sobota, 21 czerwca 2025

EPIZOD 275

 

Zagrywka, rozmowy nie zawsze z przymrożeniem oka

- Ciekawy pomysł generale. - odpowiedział jeden z kapitanów.
-
Tak, skomplikowany i długi ale wydaje się być osiągalny. - dodał Bosman.
-
Generale, z całym szacunkiem, raczej posiadamy nie dostateczne informacje aby pański plan wyszedł w pełni. - dopowiedział Aluf, a następnie dodał: - Chociaż wydaje się być to planem łatwym do ewentualnych zmian w trakcie.
- Tak, taki był jego zamysł aby być elastycznym, jednak jak najszybciej musimy zdobyć więcej informacji. - odpowiedział Rudy.
-
Słyszem, że podobnież czekają na pełnie. - powiedział drugi z kapitanów.
- Jeśli tak, to mamy około dwóch tygodni? - spytał Rudy.
-
Tak koło półtorej do dwóch w zależności od długości dni w najbliższym czasie, a jak dobrze wiemy to nie jest coś stałego w tym świecie. - odpowiedział Major.
-
Masz racje. - potwierdził Aluf.
-
A to komplikuje Nam czas na przygotowania. - dodał Bosman.
-
Przydałoby się też zdecydowanie więcej informacji. - powiedział Aluf.
- Roześlijcie swoich informatorów, może się dowiedzą się czegoś więcej - dodał Rudy.
-
Popieram, to bardzo dobry pomysł. - dodał Aluf.



************


W pomieszczeniu gdzie neczański oddział obserwuje starcia swoich towarzyszy, Kurai stoi z dala od kanapy, lecz jednocześnie doskonale widzi ekran jak i resztę pomieszczenia. Po chwili podeszła do niego Kiazu mówiąc:
- Chciałeś pogadać? Zakładam, że chodzi o noc?
- Taa.
- Serio będziemy o tym rozmawiać? Przecież wiesz, że u mnie to nie nowość, i sama chciałam, więc luz nie zmusił mnie, a okoliczności były takie a nie inne … - zaczęła tłumaczyć się Kiazu dość spokojnie jak na nią, chociaż gestykulowała.
- Uspokój się …
- Ale Kurai! Przecież mnie znasz no halo …
- Było słychać Was przy ognisku. - odpowiedział chłodno i stanowczo Kurai.
- Zaraz, że co? - zdziwiła się Kiazu.
- Było słychać Was przy ognisku, gdzie trwały warty. - powtórzył chłodno i stanowczo Kurai.
- Ups … no to rzeczywiście przypał …
- Tak się składa, że obaj oficerowie to słyszeli i gdyby chcieli …
- To by to zgłosili i było przesrane… - wtrąciła Kiazu, a następnie dodała: - Na szczęście obaj tego mi nie zrobią i nie nakablują bo chociażby mnie lubią, ALE przyjmuję to zwrócenie uwagi to rzeczywiście coś, co mogło przysporzyć mi kłopotów jak i je przysporzyć na przyszłość.
- Taaa …
- Dzięki, w sumie mogę prosić Diunę o bańki czy coś. - zamyśliła się Kiazu.
- Rób co tam chcesz, ale nie dawaj się przyłapać. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Spoko, uleciała mi podstawowa zasada … na swoją obronę powiem, że Key’leanem w ciekawy sposób wykorzystuje ogień w tych sprawach i wręcz pochłonął mnie nowymi doznaniami i wyłączyłam myślenie.
- Nie zwalnia Cię to z uważania.
- Tak, tak, i tylko tyle?
- Owszem.
- No spoko to będę dbać o wyciszenie albo będę ciszej… i dobrze że mamy spoko oficerów na misji, chociaż po opowieściach o Taakat, myślałam, że będzie z nim więcej problemów.
- Nie ma problemów, bo nie dowodzi.
- Co masz przez to namyśli?
- W tej chwili jest na równi z Wami i to ja mam ostanie zdanie. Taakat trzyma się mocno zasad, i w tym momencie to ja ustalam zasady więc On dostosowuje się do panującego porządku. - odpowiedział chłodno Kurai, a następnie dodał: - Kiedy nie jest za Was odpowiedzialny, póki nie „przeginacie” to przymyka oko na niektóre rzeczy, nawet jak mu to nie do końca leży, a jednocześnie pilnując aby różne zadania były wykonane i abyście nie przeginali. Łącznie z tym, że czasem interweniując przede mną.
- Hmm… w sumie masz racje, kiedy któregoś ranka Cię nie było i chwilowo nami dowodził, to był hmm… taki bardziej twardy i stanowczy, a luzak się gdzieś ulotnił.
- No widzisz. Co za tym idzie nie gwarantuję Ci, że jakby to On dowodził to czy by Wam nie przerwał i nie wyciągnął jakiś poważnych konsekwencji.
- Rozumiem. Hmm… i kurcze ma to sens. W sumie było sporo takich sytuacji … - odpowiedziała Kiazu, a następnie spytała: - Myślisz, że jak wrócimy to w raporcie dla Rudego będzie też ocena naszego oddziału?
- Nie wykluczone, że będzie. To myślę, że też zależy czego Rudy będzie oczekiwał w naszych raportach.
- A ok .. - odpowiedziała Kiazu ze zrozumieniem w głosie, po czym gestykulując i stojąc cały czas tyłem do reszty, dodała: - Ej, Oni nas nie słyszą prawda? I są skupieni na starciu no nie? Hmm.. Więc jak coś dostałam reprymendę i jakąś karę za przyłapanie? Aby hmm… było „wedle zasad”?
- Możemy tak zrobić.
- EJ! TO NIE FAIR! - krzyknęła nagle Kiazu, a po chwili z ciszonym tonem dodała: - No to skoro się już uniosłam i wiedzą, że mam karę to teraz mogę wiedzieć jaką mam karę?
- Sprytne. - pochwalił Kurai a następnie dodał: - Możesz mówić, że konsekwencje zostaną przeze mnie wyciągnięte po powrocie do głównego obozu.
- W sumie dobre, brzmi poważnie i daje pole do niedopytywania się. Dobra, to tak będę mówić, a z Key’leanem też będziesz rozmawiał?
- Tak.
- To niech będzie, że wnoszę o wyrozumiałość, może dla Ciebie to nic strasznego nie było, tak On bardzo mocno to przeżył. I gdyby nie środki uspakajające kiedy jeszcze spał i moje „wsparcie” to byłoby z Nim dzisiaj bardzo źle.
- Wiem. Nadal mu się momentami trzęsą ręce, zwłaszcza jak jestem gdzieś obok.
- NO WEŹ! - ponownie krzyknęła randomowo Kiazu, a następnie ciszej dodała: - Hmm… to dla tego jeszcze z Nim nie rozmawiałeś. Myślisz, że wyjdzie z tego?
- Tak, raczej tak.
- To dobrze. - odpowiedziała spokojnie Kiazu, a następnie dodała: - Właśnie swoją drogą Taakat, chyba się domyśla, że coś jest na rzeczy między Tobą a Riną.
- Też tak uważam, ale mam to gdzieś i nie mam zamiaru się z tego tłumaczyć, ani zmieniać swojego zachowania, aby się na siłę ukrywać. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Ukrywanie na siłę nie ma sensu, zresztą normalnie trzeba być uważnym i spostrzegawczym aby coś wywnioskować. Zwłaszcza, że większości zachowań to tak może po prostu wyglądać przyjaźń. Na dobrą sprawę Rudy i tak to wie, i prawdopodobnie ma gdzieś póki, nie dajecie się przyłapać, gorzej z tym moim Jełopem, mniejsza … a odkąd Yorokobi urodziła, to ma też świetny kontakt z Riną, więc też nie da z tym nic zrobić. - odpowiedziała Kiazu, wzruszając ramionami, a następnie, mrugając okiem dodała: - W razie co też zadziałam na Pana Porucznika.
- Taaa … Kiazu, jakby z jakiegoś powodu mnie nie było podczas trwania misji, a Taakat rozmawiałby na osobności z Riną, to daj mi znać.
- Myślisz, że będzie z nią o tym rozmawiał, zamiast z Tobą? Hmm… Dobra, masz to jak w banku.
- Dzięki.
- NO NAPRAWDĘ!? - znów krzyknęła randomowo Kiazu, a następnie dodała: - Chociaż przyznaje, że to dziwne myślałam, że moje cudowne wdzięki skutecznie skupią całą Jego uwagę. A Taakat strasznie obserwuje Rinę. I poświęca jej dużo uwagi nawet jak nie robi tego bezpośrednio.
- Po raz ten cały Ruba dał mu zadanie, a po dwa jest wodą i zapewne gdzieś tam to jest dla Niego godne uwagi, zwłaszcza że to nie jest za częsta moc.
- W sumie możesz mieć rację. Zwłaszcza, że coś w podobnym klimacie niby wspominał … Zaraz .. Czej.. ten kopnięty lekarz co nie wierzy ze Darkaril zrobił co zrobił?
- Taaa, dokładnie ten.
- To bardzo wiele tłumaczy. - odpowiedziała Kiazu, a następnie z subtelnym uśmiechem spytała: - Kurai, mogę zrobić Ci malinkę?
- Nie. - odpowiedział twardo i stanowczo Kurai, odchodząc.
- NO WEŹ! - krzyknęła Kiazu za nim Kiazu.
- Powiedziałem NIE. - odpowiedział twardo Kurai, po czym stanął koło kanapy.
Po chwili Kiazu z niezadowoloną miną również wróciła do reszty i usiadła koło sióstr na kanapie. Reszta oddziału zwróciła uwagę na zajście, ale nikt tego nie skomentował na głos. Jedynie dało się zobaczyć jak Key’leanem z trudem przełyka ślinę i trzęsą mu się ręce.



************


- Jak mnie wkurza ta sowa! - złościł się Stevenem, patrząc na sowę.
- To co mamy z tym zrobić? Ataki nie działają i nie idzie jej rozwalić. - odpowiedział Issah.
- Dobra daj mi chwile. - powiedział w końcu Stevenem i zaczął bardzo uważnie obserwować przerośniętą zabawkę.
Wielka sowa jeszcze bujała się na boki, patrząc swoimi strasznymi oczami. Niby urocza zabawka, ale dla niektórych mogła być bardzo przerażająca. Po dłuższej chwili obserwacji Stevenem powiedział:
- Issah weź zamroź ją u podstawy tak aby nie mogła się ruszyć.
Na te słowa lodowy neczanin zamroził zabawkę do połowy jej wysokości. Gruba warstwa lodu skutecznie zatrzymała sowę. W tym momencie Stevenem zaczął powiększać metalowy środek ciężkości w środku zabawki. Wkrótce cały środek został do cna wypełniony metalem.
- Dobra teraz przewróć to coś.
Issah przy pomocy lodu w końcu przewrócił zabawę. Kiedy ta tylko się położyła to neczanin zniwelował moc. Tym razem zabawka nie podniosła się, tylko leżała nieruchomo na ziemi. Po chwili wielka sowa zniknęła a na jej miejscu pojawił się nieśmiertelnik. Neczanie zabrali go po czym wyszli z pomierzenia.
- Spisaliście się. - Pochwalił Taakat.
- Dzięki, to było proste. - stwierdził Stevenem.
- Ta i dlatego zajęło Wam to tyle czasu? - powiedział u kąśliwie Taakat.
- Chcieliśmy się pobawić- odpowiedział Stevenem.
- Diuna rozgryzła to jako pierwsza. - powiedział Hachi szczerząc kły.
- Ta jasne, pewne ogarnęła dopiero jak sam wpadłem na ten genialny pomysł. - odpowiedział Stevenem.
- O nie Ziom, zdecydowanie wpadła na to pierwsza i rozgryzła tę zagadkę. - kontynuował Hachi.
- Ale Ty też się spisałeś. - dodał Taakat, z delikatnie wrednym uśmiechem.
- Kurai, mamy jeden nieśmiertelnik. - wtrącił Issah wręczając kapitanowi, kolejny nieśmiertelnik do kolekcji.
- To już 5. - zauważył Otachi.
- Tak. - odpowiedział chłodno Kurai, po czym schował go do plecaka.
- Sporo się tego robi. - dodał Taakat.
- Ruszamy dalej. - wtrącił chłodno Kurai.
Na te słowa cały oddział dzielnie ruszył dalej. Znajomy korytarz, zaprowadził oddział do kolejnego znajomego pomieszczenia. Tym razem przywitała ich czarna smocza kanapa. Wkrótce przy drzwiach do wejścia pojawił się czerwony napis z kolejnymi imionami
„Rina, Taakat, Kurai”.
- A to niespodzianka. - powiedział Stevenem.
- Dajesz siostra pokaż im tam! - kibicowała Kiazu.
- A to chętnie zobaczę. - powiedział Taakat, a następnie dodał: - Nawet mam miejsca w pierwszym rzędzie.
- Będziecie mieli przesrane skoro medyk wchodzi z Wami od razu. - Wtrącił Key’leanem.
- To raczej znaczy, że możemy czuć się bezpiecznie. - odpowiedział chłodno Kurai.
Na te słowa ognisty neczanin się delikatnie zatrząsł i bez słowa odsunął się.
- No nic wchodzimy. Pani przodem. - wtrącił Taakat stojąc przed drzwiami.
Speszona Rina zostawiła swoje rzeczy, a następnie weszła do środka. Kiedy tylko to zrobiła to napis z Jej imieniem zmienił się na zielony. Tuż za nią wszedł Taakat i Jego imię również zmieniło się na zielone.
- Otachi, pod naszą nieobecność Ty tu dowodzisz. - powiedział chłodno Kurai.
- Tak jest Ziom. - powiedział Otachi.
Następnie elektryczny neczanin również przeszedł przez drzwi. W tym momencie i Jego imię zmieniło kolor na zielony.
- Ciekawe czemu Otachi ma dowodzić? - spytał Key’leanem.
- Bo dobrze o Nas zadba. - powiedziała Kiazu mrugając okiem, i wygodnie siadając na kanapie.
Już po chwili chłopaki jak zwykle usiedli bliżej ekranu aby lepiej widzieć całe starcie. A dziewczyny usiadły głębiej na kanapie.
- Lekko skulona pozycja, witamy ciotkę? - spytała Diuna.
- Nom przyszła podczas poprzedniego starcia. - odpowiedziała Kiazu.
- Ja kończę, Ty zaczynasz … jeszcze jedna przed Nami. Mają fart, że nie wszystkie naraz. - odpowiedziała Diuna, a następnie spytała: - Czyżbyś o nocy rozmawia z Kurai’em?
- Yap
- I co hipokryta dał Ci karę?
- Po pierwsze nie jest hipokrytą, po drugie dałam się przyłapać więc jest przypał, po trzecie jest spoko.
- Ta,ta nie jest …
- A no nie jest. Myślę, że jakby go przyłapał ktoś wyższy stopniem to też by przyjął konsekwencje. A ja mam też info na przyszłość aby być cichszą. - odpowiedziała Kiazu mrugając okiem.
- Skoro tak mówisz. - odpowiedziała Diuna wzruszając ramionami.
- Właśnie jaką dostałaś karę? - wtrącił Key’leanem.
- Wyciągnie konsekwencje jak wrócimy do głównego obozu. - odpowiedziała Kiazu.
- Grubo … - powiedział Key'leanem, a po chwili dodał: - Ciekawe czemu ze mną nie rozmawiał?
- Hmm…. Pomyślmy dostałeś dzisiaj kolejny zastrzyk na uspokojenie plus jakieś tam ziołowe herbatki do picia, a na sam Jego widok trzęsą Ci się ręce. - odpowiedziała Kiazu.
- Twój stan sprawia, że jeszcze nie gadał z Tobą. - dodała Diuna.
- Kurde, ma to sens. - odpowiedział Key’leanem, a następnie spytał: - Hipokryta? Też z nim sypiasz?
- Nie powiem. - odpowiedziała Kiazu mrugając okiem, a następnie dodała: - Przyłapałeś Go? Coś widziałeś? Słyszałeś?
- No nie. - odpowiedział ognisty neczanin.
- No to nic takiego nie miało miejsca. - odpowiedziała Kiazu.
- W sumie fakt tak to działa i tak jest, że dopóki ktoś nie przyłapany to jest czysty i niczego złego nie robi. - odpowiedział Key’leanem.
- A no właśnie. - odpowiedziała Kiazu mrugając okiem.
- Nie przyłapane to nie miało miejsca. - powiedziała Diuna, a następnie dodała: - Zresztą są zdecydowanie lepsze partie.
- Na przykład ja. - wtrącił dumnie Stevenem.
- No na przykład tak. - odpowiedziała Diuna.
- Albo ja… - dodał Key’leanem.
- Tak, tak … - odpowiedziała Kiazu.
- Mnie bardziej ciekawi co ich tam czeka. - wtrącił Hachi.
- No…. - dodał Otachi.
- Pierwsze starcie medyka, to tam będzie bardzo grubo. - dodał Key’leanem.
- Aż dziwne, że to ją wieża wybrała. - dodał Stevenem.
- I to chyba pierwsze starcie gdzie wieża wzięła trójkę? - spytał Issah.
- Hmm… Pierwsze wyzwanie miało trzy osoby. - odpowiedziała Diuna.
- Dokładnie, w pierwszym starciu byłem ja Brat i Stevenem. - potwierdził Hachi.
- O doszli! - wtrącił entuzjastycznie Otachi.


************


Przestronna komnata, w której jest masa przeróżnych kamieni, piasku i ziemi. Sceneria przypomina rozległe koryto wyschniętej rzeki. Po tym terenie zdecydowanie chodzi się dość trudno, na szczęście neczanie mają na sobie wojskowe obuwie, które doskonale się tutaj sprawdza. Chociaż i tak nie jest to łatwe. Wystające kamienie w dużej mierze są luźne więc niektóre przy chodzeniu się przesuwają, spadają czy turlają. Te większe jedyne pozostają na swoich miejscach.
Nagle spod ziemi wyłonił się ogromny kamienno-ziemny wąż. Ma on zwarte a zarazem wijące się ciało. Wężowy język i przenikliwy wzrok, dodają mu tylko grozy.
- Świetnie, kamienny wąż. - powiedział ewidentnie zadowolony Taakat, a następnie dodał: - Kap … Kurai, myślisz, że jest jakiś haczyk skoro wieża dała nam elektryczność do tego stwora?
- Możliwe. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Coś czuję, że Ty i ja bardzo szybko wygramy z tym przeciwnikiem. - powiedział dość radośnie Taakat, a następnie dodał: - To co Kap… idziemy się przywitać z wężem?
W tym czasie Rina odeszła mocno na bok.
- Póki co zajmij się nim sam. - powiedział chłodno Kurai.
- Świetnie! Więcej zabawy dla mnie. - odpowiedział Taakat.
- Taakat, ten wąż ma nie przekroczyć tej linii. - powiedział chłodno Kurai rysując butem prostą linię.
- Jasne, to da się załatwić. - odpowiedział Taakat, po czym bez zawahania przywołał swojego ogromnego wodnego węża. To spowodowało, że kamienny przeciwnik zaczął przenikliwie syczeć i się złościć. Tym czasem elektryczny neczanin podszedł do stojącej w oddali Riny i spytał:
- Co robisz?
- Staram się nie wchodzić Wam w drogę. - odpowiedziała pokornie Rina.
- Wiesz, że wieża dobiera Nas do starcia tak, że każdy w komnacie jest potrzebny?
- No wiem i pewnie jestem tutaj aby Was uleczyć…
W tym momencie neczanka bardzo szybko postawiła wodną tarczę. Okazało się ze spora ilość kamieni leciała ich w stronę. Jednak dzięki szybkiej reakcji rozbiły się one o wodną tarczę a nie o ciała neczan.
- SORRY! - krzyknął mocno z oddali Taakat.
- Zapominasz o jednej istotnej rzeczy. - powiedział Kurai.
- Em …. Jakiej rzeczy? - spytała, ze zdziwieniem neczanka.
- Że jesteś też wojowniczką i potrafisz walczyć.
- No czasem powiedzmy, że walczę …
- Walczysz, walczysz i radzisz sobie lepiej niż myślisz.
- Raczej nie bardzo, będę tylko Wam się kręcić pod nogami.
- Dobrze wiesz, że tak nie jest. Potrafisz dobrze walczyć. Zresztą Syreni Smok, nie wybrał by Ciebie, gdybyś mu nie zaimponowała. Zwłaszcza, że ten smok podobnie jak Ty, nie jest tylko od leczenia.
- No może …
- Nie może tylko tak jest i dobrze o tym wiesz, że potrafisz walczyć. A jak boisz się, że Cię wyśmieją bo „nie dorastasz im do pięt” to jeśli którykolwiek będzie próbował to zrobić, to ja z nim już sobie pogadam.
- Dobrze ….
- Jestem pewien, że sobie poradzisz. Dołącz do Nas jak będziesz gotowa. Pokaż wszystkim, że jesteś też wojowniczką - powiedział Kurai, a następnie odchodząc powiedział: - Zaskocz siebie i ich wszystkich.


************


- Dziwne, że zostawili Taakat samego. - stwierdził Stevenem.
- Porucznik, co prawda na spokojnie sam pokona tego kamiennego węza, ale powinni z nim powalczyć. - dodał Key’leanem.
- Rina to jeszcze rozumiem, bo na wuj ona tam, ale że kapitan stronił od walki to było dziwne. - dodał Stevenem.
- Nie stroni, zresztą zobacz już rozmawiają i zaraz będą walczyć we dwóch. - wtrącił Hachi.
- Zresztą, z tym wężem jest coś nie tak, po wodnych atakach zrobił się jedynie bardziej błotnisty czy tam śluzowaty. - dodał Otachi.
- Dokładnie Bro, normalny kamienny przeciwnik już powinien zostać pokonany. - dodał Hachi.
- Szkoda, że nie słychać rozmów. - powiedział Stevenem.
- No przydałoby się. - powiedział Hachi.
- Bez tego też się dobrze ogląda, ale wiedza co mówią byłaby dobra. - dodała Diuna.
- Zawsze to więcej wiedzy. - dodał Stevenem.
- I znacznie pełniejszy obraz sytuacji. - dopowiedziała Diuna.
- Też masz to nieznośne uczucie, że wiesz za mało? - spytał Stevenem.
- Dokładnie. - odpowiedziała Diuna.
- W sumie zastanawiam się czemu Otachi dostał dowodzenie, a nie na przykład ja czy Kiazu? - dopytywał Stevenem
- Ziom, Kiazu jest narwana a Ty ciekawski i mógłbyś wykorzystać swoją chwilową pozycję do nadmiernych pytań. A raczej Ziom do nadmiernego naciskania na odpowiedzi. - odpowiedział Hachi.
- Trafne. - wtrącił Key’leanem.
- Z tych co zostali, nie umniejszając nikomu, to Otachi jest najbardziej odpowiedzialny. - dodała Kiazu.
- Oho, komplement od Sis. - powiedział Otachi, a następnie dodał: - Dobra robota, zasłużyłaś na paczkę ciasteczek.
- Ej umawialiśmy się na dwie! - odpowiedziała Kiazu.
- Dobra, dobra to trzeba było się bardziej wysilić. - odpowiedział Otachi szczerząc kły.
- Ta, ta … dwie paczki. Odpowiedziała Kiazu z uśmiechem i mrugając okiem.
- Ej też chce! - wtrąciła Diuna.
- No nie, zaczyna się. - odpowiedział Hachi.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz