"Wodne
tornado z wieloma wirami
i ognisty huragan..."
Wielki
rozwścieczony gryf, za pomocą potężnych skrzydeł wywołał silny
ostry i bardzo mroźny wiatr, który bez trudu przygwoździł naszych
bohaterów do zimnej, delikatnie oblodzonej, kamiennej ściany. Ogrom
lodowatego powietrza mrozi każdą komórkę, rozgrzanych ciał oraz
dociera głęboko do wnętrza płuc, wywołując nieprzyjemne
orzeźwienie.
-
Co .... za ... siła ... - wydusił z siebie, pełen podziwu Otachi.
-
Nie...samo...wity... - dodał Hachi, ledwo wyduszając z siebie
dźwięki.
-
No ... to...to... ja roz...um..iem.. - dodała Kiazu z ekscytacją i
z trudem wypowiadając słowa.
-
To ...szczy...pie ... - wtrąciła Diuna z lekkim grymasem.
-
Bo...li... - dodała z trudem Rina, mrużąc oczy.
W
ten bestia ze złowrogim błyskiem w oku, zaprzestała wytwarzania
lodowatego wiatru. Niespodziewanie stworzenie bardzo szybko
zaszarżowało z impetem na neczan oraz kuby. Za pomocą kilku
intensywnych cięć skrzydłami, ubrania wojowników zostały
poszarpane a na ich ciałach powstało wiele mniejszych i większych
nieprzyjemnych, lekko szczypiących zadrapań. Po chwili bestia
odfrunęła, szykując się na kolejny atak, neczanie i kupy
swobodnie opadli na ziemie. W ten gryf, machając skrzydłami wywołał
kolejny wietrzny atak. Tym razem z powietrza gwałtownie znikła
wszelka wilgoć, wszystko co było oblodzone odtajało, a powietrze
zrobiło się gorące, a wręcz parzące. Duchota panująca w
komnacie daje się we znaki wszystkim. W tym momencie Sachiner
zregenerował się, aby nienagannie wyglądać, a następnie
niepostrzeżenie wymknął się z pola bitwy. W między czasie
rozzłoszczona bestia ponownie spróbowała bezpośredniego ataku, za
pomocą swoich ostry pazurów. Neczanie i Ery w ostatniej chwili
odskoczyli, a twarde szpony uderzyły w kamienną ścianę,
pozostawiając po sobie głęboki ślad. Po chwili stworzenie
przenikliwie ryknęło i najeżone, ponownie wzbiło się w
powietrze.
************
Agresywny
i bardzo natarczywy gryf, rzeczywiście jest uosobieniem agresywności
i wytrwałości. Z każdą chwilą uciążliwej i niebezpiecznej
walki, ma się wrażenie, że bestia rośnie w siłę zamiast słabnąć
i wytrwale dąży do pokonania swoich trudnych przeciwników.
Wszelkie obrony neczan migiem rozpadają się w drobny mak, a ich
ataki nie są wstanie przebić się przez tarczę, jaką są ogromne
i masywne skrzydła stożenia. Za każdą kolejną sekundą stare
nabiera coraz bardziej zawrotnego tempa.
************
-
Piękny i majestatyczny wściekły gryf. Jak nie zdemolują tej
świątyni to będą mieli sporo szczęścia... Chociaż przyznaję,
że cackają się z tą bestią. Już dawno powinien leżeć
nieprzytomna na ziemi i uwięziona czekać na moich ludzi którzy
ogołocili by ją z pazurów a następnie zabrali do posiadłości
ojca... Ci neczanie obijają się dzisiaj... ze mną ten głupi gryf
nie miałby najmniejszych szans... cóż ... nie mi brudzić ręce
taką nieprzyjemną robotą... Hmmm... sama energia tego gryfa wydaje
się być pusta w porównaniu do wietrznych istot... w sumie to nawet
lepiej... dla co poniektórych .... chociaż jak tak dalej pójdzie
to może być ciekawie... pomijając już fakt, że mam już pewną
energię na oku....
************
Przeraźliwy,
głośny i niemiłosiernie skrzeczący pisk bez trudu zatrząsł cała
komnatą. Przenikliwy dźwięk dogłębnie przeszywa i na kilka
długich chwil zupełnie ogłusza neczan oraz Ery, chociaż nawet
Sachiner siedzący z boku odczuwa go w nieprzyjemnie dotkliwy sposób.
Stwór zaraz po ogłuszeniu przeciwników, atakuje ostrym jak brzytwa
wiatrem, nie dając nawet sekundy wytchnienia. Poszarpane, kolorowe,
strzępki ubrań oraz lśniące pióra gryfa unoszące się wraz z
każdym podmuchem wiatru dodatkowo zaburzają percepcję i mocno
dekoncentrują. Dodatkowo unoszący się intensywny zapach krwi, aż
wywołuje mdłości. Arsenał mocy mistycznej bestii jest nie lada
wyzwaniem, które po kolei osłabia wszystkie zmysły. W ten w
rozszalałe zwierze uderzył potężny żółto-biały piorun, który
szybko poraził całe stworzenie unieruchamiając je na chwilę. W
tym momencie Rina uderzyła w bestię mocnym blado niebiesko-biało
granatowym wodnym biczem. To wspaniałe zagranie spotęgowało siłę
poprzedniego ataku. Gryf piszcząc, z zamkniętymi oczami, wylądował
na ziemi i z trudem opiera się elektrycznej mocy.
-
Tak! Punkt dla nas! - stwierdził radośnie Hachi, zasypując zwierza
brązowoszarym, ziemno-kamiennym deszczem niewielkich głazów, o
wyblakłym zabarwieniu.
-
Jeszcze go nie pokonaliśmy... - odparł Kurai, uderzając kolejnym
mocnym i precyzyjnym piorunem.
-
Ta bestia jest niesamowita. - wtrąciła Kiazu, strzelając ognistymi
pociskami.
W
tym momencie bestia wbiła swoje ostre szpony w ziemię, dzięki
czemu stożenie uziemiło się i elektryczny atak stał się już
nieefektywny. Gryf rozpostarł szeroko swoje skrzydła i migiem, w
ostatniej chwili wzbił się w powietrze i uciekł od ognistego ataku
Kiazu, który zaledwie go musnął.
-
Sprytna jest.... - stwierdził Otachi z podziwem i oczami pełnymi
pasji, unikając kolejnego ataku stożenia.
************
Zamyślony
Sachiner siedzi dumnie pod jedna ze ścian, pogrążony w odmętach
swojego umysłu, mimochodem dość uważnie obserwuje starcie.
Neczanie i Ery dobrze razem współdziałają, starając się przy
tym zużywać jak najmniej egerii. Dzięki temu głownie skaczą i
starają się unikać ataków przeciwnika, tylko od czasu do czasu go
atakując. Jednak gryf zdaje się w ogóle nie męczyć, lecz nawet
tak wspaniały stwór kiedyś się zmęczy. Pytanie tylko Kiedy? W
gęstym od walki powietrzu poza wszechobecną energią unosi się też
drażniący zapach krwi i potu. Po dłuższej chwili zaciętego
starcia, inkub zauważył jak Otachi, Ery i Diuna pod osłonną
psychicznej mocy, ukradkiem wymykają się z komnaty.
-
... to by było coś ... hmm... ciekawe ... trójka z nich się
wymknęła, a gryf nawet tego zbytnio nie zauważył... pewnie coś
knują ... tylko co? ... Ery pewnie chce się schować aby nie
zużywać energii, a do wymknięcia potrzebowała dobrej tarczy ....
jednak po co idzie z nimi ten marny władca wiatru? ....pewnie nie
długo się przekonam ... hmm... tak sobie myślę, że jednak
rozdzielanie się to fatalny pomysł... ta czwórka nie da rady
pokonać tej rozwścieczonej bestii ... chociaż może? ... nieeee
... na pewno nie ...gdyby tak miało być to gryf już dawno by
leżał... heh ... na ich szczęście ogrom świeżego powietrza
jakie generuje gryf, znacznie niweluje skutki przebywania na tej
wysokości ... jednak wkrótce to się może zmienić ... eh... masz
ci los .... jacy oni nie zaradni ... ja sam bym ją już dawno
pokonał ... i można pomyśleć o smakowitym wodnym posiłku .... o
tak ... skosztowałbym teraz tej energii ... jak tak dalej pójdzie
zdobycie jej będzie dziecinnie proste ... - Rozmyślał
intensywnie inkub, z wrednym uśmiechem na twarzy i popijając
różowo-bursztynowe wino.
W
ten na stosunkowo niewielki balkon, wspaniałej kamiennej komnaty,
weszli Otachi i Diuna, pozostawiając Ery w mroku klatki schodowej.
Rozszalały gryf jest zbyt zajęty pozostałymi swoimi przeciwnikami,
aby zwrócić uwagę ta to co się dzieje nad nim. Wiejący silny
lodowaty wiatr, wręcz zamraża wszystko co się nie rusza i nie
wytwarza ciepła, przez to taras, ściany, sufit i podłoga szybko
pokrywają się błyszczącą i przezroczystą warstwą lodu. Po
dłuższej chwili psychiczna neczanka oraz wietrzny neczanin, gotowi
do działania stanęli na barierce. Następnie spojrzeli na siebie,
wzięli po głębokim oddechu, kiwnęli potakująco głowami, po czym
Otachi skoczył na plecy niczego nie spodziewającej się bestii.
Niespodziewanie gryf zaprzestał jakiegokolwiek ataku i całą swoją
uwagę skupił na zrzuceniu z siebie przeciwnika. W tym czasie Diuna
zaczęła strzelać w bestię bladymi, fioletowoniebieskimi kulami
energii, które chodź nie pozorne to są silne. Jednak nie
wystarczająco silne aby przebić się przez skrzydlatą tarczę.
Bestia usiadła na swoich tylnych łapach, wielkie skrzydła ustawiła
tak aby chroniły ją od ataków z góry, a następnie przednimi
próbowała dostać siedzącego na niej Otachiego. Kiazu
wykorzystując sytuację wystrzeliła w stożenie kilka wypłowiałych,
czerwonopomarańczowych ognistych kul, które tuż przed samym
stworem połączyły się w jedną wielką ognistą kulę. Szamoczący
się gryf nie ma szans uniknąć tego ataku. W ten w ostatniej chwili
złapał w swój ostry dziób, płoną kulę, a następnie z
determinacją w oczach rozmiażdżył ją. Ogniste strzępki rozwiały
się szybko po komnacie, stapiając gdzieniegdzie lód.
-
Kurcze ... - stwierdziła Kiazu pod nosem.
Niespodziewanie
bestia zaczęła się mocno szamotać i zrzuciła tym samym
wietrznego neczanina, który przywołał porywisty dość ciepły
wiatr, ze swojego grzbietu, po czym uderzyła plecami w ścianę tuż
obok tarasu. Stojąca na barierce Diuna dzielnie starała się
utrzymać równowagę jednak poślizgnęła się i zaczęła spadać
dół. Ciepły wiatr w zmógł się na sile i psychiczna neczanka w
ostatniej chwili, tuż przed bolesnym uderzeniem w ziemię, została
złapana przez Otachiego serfującego na wietrze, zupełnie jakby
serfował po wspaniałej morskiej fali. Zaskoczona bestia z uwagą
obserwowała sytuację.
-
JUHU! - wykrzyknął radośnie Otachi, a następnie odstawiając
siostrę na ziemię, entuzjastycznie dodał - To dopiero windsurfing!
-
Bro, to już raczej skysurfing... - dopowiedział radośnie Hachi.
W
tym momencie gryf potrząsnął niedowierzająco głową po czym
najeżył się cały i wydał z siebie kolejny przenikliwy, poszczący
dźwięk ogłuszając tym samym wszystkich obecnych.
-
Nie... nie znowu ... nie znoszę tego... moje
wspaniałe uszy... - Sachiner, wręcz krzyczał w odmętach
swoich myśli, siedząc z zamkniętymi oczami przy jednej ze ścian.
Nagle
potężne zwierze z wielką siłą uderzyło przednimi łapami o
ziemię, aż zatrzęsła się komnata, po czym wpiło ostre pazury w
podłogę, mocno się zaparło i zaczęło bardzo szybko machać
potężnymi skrzydłami. Dzięki temu powstało wielkie szalejące
tornado, rozrzucające wszystko łącznie z przeciwnikami, po całym
pomieszczeniu. Każdy neczanin wylądował w innym miejscu, rozległej
komnaty. W ten gryf ustawił swoje skrzydła poziomo do podłogi i
jednym szybkim i mocnym ruchem w górę i w dół wywołam potężną,
rozchodzące się koliście falę uderzeniową, następnie kolejną i
koleją. Kiazu i Hachi wysoko odskoczyli aby uniknąć zetknięcia z
tą ogromną siłą. Otachi poszybował na swoim wietrze. Diuna z
Riną postawiły solidną psychiczno-wodną zaporę. Natomiast Kurai,
stawiając wielką elektryczną ścianę osłonił siebie oraz
Sachinera. Dzięki temu, że neczanie byli w znaczniej odległości
od zwierzęcia, to jego atak nie rozkruszył ich tarcz. Po chwili
stożenie, wzbiło się wysoko nad ziemię i zaczęło krążyć nad
komnatą.
-
Ile można czekać? Nie śpieszyłeś się zbytnio ... jednak masz
szczęście, że mimo wszystko pozwoliłem się osłonić ... -
stwierdził arogancko i dumnie inkub.
-
Nie zrobiłem tego dla Ciebie ... - odparł chłodno Kurai, nawet się
nie odwracając, po czym wrócił na pole walki.
Krew
Sachinera, aż się zagotowała, że ktoś śmiał się do niego tak
odezwać. Jednak istocie na jego poziomie nie przystoi impulsywne
działanie, wiec inkub nie dał się ponieść chwilowemu
poddenerwowaniu, tylko wziął głębszy oddech i jak gdyby nigdy nic
wrócił do rozległych odmętów swojego umysłu, popijać wino.
-
Bez szczelny... nie znoszę go ...
************
-
Muszę przyznać, że Ci neczanie to dobrzy wojownicy... tacy nie
pozorni ... a jak przyszło do walki to dają czadu ... zupełnie
jakby urodzili się jako wojownicy ... w razie jakieś wojny będzie
z nich dobry pożytek ... heh ... moje starcie zupełnie inaczej by
wyglądało ... gdyby moja kochana Alassiela tu była ... eh ..
stanowczo wolę starcia na smoku, wśród publiczności ... niż
takie starcia wręcz... hmm... posiedzę tu jeszcze chwilę aby
odpocząć ... jednak w razie co wrócę... z taką ilością energii
mogę swobodnie walczyć i się bronić ... tu przynajmniej nie muszę
tego robić... i mogę zachować energię ... neczanom stanowczo
wystarczy gryf i ta przebrzydła paskuda siedząca na dole, więc ja
póki co wykażę się rozsądkiem i nie będę się wtrącać ...
************
Wreszcie,
po długiej i intensywnej walce, rozszalały gryf zaczął się w
końcu męczyć. Dzięki temu jego szybkie ruchy stały się nieco
wolniejsze, a ataki odrobinę słabsze. Neczanie postanowili po raz
kolejny wykorzystać sytuację. Tuż po kolejnym piskliwym ataku
stożenia, Rina wywołała wysoką niebieskieko-błekitno-białą
falę skutecznie oddzielającą stworzenie od walczących. Zamknięte
w wodnym kręgu zwierze, próbowało rozbić wodną ścianę za
pomocą pazurów, które raz po raz, wręcz rozrywały atak wodnej
neczanki. W tym momencie Otachi skupił w sobie moc i przywołał
niebywałe tornado,
w którym pięć wysokich wirówm energicznie obraca się wokół
kednego wspólnego środka. Po chwili atak wietrznego neczanina
całkiem wchłonął atak siostry jaki wszelkie kolorowe kawałki
materiałow oraz pióra. Dzięki temu powstał niezwykle silny atak,
który szybko i bezpośrednio trafił w gryfa, przygwożdzając go do
ściany i uniemożliwiając mu jaki kolwiek ruch. W ten w zwierze
uderzył piorun, który bardzo wzmocnił dotychczasowy szturm. Mimo
ogromu hałasu starcia, przerażliwe i głebokie, bełne bólu piski
bestii przeszywają całą komnatę. Nagle Kiazu wustrzeliłą deszcz
ognistych kul, które precyzujnie jedna po drugiej trafiały w
przeciwnika. W pomieszczeniu temperatura znacznie się podniosła,
wszelki lód już dawno się roztopił, więc zaczęła już parować
woda. Okrągła komnata żwawo wypełniła się gęstą,
szaro-biało-czarna mgłą, która skutecznie spowiła dosłownie
wszystko. W połączeniu z ogniem, szybko powstał istny teatr, lekko
rozmazanych, mrocznych cieni. Nagle w pomieszczeniu zrobiło się
głucho, a mgła zaczęła powolnie opadać. Po dłuższej pełnej
napięcia chwili, która zdawała się ciągnąc w nieskończoność,
w końcu oczom wszystkich ukazała się lezącą na ziemi bestia,
otoczona przez żółto-białe świecące pioruny.
-
Ufff.... No to po niej ... - stwierdziła stanowczo i pewnie Diuna, z
uśmiechem na twarzy.
-
Kurai, nalal ją porażasz? - spytał dociekliwie Hachi.
-
Nie... otaczające go pioruny to efekt mojego ataku i jest to rodzaj
paraliżu... - odparł chłodno Kurai.
-
Fajnie ... - dodał Otachi.
-
Pożyteczne ... - dopowiedziała Kiazu, a po chwili ochoczo i
radośnie spytała - Dobra, skoro gryf pokonany, to co teraz?
W
tym momencie gryf z trudem podniósł głowę i wydał z siebie
skrzekliwy, przeszywający i ogłuszający pisk. Następnie ku
wielkiemu zdziwieniu, prawie wszystkich obecnych bestia, z wielkim
trudem i bólem podniosła się, mierząc neczan grożnym, lodowowym
i pełnym determinacji spojrzeniem.
-
ŁAŁ... ona jest niesamowita! - stwierdził radośnie i z podziwem
Otachi.
-
Penen szacun ... - dodała Kiazu.
-
Przypominam Wam, że ONA jest naszym przeciwnikiem ... - wtrąciła
chłodno Diuna.
-
Czepiasz się ... w końcu szacunek do przeciwnika to podstawa. -
odparł Hachi.
-
Szacunek, szacunkiem ... ale wiesz fajnie by było przeżyć ... -
dodała Diuna.
Rozgniewany
i mocno zawzięty stwór z całej siły uderzył skrzydłami w
powietrze i przywołał ciepły wiatr, Który bardzo gwałtownie
podniust temperaturę w całym pomieszczeniu. Dzięki powstało
gorące powietrze, które sprawia, że bestia może swobodnie i bez
wysiłku szybować. To dla niej wiele znaczy gdyż każdy ruch
potrafi sprawić jej niemiłosierny ból. Krążący w powietrzu
zwierz, wziął głęboki oddech i w dziobie zgomadził kulę
szaroniebieskobiałej energii, którą gwałtownie wystrzelił w
neczan. Powstała całkiem solidna ekslozja, która na szczęście
nie trafiła w nikogo i o dziwo nie zniszczyła podłogi w komnacie.
Gryf bardzo szybko przywołuje kolejne kule energi i z ogromną
szybkością wystrzeliwuje je, robiąc przy tym dużo hasału i
zamieszania, jednocześnie zmuszając przeciwników do ciągłych i
męczących uników.
************
-
Przyznaję ładne zagranie, jednak w moim wykonaniu byłoby na pewno
udane i bardziej profesjonalne ... hmm... o dziwo neczanie zaskoczyli
mnie swoim uporem i kondycją ... zaiste to godne podziwu.... hmm...
co prawda coraz ciężej oddychają, lecz dają rade w miarę
normalnie funkcjonować ... jednak na tej wysokości już dawno
powinni paść ze zmęczenia ... hmm... to za sprawą gryfa, który
potrafi symulować warunki atmosferyczne jakie panują na dole ... to
stożenie zapewne świetnie sobie radzi przy rozrzedzonym powietrzu,
lecz w pełnym powietrzu na pewno jest mu łatwiej....hmm... Yelavee
generowały jedynie bolesny wiatr, który zamiast nasycać świątynie
powietrzem, jedynie wysysały je ... przez to mimo wiejącego wiatru
z każdą chwilą robiło się to co raz duszniej ... w tym momencie
przez brak życiodajnego powietrza wytwarzanego przez ataki gryfa,
wkrótce ponownie zrobi się duszno jak przy walce z Yelavee ... do
diabła... jak oni lekceważą mój cenny czas... jestem człowiekiem
interesu, a oni tego nie szanują ... jeszcze mi za to zapłacą ...
jednak mimo wszystko ten gryf prędzej czy później zostanie
pokonany, a ja w końcu będę mógł opuścić to przeklęte
miejsce... chociaż w sumie mogę sobie popatrzeć na jędrne kobiece
ciała i popodziwiać ich wspaniałości ... mniejsza powróćmy do
przyjemniejszych myśli... a oni niech się męczą w końcu to ich
obowiązek...
************
Minuty
pędza jak oszalałe, a gryf po zmianie stylu walki stał się
jeszcze bardziej niebezpieczny i nie obliczalny. Poruszanie się co
prawda sprawia mu ból, jednak stwór nie porusza się prawie wcale.
Mimo to, sporadycznie i tak zostaje porażony nieprzyjemnym
napięciem, które uniemożliwia mu nawet wystrzelenie kuli energii.
Jednocześnie żółto-białe pioruny, otaczające ciało stwora,
wydają się coraz bardziej zanikać.
-
Trzeba go ściągnąć na ziemie. - stwierdziła Kiazu lekko dysząc.
-
Może schodzić powietrze? - spytała, ciężej oddychająca, Diuna.
-
Bro dałbyś rade? - dodał Hachi, delikatnie sapiąc.
-
Mogę spróbować ... - odparł Otachi, nieznacznie dysząc.
-
Dobra to my Cię osłaniamy, a Ty działaj - stwierdziła ochoczo
Kiazu zacierając ręce.
W
tym momencie ognista neczanka wraz z Diuną i Hachim zaatakowali
gryfa bladymi i mieniącymi się kulami energii, które raz po raz
trafiają stworzenie i skutecznie skupiają na sobie jego uwagę. Po
dłuższej chwili Otachi zamknął i przywołał delikatny, letni
wiatr, który delikatnie i powoli zaczął obniżać temperaturę w
pomieszczeniu. Jednak nie wystarczająco aby cokolwiek się zmieniło.
W ten Rina zamknęła oczy i na powierzchni całej podłogi stożyła
cienką i płytką tafle wody. Wietrzny neczanin uśmiechnął się
pod nosem, a jego atak stał się chłodny i dużo bardziej
wyrazisty. Dzięki temu w całej komnacie temperatura szybko spadła,
a gryf zachwiał się. Bestia z wielkim trudem nerwowo machnęła
skrzydłami. Niestety zwierz został porażony dość mocnym
napięciem, więc z impetem i ogromną siłą, upadł z hukiem na
wilgotną ziemie, lecz pozostali neczanie nie zaprzestali ataku.
Gryf, piszcząc z bólu, z wielkim trudem skulił się i osłonił,
potężnymi skrzydłami. Neczanie potrzebowali dłuższej chwili, aby
zacząć rozmawiać. Rzadkie powietrze daje im się bardzo mocno we
znaki.
-
Dobra stop! ... - stwierdziła Kiazu, zaprzestając ataku.
-
Luz ... - odparł Hachi.
-
Nie sądziłam, że skrzydła mogą być taką mocną tarczą. -
dodała Diuna.
-
Tu się zrobiło duszniej czy mi się wydaje? - spytał dyszący
Otachi.
-
Zrobiło się duszniej... -odparł Kurai.
-
Ciężko się oddycha ... zupełnie jak przed przybyciem gryfa... -
wtrąciła Rina.
-
Coś w tym jest ... to co ... koniec walki?- odpowiedziała Diuna.
-
Ja uważam, że on nie jest jeszcze pokonany, lecz póki co mamy
spokój. - wtrąciła Ery skacząc z balkonu.
-
Ery, fajnie że do nas wpadłaś. - odparła radośnie Kiazu z
promiennym uśmiechem.
-
Uff.... Już nie mam pomysłu jak z nim walczyć? - stwierdził
Hachi.
-
Istna masakra z tym gryfem i szczerze zaczynam mieć go dosyć... -
odpowiedziała Diuna.
-
Uważajcie... podnosi się... - wtrącił Kurai.
W
ten, niedowierzające oczy wszystkich skierowały się na leżącego
gryfa, który osłaniając się skrzydłami, powoli się unosił.
Jego potężne, drżące ciało niepewnie się napręża. Już na
pierwszy rzut oka widać, że bestia walczy właśnie z własnymi,
bardzo bolesnymi, słabościami. Nagle stożenie stanęło na
wyprostowanych i trzęsących się łapach, a następnie chłodnym,
wściekłym i zdeterminowanym spojrzeniem zmierzyło przeciwników,
od stóp do głów. Nieprzyjemne lodowate ciarki przeszyły zarówno
neczan jak i Ery. Zwierz piskliwie ryknął, tak że zatrzęsła się
komnata a powstałe echo jeszcze długo dźwięczało w czułych
uszach. Nieoczekiwanie gryf, najeżył się jeszcze bardziej, po czym
rozbłysł delikatnym błękitno-biało-zielonym światłem.
-
Co ona wyprawia? - spytał Hachi.
-
Ona się leczy ... - odpowiedziała, niedowierzająca Ery.
W
tym momencie Kiazu wystrzeliła ognisty żółto-czerwono-pomarańczowy
pocisk, który im bliżej był gryfa tym był bardziej wyrazisty, a
jego kolory stawały się coraz intensywniejsze. Jednak leczący się
gryf bez trudu zniwelował ten atak, a zdziwiona płomienna neczanka
powiedziała:
-
To nie wróży niczego dobrego... czyli co zaczynamy od początku?
-
Nie zupełnie ... ona leczy głownie paraliż oraz wszelkie
zadrapania ... - odpowiedział Kurai.
-
Czyli nie leczy mocy? - spytała dociekliwie Diuna.
-
Owszem, jego moc nie rośnie... - odpowiedział ponownie Kurai.
-
Super, chociaż tyle dobrze ... - odparł radośnie Otachi szczerząc
kły.
-
I co się szczerzysz, przecież ona bawi się nami jak chce...
przypominam Ci, że mamy ją pokonać, a jak tak dalej pójdzie to
zginiemy marnie ... - stwierdziła Diuna.
-
Diuna, daj spokój ... to nic nie da ... on aż cały drży
podniecenia, na myśl o walce z nią ... - wtrącił Hachi, pokazując
na brata, obserwującego zafascynowaniem bestie, napinając mięśnie.
-
Moja szkoła - dodała dumnie i radośnie Kiazu, uśmiechając się.
************
Rześkie,
życiodajne, chłodne powietrze ponownie wypełnia całą komnatę i
choć zmęczenie daje się we znaki, to atmosfera sprawia, że
wszyscy czyją się znacznie lepiej. Bestia uparcie raz po raz
atakuje z coraz to większą silą. Niesamowite niebiesko-białe
wietrzne kule, pozornie uderzają na oślep, w rzeczywistości
uderzają dokładnie tam gdzie stożenie sobie zaplanowało. Neczanie
oraz Ery zmuszeni są do ciągłego skakania, unikania i stawiania
solidnych tarcz, które w większości i tak roztrzaskują się w
drobny mak.
-
Hmmm... też poczuliście zmianę? - spytał
Otachi, stawiając solidną tarczę.
-
Tak... nie każda tarcza pęka... - odpowiedziała
Kiazu, robiąc efektowne salta w powietrzu.
-
Ale skubana nadal jest za silna... - dodała
Diuna, unikając wietrznej kuli energii.
W
ten bestia mocno zaparła się na swoich silnych łapach, wbiła
swoje twarde pazury w podłoże, a następnie zaczęła bardzo mocno
machać skrzydłami. Dzięki temu bardzo szybko powstał
niewiarygodnie silny powiew wiatru. Nasi bohaterowie zostali zmuszeni
do zasłonięcia twarzy i mimo tego iż mocno się zaparli i tak
stopniowo przesuwali się do tyłu. Po chwili zimny wiatr, stanowczo
nabrał na sile i powstało niewiarygodnie silne tornado, które
szybko wchłonęło wszystko co napotkało na swojej drodze.
Neczanie, Ery, szczepki ubrań, pióra, a także Sachiner, w raz ze
swoim leżakiem, z niebywałą szybkością, dość bezwładnie,
wirują w ścianach tornada. Sam gryf stoi w samym środku leja i
machając skrzydłami cały czas nasyca swoje dzieło, które z każdą
minutą nabiera na sile. Bliżej nie określone krzyki rozchodzą się
po całym pomieszczeniu. Po dłuższej, ciągnącej się prawie w
nieskończoność chwili wiatr gwałtownie ustał, a wszystko co
porwała trąba powietrza zostało rozrzucone po całej komnacie.
Kurai i Otachi z impetem i wielkim hukiem uderzyli o ścianę tuż
nad symbolem północy (B), Diuna i Hachi wylądowali na ścianie
między zachodem a południem (NZ), Kiazu na południu(N). Rina i Ery
na wschodzie, Sachiner między południem a wschodem (NA), natomiast
leżak kuba rozprysł się na kawałki gdzieś na pólnocno-zachodniej
(BZ) ścianie. Bolesny upadek i zdezorientowanie sprawiło iż bladzi
wojownicy przez dłuższa chwilę nie byli się wstanie ruszyć i w
ciszy próbują dojść do siebie. Na domiar złego gryf, ponownie
wydał z siebie swój ogłuszający, piskliwy i przenikający wrzask.
Wszystko to spowodowało, że sukub szybko opierając się o ścianę,
uklękła i zaczęła dość obficie wymiotować. Strwożenie o
czułym słuchu zainteresowało się odgłosami i szybko, ruszyło do
ataku w kierunku niezdolnej do walki ofiary. Oszołomiona Rina szybko
stanęła przed koleżanką i postawiła, półokrągła
niebiesko-błękitną tarczą, która osłoniła zarówno ją jak i
Ery. Bestia zatrzymała się przed tarczą, a następnie zapachnęła
się lewą łapą. Ostre białe pazury jednym precyzyjnym uderzeniem
rozbiły wodną barierę, która pękła niczym potłuczone lustro.
Powstała przy tym siła odrzuciła neczankę prosto na jej
towarzyszkę, także teraz obie ponownie siedzą na ziemi. Rozszalałe
stożenie migiem zmieniło łapę i przybliżając się nie co do
swoich przeciwniczek, zamachnęło się prawą łapą. Krzyki płynące
z oddali, nawet nie zainteresowały stworzenia. Przerażone
dziewczyny w tym momencie nie mogły już zrobić nic, więc ze
strachu zamknęły jedynie oczy oddając się w pazury gryfa. W ten
rozległ się brzdęk, charakterystyczny dla uderzenia czymś twardym
o ostrą stal, a następnie rozpaczliwy pisk. W tym momencie Rina i
Ery otworzyły wystraszone oczy i zobaczyły rzecz niebywałą. Tuż
przed nimi stał Sachiner, mierzy się na spojrzenie ze stworem,
otoczony długim fioletowo- zielonym jakby biczem z ostrzem na końcu.
Dodatkowo inkub w prawym ręku trzyma masywny miecz o nietypowej,
srebrnej, lekko liściasto-płomiennej rękojeści. W tej broni
wszystkie ostrza są czerwono-żółto- fioletowe.
-Sachiner
... - wyszeptały z niedowierzaniem dziewczyny.
Jednak
on zdawał się tego nie słyszeć, kiedy lodowym spojrzeniem patrzył
prosto w oczy niezadowolonego zwierzaka. Po chwili inkub z dużą
siłą uderzył płaskim ostrzem w dziób gryfa, a następnie ponowił
swój atak. Bezsilne stworzenie niechętnie odwracało głowę,
zupełnie jak człowiek przy policzkowaniu. W ten w gryfa uderzył
silny piorun, a tuż za nim ognista kula. Bestia nie znacznie się
cofnęła , chwiejąc się i nie stając na prawej łapie, a
następnie uderzyła silnymi skrzydłami i wycofała się w
powietrze. W czasie gdy Hachi Diuna, i Kiazu skutecznie zajęli się
bestią tak, aby skupić na sobie jej uwagę. Otachi i Kurai są przy
dziewczynach.
-
Dziewczyny w porządku? - spytał Otachi.
-
Chyba jestem za stara na karuzele ... - odparła mocno blada Ery.
-
E tam ... to karuzela była za szybka. - odparł Otachi.
Po
chwili niezwykła broń inkuba znikła, a on sam odwrócił się.
Jego pełne pogardy oczy, zaczęły mieć w sobie coś strasznego i
mrocznego, jednak szybko ogarnęły sytuację. Następnie Sachiner
poprosił ruchem głowy, aby Rina podeszła do niego. Przestraszona
neczanka już widziała takie oczy i doskonale je pamięta, jednak z
drżąc ze strachu podeszła do niego. A inkub nachylił się i dość
jednoznacznie zaczął zbliżać się do Riny. W tym momencie między
nimi stanął Kurai, który oparł swoją lewą dłoń o prawy bark
mężczyzny. Sachiner przyhamował, zatrzymując się tuż przed
twarzą neczanki, po czym stanowczo i chłodno wyszeptał:
-
Moja droga... Nie wchodź mi dzisiaj w drogę.
A
następnie inkub postawił tarczę i odszedł w kierunku wyjścia.
Nie trzeba było długo czekać, aby Sachiner spokojnie opuścił
komnatę.
-
A temu co odbiło? - spytał Otachi.
-
Pewnie potrzebuje chwili dla siebie ... - odpowiedziała lekko
drżącym głosem i wymijająco Rina.
-
Może to i lepiej, że sobie poszedł ... - dodał Otachi.
-
Daleko nie poszedł stoi w cieniu wejścia... - odparł Kurai.
-
Słuchajcie a co to za broń, którą przywołał Sachiner? - spytał
dociekliwie Otachi.
-
To była jego broń żywiołu ... - odpowiedziała Ery.
-
Sachiner włada bronią o nazwie "WhipSword" - dodał
Kurai.
-
"WhipSword" ... ciekawe ...zaraz ...- odparł Otachi
zastanawiając się, a następnie wykrzyknął - ON WŁAŚNIE
PRZYWOŁAŁ BROŃ ŻYWIOŁU!!??
-
Nie krzycz ... - stwierdził z trudem sukub.
-
Przepraszam .... Sachiner użył broni żywiołu? - poprawił się
Otachi.
-
Owszem ... przywołał ... - odparł spokojnie Kurai.
Po
dłuższej i napiętej chwili milczenia Otachi, zacisnął pięści i
z błyskiem w oku, pewnym siebie uśmiechem, powiedział z
determinacją w głosie:
-
Skoro on przywołał swoją broń to i ja mogę.
Następnie
stanowczo ruszył do walki, a niedowierzająca Ery powiedziała:
-
On chyba oszalał ...
-
Nie ... on się tylko napalił na zdobycie tego gryfa ... i wierze,
że dokona tego ... - odparła nieśmiało Rina.
-
Temu burakowi to się nie spodoba, w tym stanie nie wkurzałabym go,
to nie rozsądne ... poza tym zawdzięczamy mu życie .... chociaż
przyznaję, że w innym wypadku chętnie bym się pod tym podpisała
... aby mu dokopać w wielkim stylu... hmmm ... na upartego macie
pewne karty przetargowe ... skuteczne dzisiaj jak nigdy ... - dodała
Ery.
-
Pożyjemy zobaczymy ... - odparł chłodno Kurai.
-
Ery lepiej się czujesz? - wtrąciła Rina.
-
Tak ... ale nie chce jeszcze walczyć ... w żołądku mam
karuzele... chodźcie stad ... - odpowiedział sukub, odchodząc na
bok.
-
Też chcesz odpocząć? - spytał Kurai.
-
Nie, nie spoko ... - odpowiedziała Rina z uśmiechem, a po chwili
spuszczając głowę, dodała: - Tylko ... hmm... Sachiner jest na
głodzie .... i mam wobec niego dług ... więc czy tak czy siak ...
chyba...
-
Nie zadręczaj się tym ... akurat u niego oczy zmieniają się dość
wcześnie ... jeszcze jest spokojny i opanowany więc wszystko jest w
porządku ... posłuchaj, gdyby tak miało być nie ostrzegł by Cię
... poza tym jestem przy Tobie ... i nie dam Cię skrzywdzić ... -
wtrącił w Kurai, gładząc partnerkę po policzku i patrząc jej
głęboko w oczy.
W
tym momencie wodna neczanka przytuliła się do ukochanego, po czym
pocałowała go w policzek mówiąc:
-Dziękuję...
Następnie
pobiegła wspierać rodzeństwo w walce. Elektryczny neczanin
nieznacznie uśmiechnął się pod nosem po czym również ruszył
zanurzyć się w wir walki.
************
Robi
się późno, chociaż walczący wojownicy na pewno nie odczuwają aż
takiego upływu czasu, zwłaszcza, że obecnie znajdują się w
komnacie bez okien i nie mają czasu spojrzeć na zegarek. Rozszalały
gryf, dostarcza masę wrażeń i skłania, a wręcz zmusza do
szybkiego i precyzyjnego myślenia. Kiedy wszyscy neczanie
skutecznie zajmowali uwagę bestii, Otachi z zamkniętymi oczami
stanął delikatnie z boku. Wietrzny neczanin prawą dłoń, ma
ułożoną tak jakby coś w niej trzymał. Jednak ręka ciągle
pozostawała pusta, jedyne co się w niej tliło to blada,
bezkształtna, niebiesko-biała aura.
-
Nie wiem jak Sachiner to zrobił, ale ja też ją
przywołam. - stwierdził zawzięcie Otachi pod nosem.
-
Co robi Otachi? - spytała dociekliwie Kiazu obserwując brata i
unikając ataków gryfa.
-
Pewnie wymiguje się od walki... - stwierdziła Diuna, nawet nie
spoglądając na wietrznego neczanina.
-
On próbuje przywołać swoje sejmitary ... - wtrąciła delikatnie
Rina.
-
Odważne posunięcie ... - stwierdził Hachi.
-
Tak jednak póki, mu się nie udaje ... - odparła Kiazu, a następnie
się zamyśliła. - hmm... tak się sprawy mają...
-
Heh ... zamiast się wygłupiać mógłby nam pomóc ... - dodała
Diuna.
-
Nie narzekaj tylko daj mu spróbować ... - odparł Hachi.
-
Eh ... niech będzie ... - odparła Diuna.
-
Hmm... broń żywiołu ... - stwierdziła pod
nosem Kiazu.
************
Wykorzystując
zamieszanie Ery w miarę swobodnie i bezproblemowo przedostała się
do ciemnego tunelu, mówiąc:
-
Paskudo gdzie się chowasz?
-
Moja droga Ropuszko, ja się nie chowam, jedynie chce mieć trochę
spokoju.- odparł Sachiner ukrywający się w cieniu.
-
Jasne Robaku ... eh ... słuchaj jak chcesz energii to możesz wziąć
moją ...
-
Moja droga Jędzuniu nie potrzebuję Twojej zgody na to aby zaspokoić
głód, ja zawsze dostaję to co chce dostać, po za tym mam już
pewną energię na oku.
-
No ... wątpię aby Ci się udało ...po Twojej stronie jest tylko
transakcja zapłaty ... już wiem ... posłuchaj potraktuj to jak
zapłatę za ...
-
Proszę nie namawiaj mnie, bo i tak Ci to nic nie da ... jedynie
irytuje mnie ... Moja droga Żmijko po pierwsze tamta energia
wynagrodzi mi to bardziej .. a po dwa nierozsądne jest denerwowanie
mnie ... - wtrącił arogancko inkub.
-
Eh... nie mam zamiaru się z Tobą kłócić... jak sobie chcesz
wredoto ... tylko nie rób czegoś czego byś potem żałował ...
-
Moja droga Dżdżowniczko ja nigdy nie żałuję.
-
Tak, tak ... pamiętaj Padalcu moja oferta energii jest nadal
aktualna ... - odparł stanowczo sukub odchodząc w kierunku schodów
na balkon.
************
Gryf
nie daję za wygraną i choć wszyscy walczący, łącznie z nim, są
już solidnie zmęczeni, uparta bestia nadal nie daje się pokonać.
Dodatkowo nasycona powietrzem komnata, obu stronom daje siłę do
dalszego starcia i nieznacznie niweluje skutki zmęczenia. W ten gryf
jednocześnie zaczął strzelać wiatrowymi, kulami energii oraz
przywołał silny, nieprzyjemny, ostry, chłodny wiatr, który zadaje
delikatne obrażenia i unosi pozostałe ataki bestii, strzępki ubrań
oraz pióra, ale nie jest na tyle silny aby unieść przeciwników.
Kiedy neczanie zwinnie skaczą, unikając ataku stożenia, niczego
niespodziewający się Otachi, stoi z boku komnaty. Nagle wszystko w
koło Otachiego zapłonęło intensywnym i głębokim
czerwonopomarańczowym płomieniem, zdezorientowany wietrzny neczanin
kiedy tylko poczuł ciepło płynące od ognia z przerażeniem
otworzył oczy aby rozeznać się w sytuacji. Gorące płomienie
należały do jego siostry, która stoi przed nim, przodem do niego.
Oboje są w samym środku jakby ogniska.
-
Twoje płomienie są intensywne ... ale jak? - spytał zaskoczony
Otachi.
-
Uff... myślałam, że to będzie trudniejsze... - odparła Kiazu z
ulgą.
-
Ke?
-
Słucham? A tak ... te płomienie to dzięki temu... - odpowiedziała
Kiazu pokazując na swoją prawą dłoń.
W
tym momencie Otachi spojrzał na płonącą rękę siostry. Po chwili
ujrzał doskonale znaną broń. Tak to była ognista halabarda, w
swojej pełnej klasie.
-
Jak ją przywołałaś? - spytał niedowierzająco wietrzny neczanin.
-
W sumie, prawie normalnie ... myślałam, że będzie znacznie
gorzej... chociaż przyznaję łatwe to nie było ... i co prawda
czuję jak energia wręcz ucieka ode mnie, ale parę fajnych ataków
na pewno wykonam ... - odparła Kiazu z pewnym siebie uśmiechem i
kręcą bronią.
-
Jesteś niesamowita!
-
Heheh... no proste ... hmm... słuchaj Otachi ... wyluzuj trochę i
nie spinaj się tak ... ja wiem, że Sachiner zabronił łapania tej
bestii... ten burak nie ma nic do gadania ... poradzimy sobie z nim
...a taka okazja może się już więcej nie powtórzyć ... Tylko Ty
i ja niestety nie mamy jeszcze bestii, a ja mam wrażenie, że kroi
się coś grubszego... i niebawem będziemy ich potrzebować jak
nigdy wcześniej... W tej świątyni wiatru jest wspaniały gryf,
który jest idealną bestią dla Ciebie ... i jestem pewna, że to Ty
go zdobędziesz!
-
W sumie masz racje .... A skoro tak, to mam pewien plan. - odparł
jeszcze bardziej zdeterminowany Otachi.
-
Zamieniam się w słuch... dajmy czadu by złapać panią gryf! -
dodała radośnie i energicznie Kiazu.
************
-
Jakie intensywne płomienie. - zauważył Hachi uciekający od ataku.
-
Kiazu daje czasu ... - odparła Diuna, broniąc się przed jedną z
wietrznych kul energii.
-
Skoro Ona potrafi to my też ... czas pozbyć się ogona. -
stwierdził Hachi.
W
tym momencie ziemny neczanin gwałtownie skręcił w prawo i zaczął
biec prosto na Rinę. Kiedy oboje byli blisko siebie, razem
podskoczyli wysoko do góry. Dzięki temu goniące ich kule energii
zderzyły się ze sobą, tworząc tym samym potężną eksplozję, o
dość mocnej fali uderzeniowej. Niebywały huk powstały przy tym
zagraniu zagłuszył niemal wszystko, a chwilowy intensywny blask na
chwilę przysłonił pole widzenia. Neczanie, ani bestia nie dali się
tym rozproszyć i szybko powrócili do regularnego starcia. Dodatkowo
Kurai, delikatnie pod nosem, zaczął się uśmiechać.
************
Wielki
stwór obniżając jeszcze temperaturę, wzbił się wysoko w
powietrze, aby ponownie się uleczyć. Tak naprawdę leczy głownie
poharatane skrzydła. To daje wojownikom dosłownie chwilę
wytchnienia. Niespodziewanie półkolista, płomienna,
czerwonopomarańczowa zapora Kiazu, w mgnieniu oka znikła, a
rodzeństwo pośpiesznie rozbiegło się po całej komnacie. Po
chwili gdzieniegdzie pojawiły się wysokie iskrzące i roztańczone
czerwono pomarańczowo-żółte ogniska, które zaczęły podnosić
temperaturę w pomieszczeniu. W tym samym czasie Hachi zaczął
strzelać w gryfa niewielkimi kamiennymi pociskami, co spowodowało
iż ten musiał wylądować. Diuna ochrania wszystkich psychicznymi
tarczami, a Kurai i Rina skutecznie zajmują uwagę gryfa. Bestia
agresywnie reaguje na ataki i strzela wietrznymi kulami oraz wywołuje
gorący wiatr. Po chwili Otachi schował się za Kiazu, strzelającą
sporymi ognistymi kulami, a następnie rozłożył ręce, trzymając
dłonie na wysokości ramion. Nie trzeba było długo czekać, a
wietrznego neczanina zaczęła otaczać blada niebiesko-biała aura,
a w koło, stojącego do siebie plecami, rodzeństwa powstało
delikatne wysokie tornado.
-
SCHOWAJCIE SIĘ! - wykrzyknął nagle Otachi.
W
tym momencie pozostali neczanie postawili swoje tarcze, a Kiazu
podpaliła, intensywnie czerwonopomarańczowym płomieniem,
otaczający ją wiatr, dzięki temu powstał kłębiący się, i
rosnący z każdą sekundą huragan. Z każdą chwilą neczanie
przesuwali się coraz bardziej pod ściany, a monstrualne
wietrzno-ogniste dzieło szybko zdominowało komnatę. Wielkie
stworzenie, które nie miało gdzie uciec zdumiewająco szybko
zostało porwane przez bardzo silny płomienny wiatr. Żywe i
intensywne ogniste kolory wspaniale oświetliły komnatę i nawet
znalazły w ukrytego w cieniu Sachinera, oraz Ery, siedzącą na
szycie schodów, którzy jeszcze bardziej zainteresowali się
starciem. W ten Kiazu uderzyła trzonkiem, swojej halabardy o ziemie,
dzięki temu dodatkowe grube, płomienne wijące się wieże, które
szybko i zwinnie otoczyły ciało gryfa. Natomiast Otachi zamknął
oczy i jeszcze bardziej wzmógł siłę huraganu, który z lekkim
trudem oderwał bestie od ziemi i wręcz wchłonął ją w wielki
wir. W tym momencie rozległ się przeraźliwy i ogłuszający pisk,
a Diuna zamknęła szalejący huragan, wraz ze stworem w ogromnym,
bladym, fioletowo-białym księżycu, który niestety nie tłumił
dźwięku. Po chwili Hachi i Kurai podeszli do ogromnego księżyca,
dotknęli jego ścian i przymknęli oczy. Rozszalały i bolesny
wietrzno-ognisty huragan został dodatkowo wzmocniony przez masę
drobnych kamieni i mrowie wyładowań elektrycznych. Piszczaca
wniebogłosy bestia z każdą chwilą coraz bardziej cierpi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz