"...
Pewny siebie młodzik..."
Białym,
jasnym korytarzem wolnym krokiem podążają Volaure, Rina(na jej
ramieniu siedzi sobie grzecznie Yuri) i Kurai. Zmierzają oni w
kierunku areny na której trenują młodziki.
-
Aniołku ... A reszta Twojego rodzeństwa wpadnie na Zekeren? -
spytał nagle Volaure.
-
Hmmm... ciężko stwierdzić ... Hachi i Otachi mają popołudniową
zmianę w pracy ... Diuna coś pisała że musi dłużej zostać ...
a Kiazu pisała, że po pracy idzie na jakiś wystawny bankiet ... -
odparła Rina lekko się zastanawiając.
-
Czyli dzisiaj raczej nici ... szkoda ...
-
Swoją drogą ... Volaure czemu nie brałeś nigdy udziału w
turnieju?
-
Hmmm... Jako wojskowy nie mogłem brać w nich udziału ...
-
I nie masz odpowiedniej mocy, do walk, że tak się wyrażę... -
wtrącił Kurai.
-
Dokładnie Przyjacielu, to też ... - odparł Volaure, po czym szybko
dodał - A Ty Aniołku dosiadałaś już smoka?
-
Hmmm... tak ... nawet miałam okazję powozić ... - odparła
radośnie Rina.
-
I szło jej dobrze ... - dodał Kurai.
-
SUPER! - odparł z podziwem książę.
************
-
Teraz już chyba będzie z górki... - stwierdził nagle Hachi.
-
Tak ... o ile nie wpadnie jakiś awanturnik... - dodał Otachi.
-
Dobrze by było... Póki co u nas stali bywalcy ...
-
Na szczęście brachu, na szczęście...
************
Wielka,
dobrze oświetlona arena, która sprawia wrażenie, że pomieściła
by dosłownie wszystko, otoczona jest pustą obecnie widownią.
Dość wysoko, nad areną jest oszklona komnata księcia pod którą
znajduje się ogromny telebim. Na arenie stoi ośmiu chłopców w
wieku 12-16 lat, a przednimi stoi mężczyzna dobrze po 40 o bardzo
wysokim czole i ulizanych zielonych włosach, który jest ubrany w
luźnego pomarańczowego T-shirta i czarne jeansowe spodnie. Wygląda
on co najmniej jakby przechodził właśnie kryzys wieku średniego.
Nagle na arenę wszedł książę i jego goście.
-
Witaj Książę, co Cie do nas sprowadza? - zapytał mile zaskoczony
mężczyzna.
-
Cześć Dork, przyprowadziłem Ci gości na trening. - odpowiedział
władca uśmiechając się pod nosem.
-
No, no widzę że nawet zacnego gościa o ile dobrze poznaje. -
odparł trener.
-
To ....
-
Kurai Nozaryu, dziesięciokrotny zwycięzca rundy mistrzowskiej. -
wtrącił z podziwem Dork.
-
Dokładnie, a to jest Rina. - odparł książę.
-
Stań ze mną do walki! - wtrącił jeden z uczniów.
W
tym momencie wszystkie oczy zwróciły się w kierunku chłopca,
który się odezwał. Wygląda on na maksymalnie szesnaście lat. Ma
on włosy sięgające do połowy karku, stojące i w lekkim nie
ładzie o rubinowoczerwonym kolorze, na których spoczywają czarne
okulary przeciw słoneczne. Jego niebieskie oczy stanowczo przykuwają
uwagę. Ubrany jest on w dość obcisłą, czerwoną koszulkę na
krótki rękaw, przylegające do ciała czarne spodnie oraz czerwone
rękawiczki, które przypominają skórzane rękawice motocyklistów.
Dodatkowo ma lekko spiczaste uszy i całkiem opaloną karnację.
-
Arika, za cienki w uszach jesteś. - odparł stanowczo trener.
-
E tam jestem najlepszy w tej grupie, po za tym walczę ogniem więc
mam z nim szansę. - odparł młodzik.
-
Skoro tak uważasz, ale z ognistymi typami on już walczył i
wygrywał. - odparł Dork.
-
Dzieciak ma ikrę. - wtrącił Volaure.
-
No ba, a do tego mam dużą szansę na wygraną. - odparł Arika.
-
Heh ... dobra młody zgadzam się, ale tylko jedna runda. -
stwierdził w końcu lodowato Kurai.
-
YAY! - wykrzyknął radośnie młodzik.
-
W takim układzie wylosujcie proszę swoje smoki, no chyba, że Pan,
Panie Kurai ma w smoczym leżu Kronosa. - wtrącił Dork.
-
Wylosuję. - odparł Kurai.
W
tym momencie na arenie tuż przed zawodnikami pojawiły się dwa
monitory, które wyświetlały tarczę z imionami smoków. Po chwili
obie tarcze ruszyły z bardzo duża szybkością. Nagle z obraz
sprawiał wrażenie jakby się zawiesił.
-
Trenerze, uruchomił się ten stary program i odmawia posłuszeństwa.
- stwierdził Arika.
-
Spokojnie Młody, zaraz ruszy dalej. Cierpliwości ... o zobacz już
się kręcą dalej ... - odparł Dork.
Rzeczywiście
oba koła ponownie ruszyły i z wielką szybkością. Po poru
chwilach koła zaczęły powoli zwalniać aż w końcu się
zatrzymały. Na monitorze Młodzika pojawił się napis "Cua -
typ wiatr", a Arika uśmiechnął się pod nosem. Natomiast na
monitorze Kurai'a pojawił się napis "Seiku - typ roślinność".
-
Ha Stary już po Tobie. Nie dość że mam sprzyjający żywioł
smoka to jeszcze Ty masz smoka, który nie nadaje się do walki.
Roślinność, Ha Ha to będzie pryszcz.... - stwierdził radośnie i
wyśmiewając się Arika.
Neczanin
nic mu nie odpowiedział, jedynie uśmiechnął się pod nosem,
natomiast trener powiedział:
-
Młody, masz dzisiaj szczęście.
-
No proste. W końcu urodziłem się pod szczęśliwą gwiazdą. -
odparł Arika szczerząc kły.
************
Puste
i głuche mieszkanie dziewczyn. Nagle dało się usłyszeć otwierane
kluczem drzwi. Do przedpokoju weszła Diuna lekko ziewając i
mówiąc:
-
Siemka
Neczanka
jednak nie dostała żadnej odpowiedzi.
-
Heh... zeszło mi się dłużej niż myślałam... Hmmm... pusto?
... a no tak ... Hachi i Otachi są tam u siebie w kasynie ... Kiazu
miała iść na jakiś bankiet... A Rina?...pewnie nadal w pracy czy
coś ... Hmmm.... ciekawe czy jest coś w domu do pochrupania? ... o
jest ... super ... to czeka mnie błogie lenistwo przed
telewizorem....
-
Zieeew ... Cześć Diuna ... dawno przyszłaś? - spytała Neko
wygrzebując się z salonu i przeciągając się.
-
A już myślałam, że to będzie piękny dzień ... Neko weź mi
dzisiaj nie wchodź w drogę co? ...
-
Spoko, jak mnie nakarmisz ...
-
No weź masz suchą karmę ....
-
Ale chce coś lepszego ...
-
Trudno ja Ci mogę zaoferować jedynie mleko i suchą karmę.
-
Gorzej niż w więzieniu....
-
Och jej jak mnie przykro ... to chcesz to mleko i suchą karmę?
-
No dobra niech będzie ...
************
W
powietrzu, nad wielką areną unoszą się spore dwa smoki. Jeden z
nich jest jest purpurowofioletowy z pastelowo zielonymi uszami,
brzuchem i skrzydłami oraz czarnymi rogami. I jest on dosiadany
przez Arika. Natomiast drugi jest seledynowy z czerwono-żółtymi
uszami, skrzydłami i brzuchem, i jest dosiadany przez neczanina.
Obie te wspaniałe bestie z dużą szybkością latają po całej
arenie. Młodzian z pewnym siebie uśmieszkiem, bardzo dużo atakuje
ognistymi atakami, które są podsycane przez moce jego wietrznego
kompana. Przeciwnicy natomiast w dużej mierze w popisowych
akrobacjach unikają ognisto-wietrznych ciosów. PO całej arenie
niosą się odgłosy walki, huki ciosów, czy choćby dźwięki
mocnych smoczych skrzydeł. Nagle telefon Kurai'a, zaczął wibrować.
Elektryczny neczanin wyjął go z kieszeni oby odrzucić połączenie,
jednak gdy zobaczył kto to dzwoni, nie przerywając starcia,
odebrał:
-
Tak słucham.. (Kurai? No
część bardzo jesteś zajęty? Jej jakie straszne odgłosy...Ty
mnie w ogóle słyszysz?) .. tak ... (świetnie...
a słuchaj ...)
Kolejna
głośna eksplozja. Arika jest bardzo zaciekły w tym co robi i nie
daje przeciwnikowi nawet chwili wytchnienia. Seiku pięknie manewruje
między atakami, a Kurai co jakiś czas stawia elektryczną tarczę.
Nagle neczanin przeleciał nad trybunami mówiąc:
-
Rina łap! ... Powiedz, jej że tak ...
W
tym momencie rzucił on swój telefon i wirując odleciał z dala od
trybun. Silny wiatr wywołany przez smoka był doskonale odczuwalny.
Włosy wszystkich pięknie wręcz wirowały na wietrze.
-
HAHA, tylko uciekasz, dobrze wiesz, że nie masz szans! Wykończę
Cię szybciej niż myślisz! Mam nad Tobą ogromną przewagę. -
stwierdził nagle Arika.
************
-
Yyyy... Kurai mówi, że "Tak" ... - stwierdziła Rina do
słuchawki.
-
To super.... zaraz Rina? ... - odparła osoba w słuchawce.
-
Tak ...
-
A gdzie się podział mój brat?
-
Oddał mi słuchawkę i poprosił abym powiedziała Ci "tak"
....
-
Kurcze jak tam głośno ... słuchaj jak chcesz to przyjedź z nim
...
-
Ke?
-
Oj... Rudy ma jakieś manewry na poligonie i rekrutami oraz wizytację
królowej ... więc pewnie wróci bardzo późno, albo dopiero rano
... a ja nie chce sama siedzieć ... poza tym mam do zrobienia parę
rzeczy, które w moim stanie są dość trudne do wykonania ... wiesz
zbliża mi się termin ... i strasznie mi ciężko ... Wpadnij z
Kurai'em będzie fajnie ...
-
No spoko przyjadę ...
-
To za ile będziecie?
-
Hmm.... załatwimy jedna sprawę i ruszymy ...
-
O to spoko ...
************
-
Ten cały Arika jest strasznie pewny siebie. - zauważył palący
Volaure.
-
Jest najlepszy z tej grupy, tylko narwany. A teraz bardzo dużo mu
sprzyja. - odparł Dork, który również pali.
-
Nie sądzisz, że ta pewność może go zgubić?
-
Nie sądzę, sam widzisz drogi Książę. Arika włada ogniem, jego
smok jest wietrzny więc podsyca jego moc i wzmacnia go. A Kurai ma
roślinnego smoka na którego działa zarówno wiatr jak i ogień i
do tego on jest elektryczny i ma smoka który go osłabia. Wybacz
zuchwałość Książę, ale nie widzę opcji aby ten
dziesięciokrotny mistrz wygrał tę walkę.
-
Nie mów "hop" ... on potrafi zaskoczyć. - stwierdził
Volaure szczerząc kły.
************
Powietrze
zrobiło się ciężkie i duszne, a temperatura stopniowo rośnie z
każdą chwilą. Ruchy skrzydeł i szybkie loty wcale nie przynoszą
ukojenia. Młodzik z każdą chwilą robi się coraz pewniejszy i
coraz bardziej poirytowany, tym że jego przeciwnik głownie unika
ciosów. Nagle obaj walczący znaleźli się dokładnie na wprost
siebie. Arika zgromadził naprawdę wiele energii, aby wystrzelić
wielką i masywną ognistą kulę. Cua przywołał życiodajny wiatr
i dodatkowo podsycił atak swojego partnera. Czerwono-pomarańczowa
ognista kule leci z ogromną prędkością w kierunku przeciwnika i
uderzyła w nich z naprawdę wielką siłą. Cała arena spowiła się
gęstym czarnym dymem, a powstały przy tym huk był strasznie nie
przyjemny dla uszu.
-
Ha ... i po wszystkim. - stwierdził dumnie Arika.
Jednak
jego smok dość nerwowo się szarpał. Młodzieniec szybko go
opanował i unieruchomił, a następnie powiedział:
-
Spokojnie Cua już po wszystkim. Wygraliśmy.
Nagle
Arika poczuł, że coś go ścisło oplata. A po elektryczne napięcie
rozeszło się po jego ciele. W tym momencie okazało się iż
zarówno młodzik jak i jego smok są mocno splątani, zielonymi i
mocnymi lianami po których przechodzi napięcie elektryczne. Arika
uśmiechnął się, a następnie cały zapłonął, to spowodowało,
że roślinne liany spaliły się.
-
Proszę Cię, tylko na tyle Cię stać? - zapytał ognisty młodzik.
Nie
dostał jednak żadnej odpowiedzi, jednak cały dym znikł i arena
ponownie stała się przejrzysta. Arika i jego smok nerwowo zaczęli
rozglądać się po arenie w poszukiwaniu swoich przeciwników,
których nigdzie nie było widać. Nagle Cua gwałtownie i bezwładnie
zaczął się kręcić w koło z naprawdę dużą szybkością.
Okazuje się, że Seiku mocną lianą złapał purpurowofioletową
bestie za ogon i ją mocno rozkręcił. Po dłuższej chwili
seledynowy smok uderzył przeciwnikami z dużą siłą o ziemię.
Cała arena aż zadrżała, a piach i kurz uniosły się w powietrze.
W tym momencie potężne wyładowanie elektryczne uderzyło w miejscu
gdzie wylądowali oponenci. Żółtobiałe intensywne światło na
chwilę oślepiło wszystkich. Kiedy kurz opadł a światło znikło
oczom wszystkim ukazał się lezący i nieprzytomny Cua, a nie opodal
niego leżał na plecach Arika osłaniający się tarczą.
-
OGŁASZAM, ŻE WYKRAŁ KURAI I SMOK SEIKU! - wykrzyknął
niedowierzający Dork.
-
Ale trenerze czemu? Przecież ja nadal jestem zdolny do walki! -
wykłócał się Arika.
W
tym momencie Kurai zsiadł ze swojego towarzysza pogłaskał go po
karku i podszedł z nim do pokonanego i powiedział chłodno:
-
Właśnie Ty jesteś zdolny do walki, ale Twój smok nie ...
-
I co z tego? Ta ciota powinna bardziej uważać. A Ty powinieneś
teraz walczyć ze mną. - odparł Arika.
-
Mylisz się, podczas turnieju jesteście drużyną. Kiedy jedno z Was
nie może walczyć, przegrywacie walkę. A ten smok to Twój partner
i zamiast chronić tylko siebie powinieneś obronić was obu.
-
To? To tylko głupia bestia, która ma wzmacniać moją moc.
-
Nie prawda, jesteście jednym i smok jest tak słaby jak jego
jeździec.
W
tym momencie młodzian podszedł do swojego smoka i zaczął go kopać
z całej siły, mówiąc:
-
Ciulu przegrałem przez Ciebie.
Nie
trzeba było długo czekać aż neczaniń podszedł do Arika,
odciągnął go a następnie mocno spoliczkował tak, iż ten upadł
z hukiem na ziemie.
************
-
EJ! .... Książę nie powinieneś zainterweniować? - zapytał Dork.
-
Nie, jeszcze nie. Arika zasłużył sobie. Powinno się szanować
swojego smoka prawda trenerze? - odparł spokojnie Volaure zaciągając
się.
-
W sumie racja ...
************
-
Nigdy nie będziesz dobrym wojownikiem...
-
A co ...
-
Nie przerywaj mi teraz ja mówię a Ty słuchasz. - wtrącił
stanowczo i chłodno Kurai podnosząc młodziaka za fraki, a
następnie kontynuował - Dobry smoczy wojownik to nie tylko jeździec
ale i smok. Zapamiętaj sobie, że jesteście jednością, jedną
duszą w duch ciałach. Smok to Twój kompan o którego musisz dbać
tak samo mocno jak dbasz o sobie, wtedy on odwdzięczy się tym
samym. Twoja siła jest tak wielka jak jego siła i bez niego nic nie
znaczysz. Możesz mieć wielkie pokłady mocy ale bez zaufanego
kompana i tak będziesz niczym i na pewno daleko nie zajdziesz .... A
teraz popatrz na niego i zobacz, co mu zrobiłeś, to przez Ciebie on
tam leży, ale masz szczęście, że żyje...
W
tym momencie neczanin go puścił, podszedł do Cua i uleczył go.
Oszołomiony smok zaczął nerwowo się zachowywać. Kurai jednak
szybko go uspokoił, a następnie powiedział:
-
A teraz przeproś swojego towarzysza, że go zawiodłeś.
-
Chyba oszalałeś ja jego!? - wykrzyknął obrażony Arika.
Kurai
naelektryzował się, a po jego ciele miliardy małych piorunów
wręcz szalało. Następnie spojrzał lodowatym spojrzeniem na
swojego przeciwnika. Stojący obok niego Seiku spuścił głowę i
podkulił ogon. Widząc to młodzieniec podniósł się podszedł do
swojego smoka. Po chwili pogłaskał go po jego karku i wyszeptał:
-
Przepraszam...
-
Głośniej... - wtrącił stanowczo ale nadal spokojnie Kurai.
-
Przepraszam Cua, zawiodłem Cię.... - odparł podniesionym głosem
Arika i ze łzami w oczach.
Smok
lekko szturchnął go głową i zaczął się o niego ocierać, a
Kurai powiedział:
-
To Twój przyjaciel, który podczas walki powierza swoje życie
Tobie, a Ty powierzasz je jemu. Szanuj go a daleko zajdziesz.
-
Spoko ... dzisiaj to zrozumiałem ... - odparł Arika.
-
Naprawdę masz potencjał. Kiedyś możesz się stać naprawdę
groźnym rywalem, ale musisz dbać o swojego smoka.
-
Następnym razem jak spotkamy się na arenie to ja Cię pokonam! -
odparł radośnie i entuzjastycznie Arika, w którego oczach wręcz
palił się zdeterminowany płomień.
************
-
Przyznaję, że nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy. Arika
nigdy nie przegrał.. - stwierdził lekko skołowany Dork.
-
Mówiłem Ci, on potrafi zaskakiwać. - odparł zadowolony Volaure.
-
Ale jak go on załatwił tak szybko? Przecież wszystko było
przeciwko niemu.
-
Hmmm... chociażby doświadczeniem i opanowaniem. To dobry zawodnik w
końcu te jego puchary nie wzięły się z kosmosu prawda?
-
On opanowany? Wydaje się być nerwowy jak gniazdo os...
-
E tam, uwierz mi na słowo, że on jest jeszcze bardzo spokojny ...
-
Skoro tak mówisz...
************
Po
środku areny Rina wpadła ukochanemu w ramiona, następnie oddała
mu telefon i powiedziała z uśmiechem:
-
Szybka walka ...
-
Czasem i takie się trafiają ... ale Młody ma potencjał ... -
odparł spokojnie Kurai.
-
Fajnie, to może kiedyś zobaczę was podczas zawodów....
Neczanin
nic jej nie odpowiedział, jedynie uśmiechnął się nie znacznie
pod nosem.
-
Kurai...dzięki za walkę ... myślałem, że już niczego nie mogę
się nauczyć, a Ty mi pokazałeś, że jeszcze daleka droga przede
mną. - wtrącił Arika wyciągając prawą rękę.
Neczanin
spojrzał srogo na młodzika, ale wyciągnął swoją prawą rękę i
uścisnął mu dłoń mówiąc:
-
Tylko Młody Pamiętaj ...
-
Oczywiście.... - odparł Arika
-
No, No pod koniec to się nawet zrobiło poważnie ... - wtrącił
Volaure wypuszczając dym z ust.
-
Zasłużyłem Książę ... idę porozmawiać z trenerem.... - odparł
Arika odbiegając.
-
Z niego naprawdę coś może być.... - dodał Volaure.
-
Tak, ale daleka droga przed nim... - odpowiedział Kurai.
-
Słyszałem, że Arika obiecał Ci godny rewanż....
-
Tak .... i chętnie go wypróbuję za jakiś czas....
-
Rozumiem ....dobra Kochani ja muszę wrócić do swoich obowiązków
i niestety muszę Was opuścić...
-
Spoko ... - wtrąciła Rina.
-
Dać Wam klucze do moich komnat, czy pozwiedzacie Zekeren czy inne
plany? - zapytał dociekliwie władca zaciągając się.
-
Jedziemy do Yorokobi, potrzebuje jakieś tam pomocy... - odparł
Kurai.
-
Hmmm... no chyba będzie już jakoś w bardzo zaawansowanej ciąży
... spoko to was nie zatrzymuję ... Pozdrów Siostrę ... -
odpowiedział Książę z uśmiechem, rzucił peta na piaszczystą
arenę, zgasił go butem i pożegnał się ze swoimi przyjaciółmi.
Z Kurai'em "powitaniem" z Zekeren, a z Riną buziakiem w
policzek i przytuleniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz