piątek, 2 sierpnia 2024

EPIZOD 262

 

Przygotowania i sparing


Jest już późna pora obiadowa, jednak generał nie ma czasu iść na stołówkę coś zjeść. Jest obładowany papierkową robotą a na parapecie znajdują się opakowanie na wynos z jedzeniem. Po dłuższej chwili oficer jednak postanowił jednak zrobić sobie przerwę w pracy. Rudy podszedł do okna wziął jedzenie, a następnie z powrotem usiadł przy biurku. Kiedy generał otworzył pudełko to zobaczył dwie przegródki w jednej był jakiś smażony ryż z warzywami i mięsem a w drugiej jakaś czarna mieszanka z czymś żółto białym.
- No nie wierze… - stwierdził Generał, a następnie spróbował czarnej mieszanki i powiedział: - Zajebista, dawno nie jadłem tak dobrej smażonej kaszanki z ananasem. Wywiązała się. Zaskakujące, że pamiętała, że to uwielbiam.

Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Generał przewrócił oczami, popił kęsa jedzenia i stanowczo powiedział:
- Wejść.
W tym momencie do pomieszczenia wszedł wojskowy ubrany w jeansy, czarny T-shirt oraz koszule w moro z podwiniętymi rękawami. Ma on biało srebrne włosy, fioletowo-różowo-granatowe oczy oraz złoty kolczyk w lewym uchu.
- Kurai, nie wiem czy dobrze Cię widzieć czy nie. - odpowiedział generał, a następnie dodał: - Dobra właź.

Na te słowa elektryczny neczanin wszedł do gabinetu, zamknął za sobą drzwi oraz usiadł na krześle.
- Jadłeś już obiad? - zapytał Rudy.

- Nie jeszcze, nie. - odpowiedział chłodno Kurai.
Generał wziął łączność, przełknął kolejny kęs i powiedział: - Moyoshi, podrzuć jeszcze jedna porcje obiadu.
- Tak jest. - odpowiedział kapitał przez łączność.

Nie minęła nawet dłuższa chwila, a do pomieszczenia rozległo się kolejne pukanie do drzwi.
- Wejść. - powiedział generał.
Na te słowa do w pomieszczenia wszedł kapitan o blond włosach w pełnym mundurze.
- Daj mu tę porcje i wyjdź. - powiedział chłodno generał, a następnie wziął kolejny kęs jedzenia.

Kapitanowie bez słowa zmierzyli się wzrokiem, bez agresji bez niczego, po prostu spojrzeli sobie w oczy. I jak Moyoshi nie wytrzymał tego spojrzenia, przeszły go zimne ciarki i szybko wzrok skierował gdzie indziej, tak Kurai chłodno i bez emocjonalnie wytrzymał to spojrzenie.
- Coś nie tak? - zainteresował się generał.
- Nie, wszystko jest w jak najlepszym porządku. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Jest okey, nic się nie dzieje. - dodał Moyoshi, a następnie dopowiedział: - On po prostu ma straszne spojrzenie, którego nie lubię nawet jak jest bez emocji.
- Hmm… - Zamyślił się generał, uważnie obserwując obu oficerów, a następnie powiedział: - Ujmę to tak, coś mi nie pasuje ale nie wiem co więc uznajmy, że to oleje i uznam że to lodowatość Kurai’a, ale uprzedzam, że moi oficerowie mają się dogadywać.
- Tak jest. - odpowiedzieli zgodnie kapitanowie.
Następnie Moyoshi wręczył opakowanie z jedzeniem drugiemu kapitanowi i bez słowa wyszedł z pomieszczenia.
- Dobra Zajadaj. - powiedział generał.

Kurai otworzył pudełko z jedzeniem, jego również jest podzielone na dwa i ma ten sam miks jedzenia co porcja generała.
- A tak uznali, że to ma być dla mnie, to ciemne to smażona kaszanka z ananasem, nie musisz jeść i nie oceniaj, ja lubię … - dodał Rudy widząc porcję jaka dotarła do gabinetu.
- Nie mam zamiaru, jedzenie to jedzenie. Ale domyślam się kto jest na kuchni. - odpowiedział chłodno Kurai, po czym wziął kęs jadzenia.
- Kolejny, co pamięta za dużo … dobra mniejsza jakie informacje masz dla mnie?
- Uwolniliśmy koło połowy smoków, i każdy z nich się do nas przyłączy kiedy tylko zbudujemy leża smoków.
- To świetne wieści, tylko trzeba będzie pogadać z Zekeren aby zleciło budowę leży, podejrzewam, że nikt inny nie zrobi ich prawidłowo.
- Jest duża szansa na to.
- Bez jeźdźców przydadzą się na coś?
- Owszem, mogą być potężnym wsparciem.
- Dobrze, bardzo dobrze. - odpowiedział Rudy, następnie popił i dodał: - Jaka jest szansa, że przeciwnicy wiedzą o Zekeren?
- Minimalna albo zerowa.
- To, że łączność „siadła” to jedno, ale tam było dwóch typów z tego jeden przechwycił naszą łączność.
- Tak, ale ten nie żyje, a drugi był za daleko, podejrzewam, że nie mieli własnej łączności… więc jest bardzo duża szansa, że nadal nie wiedzą o Zekeren.
- Dobrze, aha nie dostałem jeszcze od Ciebie raportu z akcji więc zaznaczam, nie poinformowałem w swoim raporcie o tym, że łączność została przejęta, ani o siniakach i pogryzieniach Riny, więc bądź łaskaw mieć wspólna wersje z moją. Lekarz również napisał tylko o oparzeniach.
- Rozumiem.
- Oby Książę Nas nie wkopał bo będzie przejebane.
- Wątpię aby powiedział i doniósł.
- Dobrze, Królowa nie musi o tym wiedzieć, mimo że to dość spore uchybienie, ale nie chce aby Wasz oddział został rozwiązany albo aby Rina miała jakieś konsekwencje z wymysłu Królowej. Jednak na przyszłość, postarajcie się aby to się nie powtórzyło. Nawet jak zadbasz o to aby nie było dowodów. Rozumiemy się?
- Tak.

- Jednocześnie mimo nie typowego działania i wielu dziwnych sytuacji to jesteście świetnym oddziałem i bardzo dobrze się spisujecie. I wypełniacie rozkazy, nawet jak na to nie wygląda. Co za tym idzie cenię sobie Wasz oddział.
- Przekaże pochwałę.
- Ty też powinieneś ich pochwalić. Odwaliliście kawał dobrej roboty. To rozkaz.
- Tak jest. - odpowiedział chłodno i twardo Kurai.
- Co do lekarza, Pan Ruba Blush, to jest lekarz co leczył wczoraj Rinę, uznał, że obnażenia Riny wynikały z gwałtu i że któreś z Was notorycznie robi jej krzywdę. Przekonałem go, że trafiliście na świra na polu walki ALE zaznaczył, że będzie obserwował Wasz oddział. Co za tym idzie, lepiej aby nie miała podobnych obrażeń w najbliższym czasie, bo obszerny raport dojdzie nie tylko do królowej.
- Zrozumiałem.
- A właśnie, dzisiaj wieczorem odbędzie się grill na podniesienie morale, będzie jakieś niskoprocentowe alko, muzyka, dobre mięsiwo itd. Jak napiszesz raport możesz albo pomoc chłopakom w organizacji i przygotowaniach albo się w to nie mieszać. W międzyczasie odbywają się też warty a obóz normalnie działa. - powiedział Rudy.
Obaj oficerowie, podczas rozmowy cały czas podjadali, ciepły i apetyczny obiad, który stosunkowo szybko zjedli. Następnie odłożyli na bok puste opakowania.
- Widzę, że smakowało. - zauważył Rudy.
- Już mówiłem, jedzenie to jedzenie. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Tak, tak … Dobrze to teraz powiedz mi ...


************



Spora sala treningowa w której stoi Kiazu, ubrana w krótkie czerwone spodenki oraz czarny top. Dodatkowo włosy ma spięte w kucyka, a jej złoty wisiorek serca jest na czarnej aksamitnej obroży.

Po dłuższej chwili do pomieszczenia wszedł mężczyzna na oko koło 25-27 lat, ma on krótkie poszarpane włosy w kolorze tęczy. Dodatkowo ma On różowe oczy, oraz masę małych metalowych kolczyków w uszach, jak i jeden w dolnej wardze. Jest wyższy od Kiazu, ma jakieś 190 cm wzrostu. Ubrany jest On w czarny T-shirt oraz zielone krótkie spodenki. Spod prawego rękawa wystaje mu czarny tatuaż smoka.
- Ty jesteś Kiazu? - spytał przybysz.

- Tak, hmmm... fajny kolczyk w języku. - zauważyła Kiazu.
- Dzięki. - odpowiedział przybysz wystawiając język i chwaląc się kolczykiem.
- Sztos, a Ty to? - odpowiedziała Kiazu wyciągając prawą dłoń.
- Taakat. - odpowiedział przybysz, również podając prawą dłoń, a następnie dodał: - Kapitan mówił, że szukasz silnego przeciwnika do sparingu.

- Taaak i mam nadzieje, że się nie zawiodę.
- Zadbam o to i ze mną łatwo nie będzie. - odpowiedział pewnie Taakat uśmiechając się.
- Zobaczymy. - odpowiedziała Kiazu.
W tym momencie do pomieszczenia weszła speszona dziewczyna o fioletowo różowych włosach, specionych w warkocza, w którego wpleciony jest nieśmiertelnik i cudownych żółtych oczach. Ubrana jest w pełny kobiecy neczański mundur. Ma na sobie carne leginsy tak zwane rybaczki, krótką spódniczkę w moro, oraz czarny top oraz odpiętą koszulę moro z krótkim rękawem. Przybyszka trzyma w ręku aparat oraz torbę z dwoma butelkami z wodą.
- Hej, sala zajęta. - powiedział Taakat.
- Spokojnie, Ona przyszła do mnie. - odpowiedziała Kiazu, a następnie z uśmiechem dodała: - Ciesze się, że przyszłaś
- Nie ma problemu. - odpowiedziała Rina z uśmiechem.
- Taakat, to Rina. - powiedziała Kiazu, w międzyczasie Taakat podał dłoń wodnej neczance, a Kiazu kontynuowała: - Porobi nam parę zdjęć ze starcia, co Ty na to?
- Jak dla mnie zajebiście, ale chce ich kopie. - odpowiedział neczanin.
- To da się zrobić. - odpowiedziała Kiazu z uśmiechem.
- Tak, tak jak najbardziej. - dodała Rina.
- To zapraszamy… - powiedział Taakat, a następnie do zapytał: - Kiazu, wolisz sparing z mocami czy broniami żywiołu i mocami?
- Jak już mamy się bawić to idziemy na całość. - odpowiedziała Kiazu.
- Też tak myślę. - odpowiedział Taakat, a następnie w prawym ręku przywołał swoją złotą broń żywiołu.
Z wyglądu na pierwszy rzut oka przypomina trochę dziwny młotek, z jednej strony broń ma głowicę od buzdygana, a z drugiej strony jest ostry zakrzywiony kolec. Jest On bardzo długim ostrzem, które na swój sposób przypomina swym wyglądem mocny ptasi dziób.
- Łał, co to jest? - zainteresowała się Kiazu.
- To nadziak, chociaż mój jeden podwładny w oddziale, nazywa go „obuszkiem” – odpowiedział Taakat.
- Podwładny? Czekaj … Czyli jesteś porucznikiem. - zaintrygowała się Kiazu.
- Dokładnie, nie chciałem mówić abyś nie dawała mi forów. - odpowiedział oficer.
- Spokojnie, nie dam… nie będziesz miał taryfy ulgowej, kto jak kto ale ja nie boje się skopać dupy oficerowi. - powiedziała Kiazu.
- Na to liczę. - odpowiedział porucznik szerząc kły, a następnie dodał: - Dobra pokaż swoją broń i jedziemy.

W tym momencie Rina stanęła z boku sali aby mieć dobry widok na starcie, a Kiazu przywołała swoją złota halabardę o podwójnym ostrzu i od razu zaatakowała przeciwnika od góry. Taakat, nawet nie ruszył się z miejsca, tylko osłonił się ostrzem od swojej broni, a następnie powiedział z uśmiechem:
- No to będzie ciekawie.



************



W obozie panuje harmider, jedni coś noszą, inni coś przestają, a jeszcze inni rozstawiają wielkie grille i stoły na głównym placu obozu. Dwaj kapitanowie stoją z listami na placu, tym samym pilnują i dbają aby obóz był przygotowany na wieczornego grilla.

- Myślałem, że pójdziesz na sparing z Kiazu. - stwierdził Moyoshi obserwując teren, a następnie głośno dodał: - EJ! Chłopaki te skrzynki odstawcie tam po drugiej stronie.
- Tak jest! - rozległ się głos w tle.

- Mam robotę, zresztą Ty też, której jak nie dopilnujemy to czyszczenie latryn będzie naszym marzeniem. - odpowiedział w końcu Amis.

- Punkt dla Ciebie, kogo Jej znalazłeś? - zapytał Moyoshi.
- Zgadnij. Zawężę Ci krąg poszukiwanych, koleś jest oficerem.
- Hmm… Generał i wszyscy trzej kapitanowie odpadają, więc zostają porucznicy.
- Dobry trop. - odpowiedział Amis na następnie dodał: - Ostrożnie tam z tymi skrzynkami.
- Tak jest. - dało usłyszeć się gdzieś w tle.

- Hmm… może Ahayn?
- Jest zajebiście wkurwiający, ale z moją Kiazu nie miałby szans. Chociaż chętnie bym zobaczył jak wyciera nim podłogę. - odpowiedział u kąśliwie Amis z wrednym uśmiechem.
- Na tą walkę przyniósł bym popcorn…
- A ja bym nagrał i puszczał bym to na świetlicy przy każdej okazji...

- Heheh … Hmmm… to nie wymyślę kogo tam Jej załatwiłeś….
- Taakat.
- Serio? Przecież On …
- Wiem, wiem, ale skurczybyk potrafi nieźle walczyć… i nie pieści się w „tańcu”.
- Tak tego mu nie można odmówić.
- Chciała wyzwanie to ma.
- Zdecydowanie. Chciałbym to zobaczyć.
- Będą zdjęcia, o ile Taakat się zgodzi.
- Skąd wiesz?
- Widziałem, jak moja Kiazu prosiła Rinę, aby porobiła jej trochę zdjęć na starciu.
- No to, chętnie je obejrzę.
- Zdecydowanie ja też. - powiedział Amis, a po chwili dodał: - A pro po Stary, słyszałem, że przegięliście.
- Nie wierze, Rina poskarżyła się Tobie? Jaką wersje słyszałeś?
- Nie musiała, zresztą mam wrażenie, że mnie unika…. Mniejsza, to Twoja dziewczyna chciała abym coś wymyślił, a o tym opowiada w taki sposób, że to Rina, powinna płaszczyć się przed Wami i błagać o wybaczenie bo wróciła do SWOJEGO POKOJU – odpowiedział Amis patrząc przenikliwym wzrokiem na kolegę.
- Ja piernicze. Nie sądziłem, że aż tak...- powiedział Moyoshi robiąc klasycznego facepalma i przykrywając oczy powiedział: - Diuna mocno przesadza, bo uważa to za zabawne, że Ona jej się nie postawi i że może sobie pozwolić na wszystko. I przy okazji testuje jak bardzo może się posunąć, mając chłopaka Kapitana.
- Stary, Ona może i się nie obroni, ale dobrze wiesz, że moja Kiazu, Hachi, Otachi czy Kurai już tak i coś mi się wydaje, że nie pozwolą jej skrzywdzić… i z tego co słyszałem to już Hachi i Otachi, porozmawiali z Diuną, i ta jest ogarnięta.

- I dobrze, ja potem pogadam z Riną, i to za nim to Kurai będzie chciał pogadać ze mną.
- Dobry pomysł… i z tą swoją też pogadaj...
- Tak, tak … Myślisz, że Kurai już wie?
- Myślę, że byś to doskonale wiedział, że już wie …
- Punkt dla Ciebie …
- A jaka jest Twoja wersja? - zainteresował się Amis.
- W dużym skrócie, weszła kazałem jej wyjść, zobaczyła to i owo, nie wyszła, razem z Diuną uderzyliśmy ją mocami i zatrzasnęliśmy drzwi.
- Nie pasuje mi w tej historii, ze nie chciała wyjść.
- Może i chciała, wszystko zadziało się za szybko i pod wpływem nerwów.
- Tak, tak … jednak uważam, że przegięcie było po Waszej stronie a nie Jej…
- Taaa… powiedz mi coś czego nie wiem …



************



Książę Zekeren zasiada w jednej ze swoich komnat, a konkretnie w komnacie nad areną do walk smoków. Władca siedzi bardzo luźno na kanapie i zajadając popcorn ogląda jakiś film czy serial. Po chwili rozległo się pukanie do drzwi. Volaure zapałzował to co ogląda i powiedział:
- Wejść.
W tym momencie do pomieszczenia wszedł Skauti z dwoma paczkami chipsów i colą, pytając:
- Mogę dołączyć?
- Jasne, mam jeszcze czas na dwa może trzy odcinki. - odpowiedział książę, a następnie dodał: - Oho, widzę paprykowe, czyżby przekupstwo abym też znalazł czas na pogaduszki?
- Trochę, ale chciałbym też po prostu z Tobą posiedzieć przy serialu.
- Dobra to co chcesz? - zainteresował się Volaure.
- Widziałem, przepustkę Kurai’a i Ona jest trzy krotnie podbita przez Ciebie…
- Owszem jest, może jeszcze z jedna taka chodzi, a co?
- No to jak 2 ostanie podpisy rozumiem to jakim cudem mogłeś dawać przepustki nie będąc oficerem? - zapytał Skauti siadając na kanapie.
- To proste, mógłbym być np. Adiutantem Dossaka, ale osobiście nim nie byłem. Powiedzmy, że zasłużyłem na taki przywilej dawania przepustek i na te wydane prze zemnie początkowo nie zwracał uwagi a potem dał oficjalne przyzwolenie.
- Rozumiem, a czemu są podpisane samym imieniem?
- Ponieważ oficjalnie nie mam nazwiska. Rodząc się na Zekeren w tamtych czasach dobrze, że dostałem imię.
- Jak opowiadacie o czasach z panowania Księcia Dossaka to często jestem przerażony i w głowie mi się nie mieści co tam się działo. - odpowiedział Skauti.
- Skauti, nasze opowieści są bardzo okrojone i nie pokazują całego obrazu. Nasze opowieści spokojnie można pomnożyć przez 1k i dalej będzie można uznać je ze nie przedstawiają całej prawdy. Ciesz się, że to nie On rządzi Zekeren.
- Tak, z tego się bardzo ciesze … hmm… w sumie nigdy mi nie mówiłeś co się stało z Dossakiem?
- Mogę zapalić?
- Tak, tak jak najbardziej….
- Zmarł na chorobę zwaną sztyletem. - odpowiedział jak gdyby nigdy nic Volaure przypalając papierosa.

- A… Aha … - odpowiedział Skauti z dużymi przerażonymi oczami.
- No co?
- Nie nic, przeraża mnie ta Twoja strona, która u Kurai’a również występuje.
- Osobiście mnie nie musisz się obawiać, o swoich ludzi dbam.

- To już zauważyłem, ale jesteś typem którego zdecydowanie się nie zdradza, albo chce się mieć za wroga…
- Tu się zgodzę, to co oglądamy czy jeszcze coś?
- Z kim z oddziału ChiZ02 spałeś albo całowałeś się?
- Oho, za takie glębokie pytania to stawiasz mi piwo. - powiedział z uśmiechem Volaure.
- Dobra, to z kim?
- Kiazu czasem sypiam i całuje, a tak to z Diuna, i w sumie z Kurai’em i powiedzmy Riną…
- Że co? Diuną? Riną? Wooow…no w Rinę to ciężko uwierzyć…
- Z Diuna raz bo była zazdrosna o Kiazu, a z Riną, to długa historia, ale prawie zeszła tutaj na tej kanapie. Wybór był jeden albo pocałunek życia, albo pozwolić jej umrzeć … Jak się domyślasz bez zawahania wybrałem to pierwsze, a Ona była w takim stanie, że tego nie pamięta.
- Srogo … więc ciężko to zaliczyć … Hmm… które pocałunki były przyjemniejsze te ze mną czy z Twoim Bratem?
- Skauti …
- Zrozumiem, jak z Nim spokojnie … - odpowiedział uspokajająco Skauti.
- Nie o to chodzi, po pierwsze to dodatkowe piwo i przysługa, a po drugie dla kogo przyjemniejsze dla mnie czy dla osoby wymienionej? Jeśli to drugie to przyjemniej masz zdecydowanie Ty. - odpowiedział spokojnie książę, a następnie głęboko zaciągnął się, wypuścił dym i dość chłodno dodał: - Posłuchaj z nim całuję się tylko i wyłącznie z mojej inicjatywy ALE w sytuacjach jak jestem na wielkim głodzie i wysysam z Niego energie, a czasem i nie tylko energie. Dochodzi nawet do wsysania energii życiowej. A to ostanie uwierz mi że boli. Powiedzmy, że „przyzwala” mi na to w tylko bardzo kryzysowych sytuacjach i każda inna osoba już dawno by mnie za to znienawidziła albo zabiła.
- Ajć …dość okrutne… to czemu to robisz i to jeszcze Bratu?
- To skomplikowane, ale bo wiem, że mogę sobie na to pozwolić. Tym w bardzo kryzysowych sytuacjach nie przekraczam jasno wyznaczonych granic po których zabił by mnie. Zresztą doskonale wiem, że nikomu innemu by na to nie pozwolił. A i tak prze de mną też potrafi się bronić i jest wyzwaniem. Na szczęście nie robię tego często i jest to mega totalna ostateczność.
- Rozumiem, brzmi to tak, że nie chciałbym … a nawet ciarki mnie aż przeszły …
- Domyślam się. Tego raczej nikt by nie chciał. Hmm… Masz też inny charakter co za tym idzie w Twoim wypadku nie mamy starć charakterów i stanowczości, a z bratem to często jest walka w różnych kwestiach. - odpowiedział spokojnie Volaure, a następnie dodał: - Tego nie da się porównać z nikim innym i żadną inna relacją. To dość mocno szczególna relacja, i żeby nie było zawsze uważam aby go nie zabić i zawsze opiekuje się nim aby doszedł do siebie. Ale jest moją totalna ostatecznością, na którą nikt inny by „przyzwolił”.
- Więc to tak wygląda … myślałem, że możesz kiedy chcesz i że Jemu to nie przeszkadza, tak jak ze mną… i ze to fajna zabawa …
- Oj przeszkadza i to bardzo, ale mówię jest wstanie to „z tolerować” bo wie ze jest ostatecznością i że tego nie nadużywam. Oraz wie, ze jakby sytuacja by mnie do tego nie zmusiła to nie robiłbym tego...
- Rozumiem, a to na powitanie?
- Co ze chce mu skraść całusa?
- Yhy …
- To tylko nie winna zabawa można też powiedzieć, że droczenie się, ale ja doskonale wiem ze mi nie pozwoli, a On doskonale wie, że tego nie zrobię. Zazdrosny?
- Nie, no może trochę … a sumie sympatyczna zabawa…
- A no jest i nie przekracza granic…
- Volaure, powiedz szczerze … czy dla Niego zrobiłbyś to o co nie wolno mi pytać?
- Zdecydowanie. Jest bardzo wysoko na mojej liście priorytetów. I powiem Ci szczerze, raz i drugi zrobiłem oraz ostatnio, nie wiele brakowało, ale postawiłem na zaufanie, że da radę i dobrze na tym wyszliśmy. Ale w razie potrzeby dla Niego zawsze ruszę dupę. I w miarę swoich możliwości zawsze zadbam zarówno o Niego, jak o Aniołka i jej rodzeństwo, jak i o Ciebie…
- Łał … - powiedział Skautti, któremu aż się zaświeciły oczy.
- To co serial?
- Serial.
Na te słowa Volaure puścił dalej, zatrzymany odcinek.

************



Starcie sparingowe między Kiazu a Taakat dalej trwa. Oboje cały czas idą na całego, mimo że walczą na bronie i jeszcze, żadne nie użyło mocy. Ostrza co chwila się krzyżują wydając przy tym charakterystyczny i przenikliwy dźwięk. Oboje są szybcy i stanowczy w tym co robią. Widać również po nich, że starcie już trwa jakiś czas. Tymczasem stojąca z boku Rina zrobiła im wiele dobrych zdjęć. Po chwili po kolejnym skrzyżowaniu ostrzy Taakat odskoczył i powiedział:
- Twoja koleżanka wygląda jakby coś od Nas chciała.
Na te słowa Kiazu zaprzestała ataku i spojrzała na siostrę stojącą nie daleko drzwi, a następnie powiedziała:
- Chcesz już iść?
- Tak, mam porobić trochę zdjęć w obozie z przygotowań do grilla jak i samego grilla… Generał prosił. - odpowiedziała pokornie Rina.
- Luz – odpowiedziała Kiazu, a następnie dodała: - Mam nadzieje ze udało Ci się zrobić jakieś fajne zdjęcie.
- Myślę, że mam parę fajnych zdjęć. Aha zostawiam Wam wodę przy wejściu. - odpowiedziała z uśmiechem Rina, a następnie powiedziała: - Do zobaczenia.
- Dzięx, Narka – odpowiedział Taakat
Po tych słowach wodna neczanka wyszła z sali treningowej, a Taakat powiedział:
- Skoro nie mamy już widowni, to czas pójść na całość.
- Ona by nie przeszkadzała w starciu przy użyciu mocy.
- Być może, jednak jako wojskowy a tym bardziej jako oficer, nie mogłem narażać innego wojskowego bez potrzeby. A walka na moce jest nieprzewidywalna, nawet jak się nad nią panuje i nawet jakby każde z Nas miało dobry refleks - odpowiedział Taakat, a po chwili dodał: - Zresztą Ty też nie używałaś mocy, więc też nie chciałaś aby rykoszetem dostała z mocy.
- Jestem ostatnią osobą na świecie która Jej zrobi krzywdę. Zabawny się więc. - odpowiedziała Kiazu podpalając siebie i broń.
- Oooo płomyczek jak cudownie. - odpowiedział Taakat, który w tym momencie otoczył się wspaniałym wodny wężem.
- Woda, no proszę tego się nie spodziewałam … - odpowiedziała Kiazu, a po chwili dodała: - Jednak to nie przekreśla mojej wygranej.
- Owszem nie przekreśla, doskonale wiem, że walki są nieprzewidywalne i liczy się coś więcej niż tylko rodzaj mocy. A na wynik starcia ma wpływ ogrom czynników.
- Oficer z pola walki jak widzę. Z każdą chwilą robi się coraz lepiej. - pochwaliła Kiazu z uśmiechem.
W tym momencie z paszczy wielkiego wodnego węża wystrzeliło kilka wodnych pocisków. Kiazu od części odskoczyła a przed sporą częścią osłoniła się swoimi ognistymi świetlikami, które doskonale niwelowały atak przeciwnika. Następnie ognista neczanka ruszyła z impetem na przeciwnika i wkrótce ich ostrza ponownie się skrzyżowały.



************



Późnym popołudniem, kiedy ostanie promienie słońca jeszcze padają na neczanki obóz Hachi i Otachi noszą skrzynki i robią z nich siedziska przy stolach ustawionych w U. Stawiają dwie- trzy skrzynki i na nich kładą długą grubą deskę i potem znów skrzynki. Wraz z nimi robi to jeszcze kilku innych wojskowych. Po środku dużego placu znajduje się ogromny grill który jest już rozpalony i się grzeje. Przygotowania do Grilla idą pełną parą, a dwaj kapitanowie nadal stoją z listami i wszystkiego pilnują.
- Gadałeś już? - Spytał Amis.
- Tak z Diuna tak… powiedziałem, że przegięła i powiedziała mi, że nie będzie rozpowiadać głupot, chociaż myślała, że będzie miała jakieś przywileje z racji tego, że była „pokrzywdzona”. A i nie będzie rozpowiadać o niektórych rzeczach na prawo i lewo, bo mogą być mocne konsekwencje…jak dojdą do niewłaściwych uszu - odpowiedział Moyoshi.
- Dobrze, może się ogarnie …. Niech zgadnę zagoniłeś ją do roboty?
- Ogarnia z innymi dziewczynami oświetlenie oraz nakrycie do stołów.
- Dobrze Jej to zrobi.
- W nocy udobrucham, ale tym razem u mnie.
- Mądra decyzja. - odpowiedział pochlebnie Amis, a następnie dodał: - Dobra jak stoimy z przygotowaniami?
- Hmm… mięsiwa zamarynowane i czekają już tylko aż grill się rozgrzeje, sałatki, warzywa, napoje i inne rzeczy już gotowe, stoły kończą rozstawiać. Myślę, że nie długo będzie można zaczynać.

- Świetnie, proponuje, że zaczniemy jak będą gotowe pierwsze partie mięsiwa.
- Brzmi nie źle.
- Ludzie, będą się wymieniać więc trzeba będzie mocno pilnować nisko procentowego alko, no chyba ze zgarniemy je dla siebie i wybranych.
- Zobaczymy, bo przyznam, że też chce odpocząć a nie tylko pilnować całej akcji.
- Dokładnie o tym mówię.


************



Kiazu klęczy, oparta o swoją broń żywiołu, w sali treningowej i bardzo mocno dyszy, jest spocona i widać po niej zmęczenie. Na wprost niej kuca równie mocno zmęczony Taakat, który również opiera się o broń.
- Dobra, ja zaproponuję. - powiedział Taakat dysząc, a następnie dodał: - Remis, i zabukujesz dla mnie trochę czasu na grillu.
- Dobra, ale dodatkowo zatańczysz ze mną. - odpowiedziała Kiazu również dysząc.
- Umowa stoi. - odpowiedział Taakat z uśmiechem.
Po tych słowach oboje zniwelowali swoją broń żywiołu, a następnie Kiazu usiadła na ziemi, a Taakat wstał i wziął dwie butelki wody, które stały koło wejścia do sali. Po chwili jedną wręczył Kiazu, a drugą otworzył:
- Dzięki, tego mi trzeba. - odpowiedziała Kiazu, a następnie łapczywie wypiła cała pół litrową butelkę, wręcz jednym haustem.
- Mi również, pokonanie Ciebie jest dużym wyzwaniem, nawet posiadając moc dającą przewagę. Dobra wojowniczka z Ciebie - pochwalił Taakat, a następnie dodał: - Zapewne Twój oficer dowodzący jest z Ciebie dumny.
- Tak, chociaż tego „nie powie” ale nie raz dał mi do zrozumienia, że jest ze mnie dumny. - odparła Kiazu, a następnie dopowiedziała: - Też jesteś wymagającym przeciwnikiem, nawet bardzo. Musiałam uważać i nie działać tylko siłą ale też sprytem.
- Dzięki, lata praktyki i szkolenie wojskowe między innymi pod okiem samego Generała. A On uwierz mi nie pieści się z ludźmi. - odpowiedział Taakat, który też już wypił swoją wodę.
- Takie treningi lubię najbardziej.

- Ja też. Dobra sio pod prysznic i widzimy się na grillu. - powiedział oficer podając neczance dłoń i pomagając wstać.
- Dobra. - odpowiedziała neczanka, również podając dłoń i podnosząc się z ziemi.

- Zadowolona z starcia?
- Zdecydowanie, było lepsze niż myślałam, że dostanę.
- Miło to słyszeć.

Po tych słowach walczący zabrali wszystkie swoje rzeczy i wyszli z sali treningowej.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz