poniedziałek, 1 grudnia 2014

Epizod 116

"...Tunel bez końca? ..."


Wczesny słoneczny poranek, jednak w grocie mimo to panuje delikatna szarówka, zupełnie jakby niebo miało być zachmurzone. Otachi przeciągnął się ziewając, a następnie usiadł i nie wychodząc ze swojego śpiwora sięgnął po butelkę jakiegoś soku i się napił, opierając się delikatnie o ścianę namiotu. Wietrzny neczaniń na wprost siebie ma zamknięte wyjście z przedsionka. Po jego lewej stronie leży rozwalony Hachi, zajmujący sporo miejsce. Natomiast po jego prawej stronie jest Kurai śpiący na prawym boku. Jednak jego śpiwór wydaje się być napompowany powietrzem. Otachi zainteresował się tym, przekręcił się i zajrzał z ciekawością. W tym momencie jego oczom ukazała się Rina, śpiąca na lewym boku i mocno wtulona w w elektrycznego neczanina. Oboje wyglądają spokojnie i niewinnie.
- Jakie to słodkie ... - stwierdził cicho Otachi, po czym wziął swój telefon i zrobił zdjęcie. Potem wracając do swojej poprzedniej pozycji, zamyślił się. - Heh ... ci dwoje zajmują mniej miejsca niż sam Hachi.... hmmm... chyba mam pewien pomysł...
- Otachi co knujesz? - spytał nagle Kurai, wysuwając się delikatnie i siadając tak aby nie obudzić swojej towarzyszki.
- O kurcze nie strasz ... chciałem dotknąć Hachiego zimną butelką soku... - odpowiedział lekko spłoszony Otachi, a następnie dodał - Swoją drogą chcesz łyka?
- Czemu nie ... - odparł Kurai, przejmując butelkę soku. Następnie napił się i powiedział: - Myślę że samym chłodnym wiatrem wywołasz ciekawszy efekt.
- W sumie racja, jeszcze udoskonalę tę myśl ... dzisiaj nie chce obudzić Riny ... - odparł Otachi z uśmiechem. A następnie dodał: - Jak sądzisz to rozsądne abyśmy udali się tymi schodami?
- Nie mamy zbytnio innego wyjścia, jednak polecam się mieć na baczności. Stare schody w ciemnym tunelu mogą być niebezpieczne same w sobie ...
- Rozumiem... w sumie co racja to racja ... to miejsce wygląda na nieużywane od lat, więc schody mogą być w fatalnym stanie. Mam nadzieje, że doprowadzą nas do wyjścia, albo chociaż do miejsca z którego da się wyjść. Swoją drogą ciekawi mnie czy w tej grze znajduje się ta jaskinia, i ciepłe źródła które pokazał nam Sachiner.
- Źródła pewnie są... a co do tej groty to powątpiewam ...
- W sumie, pewnie jak by było w grze to rodzinka Sachinera zarabiałaby już spora kasę na zwiedzaniu tego miejsca... Hmm... Słuchaj, tak nawiasem Sachiner się ostatnio dziwnie zachowuje ...
- Spokojnie, wszystko jest pod kontrolą ...
- Skoro tak mówisz... ale mimo wszystko będę go miał na oku...
- Otachi tylko go nie prowokuj...
- Jasne... się rozumie.... - odparł Otachi z Uśmiechem, a następnie dodał: - Hmmm... czy to możliwe, że mógłby zrobić coś dla zwykłej prowokacji?
- Tak .. on jest zdolny do takich rzeczy, zwłaszcza jak ma widownie ...
- Ciekawe ...
- Już wstaliście? - wtrąciła przebudzona Rina, delikatnie się podnosząc.
- O sory siostra ... obudziliśmy Cię? - odparł Otachi.
- Nie spoko ... sama się obudziłam i słyszałam jak rozmawiacie ... jednak nie docierało do mnie o czym ... - odpowiedziała Rina z uśmiechem i wtulając się w Kurai'a.
- A do mnie to się nie przytulisz? - odparł Otachi z lekką zazdrością w głosie i odwracając się tyłem oraz delikatnie zadzierając nosa.
- Oj ... chodź tutaj ... - odparła radośnie Rina, sięgają przez ukochanego do brata. Następnie mocno go złapała szyję i przytuliła się do niego od tytlu.
- Aaa - krzyknął Otachi przewracając się do tyłu, a następnie z uśmiechem zaczął się wyrywać.
- O nie nie puszczę Cię. - odparła radośnie neczanka.
- W takim układzie ... do Abordażu! -wykrzyknął ochoczo i radośnie wietrzny neczanin zaczynając łaskotać siostrę.
- Co jest? - spytał Hachi otwierając oczy.
W tym momencie ziemny neczanin zobaczył jak śmiejąca się Rina siłuje się z rechoczącym ze śmiechu Otachim. Oboje się łaskoczą i delikatnie przepychają. Dodatkowo oboje leżą na siedzącym po nimi Kurai'u. który uśmiecha się pod nosem. Tak wygląda to bynajmniej dziwnie, niespotykanie oraz prześmiesznie.
- Chyba nadal śpię ... - skwitował Hachi, chowając się w śpiwór.

************

Późnym rankiem Otachi siedzi przy kamiennym stole i podśpiewuje się pod nosem, wręczając bratu telefon. Hachi kręci przecząco głową chowając twarz i śmiejąc się pod nosem. Ery, Kiazu i Diuna patrzą na nich jakby ich coś opętało. Rina kończy nalewać ciepłe śniadanie do swojej miski, a Kurai i Sachiner jedzą jakby nigdy nic.
- Panowie co knujecie? - spytała Ery.
- Nic ... - odpowiedział Otachi rechocząc.
- Spoko Ery ... chyba lepiej nie wnikać... - stwierdziła Diuna.
- Nie zdziwiłoby mnie jakby to była jakaś gra czy coś ... ale ... Hachi... daj zobaczyć... - wtrąciła Kiazu.
Ziemny neczanin jednak nic jej nie odpowiedział, tylko pokiwał przecząco głową coraz bardziej rechocząc. W tym czasie Hachi pokazał coś na telefonie Kurai'owi siedzącemu obok. Elektryczny neczanin po dłuższej chwili uśmiechnął się pod nosem, następnie popijając herbatę, dotknął ekranu , a potem powrócił do posiłku. Hachi zrobił wielkie oczy i wybuchł śmiechem, następnie pokazał telefon bratu, który również się głośno roześmiał.
- Hachi no ... proszę dajcie telefon - stwierdziła twardo Kiazu, sięgając przez stół do brata.
Ten jednak jednym szybkim ruchem,schował telefon w swojej kieszeni spodni, mówiąc nadal się śmiejąc:
- O nie ... zapomnij...
- Jakaś durna gierka? - wtrąciła Diuna.
- Może ... a może nie ... - odpowiedział Otachi śmiejąc się.
Kiazu klęczy na stole próbując sięgnąć telefon brata. Ten jednak dzielnie się broni, stojąc. Oboje trzymają się za ręce oraz siłują się dogryzając sobie i rozwalając cześć rzeczy na stole. Wszyscy pozabierali swoje miski, aby ich zawartość nie została wylana.
- Moja droga masz piękne, kuszące i bardzo jędrne krągłości. - zauważył Sachiner.
- Dzięki, ale po czarujesz później... teraz wybacz mam co innego na głowie... - odparła Kiazu, a następnie dodała - Hachi no... daj zerknąć na telefon.
- Nie ma mowy. - odpowiedział śmiejący się Hachi.
- Heh ... - westchnęła Diuna, a następnie za pomocą mocy wyjęła telefon Hachiego, z jego kieszeni.
- Ej!... to nie fair.. - stwierdził Hachi z oburzeniem.
Kiedy komórka ładnie unosiła się nad stołem, Otachi złapał ją oburącz i zaczął ciągnąc w swoją stronę. Jego siostra jednak nie dawała za wygraną. Lewitujący telefon ciągnął za sobą Otachiego, który nie chce jej puścić. Tym samym z dużą szybkością lata po okolicy, krzycząc. Nagle Hachi, przycisnął siostrę do stołu, także praktycznie leżała na nim. A wietrzny neczanin przeleciał delikatnie nad nimi. Jednak nawet to nie przerwało "zabawy rodzeństwa.
- Nie będziecie interweniować? - spytała nagle Ery patrząca z niedowierzaniem na to co się dzieje.
- Nie ... - odpowiedział stanowczo Kurai.
- Spokojnie Ery to mniej więcej jest normalka...- dodała Rina.
- Moi drodzy jesteście dziwniejsi niż myślałem, jednakowoż nie bywa nudno dzięki temu, więc łaskawie będę to tolerował... - dopowiedział dumnie Sachiner, o dziwo wrednie śmiejąc się pod nosem.
- Heh... a już myślałam Płazie, że sobie pójdziesz... A Ty postanowiłeś tu zostać i się świetnie bawić ... i oczywiście wszystko dzięki Twojej łaskawości ... - odparła Ery.
- Moja droga Dżdżowniczko brakowało mi już Twojego jadu, jednak chyba wychodzisz z prawy, gdyż jakoś delikatna się zrobiłaś - odpowiedział Sachiner.
- Ty wredny paskudny Gadzie, niby to ja wychodzę z wprawy? - odparła Ery.
- Tak moja droga Ropuszko, tak właśnie uważam.- odpowiedział dumnie i arogancko inkub.
- Heh ... no to mamy komplet... - westchnęła Rina zbierając porozrzucane rzeczy i sprawnie przemykając między wszystkimi "kłócącymi się", którzy o dziwo na swój wyjątkowy sposób uważają na to co dzieje się w około.

************

Obozowisko jest już zebrane, a neczanie i kuby są gotowi do drogi. Stoją przed szerokim wejściem na kamienne i nie oświetlone schody. Gdzieniegdzie widać wielkie, lśniące, biało-przezroczyste i przepięknie pozaplatane pajęczyny.
- Łeee... nie znoszę lepiących pajęczyn. - stwierdziła z obrzydzeniem Diuna.
- Pająki są super ale pajęczyny już nie? - odparła Hachi.
- Tak dokładnie ... - odpowiedziała stanowczo Diuna.
- Spoko ... jedna kula ognia i to wszystko spłonie... - wtrąciła Kiazu wrednym uśmieszkiem.
- Moja droga to nieroztropne, chociaż przyznam że kuszące i na pewno bardzo efektowne ... - odparł arogancko Sachiner.
- Dobra to w takim układzie ja idę przodem. - stwierdził Hachi przywołując kamienną włócznię, która jest jego symbolem.
- Czekaj Bro, jedno małe tornado myślę że załatwi sprawę. - wtrącił Otachi.
- No to dawaj, chce to zobaczyć ... - odparła Diuna.
Na te słowa Otachi uśmiechnął się pod nosem, a następnie zamknął oczy, aby po chwili szybko je otworzyć. W tym momencie wietrzy neczanin zaczął szybko wirować, dzięki temu powstało niewielkie tornado. Nagle Otachi zatrzymał się i jednym szybkim ruchem ręki odepchnął od siebie powstały wietrzny lejek, który wleciał w mroczny tunel. Tornado bez trudy zerwało pajęczyny i wirując poleciało w głąb korytarza.
- Gotowe! - oznajmił dumnie i radośnie Otachi.
- Brawo Bro! - dodał Hachi.
- Płomienie byłyby bardziej efektowne, ale i tak nieźle. - stwierdziła Kiazu.
- Panie przodem - wtrącił arogancko Sachiner, zapraszając gestem do wejścia do tunelu.
- Z miłą chęcią Gadzie jeden... - odparła Ery wchodząc do tunelu.
Tuż za sukubem ruszyła Kiazu, Diuna, przywołująca kilka świetlików, oraz Rina. Następnie Wszedł Otachi, Hachi Sachiner i Kurai. Świetliste świetliki doskonale oświetlają poniszczone, gładkie, szare i z lekka zamszone kamienne schody o szerokich i niskich stopniach, które sprawiają wrażenie wygodnych do wchodzenia. Wysokie chropowate ściany w kolorze zakurzonego piaskowca idealnie komponują się resztą tunelu. Jak nie używany od lat tunel, wydaję się być on dosyć stabilny i wytrzymały, chociaż wydaje się nie mieć końca.
- Chyba czeka nas porządna wspinaczka po schodach. - stwierdziła Ery, stawiąc delikatne, pełne gracji ostrożne kroki.
- Dobry sprawdzian kondycyjny ... - odparła Diuna.

************

- Idziemy i idziemy ... a końca nie widać ... - stwierdziła wyraźnie znudzona Diuna.
- Te schody chyb się nigdy nie skończą... - dodał zrezygnowany Otachi, grający w coś na komórce.
- Otachi w co grasz? - spytała zaciekawiona Kiazu.
- W "Wybrańcy gwiazd - walka i magia" ...- odpowiedział Otachi.
- Masz bijatykę na komie i się nie chwalisz? - odparła ochoczo Kiazu.
- Nie to nie bijatyka ... To gra logiczna, właściwie to kanciarka z postaciami osadzona w świecie "Wybrańców wielkiej Niedźwiedzicy"... - stwierdził Hachi, a następnie dodał z lekkim wyrzutem ... - Nie przepadam za nią jednak chętnie bym w nią również pograł ... jak bym miał na czym! ...
- Oj tam oj tam ... trzeba było pokazać co ukrywacie na telefonie to by była cała ... - odparła Diuna.
- Masz ją odkupić ... - stwierdził stanowczo delikatnie obrażony Hachi.
- Tak, tak ... na w spółkę z Otachim ... chociaż to on powinien za nią płacić .... w końcu to on ją trzymał ... a ja tylko nią machałam ... - odpowiedziała wybielająco psychiczna neczanka.
- Moja droga podoba mi się Twoje podejście ... - wtrącił pochlebnie a zarazem arogancko Sachiner.
- Dzięki, ale taka prawda ... - odpowiedziała Diuna.
- Trzymaj Hachi, jak chcesz to możesz pograć na mojej ... - wtrąciła Rina z uśmiechem wręczając bratu komórkę.
- O dzięki siostra! - odparł radośnie ziemny neczanin i z zafascynowanymi oczami szybko dopadł się do gier.
- Daaaa jaka beznadziejna sytuacja ... - narzekał rozczarowany Otachi, po czym dodał - Kurai, rzuciłbyś okiem i podzielił się jakąś radą, proszę? ...
W tym momencie elektryczny neczanin podszedł do niego, zajrzał mu przez ramie, chwile popatrzył oraz przejrzał opisy kart aby rozeznać się w sytuacji i spytał:
- A co Ty byś zrobił?
- Wiesz myślałem nad tym czarownikiem z czarem kuli ognia i tym tankiem plus to zaklęcie, ale to mało na przeciwnika... ja go lekko drasnę, a raczej jego tarczownika, a w następnej rundzie pożegnam się z nimi wszystkimi...koleś ma dominację na stole i ciężko wystawić cokolwiek aby zadać mu nawet minimalne obrażenia ...on ma moc ... a ja nawet nie mam stronnika na stole... - odpowiedział Otachi
- Hmmm... a co jakbyś wyrzucił tego tego lawowokamiennego stwora ....
- Staty ma niezłe ale to słabiak w porównaniu z tym co jest na stole ... - wtrącił Otachi.
- Owszem, ale masz doskonałą synergię w kartach ... jak wyrzucisz jeszcze tego tarczownika, oraz ten i ten czar oraz ten żywioł w połączeniu z tym stworem oraz tego psowatego szachraja to Twój przeciwnik dostanie obrażenia a ten lawowokamienny stwór będzie miał ...
- 30 ataku i 40 obrony znacznie mniej cienko ale przede wszystkim dodatkowo stanie się tankiem .... a inne postacie również będą miały podniesione obronę i atak.. i nawet starczy mi na to wszytko many i będę coś miał jeszcze na ręce ... czad, to mi na pewno pomoże - wtrącił ponownie podekscytowany Otachi, a następnie dodał uśmiechając się - Dzięki Ziom...
- Spoko ... - odpowiedział elektryczny neczanin, idąc z rękami w kieszeniach.
- Czekaj z lażożercy zrobiłeś koksa ... muszę to zobaczyć... - wtrącił Hachi, z ciekawością zaglądając Bratu przez ramie.
- No ta karta daje +5+6, a ta karta mnoży pancerz i atak razy dwa i robi ze wszystkich tanków...- odpowiedział Otachi wyrzucając karty.
- Łał i do tego jeszcze ten tarczownik, genialne w swej prostocie ... sam układałeś ten dek? - odpowiedział mile zaskoczony Hachi.
- Tak sam ... - odparł Otachi.
- Ty ziom jak nauczysz się go w pełni używać to dopiero będą ciekawe starcia.... - odparł rado śnie Hachi.
- Nic z tego nie rozumiem - wtrąciła Ery.
- Ja też nie ... - dodała Kiazu.
- Slang graczy nie jest moją mocną stroną - dopowiedziała Diuna.
- Nie wnikam ... przynajmniej mają ciekawe zajęcie i się nie nudzą... - odparła Ery.
- Jasne tyle, że oni mogą tak godzinami... - dodała Diuna.
- Fakt... Ery co powiesz na test "Jakim typem dziewczyny jesteś"? - wtrąciła Kiazu
- .. Hmmm ... nie zgadnę kolejny test z gazety? - odparła Ery.
- Tak... - odpowiedziała radośnie Kiazu.
- Mnie interesuje ten test "Jakim magicznym stożeniem jesteś?" - trąciła Diuna.
- Spoko, możemy zrobić oba. - odpowiedziała Ery z uśmiechem.

************

Długi tajemniczy tunel, ciągnie się i ciągnie, a jego monotonia już dawno stała się nudna. Powolne godziny mijają jedna za drugą, dłużąc się niemiłosiernie. Nagle w pomieszczeniu mimo braku wiatru i ogólnie stojącego powietrza zrobiło się chłodno. Z każdą mijającą sekundą robi się coraz zimniej i zimniej. Gwałtowny spadek temperatury spowodował, że nasi bohaterowie zaczęli dygotać a wydychane powietrze tworzy szarawą parę. Dodatkowo schody stały się oblodzone i bardzo śliskie, a ściany wyglądają zupełnie jakby zostały oszronione.
- Brrrrr.... ale strasznie zimno się zrobiło - stwierdziła Diuna ogrzewając dłonie, i wyjmując ciepłą kurtkę z plecaka.
- Przyznaję ziąb jak nie wiem... no tak mamy cieplejsze kurtki ... - dodała Kiazu próbując się rozgrzać swoją energią oraz wyjmując kurtkę.
- Hmmm... chyba czas na ciepłe kurtki ... - dodała Ery.
- Świetny pomysł... - dodał Hachi, wyjmując kurtkę
Minęła dłuższa chwila i wszyscy ubrali się w cieplejsze kurtki, które pozornie wydają się być cienkie i przewiewne. W rzeczywistości jednak są one bardzo dobrze ocieplone. Dodatkowo każda posiada kaptur i jest doskonale dopasowana do sylwetki danej postaci. Jednak nie utrudnia ruchów. Kiazu ma czerwoną, Ery ma różową, Dina pomarańczową, Rina niebieską, Sachiner ma brązową, Hachi i Otachi mają zielono-szare, a Kurai ma czarną.
- Znacznie lepiej - stwierdziła delikatnie rozgrzana Diuna.
- O tak ... przyjemne ciepełko... - dodał uśmiechnięty od ucha do ucha Otachi.
- To dziwne, że zrobiło się aż tak zimno bez ostrzeżenia... - wtrąciła Ery.
- Mam nadzieję, że to nie ostatnia "kochanka" Sachinera, która się mści ... - dodała Kiazu.
- Moja droga, jakbyś spędziła ze mną upojną noc, to wiedziałabyś, że na mnie się nie mści tylko uwielbia. - wtrącił szarmancko i uwodzicielsko Sachiner, głaszcząc Kiazu po brodzie i patrząc jej głęboko w oczy.
Po dłuższej chwili milczenia Kiazu odpychając dłoń inkuba i odwracając głowę, powiedziała:
- Nie czaruj na mnie to nie działa.
Ne te słowa Sachiner z wrednym uśmieszkiem odsunął się od ognistej neczanki, a Diuna powiedziała:
- Nie kombinuj, mam Cię na oku.
- Niezmiernie mnie to cieszy moja droga.- odparł dumnie inkub uśmiechając się pod nosem.
- Kiazu, skoro mu tak zależy to podkręć go jeszcze bardziej to ogrzeje ten tunel i nie będziemy musieli, używać kurtek. - dopowiedziała złośliwie Ery.
- Moja droga Ropuszko, to doskonały pomysł, który mi się bardzo podoba. - odpowiedział Sachiner nadal się wrednie uśmiechając i całując sukuba w prawą dłoń.
- ... Spadaj Paskudny Wredny Gadzie ... - odparła Ery, wyrywając rękę i ruszając stanowczo do przodu.
- Też Cię Kocham moja droga Dżdżowniczko. - odpowiedział arogancko inkub nadal śmiejąc się pod nosem.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz