"Zaskoczenie
Bromiańskiego
zwiadowcy na
Zekeren"
Wczesny
poranek spowity delikatnym chłodem i bladymi promieniami słońca,
ledwo przebijających się przez białoszarą, dość rzadką mgłę.
Kurai, standardowo ubrany w niebieskie jeansy i czarny T-shirt, oraz
zaspany i ziewający Skauti (ubrany w mundur) stoją właśnie przed
neczańskim generałem, popijającym poranną kawę i siedzącym za
biurkiem pełnym papierów.
-
Zwarci i gotowi do działania? - spytał generał.
-
Tak ... zieeeeew ... generale ... - odparł pokornie Skauti ziewając.
-
Dobrze panowie, wezwałem Was do siebie ponieważ, na Ciebie Skauti
na Zekeren czeka pewne szkolenie. Kurai pojedzie tam z Tobą i będzie
Twoim przewodnikiem.
-
Ummmm ... Panie Generale ... przepraszam za swoją zuchwałość ...
lecz czy mógłby ze mną pojechać Otachi?
-
Nie... Widzisz, Kurai ma tam również kilka ważnych spraw do
załatwienia, więc musi jechać. - odparł spokojnie generał a
następnie dodał: - Coś nie tak? Macie między sobą jakieś
starcia?
-
Nie Nie ... w żadnym wypadku Panie generale ... - odparł
wystraszony Skauti.
-
To o co chodzi? - spytał twardo Rudy.
-
Nie ...Nic ... - odparł speszony, Skauti, nieznacznie rumieniąc
się z zakłopotania.
-
Dobrze nie wnikam... - odparł Rudy.
-
Em.... Panie Generale, a jak długo mam zostać na Zekeren?
-
Tak długo jak to będzie koniecznie i tak długo jak będzie trwał
Twój trening. - odparł generał, a następnie dodał: - Za chwilę
przybędzie po Was statek. Skauti poczekaj na zewnątrz.
-
Tak Panie Generale. - odparł pokornie Skauti a następnie wyszedł z
generalskiego gabinetu. Kiedy tylko to uczynił, Rudy powiedział:
-
Co do Twoich misji to trzymaj masz tu listę. - następnie generał
wręczył elektrycznemu neczaninowi białą kopertę, po czym
kontynuował: - Tylko załatw wszystko... A tak z ciekawości wiesz
może czemu Skauti nie chce z Tobą jechać?
-
Myślę, że to nie chodzi o mnie... - odparł chłodno Kurai.
-
Hmm... A o co?
-
Widzisz Skauti dobrze dogaduje się z Otachim i dobrze się czuje w
jego towarzystwie...
-
Rozumiem ...W sumie zastanawiałem się na daniu Ci pomocnika, gdyż
uważam, że w niektórych zadaniach może przydać Ci się pomoc...
hmmm .... no dobrze, zabierz ze sobą Otachiego niech Ci pomoże w
niektórych zadaniach...
-
Jesteś pewien?
-
Tak jestem, i tak dla Twojego oddziału nie mam zadnia dopóki nie
wrócisz, tylko Otachi ma wrócić z Tobą, za dwa dni i koniec. -
odpowiedział spokojnie i twardo Rudy, a następnie dodał: - Dobra
idź już statek pewnie na Was czeka.
************
Niedługo
przed śniadaniem cały obóz budzi się do życia. Nasi zaspani,
ubrani w piżamy i ziewający bohaterowie spostrzegli, że w ich
sypialni brakuje Kurai'a, Skautiego i Otachiego.
-
Ciekawe gdzie panowie się podziali? - spytała Diuna, przeciągając
się.
-
Hmm... Kurai pewnie już dawno na nogach i gdzieś się zaszywa. -
odparła, ubrana w krótką koszulkę nocną Kiazu robiąca
skrętoskłony.
-
Zieeew ... Widziałem jak Kurai budził Otachiego i kazał mu się
szybko zbierać. - dodał Hachi ziewając na łóżku.
-
Hmm... napisałam do Otachiego ... - wtrąciła Rina.
-
I co odpisał coś? - spytała Diuna.
-
Tak, napisał że On, Kurai i Skauti polecieli na Zekeren ... -
odparła Rina.
-
Ej pojechali na Zekeren be zemnie! No normalnie obrażę się!-
wtrąciła niezadowolona Kiazu.
-
Na Zekeren po kiego? - spytał Hachi.
-
Hmmm... Skauti ma mieć tam szkolenie, a Otachi i Kurai, mają tam do
załatwienia parę wojskowych spraw ... - odparła Rina.
-
Czyli wychodzi na to, że my mamy wolne? - spytała radośnie Diuna.
-
Jakoś tak wychodzi. - dodał entuzjastycznie Hachi.
-
Czad, to co słoneczko i odpoczynek? - odparła Diuna.
-
Wiesz chyba trwa wojna. - odpowiedział Hachi.
-
Oj tam Oj tam ... odpoczynek i nam się należy. - odparła Diuna.
-
Mi też się podoba pomysł fajnego odpoczynki. - dodała
entuzjastycznie Kiazu robiąc przysiady.
W
ten w pokoju rozległo się pukanie do drzwi.
-
Proszę. - stwierdziła spokojnie Rina.
Na
te słowa do pokoju wszedł neczański kapitan, ubrany w swój mundur
oficerski i o długich fioletowych włosach spiętych w koński ogon.
-
AMIS! - stwierdziła radośnie Kiazu.
-
Cześć. - odparł radośnie kapitan, a następnie dodał: - Wy
jeszcze w negliżu?
-
Tak, mamy wolne. - stwierdziła Diuna.
-
Wolne tak? Heheh ... mam dla Was kilka rozkazów, którymi macie się
zając zaraz po śniadaniu. - odparł Amis.
-
Żartujesz Ziom? - spytał Hachi.
-
Nie nie żartuje... - odpowiedział Amis a następnie dodał: - I tak
Diuna Ty wraz z kilkoma osobami zajmiesz się sprzątaniem pryszniców
...
- Mam sprzątać prysznice!? - odparła Diuna z niezadowoleniem.
- Mam sprzątać prysznice!? - odparła Diuna z niezadowoleniem.
-
No zawsze, możesz sprzątać latryny ... - odparł kapitan.
-
To ja wole prysznice ... - stwierdziła Diuna.
-
No ja myślę ... Hachi Ty pomożesz przy budowie nowych budynków. -
kontynuował Amis.
-
Jasna sprawa Ziom ... - odparł Hachi przeciągając się i zrywając
się na równe nogi.
-
Cóż za entuzjazm cieszy mnie to. - odparł kapitan, a następnie
dodał: - Kiazu policzysz zbrojownie.
-
Nie masz dla mnie ciekawszego zadania? - spytała rozczarowana Kiazu.
-
Nie nie mam, zajmiesz się liczeniem broni i koniec. - odparł twardo
Amis.
-
Nie! - odparła Kiazu.
-
Nie kłóć się ze mną! Rozkaz to rozkaz! - odparł Amis.
-
No dobra ... - stwierdziła niezadowolona Kiazu.
-
Świetnie! Hmmm.... Rina, Ty po śniadaniu masz się zgłosić do
Rudego. - stwierdził spokojnie Amis.
-
Dobrze. - odparła pokornie Rina.
-
To skoro już wiecie co i jak, to zbierać się i marsz na śniadanie.
- stwierdził twardo kapitan.
-
Tak jest! - odparli zgodnie neczanie.
************
Nowoczesne
bardzo duże i przestronne pomieszczenie, które kolorystyką i
arażacją jest jakby podzielone na trzy różne części. W tej,
ulubionej komnacie księcia Zekeren, zaraz po lewo od wejścia, w
strefie w której dominuje beż i biel, stoją dwie wielkie
beżowo-kremowe kanapy tworzące otwarty okrąg. Na jednej z nich
zasiada Volaure, ubrany
w blado pomarańczowe ubrania utrzymane w jego młodzieżowym i
szalonym klimacie. Bluza z kapturem, luźnie spodnie i
zielono-fioletowe gogle na czole, są na pewno znakami
rozpoznawalnymi, które czynią go wyjątkowym władcom. Na kolanach
księcia, siedzi piękna i urodziwa elfka o długich, trochę
potarganych zielonych włosach oraz pięknych i błyszczące
brązowych oczach o przyjemnym butelkowym odcieniu. Dodatkowo ma ma
ona długie spiczaste uszy i skórę w kolorze pięknej opalenizny.
-
Kotku ja chce jeszcze ... - stwierdziła uwodzicielsko kobieta,
całując księcia w usta i delikatnie je podgryzając.
-
Chiki, wiesz że też chciałbym więcej, ale mam już plany ... -
odparł spokojnie Volaure.
-
Ty zawsze masz jakieś sprawy ... - odparła zawiedziona dziewczyna,
a następnie dodała: -Eh.... kiedy teraz będziesz miał dla mnie
czas?
-
Nie wiem zdzwonimy się ...
-
Hmmm.... Tygrysku .... - wymruczała dziewczyna.
-
Nie gadaj tylko działaj. - odparł książę pieszczotliwie i
głęboko całując Chiki, w rozpalone usta.
W
ten w komnacie rozległ się głośny dzwonek do drzwi, który
spowodował, że książę przestał dopieszczać dziewczynę i
powiedział:
-
Zejdź proszę.
-
No dobrze ... - odparła dziewczyna schodząc z kolan władcy.
W
tym momencie Volaure, przypalając sobie papierosa powiedział
donośnym głosem:
-
Proszę!
Chwilę
po tych słowach, drzwi od komnaty otworzyły się, a do pokoju
wszedł Otachi,Kurai i lekko wystraszony Skauti.
-
Tak myślałem, że to Wy. - stwierdził radośnie książę,
podnosząc się i podchodząc do przybyszy.
-
Siema Volaure! - stwierdził uradowany Otachi, a następnie podał
prawą dłoń władcy.
Na
początku, to było zwykłe podanie ręki, jednak po chwili
przerodziło się ono w przyjacielskie złapanie za nadgarstki.
Następnie obaj przejechali swoją dłonią po dłoni partnera do
momentu, wktórym mieli możliwość zahaczenia swoimi palcami o
palce partnera, w kolejnym kroku obaj zgrabnie i szybko przeszli w
pięści. Kiedy powstały już obie pięści przybili pionowymi
pięściami raz od góry raz od dołu, po czym stuknęli się
pionowo kosteczkami, następnie stuknęli się kosteczkami w
poziomie, przybili poziomą „piątkę” wewnętrznymi dłońmi,
potem przybili ja zewnętrzną stroną dłoni. Następnie pół
kolistym ruchem przesunęli ręce nad swoje prawe ramiona z
wyciągniętymi kciukami. Tak jakby łapali stopa. Całą tę
sekwencję obaj zrobili bardzo szybko i sprawnie. Zaraz po tym
przywitaniu Volaure w identyczny sposób przywitał się, z
elektycznym neczanimem, tym czasem zszokowany Skauti stał jak wryty.
-
O cześć Chiki! - stwierdził Otachi uśmiechając się.
-
Cześć. - stwierdziła Elfa całując wietrznego neczanina w
policzek.
-
Chiki, sprawdź czy nie ma Cię w domu. - wtrącił Volaure.
-
Tak tak ... - odparła Chiki wychodzodząc z komnaty.
-
Volaure, pozwól to bromiański zwiadowca imieniem Skauti. - wtrącił
nagle Kurai.
-
Witaj książę. - odparł spokojnie i pokornie Skauti, kłaniając
się.
-
Spokojnie jesteś wśród swoich, mów mi poprostu Volaure. - odparł
książe z przyjaznym uśmiechem.
-
Yyyy ... tak panie ... znaczy Volaure. - odparł niepewnie zwiadowca.
-
Tak lepiej. - stwierdził władca.
-
Em. ... przepraszam czy mogę wiedziec co to było co zrobuliście
przed chwilę? - spytał nieśmiało Skauti.
-
To była szufla, graba, hak, przybicie pięściami góra dół,
kufelek, żółwik, „piątka” i „backhand”- odparł Otachi a
następnie dodał z uśmiechem: - Takie tutejsze przywitanie Ziomków.
-
Ziomków? ... yyyy... Wy się znacie? - odparł zdezorientowany
bromiańczyk.
-
Owszem i to bardzo dobrze. - odparł Kurai.
-
Pewnie, że się znamy. - dopowiedział Volaure, a następnie
mrugając okiem dodał: - Tylko nie rozpowiadaj o tym.
-
Dobrze... - odpowiedział pokornie Skauti, a następnie dodał:-
Przepraszam, kiedy zacznę trening?
-
Zapewne jeszcze dzisiaj... - odparł spokojnie Volaure, po czym
zaciągnął się i powiedział: - Weźmiesz udział w treningu z tak
zwanego "Projektu Haliya".
-
O to fajna zabawa! - stwierdził entuzjastycznie Otachi.
-
Projekt Haliya? ... co to takiego? - spytał speszony Skauti.
-
Polega on na specyficznych walkach, które mają przygotować
wojowników na spotkanie z frontem i rozwija zarówno moce jak siłę.
- stwierdził Volaure.
-
Walczy się z takimi fajnymi biostworkami! To fajny i przyjemny
trening! - dodał radośnie Otachi.
-
Skoro tak mówisz ... - odparł Skauti.
-
Ej słuchajcie, czy mógłbym się odmeldować? - wtrącił Otachi.
-
Tak idź ... - odpowiedział Kurai.
-
Pewnie, że możesz iść. - dodał Volaure, a następnie
dopowiedział z uśmiechem : - Pewna dama czeka więc leć.
-
Dzięki! - odparł radośnie Otachi, a następnie wychodząc dodał:
- Jak coś jestem pod telefonem.
-
Idź już ... - stwierdził chłodno Kurai.
W
ten wietrzny neczanin radośnie wybiegł z komnaty, a Volaure spytał:
-
Generał pozwolił mu od tak przyjechać?
-
Otachi i ja mamy parę spraw do załatwienia na Zekeren. - odparł
Kurai.
-
Rozumiem .... hmmm... Napijecie się czegoś?
-
Tak, poproszę wodę. - odparł Kurai, wchodząc głębiej do
pomieszczenia.
-
A Ty Skauti? - spytał Volaure udając się do aneksu kuchennego.
-
Poproszę wodę. - odparł w końcu zmieszany zwiadowca, a następnie
gwałtownie rumieniąc się dodał: - Pa... Volaure ... czy... czy
mogę ... już iść?
-
Co się dzieje? - spytał Volaure.
-
Nie ...nic nic ... - odpowiedział zwiadowca jeszcze bardziej się
czerwieniąc.
-
Hmmm.... chyba wiem co Ci jest .... i widzę Ziom, że mu nie
powiedziałeś? - spytał Volaure, wręczając wodę, swoim gościom.
-
Nie nie powiedziałem. - odparł Kurai, popijając wodę.
-
Nie powiedział o czym? - spytał zdezorientowany Skauti.
-
Powiedziałem Volaure o Twojej tajemnicy .... - stwierdził Kurai.
-
Jak mogłeś... obiecałeś, że nie powiesz!- odparł Skauti.
-
Obiecałem, że nie powiem ludziom z którymi byliśmy w podziemiach.
Pamiętasz? Powiedziałeś:"Wolałbym aby reszta oddziału o tym
nie wiedziała .." i dałem Ci słowo, że reszta nie się o tym
nie dowie i nie dowiedziała się.... - odpowiedział spokojnie
Kurai.
-
Tak ... masz racje ... przepraszam ... - odparł speszony i
rumieniący się zwiadowca.
-
Spokojnie wiem o tym tylko ja, nikt inny, o tym nie wie. - wtrącił
Volaure, po czym dodał: - Słuchaj Kurai opowiedział mi o Tobie, bo
wierzy, że jestem wstanie Ci pomóc..
-
Pomóc? Pewnie zaczniesz się śmiać z tego jak każdy inny ...-
stwierdził speszony Skauti z łzami w oczach.
-
Ja śmiać z tego? Dobry żart. - odparł książę śmiejąc się.
-
Kto jak kto, ale Volaure to ostatnia osoba która mogła by się z
tego śmiać.... - dodał spokojnie Kurai.
-
Kurai, ja mu powiem... - odparł Volaure.
-Powiesz
o czym? ... że jestem psycholem? ... że jestem pojebany!?-
wykrzykiwał Skauti z łzami w oczach, a następnie dodał: - Kurai
miałem Cię za przyjaciela a y od tak ....
W
tym momencie Volaure stanowczym krokiem podszedł do bromiańskiego
zwiadowcy, jednym szybkim ruchem złapał go, za mundur, przyciągnął
do siebie i głęboko pocałował przybysza w usta, przerywając tym
samym jego odpowiedź. Przerażony i czerwony jak burak Skauti,
zrobił wielkie zaskoczone oczy, jednak był tak sparaliżowany tym
co się stało, że nic nie zrobił. Kiedy rozpalone usta mężczyzn,
rozdzieliły się, to Volaure powiedział:
-
Jestem taki sam jak Ty ...
Skauti
stał jak wryty i z niedowierzaniem patrzył na księcia, gaszącego
papierosa.
-
Książę Volaure jest biseksualny tak jak i Ty, powiedziałem mu o
Tobie aby pomógł Ci poradzić sobie z Twoją "innością"...
- stwierdził spokojnie Kurai.
-
Naprawdę? - spytał z niedowierzaniem zwiadowca ocierając łzy.
-
Tak, posłuchaj pomogę Ci, a tu na Zekeren nic Ci nie grozi. - dodał
książę z u uśmiechem.
-
Dobra, Wy macie tutaj do pogadania, a mnie wzywają pewne sprawy. -
wtrącił chłodno Kurai idąc w kierunku drzwi.
-
Ale .... - próbował wydusić z siebie Skauti.
-
Spokojnie, zostawiam Cię w dobrych rękach ... nie musisz się
obawiać ... - stwierdził Kurai, wychodząc z komnaty.
-
Nie martw się, zapewne wróci, jak załatwi swoje sprawy.-
stwierdził książę z uśmiechem rozsiadając się na kanapie.
-
Pa ... Volaure ... - wydukał bromiański zwiadowca.
-
Tak słucham? - odparł spokojnie Volaure.
-
Cze...czemu to zrobiłeś? ...
-
Czemu zgodziłem się wsiąść Cię pod opiekę?
-
To też .... cho... chodziło mi o ... pocałunek ...
-
Pocałowałem Cię, abyś się uspokoił i zamknął ... a wziąłem
Cię pod opiekę, bo jej potrzebujesz... wiele złego przeżyłeś w
życiu, a ja chce Ci pokazać, że bycie biseksualnym to nie jest nic
złego i można z tym swobodnie żyć, i to bez gnębienia.
Oczywiście zawsze się ktoś znajdzie, kto będzie przeciwny, ale na
to tez mam radę...
-
Hmm... czyli w sumie czekają mnie tutaj dwa treningi?
-
Owszem, można tak powiedzieć.
-
Rozumiem ... chociaż mnie to przeraża i nie jestem do końca
przekonany ... to chyba nie mam wyboru ... oddaje się pod Twoja
opiekę Panie ... znaczy Volaure...
-
Heheh ... dobrze, a teraz chodź pokarzę Ci "Projekt Haliya"
- odparł książę z uśmiechem.
************
Piękne,
gorące i upalne słońce oświetla betonowy obóz neczan. Hachi i
kilku innych mężczyzn dzieżko pracuje na budowie, nosząc cegły,
worki z betonem czy deski. Ta praca zapewni mu rozrywki na długo.
Tym czasem Diuna, leniwie szoruje jedna z kabin prysznicowych.
Właściwie to wygodnie siedzi, na podłodze i przy pomocy swojej
psychicznej mocy wykonuje swoją pracę. Kiazu dopiero wchodzi do
wielkiego magazynu broni, aby go przeliczyć. Natomiast Rina stoi w
gabinecie neczańskiego generała i czeka na wytyczne.
-
Rina, naprawdę Amis przysłał Ci Ciebie? - stwierdził z
niedowierzaniem Rudy.
-
Tak ...- odparła nieśmiało neczanka.
-
Hmm... Miałaś liczyć broń w magazynach, a ja spodziewałem się
Hachiego albo Kiazu.
-
Pójść po Kiazu?
-
A co robi?
-
Liczy magazyny i Amis upierał się aby to ona to robiła.
-
Amis się upierał? ... Chyba już wiem o co chodzi ... i co ja się
z nim mam ... heh ... - zamyślił się Rudy, a następnie
powiedział na głos: - Dobrze niech będzie, możesz być i Ty... w
końcu pracowałaś jako weterynarz w klinice Ambasadora Ankary ...
-
To... to co mam robić? ...
-
Słuchaj niedaleko obozu, mamy kilka stworzeń, które trzeba
przesiedlić ...
-
Rozumiem... a co to za zwierzęta?
-
Hmm... według moich informacji to jakieś psowate bestie. Zwiadowcy
twierdzą, że to mogą być dzikie inuma.
-
Chyba się nadam ... - odparła niepewnie Rina.
-
Tak pewnie tak, ale uważaj na siebie, bo pewien wojownik łeb mi
urwie. - odparł Rudy mrugając okiem.
-
Nie urwie ... - odparła Rina z uśmiechem.
-
Pewnie, że nie żartuje tylko. - odparł Rudy mrugając okiem, po
czym dodał: - Ale i tak uważaj na siebie.
-
Dobrze ... - odparła pokornie Rina.
************
-
Volaure, przepraszam, za swoją ciekawość... ale czy księżniczka
wie o Twojej inności?
-
Chiki?
-
Yyyy... Tak ...
-
Po pierwsze nie jest księżniczką, nie mam swoje drugiej połówki,
a po drugie nie musi tego wiedzieć.
-
Rozumiem ... nie odnosisz się ze swoja innością...
-
To nie do końca tak, jestem otwarty i jak koś spyta to otwarcie mu
odpowiem, a Chiki nie musi wiedzieć ... w sumie to nawet nigdy nie
pytała.
-
Przepraszam, jeśli to drażliwy temat....
-
Nie jest spoko, to nie tajemnica ...
-
A coś łączy Cię z Chiki?
-
HEH EHE ... Podoba Ci się co?
-
Tak... to też ... - odparł Skauti czerwieniąc się.
-
To możesz z nią spróbować, ale nie gwarantuje, że się
zainteresuje.
-
Zwłaszcza, że jest z takim przystojniakiem jak Ty ..
-
Posłuchaj, nie jesteśmy parą, Chiki to moja kissingfriend i w
sumie łączy nas tylko zabawa.
-
Przepraszam.... ja myślałem, że ... ale ja jestem głupi- odparł
zwiadowca bardzo mocno się czerwieniąc.
-
Spokojnie nie jesteś ... i nie ma problemu, naprawdę. - odparł
książę z uśmiechem, a następnie się zamyślił: - Czeka mnie
wiele pracy, zobaczymy czy będzie warto ... ale muszę przyznać, że
dzieciak jest intrygujący i bardzo zastraszony ... Kurai o tym
mówił, ale nie sądziłem, że to aż tak poważna sprawa .....
hmmm .... trzeba coś z tym zrobić... hmm.... chyba mam nawet pomysł
co ...