poniedziałek, 1 grudnia 2014

Epizod 105

"...Przymierze..."

Ankara siedzi za szerokim ciemno biało-kremowym stołem, w lekko przyciemnionym pokoju, o otwartych na oścież drzwiach. Delikatne przytłumione światło sprawia, że w pomieszczeniu panuje swego rodzaju klimatyczny półmrok, ale wszystko jest doskonale widoczne. Nagle do pokoju weszła kobieta w długiej białej szacie. Ma ona bardzo długie kruczoczarne włosy, upięte w wysokiego i sztywnego kucyka. Ma ona lekko nie obecne, ale zarazem przyjazne seledynowe oczy.
- Witaj Ambasadorko Kana. Jak zwykle pierwsza, proszę siadaj.
- Witaj Ankaro, co dzisiaj będziemy omawiać? - odparła kobieta.
- Zobaczysz moja droga zobaczysz.
- Mam na dzieje, że stary Elinar się nie pojawi. On jest tak strasznie narwanym furiatem.
- Oj, Kochana trochę więcej szacunku jak Ty się rodziłaś to ja już dawno siedziałem na tronie. - wtrącił męski głos.
W tym momencie oczy wszystkich skupiły się na wejściu, w którym stał ubrany na biało mocno starszy mężczyzna. Co prawda ma on krótkie złoto-srebrne włosy, ale po jego pomarszczonej twarzy widać, że ma już swoje lata. Jego fioletowe oczy wyglądają tak, jakby widziały już dosłownie wszystko i nic nie jest wstanie ich zaskoczyć.
- Elinar, słyszałam już to nie raz ... - odparła Ambasadorka.
- Witaj Ambasadorze Elinar. - wtrącił Ankara.
- Witam, Witam po co znowu się zbieramy? - odparł przybysz.
- Zobaczysz mój drogi w swoim czasie. Siadaj proszę. - odpowiedział Ankara.
- Kiedyś czekało się na starszych za nim się usiadło, a teraz rada w rękach młodzików. - odparł Elinar.
- Heh, jak Ci się któregoś dnia zemrze to zdobi się straszliwie nudno. - dopowiedziała Kana.
- Nie martw się ja przeżyje was wszystkich Młodziki. - odpowiedział stary ambasador.
************

Kiazu wróciła do domu i rzuciła z hukiem swoją torebkę,a następnie w strasznie dziwnym nastroju weszła do kuchni, gdzie siedział Otachi jedzący płatki.
- Hej Siostra co jest?
- Nic... - odparła Kiazu.
- No weź, jesteś jednocześnie tak szczęśliwa, że mogłabyś być kroplówką ze szczęściem a z drugiej strony wydajesz się być przybita. Co jest?
- Poznałam dzisiaj zajebistego faceta... model przystojny i w ogóle ... przez cały dzień super nam się rozmawiało, świetnie się ze sobą pracowało no normalnie miodzio ...
- Zaraz po takim czymś to powinnaś siedzieć teraz na randce ... niech zgadnę zajęty?
- Nie ...
- Więc o co chodzi?
- Na odchodne powiedział mi na ucho, że gdyby tylko był hetero to zrobiłby ze mnie swoją księżniczkę...
- Yyyyyyy.... ok ...zabolało?
- Trochę, ale z drugiej strony prawie poderwałam geja więc jestem z siebie dumna ... - odpowiedziała Kiazu z uśmiechem.
- Rozumiem .... wiesz co w zamrażalniku chyba widziałem lody ...
- LODY? Super! - odparła radośnie Kiazu dodając się do zamrażalnika.
- To zawsze działa - dopowiedział Otachi pod nosem.
- Mówiłeś coś?
- Smacznego....
- A dzięki ...
************

W przyciemnionym pokoju, przy białym stole, zasiada siedem osób. Dwie kobiety i pięciu mężczyzn. Widać iż rozmawiają oni już bardzo długo.
- My bez wahania możemy podpisać sojusz. To będzie dla nas zaszczyt być sprzymierzeńcami Ambasadora Ankary. - stwierdził nagle Król Ashga.
- Ja już mówiłam, że w razie co stanę po Twojej stronie Ambasadorze. - odparła Królowa Sansha.
- Rozumiem, Królowo, jednak słowa to jedno a czyny to drugie. - odparł Ankara.
- Zatem podpiszę, aby moje słowa nie były bez pokrycia. - odpowiedziała Królowa.
- Za pozwoleniem ja bym chciałbym neutralny, ale sojusz dla bezpieczeństwa mogę podpisać. - stwierdził Król Eta.
- A Wy drodzy Ambasadorzy i Książę. Jaka jest Wasza decyzja? - zapytał Ankara.
- Hmm... Chifuin ma swoje lata, i był by dobrym sprzymierzeńcem, jednak nie ufam mu. Podpiszę ten sojusz Ankaro, mimo, że jesteście w dużej mierze młodzikami. Wy o dziwo jesteście bliżej mego serca - odparł Ambasador Elinar.
- No proszę, Starzec wreszcie mądrze gada. Oczywiście, że podpiszę. - dopowiedziała Kana.
- Zekeren, jest na Twoje usługi. - dodał Volaure.
- Świetnie, dziękuję Wam wszystkim za lojalność i oddanie. - powiedział Ankara.
Po tych słowach wszyscy obecni podpisali pakt, a po chwili królowa Sansha powiedziała:
- Z całym szacunkiem, nie wiem czy posunięcie się do tak dużych kroków ostrożności jest konieczne. W końcu od dawna nie dochodzą do nas wieści o jakichkolwiek ruchach Chifuina.
- Droga królowo ostrożności nigdy za wiele. Może się wydarzyć wszystko ja ja chciałbym być gotowy na każdą ewentualność. - odpowiedział spokojnie Ankara.
************

Rina siedzi przed komputerem w swoim gabinecie w klinice. Nagle rozległo się stanowcze puknięcie w drzwi, które bez czekania na odpowiedź otworzyły się.
- Witam, moja miła. - odezwał się męski głos przybysza.
W tym momencie neczanka oderwała się z nad komputera a jej oczom ukazał się nasz znajomy inkub. Jego oczy są lekko przyjazne, ale przede wszystkim pogardliwe.
- Cześć Sachiner ... co Cię tu sprowadza?- odparła Rina lekko spłoszonym głosem.
- Przyszedłem po receptę na maść dla Mishela. - odpowiedział inkub opierając się tyłem o biurko dziewczyny i z szarmanckim uśmiechem.
Na te słowa dziewczyna zajrzała do szuflady i zaczęła przeglądać wypisane recepty.
- Przepraszam, musisz chwilę poczekać.
- Nie ma problemu moja droga. Nie śpieszy mi się i dzięki temu mogę sobie popatrzeć.
- Dzisiaj masz chyba dobry dzionek....
- Owszem całkiem niezły.
- Proszę o to i ona... - odparła dziewczyna podając inkubowi receptę.
- Szybko poszło, dziękuję moja śliczna. - odpowiedział szarmancko Sachiner całując Rinę w prawą dłoń, a po chwili powiedział wychodząc :
- No na mnie już pora do zobaczenia moja droga.
- Do zobaczenia. - odparła Rina uśmiechając się.
W tym momencie Rina odetchnęła z ulgą, schowała pozostałe recepty i chciała zabrać się z powrotem do pracy. Jednak na biurku w spostrzegła piękny płomienno-biały kwiat dalii o naprawdę dużej główce. (Mniej więcej taki: http://www.ogrod-gardener.pl/1/3/11/dalia_1.jpg)
- Dalia? Co ona .... Hmmm.... czyżby Sachiner ją tu dla mnie zostawił? ... pięknie pachnie ... wstawię ją do wody ...
Jak pomyślała tak zrobiła, wzięła wysoką i wąską szklankę, nalała do niej wody i wstawiła wspaniały kwiat do wody.
************

- Panie, przybyli Pańscy goście z rady.
- Świetnie, powiedz by się rozgościli a ja zaraz przyjdę. - odpowiedział Chifuin.
- Oczywiście Panie. - odparła służąca wychodząc.
- Nareszcie, wszyscy sprzymierzeńcy w jednym miejscu. Szkoda, że Dossak nie doczekał tej chwili. My dwaj potrafiliśmy osiągnąć w tej radzie wszystko. Taki zacny sojusznik, wyznający moje poglądy to wielki skarb. Moja zemsta będzie nie bywała. Nie podoba mi się jak działa rada czternastu. Tam są głownie młodziaki, które wprowadzają jakieś swoje dziwne rządy. Przez to ja tracę poparcie i moje rządy słabną... czas wreszcie coś z tym zrobić. Szkoda że Ashga jest tak strasznie zapatrzony w Ankarę. A Elinar od samego początku rady nie przepada za mną. Zawsze chciałem mieć ich po swojej stronie. Kiedy Dossak jeszcze żył byli dla mnie bardziej przychylni. Jeszcze pożałują swojej decyzji. już nie długo. Cierpliwie poczekam, na swoją zemstę i tak ukrócę rządy nowej rady ... a ja stanę na czele nowego świata.- zamyślił się Chifuin.
************

Przed drzwiami do szatni dla kobiet, dokładnie na wprost wejścia do niej, stoi Kurai. Jak zwykle jest on oparty o ścianę. Po dłuższej chwili, z szatni wyszła Rina, trzymając w dłoni w piękny świat. Neczanin pocałował swoją ukochaną na powitanie a następnie powiedział:
- Widzę, że miałaś gościa...
- Tak... Sachiner był po receptę... i zostawił ją bez słowa na biurku ... nawet nie wiem czy specjalnie ... - odparła Rina czerwieniąc się.
- Heh... płomienna dalia to takie w jego stylu ... Czuj się przeproszona...
- Mówisz? ... w sumie był dzisiaj "normalny" ... a wręcz czasem był miły ....
- Dzisiaj nie był na głodzie, więc to dlatego.... Tak, jestem pewien, że Sachiner naprawdę Cię polubił skoro zebrał się na "przeprosiny" ... a to już swego rodzaju zaszczyt ... tym bardziej kiedy dostajesz od niego płomienną dalię...
- Skoro tak mówisz ... to raczej dobrze.. czemu ta płomienna dalia jest taka ważna? - odpowiedziała Rina z uśmiechem i lekko się czerwieniąc.
- Ogólnie to kwiat, który rośnie jedynie na popiele legowiska Mishela. Ogniste smoki często wypalają miejsca na których śpią... Wszędzie tam gdzie zrobił to Mishel tam rośnie ta dalia. Jednak kwitnie ona tylko w kontakcie z trucizną Sachinera.... Z tego co wiem to trzeba sobie "zasłużyć" aby dostać od niego ten kwiat... Ponoć on przeprasza nim swoich "przyjaciół" ...
- Rozumiem ... czyli miałeś racje kolega mnie lubi ...
- Mimo iż za sobą nie przepadamy to znamy się od lat ... i widziałem go w różnych sytuacjach i swoje o nim wiem ...
- Rozumiem ... Kurai ...em .... jesteś zazdrosny?
- A mam być zazdrosny....?
- No w sumie nie ...
- A jesteś zły z tego powodu...?
W tym momencie Kurai namiętnie pocałował swoją ukochaną. Po dłuższej chwili, kiedy ich usta rozłączyły się. Neczanin oparł się o swoim czołem o czoło neczanki i powiedział:
- Nie jestem ... ani zazdrosny ani zły ...
************

- Ambasadorze Ankaro czemu akurat nas wybrałeś do tego sojuszu? Przecież wojska niektórych innych władców są znacznie większe od neczańskich .... - stwierdziła królowa Sansha.
- Bo jesteście Młodzikami i Chifuin się Wami nie interesuje. - wtrącił Elinar.
- Stary głupcze nie wtrącaj się. - dodała Kana.
- Widzisz Droga Królowo mam pewne przeczucie, które podpowiada mi jak mam postępować. Ufam, że Wy władcy nie zdradzicie ani mnie ani sojuszu. - odpowiedział spokojnie Ankara.
- Rozumiem... i nawet jesteś wstanie zaufać Zekeren? Przecież on zabił Dossaka i przejął po nim władzę, a tym samy zdradził swojego władcę. Czyn godny rangi Dossaka.
- Królowo, nic o mnie nie wiem i nie oceniaj mnie proszę. A Tym bardziej proszę abyś nie porównywała mnie do Dossaka. - odparł stanowczo Volaure.
- Ufam Księciu Volaure, to naprawdę dobry chociaż bardzo młody władca. Jest w nim wielki potencjał. A co do zaufania droga królowo, to przygadał kocioł garnkowi. Oboje dobrze wiemy iż też masz parę grzeszków na sumieniu prawda? A jednak też tu jesteś. - dopowiedział Ankara.
- Tak ... Rozumiem ... przepraszam za swoją zuchwałość... - odparła speszona Królowa.
- Kochani, każdy ma jakieś wady. Jednak ja jestem wstanie Wam zaufać i widzę Wasze dobre strony. Proszę abyście na innych sojuszników patrzyli jak na przyjaciół, którzy pomogą w ciężkich chwilach, a nie jak na wrogów, którzy tylko czekają aby zdradzić. Wszyscy zaczynamy od zera z pełnym pakietem zaufania. Razem jesteśmy wstanie zrobić wszystko i stawić czoła nawet największym wyzwaniom. Wewnętrzne kłótnie nas tylko osłabiają, im więcej kłótni tym będziemy łatwiejszym celem.
************

Hachi, Kiazu i Otachi siedzą sobie na kanapie w salonie dziewczyn. Pierwsza dwójka gra w jakaś grę na konsoli. O dziwo Kiazu idzie całkiem dobrze i spuszcza niezły łomot bratu. Emocje sięgają zenitu. Nagle w pomieszczeniu rozległ się głos komórki Kiazu:
- Otachi sprawdź kto dzwoni ... proszę... - stwierdziła neczanka.
W tym momencie wietrzny neczanin podniósł się, wziął telefon leżący na szafce pod telewizorem i powiedział:
- hmm... jakiś Jude dzwoni...
- Aaa ... SUPER! OTACHI ŁAP PADA! - wykrzyknęła radośnie neczanka, rzucając swojego pada wysoko do góry.
Otachi w ostatniej chwili złapał pada, a Kiazu swój telefon który od razu odebrała spokojnym i kuszącym:
- Hallo?
- Kiazu, jak coś rekord będzie mój. - wtrącił Otachi.
- Spoko, spoko.... - odparła neczanka wychodząc z pokoju.
- Ej... rekord będzie mój ... - dopowiedział Hachi.
- Dajesz! - odparł Otachi.
- A dam, zobaczysz rekord tej gry będzie mój! - dodał Hachi.
Po dłuższej chwili wpadła do pokoju Kiazu i rozradowana, prze szczęśliwa padła na kanapę.
- Czyżby randka? - spytał Hachi.
- O tak ... zostałam zaproszona na wesele jako osoba towarzysząca... - odparła rozkosznie Kiazu.
- Co wyjątkowego jest w tym facecie, że aż taka radość? - spytał Hachi.
- On nie jest hetero ... mam być jego przykrywką aby jego rodzina się nie dowiedziała... ale naprawdę warto ... - odpowiedziała Kiazu z uśmiechem ...
- Czekaj, to dzwonił ten model od księżniczki? - wtrącił nagle Otachi.
- Tak dokładnie on.... - odpowiedziała rozpływająca się Kiazu.
- Nic nie rozumiem .... HURAAAAA WYGRAŁEM! - wykrzyknął radośnie Hachi.
- Ale... ale jak ... o nie stary rewanż ... - odparł niedowierzający Otachi.
-Dobra! - odpowiedział Hachi szczerząc kły.
-Swoją drogą nie mogę się już doczekać tej nowej gry.... - odparł rozmarzony Otachi.
- No zapowiada się super... a na razie po raz kolejny pokonam Cię w tej gdzie. - dodał Hachi uśmiechając się.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz