„
Intensywny
poranek dnia wolnego”
Zbliża
się koło pierwsze w nocy. Piękne gwieździste niebo opatula cały
neczański obóz. Praktycznie nikt prócz osób pełniących wartę
nie kręci się jeszcze po pomrożonym we śnie obozem. Kurai
spokojnym spacerowym krokiem idzie po wąskich uliczkach obozu i
idzie w kierunku swojego oficerskiego pokoju, który jest nie daleko
pokoju dziewczyn z jego oddziału. Nagle oczom neczanina ukazała się
siedząca na schodach dziewczyna, o różowo-fiolerowych włosach
ubrana w czarny luźny T-shirt i czarne leginsy do kolan. A koło
niej leży torba w moro. Widać, że dziewczyna walczy ze sobą aby
nie zasnąć.
- Rina, co Ty tutaj robisz? - spytał Kurai,
podchodząc.
- Spędzam noc … - odpowiedziała pokornie Rina,
delikatnie przysypiając.
- Zaraz co się stało?
- Moyoshi
hmm… wyrzucił mnie z mojego pokoju … - wyszeptała, speszona
Rina.
- Chodź, ze mną. - wtrącił Kurai podając wodnej
neczance dłoń.
Na ten gest Rina podała swoją dłoń, a
następnie wstała, zabrała swoją torbę i trzymając za rękę
ukochanego, ufnie z nim poszła poprzez kręte uliczki obozu. Nie
trzeba było długo czekać jak oboje byli już w pokoju oficerskim.
Znajduje się tam spore łóżko, stolik z dwoma krzesłami, szafa,
oraz komoda a nad nią telewizor.
- Jadłaś już kolację? -
zapytał Kurai, zaraz po zamknięciu drzwi.
-
Tak. - odpowiedziała Rina.
- Kąpałaś
się już?
- Nom…
-
Dobrze, rozgość się, ja zaraz wracam. - odpowiedział chłodno
Kurai, a następnie udał się do drzwi po lewej stronie od
wejścia.
Tym czasem Rina, zdjęła leginsy, od munduru i ubrana
w luzny T-shirt od spania, prześcieliła łóżko i przygotowała je
do spania, a następnie usiadła na jednym z krzeseł. Po dłuższej
chwili z łazienki wyszedł Kurai wycierając głowę. Ubrany jedynie
w ciemnofioletowe bokserki. Kiedy skończył wycierać swoje
białosrebrne włosy i położył biały ręcznik na oparciu krzesła,
to zobaczył, że jego ukochana czekając na niego zasnęła na
krześle. Elektryczny neczanin bez słowa wziął ją delikatnie na
ręce i zaniósł do łóżka. Następnie, kiedy tylko położył
Rinę do łózka, to położył się koło niej, przykrył ich oboje
i obejmując ją, również udał się spać.
************
Nastał
wczesny ranek, obóz budzi się życia. Piękne i ciepłe promienie
słoneczne docierają powoli docierają w najskrytsze zakamarki
obozu. Amis, ubrany w oficerski mundur przemyka uliczkami obozu, tak
aby nikt go nie zobaczył. Nagle wszedł w drzwi wejściowe jednego z
budynków, po cichu wszedł na górę i zapukał do drzwi najbardziej
po prawo długiego korytarza. Jednak nie było żadnej reakcji, więc
ponowił pukanie ale tym razem trochę głośniej. W tym momencie
otworzył mu drzwi zaspany oraz potargany Otachi, ubrany jedynie w
granatowe krótkie spodenki.
- Mieliśmy mieć wolne … -
powiedział Otachi przecierając prawe oko.
- Mogę wejść? -
Zapytał Amis.
- Tak, tak …
Na te słowa kapitan wszedł
do środka, a kiedy drzwi tylko się zamknęły, Hachi siedzący na
łóżku, i trzymający się za głowę spytał: - Czy Ty wiesz która
jest godzina?
- Tak wiem, nie mogę znaleźć Moyoshiego a
potrzebuje zrobić jedna rzecz, za nim Rudy wstanie. - odpowiedział
trochę nerwowo Amis.
- Oho… - powiedzieli zgodnie Bracia, a
następnie Hachi dodał: - Opowiadaj.
- Potrzebuje przenieść
jedna rzecz z magazynu a inna wynieść i spalić gdzieś po za
obozem – odpowiedział Amis.
- Ziom, albo powiesz nam wprost
o co chodzi albo nie ruszamy się z pokoju. - odparł Otachi.
-
Jak już mamy robić coś na nielegalu to chcemy wiedzieć wszystko.
- dodał Hachi.
- Potrzebuje wymienić łóżko … -
odpowiedział kapitan.
- To przydział łózek to nie legalna
sprawa? - zapytał Hachi.
- Zabawialiśmy się z Kiazu, kiedy
była na mnie i szczytowaliśmy nagle zarwało się pod nami łóżko.
Jest w totalnych kawałkach… - odpowiedział w końcu Amis, a
następnie dodał: - Muszę się go pozbyć za nim Rudy wstanie, bo
jak je zobaczy to będzie równoznaczne z przyznaniem się do
złamania regulaminu obozu.
- Oż stary … - stwierdził
Otachi, starając się nie wybuchnąć śmiechem.
-
Przesadziłeś - dopowiedział Hachi śmiejąc się pod nosem.
-
Albo Ona…. - dodał Otachi szczerząc kły.
- Wulkan z
eksplozją nabiera, nowego znaczenia. - dopowiedział Hachi.
-
Śmieszy Was to? - stwierdził twardo Amis.
- Nie, nie skądże.
- odpowiedział Hachi, dalej powstrzymując się od wybuchnięcia
śmiechem.
- Zluzuj Ziom, pomożemy Ci. - dodał Otachi
uśmiechając się pod nosem, a następnie dodał: - Daj się tylko
ubrać.
- Ziom… Mam pewien pomysł na wykorzystanie tego tego
łóżka. Możemy je zgarnąć? - wtrącił z wrednym uśmiechem
Hachi odkładający swój telefon komórkowy.
- Bro, znam ten
uśmiech, zamieniam się w słuch … - dodał Otachi.
- Dobra
jak powiesz o co chodzi, to być może Wam pomogę … - dopowiedział
zaintrygowany Amis.
************
Nadal
bardzo wczesny ranek. Kurai, ubrany w czarny t-shirt oraz spodnie
jeansowe stoi w niedużej łazience i przed lustrem nad umywalka, i
myje zęby. Po chwili poczuł, że został złapany od tyłu. Zaspana
i jeszcze totalnie nie rozbudzona Rina przytula się do ukochanego,
który dalej robił swoje. Kiedy wypluł pianę z ust zapytał:
-
Chcesz skorzystać?
Neczanka nic mu nie odpowiedziała, jedyne
co poczuł na swoich plecach przytakujący gest głową. Na ten gest
Neczanin wypłukał usta a po chwili wyszedł z łazienki, zamykając
za sobą drzwi. Następnie założył swoje wojskowe glany oraz
koszulę w moro, której nie zapiał tylko podwinął rękawy.
-
Już wychodzisz? - zapytała zaspana Rina wychodząc z łazienki.
-
Taaa … mam trochę rozmów do odbycia. - odpowiedział chłodno
Kurai, a po chwili dodał: - Odpoczywaj dalej.
- Hmm… Pewnie
też zaraz muszę jakość wyjść?
- Nie... Możesz tu zostać
jak długo chcesz, tymbardziej nie musisz się ubierać i wychodzić
zaraz za mną… więc idź się porządnie wyspać
- Dobrze….
miej wapniały dzień. - odpowiedziała neczanka podchodząc do
ukochanego, następnie dała mu buziaka w policzek i wróciła do
łóżka. A elektryczny neczanin cicho wyszedł z swojego pokoju.
************
Spora,
stosunkowo ciemna sypialnia w której znajduje się duże łoże.
Jedyne blade światło jakie wpada do pomieszczenia jest zza okna
gdzie również panuje ciemność spowita licznymi gwiazdami. Na
łóżku prawdopodobnie śpią trzy osoby, lecz możliwe, że jest
ich więcej. Nagle rozległ dzwonek dzwonka. Jest on głośny i
przypomina dźwiękiem stare telefony stacjonarne. Przy okazji
dzwoniący telefon zaczął świecić. Po chwili, ktoś, bez
patrzenia na ekran odebrał telefon mówiąc:
- No, co jest?
-
Tym
razem to ja zadbałem abyś ochłonął przed rozmową.
- odezwał się znajomy głos w słuchawce.
- W końcu uczysz
się od najlepszych. - odpowiedział Volaure, a po chwili dodał: -
Tak myślałem, że to Ty… Jak noga?
W tym momencie nagi tors
księcia objęły dwie kobiety śpiące po jego obu stronach. Jedna
leżąca po jego prawej stronie nawet pieszczotliwie podgryzła go w
szyję.
-
Jak nowa, nigdy nie była w lepszym stanie. -
odpowiedział chłodno Kurai.
- Cieszy mnie to, czy ja dobrze
widziałem, że to były kolce smoka?
-
Taaa… na szczęście nie te trujące…
-
Powiem szczerze, że nie wiele brakło abym jednak ruszył dupę …
-
Domyślam się, ale dobrze zrobiłeś.
-
Postawiłem na bardzo dobrego zawodnika, więc nie musiałem. -
odpowiedział Volaure z uśmiechem, a po chwili dodał: - Duża
krzywdę ten skurwiel zrobił Aniołkowi?
-
Nie, na szczęście nie. Osłoniła się wodna mocą i nie poparzył
jej tak bardzo jakby mógł.
-
Spryciara, szkoda ze Darkaril usłyszał mój głos, teraz Chifuin
pewnie już wie o tym, że Zekeren jednak nie wybuchło.
-
Wydaje
mi się, że nie mieli łączności, rozmawiali ze sobą tylko kiedy
byli blisko siebie, a kiedy Darkaril zabrał łączność Rinie, nie
wyjął ani nie wyciszył własnej. A, że ten nie żyje, a łączność
eksplodowała to nie ma kto przekazać tej informacji ani nie mają
skąd jej pozyskać.
Na
te słowa władca oderwał się od spontanicznego i długiego
pocałunku, z dziewczyną, która nie dawno go pieszczotliwe
podgryzała, i powiedział:
- Ja wiem, że typ miał dobry
słuch, ale co jej robił, że usłyszał łączność? Musiał być
turbo blisko.
-
Brutalnie gryzł ją w szyję aż do krwi i przypalał …
-
Ja pierdziele, co za psychol… Co mu zrobiłeś?
-
Odciąłem mu łeb
-
Oho, tak jak lubię, poszedłeś w końcu na całość. Chciałbym to
zobaczyć.
-
Nic nadzwyczajnego … Nie raz widziałeś takie zabawy, jak i nie
raz się tak bawiłeś.
-
Niby tak, ale lubię dobrą rozrywkę. Widzieli to?
-
Wątpię, Kronos, wtedy osłaniał Rinę i Otachiego, a reszty nie
było w okolicy.
-
Dobrze. - odpowiedział spokojnie Volaure, a następnie chłodno
dodał: - Wiesz, że walka z tą nogą nie była dobrym pomysłem?
-
Dużo podczas tej misji nie było dobrymi pomysłami.
-
Tak, w sumie tak… macie szczęście, że żyjecie. Zresztą
chłopaki i ich smoki również, chociaż na turniejach bywało
gorzej to nie wyglądali najlepiej.
-
Elitarne jednostki na coś się przydały, chociaż według mnie bez
nich poradzilibyśmy sobie lepiej.
-
Taaa … chociaż odwracały uwagę i wszyscy żyjecie. Przez jakiś
czas na zebraniu mieliśmy obraz od Majora dowodzącego, ale potem w
dziwnych okolicznościach straciliśmy obraz. Niech zgadnę kto za
tym stoi.
-
A nie wiem, pewnie taki jeden co się tam kręcił.
-
No, dokładnie ten…. Hmm… Aniołek tam nie padła ze zmęczenia?
-
Trzymała się, dała radę i padła dopiero w pokoju.
-
Dobrze, powinna teraz porządnie wypocząć. Właśnie ogarniesz to w
obozie czy na Zekeren?
-
Zekeren zapewnia swobodę ...
-
Luz, tak myślałem, to daj znać to ogarnę transport.
************
Jeden
z oficerskich pokoi, w którym obecne znajdują się dwa łóżka
jedno w całości a drugie rozwalone. Hachi, Otachi i Amis
prześcielili też nowe łóżko kapitana.
- Dobra, to teraz
czas zabrać to łóżko. - powiedział Otachi zbierając rozwalone
łóżko.
- To będzie dobry numer. - dodał Hachi szczerząc
kły.
- Jesteście szaleni ale to szaleństwo mi się podoba. -
dopowiedział Amis.
- Strasznie hałasujecie … - wtrąciła Kiazu wychodząca z łazienki, ubrana jest jedynie w jedwabna koszulkę nocna na ramiączka.
- Siora masz już wygodne łóżko to możesz do niego wracać. - stwierdził Hachi.
-
Hmm… Racja … - odpowiedziała Kiazu, a następnie podchodząc do
Amisa kokieteryjnie dodała: - Ale nie chce sama …
Następnie
ognista neczanka namiętnie pocałowała kapitana prosto w usta. Po
dłuższej chwili Otachi powiedział:
- Ziom poradzimy sobie.
-
Na pewno? - spytał Amis odklejając się od ukochanej.
- Ta, ta tylko drugiego nie rozwal. - dodał Hachi śmieszkując pod nosem.
-
Yhy … - odparł Amis dalej całując się z Kiazu i pieszczotliwie
obejmując ją, a po dłuższej chwili dodał: - Panowie tylko ani
słowa Rudemu.
- Ziom, ale o czym? - stwierdził Hachi.
-
Właśnie Ziom, Nas tu w ogóle nie było. - dodał Otachi mrugając
okiem.
Po tych słowach Hachi i Otachi pozbierali do końca
łózko i wyszli z pokoju zostawiając miziających się zakochanych
samym sobie.
- No Bro to teraz faza druga. - powiedział Hachi z
uśmiechem chochlika i zamykając za sobą drzwi.
- Tylko musimy
się spieszyć, bo późno się robi. - dodał Otachi.
-
Wyrobimy się. Na szczęście ktoś nie wstaje tak wcześnie… -
odpowiedział Hachi wrednie się uśmiechając.
************
Jest
już przyjemne rano, a Neczański obóz coraz bardziej żyje i kręci
się tam coraz więcej wojskowych. Pierwsze odprawy już się odbyły,
a Neczański generał siedzi u siebie w gabinecie i przeglądając
raporty pije już poranną kawę. W ten rozległo się pukanie do
drzwi.
- Wejść. - powiedział stanowczo Generał.
W tym
momencie do gabinetu wszedł mężczyzna ubrany w pełny necanski
mundur. Ma na sobie bojówki i koszule w moro, oraz czarny T-shirt.
Dodatkowo ma białą opaskę z czerwonym krzyżem na lewym ramieniu.
Przybysz ma bystre niebieskie oczy i krótkie brązowe włosy o
granatowych refleksach. Na oko ma jakieś 37-40 lat.
- Doktor
Blush, co pana do mnie sprowadza? - spytał Rudy.
- Generale,
chciałbym porozmawiać z bezpośrednim przełożonym oddziału z
wieczora. - odpowiedział lekarz.
- Słucham zatem. - powiedział
generał pokazując jednocześnie na krzesło przed biurkiem.
Medyk,
zamknął drzwi usiadł na krześle i zapytał:
-
Nie mają oficera w oddziale?
- Mają, oczywiście, że mają,
jednak jeśli mowa o całym oddziale to bezpośrednim przełożonym
jestem ja. - odpowiedział Rudy, a następnie twardo powiedział: -
Zatem słucham.
- No dobrze, zatem chciałbym pochwalić za
zostawiony porządek w sali zabiegowej, co prawda, nie mam jeszcze
raportu z leczenia pana z rozwaloną nogą, ale tak to to wszystko
jest w porządku.
- Hmm.. raport jest tutaj. - odpowiedział
Rudy podając kilku stronicowy raport,
- O dziękuję. -
odpowiedział medyk, a następnie przeglądając pobieżnie raport,
powiedział: - Ropa, kolce smoka …
- To wszystko czy coś
jeszcze?
- A tak, po pierwsze przy takich obrażeniach, dziwnie
mało zniknęło środka przeciw bólowego…
- Wszystko było
pod kontrolą. Ona z użyła tyle ile było potrzeba.
-
Rozumiem, zresztą widzę podpis Pana generała na raporcie więc tam
pewnie było wszystko dopilnowane… Chociaż mam uwagi bo dziwnie
mało sprzętu zostało zużyte i nie jestem wstanie zrozumieć jak
tego dokonała.
- Myślę, że kiedyś będzie miał pan okazje
zobaczyć na własne oczy jak Ona działa.
-
A przyznam, że chętnie … a poro niej, to po drugie podejrzewam,
że w tym oddziale źle się dzieje…
- Co ma pan na myśli?
-
Ona miała na sobie obrażenie na 100% nie z pola walki tylko z łóżka
albo gwałtu.
- Te „poparzenia” które zostały wpisane do
raportu?
- Też… Ona miała na sobie pogryzienia na szyi, oraz
„malinkę” plus siniaki na nadgarstkach i poparzenia od szyi po
dekolt. Podejrzewam, że ktoś w oddziale robi jej krzywdę. Mam
nawet teorię, że to ten z rozwaloną nogą, ponieważ początkowo
nie dawał do niej podejść, a co za tym idzie chciał ukryć jej
obrażenia.
- Dobra, to po pierwsze… On nie dawał podejść
do siebie, to taki typ, a Ona po prostu stała obok, po drugie mogę
ją wezwać i usłyszeć jej wersje.
- Widziałem, że jest
mocno zastraszona, ale chętnie usłyszę Jej wersje.
- Dobrze.
- odpowiedział spokojnie Generał, a następnie podniósł słuchawkę
telefonu stacjonarnego, a następnie wybrał numer.
W tym
momencie rozległo się delikatne pukanie do drzwi.
- Wejść. -
powiedział stanowczo Generał.
Po tych słowach do gabinetu
weszła Rina mówiąc:
- Ru … Generale masz może chwilę?
-
O Rina, świetnie, że jesteś. - odpowiedział Rudy, odkładając
słuchawkę, a następnie dodał: - Poznaj proszę to Ruba Blush,
lekarz który wczoraj opatrywał Wasz oddział.
- Miło poznać.
- odpowiedziała pokornie neczanka, a następnie dodała: - Może
przyjdę później?
- Nie, nie … wchodź, właśnie chcieliśmy
z Tobą porozmawiać. - odpowiedział Rudy.
- Dobrze … -
odpowiedziała pokornie Rina, zamakając za sobą drzwi.
-
A teraz mów, skąd te dziwne rany u Ciebie? - wtrącił stanowczo
medyk.
- Z pola walki… - odpowiedziała pokornie speszona
Rina.
- Tak, tak… mów skąd one. - naciskał lekarz.
-
Spokojnie, powiedz Nam jak było. - dodał spokojnie Rudy
-
Generale z całym szacunkiem, podejrzewam, że nie będzie chciała
rozmawiać przy przełożonym i na pewno będzie kłamać. - wtrącił
medyk.
- Skoro cokolwiek nie powiem … z góry jest uznane za
kłamstwo to nie chce opowiadać o tym. - odpowiedziała bardzo
pokornie Rina z spuszczoną głową.
- A ze mną na osobności
porozmawiasz? - zapytał Generał.
Na te słowa neczanka
twierdząco pokiwała głową, za to Rudy spojrzał w oczy lekarza,
który bez słowa zrozumiał aluzję, po czym wstał i wyszedł z
pomieszczenia.
- No to ...
- Czekaj, najpierw mi powiedz co
Cię tu sprowadza? - powiedział spokojnie Rudy.
- Em …
Zastanawiałam się czy mogę mieć dyżur w kuchni albo przy inuma?
- odpowiedziała z delikatnym zaskoczeniem w głosie.
- Miałaś
odpoczywać, musisz się zregenerować, bo jutro mogę mieć dla Was
kolejną misję.
- Ja wiem, ale jedna warta nie jest męcząca…
-
Eh… dobra wrzucę Cię na dyżur w kuchni przy obiedzie, ale na
obiad chce dostać coś dobrego, z myślą o mnie…
- Dobrze! -
odpowiedziała entuzjastycznie Rina z uśmiechem.
- A teraz
powiedz mi, to Darkaril Cię zranił? - zapytał w końcu Rudy.
-
Tak, on mnie …
- Wszystkie rany o których wspomniał Ruba
pochodziły od niego?
- Yhy … Otachi i Kurai mogą
potwierdzić…
- Rina, spokojnie… Już pomijam fakt, że
słyszałem co się tam dzieje, to znam Cię na tyle długo, że
wiem, że nie kłamiesz i ja Ci wierzę. I tyle mi wystarczy. -
odpowiedział spokojnie Rudy, a następnie dodał: - Amis albo
Moyoshi wpiszą Cię na dyżur obiadowy, a teraz leć i odpoczywaj.
-
Dobrze…
- A i wychodząc powiedz proszę Ruba, że może
wejść.
- Jak sobie życzysz.
************
Intensywny
ranek jest już w pełni, a wręcz powolnym krokiem zbliża się
nawet już południe. Kurai stoi na jednej z polan niedaleko
neczańskiego obozu. Po dłuższej chwili wylądował koło niego
wielki czarny smok.
- No wreszcie… - powiedział chłodno
smok.
- Też się cieszę, że Cię widzę. - odpowiedział
Kurai.
- Nie znoszę być w Twojej krwi … ani niczyjej innej …
- Wiem, wiem… zaraz to ogarnę.
- Hmm…
W tym
momencie Kurai wyjął z kieszeni telefon, wybrał numer, a następnie
przyłożył go ucha.
- Możesz Nas zabrać? - powiedział po
dłużej chwili Kurai.
- Tak, tak… Stauti wyjdzie po Was -
odpowiedział Volaure.
- Ok. - odpowiedział chłodno Kurai, a
następnie rozłączył się.
Po dłuższej chwili obaj nagle
rozpłynęli się i pojawili się bardzo wysokim i szerokim,
majestatycznym i jasnym korytarzu. Jest tu tak dużo miejsca, że
smok ma pełną swobodę ruchów i nie dotyka, żadnej ze ścian.
-
Cześć. - odezwał się nagle znajomy głos.
- Hej Skauti. -
odpowiedział Kurai.
Skauti stoi w sporej odległości od smoka.
Wyraźnie po nim widać, że boi się podejść.
- Kurai, Volure
prosi abyś to nosił podczas pobytu. - powiedział Skauti trzymając
w ręku identyfikator na smyczy.
Na te słowa elektryczny
neczanin, podszedł do zwiadowcy i bez słowa wziął od niego
identyfikator, który przywiązał do szlufki w przy spodniach, tak
że nie wisi On do kolan, a jego T-shirt zakrywa identyfikator do
połowy. Dzięki czemu jest on widoczny, ale nie dynda mu na szyi.
-
Swoja drogą, pierwszy raz widziałem taką przepustkę. - powiedział
Skauti.
- Mało jeszcze w życiu widziałeś, chociaż
przepustki dla „zawodników” powinieneś dość dobrze znać. -
odpowiedział chłodno Kurai.
- Znam takie. Jak i inne
pozwalające na więcej… zresztą Twoja również pozwala na dużo
więcej niż przeciętnemu zawodnikowi - odpowiedział szybko Skauti,
a następnie dodał: - Chodziło mi o to, że Twoja przepustka jest
podpisana po prostu przez Volaure, tylko ze podpis ma kropke krwi,
potem jest podbita przez Kapitana Volaure, a na końcu „całkiem”
nie dawno została podbita przez Księcia Volaure. Takiej jeszcze nie
widziałem i zakładam, że mało takich krąży.
-
To dowodzi, że znamy się bardzo długo.
- No i, że jesteś
kimś godnym zaufania… - odpowiedział Skauti ukradkiem obserwując
Kronosa.
-
Nic Ci nie zrobi. - stwierdził Kurai ruszając przed siebie.
Tuż
za nim spokojnym krokiem ruszył Kronos, oraz Skauti dalej dość
nerwowo obserwujący smoka.
- Gdzie idziemy? - zapytał
Skauti.
- My do smoczego leża, a Ty pewnie do swoich zajęć. -
odpowiedział Kurai.
- Zaraz, to SL30
…. - powiedział Skauti który się zaciął i wyciągnął
telefon, a następnie dodał .. 322 … i hmm...
- SL30322K21?
- odpowiedział chłodno Kurai.
- Tak!
- To leże Kronosa,
co z nim?
- Volaure już wczoraj kazał mi je bardzo dokładnie
przygotować i zadbać aby pojawiło się tam wszystko z dołączonej
listy. - odpowiedział Skauti
-
Dobrze, to zaoszczędzi mi trochę czasu.
- Em … Kurai mogę
zadać kilka pytań?
- Pytaj, najwyżej nie odpowiem.
-
Dobra … po co Ci przepustka? Myślałem, że neczanom wgrywa się
różne ważne informacje na symbole.. i nie potrzebują fizycznych
papierów.
- Masz racje wgrywa się, i identyczną wersję
przepustki mam wgraną na symbolu. - odpowiedział chłodno Kurai, a
następnie dodał: - Fizyczna wersja mniej zwraca na siebie uwagę i
pozwala mi się bardziej wtopić w teren. Zwykle noszę fizyczną
przepustkę jak mam się nie rzucać w oczy.
- Rozumiem, a po co
kropka krwi przy pierwszym podpisie?
- Dokładnie to kropla krwi
z odciskiem palca. - odpowiedział chłodno Kurai, a następnie
dodał: - Aby można było sprawdzić, czy rzeczywiście Volaure ją
dał czy ktoś ją podrobił. Za Dossaka było tak, że maszyny przy
zaczytywaniu podpisu, sprawdzały również jego autentyczność, bo
podrobione przepustki były na porządku dziennym.
- Ma to sens…
a jak można rozszyfrować to SL303
itd?
- SL to „Smocze Leże”, 303322 to piętro, lokalizacja i region statku w którym się znajduje, K jest od imienia smoka, a 21 to mój wewnętrzny numer zawodnika.
-
Aaaa… rozumiem to ma dużo sensu. Chociaż i tak to dla mnie czarna
magia …
- Kiedyś się, nauczysz. To przychodzi z czasem, a
tutaj dla Ciebie jest wiele nowości.
- Tak i jeszcze bardzo się
w tym wszystkim gubię. - odpowiedział niepewnie Skauti, a następnie
dodał: - Kiazu też przyjedzie?
- Wątpię.
W tym momencie
cała trójka dotarła już pod odpowiednie smocze leże. Kronos od
razu wszedł do smoczego leża, gdzie czuł się bardzo swobodnie.
-
Skauti nie masz nic do roboty? - spytał nagle Kurai.
- Mam, mam
ostanie pytanie i już idę. - opowiedział Skauti.
- No co
chcesz?
- W ilu turniejach brałeś udział?
- Łącznie w
25 różnych zawodach, 12 razy wygrałem, 5 razy byłem drugi, 3 razy
trzeci i 5 razy nie doszedłem do półfinałów. - odpowiedział
chłodno Kurai, a następnie stanowczo dodał: - A teraz sprawdź czy
Cię obowiązki nie wzywają.
- Tak jest…. - odpowiedział
pokornie a zarazem stanowczo Skauti a potem pośpiesznie odchodząc.
-
Co to za dzieciak? Nie znam go … - zapytał w końcu Kronos, który
do tej pory nie odzywał się.
- W skrócie to Adiutant
Przyboczny Volaure. - odpowiedział Kurai, zdejmując koszulę i
rzucając ją na siano w rogu leża.
- Fiu, fiu to aż dziwne,
że nie znam dzieciaka.
- Stał się nim dopiero podczas
trwania wojny. - odpowiedział chłodno Kurai, który w międzyczasie
nalał ciepłej wody do sporego wiadra.
- Szybko awansował …
Skąd go znasz?
- Byliśmy razem na jednej misji. - odparł
neczanin biorąc sporą szczotkę i płyn do mycia.
- Który z
Was ma wyższy stopień?
- Skauti nie jest oficerem, jest
zwiadowca a Jego ranga jest na równi z Riną i resztą. -
odpowiedział spokojnie Kurai, dokładnie szorując prawy bok
smoka.
- Czyli Ty masz wyższą rangę…
-
Taaa …
- Jak się dałeś wrobić w kapitana?
- Przymus,
abyśmy mogli być oddziałem, i jak tego nie chciałem i broniłem
się przed tym, tak teraz nadal nie chce ale po czasie od awansu
uważam, że ta decyzja Rudego była dobra i nie mylił się, że mój
awans Nam bardzo pomoże. I jakby to powiedzieć tą decyzją
skutecznie o Nas zadbał. Więc zaakceptowałem to.
- Rozumiem,
chociaż dawny Rudy w życiu nie dałby Ci takiego stanowiska.
-
Wiele się zmieniło od tamtego czasu i nasze relacje również.
-
Widziałem w obozie, że był sobą ale traktował Cię z szacunkiem.
Sądziłem, że to maska bo bał się mnie…
- Nie, to nie była
maska … powiedziałbym nawet, że odkąd nasze relacje się
naprawiły to traktuje Nas trochę po „ojcowsku”.
-
Ostatnio wspominałeś, że relacje się poprawiły, ale naprawdę
masz mi wiele do opowiedzenia...
************
Wczesnym
popołudniem Kapitan Moyoshi w końcu wrócił do swojego
oficerskiego pokoju. Zaraz po wejściu zdjął marynarkę od munduru
i rzucił ją na jedno z krzeseł.
-
Tego mi brakowało, szkoda że Rina nam przeszkodziła ale i tak było
spoko … Dobrze, że Rudy jeszcze nie zobaczył mojej nie obecności,
teraz trzeba się szybko ogarnąć i wrócić jak gdyby nigdy nic na
służbę.
- Zamyślił się kapitan, delikatnie rozpinając białą koszulę a
następnie usiadł na swoim łóżku, rozwiązał buty….
I
nagle łóżko pod nim zarwało się a w momencie zetknięcia z
ziemią dało się usłyszeć bardzo donośny dźwięk przypominający
pierdzenie. Dźwięk ten wraz z hukiem rozeszły się po całym
budynku. Po chwili do pokoju z przerażeniem wparował Amis jak i
paru poruczników, którzy również mieszkają w tym budynku.
-
Co się stało? - spytał Amis, a następnie kiedy poczuł okropny
zapach dodał: - Chłopie co Ty jadłeś na śniadanie, cuchnie tu
jak nie wiem.
Ich oczom ukazał się kapitan siedzący na
materacu, znajdującym się na ziemi oraz totalnie połamane łóżko.
-
O kurcze pierd zabójca rozwalił łóżko. - dodał jeden z
poruczników śmiejąc się.
Po
czym wszyscy prócz Moyoshiego, wybuchli śmiechem, a po chwili Amis
dodał: - Weź okno otwórz bo podusisz cały budynek podusisz.
Na
te słowa czerwony jak burak Moyoshi pośpiesznie podniósł się z
ziemi, wyrzucił pozostałych oficerów z swojego pokoju, zatrzasnął
za nimi drzwi, a następnie rzeczywiście otworzył okno. Zapach w
pomieszczeniu nie przypominał nic przyjemnego czy znanego.
Na
dole za jednym z budynków Hachi i Otachi śmiejąc się przybijają
sobie piątkę. Są tak schowani, że z okna Moyoshiego ich nie
widać.
- Ledwo zdążyliśmy. - stwierdził Hachi.
- Bro
to był świetny pomysł. - pochwalił Otachi.
- Smrodo-bomba z
poduszką pierdziuszka to dobre combo. - odpowiedział Hachi.
-
I jeszcze trafiło nam się łóżko!
- I cyk Bro, kolejny
świetny żart na naszym koncie.
- Chodź zmywamy się… lepiej
aby ne widzieli Nas w okolicy…
************
Kiazu,
Diuna i Rina siedzą na jednym z dachów w obozie i popijają jakieś
napoje w butelkach. Wspaniałe słońce jest już wysoko na niebie, a
delikatny wiatr rozwiewa im włosy. Delikatne promienie słoneczne
muskają ich twarze. To bardzo miłe i przyjemne miejsce mimo że
znajduje się w obozie.
- Kiazu, wszytko dobrze z ręką?
Widziałam, że była napuchnięta….- spytała Rina.
- Miałam
złamany nadgarstek ale ładnie naprawiony i w pełni sprawny. -
odpowiedziała Kiazu.
- Kolejna która bólu nie czuje. - dodała
Diuna.
- Czuje, oj czuje… bolało jak nie wiem. -
odpowiedziała Kiazu.
- Została teleportowana podczas walki,
więc pewnie jeszcze adrenalina działała i nie zdążyła ochłonąć…
ale widziałam, po Niej, że bolało. - stwierdziła Rina.
-
Rozumiem. - odpowiedziała Diuna.
- Rina, wszystko dobrze? Długo
siedziałaś? - zapytała Kiazu.
- Tak jest ok … Jakoś chyba
koło 2 zasnęłam … - odpowiedziała Rina.
- Aż tak długo
zajęło Ci leczenie? - zapytała Kiazu.
- W dużej mierze tak …
to była bardzo paskudna rana … zresztą gdyby nie pomoc Rudego
pewnie jeszcze bym nad nią siedziała … - odpowiedziała Rina.
-
Taa … na pewno… - odparła Diuna, a po chwili dodała: - Nie
wyglądał, na aż tak rannego, a dwa odwaliłaś w nocy numer …
-
Nie chciałam… - powiedziała speszona Rina.
- Rina, nie waż
się jej przepraszać, miałaś prawo wrócić do pokoju. SWOJEGO
POKOJU – wtrąciła stanowczo Kiazu, a po chwili dodała: - Na
przyszłość, od czegoś są np. pokoje oficerskie, albo pierdyliard
innych bardziej ustronnych miejsc niż pokój, w którym docelowo
mieszkają trzy osoby. I Oboje to powinniście już dawno wiedzieć.
-
Założyliśmy, że żadna z Was nie wróci do rana… - marudziła
Diuna.
- Dobra, ja to oczywistość, ale sama przed chwilą
uznałaś, że nie nie mogła leczyć tak długo bo rana nie była
„aż tak poważna” – odpowiedziała Kiazu.
- Nie moja
wina, że nie chciał jej na noc… zresztą może już totalnie jej
nie chce … - stwierdziła Diuna, a następnie dodała: - Nie
obwiniaj mnie za to, że Ona nie umie o siebie zadbać.
- Ty to
się lepiej ciesz, że to nie ja Wam przeszkodziłam, albo że to
przypadkiem nie doszło do Rudego – odpowiedziała twardo Kiazu, a
następnie dodała: - W nocy, po ciężkim dniu wywaliliście ją z
NASZEGO pokoju, w ogóle nie przejmując się tym czy będzie spała
na dole albo czy w ogóle będzie spać. Czy w ogóle będzie miała
gdzie odpocząć... TO nie jest nie umiejętność zadbania o siebie.
Nie wpadliście na to, że po całodniowej misji i leczeniu smoków i
Kurai’a będzie zbyt zmęczona na cokolwiek? Przy takim zużyciu
energii dobrze, że nie padła ze zmęczenia podczas zadania. I nie
obwiniam za to, jedynie uważam, że powinniście bardziej myśleć i
tyle. Tego dało się uniknąć.
- Cześć dziewczyny! -
Wtrącili Hachi i Otachi, wchodzący na dach.
- Przeszkadzamy? -
spytał Hachi.
- Nie, nie … chociaż byłbyś z tego
szczęśliwy. - odpowiedziała niezadowolona Diuna.
- Co tam? -
zapytał Otachi.
- Miałam świetną noc! - odpowiedziała
Kiazu.
- Yhy.. to było do przewidzenia, skoro dla odmiany
mieliśmy noc w obozie. - odpowiedział Hachi, a po chwili wrednym
uśmiechem, dodał: - A Ty Diuna? Słyszeliśmy, że łóżko
Moyoshiego się roztrzaskało.
- Też to słyszałam, jakieś
śmiechy chodzą.- dodała Kiazu.
- To nie możliwe, byliśmy
gdzie indziej. - odparła Diuna, a następnie dodała: - Zresztą, za
lekka jestem aby to się stało.
- Ta, ta … - naśmiewał się
delikatnie Hachi.
- Fakt, faktem o łóżku wie już chyba cały
obóz. - dodał Otachi z uśmiechem chochlika.
- I dobrze. -
dopowiedział Hachi.
- Rina w porządku? - zapytał cicho Otachi
podchodząc bliżej do mocno speszonej wodnej neczanki.
- Tak,
tak… - odpowiedziała pokornie Rina, a po chwili głośniej dodała:
- Dobra muszę iść, mam dyżur w kuchni.
- Dyżur? Serio…
mieliśmy mieć wolne. - odpowiedziała Diuna.
- Wy macie wolne…
ja sama chciałam… i nie będę nikomu przeszkadzać … -
odpowiedziała pokornie Rina udając się na schody z dachu.
-
Rina, czekaj odprowadzę Cię. - powiedział Otachi udając się za
siostrą.
Kiedy oboje zeszli już z dachu to Hachi, przenikliwie
patrząc na Diunę, zapytał:
- Niech zgadnę, moja
najukochańsza siostra znów ma nie wyparzony język?
- Można
tak powiedzieć. - odpowiedziała Kiazu.
- Sama się o to
prosiła. - dodała jak gdyby nigdy nic Diuna.
- Co jest? -
zapytał Hachi.
- Diuna np. zarzuciła, że Kurai nie chciał
Riny na noc, a nawet ze w ogóle już jej nie chce i że nie umie o
sobie zadbać. - odpowiedziała Kiazu.
- No co? Taka prawda. -
odpowiedziała Diuna wzruszając ramionami.
- Auć, przegięłaś
siora … nawet jak na Ciebie to było przegięcie. - odpowiedział
Hachi, a po chwili z wrednym uśmiechem dodał: - Siora… Z takimi
textami to wyjeżdżaj sobie do mnie a nie do niej. Nie musisz Jej
krzywdzić bo ktoś słabo Cię zaspokoił w nocy.
- Ej to nie
prawda, było super. - odpowiedziała Diuna.
- Jasne, jasne i
dlatego frustracje po nie udanej nocy wylewasz na siostrę? -
naciskał Hachi z wrednym uśmiechem, a następnie dodał: - Chyba
trzeba pogadać z Moyoshim aby zapisał się na jakiś kurs bo słaby
jest. Mam kilku znajomych co mogą pomoc.
- Nie jest słaby. Nie
potrzebuje kursu i jest mega. I mam dobry humor. - odparła Diuna z
uśmiechem.
- To skoro tak jest, to mi to udowodnij i odwał się
od Riny, a jak masz się z kimś „droczyć” w swoim stylu to
zapraszam, mam dużo czasu. - odparł dość twardo Hachi.
-
Dorzucam, że powinni ją przeprosić. - wtrąciła Kiazu.
- To
też… po Kiazu to od razu widać, że ma dobry dzień. - dodał
Hachi.
- Bo dobrze się zaczął, plus jak Rudy nie zapomniał
to mam mieć dzisiaj jakiś fajny sparing. - odpowiedziała Kiazu z
uśmiechem.
- Raczej nie pamięta, to było zagranie tylko po to
abyś wykonywała rozkazy. - dodała Diuna.
- Jak nie pamięta,
to się przypomnę. - odpowiedziała Kiazu z uśmiechem.
- Dałaś
czadu i zasłużyłaś. Na bank pamięta! - Dodał Hachi szczerząc
kły.
************
Generał
Rudy, wraz ze swoimi dwoma kapitanami siedzi u siebie w gabinecie i
załatwiają przeróżne sprawy. Jest tam masa papierów, a każdy z
nich siedzi.
- Gadałeś już z Kurai’em o smokach? - zapytał
Amis.
- Nie jeszcze się u mnie zjawił, ale miał najpierw
„porozmawiać” ze smokiem. - odpowiedział Rudy, a po chwili
dodał: - Jakkolwiek to głupio nie brzmi.
- Swoja drogą nie
widziałem go dzisiaj w obozie. - odpowiedział Moyoshi.
- Skoro
o tym mowa to jakoś moi dwaj głowni oficerowie też dzisiaj
znikają, jak kamfora i myślą, że tego nie widzę. - odpowiedział
przenikliwie Rudy
- Yyyy… - zareagowali kapitanowie, nerwowo
spoglądając nerwowo a to na siebie, a to na generała.
- Dobra
Panowie, jakieś pomysły jak podnieść morale w obozie? - spytał
nagle Rudy
- Koncert? Gry zespołowe? - zaproponował
Moyoshi.
- Grill? - zagaił Amis
- A jesteśmy wstanie go
przygotować? - zainteresował się Generał.
- Tak myślę, że
tak. - odpowiedział Amis przeglądając tablet.
- Grill bez
browca to nie to samo. - dodał Moyoshi.
- Mamy nisko procentowe
piwo, jak i zerówki. - dopowiedział Amis.
- Te lekkie dajcie
po jednym na łebka, a zerówki dowolnie. - odparł Rudy.
- No
weź daj chociaż po 2. - odpowiedział Moyoshi.
- Przypominam,
że warty nocne jak i poranne nie zostają odwołane. Dodatkowo
jesteśmy na wojnie, a co za tym idzie w każdej chwili mogą Nas
zaatakować albo my będziemy potrzebni w terenie. - odpowiedział
twardo Rudy. - Dopilnujecie, ze każdy będzie gotowy?
- Stary,
mamy 1-2% na składzie, nic mocniejszego. - odpowiedział Amis.
-
Nie o to pytałem – odpowiedział twardo i stanowczo Rudy.
-
Tak, dopilnujemy. 2% to prawie jak zerówka, wszystkie warty będą
odbyte i wszyscy będą gotowi do działania w każdej chwili. -
odpowiedział pewnie Moyoshi.
- Amis, a Ty nic nie powiesz? -
naciskał Rudy.
- Wiem do czego to zmierza… mamy odpowiadać
za całego grilla i jak komuś coś odwali to my za to odpowiadamy,
inaczej przetrzesz oczy i dostanie się nam również za znikanie bez
słowa. - odpowiedział Amis.
- Dodatkowo zapewne jak się nie
zgodzimy to też przejdziesz na oczy. - dodał Moyoshi.
- No to
jak? - zapytał dociekliwie generał.
- Tak, tak obaj tego
dopilnujemy. - dodał Amis.
- Dobrze, zatem ogłoście, że
dzisiaj wieczorem mamy grilla i zorganizujcie całą imprezę. -
odpowiedział twardo Rudy, a po chwili dodał: - Tylko uprzedzam, jak
ktoś nie pije procentuwek to nie przechodzą na kogoś innego.
-
Tak jest. - odpowiedzieli zgodnie kapitanowie.
- No to do
roboty. - odpowiedział Rudy.
- Rudy, mam jeszcze jedną …
hmm… sprawę … - powiedział Moyoshi.
- Oho. - wtrącił
Amis śmiejąc się pod nosem.
- Co jest? - zapytał Rudy.
-
Potrzebuje pozwolenia na nowe łóżko… bo stare jest rozwalone -
powiedział Moyoshi.
- Zaraz chwila, ja dobrze usłyszałem? -
zapytał generał z niedowierzaniem.
- Tak dobrze słyszałeś,
to Moyoshi potrzebuje wyra. - odpowiedział Amis, dalej śmiejąc się
pod nosem.
- Dobra, będę tego żałował, ale co się stało?
- zainteresował się Rudy.
- Usiadłem i się rozpadło… -
powiedział Moyoshi.
- Puścił takiego pierda, że łózko
poszło. - wtrącił Amis powstrzymując się od wybuchnięcia
śmiechem.
- Tak … tak było … - wydusił z siebie
Moyoshi.
- Przyznam, że nie tego się spodziewałem. -
odpowiedział z bardzo mocnym niedowierzaniem Rudy, a następnie
dodał sam śmiejąc się pod nosem : - Spodziewałbym się, że to
Amis rozwali wyro prędzej czy później, a nie TY i to jeszcze
pierdem.
- Życie … - odpowiedział Amis.
- Dobra,
dostaniesz nowe łóżko. - powiedział Rudy.
- Dzięki… -
odpowiedział Moyoshi.
- Aha, przypominam, że Kiazu świetnie
się spisała na misji i dotrzymała umowy, co za tym idzie macie
załatwić dla Niej jakiś dobry sparing. I to przed grillem. - dodał
Rudy.
- Spoko, ogarnie się. - dodał Amis.
-
No ja myślę. - odparł Rudy.
************
Speszona
Rina idzie z spuszczoną głową i rozmawia z Otachim, idącym z
rękami zaplecionymi na karku.
-
Co Ci powiedziała? - spytał Otachi.
- Nic miłego … jest na
mnie zła i ma prawo, bo popsułam jej noc … - odpowiedziała
pokornie Rina.
- Bo wróciłaś do siebie do pokoju?
- Yhy
…
- Siostra, powiem tak, jestem przekonany, że gdyby Diune
chciało się ruszyć to by do tego nie doszło, a tu wychodzi Jej
lenistwo i brak myślenia obojga, a nie to, że chciałaś
odpocząć.
- Skoro tak mówisz, ale nie powinnam wchodzić …
-
E tam, siostra niech się cieszy ze Kiazu albo Rudy tam nie
wparowali. A sytuacją się nie przejmuj, nic złego nie zrobiłaś.
Obiecuje Ci, że coś miłego w naszym stylu im jeszcze wymyślimy. -
odpowiedział Otachi z uśmiechem i mrugając okiem.
- Skoro tak
mówisz.
- Spoko siostra będzie git. A co Ci powiedziała?
-
Że nie umiem sobie radzić i że Kurai mnie już w ogóle nie chce
…
- Tak, zdecydowanie… - odpowiedział Otachi, a następnie
dodał: - I dlatego, z rozwaloną nogą przyszedł i załatwił
kolesia który Cię „dotknął” w zły sposób, dlatego nie
pozwalał Ci zobaczyć co z niego zostało, a następnie nikogo
innego nie chciał do leczenia tylko Ciebie i zakładam, że zadbał
abyś mogła odpocząć i ostatecznie zapewne dał Ci schronienie na
noc. Taaa… zdecydowanie Diuna wie co mówi …
- Wiem, że
mówiła to w złości …
- Nie, mówiła tak bo lubi być
złośliwa i uderzać tam gdzie zaboli. I jak Hachi to zlewa i
potrafi się jej odgryźć równie mocno, to w Ciebie to uderza i to
ją kreci… bo tak się dowartościowuje - odpowiedział spokojnie
Otachi, a następnie z uśmiechem dodał: - Siostra, tym razem Diuna
przegięła tu się zgodzę, ale myślę że Hachi już odbył z Nią
rozmowę na Jej poziomie.
- Taak… pewnie tak… ale to i tak
nie było miłe, nawet jak wiem, że to nie prawda.
- Domyślam
się, ale wiesz Siostra, Ona gada dużo głupot tylko po to aby
mącić.
W tym momencie oboje doszli już pod woskową stołówkę,
gdzie wodna neczanka ma za chwilę odbyć dyżur.
- No Siostra,
to czekam teraz na jakiś dobry obiad. - stwierdził Otachi,
szczerząc kły.
- Postaram się. - odpowiedziała Rina,
delikatnie się rumieniąc, a po chwili powiedziała: - Otachi?
-
Co tam Sis?
W tym momencie Rina przytuliła się do brata mówiąc
– Dziękuję.
- Nie ma problemu Sis. - odpowiedział Otachi
odwzajemniając uścisk.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz