"...Przymierze..."
Ankara
siedzi za szerokim ciemno biało-kremowym stołem, w lekko
przyciemnionym pokoju, o otwartych na oścież drzwiach. Delikatne
przytłumione światło sprawia, że w pomieszczeniu panuje swego
rodzaju klimatyczny półmrok, ale wszystko jest doskonale widoczne.
Nagle do pokoju weszła kobieta w długiej białej szacie. Ma ona
bardzo długie kruczoczarne włosy, upięte w wysokiego i sztywnego
kucyka. Ma ona lekko nie obecne, ale zarazem przyjazne seledynowe
oczy.
-
Witaj Ambasadorko Kana. Jak zwykle pierwsza, proszę siadaj.
-
Witaj Ankaro, co dzisiaj będziemy omawiać? - odparła kobieta.
-
Zobaczysz moja droga zobaczysz.
-
Mam na dzieje, że stary Elinar się nie pojawi. On jest tak
strasznie narwanym furiatem.
-
Oj, Kochana trochę więcej szacunku jak Ty się rodziłaś to ja już
dawno siedziałem na tronie. - wtrącił męski głos.
W
tym momencie oczy wszystkich skupiły się na wejściu, w którym
stał ubrany na biało mocno starszy mężczyzna. Co prawda ma on
krótkie złoto-srebrne włosy, ale po jego pomarszczonej twarzy
widać, że ma już swoje lata. Jego fioletowe oczy wyglądają tak,
jakby widziały już dosłownie wszystko i nic nie jest wstanie ich
zaskoczyć.
-
Elinar, słyszałam już to nie raz ... - odparła Ambasadorka.
-
Witaj Ambasadorze Elinar. - wtrącił Ankara.
-
Witam, Witam po co znowu się zbieramy? - odparł przybysz.
-
Zobaczysz mój drogi w swoim czasie. Siadaj proszę. - odpowiedział
Ankara.
-
Kiedyś czekało się na starszych za nim się usiadło, a teraz rada
w rękach młodzików. - odparł Elinar.
-
Heh, jak Ci się któregoś dnia zemrze to zdobi się straszliwie
nudno. - dopowiedziała Kana.
-
Nie martw się ja przeżyje was wszystkich Młodziki. - odpowiedział
stary ambasador.
************
Kiazu
wróciła do domu i rzuciła z hukiem swoją torebkę,a następnie w
strasznie dziwnym nastroju weszła do kuchni, gdzie siedział Otachi
jedzący płatki.
-
Hej Siostra co jest?
-
Nic... - odparła Kiazu.
-
No weź, jesteś jednocześnie tak szczęśliwa, że mogłabyś być
kroplówką ze szczęściem a z drugiej strony wydajesz się być
przybita. Co jest?
-
Poznałam dzisiaj zajebistego faceta... model przystojny i w ogóle
... przez cały dzień super nam się rozmawiało, świetnie się ze
sobą pracowało no normalnie miodzio ...
-
Zaraz po takim czymś to powinnaś siedzieć teraz na randce ...
niech zgadnę zajęty?
-
Nie ...
-
Więc o co chodzi?
-
Na odchodne powiedział mi na ucho, że gdyby tylko był hetero to
zrobiłby ze mnie swoją księżniczkę...
-
Yyyyyyy.... ok ...zabolało?
-
Trochę, ale z drugiej strony prawie poderwałam geja więc jestem z
siebie dumna ... - odpowiedziała Kiazu z uśmiechem.
-
Rozumiem .... wiesz co w zamrażalniku chyba widziałem lody ...
-
LODY? Super! - odparła radośnie Kiazu dodając się do
zamrażalnika.
-
To zawsze działa - dopowiedział Otachi pod
nosem.
-
Mówiłeś coś?
-
Smacznego....
-
A dzięki ...
************
W
przyciemnionym pokoju, przy białym stole, zasiada siedem osób. Dwie
kobiety i pięciu mężczyzn. Widać iż rozmawiają oni już bardzo
długo.
-
My bez wahania możemy podpisać sojusz. To będzie dla nas zaszczyt
być sprzymierzeńcami Ambasadora Ankary. - stwierdził nagle Król
Ashga.
-
Ja już mówiłam, że w razie co stanę po Twojej stronie
Ambasadorze. - odparła Królowa Sansha.
-
Rozumiem, Królowo, jednak słowa to jedno a czyny to drugie. -
odparł Ankara.
-
Zatem podpiszę, aby moje słowa nie były bez pokrycia. -
odpowiedziała Królowa.
-
Za pozwoleniem ja bym chciałbym neutralny, ale sojusz dla
bezpieczeństwa mogę podpisać. - stwierdził Król Eta.
-
A Wy drodzy Ambasadorzy i Książę. Jaka jest Wasza decyzja? -
zapytał Ankara.
-
Hmm... Chifuin ma swoje lata, i był by dobrym sprzymierzeńcem,
jednak nie ufam mu. Podpiszę ten sojusz Ankaro, mimo, że jesteście
w dużej mierze młodzikami. Wy o dziwo jesteście bliżej mego serca
- odparł Ambasador Elinar.
-
No proszę, Starzec wreszcie mądrze gada. Oczywiście, że podpiszę.
- dopowiedziała Kana.
-
Zekeren, jest na Twoje usługi. - dodał Volaure.
-
Świetnie, dziękuję Wam wszystkim za lojalność i oddanie. -
powiedział Ankara.
Po
tych słowach wszyscy obecni podpisali pakt, a po chwili królowa
Sansha powiedziała:
-
Z całym szacunkiem, nie wiem czy posunięcie się do tak dużych
kroków ostrożności jest konieczne. W końcu od dawna nie dochodzą
do nas wieści o jakichkolwiek ruchach Chifuina.
-
Droga królowo ostrożności nigdy za wiele. Może się wydarzyć
wszystko ja ja chciałbym być gotowy na każdą ewentualność. -
odpowiedział spokojnie Ankara.
************
Rina
siedzi przed komputerem w swoim gabinecie w klinice. Nagle rozległo
się stanowcze puknięcie w drzwi, które bez czekania na odpowiedź
otworzyły się.
-
Witam, moja miła. - odezwał się męski głos przybysza.
W
tym momencie neczanka oderwała się z nad komputera a jej oczom
ukazał się nasz znajomy inkub. Jego oczy są lekko przyjazne, ale
przede wszystkim pogardliwe.
-
Cześć Sachiner ... co Cię tu sprowadza?- odparła Rina lekko
spłoszonym głosem.
-
Przyszedłem po receptę na maść dla Mishela. - odpowiedział inkub
opierając się tyłem o biurko dziewczyny i z szarmanckim uśmiechem.
Na
te słowa dziewczyna zajrzała do szuflady i zaczęła przeglądać
wypisane recepty.
-
Przepraszam, musisz chwilę poczekać.
-
Nie ma problemu moja droga. Nie śpieszy mi się i dzięki temu mogę
sobie popatrzeć.
-
Dzisiaj masz chyba dobry dzionek....
-
Owszem całkiem niezły.
-
Proszę o to i ona... - odparła dziewczyna podając inkubowi
receptę.
-
Szybko poszło, dziękuję moja śliczna. - odpowiedział szarmancko
Sachiner całując Rinę w prawą dłoń, a po chwili powiedział
wychodząc :
-
No na mnie już pora do zobaczenia moja droga.
-
Do zobaczenia. - odparła Rina uśmiechając się.
W
tym momencie Rina odetchnęła z ulgą, schowała pozostałe recepty
i chciała zabrać się z powrotem do pracy. Jednak na biurku w
spostrzegła piękny płomienno-biały kwiat dalii o naprawdę dużej
główce. (Mniej więcej taki:
http://www.ogrod-gardener.pl/1/3/11/dalia_1.jpg)
-
Dalia? Co ona .... Hmmm.... czyżby Sachiner ją tu dla mnie
zostawił? ... pięknie pachnie ... wstawię ją do wody ...
Jak
pomyślała tak zrobiła, wzięła wysoką i wąską szklankę,
nalała do niej wody i wstawiła wspaniały kwiat do wody.
************
-
Panie, przybyli Pańscy goście z rady.
-
Świetnie, powiedz by się rozgościli a ja zaraz przyjdę. -
odpowiedział Chifuin.
-
Oczywiście Panie. - odparła służąca wychodząc.
-
Nareszcie, wszyscy sprzymierzeńcy w jednym miejscu. Szkoda, że
Dossak nie doczekał tej chwili. My dwaj potrafiliśmy osiągnąć w
tej radzie wszystko. Taki zacny sojusznik, wyznający moje poglądy
to wielki skarb. Moja zemsta będzie nie bywała. Nie podoba mi się
jak działa rada czternastu. Tam są głownie młodziaki, które
wprowadzają jakieś swoje dziwne rządy. Przez to ja tracę poparcie
i moje rządy słabną... czas wreszcie coś z tym zrobić. Szkoda że
Ashga jest tak strasznie zapatrzony w Ankarę. A Elinar od samego
początku rady nie przepada za mną. Zawsze chciałem mieć ich po
swojej stronie. Kiedy Dossak jeszcze żył byli dla mnie bardziej
przychylni. Jeszcze pożałują swojej decyzji. już nie długo.
Cierpliwie poczekam, na swoją zemstę i tak ukrócę rządy nowej
rady ... a ja stanę na czele nowego świata.- zamyślił
się Chifuin.
************
Przed
drzwiami do szatni dla kobiet, dokładnie na wprost wejścia do niej,
stoi Kurai. Jak zwykle jest on oparty o ścianę. Po dłuższej
chwili, z szatni wyszła Rina, trzymając w dłoni w piękny świat.
Neczanin pocałował swoją ukochaną na powitanie a następnie
powiedział:
-
Widzę, że miałaś gościa...
-
Tak... Sachiner był po receptę... i zostawił ją bez słowa na
biurku ... nawet nie wiem czy specjalnie ... - odparła Rina
czerwieniąc się.
-
Heh... płomienna dalia to takie w jego stylu ... Czuj się
przeproszona...
-
Mówisz? ... w sumie był dzisiaj "normalny" ... a wręcz
czasem był miły ....
-
Dzisiaj nie był na głodzie, więc to dlatego.... Tak, jestem
pewien, że Sachiner naprawdę Cię polubił skoro zebrał się na
"przeprosiny" ... a to już swego rodzaju zaszczyt ... tym
bardziej kiedy dostajesz od niego płomienną dalię...
-
Skoro tak mówisz ... to raczej dobrze.. czemu ta płomienna dalia
jest taka ważna? - odpowiedziała Rina z uśmiechem i lekko się
czerwieniąc.
-
Ogólnie to kwiat, który rośnie jedynie na popiele legowiska
Mishela. Ogniste smoki często wypalają miejsca na których śpią...
Wszędzie tam gdzie zrobił to Mishel tam rośnie ta dalia. Jednak
kwitnie ona tylko w kontakcie z trucizną Sachinera.... Z tego co
wiem to trzeba sobie "zasłużyć" aby dostać od niego ten
kwiat... Ponoć on przeprasza nim swoich "przyjaciół" ...
-
Rozumiem ... czyli miałeś racje kolega mnie lubi ...
-
Mimo iż za sobą nie przepadamy to znamy się od lat ... i widziałem
go w różnych sytuacjach i swoje o nim wiem ...
-
Rozumiem ... Kurai ...em .... jesteś zazdrosny?
-
A mam być zazdrosny....?
-
No w sumie nie ...
-
A jesteś zły z tego powodu...?
W
tym momencie Kurai namiętnie pocałował swoją ukochaną. Po
dłuższej chwili, kiedy ich usta rozłączyły się. Neczanin oparł
się o swoim czołem o czoło neczanki i powiedział:
-
Nie jestem ... ani zazdrosny ani zły ...
************
-
Ambasadorze Ankaro czemu akurat nas wybrałeś do tego sojuszu?
Przecież wojska niektórych innych władców są znacznie większe
od neczańskich .... - stwierdziła królowa Sansha.
-
Bo jesteście Młodzikami i Chifuin się Wami nie interesuje. -
wtrącił Elinar.
-
Stary głupcze nie wtrącaj się. - dodała Kana.
-
Widzisz Droga Królowo mam pewne przeczucie, które podpowiada mi jak
mam postępować. Ufam, że Wy władcy nie zdradzicie ani mnie ani
sojuszu. - odpowiedział spokojnie Ankara.
-
Rozumiem... i nawet jesteś wstanie zaufać Zekeren? Przecież on
zabił Dossaka i przejął po nim władzę, a tym samy zdradził
swojego władcę. Czyn godny rangi Dossaka.
-
Królowo, nic o mnie nie wiem i nie oceniaj mnie proszę. A Tym
bardziej proszę abyś nie porównywała mnie do Dossaka. - odparł
stanowczo Volaure.
-
Ufam Księciu Volaure, to naprawdę dobry chociaż bardzo młody
władca. Jest w nim wielki potencjał. A co do zaufania droga
królowo, to przygadał kocioł garnkowi. Oboje dobrze wiemy iż też
masz parę grzeszków na sumieniu prawda? A jednak też tu jesteś. -
dopowiedział Ankara.
-
Tak ... Rozumiem ... przepraszam za swoją zuchwałość... - odparła
speszona Królowa.
-
Kochani, każdy ma jakieś wady. Jednak ja jestem wstanie Wam zaufać
i widzę Wasze dobre strony. Proszę abyście na innych sojuszników
patrzyli jak na przyjaciół, którzy pomogą w ciężkich chwilach,
a nie jak na wrogów, którzy tylko czekają aby zdradzić. Wszyscy
zaczynamy od zera z pełnym pakietem zaufania. Razem jesteśmy
wstanie zrobić wszystko i stawić czoła nawet największym
wyzwaniom. Wewnętrzne kłótnie nas tylko osłabiają, im więcej
kłótni tym będziemy łatwiejszym celem.
************
Hachi,
Kiazu i Otachi siedzą sobie na kanapie w salonie dziewczyn. Pierwsza
dwójka gra w jakaś grę na konsoli. O dziwo Kiazu idzie całkiem
dobrze i spuszcza niezły łomot bratu. Emocje sięgają zenitu.
Nagle w pomieszczeniu rozległ się głos komórki Kiazu:
-
Otachi sprawdź kto dzwoni ... proszę... - stwierdziła neczanka.
W
tym momencie wietrzny neczanin podniósł się, wziął telefon
leżący na szafce pod telewizorem i powiedział:
-
hmm... jakiś Jude dzwoni...
-
Aaa ... SUPER! OTACHI ŁAP PADA! - wykrzyknęła radośnie neczanka,
rzucając swojego pada wysoko do góry.
Otachi
w ostatniej chwili złapał pada, a Kiazu swój telefon który od
razu odebrała spokojnym i kuszącym:
-
Hallo?
-
Kiazu, jak coś rekord będzie mój. - wtrącił Otachi.
-
Spoko, spoko.... - odparła neczanka wychodząc z pokoju.
-
Ej... rekord będzie mój ... - dopowiedział Hachi.
-
Dajesz! - odparł Otachi.
-
A dam, zobaczysz rekord tej gry będzie mój! - dodał Hachi.
Po
dłuższej chwili wpadła do pokoju Kiazu i rozradowana, prze
szczęśliwa padła na kanapę.
-
Czyżby randka? - spytał Hachi.
-
O tak ... zostałam zaproszona na wesele jako osoba towarzysząca...
- odparła rozkosznie Kiazu.
-
Co wyjątkowego jest w tym facecie, że aż taka radość? - spytał
Hachi.
-
On nie jest hetero ... mam być jego przykrywką aby jego rodzina się
nie dowiedziała... ale naprawdę warto ... - odpowiedziała Kiazu z
uśmiechem ...
-
Czekaj, to dzwonił ten model od księżniczki? - wtrącił nagle
Otachi.
-
Tak dokładnie on.... - odpowiedziała rozpływająca się Kiazu.
-
Nic nie rozumiem .... HURAAAAA WYGRAŁEM! - wykrzyknął radośnie
Hachi.
-
Ale... ale jak ... o nie stary rewanż ... - odparł niedowierzający
Otachi.
-Dobra!
- odpowiedział Hachi szczerząc kły.
-Swoją
drogą nie mogę się już doczekać tej nowej gry.... - odparł
rozmarzony Otachi.
-
No zapowiada się super... a na razie po raz kolejny pokonam Cię w
tej gdzie. - dodał Hachi uśmiechając się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz