"Wyładowania,
pełne tajemnic "
Gearno,
wręczył Kurai'owi jeden z wytworzonych przez siebie, masywnych
młotów. Po chwili obaj panowie odsunęli się od masywnej,
betonowej i popękanej ściany. Wkrótce Kurai i Gearno stanęli w
delikatnym rozkroku, i wymownie spojrzeli się na siebie. Następnie,
po paru chwilach mocno zamachnęli się i z dużą siłą oraz
impetem uderzyli w naruszoną ścianę, która szybko runęła z
hukiem. Szary kurz,szybko uniósł się w górę, a za razem równie
szybko opadł.
-
No i tyle z betonowej ściany. - stwierdził z uśmiechem Gearno.
-
Szybko poszło. - dodał spokojnie Kurai, a po chwili dodał: -
Wzmocniłeś młoty prawda?
-
Owszem. Widzisz prócz mocy władania metalem potrafię władać
również ziemią. A przez lata nauczyłem wytwarzać ciekawą
mieszankę, posiadającą cechy obydwu moich mocy.
-
A to ciekawe. - stwierdził Kurai, oglądając uważnie młot.
-
Jestem pewien, że Ty tez jesteś pełen niespodzianek. - odparł
Gearno, a następnie dodał: - To co wchodzimy?
- Pewnie.
- Pewnie.
************
Nie duża, metalowa sala do ćwiczeń o przyjemnych beżowych ścianach i licznych urządzeniach. Kiazu ubrana jedynie w krótkie żółte spodenki oraz czerwony, obcisły top, stoi oparta o jedną z bieżni i niecierpliwie czeka. Oprócz niej w pomieszczeniu jest również Otachi, Hachi i Diuna, którzy są równie mocno zniecierpliwieni. Wkrótce do pomierzenia wszedł Gamb z nowym kolegą. Jest to stosunkowo niski mężczyzna o krótkich, blond włosach, które wyglądają jakby piorun uderzył w szczypiorek, oraz o szkarłatnych, głębokich oczach. Dodatkowo ubrany jest on w obcisły a zarazem elastyczny podkoszulek, w kolorze zielonym i krótkie, niebieskie spodenki. Już na pierwszy rzut oka wyglądają na sportowe. Dokładnie tak jak wytrenowane ciało przybysza.
-
No na reszcie, ile można czekać? - stwierdziła głośno Kiazu.
-
Aż tak nie możesz doczekać się porażki? - odparł nieznajomy
przybysz.
-
Kiazu, to Murlane, czyli Twój rywal. - wtrącił Gamb.
-
Siema. - odparli zgodnie neczanie.
-
Dobra, idziemy się ścigać. Gotowa? - odparł Murlane.
-
Ja jestem zawsze gotowa! - odpowiedziała entuzjastycznie Kiazu.
************
Spore pomieszczenie, wypełnione elektroniką, maszynami, komputerami, ekranami i niezliczoną ilością przeróżnych kabli. Całe pomieszczenie jest w kolorach zielonych i niebieskich, ponieważ całe oświetlenie potężnej elektrowni jest właśnie w tych kolorach. Panuje tutaj niesamowity klimat wypełniony drobnymi i niegroźnymi wyładowaniami elektronicznymi. Kurai i Gearno ostrożnie i powoli chodzą wąskimi przejściami, tak aby nie deptać po kablach i nie dotykać urządzeń.
-
Powinniśmy sprawdzić komputer główny. - stwierdził Saren.
-
Na Twoim miejscu nie dotykał bym niczego. - odparł Kurai.
-
Kolego, same te wyładowania mi to podpowiadają. - odpowiedział
Gearno, a następnie dodał: - Zajmuje się, elektroniką, robotyką
i maszynami od czasów gdy chodziłem w pieluchach. I już wtedy
wiedziałem, kiedy czegoś nie dotykać.
-
Skoro tak mówisz ...
-
Mnie za to strasznie intrygują te poszarpane i porwane kable...
-
Też je zauważyłem. - odparł chłodno Kurai, a następnie biorąc
jeden z poszarpanych kabli do ręki, dodał: - Spójrz to nie wygląda
na zniszczenia, ze starości.
-
Pokarz ... - odparł Saren, a następnie nacisnął swoje skrzydlate
słuchawki,
W
tym momencie z prawego skrzydła wysunął się mechaniczny
mikroskop, o dużym powiększeniu. Dzięki temu Saren był wstanie
dokładnie obejrzeć kabel trzymany przez towarzysza.
-
Tak teraz widzę znacznie lepiej. - stwierdził Gearno, podziwiając
poszarpaną końcówkę kabla, a następnie powiedział: - Dzięki
mojej wspaniałej lupie jubilerskiej, którą zmodyfikowałem i
przerobiłem, aby pomagała mi w pracy już wiem że te kable zostały
....
************
Kiazu wraz z Murlane biegnie na dwóch osobnych bieżniach o tych samych ustawieniach. Oboje są spoceni, ale mężczyzna wydaje się być znacznie mniej zmęczony niż ognista neczanka, która za wszelką cenę chce pierwsza dotrzeć do mety.
-
KIAZU! KIAZU! - rozlegały się radosne wiwaty rodzeństwa.
************
- Tak teraz widzę znacznie lepiej. - stwierdził Gearno, podziwiając poszarpaną końcówkę kabla, a następnie powiedział: - Dzięki mojej wspaniałej lupie jubilerskiej, którą zmodyfikowałem i przerobiłem, aby pomagała mi w pracy już wiem że te kable zostały ....
W
tym momencie rozległo się głośne i nieznośne skrobotanie.
-
Przegryzione ... - dodał chłodno i spokojnie Kurai.
-
Myślisz o tym samym co ja? - spytał Saren, chowając mikroskop.
Nagle
dało się usłyszeć przenikliwy skrobot oraz warczący pisk. W tym
momencie Zarówno Kurai jak i Gearno otoczyli siebie przezroczystą
barierą ochroną. Dzięki temu w ostatniej chwili uchronili się
przed długimi pazurami i kwadratowymi zębami.
-
Dobry refleks - pochwalił Saren.
-
Twój też jest niczego sobie. - odparł Kurai.
-
To co przyjacielu, zabieramy się do pracy?
-
Pewnie
************
Nie duża, metalowa sala do ćwiczeń o przyjemnych beżowych ścianach i licznych urządzeniach. Przepocona i mocno zmęczona Kiazu ubrana jedynie w krótkie żółte spodenki oraz czerwony, obcisły top siedzi na jednej z bieżni i łapczywie pije wodę. Tymczasem jej przeciwnik spokojnie jak gdyby nigdy nic stoi oparty o drugą bieżnie i spokojnie pije wodę. Co prawda jest zlany potem, ale jego oddech jest znacznie spokojniejszy od oddechu ognistej neczanki.
-
Kiazu dałaś czasu. - stwierdził Hachi kucający przy siostrze.
-
Dobrze Ci poszło! - dodał Otachi.
-
Ta oczywiście ... dała się pokonać takiemu leszczowi ... -
dopowiedziała Dina przewracając oczami.
-
Zamknij się, Ty ptasi móżdżku. - stwierdził Hachi.
-
Ktoś tu nie umie przegrywać. - wtrącił Murlane.
-
Ty to stul dziób, bo nieznacznie wygrałeś! - stwierdził Hachi
wstając.
-
Ty mi każesz? Bo co dziewczyneczka nie umie bronić się sama. -
kontynuował Murlane.
W
tym momencie zła mocno poddenerwowana Kiazu wstała, podeszła do
przeciwnika i sprzedała mu siarczysty cios w policzek. Był on tak
silny, że Murlane aż upadł na ziemie. Następnie ognista neczanka
wywarzała:
-
Potrafię się bronić.
A
po chwili Kiazu z hukiem wyszła z sali treningowej.
************
Minęło trochę czasu, a na terenie obozu maszyn, zaczęło się bardzo powoli wypogadzać. Przestało już padać, jednak mimo przebijających się bladych promieni słońca nadal błyska się i grzmi. W metalowej, całkiem skromnej i sporej komnacie o wspaniałych żółtych ścianach, w której za czarnym masywnym biurkiem, zawalonym stosem papierów, siedzi spokojnie Hetto, wypełniający różne wojskowe dokumenty i rozmawiający przez telefon. Nagle w gabinecie Aluf'a rozległo się głośne pukanie do drzwi uprzedzone dziwnym jazgotem.
-
Proszę. - stwierdził zaintrygowany oficer, odkładając telefon.
W
tym momencie do gabinetu wszedł Gearno oraz Kurai trzymający
metalową, na elektryzowaną klatkę z dziwnym nerwowym stworzeniem.
-
Cześć Ojciec. - stwierdził Gearno.
-
Kurai, Gearno co to ma znaczyć!? - spytał zdziwiony Hetto.
-
Kurai, wyłącz barierę elektryczną, niech ojciec sam zobaczy. -
stwierdził Gearno z uśmiechem.
Na
te słowa neczanin odstawił klatkę na biurko przełożonego i z
niwelował swoją elektryczną moc. W tym momencie oczom wszystkich
ukazało się dziwaczne stworzenie. Ma ono głowę lisa i ostre
kwadratowe zęby. Ciało ma długie i delikatnie zaokrąglone,
przednie łapy krótsze za to tylne łapy należą do kangura.
Dodatkowo zwierze ma długi lwi ogon, biały brzuch i brązoworude
włochate ciało.
-
To przecież
Kablogryz.
- stwierdził zaskoczony Hetto uważnie oglądający zwierzaka, który
próbuje przegryźć pręty klatki.
-
Owszem ... - stwierdził spokojnie Kurai.
-
To zwiadowca czy mamy inwazję z królową? - spytał Hetto.
-
Spokojnie Ojciec wszystko pod kontrolą. - odparł Gearno.
-
Całe stado tych szkodników, jest w elektrowni pod psiarnią.
-odparł spokojnie Kurai.
-
I to ma być pod kontrolą? Przecież te elektroniczne szkodniki
zjedzą nam cała bazę! - denerwował się Aluf.
-
Spokojnie Ojciec, słuchaj są tylko w tej elektrowni pod psiarnia i
nie mają stamtąd żadnego wyjścia. Mam podejrzenie, że ta stara
elektrownia z Anegelis w momencie jak została opanowana przez
Kablogryz'y została odcięta od reszty świata, a te zdziczałe
osobniki żyły tam latami. - odparł Saren.
-
Zaraz, teraz mi się przypomniało. Kashai zgłaszał, że jeden z
quadów miał przegryziony piorunochron. - odparł Hetto
-
Owszem, jednak porównaliśmy pogryziony kabel z tymi które
znaleźliśmy w elektrowni. Są zupełnie inne. - Odparł Gearno.
-
Możesz mi je pokazać? - spytał Aluf.
-
Oczywiście. - odparł Gearno, a następnie wyjął z kieszeni dwa
pogryzione kable i pokazał je swojemu przełożonemu, a po chwili
dodał: - Ojciec, po prawo jest kabel z elektrowni, a po lewo jest
ten z uszkodzonego quadu.
Hetto,
wziął oba do ręki i bardzo uważnie im się przyjrzał. Kable
zostały bardzo dokładnie i uważnie obejrzane i skontrolowane,
przez spostrzegawcze oko Aluf'a, który jednocześnie jest
weterynarzem.
-
Tak, zdecydowanie jeden kabel został pogryziony przez Kablogryz'a,
za to drugi został zniszczony przez inciki i jestem tego w stu
procentach pewien. - stwierdził spokojnie Hetto oddając kable.
-
Co za oko. - pochwalił Saren.
-
Dziękuję. - odparł Aluf.
-
A właśnie ... Ojciec Kablogryz'y jednak zrobiły kilka szkód i w
obozie - odparł Gearno.
-
Aluf'ie to właśnie one powodowały te dziwne burze i wyładowania.
- wtrącił Kurai.
-
Co masz na myśli? Mają królową i "łowczego" prawda? -
spytał zaciekawiony Hetto.
-Tak,
mają.... Widzisz kable w elektrowni są pogryzione przez co tworzą
się dodatkowe wyładowania , a królowa i "łowczy" ściąga
burze, dzięki temu całe stado, korzysta z tego pożywiając się
elektrycznością, z burz i zagubionych wy ładowań... - odparł
Kurai.
-
Hmm... to bardzo prawdopodobne... spryciarze ... a Wasze teorie
wydają się być słuszne. - stwierdził Hetto z podziwem, a
następnie dodał: - Gearno, dopilnuj aby te szkodniki nie opuściły
starej elektrowni i zabezpieczcie wszystkie kable w bazie, a ja
niezwłocznie dzwonię po terminatorów.
-
Tak jest, moi zaufani ludzie się tym zajmą. - odparł pewnie Saren.
-
Świetnie. - odparł Aluf, a następnie dodał: - Kurai, świetna
robota, wiedziałem, że sobie poradzisz.
-
Dzięki. - odparł chłodno Kurai, a następnie dodał:- Może się z
nimi rozprawić?
-
Nie, nie muszą zająć się tym profesjonaliści. - odparł twardo
Hetto, wybierając numer, a po chwili dodał: - Dziękuję Panowie,
możecie odejść.
-
Tak jest! - odparli zgodnie niżsi oficerowie, a następnie wyszli z
gabinetu, swojego przełożonego.
Kiedy
panowie tylko wyszli, zaczęli luźna rozmowę między sobą:
-
To jedna sprawa z głowy, a my zasłużyliśmy na wczesna kolację. -
stwierdził zadowolony z siebie Gearno.
-
Zdecydowanie.. - stwierdził chłodno Kurai, a następnie wyciągając
prawą dłoń, powiedział: - Dziękuję za pomoc.
-
Proszę. - odparł Gearno w uśmiechem, a po chwili odwdzięczając
uścisk dłoni, powiedział: - Za to jutro po Twoim szkoleniu u
Syale, liczę, że się odwdzięczysz.
-
Masz moje słowo.
-
W razie czego wiem gdzie Cię szukać.
************
Ciemno szare, wieczorne niebo, spowite resztkami prawie czarnych chmur oraz czerwonym, zachodem słońca, który już prawie skrył się w mroku. Ten wspaniały widok ogląda Kiazu, ubrana jak podczas biegania, która siedzi na dachu jednego z budynków w strefie mieszkalnej. Jej grafitowe włosy delikatnie falują na wietrze, a jej oczy wyrażają jedynie wściekłość. Znajduje się ona z dala od krawędzi oraz w sporej odległości od wejścia, a w słuchawkach ognistej neczanki, leci głośna i ostra muzyka.
Nagle
Kiazu poczuła jakiś dotyk w okolicach swoje szyi. Neczanka,
odruchowo złapała to co ją dotykało i jednam szybkim ruchem
przerzuciła sobie nad głową. Kiedy tylko to zrobiła, dziewczyna
spostrzegła, że przerzuciła swoją wodną siostrę.
-
Rina, co Ty tu robisz? - stwierdziła Kiazu puszczając siostrę oraz
wyjmując słuchawki z uszy.
-
Przyszłam pogadać ... - odparła niepewnie Rina.
-
Nie mam nastroju na pogaduszki ...
-
A .... mogę się poprzytulać? ...
-
Jak chcesz ... - stwierdziła Kiazu wkładając słuchawki do uszu.
Po
chwili wodna neczanka podniosła się z ziemi, usiadła koło
siostry, a następnie mocno się do niej przytuliła.
************
Diuna, Hachi i Otachi znajdują się w pokoju dziewczyn. Bracia uskuteczniają zapasy i siłowanie się między sobą. Tym czasem Diuna siedzi i ogląda jakiś film na laptopie, jednak nie na słuchawkach. Nagle rozległo się głośne i stanowcze pukanie do drzwi.
-
Proszę ... - stwierdziła Diuna przewracając oczami.
W
tym momencie drzwi otworzyły się, a do pomieszczenia wszedł Kurai.
Tym czasem neczańscy bracia nadal przewracają się i radośnie się
siłują.
-
Siema Ziom. - stwierdzili Hachi i Otachi, jednocześnie nie
przerywając zabawy.
-
Cześć, nie ma Riny możesz już sobie iść. - wtrąciła Diuna.
-
Co za radość... - stwierdził chłodno Kurai.
-
Diuna zawrzyj dziób .... - dodał Hachi.
-
Taa.... mówią, że wszyscy faceci to rycerze ... hmm... to prawda
... w końcu każdy z Was ma zakuty łeb. - odparła Diuna.
-
Gdzie Rina i Kiazu? - spytał chłodno Kurai.
-
Kiazu założyła słuchawki na uszy i gdzieś poszła. - stwierdził
Otachi.
-
Po tym jak przegrała starcie. - dodała Diuna
-
A Rina tylko wpadła i wypadła. - kontynuował Otachi.
-
Pewnie poszła do tego kolesia z psiarni. - dodała Diuna.
-
Sama byś chciała do tego kolesia z psiarni. - odparł Hachi.
-
E tam ... nawet go nie znam. - odparła Diuna.
-
A szkoda, może zagonił by Cię do zadań specjalnych. - stwierdził
złośliwie Hachi.
-
A dziewczyny może są u Marsui. - dopowiedział Otachi, a po chwili
zaskoczony dodał: - Kurai?
W
tym momencie wszyscy rozejrzeli się uważnie po pomieszczeniu,
jednak nigdzie nie zauważyli elektrycznego przyjaciela.
-
O nie ma go ... - stwierdziła zaskoczona Diuna.
************
Ciemno granatowo-szare, późnowieczorne niebo, spowite kilkoma, sporymi, prawie czarnymi chmurami. Gdzieniegdzie w tym mroku widać błyszczące i migoczące gwiazdy. Dwie neczańskie siostry wtulone w siebie i siedzące na dachu jednego z budynków, podziwiają ten widok, który zabiera dech w piersiach. Po dłuższej chwili Kiazu wyjęła w końcu słuchawki z uszy i spytała:
-
Nie jest Ci zimno?
-
Nie, spokojnie ... jest przyjemnie ... - odparła delikatnie i
spokojnie Rina z uśmiechem.
-
To dobrze...
-
Piękna noc co?
-
Owszem ..
-
Byłaś na quadach z Marsui?
-
Nie, jej Saren dał jej popalić i umówiłyśmy się na jutro.
-
Rozumiem, to fajnie. - odparła Rina z uśmiechem.
-
Rina? - stwierdziła spokojnie Kiazu.
-
Tak?
-
Wiesz to nie tak, że się poddałam ...
-
Jak się nie poddałaś to co zrobiłaś? - wtrącił nagle Kurai
wchodzący, na dach budynku.
-
Oj, weź ... rozmawiam z siostrą a nie z Tobą ... - odparła Kiazu.
-
Odpowiedź na pytanie. - kontynuował jak gdyby nigdy nic Kurai,
podchodząc bliżej.
-
Wkurzyłam się i tyle ... - odparła Kiazu.
-
I poddałaś się...
-
Nie ... -wtrąciła Kiazu, przerywając wypowiedź elektrycznego
neczanina.
-
Teraz ja mówię a Ty słuchasz! - odparł twardo i stanowczo Kurai,
a następnie dodał: - Nie wiele Ci brakowało do wygranej, a Ty
zamiast zebrać się w sobie i pokazać swoją determinację to
przyszłaś tutaj. Zawiodłaś mnie. Odpuściłaś wygraną i to bez
walki.
-
Nie prawda! - stwierdziła Kiazu podnosząc się z ziemi, a po chwili
dodała: - A co miałam mu dokopać i od razu ścigać się z nim
jeszcze raz!?
-
W sumie prawie to zrobiłaś. - odparł chłodno Kurai.
-
A Ty skąd o tym wiesz?
-
Mam swoje sposoby. - odparł Kurai.
-
Heh ... masz racje przywaliłam mu i uwierz mi, że chciałam od razu
wyzwać na następny wyścig, ale coś we mnie powiedziało mi, że
jeśli zrobię to od razu to nic nie osiągnę i przyszłam tutaj
aby wymyślić jak podnieść swoje możliwości. - odparła pewnie
Kiazu.
-
Rozumiem, w takim układzie chodź za mną. - odparł chłodno Kurai.
-
Nie ma mowy, nie pozwolę sobie na kazanie o tym jaka jestem
beznadziejna! - stwierdziła twardo Kiazu, a następnie z
determinacją dodała: - NIE PODDAŁAM SIĘ! I jak wzmocnie siebie to
wygram zobaczysz!
Kurai
jednak nic jej już nie odpowiedział. W pełnym milczeniu podszedł
do ognistej neczanki i omijając kilka jej ciosów, zarzucił ją na
ramię i mocno trzymając udał się w kierunku zejścia z dachu.
-
ZOSTAW MNIE! - krzyknęła Kiazu, szamocząc się.
-
Kiazu... - stwierdził chłodno Kurai.
-
Czego!? - odparła nerwowo neczanka.
-
Kiazu, wiesz kto jest najsilniejszym wojownikiem? - spytał Kurai.
-Ten
jest wstanie pokonać każdego. - odpowiedziała Kiazu bez zawahania.
-
Nie, jest nim ten kto pokonał siebie i swoje słabości. - odparł
spokojnie elektryczny neczanin.
-
Każdego dnia pokonuje swoje słabości! I byle biegacz mnie nie
pokona! - odparła Kiazu.
-
Jesteś pewna? - spytał Kurai.
-
Tak! Ja się nie poddaje, a swoje słabości zjadam na śniadanie. -
odparła stanowczo, ale spokojnie ognista neczanka.
Kiazu,
uspokoiła się zupełnie, a w jej wspaniałych czerwonych oczach,
pojawiły się płomienie, przepełnione determinacją i wolą walki
oraz niewiarygodną siłą. Dodatkowo od ognistej neczanki, biła
doskonała aura, wyrażająca jej chęć do zdobycia nowego szczytu.
-
Dobrze, zatem zmieniam zdanie, jestem zadowolony z Ciebie i pomogę
Ci podnieść szybko formę. - odparł Kurai.
-
Eeeeeee??? Że co?... - zdziwiła się Kiazu.
-
Nadal masz w sobie determinację i uspokoiłaś się. Jeszcze trochę
i będziesz jeszcze większym wojownikiem niż jesteś w tej chwili.
- odparł Kurai zatrzymując się.
-
Naprawdę? - odparła Kiazu która w pełni przestała się wyrywać.
-
Nie zwykłem kłamać. Chociaż pewnie w dużej mierze to zasługa
Ignis, a nie Twoja. - odparł chłodno Kurai.
-
Ej! PHI! Na pewno nie! - odparła mocno Kiazu.
-
Kurai ... - wtrąciła nieśmiało Rina.
-
Jak chcesz możesz iść z nami. - odparł chłodno Kurai wychodząc
z dachu, z Kiazu, nadal przerzuconą przez pawie ramię.
Na
te słowa wodna neczanka uśmiechnęła się i szybkim krokiem udała
się za pozostałymi.
************
Późnym wieczorem Diuna, wraz z braćmi siedzi w pokoju dziewczyn. Hachi i Otachi uważnie obserwują Diunę bawiącą się sporą metalową kulą.
-
Co robisz? - spytał w końcu Hachi.
-
Nic co zrozumie Twój zakuty łep.. - odparła Diuna nie odrywając
się od kuli.
-
Haha ha ... no bardzo śmieszne... - stwierdził Hachi.
-
A skąd to masz? - kontynuował Otachi.
-
I znowu źle ... - odparła zrezygnowana Diuna rzucając kulę na
łózko, a po chwili dodała: - Jak Wam powiem to sobie już
pójdziecie i dacie mi się tym zająć w spokoju.
Na
te słowa Hachi i Otachi zmierzli się wzrokiem, a następnie z
wrednymi uśmiechami zgodnie odpowiedzi:
-Hmm...
tak ...
-
No dobra ... To kula "Ahales", która jest swego rodzaju
zagadką logiczną ... - odparła Diuna, a następnie szybko dodała:
- Dostałam ją od Hetto, abym mogła swobodnie szlifować swoją
nową moc.
-
No dobra, ale jakiś czas temu cieszyłaś się, że "coś się
udało"... - stwierdził Otachi.
-
To nie chodziło o tę kulkę? - dodał Hachi.
-
Chodziło, bo ją ułożyłam, ale ta kula "zmienia się"
... - odparła Diuna.
-
Jak o zmienia się? - zaciekawił się Otachi.
-
No bo, po każdym jej ułożeniu zagadka rozwija się i robi się
coraz trudniejsza i podobnież jakiś Saren ... Gearno ma chyba na
imię wraz z jeszcze jednym Saren'em władający psycho-mocą ...
zaprogramowali ją tak aby ta uczyła się na moich ruchach ... i tak
aby po każdym rozwiązaniu dawała mi nowe trudniejsze wyzwania ...
- odpowiedziała Diuna, w miarę spokojnie, chociaż z lekką
irytacją.
-
Bardzo fajna zabawka! - stwierdził Otachi.
-
Ciekawy sprzęt. - dodał Hachi.
-
Tak, ale teraz nie mogę jej rozgryźć, bo nie dajecie mi się
skupić! - odparła Diuna.
-
Spoko to my już idziemy. - stwierdził Otachi udając się do
wyjścia.
-
Jasne idziemy ... - stwierdził Hachi, a następnie dodał: - Wiesz,
że w rzeczywistości nie będziesz miała czasu na skupienie prawda?
-
Teraz masz zamiar bawić się w Kurai'a? - odparła Diuna wstając.
-
Nie, ale kilka gwoździ można Ci wbić - odparł Hachi.
-
Gwoździ? Proszę Cię tego nawet szpilą nazwać nie można. -
odparła Diuna.
-
Może dlatego, że ....
-
Oj cicho siedź! ... - odparła Diuna, jednocześnie przerywając
wypowiedź brata i zatrzaskując drzwi za rodzeństwem.
Następnie
po dłuższej chwili psychiczna neczanka powróciła do zabawy
metalową złocistą kulą.