piątek, 26 lutego 2016

Epizod 187



".... Wieści z powietrza ..."


Władcy po stronie Ankary aby podjąć decyzję wysłania statków wcześniej zorganizowali zebranie, w którym nadal nie osiągnęli jedno głośności, więc szalony i ryzykowny pomysł Sachinera, jest im w sumie na rękę. W końcu nastał chłodny ranek, jednak nerwy wcale nie opadły. Wszyscy, mimo,że spodziewają się najgorszego to z niecierpliwością czekają na wieści z kosmosu, czy Zekeren przerwało brutalny atak? W końcu nadzieja umiera ostatnia...

************
W męskim obozie Konware, wstało przecudne, jaskrawe słońce, które wspaniale oświetla i grzeje całą okolice. Jest już po śniadaniu i neczanie bez trudu znaleźli sobie przyjemne zajęcie. Lekko niespokojna Rina zaczęła dyżur w kuchni, aby pomóc kucharzowi odzyskać chęć do gotowania. Po ugotowaniu, przez neczankę wspaniałej, aromatycznej i pokazowej zupy grzybowej, skuszony zapachami kucharz spróbował strawy, a następnie z wielkimi, zaskoczonymi oczami powiedział:
- No proszę, to jest naprawdę dobre.
- Dziękuję. - odparła zarumieniona neczanka.
- A ja się tak buntowałem przed baba w kuchni, jednak rozkaz to rozkaz, nawet jeśli to rozkaz Smoczysława.
- Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło ..
- Powiedz mi, Ty gotujesz swojemu oddziałowi?
- Tak ... w dużej mierze tak ...
- Teraz już rozumiem, czemu Kurai, tak się złościł na złe jedzenie ... skoro na co dzień ma takie wysokie standardy ...
- Hmm... On się nie złościł ... jeszcze jak z Tobą rozmawiał był spokojny ... tylko stanowczy...
- Naprawdę? Kurcze to nie chciałbym poznać jego złości ...
- To zdradzę Ci, że kiedy Kurai się zdenerwuje to wtedy pali papierosa ... i wtedy lepiej uważać na to co się mówi ...
- Zapamiętam i będę uważać aby czegoś nie palnąć... - odparł kucharz a następnie dodał: - A zmieniając temat, dasz mi jeszcze jakieś przepisy?
- Pewnie. - odparła neczanka z uśmiechem.
- A zdradzisz mi sekret skąd bierzesz zapał do gotowania?
- Pomyślę ... chociaż myślę, że to sam odkryjesz ...
- Hehe, nie przeceniasz mnie czasem?
- Nie ... myślę, że nie ...
- Dobra, zaraz przyjdzie pomoc bo czas zając się obiadem ... i mam dla Ciebie wyzwanie...
- Jakie?
- Masz do dyspozycji wszystko co jest w kuchni, wszystkie ryby, warzywa, owoce oraz przyprawy i zaproponuj mi smaczne danie, które powali facetów, którzy z reguły jedzą moje złe dania. Uprzedzam, że to nie będzie łatwe ...
- Rozumiem ... hmmm... pozwól, że chwilę pomyślę ...
- I tak nie dasz rady, ale dobrze masz czas do przyjścia pomocy, bo potem trzeba rozdzielić już zadania.
- Dobrze ... pomyślę ...
Tymczasem pełna zapału i entuzjazmu Diuna, pobiera lekcję od swojego niewidomego nauczyciela, który ze stoickim spokojem tłumaczy jej podstawy używania nowej mocy.
- Posłuchaj, trzeba podchodzić do tego na spokojnie ... - stwierdził spokojnie Caeci.
- No ja wiem, ale to jest trudne. - odparła Diuna, nie radząc sobie z czarną kostką.
- Nie jest trudne, wystarczy tylko chcieć... słuchaj uspokój emocje .. skoncentruj się i delikatnie użyj mocy ...
- Wheh ... - westchnęła Diuna, a następnie wzięła głęboki oddech i powiedziała: - Dobrze, to jeszcze raz.
W tym samym czasie Hachi i Otachi oddają się potajemnym rozrywką, które ukrywa obóz. A to oglądają sparingi, a to grają w gry. Natomiast Kiazu w skąpym stroju opala się na wydzielonym podwórku, w okolicach damskiego namiotu i w kokieteryjny sposób owinęła sobie wojowników w okół palca, tak że jest traktowana co najmniej jak królowa.


************

Mroczna, gwieździsta galaktyka wypełniona zdezelowanymi wrakami statków, kawałkami metalów, szkarłatnymi pasmami krwi i strzępkami ciał. Pośród tego całego bałaganu na tle ogromnego smoka, niosącego cały świat leci prywatny statek Sachinera, który wraz z Kurai'em zasiada w stylowym, czarno-biało-szarym salonie, kosmicznego środka transportu.
- Pewnie zastanawiasz się czemu zabrałem Cię ze sobą? - stwierdził inkub popijając swoje ulubione wino i bawiąc się bladą, kulką trucizny.
- Planowałeś przylecieć tutaj z Riną, bo zapewne stęskniłeś za jej towarzystwem, ale wiedziałeś, że lepiej będzie jak pojadę razem z nią. - odparł chłodno Kurai, a następnie twardo dodał: - Jednak już w trakcie zapraszania uświadomiłeś sobie, że lepiej aby nie podziwiała widoków, które notabene towarzyszą nam za oknem.
- Nie znoszę Cię ... - odparł Sachiner, zgniatając swoją kulkę trucizny.
W ten do otwartego salonu połączonego z innymi pomieszczeniami, wszedł Kutaro, pokornie mówiąc:
- Panie przepraszam, że przeszkadzam, jednak mam pewne wieści.
- Mów ... - odparł twardo Sachiner.
- Panie Na horyzoncie nie widać Zekeren, a nasze systemy nie wykrywają go.
Na te słowa inkub zakrztusił się winem i nerwowo spytał:
- Co powiedziałeś?
- Zekeren nie istnieje. - stwierdził Kutaro z trudem przełykając ślinę.
W tym momencie Sachiner, bezlitośnie zgniótł w dłoni kieliszek wina, które w majestatyczny wymieszało się z krwią inkuba, a następnie szkarłatna ciecz rozlała się po białej wykładzinie. Natomiast chłodny i bez emocjonalny Kurai, bez słowa wyszedł z pokoju.

************

Po obiedzie, kiedy jest już pozmywane przed namiotem kuchennym na składanych stołkach zasiadają, Rina oraz palący Chushin, którzy odpoczywając rozmawiają.
- Nie no, nadal to nie wierze ... - stwierdził Chushin.
- Hmmm... w to że wracali na dokładki .. - odparła nieśmiało Rina.
- Tak. - odparł kucharz zaciągając się.
- Ziom, chciałbym zobaczyć Twoją minę, jak to Rina będzie wydawać jedzenie. - wtrącił Otachi, który właśnie przyszedł.
- A co ma jeszcze jakieś sztuczki w zanadrzu? - spytał Chushin, podając przybyszowi stołek do rozłożenia.
- Ziom nie widziałeś nawet połowy. - odpowiedział Otachi z uśmiechem i luźno, siadając na krześle.
- No dobra to może się skuszę. - odparła dumnie kucharz.
- Otachi, co Cię sprowadza? - spytała nieśmiało Rina.
- A przyszedłem wyżebrać jakieś jabłuszko czy inny owoc. - odparł wietrzny neczanin szczerząc kły.
- Spoko coś Ci przyniosę. - odparła Rina z uśmiechem.
- Dobra siedź i tak idę po picie. - stwierdził Chushin wstając i udając się do kuchni.
- Swoją drogą wiesz gdzie podziewa się Kurai? - spytał Otachi.
- Za ... załatwia pewne sprawy ... - odparła niepewnie Rina.
W tym momencie wietrzny neczanin złapał siostrę za rękę i mocno przyciągnął ją do siebie, także delikatnie czerwona Rina stała między nogami siedzącego brata.
- Otachi ... - stwierdziła rumieniąca się neczanka.
- Siadaj Siostra moje ucho czeka na opowieść... - odparł Otachi szczerząc kły.
- Ale ...
- Oj wyluzuj ... siadaj proszę
- Dobrze ...ale tak w skrócie ... - odparła spokojnie Rina siadając na prawym kolanie brata, a następnie dodała: - I proszę nie krzycz ...
- Luz Siostra ... - odparł Otachi z uśmiechem.
Na te słowa Rina delikatnie zbliżyła się do brata i wyszeptała wszystko bratu na ucho. Z każdą sekunda Otachi robił coraz większe, zaniepokojone i zszokowane oczy.
- O kurka ... - odparł po dłuższej chwili wietrzny neczanin.
W tym momencie do neczan powrócił kucharz, trzymając w lewym ręku dwa czerwone jabłka, a w drugim ręku wypity do połowy sok pomarańczowy.
- No proszę ... słuchajcie ja wiem, że zaplecze mojej kuchni jest ustronne i mi to zwisa co się tu dzieje, ale lepiej by major Smoczysław tego nie zobaczył. - stwierdził spokojnie Chushin, zasiadając na swoim miejscu. W tym momencie czerwona jak burak neczanka wstała z kolan brata, który szybko powrócił do swojego luzackiego stylu bycia.
- Spokojnie nie przeszkadza mi to... - kontynuował kucharz, wręczając owoc neczaninowi
- Luz Ziom, nic złego nie robimy.. więc odpuść... - odparł Otachi z uśmiechem, a następnie dodał: - O dzięki Ziom.
- Em ... to może ja pójdę zobaczyć co u Kiazu ... - wtrąciła speszona Rina, odchodząc w głąb obozu.
- Ale łatwo ją speszyć ... - stwierdził kucharz.
- Owszem, ale jest kochana. - odparł Otachi.
- Hmmm... Waszym dowódcą jest Kiazu?
- Nie, to Kurai nami dowodzi.

************
Tymczasem w innej części obozu Diuna nadal pilnie trenuje swoją nową umiejętność. Opanowała już podstawy i nadszedł czas na etap drugi.
- Teraz posłuchaj, musisz być skupiona przy każdym ruchu kostki. Teraz powiedz mi masz podzielną uwagę? - spytał dociekliwe Caeci.
- Oczywiście, że tak. - odparła Diuna bawiąc się czarną kostką, która obracała, tak jakby na niej znajdował się jakiś wzór. Po dłuższej chwili Caeci dotkną zaaferowaną neczankę za ramię i kiedy ta odwróciła się w jego kierunku, powiedział:
- Nie masz ... cały czas mówiłem do Ciebie, jednak jesteś tak zaaferowana tą zabawkę, że twoja podzielność uwagi przestała istnieć ... w takim układzie zrobimy tak ...


************

W wielkiej pałacowej komnacie trwa kolejne zebranie władców sojuszu, w którym na czele stoi Ambasador Ankara. Wszyscy władcy, prócz księcia Zekeren, który był w domu podczas ataku, obradują i negocjują, nie mogąc dojść do porozumienia. Podczas tego nerwowego spotkania zostało nawiązane połączenie z kosmicznym statkiem, rodziny Cusan., w którym to sam Sachiner, ubrany w elegancki garnitur, zasiada na wygodnym fotelu. Kamera ustawiona jest tak, że inkuba widać zaledwie do ramion, a on natomiast widzi całą salę wypełnioną władcami.
- Panie Cusan, powinniście dotrzeć już na Zekeren. - stwierdziła Sansha.
- Owszem szanowni władcy, powinniśmy dotrzeć już na wspaniałe Zekeren jednak ... trzrzrzrz ... trzrzrz ....
W tym momencie obraz zaczął delikatnie śnieżyć, a głos był trzeszczący i niezrozumiały.
- Panie Cusan proszę, powtórzyć. - poprosił Ankara.
Niestety trzaski stały się już tak intensywne, że zupełnie zagłuszyły słowa wypowiadane przez inkuba. A wkrótce połączenie zostało brutalnie przerwane.
- A mówiliśmy, że pozwolenie na cywilny lot to szaleństwo! - stwierdził Ashga.
- Pewnie statki wroga nadal tam stacjonują. - stwierdziła Sansha.
- Dobrze by było wysłać ekipę ratunkową. - dodał Eta.
- Na to, szanowni władcy obawiam się, że jest już za późno. - stwierdził Ankara, zapatrzony w śnieżący monitor.

************
Kosmiczny samolot rodziny Cusan przemierza, wysypisko wraków i wydaje się być niezwykle mały na tle ogromnego świata Sekai Dagaal. Widać, że ten statek ten jest cywilnym pojazdem, więc w razie co wydaje się być nieciekawym celem dla jakieś wojskowych jednostek, które ewentualnie mogły by się tu jeszcze kręcić. Nagle pojawiła się ogromna czarna dziura, która zaczęła przyciągać do siebie wszystkie śmieci jak i powietrzną, opierającą się jednostkę. Wkrótce po dłuższej chwili zmagań pilotów, statek został wchłonięty w odmęty czarnej jak smoła dziury.