„Wilk
i nieśmiertelniki”
Starcie
w komnacie dalej trwa. Wielki wodny wąż siłuje się wręcz z
ogromnym kamienno-ziemnym wężem. Obie bestie nie dają za wygraną
i ich starcie i przepychanki są ciężkie. Żadna ze stron nie ma
zamiaru ustąpić. Przywołany wąż Taakat, mimo swoich rozmiarów i
przewagi typu praktycznie nic nie robi przeciwnikowi, który staje
się jedynie bardziej błotnisty. Co chwila a to jeden a to drugi wąż
z hukiem
upada na ziemię przygwożdżony „ciałem” przeciwnika.
Sporadyczne elektryczne ataki również nic nie robią kamiennemu
wężowi.
-
Moje ataki, wywołują u niego jakąś reakcje tylko jak trafię w
jego podniebienie. - powiedział chłodno Kurai, uważnie obserwując
walczące bestie.
- Tak, też mi się wydawało, że tam go boli
i niestety nasz przeciwnik również to wie. - dodał Taakat, a
następnie dodał: - Mój wąż, też nie bardzo sobie radzi aby
przeciwnik wiecznie miał otwartą paszczę.
- Brutalna siła,
jak widać też nie daje rady.
- Noooo... Jednak trudne się
wylosowało. - odpowiedział Taakat z zadziornym uśmiechem, a
następnie dodał: - Lubię wyzwania.
************
-
Walka dwóch walczących węży
jest zajebista! - powiedział z dużą nuta ekscytacji w glosie
Hachi.
- Szkoda, że nic nie daje. - powiedział Stevenem.
-
Ale same widowisko jest ekstra! - dodał Otachi.
- Myślę, że
mimo wszystko próbują wybadać tego kamiennego węża. - wtrąciła
Diuna.
- To, to tak. Też uważam, że specjalnie się z nim
bawią. - dodał Stevenem.
- Może nie tak, że się bawią
Ziom, ale bada grunt. - odpowiedział Hachi.
- Zimniak czy pyra
… - stwierdził Stevenem, a następnie dodał: - To tylko kamień,
jak przestaną się z nim bawić to pokonają go raz dwa. Niestety
porucznik lubi się bawić przeciwnikami.
- Prawie jak kot
bawiący się przekąską. - dodał Key’leanem.
- O to
dokładnie. Powiedział Stevenem, a następnie rozciągając się na
kanapie, dodał: - Cóż dzięki temu my mamy dłuższą przerwę.
************
W
pewnym gęstym lesie, w bliżej nie określonym miejscu, rozmawiają
ze sobą dwie tajemnicze postacie, obie się skrywają i nie pokazują
twarzy, ani swojego ubioru. Sami do siebie też stoją tyłem
opierając się o to samo drzewo. Jedyna różnica między nimi jest
taka, że jeden z nich pali papierosa i ma aurę bardziej
spokojnego.
- Wiemy tylko, że nie długo mamy spodziewać się
wygranej na niebie, aby krwią wytrzeć ziemie. – powiedział
spokojnie palący nieznajomy.
- Konkrety, dawaj konkrety.
-
Anioł Śmierci ma przybyć i sprawić, że wygramy, i według planu
wyrżniemy każdego kto się nam przeciwstawi.
- Nie wiele to
mówi…
- Tym nas karmią. Kurde nie wyobrażasz sobie ile
istot za tym ślepo podąża i nie zadaje więcej jebanych pytań? -
powiedział nieznajomy zaciągając się, a następnie dodał - Jak
dowiem się czegoś więcej to dam znać. Na te chwile wiem jedno,
powinniście zacząć się bać.
- Ta, ta … Ktoś z góry
fatyguje się na to wydarzenie?
- O ile mi wiadomo to Damu,
Karyami i Eish
-
Dwaj główni generałowie Chifuina i ...?
- Mocno ambitny
kapitan od elfów, cholernie silny i włada jakąś pojebanie silną
trucizną, ponoć ma mocne zadatki na generała.
- Jasne… to
grubo …
- Grubo to będzie za kilkanaście dni...
************
Niewielka
toaleta o białych kafelkach, są w niej dwie osobne kabiny, oraz
umywalka z dwoma miejscami, a nad nimi jest lustro. Pomieszczenie to
jest jasne mimo że nie widać w nim lamp.
- Kiazu co robiłaś
z Key'leanem w nocy? - spytała cicho Diuna, opierając się o
umywalkę.
- Między innymi literowałam słowo „owocowo”
swoimi biodrami, siedząc na nim. Fajna zabawa musisz spróbować. -
odpowiedziała Kiazu myjąc ręce, a następnie spytała: - A co?
Nauczyć Cię?
- Nie dzięki, pytałam z ciekawości… czej
„owocowo”? Ke?
- No ruszasz biodrami jakbyś literowała
„owocowo”
- Tak, tak, to zaczaiłam, ale dlaczego
owocowo?
- Sama spróbuj, a później podziękujesz. -
odpowiedziała Kiazu mrugając okiem.
- No spoko. -
odpowiedziała Diuna z nutą dezorientacji w głosie, a następnie
spytała: - Jak w ogóle wpadłaś na taki pomysł aby tak robić?
-
Mając Sukkuba za przyjaciółkę, to zna się wiele fajnych myków.
Więc tak, to Ery mi kiedyś powiedziała, że jak siedzę na facecie
i nie wiem co zrobić to abym przeliterowała „owocowo” swoimi
biodrami, zrobiłam i jestem Jej wdzięczna, za tą radę.
-
Może rzeczywiście, warto …
- Warto, warto. W sumie Otachi
też coś powinien wiedzieć jak ten temat wygląda od drugiej strony
i może powiedzieć czy fajne. - odpowiedziała Kiazu, mrugając
okiem.
- Co!? Czyżbyś Hyacin też zdradziła ten sekret?
-
Ba, czasem trzeba pomagać dziewczynie brata, w końcu fajnie jak
jemu też jest dobrze.
- W sumie można … zresztą Hyacin jest
spoko
- No właśnie.
- Hmm… działasz z Key’leanem,
aby Taakat był zazdrosny?
- Nie, zrobiłam to bo mieliśmy
ochotę, od dłuższego czasu się czaił, a że nadarzyła się
okazja to z niej skorzystaliśmy. - odpowiedziała spokojnie Kiazu, a
po chwili dodała: - Wiesz jak bym chciała zadziałać na Taakat, to
działałabym zupełnie inaczej. Bo takie zabawy go nie ruszają.
-
Skoro tak mówisz, chociaż odniosłam wrażenie, że jest
zazdrosny.
- To skomplikowane, bo jest ale hmm… to nie jest
bodźcem aby zadziałał, tak jak chcesz aby zadziałał. To
stanowczo za mało jak i hmm… Za mało w niego to uderzyło…
-
Aha … w sumie jakby zadziałało to już by Cię zabrał na
przygodę.
- No właśnie.
- Tak swoją ciekawe że baterie
w wieży nie padają.
- Tak, też to zauważyłam, że wszystko
mamy na tym samym poziomie naładowania co przed wejściem tutaj i
tylko w parę funkcji można wchodzić jak aparat czy galeria, ale
już na komunikatory nie.
- Nom, zauważyłam jeszcze, że
aparat Riny mimo używania też ma tą samą baterie.
- Ciekawe
czy po wyjściu zdjęcia zostaną?
- A tego to nie wiem, tak
samo nie wiem czy w ogóle wyjdziemy.
- Myślę, że
wyjdziemy,
-A właśnie nie wiem czy już to odkryłaś, ale
muzyki nie da się słuchać na słuchawkach, ale na głośniku
momentami działa, ale nie jakoś tak aby dało się słuchać.
-
O to tego nie próbowałam. - odpowiedziała Kiazu, a następnie
wychodząc, dodała: - Dobra my tu gadu gadu a tam starcie trwa, chce
wiedzieć jak się skończy.
************
Walczący
neczanie mają trochę głębszych i płytszych otarć, zadrapać i
ran. Część od kamiennych ataków węża, a część od jego ciała.
Kamienno-ziemna, a i obecnie błotnista skóra węża jest bardzo
szorstka, twarda i nieprzyjemna co czyni ją doskonałą dodatkową
formę ranienia przeciwnika. Tymczasem wyschnięte koryto rzeki w
którym walczą, ma gdzieniegdzie cienką warstwę wody, która jest
pozostałością ataków porucznika. Neczanie odskakują od ataków
wielkiego węża i bardzo uważnie go obserwują i szukają zarówno
słabych punktów jak i analizują całą sytuację.
-
Upierdliwy ten wąż. - powiedział Taakat.
- W sumie każdy wąż
bywa upierdliwy. - odpowiedział Kurai.
- Masz racje. -
powiedział Taakat, szczerząc kły.
W tym momencie wąż głośno
syknął i uderzył ogonem o ziemie. To spowodowało, że masa różnej
wielkości kamieni poleciała w stronę neczan stojących na jeszcze
suchych kamieniach. Porucznik, jedna wodną falą szybko i sprawnie
pozbył się ich. Jednak wielki wąż przebił się przez nią i
rzucił się na przeciwników, starając się ich pogryźć. Neczanie
jednak w ostatniej chwili odskoczyli i uniknęli paszczy wielkiego
węża, który po nie udanym ataku, sycząc, szybko wrócił na swoje
poprzednie miejsce. Jednocześnie ocierając się o nogi
walczących.
- Nie wiele brakło, myślisz, że atakował w
ciemno czy Nas widział? - spytał Taakat.
- Podejrzewam, że
Nas widział, to był z byt precyzyjny atak jak na atak w ciemno. -
odpowiedział Kurai.
- Gadzina, skubana dobra jest. - powiedział
Taakat.
Widać po nim, że to wyzwanie zdecydowanie sprawia mu
radość i jest w swoim żywiole, że musi rozkminić jak pokonać
wielkiego węża.
************
Duża,
przestronna, pałacowa komnata o lśniąco białych ścianach i
urządzana w lekko starym stylu. Na prawo od wejścia znajduję się
duża drewniana, nierozkładana sofa z ciemno brązową ramą i
brązowo-beżowym obiciem. Na wprost niej pod jednym z trzech dużych
okien stoi drewniany stół w ciemnym drewnianym kolorze. Natomiast w
lewym górnym rogu soi spore narożne biurko, na którym stoi biała
lampa oraz czarny laptop i stosu dokumentów, a przy nim stoi
skórzane brązowe krzesło. Całości dopełnia ciemno brązowa
drewniana podłoga i puszysty czerwony dywan oraz wspaniałe obrazy
na ścianach. Przez okna wpada światło słoneczne pokazując tym
samym, że na dworze jest wspaniała pogoda. W tym ekskluzywnym
pokoju stoi Sachiner zasiada za biurkiem i widać, że ma wiele pracy
oraz prowadzi wideo rozmowę.
- Książę, obaj nie mamy czasu
na krótkie, niezobowiązujące rozmowy na nie istotne tematy, więc
od razu przejdę do rzeczy.
-
O nie…. a już myślałem, że pogadamy o pogodzie, albo o tym
która gwiazda spadnie pierwsza? A tu takie rozczarowanie… -
wtrącił Volaure, a następnie dodał: - Dobra
to co tam chcesz?
-
Wiesz może gdzie znajdują się Nasi ulubieni Neczanie, że nie
można się z nimi skontaktować?
-
Ta,ta pewnie chodzi Ci tylko o Aniołka, a nie o całą drużynę.
Przyznaj się.
-
Skoro musisz już wiedzieć, potrzebuję Przyjaciółki mojej
cudownej żony.
-
I?
-
Przedłużasz rozmowę na siłę.
-
Mogę tak zdecydowanie dłużej.
-
Nie mam czasu na takie gierki.
-
To odpowiedz.
-
Drogi książę, tak, i damę wspomnianą przez Ciebie również.
-
HA! Wiedziałem.
- odpowiedział Volaure szczerząc kły, a następnie dodał: - O
ile mi wiadomo to są teraz na ważnej wojskowej misji.
-
Tyle się, domyśliłem, jednakowoż ich telefony nie odpowiadają od
jakiegoś czasu, co już normalnie nie jest.
-
Hmmm…. Masz rację. Dobra, niech będzie zobaczę o co chodzi.
- powiedział Volaure, a następnie po dłuższej chwili dodał: -
Niech
no zerknę. Hmm…. Według jednego z raportów jakieś 3 dni temu
weszli do tajemniczej wieży otoczonej światłem…. Hmm…. Oraz w
skrócie że od momentu wejścia nikt nie ma z nimi kontaktu aż do
dzisiaj.
-
Zdecydowanie psuje mi to plany. Myślisz, że kiedy wyjdą?
-
W raportach nich nie ma na ten temat, więc trudno przewidzieć.
-
Jakbyś dostał informacje, że wyszli, albo skontaktowali by się z
Tobą, to powiadom mnie o tym. Potrzebuję się z nimi
skontaktować.
-
Spoko, tyle mogę dla Ciebie zrobić. Zakładam, że skoro
potrzebujesz ich obu to chodzi o jakiś interes opiewający na niezłą
sumkę. Mam rację?
-
To moja sprawa drogi Książę, jednakowoż mam swoje bardzo ważne
powody, aby zadawać sobie tyle trudu na kontakt z tymi damami.
-
Jasne …
************
Starcie
z bestią dalej trwa. Wielki stwór jest częściowo stały i
kamienny, a częściowo płynny i błotnisty. Nagle kamienny wąż
głośno syknął, a następnie zaczął uderzać swoim długim
ogonem o ziemię. To spowodowało, że wyschnięte koryto rzeki
zaczęło się całe trząść. Stanie na kamieniach wymaga teraz
większej uwagi. Wkrótce zaczął też padać stosunkowo gęsty
kamienny deszcz, z kamieniami o różnych wielkościach i kolorach.
Od małych po ogromne, od jasnoszarych po ziemisto brązowe. Każdy z
nich jest na tyle ostry aby zranić, więc neczanie muszą ich
unikać. Tym samym Taakat i Kurai skaczą po kamieniach w korycie
rzeki i uważają na wszystko wkoło. Co prawda nie każdego
spadającego kamienia są wstanie uniknąć ale znaczącą większość
unikają, albo się przed nimi bronią przy użyciu swoich broni
żywiołów, których ostrza na szczęście się nie tępią. Panowie
jednocześnie wykonują przeróżne akrobacje. Nagle wąż zaatakował
swoją ogromną paszczą, tym razem wąż niespodziewanie zatrzymał
się i runął na ziemie. Podniósł się pył i nadmiar kamieni,
które bardzo ograniczyły widoczność. Po chwili kamienie przestały
spadać a sam wąż zaczął się gwałtownie wić po czym mocno
odskoczył i odsunął się od walczących. Kiedy pył opadł,
okazało się, że między neczanami a kamiennym wężem stoi spory
wodny wilk. Jest on na tyle duży, że na oko ma dobre 100 cm w
kłębie. Wilk ten jest utrzymany w ciemnych odcieniach niebieskiego,
a swym wyglądem przypomina klasycznego wilka tylko jest cały z
wody. W międzyczasie neczanie poczuli ocierające się o nich
znajome ciepło i w tym momencie zobaczyli drugiego wilka, który się
o nich ociera. Jest on trochę mniejszy od drugiego, ma jakieś 80 cm
w kłębie i cały jest utrzymany w jasnych odcieniach niebieskiego.
Kurai i Taakat gwałtownie odwrócili się do tyłu i tam na skraju
areny Rina stała na jednym z wysokich kamieni i trzymała w pozycji
poziomej, swoje wodne Guan-dao. Włosy neczanki delikatnie unoszą
się, a ją jaki jej broń otacza energia. Okazało się również,
że całe koryto rzeki pokrywa cienka warstwa wody, mająca może
maksymalnie pięć centymetrów. Nagle ciemnoniebieski wilk
zaatakował węża i ugryzł go w jego szyję tuż za szczękami gada
co spowodowało otwarcie przez niego paszczy. W tym samym czasie
jasnoniebieski wilki jednocześnie leczył jak i ochraniał mężczyzn.
Po dłuższej chwili również skoczył na wielkiego węża i ugryzł
go z drugiej strony. Tym samym oba wilki skutecznie sprowadziły węża
na ziemię i nie pozwoliły mu uciec oraz tym bardziej dopilnowały
aby paszcza gada nie zamykała się i pozostawała szeroko
otwarta.
Po chwili Kurai i Taakat spojrzeli sobie w oczy i bez
słowa ruszyli do ataku. Porucznik przywołał swojego ogromnego węża
i wbił go otwartą paszczę, tym samym dostał się nim głęboko we
wnętrzności przeciwnika. W tym samym czasie Kurai wywołał potężne
wyładowanie elektryczne, które dzięki temu, że uderzyło w
wodnego towarzysza Taakat to również dostało się do środka
kamiennego węża. Bestia zdecydowanie to odczuła i próbowała się
wyrwać, ale nie udało się jej i z hukiem padła martwa na ziemię.
Arena stała się pusta, to ostateczny sygnał, że potwór został
pokonany.
W tym momencie zniknęły oba wilki oraz Guan-dao, a
sama Rina zachwiała się na miękkich nogach. Jednak nie upadła na
ziemię. Kurai złapał ją za jej prawe przed ramie tym samym
potrzymał ją aby nie upadła na ziemie.
- Szybki jest. -
pochwalił pod nosem Taakat podchodząc.
Po chwili neczanka
stała już całkiem stabilnie, mimo chwilowego zachwiania.
-
Ale akcje odwaliłaś! Zaskoczenie po całości. - powiedział
Taakat, który doszedł do reszty.
- W porządku? - spytał
Kurai.
- Ta… tak … jest ok. - odpowiedziała pokornie
Rina.
- No powiem, że wilki były czadowe. - powiedział
Taakat, a następnie dodał: - Dwa naraz, to było niesamowite! Jak
to zrobiłaś?
- Em….
- Świetnie się spisałaś. -
pochwalił Kurai.
- Dzie… dziękuje … - odpowiedziała Rina
dysząc.
Widać po niej, że kosztowało ją to bardzo dużo
energii i, że zdecydowanie jest zmęczona i jednocześnie stoi
stabilnie i jednocześnie ledwo stoi, na swoich nogach jakby z
waty.
- Chcesz, aby Cię ponieść? - zaproponował Taakat.
-
Nie …. dzięki, dam radę. - odpowiedziała spokojnie Rina.
************
-
O kurcze! - powiedziała entuzjastycznie Kiazu.
- ALE TO BYŁO
ZAJEBISTE! - krzyknęli zgodnie i radośnie Hachi i Otachi.
W
tym momencie do pomieszczania z smoczą kanapą, weszli zwycięzcy
kolejnego starcia. Pierwsza wyszła Rina, o własnych siłach chociaż
tuż za nią wyszli panowie, którzy w razie co są gotowi aby ją
złapać.
- Ej Siostra, to było mega! - pochwalił Otachi
podchodząc.
- No! Kawał dobrej roboty! - dodał Hachi.
-
Moja krew! - krzyknęła entuzjastycznie Kiazu.
- Kurde, byłem
pewien, że to nowy atak porucznika. - wtrącił z niedowierzaniem
Stevenem.
- Ha! A tu taka niespodzianka. - odpowiedział Taakat,
a następnie dodał: - Ale kombo atak z kapitanem też był
zajebisty.
- O tak! - powiedziała entuzjastycznie Kiazu.
-
To to w ogóle było zajebiste. - dodał Key’leanem.
-
Udławili węża wężem! - stwierdziła Kiazu.
- Innym wężem
też można. - odpowiedział Taakat, mrugając okiem.
- Nooo! I
jeszcze ten elektryczny atak i wąż pokonany od środka! - dodał
Hachi.
- Czas iść dalej. - powiedział chłodno Kurai.
Na
te słowa oddział zabrał swoje rzeczy i ruszył dalej. Idąc przez
wąski długi korytarz, Taakat ukradkiem wręczył kapitanowi kolejne
dwa nieśmiertelniki. Oficerowie wymienili jedynie porozumiewawcze
spojrzenia i nie skomentowali tego na głos. Natomiast Taakat idąc
przypalił papierosa, mocno się zaciągnął, a następnie
stosunkowo wolno wypuścił dym. Po chwili gestem zaproponował
kapitanowi papierosa, jednak, ten bez słowa odmówił.
-
Twardy skurczybyk. Młody Kapitan mi imponuje
- powiedział w myślach Porucznik, uśmiechając się pod nosem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz