dniem zaskakujecie mnie coraz bardziej... Hachi roześmiany
bawi damek, który świetnie bawi w każdej sytuacji .. zwiewny
Otachi pozwala na wiele, chodź szybko się peszy ... jednak ciepły
optymistyczny i bardzo rodzinny ... i na swój sposób jest w tych
zachowaniach uroczy ... hmm... Moja ukochany Żar, który jest
podobny do mnie ... Kiazu, bo o niej mówię ... jeśli tylko ma
ochotę to wręcz potrafi zawojować świat...
-
Co ja co ja? - wtrąciła Kiazu podchodząc do aneksu, skuszona
dźwiękiem swojego imienia.
-
Mówię że wojujesz świat. - odparła Ery z uśmiechem.
-
No proste. - odparła Kiazu wskakując na blat wyspy kuchennej i
wywijając biodrami.
W
tym momencie Hachi zmienił kanał na jakiś muzyczny program,a do
szalejącej Kiazu dołączyła jeszcze Ery. Obie dziewczyny mocno
dają czadu. Ich ruchy są delikatne, zwiewne i bardzo zmysłowe,
kobiece i seksowne. Po chwili Hachi i Otachi również zaczęli
radośnie wywijać. Wkrótce Diuna pogłośniwszy muzykę i ze
stwierdzeniem:
-Doba
jak szaleć to szaleć...
Dołączyła
do tańczących i zaczęła równie mocno szaleć w bardzo kobiecy i
kokieteryjny sposób. Po dłuższym czasie również Rina, krzątając
się po kuchni, zaczęła kołysać się delikatnie na boki.
Natomiast Kurai stanął lekko z boku, obserwując otoczenie.
************
Sachiner
od dłuższego czasu popijając wino, rozkoszuje się ciepłą,
przyjemną kąpielą. Inkub leży zanurzony w wodzie aż po same
ramiona. Koło nagiego, mokrego ciała Sachinera, stoi niewielki
flakonik, przypominający butelkę drogich perfum. Jest on w
intensywnie, jaskrawym różowo-zielonym kolorze. Po dłuższej
chwili inkub odstawił kieliszek, wziął flakonik, otworzył jego
wspaniała kryształową nakrętkę i duszkiem wypił jego zawartość.
W ten w łazience rozbłysło intensywne fioletowo-białe światło,
które do złudzenia przypomina blask jaki powstaje przy wysysaniu
energii.
-
Do czego to doszło ... eh... zamiast tego szczytu luksusu bogatych
kubów, stanowczo wolałbym coś bardziej klasycznego ... mhm... jak
dobrze pójdzie to zaraz będzie czekać na mnie wspaniały
aromatyczny posiłek... jak dobrze pójdzie ... phi... na pewno go
dostanę ... nie ma innej opcji... w końcu czeka na mnie jeszcze
jedna zapłata ... a nawet dwie ... co prawda nie wiem jakim
sposobem... nie zrobiłem tego dla zapłaty, jednak oni o tym nie
muszą wiedzieć, a skoro nadarza się taka idealna okazja to czemu
by jej nie wykorzystać ...
************
-
Ale się objadłem. - stwierdził Hachi, siedząc przy stole i
głaszcząc się po brzuchu.
-
Pychota... jeszcze gorąca kąpiel i raj na ziemi... - dodał
radośnie Otachi, bujając się leniwie na krześle.
-
O tak kąpiel pełna bąbelków ... to by było to ... - stwierdziła
Kiazu.
-Szkoda
tylko, że pewien jegomość olał sobie posiłek i nadal okupuje
łazienkę. - dodała Diuna.
-
Pewnie niedługo wyjdzie, a wtedy to my zajmiemy łazienkę. - dodała
ochoczo Kiazu.
-
O nie to my ją zajmiemy... - stwierdził Hachi.
-
Nie ma mowy, to my ją zajmiemy. - odparła Diuna.
-
Nie chce mi się z Tobą kłócić... - odparł Hachi.
-Ej!
Bro nie tak szybko ... może razem? Ta wanna jest ogromna więc
swobodnie możemy się w niej pomoczyć razem... - wtrącił Otachi.
-
Jestem zza ...to bardzo fajny pomysł ...- dopowiedziała Ery
przeciągając się.
-
Mi też się podoba ... - odparł Hachi.
-
O nie na pewno nie ... - odparła Diuna.
-
Diuna, nie przesadzaj ... będzie zupełnie jak na plaży ... -
dodała Kiazu.
-
Czekaj ... chcecie się pluskać w strojach kąpielowych? - spytała
z lekkim niedowierzaniem Diuna.
-
Tak... - stwierdził niepewnie Otachi.
-
A skoro tak, to bardzo chętnie ... - odparła Diuna z uśmiechem.
-
Jak sądzicie zdążymy pozmywać zanim ten gbur wyjdzie? - spytał
Hachi.
-
Ja myślę, że zdążymy jeszcze jakiś dobry film obejrzeć... -
odpowiedziała Diuna.
-
On już wyszedł ... - wtrącił Kurai.
-
Jak to wyszedł? - spytała Kiazu.
-
Kiedy rozmawialiście ... dotarły tutaj ciche odgłosy otwieranych
i zamykanych drzwi.... oraz kroki ... - odpowiedział spokojnie
Kurai.
-
Dobra... hmmm... to ja proponuję abyśmy my się przebrały w
kostiumy a panowie wzięli się za zmywanie.. - zaproponowała
ochoczo i z promiennym uśmiechem Ery.
-
Dobra. - odparli radośnie bracia.
************
Do
przestronnej sypialni, wypełnionej zapachami świeżości i
czystości, wszedł Sachiner, ubrany w kremową koszulę i czarne
spodnie. W prawym ręku trzyma stylową, ładnie złożoną
marynarkę. Bladożółte, wysokie lampy ocieplają pomieszczenie
bardzo przyjemnym blaskiem. W ten mężczyzna zobaczył, że na jego
wielkim i wygodnym czarnym łóżku, o lśniącej białej pościeli
stoi prostokątna, czarna taca, z naszykowanym aromatycznym
jedzeniem, ukrytym pod srebrnymi i złotymi, wypolerowanymi
przykrywkami, których najbardziej luksusowe hotele, by się nie
powstydziły. Inkub uśmiechnął się pod nosem, rzucił marynarkę
na łóżko, podszedł do tacy i zdjął wszystkie pokrywki. W tym
momencie po pomieszczenie rozszedł się smakowity i oszałamiający
zapach. Okazuje się, że to co miało być ciepłe nadal jest
ciepłe. Po chwili Sachiner wziął kromkę pieczywa czosnkowego,
leżącego na talerzu obok głębokiego talerza z gęstą, kremową
zupą. Następnie zgarnął kromką trochę zupy i z apetytem
skosztował. W tym momencie zauważył na tacy biała wypukłą, i
bądź co bądź niepozorną kopertę, więc podjadając pieczywo z
gęstą, aksamitną zupą, usiadł na łóżku, oglądając
niepodpisany list. Po paru chwilach ciekawość wygrała, więc inkub
sprawnie zajrzał do środka i w mgnieniu oka, uważnie przeczytał
cały, odręcznie napisany list. Następnie wyjął z koperty spore,
delikatne w dotyku, sztywne, blade błękitne gryfie pióro, które
bez wątpienia jest lotką.
-
No widzę, że ktoś wreszcie poznał mój kulinarny gust i dostaję
naprawdę wybitne i niebywałe smakołyki... moje wspaniałe
podniebienie czyje się docenione, więc mogą jeszcze tu pomieszkać
... Hmm... a jeśli chodzi o tą lotkę to gdyby to było takie
proste to moi lekarze już dawno dawno by wpadli na ten pomysł ... w
końcu dobrze wiedzą, że nie oszczędzam na dbaniu o siebie ... ja
sam również znam się na gryfach i nigdy nie słyszałem aby ich
pióra mogły leczyć ... to jakaś tania bajeczka... jednak jako
wyrafinowanie inteligentna osoba... mam zwyczaju sprawdzać wszelkie
informacje jakie dostaje ... -
zamyślił się Sachiner, oglądając pióro oraz wyjmując telefon z
wewnętrznej kieszeni marynarki.
Po
paru chwilach milczenia, inkub nalał sobie oszołamiającego
pięknego różowego wina, o bursztynowych refleksach, skosztował go
i wybrał numer. Kiedy usłyszał sygnał połączenia dał na głośno
mówiący i położył komórkę obok siebie i kosztował resztę
potraw.
-
Witam Panie co mogę dla Ciebie zrobić? ...
Kutaro, sprawdź mi dokładnie wszystkie informacje na temat
gryfów... oczywiście Panie... interesuje
Pana coś konkretnego? ... Kutaro,
wyraziłem się jasno.... przepraszam Panie,
na kiedy Pan sobie życzy te informacje? ...
Na wczoraj... tak jest Panie...
************
Rina
z rozpuszczonymi włosami, popijając kakao, oglądając telewizję,
siedzi wygodnie, opierając się o rozłożone łóżko, w pokoju w
którym neczanie i Ery mieszkają od jakiegoś czasu. Kremowa,
delikatna, aksamitna pościel w ciekawy sposób kontrastuje z
niebieskim T-shirt i granatowymi dżinsami oraz z jej długimi
różowo-fioletowymi włosami. W ten do pokoju weszli ociekający
wodą, Hachi i Otachi ubrani jedynie w odblaskowe zielone kąpielówki.
-
Hmm... Gdzie jest Kurai? - spytał Hachi.
-
W sypialni Sachinera... chciał o czymś z nim pogadać... i zaprosił
go do siebie ... - odpowiedziała Rina, odstawiając pusty kubek.
W
tym momencie bracia spojrzeli, bardzo wymownie na siebie, przytaknęli
i podeszli do niczego się niespodziewającej się siostry. Hachi
bardzo szybko złapał Rinę za kostki, a Otachi pod pachy, aby
stabilnie podnieść ją do góry.
-
Ej ... - stwierdziła zdezorientowana neczanka.
-
Idziesz z nami... - odparł stanowczo, ale z radosnym uśmiechem
Otachi.
Szamotania
wodnej neczanki nic nie dały, jej bracia i tak wtargnęli z nią do
łazienki i bez chwili zawahania, z radosnymi uśmiechami wrzucili ją
do wody. Powstała przy tym wysoka fala doszczętnie zalała całą
łazienkę i wszystkich obecnych. Po chwili Rina wynurzyła się z
ciepłej wody, zgarniając swoje długie włosy z twarzy usłyszała:
-
No brawo nie spodziewałam się, ale brak jeszcze jednej osoby. -
stwierdziła Ery ubrana w różowe bikini.
-
Rozmawia z Sachinerem.... - stwierdził Hachi.
-
Odpuście nam ... - dodał Otachi.
-
O nie nie ... - stwierdziła Diuna, ubrana w śliczny morski
jednoczęściowy kostium.
-
Hmm... dobra ... niech będzie ... - wtrąciła Ery.
-
Ej nie za szybko im odpuszczasz? - odparła Kiazu, ubrana w czerwony
dwuczęściowy kostium kąpielowy.
-
Oj tam oj tam ... niech się cieszą ... w końcu przegrali już z
nami ... - odpowiedziała Ery z delikatnym wrednym uśmieszkiem.
-
Dobra to teraz o co gramy? - spytała Diuna.
-
Teraz my ustalamy o co gramy... - odpowiedział Hachi.
-
Tak, tak ... teraz wy... - odparła Kiazu.
-
U nas w pokoju jest szafa pełna męskich koszul... - stwierdził
Otachi.
-
No jest ... pewnie należą do Kutaro ... i co w związku z tym? -
odparła Ery.
-
Jeśli my wygramy to wy wszystkie, bez wyjątku śpicie dzisiaj w
męskich koszulach ... a dokładniej od wyjścia z wanny aż do po
śniadaniu i zrobicie sobie zbiorowe zdjęcie w nich...- odparł
Hachi szczerząc kły.
-
A nie chcecie tylko mnie? - spytała Ery.
-
Luz mi to nie przeszkadza ... - wtrąciła Kiazu.
-
Eh ... pewnie chcecie pochwalić się kolegom? ... no niech będzie
... są wygodne ... a dodatkowo i tak zaraz idziemy spać ... -
dodała Diuna.
-
Zgadzamy się ... ale jak wy przegracie to zakładacie nasze kobiece
piżamki ... - stwierdziła Kiazu.
-
Dobra! - odparł z determinacją Otachi.
-
Wiecie, że o Rinie też mówiliśmy... - wtrącił Hachi z uśmiechem
godnym chochlika.
-
I tak nie wygracie ... - odparła pewnie Diuna.
-Czemu
mnie też? - spytała nieśmiało Rina.
-
Oj nie przejmuj się oni i tak nie wygrają ... - odparła Diuna.
-
To tylko takie zagranie taktyczne z ich strony .... i tak nie wygrają
... - dodała Ery.
-
Spoko, pewnie masz racje jednak patrzajcie, że Riny to też dotyczy.
- dodał Otachi szczerząc kły.
-
Tak... tak ... ale najpierw musielibyście nas pokonać ... a z nami
cóż ... nie wygracie ... - odparła stanowczo Kiazu.
************
-
... Dobra rozumiem ... to nie jest jakoś super wiarygodne co mówisz,
jednak ja w przeciwieństwie do Was absolutnie nic na tym nie tracę.
W najgorszym dla Was wypadku jedynie obejrzę "pokaz świateł",
a potem będę mógł zażądać innej nagrody. Racz mi zrobić tę
przyjemność i się wynoś. - stwierdził nagle Sachiner z wrednym
uśmiechem.
-
Nie tym razem... chce dopilnować rezultatu... -odparł chłodno
Kurai
-
Nie znoszę Cię ... więc jeszcze raz powiem wynoś się! ...
-
Nie ... tak łatwo mnie stąd nie wyrzucisz ...
-heh
... Nawet nie wiesz w jak bardzo ... w niekomfortowej sytuacji mnie
stawiasz... nie życzę sobie abyś mnie tak traktował ...
powiedziałem WYJDŹ! - odparł stanowczo Sachiner, mierząc w
elektrycznego neczanina, lodowym i pełnym pogardy spojrzeniem.
Kurai'a
jednak tak łatwo zastraszyć się nie da. Neczanin odwzajemnił
stanowcze, chłodne spojrzenie. W ten atmosfera w sypialni inkuba
zrobiła się ciężka i bardzo napięta. Żaden z mężczyzn nie ma
najmniejszego zamiaru odpuścić. Ostre i napięte skrzyżowane
spojrzenia, aż iskrzą i budzą nie lada strach, który niestety nie
działa na żadnego z nich. Po długiej i wręcz lodowatej chwili,
pełnej napięcia i stanowczości, Kurai wreszcie przełamał ciszę
mówiąc twardym i chłodnym głosem:
-
Wyjdę, pod warunkiem że złożysz pewną obietnicę ...
-
Hmm... nie podoba mi się to, jednak musisz być pewny swoich słów...
hmm... za nim cokolwiek zrobię to niby co takiego miałbym Ci
obiecać? - odparł podejrzliwie Sachiner.
-
Obiecasz, że użyjesz tego zaraz po moim wyjściu oraz, że
udowodnisz mi efekt, po przez pokazanie....
-
Nie podoba mi się ten układ... jednak mam dosyć Twojego
towarzystwa więc w ostateczności niech będzie... znaj moją łaskę
... zgadzam się ...
-
W takim układzie, powiedz to ...
-
Nie znoszę Cię ... jesteś sprytniejszy niż się wydaje ... niech
będzie ... heh ... obiecuję, że użyję pióra zaraz po Twoim
wyjściu oraz, że po wszystkim pokarze efekt jego działania ... no
... skoro formalności już za nami to teraz się wynoś ...
W
tym momencie Kurai bez słowa wyszedł z sypialni inkuba.
-
Jak ja go nie cierpię ... - wymamrotał Sachiner pod nosem z
niezadowoleniem, po czym z wrednym uśmiechem na twarzy zamyślił
się - Co prawda mój wspaniały plan szlak trafił... na
szczęście jednak w swej wspaniałości wymyśliłem znacznie
bardziej przebiegły plan ... i zniszczenie tej niewielkiej części
planu nic nie zmienia... a on może straci dzięki temu czujność...
W
ten inkub napił się swojego ulubionego różowego wina, o
wspaniałych bursztynowych refleksach, które niesamowicie odbijają
światło, tworząc tym samym złudzenie jakby wino miało w sobie
coś ze złota. Po niedługiej chwili odstawił kieliszek i rozpiął
swoją elegancką koszulę, odsłaniając tym samym swój delikatnie
wyrzeźbiony tors oraz paskudną bliznę.
-Nie
wierzę aby to zadziałało, jednak dałem słowo ... a mój honor
nie pozwala mi go złamać ... i niestety on o tym wie aż za dobrze
...
Następnie
z niedowierzaniem wziął lotkę gryfa, przyłożył ją do rany i z
niedowierzaniem użył mocy leczenia aby uaktywnić pióro. W tym
momencie lotka zaczęła lewitować i świecić intensywnym
niebiesko-biała-zielonym światłem, które powinno oślepiać.
Jednak to tylko złudzenie.
-
Hmm... nie czuje czegoś nadzwyczajnego, jednakowoż dam jeszcze
temu szanse ... zobaczymy ile wiedza Kurai'a jest warta...
************
-
A .. HA! .. O .. TAK! ... - stwierdził radośnie Hachi, tańcząc
taniec zwycięstwa pośrodku salonu.
-
I KTO JEST MISTRZEM?! - dodał równie radośnie Otachi.
-
Tak... tak ... wygraliście ... - irytowała się Diuna, ubrana w
kremowo-beżową męską koszulę, na krótki rękach i sięgającą
jej prawie do kolan.
-
Nie ..nie możemy... - odparł Hachi szczerząc kły.
-
Jesteśmy Królami Zwycięzców ... - dodał Otachi z promiennym
uśmiechem.
-
Nie przesadzaj ... mieliście fart i tyle ... - stwierdziła Kiazu,
kończąc zapinać fioletową koszulę, na długi rękaw i sięgającą
jej do pól uda.
-
Właśnie więcej szczęścia niż zdolności... ale przyznaję że
mi do twarzy w tej koszuli - dodała Ery wdzięcząc się w
delikatnie różowej koszuli, na długi rękaw, z dekoltem i
sięgającej jej do połowy ud.
-
Pasuje Ci ... - stwierdziła Diuna, po czym dodała - ja w swojej się
prawie topie, ale do spania będzie wyśmienita ...
-
Kochane ... jeszcze zdjęcie - stwierdził przypominając Hachi.
W
tym momencie do salonu weszła delikatnie speszona Rina, trzymająca
w ręku aparat i ubrana w błękitną koszulę, na długi rękaw,
sięgającą jej do połowy ud. Po chwili wręczając Otachiemu
aparat powiedziała:
-
Proszę ... przepraszam, że tak długo ale zapasowa bateria skryła
się w odmętach mojego plecaka ...
-
Luz ... no to zapraszam Panie do kominka ... - odparł Otachi z
uśmiechem godnym chochlika.
W
tym momencie Hachi rozpalił w kominku, po czym zgasił światło w
salonie i zapalił jedno ze Świateł w aneksie kuchennym. W tym
samym czasie wietrzny neczanin poprosił swoją wodą siostrę o
ustawienie aparatu a pozostałe dziewczyny ustawiły się do zdjęcia.
Kiazu i Ery stanęły po prawej stronie kominka, lekko plecami do
siebie i przyjmując przyciągające wzrok, seksowne pozy. Diuna
stanęła, w lekkim rozkroku po lewej stronie kominka, przyjmując
delikatną kobiecą pozę, która nie wymaga wysiłku. Natomiast
usiadła pośrodku kominka, na prawym boku, opierając się ręką o
dywan. Intensywne żółto-pomarańczowo-czerwone światło kominka
wspaniale otula ciała dziewczyn, dodając im uroku, tajemniczości i
przyciągającej uwagę ekspresyjności. Otachi szybko i sprawnie
zrobił zdjęcie, a znudzona Diuna po paru chwilach spytała:
-
Już?
-Tak,
dzięki ... - stwierdził Hachi oglądając zdjęcie.
-
Super ... to ja idę spać .. dobranoc ... - odparła Dina ze
znudzeniem udając się do sypialni neczan i Ery.
-
Tak szybko? ... buu... ja bym chciała więcej... - wtrąciła
entuzjastycznie Kiazu.
-
No wywiązałyście się z umowy ... z naszej strony to wszystko ...
- odparł Hachi.
-
Ja tam jestem zmęczona... - dodała Ery, przeciągając się
delikatnie.
-
Jutro rano mogę Ci zrobić sesje ... jak nadal będziesz chciała
... - wtrąciła nieśmiało Rina.
-
No dobra ... ale mi się nie chce spać - odparła energicznie Kiazu,
a po chwili ziewnęła i dodała - chociaż w sumie nie
pogardziłabym snem ...
-
Heheh ... To chodź maleńka idziemy spać... - stwierdził sukub
obejmując przyjaciółkę w ramionach i prowadząc do sypialni.
-
Tak szybka kąpiel i spać... to wszystko o czym teraz marze -
stwierdził Otachi.
-
Hmmm... ja bym w sumie jeszcze coś zjadł ... dodał Hachi buszując
w aneksie kuchennym.
-
A wiesz Bro ... ze dobrze gadasz ... - odparł Otachi, ruszając w
kierunku brata.
W
tym momencie ze swojej sypialni wyszedł Sachiner. Szybkim i
precyzyjnym spojrzeniem przeleciał po salonie, uśmiechnął się
wrednie pod nosem mówiąc:
-
Moja droga poczekaj...
Następnie
stanowczym i twardym krokiem podszedł do lekko spłoszonej wodnej
neczanki Kiedy tylko inkub podszedł do dziewczyny, bez słowa złapał
ją stanowczo za lewy nadgarstek i zaczął zaciągać ją do swojej
sypialni.
-
EJ! - zareagował Otachi.
W
ten z łazienki wyszedł Kurai, wycierający włosy ręcznikiem i
ubrany w czarne jeansy i ciemnoszary T-shirt. Tuż przed nim tylko
mignął Sachiner z jego ukochaną.
-
CZEKAJ! - kontynuował nerwowo i stanowczo Otachi, ruszając w pogoń
za inkubem.
Nagle
elektryczny neczanin zatrzymał kolegę, wręczając mu mokry ręcznik
i stanowczo mówiąc:
-
Odpuść ... ja pójdę ...
************
Sachiner
energicznie i szybko trzasnął drzwiami, stanowczo rzucił spłoszoną
dziewczyną o ścianę i trzymając lewą ręką za oba nadgarstki
neczanki przyparł ją do niej. Stanowczy inkub uniemożliwił,
przerażonej Rinie ucieczkę. Spłoszone serce dziewczyny wali jak
szalone, próbując wyrwać się z piersi. Drżące ciało zachowuje
się jak sparaliżowane. Przepełnione strachem i łzami oczy zrobiły
się duże, błyszczące i pełne wyrazu. Natomiast Sachiner jest
wyluzowany, zdeterminowany i pod maskę opanowania i spokoju, kryje
się nieodparte wrażenie, że doskonale wie czego chce.
-
Moja droga o co chodzi? Przecież Ci nic nie robię - stwierdził
szarmancko Sachiner, prawą ręką gładząc neczankę po szyi i
zsuwając jej koszulę z uniesionego ramienia.
-
Prze ... prze ... prze... stań - wyszeptała Rina, łamiącym się i
drącym głosem.
-
Moja droga ja tylko odbieram swoją zapłatę ... - odparł arogancko
inkub, odpinając dwa pierwsze guziki od góry koszuli.
-
Dobrze się bawisz? - wtrącił stanowczo Kurai opierający się o
drzwi.
-
Twoja zdolność skradania jest zaskakująca ... a odpowiadając na
pytanie owszem, wyśmienicie się bawię ... - odparł dumnie
Sachiner nieznacznie się odsuwając, a po chwili arogancko i chłodno
dodał - Jednakowoż najlepsza zabawa się zacznie jak wchłonę jej
energię ....
-
Zostaw ją ... myślę że wystarczająco już ją nastraszyłeś ...
i nie potrzebujesz już energii ... a zapłatę już otrzymałeś
... - odparł stanowczo i chłodno elektryczny neczanin podchodząc
do inkuba.
-
Spostrzegawczy jesteś ... jednak nie wiesz czy zapłata była
skuteczna... a ja mam taką a nie inną ochotę. - odparł Sachiner z
wrednym uśmiechem.
-
Powiedziałem zostaw ją ... - odparł stanowczo Kurai ściskając,
lekko naelektryzowaną rękę, na lewym nadgarstku inkuba, a
następnie twardo dodał: - Przestań się zgrywać ... przypominam,
że złożyłeś pewną obietnice ... więc gadaj co chciałeś?
W
tym momencie Sachiner z wrednym uśmiechem, puścił przerażoną
dziewczynę i poprawił swoją koszulę, mówiąc arogancko i dumnie:
-
Czy Mówiłem już, że Cię nie znoszę? Mniejsza, masz niebywały
tupet aby mi przeszkadzać w swoich rozrywkach. Kiedyś tego
pożałujesz i nic Ci już nie pomoże ... a ja nic złego nie robię,
przecież to tylko niewinna zabawa...
-
Rina wyjdź proszę...
-
Daj spokój ona akurat mi nie przeszkadza... - wtrącił Sachiner,
przerywając wypowiedź Kurai'a
-
No chyba, że chcesz się czymś pochwalić przy niej? A dobrze
wiesz, że nie wyjdę póki tego nie zrobisz...- odparł Kurai z
lodowym spojrzeniem.
-
Hmmm... o jak późno ... grzeczne damy już powinny dawno spać...
W
ten zdezorientowana wodna neczanka z ulgą i bez słowa wyszła z
sypialni. Kiedy drzwi ponownie się zamknęły to Sachiner stanowczo
powiedział:
-
Nie życzę sobie abyś tak perfidnie psuł mi moje ... hmm... miłe
plany na wieczór ... nawet związany obietnicą mogłem spędzić
przyjemny wieczór...
-
Nie wątpię...
-
Nie potrzebnie się wtrącałeś ... Przecież nic bym jej nie
zrobił.
-
Wiem...
-
Ja też wiem że Ty wiesz ... mniejsza... a dla Twojej informacji
skoro musisz wiedzieć to pióro gryfa o dziwo zadziałało... a moje
wspaniałe ciało wygląda lepiej niż kiedykolwiek wyglądało ...
więc ... w swojej nieskończonej łaskawości uznaję to za godną,
chociaż zaskakującą zapłatę za życie obydwu dam. - odparł w
końcu Sachiner nalewając sobie wina.
W
tym momencie Kurai bez słowa skierował się do wyjścia. Kiedy
neczanin tylko złapał za klamkę to inkub stanowczo i stwierdził:
-
Myślałem, że znasz mnie na tyle aby nie interweniować w tej
sytuacji.
-
Hmm... znam Cię na tyle by wiedzieć, że zapewne wyszedłeś ze
swojej sanktuarium spokoju, aby dotrzymać słowa... nie znalazłeś
mnie i zobaczyłeś Rinę w samej koszuli i postanowiłeś się
"zabawić"... i jak to ująłeś "spędzić przyjemny
wieczór" ... gdyż jej strach Cię pobudza... a wręcz na swój
sposób podnieca ... jednak, że jako masz sporą kontrolę nad sobą
pewnie po paru chwilach stwierdził być coś w stylu "że Ci
się znudziło" i byś ją puścił ... - odparł spokojnie i
stanowczo Kurai zatrzymując się i nie odwracając się.
-
Owszem tak planowałem, skoro wiedziałeś o tym po jakiego
interweniowałeś, przecież to była jedynie niewinna zabawa? -
dopytywał się dociekliwie i niedowierzająco inkub popijając wino.
-
Masz normalne oczy i miałeś je normalne już przy naszej
poprzedniej rozmowie ... więc na pewno nie wyssałeś energii z
żadnej z kobiet, a tym bardziej z mężczyzn ... dodatkowo "głodnych
oczy" nie da się ukryć pod maską przemiany .... a to oznacza,
że zaspokoiłeś głód "Shotdrinkiem"... który co prawda
zaspokaja "głód" .... ale ma skutek uboczny w postaci
bardzo dużego pobudzenia .... Słyszałem, że nawet najbardziej
opanowane kuby tracą nad sobą kontrolę po jego wypiciu ... a tym
samym kończy się mój limit zaufania do Twojego opanowania... -
odpowiedział, bez emocjonalnie elektryczny neczanin wychodząc i
pozostawiając wyraźnie zaskoczonego Sachinera.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz