poniedziałek, 1 grudnia 2014

Epizod 120

"Pazerna bestia..."

Minuty mijają z prędkością sekund, a z każdą kolejną chwilą świetliste kolumny z uwięzionymi wietrznymi istotami, wirują coraz szybciej i szybciej w koło wspaniałej i klasycznej, róży wiatrów. Kiedy powstała dezorientująca, mieniąca się poświata o wspaniałych, pulsujących i intensywnych kolorach, nasi bohaterowie podnieśli się z ziemi i uważnie obserwowali to co się dzieje wkoło nich. Nagle wszystko gwałtownie się zatrzymało, także teraz kierunki są ustawione tak jak wskazywał kompas, to znaczy północ jest na prawo od wejścia, na wprost wejścia znajduje się wschód, na lewo od wejścia południe a przy wejściu jest zachód. W tym momencie cała komnata ponownie się zatrzęsła, a ze środka komnaty wystrzeliła wielka smuga białego, intensywnego światła, sięgająca od zdobionej podłogi aż do kamiennego sufitu. Nie minęła chwila jak świetlista owalna kolumna pochłonęła swoim niepowtarzalnym blaskiem całą komnatę. Neczanie i kuby odwrócili głowy od światła i zamknęli oczy. Po dłuższej chwili, która zdawała się ciągnąć w nieskończoność oślepiający blask znikł,a wraz z nim wszystkie cztery walcowate kolumny oraz wietrzne istoty. Dodatkowo po środku róży wiatrów pojawiła się spora, mroczna dziura idąca głęboko w dół. W tym momencie wszystko się uspokoiło, a nasi przyjaciele niepewnie podeszli do wielkiej przepaści.
- ŁOŁ ... co to było? - stwierdził z podziwem Hachi.
- Nie wiem, ale tego się nie spodziewałam .. - odpowiedziała oszołomiona Diuna.
- Nie śpieszyliście się... słuchacie toleruje Was, jednak ładnych zniszczeń dokonaliście. - wtrącił Sachiner podchodząc do reszty.
- Oj tam oj tam ... remont tego nie wyniesie Cię dużo. - odparł Hachi.
- Mnie nie wyniesie nic, bo to Wy pokryjecie koszty... nie życzę sobie abyście bezkarnie niszczyli moje dobra materialne... - odpowiedział arogancko inkub.
- Tak, tak gadzie jeden ... spokojnie... pokryję koszty ... - dodała spokojnie Ery.
- To co teraz? Zjazd na sam dół? - wtrąciła entuzjastycznie Kiazu.
- Oby nie ... - odparła Ery zaglądając do przepaści...
W tym momencie z wnętrza otchłani, dało się usłyszeć wysoki, przenikliwy i bardzo piskliwy dźwięk, który kując w uszy rozchodził się się po całej komnacie i przez chwile dźwięczał w odgłosach echa. Wszyscy zasłonili swoje uszy i cofnęli się znacznie, a nieprzyjemny brzmienie jeszcze kilku krotnie się powtórzyło, co i rusz nabierając na sile i intensywności. Nagle piskliwy i skrzeczący odgłos został przerwany przez taki gwizd jaki wydaje hulający wiatr, tyle, że znacznie głośniejszy i dużo bardziej nieznośny. Nagle z bezkresnej otchłani wydobył się chłodny, ostry i bardzo silny podmuch wiatru, który bez najmniejszego trudu rozrzucił neczan i kuby po całej komnacie. Kolejny zimny, raniący i potężny podmuch przygwoździł wszystkich do ścian i unieruchomił ich, a jednocześnie dał im porcję orzeźwiającego i cennego powietrza oraz zgasił wszelkie oświetlenie. W ten duże pomieszczenie ponownie się zatrzęsło, a powietrze wzbiły się tumany czarnego, brązowego i szarego jakby dymu, który jest lekko duszącą mieszanką ziemi, kamiennego pyłu i kurzu.
- Ehu, Ehu, Ehu ... co się dzieje? - spytała przygwożdżona do ściany Kiazu kaszląc.
- Ehu ... nic dobrego ... ehk .. ehu .. - odpowiedziała, również kaszląc, Diuna, znajdująca się koło siostry, a po chwili dodała - gdzie ..ehu..ehu ... reszta?
- Ehu .. nie widzę ich... ehu ehu ... ciemno i za gęsty dym ... ehu...ehu ... - odparła ognista neczanka.
Nagle w zadymionej, komnacie zrobiło się podejrzanie cicho. Po chwili bezdźwięczne mroczne pomieszczenie, zaczęło powoli wypełniać się tajemniczym i ledwo słyszalnym szeptem, dobiegającym dosłownie zewsząd. W ten głośny grzmot gwałtownie przedarł się przez spokój ogromnego pomieszczania, spowitego w ciemnościach. Zimne ciarki przeszły przez rozgrzane ciała naszych bohaterów, a energia... chłodna... wietrzna energia wdzierała się w każdą komórkę ich ciał, żądając uwagi. Dodatkowo zawładnęła ich zmysłami zagłuszając wszystko w koło. Kolejny niesamowicie głośny huk i wiatr uspokoił się. Niespodziewanie w ogromnej komnacie ponownie zapaliły się żywe płomienie o intensywnych, stosunkowo chłodnych kolorach. Niepiesko zielone płomienie, nieśmiało i niepewnie próbują się przebić przez gęste, lekko duszące, tumany kurzu, rysując dużą i bliżej nie określoną czarną sylwetkę. W ten wszyscy opadli na ziemię, a dym przestał dusić i zaczął powoli opadać, z każdą chwilą delikatnie klarując pole widzenia i robiąc miejsce dla chłodnego, orzeźwiającego i tak wyczekiwanego powietrza. Wspaniałe i rześkie powietrze, powoli i stopniowo rozchodzi się po komnacie, docierając w każdy jej zakamarek. Z każdą chwilą pole widzenia robi się coraz bardziej przejrzyste, a rozmazana mroczna postać zdaje się coraz znaczniej rzucać się w oczy. Po dłuższej, pełnej napięcia chwili oczom wszystkich ukazała się wielka i na co dzień niespotykana bestia, o groźnym, krystalicznym, zielonym spojrzeniu. Ma ona potężne orle skrzydła, masywne lwie ciało oraz łapy, dodatkowo posiada orlą głowę z długimi uszami dzikiego osła. Masywne, a zarazem wysmukłe niebiesko lazurowe, delikatnie wpadające w limonkową zieleń ciało bestii, wygląda na całkiem umięśnione wywołuje mocne uczucie lęku, a spore jej błękitno-białe skrzydła budzą szacunek. Nagle zwierzę przeszywająco, piskliwe zaskrzeczało, aż cała komnata zadrżała, a następnie stanęło dumnie z wysoko zadartą głową, zupełnie jakby chciało pokazać, że to ono jest tu panem, którego należy podziwiać.
- Co to jest? - spytał zafascynowany Hachi.
- Gryf ... - odpowiedział Otachi.
- A właściwie to wspaniała pani gryf ... - dodała Rina.
- A skąd niby wiesz, że to gryfica, a nie gryf? - spytała Diuna.
- Samce Gryfa nazywane są "Alce" i zawsze są bezskrzydłe ... - odpowiedział Kurai.
- Rozumiem. Wygląda dosyć dumnie ... oraz łagodnie...- odparła Diuna.
- Moja droga nie daj się zwieść, to szlachetne odważne i wytrwałe, a zarazem okrutne i nie obliczalne, pełne pychy, stożenia dzikie z natury, o białych, twardych jak stal pazurach - wtrącił Sachiner.
-... Bo Ty się akurat znasz ... - stwierdziła Kiazu.
- Czekaj czy z pyłu ich pazurów nie wyrabia się mikstur na silne trucizny?- wtrąciła Ery.
- Owszem, Moja droga Ropuszko, z ich pazurów wytwarza się najdroższe i najmocniejsze na świecie antidotum na potężne trucizny. - odpowiedział arogancko Sachiner, z wrednym uśmiechem na twarzy.
- To zwierze wydaje się być niebezpieczne. - stwierdziła Kiazu bawiąc się swoim złotym, lśniącym wisiorkiem z symbolem.
- E tam, dymny gryf nie może być groźny. - odparła Diuna, machając olewczo ręką potrącając swoje błyszczące kolczyki, w kształcie księżyców.
W ten ogromna bestia wyrosła jakby z pod ziemi tuż przy neczankach i potężnie, piskliwym i przeszywającym głosem, ryknęła im prosto do uszu wszystkich obecnych, a następnie jednym solidnym i potężnym uderzeniem skrzydeł, przewróciła wszystkich obecnych i stanęła nad nimi z rozłożonymi skrzydłami, przeszywając ich przenikliwym, bystrym i groźnym spojrzeniem. A po chwili stożenie, jak gdyby nigdy nic odfrunęło z powrotem na swoje dotychczasowe miejsce. Stało się to tak szybko, że jakakolwiek reakcja była wręcz niemożliwa.
- Ale ten gryf szybki ... - stwierdziła Kiazu z wielkimi zaskoczonymi oczami.
- Skubany nawet nie wiem kiedy się tu znalazł... - dodał Otachi.
- Fakt... hmmm ... jednak myślę że póki go nie zaatakujemy, to on może sobie tam po prostu stać ... a my możemy stąd spadać ... - dopowiedziała Diuna, podnosząc się z ziemi.
W tym momencie gryf zaczął bardzo uważnie obserwować, głownie neczan, a Kurai powiedział:
- To nie będzie takie proste, jak myślisz ...
- Niby czemu? - spytała Diuna odchodząc w kierunku wyjścia.
Jednak potężne zwierze bardzo szybko, bezdźwięcznie i gwałtownie zagrodziło neczance drogę, a następnie imponująco silnym podmuchem, wywołanym jednym uderzeniem skrzydeł, cofnął on Diunę, z powrotem tam gdzie była przed chwilą.
- Ej! Co jest? - spytała zdezorientowana Diuna.
- Moja droga Gryfy, podobnie jak ja uwielbiają skarby i bogactwa... - odpowiedział dumnie inkub.
- I co z tego? - spytała Ery.
- Hmmm ... czy to możliwe, że nasze symbole i kolczyki mogą być dla niego bogactwem? - dodała lekko zamyślona Kiazu.
- W sumie możesz mieć racje... one odbijają światło i bardzo błyszczą ... - odparła Ery.
- W takim układzie to powinno w zupełności wystarczyć.... - dodała Diuna rozrzucając garść srebrnych i złotych monet.
Gryf, rzeczywiście zainteresował się błyszczącymi i lśniącym, w blasku ognia monetami. Za nim drobne upadły na ziemie, stożenie pośpiesznie zebrało je wszystkie, a następnie z zafascynowaniem zaczęło się nimi bawić.
- No to by było chyba na tyle ... idziemy ... - stwierdziła pewnie Kiazu, dorzucając drobnych i odchodząc wraz z Diuną.
W mgnieniu oka bestia ponownie zebrała z fascynacją wszystkie monety, dołożyła je do poprzednich i zaczęła się nimi bawić, z wielkimi świecącymi oczami. Tyle że tym razem wielkie stworzenie rozłożyło się wygodnie tuż przy wejściu szczętnie je zagradzając.
- No to wtopa ... - stwierdziła Kiazu.
- Oj tam oj tam ... - odparła Diuna dziarsko podchodząc do gryfa.
W ten ogromna bestia uniosła wysoko głowę i zmierzyła neczankę nieprzyjemnym, groźnym i wręcz lodowatym wzrokiem. Następnie stworzenie głośno i piskliwie ryknęło, po czym zatrzepotało mocno skrzydłami zasłaniając łapami monety. Po chwili gryf łapczywym i zachłannym spojrzeniem zapatrzył się na hipnotyzujące, migoczące, złote kolczyki neczanki.
Nagle zwierz szybko się poderwał i zerwał kolczyki z uszu zdezorientowanej dziewczyny. Kiedy kolejne błyskotki były już bezpieczne, bestia z impetem zaszarżowała na niczego nie spodziewająca się neczankę. Przestraszona Diuna przewróciła się a wielka sapiąca bestia, która ostrym, rozwartym dziobem zbliżyła się do napiętego, przepełnionego niepokojem gardła psychicznej neczanki. W ten w drugim końcu komnaty z głośnym brzdękiem na ziemie upadły kolejne błyszczące monety, a po chwili kolejne i kolejne. Gryf nastawił swoje szpiczaste uszy i nasłuchując tej wspaniałej, melodyjnej symfonii bez trudu zlokalizował miejsce upadku drobnych. W mgnieniu oka porzucił on neczankę i poleciał po kolejne wspaniałe błyszczące skarby rozsiane po komnacie. W tym czasie zdezorientowana i wystraszona Diuna szybko uciekła do pozostałych, mówiąc lekko drżącym głosem:
- To bydle od tak mnie zaatakowało... za nic ...
- I co parę miedziaków, zupełnie wystarczyło? ... - odparł Hachi.
- Odczep się... - warknęła Diuna.
- Chciał zdobyć Twój symbol ba szyi... - stwierdziła Ery po chwili namysłu.
- No sory bardzo, ale niestety nie mogę go zdjąć... on jest częścią mnie.- odparła Diuna.
- Moja droga, każdy z obecnych o tym doskonale wie... - dodał arogancko Sachiner.
- Tak tyle że ten gryf już nas stąd nie wypuści. Nie dość, że zdobył skarb do pilnowania to jeszcze według niego my jesteśmy częścią jego skarbu ... - wtrącił chłodno Kurai.
- To raczej dotyczy Was neczan ... taki szlachetny inkub ja ja nie musi się przejmować jakimś głupim stworzeniem. - odparł dumnie inkub.
- To czemu płazie stąd nie wyjdziesz? - spytała Ery.
- Moja droga ropuszko, już dawno bym to zrobił jednak w brew pozorom nie jestem głupi ... posłuchaj gryf pilnujący skarbu to nie przelewki, jednak do póki jest się sprytniejszym od niego i nie wchodzi mu w drogę będzie, to jest on jedynie głupim i niegroźnym stworzeniem... Na moje nieszczęście jednak zbiera sobie skarb w pobliżu wejścia, które zastawia swoim cielskiem, więc ja nie mam zamiaru się do niego zbliżać - odpowiedział dumnie i arogancko Sachiner.
- Ja jednak płazie używasz trochę mózgu i niestety muszę przyznać ze w tej sytuacji masz trochę racji... - odparł sukub.
- No to póki nie wchodzimy mu w drogę możemy chwilę odpocząć po walce z tymi Yelavee ... przynajmniej dzięki niemu jest tu powietrze... jednak myślę, że nasze moce nadal nie działają do końca tak jak powinny. - stwierdziła Kiazu.
- W razie co rzuci mu się parę drobnych i będzie po kłopocie... - dodała Diuna.
- Obawiam się, że to nie jest dobre rozwiązanie... - stwierdził chłodno Kurai.
- Ten gryf jest mega ... - wtrącił Otachi, oglądając z fascynacją mistyczne stworzenie.
- Bro a może, jego zgarniesz na swoją bestię? - odparł Hachi.
- W sumie pewnie i tak czeka nas walka aby się stąd wydostać, bo ten gryf na pewno nas stąd nie wypuści, więc w to nie jest nawet taki głupi pomysł. - odpowiedziała Kiazu.
- Niby pomysł dobry, ale mam małe szanse przywołać broń żywiołu, a dodatkowo bestia też musi trochę tego chcieć... a tego wspaniałego gryfa interesują jedynie błyskotki... - odparł smutno Otachi, nadal wpatrując się w stworzenie.
- Hola, hola ten gryf, tak jak wszystko w tej świątyni, należy do mnie. Więc nie zaganiajcie się z dzieleniem mojego majątku. - wtrącił dumnie Sachiner.
- Właśnie, więc zajmij się nim... - odparła Kiazu.
- Moja droga, nie rozśmieszaj mnie... - odpowiedział dumnie inkub.
- Mniejsza i tak póki go nie ruszymy to na pewno nam się uda wyjść bez walki z nim. Wtedy ten arogant będzie mieć gryfa a my będziemy cali i zdrowi ... trzeba wymyślić tylko dobry sposób aby stąd wyjść.... - dodała Diuna.
- Nie wiem ... nie wygląda to wcale za dobrze ... - odparła Ery, a następnie dodała: - Może Rina go zajmie? Słyszałam, że zwierzęta ją lubią...
- Moja Droga Żmijko, proszę Cię, nie porównuj dzikiego, rządnego krwi gryfa, do jakiegoś domowego pupila ... - odparł dumnie inkub, po chwili arogancko dodał - Prędzej, moje wspaniałe, stanowcze ja poradziłoby sobie z tym gryfem, jednak ja nie mam zamiaru sobie brudzić rąk. ..Hmmm... ewentualnie Kurai mógłby dać radę, o ile starczyłoby mu odwagi... a nie ta śliczna energia, chodź niezmiernie kusząca, słodka i niewinna to nie ma krzty stanowczości, która jest kluczem do poskromienia okrutnych bestii.
- Hmm ... ja myślę, że cierpliwość, pobłażliwość i dobre serce też jest wstanie wiele zdziałać .. tyle, że wymaga więcej wytrwałości i determinacji. - odparł Otachi, siedzący na ziemi i wpatrujący się w gryfa.
- Otachi czy Ty się nie przesunąłeś bliżej niego? - spytała Diuna, obserwując brata.
- Przesunąłem się... on jest fascynujący jak się tak bawi... - odpowiedział Otachi.
- Skoro tak mówisz... Bro zagramy w coś? - dodał ochoczo Hachi siadając obok brata.
- Spoko - odparł wyrwany z transu Otachi.
- Przy okazji zobaczcie jak blisko można do niego podejść... - zaproponowała Kiazu.
- Luz ... - odparł Hachi, zasiadając kolo brata, z głupkowatym uśmieszkiem.
- To zajmie wieki , lepiej będzie posypać trochę błyskotek i wyślizgnąć się za nim on wróci ... i po kłopocie ... - stwierdziła Diuna.
- Brzmi prosto, jednak mam dziwne wrażenie, że im większy będzie jego skarb tym będzie bardziej czujny i niebezpieczny ... on nam tak łatwo na pewno nie pozwoli wyjść ... dodatkowo trzeba uważać na Wasze błyskotki ... aby nie sprowokować go ... - odparła lekko zamyślona Ery.
- Tak naprawdę, to wszystko co błyśnie może go tu ściągnąć ... ja jestem za tym, że jak odpoczniemy to żeby go zaatakować i pokonać... - dodała ochoczo z determinacją w głosie, i błyskiem w oku Kiazu.
- Moja droga podoba mi się ten Twój czarujący i pełen pasji błysk w oku, kiedy mówisz o walce z przeciwnikiem silniejszym od siebie. To sprawia, że na pewno nie da się Ciebie odwieść od tego pomysłu. Na swój sposób to bardzo godne podziwu. Zatem w mojej nieskończonej łasce pozwalam Wam na starcie z tym gryfem, jednak macie go jedynie osłabić. Ta bestia jeszcze mi się przyda, a Was w żaden możliwy sposób nie stać na wykupienie ode mnie tego stożenia. - wtrącił szarmancko i arogancko Sachiner.
- Wredny Gad ... - odparła Ery.
- Heh ... to zaskakujące jak wiele wspólnego ma Sachiner i ten gryf ... - dodała Kiazu.
- Może, rzeczywiście to Sachiner powinien zająć się tym gryfem? - zaproponowała dociekliwie Diuna.
- Moja droga, trzeba było uważnie słuchać, gdyż ja nie lubię się powtarzać... - odpowiedział arogancko inkub.
- Zauważyliście jak on z zafascynowaniem i pasją bawi się tymi monetami? - wtrącił nagle Otachi.
W tym momencie wszyscy spojrzeli na wielkie stworzenie, które z wdziękiem małego dziecka pochłoniętego zabawą, bawi się swoimi błyskotkami, a jednocześnie jego czułe uszy cały czas uważnie monitorują wszystko to co się wkoło niego dzieje.
- Ciekawe ... Podobnież gryfy tak mają... jednak ten chyba od bardzo dawna nie widział błyskotek ... przez co chyba jest bardziej w nie wkręcony. - odpowiedziała Ery.
- Wygląda jak słodki i niewinny pluszak.... czas na trochę relaksu. - dodała Kiazu, zdejmując swoje kolczyki, tak aby żaden błysk światła się od nich nie odbił.

************

Po wielkiej komnacie delikatnie rozchodzą się odgłosy spokojnych rozmów, które raz po raz przerywane są przez brzdęk lśniących monet oraz wesołe piski bawiącego się przy wejściu gryfa. Neczanki wraz z Ery siedzą pod ścianą, z dala od stworzenia i rozmawiają delikatnie chichocząc. Kiazu i Rina siedzą, swobodnie tyłem do bestii, a Diuna i sukub opierają się wygodnie o ścianę. Kurai stoi, pod ścianą bliżej stwora, z założonymi rękami i zamkniętymi oczami, a obok niego na leżaczku, siedzi Sachiner popijający wino. Natomiast Hachi i Otachi siedzą z dala od ścian, ale za to stosunkowo niedaleko bestii i grają w gry na komórkach.
- HEHE ... Juhu! - stwierdził radośnie Hachi, zwracając uwagę wszystkich, nawet gryfa, który postawił uszy i na chwile oderwał wzrok od swojego skarbu, a następnie jak gdyby nigdy nic wrócił do fascynującej zabawy lśniącymi błyskotkami. A po chwili ziemny neczanin, już ciszej, dodał uśmiechając się od ucha do ucha: - Bro przegrałeś!
- Ale... ale ... jak ... - odparł niedowierzający Otachi.
- Normalnie, a teraz dalej Bro ... ruszamy 4 litery i wykonujemy zadanie przegranego... no już Bro wstawaj ... wstawaj. - kontynuował, szczęśliwy Hachi szczerząc kły.
- Dobra, dobra ... już wstaje ... To ile miało być? - odparł z lekkim wyrzutem Otachi, wstając i delikatnie się rozgrzewając.
- Tylko 100 ... szybko pójdzie ... - odparł Hachi.
W tym momencie wietrzny neczanin, zdjął szarą bluzę i rzucił ją na ziemie, zostając jedynie w zielonej koszulce, która zaczepił o pasek od spodni. Potem ukradkiem włożył do ust wisiorek, ze swoim symbolem, a następnie stanął na rękach, tyłem do bestii i zaczął robić pompki w staniu na rękach. Każde ćwiczenie jest wykonane starannie, a każde kolejne powtórzenie jest realizowane w równym tempie. Otachi ma lekko odchyloną głową, także podczas uginania ramion widzi zbliżającą się kolorową podłogę. Natomiast Hachi z wrednym uśmieszkiem, liczy na głos:
- 10 ... 11 ...12... dalej bro nie ociągaj się ... 15 ... 16 ...

************

- O ... Otachi przegrał ... - zauważyła Kiazu.
- A to nie jakiś zakład na to kto więcej? - odparła Ery.
- Raczej nie ... - dodała Diuna.
- Zazwyczaj jak grają w coś we dwóch i któryś przegra to przegrany robi pompki na rękach albo brzuszki na drążku ... takie połączenie treningu z grami ... - dopowiedziała Kiazu.
- Dziwna rozrywka .... - stwierdziła Ery.
- W sumie same zbytnio nie kumamy ich zabaw, jednak oni się przy nich świetnie bawią. - odparła Kiazu z uśmiechem.
- Nie ma to jak chłopcy i ich męskie zabawy ... - skwitowała z uśmiechem i kręcąc niedowierzająco Ery.
- Masz najlepszy sztuczny uśmiech na świecie... - dodała Diuna.
- Dziękuję... - odparł radośnie sukub.

************

Wietrzny neczanin sprawnie wykonuje powierzone mu zadanie. Niepodziewanie, przy którymś z kolei powtórzeniu, jego zielony T-shirt nie znacznie się zsunął i odsłonił wyrzeźbiony i lekko opalony tors neczanina, oraz pasek od spodni. W ten dało się usłyszeć przeszywający, a jednocześnie puszczy trzask, a Otachiemu zrobiło się luźniej na biodrach.
- Ej co jest? - stwierdził z zaciekawieniem i wielkim zdziwieniem Otachi.
W ten oczom wietrznego neczanina ukazał się gryf, radośnie i dumnie chodzący z srebrną, błyszczącą klamrą w pysku.
- Świetnie ... - wymamrotał pod nosem, załamany Otachi.
- Hehehe... skubaniec jest szybszy od myśli ... - odparł Hachi lekko się podśmiewając, a następnie dodał - Rzeczywiście nie prowokowany ma nas totalnie gdzieś.
- Szkomhmmdatykzemhmmucierpiatykmójmhhmmhhkpasekmhmm... - wymamrotał przez żeby Otachi, trzymając swój wisiorek w ustach i nadal robiąc pompki na rękach.
- Sory Bro nie zrozumiałem nawet słowa... - odparł Hachi.
Na te słowa Otachi, przerwał ćwiczenia, wypuścił swój symbol z ust i powtórzył, swoją wypowiedź:
- Mówię, że szkoda że ucierpiał na tym mój pasek...
Jednak ziemny ponieczanin nie odpowiedział Bratu, a w koło zrobiło się dziwnie cicho. Otachi ponownie spojrzał na bestie. W ten okazało się że ogromne stworzenie jak zahipnotyzowane patrzy na Otachiego. W tym momencie nasi bohaterowie spostrzegli wiszący, bujający się, okrągły symbol, który raz odbija blask a raz nie. W zależności od tego czy wchodzi w zakres światła czy nie. Zwierz uważnie wpatruje się w rozkołysany, błyszczący okrągły symbol, migoczący wisiorek wręcz zahipnotyzował gryfa. Nikt z obecnych póki co się nie wtrąca, aby przypadkiem nie sprowokować stworzenia. Po chwili Hachi, wyjął z kieszeni drobne i rzucił je z dala od brata. Jednak bestia nawet nie drgnęła.
- Super .... - stwierdził Otachi przecząco kręcąc głową.

************

Neczanki, kuby i Kurai, z daleka obserwują poczynania zapatrzonej bestii. Jej błyszczące oczy, aż biją szczęściem i fascynacją.
- Niezwykłe .... - stwierdziła cicho Rina.
- Zaskakujące jak ten wisiorek na niego działa... - dodała Kiazu.
- Bardziej jego złoty kolor i błyski ... - dopowiedziała Ery.
- Ten gryf to taka stereotypowa kobieta... - dodała Diuna.
- Tak ... lepiej bym tego nie ujęła ... - odparła Ery.
- Hmm... a czy kuby mogą wysysać energię z bestii czy zwierząt? - spytała dociekliwie Diuna.
- Nie ... nie mogą ... jednak to nie zmienia faktu, że energia bestii też może być kusząca... i godna pożądania ... potrafi "zawrócić" w głowie ... - odpowiedziała spokojnie Ery.
- Pewnie go to bardzo irytuje ... - wtrąciła nieśmiało i cicho Rina.
- Nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo ... - odparł sukub, obserwując Sachinera.
W ten, prawie niepostrzeżenie, wietrzny neczanin upadł na ziemię i przejechał klatką piersiową po podłodze, a następnie gwałtownie się zatrzymał.
- OTACHI! - wykrzyknęły neczanki.
- OTACHI NIE RUSZAJ SIĘ! - wtrącił głośno i stanowczo Kurai.
Przestraszony wietrzny neczanin leżąc na brzuchu, nawet nie ważył się drgnąć. Tym czasem nad nim stoi zdezorientowany, wielki gryf, który swym ostrym dziobem nie jest wstanie odciąć okrągłego, błyszczącego wisiorka. Bestia zaczęła się nawet irytować, tym faktem. Dodatkowo zwierz przestał zwracać uwagę na inne świecidełka i póki co jest zdeterminowany aby zdobyć tą konkretną błyskotką. W ten na stworzenie zaczął spadać deszcz sporych ognistych kuch, o raz bladej a raz bardzo intensywnej żółto-pomarańczowo-czerwonej barwie. Jednak stwór skrył się jedynie pod swoimi wspaniałymi skrzydłami, i nie przejmując się zbytnio ognistym deszczem,dalej próbuje odciąć interesującą go świecidełko.
- Wow, ogień mu nic nie robi. - stwierdziła Diuna.
- Widać jego skrzydła są świetną tarczą. - odparła Ery.
Po dłuższej chwili z dala od wietrznego neczanina pojawiła się wielka, żółtozłota gwiazda, która dzięki odpowiedniemu oświetleniu, pięknie i intensywnie błyszczy. Gryf szybko zauważył ogromną błyskotkę. W ten zielone oczy stożenia, radośnie zaiskrzyły, a jego dziób otworzył się z wrażenia. Bestia chwile stała, nie dowierzając temu co widzi. Nagle w mgnieniu oka bestia znalazła się przy gwieździe i skacząc radośnie podziwia swój nowy skarb. W tym czasie Hachi i Otachi, pośpiesznie wycofali się do reszty.
- Kurcze tego stożenia nie da się sprowokować.. - narzekała Kiazu.
- Z ciężkim sercem to mówię, ale bez walki nie uda nam się stąd wyjść... - dopowiedziała Diuna.
- A ja chętnie bym się z nim zmierzył.. - dodał zdeterminowany Otachi.
- W takim układzie czas aby odciągające uwagę świecidełko znikło. .. - wtrącił chłodno Kurai odchodząc delikatnie do przodu.
- Co chcesz zrobić? - spytała z ciekawością Kiazu.
Elektryczny neczanin nic już nie odpowiedział. Po chwili wielka błyszcząca gwiazda, oraz świetliki znikły, szybciej niż się pierwotnie pojawiły. W tym momencie rozczarowany gryf nerwowo zaczął szukać swojego skarbu. W ten jego cudowne szmaragdowe oczy ujrzały kolejny kuszący odblask. Tym razem jest to odbijający blask piorun na szyi Kurai'a. Nie trzeba było długo czekać aby gryf podleciał do spokojnie stojącego elektrycznego neczanina, z rękami w kieszeniach. Powstały przy tym podmuch wiatru lekko rozkołysał błyszczący wisiorek, dzięki temu jeszcze intensywniej odbijał światło. Ciekawska i pazerna bestia bez najmniejszego zawahania, delikatnie, a zarazem stanowczo wzięła w swój ostry i twardy dziób świecidełko, tak aby go nie zniszczyć. Nagle Kurai spokojnie i bez mrugnięcia okiem, poraził wielkiego stwora bardzo silnym wyładowaniem elektrycznym. Blade żółto-białe pioruny szybko otoczyły całe ciało bestii, rażąc ją przy tym nie miłosiernie. Jednak bestia, z zamkniętymi oczami, uparcie trzyma symbol pioruna. W ten napięcie gwałtownie wzrosło. Po krótkiej chwili bestia otworzyła swoje oczy, które wręcz mrożą spojrzeniem i w końcu puściła wisiorek. Następnie rozpostarła szeroko skrzydła i tym samym wyzwoliła się z elektrycznego uścisku, po czym głośno, przenikliwie i bardzo piskliwie ryknęła spokojnemu neczaninowi w twarz i zamachnęła się na niego. Kurai bez trudu odskoczył, a w koło zaczął wiać bardzo silny wiatr, który stara się odpychać bestie. W tym momencie gryf porządnie machnął swoimi skrzydłami odpowiadając lodowatym wiatrem. Jednak Otachi nie miał zamiaru zaniechać ataku.
- A gdyby tak .... - stwierdziła Kiazu rozmyślając.
W ten w miejscu znajdowania się monet wybuchło blade, czerwonopomarańczowe ognisko które bez trudu stopiło miedziaki. Stworzenie bardzo chciało temu zapowiedz jednak wiatr Otachiego oraz psychiczna bariera Diuny, póki co nie dają się mu zbliżyć do swojego skarbu. Kiedy nie było już śladu po miedziakach, Rina zalała je wodą i tak powstała matowa, stosunkowo czarna plama. W tym momencie bestia ponownie przeraźliwie ryknęła i zamachnęła się swoimi ostrymi pazurami, bez trudu rozkruszając tym samym zaporę Diuny. Następnie stożenie, wykorzystując wiatr przeciwnika szybując dotarło do miejsca w którym pozostawiło swój skarb. Krew w żyłach, zdenerwowanej bestii aż się zagotowała, a jej zielone oczy już wcale nie są łagodne i dumne, teraz są pełne pogardy, nienawiści i żądzy zabijania. Gryf zdrapał pazurami pozostałości po jego ukochanym skarbie, po czym za pomocą swojej kuli energi stworzonej w łapie doszczętnie zniszczył stop metalu, a następnie ponownie straszliwie ryknął, jeżąc przy tym sierść na grzbiecie.
- Brawo, teraz ten gryf na pewno nie zareaguje już na żaden skarb, a mi prawie jest was szkoda, gdyż będę musiał poradzić sobie bez sług.- stwierdził arogancko Sachiner.
- E tam ... nie przesadzaj.... - odparła Diuna.
- Nie doceniasz nas ... - dodała Kiazu.
- Moja droga, ja tylko sugeruję iż ten gryf jest znacznie silniejszy niż wietrzne zjawy, które niedawno zajęły wam tyle czasu. Nie widzę możliwości waszego przeżycia. - odparł dumnie, chłodno i arogancko inkub.
- Uuuu... powiało chłodem ... - stwierdziła kąśliwie Kiazu.
W tym momencie wściekła bestia, zaczęła szybko i intensywnie machać swoimi potężnymi skrzydłami, wywołując tym samym bardzo silny podmuch lodowatego wiatru. Temperatura w koło gwałtownie i diametralnie spadła. Towarzyszące temu poczucie zimna jest znacznie intensywniejsze niż przy wietrznych istotach. Nawet mrozy panujące na Ineeven wydają się być niczym w porównaniu z otaczających ich mroźną siłą.
- Dobra cofam to ... teraz powiało chłodem.... - stwierdziła Kiazu, otaczając całe swoje ciało cienką, ognistą czerwonożółtą jakby szczelną, ogrzewającą tarczą.
- On jest chyba lodową bestia. - dodała Diuna trzęsąc się z zimna.
- Ja obstawiam, że włada takimi samymi wiatrami jak cztery zjawy ... - dopowiedziała Ery.
Z każdą sekundą wiatr rośnie na sile, aż bez trudy przyparł wszystkich obecnych do ściany i uwięził. Rozwścieczony gryf to godny i bardzo groźny przeciwnik. W ten bestia ze złowrogim błyskiem w oku i impetem zaszarżowała na neczan oraz kuby.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz