poniedziałek, 1 grudnia 2014

Epizod 108

"... Domek letniskowy ..."

Wspaniały delikatny wiaterek orzeźwia naszych przyjaciół. Jedyne co na razie do nich dociera to rześkie powietrze, które delikatnie pachnie skoszoną trawą, delikatnie iglastym lasem i delikatnie wodą. Po dłuższej chwili neczanie otworzyli oczy. W tym momencie ujrzeli asfaltową drogę pośrodku zielonego i wręcz żywego lasu, który znajduje się na jakieś górze. W dole zniesienia znajduje się niewielki port na jeziorze, a daleko na horyzoncie wydać zarys jakby wyspy czy większego statku.
- Łał ... - stwierdzili neczanie.
- Niby nic ... ale piękne niby nic ... - stwierdziła Diuna.
- Dokładnie ... - odparł Otachi.
- A gdzie Ery? - spytał Hachi.
W tym momencie rozległo się głośnie trąbnięcie, a koło naszych przyjaciół zatrzymał się spory burgundowofioletowy kabriolet. Ma on lilioworóżową tapicerkę i białe koła oraz piękną blondyneczkę za kierownicą.
- Cześć dzieciaki, może podwiesić? - spytała z uśmiechem przybyszka.
- Ery, łał super wyglądasz - odpowiedziała Kiazu.
- Niezła bryka. - stwierdzili zgodnie Hachi i Otachi.
- Dzięki, dzięki - odparła radośnie Ery.
- Wszystko pięknie ale zmieścimy się? - wtrąciła Diuna.
- Pewnie z tyłu jest wręcz czteroosobowa kanapa, na której swobodnie mieści się nawet piąć osób i jest jeszcze miejsce koło mnie... - odpowiedziała radośnie Ery.
- SUPER!
- A bryczka jest naprawdę zajebista! - stwierdził Hachi.
- E tam, są lepsze, ale mi starcza, dobra wrzucajcie bagaże do bagażnika i wskakujcie. - odparła Ery.
Na te słowa panowie schowali plecaki do tyłu, a dziewczyny wsiadły już do wozu. Z przodu obok Ery usiadła Kiazu, a pozostałe dwie usiadły z tyłu. Ognista neczanka mogła już usiąść z przodu, gdyż ów kabriolet jest czterodrzwiowy i otwierają się one w przeciwnych kierunkach. Po chwili wszyscy już zasiedli na swoich miejscach, zamknęli drzwi, a Ery ruszyła prosto przed siebie w kierunku zatoczki na dole.
- Jushifulu nadchodzimy! - stwierdził radośnie Otachi.
- Jeszcze nie, dzisiaj przenocujemy w domu w którym ostatnio pomieszkuję, a tam ruszymy jutro rano.. - odparła Ery.
- No spoko ... - odparł Otachi.
- Spokojnie, przed wyprawą w dzicz trzeba zadbać o ostatnie chwile luksusu. - odparła sukub mrugając okiem.
- A duże te luksusy? - zainteresowała się Diuna.
- Hmm... na pewno jest tam wielki basen, jakuzzi i wielka wanna ... zapewne jest tam jeszcze dużo więcej luksusowych rzeczy ... - odpowiedziała Ery.
- Wydajesz się jakbyś nie znała tego mieszkania.... - wtrąciła Kiazu.
- Mieszkam w nim niecały tydzień, bo u mnie po ostatniej imprezie jest generalny remont... - odparła sukub.
- Brzmi bynajmniej dziwnie, ale spoko ... - odpowiedziała Diuna.
- Mieszkasz w tym miasteczku na dole? -spytała Kiazu.
- Mniej więcej... mieszkam na tej wyspie na horyzoncie...- odpowiedział Ery.
- Hehehe czyli czekają na nas spódniczki z trawy, drinki z palemką i te klimaty? .. Czad! - stwierdził Hachi.
************

Od dłuższego czasu nasi bohaterowie płyną motorówką w kierunku wyspy po środku jeziora. Kiazu i Ery opalają się na dziobie łodzi, a reszta siedzi wygodnie na kanapach na dachu.
- O zobaczcie coś widać! - stwierdził radośnie Hachi.
W tym momencie oczom wszystkich ukazała się wzgórzysta wyspa. po środku wyspy znajduje się wysoki wodospad, a po jego obu stronach znajdują się symetryczne schody prowadzące na jego szczyt. A tam widać już wielką, symetryczną, biała wille. Całość jest otoczona górami, sięgającymi mniej więcej do połowy domu. Także rzeczka odchodząca od wodospadu jest jedynym wejściem na wyspę. Na słowa Hachiego, sukub uniosła się zdjęła okulary przeciwsłoneczne i powiedziała:
- Widać mój domek, już nie daleko.
- Domek? Przecież to wspaniała Willa ... - stwierdziła oszołomiona Kiazu.
- E tam... szczerze to tylko domek letniskowy. - odpowiedziała Ery z uśmiechem.
Po chwili kiedy łódź dopłynęła na miejsce to okazało się iż schody prowadzące do domu są wybudowane z piaskowca, a wodospad o przejrzystej wodzie jest oświetlony, a willa ma dwa wielkie piętra oraz wielki taras na poziomie drugiego piętra. Nasi przyjaciele nieśmiało wyszli z łodzi i udali się za Ery prawymi schodami na szczyt. Posiadłość i teren w koło niej robi niesamowite wrażenie i zapiera dech w piersiach.
- Strasznie symetryczne miejsce ... kojarzyłaś mi się z większym szaleństwem... - stwierdziła Kiazu.
- Mój dom rzeczywiście jest bardziej szalony, to domek letniskowy Sachinera... wygrałam go w jakimś zakładzie z dwa tygodnie temu ... a od tygodnia pomieszkuję tutaj ... - odparła Ery.
- To wiele wyjaśnia... i rzeczywiście pasuje do niego... - odpowiedziała Kiazu.
- Mniejsza o to, niesamowite jest to miejsce... - wtrącił z podziwem Hachi.
- O tak Bro, ta willa jest ogromna ... - dodał Otachi.
- Tak więc czujcie się jak u siebie w domu. - stwierdziła Ery wchodząc do środka.
Zaraz po wejściu rzuciła się w oczy wielka jakby klatka schodowa z sufitem dopiero na poziomie drugiego piętra. Natomiast na poziomie pierwszego pięta otoczony jest ciemnymi barierkami. Po chwili do przybyszów przyszedł wysoki mężczyzna o krótkich włosach o brązowoszarym zabarwieniu. Jest on ubrany ubrany w białą koszulę na krótki rękaw i czarne spodnie uprasowane w kant spodnie. Dodatkowo ma zielone oczy oraz cienkie czarne okulary na nosie.
- Witaj Pani...
- Eh skoro Ty tu jesteś to ta Flądra pewnie też... - odparła zmarnowana Ery.
- Owszem Pani, jest w bibliotece.... - odpowiedział pokornie sługa.
- No trudno ... Kutaro... zabierz proszę państwa bagaże i zaprowadź ich do pokoi gościnnych. - stwierdziła w końcu sukub.
- Jak sobie życzysz pani....
- Fajne ciacho, kto to? - wtrąciła Kiazu.
- To Kutaro ... "ulubiony" sługa Sachinera. - odpowiedziała lekko niezadowolona Ery, która dopowiedziała po chwili milczenia - Słuchajcie idźcie za nim do pokoi... tak jak mówiłam czujcie się jak u Ciebie ... a mi proszę dajcie chwilę idę pogadać z pewnym płazem ...
- Spoko... baw się dobrze ... - odparł Hachi.
W tym momencie sukub udała się białymi schodami na górę, a sługa pozbierał wszystkie plecaki i powiedział:
- Zapraszam, za mną. Pokoje gościnne mamy na pierwszym piętrze.
- Luz ... a co znajduje się na poszczególnych pietrach? - spytała zalotnie Kiazu.
- Na poziomie -1 jest kuchnia, jadalnia, pokoje służby. Na parterze mamy basen, siłownię, salkę muzyczno-telewizyjną, duży salon. Na pierwszym piętrze są trzy sypialnie gościnne w tym jedną można podzielić na dwie, gdyż ma chowaną ścianę. Na tym piętrze jest również pokój do medytacji, mała salka treningowa i małe spa. Natomiast na drugim piętrze znajduje się biblioteka, mały salon, pokój relaksacyjny, gabinet Pana Sachinera oraz sypialnia w tej chwili Panienki Ery z wyjściem na taras. Dodatkowo na każdym piętrze znajduje się łazienka - odpowiedział pokornie Kutaro.
- Łał ... to miejsce jest ogromne. - stwierdził Hachi.
- Za pozwoleniem główna willa Pana Sachinera jest 4 razy większa i ma rozbudowany ogród. - wtrącił sługa wchodzący po schodach.
- WOW ... kolega musi mieć kasy jak lodu... - skwitował Otachi.
- Jestem pod wielkim wrażeniem tego miejsca. - dodała Diuna.
************

Zła Ery z hukiem wyważyła drzwi od biblioteki mówiąc:
- Ty wredny Padalcu....
- Mi też miło Cię widzieć moja słodka ropuszko. - odpowiedział spokojnie Sachiner czytający książkę, popijający czerwone wino i siedzący na białej kanapie.
- Co Tu robisz?
- Nie podejrzewałem Cie o ślepotę ... Heh ...To co widzisz moja droga...
- Dobra ale to moja willa...Ty Płazie pamiętasz? ...
- Oczywiście żmijko, ale tu jest książka którą mam zachciankę przeczytać i mimo iż to Twoja willa to według jednego paragrafu naszej umowy mam prawo tu przebywać kiedy tylko zechce...
- Dobra mniejsza, ale nie dzisiaj ... Mam gości....
- Przykro mi jędzuniu, ale ja mam ochotę tu być dzisiaj i koniec... jak masz jakieś "ale" to przyjmij ich u siebie ...
- Nie mogę ... mam dom w remoncie ...
- Och jak mi przykro... to Ty i Twoje szalone znajome musicie mnie znosić ... Tylko błagam nie zapoznawaj mnie z nimi ... no chyba że mają być moim posiłkiem...
- Tyle, że Padalcu Ty już ich znasz...
- Hmmm... rzeczywiście czuje znajomy ogień ... czyżby neczanie?
- Dokładnie... więc ładnie proszę Ty Mątwo wynoś się stąd...
- Hmmm... Nie ma mowy ... moja Ropuszko ...

************

- Ery coś długo nie wraca... - zauważyła Kiazu mocząca się w jakuzzi.
- Załatwi swoje sprawy z Sachinerem i wróci ... jej ... jak mi dobrze ... - odparła rozmarzona Diuna również przebywająca w jakuzzi.
- Dobrze gadasz ... każda komórka mojego ciała czuje się dopieszczona... - dodała Kiazu.
- Nom ... przyjemnie tu ... - wtrąciła rozpływająca się Rina.
- Bąbelki ... ach ... bąbelki .... - odparła Kiazu.
- To jest rozkoszne życie... - dodała Diuna.
Nagle do nie wielkiego pokoiku w którym znajduje się jakuzzi weszła Ery, która praktycznie bez słowa rozebrała się do bikini i weszła do sześcioosobowej wanny, a następnie stwierdziła:
- Jak ja nie znoszę tego typa...
- I co tam pójdzie sobie? - spytała Kiazu.
- Nie... a co gorsza ten robak chce iść z nami na wyprawę ... - odparła zmarnowana Ery.
- Uuu .... ale spoko damy rade ... - odparła Diuna.
- Będziemy musieli ... no chyba, że zrzucę tego Płaza w przepaść ... A wiecie ... to nawet nie jest taki głupi pomysł ... - odpowiedziała Ery z uśmiechem i rozkoszując się bąbelkami.
- Heheh, jak coś mogę pomóc... - odparła śmiejąca Kiazu.
- Hehe ... już prawie mi go żal... - dodała również śmiejąca się Ery.
- E tam ... jak sobie zasłuży to jego problem nie nasz... spoko myślę że będzie grzeczny w końcu chyba już wie że z nami trzema się nie zaczyna. - dopowiedziała Diuna z wrednym uśmieszkiem.
- Co racja to racja ... swoja drogą Rina myślałam, że nie odważysz się przyjechać na Angelis. W końcu Twoja rzadka wodna energia jest smakowitym kąskiem, a Angelis to rodzima planeta sukubów i inkubów ... - odparła Ery.
- Spoko, obronimy ją ... - odparła Kiazu z uśmiechem.
- W sumie sama też da rade. - dodała Diuna.
- Rozumiem, ale to nie zmienia faktu, że będzie przyciągać rożnych typów ... i nawet nie chodzi już o energie, ale może stać się jej wielka krzywda..... - odparła Ery.
- Będzie dobrze ... - wtrąciła nieśmiało Rina.
- Pewnie, że będzie ... Spoko Niuńka... - odparła Ery mrugając okiem i z uśmiechem, po czym dodała: - Raczej tam nie powinno być nikogo na głodzie... tam jest tak wielki ruch turystyczny, że do wyboru do koloru Energi.. Wiec jest duża szansa, że nawet nie zauważą tej energii w tej mieszance mocy energii i wszystkiego. Tam nawet siebie znaleźć po energii byłoby ciężko.
- To jakby co ja się chętnie zajmę się przystojniakami. - dodała Kiazu, uśmiechając się.
- Hehehe, ale chyba będziesz musiała się podzielić z Ery. - dopowiedziała Diuna również się śmiejąc.
- A co paskudniejsze typki dostaną się Sachinerowi. Chociaż wiem jego puścimy na przedzie i wszystko co nie pożądane ucieknie od nas jak tylko go zobaczy.- skwitowała Ery z wrednym uśmiechem.
- Czyli jednak może się do czegoś przydać? - odparła Kiazu.
- Tak, ta maszkara będzie wręcz idealna do odstraszania innych. - odpowiedziała Ery z wrednym uśmieszkiem.
************
- Hmm... z Jakuzzi dochodzą bardzo głośne śmiechy ... - zauważył Hachi pływający w basenie.
- Chyba dziewczyny się dobrze bawią. - odparł Otachi siedzący na brzegu basenu.
- Mam nadzieje, że to nie oznaka knucia i spiskowania na nasz temat.
- Hmm... Chyba Rina jest z nimi ... zawsze można ją spytać z czego takie HA...
- Racja, ale w sumie dobrze, że świetnie dogadują się z naszą gospodynią.
- Hehehe ... Stary pomyśl już jutro będziemy zwiedzać górę z gry...
- No ba ... ta gra nie będzie mieć sekretów przed nami.
- No proste ... i turniej "WindRace" będzie stał przed nami otworem.
- Nawet myślę, że będziemy wstanie je wygrać....
************

Sachiner siedzi w swoim gabinecie na piętrze i coś pisze, na wielkim zwoju papieru. Jest to dość stylowy gabinet, który posiada nawet barek z winami, regał z książkami czy też niewielką czarną skórzaną kanapę. Pozostałe meble są ciemno brązowe, drewniane i rzeźbione. Podłoga jest jasnobrązowa, a pod biurkiem znajduje się czerwony dywan ze złotymi zdobieniami. Nagle w pokoju rozległo się pukanie do drzwi.
- Wejść! - stwierdził Sachiner.
W tym momencie stylowe drzwi otworzyły się i do gabinetu wszedł Kurai. Kiedy tylko neczanin zamkną drzwi, inkub powiedział:
- Na razie koniec, pewnie się zastanawiasz co robię? To tylko lista moich życzeń na Waszą wycieczkę. Nie panikuj, to dopiero trzeci zwój.
Neczanin stoi jak gdyby nigdy nic, z rękami w kieszeniach i nie przejmując się niczym, a Sachiner napił się czerwonego wina i kontynuował: Nie znoszę tego, że nigdy nie wiem co myślisz ... Spokojnie do jutra napiszę jeszcze z pięć w tym jedną listę specjalnie dla Ciebie...
- I tylko po to mnie tu ściągnąłeś? - zapytał stanowczo Kurai.
- Nawet to Cię rusza ... heh ... Powiedziałbym, że tak ... lecz że tak powiem ... sam nie mogę w to uwierzyć ... tym razem ... o dziwo mam coś ważniejszego... Niech stracę ,,, znaj moją gościnność .... rozgość się ...
************
Nastał czas na kolację. Wszyscy zasiadają przy stole w bardzo stylowej i luksusowej jadalni. Wszystkie meble są wykonane z drewna, pomalowane na biało oraz pełne stonowanych złotych zdobień. Podłoga jest ciemno szara a pod stołem, na którym znajdują się dwa spore złote świeczniki, i krzesłami znajduje się czarny dywan. Natomiast wszystkie ściany są brzoskwiniowobeżowe. Wszystko jest pełne przepychu i bogactwa, a jednocześnie jest bardzo stonowane i przyjazne dla oczu. Kiazu, Diuna i Ery spoglądając ukradkiem na Sachinera, szepczą jednocześnie chichocząc.
- One chyba coś knują ... - stwierdził cicho Otachi.
- Raczej już coś wyknuły ... ale dzisiaj to nie my jesteśmy ich celem ... - odparł Hachi.
- Drogie Panie, zdaję sobie sprawę, że jestem niezwykle pociągający, przystojny, szarmancki, elegancki, najcudowniejszy ...
- A przede wszystkim skromny... - wtrąciła Ery, przerywając wypowiedź inkuba.
- To przede wszystkim moja droga żmijko, jednakże proszę Was moje miłe dajcie mi zjeść w spokoju, po kolacji mogę być Wasz. - stwierdził Sachiner dokończając swoją wypowiedz.
- Dobrze Płazie ... - odparła Ery z trudem utrzymująca powagę.
- Jak sobie życzysz... - dodała Kiazu śmiejąc się pod nosem.
- Dziękuje moje drogie, po kolacji na pewno sowicie Was wynagrodzę. - odparł dumnie Sachiner.
- Spoko nie musisz...- odparła Diuna.
- Swoją drogą moja kochana Ropuszko, według umowy przekazania Ci mieszkania przez tydzień w moim towarzystwie masz wyglądać zupełnie inaczej... - stwierdził nagle inkub.
- O nie spadaj ty Dziadzie jeden.... - odparła Ery.
- Też Cię kocham moja droga, jednak jeśli nie spełnisz tego warunku ta letnia rezydencja wraca do mnie. Więc zastanów się dobrze. - odparł arogancko inkub.
- Dobra, niech Ci będzie ... Gadzie jeden, ale tylko tydzień i liczy się to od dzisiaj od momentu przemiany. - odpowiedziała stanowczo Ery zaciskając zarówno zęby jak i pięści.
- Jadowita jak zawsze... Oczywiście, no już moja droga nie ociągaj się. - odparł Sachiner z wrednym uśmiechem.
W tym momencie sukub zamknęła oczy. Po chwili sukub otoczyła biała aura, a dziewczyna stałą się wręcz niewidoczna. Nagle aura znikła, a oczom wszystkich ukazała się dziewczyna, trochę wyższa od Ery w poprzedniej formie, o szpiczastych uszach i przecudownej karnacji w brązowym kolorze w odcieniu kawy z mlekiem. Oczy dziewczyny stały się wręcz krystalicznie fioletowe w odcieniu pięknego ametystu. Natomiast jej włosy są teraz szare, a właściwie to mają kilka odcieni szarości, które są porozrzucane po całej głowie. Przypominają trochę majestatyczne i z lekka nastroszone wilcze futro.
- Od razu lepiej. Ślicznie wyglądasz Ropuszko. - stwierdził Sachiner.
- Zamknij się Płazie jeden, nie znoszę tej przemiany ... - odparła niezadowolona Ery.
- Czekaj czy to nie jest przemiana z gry w butelkę na Zekeren? - zauważyła Kiazu.
- Owszem jest, nie znoszę przemiany w leśne elfy, a ten Padalec wykorzystuje to przy każdej okazji. Ma szczęście Partacz jeden, że dotrzymuje warunków umów na które przystaje. Zobaczysz ty Mendo jedna jeszcze Ci się odpłacę. - odparła mocno nie zadowolona Ery.
- Twoja ukąśliwość jest jak miód na moje uszy. Wręcz uwielbiam jak sypiesz jadem moje Żmijko. A do postaci musisz przywyknąć, cały tydzień będziesz oglądać moje dzieło. - wtrącił dumnie Sachiner.
- I żebyś wiedział, że dam rade. Nie złamiesz mnie Padalcu jeden! - odpowiedziała Eryakana.
- Taką Cię lubię najbardziej, moja nie znośna Ropuszko. - odparł Sachiner z wrednym uśmiechem.
************

W małym salonie przy płonącym kominku, na stylowej białej kanapie siedzi Kiazu i Ery. Popijają one wino i rozmawiają.
- Czemu nie znosisz przemiany w elfa? .. w tej przemianie wyglądasz obłędnie ... - stwierdziła Kiazu.
- Mój ojciec odszedł od Matki kiedy poznał tamtą elfkę ... porzucił moją matkę kiedy była w ciąży ze mną ... pewnie mam liczne przyrodnie rodzeństwo, które jest w połowie wysokimi elfami... albo i nie ... nie wiem co się zanim stało i guzik mnie to obchodzi ...
- I tylko dlatego aż tak nie na widzisz przemiany w elfa? Bo jedna sucz rozbiła Ci rodzinę? - pytała z niedowierzaniem Kiazu.
- Heh ... to nie tak ... niech będzie opowiem Ci całą historię ... a zacznę od tego, że Elfki są naprawdę powabne i kuszące oraz tajemnicze i pociągające, elfy zresztą też. Czysto technicznie to wspaniała postać do podrywu i uwierzcie mi bardzo skuteczna... Co widać nawet po tym głupim padalcu ... mniejsza ... mój ojciec był biznesmenem w jakieś wielkiej firmie ... a moja Mama była zwykła kelnerka w pewnym barze ... ojciec przychodził co dzień ... jak nie trudno się domyślić zakochali się w sobie ... i takie tam ... żyli razem już trochę i ojciec pod pretekstem filii firmy przeniósł się z moją matką na Deskeros... to planeta z której pochodzą wszelakie elfy ... tam kiedy moja matka była już w ciąży okazało się, że ojciec ma kochankę wysoką elfkę do której odszedł... moja matka została sama w nieprzyjaznym świecie pełnym istot które są pełne arogancji i wywyższania się... głowy noszą wysoko i patrzą z pogardą na wszystko co nie jest tak wspaniałe jak one... plugawy Kub to zło w czystej postaci ...
- Przepraszam, że Ci przerwę ... co to jest Kub?
- Tak ogólnie mówi się o sukubach i inkubach .... nasza rasa bywa nazywana po prostu Kub....
- Rozumiem ....
- Spoko wracając do opowieści ... moja matka musiała stamtąd uciekać ... potem urodziła mnie ... pracowała, wychowywała mnie ... robiła wszelakie kursy aby zapewnić mi lepszy byt... Do tego wszystkiego co mam doszłam ciężką pracą a nie urodzeniem się w bogatej rodzinie jak ten padalec ... mniejsza... ta forma jest wielkim ciosem dla mojej matki ... i dla mnie ... kiedy byłam młodsza szukałam ojca aby przynajmniej wziął odpowiedzialność za swoje czyny ... Nie znalazłam go jednak ... ale poznałam wiele elfów, które były gorsze od bestii z jakimi utożsamiają moja rasę inni ... wymiękamy przy wysokich elfach ... Co prawda znam parę fajnych elfów ... ale nie znoszę być nimi, to jak zniżenie się do poziomu dna aby poderwać faceta. Jak już nie stać Cię na faceta i brak Ci energii zmień się w elfa a zdobędziesz ją bez trudu...
- Rozumiem ... jednak mam wrażenie, że jest coś jeszcze ....
Ery zamilkła, wypiła cały kieliszek wina, dolała sobie więcej, a następnie powiedziała:
- Kiedy szukałam ojca na Deskeros, musiałam jakoś pracować, aby przeżyć i aby mieć za co wrócić do domu... znalazłam prace ... miałam pracować jako służąca w pewnej willi ... jednak szybko okazało się że trafiłam do burdelu ... "Przecież jesteś kubem, więc czego się spodziewałaś?" - usłyszałam któregoś dnia od szefa ... wysokie elfy traktują nas tylko i wyłącznie jak dziwki ... Byłam młoda głupia i bez większej mocy ... Mój pracodawca doszczętnie pilnował bym nie miała za dużo mocy i nie okradała klientów ... raz w miesiącu mogłam liczyć na odrobinę energii, bo tyle wystarczało abym przeżyła ... wysokie elfy z pogardą i arogancją gwałci mnie każdej nocy ... i traktowali jak szmatę ... bo moja rasa w końcu jest tylko po to ... po tym wszystkim dla mnie to najwyższa forma poniżenia ... jeśli ja mam się w nie zmienić ... Słuchaj nie odbierz mnie źle, ale ta arogancka rasa jest tak piękna i wspaniała ... ale to tylko pozory ...
- To okrutne, co przeżyłaś ... nie dziwie się więc czemu nie lubisz być pod ich postacią... też bym nie lubiła ...
- Heh ... na dokładkę musiałam się zmieniać w taki sposób aby każdy klient wychodził zadowolony ... czytaj zazwyczaj byłam właśnie pod postacią jakiegoś elfa ...
- Domyśliłam się ... Jak się wydostałaś z tego piekła?
- Fortelem ... któregoś dnia po kolejnym ciężkim dniu udawałam że nie mam już totalnie energii ... goryl który woził mnie do klientów wiedział, że jeśli zginę to szef mu tego nie daruje, z braku innego dawcy energii dostałam jego... uznał że bez trudu zdąży ponownie założyć mi bransoletki. Nie zdążył ... wyssałam z niego tyle energii, że ten stracił przytomność, a ja stałam się na tyle silna by uciec ... ba miałam tyle mocy aby w razie co nawet się obronić ... Tak naprawdę byłam słaba i potrzebowałam energii, lecz spokojnie mogłam dotrać do posiłku, o ile bym go dostała ... jednak on tego nie widział ...
- Miałaś trochę szczęścia ...
- Czasem nawet mi sprzyja ...
W tym momencie Kiazu przytuliła się do przyjaciółki. Ta ją objęła i powiedziała:
- Nawet najtwardsza istota czasem tego potrzebuje ...
- Spoko do usług ... hmm... tak się zastanawiam, nie możesz tego powiedzieć Sachinerowi? Wiesz aby nie kazał Ci tak wyglądać..
- Nie ... ten palant wychowany w bogactwie i przepychu na pewno tego nie pojmie... to świat którego on nie zna ... a po za tym to by był kolejny powód aby kazać mi tak chodzić ... Ta postać mniej więcej mi odpowiada, bo uważam że jest moim arcydziełem ... jednak nie lubię jej ... Nie mów mu o niczym ... aby miał na mnie takiego haka ... jego wredność nie zna granic ... a tak jak nie wie to tylko jego egoistyczna zachcianka ... którą spełniam jak przegram w butelkę czy inny dziwny zakład... jednak póki to egoistyczna zachcianka to zdarza się rzadko ... głownie wtedy jak chce sobie popatrzeć na "ideał kobiecości" ... tak naprawdę to trzeci raz jestem w tej postaci ...
- No spoko ... nie pisnę nawet słowa ...
************
Diuna, Hachi i Otachi leżą na wygodnych beżowych leżankach z białymi ręcznikami zakrywającymi im pupy i zażywają wspaniałego, relaksującego masażu. Po całym pomieszczeniu porozkładane są zapalone świeczki zapachowe, a ściany tego pomieszczenia wydają się być pomarańczowe.
- Mógłbym mieć tak na co dzień... - stwierdził rozpływający się Hachi.
- Aż chce się mruczeć z rozkoszy... - dodał Otachi.
- Ja już to robię.. - dodała Diuna z błogim uśmiechem.
- Ciekawe gdzie jest reszta? - spytał Hachi.
- Rina poszła się kąpać ... a Kiazu mi gdzieś mignęła na górze ... - odpowiedziała Diuna.
- A pozostali pewnie w innych częściach tej ogromnej willi ... - dodał Otachi.
- O ile się jeszcze nie pozabijali ... - dopowiedział Hachi.
- Nie no ... to chyba byśmy usłyszeli. - odparł Otachi ze złośliwym uśmieszkiem.
************

Niewielka sypialnia gościnna. Są w niej dwa, stojące dość blisko siebie łóżka. Oba dotykają ścian, a miedzy nimi jest przerwa na szerokość osoby. Na wprost nich są drzwi wejściowe obok których po prawo stoi szafa a po lewo jest delikatny kącik wypoczynkowy. Mała biblioteczka, dwa eleganckie cytrynowe fotele i czarny stolik stolik. Pościel na łóżkach jest pomarańczowo-brzoskwiniowa, dywan jest jasnoniebieski a ściany są jasno brązowe. Na prawym łóżku leży sobie Kurai z rękami pod głową. Natomiast Rina chodzi po pokoju i suszu włosy.
- Wreszcie zeszła z nich a farba ... - stwierdziła neczanka odkładając ręcznik na fotel. Następnie dziewczyna uklękła na swoim łóżku i poprawiając poduszkę powiedziała:
- Dobranoc Kurai ...
- Dobranoc ... - odparł Kurai.
Nagle zanim neczanka się położyła elektryczny neczanin złapał ją za prawą rękę i jednym szybkim ruchem, bez trudu, przyciągnął do siebie, następnie wsunął ją pod siebie i opierając się nad nią na swoich rękach, powiedział:
- Jakbym Ci miał pozwolić dzisiaj spać ...
Po czym ją namiętnie a zarazem pieszczotliwie i delikatnie pocałował w usta.
************

- A słyszałaś to? Po czym poznać że Kub jest podniecony?
- No nie wiem ...
- Oddycha.
- Hehehe, dobre ...
- Coś w tym jest ... Hmmm... późno już ... przydałoby się pójść spać ... - stwierdziła Ery dopijając któryś z kolei kieliszek wina.
- A powiem Ci, że to nawet dobry pomysł ... - odparła Kiazu przeciągając się.
-Mlask... mlask ... ja chyba powinnam najpierw coś wszamać ...
- Całkiem niezły pomysł... to co robimy atak na lodówkę? - odparła radośnie Kiazu.
- Nie do końca ten głód miałam na myśli... ale ...
- Dobry wieczór miłe Panie, czy grzeczne dziewczynki nie powinny już spać? - wtrącił Sachiner, stojący koło wejścia do małego saloniku.
- Zapewne te grzeczne już śpią ... spadaj Padalcu... nie przeszkadzaj nam ... - odparła Ery.
- Też Cię kocham ... chciałbym się do Was przyłączyć ... - odpowiedział inkub.
-To siadaj... a my idziemy gdzieś gdzie Ty nigdy nie zajrzysz ... chodź Kiazu idziemy ...
- Do damskiej toalety? ... Moja droga Ropuszko po pierwsze tu takowej nie ma a dwa byłem już tam, nic nadzwyczajnego...
- Idziemy do kuchni... - odparła Kiazu wychodząc z salonu.
- Ty nie idziesz z nami Jaszczurze jeden... otruj ogień czy co tam chciałeś tu robić ... i nam nie przeszkadzaj... - dodała Ery również wychodząc.
Sachiner uśmiechnął się wrednie pod nosem i nalał sobie do kieliszka resztę wina z otwartej butelki.
-Aha ... możesz wypić wino .. - stwierdziła Kiazu z korytarza.
- Dziękuję moja śliczna, lecz nie pijam byle czego ... - odparł Sachiner wypijając duszkiem kieliszek.
************

Stary drewniany, już od dawna opuszczony dom, otoczony czarnymi, suchymi drzewami. Szalejąca na dworze burza wcale nie zachęca do pozostania na dworze. Jakaś nie wysoka postać z piskiem otworzyła, od dawna nie oliwione ciężkie mosiężne drzwi. Po chwili zapaliła latarkę o mocnym świetle. Oczom lekko wystraszonej postaci ukazał się jakby salon, w którym stały jakieś rzeczy przykryte biały płachtami. Nagle drzwi zatrzasnęły się z hukiem. Osoba aż podskoczyła do góry i upuściła latarkę która zgasła i potoczyła się gdzieś. Zapanowała ciemność, ponura, nieprzenikniona, nieokiełznana i tajemnicza ciemność. Po chwili mrok został brutalnie rozerwany przez bardzo intensywne białe światło błyskawicy. Po chwili światło znikło,aby za chwilę znowu zabłysnąć. W blaskach błyskawic i piorunów widać dziwne cienie. Jedne przypominają jakieś dziwne zwierzęta inne wyglądają zupełnie jak długie ręce chcące sięgnąć po postać. Nagle wystraszona postać szybko zgarnęła latarkę i ponownie ją zapaliła. W tym momencie cienie ponownie wróciły. Jednak gdy nasza postać zbliżała się do nich to cienie znikają. Ciężkie zakurzone powietrze i dziwne dźwięki docierające do uszu, jeżą włos na głowie. Postać ostrożnie udała się na stare schody. Nagle w świetle latarki pojawił się długi cień z paszczą. Następnie straszliwie nie przyjemny dla uszy pisk i cień z znienacka rzucił się na postać.
- Co oglądacie? - odezwał się nagle kobiecy głos.
W tym momencie Hachi i Otachi siedzący w pokoju muzyczno-telewizyjnym, wzdrygnęli się za sprawą niespodziewanego głosu. Hachi wziął głęboki oddech i powiedział:
- Nigdy więcej tak nie rób ...
- A film to"Chaya" ... - dodał Otachi.
- Nie znam co to? - spytała Diuna, podjadając popcorn.
- To jakiś horror ... naprawdę dobry ... tam gdzieś leży pudełko... - stwierdził Hachi pokazując na niewielki stolik.
-E tam ... myślałam, że coś fajniejszego oglądacie ... dobra to ja idę spać ... - odparła Diuna wychodząc z pokoju.
************

- Ale się najadłam. - stwierdziła radośnie Kiazu wchodząc po schodach.
- Ja też ... dobra jeszcze mała pożywka energetyczna i czas spać. - odparła Ery również wchodząca po schodach.
- O tej godzinie kogoś znajdziesz?
- Tiia, raczej tak ... a jak nie to mam parę swoich ulubionych miejsc.
- To może zamiast się włóczyć gdzieś po nocy to skorzystasz z mojej energii?
- No nie wiem ... Potrzebuje pewnej dawki ... więc skutki uboczne są nieuniknione ...
- Jakie skutki?
- Hmm... Co najmniej zakręci Ci się w głowie, o ile nie zemdlejesz.... Poza tym jesteś moją przyjaciółką, nie mogłabym Cię od tak okraść z Twojej energii ...
- Właśnie dlatego, że jesteśmy przyjaciółkami to możesz to zrobić...
- Dziękuję... nie zrozum mnie źle w innych okolicznościach skorzystałabym z Twojej propozycji... ale nie kiedy ta zaraza się tu kręci ...
- Czemu?
- Bo nie chce aby ten Gad zrobił Ci krzywdę... kuby potrafią "wywęszyć", "wyczuć" odpieranie energii i te czystej krwi same wtedy robią się łase na tą energię ... i potrafią się wtrącić do "posiłku" bo odzywają się w nich pradawne instynkty ... a to może się skończyć nawet śmiercią dla dawcy energii ... a mi za bardzo na Tobie zależy abym mogła zaryzykować ...
- Spoko rozumiem...
- Jeśli to Cię pocieszy to jak nie będzie w pobliży tego Płaza to chętnie Cię spróbuję ... - odparła Ery z uśmiechem.
- Uznam to za komplement. - stwierdziła Kiazu, również uśmiechając się.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz