poniedziałek, 1 grudnia 2014

Epizod 119

"...Tajemnicza świątynia
 na wysokości..."


Niespodziewanie silny podmuch nijakiego powietrza uderzył od strony kamiennej klatki schodowej, znajdującej się na prawo od neczan i kubów, których włosy targane są mocnym wiatrem. Nagle w szarym, kamiennym pomieszczeniu, pełnym niezliczonych łukowatych przejść miedzy wspaniałymi kolumnami, ponownie zrobiło się spokojnie.
- Otachi, którędy teraz? - spytała z ufnością Kiazu.
- Moim zdaniem ... nie mam zielonego pojęcia. - odpowiedział Otachi z głupkowatym uśmieszkiem.
- Wiedziałem, że podążając za nim, daleko nie zajdziemy. - dodał Sachiner.
- Jakby podążanie za Tobą było dobre ... - odparła Diuna.
- Dobra, to załóżmy, że jest po wpadce ... co dalej? - spytała Kiazu.
- Teraz czuje podmuchy wiatru z tego przejścia, a z klatki nic nie czuje. - odpowiedział Otachi.
- Dobra to zrobimy tak, ja, Diuna, Otachi i Rina pójdziemy do tej groty, a reszta schodami. - zaproponował Hachi.
- Ja mam dosyć schodów, więc idę tam gdzie ich nie ma. - stwierdził dumnie Sachiner.
- To my weźmiemy Rinę i Diunę - stwierdziła radośnie Kiazu, zapalając blade ogniste świetliki i zabierając obie siostrę na schody.
Po chwili za neczankami energicznym krokiem ruszyła Ery. Natomiast panowie weszli do mrocznego przejścia.
- Może zapalisz świetliki? - spytał Hachi.
- Phi, chyba żartujesz ... ja nie oświetlam, to dla mnie się oświetla... - odparł dumnie Sachiner.
- Eh ... wysokość Twojego ego, powala mnie na całego... - odparł Otachi.
W tym momencie Kurai, na prawej dłoni wytworzył niewielką żółtą elektryczną kulę, która mimo, że jest blada i mała to daje sporo jaskrawego światła.
- Super, na Ciebie zawsze można liczyć. - stwierdził Hachi.
- Hmm... co to jest? - spytał Otachi pokazując na dziwną półkę, umieszczoną tuż przy wejściu, usłaną drobnymi czarnoszarymi kamieniami.
Elektryczny neczanin, podszedł to tej półki obejrzał dokładnie kamienie, następnie uśmiechając się pod nosem i uderzył swoją elektryczną kulą w kamienie. Na chwilę zrobiło się ciemno. Jednak po chwili czarnoszare kamyczki rozpaliły się i stanęły w płomieniach. W mgnieniu oka czerwonożółty płomień rozprzestrzenił się po całej ogromnej, okrągłej i bezdźwięcznej komnacie, dość dobrze rozświetlając całe pomieszczenie. Wysokie kamienne ściany, idące po okręgu, z stylowym półkolistym sklepieniem idealnie pasują do podłogi, a tam różnorodność kolorów i jakiś dziwnych kształtów.
- O właśnie tak to się robi, wszędzie tam gdzie mam się pojawić stwierdził dumnie inkub.
- Co to za miejsce? - spytał zafascynowany Otachi, robiąc kilka kroków do przodu i rozglądając się na boki.
- Nie wiem Bro ale robi wrażenie. - odparł Hachi również się rozglądając.

************

Ciemne, kamienne, lekko podniszczone schody okazały się być znacznie krótsze niż się spodziewano. Roześmiane dziewczyny bardzo szybko znalazły się na szczycie schodów. A tam świetliki Diuny, szybko rozświetliły teren. Ich oczom ukazał się niewielki, szary balkon, wręcz taras, o drewnianych barierkach.
- Ale tu ciemno... nasze świetliki chyba nie dadzą rady tego rozświetlić. - stwierdziła Ery.
- O patrzcie tam ... - wtrąciła Rina.
W tym momencie, w koło wielkiej komnaty pojawił się pasek czerwonożółtego ognia, który bez trudu rozświetlił całe pomieszczenie, o wspaniałej podłodze, na której wyraźnie widać jakiś znajomy symbol. Jednak dziewczyny nie przyglądały się mu za bardzo.
- Ej patrzcie tam na dole jest Otachi. - zauważyła Rina.
- Rzeczywiście .... - stwierdziła Kiazu a następnie głośno krzyknęła machając rękami i obierając się o barierkę. - HEJ OTACHI!
Wietrzny neczanin, jak i pozostali panowie zaczęli się rozglądać skąd dobiega donośny krzyk niesiony echem.
- SPÓJRZ W GÓRE! - krzyknęła Diuna.
W tym momencie wszyscy spojrzeli w górę i na balkonie tuż nad swoimi głowami zauważyli swoje towarzyski.
- Łał! - stwierdził Hachi, a następnie dodał szczerząc kły. - Daleko nie uciekłyście.
- Ej dziewczyny co to dziwny wzór na podłodze? - spytał Otachi.
- Na niebieskim tle ... Są trójkąty, które wyglądają jak ostrosłupy o kwadratowej podstawie ... które się stykają... W połowie są czarne a w połowie czerwone ... a na około jest żółty okrąg z literkami... - opisała Kiazu.
- To wygląda trochę jak róża wiatrów. - dodała Rina.
- Tyle, że ma jakieś dziwne oznaczenia. - dopowiedziała Diuna.
- Hmm... ja pod nami chyba widzę A? - stwierdził niepewnie Hachi.
- Tak ... tu gdzie stoicie jest A ... po prawo jest B ... na górze jest Z ... a po lewo jest N - odparła Diuna, opierając się o barierkę.
- Wydaje mi się, że to staro angeliczańskie oznaczenia ... - dodała donośnie Ery, a po chwili dopowiedziała: - Trafiliśmy chyba do jakieś świątyni wiatru czy czegoś.
- Podejrzewam moja droga Ropuszko, że możesz mieć mieć racje... - odparł Sachiner.
- Słucham? Co tam mamroczesz Wredoto? - spytała Ery.
- Nic ważnego moja żmijko. - odpowiedział arogancko inkub.
W tym momencie zwiał bardzo silny wiatr, o świszczącym, przenikliwym odgłosie, który bez trudu zwrócił uwagę wszystkich. Kiedy oczy neczan i kubów mimochodem zaczęły śledzić dziwny dźwięk oraz ruch powietrza, to wiatr skierował się w sam środek komnaty, gdzie bardzo szybko przeistoczył się w cztery dziwne istoty, stojące pośrodku róży wiatrów. Wyglądają one jak cztery wręcz identyczne, świecące damy bez twarzy, odziane we wspaniałe długie suknie, a swym niezwykłym wyglądem przypominające coś między duchem a wiatrem. Jedyne co je rozróżnia to kolorystyka i tak pierwsza od lewej jest żółto-piaskowo-biała, druga jest niebiesko-błękitno-biała, kolejna jest żółto-różowo-biała. Natomiast ostatnia jest pomarańczowo-czerwono-biała. Ich mieniące się kolory wręcz zabierają dech w piersiach.
- Co to jest? - spytała Kiazu.
- Wyglądają na jakieś dziwne duchy. - odpowiedziała Diuna.
- Mam wrażenie, że to Yelavee ... - odparł Kurai.
- Żartujesz? Myślałem, że jesteś poważniejszy, przecież Yelavee, są bajką dla niegrzecznych dzieci... - odpowiedział arogancko inkub.
Kiedy tajemnicze istoty w pełni się uformowały to dziewczyny zeskoczyły z balkonu i dołączyły tym samym do swoich towarzyszy.
- Tak sobie myślę... że może mieć rację ... czytałem kiedyś książkę ... w której były takie istoty ... tyle, że nie świeciły i nie były kolorowe... - wtrącił Otachi.
- Mamy opierać swoją wiedzę na bajce dla dzieci? - spytała Diuna.
- Nie pierwszy i nie ostatni raz. - odpowiedział Hachi.
- Mnie w to nie mieszajcie. - odparł arogancko Sachiner.
Nagle tajemnicze istoty, unosząc się lekko nad ziemią rozbiegły się po całej komnacie. Natomiast suchy,chłodny wiatr, uderzył z umiarkowaną siłą w naszych bohaterów, prowokując ich do przysłonięcia oczu. Chwile potem uderzył w nich kolejny podmuch wiatru. Jednak zupełnie różny od poprzedniego. Tym razem jest on bardzo zimny, wręcz lodowaty. Dodatkowo temperatura w pomieszczeniu stanowczo spadła, a nasi bohaterowie przesunęli się znacznie do tyłu.
- Co się u diabła dzieje? - spytał Hachi.
- Zostaliśmy zaatakowani bro... - odpowiedział Otachi.
- Czas zdjąć kurtki i stanąć do walki. - dodała ochoczo Kiazu, rozbierając się z kurtki, pozostając jedynie w masce i zwykłym ubraniu.
- Pamiętaj, że nasze moce nie działają do końca tak jak powinny. - dopowiedziała Diuna.
- O to się nie martw ... szybko nam z nimi pójdzie. - odparła Kiazu uśmiechając się pod nosem i ruszając do ataku.
Wielka, ognista, czerwono-żółto-pomarańczowa i blada kula, rzucona przez ognistą neczankę z dużą szybkością leci w kierunku żółto-piaskowo- białej istoty. Nagle całe pomieszczenie spowiło się mgłą, na podłodze pojawiły się kropelki wody i zaczął wiać silny, ciepły i bardzo wilgotny, ospały wiatr, który skutecznie zgasił kule ognia, zanim ta zdążyła dolecieć do którejkolwiek z istot. W tym momencie Rina doskonale wykorzystała okazję do ataku. Jednym szybkim gestem wytworzyła ogromna matową, niebieskogranatową falę, która bez trudu może trafić wszystkich przeciwników. Tymczasem wiatr ponownie się zmienił. Teraz wieje suchy, bardzo gorący, wręcz prawie prażący, który w bardzo szybkim tempie wysuszył całą wodę z pomieszczenia oraz znacznie podniósł temperaturę panującą w komnacie.
- Kurcze co jest grane? - spytała z niedowierzaniem Diuna.
- Różne wiatry wspomagają się na wzajem ... - odpowiedział Otachi.
- I jak tu walczyć? - spytała Kiazu.
- Wytrwale ... i tak aby nie marnować energii ... - odpowiedział Otachi, zrzucając swoją kurtkę.
- Gadaniem tu nic nie zdziałamy ... Jedziem z tym koksem - dodał Hachi z wrednym uśmieszkiem.

************

Starcie toczy się już od dłuższego czasu. Silny wiatr hula po bezdźwięcznym pomieszczeniu, obijając się o wszystkie ściany i sprawiając nie lada problemy. Warunki panujące w komnacie zmieniają się jak w kalejdoskopie na przemian jest straszliwie gorąco i duszno, mroźnie, wilgotno i sucho. Jednak Sachiner siedzi przy wejściu, na swoim leżaku i oczywiście popija swoje ulubione wino, nie przejmując się zupełnie tym wszystkim co się dzieje w koło niego. Reszta bohaterów zmaga się z wietrzymy zjawami, głownie trzymając je na dystans i unikając ich dobrze zgranych ataków, aby nie marnować energii, która w tych warunkach i tak szybko się kurczy.
- Kurcze ... tak naprawdę tylko elektryczna moc Kurai'a i psychiczna moc Diuny trzymają je na dystans... - stwierdził Hachi dysząc.
- Mój wiatr nic im nie robi ... jedynie przesuwa je ... - dodał Otachi ciężko oddychając.
- Każdy mój atak i Riny jest jest bez błędnie kontrowany, a każdy atak Hachiego wydaje się nie robić na nich najmniejszego wrażenie.... - dodała Kiazu.
- Normalnie morowe powietrze ... - wtrącił po nosem Sachiner.
- Zauważyliście, że one nie zbliżają się do liter? - zauważył Otachi nie przejmując się inkubem, gdyż był on praktycznie nie słyszalny.
- Hmmm... to banalne ... ale czyżby każda z nich odpowiadała danemu kierunkowi na róży wiatrów? - dodała Diuna.
- To by miało nawet sens. Tylko czemu nie podchodzą do liter? - odparła Ery dysząc.
- Trzeba to sprawdzić...- odpowiedziała Diuna wyjmując z kieszeni niewielki kompas.
- Ery idź do Sachinera ... może on wie coś, co nam mogłoby pomóc ... - wtrąciła Kiazu.
- Wątpię, ale spoko pójdę ... wiem o co Ci chodzi ... - odparła Ery odchodząc z uśmiechem i mrugając okiem.
- Ej ... no mniejsza... - stwierdziła Diuna z niezadowoleniem, a następnie dodała - Hmm... na prawo od wejścia jest północ, na wprost jest wschód, na prawo jest południe ... a wejście znajduje się na zachodzie ... to co wpychamy je jak leci?
- Raczej to nie przyniesie rezultatu -odpowiedział chłodno Kurai.
- Zgadzam się powinniśmy rozszyfrować, która jest która... - odparł Hachi.
- Ja na dziewięćdziesiąt procent jestem mniej więcej pewny która mogłaby odpowiadać za dany kierunek świata... - dopowiedział Otachi.
- Mi najbardziej przeszkadza ten wilgotny wiatr któremu towarzyszy mgła ... - dodała Kiazu.
- Chyba gorszy jest ten straszliwie upalny ... - dopowiedziała Diuna.
- Popieram ten gorący wiatr dobija najbardziej ... - dodał Hachi.
- Ja mam wrażenie, że usycham kiedy wieje ten gorący wiatr... - dopowiedziała Rina.
- No dobra .... Otachi, ten gorący wiatr to która jest? - spytała Kiazu.
- Myślę, że to południowy wiatr ... i to będzie ... hmm... albo ta żółto-piaskowa, albo ta żółta z różem... któraś z nich włada tym upalnym wiatrem ... - odpowiedział Otachi.
- Dobra to obie próbujemy zagnać na prawo od wejścia ... - stwierdziła Kiazu.
- To bez sensu ... to jest stanowczo za proste ... - odparła Diuna, ze zrezygnowaniem w głosie.
- Oj tam ... póki co nie wpadliśmy na nic lepszego ... - odparł Otachi.
- Niech wam będzie ... - odpowiedziała Diuna.

************

- Paskudo, Nie za dobrze Ci? - spytała Ery.
- Moja Droga Żmijko, zważając na okoliczności to iście zabawne pytanie. Jednak w łaskawości swojej odpowiem na nie. Nie jest mi za dobrze, a wręcz jeszcze bardzo daleko do tego by móc w ogóle twierdzić, że mi jest dobrze. - odpowiedział Sachiner, popijając wino, a po chwili dopowiedział: - Moja droga Ropuszko ... Życzysz sobie leżak i wina?
- Nie dzięki ... postoje ... a Ty sobie siedź ... nie przeszkadza mi to ...
- Jak sobie życzysz....
- Powinieneś uważać ... niektóre ich ataki naprawdę bolą...
- Wiem, wiem ... moja droga ... jednak któreś z nich na pewno mnie obroni ...w końcu moja wspaniała i cenna energia nie może się marnować ...
- Hmm... obawiam się, że tym razem możesz mieć racje ...
- Moja droga, ja zawsze mam rację...
- Fakt czasem Ci się zdarza ... swoją droga słyszałam, że dobierałeś się do Riny ....
- Czyżbyś była zazdrosna?
- Zazdrosna? Gadzie ... Nie bądź śmieszny... posłuchaj znam Cię i wiem,że lubisz się bawić kobietami oraz prowokować i wiem, że wykorzystujesz to, że ona Ci nic nie zrobi, ale chyba trochę przeginasz ...
- Moja droga Dżdżowniczko, to co robię to jedynie niewinna zabawa... i skoro musisz wiedzieć to nic jej nie zrobię ....
- To może powinien się o tym dowiedzieć Kurai?
- Moja droga mi się nie grozi i Ty o tym dobrze wiesz, poza tym zakładam, że skoro Ty o tym wiesz to tym bardziej on ... jednak jak widać moja przystojna twarz jest nadal boska i obaj żyjemy co dowodzi tego, że jemu to zwisa co robię póki nie przekraczam pewnych barier ... a niewinna prowokacja jest tylko celem do osiągnięcia celu ... a im straszniej wygląda tym lepiej dla mnie ...
- heh ... tak wiem to tylko gra pozorów ... jednak nie strasz jej za bardzo...
- Moja droga jędzuniu zwykle nie wtrącasz się do moich metod i zabaw...
- Jak byś nie zauważył Ty wredny Paszczurze, pomijając fakt, że ją lubię to ona jest bardzo delikatna i obawiam się, że Twoje metody prędzej czy później zrobią jej krzywdę... o ile prędzej pewna "oaza spokoju" nie policzy Ci żeber ...
- Moja droga Ropuszko, on doskonale wie ile mam żeber... czasem z przezorności nawet zdarzało mu się je liczyć ... jednak powiedzmy, że badam cienką granicę po której mogę balansować...
- Skoro tak mówisz podły gadzie ... ale pamiętaj ja również mam Cię na oku ... w końcu to moi goście ...
- Jest mi niezmiernie miło moja droga Dżdżowniczko, że piękna kobieta ma mnie na oku... - odparł dumnie inkub, z wrednym uśmiechem i popijając wino.

************

Diuna po środku, głuchej areny, postawiła dwie wysokie, prostokątne, fioletowo-szare, przejrzyste bariery, którymi trzyma na dystans dwie wietrzne istoty. Dzielnie pomagają jej Rina, której ataki momentami są bardzo skuteczne a momentami totalnie bezużyteczne, oraz Hachi, który w tym starciu bardziej ochrania siostry i pilnuje istot niżeli atakuje. Natomiast pozostali neczanie, starają się wepchnąć dwie istoty w wielki symbol "B" narysowany na podłodze, tej wspaniałej komnaty. Otachi swoim wiatrem pilnuje aby nie uciekły, a Kiazu z Kurai'em swoimi ataki stopniowo pchają wietrzne duchy w kierunku litery. Żółto-piaskowo-biała i żółto-różowo-biała istota głośno i przenikliwie piszczą i panicznie próbują uciec z potrzasku, a pozostałe dwie za wszelką cenę próbują obronić swoje towarzyszki. Po dłuższej chwili uciążliwych i bardzo trudnych zmagań w końcu dręczone istoty w końcu przeszły, przez literę, jednak nie stało się zupełnie nic.
- Zero efektu ... - stwierdziła rozczarowana Kiazu, głęboko oddychając.
W tym momencie wszystkie dusze ponownie znalazły się pośrodku komnaty, gotowe do dalszych zmagań.
- Czyli co? Miałam racje ... - odparła Diuna, lekko dysząc.
- Na to wychodzi... - stwierdził Hachi.
-Hmm... spróbowałbym jeszcze jednej rzeczy. - wtrącił Kurai odchodząc w kierunku kubów.
- Co masz na myśli? - spytała Diuna.
- Czekaj! ... Czy czy ... - odparł podniesionym głosem Otachi po dłuższej chwili namysłu, a następnie podbiegł do elektrycznego neczanina.
- Ej! Co wy knujecie? - spytała Diuna.
- Zostaw ich ... zobacz te wiatrowe panienki znowu ruszają do ataku. - odpowiedziała Kiazu.
Rzeczywiście wietrzne istoty, rozbiegły się po komnacie i zaczął wiać lodowaty i mroźny wiatr, a temperatura w pomieszczeniu gwałtownie spadła o kilka stopni.
- Jak tak dalej pójdzie to zaraz będziemy słabi jak niemowlaki... - stwierdziła Diuna.
- To nie używaj mocy ... tylko ich unikaj ... - stwierdził Hachi odbiegając w kierunku pomarańczowo-czerwono-białej istoty.

************

- Czy któreś z was zna stare oznaczenia róży wiatrów? - spytał bezpośrednio Kurai.
- Ja niestety nie ... nigdy nie miałam z nimi do czynienia, wiem tylko że są stare ... - odpowiedziała Ery, kręcąc przecząco głową.
- Szkoda ... - stwierdził Otachi.
- Sprawdź z kompasem, to będziesz wiedział... - odparł stanowczo inkub.
- No sprawdziliśmy, ale chciałbym się jeszcze upewnić. - stwierdził Otachi.
- Jeśli wiesz to powiedz ... jak Cię grzecznie pytają ... - wtrącił stanowczo i chłodno Kurai
- Niech Wam będzie... o ile dobrze pamiętam to stara róża wiatrów pochodzi od czterech bóstw wiatrów .... a co za tym idzie Anemos to Wschód ... hmm... Bayu to północ ... Zhyal to Zachód... natomiast Nali to południe. - odpowiedział dumnie Sachiner.
- Dzięki... - odparł Kurai.
- Hmm.... dziwne .... wychodzi na to że albo kompas wariuje w tym miejscu ... albo ktoś źle wykonał róże wiatrów .... - wtrącił Otachi.
- To miejsce, zapewne jest świątynią wiatru więc, wątpię aby o była zwykła pomyłka. - dodał inkub.
- Podejrzewam, że specjalnie została tak wybudowana, dla jakiegoś celu... - dopowiedział Kurai.
- Być może macie racje ... - stwierdziła Ery.
- Hmmm... one strasznie unikają tych liter .... hmm... chyba czas spróbować wrzucić jedną ciepłą istotę w "N" ... może to coś wyjaśni ... - stwierdził Otachi odchodząc.
- Tylko nie zniszczcie tego miejsca.... - dodał Sachiner.
- Gadzie, oni doskonale o tym wiedzą... nie musisz im tego przypominać ... chyba ... - stwierdziła Ery.
- Właśnie moja droga Ropuszko ... "chyba" mnie nie urządza, wolę mieć pewność ... - odparł inkub, popijając wino.
- Aby mieć pewność, powinieneś raczej ruszyć swoje szanowne cztery litery... - odparł sukub.
- Szczegóły, moja droga, szczegóły ... póki co mało istotne ... zwłaszcza, że mam ich na oku ... a poza tym te wietrzne istoty są tak słabe, że nie są wstanie zniszczyć tego pomieszczenia ... - odparł arogancko Sachiner.

************

Wietrzne istoty nie chcą ani współpracować ani dać się rozdzielić. Trzymają się one blisko środka komnaty, a ich zmasowane i idealnie zgrane ataki wydają się z każdą chwilą nabierać na sile. Pozornie powietrzne ataki duchów nic nie robią przeciwnikom, jednak w rzeczywistości na swój niezwykły sposób sprawiają, że wszystkie zmysły szleją i nie do końca działają tak jak powinny. W takich warunkach bardzo łatwo o kosztowny błąd. Jednak neczanie całkiem dobrze sobie radzą. Widać, że treningi u Kronosa, przynoszą rezultaty.
- Skubane no ... - stwierdziła Kiazu.
- One są sprytniejsze niż myślałam .... - dodała Diuna.
- Poza tym, że strasznie dziwnie walczą ... - dopowiedział Hachi.
- Ich ataki w sumie tylko dezorientują, ale na dobrą sprawę nic nam nie robią... - stwierdził Otachi.
- To dlatego, że te wietrzne istoty są typowo defensywne ... i w ogóle nie atakują. - wtrącił Kurai.
- Hmm... po za obroną ... nadal unikają liter ... tyle, że znacznie bardziej niż na początku ... a wepchnięcie ich tam graniczy z cudem....a i tak nie ma pewności czy to zadziała.... - dodała Diuna.
- Przydała by się dobra strategia ... - stwierdził Hachi.
- Pomyślmy ... na takie zagranie jak ostatnio już się nie złapią ... - dodał Otachi.

************

- Moja droga Jędzuniu może pójdziesz im pomóc...? - spytał nagle inkub.
- A co gadzie nudzi Ci się? - odparł sukub.
- Oczywiście, nie wygrałem czasu na loterii i byłoby niezmiernie miło, jakby już to skończyli, abyśmy mogli stąd wyjść ...
- Wyjść i zacząć zarabiać ogromne pieniądze na tej starej świątyni, o której nikt już nie pamięta ...
- Moja droga Ropuszko tym razem masz rację - odparł inkub z wrednym uśmiechem.
W tym momencie Ery przewracając oczami i kręcą przecząco głową, odeszła kawałek dalej. Bardzo szybko na jej miejscu pojawiła się gęsta, szara i nieprzyjemnie wilgotna mgła. Wkrótce ubranie siedzącego inkuba zrobiło się delikatnie wilgotne. Nagle Sachiner poczuł po swoim lewym policzku, aksamitny dotyk, który przypomina wręcz subtelne muśnie. Jednak inkub wydaje się nie zwracać na to większej uwagi i popija beztrosko wino. W ten jego lewa dłoń zapłonęła zielono-fioletową trująca aurą i gwałtownie wyprostował w powietrze, a następnie stanowczo i arogancko powiedział:
- Moja droga od wysysania energii to ja tu jestem.
W tym momencie żółto-różówo-biała istota, która niespodziewanie została zdemaskowana, gwałtownie odsunęła się od inkuba i zdezorientowana gwałtownie uciekła od niego szybciej niż się pojawiła. Natomiast ręka inkuba powróciła do normalności, a ten wrócił do popijania swojego ulubionego wina.

************

Nagle pojawiła się wysoka, gruba i prawdopodobnie szczelna kamienna bariera. W tym samym momencie wielka ognista kula otoczyła żółto-piaskowo-białą wietrzną istotę i tym samym dość dobrze ją uwięziła.
- OTACHI! - wykrzyknęła szybko i głośno Kiazu.
- SPRÓBUJ NA "N" - odkrzyknął niepewnie Otachi.
W tym momencie w komnacie zaczęło robić się wilgotno, a tuż przy podłodze zaczęła pojawiać się gęsta, szara mgła.
- NIE MA SPRÓBUJ... - wykrzyknęła nerwowo Kiazu, ledwo utrzymując swoja kule ognia.
- DAJ JĄ ZA SIEBIE! - odkrzyknął penie Otachi.
- Bro to Twoja ostatnia szansa... - dodała Diuna, starająca się uszczelnić tarczę brata.
Nie ma już czasu na dalsze rozważania. Wilgotna jasno szara mgła, z każdą chwilę gęstnieje i rozprzestrzenia się po komnacie. Ognista neczanka bez zawahania, rzuciła za siebie swoją płomienną kulę, idealnie roztrzaskując ją o wielkie "N" u mieszone na podłodze. Kiedy tylko blady ogień uderzył w ziemię, powstałą silna fala uderzeniowa, która szybko zdmuchnęła całą gęsta mgłę i bez trudu rozkruszyła zimno-psychiczną barierę. Kiedy tylko ledwo tlące się płomienie znikły wietrzna zjawia przenikliwie pisnęła. W tym momencie pojawiło się żółto-białe, świecące i walcowate pole energii sięgające od ziemi, aż po sam sufit. W środku istota zawisła bez ruchu, emanując i pulsując energią. Nieokreślony wiatr hula po pomieszczeniu. Pozostałe wietrzne istoty panicznie rozbiegły się po całej komnacie, a oszołomieni neczanie stali jak zaklęci wpatrując się w uwięzionego ducha. Natomiast kuby zainteresowały się czystą, wręcz krystaliczną energią.
- Łał ... jednak zadziałało ... - stwierdziła z podziwem Diuna dysząc.
- Super Otachi! - dodała Kiazu ciężko oddychając i rzucając się bratu na szyję.
- Czyli ona była północą? - spytała Diuna.
- Nie południem ... odparł Otachi sapiąc.
- To dopiero jedna a czuje się strasznie .... - wtrąciła Kiazu.
- To przez rzadsze powietrze ... musimy bardzo uważać aby nie paść ... każdy ruch musi być w pełni przemyślany ... - odparł Kurai.
- Łatwo powiedzieć .... dobra to która gdzie? - spytał Hachi.
- Hmm... mam wrażenie, że w takim układzie ta żółto- różowo-biała, będzie wschodem... co do reszty nie jestem pewien ... - odpowiedział Otachi.
- Hmm ... teraz pozbyłabym się tej od mgły. Ona jest dla mnie utrapieniem. - stwierdziła Kiazu.
- Chyba mamy namyśli ta samą ... - stwierdził Otachi.
- Dobra, my tu gadu gadu , a czas zacząć kolejne stracie ... - dodał Hachi.

************

- Jaka krystaliczna energia ... - stwierdziła Ery z wielkimi, błyszczącymi oczami wpatrzonymi w walcowaty słup energii.
- Niestety czuję ... moja droga Ropuszko... czuję ... - odparł nerwowo inkub popijając wino.
- Jest niewiarygodna ... Kiazu, Otachi, Hachi i Rina mają bardzo podobną krystalicznie czystą energię, ale znacznie bardziej ekscytującą. A ta energia tej wietrznej istoty jest wspaniała i nie osiągalna...
- Masz rację moja droga Dżdżowniczko, sam widok i wyczuwanie tej energii to stanowczo za mało ... kuś mnie bardziej ... masz racje ... - odparł z niezadowoleniem Sachiner, a po chwili dodał szybko i stanowczo - Zaraz ... chwila ... skosztowałaś wodnej energii?
- Owszem ciekawski gadzie, pocałowałam ją w policzek ... i za jej zgodą ją spróbowałam.
- Rozumiem...
- Zazdrosny?
- Skądże ... - odpowiedział inkub bawiąc się delikatną i niewielką, bladą fioletowo zieloną kulką.
- Tiaa ... Hmm... bawisz się kulka trucizny?... - odparła Ery nie odwracając się do inkuba.
- Ależ skądże ...moja droga jędzuniu ... - odpowiedział Sachiner miażdżąc swoją zabawkę w dłoni.
- Widziałam ... okłamałeś mnie ... - stwierdził sukub, patrząc na inkuba.
- Moja droga ropuszko.. ja bym Cię okłamał? Gdzieżby ...
- No w sumie jakby nie patrzeć teraz się nie bawisz ...
- Widzisz moja Droga Dżdżowniczko ...
- Paszczurze...
- Spokojnie Moja Droga Żmijko, jestem cywilizowany i panuje nad sobą...
- Jeszcze...
- Jeszcze długo ...
- Trzymam za słowo ...
Sachiner nic już nie odpowiedział, jedynie zamyślił się, popijając wino.

************

Kilka pionowych, wąskich, bladych żółto-srebrzysto-białych elektrycznych kolumn Doskonale uniemożliwia ucieczkę wystraszonej i lekko spanikowanej żółto-różowo-białej wietrznej istocie, która próbuje się wymknąć. W ten sposób Kurai powoli, ale stanowczo prowadzi istotę na wielki symbol "A", znajdujący się na ziemi. W tym samym czasie pozostali neczanie robią wszystko co ich mocy aby pozostałe dwie utrzymać na dystans. Wieje bardzo zimny i nieprzyjemny wiatr, który ciągle rośnie na sile. Temperatura w komnacie spadła o kilka stopni i nadal szybko spada.
- Dobrze, że mamy maski... - stwierdziła Diuna ciężko oddychając.
- KIAZU UWAŻAJ! - wykrzyknął Hachi rzucając w niebieskieko-błekitno-białą istotę deszczem kamyków, który sprawił, że wietrzny duch został zmuszony do cofnięcia się.
- Dzięki! - odparła Kiazu, atakując bladymi płomiennymi kulami pomarańczowo-czerwono-białą istotę, a wręcz ją goniąc.
W tym momencie cała komnata została rozświetlona intensywnym białym światłem. Po chwili okazało się, że żółto-różówo-biała istota wisi, bez ruchu w delikatnie różowym, wysokim walcu energii i tym samym podzieliła los swojej towarzyszki. Neczanie odetchnęli z ulgą. Uwięzienie drugiej istoty oznaczało chwile spokoju i możliwość złapania oddechu. Nagle tuż koło Kiazu, przeleciała dość wielka i blada ognista kula, o czerwonopomarańczowej barwie. Za nim ktokolwiek zdążył zareagować energia o coś się rozbiła, a gęsty czarny dym spowił okolicę. Nie minęła nawet chwilę i koło ognistej neczanki przeleciała druga płomienna kula. W tym momencie dało się usłyszeć przeraźliwy pisk. Kiedy dym opadł okazało się że, kolejna wiatrowa istota została uwięziona. Pojawienie się lekko czerwonej, wysoka i walcowata kolumny spowodowało, że pozostałe dwie zaczęły jeszcze bardziej pulsować i wydzielać jeszcze więcej krystalicznej energii.
- Hmm.. zabawimy się - stwierdziła namiętnym i kuszącym głosem, Ery stojąca na wprost Kiazu, trzymając w ręku kolejną kulę ognia.
- NO PEWNIE, ŻE SIĘ ZABAWIMY! - odkrzyknęła radośnie i stanowczo Kiazu.
- Ery skąd wiedziałaś? - spytał Otachi.
- Szczerze to był fart ... - odparła Ery z promiennym uśmiechem.
- No to została jedna. - dodała stanowczo i radośnie Diuna, uśmiechając się pod nosem.
W tym momencie głośny krzyk przerwał rozmowę. W pomieszczeniu rozszalał się jeszcze zimniejszy wiatr,a temperatura spadła o kolejnych kilka stopni. Natomiast postać ostatniej niebiesko-błękitno-białej istoty lekko się zmieniła. Teraz jej długie włosy unoszą się rozszalałe na wietrze, a na jej twarzy pojawiły się trójkątne, intensywnie żółte i przerażające oczy.
- Żarty się chyba skończyły ... - stwierdził Hachi.
Wielka komnata szybko pokryła się białym szronem, jakiekolwiek ślady wody zostały zmrożone. Śliskie, lodowate i bardzo nieprzyjemne pomieszczenie, przepełnione rozszalałym zimnym wiatrem. Neczanie oraz sukub zostali zmuszeni, nie tylko do zasłonięcia oczu, ale również do zbicia się w dość zwartą grupę.
- Co teraz? - spytała Kiazu.
- Trzeba ją szybko pokonać. - odpowiedziała Ery.
W tym momencie wszyscy rozbiegli się komnacie i otoczyli niebiesko-błękitno-białą istotę grasująca głownie pośrodku pomieszczenia.

************

- Z każdą chwilą jestem coraz bardziej pewien swojej teorii, że jesteśmy w świątyni wiatru... a im idzie lepiej niż się spodziewałem... mniejsza, ta pulsująca, krystaliczna energia z każdą sekundą staje się być coraz bardziej apetyczna.... a najgorsze, że pobudza mój głód ... hmmm... ciekawe czy da się ją przetworzyć na "napój energetyczny"? ... Na pewno te wietrzne istoty są odnawialne, przypuszczam, że mimo ich zamknięcia one za jakiś czas się odrodzą ... w końcu to wiatr ... hmmm.... tak to byłby wspaniały interes nieprzyzwoicie krystaliczna energia z wiecznie odnawiającego się źródła, to nieskończony dochód.... a kuby, były by gotowe płacić ogromne pieniądze, za chociaż kroplę tej energii.... dodatkowo niewielka renowacja tego miejsca sprawi, że ta świątynia może się stać dochodowym miejscem turystycznym ... To był bardzo dobry pomysł aby t przyjść... niezliczone ilości pieniędzy wpływające na moje konto to wystarczająca nagroda za możliwość przebywania ze mną przez tyle czasu ... W końcu jestem najlepszym biznesmenem w rodzinie, ba nawet na świecie... i dzięki mnie rodzina zyska kolejny wspaniały majątek... ojciec będzie ze mnie dumny .... a media będą się zabijać o sekundę wywiadu ze mną ... jedna "wycieczka" a moje wysokie notowania jeszcze znacznie wrosną i zapewnią mi wiecznie życie w chwale ...

************

Po długiej i dosyć upierdliwej gacianinie, po całej ogromnej komnacie, za rozwścieczoną błękitno-niebiesko-białą istotą, neczanie są dosyć mocno zmęczeni. Rozrzedzone powietrze i panujące w koło przenikliwe zimno, idealnie w bardzo szybkim tempie osłabiają. Niestety wietrzna zjawa, zamiast słabnąć wydaje się rosnąć na sile.
- Kurcze... hu... myślałem, że po wszystkich treningach jakie mieliśmy... huh ... to trudniej będzie nas zmęczyć ... - stwierdził Hachi dysząc.
- Uhyy... Na takiej wysokości jeszcze nie walczyliśmy...uhy.... - odparła Diuna ciężko oddychając, a po chwili dodała: - Dobra czas zająć się naszym planem ...
- Popieram ...ehu ... skoro wszyscy wiedzą co robić ... Uhyy ... to czas działać ... - dodała Kiazu.
W tym momencie Rina, stojąca idealnie na wprost zjawy i wystrzeliła kilka niewielkich, wirujących z niezwykłą szybkością wodnych kul, które bez trudy przeleciały przez wietrzną istotę, nie robiąc jej żadnej krzywdy. W tym samym czasie Z dwóch stron Ery i Kiazu na zmianę strzały ognistymi kulami. Hachi postawił grubą i wysoką ziemną zaporę za wszystkimi walczącymi, odrobinę izolując tym samym pole walki. Natomiast Kurai strzela w wietrzną zjawę elektrycznymi kulami o stosunkowo niewielkim napięciu, jednak na tyle wysokim aby istota nie chciała mieć z nimi kontaktu. Rozwścieczony błękitno-niebiesko-biały przeciwnik cofając się przywoływał coraz silniej i zimniejszy wiatr. Lodowate dreszcze przeszyły rozgrzane ciała neczan i sukuba, jednak nikt nie przerwał natarcia. Nagle wietrzna istota na coś wpadła, było to stanowczo za wcześnie na ścianę komnaty, więc zdezorientowana zjawa gwałtownie się odwróciła. W tym momencie zawiał bardzo silny, o sile co najmniej tornada. Jednak przeciwnik, nie wpadł na żadną ścianę, ale nie mógł się ruszyć na boki, coś go najwyraźniej zablokowało. Jedyna możliwa droga to albo pod silny wiatr naszpikowany elektrycznymi wyładowaniami, albo prosto na symbol "B", zdobiący podłogę komnaty.
- Diuna! Świetna robota, trzymaj tak dalej! - stwierdziła głośno, radośnie i pochwalnie Kiazu.
- Spoko... - odparła Diuna. utrzymując niewidzialny lej.
Z każdą chwilą wietrzna istota, próbując się nerwowo wydostać z pułapki, zbliża się do symbolu północy. Po chwili zjawa sama wleciała nad literę, tym samym się podając. W tym momencie oślepiające niebieskie światło spowiło cała arenę. W mgnieniu oka, światłość znikła i pojawiła się kolejna walcowata kolumna, tyle że i błękitnym zabarwieniu. Neczanie i Ery odetchnęli radośnie z ulgą.
- SUPER! - wykrzyknęły radośnie dziewczyny przybijając "piątki"ze wszystkimi.
- No nareszcie... - odparł Hachi.
W tym momencie cała komnata zatrzęsła się, a powstałe wibracje ziemi spowodowały, że nasi bohaterowie upadli na ziemię. Po dłuższej chwili wszystkie cztery zjawy zaczęły przenikliwie piszczeć, a ich głosy delikatnie rozchodziły się po pomieszczeniu, które z każdą chwilą stawało się coraz bardziej akustyczne. Powstało nawet dźwięczące echo, pełne niepokoju i tajemniczości. Nagle cztery kolumny wraz z symbolami na podłodze ruszyły się zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Z każdą sekundą świetliste kolumny z uwięzionymi wietrznymi istotami, wirują coraz szybciej w koło róży wiatrów. Wkrótce powstała dezorientująca, mieniąca się poświata o wspaniałych intensywnych kolorach. Kiedy nagle ...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz