"...
Domek letniskowy ..."
Wspaniały
delikatny wiaterek orzeźwia naszych przyjaciół. Jedyne co na razie
do nich dociera to rześkie powietrze, które delikatnie pachnie
skoszoną trawą, delikatnie iglastym lasem i delikatnie wodą. Po
dłuższej chwili neczanie otworzyli oczy. W tym momencie ujrzeli
asfaltową drogę pośrodku zielonego i wręcz żywego lasu, który
znajduje się na jakieś górze. W dole zniesienia znajduje się
niewielki port na jeziorze, a daleko na horyzoncie wydać zarys jakby
wyspy czy większego statku.
-
Łał ... - stwierdzili neczanie.
-
Niby nic ... ale piękne niby nic ... - stwierdziła Diuna.
-
Dokładnie ... - odparł Otachi.
-
A gdzie Ery? - spytał Hachi.
W
tym momencie rozległo się głośnie trąbnięcie, a koło naszych
przyjaciół zatrzymał się spory burgundowofioletowy kabriolet. Ma
on lilioworóżową tapicerkę i białe koła oraz piękną
blondyneczkę za kierownicą.
-
Cześć dzieciaki, może podwiesić? - spytała z uśmiechem
przybyszka.
-
Ery, łał super wyglądasz - odpowiedziała Kiazu.
-
Niezła bryka. - stwierdzili zgodnie Hachi i Otachi.
-
Dzięki, dzięki - odparła radośnie Ery.
-
Wszystko pięknie ale zmieścimy się? - wtrąciła Diuna.
-
Pewnie z tyłu jest wręcz czteroosobowa kanapa, na której swobodnie
mieści się nawet piąć osób i jest jeszcze miejsce koło mnie...
- odpowiedziała radośnie Ery.
-
SUPER!
-
A bryczka jest naprawdę zajebista! - stwierdził Hachi.
-
E tam, są lepsze, ale mi starcza, dobra wrzucajcie bagaże do
bagażnika i wskakujcie. - odparła Ery.
Na
te słowa panowie schowali plecaki do tyłu, a dziewczyny wsiadły
już do wozu. Z przodu obok Ery usiadła Kiazu, a pozostałe dwie
usiadły z tyłu. Ognista neczanka mogła już usiąść z przodu,
gdyż ów kabriolet jest czterodrzwiowy i otwierają się one w
przeciwnych kierunkach. Po chwili wszyscy już zasiedli na swoich
miejscach, zamknęli drzwi, a Ery ruszyła prosto przed siebie w
kierunku zatoczki na dole.
-
Jushifulu nadchodzimy! - stwierdził radośnie Otachi.
-
Jeszcze nie, dzisiaj przenocujemy w domu w którym ostatnio
pomieszkuję, a tam ruszymy jutro rano.. - odparła Ery.
-
No spoko ... - odparł Otachi.
-
Spokojnie, przed wyprawą w dzicz trzeba zadbać o ostatnie chwile
luksusu. - odparła sukub mrugając okiem.
-
A duże te luksusy? - zainteresowała się Diuna.
-
Hmm... na pewno jest tam wielki basen, jakuzzi i wielka wanna ...
zapewne jest tam jeszcze dużo więcej luksusowych rzeczy ... -
odpowiedziała Ery.
-
Wydajesz się jakbyś nie znała tego mieszkania.... - wtrąciła
Kiazu.
-
Mieszkam w nim niecały tydzień, bo u mnie po ostatniej imprezie
jest generalny remont... - odparła sukub.
-
Brzmi bynajmniej dziwnie, ale spoko ... - odpowiedziała Diuna.
-
Mieszkasz w tym miasteczku na dole? -spytała Kiazu.
-
Mniej więcej... mieszkam na tej wyspie na horyzoncie...-
odpowiedział Ery.
-
Hehehe czyli czekają na nas spódniczki z trawy, drinki z palemką i
te klimaty? .. Czad! - stwierdził Hachi.
************
Od
dłuższego czasu nasi bohaterowie płyną motorówką w kierunku
wyspy po środku jeziora. Kiazu i Ery opalają się na dziobie łodzi,
a reszta siedzi wygodnie na kanapach na dachu.
-
O zobaczcie coś widać! - stwierdził radośnie Hachi.
W
tym momencie oczom wszystkich ukazała się wzgórzysta wyspa. po
środku wyspy znajduje się wysoki wodospad, a po jego obu stronach
znajdują się symetryczne schody prowadzące na jego szczyt. A tam
widać już wielką, symetryczną, biała wille. Całość jest
otoczona górami, sięgającymi mniej więcej do połowy domu. Także
rzeczka odchodząca od wodospadu jest jedynym wejściem na wyspę. Na
słowa Hachiego, sukub uniosła się zdjęła okulary
przeciwsłoneczne i powiedziała:
-
Widać mój domek, już nie daleko.
-
Domek? Przecież to wspaniała Willa ... - stwierdziła oszołomiona
Kiazu.
-
E tam... szczerze to tylko domek letniskowy. - odpowiedziała Ery z
uśmiechem.
Po
chwili kiedy łódź dopłynęła na miejsce to okazało się iż
schody prowadzące do domu są wybudowane z piaskowca, a wodospad o
przejrzystej wodzie jest oświetlony, a willa ma dwa wielkie piętra
oraz wielki taras na poziomie drugiego piętra. Nasi przyjaciele
nieśmiało wyszli z łodzi i udali się za Ery prawymi schodami na
szczyt. Posiadłość i teren w koło niej robi niesamowite wrażenie
i zapiera dech w piersiach.
-
Strasznie symetryczne miejsce ... kojarzyłaś mi się z większym
szaleństwem... - stwierdziła Kiazu.
-
Mój dom rzeczywiście jest bardziej szalony, to domek letniskowy
Sachinera... wygrałam go w jakimś zakładzie z dwa tygodnie temu
... a od tygodnia pomieszkuję tutaj ... - odparła Ery.
-
To wiele wyjaśnia... i rzeczywiście pasuje do niego... -
odpowiedziała Kiazu.
-
Mniejsza o to, niesamowite jest to miejsce... - wtrącił z podziwem
Hachi.
-
O tak Bro, ta willa jest ogromna ... - dodał Otachi.
-
Tak więc czujcie się jak u siebie w domu. - stwierdziła Ery
wchodząc do środka.
Zaraz
po wejściu rzuciła się w oczy wielka jakby klatka schodowa z
sufitem dopiero na poziomie drugiego piętra. Natomiast na poziomie
pierwszego pięta otoczony jest ciemnymi barierkami. Po chwili do
przybyszów przyszedł wysoki mężczyzna o krótkich włosach o
brązowoszarym zabarwieniu. Jest on ubrany ubrany w białą koszulę
na krótki rękaw i czarne spodnie uprasowane w kant spodnie.
Dodatkowo ma zielone oczy oraz cienkie czarne okulary na nosie.
-
Witaj Pani...
-
Eh skoro Ty tu jesteś to ta Flądra pewnie też... - odparła
zmarnowana Ery.
-
Owszem Pani, jest w bibliotece.... - odpowiedział pokornie sługa.
-
No trudno ... Kutaro... zabierz proszę państwa bagaże i zaprowadź
ich do pokoi gościnnych. - stwierdziła w końcu sukub.
-
Jak sobie życzysz pani....
-
Fajne ciacho, kto to? - wtrąciła Kiazu.
-
To Kutaro ... "ulubiony" sługa Sachinera. - odpowiedziała
lekko niezadowolona Ery, która dopowiedziała po chwili milczenia -
Słuchajcie idźcie za nim do pokoi... tak jak mówiłam czujcie się
jak u Ciebie ... a mi proszę dajcie chwilę idę pogadać z pewnym
płazem ...
-
Spoko... baw się dobrze ... - odparł Hachi.
W
tym momencie sukub udała się białymi schodami na górę, a sługa
pozbierał wszystkie plecaki i powiedział:
-
Zapraszam, za mną. Pokoje gościnne mamy na pierwszym piętrze.
-
Luz ... a co znajduje się na poszczególnych pietrach? - spytała
zalotnie Kiazu.
-
Na poziomie -1 jest kuchnia, jadalnia, pokoje służby. Na parterze
mamy basen, siłownię, salkę muzyczno-telewizyjną, duży salon. Na
pierwszym piętrze są trzy sypialnie gościnne w tym jedną można
podzielić na dwie, gdyż ma chowaną ścianę. Na tym piętrze jest
również pokój do medytacji, mała salka treningowa i małe spa.
Natomiast na drugim piętrze znajduje się biblioteka, mały salon,
pokój relaksacyjny, gabinet Pana Sachinera oraz sypialnia w tej
chwili Panienki Ery z wyjściem na taras. Dodatkowo na każdym
piętrze znajduje się łazienka - odpowiedział pokornie Kutaro.
-
Łał ... to miejsce jest ogromne. - stwierdził Hachi.
-
Za pozwoleniem główna willa Pana Sachinera jest 4 razy większa i
ma rozbudowany ogród. - wtrącił sługa wchodzący po schodach.
-
WOW ... kolega musi mieć kasy jak lodu... - skwitował Otachi.
-
Jestem pod wielkim wrażeniem tego miejsca. - dodała Diuna.
************
Zła
Ery z hukiem wyważyła drzwi od biblioteki mówiąc:
-
Ty wredny Padalcu....
-
Mi też miło Cię widzieć moja słodka ropuszko. - odpowiedział
spokojnie Sachiner czytający książkę, popijający czerwone wino i
siedzący na białej kanapie.
-
Co Tu robisz?
-
Nie podejrzewałem Cie o ślepotę ... Heh ...To co widzisz moja
droga...
-
Dobra ale to moja willa...Ty Płazie pamiętasz? ...
-
Oczywiście żmijko, ale tu jest książka którą mam zachciankę
przeczytać i mimo iż to Twoja willa to według jednego paragrafu
naszej umowy mam prawo tu przebywać kiedy tylko zechce...
-
Dobra mniejsza, ale nie dzisiaj ... Mam gości....
-
Przykro mi jędzuniu, ale ja mam ochotę tu być dzisiaj i koniec...
jak masz jakieś "ale" to przyjmij ich u siebie ...
-
Nie mogę ... mam dom w remoncie ...
-
Och jak mi przykro... to Ty i Twoje szalone znajome musicie mnie
znosić ... Tylko błagam nie zapoznawaj mnie z nimi ... no chyba że
mają być moim posiłkiem...
-
Tyle, że Padalcu Ty już ich znasz...
-
Hmmm... rzeczywiście czuje znajomy ogień ... czyżby neczanie?
-
Dokładnie... więc ładnie proszę Ty Mątwo wynoś się stąd...
-
Hmmm... Nie ma mowy ... moja Ropuszko ...
************
-
Ery coś długo nie wraca... - zauważyła Kiazu mocząca się w
jakuzzi.
-
Załatwi swoje sprawy z Sachinerem i wróci ... jej ... jak mi dobrze
... - odparła rozmarzona Diuna również przebywająca w jakuzzi.
-
Dobrze gadasz ... każda komórka mojego ciała czuje się
dopieszczona... - dodała Kiazu.
-
Nom ... przyjemnie tu ... - wtrąciła rozpływająca się Rina.
-
Bąbelki ... ach ... bąbelki .... - odparła Kiazu.
-
To jest rozkoszne życie... - dodała Diuna.
Nagle
do nie wielkiego pokoiku w którym znajduje się jakuzzi weszła Ery,
która praktycznie bez słowa rozebrała się do bikini i weszła do
sześcioosobowej wanny, a następnie stwierdziła:
-
Jak ja nie znoszę tego typa...
-
I co tam pójdzie sobie? - spytała Kiazu.
-
Nie... a co gorsza ten robak chce iść z nami na wyprawę ... -
odparła zmarnowana Ery.
-
Uuu .... ale spoko damy rade ... - odparła Diuna.
-
Będziemy musieli ... no chyba, że zrzucę tego Płaza w przepaść
... A wiecie ... to nawet nie jest taki głupi pomysł ... -
odpowiedziała Ery z uśmiechem i rozkoszując się bąbelkami.
-
Heheh, jak coś mogę pomóc... - odparła śmiejąca Kiazu.
-
Hehe ... już prawie mi go żal... - dodała również śmiejąca się
Ery.
-
E tam ... jak sobie zasłuży to jego problem nie nasz... spoko myślę
że będzie grzeczny w końcu chyba już wie że z nami trzema się
nie zaczyna. - dopowiedziała Diuna z wrednym uśmieszkiem.
-
Co racja to racja ... swoja drogą Rina myślałam, że nie odważysz
się przyjechać na Angelis. W końcu Twoja rzadka wodna energia jest
smakowitym kąskiem, a Angelis to rodzima planeta sukubów i inkubów
... - odparła Ery.
-
Spoko, obronimy ją ... - odparła Kiazu z uśmiechem.
-
W sumie sama też da rade. - dodała Diuna.
-
Rozumiem, ale to nie zmienia faktu, że będzie przyciągać rożnych
typów ... i nawet nie chodzi już o energie, ale może stać się
jej wielka krzywda..... - odparła Ery.
-
Będzie dobrze ... - wtrąciła nieśmiało Rina.
-
Pewnie, że będzie ... Spoko Niuńka... - odparła Ery mrugając
okiem i z uśmiechem, po czym dodała: - Raczej tam nie powinno być
nikogo na głodzie... tam jest tak wielki ruch turystyczny, że do
wyboru do koloru Energi.. Wiec jest duża szansa, że nawet nie
zauważą tej energii w tej mieszance mocy energii i wszystkiego. Tam
nawet siebie znaleźć po energii byłoby ciężko.
-
To jakby co ja się chętnie zajmę się przystojniakami. - dodała
Kiazu, uśmiechając się.
-
Hehehe, ale chyba będziesz musiała się podzielić z Ery. -
dopowiedziała Diuna również się śmiejąc.
-
A co paskudniejsze typki dostaną się Sachinerowi. Chociaż wiem
jego puścimy na przedzie i wszystko co nie pożądane ucieknie od
nas jak tylko go zobaczy.- skwitowała Ery z wrednym uśmiechem.
-
Czyli jednak może się do czegoś przydać? - odparła Kiazu.
-
Tak, ta maszkara będzie wręcz idealna do odstraszania innych. -
odpowiedziała Ery z wrednym uśmieszkiem.
************
-
Hmm... z Jakuzzi dochodzą bardzo głośne śmiechy ... - zauważył
Hachi pływający w basenie.
-
Chyba dziewczyny się dobrze bawią. - odparł Otachi siedzący na
brzegu basenu.
-
Mam nadzieje, że to nie oznaka knucia i spiskowania na nasz temat.
-
Hmm... Chyba Rina jest z nimi ... zawsze można ją spytać z czego
takie HA...
-
Racja, ale w sumie dobrze, że świetnie dogadują się z naszą
gospodynią.
-
Hehehe ... Stary pomyśl już jutro będziemy zwiedzać górę z
gry...
-
No ba ... ta gra nie będzie mieć sekretów przed nami.
-
No proste ... i turniej "WindRace" będzie stał przed nami
otworem.
-
Nawet myślę, że będziemy wstanie je wygrać....
************
Sachiner
siedzi w swoim gabinecie na piętrze i coś pisze, na wielkim zwoju
papieru. Jest to dość stylowy gabinet, który posiada nawet barek z
winami, regał z książkami czy też niewielką czarną skórzaną
kanapę. Pozostałe meble są ciemno brązowe, drewniane i rzeźbione.
Podłoga jest jasnobrązowa, a pod biurkiem znajduje się czerwony
dywan ze złotymi zdobieniami. Nagle w pokoju rozległo się pukanie
do drzwi.
-
Wejść! - stwierdził Sachiner.
W
tym momencie stylowe drzwi otworzyły się i do gabinetu wszedł
Kurai. Kiedy tylko neczanin zamkną drzwi, inkub powiedział:
-
Na razie koniec, pewnie się zastanawiasz co robię? To tylko lista
moich życzeń na Waszą wycieczkę. Nie panikuj, to dopiero trzeci
zwój.
Neczanin
stoi jak gdyby nigdy nic, z rękami w kieszeniach i nie przejmując
się niczym, a Sachiner napił się czerwonego wina i kontynuował:
Nie znoszę tego, że nigdy nie wiem co myślisz ... Spokojnie do
jutra napiszę jeszcze z pięć w tym jedną listę specjalnie dla
Ciebie...
-
I tylko po to mnie tu ściągnąłeś? - zapytał stanowczo Kurai.
-
Nawet to Cię rusza ... heh ... Powiedziałbym, że tak ... lecz że
tak powiem ... sam nie mogę w to uwierzyć ... tym razem ... o
dziwo mam coś ważniejszego... Niech stracę ,,, znaj moją
gościnność .... rozgość się ...
************
Nastał
czas na kolację. Wszyscy zasiadają przy stole w bardzo stylowej i
luksusowej jadalni. Wszystkie meble są wykonane z drewna, pomalowane
na biało oraz pełne stonowanych złotych zdobień. Podłoga jest
ciemno szara a pod stołem, na którym znajdują się dwa spore złote
świeczniki, i krzesłami znajduje się czarny dywan. Natomiast
wszystkie ściany są brzoskwiniowobeżowe. Wszystko jest pełne
przepychu i bogactwa, a jednocześnie jest bardzo stonowane i
przyjazne dla oczu. Kiazu, Diuna i Ery spoglądając ukradkiem na
Sachinera, szepczą jednocześnie chichocząc.
-
One chyba coś knują ... - stwierdził cicho
Otachi.
-
Raczej już coś wyknuły ... ale dzisiaj to nie my
jesteśmy ich celem ... - odparł Hachi.
-
Drogie Panie, zdaję sobie sprawę, że jestem niezwykle pociągający,
przystojny, szarmancki, elegancki, najcudowniejszy ...
-
A przede wszystkim skromny... - wtrąciła Ery, przerywając
wypowiedź inkuba.
-
To przede wszystkim moja droga żmijko, jednakże proszę Was moje
miłe dajcie mi zjeść w spokoju, po kolacji mogę być Wasz. -
stwierdził Sachiner dokończając swoją wypowiedz.
-
Dobrze Płazie ... - odparła Ery z trudem utrzymująca powagę.
-
Jak sobie życzysz... - dodała Kiazu śmiejąc się pod nosem.
-
Dziękuje moje drogie, po kolacji na pewno sowicie Was wynagrodzę. -
odparł dumnie Sachiner.
-
Spoko nie musisz...- odparła Diuna.
-
Swoją drogą moja kochana Ropuszko, według umowy przekazania Ci
mieszkania przez tydzień w moim towarzystwie masz wyglądać
zupełnie inaczej... - stwierdził nagle inkub.
-
O nie spadaj ty Dziadzie jeden.... - odparła Ery.
-
Też Cię kocham moja droga, jednak jeśli nie spełnisz tego warunku
ta letnia rezydencja wraca do mnie. Więc zastanów się dobrze. -
odparł arogancko inkub.
-
Dobra, niech Ci będzie ... Gadzie jeden, ale tylko tydzień i liczy
się to od dzisiaj od momentu przemiany. - odpowiedziała stanowczo
Ery zaciskając zarówno zęby jak i pięści.
-
Jadowita jak zawsze... Oczywiście, no już moja droga nie ociągaj
się. - odparł Sachiner z wrednym uśmiechem.
W
tym momencie sukub zamknęła oczy. Po chwili sukub otoczyła biała
aura, a dziewczyna stałą się wręcz niewidoczna. Nagle aura
znikła, a oczom wszystkich ukazała się dziewczyna, trochę wyższa
od Ery w poprzedniej formie, o szpiczastych uszach i przecudownej
karnacji w brązowym kolorze w odcieniu kawy z mlekiem. Oczy
dziewczyny stały się wręcz krystalicznie fioletowe w odcieniu
pięknego ametystu. Natomiast jej włosy są teraz szare, a właściwie
to mają kilka odcieni szarości, które są porozrzucane po całej
głowie. Przypominają trochę majestatyczne i z lekka nastroszone
wilcze futro.
-
Od razu lepiej. Ślicznie wyglądasz Ropuszko. - stwierdził
Sachiner.
-
Zamknij się Płazie jeden, nie znoszę tej przemiany ... - odparła
niezadowolona Ery.
-
Czekaj czy to nie jest przemiana z gry w butelkę na Zekeren? -
zauważyła Kiazu.
-
Owszem jest, nie znoszę przemiany w leśne elfy, a ten Padalec
wykorzystuje to przy każdej okazji. Ma szczęście Partacz jeden, że
dotrzymuje warunków umów na które przystaje. Zobaczysz ty Mendo
jedna jeszcze Ci się odpłacę. - odparła mocno nie zadowolona Ery.
-
Twoja ukąśliwość jest jak miód na moje uszy. Wręcz uwielbiam
jak sypiesz jadem moje Żmijko. A do postaci musisz przywyknąć,
cały tydzień będziesz oglądać moje dzieło. - wtrącił dumnie
Sachiner.
-
I żebyś wiedział, że dam rade. Nie złamiesz mnie Padalcu jeden!
- odpowiedziała Eryakana.
-
Taką Cię lubię najbardziej, moja nie znośna Ropuszko. - odparł
Sachiner z wrednym uśmiechem.
************
W
małym salonie przy płonącym kominku, na stylowej białej kanapie
siedzi Kiazu i Ery. Popijają one wino i rozmawiają.
-
Czemu nie znosisz przemiany w elfa? .. w tej przemianie wyglądasz
obłędnie ... - stwierdziła Kiazu.
-
Mój ojciec odszedł od Matki kiedy poznał tamtą elfkę ...
porzucił moją matkę kiedy była w ciąży ze mną ... pewnie mam
liczne przyrodnie rodzeństwo, które jest w połowie wysokimi
elfami... albo i nie ... nie wiem co się zanim stało i guzik mnie
to obchodzi ...
-
I tylko dlatego aż tak nie na widzisz przemiany w elfa? Bo jedna
sucz rozbiła Ci rodzinę? - pytała z niedowierzaniem Kiazu.
-
Heh ... to nie tak ... niech będzie opowiem Ci całą historię ...
a zacznę od tego, że Elfki są naprawdę powabne i kuszące oraz
tajemnicze i pociągające, elfy zresztą też. Czysto technicznie to
wspaniała postać do podrywu i uwierzcie mi bardzo skuteczna... Co
widać nawet po tym głupim padalcu ... mniejsza ... mój ojciec był
biznesmenem w jakieś wielkiej firmie ... a moja Mama była zwykła
kelnerka w pewnym barze ... ojciec przychodził co dzień ... jak nie
trudno się domyślić zakochali się w sobie ... i takie tam ...
żyli razem już trochę i ojciec pod pretekstem filii firmy
przeniósł się z moją matką na Deskeros... to planeta z której
pochodzą wszelakie elfy ... tam kiedy moja matka była już w ciąży
okazało się, że ojciec ma kochankę wysoką elfkę do której
odszedł... moja matka została sama w nieprzyjaznym świecie pełnym
istot które są pełne arogancji i wywyższania się... głowy noszą
wysoko i patrzą z pogardą na wszystko co nie jest tak wspaniałe
jak one... plugawy Kub to zło w czystej postaci ...
-
Przepraszam, że Ci przerwę ... co to jest Kub?
-
Tak ogólnie mówi się o sukubach i inkubach .... nasza rasa bywa
nazywana po prostu Kub....
-
Rozumiem ....
-
Spoko wracając do opowieści ... moja matka musiała stamtąd
uciekać ... potem urodziła mnie ... pracowała, wychowywała mnie
... robiła wszelakie kursy aby zapewnić mi lepszy byt... Do tego
wszystkiego co mam doszłam ciężką pracą a nie urodzeniem się w
bogatej rodzinie jak ten padalec ... mniejsza... ta forma jest
wielkim ciosem dla mojej matki ... i dla mnie ... kiedy byłam
młodsza szukałam ojca aby przynajmniej wziął odpowiedzialność
za swoje czyny ... Nie znalazłam go jednak ... ale poznałam wiele
elfów, które były gorsze od bestii z jakimi utożsamiają moja
rasę inni ... wymiękamy przy wysokich elfach ... Co prawda znam
parę fajnych elfów ... ale nie znoszę być nimi, to jak zniżenie
się do poziomu dna aby poderwać faceta. Jak już nie stać Cię na
faceta i brak Ci energii zmień się w elfa a zdobędziesz ją bez
trudu...
-
Rozumiem ... jednak mam wrażenie, że jest coś jeszcze ....
Ery
zamilkła, wypiła cały kieliszek wina, dolała sobie więcej, a
następnie powiedziała:
-
Kiedy szukałam ojca na Deskeros, musiałam jakoś pracować, aby
przeżyć i aby mieć za co wrócić do domu... znalazłam prace ...
miałam pracować jako służąca w pewnej willi ... jednak szybko
okazało się że trafiłam do burdelu ... "Przecież jesteś
kubem, więc czego się spodziewałaś?" - usłyszałam któregoś
dnia od szefa ... wysokie elfy traktują nas tylko i wyłącznie jak
dziwki ... Byłam młoda głupia i bez większej mocy ... Mój
pracodawca doszczętnie pilnował bym nie miała za dużo mocy i nie
okradała klientów ... raz w miesiącu mogłam liczyć na odrobinę
energii, bo tyle wystarczało abym przeżyła ... wysokie elfy z
pogardą i arogancją gwałci mnie każdej nocy ... i traktowali jak
szmatę ... bo moja rasa w końcu jest tylko po to ... po tym
wszystkim dla mnie to najwyższa forma poniżenia ... jeśli ja mam
się w nie zmienić ... Słuchaj nie odbierz mnie źle, ale ta
arogancka rasa jest tak piękna i wspaniała ... ale to tylko pozory
...
-
To okrutne, co przeżyłaś ... nie dziwie się więc czemu nie
lubisz być pod ich postacią... też bym nie lubiła ...
-
Heh ... na dokładkę musiałam się zmieniać w taki sposób aby
każdy klient wychodził zadowolony ... czytaj zazwyczaj byłam
właśnie pod postacią jakiegoś elfa ...
-
Domyśliłam się ... Jak się wydostałaś z tego piekła?
-
Fortelem ... któregoś dnia po kolejnym ciężkim dniu udawałam że
nie mam już totalnie energii ... goryl który woził mnie do
klientów wiedział, że jeśli zginę to szef mu tego nie daruje, z
braku innego dawcy energii dostałam jego... uznał że bez trudu
zdąży ponownie założyć mi bransoletki. Nie zdążył ...
wyssałam z niego tyle energii, że ten stracił przytomność, a ja
stałam się na tyle silna by uciec ... ba miałam tyle mocy aby w
razie co nawet się obronić ... Tak naprawdę byłam słaba i
potrzebowałam energii, lecz spokojnie mogłam dotrać do posiłku, o
ile bym go dostała ... jednak on tego nie widział ...
-
Miałaś trochę szczęścia ...
-
Czasem nawet mi sprzyja ...
W
tym momencie Kiazu przytuliła się do przyjaciółki. Ta ją objęła
i powiedziała:
-
Nawet najtwardsza istota czasem tego potrzebuje ...
-
Spoko do usług ... hmm... tak się zastanawiam, nie możesz tego
powiedzieć Sachinerowi? Wiesz aby nie kazał Ci tak wyglądać..
-
Nie ... ten palant wychowany w bogactwie i przepychu na pewno tego
nie pojmie... to świat którego on nie zna ... a po za tym to by był
kolejny powód aby kazać mi tak chodzić ... Ta postać mniej więcej
mi odpowiada, bo uważam że jest moim arcydziełem ... jednak nie
lubię jej ... Nie mów mu o niczym ... aby miał na mnie takiego
haka ... jego wredność nie zna granic ... a tak jak nie wie to
tylko jego egoistyczna zachcianka ... którą spełniam jak przegram
w butelkę czy inny dziwny zakład... jednak póki to egoistyczna
zachcianka to zdarza się rzadko ... głownie wtedy jak chce sobie
popatrzeć na "ideał kobiecości" ... tak naprawdę to
trzeci raz jestem w tej postaci ...
-
No spoko ... nie pisnę nawet słowa ...
************
Diuna,
Hachi i Otachi leżą na wygodnych beżowych leżankach z białymi
ręcznikami zakrywającymi im pupy i zażywają wspaniałego,
relaksującego masażu. Po całym pomieszczeniu porozkładane są
zapalone świeczki zapachowe, a ściany tego pomieszczenia wydają
się być pomarańczowe.
-
Mógłbym mieć tak na co dzień... - stwierdził rozpływający się
Hachi.
-
Aż chce się mruczeć z rozkoszy... - dodał Otachi.
-
Ja już to robię.. - dodała Diuna z błogim uśmiechem.
-
Ciekawe gdzie jest reszta? - spytał Hachi.
-
Rina poszła się kąpać ... a Kiazu mi gdzieś mignęła na górze
... - odpowiedziała Diuna.
-
A pozostali pewnie w innych częściach tej ogromnej willi ... -
dodał Otachi.
-
O ile się jeszcze nie pozabijali ... - dopowiedział Hachi.
-
Nie no ... to chyba byśmy usłyszeli. - odparł Otachi ze złośliwym
uśmieszkiem.
************
Niewielka
sypialnia gościnna. Są w niej dwa, stojące dość blisko siebie
łóżka. Oba dotykają ścian, a miedzy nimi jest przerwa na
szerokość osoby. Na wprost nich są drzwi wejściowe obok których
po prawo stoi szafa a po lewo jest delikatny kącik wypoczynkowy.
Mała biblioteczka, dwa eleganckie cytrynowe fotele i czarny stolik
stolik. Pościel na łóżkach jest pomarańczowo-brzoskwiniowa,
dywan jest jasnoniebieski a ściany są jasno brązowe. Na prawym
łóżku leży sobie Kurai z rękami pod głową. Natomiast Rina
chodzi po pokoju i suszu włosy.
-
Wreszcie zeszła z nich a farba ... - stwierdziła neczanka
odkładając ręcznik na fotel. Następnie dziewczyna uklękła na
swoim łóżku i poprawiając poduszkę powiedziała:
-
Dobranoc Kurai ...
-
Dobranoc ... - odparł Kurai.
Nagle
zanim neczanka się położyła elektryczny neczanin złapał ją za
prawą rękę i jednym szybkim ruchem, bez trudu, przyciągnął do
siebie, następnie wsunął ją pod siebie i opierając się nad nią
na swoich rękach, powiedział:
-
Jakbym Ci miał pozwolić dzisiaj spać ...
Po
czym ją namiętnie a zarazem pieszczotliwie i delikatnie pocałował
w usta.
************
-
A słyszałaś to? Po
czym poznać że Kub jest podniecony?
- No nie wiem ...
- Oddycha.
-
Hehehe, dobre ...
-
Coś w tym jest ... Hmmm... późno już ... przydałoby się pójść
spać ... - stwierdziła Ery dopijając któryś z kolei kieliszek
wina.
-
A powiem Ci, że to nawet dobry pomysł ... - odparła Kiazu
przeciągając się.
-Mlask...
mlask ... ja chyba powinnam najpierw coś wszamać ...
-
Całkiem niezły pomysł... to co robimy atak na lodówkę? - odparła
radośnie Kiazu.
-
Nie do końca ten głód miałam na myśli... ale ...
-
Dobry wieczór miłe Panie, czy grzeczne dziewczynki nie powinny już
spać? - wtrącił Sachiner, stojący koło wejścia do małego
saloniku.
-
Zapewne te grzeczne już śpią ... spadaj Padalcu... nie
przeszkadzaj nam ... - odparła Ery.
-
Też Cię kocham ... chciałbym się do Was przyłączyć ... -
odpowiedział inkub.
-To
siadaj... a my idziemy gdzieś gdzie Ty nigdy nie zajrzysz ... chodź
Kiazu idziemy ...
-
Do damskiej toalety? ... Moja droga Ropuszko po pierwsze tu takowej
nie ma a dwa byłem już tam, nic nadzwyczajnego...
-
Idziemy do kuchni... - odparła Kiazu wychodząc z salonu.
-
Ty nie idziesz z nami Jaszczurze jeden... otruj ogień czy co tam
chciałeś tu robić ... i nam nie przeszkadzaj... - dodała Ery
również wychodząc.
Sachiner
uśmiechnął się wrednie pod nosem i nalał sobie do kieliszka
resztę wina z otwartej butelki.
-Aha
... możesz wypić wino .. - stwierdziła Kiazu z korytarza.
-
Dziękuję moja śliczna, lecz nie pijam byle czego ... - odparł
Sachiner wypijając duszkiem kieliszek.
************
Stary
drewniany, już od dawna opuszczony dom, otoczony czarnymi, suchymi
drzewami. Szalejąca na dworze burza wcale nie zachęca do pozostania
na dworze. Jakaś nie wysoka postać z piskiem otworzyła, od dawna
nie oliwione ciężkie mosiężne drzwi. Po chwili zapaliła latarkę
o mocnym świetle. Oczom lekko wystraszonej postaci ukazał się
jakby salon, w którym stały jakieś rzeczy przykryte biały
płachtami. Nagle drzwi zatrzasnęły się z hukiem. Osoba aż
podskoczyła do góry i upuściła latarkę która zgasła i
potoczyła się gdzieś. Zapanowała ciemność, ponura,
nieprzenikniona, nieokiełznana i tajemnicza ciemność. Po chwili
mrok został brutalnie rozerwany przez bardzo intensywne białe
światło błyskawicy. Po chwili światło znikło,aby za chwilę
znowu zabłysnąć. W blaskach błyskawic i piorunów widać dziwne
cienie. Jedne przypominają jakieś dziwne zwierzęta inne wyglądają
zupełnie jak długie ręce chcące sięgnąć po postać. Nagle
wystraszona postać szybko zgarnęła latarkę i ponownie ją
zapaliła. W tym momencie cienie ponownie wróciły. Jednak gdy nasza
postać zbliżała się do nich to cienie znikają. Ciężkie
zakurzone powietrze i dziwne dźwięki docierające do uszu, jeżą
włos na głowie. Postać ostrożnie udała się na stare schody.
Nagle w świetle latarki pojawił się długi cień z paszczą.
Następnie straszliwie nie przyjemny dla uszy pisk i cień z
znienacka rzucił się na postać.
-
Co oglądacie? - odezwał się nagle kobiecy głos.
W
tym momencie Hachi i Otachi siedzący w pokoju muzyczno-telewizyjnym,
wzdrygnęli się za sprawą niespodziewanego głosu. Hachi wziął
głęboki oddech i powiedział:
-
Nigdy więcej tak nie rób ...
-
A film to"Chaya" ... - dodał Otachi.
-
Nie znam co to? - spytała Diuna, podjadając popcorn.
-
To jakiś horror ... naprawdę dobry ... tam gdzieś leży pudełko...
- stwierdził Hachi pokazując na niewielki stolik.
-E
tam ... myślałam, że coś fajniejszego oglądacie ... dobra to ja
idę spać ... - odparła Diuna wychodząc z pokoju.
************
-
Ale się najadłam. - stwierdziła radośnie Kiazu wchodząc po
schodach.
-
Ja też ... dobra jeszcze mała pożywka energetyczna i czas spać. -
odparła Ery również wchodząca po schodach.
-
O tej godzinie kogoś znajdziesz?
-
Tiia, raczej tak ... a jak nie to mam parę swoich ulubionych miejsc.
-
To może zamiast się włóczyć gdzieś po nocy to skorzystasz z
mojej energii?
-
No nie wiem ... Potrzebuje pewnej dawki ... więc skutki uboczne są
nieuniknione ...
-
Jakie skutki?
-
Hmm... Co najmniej zakręci Ci się w głowie, o ile nie
zemdlejesz.... Poza tym jesteś moją przyjaciółką, nie mogłabym
Cię od tak okraść z Twojej energii ...
-
Właśnie dlatego, że jesteśmy przyjaciółkami to możesz to
zrobić...
-
Dziękuję... nie zrozum mnie źle w innych okolicznościach
skorzystałabym z Twojej propozycji... ale nie kiedy ta zaraza się
tu kręci ...
-
Czemu?
-
Bo nie chce aby ten Gad zrobił Ci krzywdę... kuby potrafią
"wywęszyć", "wyczuć" odpieranie energii i te
czystej krwi same wtedy robią się łase na tą energię ... i
potrafią się wtrącić do "posiłku" bo odzywają się w
nich pradawne instynkty ... a to może się skończyć nawet śmiercią
dla dawcy energii ... a mi za bardzo na Tobie zależy abym mogła
zaryzykować ...
-
Spoko rozumiem...
-
Jeśli to Cię pocieszy to jak nie będzie w pobliży tego Płaza to
chętnie Cię spróbuję ... - odparła Ery z uśmiechem.
-
Uznam to za komplement. - stwierdziła Kiazu, również uśmiechając
się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz