„ Przygotowania i sparing”
Jest
już późna pora obiadowa, jednak generał nie ma czasu iść na
stołówkę coś zjeść. Jest obładowany papierkową robotą a na
parapecie znajdują się opakowanie na wynos z jedzeniem. Po dłuższej
chwili oficer jednak postanowił jednak zrobić sobie przerwę w
pracy. Rudy podszedł do okna wziął jedzenie, a następnie z
powrotem usiadł przy biurku. Kiedy generał otworzył pudełko to
zobaczył dwie przegródki w jednej był jakiś smażony ryż z
warzywami i mięsem a w drugiej jakaś czarna mieszanka z czymś
żółto białym.
- No nie wierze… - stwierdził Generał, a
następnie spróbował czarnej mieszanki i powiedział: - Zajebista,
dawno nie jadłem tak dobrej smażonej kaszanki z ananasem. Wywiązała
się. Zaskakujące, że pamiętała, że to uwielbiam.
Nagle
rozległo się pukanie do drzwi. Generał przewrócił oczami, popił
kęsa jedzenia i stanowczo powiedział:
- Wejść.
W tym
momencie do pomieszczenia wszedł wojskowy ubrany w jeansy, czarny
T-shirt oraz koszule w moro z podwiniętymi rękawami. Ma on biało
srebrne włosy, fioletowo-różowo-granatowe oczy oraz złoty kolczyk
w lewym uchu.
- Kurai, nie wiem czy dobrze Cię widzieć czy
nie. - odpowiedział generał, a następnie dodał: - Dobra właź.
Na
te słowa elektryczny neczanin wszedł do gabinetu, zamknął za sobą
drzwi oraz usiadł na krześle.
- Jadłeś już obiad? - zapytał
Rudy.
-
Nie jeszcze, nie. - odpowiedział chłodno Kurai.
Generał wziął
łączność, przełknął kolejny kęs i powiedział: - Moyoshi,
podrzuć jeszcze jedna porcje obiadu.
-
Tak jest. - odpowiedział kapitał
przez łączność.
Nie
minęła nawet dłuższa chwila, a do pomieszczenia rozległo się
kolejne pukanie do drzwi.
- Wejść. - powiedział generał.
Na
te słowa do w pomieszczenia wszedł kapitan o blond włosach w
pełnym mundurze.
- Daj mu tę porcje i wyjdź. - powiedział
chłodno generał, a następnie wziął kolejny kęs jedzenia.
Kapitanowie
bez słowa zmierzyli się wzrokiem, bez agresji bez niczego, po
prostu spojrzeli sobie w oczy. I jak Moyoshi nie wytrzymał tego
spojrzenia, przeszły go zimne ciarki i szybko wzrok skierował gdzie
indziej, tak Kurai chłodno i bez emocjonalnie wytrzymał to
spojrzenie.
- Coś nie tak? - zainteresował się generał.
-
Nie, wszystko jest w jak najlepszym porządku. - odpowiedział
chłodno Kurai.
- Jest okey, nic się nie dzieje. - dodał
Moyoshi, a następnie dopowiedział: - On po prostu ma straszne
spojrzenie, którego nie lubię nawet jak jest bez emocji.
-
Hmm… - Zamyślił się generał, uważnie obserwując obu oficerów,
a następnie powiedział: - Ujmę to tak, coś mi nie pasuje ale nie
wiem co więc uznajmy, że to oleje i uznam że to lodowatość
Kurai’a, ale uprzedzam, że moi oficerowie mają się dogadywać.
-
Tak jest. - odpowiedzieli zgodnie kapitanowie.
Następnie
Moyoshi wręczył opakowanie z jedzeniem drugiemu kapitanowi i bez
słowa wyszedł z pomieszczenia.
- Dobra Zajadaj. - powiedział
generał.
Kurai
otworzył pudełko z jedzeniem, jego również jest podzielone na dwa
i ma ten sam miks jedzenia co porcja generała.
- A tak uznali,
że to ma być dla mnie, to ciemne to smażona kaszanka z ananasem,
nie musisz jeść i nie oceniaj, ja lubię … - dodał Rudy widząc
porcję jaka dotarła do gabinetu.
- Nie mam zamiaru, jedzenie
to jedzenie. Ale domyślam się kto jest na kuchni. - odpowiedział
chłodno Kurai, po czym wziął kęs jadzenia.
- Kolejny, co
pamięta za dużo … dobra mniejsza jakie informacje masz dla
mnie?
- Uwolniliśmy koło połowy smoków, i każdy z nich się
do nas przyłączy kiedy tylko zbudujemy leża smoków.
- To
świetne wieści, tylko trzeba będzie pogadać z Zekeren aby zleciło
budowę leży, podejrzewam, że nikt inny nie zrobi ich prawidłowo.
-
Jest duża szansa na to.
- Bez jeźdźców przydadzą się na
coś?
- Owszem, mogą być potężnym wsparciem.
- Dobrze,
bardzo dobrze. - odpowiedział Rudy, następnie popił i dodał: -
Jaka jest szansa, że przeciwnicy wiedzą o Zekeren?
- Minimalna
albo zerowa.
- To, że łączność „siadła” to jedno, ale
tam było dwóch typów z tego jeden przechwycił naszą łączność.
- Tak, ale ten nie żyje, a drugi był za daleko, podejrzewam,
że nie mieli własnej łączności… więc jest bardzo duża
szansa, że nadal nie wiedzą o Zekeren.
- Dobrze, aha nie
dostałem jeszcze od Ciebie raportu z akcji więc zaznaczam, nie
poinformowałem w swoim raporcie o tym, że łączność została
przejęta, ani o siniakach i pogryzieniach Riny, więc bądź łaskaw
mieć wspólna wersje z moją. Lekarz również napisał tylko o
oparzeniach.
- Rozumiem.
- Oby Książę Nas nie wkopał bo
będzie przejebane.
- Wątpię aby powiedział i doniósł.
-
Dobrze, Królowa nie musi o tym wiedzieć, mimo że to dość spore
uchybienie, ale nie chce aby Wasz oddział został rozwiązany albo
aby Rina miała jakieś konsekwencje z wymysłu Królowej. Jednak na
przyszłość, postarajcie się aby to się nie powtórzyło. Nawet
jak zadbasz o to aby nie było dowodów. Rozumiemy się?
- Tak.
-
Jednocześnie mimo nie typowego działania i wielu dziwnych sytuacji
to jesteście świetnym oddziałem i bardzo dobrze się spisujecie. I
wypełniacie rozkazy, nawet jak na to nie wygląda. Co za tym idzie
cenię sobie Wasz oddział.
- Przekaże pochwałę.
- Ty
też powinieneś ich pochwalić. Odwaliliście kawał dobrej roboty.
To rozkaz.
- Tak jest. - odpowiedział chłodno i twardo
Kurai.
- Co do lekarza, Pan Ruba Blush,
to jest lekarz co leczył wczoraj Rinę, uznał,
że obnażenia Riny wynikały z gwałtu i że któreś z Was
notorycznie robi jej krzywdę. Przekonałem go, że trafiliście na
świra na polu walki ALE zaznaczył, że będzie obserwował Wasz
oddział. Co za tym idzie, lepiej aby nie miała podobnych obrażeń
w najbliższym czasie, bo obszerny raport dojdzie nie tylko do
królowej.
- Zrozumiałem.
- A właśnie, dzisiaj wieczorem
odbędzie się grill na podniesienie morale, będzie jakieś
niskoprocentowe alko, muzyka, dobre mięsiwo itd. Jak napiszesz
raport możesz albo pomoc chłopakom w organizacji i przygotowaniach
albo się w to nie mieszać. W międzyczasie odbywają się też
warty a obóz normalnie działa. - powiedział Rudy.
Obaj
oficerowie, podczas rozmowy cały czas podjadali, ciepły i apetyczny
obiad, który stosunkowo szybko zjedli. Następnie odłożyli na bok
puste opakowania.
- Widzę, że smakowało. - zauważył Rudy.
-
Już mówiłem, jedzenie to jedzenie. - odpowiedział chłodno
Kurai.
- Tak, tak … Dobrze to teraz powiedz mi ...
************
Spora
sala treningowa w której stoi Kiazu, ubrana w krótkie czerwone
spodenki oraz czarny top. Dodatkowo włosy ma spięte w kucyka, a jej
złoty wisiorek serca jest na czarnej aksamitnej obroży.
Po
dłuższej chwili do pomieszczenia wszedł mężczyzna na oko koło
25-27 lat, ma on krótkie poszarpane włosy w kolorze tęczy.
Dodatkowo ma On różowe oczy, oraz masę małych metalowych
kolczyków w uszach, jak i jeden w dolnej wardze. Jest wyższy od
Kiazu, ma jakieś 190 cm wzrostu. Ubrany jest On w czarny T-shirt
oraz zielone krótkie spodenki. Spod prawego rękawa wystaje mu
czarny tatuaż smoka.
- Ty jesteś Kiazu? - spytał przybysz.
-
Tak, hmmm... fajny kolczyk w języku. - zauważyła Kiazu.
-
Dzięki. - odpowiedział przybysz wystawiając język i chwaląc się
kolczykiem.
- Sztos, a Ty to? - odpowiedziała Kiazu wyciągając
prawą dłoń.
- Taakat. - odpowiedział przybysz, również
podając prawą dłoń, a następnie dodał: - Kapitan mówił, że
szukasz silnego przeciwnika do sparingu.
-
Taaak i mam nadzieje, że się nie zawiodę.
- Zadbam o to i ze
mną łatwo nie będzie. - odpowiedział pewnie Taakat uśmiechając
się.
- Zobaczymy. - odpowiedziała Kiazu.
W tym momencie
do pomieszczenia weszła speszona dziewczyna o fioletowo różowych
włosach, specionych w warkocza, w którego wpleciony jest
nieśmiertelnik i cudownych żółtych oczach. Ubrana jest w pełny
kobiecy neczański mundur. Ma na sobie carne leginsy tak zwane
rybaczki, krótką spódniczkę w moro, oraz czarny top oraz odpiętą
koszulę moro z krótkim rękawem. Przybyszka trzyma w ręku aparat
oraz torbę z dwoma butelkami z wodą.
- Hej, sala zajęta. -
powiedział Taakat.
- Spokojnie, Ona przyszła do mnie. -
odpowiedziała Kiazu, a następnie z uśmiechem dodała: - Ciesze
się, że przyszłaś
- Nie ma problemu. - odpowiedziała Rina z
uśmiechem.
- Taakat, to Rina. - powiedziała Kiazu, w
międzyczasie Taakat podał dłoń wodnej neczance, a Kiazu
kontynuowała: - Porobi nam parę zdjęć ze starcia, co Ty na to?
-
Jak dla mnie zajebiście, ale chce ich kopie. - odpowiedział
neczanin.
- To da się zrobić. - odpowiedziała Kiazu z
uśmiechem.
- Tak, tak jak najbardziej. - dodała Rina.
-
To zapraszamy… - powiedział Taakat, a następnie do zapytał: -
Kiazu, wolisz sparing z mocami czy broniami żywiołu i mocami?
-
Jak już mamy się bawić to idziemy na całość. - odpowiedziała
Kiazu.
- Też tak myślę. - odpowiedział Taakat, a następnie
w prawym ręku przywołał swoją złotą broń żywiołu.
Z
wyglądu na pierwszy rzut oka przypomina trochę dziwny młotek, z
jednej strony broń ma głowicę od buzdygana, a z drugiej strony
jest ostry zakrzywiony kolec. Jest On bardzo długim ostrzem, które
na swój sposób przypomina swym wyglądem mocny ptasi dziób.
-
Łał, co to jest? - zainteresowała się Kiazu.
- To nadziak,
chociaż mój jeden podwładny w oddziale, nazywa go „obuszkiem”
– odpowiedział Taakat.
- Podwładny? Czekaj … Czyli jesteś
porucznikiem. - zaintrygowała się Kiazu.
- Dokładnie, nie
chciałem mówić abyś nie dawała mi forów. - odpowiedział
oficer.
- Spokojnie, nie dam… nie będziesz miał taryfy
ulgowej, kto jak kto ale ja nie boje się skopać dupy oficerowi. -
powiedziała Kiazu.
- Na to liczę. - odpowiedział porucznik
szerząc kły, a następnie dodał: - Dobra pokaż swoją broń i
jedziemy.
W
tym momencie Rina stanęła z boku sali aby mieć dobry widok na
starcie, a Kiazu przywołała swoją złota halabardę o podwójnym
ostrzu i od razu zaatakowała przeciwnika od góry. Taakat, nawet nie
ruszył się z miejsca, tylko osłonił się ostrzem od swojej broni,
a następnie powiedział z uśmiechem:
- No to będzie ciekawie.
************
W
obozie panuje harmider, jedni coś noszą, inni coś przestają, a
jeszcze inni rozstawiają wielkie grille i stoły na głównym placu
obozu. Dwaj kapitanowie stoją z listami na placu, tym samym pilnują
i dbają aby obóz był przygotowany na wieczornego grilla.
-
Myślałem, że pójdziesz na sparing z Kiazu. - stwierdził Moyoshi
obserwując teren, a następnie głośno dodał: - EJ! Chłopaki te
skrzynki odstawcie tam po drugiej stronie.
- Tak jest! - rozległ
się głos w tle.
- Mam robotę, zresztą Ty też, której jak nie dopilnujemy to czyszczenie latryn będzie naszym marzeniem. - odpowiedział w końcu Amis.
-
Punkt dla Ciebie, kogo Jej znalazłeś? - zapytał Moyoshi.
-
Zgadnij. Zawężę Ci krąg poszukiwanych, koleś jest oficerem.
-
Hmm… Generał i wszyscy trzej kapitanowie odpadają, więc zostają
porucznicy.
- Dobry trop. - odpowiedział Amis na następnie
dodał: - Ostrożnie tam z tymi skrzynkami.
- Tak jest. - dało
usłyszeć się gdzieś w tle.
-
Hmm… może Ahayn?
-
Jest zajebiście wkurwiający, ale z moją Kiazu nie miałby szans.
Chociaż chętnie bym zobaczył jak wyciera nim podłogę. -
odpowiedział u kąśliwie Amis z wrednym uśmiechem.
- Na tą
walkę przyniósł bym popcorn…
- A ja bym nagrał i puszczał
bym to na świetlicy przy każdej okazji...
-
Heheh … Hmmm… to nie wymyślę kogo tam Jej załatwiłeś….
-
Taakat.
- Serio? Przecież On …
- Wiem, wiem, ale
skurczybyk potrafi nieźle walczyć… i nie pieści się w
„tańcu”.
- Tak tego mu nie można odmówić.
- Chciała
wyzwanie to ma.
- Zdecydowanie. Chciałbym to zobaczyć.
-
Będą zdjęcia, o ile Taakat się zgodzi.
- Skąd wiesz?
-
Widziałem, jak moja Kiazu prosiła Rinę, aby porobiła jej trochę
zdjęć na starciu.
- No to, chętnie je obejrzę.
-
Zdecydowanie ja też. - powiedział Amis, a po chwili dodał: - A pro
po Stary, słyszałem, że przegięliście.
- Nie wierze, Rina
poskarżyła się Tobie? Jaką wersje słyszałeś?
- Nie
musiała, zresztą mam wrażenie, że mnie unika…. Mniejsza, to
Twoja dziewczyna chciała abym coś wymyślił, a o tym opowiada w
taki sposób, że to Rina, powinna płaszczyć się przed Wami i
błagać o wybaczenie bo wróciła do SWOJEGO POKOJU – odpowiedział
Amis patrząc przenikliwym wzrokiem na kolegę.
- Ja piernicze.
Nie sądziłem, że aż tak...- powiedział Moyoshi robiąc
klasycznego facepalma i przykrywając oczy powiedział: - Diuna mocno
przesadza, bo uważa to za zabawne, że Ona jej się nie postawi i że
może sobie pozwolić na wszystko. I przy okazji testuje jak bardzo
może się posunąć, mając chłopaka Kapitana.
- Stary, Ona
może i się nie obroni, ale dobrze wiesz, że moja Kiazu, Hachi,
Otachi czy Kurai już tak i coś mi się wydaje, że nie pozwolą jej
skrzywdzić… i z tego co słyszałem to już Hachi i Otachi,
porozmawiali z Diuną, i ta jest ogarnięta.
-
I dobrze, ja potem pogadam z Riną, i to za nim to Kurai będzie
chciał pogadać ze mną.
- Dobry pomysł… i z tą swoją też
pogadaj...
- Tak, tak … Myślisz, że Kurai już wie?
-
Myślę, że byś to doskonale wiedział, że już wie …
-
Punkt dla Ciebie …
- A jaka jest Twoja wersja? - zainteresował
się Amis.
- W dużym skrócie, weszła kazałem jej wyjść,
zobaczyła to i owo, nie wyszła, razem z Diuną uderzyliśmy ją
mocami i zatrzasnęliśmy drzwi.
- Nie pasuje mi w tej historii,
ze nie chciała wyjść.
- Może i chciała, wszystko zadziało
się za szybko i pod wpływem nerwów.
- Tak, tak … jednak
uważam, że przegięcie było po Waszej stronie a nie Jej…
-
Taaa… powiedz mi coś czego nie wiem …
************
Książę
Zekeren zasiada w jednej ze swoich komnat, a konkretnie w komnacie
nad areną do walk smoków. Władca siedzi bardzo luźno na kanapie i
zajadając popcorn ogląda jakiś film czy serial. Po chwili rozległo
się pukanie do drzwi. Volaure zapałzował to co ogląda i
powiedział:
- Wejść.
W tym momencie do pomieszczenia
wszedł Skauti z dwoma paczkami chipsów i colą, pytając:
-
Mogę dołączyć?
- Jasne, mam jeszcze czas na dwa może trzy
odcinki. - odpowiedział książę, a następnie dodał: - Oho, widzę
paprykowe, czyżby przekupstwo abym też znalazł czas na
pogaduszki?
- Trochę, ale chciałbym też po prostu z Tobą
posiedzieć przy serialu.
- Dobra to co chcesz? - zainteresował
się Volaure.
- Widziałem, przepustkę Kurai’a i Ona jest
trzy krotnie podbita przez Ciebie…
- Owszem jest, może
jeszcze z jedna taka chodzi, a co?
- No to jak 2 ostanie podpisy
rozumiem to jakim cudem mogłeś dawać przepustki nie będąc
oficerem? - zapytał Skauti siadając na kanapie.
- To proste,
mógłbym być np. Adiutantem Dossaka, ale osobiście nim nie byłem.
Powiedzmy, że zasłużyłem na taki przywilej dawania przepustek i
na te wydane prze zemnie początkowo nie zwracał uwagi a potem dał
oficjalne przyzwolenie.
- Rozumiem, a czemu są podpisane samym
imieniem?
- Ponieważ oficjalnie nie mam nazwiska. Rodząc się
na Zekeren w tamtych czasach dobrze, że dostałem imię.
- Jak
opowiadacie o czasach z panowania Księcia Dossaka to często jestem
przerażony i w głowie mi się nie mieści co tam się działo. -
odpowiedział Skauti.
- Skauti, nasze opowieści są bardzo
okrojone i nie pokazują całego obrazu. Nasze opowieści spokojnie
można pomnożyć przez 1k i dalej będzie można uznać je ze nie
przedstawiają całej prawdy. Ciesz się, że to nie On rządzi
Zekeren.
- Tak, z tego się bardzo ciesze … hmm… w sumie
nigdy mi nie mówiłeś co się stało z Dossakiem?
- Mogę
zapalić?
- Tak, tak jak najbardziej….
- Zmarł na
chorobę zwaną sztyletem. - odpowiedział jak gdyby nigdy nic
Volaure przypalając papierosa.
-
A… Aha … - odpowiedział Skauti z dużymi przerażonymi oczami.
-
No co?
- Nie nic, przeraża mnie ta Twoja strona, która u
Kurai’a również występuje.
- Osobiście mnie nie musisz się
obawiać, o swoich ludzi dbam.
-
To już zauważyłem, ale jesteś typem którego zdecydowanie się
nie zdradza, albo chce się mieć za wroga…
- Tu się zgodzę,
to co oglądamy czy jeszcze coś?
- Z kim z oddziału ChiZ02
spałeś
albo całowałeś się?
- Oho, za takie glębokie pytania to
stawiasz mi piwo. - powiedział z uśmiechem Volaure.
- Dobra,
to z kim?
- Kiazu czasem sypiam i całuje, a tak to z Diuna, i w
sumie z Kurai’em i powiedzmy Riną…
- Że co? Diuną? Riną?
Wooow…no w Rinę to ciężko uwierzyć…
- Z Diuna raz bo
była zazdrosna o Kiazu, a z Riną, to długa historia, ale prawie
zeszła tutaj na tej kanapie. Wybór był jeden albo pocałunek
życia, albo pozwolić jej umrzeć … Jak się domyślasz bez
zawahania wybrałem to pierwsze, a Ona była w takim stanie, że tego
nie pamięta.
- Srogo … więc ciężko to zaliczyć … Hmm…
które pocałunki były przyjemniejsze te ze mną czy z Twoim
Bratem?
- Skauti …
- Zrozumiem, jak z Nim spokojnie … -
odpowiedział uspokajająco Skauti.
- Nie o to chodzi, po
pierwsze to dodatkowe piwo i przysługa, a po drugie dla kogo
przyjemniejsze dla mnie czy dla osoby wymienionej? Jeśli to drugie
to przyjemniej masz zdecydowanie Ty. - odpowiedział spokojnie
książę, a następnie głęboko zaciągnął się, wypuścił dym i
dość chłodno dodał: - Posłuchaj z nim całuję się tylko i
wyłącznie z mojej inicjatywy ALE w sytuacjach jak jestem na wielkim
głodzie i wysysam z Niego energie, a czasem i nie tylko energie.
Dochodzi nawet do wsysania energii życiowej. A to ostanie uwierz mi
że boli. Powiedzmy, że „przyzwala” mi na to w tylko bardzo
kryzysowych sytuacjach i każda inna osoba już dawno by mnie za to
znienawidziła albo zabiła.
- Ajć …dość okrutne… to
czemu to robisz i to jeszcze Bratu?
- To skomplikowane, ale bo
wiem, że mogę sobie na to pozwolić. Tym w bardzo kryzysowych
sytuacjach nie przekraczam jasno wyznaczonych granic po których
zabił by mnie. Zresztą doskonale wiem, że nikomu innemu by na to
nie pozwolił. A i tak prze de mną też potrafi się bronić i jest
wyzwaniem. Na szczęście nie robię tego często i jest to mega
totalna ostateczność.
- Rozumiem, brzmi to tak, że nie
chciałbym … a nawet ciarki mnie aż przeszły …
- Domyślam
się. Tego raczej nikt by nie chciał. Hmm… Masz też inny
charakter co za tym idzie w Twoim wypadku nie mamy starć charakterów
i stanowczości, a z bratem to często jest walka w różnych
kwestiach. - odpowiedział spokojnie Volaure, a następnie dodał: -
Tego nie da się porównać z nikim innym i żadną inna relacją. To
dość mocno szczególna relacja, i żeby nie było zawsze uważam
aby go nie zabić i zawsze opiekuje się nim aby doszedł do siebie.
Ale jest moją totalna ostatecznością, na którą nikt inny by
„przyzwolił”.
- Więc to tak wygląda … myślałem, że
możesz kiedy chcesz i że Jemu to nie przeszkadza, tak jak ze mną…
i ze to fajna zabawa …
- Oj przeszkadza i to bardzo, ale
mówię jest wstanie to „z tolerować” bo wie ze jest
ostatecznością i że tego nie nadużywam. Oraz wie, ze jakby
sytuacja by mnie do tego nie zmusiła to nie robiłbym tego...
-
Rozumiem, a to na powitanie?
- Co ze chce mu skraść całusa?
-
Yhy …
- To tylko nie winna zabawa można też powiedzieć, że
droczenie się, ale ja doskonale wiem ze mi nie pozwoli, a On
doskonale wie, że tego nie zrobię. Zazdrosny?
- Nie, no może
trochę … a sumie sympatyczna zabawa…
- A no jest i nie
przekracza granic…
- Volaure, powiedz szczerze … czy dla
Niego zrobiłbyś to o co nie wolno mi pytać?
- Zdecydowanie.
Jest bardzo wysoko na mojej liście priorytetów. I powiem Ci
szczerze, raz i drugi zrobiłem oraz ostatnio, nie wiele brakowało,
ale postawiłem na zaufanie, że da radę i dobrze na tym wyszliśmy.
Ale w razie potrzeby dla Niego zawsze ruszę dupę. I w miarę swoich
możliwości zawsze zadbam zarówno o Niego, jak o Aniołka i jej
rodzeństwo, jak i o Ciebie…
- Łał … - powiedział
Skautti, któremu aż się zaświeciły oczy.
- To co serial?
-
Serial.
Na te słowa Volaure puścił dalej, zatrzymany
odcinek.
************
Starcie
sparingowe między Kiazu a Taakat dalej trwa. Oboje cały czas idą
na całego, mimo że walczą na bronie i jeszcze, żadne nie użyło
mocy. Ostrza co chwila się krzyżują wydając przy tym
charakterystyczny i przenikliwy dźwięk. Oboje są szybcy i
stanowczy w tym co robią. Widać również po nich, że starcie już
trwa jakiś czas. Tymczasem stojąca z boku Rina zrobiła im wiele
dobrych zdjęć. Po chwili po kolejnym skrzyżowaniu ostrzy Taakat
odskoczył i powiedział:
- Twoja koleżanka wygląda jakby coś
od Nas chciała.
Na te słowa Kiazu zaprzestała ataku i
spojrzała na siostrę stojącą nie daleko drzwi, a następnie
powiedziała:
- Chcesz już iść?
- Tak, mam porobić
trochę zdjęć w obozie z przygotowań do grilla jak i samego
grilla… Generał prosił. - odpowiedziała pokornie Rina.
-
Luz – odpowiedziała Kiazu, a następnie dodała: - Mam nadzieje ze
udało Ci się zrobić jakieś fajne zdjęcie.
- Myślę, że
mam parę fajnych zdjęć. Aha zostawiam Wam wodę przy wejściu. -
odpowiedziała z uśmiechem Rina, a następnie powiedziała: - Do
zobaczenia.
- Dzięx, Narka – odpowiedział Taakat
Po
tych słowach wodna neczanka wyszła z sali treningowej, a Taakat
powiedział:
- Skoro nie mamy już widowni, to czas pójść na
całość.
- Ona by nie przeszkadzała w starciu przy użyciu
mocy.
- Być może, jednak jako wojskowy a tym bardziej jako
oficer, nie mogłem narażać innego wojskowego bez potrzeby. A walka
na moce jest nieprzewidywalna, nawet jak się nad nią panuje i nawet
jakby każde z Nas miało dobry refleks - odpowiedział Taakat, a po
chwili dodał: - Zresztą Ty też nie używałaś mocy, więc też
nie chciałaś aby rykoszetem dostała z mocy.
- Jestem ostatnią
osobą na świecie która Jej zrobi krzywdę. Zabawny się więc. -
odpowiedziała Kiazu podpalając siebie i broń.
- Oooo
płomyczek jak cudownie. - odpowiedział Taakat, który w tym
momencie otoczył się wspaniałym wodny wężem.
- Woda, no
proszę tego się nie spodziewałam … - odpowiedziała Kiazu, a po
chwili dodała: - Jednak to nie przekreśla mojej wygranej.
-
Owszem nie przekreśla, doskonale wiem, że walki są
nieprzewidywalne i liczy się coś więcej niż tylko rodzaj mocy. A
na wynik starcia ma wpływ ogrom czynników.
- Oficer z pola
walki jak widzę. Z każdą chwilą robi się coraz lepiej. -
pochwaliła Kiazu z uśmiechem.
W tym momencie z paszczy
wielkiego wodnego węża wystrzeliło kilka wodnych pocisków. Kiazu
od części odskoczyła a przed sporą częścią osłoniła się
swoimi ognistymi świetlikami, które doskonale niwelowały atak
przeciwnika. Następnie ognista neczanka ruszyła z impetem na
przeciwnika i wkrótce ich ostrza ponownie się skrzyżowały.
************
Późnym
popołudniem, kiedy ostanie promienie słońca jeszcze padają na
neczanki obóz Hachi i Otachi noszą skrzynki i robią z nich
siedziska przy stolach ustawionych w U. Stawiają dwie- trzy skrzynki
i na nich kładą długą grubą deskę i potem znów skrzynki. Wraz
z nimi robi to jeszcze kilku innych wojskowych. Po środku dużego
placu znajduje się ogromny grill który jest już rozpalony i się
grzeje. Przygotowania do Grilla idą pełną parą, a dwaj
kapitanowie nadal stoją z listami i wszystkiego pilnują.
-
Gadałeś już? - Spytał Amis.
- Tak z Diuna tak…
powiedziałem, że przegięła i powiedziała mi, że nie będzie
rozpowiadać głupot, chociaż myślała, że będzie miała jakieś
przywileje z racji tego, że była „pokrzywdzona”. A i nie będzie
rozpowiadać o niektórych rzeczach na prawo i lewo, bo mogą być
mocne konsekwencje…jak dojdą do niewłaściwych uszu -
odpowiedział Moyoshi.
- Dobrze, może się ogarnie …. Niech
zgadnę zagoniłeś ją do roboty?
- Ogarnia z innymi
dziewczynami oświetlenie oraz nakrycie do stołów.
- Dobrze
Jej to zrobi.
- W nocy udobrucham, ale tym razem u mnie.
-
Mądra decyzja. - odpowiedział pochlebnie Amis, a następnie dodał:
- Dobra jak stoimy z przygotowaniami?
- Hmm… mięsiwa
zamarynowane i czekają już tylko aż grill się rozgrzeje, sałatki,
warzywa, napoje i inne rzeczy już gotowe, stoły kończą
rozstawiać. Myślę, że nie długo będzie można zaczynać.
-
Świetnie, proponuje, że zaczniemy jak będą gotowe pierwsze partie
mięsiwa.
- Brzmi nie źle.
- Ludzie, będą się
wymieniać więc trzeba będzie mocno pilnować nisko procentowego
alko, no chyba ze zgarniemy je dla siebie i wybranych.
-
Zobaczymy, bo przyznam, że też chce odpocząć a nie tylko pilnować
całej akcji.
- Dokładnie o tym mówię.
************
Kiazu
klęczy, oparta o swoją broń żywiołu, w sali treningowej i bardzo
mocno dyszy, jest spocona i widać po niej zmęczenie. Na wprost niej
kuca równie mocno zmęczony Taakat, który również opiera się o
broń.
- Dobra, ja zaproponuję. - powiedział Taakat dysząc, a
następnie dodał: - Remis, i zabukujesz dla mnie trochę czasu na
grillu.
- Dobra, ale dodatkowo zatańczysz ze mną. -
odpowiedziała Kiazu również dysząc.
- Umowa stoi. -
odpowiedział Taakat z uśmiechem.
Po tych słowach oboje
zniwelowali swoją broń żywiołu, a następnie Kiazu usiadła na
ziemi, a Taakat wstał i wziął dwie butelki wody, które stały
koło wejścia do sali. Po chwili jedną wręczył Kiazu, a drugą
otworzył:
- Dzięki, tego mi trzeba. - odpowiedziała Kiazu, a
następnie łapczywie wypiła cała pół litrową butelkę, wręcz
jednym haustem.
- Mi również, pokonanie Ciebie jest dużym
wyzwaniem, nawet posiadając moc dającą przewagę. Dobra
wojowniczka z Ciebie - pochwalił Taakat, a następnie dodał: -
Zapewne Twój oficer dowodzący jest z Ciebie dumny.
- Tak,
chociaż tego „nie powie” ale nie raz dał mi do zrozumienia, że
jest ze mnie dumny. - odparła Kiazu, a następnie dopowiedziała: -
Też jesteś wymagającym przeciwnikiem, nawet bardzo. Musiałam
uważać i nie działać tylko siłą ale też sprytem.
-
Dzięki, lata praktyki i szkolenie wojskowe między innymi pod okiem
samego Generała. A On uwierz mi nie pieści się z ludźmi. -
odpowiedział Taakat, który też już wypił swoją wodę.
-
Takie treningi lubię najbardziej.
-
Ja też. Dobra sio pod prysznic i widzimy się na grillu. -
powiedział oficer podając neczance dłoń i pomagając wstać.
-
Dobra. - odpowiedziała neczanka, również podając dłoń i
podnosząc się z ziemi.
-
Zadowolona z starcia?
- Zdecydowanie, było lepsze niż
myślałam, że dostanę.
- Miło to słyszeć.
Po tych słowach walczący zabrali wszystkie swoje rzeczy i wyszli z sali treningowej.