"....
Wyzwania i misje na Zekeren ..."
W
neczańskim obozie nastał bardzo wczesny ranek, jednak mimo to
generał już zasiada przy swoim biurku, trzymając nogi na nim,
popijając kawę i trzymając laptopa na kolach. Nagle podczas tego
spokojnego odpoczynku, rozległo się delikatne pukanie do drzwi.
-
Proszę. - stwierdził Rudy, nie zmieniając swojej wygodnej pozycji.
W
ten do gabinetu weszła delikatnie speszona Rina, mówiąc:
-
Cześć ... już jestem ... zwarta i gotowa do czyszczenia ...
-
Hej .... do czyszczenia czego? - odparł Rudy.
-
No miałam czyścić męskie latryny ...
-
Proszę Cię, naprawdę wzięłaś to na poważnie?
-
No .... tak ...
-
Posłuchaj, dzięki Twojej znajomości nasz oddział ma bardzo
silnych sojuszników, którzy skutecznie odstraszą nieproszonych
gości, powinienem Cię za to nagrodzić a nie karać ...
-
Ale wczoraj mówiłeś ...
-
Mówiłem to w żartach, moje generalskie ego poczuło się urażone,
że zwykły szeregowy stawia mi "żądania" ...
-
przepraszam ... myślałam, że prosiłam ...
-
Eh ... prosiłaś jednak ja jestem głównie generałem a nie Twoim
przyjacielem ... powiedzmy, że ciężko czasem mi się przestawić
...
-
Rozumiem....
-
Posłuchaj... - stwierdził Rudy podnosząc się, a potem podszedł
do neczanki i powiedział z uśmiechem : - Jestem na prawdę
wdzięczny za Twoją pomoc, a Twoi niezwykli przyjaciele mogą okazać
się bardzo cennym nabytkiem w naszej armii.
-
Czyli nie gniewasz się? - odparła nieśmiało neczanka.
-
Oczywiście, że nie. - odparł Rudy a następnie przytulił neczankę
i z uśmiechem powiedział: - Trochę więcej wiary w to co robisz.
Jesteś wyjątkowa i Twoja wyjątkowość daje nam dużo dobrego. A
co do mnie to musisz przywyknąć do mojego "specyficznego"
poczucia humoru i myślę, że pod koniec wojny to będziemy się
znacznie lepiej dogadywać.
-
Dziękuję ... - odparła zarumieniona dziewczyna obejmując
generała.
Przyjaciele
po chwili przytulania się, oddzieli się od siebie, a Rudy
powiedział:
-
No to teraz rozchmurz się i wracaj do łózka...
-
Dobrze ... a nie masz dla mnie jakiegoś zadania?
-
Hmm... W sumie jak chcesz to możesz pomóc w kuchni ...
-
Bardzo chętnie ... - odpowiedziała neczanka z uśmiechem.
-
W takim układzie idź i czekam na dobre śniadanie. - odparł Rudy z
uśmiechem.
-
Jak sobie życzysz ... - odpowiedziała Rina z promiennym uśmiechem.
************
W
ulubionej komnacie księcia, w największej części pomieszczenia,
która znajduje się na wprost wejścia do komnaty, jest spory aneks
kuchenny, wyposażony w swoją własną wyspę i bar. Blaty, bar i
wyspa są czarne, szafki są białe, a krzesła przy barze są
czerwone. Całości dopełnia luksusowa, czarna i błyszcząca
podłoga. Na jednym z wysokich krzeseł siedzi Kurai, ubrany w swój
mundur (granatowe jeansy i czarny T-shirt) i pije sok pomarańczowy i
przegląda coś na białym laptopie. W ten do pomieszczenia wszedł
wysoki bardzo przystojny i dobrze zbudowany mężczyzna, o czarnych
krótkich włosach w lekkim nie ładzie, przepiękne zielone oczy w
odcieniach wody z pionowymi źrenicami. Dodatkowo ma ma tygrysie
uszy, mały koci nosek oraz ciało pokryte miłym tygrysim futerkiem.
Jego podgardle oraz tors są śnieżno białe. Reszta wspaniałego,
umięśnionego i pociągającego ciała jest brązowo-ruda w czarne
paski. Ubrany jest jedynie w czarne bokserki, które w bardzo
przyjemny sposób podkreślają sylwetkę przybysza.
-
Cześć Volaure ... - stwierdził Kurai.
-
Aloha Kurai ... - odparł książę przeciągając się, a następnie
podszedł do neczanina i nachylił się tuż przed jego twarzą.
Następnie spokojnie i jak gdyby nigdy nic zaczął się przysuwać
coraz bliżej i bliżej, polując na usta przyjaciela. Kiedy usta
mężczyzn praktycznie się stykały, Kurai odwrócił głowę w
prawo, a władca automatem się odsunął, mówiąc z uśmiechem:
-
Następnym razem Cię dorwę - a następnie, odchodząc dodał: - A
myślałem, że to ja jestem pracoholikiem, nad czym tam siedzisz?
-
Przeglądam umowę i przygotowuję się do kolejnej rozmowy z
Sachinerem - odparł chłodno Kurai.
-
A no tak coś mówiłeś, że masz od niego coś tam załatwić dla
wojska, jakbyś miał jakies problemy z Sachinerem to mów ... to
zamienię z nim kilka słów... - stwierdził Volaure z uśmiechem.
-
Spokojnie, przygotowałem ofertę która jest jest korzysta dla
wojska, a Sachiner nie będzie miał argumentu aby odmówić...
-
Hmm... jak nie znajdzie jakiegoś haczyka ... dobrze wiesz, że on
zawsze chce postawić na swoim i zazwyczaj mu się to udaje ...
-
Wiem wiem ...
-
Szkoda, że Rudy nie przysłał tu Aniołka, ona bez trudu podpisała
by ta umowę...
-
Niestety on tego nie wie ...
W
tym momencie z jednej z beżowych kanap, znajdujących się po lewo
od wejścia wstał mocno zaspany Skauti, ubrany jedynie w szary
T-shirt i szare bokserki. Bromiański zwiadowca zaspanym krokiem udał
się do łazienki, a następnie, po paru chwilach usiadł przy barze
obok Kurai'a, mówiąc:
-
ZIIEEEW... Siema ...
-
Cześć młody i jak po treningu? - odparł Volaure stawiając przed
zwiadowcą szklankę z sokiem pomarańczowym.
-
Dobrze ... Zieeew ... ale czuje się wypompowany ... chociaż na
arenie wytrzymałem zaledwie 2 minuty ... - odpowiedział Skauti
pokładając się na barze.
-
To całkiem nieźle. - powiedział Volaure z podziwem i uśmiechem.
-
Yhy ... - odparł zwiadowca, delikatnie się czerwieniąc.
-
Kurai, pomożesz mi ze śniadaniem? - spytał nagle Volaure.
-
Ja mogę pomóc... - odparł Skauti.
-
Dobra pomogę , lecz proszę ubierz się najpierw, nie chciał bym tu
rozlewu krwi ... - odparł chłodno Kurai.
-
Hehehe .... W sumie masz rację ... - odparł książę, udając się
do sypialni.
-
Kurai, powiedz mi dlaczego książę sam gotuje? Nie ma od tego
służby? - spytał spłoszony Skauti.
-
Pewnie ma ... ale Volaure lubi sam gotować jak ma czas, gdyż to go
odprężą....po za tym do tej komnaty służba nie ma zbytnio
dostępu ... to jego prywatna strefa.... - odparł chłodno Kurai.
-
Rozumiem .... - odparł spokojnie bromiańczyk, a następnie zaczął
się zachowywać zupełnie jakby nie umiał mówić: - Em... no ....
ten ....
-
Czego chcesz? - spytał twardo Kurai.
-
Ja ... ja chciałem Cie przeprosić ... że zwątpiłem w Ciebie ...-
odparł pokornie Skauti a następnie dodał: - Miałem, już dwie
lekcje z księciem i chodź nie zmieniły w moim życiu to wiem, że
te lekcje są mi potrzebne ...
-
Spoko ... - odparł bez emocjonalnie neczanin.
-
Em ... przepraszam za swoją bezczelność, ale czemu Volaure
traktuje Ciebie i Otachiego jak równym sobie?
-
Bo jesteśmy przyjaciółmi, i znamy masę czasu ... a z Kurai'em to
znam się masę lat i poznałem go na długo przed tym jak zostałem
księciem Zekeren. - wtrącił nagle Volaure, który wyszedł z
sypialni ubrany już w pomarańczowe ubranie, w którym paraduje od
początku wojny.
-
Rozumiem i przepraszam ... - odparł speszony Skauti.
-
Spokojnie wyluzuj ... nic się nie stało . - odparł uśmiechnięty
władca, a następnie dodał: - To co Kurai, pomożesz mi?
-
Tak ... tyle mogę dla Ciebie zrobić....
-
Świetnie! - odparł radośnie książę.
************
Dwaj
zmęczeni neczańscy kapitanowie, w lekko wymiętych i cuchnących
mundurach, stoją u swojego przełożonego w gabinecie i rozmawiają
z nim.
-
Przed śniadaniem przeprać mi się ... - stwierdził Rudy z lekko
wrednym uśmiechem.
-
Tak, tak ... - odparł Moyoshi.
-
Ja to nawet się jeszcze wykąpie. - dodał Amis, a następnie
dopowiedział: - Musiałeś? Na prawdę musiałeś?
-
Tak, macie nauczkę aby nie przekraczać pewnych granic. - odparł
Rudy.
-
Ten poranek zapamiętam do końca życia... - odparł Moyoshi.
-
I bardzo dobrze! - stwierdził generał, po czym szybko dodał: -
Amis na przyszłość nie daj się przyłapać, bo zapewnię Ci
jeszcze lepszą zabawę...
-
Domyślam się... - odparł Amis.
-
Wiesz nie zabraniam Ci tego i przymykam oko, na pewne rzeczy, ale
regulamin to regulamin i jako generał wolałbym nie wiedzieć o
pewnych rzeczach bo inaczej będę wyciągał konsekwencje.
-
Rozumiem i to, że mnie przyłapałeś było moim niedopatrzeniem,
którego już nie popełnię. - odparł Amis.
-
Nie ma to jak miły poranek, pełen rozrywki. - zmienił temat Rudy.
-
To było zabawne chyba tylko dla Ciebie... - stwierdził Moyoshi.
-
Dla kogoś musiało. - odparł generał z wrednym uśmiechem.
************
Przy
stole, na półokrągłych kanapach zasiadają goście Zekereńskiego
księcia, w raz z nim i jedzą aromatyczne i świetnie wyglądające
śniadanie. Otachi, Skauti oraz Kurai są ubrani w swoje mundury,
Hyacin ubrana jest cienką, czarną, elegancką bluzkę, na krótki
rękaw oraz białe materiałowe spodnie wyprasowane w kant. Natomiast
władca ubrany jest w strój książęcy, który obowiązuje go od
początku wojny.
-
Bardzo dobre ... - stwierdzi z podziwem Skauti, zajadający śniadanie
ze smakiem.
-
Cieszy mnie to. - odparła książę, z uśmiechem.
W
tym momencie Kurai, odstawił swój talerz do zlewu, a Otachi spytał:
-
Ziom już idziesz?
-
Tak, muszę coś załatwić - odparł chłodno Kurai , wziął
wydrukowane papiery leżące na wyspie i idąc w kierunku wyjścia z
komnaty, dodał: - Otachi listę zadań zostawiłem Ci na barze.
-
Spoko Ziom ...powodzenia! - odparł radośnie Otachi.
-
Udanego załatwiania spraw. - dodał Volaure.
-
Kurai czekaj... - wtrąciła Hyacin podchodząc do neczanina, który
się zatrzymał, a następnie niepewnie dodała: - Kurai, nie mógłbyś
zdjąć trochę obowiązków z Otachiego, proszę?
-
Posłuchaj już pomijając fakt, że my przyjechaliśmy tutaj aby
wykonać parę spraw, a nie dla przyjemności, to ja również mam
bardzo dużo do zrobienia. - odparł chłodno Kurai, a następnie
wyszedł.
-
Co tam? - spytał zaciekawiony Otachi.
-
Nie nic ... chciałam spędzić z Tobą jeszcze trochę czasu ... ale
Kurai się nie zgodził... - odparła zmartwiona Hyacin, siadając
koło ukochanego.
-
Wiesz i tak już dał nam sporo czasu dla siebie. - odparł Otachi
mrugając okiem i się uśmiechając, a następnie dodał: - Dobrze
wiesz, że misje, exp i questy są bardzo ważne ... a niestety to
mnie tutaj sprowadza ...
-
No wiem ... w sumie masz racje ... nasze spotkanie to taka misja
poboczna ... - odparła Hyacin, a następnie dodała, wtulając się
w ukochanego: - I tak się cieszę.
-
Nie rozumiem ani słowa ... no prawie ... ale i tak wyglądacie
słodko. - odparł Skauti uśmiechając się.
-
Miłość zawsze na proksie ... - stwierdził Volaure podnosząc
się, a następnie dodał: - Dobra dzieciaki, moje obowiązki wzywają
... aha ... Skauti pamiętaj o treningu ...
-
Pamiętam, stawię się na pewno. - odparł zwiadowca.
-
To świetnie, na razie dzieciaki. - odparł władca wychodząc.
-
Narka Ziom. - dodał Otachi.
-
Wszyscy dzisiaj jacyś tacy zalatani ... - wtrąciła Hyacin.
-
E tam dzisiaj póki co jest jeszcze luz, zwykle obaj znikają jeszcze
przed śniadaniem ... - odparł Otachi.
-
Aż tak dobrze nie znam obydwu ... chociaż zauważałem że Kurai
jest samotnikiem, a Volaure wręcz przeciwnie ... - odpowiedział
Skauti.
-
Coś w tym jest, ale ja tam lubię obydwu... - odparł Otachi z
uśmiechem.
-
Ja wole Ciebie ... - stwierdziła Hyacin całując ukochanego.
-
To ... to ja może pójdę pozmywać ... - stwierdził speszony
Skauti pośpiesznie zbierając naczynia.
-
Może Ci pomóc? - spytała Hyacin.
-
Nie nie ... spoko poradzę sobie ... - odparł czerwony zwiadowca.
-
Luz Ziom .... pomożemy Ci ...- odpowiedział Otachi z uśmiechem i
podnosząc się.
-
Pewnie, Ziomkom się zawsze pomaga. - dodała Hyacin, zbierając
resztę naczyń.
-
Dzie ... dziękuję ... - odparł speszony Skauti.
************
W
neczańskim obozie panuje niesamowity upał i skwar, który jest
straszliwie męczący. Jednak mimo wszystko żołnierze w dużej
mierze, sumiennie wykonują swoją zadnia. Hachi w pocie czoła,
pracuje przy budowie. Rina i Kiazu noszą wodę wszelkim robotnikom i
tym którzy jej potrzebują. Natomiast Diuna siedzi blisko lodówek
i chłodziarek, z których wydaje wodę, lód i inne produkty, dzięki
temu ma bardzo przyjemne zadanie.
-
Co za u pał ... - stwierdził Hachi ocierając pot z czoła.
-
E tam, przyjemne ciepełko ... - odparła Kiazu z uśmiechem,
podchodząc do brata.
-
Dla Ciebie to nawet piekło nie jest gorące ... - odpowiedział
Hachi.
-
Proszę, to woda dla Ciebie... - wtrąciła pokornie Rina, wręczając
bratu wodę.
-
Dzięki. - odparł radośnie Hachi, a następnie szybko okręcił
dwulitrową butelkę wody i zaczął łapczywie pić.
-
Chyba zaraz pójdę na dach się poopalać. - stwierdziła radośnie
Kiazu.
-
Szalona jesteś ... heh ciekawe czy wszędzie mają taki straszliwy
upał? - odparł Hachi.
-
Słyszałam, że ... ponoć są rejony gdzie pada deszcz ... są też
rejony, że trwają burze ... a są też rejony gdzie grasują
straszliwe wiatry ... - odpowiedziała Rina.
-
Wychodzi na to, że nie tylko planety się wymieszały, ale również
pogoda ... - odparła Kiazu, ciesząc się słońcem.
-
Ja nie pogardziłbym wiatrem .... - stwierdził Hachi.
-
hmm... a czy żołnierze władający wiatrem, nie powinni Was
chłodzić? - spytała Kiazu.
-
I chłodzili, jednak część poszła już na obiad a część
chłodzi ważniejsze rejony ... - odpowiedział Hachi.
-
Aha niech zgadnę robią za klimę w generalskim namiocie? - odparła
Kiazu.
-
Właśnie, z tego co wiem to Rudy nawet wygonił ich od siebie kiedy
chcieli przyjść ... - stwierdził Hachi, a następnie dodał: -
Wiatrowi obstawiają na przykład oddział medyczny, gdzie trafia
trochę przegrzanych ...
-
I bardzo dobrze. - odparła radośnie Kiazu.
-
A Ty siostra czemu nosisz wodę, zamiast się chłodzić? - spytał
Hachi.
-
Lubię być przydatna ... - odparła Rina z uśmiechem.
-
Oddała swoją fuchę Diunie, która ja ładnie poprosiła i pewnie
teraz siedzi przed laptopem i ogląda filmy. - wtrąciła Kiazu.
-
Eh, ta to umie się ustawić. - odparł Hachi, przewracając oczami.
************
Luksusowa
komnata, utrzymana nowoczesnym klimacie. Po prawej stronie od
wejścia, znajdują się dwie czarne prostokątne kanapy, na których
leżą po trzy jasno szare poduszki, a miedzy nimi są dwa szklane
stoliki z złotymi wykończeniami. Tym czasem idealnie na wprost
drzwi wejściowych znajduje się przeogromne akwarium, w którym
znajduje się lazurowa przejrzysta woda, rafa koralowa, oraz masa
przeróżnych wodnych stworzeniom. Natomiast lewo od wejścia tuż
ogromnym okiem, znajduje się spore białe biurko, przy którym tyłem
do okna i na czarnym krześle przed laptopem zasiada zaczytany
Sachiner. Natomiast Kurai, z założonymi rękami, opiera się, o
jedną z białych ścian i cierpliwie czeka.
-
Z tego co widzę, to przygotowałeś się. - stwierdził nagle
Sachiner, a następnie dodał: - Jednak widzę, że mocno bazujesz na
znajomości mojej wspaniałej osoby, jednak na Twoje szczęście,
chociaż nie jest mi z tym dobrze to, robisz to z sensem i ta umowa
jest korzystna dla obu stron ..
-
To podpisz ją i nie będziesz mnie musiał dłużej znosić. -
odparł chłodno Kurai.
-
Nie tak prędko, w swojej nieskończonej łaskawości podpisze ją,
ale Ty wykonasz dla mnie pewne zlecenie...
-
Czego chcesz?
-
Załatwisz mi kolacje we dwoje, z Twoją lepszą i piękniejszą
połową. - odparł arogancko inkub, z delikatnie wrednym uśmiechem.
-
Możesz nie myśleć spodniami tylko mózgiem?
-
Posłuchaj gdybym myślał spodniami, to już dawno byłaby moją
nazwijmy to "kochanką" aby nie powiedzieć nałożnicą i
kto jak kto ale Ty o tym wiesz... Moja wspaniała osoba zawsze używa
mózgu! - odparł nerwowo Sachiner, a następnie z wyrafinowaniem
dodał: - Lepiej przyznaj się, że gotujesz się z zazdrości, że
Twoja lepsza połowa mogłaby się dobrze bawić w moim wspaniałym
towarzystwie, gdzieś gdzie Ty byś nie miał wstępu.
-
Przypominam, że jesteśmy wojskowymi i to nie od nas zależy kiedy
jesteśmy na Zekeren a kiedy nie, więc na tę zachciankę możesz
czekać nawet do końca wojny. - odparł chłodno Kurai.
-
Po pierwsze to Twój problem a nie mój aby wydarzyło to się
wcześniej, i to znacznie wcześniej, a po dwa zapraszam do swojej
rodzinnej willi a nie na Zekeren.
-
Posłuchaj jak Twoja zachcianka miała, miała być tylko spotkaniem
z Riną, to byś już dawno do niej zadzwonił i się umówił, nawet
jeśli "nie chciałbyś się przemęczać" ... więc gadaj
co tak naprawdę chcesz?
-
Moim warunkiem podpisania umowy jest Twoja obietnica, że jak
najszybciej załatwisz mi miły wieczór z Twoją Damą, a aby w
mojej łaskawości ułatwić Ci to zadanie to wyznaczam Cię do
odnalezienia Mishela.
-
Pewnie jest w Twoich Bogatych leżach.
-
Zapewne gdyby nie wojna to tam by właśnie był. Jednak odkąd świat
się wymieszał to wszelkie smoki, wręcz zapadły się pod ziemie.
Jestem pewien, że o tym słyszałeś.
-
Coś tam obiło mi się o uszy, ale z tego co wiem te smoki które
były w leżach zostały w leżach...
-
Owszem, jednak podczas powstawania Sekai Dagaal, mojego wspaniałego
Mishela nie było w leżu, więc tak jak i inne smoki wolne zapadł
się pod ziemie i niestety, chociaż nie chętnie to przyznaje nawet
nasza genialna technologia nie daje rady go odnaleźć ... - odparł
chłodno Sachiner.
-
Rozumiem .... a co z Alassielą?
-
Jest bezpieczna w swoim leżu.
-
Dobrze, ale zdajesz sobie sprawę, że on może być wszędzie?
-
Zdaję, ale Mishel jest sprytny, a Ty masz tam swoje metody, w które
nie wnikam i zakładam, że możesz go znaleźć.
-
Równie wielkie szanse ma każdy łowca czy hodowca smoków.
-
Owszem, ale oni zapewne będą chcieli dostać nagrodę, którą
notabene jestem skłonny zapłacić, ale po co mam to robić skoro
ktoś może wykonać dla mnie to zlecenie zupełnie za darmo.
-
A co jeśli ktoś mnie ubiegnie?
-
Wtedy w mej łaskawości wystarczy mi całonocne spotkanie z Twoją
lepszą połówką, a Ty będziesz pilnował aby nikt nam nie
przeszkadzał.- odparł arogancko inkub a następnie dodał: -
Reasumując, ja podpiszę umowę z wojskiem, ale Ty zobowiązujesz
się, że dodatkowo odnajdziesz Mishela i załatwisz mi miły
wieczór z Toją lepsza połową. Jeśli jednak nie odnajdziesz
mojego smoka, to wtedy Twoja wspaniała Dama, będzie moją
towarzyszką przez całą noc.
-
Krótko mówiąc, mam Ci sprzedać dziewczynę, to podpiszesz
umowę...
-
Nazywaj to jak chcesz, jednak ja zdania nie zmienię, bo ta sytuacja
jest dla mnie jak najbardziej komfortowa, a jeśli Ty masz jakiś
tym problem to nie moja sprawa.
-
Mścisz się za umowę, a właściwie to za to jak "dobrze Cię
znam" ...
-
Ty to powiedziałeś, a nie moje wspaniałe i elokwentne ja, lecz
skoro musisz wiedzieć to masz racje i jak już mówiłem zdania nie
zmienię. - odparł Sachiner z wrednym uśmiechem.
************
Diuna
i jeszcze jedna dziewczyna, o długich cytrynowych włosach, z
pomarańczowymi pasemkami i złocistych oczach, znajdują się w
długim białym korytarzu przedzielonym pod koniec wielkim brązowym
biurkiem z ladą. Obie neczanki są bardzo zabiegane, gdyż co chwila
coś się dzieje. Jest bardzo dużo petentów, którzy potrzebują
wody, lodu czy porostu schłodzonych czy tez zmrożonych produktów.
Po wielu godzinach uciążliwej pracy neczanki w końcu znalazły
chwilę aby usiąść i odpocząć.
-
A ja myślałam, że to będzie przyjemna robótka... - narzekała
Diuna.
-
Zwykle jest, nawet w upały, ale to co dzisiaj się dzieje to istny
koszmar. - odparła druga neczanka.
-
A mogłam roznosić wodę ...
-
Chciałabym, to na pewno lżejsza praca niż ten nasz dzisiejszy
koszmar ... chociaż najbardziej współczuję tym co stawiają
budynki albo są na misjach ....
-
Ci na misjach pewnie nie mają tak źle ... - stwierdziła Diuna
popijając wodę.
-
Może .. jednak myślę, że my też mamy pewne plusy ...
-
Tak w sumie klimę i chłodek ... ale to miał być taki miły dzień
a nie nawał pracy ...
-
Jeśli to Cię pocieszy to ja bym również wolała robić coś
innego ...
-
Duelmi czym się zajmowałaś zanim zostałaś żołnierzem? -
spytała dociekliwie Diuna.
-
Projektowałam sukienki dla lalek ...
-
To ktoś im musi projektować stroje? Nie mogą nosić tego co
wszelkie istoty?
-
No nie mogą ...wiesz pozwolenia i inne rzeczy ... ale to była
bardzo dobrze płatna praca...
-
To co tutaj robisz dziewczyno? Zamiast pracować na ciepłej posadce
to się w wojsko zabawiasz ...
-
Chciałam spróbować czegoś innego ... i chciałam zacząć
podróżować po świecie ... a Ty co robiłaś?
-
Byłam recepcjonistą w hotelu na Ziemi ...
-
Na Ziemi?
-
Tak na ziemi ....
-
Myślałam, że nikt tam nie mieszka z własnej woli ... w końcu to
takie zadupie ... a jak trafiłaś do wojska?
-
A tak jakoś ... zaciągnęłam, się wraz z rodzeństwem ...
-
Aha .... no w sumie to ciekawsze niż nudna ziemia ...
-
O nie ... zobacz ... - wtrąciła nagle Diuna.
-
Nieeee.... nadciągają nowi .... - odparła załamana Duelmi
-
NIEEEEEEEEEE! - stwierdziły zgodnie chórem, załamane neczanki.
************
Duży,
okrągły pokój, bez okiem i o ciemnych, granatowych ścianach. Po
środku znajduje się bardzo duży, okrągły, szklany stół w koło
którego znajduje się czarna kanapa. W tym niecodziennym pokoju,
przy zgaszonym świetle zasiada Zekereński władca, który uważnie
wpatruje się hologram Świata Sekai Dagaal, unoszący się
delikatnie nad stołem. W ten nagle do pokoju rozległo się pukanie
do drzwi.
-
Proszę! - odparł stanowczo Książę.
W
tym momencie do komnaty wszedł Kurai oraz Otachi, który odezwał
się jako pierwszy:
-
Hej Volaure, jakieś problem?
-
Można tak powiedzieć ... a co Was do mnie sprowadza?
-
Skończyliśmy nasze zadania i zbieramy się do domu... - odparł
chłodno Kurai.
-
ŁAAAAAŁ a to co? - spytał entuzjastycznie Otachi podbiegając do
hologramu.
-
To tylko hologram wojennego świata. - odparł spokojnie Volaure.
-
To tak wygląda nas cały świat? - spytał Otachi, uważnie i z
dziecięcą ciekawością obserwując hologram.
-
Owszem. - odparł dumnie władca, z uśmiechem.
-
Mówiłeś coś o problemie ... - wtrącił Kurai.
-
Tak, zapodziały się gdzieś smoki i nasze systemy nie są wstanie
ich odnaleźć... podejrzewam, że to przez to, że cały wojenny
świat jest na grzbiecie olbrzymiego smoka ... - odparł Książę.
-
No to lipa Ziom ... - odparł Otachi,a następnie dodał: - A teraz
siedzisz i kombinujesz jak je znaleźć?
-
Dokładnie i przyznam, że skończyły mi się pomysły mimo, że o
smokach wiem wiele... - odparł Volaure.
-
Hmm... a gdyby tak spróbować hiperdźwiękami? - wtrącił Kurai,
obserwując hologram.
-
Hiperdźwiękami? - spytał Otachi.
-
To dźwięki o bardzo wysokich częstotliwościach słyszalne jedynie
przez smoki, bo ich czułe uszy we wnętrzu zbudowane są z ciała
krystalicznego. - odparł spokojnie Kurai.
-
Można spróbować, tylko zastanawiam się jak jak zareaguje na nie
to wielkie smoczysko, które nosi świat wojny... - odparł Volaure,
a następnie dodał: - Hmm... Jeśli by ustawić system na wykrywanie
reakcji tylko w obrębie planety i wyczulić maszynę to mogli byśmy
spróbować....
-
Czemu jeszcze tego nie próbowałeś? - spytał dociekliwie Otachi.
-
To proste, najpierw wykorzystałem inne metody, które kiedyś
działały, a poza tym pomijając fakt, że na dźwięk o tej
częstotliwości odezwą się również kryształy, to aż tak nie
znam się na smokach by wiedzieć co im "powiedzieć", aby
dały osobie znać, nie wybijając przy tym połowy świata... -
odparł Volaure.
-
Nadaj im mój gwizd ... - wtrącił Kurai.
-
To może być dobry pomysł ...a nawet genialny w swej prostocie! -
odpowiedział entuzjastycznie Volaure.
-
Zwykły gwizd? - spytał z niedowierzaniem Otachi, a następnie
dodał: - Czekajcie .... ten gwizd jest zwykły tylko pozornie
prawda?
-
Dokładnie ... - odpowiedział Kurai.
-
Widzisz, smoki pokroju Kronosa czy innych smoków, z którymi
wychowywał się Kurai, zareagują na niego emocjonalnie, wszystkie
smoki turniejowe w sumie również, bo jestem pewien, że znają ten
gwizd ... - odparł Volaure.
-
A dzikie smoki zaciekawią się tym dźwiękiem, a to wywoła u nich
poruszenie... - dodał Otachi, a następnie dopowiedział, z
uśmiechem: - A nawet jeśli nie to smoki są stadne i jest duża
szansa, że w każdym stadzie znajdzie, się chociaż jeden smok
który zareaguje.
-
Dokładnie przyjacielu. - stwierdził władca z uśmiechem, a
następnie dodał: - I jeśli skaner na rade je wychwycić to jest
szansa, że je znajdziemy.
-
A jak się nam nie uda? - spytał Otachi.
-
To będziemy najbogatszymi istotami na ziemi z masą kryształów na
koncie - odparł Volaure z uśmiechem, a następnie klasnął w
dłonie. W ten przed elenktycznym neczaninem pojawił się mikrofon.
W tym samym czasie książę, ustawił system oraz skaner, a
następnie po dłuższej chwili powiedział:
-
Dobra Ziom możesz zaczynać ...
Na
te słowa elektryczny neczanin złączył ze
sobą opuszki kciuka i palca wskazującego, prawej dłoni. Następnie
włożył je do swoich ust i głośno oraz długo gwizdnął na
palcach. W całym pomieszczeniu rozległ się przeszywający i
przenikliwy dźwięk. Po długich paru minutach, już po ucichnięciu
gwizdu, na hologramie świata zaświeciło się kilka czerwonych
punkcików.
-
Udało się! - stwierdził radośnie Otachi.
-
Być może - odparł spokojnie Volaure, a następnie dodał: - To
mogą być smoki a mogą być jaskinie wypełnione kryształami, bo
one doskonale przewodzą dźwięki o tej częstotliwości.
-
Rozumiem. - odparł Otachi.
-
No ale, to daje nam jakieś pole manewru oraz dobrze pokazuje rejony
które trzeba przeszukać... i może się okazać, że chociaż część
tych sygnałów to smoki - odparł radośnie książę, a następnie
dodał: - W sumie na dobrą sprawę starczy nam jak w mrowiu tych
punktów, znajdziemy chociaż Kronosa.
-
Powodzenia Ziom, tych punktów są miliony ... - odparł Otachi,
przeglądając hologram mapy.
-
Dzieciaki mogę zapalić? - spytał władca.
-
Jasne Ziom ... - odparł Otachi.
-
Pal ... - dodał chłodno Kurai.
W
tym momencie książę, przypalił papierosa, zaciągnął się a
następnie powiedział:
-
Czas pokaże jaką fortunę zdobędziemy.