środa, 9 lipca 2025

EPIZOD 276

 

Wilk i nieśmiertelniki”

Starcie w komnacie dalej trwa. Wielki wodny wąż siłuje się wręcz z ogromnym kamienno-ziemnym wężem. Obie bestie nie dają za wygraną i ich starcie i przepychanki są ciężkie. Żadna ze stron nie ma zamiaru ustąpić. Przywołany wąż Taakat, mimo swoich rozmiarów i przewagi typu praktycznie nic nie robi przeciwnikowi, który staje się jedynie bardziej błotnisty. Co chwila a to jeden a to drugi wąż z hukiem upada na ziemię przygwożdżony „ciałem” przeciwnika. Sporadyczne elektryczne ataki również nic nie robią kamiennemu wężowi.
- Moje ataki, wywołują u niego jakąś reakcje tylko jak trafię w jego podniebienie. - powiedział chłodno Kurai, uważnie obserwując walczące bestie.
- Tak, też mi się wydawało, że tam go boli i niestety nasz przeciwnik również to wie. - dodał Taakat, a następnie dodał: - Mój wąż, też nie bardzo sobie radzi aby przeciwnik wiecznie miał otwartą paszczę.
- Brutalna siła, jak widać też nie daje rady.
- Noooo... Jednak trudne się wylosowało. - odpowiedział Taakat z zadziornym uśmiechem, a następnie dodał: - Lubię wyzwania.


************


- Walka dwóch walczących węży jest zajebista! - powiedział z dużą nuta ekscytacji w glosie Hachi.
- Szkoda, że nic nie daje. - powiedział Stevenem.
- Ale same widowisko jest ekstra! - dodał Otachi.
- Myślę, że mimo wszystko próbują wybadać tego kamiennego węża. - wtrąciła Diuna.
- To, to tak. Też uważam, że specjalnie się z nim bawią. - dodał Stevenem.
- Może nie tak, że się bawią Ziom, ale bada grunt. - odpowiedział Hachi.
- Zimniak czy pyra … - stwierdził Stevenem, a następnie dodał: - To tylko kamień, jak przestaną się z nim bawić to pokonają go raz dwa. Niestety porucznik lubi się bawić przeciwnikami.
- Prawie jak kot bawiący się przekąską. - dodał Key’leanem.
- O to dokładnie. Powiedział Stevenem, a następnie rozciągając się na kanapie, dodał: - Cóż dzięki temu my mamy dłuższą przerwę.


************


W pewnym gęstym lesie, w bliżej nie określonym miejscu, rozmawiają ze sobą dwie tajemnicze postacie, obie się skrywają i nie pokazują twarzy, ani swojego ubioru. Sami do siebie też stoją tyłem opierając się o to samo drzewo. Jedyna różnica między nimi jest taka, że jeden z nich pali papierosa i ma aurę bardziej spokojnego.
- Wiemy tylko, że nie długo mamy spodziewać się wygranej na niebie, aby krwią wytrzeć ziemie. – powiedział spokojnie palący nieznajomy.
- Konkrety, dawaj konkrety.
- Anioł Śmierci ma przybyć i sprawić, że wygramy, i według planu wyrżniemy każdego kto się nam przeciwstawi.
- Nie wiele to mówi…
- Tym nas karmią. Kurde nie wyobrażasz sobie ile istot za tym ślepo podąża i nie zadaje więcej jebanych pytań? - powiedział nieznajomy zaciągając się, a następnie dodał - Jak dowiem się czegoś więcej to dam znać. Na te chwile wiem jedno, powinniście zacząć się bać.
- Ta, ta … Ktoś z góry fatyguje się na to wydarzenie?
- O ile mi wiadomo to Damu, Karyami i
Eish
- Dwaj główni generałowie Chifuina i ...?
- Mocno ambitny kapitan od elfów, cholernie silny i włada jakąś pojebanie silną trucizną, ponoć ma mocne zadatki na generała.
- Jasne… to grubo …
- Grubo to będzie za kilkanaście dni...


************


Niewielka toaleta o białych kafelkach, są w niej dwie osobne kabiny, oraz umywalka z dwoma miejscami, a nad nimi jest lustro. Pomieszczenie to jest jasne mimo że nie widać w nim lamp.
- Kiazu co robiłaś z Key'leanem w nocy? - spytała cicho Diuna, opierając się o umywalkę.
- Między innymi literowałam słowo „owocowo” swoimi biodrami, siedząc na nim. Fajna zabawa musisz spróbować. - odpowiedziała Kiazu myjąc ręce, a następnie spytała: - A co? Nauczyć Cię?
- Nie dzięki, pytałam z ciekawości… czej „owocowo”? Ke?
- No ruszasz biodrami jakbyś literowała „owocowo”
- Tak, tak, to zaczaiłam, ale dlaczego owocowo?
- Sama spróbuj, a później podziękujesz. - odpowiedziała Kiazu mrugając okiem.
- No spoko. - odpowiedziała Diuna z nutą dezorientacji w głosie, a następnie spytała: - Jak w ogóle wpadłaś na taki pomysł aby tak robić?
- Mając Sukkuba za przyjaciółkę, to zna się wiele fajnych myków. Więc tak, to Ery mi kiedyś powiedziała, że jak siedzę na facecie i nie wiem co zrobić to abym przeliterowała „owocowo” swoimi biodrami, zrobiłam i jestem Jej wdzięczna, za tą radę.
- Może rzeczywiście, warto …
- Warto, warto. W sumie Otachi też coś powinien wiedzieć jak ten temat wygląda od drugiej strony i może powiedzieć czy fajne. - odpowiedziała Kiazu, mrugając okiem.
- Co!? Czyżbyś Hyacin też zdradziła ten sekret?
- Ba, czasem trzeba pomagać dziewczynie brata, w końcu fajnie jak jemu też jest dobrze.
- W sumie można … zresztą Hyacin jest spoko
- No właśnie.
- Hmm… działasz z Key’leanem, aby Taakat był zazdrosny?
- Nie, zrobiłam to bo mieliśmy ochotę, od dłuższego czasu się czaił, a że nadarzyła się okazja to z niej skorzystaliśmy. - odpowiedziała spokojnie Kiazu, a po chwili dodała: - Wiesz jak bym chciała zadziałać na Taakat, to działałabym zupełnie inaczej. Bo takie zabawy go nie ruszają.
- Skoro tak mówisz, chociaż odniosłam wrażenie, że jest zazdrosny.
- To skomplikowane, bo jest ale hmm… to nie jest bodźcem aby zadziałał, tak jak chcesz aby zadziałał. To stanowczo za mało jak i hmm… Za mało w niego to uderzyło…
- Aha … w sumie jakby zadziałało to już by Cię zabrał na przygodę.
- No właśnie.
- Tak swoją ciekawe że baterie w wieży nie padają.
- Tak, też to zauważyłam, że wszystko mamy na tym samym poziomie naładowania co przed wejściem tutaj i tylko w parę funkcji można wchodzić jak aparat czy galeria, ale już na komunikatory nie.
- Nom, zauważyłam jeszcze, że aparat Riny mimo używania też ma tą samą baterie.
- Ciekawe czy po wyjściu zdjęcia zostaną?
- A tego to nie wiem, tak samo nie wiem czy w ogóle wyjdziemy.
- Myślę, że wyjdziemy,
-A właśnie nie wiem czy już to odkryłaś, ale muzyki nie da się słuchać na słuchawkach, ale na głośniku momentami działa, ale nie jakoś tak aby dało się słuchać.
- O to tego nie próbowałam. - odpowiedziała Kiazu, a następnie wychodząc, dodała: - Dobra my tu gadu gadu a tam starcie trwa, chce wiedzieć jak się skończy.


************


Walczący neczanie mają trochę głębszych i płytszych otarć, zadrapać i ran. Część od kamiennych ataków węża, a część od jego ciała. Kamienno-ziemna, a i obecnie błotnista skóra węża jest bardzo szorstka, twarda i nieprzyjemna co czyni ją doskonałą dodatkową formę ranienia przeciwnika. Tymczasem wyschnięte koryto rzeki w którym walczą, ma gdzieniegdzie cienką warstwę wody, która jest pozostałością ataków porucznika. Neczanie odskakują od ataków wielkiego węża i bardzo uważnie go obserwują i szukają zarówno słabych punktów jak i analizują całą sytuację.
- Upierdliwy ten wąż. - powiedział Taakat.
- W sumie każdy wąż bywa upierdliwy. - odpowiedział Kurai.
- Masz racje. - powiedział Taakat, szczerząc kły.
W tym momencie wąż głośno syknął i uderzył ogonem o ziemie. To spowodowało, że masa różnej wielkości kamieni poleciała w stronę neczan stojących na jeszcze suchych kamieniach. Porucznik, jedna wodną falą szybko i sprawnie pozbył się ich. Jednak wielki wąż przebił się przez nią i rzucił się na przeciwników, starając się ich pogryźć. Neczanie jednak w ostatniej chwili odskoczyli i uniknęli paszczy wielkiego węża, który po nie udanym ataku, sycząc, szybko wrócił na swoje poprzednie miejsce. Jednocześnie ocierając się o nogi walczących.
- Nie wiele brakło, myślisz, że atakował w ciemno czy Nas widział? - spytał Taakat.
- Podejrzewam, że Nas widział, to był z byt precyzyjny atak jak na atak w ciemno. - odpowiedział Kurai.
- Gadzina, skubana dobra jest. - powiedział Taakat.
Widać po nim, że to wyzwanie zdecydowanie sprawia mu radość i jest w swoim żywiole, że musi rozkminić jak pokonać wielkiego węża.


************


Duża, przestronna, pałacowa komnata o lśniąco białych ścianach i urządzana w lekko starym stylu. Na prawo od wejścia znajduję się duża drewniana, nierozkładana sofa z ciemno brązową ramą i brązowo-beżowym obiciem. Na wprost niej pod jednym z trzech dużych okien stoi drewniany stół w ciemnym drewnianym kolorze. Natomiast w lewym górnym rogu soi spore narożne biurko, na którym stoi biała lampa oraz czarny laptop i stosu dokumentów, a przy nim stoi skórzane brązowe krzesło. Całości dopełnia ciemno brązowa drewniana podłoga i puszysty czerwony dywan oraz wspaniałe obrazy na ścianach. Przez okna wpada światło słoneczne pokazując tym samym, że na dworze jest wspaniała pogoda. W tym ekskluzywnym pokoju stoi Sachiner zasiada za biurkiem i widać, że ma wiele pracy oraz prowadzi wideo rozmowę.
- Książę, obaj nie mamy czasu na krótkie, niezobowiązujące rozmowy na nie istotne tematy, więc od razu przejdę do rzeczy.
- O nie…. a już myślałem, że pogadamy o pogodzie, albo o tym która gwiazda spadnie pierwsza? A tu takie rozczarowanie… - wtrącił Volaure, a następnie dodał: - Dobra to co tam chcesz?
- Wiesz może gdzie znajdują się Nasi ulubieni Neczanie, że nie można się z nimi skontaktować?
- Ta,ta pewnie chodzi Ci tylko o Aniołka, a nie o całą drużynę. Przyznaj się.
- Skoro musisz już wiedzieć, potrzebuję Przyjaciółki mojej cudownej żony.
- I?
- Przedłużasz rozmowę na siłę.
- Mogę tak zdecydowanie dłużej.
- Nie mam czasu na takie gierki.
- To odpowiedz.

- Drogi książę, tak, i damę wspomnianą przez Ciebie również.
- HA! Wiedziałem. - odpowiedział Volaure szczerząc kły, a następnie dodał: - O ile mi wiadomo to są teraz na ważnej wojskowej misji.
- Tyle się, domyśliłem, jednakowoż ich telefony nie odpowiadają od jakiegoś czasu, co już normalnie nie jest.
- Hmmm…. Masz rację. Dobra, niech będzie zobaczę o co chodzi. - powiedział Volaure, a następnie po dłuższej chwili dodał: - Niech no zerknę. Hmm…. Według jednego z raportów jakieś 3 dni temu weszli do tajemniczej wieży otoczonej światłem…. Hmm…. Oraz w skrócie że od momentu wejścia nikt nie ma z nimi kontaktu aż do dzisiaj.
- Zdecydowanie psuje mi to plany. Myślisz, że kiedy wyjdą?
- W raportach nich nie ma na ten temat, więc trudno przewidzieć.
- Jakbyś dostał informacje, że wyszli, albo skontaktowali by się z Tobą, to powiadom mnie o tym. Potrzebuję się z nimi skontaktować.
- Spoko, tyle mogę dla Ciebie zrobić. Zakładam, że skoro potrzebujesz ich obu to chodzi o jakiś interes opiewający na niezłą sumkę. Mam rację?
- To moja sprawa drogi Książę, jednakowoż mam swoje bardzo ważne powody, aby zadawać sobie tyle trudu na kontakt z tymi damami.
- Jasne …



************


Starcie z bestią dalej trwa. Wielki stwór jest częściowo stały i kamienny, a częściowo płynny i błotnisty. Nagle kamienny wąż głośno syknął, a następnie zaczął uderzać swoim długim ogonem o ziemię. To spowodowało, że wyschnięte koryto rzeki zaczęło się całe trząść. Stanie na kamieniach wymaga teraz większej uwagi. Wkrótce zaczął też padać stosunkowo gęsty kamienny deszcz, z kamieniami o różnych wielkościach i kolorach. Od małych po ogromne, od jasnoszarych po ziemisto brązowe. Każdy z nich jest na tyle ostry aby zranić, więc neczanie muszą ich unikać. Tym samym Taakat i Kurai skaczą po kamieniach w korycie rzeki i uważają na wszystko wkoło. Co prawda nie każdego spadającego kamienia są wstanie uniknąć ale znaczącą większość unikają, albo się przed nimi bronią przy użyciu swoich broni żywiołów, których ostrza na szczęście się nie tępią. Panowie jednocześnie wykonują przeróżne akrobacje. Nagle wąż zaatakował swoją ogromną paszczą, tym razem wąż niespodziewanie zatrzymał się i runął na ziemie. Podniósł się pył i nadmiar kamieni, które bardzo ograniczyły widoczność. Po chwili kamienie przestały spadać a sam wąż zaczął się gwałtownie wić po czym mocno odskoczył i odsunął się od walczących. Kiedy pył opadł, okazało się, że między neczanami a kamiennym wężem stoi spory wodny wilk. Jest on na tyle duży, że na oko ma dobre 100 cm w kłębie. Wilk ten jest utrzymany w ciemnych odcieniach niebieskiego, a swym wyglądem przypomina klasycznego wilka tylko jest cały z wody. W międzyczasie neczanie poczuli ocierające się o nich znajome ciepło i w tym momencie zobaczyli drugiego wilka, który się o nich ociera. Jest on trochę mniejszy od drugiego, ma jakieś 80 cm w kłębie i cały jest utrzymany w jasnych odcieniach niebieskiego. Kurai i Taakat gwałtownie odwrócili się do tyłu i tam na skraju areny Rina stała na jednym z wysokich kamieni i trzymała w pozycji poziomej, swoje wodne Guan-dao. Włosy neczanki delikatnie unoszą się, a ją jaki jej broń otacza energia. Okazało się również, że całe koryto rzeki pokrywa cienka warstwa wody, mająca może maksymalnie pięć centymetrów. Nagle ciemnoniebieski wilk zaatakował węża i ugryzł go w jego szyję tuż za szczękami gada co spowodowało otwarcie przez niego paszczy. W tym samym czasie jasnoniebieski wilki jednocześnie leczył jak i ochraniał mężczyzn. Po dłuższej chwili również skoczył na wielkiego węża i ugryzł go z drugiej strony. Tym samym oba wilki skutecznie sprowadziły węża na ziemię i nie pozwoliły mu uciec oraz tym bardziej dopilnowały aby paszcza gada nie zamykała się i pozostawała szeroko otwarta.
Po chwili Kurai i Taakat spojrzeli sobie w oczy i bez słowa ruszyli do ataku. Porucznik przywołał swojego ogromnego węża i wbił go otwartą paszczę, tym samym dostał się nim głęboko we wnętrzności przeciwnika. W tym samym czasie Kurai wywołał potężne wyładowanie elektryczne, które dzięki temu, że uderzyło w wodnego towarzysza Taakat to również dostało się do środka kamiennego węża. Bestia zdecydowanie to odczuła i próbowała się wyrwać, ale nie udało się jej i z hukiem padła martwa na ziemię. Arena stała się pusta, to ostateczny sygnał, że potwór został pokonany.
W tym momencie zniknęły oba wilki oraz Guan-dao, a sama Rina zachwiała się na miękkich nogach. Jednak nie upadła na ziemię. Kurai złapał ją za jej prawe przed ramie tym samym potrzymał ją aby nie upadła na ziemie.
- Szybki jest. - pochwalił pod nosem Taakat podchodząc.
Po chwili neczanka stała już całkiem stabilnie, mimo chwilowego zachwiania.
- Ale akcje odwaliłaś! Zaskoczenie po całości. - powiedział Taakat, który doszedł do reszty.
- W porządku? - spytał Kurai.
- Ta… tak … jest ok. - odpowiedziała pokornie Rina.
- No powiem, że wilki były czadowe. - powiedział Taakat, a następnie dodał: - Dwa naraz, to było niesamowite! Jak to zrobiłaś?
- Em….
- Świetnie się spisałaś. - pochwalił Kurai.
- Dzie… dziękuje … - odpowiedziała Rina dysząc.
Widać po niej, że kosztowało ją to bardzo dużo energii i, że zdecydowanie jest zmęczona i jednocześnie stoi stabilnie i jednocześnie ledwo stoi, na swoich nogach jakby z waty.
- Chcesz, aby Cię ponieść? - zaproponował Taakat.
- Nie …. dzięki, dam radę. - odpowiedziała spokojnie Rina.


************


- O kurcze! - powiedziała entuzjastycznie Kiazu.
- ALE TO BYŁO ZAJEBISTE! - krzyknęli zgodnie i radośnie Hachi i Otachi.
W tym momencie do pomieszczania z smoczą kanapą, weszli zwycięzcy kolejnego starcia. Pierwsza wyszła Rina, o własnych siłach chociaż tuż za nią wyszli panowie, którzy w razie co są gotowi aby ją złapać.
- Ej Siostra, to było mega! - pochwalił Otachi podchodząc.
- No! Kawał dobrej roboty! - dodał Hachi.
- Moja krew! - krzyknęła entuzjastycznie Kiazu.
- Kurde, byłem pewien, że to nowy atak porucznika. - wtrącił z niedowierzaniem Stevenem.
- Ha! A tu taka niespodzianka. - odpowiedział Taakat, a następnie dodał: - Ale kombo atak z kapitanem też był zajebisty.
- O tak! - powiedziała entuzjastycznie Kiazu.
- To to w ogóle było zajebiste. - dodał Key’leanem.
- Udławili węża wężem! - stwierdziła Kiazu.
- Innym wężem też można. - odpowiedział Taakat, mrugając okiem.
- Nooo! I jeszcze ten elektryczny atak i wąż pokonany od środka! - dodał Hachi.
- Czas iść dalej. - powiedział chłodno Kurai.
Na te słowa oddział zabrał swoje rzeczy i ruszył dalej. Idąc przez wąski długi korytarz, Taakat ukradkiem wręczył kapitanowi kolejne dwa nieśmiertelniki. Oficerowie wymienili jedynie porozumiewawcze spojrzenia i nie skomentowali tego na głos. Natomiast Taakat idąc przypalił papierosa, mocno się zaciągnął, a następnie stosunkowo wolno wypuścił dym. Po chwili gestem zaproponował kapitanowi papierosa, jednak, ten bez słowa odmówił.
- Twardy skurczybyk. Młody Kapitan mi imponuje - powiedział w myślach Porucznik, uśmiechając się pod nosem.