"Pogaduszki
w objęciach nocy"
Neczanki
doskonale wybawiły się w towarzystwie niezwykłym stworzeń, które
dostarczyły im niezapomnianych wrażeń i fantastycznych zdjęć.
Obecnie dziewczyny, otoczone ognistymi świetlikami, siedzą okrakiem
na kłodzie delikatnie pchanej przez rozbawione Aihe, i chichrając
się moczą nogi w krystalicznej wodzie.
-
I co Diuna warto było? - stwierdziła radośnie Kiazu, siedząca za
Diuną.
-
Owszem było warto, dobrze się bawiłam. - odparła Diuna z
uśmiechem siedząca na przodzie kłody.
-
Taki szalony dzień zdecydowanie był nam potrzebny. - dodała Kiazu
z uśmiechem.
-
Muszę przyznać Ci rację. - dodała z błogością w głosie Diuna.
-
HA! A spróbowałabyś nie. - odparła Kiazu mrugając okiem.
-
Rina, a czy musisz się tak kryć z pocałunkami? - spytała Diuna.
-
Heh ... a było tak miło ... - stwierdziła Kiazu przewracając
oczami, a następnie zanim rumieniąca się sistra zdążyła
cokolwiek powiedzieć, dodała: - Oni się nie kryją ... tylko oboje
nie lubią być w centrum zainteresowania, więc zajmują się sobą
na uboczu ... a teraz muszą się ukrywać, przecież dobrze wiesz,
że oficerowie w obozach źle na to patrzą ...
-
No racja ... - odparła Diuna, a po chwili dodała: - A nasza mała
dziewczynka stała się już kobietą?
-
Emmm... Tak... - odparł cicho speszona Rina,
chowając się za ognistą neczanką i potakująco kiwając głową.
-
Diuna daj jej spokój, przecież dobrze wiesz, że sypiają ze sobą.
- wtrąciła twardo Kiazu.
-
Naprawdę? - zdziwiła się Diuna.
-
Pewnie że tak i to od dawna ... - odparła z determinacją Kiazu.
-
Jak to od dawna? - dziwiła się dalej Diuna.
-
No normalnie ... eh ... pamiętasz jak po udziale w "starciu
odważnych" na Heyvanlar pojechaliśmy na Ineeven i poznaliśmy
Lu? - odparła Kiazu.
-
No pamiętam i co z tego? Graliśmy w tedy w jakąś grę ... -
stwierdziła Diuna.
-
A no to z tego, że podczas gry oboje gdzieś znikli ... - odparła
ognista neczanka.
-
Tak, ale to jeszcze nic nie znaczy ... - stwierdziła psychiczna
neczanka.
-
A pamiętasz jak spytałaś co robili, Kurai powiedział "
Wszystko to o czym boisz się teraz pomyśleć a spytać nie wypada "
czy coś takiego ... - kontynuowała Kiazu.
-
Tak, ale to była tylko złośliwość abym się nie wtrącała ....
chyba nie chcesz powiedzieć, że on tak serio? - spytała Diuna.
-
Kochana a nie widziałaś jaka Rina była wtedy czerwona i speszona,
było widać na pierwszy rzut oka, że się przespali ... -
odpowiedziała Kiazu.
-
Rina ona mówi serio? - spytała Diuna.
-
T... ta ...tak ... -
odparła drżącym głosem Rina, a następnie nieśmiało dodała: -
Em... tak wtedy ... wtedy spaliśmy ze sobą ...
-
Wow ... tego się nie spodziewałam - odparła z podziwem Diuna, a po
chwili dodała: - Hmmm.... a jaki on jest?
-
Diuna, kurcze daj spokój! To Cię nie powinno obchodzić. - wtrąciła
twardo Kiazu.
-
No ja wiem wiem, ale pomyśl ktoś tak oziębły że strach się bać
i ciekawi mnie jaki jest. - odparła Diuna.
-
Diuna skończ już ten temat, bo zaraz zdenerwuje się na Ciebie ...
- kontynuowała poirytowana Kiazu, spychając siostrę do wody. Kiedy
Diuna tylko wpadła do wody radosne Aihe zatrzymały się i pomogły
psychicznej neczance ponownie wdrapać się na kłodę, a jej siostry
mimochodem zaczęły się śmiać.
-
Ha Ha ha ... bardzo śmieszne ... - odparła mokra Diuna wdrapując
się na kłodę.
************
-
Super miły wieczór. - stwierdził Otachi luzacko siedząc na
piętrze obozu.
-
Bro brakuje tylko konsoli i byłoby idealnie. - dodał Hachi siedzący
przy ognisku.
-
Coś w tym jest Bro. - odparł Otachi, a następnie dodał: - Ziom, a
jak było na Zekeren?
-
Właśnie Ziom, co tak długo tam robiliście? - dodał Hachi.
-
Było normalnie, załatwialiśmy różne mniej lub bardziej ważne
rzeczy. - odparł bez emocjonalnie Kurai, opierający się o drzewo.
-
Pewnie odwiedziłeś Yorokobi, co u niej? - spytał Otachi.
-
Owszem byłem, dobrze. Na Zekeren nie muszą się zbytnio przejmować
wojną. - odparł chłodno Kurai.
-
A widziałeś Hyacin? - kontynuował entuzjastycznie Otachi.
-
Nie, ale Volaure mówi, że dobrze sobie radzi. Za to widziałem
Skautiego, widać u niego zmianę i niedługo kończy szkolenie a po
nim zostaje na stałe na Zekeren, jako żołnierz Zekereńskiej
floty. - odpowiedział Kurai.
-
Ekstra. - stwierdzili zgodnie Bracia.
-
Ziom, a jak przybyliście to Sachiner był dziwny, a miedzy wami była
ciężka atmosfera, stało się coś? - dodał Hachi.
-
Hmm... za dużo czasu spędziłem w swoim towarzystwie. - odparł
Kurai.
-
No to wiadome, że się nie lubicie ale na Jushifulu spędziliście
ze sobą więcej czasu i jakoś się trawiliście... - stwierdził
Hachi.
-
Hmm.... Na Jushifulu, mieliśmy nazwijmy to motywację aby się
znosić.... - odparł Kurai.
-
Bro przecież to jasne, że oni tolerują się tylko ze względu na
Rinę i gdyby nie ona to by nie utrzymywali ze sobą kontaktu. -
dodał Otachi.
-
No dobra, to to wiem ... ale czuć było pewne napięcie i to głównie
od strony Sachinera, a nie lodowatego Kurai'a. - odparł Hachi.
-
Słuchaj mieliśmy parę spięć ze sobą, lecz to tylko i wyłącznie
nasza sprawa. - stwierdził chłodno Kurai.
-
No dobra nie wnikam. - odparł Hachi.
-
Zluzuj Ziom, już kończymy ten temat. - dodał Otachi.
-
W sumie to i tak dobrze, że się tolerujecie, mimo, że żaden z Was
nie zakładał tego. - dopowiedział Hachi.
-
Racja Bro ich relacje są lepsze niż się spodziewali. - dodał
Otachi.
-
Hmm... powiedzmy, że mamy dobry powód aby się tolerować. - odparł
Kurai.
-
Jeden z najlepszych. - odparł Otachi szczerząc kły.
-
Ziom najbardziej podziwiam za to na ile mu pozwalasz kompletnie mu
nie ufając. - dopowiedział Hachi.
-
Wystarczy mi, że Rina jemu ufa. - odparł chłodno Kurai, a
następnie dodał: - A Sachiner nie zrobi jej krzywdy, po raz za
bardzo ją lubi, a po dwa obiecał jej, że nic jej nie zrobi.
-
Ale czasem interweniujesz Ziom. - stwierdził Otachi.
-
Owszem, gdyż czasem trzeba. Jednak trzeba rozróżniać czy się
bawi i nie przekracza granicy czy z jakiegoś powodu ją przekracza.
- odparł Kurai.
-
A do tego trzeba go poznać. - stwierdził Otachi przeciągając się,
a następnie dodał: - Ziom to zaskakujące, że obaj się doskonale
znacie, a przy tym ledwo się tolerujecie.
-
Wiesz mówi się że przyjaciół trzeba trzymać blisko, a wrogów
jeszcze bliżej. - odparł chłodno Kurai.
-
Dobre Ziom. - pochwalił Otachi.
-
No dobre, hmm... trzymaj przyjaciół blisko
żeby ich nie stracić i mieć dobre relacje z nimi ... A wrogów
jeszcze bliżej żeby mieć na ich oko czy coś nie kombinują
przeciwko Tobie... - stwierdził Hachi, a następnie dodał: - Mocne
Ziom i ma dużo sensu.
-
Ziom a z iloma kobietami spałeś? - spytał delikatnie zarumieniony
Otachi.
-
Nie Twój interes - odparł chłodno Kurai, a następnie dodał: -
To zamknięty rozdział mojego życia, jednak mogę Was zapewnić, że
nigdy nie gwałciłem i nie robiłem kobietą krzywdy. Zresztą to
jestem pewien, że słyszeliście od Volaure.
-
Taa, coś tam wspominał podczas turnieju ... - stwierdził Hachi.
-
Ziom, miałeś jakąś dziewczynę przed Riną? - spytał Otachi.
-
Nie ... - odparł krótko i zwięźle Kurai.
-
Dobra Ziom .... a tak swoją drogą masz jakąś rodzinę? - spytał
Hachi.
-
Mam dwie starsze siostry i przyszywanego brata ... oraz smoki i Was.
Dobrze to wiecie. - odparł chłodno Kurai.
-
To tak ale masz jeszcze kogoś? - spytał Otachi.
-
Na przykład ... nie wiem rodziców? - dodał Hachi, a następnie
dopowiedział: - Wiesz w przeciwieństwie do nas na pewno pamiętasz
swoich rodziców ... jacy są?
-
Matki nie pamiętam. - odparł Kurai.
-
Czemu? - zainteresował się Otachi.
-
To długa historia, ale zginęła jak byłem bardzo mały. - odparł
chłodno Kurai.
-
Przykro mi ... - odparł Otachi.
-
Nie potrzebnie .... - stwierdził chłodno Kurai.
-
Ziom mamy czas opowiadaj. - naciskał Hachi.
-
Heh ... Kiedy byłem bardzo mały moja matka została brutalnie
zabita, Hashikita była w tedy na targu, a Yorokobi uciekła ze mną
na rękach i oddała pod opiekę Sumi, za co została ukarana kocimi
uszami i nie możnością przemiany w smoka. - odparł chłodno
Kurai, patrząc pustym wzrokiem w mroczna przestrzeń, a następnie
dodał: - Yorokobi zrobiła to dla matki, która na łożu śmierci
błagała aby mnie zabrała...
-
O stary ... makabra ... a wiesz kto ją zabił? - spytał Hachi.
-
To straszne Ziom ... pomściłeś ją? - dodał Otachi.
-
Królowa ja zabiła? - kontynuował Hachi.
-
Nie ... zabij ją mój własny ojciec, który chciał mnie od niej
zabrać. - odparł chłodno Kurai, a następnie dodał: - Nie ... nie
pomściłem jej ... raz miałem okazję, ale wtedy jeszcze nie
wiedziałem, że to on stoi za jej morderstwem ...
-
O kurcze ... mocne ... - stwierdził Otachi.
-
Ziom Twój Stary to jakiś psychol ... - dodał Hachi, a następnie
spytał: - Ziom jak się o tym dowiedziałeś?
-
Sam mi o tym powiedział, chwaląc się jakby było to coś godne
podziwu. - odparł chłodno Kurai.
-
Strasznie spokojnie i bez emocjonalnie o tym opowiadasz Ziom. -
zauważył z przerażeniem Otachi.
-
Czekaj, a jakie podstawy masz aby mu wierzyć? - spytał Hachi.
-
Yorokobi potwierdza jego wersje ... - odparł Kurai.
-
Stary ciarki mnie od Ciebie przechodzą... - dodał Otachi wzdrygając
się.
-
A obie moje siostry potwierdzają, że matka była przez niego bita i
brutalnie gwałcona oraz zmuszana do wielokrotnych poronień, bo "nie
urodziła mu syna" ... - kontynuował Kurai, a po chwili ciszy
dodał: - A kiedy już urodziła syna uciekła od niego i nie chciała
mu go oddać, więc spotkała ją "kara" za
niesubordynację, a on sam ma mnie tam gdzie słońce nie dochodzi
...
-
Makabryczna historia ... - stwierdził poruszony Otachi.
-
Stary, kurcze to jakiś koszmar... - dodał z przerażaniem Hachi.
-
Życie ... - odparł chłodno i bez emocjonalnie Kurai.
-
Ziom czyli ten psychol nadal żyje i możemy go spotkać gdzieś w
Sekai Dagaal? - spytał Otachi.
-
Chyba żyje lecz nie interesuje mnie to... bo wyrzekłem się go dawno
temu... a szansa, że go spotkamy jest nie wielka, gdyż on nie
mieszka, na żadnej z planet rady czternastu ... - odparł Kurai.
-
Rozumiem ... - stwierdził Hachi z lekkim zamyśleniem, a po chwili
spytał: - A czemu masz takie liche i dość złe stosunki z
siostrami?
-
Kiedy nas rozdzielono wszyscy byliśmy młodzi, Hashi miała jakieś
8 lat, a Yorokobi jakieś 5 ... po tym zdarzeniu nimi zaopiekowała
się królowa i wpoiła im nienawiść do mnie i wychowała pod swoje
komando ... - odparł chłodno Kurai.
-
Za to Ty w tym czasie mieszkałeś u Sumi, smokami i przebywałeś na
Zekeren ... ale widywaliście się? - dodał Otachi.
-
Najczęściej zaczęliśmy się wydawać po spotkaniu z Wami,
wcześniej nasze spotkania były sporadyczne i pełne walki i
nienawiści ... - odparł Kurai.
-
Dobra a czemu po tym wszystkim wykonywałeś rozkazy królowej? -
spytał Hachi.
-
Powiedzmy, że miałem z nią pewną umowę, która nie wypaliła. -
odpowiedział spokojnie Kurai.
-
Hmmm... ciekawe ... - odparł Hachi.
-
Hmm.. a tak z innej beczki Ziom, kiedyś było mówione, że na całym
świecie istnieje tylko 10 istot władających elektrycznością. -
zmienił temat Otachi, a następnie spytał: - Znasz bądź kojarzysz
kogoś z tej ekipy?
-
Hmmm... Raiu, demon z którym kiedyś walczyliście władał
elektrycznością.- odparł chłodno Kurai, a następnie dodał: -
Kiedyś słyszałem o generale Chifuina który nią włada, lecz nie
jestem pewien czy przypadkiem nie włada podwójną mocą.
-
WOW! Chciałbym się z nim zmierzyć! - stwierdził Hachi.
-
Pewnie! On by był super wyzwaniem! - dodał entuzjastycznie Otachi.
-
A Ty Ziom, chciałbyś się z nim zmierzyć? - spytał dociekliwie
Hachi.
-
Owszem, takie starcie mogłoby być ciekawe. - odparł spokojnie
Kurai.
-
Ziom, takie wyzwanie! To by było coś. - stwierdził radośnie
Hachi.
-
Szkoda, że takie wyzwania to rzadkość. - skwitował Otachi.
-
Gdyby nie były rzadkością, dla wybranych to nie miałbyś frajdy z
takiego starcia. - odparł chłodno Kurai.
-
Racja! - dodał Hachi, a po chwili ciszy dodał: - Znasz jeszcze
kogoś?
-
Znać nie znam, jednak jak się dobrze słucha można o nich
usłyszeć, że są ... w końcu taka moc nie jest codziennością
... - odparł chłodno Kurai.
************
W
obozie Konware, przy wspaniałym iskrzącym ognisku zasiada palący
obozowy kucharz, oraz niewidomy nauczyciel Diuny i w przyjaznej
atmosferze rozmawiają.
-
Chushin czemu jej nie zatrzymałeś? - spytał dociekliwie Caeci.
-
Wiesz przyjacielu, widziałem na własne oczy, że coś ją łączy z
Otachim, więc nie wtrącałem się w to ... w końcu mnie znała
zaledwie kilka dni, a jego jestem pewien, że dużo dłużej. -
odparł kucharz.
-
Przyjacielu a sądziłem, że w naszym duecie to ja jestem niewidomy
...
-
Co masz na myśli?
-
Zgadzam się, z Otachim coś ją łączy, lecz jestem pewien że jej
serce bije dla innego...
-
Chyba żartujesz ... Caeci widziałem ich relacje na własne oczy ...
-
A ja przyjacielu słyszałem bicie jej serca ...
-
Mniejsza i tak już zapewne nigdy nie wrócą do naszego obozu...
-
Może wrócą, a może nie ... nie wiadomo gdzie los ich poprowadzi
...
-
W sumie przyjacielu masz racje ...
-
Zazwyczaj ją mam ...
-
Hehe ... masz racje ...
************
-
Diuna, jak zaczęłaś prowadzić nas przez wodę to dałaś ciała.
- stwierdziła Kiazu siedząca na kłodzie.
-
Weź się odczep dobra? - odparła obrażona Diuna.
-
Diunka, powiedź co się wtedy stało? - wtrąciła niepewnie Rina.
-
Heh ... zapomniałam, że patrząc przez wodę widzę lustrzane
odbicie i potrzebowałam chwili aby to ogarnąć .. - odparła Diuna.
-
Rozumiem ... nie przejmuj się tym ... - odpowiedziała przyjaźnie
Rina z uśmiechem.
-
Spoko następnym razem pójdzie lepiej. - stwierdziła Kiazu
przeciągając się, a po chwili entuzjastycznie dodała: - Liczę na
fajne znajomości w tej wiosce po drodze.
-
Hmm... mało Ci zabawy? - spytała Diuna.
-
Zabawy nigdy za wiele. - odpowiedziała Kiazu z uśmiechem.
-
Albo mam siostrę sukuba albo jesteś jakaś inna ... - stwierdziła
Diuna przewracając oczami.
-
E tam ... masz siostrę która lubi dobrze się bawić. - odparła z
uśmiechem Kiazu.
-
W to wątpić nie mogę... - odparła Diuna.
************
W
prowizorycznym obozie Hachi śpi z słuchawkami na uszach, a Otachi i
Kurai dalej rozmawiają.
-
Ziom, a znałeś naszych rodziców? - spytał Otachi.
-
Nigdy ich osobiście nie poznałem. - odparł chłodno Kurai.
-
Szkoda ... ale to zrozumiałe, przecież nie możesz znać każdej
żyjącej istoty ...
-
A no nie mogę ...
-
Ziom, myślisz, że w obozie maszyn czeka nas jakaś walka?
-
Trudno powiedzieć, ten obóz został już raz zaatakowany przez
smoczych jeźdźców, więc nic nie stoi na przeszkodzie aby został
zaatakowany drugi raz ... no chyba, że za pierwszym razem zdobyli
wszystko co chcieli zdobyć...
-
Rozumiem ... i szczerze wolałbym się nie mierzyć ze smokami,
chociaż to mogłoby być świetne wyzwanie...
-
Owszem, ale bez odpowiedniego planu takie starcie skończyłoby się
śmiercią i to bynajmniej nie smoka ...
-
Jak mówisz z takim chłodem to aż mnie ciarki przechodzą, ale masz
racje Ziom ... - stwierdził Otachi delikatnie się wzdrygając, a po
chwili dodał: - Nie obraź się Ziom, ale to zaskakujące, że ktoś
tak chłodny jak Ty potrafi obdarzyć kogoś ciepłym uczuciem ...
-
Mnie samego również to zaskakuje, nigdy nie sądziłem, że będę
kogoś darzył takim mocnym i ciepłym uczuciem ...
-
No proszę ... a to ciekawe ... - stwierdził z zaskoczeniem i
podziwem Otachi, a po chwili z zaciekawieniem dodał: - Ziom, jak
wielkim uczuciem ją darzysz?
-
Bardzo wielkim i nieskończonym. - odparł chłodno Kurai, a
następnie dopowiedział: - Posłuchaj dla niej wystartowałem w
turnieju walk smoków, chociaż lata wcześniej z odszedłem z
turnieju i twierdziłem, że nigdy do nich nie wrócę. Jednak wiedz,
że dla niej zrobiłbym to znowu.
-
Rozumiem ... a właśnie dlaczego odszedłeś z turnieju?
-
Nie chce o tym rozmawiać - odparł wręcz lodowato Kurai.
-
Yyy... dobra Ziom nie wnikam ... - odpowiedział Otachi z delikatnym
przerażeniem.
-
Posłuchaj przeszłość to przeszłość i jej nie da się już
zmienić .... liczy się tu i teraz, a nie zamknięte rozdziały ...
-
W sumie masz racje Ziom ...