"...Przyjaźń
według Sachinera..."
Minęło
kilka spokojnych dni. Yorokobi wróciła już ze swoim maluszkiem do
domu, a nasi przyjaciele zajmowali się zwyczajnym życiem. A to
pracą, a to jakąś rozrywką, a to treningami u Kronosa, który z
każdym dniem wymagał od nich coraz więcej i więcej. Jednak nie
tylko oni dobrze się bawią. W ciemnym pokoju, dumnie i dostojnie
stoi pewna, wyraźnie starsza osoba. Jest to średniego wzrostu
mężczyzna o białej, szpiczastej brodzie i cienkich wąsach, które
sięgają do jego klatki piersiowej. Ma wysokie czoło, a z reszty
zadbanych białych włosów ma uplecionego, dostojnego koka. Ubrany
jest on w klasyczne, i zarazem dostojne czerwone kimono, do ziemi,
które przeplecione jest czarnym pasem i ozdobiona złotymi
zdobieniami. Jego bladoniebieskie oczy, są poważne, chłodne,
doświadczone i bardzo stanowcze.
-
Wzywałeś Panie? - spytał kobiecy głos, chowający się w mroku.
-
Tak, zacznij działać. Minęło już sporo czasu i na pewno wszystko
już ucichło. Tylko zaklinam Cie powoli i tak aby nie wzbudzić
żadnych podejrzeń. - odparł szorstko mężczyzna.
-
Tak jest Panie.... Nie zawiodę Cię...
-
Idź już .... szkoda czasu....
************
Ankara
siedzi w swoim gabinetowym pokoju. Znajduje się on za prostym
biurkiem i czyta jakieś dokumenty. Na prost niego, znajdują się
dwa szare fotele, między którymi stoi szklany okrągły stoik. Ten
pokój znajduje się w cichej części pałacu, więc sprzyja owocnej
pracy. Nagle ciszę pomieszczenia, przerwało delikatne pukanie do
drzwi.
-
Proszę - odpowiedział Anki, odrywając się znad dokumentów.
W
tym momencie brązowe drzwi otworzyły się a do pomieszczenia weszła
wystraszona wodna neczanka.
-
Ach Rina ... czekałem na Ciebie... proszę usiądź... -
zaproponował władca wstając za biurka.
Następnie
Anki usiadł na jednym z foteli, a tuż za nim mocno speszona
neczanka.
-
Wiesz czemu Cię wezwałem?
-
Pewnie ... chodzi o .... skargę Ria ...
-
Owszem, powiedz mi proszę o co się stało?
-
... Spóźniłam się z oddaniem raportów ... nie wiedziałam, że
to tak poważne ...
-
A to ciekawe, gdyż treść skargi mówi coś zupełnie innego...
-
W takim układzie wybacz Anki ale nie mam pojęcia o co chodzi ...
-
Dobrze, opowiedz najpierw o tych raportach proszę ...
-
Tak więc ... kilka dni temu miałam zrobić raporty i dostarczyć je
wrześnie rano do kliniki ... a ja dostarczyłam je koło południa
... ale miałam ważny powód ...
-
Rozumiem, a te raporty przypadkiem nie były raportami Ria?
Rina
mocno się zaczerwieniła, spuściła głowę i nic nie
odpowiedziała, kiwnęła jedynie potakująco głową.
-
Rozumiem, to już wiem skąd ta skarga, mówiąca o Twoim braku
profesjonalizmu, chamskim traktowaniu współpracowników i
wywyższaniu się.
-
Ale ...
-
Spokojnie, nic się nie dzieje. Znam Cię i wiem, że to nie jest
prawdą, jednakowoż skarga ta mnie bardzo zaintrygowała, więc
postanowiłem to sprawdzić. Wybacz moja droga, lecz mam do
załatwienia pewną sprawę i muszę Cię przeprosić. Wracaj proszę
do pracy.
-
Dobrze Anki....
************
Mieszkanie
dziewczyn, zyskało pewien dodatek. Mianowicie do futryny drzwi do
salonu został przyczepiony drążek do ćwiczeń, aby móc sprostać
niektórym wyzwaniom treningu Kronosa. Kiazu właśnie ćwiczy na
owym drążku. Pionowo i dzielnie, raz za razem podnosi się i
opuszcza. Ubrana jest w różowy sportowy top na ramiączka i krótkie
czerwone spodenki. Przed nią w salonie na ułożonych ładnie
poduszkach leży sobie Diuna, ubrana tak jak siostra tyle, że na
czarno i popijająca wodę z butelki. Natomiast w tle leci nie za
głośna muzyka.
-
Huh ... Jeszcze dwadzieścia ... huh ... i zmiana... - stwierdziła
nagle Kiazu, lekko dysząc.
-
Wiem, ale mi się marzy przerwa ... - odparła Diuna.
-
Huh ...nie przesadzaj ... huh ... właśnie ... odpoczywasz ...
-
Tiaa ... Czasem myślę, że Kronos chce nas zabić i robi to powoli
i bardzo boleśnie aby mieć z tego więcej zabawy...
-
Huh... coś w tym jest ... huh ... mnie bardziej ...huh ...
zastanawia jaki cel ... huh ... jest tego intensywnego ... huh ...
treningu ...
-
Nasze ogólne wzmocnienie, lepsza kondycja, większa moc ... i takie
tam ...
-
Huh.... koniec ... - odparła Kiazu, zachodząc z drążka. Następnie
wzięła butelkę wody napiła się i mówiła dalej: - To to tak ...
ale wiesz ja mam nie odparte wrażenie, że ten nasz straszliwy
trening ma jakieś drugie dno ... i być może jakoś powiązane z
tym co znaleźliśmy o tym smoku dusz czy jakoś tak ...
-
I z tą całą obławą na Yuri?
-
Nom ...
-
Może i masz racje, ale wszystko to jakoś uspokoiło się i
przycichło ...
Nagle
rozległo się pukanie do drzwi.
-
Spodziewasz się kogoś? - spytała dociekliwie Diuna.
-
Tak, ja otworzę... - odpowiedziała Kiazu, udając się do drzwi
wejściowych.
-
To i tak zrobię sobie przerwę...
Po
chwili, Kiazu otworzyła drzwi. W tym momencie jej oczom ukazał się
jej elegancko ubrany i dobrze znany mężczyzna.
-
Siemasz ... wchodź proszę ...- stwierdziła radośnie Kiazu.
-
Witaj, przyjechałem zgodnie z zapowiedzią i przepraszam za
ewentualne drobne spóźnienie. - odparł przybysz, przekraczając
próg mieszkania.
-
O Carmen, miło Cie widzieć. Co Cię do nas sprowadza? - wtrąciła
z uśmiechem Diuna.
-
Witaj, a bardzo pragnąłem zwiedzić trochę ziemię, a skoro jako
Ineveeńczyk jestem wstanie chodzić po ziemi i nie wzbudzać
podejrzeń o to i jestem.
-
Zaproponowałam, że go dzisiaj oprowadzimy trochę po ziemi, skoro
mamy wolne. Słuchaj Carmen rozgość się i czuj się jak u siebie,
my się ogarniemy i możemy ruszać... - dodała Kiazu.
************
-
Ria, słuchaj w sali numer 2eZ czeka pacjent czy mogłabyś się nim
zając? - spytał nagle Hetto.
-
Oczywiście, a co to za przypadek? - odpowiedziała entuzjastycznie
Ria.
-
Proszę to karta pacjenta, to smok z jakąś bliżej nie określoną
dolegliwością. Tylko na pewno się nim zajmij dobrze?
-
(A co ja niańka przerośniętych jaszczurek jestem?)
Już tam idę, nie przejmuj się, widzę, że to stały pacjent.
-
Owszem, jeśli chodzi o legalne zabiegi to, to nasz częsty gość.
Zazwyczaj osobiście się nim zajmuję, lecz dzisiaj mam jeszcze parę
spraw do załatwienia.
-
Rozumiem, to już do niego pędzę w końcu nie może czekać. (chyba
mam pewien pomysł...)
************
-
Miryoku...
-
Tak moja Pani...?
-
Powiedz mi proszę czy dasz radę, w razie co wspierać Hashikitę?
-
Tak moja Pani, długie medytacje dadzą mi odpowiednią siłę i
wytrwałość do tego zadnia.
-
Niezmiernie mnie to cieszy....
************
Ria,
bez pukania, weszła do jednego z gabinetów kliniki. Tam za
komputerem siedzi Rina, która robiąc jakaś tabelkę je kanapkę.
-
Przerwę masz? - zapytała Ria.
-
Teoretycznie tak ...
-
A zrobiłabyś coś dla mnie?
-
Hmm....?
-
Słuchaj mam pacjenta, a zaraz idę na ważną operację i nie zdążę
go ogarnąć. Czy mogła byś go przejąć?
-
W sumie mogłabym... ale co to zależy jakie to stworzenie ...?
-
Jaszczurka a co?
-
A to spoko ... wiesz niektórymi stworzeniami nie wolno mi się samej
zajmować....
-
Tym na pewno możesz to tylko wyleniała jaszczurka.... - odparła
Ria wręczając Rinie kartę pacjenta....
-
Hmmm...
-
Tylko nie rób scen tylko rusz się w końcu ... Aha on jest w sali
2eZ .. no już Cie nie ma ... - wtrąciła stanowczo i wręcz
rozkazująco Ria.
-
Dobrze już idę ... - odparła nieśmiało, speszona Rina.
************
Carmen,
Diuna i Kiazu siedzą w niezwykłej restauracji. Cała jest
drewniano-kamienna i wnętrzem przypomina wspaniałą winnice. Każdy
stolik stoi w osobnej wnęce która stylizowana jest na beczkę na
wino. Wspaniałe brązy, żółcie, czerwienie, czerń i szarości
dodają naprawdę klimatycznego uroku. Stylowe miejsce dla stylowych
ludzi.
-
Mówiłam, że na Ziemi nie ma nic ciekawego ... - stwierdziła
Diuna.
-
Dla Was zapewne tak, bo mieszkacie tutaj i widzicie piękno tego
miejsca na co dzień. Dla mnie jako podróżnika to jest wspaniałe
miejsce pełne nowych wspaniałych rzeczy. - odpowiedział Carmen
popijając białe winno i podjadając orzeszki ziemne.
-
Dla nas takie jest Ineeven, Zekeren czy inne miejsca - odparła
Diuna.
-
Co racja to racja... - dodała Kiazu.
-
Jedną uwagą do tego miejsca, to drobny szczegół, wynikający
bardziej z wychowania. Na Ineeven pijemy aperitif na stojąco i w
towarzystwie chrupiących przekąsek, aby zaostrzyć sobie apatyt. A
na Ziemi jak widzę stosuję się go bardziej jako przeprosiny
umilające czekanie na spóźniający się posiłek. - odparł
dystyngowanie Carmen.
-
Czepiasz się ... - odparły zgodnie dziewczyny.
-
Gdzież bym śmiał, ja tylko... że tak powiem ... podziwiam różnice
kulturowe. Na wszystkich planetach przewijają się różnice, czasem
są one drobne , mało zauważalne i nie znaczące, a czasem są one
widoczne na pierwszy rzut oka. W swoich podróżach uwielbiam
wyłapywać te różnice, gdyż to bardzo uczące. - odpowiedział
spokojnie Carmen.
-
Ciekawe.... a nie irytują Cię te różnice? - spytała Diuna.
-
Hmmm... w dużej mierze podchodzę do nich na chłodno i brać je
tylko do swojej wiadomości... - odpowiedział Ineveeńczyk.
-
Opowiesz nam o niektórych co ciekawszych różnicach? - wtrąciła
Kiazu.
-
Oczywiście... od czego by tu zacząć? ... hmm...
************
Rina
stoi przed wielkimi wrotami do sali 2eZ. Wyjęła ona z skrytki w
drzwiach cienka, przezroczystą jakby plastikową rzecz, którą
położyła na kartę pacjenta. Następnie otworzyła drzwi i weszła
do gabinetu, czytając kartę.
-
No nareszcie, ile można można czekać. - na samym wejściu padło
aroganckie stwierdzenie pełne pogardy.
-
Przepraszam .... - stwierdziła neczanka podnosząc głowę.
W
tym momencie jej oczom ukazał się wielki czerwony smok z czarnymi
wstawkami,o zadbane łuskach i pełnym pogardy spojrzeniu. Dodatkowo
rzucała się w oczy czarna muszka na szyi stworzenia. Bestia bez
chwili zawahania, groźnie ryknęła dziewczynie prosto w twarz.
-
MISHEL! ... - zganił smoka, arogancki głos z wejścia.
Na
te słowa smok warknął pod nosem, skulił ogon i odszedł, a oczom
przerażonej neczanki ukazał się ubrany w czarny garnitur mężczyzna
o ładnie uczesanych, wręcz ulizanych blond włosach i o brązowych
oczach, pełnych pogardy i czegoś dziwnego, czego neczanka nigdy
wcześniej nie widziała. Obok niego szedł wysoki mężczyzna ubrany
w białą koszulę na długi rękaw i czarne spodnie uprasowane w
kant. Ma on krótkie włosy o brązowoszarym zabarwieniu, zielone
oczy oraz cienkie okulary na nosie.
-
Sa.... Sa ... Sachiner? - wydukała przerażona dziewczyna.
-
A Ty co tu robisz?
-
Pracuję ... A Ty?
-
Ten niedołężny idiota nie potrafi wykonać nawet najprostszego
zadania. - odparł inkub pokazując na swojego towarzysza, a
następnie stanowczo dodał, wręcz rzucając dziewczyną o ścianę
- Nie widziałaś mnie tu rozumiesz!
-
Ta... tak ... ym... gdzie jest pacjent?
-
Ślepa jesteś?
-
W .... w karcie mam napisane .... jaszczurka ... spodziewałam się
czegoś... mniejszego ...
-
Tak, ta przerośnięta jaszczurka przyszła do weterynarza...
PROBLEM?
-
N..n..nie ... - odparła coraz bardziej wystraszona dziewczyna, po
czym dodała - przepraszam.... ale nie mogę sama zajmować się
smokami ...
-
To po coś tu przylazła? - zapytał nerwowo i z poirytowaniem
Sachiner, a następnie, zanim neczanka zdążyła cokolwiek
odpowiedzieć szybko dodał, ściskając ją za nadgarstki -
Nieważne! Hmmm... Już wiem, pożywię się Tobą ....
Po
tych słowach inkub zaczął się wolno zbliżać do ust przerażonej
dziewczyny. Jego mroczne oczy wręcz błyszczały. Nagle tuż przed
jej ustami zatrzymał się i powiedział jej stanowczo na ucho:
-
Znaj moją łaskawość jeśli znajdziesz mi kogoś innego to Tobie
daruje ... Masz pięć minut na zastanowienie się i dostarczenie mi
posiłku ... Ty albo któraś z Twoich koleżanek ... wybieraj ...
W
tym momencie drzwi do gabinetu ponownie się otworzyły. Sachiner
puścił swoją przerażoną, wręcz prawie płaczącą ofiarę a
następnie odsunął się od niej.
-
Ria, jednak się wyrobiłem... Rina co Ty tu robisz? - wtrącił
Hetto.
-
Przy...przy.... przyszłam.... - próbowała wydukać wystraszona
neczanka.
-
Spokojnie Rina. Panie Sachiner co to ma znaczyć? - przerwał jej
weterynarz podchodząc do niej.
-
Mishel na nią warknął. - odparł Sachiner jak gdyby nigdy nic.
-
Dobrze, rozumiem.... - odparł lekko zmieszany Hetto, po czym dodał
- To co dolega smokowi?
-
Nie zieje ogniem i dziwnie warczy. - wtrącił towarzysz inkuba.
-
Zobaczymy zatem co się dzieje... A Pan Panie Sachiner zwykle nie
przyjeżdża z pupilem skąd ta zmiana?
-
Rób co do Ciebie należy i nie zadawał głupich pytań! Nie brawem
są zawody, chce wiedzieć czy on weźmie w ich udział czy mam sobie
szukać innego!?
-
Nie skomentuję tego ... Dobrze ... no maluchu otwieraj paszcze... -
odpowiedział Hetto podchodząc do smoka.
Czerwona
bestia jednak zaczęła jedynie warczeć i mocno się stawiać.
-
MISHEL! - warknął po raz kolejny inkub.
Przestraszony
smok, położył się i grzecznie otworzył paszczę. W tym momencie
Hetto załóżył białe rękawiczki i, wyjął z kieszeni latarkę i
zajrzał mu do gardła.
-
Czas leci ...
-
Hę? Mówił Pan coś Panie Sachiner?
-
Rusz się nie mam całego dnia! - odparł Inkub.
-
Tiaaa.. i wszystko jasne... - stwierdził Hetto wyłączając
latarkę i wyłaniając się z paszczy smoka, a następnie dodał -
Na szczęście to nic wielkiego, za parę dni mu przejdzie...
-
A co mu jest? - wtrącił inkub.
-
To tylko nasilone objawy alergii na jaką od małego cierpi pański
pupil. Wychodzi na to że zjadł co najmniej 100 kg owoców Kinkin,
przez to ma napuchnięte całe gardło i stracił możliwość ziania
ogniem. Proszę mu smarować gardło tą maścią co zawsze i
dodatkowo płukać mu gardło mieszanką z szałwii, rumianku i
smoczego owocu. Za kilka dni powinno mu przejść.
-
Wrr.... niech no ja go dopadnę ... - odparł Sachiner.
-
Rozumiem, że to pewnie Pańska służba coś poplątała, ale proszę
uważniej ich przypilnować, jeszcze trochę więcej tych owoców i
mogłoby być bardzo źle.
-
WIEM! - odparł stanowczo Sachiner, uderzając pięścią w ścianę.
-
Dobrze, zatem do widzenia Panie Sachiner. Rina chodź, musimy
poważnie porozmawiać. - odparł Hetto wychodząc z wodną neczanką
z gabinetu.
-
Panie wybacz mą zuchwałość ale właśnie uciekł Ci posiłek... -
stwierdził sługa.
-
Zamknij mordę! Używaj czasem mózgu kretynie. Ja doskonale wiem co
robię ... - odparł wkurzony Sachiner.
************
-
Wzywałaś pani?
-
Tak, Hashikita czas zacząć szukać składników do rytuału.
-
Nie za wcześnie królowo?
-
Nie wszystko już dostatecznie przycichło. Tylko rób to szybko ale
tak aby nie zbudzić podejrzeń. Rozumiesz?
-
Tak moja Pani.
-
Za wszelką cenę musimy zdobyć wszystkie rzadkie składniki.
-
Oczywiście...
-
No już ruszaj w drogę....
************
Hetto
i Rina są w białym gabinecie weterynarza.
-
Proszę siadaj... - stwierdził Hetto pokazując neczance miejsce
przed brązowym biurkiem, o które on się oparł. Kiedy Rina usiadła
ze spuszczaną głową zaczął mówić dalej:
-
Nie wiem od czego zacząć ... Heh... dobrze ... wytłumacz mi proszę
jak się znalazłaś w tym gabinecie? Stwierdzenie przyszłam nie
satysfakcjonuje mnie...
-
Ja.... nie chciałam nabroić .... - odparła roztrzęsiona
dziewczyna...
-
Rina, słuchaj spokojnie... ja tylko pytam i proszę o szczerą
odpowiedź....
-
Zostałam poproszona o zajęcie się tym pacjentem ... zostałam
poinformowana iż pacjentem jest jaszczurka ... Kiedy nałożyłam
nakładkę tłumaczącą na kartę przeczytałam na niej "czerwona
jaszczurka z czarnymi błonami ...
-
Dziwne pokarz mi proszę tę kartę...
W
tym momencie neczanka, pokazała kartę pacjenta, na której
rzeczywiście było napisane tak jak powiedziała dziewczyna. Po
dłuższej chwili milczenia Hetto spytał:
-
Od kogo dostałaś tę kartę?
-
Od Ria ... powiedziała, że ma bardzo ważną operację i nie wyrobi
się z tym pacjentem ...
-
Rozumiem... - odpowiedział Hetto rzucając kartę na biurko, a po
chwili dodał - heh ... a teraz powiedz mi czy właściciel Mishela
coś Ci zrobił?
Zmieszana
neczanka jednak milczała.
-
Posłuchaj - kontynuował weterynarz - On jest inkubem, a dzisiaj
przyszedł do kliniki na głodzie, może nie jakimś ogromnym, ale
jednak głodzie... przez to jest naprawdę bardzo niebezpieczny... i
nieprzewidywalny... Z Inkubami czy Sukubami na głodzie się nie
zadziera ...
-
To dlatego miał takie dziwne oczy ... - wyszeptała
neczanka, a następnie dodała chowając twarz - Jeszcze nic mi nie
zrobił ...
-
Cieszy mnie to ...
************
Diuna,
Kiazu, Carmen, Otachi i Hachi jadą razem autobusem. Dziewczyny
siedzą sobie bokiem na dwóch pojedynczych siedzeniach a nad nimi
stoją Panowie.
-
Stosunkowo późna pora na zaczęcie pracy. - zauważył Carmen.
-
Mamy środek, między drugą a trzecią zmianą. - odparł Hachi.
-
Dobrze, że ja mam tylko dwie zmiany.... - wtrąciła Diuna.
-
A ja mam jedną zmianę. - stwierdziła radośnie Kiazu.
-
Ja też pracuję w systemie jedno zmianowym. - odpowiedział Carmen.
-
Właśnie Carmen a Ty czym się zajmujesz? - zapytał zaciekawiony
Otachi.
-
Głownie jestem podróżnikiem, zbieram informacje o różnych
kulturach a potem piszę o nich książki. Dodatkowo jestem szefem
wielkiej i dobrze prosperującej sieci restauracji w różnych
zakątkach galaktyki. - odpowiedział Carmen.
-
No, brzmi bynajmniej cool. - stwierdził Hachi.
-
Super! To nie możesz narzekać na nudę. - dodał Otachi.
************
Wczesnym
wieczorem Rina przebiera się w szatni. Właśnie zdjęła swoją
koszulkę pracowniczą i wrzuciła ją do szafki, a następnie wyjęła
z niej swojego zielonego T-shirt. Nagle drzwiczki zamknęły się z
niesamowitym hukiem.
-
Czas minął ...
W
tym momencie oczom, wystraszonej i zasłaniającej się dziewczyny
ukazał się Sachiner opierający się o jej szafkę.
-
Nie widzę tu innego kąska... więc to Ty będziesz moim
posiłkiem... - kontynuował spokojnie, groźnie i szarmancko inkub.
-
Wydaję mi się, że już jadłeś ... - odparła zaczerwieniona i
spłoszona neczanka.
-
I co z tego? Chcę Twojej energii... - odpowiedział Sachiner łapiąc
dziewczynę za ramię i przesuwając ją tak, aby plecami opierała
się o szafkę. Jednak nie zbliżył się do niej. W między czasie
drugą ręką wystrzelił ognistą kulę, która poleciała
korytarzem.
-
Ała ...
-
Wyłaź... - stwierdził Sachiner puszczając swoją ofiarę.
W
tym momencie z bocznego korytarza wyszła śliczna i wysoka
dziewczyna o brązowokasztanowych włosach, spiętych gumką
ozdobioną czerwonym kwiatem hibiskusa. Ubrana w dopasowaną do ciała
białą sukienkę, sięgającą jej do połowy ud i z plisowanym i
pofalowanym koronkowym dołem z czerwoną obwódką. Ta sukienka jest
bez ramiączek i wspaniale uwypukla biust na którym się kończy. Do
tego dziewczyna ma czerwone podkolanówki i białe szpilki z
czerwonymi obcasami, oraz komórką w dłoni.
-
No, no śliczna dama. Nie przeszkadzaj mi proszę. Tobą mogę się
zająć później, jeśli bardzo chcesz. - stwierdził Sachiner,
patrzący kuszącym wzrokiem na dziewczynę.
-
Przyznam kusząca propozycja, ale musiałbyś mieć kasy jak lodu,
chłopczyku. Zrobię kilka zdjęć i już mnie nie ma. - odparła
przybyszka.
-
Podoba mi się Twój tok myślenia. Jeszcze wiele o mnie nie wiesz, a
ja na pewno Cię zaskoczę. Zdjęcia szatni? Znam lepsze miejsca na
zdjęcia.
-
A chce rozwiesić parę jej zdjęć tu i ówdzie... Kusisz... kusisz
... ale już nie tacy próbowali....
-
Sachiner... - wyszeptała nieśmiało Rina.
W
tym momencie inkub zmierzył ją groźnym spojrzeniem, a wystraszona
neczanka kontynuowała:
-
Wiesz jeśli ona robiła mi zajęcia to i Tobie ...
-
Co z tego? - warknął inkub.
-
ym... jeśli je rozwiesi w paru miejscach ... To Kurai,
na pewno się dowie co chciałeś zrobić ... i będziesz mieć
kłopoty ...
-
Mów dalej... - zaciekawił się inkub.
-
Znając ją ...umieści je w sieci ... z jakimś dziwnym
komentarzem ... który popsuje Ci reputacje ...a tego przecież nie
chcemy ... w końcu tak wspaniały inkub ja Ty na pewno ma pełną
klasy renomę i cieszy się poważaniem ... A ona jednym zdjęciem
może to zrujnować w ciągu sekundy ... a ktoś tak poważany jak Ty
powinien być ceniony i szanowany... a nie skończony... Zasługujesz
na chwałę i wielbienie, a nie pogardę....
-
Dosyć, to co mówisz ma sens... - odparł Sachiner.
-
Hmmm... Co ona Ci powiedziała? - wtrąciła przybyszka.
-
Nic ważnego moja piękna, może udamy się w jakieś ustronne
miejsce. - odpowiedział szarmancko inkub.
-
Oj... kusisz ... kusisz, dobrze ale po jeszcze kilku zdjęciach...
W
tym momencie Sachiner podszedł do przybyszki uwodzicielsko
przeczesując swoje idealnie ułożone blond włosy. Następnie
jednym szybkim ruchem złapał dziewczynę w pasie, przyciągnął do
siebie i bardzo namiętnie pocałował. Lekki blask oświetlił
otoczenie. Po chwili inkub odsunął się od dziewczyny która
osunęła się na nogach i upuściła swój telefon. Sachiner złapał
przybyszkę, zdeptał telefon i powiedział:
-
Piękna coś nie wyraźnie wyglądasz, pozwól mi proszę wyprowadzić
Cię na powietrze.
-
Nie nie dziękuję ... zawróciło mi się tylko w głowie ... ale
za taki zajebisty pocałunek, dam się zaprosić na kolacje po pracy.
- odparła rozkosznie przybyszka.
-
Dobrze, moja piękna.
Pibip...
pibip...
-
Kurcze to mój pejdzer... muszę lecieć przystojniaczku ... -
odparła dziewczyna, wybiegając z szatni.
Natomiast
Sachiner uśmiechnął się pod nosem i powiedział:
-
Uznajmy to, że skołowałaś mi posiłek. Dzisiaj Ci się udało,
ale nie licz na to, że za każdym razem będzie Ci się udawać.
Obiecuję, że do następnego spotkania na głodzie z mojej strony Ci
nic nie grozi.
Następnie
podszedł do neczanki i szarmancko pocałował ją w prawą dłoń,
po czym dodał:
-
Masz tak kuszącą energię, że któregoś dnia na pewno ją
zdobędę.
-
Ja...jak mam Ci zaufać..? - wydukała neczanka.
-
Jaki bym nie był, na pewno jestem honorowy. To powinnaś już
wiedzieć. Znaj moją łaskawość, dzisiaj jesteś wolna i to w 98%
moja zasługa. - odparł spokojnie Sachiner.
-
A pozostałe dwa procent? - spytała oszołomiona neczanka.
-
To Twoje szczęście. - odparł inkub, po czym znikł.
W
tym momencie Rina odetchnęła z ulgą i osunęła się na ziemie.
-
On chyba Cię lubi ... - odezwał się nagle męski głos.
Neczanka,
aż podskoczyła do góry i odwróciła się w kierunku z którego
leciał głos. W tym momencie jej oczom ukazał się srebrno-biało
włosy neczanin.
-
Kurai ... jej nie strasz mnie tak proszę.... - stwierdziła Rina z
ulgą.
-
Przepraszam, nic Ci nie jest? - odparł spokojnie Kurai, kucając
koło neczanki.
-
Nie nic mi nie zrobił. Dużo widziałeś?
-
Jeśli mam być szczery to wszystko. Pojawiłem się tuż przed nim.
-
A Ria, kiedy przyszła?
-
Jak się pojawiłem to ona już tam była.
-
Heh ... swoją drogą co miałeś na myśli mówiąc, że "on
mnie chyba lubi"?
-
Sachiner Cię lubi, inaczej dzisiaj już dwa razy wyssał by z Ciebie
energię. Jego ofiary nie mają z nim najmniejszych szans, a do
Ciebie podchodzi zupełnie inaczej. Czuj się wyróżniona.
-
Skoro tak mówisz ... ale boje się, że dopadnie mnie....
-
Póki nie będzie na głodzie nic Ci nie zrobi, tego możesz być
pewna.
-
A jak będzie na głodzie?
W
tym momencie neczanin nachylił się do ukochanej i powiedział jej
do ucha:
-
Wtedy to ja Cię obronie...
A
następnie namiętnie pocałował. Po dłuższej chwili, kiedy ich
usta rozdzieliły się Rina mocno się do niego przytuliła. Kurai
schował ją w swoich ramionach i tulił.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz