Minęło
trochę czasu i po krótkim, lecz bardzo intensywnym starciu księcia
Zekeren i elektrycznego neczanina wszyscy udali się do pokoju
dziewczyn, aby ostatnie chwile pobytu Volaure w obozie maszyn,
również spędzić razem. Tym sposobem neczanie oraz władca idą
już stromymi schodami, które prowadzą na piętro dziewczyn.
Nagle
nasi bohaterowie na schodach spotkali znajome
pomarańczowo-czerwono-czarne
krótkie włosy oraz przyjemne zielone oczy.
-
Cześć Kashai! - stwierdziła radośnie Kiazu.
-
O siemasz Kiazu, elo wszystkim. - odparł żołnierz z uśmiechem, a
po chwili dodał: - O Kurai tu się ukrywasz!
-
Czego chcesz? - spytał chłodno Kurai.
-
Potrzebuję kilka Twoich podpisów, na tak zwane wczoraj. - odparł
Kashai.
-
Jak miło słyszeć, że nie tylko mnie ścigają o podpisy. -
wtrącił Volaure z zawadiackim uśmiechem, a następnie podając
rękę przybyszowi stwierdził: - Jestem Volaure.
-
Kashai. - odpowiedział zaskoczony żołnierz, a następnie
powiedział: - Kurai weź mi podpisz parę dokumentów, proszę.
-
Pokaż co tam masz? - spytał chłodno Kurai.
-
Trzymaj Stary. - stwierdził Kashai wręczając elektrycznemu
neczaninowi kilka dokumentów, a następnie dodał: - Ojciec wie, że
sprowadziliście kogoś do obozu?
-
Pewnie. - odparła Kiazu.
-
Aluf był łaskaw nawet zaprosić mnie do obozu. - wtrącił Volaure.
-
Spoko, to już się nie czepiam. - odparł Kashai.
-
Naprawdę będziesz teraz to wszystko czytał? - zaczęła narzekać
Diuna.
-
Nie podpiszę czegoś, bez wiedzy co podpisuję. - odpowiedział
Kurai czytając dokumenty które dostał.
-
To ja idę do pokoju. - stwierdziła Diuna odchodząc.
-
Myślisz, że się mnie od tak pozbędziesz? - spytał Hachi udając
się za siostrą.
-
No nie, a już myślałam, że będę mieć trochę spokoju... -
odparła Diuna.
-
Hehehehe, ja Ci już dam spokój zobaczysz. - stwierdził Hachi
szczerząc kły.
-
Muszę to zobaczyć. - dodał entuzjastycznie Otachi udając się za
bratem i siostrą.
-
Chodź to będzie dobre. - dopowiedziała Kiazu ciągnąć księcia
za sobą i udając się wraz z nim za swoim rodzeństwem.
-
Zabawy dzieci średnio mnie interesują. - odparł władca.
-
To inaczej umilę Ci czas, chodź bo chce to zobaczyć. -
odpowiedziała Kiazu.
-
Em ... chyba nigdy nich nie zrozumiem... - stwierdził podejrzliwie
Kashai, obserwując jak znaczna część neczan oraz ich gość
odchodzi.
-
Nie musisz ich rozumieć. - stwierdził chłodno Kurai, czytając
dokumenty.
-
Zwykle jak Hachi tak mówi, to jest jakieś duże widowisko ... -
wtrąciła pokornie Rina.
-
Rozumiem, nie ma to jak rodzeństwo. - skwitował Kashai z delikatnym
uśmiechem.
-
Proszę, podpisane wszystko prócz raportu z tankowania. Nie
tankowałem ostatnio kładu, ani żadnej innej maszyny. - stwierdził
chłodno Kurai oddając dokumenty.
-
O to tu się schował, to moje i nie mogłem go znaleźć. -
stwierdził Kashai wyszczerzając kły, a po chwili dodał: - Dzięki,
nie zatrzymuję, lecę aby się wyrobić. Na razie!
-
Papatki. - stwierdziła spokojnie Rina, a po chwili pokornie dodała:
- Zwykle tak nagle i panicznie nie szuka podpisów.
-
Masz rację, jednak te dokumenty powinienem podpisać jeszcze za nim
obóz maszyn został zaatakowany, więc zapewne Hetto ich się domaga
... - odparł chłodno Kurai.
-
Rozumiem ... wiec wychodzi na to, że to rzeczywiście było ważne
...
-
Jakby o tym pamiętał wcześniej to nie musiałby mnie teraz ganiać.
************
Ciemność,
nieprzenikniona ciemność, którą dopełnia gwieździste niebo.
Razem, ta fantastyczna, połączona siła mroku stanowi fantastyczną,
głęboką i niewiarygodną całość.
-
Przecież
on się skapnie bez dwóch zdań ...
- wyszeptała Diuna.
-
E tam ... -
odparł Hachi.
-
Liczy
się gest.
- dodał Volaure z uśmiechem.
-
Cicho
chyba idą...
- dodał Otachi.
Po
dłuższej chwili cichego oczekiwania, drzwi od pokoju dziewczyn w
końcu otworzyły się. Pierwsza do pokoju weszła Rina, a tuż za
nią wszedł Kurai. W tym momencie światło w pokoju zapaliło się,
a z wszystkich stron zostało wyświetlone różnokolorowe konfetti,
a wszyscy obecni w pokoju wykrzyknęli radosne:
-
WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!
Jednak
chłodny Kurai, spokojnie i bez emocjonalnie stał w drzwiach i
patrzył na stół zastawiony drobnymi przekąskami, rożnymi
napojami. Stoi on koło łóżek dziewczyn. Prócz tego w pokoju jest
sporo kolorowych balonów, oraz neczanie ubrani w swoje normalne
ubrania (dziewczyny mają na sobie zwykłe sukienki w kolorach swoich
oczu, a chłopaki mają T-shirty i jeansy), książę Zekeren oraz
Aluf Hetto w mundurze oficerskim.
-
Łeeeee.... nie umiesz się bawić ... - stwierdziła rozczarowana
Kiazu, odrzucając tubę od konfetti.
-
Naprawdę Ziom? Zero reakcji ... - dodał równie mocno rozczarowany
Otachi.
-
Dziękuję. - odparł chłodno Kurai wchodząc do środka.
-
No nie ... to zaszalałeś... - stwierdziła Diuna, a po chwili
dodała: - Dobra to chyba imprezę szlak trafił ...
-
Oj cicho siedź! - skarcił Hachi.
-
Właśnie co Wy tacy ponurzy? Czas się zabawić. - wtrącił chłodno
Kurai, z delikatnym i nieznacznym uśmiechem na twarzy i odwracając
się do swoich gości.
-
No to to ja rozumiem! - stwierdził uradowany Volaure, a następnie
uraczył przyjaciela uściskiem niedźwiedzia i radośnie powiedział:
- Najlepszego Bracie!
-
Dzięki. - stwierdził Kurai.
-
A to mały drobiazg. - stwierdził książę wyciągając z
wewnętrznej kieszeni bluzy czerwoną książkę, o złotych
niezrozumiałych literach, a po chwili z uśmiechem dodał: - Tak to
ta książka co myślisz.
-
Nie wiem gdzie ją zdobyłeś, ale bardzo dziękuję. - odpowiedział
chłodno Kurai biorąc książkę do reki.
-
Co to za książka? - wtrąciła zaciekawiona Diuna.
-
Tytuł i tak Ci nic nie powie... - powiedział Kurai
-
To "Legendy Smoczego plemienia z Uglos" pisane w tak zwanym
starym języku. - odparł dumnie Volaure.
-
Naprawdę? Jestem pod wrażeniem. Myślałem, że tej książki nie
da się już dostać w starym języku a tym bardziej w wersji
papierowej. - stwierdził Hetto, podchodząc.
-
Też tak myślałem, a jednak udało się mi taką znaleźć! -
napawał się dumą książę.
-
Gratuluję. - odparł przepełniony podziwem Hetto, a następnie
dodał: - Spełnienia marzeń i tak dalej, trzymaj to dla Ciebie.
W
tym momencie elektryczny neczanin odebrał niewielką paczkę,
zapakowaną w biały papier i czarną kokardę. A następnie mówiąc:
-
Dziękuję.
Następnie
elektryczny neczanin otworzył podarek. W pudełeczku znajdują się
dwa metalowe łańcuchy o delikatnie beżowym odcieniu.
-
To specjalne łańcuchy które podkręcają energię elektryczną i
zostały wykute specjalnie dla Ciebie. Może kiedyś podczas jakiegoś
starcia Ci się przydadzą. - stwierdził Hetto.
-
Fajna rzecz. - pochwalił książę z uśmiechem.
W
tym momencie do Kurai'a podeszli neczanie, dziewczyny trzymają
czerwoną paczkę, a panowie trzymają tort czekoladowo brzoskwiniowy
z jedną sporą, zapaloną świeczką.
-
Od nas Ziom dostaniesz prezent dopiero jak zdmuchniesz świeczkę. -
stwierdził Otachi szczerząc kły.
-
I jak wysłuchasz naszego miauczenia. - dodała Diuna.
W
tym momencie wszyscy obecni zaśpiewali głośne i radosne 100 lat,
po którym elektryczny neczanin zdmuchnął świeczkę.
-
Yay! A to od nas! - stwierdziła przyjaźnie Kiazu, wręczając
podarek.
-
Dziękuję. - odparł chłodno Kurai a następnie otworzył paczkę.
Wkrótce
jego oczom ukazała się czarna bluza z kapturem z napisem "Nie
dotykać! Urządzenie elektryczne". Napis na bluzie stylizowany
jest na zabezpieczenia, jakie wiszą na elektrowniach.
-
No Ziom przymierz! - zaproponował Hachi.
-
Spoko... trafny napis. - odparł chłodno Kurai, a następnie założył
na siebie nową bluzę, która pasuje idealnie na niego i nadaje mu
delikatnie mrocznego klimatu, łamanego przez przyjazny dystans do
samego siebie.
************
Wśród
kolorowych świateł oraz balonów, przy energicznej i rytmicznej
muzyce neczanki tańczą, wygłupiają się i robią radosne zdjęcia.
Aluf wrócił już do swoich obowiązków, Hachi i Otachi od czasu do
czasu popijają piwo i szaleją z dziewczynami. Natomiast Kurai i
Volaure stoją z boku i popijając piwo obserwują bawiących się
towarzyszy.
-
Hej Volaure! Zatańcz ze mną. - stwierdziła kokieteryjnie Kiazu,
podchodząc do władcy.
-
Chętnie maleńka, ale najpierw pozwól, że zapalę. - stwierdził
książę mrugając okiem.
-
No dobra, ale wiesz, że nie można palić w pokojach? Więc może
lepiej się zajmiesz mną? - powiedziała kusząco Kiazu.
-
Oj kusisz jak nie wiem. - odparł Volaure z uśmiechem.
-
Zapalić można na dachu, zresztą tam jest palarnia. - wtrącił
chłodno Kurai.
-
Dobra to prowadź. - odpowiedział radośnie władca, a następnie
delikatnie cmoknął ognistą neczankę w usta i powiedział: -
Zapalę i wrócę, więc grzej nogi aby dorównać mi na parkiecie.
-
Hmmmm.... no dobra... - powiedziała Kiazu.
Po
tych słowach Kurai oraz Volaure zabrali swoje otwarte butelki piwa i
wyszli z pokoju, natomiast reszta neczan nie przerwała swojej
urodzinowej zabawy.
-
Nie sądziłam, że po piwie będzie stawiał aż taki opór. -
stwierdziła Diuna.
-
Ja też, myślałam, że będzie znacznie łatwiejszy. - dodała
Kiazu.
-
Widać on jest Twoja odwrotnością. - dopowiedział Hachi.
-
Jak widać ... szkoda, że jest nas tak mało. - powiedziała Kiazu.
-
Są wygłuszone ściany inaczej Hetto w życiu nie zgodziłby się na
taką imprezę. - odparł Otachi.
-
Wiem wiem i dlatego mam zamiar dobrze się bawić. - odpowiedziała
Kiazu z uśmiechem.
************
Na
dachu budynku mieszkalnego, otoczeni gwieździstym i wspaniałym
niebem, przepełnionym migoczącymi gwiazdami i innymi obiektami,
siedzi elektryczny neczanin oraz palący książę. Obaj są oparci o
metalowy kontener, będący wejściem do klatki schodowej.
-
Pięknie tu macie na Sekai Dagaal. Nawet widać stąd Zekeren ... -
stwierdził spokojnie Volaure, zapatrzony w niebo i zaciągający się
papierosem.
-
Taaa ... - odparł chłodno Kurai.
-
Pamiętasz? Ostatni raz tak siedzieliśmy, po zabiciu herszta
"mrocznych zabójców" i tej całej jego bandy ...
-
Pamiętam ...
-
To była dobra akcja, po której krew z mieczy przez długo nie
schodziła...
-
Tak, Twój miecz chyba nadal nosi ślady po tamtym starciu.
-
Pewnie, ale od lat go już nie używam, w końcu stępił się
podczas tamtego starcia, więc nie było sensu go czyścić do końca.
-
Zwłaszcza, że jedyna osoba która mogła go naostrzyć ma
poderznięte gardło ...
-
Zdarza się, po świecie krążą różne choroby...
-
Owszem...
-
Zdajesz sobie sprawę, że podczas wojny ktoś z nimi może zrobić
to co my robiliśmy przed laty?
-
Zdaję i nie pozwolę na to... zresztą Ty też nie pozwolisz...
-
Masz rację nie pozwolę i ochronię Was za wszelka cenę ... -
odparł Volaure, a następnie zgasił papierosa, wziął łyk piwa i
powiedział: - Czasem gdy z Tobą rozmawiam mam dreszcze, a moje
ciary mają własne ciarki ... ale uwielbiam ten Twój chłód i
bezwzględność ....
-
Tiaaa... - stwierdził Kurai biorąc łyk piwa.
-
Nadal kochasz ją?
-
Tak... nawet powiem Ci, że każdego dnia coraz mocniej.
-
Tak się mówi ...
-
Wiem, jednak nie wyobrażam sobie życia bez niej ... jakby jej
zabrakło moje życie nagle stałoby się zupełnie puste ...
-
W życiu nie sądziłem, że usłyszę od Ciebie takie rzeczy, jednak
mam oczy i wiem, że jesteś szczery... Ty naprawdę jesteś z nimi
szczęśliwy … Prawdziwi z nich przyjaciele… - stwierdził
Volaure,a po chwili dodał: - Powiedz mi czy Sachiner dał Ci chwilę
z Aniołkiem czy zagarnął ją tylko dla siebie?
-
Dał, nawet całą noc ...
-
No proszę, a dał Ci coś na urodziny?
-
Można tak powiedzieć...
-
Co masz na myśli?
-
Powiedzmy, że dał mi "coś" co od dawna do mnie "należy"
...
-
Hmm... to już chyba wiem czemu nie odbierałeś ...
-
Już mówiłem, miałem coś ważniejszego od telefonu ...
-
Hehehhehe ... jak widzę nie przebiję pewnego Anioła. - stwierdził
spokojnie i ze zrozumieniem Volaure, a następnie dodał: - A co z
"dotykiem" przecież go nie znosisz ...
Na
te słowa Kurai wypił kolejny łyk piwa, a następnie powiedział:
-
Dobrze wiesz jak to z tym jest, nie lubię dotyku byle kogo.
-
Tak, u Ciebie to bardziej system obronny i to od Ciebie zależy, komu
pozwolisz się zbliżyć, a komu nie. Chociaż czasem elektryzujesz
się mimo że pozwalasz na dotyk.
- Zwykle po treningach, czy
sytuacjach które wymagały potężnych wyładowań, dobrze wiesz,
jak to u mnie działa…
- Tak, tak wiem
- Oni chcieli abyś
zapytał?
- Mniej więcej, zauważyłem, że ostatnio zwracają
więcej uwagi na to.
- Rozumiem, to pewnie przez ostanie
wydarzenia, było sporo takich które … wymagały skoków mocy, tak
to ujmę.
- W normalnych warunkach zniknął byś też na parę
dni...
- Taa …. A Jej dotyk lubię ... zresztą dotyk jej
rodzeństwa czy Twój tez mi nie przeszkadzają… od praktycznie
samego początku pozwalam Was mnie dotykać, jednak nie pozwole sobie
aby każdy miał taką możliwość.
-
W sumie jak ona pieści to aż chce się mruczeć, więc pewnie
"wyczuwa" gdzie dotyk może sprawiać Ci przyjemność.
Pamiętam wtedy w moich komnatach, po turnieju na imprezie, to było
zajebiste uczucie.- odparł Volaure również popijając trunek, a
następnie dodał: - Ma bardzo dobre dłonie do leczenia i wszelkich
rytuałów leczących i kojących.
- Tak, podejrzewam, że
kiedyś była do tego szkolona, albo ma naturalne predyspozycje do
tego.
- Podejrzewam, że w jej przypadku nawet oba. -
odpowiedział Volaure, a po chwili książę spojrzał na butelkę
swojego i piwa, po czym z uśmiechem powiedział: - Niech Wam się
układa i tak dalej .... zerujemy i wracamy...
-
Nigdy nie byłeś dobry w życzeniach
-
Klecenie rozbudowanych poematów wyrażających życzenia nigdy nie
było moją mocną stroną ... a co dopiero po piwie ... dobrze, że
w ogóle jeszcze rozmawiam ... w każdym bądź razie liczy się to
że wiesz o co chodzi ...
-
Wiem ...
-
Sto lat Bracie! - stwierdził radośnie książę, delikatnie
uderzając swoją butelką o butelkę przyjaciela.
Następnie
obaj unieśli butelki delikatnie w górę i bez słowa wypili ich
zawartość do samego dna.
************
W
pokoju dziewczyn szalona zabawa trwa w najlepsze. Na jedną z ścian
jest ustawiony rzutnik pod który podpięta jest konsola oraz jakaś
taneczna gra. Polega ona na naśladowaniu postaci na rzutniku.
Czwórka neczańskiego rodzeństwa szalenie tańczy przy jakimś
rytmicznym utworze i naśladuje postać przed sobą. Tym czasem Rina
robi im efektowne zdjęcia szalejącego rodzeństwa.
Po
chwili do pokoju wrócili książę i elektryczny neczanin.
-
O gracie w DanceChallengeMaster3! - stwierdził radośnie Volaure
podchodząc, a po chwili z uśmiechem dodał: - Jak skończycie ten
taniec to ja chętnie się zabawę!
-
No ja myślę, obiecałeś mi taniec. - odparła Kiazu, nie
przerywając pląsów.
-
Do tego nie musisz mnie namawiać. - dodał Volaure z uśmiechem i
zdejmując swoją bluzę.
Tymczasem
Kurai stanął z boku pokoju. Niebawem muzyka się skończyła, gra
podliczyła punkty i można było zacząć już kolejną grę.
-
To co zatańczymy? - spytała kokieteryjnie Kiazu, podchodząc
kuszącym krokiem do władcy.
-
Odsapnij aby dotrzymać mi kroku. - odparł Volaure.
-
Bardzo śmieszne, to Ty nie dotrzymasz kroku mi! - stwierdziła
Kiazu.
-
To brzmi jak wyzwanie. - wtrąciła Diuna.
-
E tam to tylko pojazd po ambicji. - dodał Hachi.
-
Dobra ustawiajcie sprzęt, król parkietu idzie! - stwierdził
Volaure stając tak aby system gry go wczytywał.
-
Raczej ustąpcie miejsca bo królowa idzie. - odparła Kiazu stając
w wyznaczonym przez grę miejscu.
-
No to będzie ciekawe starcie! - stwierdził Otachi.
W
tym momencie gra wylosowała piosenkę i układ, a z głośników
zaczęła lecieć przyjemna, skoczna i energiczna muzyka. Hachi
pogwizduje, Otachi i Diuna klaszczą w dłonie, Kurai opiera się o
jedną z ścian i obserwuje, a Rina robi wszystkim zdjęcia.
************
W
gabinecie głównodowodzącego obozem maszyn, trwa właśnie dyskusja
między jednym z Sarenów i samym Aluf'em.
-
Panie Aluf'ie, może tą wartę o świcie weźmie Kurai? - spytał
Tajhal.
-
Nie, nie dawaj mu tej zmiany. - odpowiedział Aluf.
-
Czemu? Potrafi jeździć na quadzie i zawsze chętnie bierze warty.
-
Owszem, jednak to nie powód aby nadmiernie go wykorzystywać, mamy
również innych oficerów. - odparł Hetto, a po chwili dodał: -
Tajhal też jesteś oficerem i dawno nie miałeś żadnej warty. Może
się pofatygujesz?
-
Em ... Z Tobą Ojciec się nie dyskutuje ... oczywiście że mogę
...
-
No to mamy oficera na warte i po kłopocie.
-
Tak ... można tak powiedzieć...
-
Nie marudź przewietrzenie dobrze Ci zrobi. - odparł Hetto z
uśmiechem.
************
Zdyszani
Volaure i Kiazu wycierają swoje twarze w białe ręczniki. Po
zaciętym starciu i intensywnym tańcu maszyna w końcu podliczyła
wyniki. W tym momencie okazało się, że Kiazu jednym punktem
wygrała pojedynek taneczny.
-
To nie możliwe! - stwierdził Volaure.
-
HA! A jednak! - uradowała się Kiazu, a po chwili entuzjastycznie
dodała: - Od dzisiaj nazywajcie mnie królową tańca!
-
Miałaś fart i tyle. Gdyby nie zadzwonił mu telefon byłby remis. -
wtrąciła Diuna.
- Oj
cicho, wygrałam i to się liczy! - odparła Kiazu.
-
Przyznaję wygrałaś. - odpowiedział Volaure, a następnie w geście
gratulacji uścisnął prawą dłoń ognistej neczanki, a następnie
dodał: - Dobra dzieciaki na mnie już pora.
W tym
momencie Hachi i Otachi pożegnali się z księciem powitaniem z
Zekeren, mówiąc:
-
Narka Ziom!
- Narka Chłopaki. - stwierdził Volaure a neczańscy
bracia wrócili do grania.
W tle
zaczęła lecieć przyjemna i energiczna muzyka z gry.
- Do
zobaczenia... - odpowiedziała delikatnie rozczarowana Kiazu, jednocześnie przyciągając księcia za bluzę i całując go.
- Do
rychłego zobaczenia. - odparł Volaure z uśmiechem, kiedy jego usta
były już wolne.
- Do
miłego... - dodała Diuna dając władcy buziaka w policzek.
-
Pewnie, że do miłego. - odpowiedział tygrys z uśmiechem.
-
Papatki. - stwierdziła Rina, tuląc się do władcy, który dał jej
buziaka w policzek i powiedział: - Papa
Aniołku - a następnie mrugając okiem wyszeptał: -
Dbaj
o niego.
-
Dobrze
...
-
odparła pokornie Rina z delikatnym rumieńcem.
Po
tych wszystkich pożegnaniach do władcy w końcu podszedł
elektryczny neczanin. Uradowany Volaure po męsku objął swojego
przyjaciela i klepiąc go po plecach radośnie powiedział:
-
Najlepszego Bracie!
Następnie
Panowie pożegnali się powitaniem z Zekeren i książę znikł,
rozmywając się jak kamfora.
-
O rany zobaczcie co oni wyprawiają! - wykrzyknęła Diuna.
W
tym momencie wszystkie oczy skierowały się w kierunku grających
chłopaków. W tym momencie okazało się, że gra wylosowała dla
neczan piosenkę w której jeden z nich odrywa rolę dziewczyny. W
ten sposób Otachi komicznie rusza biodrami i parodiuje kobiece
ruchy, jednocześnie bardzo je wyjaskrawiając.
-
O ludzie dobre! - stwierdziła entuzjastycznie Kiazu.
-
Oni są szaleni. - dodała Diuna, a po chwili energicznie dodała: -
Dalej! Dajcie czadu!
-
Co za kocie ruchy! - pochwaliła Kiazu.
Tym
czasem chłopaki, naśladując ruchy postaci na ścianie, radośnie
podskakując tańczyli w koło. Nagle Hachi objął Otachiego w
pasie. Wietrzny neczanin mocno wygiął się do tyłu podkreślając
rękami swoje ciało. Następnie Otachi, kręcąc biodrami pochylił
się nad bratem, aby już po chwili Hachi zrobił to samo. Kiedy
wydawało się już że bardziej śmiesznie nie może być Hachi
podniósł Otachiego, który delikatnie wybił się w powietrze. Tuż
po tym podniesieniu Hachi z Otachim trzymanym w powietrzu energicznie
zakręcił się, a że obaj byli już po piwie to ziemny neczanin
nagle stracił równowagę i obaj zaczęli lecieć na ziemię. W
ostatniej chwili wietrzny neczanin prawą ręką odbił się od
ziemi. Ta szybka reakcja spowodowała że Hachi wyprostował się i
puścił brata.
W
tym momencie neczanki wybuchły nie opanowanym śmiechem, zresztą
nie tylko one gdyż Hachi i Otachi również zaczęli się śmiać, i
to do tego stopnia, że nie byli wstanie kontynuować już swoich
popisów. Nawet Kurai delikatnie uśmiechnął się pod nosem.
************
Wielkie,
stworzone z ciemnej czerwono-czarnej skały, smocze leże, które
oświetlone jest kilkoma, płonącymi pochodniami. Darkaril, który
ma się już całkiem dobrze zapina swojemu ogromnemu smokowi,
masywne siodło. Jest ono tak duże, że każdy kto jest mniejszy od
demona miałby ogromne problemy aby założyć Marada to siodło.
-
Przestań się wiercić! - stwierdził groźnie i twardo Darkaril,
uderzając smoka pod jego skrzydło.
Marada
jedynie delikatnie zmienił pozycję i warkną, a co najważniejsze
przestał się przesadnie wiercić.
-
A Ty gdzie się wybierasz? - spytał nagle znajomy głos.
-
Nie Twój interes oficerzyno. - odparł Darkaril nie przerywając
oporządzania smoka.
W
tym momencie krętymi, wyprofilowanymi schodami zszedł wysoki
młody, poważny, dobrze zbudowany, mężczyzna, który ma około
35-40 lat. Ma on krótkie, zadbane ciemnofioletowe włosy i poważne
żółte oczy. Ubrany jest
w dopasowaną, purpurową marynarkę, na długi rękaw, z wysokim
kołnierzem i zapinaną z boku, o złotych zdobieniach i guzikach
oraz czarne jeansowe spodnie. Całości jego ubioru dopełniają
czarne, wysokie wojskowe byty, czerwony pas oraz złote grube paski
wieńczące rękawy. Dodatkowo mężczyzna ma założoną purpurową
wojskową rogatywkę, w taki sposób, że widać mu zarówno cześć
włosów jak i jej daszek nie zasłania mu twarzy.
-
Doskonale wiesz, ze to jest mój interes, no chyba, że chcesz mieć
24 godziny nadzór to wtedy rzeczywiście jest nie moja sprawa. -
odparł spokojnie przybysz podchodząc.
-
Oficerzyno! Nie wkurwiaj mnie i Ty ... idę się zemścić nie widać?
- odparł Darkaril odwracając się do oficera.
-
Nie nie idziesz, według Twojej opowieści obóz ma ochronę smoków
i jeśli teraz tam polecisz to będziesz głupi jak but. - stwierdził
Damu.
-
NIE JESTEM GŁUPI! - wykrzyczał Darkaril
-
Do tej chwili też tak sądziłem, jednak bez przygotowań polecieć
w miejsce gdzie chwilę wcześniej dostało się łomot, w którym
ledwo się przeżyło to głupota w czystej postaci.
-
Tym razem będzie inaczej, gwarantuję!
-
Pewnie, wprawdzie doszedłeś już do siebie, jednak lecąc tam sam
ściągniesz na siebie nie tylko ich jeźdźca z smokiem, ale również
maszyny bojowe z całego obozu. - stwierdził Damu, a po chwili
dodał: - Na pewno będzie inaczej zdecydowanie.
-
Dobra, zaciekawiłeś mnie... to co proponujesz? - wycedził przez
zęby Darkaril po chwili namysłu.
-
Ty i Twój smok udacie się na pewien trening, gdzie zostaniecie tam
tak długo dopóki ja nie powiem, że może być inaczej.
-
Niech będzie oficerzyno.
-
Cieszy mnie, że doszliśmy do porozumienia. - odparł oficer z
lekkim uśmiechem.
-
A co z tym obozem maszyn?
-
Spokojnie zajmę się tym, jednak Ty grzecznie udasz się na trening.
-
Tak, tak ... oficerzyno ...
-
Hehehehe
....
Zadbam, aby Ci się tam nie nudziło i aby głupie pomysły nie
chodziły Ci po głowie... dostaniesz tam taki wycisk, że odechce Ci
się jakiejkolwiek niesubordynacji...-
zamyślił się Damu.
************
W
pokoju neczanek leci przyjemna, spokojna i rytmiczna muzyczka, która
bez wapienia wpada w ucho. Jest ona stosunkowo ściszona. Kurai,
który ma zdjętą bluzę oraz buty, spokojnie śpi na łóżku Riny.
Jest on ułożony na lewym boku i sprawia wrażenie, że nic mu nie
przeszkadza.
-
Muszę przyznać że wygląda bardzo niewinnie jak śpi. -
stwierdziła Diuna, leżąc na łóżku ognistej siostry.
-
Każdy tak ma jak śpi ... a on jest słodki nawet tak nie śpi... -
stwierdziła Kiazu mrugając okiem i wiążąc wodnej siostrze złotą
kokardę z tasiemki która została po otwarciu jednego z prezentów,
a po chwili dodała: - Wyglądasz z nią uroczo...
-
Dziękuję. - odparła Rina rumieniąc się.
-
Może ją jeszcze umalujesz i zrobisz fryzurę? - zaproponowała
Diuna.
-
Fryzurę, może nie... ma fajnego warkocza dobieranego, ale umalować
mogę. - odpowiedziała Kiazu z uśmiechem, a po chwili dodała: -
Diuna weź mi podaj moją kosmetyczkę.
-
No dobra, ale tylko dlatego, że jestem ciekawa co z nią zrobisz. -
stwierdziła Diuna podnosząc się, a po chwili biorąc z szafki
kosmetyczkę dodała: - A co robimy z tymi trupami na krzesłach?
-
Nic niech śpią, zostawimy im jedno łózko wolne i może przejdą.
- odpowiedziała Kiazu.
-
Swojego łózka nie oddam. - stwierdziła narzekającym głosem
Diuna.
-
Spoko może być moje ... i jak chcesz możesz ich przenieść. -
odparła Kiazu malując wodną siostrę.
-
Hmm.... Otachiego jeszcze mogę, ale Hachiego nie tknę ... niech
rano go wszystko boli. - odpowiedziała delikatnie wrednie Diuna.
-
Jak tam chcesz ... Tylko łaskawie nie rozbij mu głowy czy coś... -
powiedziała Kiazu.
-
Postaram się... - odparła Diuna, a następnie swoją psychiczną
mocą uniosła śpiącego Otachiego i z delikatnym trudem i kołysząc
go na boki położyła go na łóżku ognistej siostry.
-
Brawo. - stwierdziła Kiazu.
-
Zaraz go przykryję i przeprowadzę Hachiego. - dodała Rina.
-
Hachiego zostaw... spadnie z krzesła to się przeniesie. -
stwierdziła Diuna.
-
Zostaw go niech śpi ... a teraz daj mi skończyć ... -
dopowiedziała Kiazu, nie przerywając malowania.
-
Dobrze... - odparła spokojnie Rina.
-
Nieźle Ci to wychodzi. - pochwaliła Diuna.
-
Pochwalisz jak skończę. - odpowiedziała szybko Kiazu, a po chwili
dumnie dodała: - O właśnie teraz.
-
No świetnie wygląda! - stwierdziła Diuna, przebierając się w
piżamę.
Rina
ma na sobie delikatny błękitnobiały makijaż, który w piękny
sposób podkreśla żółte oczy wodnej neczanki i w przyjemny sposób
kontrastuje z wstążką uwiązaną na szyi. Kiazu postanowiła
zrobić siostrze zdjęcie swoją komórką.
-
Słodko wyszłaś. - powiedziała Kiazu z uśmiechem.
-
Muszę przyznać że masz racje. - odparła Diuna leżąc na swoim
łóżku.
-
Pewnie, że mam w końcu to moje dzieło. - stwierdziła dumnie Kiazu
wchodząc do łazienki.
Wodna
neczanka wyłączyła grę a następnie usiadła na swoim łóżku. W
tym momencie zaspany Kurai delikatnie uchylił swoje nie obudzone
jeszcze oczy.
-
Przepraszam... - powiedziała pokornie Rina wstając.
W
ten elektryczny neczan bez słowa złapał ukochaną za prawą rękę
i mocno przyciągnął do siebie, tak że neczanka położyła się
tuż obok niego.
-
Dobranoc - stwierdził delikatnie zaspany Kurai, obejmując ukochaną,
wtulając się w nią i ponownie zamykając oczy.
-
Dobranoc ... - odparła neczanka rumieniąc się, dając ukochanemu
buziaka w policzek i wtulając się do jego ciepłego ciała.
Po
chwili do pokoju wróciła Kiazu, przebrana w piżamę, a
przysypiająca Diuna powiedziała:
-
I po Twoim make-up...
-
E tam ... jeszcze nie jest źle ... - odpowiedziała Kiazu gasząc
światło.
-
Heheheh... będzie miał ciekawe ślady na koszulce.
-
Być może.
-
Hmm... jest zalany w pestkę a przyznaje się do niej...
-
To dobrze, to oznacza, że nie oszukuje jej ... - stwierdziła Kiazu
kładąc się koło siostry, a następnie dodała: - Miałam kiedyś
chłopaka, który twierdził, że mnie kocha, jednak kiedy wypił
trochę... to nie pamiętał kim jestem...
-
To pewnie przelało się dużo piwa ...
-
Wystarczało jedno - dwa ...
-
A to już przesada ...
-
Mniejsza mam go gdzieś ...
-
Heheheh... hmm... chyba Kurai wypił piwo Hachiego....
-
Hehehe ... może ... hehehe...