"Pazerna
bestia..."
Minuty
mijają z prędkością sekund, a z każdą kolejną chwilą
świetliste kolumny z uwięzionymi wietrznymi istotami, wirują coraz
szybciej i szybciej w koło wspaniałej i klasycznej, róży wiatrów.
Kiedy powstała dezorientująca, mieniąca się poświata o
wspaniałych, pulsujących i intensywnych kolorach, nasi bohaterowie
podnieśli się z ziemi i uważnie obserwowali to co się dzieje
wkoło nich. Nagle wszystko gwałtownie się zatrzymało, także
teraz kierunki są ustawione tak jak wskazywał kompas, to znaczy
północ jest na prawo od wejścia, na wprost wejścia znajduje się
wschód, na lewo od wejścia południe a przy wejściu jest zachód.
W tym momencie cała komnata ponownie się zatrzęsła, a ze środka
komnaty wystrzeliła wielka smuga białego, intensywnego światła,
sięgająca od zdobionej podłogi aż do kamiennego sufitu. Nie
minęła chwila jak świetlista owalna kolumna pochłonęła swoim
niepowtarzalnym blaskiem całą komnatę. Neczanie i kuby odwrócili
głowy od światła i zamknęli oczy. Po dłuższej chwili, która
zdawała się ciągnąć w nieskończoność oślepiający blask
znikł,a wraz z nim wszystkie cztery walcowate kolumny oraz wietrzne
istoty. Dodatkowo po środku róży wiatrów pojawiła się spora,
mroczna dziura idąca głęboko w dół. W tym momencie wszystko się
uspokoiło, a nasi przyjaciele niepewnie podeszli do wielkiej
przepaści.
-
ŁOŁ ... co to było? - stwierdził z podziwem Hachi.
-
Nie wiem, ale tego się nie spodziewałam .. - odpowiedziała
oszołomiona Diuna.
-
Nie śpieszyliście się... słuchacie toleruje Was, jednak ładnych
zniszczeń dokonaliście. - wtrącił Sachiner podchodząc do reszty.
-
Oj tam oj tam ... remont tego nie wyniesie Cię dużo. - odparł
Hachi.
-
Mnie nie wyniesie nic, bo to Wy pokryjecie koszty... nie życzę
sobie abyście bezkarnie niszczyli moje dobra materialne... -
odpowiedział arogancko inkub.
-
Tak, tak gadzie jeden ... spokojnie... pokryję koszty ... - dodała
spokojnie Ery.
-
To co teraz? Zjazd na sam dół? - wtrąciła entuzjastycznie Kiazu.
-
Oby nie ... - odparła Ery zaglądając do przepaści...
W
tym momencie z wnętrza otchłani, dało się usłyszeć wysoki,
przenikliwy i bardzo piskliwy dźwięk, który kując w uszy
rozchodził się się po całej komnacie i przez chwile dźwięczał
w odgłosach echa. Wszyscy zasłonili swoje uszy i cofnęli się
znacznie, a nieprzyjemny brzmienie jeszcze kilku krotnie się
powtórzyło, co i rusz nabierając na sile i intensywności. Nagle
piskliwy i skrzeczący odgłos został przerwany przez taki gwizd
jaki wydaje hulający wiatr, tyle, że znacznie głośniejszy i dużo
bardziej nieznośny. Nagle z bezkresnej otchłani wydobył się
chłodny, ostry i bardzo silny podmuch wiatru, który bez
najmniejszego trudu rozrzucił neczan i kuby po całej komnacie.
Kolejny zimny, raniący i potężny podmuch przygwoździł wszystkich
do ścian i unieruchomił ich, a jednocześnie dał im porcję
orzeźwiającego i cennego powietrza oraz zgasił wszelkie
oświetlenie. W ten duże pomieszczenie ponownie się zatrzęsło, a
powietrze wzbiły się tumany czarnego, brązowego i szarego jakby
dymu, który jest lekko duszącą mieszanką ziemi, kamiennego pyłu
i kurzu.
-
Ehu, Ehu, Ehu ... co się dzieje? - spytała przygwożdżona do
ściany Kiazu kaszląc.
-
Ehu ... nic dobrego ... ehk .. ehu .. - odpowiedziała, również
kaszląc, Diuna, znajdująca się koło siostry, a po chwili dodała
- gdzie ..ehu..ehu ... reszta?
-
Ehu .. nie widzę ich... ehu ehu ... ciemno i za gęsty dym ...
ehu...ehu ... - odparła ognista neczanka.
Nagle
w zadymionej, komnacie zrobiło się podejrzanie cicho. Po chwili
bezdźwięczne mroczne pomieszczenie, zaczęło powoli wypełniać
się tajemniczym i ledwo słyszalnym szeptem, dobiegającym dosłownie
zewsząd. W ten głośny grzmot gwałtownie przedarł się przez
spokój ogromnego pomieszczania, spowitego w ciemnościach. Zimne
ciarki przeszły przez rozgrzane ciała naszych bohaterów, a
energia... chłodna... wietrzna energia wdzierała się w każdą
komórkę ich ciał, żądając uwagi. Dodatkowo zawładnęła ich
zmysłami zagłuszając wszystko w koło. Kolejny niesamowicie głośny
huk i wiatr uspokoił się. Niespodziewanie w ogromnej komnacie
ponownie zapaliły się żywe płomienie o intensywnych, stosunkowo
chłodnych kolorach. Niepiesko zielone płomienie, nieśmiało i
niepewnie próbują się przebić przez gęste, lekko duszące,
tumany kurzu, rysując dużą i bliżej nie określoną czarną
sylwetkę. W ten wszyscy opadli na ziemię, a dym przestał dusić i
zaczął powoli opadać, z każdą chwilą delikatnie klarując pole
widzenia i robiąc miejsce dla chłodnego, orzeźwiającego i tak
wyczekiwanego powietrza. Wspaniałe i rześkie powietrze, powoli i
stopniowo rozchodzi się po komnacie, docierając w każdy jej
zakamarek. Z każdą chwilą pole widzenia robi się coraz bardziej
przejrzyste, a rozmazana mroczna postać zdaje się coraz znaczniej
rzucać się w oczy. Po dłuższej, pełnej napięcia chwili oczom
wszystkich ukazała się wielka i na co dzień niespotykana bestia, o
groźnym, krystalicznym, zielonym spojrzeniu. Ma ona potężne orle
skrzydła, masywne lwie ciało oraz łapy, dodatkowo posiada orlą
głowę z długimi uszami dzikiego osła. Masywne, a zarazem wysmukłe
niebiesko lazurowe, delikatnie wpadające w limonkową zieleń ciało
bestii, wygląda na całkiem umięśnione wywołuje mocne uczucie
lęku, a spore jej błękitno-białe skrzydła budzą szacunek. Nagle
zwierzę przeszywająco, piskliwe zaskrzeczało, aż cała komnata
zadrżała, a następnie stanęło dumnie z wysoko zadartą głową,
zupełnie jakby chciało pokazać, że to ono jest tu panem, którego
należy podziwiać.
-
Co to jest? - spytał zafascynowany Hachi.
-
Gryf ... - odpowiedział Otachi.
-
A właściwie to wspaniała pani gryf ... - dodała Rina.
-
A skąd niby wiesz, że to gryfica, a nie gryf? - spytała Diuna.
-
Samce Gryfa nazywane są "Alce" i zawsze są bezskrzydłe
... - odpowiedział Kurai.
-
Rozumiem. Wygląda dosyć dumnie ... oraz łagodnie...- odparła
Diuna.
-
Moja droga nie daj się zwieść, to szlachetne odważne i wytrwałe,
a zarazem okrutne i nie obliczalne, pełne pychy, stożenia dzikie z
natury, o białych, twardych jak stal pazurach - wtrącił Sachiner.
-...
Bo Ty się akurat znasz ... - stwierdziła Kiazu.
-
Czekaj czy z pyłu ich pazurów nie wyrabia się mikstur na silne
trucizny?- wtrąciła Ery.
-
Owszem, Moja droga Ropuszko, z ich pazurów wytwarza się najdroższe
i najmocniejsze na świecie antidotum na potężne trucizny. -
odpowiedział arogancko Sachiner, z wrednym uśmiechem na twarzy.
-
To zwierze wydaje się być niebezpieczne. - stwierdziła Kiazu
bawiąc się swoim złotym, lśniącym wisiorkiem z symbolem.
-
E tam, dymny gryf nie może być groźny. - odparła Diuna, machając
olewczo ręką potrącając swoje błyszczące kolczyki, w kształcie
księżyców.
W
ten ogromna bestia wyrosła jakby z pod ziemi tuż przy neczankach i
potężnie, piskliwym i przeszywającym głosem, ryknęła im prosto
do uszu wszystkich obecnych, a następnie jednym solidnym i potężnym
uderzeniem skrzydeł, przewróciła wszystkich obecnych i stanęła
nad nimi z rozłożonymi skrzydłami, przeszywając ich przenikliwym,
bystrym i groźnym spojrzeniem. A po chwili stożenie, jak gdyby
nigdy nic odfrunęło z powrotem na swoje dotychczasowe miejsce.
Stało się to tak szybko, że jakakolwiek reakcja była wręcz
niemożliwa.
-
Ale ten gryf szybki ... - stwierdziła Kiazu z wielkimi zaskoczonymi
oczami.
-
Skubany nawet nie wiem kiedy się tu znalazł... - dodał Otachi.
-
Fakt... hmmm ... jednak myślę że póki go nie zaatakujemy, to on
może sobie tam po prostu stać ... a my możemy stąd spadać ... -
dopowiedziała Diuna, podnosząc się z ziemi.
W
tym momencie gryf zaczął bardzo uważnie obserwować, głownie
neczan, a Kurai powiedział:
-
To nie będzie takie proste, jak myślisz ...
-
Niby czemu? - spytała Diuna odchodząc w kierunku wyjścia.
Jednak
potężne zwierze bardzo szybko, bezdźwięcznie i gwałtownie
zagrodziło neczance drogę, a następnie imponująco silnym
podmuchem, wywołanym jednym uderzeniem skrzydeł, cofnął on Diunę,
z powrotem tam gdzie była przed chwilą.
-
Ej! Co jest? - spytała zdezorientowana Diuna.
-
Moja droga Gryfy, podobnie jak ja uwielbiają skarby i bogactwa... -
odpowiedział dumnie inkub.
-
I co z tego? - spytała Ery.
-
Hmmm ... czy to możliwe, że nasze symbole i kolczyki mogą być dla
niego bogactwem? - dodała lekko zamyślona Kiazu.
-
W sumie możesz mieć racje... one odbijają światło i bardzo
błyszczą ... - odparła Ery.
-
W takim układzie to powinno w zupełności wystarczyć.... - dodała
Diuna rozrzucając garść srebrnych i złotych monet.
Gryf,
rzeczywiście zainteresował się błyszczącymi i lśniącym, w
blasku ognia monetami. Za nim drobne upadły na ziemie, stożenie
pośpiesznie zebrało je wszystkie, a następnie z zafascynowaniem
zaczęło się nimi bawić.
-
No to by było chyba na tyle ... idziemy ... - stwierdziła pewnie
Kiazu, dorzucając drobnych i odchodząc wraz z Diuną.
W
mgnieniu oka bestia ponownie zebrała z fascynacją wszystkie monety,
dołożyła je do poprzednich i zaczęła się nimi bawić, z
wielkimi świecącymi oczami. Tyle że tym razem wielkie stworzenie
rozłożyło się wygodnie tuż przy wejściu szczętnie je
zagradzając.
-
No to wtopa ... - stwierdziła Kiazu.
-
Oj tam oj tam ... - odparła Diuna dziarsko podchodząc do gryfa.
W
ten ogromna bestia uniosła wysoko głowę i zmierzyła neczankę
nieprzyjemnym, groźnym i wręcz lodowatym wzrokiem. Następnie
stworzenie głośno i piskliwie ryknęło, po czym zatrzepotało
mocno skrzydłami zasłaniając łapami monety. Po chwili gryf
łapczywym i zachłannym spojrzeniem zapatrzył się na
hipnotyzujące, migoczące, złote kolczyki neczanki.
Nagle
zwierz szybko się poderwał i zerwał kolczyki z uszu
zdezorientowanej dziewczyny. Kiedy kolejne błyskotki były już
bezpieczne, bestia z impetem zaszarżowała na niczego nie
spodziewająca się neczankę. Przestraszona Diuna przewróciła się
a wielka sapiąca bestia, która ostrym, rozwartym dziobem zbliżyła
się do napiętego, przepełnionego niepokojem gardła psychicznej
neczanki. W ten w drugim końcu komnaty z głośnym brzdękiem na
ziemie upadły kolejne błyszczące monety, a po chwili kolejne i
kolejne. Gryf nastawił swoje szpiczaste uszy i nasłuchując tej
wspaniałej, melodyjnej symfonii bez trudu zlokalizował miejsce
upadku drobnych. W mgnieniu oka porzucił on neczankę i poleciał po
kolejne wspaniałe błyszczące skarby rozsiane po komnacie. W tym
czasie zdezorientowana i wystraszona Diuna szybko uciekła do
pozostałych, mówiąc lekko drżącym głosem:
-
To bydle od tak mnie zaatakowało... za nic ...
-
I co parę miedziaków, zupełnie wystarczyło? ... - odparł Hachi.
-
Odczep się... - warknęła Diuna.
-
Chciał zdobyć Twój symbol ba szyi... - stwierdziła Ery po chwili
namysłu.
-
No sory bardzo, ale niestety nie mogę go zdjąć... on jest częścią
mnie.- odparła Diuna.
-
Moja droga, każdy z obecnych o tym doskonale wie... - dodał
arogancko Sachiner.
-
Tak tyle że ten gryf już nas stąd nie wypuści. Nie dość, że
zdobył skarb do pilnowania to jeszcze według niego my jesteśmy
częścią jego skarbu ... - wtrącił chłodno Kurai.
-
To raczej dotyczy Was neczan ... taki szlachetny inkub ja ja nie musi
się przejmować jakimś głupim stworzeniem. - odparł dumnie inkub.
-
To czemu płazie stąd nie wyjdziesz? - spytała Ery.
-
Moja droga ropuszko, już dawno bym to zrobił jednak w brew pozorom
nie jestem głupi ... posłuchaj gryf pilnujący skarbu to nie
przelewki, jednak do póki jest się sprytniejszym od niego i nie
wchodzi mu w drogę będzie, to jest on jedynie głupim i niegroźnym
stworzeniem... Na moje nieszczęście jednak zbiera sobie skarb w
pobliżu wejścia, które zastawia swoim cielskiem, więc ja nie mam
zamiaru się do niego zbliżać - odpowiedział dumnie i arogancko
Sachiner.
-
Ja jednak płazie używasz trochę mózgu i niestety muszę przyznać
ze w tej sytuacji masz trochę racji... - odparł sukub.
-
No to póki nie wchodzimy mu w drogę możemy chwilę odpocząć po
walce z tymi Yelavee ... przynajmniej dzięki niemu jest tu
powietrze... jednak myślę, że nasze moce nadal nie działają do
końca tak jak powinny. - stwierdziła Kiazu.
-
W razie co rzuci mu się parę drobnych i będzie po kłopocie... -
dodała Diuna.
-
Obawiam się, że to nie jest dobre rozwiązanie... - stwierdził
chłodno Kurai.
-
Ten gryf jest mega ... - wtrącił Otachi, oglądając z fascynacją
mistyczne stworzenie.
-
Bro a może, jego zgarniesz na swoją bestię? - odparł Hachi.
-
W sumie pewnie i tak czeka nas walka aby się stąd wydostać, bo ten
gryf na pewno nas stąd nie wypuści, więc w to nie jest nawet taki
głupi pomysł. - odpowiedziała Kiazu.
-
Niby pomysł dobry, ale mam małe szanse przywołać broń żywiołu,
a dodatkowo bestia też musi trochę tego chcieć... a tego
wspaniałego gryfa interesują jedynie błyskotki... - odparł
smutno Otachi, nadal wpatrując się w stworzenie.
-
Hola, hola ten gryf, tak jak wszystko w tej świątyni, należy do
mnie. Więc nie zaganiajcie się z dzieleniem mojego majątku. -
wtrącił dumnie Sachiner.
-
Właśnie, więc zajmij się nim... - odparła Kiazu.
-
Moja droga, nie rozśmieszaj mnie... - odpowiedział dumnie inkub.
-
Mniejsza i tak póki go nie ruszymy to na pewno nam się uda wyjść
bez walki z nim. Wtedy ten arogant będzie mieć gryfa a my będziemy
cali i zdrowi ... trzeba wymyślić tylko dobry sposób aby stąd
wyjść.... - dodała Diuna.
-
Nie wiem ... nie wygląda to wcale za dobrze ... - odparła Ery, a
następnie dodała: - Może Rina go zajmie? Słyszałam, że
zwierzęta ją lubią...
-
Moja Droga Żmijko, proszę Cię, nie porównuj dzikiego, rządnego
krwi gryfa, do jakiegoś domowego pupila ... - odparł dumnie inkub,
po chwili arogancko dodał - Prędzej, moje wspaniałe, stanowcze ja
poradziłoby sobie z tym gryfem, jednak ja nie mam zamiaru sobie
brudzić rąk. ..Hmmm... ewentualnie Kurai mógłby dać radę, o
ile starczyłoby mu odwagi... a nie ta śliczna energia, chodź
niezmiernie kusząca, słodka i niewinna to nie ma krzty
stanowczości, która jest kluczem do poskromienia okrutnych bestii.
-
Hmm ... ja myślę, że cierpliwość, pobłażliwość i dobre
serce też jest wstanie wiele zdziałać .. tyle, że wymaga więcej
wytrwałości i determinacji. - odparł Otachi, siedzący na ziemi i
wpatrujący się w gryfa.
-
Otachi czy Ty się nie przesunąłeś bliżej niego? - spytała
Diuna, obserwując brata.
-
Przesunąłem się... on jest fascynujący jak się tak bawi... -
odpowiedział Otachi.
-
Skoro tak mówisz... Bro zagramy w coś? - dodał ochoczo Hachi
siadając obok brata.
-
Spoko - odparł wyrwany z transu Otachi.
-
Przy okazji zobaczcie jak blisko można do niego podejść... -
zaproponowała Kiazu.
-
Luz ... - odparł Hachi, zasiadając kolo brata, z głupkowatym
uśmieszkiem.
-
To zajmie wieki , lepiej będzie posypać trochę błyskotek i
wyślizgnąć się za nim on wróci ... i po kłopocie ... -
stwierdziła Diuna.
-
Brzmi prosto, jednak mam dziwne wrażenie, że im większy będzie
jego skarb tym będzie bardziej czujny i niebezpieczny ... on nam tak
łatwo na pewno nie pozwoli wyjść ... dodatkowo trzeba uważać na
Wasze błyskotki ... aby nie sprowokować go ... - odparła lekko
zamyślona Ery.
-
Tak naprawdę, to wszystko co błyśnie może go tu ściągnąć ...
ja jestem za tym, że jak odpoczniemy to żeby go zaatakować i
pokonać... - dodała ochoczo z determinacją w głosie, i błyskiem
w oku Kiazu.
-
Moja droga podoba mi się ten Twój czarujący i pełen pasji błysk
w oku, kiedy mówisz o walce z przeciwnikiem silniejszym od siebie.
To sprawia, że na pewno nie da się Ciebie odwieść od tego
pomysłu. Na swój sposób to bardzo godne podziwu. Zatem w mojej
nieskończonej łasce pozwalam Wam na starcie z tym gryfem, jednak
macie go jedynie osłabić. Ta bestia jeszcze mi się przyda, a Was w
żaden możliwy sposób nie stać na wykupienie ode mnie tego
stożenia. - wtrącił szarmancko i arogancko Sachiner.
-
Wredny Gad ... - odparła Ery.
-
Heh ... to zaskakujące jak wiele wspólnego ma Sachiner i ten gryf
... - dodała Kiazu.
-
Może, rzeczywiście to Sachiner powinien zająć się tym gryfem? -
zaproponowała dociekliwie Diuna.
-
Moja droga, trzeba było uważnie słuchać, gdyż ja nie lubię się
powtarzać... - odpowiedział arogancko inkub.
-
Zauważyliście jak on z zafascynowaniem i pasją bawi się tymi
monetami? - wtrącił nagle Otachi.
W
tym momencie wszyscy spojrzeli na wielkie stworzenie, które z
wdziękiem małego dziecka pochłoniętego zabawą, bawi się swoimi
błyskotkami, a jednocześnie jego czułe uszy cały czas uważnie
monitorują wszystko to co się wkoło niego dzieje.
-
Ciekawe ... Podobnież gryfy tak mają... jednak ten chyba od bardzo
dawna nie widział błyskotek ... przez co chyba jest bardziej w nie
wkręcony. - odpowiedziała Ery.
-
Wygląda jak słodki i niewinny pluszak.... czas na trochę relaksu.
- dodała Kiazu, zdejmując swoje kolczyki, tak aby żaden błysk
światła się od nich nie odbił.
************
Po
wielkiej komnacie delikatnie rozchodzą się odgłosy spokojnych
rozmów, które raz po raz przerywane są przez brzdęk lśniących
monet oraz wesołe piski bawiącego się przy wejściu gryfa.
Neczanki wraz z Ery siedzą pod ścianą, z dala od stworzenia i
rozmawiają delikatnie chichocząc. Kiazu i Rina siedzą, swobodnie
tyłem do bestii, a Diuna i sukub opierają się wygodnie o ścianę.
Kurai stoi, pod ścianą bliżej stwora, z założonymi rękami i
zamkniętymi oczami, a obok niego na leżaczku, siedzi Sachiner
popijający wino. Natomiast Hachi i Otachi siedzą z dala od ścian,
ale za to stosunkowo niedaleko bestii i grają w gry na komórkach.
-
HEHE ... Juhu! - stwierdził radośnie Hachi, zwracając uwagę
wszystkich, nawet gryfa, który postawił uszy i na chwile oderwał
wzrok od swojego skarbu, a następnie jak gdyby nigdy nic wrócił do
fascynującej zabawy lśniącymi błyskotkami. A po chwili ziemny
neczanin, już ciszej, dodał uśmiechając się od ucha do ucha: -
Bro przegrałeś!
-
Ale... ale ... jak ... - odparł niedowierzający Otachi.
-
Normalnie, a teraz dalej Bro ... ruszamy 4 litery i wykonujemy
zadanie przegranego... no już Bro wstawaj ... wstawaj. -
kontynuował, szczęśliwy Hachi szczerząc kły.
-
Dobra, dobra ... już wstaje ... To ile miało być? - odparł z
lekkim wyrzutem Otachi, wstając i delikatnie się rozgrzewając.
-
Tylko 100 ... szybko pójdzie ... - odparł Hachi.
W
tym momencie wietrzny neczanin, zdjął szarą bluzę i rzucił ją
na ziemie, zostając jedynie w zielonej koszulce, która zaczepił o
pasek od spodni. Potem ukradkiem włożył do ust wisiorek, ze swoim
symbolem, a następnie stanął na rękach, tyłem do bestii i zaczął
robić pompki w staniu na rękach. Każde ćwiczenie jest wykonane
starannie, a każde kolejne powtórzenie jest realizowane w równym
tempie. Otachi ma lekko odchyloną głową, także podczas uginania
ramion widzi zbliżającą się kolorową podłogę. Natomiast Hachi
z wrednym uśmieszkiem, liczy na głos:
-
10 ... 11 ...12... dalej bro nie ociągaj się ... 15 ... 16 ...
************
-
O ... Otachi przegrał ... - zauważyła Kiazu.
-
A to nie jakiś zakład na to kto więcej? - odparła Ery.
-
Raczej nie ... - dodała Diuna.
-
Zazwyczaj jak grają w coś we dwóch i któryś przegra to przegrany
robi pompki na rękach albo brzuszki na drążku ... takie połączenie
treningu z grami ... - dopowiedziała Kiazu.
-
Dziwna rozrywka .... - stwierdziła Ery.
-
W sumie same zbytnio nie kumamy ich zabaw, jednak oni się przy nich
świetnie bawią. - odparła Kiazu z uśmiechem.
-
Nie ma to jak chłopcy i ich męskie zabawy ... - skwitowała z
uśmiechem i kręcąc niedowierzająco Ery.
-
Masz najlepszy sztuczny uśmiech na świecie... - dodała Diuna.
-
Dziękuję... - odparł radośnie sukub.
************
Wietrzny
neczanin sprawnie wykonuje powierzone mu zadanie. Niepodziewanie,
przy którymś z kolei powtórzeniu, jego zielony T-shirt nie
znacznie się zsunął i odsłonił wyrzeźbiony i lekko opalony tors
neczanina, oraz pasek od spodni. W ten dało się usłyszeć
przeszywający, a jednocześnie puszczy trzask, a Otachiemu zrobiło
się luźniej na biodrach.
-
Ej co jest? - stwierdził z zaciekawieniem i wielkim zdziwieniem
Otachi.
W
ten oczom wietrznego neczanina ukazał się gryf, radośnie i dumnie
chodzący z srebrną, błyszczącą klamrą w pysku.
-
Świetnie ... - wymamrotał pod nosem, załamany
Otachi.
-
Hehehe... skubaniec jest szybszy od myśli ... - odparł Hachi lekko
się podśmiewając, a następnie dodał - Rzeczywiście nie
prowokowany ma nas totalnie gdzieś.
-
Szkomhmmdatykzemhmmucierpiatykmójmhhmmhhkpasekmhmm... - wymamrotał
przez żeby Otachi, trzymając swój wisiorek w ustach i nadal robiąc
pompki na rękach.
-
Sory Bro nie zrozumiałem nawet słowa... - odparł Hachi.
Na
te słowa Otachi, przerwał ćwiczenia, wypuścił swój symbol z ust
i powtórzył, swoją wypowiedź:
-
Mówię, że szkoda że ucierpiał na tym mój pasek...
Jednak
ziemny ponieczanin nie odpowiedział Bratu, a w koło zrobiło się
dziwnie cicho. Otachi ponownie spojrzał na bestie. W ten okazało
się że ogromne stworzenie jak zahipnotyzowane patrzy na Otachiego.
W tym momencie nasi bohaterowie spostrzegli wiszący, bujający się,
okrągły symbol, który raz odbija blask a raz nie. W zależności
od tego czy wchodzi w zakres światła czy nie. Zwierz uważnie
wpatruje się w rozkołysany, błyszczący okrągły symbol,
migoczący wisiorek wręcz zahipnotyzował gryfa. Nikt z obecnych
póki co się nie wtrąca, aby przypadkiem nie sprowokować
stworzenia. Po chwili Hachi, wyjął z kieszeni drobne i rzucił je z
dala od brata. Jednak bestia nawet nie drgnęła.
-
Super .... - stwierdził Otachi przecząco kręcąc głową.
************
Neczanki,
kuby i Kurai, z daleka obserwują poczynania zapatrzonej bestii. Jej
błyszczące oczy, aż biją szczęściem i fascynacją.
-
Niezwykłe .... - stwierdziła cicho Rina.
-
Zaskakujące jak ten wisiorek na niego działa... - dodała Kiazu.
-
Bardziej jego złoty kolor i błyski ... - dopowiedziała Ery.
-
Ten gryf to taka stereotypowa kobieta... - dodała Diuna.
-
Tak ... lepiej bym tego nie ujęła ... - odparła Ery.
-
Hmm... a czy kuby mogą wysysać energię z bestii czy zwierząt? -
spytała dociekliwie Diuna.
-
Nie ... nie mogą ... jednak to nie zmienia faktu, że energia bestii
też może być kusząca... i godna pożądania ... potrafi
"zawrócić" w głowie ... - odpowiedziała spokojnie Ery.
-
Pewnie go to bardzo irytuje ... - wtrąciła
nieśmiało i cicho Rina.
-
Nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo ... - odparł sukub,
obserwując Sachinera.
W
ten, prawie niepostrzeżenie, wietrzny neczanin upadł na ziemię i
przejechał klatką piersiową po podłodze, a następnie gwałtownie
się zatrzymał.
-
OTACHI! - wykrzyknęły neczanki.
-
OTACHI NIE RUSZAJ SIĘ! - wtrącił głośno i stanowczo Kurai.
Przestraszony
wietrzny neczanin leżąc na brzuchu, nawet nie ważył się drgnąć.
Tym czasem nad nim stoi zdezorientowany, wielki gryf, który swym
ostrym dziobem nie jest wstanie odciąć okrągłego, błyszczącego
wisiorka. Bestia zaczęła się nawet irytować, tym faktem.
Dodatkowo zwierz przestał zwracać uwagę na inne świecidełka i
póki co jest zdeterminowany aby zdobyć tą konkretną błyskotką.
W ten na stworzenie zaczął spadać deszcz sporych ognistych kuch, o
raz bladej a raz bardzo intensywnej żółto-pomarańczowo-czerwonej
barwie. Jednak stwór skrył się jedynie pod swoimi wspaniałymi
skrzydłami, i nie przejmując się zbytnio ognistym deszczem,dalej
próbuje odciąć interesującą go świecidełko.
-
Wow, ogień mu nic nie robi. - stwierdziła Diuna.
-
Widać jego skrzydła są świetną tarczą. - odparła Ery.
Po
dłuższej chwili z dala od wietrznego neczanina pojawiła się
wielka, żółtozłota gwiazda, która dzięki odpowiedniemu
oświetleniu, pięknie i intensywnie błyszczy. Gryf szybko zauważył
ogromną błyskotkę. W ten zielone oczy stożenia, radośnie
zaiskrzyły, a jego dziób otworzył się z wrażenia. Bestia chwile
stała, nie dowierzając temu co widzi. Nagle w mgnieniu oka bestia
znalazła się przy gwieździe i skacząc radośnie podziwia swój
nowy skarb. W tym czasie Hachi i Otachi, pośpiesznie wycofali się
do reszty.
-
Kurcze tego stożenia nie da się sprowokować.. - narzekała Kiazu.
-
Z ciężkim sercem to mówię, ale bez walki nie uda nam się stąd
wyjść... - dopowiedziała Diuna.
-
A ja chętnie bym się z nim zmierzył.. - dodał zdeterminowany
Otachi.
-
W takim układzie czas aby odciągające uwagę świecidełko znikło.
.. - wtrącił chłodno Kurai odchodząc delikatnie do przodu.
-
Co chcesz zrobić? - spytała z ciekawością Kiazu.
Elektryczny
neczanin nic już nie odpowiedział. Po chwili wielka błyszcząca
gwiazda, oraz świetliki znikły, szybciej niż się pierwotnie
pojawiły. W tym momencie rozczarowany gryf nerwowo zaczął szukać
swojego skarbu. W ten jego cudowne szmaragdowe oczy ujrzały kolejny
kuszący odblask. Tym razem jest to odbijający blask piorun na szyi
Kurai'a. Nie trzeba było długo czekać aby gryf podleciał do
spokojnie stojącego elektrycznego neczanina, z rękami w
kieszeniach. Powstały przy tym podmuch wiatru lekko rozkołysał
błyszczący wisiorek, dzięki temu jeszcze intensywniej odbijał
światło. Ciekawska i pazerna bestia bez najmniejszego zawahania,
delikatnie, a zarazem stanowczo wzięła w swój ostry i twardy dziób
świecidełko, tak aby go nie zniszczyć. Nagle Kurai spokojnie i bez
mrugnięcia okiem, poraził wielkiego stwora bardzo silnym
wyładowaniem elektrycznym. Blade żółto-białe pioruny szybko
otoczyły całe ciało bestii, rażąc ją przy tym nie miłosiernie.
Jednak bestia, z zamkniętymi oczami, uparcie trzyma symbol pioruna.
W ten napięcie gwałtownie wzrosło. Po krótkiej chwili bestia
otworzyła swoje oczy, które wręcz mrożą spojrzeniem i w końcu
puściła wisiorek. Następnie rozpostarła szeroko skrzydła i tym
samym wyzwoliła się z elektrycznego uścisku, po czym głośno,
przenikliwie i bardzo piskliwie ryknęła spokojnemu neczaninowi w
twarz i zamachnęła się na niego. Kurai bez trudu odskoczył, a w
koło zaczął wiać bardzo silny wiatr, który stara się odpychać
bestie. W tym momencie gryf porządnie machnął swoimi skrzydłami
odpowiadając lodowatym wiatrem. Jednak Otachi nie miał zamiaru
zaniechać ataku.
-
A gdyby tak .... - stwierdziła Kiazu rozmyślając.
W
ten w miejscu znajdowania się monet wybuchło blade,
czerwonopomarańczowe ognisko które bez trudu stopiło miedziaki.
Stworzenie bardzo chciało temu zapowiedz jednak wiatr Otachiego oraz
psychiczna bariera Diuny, póki co nie dają się mu zbliżyć do
swojego skarbu. Kiedy nie było już śladu po miedziakach, Rina
zalała je wodą i tak powstała matowa, stosunkowo czarna plama. W
tym momencie bestia ponownie przeraźliwie ryknęła i zamachnęła
się swoimi ostrymi pazurami, bez trudu rozkruszając tym samym
zaporę Diuny. Następnie stożenie, wykorzystując wiatr przeciwnika
szybując dotarło do miejsca w którym pozostawiło swój skarb.
Krew w żyłach, zdenerwowanej bestii aż się zagotowała, a jej
zielone oczy już wcale nie są łagodne i dumne, teraz są pełne
pogardy, nienawiści i żądzy zabijania. Gryf zdrapał pazurami
pozostałości po jego ukochanym skarbie, po czym za pomocą swojej
kuli energi stworzonej w łapie doszczętnie zniszczył stop metalu,
a następnie ponownie straszliwie ryknął, jeżąc przy tym sierść
na grzbiecie.
-
Brawo, teraz ten gryf na pewno nie zareaguje już na żaden skarb, a
mi prawie jest was szkoda, gdyż będę musiał poradzić sobie bez
sług.- stwierdził arogancko Sachiner.
-
E tam ... nie przesadzaj.... - odparła Diuna.
-
Nie doceniasz nas ... - dodała Kiazu.
-
Moja droga, ja tylko sugeruję iż ten gryf jest znacznie silniejszy
niż wietrzne zjawy, które niedawno zajęły wam tyle czasu. Nie
widzę możliwości waszego przeżycia. - odparł dumnie, chłodno i
arogancko inkub.
-
Uuuu... powiało chłodem ... - stwierdziła kąśliwie Kiazu.
W
tym momencie wściekła bestia, zaczęła szybko i intensywnie machać
swoimi potężnymi skrzydłami, wywołując tym samym bardzo silny
podmuch lodowatego wiatru. Temperatura w koło gwałtownie i
diametralnie spadła. Towarzyszące temu poczucie zimna jest znacznie
intensywniejsze niż przy wietrznych istotach. Nawet mrozy panujące
na Ineeven wydają się być niczym w porównaniu z otaczających ich
mroźną siłą.
-
Dobra cofam to ... teraz powiało chłodem.... - stwierdziła Kiazu,
otaczając całe swoje ciało cienką, ognistą czerwonożółtą
jakby szczelną, ogrzewającą tarczą.
-
On jest chyba lodową bestia. - dodała Diuna trzęsąc się z zimna.
-
Ja obstawiam, że włada takimi samymi wiatrami jak cztery zjawy ...
- dopowiedziała Ery.
Z
każdą sekundą wiatr rośnie na sile, aż bez trudy przyparł
wszystkich obecnych do ściany i uwięził. Rozwścieczony gryf to
godny i bardzo groźny przeciwnik. W ten bestia ze złowrogim
błyskiem w oku i impetem zaszarżowała na neczan oraz kuby.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz