„Wyzwanie
wieży numer 8”
Długi
dzień dalej trwa. Neczański oddział doszedł do doskonale
znajomego im pomieszczenie z wielką kanapą w kształcie smoka,
telewizorem i drzwiami do kolejnego wyzwania.
- Uff… myślałem,
że to już będzie koniec na dzisiaj . - stwierdził Stevenem.
-
A tu kolejne wyzwanie. - dodała Diuna.
- To będzie już 8 jak
dobrze liczę. - powiedział Taakat, gasząc papierosa.
W tym
momencie przed jednymi z drzwi pojawił się czerwony napis z
kolejnymi trzema imionami „Otachi,
Diuna, Hachi”.
-
Oho rodzinny wypad. - powiedział Hachi.
- Taaa… ciesze się
jak nie wiem… - dodała Diuna.
- Na szczęście ja nie muszę.
- powiedział Stevenem, a po chwili, rozsiadając się na kanapie
dodał: - Mam już stanowczo dość tego dnia.
- I pomyśleć,
że miałeś już szanse odpocząć. - odpowiedział Taakat.
-
Dobra to my wchodzimy! - wypalił nagle Otachi.
W tym momencie
wyczytani neczanie zostawili swoje rzeczy i weszli do dobrze znanego
im już przejścia. Kiedy tylko przeszli przez próg to ich imiona
klasycznie zmieniły się na zielone. Tym czasem reszta rozsiadła
się na kanapie. Kiazu i Rina usiadły w głębi, Kurai jak zwykle
podpierał ścianę, a reszta usiadła w miarę na brzegu kanapy aby
dobrze widzieć starcie.
- No ciekawe co będzie tym razem? -
zapytał Stevenem
- Każde wyzwanie póki co było „inne” –
dodał Key’leanem.
- Zobaczymy, ale pewnie będzie
interesująco. - dopowiedział Taakat.
W tym momencie Kiazu
przytuliła się do porucznika od tyłu, kładąc ręce na jego
ramionach i szyi oraz jedną ręką bawiąc się jego tęczowymi
włosami.
- A Tobie Płomyczku ewidentnie się nudzi. -
powiedział Taakat, pozwalając na tą zabawę.
- Może … a
może nie … - odpowiedziała Kiazu, dalej się bawiąc.
-
Dobra, no chodź. - powiedział Taakat, przesuwając się lekko do
tyłu aby usiąść wygodniej.
Na te słowa Kiazu uśmiechnęła
się, prześliznęła się między jego ramionami i usiadła mu na
prawym kolanie, w taki sposób, że sama dobrze widzi ekran jak i nie
zasłania porucznikowi. Taakat objął ją i zaczął bardzo uważnie
obserwować ekran.
- Pani przytulaśna. - powiedział
Key’leanem.
- Bardziej Pani wygodnicka. - odpowiedziała Kiazu
mrugając okiem.
************
Diuna,
Hachi i Otachi znajdują się właśnie w bardzo dziwnym
pomieszczeniu. Otoczeni się czterema drewnianymi ścianami, ma
których wisi masa zdjęć. Mają one nie określone twarze, puste
białe oczy i bardzo dziwne i przerażające uśmiechy wiszące na
sznurkach. Jednak te wiszące uśmiechy wyglądają zupełnie jakby
ktoś rozwiesił tam takie zakrwawione ludzkie szczęki układając
je w uśmiech. Dodatkowo w całym pomieszczeniu panuje półmrok
jakby gdzieś paliły się świeczki albo latarnie.
- O gash to
jest totalnie obrzydliwe. - powiedziała Diuna zakrywając twarz. W
tym momencie psychiczna neczanka zdałą sobie również sprawę, że
to pomieszczenie śniło się jej przed wejściem do wieży. Przez co
delikatnie pobladła.
- Ja pierdziu, mocny psychol musiał to
zrobić. - dodał Otachi.
- Z niektórych nawet kapie jeszcze
krew. - dodał Hachi.
- Weź mi nawet tego nie opisuj. -
powiedziała Diuna.
- Ojej to tylko uśmiechy, zobacz jak się
ładnie uśmiechają. - odpowiedział Hachi szczerząc kły, i łapiąc
za sznurek jednego z portretów.
- Ej Bro, zauważyłeś, że
część tych uśmiechów jest inna? - wtrącił nagle Otachi
obserwując pomieszczenie i przerażające ściany.
- Hmm….
Racja Bro … część jest lśniąca i czysta i jest ich tylko
parę. - dodał Hachi również dość uważnie oglądając ściany.
- Pewnie z nimi coś trzeba zrobić. Uderzcie w mocą i
zobaczymy co się stanie. - wtrąciła Diuna, która zdecydowanie
słabo się czuje w tym miejscu.
Na te słowa Hachi i Otachi
próbowali użyć swoich mocy, ale bez skutecznie. Mimo, że dobrze
się czują to nie mogą przywołać żadnego ataku, zupełnie jakby
byli pod kontrolą bransoletek niwelujących moc.
- Nic z tego.
- powiedział po chwili Otachi.
- Moce nie działają w tym
pomieszczeniu. - dodał Hachi zaplatając ręce na karku.
-
Zajebiście … to przeszukajmy bardziej to pomieszczenie. -
zaproponowała Diuna.
- Dobra. - odpowiedzieli zgodnie neczańscy
bracia i zaczęli przeszukiwać pomieszczenie.
************
-
Co za obleśne pomieszczenie. - powiedział Stevenem, przesuwając
się w głąb kanapy.
- Oby nie mieli takich cyrków jak ja …
- dodał Key’leanem.
- E tam nie ma źle. Widać nawet, że
Hachi żartuje. - dopowiedziała Kiazu, siedząc na kolanie
porucznika i jedna ręką bawiąc się Jego włosami.
- Ciekawe
co muszą tam zrobić? - zaciekawił się Taakat.
- Pewnie coś
z zdjęciami. - odpowiedział Stevenem.
- Tyle się domyśliłem,
jednak z naszej wizji ciężko wykminić już teraz coś więcej. -
odpowiedział Taakat.
- A tego to nie wiem ale pomieszczenie
wygląda dziwacznie. - odparł Stevenem.
- No właśnie… Mam
wrażenie, że Oni widzą coś czego my nie widzimy. - odpowiedział
Stevenem, a następnie dodał: - Ciekawe czemu nagle nie słyszymy
rozmów z wyzwań?
- Najprostsza odpowiedz to wieża tak
chciała. - odpowiedziała Kiazu.
- Może chce w Nas wzbudzić
brak zaufania albo inny chaos związany z niewiedzą. - dodał
Taakat.
- Ma to nawet sens. - odpowiedział Stevenem.
************
Neczańskie
rodzeństwo rozgląda się uważnie po całym pomieszczeniu, co
prawda nie ma w nim mebli ale szukają czegokolwiek co mogło by im
pomóc. Nagle Hachi stanął na deskę która skrzypiała, jako
jedyna w całym pomieszczeniu. Ziemny neczanin niewiele myśląc
nachylił się, złapał za nią i wyłamał ją. To zachowanie
zwróciło uwagę pozostałych.
W tym momencie oczom wszystkich pojawiła się skrytka w podłodze w
której znajdowała się siekiera.
- Zawsze jakaś broń. -
stwierdził Otachi.
- O nie … - powiedziała Diuna.
Tym
czasem Hachi podniósł siekierę, w tym momencie w pomieszczeniu
zrobiło się ciemniej, a Hachi stał się takim nie określonym
cieniem z pustymi białymi
oczami
i bardzo przerażającym uśmiechem.
- Czas się zabawiać. -
powiedział Hachi, delikatnie chrapliwym głosem.
Następnie
neczanin rozwalił siekiera wszystkie zdjęcia z czystymi uśmiechami,
jednocześnie śmiejąc się przy tym dość demonicznie.
Jednocześnie widać, że sprawia mu to wiele frajdy. Kiedy wszystkie
zostały już zniszczone, w pokoju ponownie zapaliło się bardzo
jasne światło, a jednocześnie zniknęła cała podłoga. Tym samym
rodzeństwo spadło niżej, to był szybki lot długim ciemnym
tunelem. Nagle spadli na nogi, a jak Hachi odrzucił siekierę to ich
oczom ukazała się ścianka wspinaczkowa.
- Ej to było fajne.
- stwierdził Hachi szczerząc kły.
- To było dziwne a nie
fajne. - odpowiedziała Diuna.
- E tam. - odpowiedział Hachi
-
Bro, ciachałeś jak zawodowiec. - pochwalił Otachi.
- Ha! Nie
da się ukryć. - dodał Hachi.
- Dobra, nie wiem jak Wy ale ja
chce wyjść jak najszybciej. - wtrąciła Diuna, a następnie
dodała: - To kto się wspina?
- Mogę ja. - powiedział Otachi
podchodząc.
Wkrótce neczanin zaczął się wspinać, jednak
mimo łapania się za wypustki spadał. Hachi, który też chciał
spróbować również spadał.
- Co się do diabła? - spytał
Hachi.
- Też bym chciał wiedzieć Bro. - odpowiedział
Otachi.
- A może tak … - powiedziała Diuna, a następnie
użyła swojej mocy.
W tym pomieszczeniu już się dało używać
mocy, więc nie trzeba było długo czekać jak neczanka zobaczyła
cała ściankę jako szaroniebieską górę, a jej wypustki jako
zielone oraz czerwone. Po chwili zobaczyła, że pod wpływem
widzenia kiedy używa mocy to Hachi świeci na zielono, a Otachi na
czerwono.
- Chyba Hachi musi stąpać po zielonych częściach
a Otachi po czerwonych. - powiedziała nagle Diuna.
- Okey, ale
wiesz, że my tego nie widzimy nie? - odpowiedział Hachi.
-
Fakt, ale od tego macie wspaniałą mnie. - odpowiedziała Diuna.
-
Z braku laku możesz być i Ty. - powiedział Hachi.
- Dobra to
gdzie mamy stawać? - wtrącił Otachi.
- A tak to Hachi musi
wejść na te dwa małe na dole i trzy na górze, za to Otachi ma
jeden taki półokrągły wysoko po prawo na załamaniu a potem wyżej
po lewej stronie na załamaniu. A Kolejne dla Hachiego są za tym
czerwonym Otachiego. - odpowiedziała Diuna.
- Sis, czy
wszystkie moje póki co są takie księżycowate czy tam pół
okrągłe? - spytał Otachi uważnie obserwując ściankę.
-
Tak na te chwile tak, i tak się to ciągnie. Za to te mniejsze są
zielone. - odpowiedziała Diuna.
Na te słowa bracia spojrzeli
po sobie, przybili sobie piątkę i podeszli do ścianki. Hachi
wszedł na swoją część, po czym jak doszedł najwyżej jak mógł
to stanął wygodnie i odwrócił się tyłem do ścianki.
Jednocześnie trzymając się jednej z wypustek. W międzyczasie
Otachi wszedł na swój czerwony i wyciągnął lewa rękę. Na ten
gest ziemny neczanin użyczył swoje lewej ręki, w taki sposób, że
była ona hakiem. Kiedy brat go stabilnie złapał ten
przetransportował go na drugą stronę ścianki. Następnie
przeszedł po jego plecach aby następnie dość do kolejnych swoich
zielonych wypustek i ponownie stanął stabilnie, w taki sposób aby
dało się przejść po jego ramionach dalej. Otachi doskonale
wykorzystał tę sytuację i przeszedł po Jego ramionach dalej do
swoich czerwonych części wyżej.
************
-
Po takiej ściance, to chętnie bym się powspinał. - powiedział
Taakat.
- Jakieś łatwe mają. - marudził Stevenem.
- Czy
ja wiem, wchodzą coraz wyżej wypustki się zmieniają, i muszą
rozkminiać jak przejść dalej tak aby nie zaczynać od nowa. Wymaga
to trochę uwagi. - powiedział Taakat.
- Plus, Ty Stevenem
pewnie byś nie dostał nawet czegoś takiego, bo by to było za
trudne dla Ciebie i nie poradził byś sobie. - dodała u kąśliwie
Kiazu.
- Na pewno zrobiłbym to inaczej a nie wspinając się. -
odpowiedział Stevenem
- Tak, tak … bo w tym za słaby byś
był… - dodała Kiazu.
- Mi się podoba jak współpracują i
jak przy tym widać, że dobrze się bawią. - pochwalił Taakat.
-
Tak, Oni potrafią dobrze się bawić. - dodała Kiazu.
- A
medyk nawet nie patrzy … a może tak… - wtrącił Stevenem,
patrząc na neczankę.
- Zostaw ją. - przerwał mu twardo
Kurai, zanim ktokolwiek inny zdążył się odezwać.
- Niech
odpoczywa, z użyła tyle mocy, że dobrze, że nie jest kotem. No
chyba, że chcesz porozmawiać, też ze mną albo z Kapitanem? -
wtrącił Taakat, a następnie dodał: - Bo wiesz, my chętnie sobie
pogadamy.
- Nie, dzięki … domyślam się jak się skończą
te rozmowy… wole dać Jej pokój… - odpowiedział nerwowo
Stevenem.
- Hmmm…. - mruknęła Kiazu z uśmiechem.
- Co
tam? - spytał Key’leanem.
- Nic, nic. - odpowiedziała Kiazu
dalej uśmiechając się pod nosem.
- Ale dobre salto! - wtrącił
Taakat, który dalej obserwuje starcie.
- Piękne to było! -
dodał Key’leanem.
- O kurcze zaraz będą na szczycie! -
dodała entuzjastycznie Kiazu.
- I mamy szczyt - dodał
Stevenem.
- A na szczycie obaj zawisnęli na dwóch różnych
wypustkach. - dopowiedział Key’leanem.
- Ooooo! Chyba
przeszli! - powiedziała radośnie Kiazu.
- To było szybkie
wyzwanie. - dodał Taakat.
- Zajęło im jakieś 3 godziny … -
marudził Stevenem
- Jak na niektóre starcia to i tak szybko. -
powiedział Taakat.
- Oby to było ostanie wyzwanie na dzisiaj,
bo już serio mam dość. - dodał Stevenem.
Wkrótce z
przejścia wyszło zadowolone rodzeństwo, sprawnie poszło im
starcie i nie znaleźli kolejnych nieśmiertelników. Kiedy tylko
wyszli to przejście dalej jak zwykle otworzyło się.
-
Słuchajcie o co chodziło z tymi dziwnymi maskami? - spytał
Stevenem.
- To nie były maski … - odpowiedziała Diuna.
-
Trzeba było zniszczyć te zdjęcia które miały inne wiszące
uśmiechnięte szczęki. - powiedział Otachi.
- Doskonała
zabawa! - powiedział entuzjastycznie Hachi.
W międzyczasie
harmider obudził też Rinę, która przeciągnęła się i po
zorientowaniu się co się dzieje, zebrała swoje rzeczy. Po chwili
wszyscy zebrali swoje rzeczy i ruszyli dalej.
Na końcu tunelu,
okazało się, że dotarli do upragnionej strefy odpoczynku. Jest to
taka sama spora
i przestronna komnata Uraczona jest otwartą przestrzenią z źródłem
wody, nie wielkim lasem i smoczą kanapą, w kolorze kremowym, pod
jedną z nie widzialnych ścian na wprost wejścia. Oczywiście widać
też drzwi z napisem WC oraz drugie z napisem „Bagni
”, a sama barwa oświetlenia w pomieszczeniu, jest taka
mroczniejszą wieczorną szarówką.
- NO NA RESZCIE! -
powiedziała z ulgą znaczna część oddziału.
- W końcu. -
dodał Stevenem.
************
Neczański
generał wyciska sztangę na płaskiej ławce. Ubrany jest w zielony
T-shirt i czarne krótkie spodenki. Rudy słucha muzyki, jednak jego
słuchawki podłączone są do nasłuchu oddziału i dalej czeka na
wieści od nich.
-
Mam nadzieję, że nie długo się odezwą … czas im się mocno
kończy … -
rozmyślał Rudy, a po chwili kontynuował: - Ciekawe
co tam się odwala, że jeszcze nie dali znać … oby było z nimi
wszystko w porządku … aż dziwne, że Linkolion nie truje mi dupy
… Gorzej będzie jak nie wyjdą… eh … zaraz to ja zacznę truć
dupę i się martwić…
************
Kurai
i Rina idą w kierunku smoczej kanapy. Neczanka jest już po kąpieli
i jest w piżamie, natomiast neczanin jest jeszcze w swojej wersji
munduru. Kiedy są w połowie drogi między ogniskiem a kanapą, to
nagle podchodzi do nich Issah pytając:
- Kurai można na
słowo?
- Co chcesz? - spytał chłodno Kurai zatrzymując się.
Tym czasem wodna neczanka poszła w kierunku kanapy.
- W plecaku
mam parę piw, możemy zrobić dzisiaj luźniejszy wieczór? - spytał
Issah.
- Te niskoprocentowe co były na grillu w obozie?
-
Tak te, i parę zerówek.
- No dobra, ale mają się odbyć
wszystkie warty, jak i rano macie być zdolni do do dalszego
działania. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Tak jest. -
odpowiedział Issah, a następnie dodał: - Taakat może tego
dopilnować?
- Ty tego dopilnujesz. - odpowiedział chłodno
Kurai odchodząc.
Kiedy Issah wrócił do reszty oddziału
siedzącego przy ognisku, to elektryczny neczanin, podszedł do
smoczek kanapy oraz siedzącej już tam Riny.
- Coś ważnego? -
spytała delikatnie Rina.
- Chcą sobie zrobić luźny wieczór
z browcami. - odpowiedział Kurai siadając tak aby opierać się o
kanapę koło głowy smoka, oraz tak że mógł położyć nogi
ukochanej na swoich wyprostowanych kolanach. Wodna neczanka siedzi
bokiem i tez opiera się o oparcie.
- Kurai, to koszmarne
wyzwanie w wieży było … było Twoimi wspomnieniami? - spytała
Rina.
- Tak, w dużej mierze tak, chociaż niektóre były tak
przerwane aby zbudzić jeszcze większe „emocje” – odpowiedział
chłodno Kurai, kładąc swoją lewą dłoń na prawym udzie
neczanki.
- To pewnie było straszne przeżywać to na nowo …
-
Nie było tak źle, jakby mogło się wydawać. Bardziej one wpłynęły
na Key’leanem niż na mnie.
- Na pewno?
- Tak, nie martw
się. To tylko wspomnienia, a na dobrą sprawę dzięki swojej
przeszłości jestem teraz właśnie w tym miejscu.
- Hmm…
Rozumiem, ciekawe czemu wieża wybrała akurat Was…
- No ja
byłem doskonałym źródłem koszmarów, nawet jeśli wieża nie
wyciągnęła z moich wspomnień wszystkiego najgorszego.
- To
tak, ale hmm.. Stevenem i ja myślę, że bawilibyśmy się jeszcze
bardziej…
- Sądzę, że wieża chciała manipulować nami. W
sensie ani Stevenem ani tym bardziej Ty nie zakatowalibyście mnie, a
wieży chodziło o to abyśmy sami się pozabijali. Co za tym idzie
koszmary jednego wykorzystała do zmanipulowania drugiego. -
odpowiedział Kurai, a następnie głaszcząc nogę ukochanej dodał:
- Podejrzewam, że podobnie jak ja słyszał też szepty mówiące
mu, że ma mnie zabić, co tylko było potęgowane przez wydarzenia z
wyzwania.
- Hmm… miałoby to sens ... jednocześnie trzecia
osoba która równie by się bała też by była w stylu wieży.
-
Masz rację, ale wieża powiedzmy „dba” o Nas. Widzisz
podejrzewam, że starcia które napotykamy, zostały zaplanowane,
przez wieżę w momencie jak tylko przekroczyliśmy jej próg, tym
samym Stevenem był już widziany jako uczestnik kolejnego starcia, a
wieża pilnuje aby te same osoby nie miały starć pod rząd.
-
A ja?
- A Ty byłaś zmęczona po oddaniu energii za odtrutkę…
i znając Ciebie zapewne byłaś miła dla wieży. Więc zadbała o
Ciebie „bardziej”
- Hmm… no mogło tak być …
Po
chwili do kanapy, spokojnym krokiem podszedł Taakat z dwoma piwami w
dłoni.
- Chcecie? - spytał porucznik.
- Nie dziękuję. -
odpowiedziała Rina z delikatnym uśmiechem.
- A daj. -
odpowiedział Kurai wyciągając prawą rękę, a lewą dalej
trzymając na udzie neczanki.
Na ten gest Taakat, otworzył piwo
o piwo i otwartą butelkę wręczył kapitanowi. Następnie
zapalniczką otworzył drugą butelkę.
- Swoją drogą…
pamiętacie torbę niespodziankę od Indi? - wtrąciła Rina.
-
Tą z fiolkami? - spytał Taakat siadając na brzegu kanapy.
-
Ich kolory sugerują, że mają coś wspólnego z jagodami Shuiwa. -
dodał chłodno Kurai.
- Owszem mają. - odpowiedziała pokornie
Rina, a następnie dodała: - Indi mówiła, że to
skoncentrowany sok z jagód żywiołów, wzbogacony jakimiś
witaminami i ziołami.
- Jak to działa? - zainteresował się
Taakat.
- Hmm… ponoć pozwalają wręcz natychmiastowo
zregenerować moc na maksa oraz chwilo podnieść jej poziom jak przy
szocie energetycznym. - odpowiedziała Rina.
- Wychodzi na to,
że to takie podkręcone szoty z jagód, które jak zostaną dobrze
wykorzystane to mogą dać sporą przewagę. - odpowiedział Kurai.
-
Czemu dopiero teraz nam o tym mówisz? - spytał Taakat.
- Nie
sądziłam, że wieża da Nam aż tak popalić… - odpowiedziała
pokornie Rina.
- Dobrze wiedzieć, że posiadamy coś takiego.
Sądzę, że przed finalnym wyzwaniem wieży, mogą się Nam przydać.
- odpowiedział Kurai.
- W sumie dobry pomysł, o ile
rozpoznamy, że to już finałowe wyzwanie. - odpowiedział Taakat.
-
Raczej, da Nam znać. - odpowiedział Kurai.
- Patrząc, na to
co działo się do tej pory to masz racje. - odpowiedział Taakat, a
następnie wstając dodał: - Dobra idę sprawdzić, czy nie ma mnie
przy ognisku.
- Taakat, max 23 cały oddział ma być w
łóżkach. - powiedział chłodno Kurai, po czym wziął kolejny łyk
piwa.
- Tak, tak … na to, za co Issah jest odpowiedzialny, też
rzucę okiem. - odpowiedział porucznik odchodząc.
-
Przepraszam, że nie powiedziałam o nich wcześniej. - powiedziała
Rina.
- Spokojnie, nic się nie stało. Jakbyś powiedziała,
nawet przed sama finałową walką to też by było dobrze. -
odpowiedział Kurai, popijając piwo.
- Oki …. A co do tych
koszmarów … to w dwóch koszmarach miałam wrażenie, że
występuje Volaure. - odpowiedziała pokornie Rina, a następnie
dodała: - W jednym mam wrażenie, że go wręcz praktycznie zabiłeś
…
- Nie zabiłem, chociaż było blisko. Wieża specjalnie
dała takie odczucie, aby mocniej to zabolało. Wiesz zabicie
bliskiej osoby a zranienie to różnica. - odpowiedział Kurai,
delikatnie pusto patrząc w przestrzeń, a następnie dodał: - To
było dawno temu na jednej z misji dla Dossaka. Potrzebowałem aby
się nie wtrącał, bo jego niewtrącanie się spowodowało, ze
przeżył. A że obaj jesteśmy stanowczy i nie dajemy sobą
manipulować, to rozcięcie go i zapewnienie mu opieki było jedynym
wyjściem w tej sytuacji…
- To brzmi strasznie i brutalnie…
to dlatego potem robił krzywdę Tobie w innym wspomnieniu?
-
Nie… w tym drugim wspomnieniu chciał „zjeść”. Właściwie to
był bardzo głodny, byłem Jego powiedzmy jedyną opcją na posiłek
z energii, ale przypilnował abym ochłonął przed kolejną rozmową
i wyssał ze mnie również energię życiową, jednocześnie potem
zapewniając mi opiekę.
- Bardzo przerażające …
-
Wiesz nasza znajomość, a w jego miemaniu nawet braterstwo jest na
dość typowo męskich warunkach i nie boimy się dać drugiemu „po
mordzie” ale jednocześnie dbamy aby ten drugi przeżył, i
zdecydowanie znamy granicę aby się nie pozabijać i nie sprawić,
aby te drugi zgasł na zawsze.
- Rozumiem … - odpowiedziała
Rina z lekkim przerażeniem w głosie.
- Nie masz się co
obawiać. Nie pozabijamy się, może bywać blisko, nawet bardzo, ale
nie zabijamy się, a i Tobie żaden z Nas nie zrobi krzywdy.
- W
sumie ufam Wam obu…
- Doceniam to.
- Hmmm…. Tak w
ogóle jaką mocą włada Volaure?
- Tak między Nami, to taką
samą co Dae Cheetah, Shurkiami czy Sumi.
- To znaczy? Bo wiem,
że moc Czcigodnego i Shurkiami była potężna i dziwna …
-
Hmm… wszyscy Oni władają energią chaosu, czy też „kosmosu”.
Dae Cheetah oraz Shurkiami neutralną wersją chaosu, która jest
najbardziej plastyczna i najłatwiejsza w opanowaniu. Sumi włada
zarówno dobra i złą w zależności od humoru, co czyni ją bardzo
niebezpieczną i niezrównoważoną oraz trudną do okiełznania. A
Volaure włada najbardziej czystą mroczną wersją chaosu jaki może
przyjść Ci do głowy. I podejrzewam, że jest najbardziej
niebezpieczny z całej tej czwórki i najtrudniejszy do okiełznania.
- odpowiedział spokojnie Kurai.
- To czemu nie jest pod opieką
czcigodnego?
- Kiedy kształtował się w nim chaos, Dae Cheetah
nie miał o nim zielonego pojęcia, tym bardziej, że nikt się do
niego nie zgłosił, a Dossakowi taka moc po swojej stronie była
zdecydowanie na rękę. Jednak w pewnym wieku to Sumi nauczyła go
panować nad tym chaosem, i ukrywać swoją moc oraz walczyć przy
pomocy samej aury. Tak aby Jego moc została tajemnicą. Co w sumie
sprawiło, że stał się jeszcze bardziej niebezpieczny i jeszcze
bardziej pożądaną „bronią”.
- Hmm… Dossak, zapewne był
rad … hmm… powiedz mi, to dlatego przy sparingach i tak dalej,
posługuje się samą aurą?
- Tak, a Jego aura jest równie
potężna co moc chaosu która w nim mieszka, tylko jest mniej
niebezpieczna dla otoczenia. Natomiast oblicze tej mrocznej mocy to
coś co nie jest przeznaczone dla każdego i nie rozpowiadaj o tym
jaką włada mocą, to może przysporzyć mu bardzo dużo kłopotów.
-
Rozumiem … nie mam zamiaru nikomu o tym mówić...
- Dobrze …
i spokojnie, nie masz się czego obawiać. Podobnie do mnie, ma swego
rodzaju słabość do Ciebie, więc w stosunku do Ciebie nigdy jej
nie użyje, tego jestem pewien. Ba zdecydowanie prędzej użyje jej
aby Cię obronić niż aby coś zrobić Tobie.
- Skoro tak
mówisz … - odpowiedziała pokornie Rina, a następnie dodała: - W
sumie jakby się tak zastanowić to obaj macie w sobie bardzo dużo
mroku …
- Tak, zdecydowanie. Możliwe, że dlatego tak bardzo
się za kumplowaliśmy, jednocześnie to sprawia, że nasza przyjaźń
wygląda tak a nie inaczej i nie boimy się siebie nawzajem.
-
Rozumiem, jednocześnie czuje, że mogę być przy Was bezpieczna.
-
Tak, możesz. Nie pozwolimy Cię skrzywdzić.
- Volaure ma
przewagę mocy nad Tobą?
- I tak i nie, dopóki nie rozwinął
magii leczenia do możliwości wskrzeszania nie był odporny na moją
elektryczność, obecnie niby jest, ale jestem przekonany, że i tak
nadal jestem wstanie mu coś zrobić. Myślę, że da się Go
pokonać, chociaż chaos daje mu ogromne możliwości.
- Hmmm….
A chcecie się krzywdzić?
- Nazwijmy to, że to jest w jakiś
sposób nasz język komunikacji i „rozmowy”, który obaj
rozumiemy.
- A czemu tam w tych wspomnieniach, nie broniliście
się przed sobą?
- W obu przypadkach każdy z Nas się bronił,
tylko w danym momencie kto inny był górą i dominował. Przy dwóch
dominujących charakterach raz wygrywa jeden a raz drugi. Zależy to
od wielu czynników, w danym momencie.
- Rozumiem, tak mi się
wydaje.
- Posłuchaj, jakbyśmy mieli się pozabijać i chcieli
to już dawno byśmy to zrobili, a nie na swój specyficzny sposób
się chronili.
- No okey … a coś jest wstanie ochronić
przed Jego mocą?
- Na przykład jego bluzy, nie wiem, z czego
są robione ale chronią przed każdą znaną mocą chaosu.
-
Hmm…
- Więc jak kiedyś da Ci swoją bluzę i każe się w
niej schować i nie wychylać się, to bez zawahania to zrób.
-
Dobrze ….
- Zresztą nie raz Ci już ją dawał, teraz już
wiesz, że to też powiedzmy najwyższa forma ochrony, a nie tylko
bycie dżentelmenem.
- To miłe z Jego strony …. hmm…
Kurai, a ten ostatni potwór, ten śród czaszek … tez był
misją?
- Nie, to była dość upiorna część mojego treningu.
- odpowiedział chłodno Kurai.
- Hmm… a te dziwne „zombie”?
-
To coś między misją, a częścią mocy Volaure.
- Aaa ...aha
…
- Zaczynasz się Nas bać?
- Nie … to nie tak … -
odpowiedziała spokojnie Rina, po czym przysunęła się bliżej
ukochanego, wtuliła się w jego ramiona i powiedziała: -
Wiedziałam, że macie mroczną przeszłość i akceptuję to… i
ufam Wam jak i czuję się przy Was bezpieczna … to bardziej
przerażenie ile straszliwych rzeczy przeżyliście … i jak wielu
złych rzeczy byliście częścią …
- Tak wyszło, ale jak
już mówiłem to tylko przeszłość, a dzięki temu jesteśmy tu
gdzie jesteśmy i każdy z Nas jest jaki jest. - odpowiedział
spokojnie Kurai, popijając dalej swoje piwo.
- A co jeśli
przeszłość się upomni o siebie?
- To my brutalnie stawiły
temu czoła i pokażemy gdzie jest Jej miejsce.
- Ciekawe czy
Nasza przeszłość, ta której nie pamiętamy upomni się o Nas?
-
Jeśli nawet, to też stawimy temu czoła.
- A jak przez to się
zmienimy?
- Minęło parę lat, jakby to jak się zachowujecie
byłoby udawane to już dawno byście sobie o tym przypomnieli.
Osobiście uważam, że macie nadal swoje wspomnienia, ale są
zablokowane, że nie jesteście wstanie sobie przypomnieć, ale nadal
są w Was i istnieją, dzięki temu jesteście autentyczni i
jesteście sobą. Świadczą o tym np. informacje na wisiorkach, że
dostęp do informacji „zablokowany”. - odpowiedział spokojnie
Kurai, a następnie dodał: - Sądzę, że komuś jest ewidentnie na
rękę abyście nie pamiętali wszystkiego, ale te wspomnienia nadal
są w Was.
- Ma to w sumie sens. Pewnie masz racje.
-
Bardziej się boisz własnej przeszłości niż mojej?
- Trochę
tak …
- Myślę, że nie wiele się w Was zmieni o ile w
ogóle, jedynie zdobędziecie dokładniejszy obraz siebie. Z nią czy
bez niej obstawiam, że będziecie trzymać się razem, a zawiązane
znajomości te co zostaną, staną się mocniejsze. Nie martw się na
zapas.
************
Przy
ognisku neczańśki oddział bawi się dobrze w swoim towarzystwie.
Śmiejąc
się, popijając piwo i zdecydowanie odpoczywając. Nie dawno warte
zaczął Otachi.
- Ciekawe czemu kapitan tak długo tam
rozmawia. - zainteresował się nagle Stevenem.
- A co też
chciałbyś mieć rozmowę z kapitanem? - spytał Taakat, biorąc
kolejny łyk piwa.
- Nie, dzięki … na samą myśl mam ciarki.
- odpowiedział Stevenem.
- To się nie interesuj i baw się
dalej. - odpowiedział Taakat.
- Właśnie Taakat, mieliśmy
robić te pompki. - wtrącił Hachi.
- A tak. - odpowiedział
porucznik, a następnie odstawił piwo i powiedział: - No dobra
młody zaczynamy.
Po tych słowach obaj zaczęli robić pompki.
Robią je równo i są pełne. Po chwili Kiazu zaszła porucznika od
tylu i zrobiła tak zwaną deskę na jego plecach.
- Halo
siostra co to za oszustwo? - spytał Hachi.
- Spokojnie Młody
mi to nie przeszkadza, z nią czy bez niej i tak zrobię więcej, a
jak chcesz to zawsze Diuna może zrobić to samo. - odpowiedział
Taakat, dalej robiąc pompki.
- Dobra. - odpowiedział Hachi.
-
Co za pech a mi się nie chce ruszać. - wtrąciła Diuna.
- No
kto by się tego spodziewał. - odpowiedział Hachi.
- Wiesz, że
możesz sobie poleżeć, a nie robić deskę? - wtrąciła Kiazu.
-
A skoro tak stawiasz sprawę, to nawet chętnie. - powiedziała
Diuna, po czym położyła się na bracie.
- No to zaczyna się
lepsza zabawa. - powiedział Key’leanem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz