poniedziałek, 1 grudnia 2014

Epizod 102

"... Pewny siebie młodzik..."

Białym, jasnym korytarzem wolnym krokiem podążają Volaure, Rina(na jej ramieniu siedzi sobie grzecznie Yuri) i Kurai. Zmierzają oni w kierunku areny na której trenują młodziki.
- Aniołku ... A reszta Twojego rodzeństwa wpadnie na Zekeren? - spytał nagle Volaure.
- Hmmm... ciężko stwierdzić ... Hachi i Otachi mają popołudniową zmianę w pracy ... Diuna coś pisała że musi dłużej zostać ... a Kiazu pisała, że po pracy idzie na jakiś wystawny bankiet ... - odparła Rina lekko się zastanawiając.
- Czyli dzisiaj raczej nici ... szkoda ...
- Swoją drogą ... Volaure czemu nie brałeś nigdy udziału w turnieju?
- Hmmm... Jako wojskowy nie mogłem brać w nich udziału ...
- I nie masz odpowiedniej mocy, do walk, że tak się wyrażę... - wtrącił Kurai.
- Dokładnie Przyjacielu, to też ... - odparł Volaure, po czym szybko dodał - A Ty Aniołku dosiadałaś już smoka?
- Hmmm... tak ... nawet miałam okazję powozić ... - odparła radośnie Rina.
- I szło jej dobrze ... - dodał Kurai.
- SUPER! - odparł z podziwem książę.
************

- Teraz już chyba będzie z górki... - stwierdził nagle Hachi.
- Tak ... o ile nie wpadnie jakiś awanturnik... - dodał Otachi.
- Dobrze by było... Póki co u nas stali bywalcy ...
- Na szczęście brachu, na szczęście...
************

Wielka, dobrze oświetlona arena, która sprawia wrażenie, że pomieściła by dosłownie wszystko, otoczona jest pustą obecnie widownią. Dość wysoko, nad areną jest oszklona komnata księcia pod którą znajduje się ogromny telebim. Na arenie stoi ośmiu chłopców w wieku 12-16 lat, a przednimi stoi mężczyzna dobrze po 40 o bardzo wysokim czole i ulizanych zielonych włosach, który jest ubrany w luźnego pomarańczowego T-shirta i czarne jeansowe spodnie. Wygląda on co najmniej jakby przechodził właśnie kryzys wieku średniego. Nagle na arenę wszedł książę i jego goście.
- Witaj Książę, co Cie do nas sprowadza? - zapytał mile zaskoczony mężczyzna.
- Cześć Dork, przyprowadziłem Ci gości na trening. - odpowiedział władca uśmiechając się pod nosem.
- No, no widzę że nawet zacnego gościa o ile dobrze poznaje. - odparł trener.
- To ....
- Kurai Nozaryu, dziesięciokrotny zwycięzca rundy mistrzowskiej. - wtrącił z podziwem Dork.
- Dokładnie, a to jest Rina. - odparł książę.
- Stań ze mną do walki! - wtrącił jeden z uczniów.
W tym momencie wszystkie oczy zwróciły się w kierunku chłopca, który się odezwał. Wygląda on na maksymalnie szesnaście lat. Ma on włosy sięgające do połowy karku, stojące i w lekkim nie ładzie o rubinowoczerwonym kolorze, na których spoczywają czarne okulary przeciw słoneczne. Jego niebieskie oczy stanowczo przykuwają uwagę. Ubrany jest on w dość obcisłą, czerwoną koszulkę na krótki rękaw, przylegające do ciała czarne spodnie oraz czerwone rękawiczki, które przypominają skórzane rękawice motocyklistów. Dodatkowo ma lekko spiczaste uszy i całkiem opaloną karnację.
- Arika, za cienki w uszach jesteś. - odparł stanowczo trener.
- E tam jestem najlepszy w tej grupie, po za tym walczę ogniem więc mam z nim szansę. - odparł młodzik.
- Skoro tak uważasz, ale z ognistymi typami on już walczył i wygrywał. - odparł Dork.
- Dzieciak ma ikrę. - wtrącił Volaure.
- No ba, a do tego mam dużą szansę na wygraną. - odparł Arika.
- Heh ... dobra młody zgadzam się, ale tylko jedna runda. - stwierdził w końcu lodowato Kurai.
- YAY! - wykrzyknął radośnie młodzik.
- W takim układzie wylosujcie proszę swoje smoki, no chyba, że Pan, Panie Kurai ma w smoczym leżu Kronosa. - wtrącił Dork.
- Wylosuję. - odparł Kurai.
W tym momencie na arenie tuż przed zawodnikami pojawiły się dwa monitory, które wyświetlały tarczę z imionami smoków. Po chwili obie tarcze ruszyły z bardzo duża szybkością. Nagle z obraz sprawiał wrażenie jakby się zawiesił.
- Trenerze, uruchomił się ten stary program i odmawia posłuszeństwa. - stwierdził Arika.
- Spokojnie Młody, zaraz ruszy dalej. Cierpliwości ... o zobacz już się kręcą dalej ... - odparł Dork.
Rzeczywiście oba koła ponownie ruszyły i z wielką szybkością. Po poru chwilach koła zaczęły powoli zwalniać aż w końcu się zatrzymały. Na monitorze Młodzika pojawił się napis "Cua - typ wiatr", a Arika uśmiechnął się pod nosem. Natomiast na monitorze Kurai'a pojawił się napis "Seiku - typ roślinność".
- Ha Stary już po Tobie. Nie dość że mam sprzyjający żywioł smoka to jeszcze Ty masz smoka, który nie nadaje się do walki. Roślinność, Ha Ha to będzie pryszcz.... - stwierdził radośnie i wyśmiewając się Arika.
Neczanin nic mu nie odpowiedział, jedynie uśmiechnął się pod nosem, natomiast trener powiedział:
- Młody, masz dzisiaj szczęście.
- No proste. W końcu urodziłem się pod szczęśliwą gwiazdą. - odparł Arika szczerząc kły.
************

Puste i głuche mieszkanie dziewczyn. Nagle dało się usłyszeć otwierane kluczem drzwi. Do przedpokoju weszła Diuna lekko ziewając i mówiąc:
- Siemka
Neczanka jednak nie dostała żadnej odpowiedzi.
- Heh... zeszło mi się dłużej niż myślałam... Hmmm... pusto? ... a no tak ... Hachi i Otachi są tam u siebie w kasynie ... Kiazu miała iść na jakiś bankiet... A Rina?...pewnie nadal w pracy czy coś ... Hmmm.... ciekawe czy jest coś w domu do pochrupania? ... o jest ... super ... to czeka mnie błogie lenistwo przed telewizorem....
- Zieeew ... Cześć Diuna ... dawno przyszłaś? - spytała Neko wygrzebując się z salonu i przeciągając się.
- A już myślałam, że to będzie piękny dzień ... Neko weź mi dzisiaj nie wchodź w drogę co? ...
- Spoko, jak mnie nakarmisz ...
- No weź masz suchą karmę ....
- Ale chce coś lepszego ...
- Trudno ja Ci mogę zaoferować jedynie mleko i suchą karmę.
- Gorzej niż w więzieniu....
- Och jej jak mnie przykro ... to chcesz to mleko i suchą karmę?
- No dobra niech będzie ...
************

W powietrzu, nad wielką areną unoszą się spore dwa smoki. Jeden z nich jest jest purpurowofioletowy z pastelowo zielonymi uszami, brzuchem i skrzydłami oraz czarnymi rogami. I jest on dosiadany przez Arika. Natomiast drugi jest seledynowy z czerwono-żółtymi uszami, skrzydłami i brzuchem, i jest dosiadany przez neczanina. Obie te wspaniałe bestie z dużą szybkością latają po całej arenie. Młodzian z pewnym siebie uśmieszkiem, bardzo dużo atakuje ognistymi atakami, które są podsycane przez moce jego wietrznego kompana. Przeciwnicy natomiast w dużej mierze w popisowych akrobacjach unikają ognisto-wietrznych ciosów. PO całej arenie niosą się odgłosy walki, huki ciosów, czy choćby dźwięki mocnych smoczych skrzydeł. Nagle telefon Kurai'a, zaczął wibrować. Elektryczny neczanin wyjął go z kieszeni oby odrzucić połączenie, jednak gdy zobaczył kto to dzwoni, nie przerywając starcia, odebrał:
- Tak słucham.. (Kurai? No część bardzo jesteś zajęty? Jej jakie straszne odgłosy...Ty mnie w ogóle słyszysz?) .. tak ... (świetnie... a słuchaj ...)
Kolejna głośna eksplozja. Arika jest bardzo zaciekły w tym co robi i nie daje przeciwnikowi nawet chwili wytchnienia. Seiku pięknie manewruje między atakami, a Kurai co jakiś czas stawia elektryczną tarczę. Nagle neczanin przeleciał nad trybunami mówiąc:
- Rina łap! ... Powiedz, jej że tak ...
W tym momencie rzucił on swój telefon i wirując odleciał z dala od trybun. Silny wiatr wywołany przez smoka był doskonale odczuwalny. Włosy wszystkich pięknie wręcz wirowały na wietrze.
- HAHA, tylko uciekasz, dobrze wiesz, że nie masz szans! Wykończę Cię szybciej niż myślisz! Mam nad Tobą ogromną przewagę. - stwierdził nagle Arika.
************

- Yyyy... Kurai mówi, że "Tak" ... - stwierdziła Rina do słuchawki.
- To super.... zaraz Rina? ... - odparła osoba w słuchawce.
- Tak ...
- A gdzie się podział mój brat?
- Oddał mi słuchawkę i poprosił abym powiedziała Ci "tak" ....
- Kurcze jak tam głośno ... słuchaj jak chcesz to przyjedź z nim ...
- Ke?
- Oj... Rudy ma jakieś manewry na poligonie i rekrutami oraz wizytację królowej ... więc pewnie wróci bardzo późno, albo dopiero rano ... a ja nie chce sama siedzieć ... poza tym mam do zrobienia parę rzeczy, które w moim stanie są dość trudne do wykonania ... wiesz zbliża mi się termin ... i strasznie mi ciężko ... Wpadnij z Kurai'em będzie fajnie ...
- No spoko przyjadę ...
- To za ile będziecie?
- Hmm.... załatwimy jedna sprawę i ruszymy ...
- O to spoko ...
************

- Ten cały Arika jest strasznie pewny siebie. - zauważył palący Volaure.
- Jest najlepszy z tej grupy, tylko narwany. A teraz bardzo dużo mu sprzyja. - odparł Dork, który również pali.
- Nie sądzisz, że ta pewność może go zgubić?
- Nie sądzę, sam widzisz drogi Książę. Arika włada ogniem, jego smok jest wietrzny więc podsyca jego moc i wzmacnia go. A Kurai ma roślinnego smoka na którego działa zarówno wiatr jak i ogień i do tego on jest elektryczny i ma smoka który go osłabia. Wybacz zuchwałość Książę, ale nie widzę opcji aby ten dziesięciokrotny mistrz wygrał tę walkę.
- Nie mów "hop" ... on potrafi zaskoczyć. - stwierdził Volaure szczerząc kły.
************

Powietrze zrobiło się ciężkie i duszne, a temperatura stopniowo rośnie z każdą chwilą. Ruchy skrzydeł i szybkie loty wcale nie przynoszą ukojenia. Młodzik z każdą chwilą robi się coraz pewniejszy i coraz bardziej poirytowany, tym że jego przeciwnik głownie unika ciosów. Nagle obaj walczący znaleźli się dokładnie na wprost siebie. Arika zgromadził naprawdę wiele energii, aby wystrzelić wielką i masywną ognistą kulę. Cua przywołał życiodajny wiatr i dodatkowo podsycił atak swojego partnera. Czerwono-pomarańczowa ognista kule leci z ogromną prędkością w kierunku przeciwnika i uderzyła w nich z naprawdę wielką siłą. Cała arena spowiła się gęstym czarnym dymem, a powstały przy tym huk był strasznie nie przyjemny dla uszu.
- Ha ... i po wszystkim. - stwierdził dumnie Arika.
Jednak jego smok dość nerwowo się szarpał. Młodzieniec szybko go opanował i unieruchomił, a następnie powiedział:
- Spokojnie Cua już po wszystkim. Wygraliśmy.
Nagle Arika poczuł, że coś go ścisło oplata. A po elektryczne napięcie rozeszło się po jego ciele. W tym momencie okazało się iż zarówno młodzik jak i jego smok są mocno splątani, zielonymi i mocnymi lianami po których przechodzi napięcie elektryczne. Arika uśmiechnął się, a następnie cały zapłonął, to spowodowało, że roślinne liany spaliły się.
- Proszę Cię, tylko na tyle Cię stać? - zapytał ognisty młodzik.
Nie dostał jednak żadnej odpowiedzi, jednak cały dym znikł i arena ponownie stała się przejrzysta. Arika i jego smok nerwowo zaczęli rozglądać się po arenie w poszukiwaniu swoich przeciwników, których nigdzie nie było widać. Nagle Cua gwałtownie i bezwładnie zaczął się kręcić w koło z naprawdę dużą szybkością. Okazuje się, że Seiku mocną lianą złapał purpurowofioletową bestie za ogon i ją mocno rozkręcił. Po dłuższej chwili seledynowy smok uderzył przeciwnikami z dużą siłą o ziemię. Cała arena aż zadrżała, a piach i kurz uniosły się w powietrze. W tym momencie potężne wyładowanie elektryczne uderzyło w miejscu gdzie wylądowali oponenci. Żółtobiałe intensywne światło na chwilę oślepiło wszystkich. Kiedy kurz opadł a światło znikło oczom wszystkim ukazał się lezący i nieprzytomny Cua, a nie opodal niego leżał na plecach Arika osłaniający się tarczą.
- OGŁASZAM, ŻE WYKRAŁ KURAI I SMOK SEIKU! - wykrzyknął niedowierzający Dork.
- Ale trenerze czemu? Przecież ja nadal jestem zdolny do walki! - wykłócał się Arika.
W tym momencie Kurai zsiadł ze swojego towarzysza pogłaskał go po karku i podszedł z nim do pokonanego i powiedział chłodno:
- Właśnie Ty jesteś zdolny do walki, ale Twój smok nie ...
- I co z tego? Ta ciota powinna bardziej uważać. A Ty powinieneś teraz walczyć ze mną. - odparł Arika.
- Mylisz się, podczas turnieju jesteście drużyną. Kiedy jedno z Was nie może walczyć, przegrywacie walkę. A ten smok to Twój partner i zamiast chronić tylko siebie powinieneś obronić was obu.
- To? To tylko głupia bestia, która ma wzmacniać moją moc.
- Nie prawda, jesteście jednym i smok jest tak słaby jak jego jeździec.
W tym momencie młodzian podszedł do swojego smoka i zaczął go kopać z całej siły, mówiąc:
- Ciulu przegrałem przez Ciebie.
Nie trzeba było długo czekać aż neczaniń podszedł do Arika, odciągnął go a następnie mocno spoliczkował tak, iż ten upadł z hukiem na ziemie.
************

- EJ! .... Książę nie powinieneś zainterweniować? - zapytał Dork.
- Nie, jeszcze nie. Arika zasłużył sobie. Powinno się szanować swojego smoka prawda trenerze? - odparł spokojnie Volaure zaciągając się.
- W sumie racja ...
************

- Nigdy nie będziesz dobrym wojownikiem...
- A co ...
- Nie przerywaj mi teraz ja mówię a Ty słuchasz. - wtrącił stanowczo i chłodno Kurai podnosząc młodziaka za fraki, a następnie kontynuował - Dobry smoczy wojownik to nie tylko jeździec ale i smok. Zapamiętaj sobie, że jesteście jednością, jedną duszą w duch ciałach. Smok to Twój kompan o którego musisz dbać tak samo mocno jak dbasz o sobie, wtedy on odwdzięczy się tym samym. Twoja siła jest tak wielka jak jego siła i bez niego nic nie znaczysz. Możesz mieć wielkie pokłady mocy ale bez zaufanego kompana i tak będziesz niczym i na pewno daleko nie zajdziesz .... A teraz popatrz na niego i zobacz, co mu zrobiłeś, to przez Ciebie on tam leży, ale masz szczęście, że żyje...
W tym momencie neczanin go puścił, podszedł do Cua i uleczył go. Oszołomiony smok zaczął nerwowo się zachowywać. Kurai jednak szybko go uspokoił, a następnie powiedział:
- A teraz przeproś swojego towarzysza, że go zawiodłeś.
- Chyba oszalałeś ja jego!? - wykrzyknął obrażony Arika.
Kurai naelektryzował się, a po jego ciele miliardy małych piorunów wręcz szalało. Następnie spojrzał lodowatym spojrzeniem na swojego przeciwnika. Stojący obok niego Seiku spuścił głowę i podkulił ogon. Widząc to młodzieniec podniósł się podszedł do swojego smoka. Po chwili pogłaskał go po jego karku i wyszeptał:
- Przepraszam...
- Głośniej... - wtrącił stanowczo ale nadal spokojnie Kurai.
- Przepraszam Cua, zawiodłem Cię.... - odparł podniesionym głosem Arika i ze łzami w oczach.
Smok lekko szturchnął go głową i zaczął się o niego ocierać, a Kurai powiedział:
- To Twój przyjaciel, który podczas walki powierza swoje życie Tobie, a Ty powierzasz je jemu. Szanuj go a daleko zajdziesz.
- Spoko ... dzisiaj to zrozumiałem ... - odparł Arika.
- Naprawdę masz potencjał. Kiedyś możesz się stać naprawdę groźnym rywalem, ale musisz dbać o swojego smoka.
- Następnym razem jak spotkamy się na arenie to ja Cię pokonam! - odparł radośnie i entuzjastycznie Arika, w którego oczach wręcz palił się zdeterminowany płomień.
************

- Przyznaję, że nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy. Arika nigdy nie przegrał.. - stwierdził lekko skołowany Dork.
- Mówiłem Ci, on potrafi zaskakiwać. - odparł zadowolony Volaure.
- Ale jak go on załatwił tak szybko? Przecież wszystko było przeciwko niemu.
- Hmmm... chociażby doświadczeniem i opanowaniem. To dobry zawodnik w końcu te jego puchary nie wzięły się z kosmosu prawda?
- On opanowany? Wydaje się być nerwowy jak gniazdo os...
- E tam, uwierz mi na słowo, że on jest jeszcze bardzo spokojny ...
- Skoro tak mówisz...
************

Po środku areny Rina wpadła ukochanemu w ramiona, następnie oddała mu telefon i powiedziała z uśmiechem:
- Szybka walka ...
- Czasem i takie się trafiają ... ale Młody ma potencjał ... - odparł spokojnie Kurai.
- Fajnie, to może kiedyś zobaczę was podczas zawodów....
Neczanin nic jej nie odpowiedział, jedynie uśmiechnął się nie znacznie pod nosem.
- Kurai...dzięki za walkę ... myślałem, że już niczego nie mogę się nauczyć, a Ty mi pokazałeś, że jeszcze daleka droga przede mną. - wtrącił Arika wyciągając prawą rękę.
Neczanin spojrzał srogo na młodzika, ale wyciągnął swoją prawą rękę i uścisnął mu dłoń mówiąc:
- Tylko Młody Pamiętaj ...
- Oczywiście.... - odparł Arika
- No, No pod koniec to się nawet zrobiło poważnie ... - wtrącił Volaure wypuszczając dym z ust.
- Zasłużyłem Książę ... idę porozmawiać z trenerem.... - odparł Arika odbiegając.
- Z niego naprawdę coś może być.... - dodał Volaure.
- Tak, ale daleka droga przed nim... - odpowiedział Kurai.
- Słyszałem, że Arika obiecał Ci godny rewanż....
- Tak .... i chętnie go wypróbuję za jakiś czas....
- Rozumiem ....dobra Kochani ja muszę wrócić do swoich obowiązków i niestety muszę Was opuścić...
- Spoko ... - wtrąciła Rina.
- Dać Wam klucze do moich komnat, czy pozwiedzacie Zekeren czy inne plany? - zapytał dociekliwie władca zaciągając się.
- Jedziemy do Yorokobi, potrzebuje jakieś tam pomocy... - odparł Kurai.
- Hmmm... no chyba będzie już jakoś w bardzo zaawansowanej ciąży ... spoko to was nie zatrzymuję ... Pozdrów Siostrę ... - odpowiedział Książę z uśmiechem, rzucił peta na piaszczystą arenę, zgasił go butem i pożegnał się ze swoimi przyjaciółmi. Z Kurai'em "powitaniem" z Zekeren, a z Riną buziakiem w policzek i przytuleniem.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz