poniedziałek, 1 grudnia 2014

Epizod 104

"...Przyjaźń według Sachinera..."

Minęło kilka spokojnych dni. Yorokobi wróciła już ze swoim maluszkiem do domu, a nasi przyjaciele zajmowali się zwyczajnym życiem. A to pracą, a to jakąś rozrywką, a to treningami u Kronosa, który z każdym dniem wymagał od nich coraz więcej i więcej. Jednak nie tylko oni dobrze się bawią. W ciemnym pokoju, dumnie i dostojnie stoi pewna, wyraźnie starsza osoba. Jest to średniego wzrostu mężczyzna o białej, szpiczastej brodzie i cienkich wąsach, które sięgają do jego klatki piersiowej. Ma wysokie czoło, a z reszty zadbanych białych włosów ma uplecionego, dostojnego koka. Ubrany jest on w klasyczne, i zarazem dostojne czerwone kimono, do ziemi, które przeplecione jest czarnym pasem i ozdobiona złotymi zdobieniami. Jego bladoniebieskie oczy, są poważne, chłodne, doświadczone i bardzo stanowcze.
- Wzywałeś Panie? - spytał kobiecy głos, chowający się w mroku.
- Tak, zacznij działać. Minęło już sporo czasu i na pewno wszystko już ucichło. Tylko zaklinam Cie powoli i tak aby nie wzbudzić żadnych podejrzeń. - odparł szorstko mężczyzna.
- Tak jest Panie.... Nie zawiodę Cię...
- Idź już .... szkoda czasu....
************
Ankara siedzi w swoim gabinetowym pokoju. Znajduje się on za prostym biurkiem i czyta jakieś dokumenty. Na prost niego, znajdują się dwa szare fotele, między którymi stoi szklany okrągły stoik. Ten pokój znajduje się w cichej części pałacu, więc sprzyja owocnej pracy. Nagle ciszę pomieszczenia, przerwało delikatne pukanie do drzwi.
- Proszę - odpowiedział Anki, odrywając się znad dokumentów.
W tym momencie brązowe drzwi otworzyły się a do pomieszczenia weszła wystraszona wodna neczanka.
- Ach Rina ... czekałem na Ciebie... proszę usiądź... - zaproponował władca wstając za biurka.
Następnie Anki usiadł na jednym z foteli, a tuż za nim mocno speszona neczanka.
- Wiesz czemu Cię wezwałem?
- Pewnie ... chodzi o .... skargę Ria ...
- Owszem, powiedz mi proszę o co się stało?
- ... Spóźniłam się z oddaniem raportów ... nie wiedziałam, że to tak poważne ...
- A to ciekawe, gdyż treść skargi mówi coś zupełnie innego...
- W takim układzie wybacz Anki ale nie mam pojęcia o co chodzi ...
- Dobrze, opowiedz najpierw o tych raportach proszę ...
- Tak więc ... kilka dni temu miałam zrobić raporty i dostarczyć je wrześnie rano do kliniki ... a ja dostarczyłam je koło południa ... ale miałam ważny powód ...
- Rozumiem, a te raporty przypadkiem nie były raportami Ria?
Rina mocno się zaczerwieniła, spuściła głowę i nic nie odpowiedziała, kiwnęła jedynie potakująco głową.
- Rozumiem, to już wiem skąd ta skarga, mówiąca o Twoim braku profesjonalizmu, chamskim traktowaniu współpracowników i wywyższaniu się.
- Ale ...
- Spokojnie, nic się nie dzieje. Znam Cię i wiem, że to nie jest prawdą, jednakowoż skarga ta mnie bardzo zaintrygowała, więc postanowiłem to sprawdzić. Wybacz moja droga, lecz mam do załatwienia pewną sprawę i muszę Cię przeprosić. Wracaj proszę do pracy.
- Dobrze Anki....
************
Mieszkanie dziewczyn, zyskało pewien dodatek. Mianowicie do futryny drzwi do salonu został przyczepiony drążek do ćwiczeń, aby móc sprostać niektórym wyzwaniom treningu Kronosa. Kiazu właśnie ćwiczy na owym drążku. Pionowo i dzielnie, raz za razem podnosi się i opuszcza. Ubrana jest w różowy sportowy top na ramiączka i krótkie czerwone spodenki. Przed nią w salonie na ułożonych ładnie poduszkach leży sobie Diuna, ubrana tak jak siostra tyle, że na czarno i popijająca wodę z butelki. Natomiast w tle leci nie za głośna muzyka.
- Huh ... Jeszcze dwadzieścia ... huh ... i zmiana... - stwierdziła nagle Kiazu, lekko dysząc.
- Wiem, ale mi się marzy przerwa ... - odparła Diuna.
- Huh ...nie przesadzaj ... huh ... właśnie ... odpoczywasz ...
- Tiaa ... Czasem myślę, że Kronos chce nas zabić i robi to powoli i bardzo boleśnie aby mieć z tego więcej zabawy...
- Huh... coś w tym jest ... huh ... mnie bardziej ...huh ... zastanawia jaki cel ... huh ... jest tego intensywnego ... huh ... treningu ...
- Nasze ogólne wzmocnienie, lepsza kondycja, większa moc ... i takie tam ...
- Huh.... koniec ... - odparła Kiazu, zachodząc z drążka. Następnie wzięła butelkę wody napiła się i mówiła dalej: - To to tak ... ale wiesz ja mam nie odparte wrażenie, że ten nasz straszliwy trening ma jakieś drugie dno ... i być może jakoś powiązane z tym co znaleźliśmy o tym smoku dusz czy jakoś tak ...
- I z tą całą obławą na Yuri?
- Nom ...
- Może i masz racje, ale wszystko to jakoś uspokoiło się i przycichło ...
Nagle rozległo się pukanie do drzwi.
- Spodziewasz się kogoś? - spytała dociekliwie Diuna.
- Tak, ja otworzę... - odpowiedziała Kiazu, udając się do drzwi wejściowych.
- To i tak zrobię sobie przerwę...
Po chwili, Kiazu otworzyła drzwi. W tym momencie jej oczom ukazał się jej elegancko ubrany i dobrze znany mężczyzna.
- Siemasz ... wchodź proszę ...- stwierdziła radośnie Kiazu.
- Witaj, przyjechałem zgodnie z zapowiedzią i przepraszam za ewentualne drobne spóźnienie. - odparł przybysz, przekraczając próg mieszkania.
- O Carmen, miło Cie widzieć. Co Cię do nas sprowadza? - wtrąciła z uśmiechem Diuna.
- Witaj, a bardzo pragnąłem zwiedzić trochę ziemię, a skoro jako Ineveeńczyk jestem wstanie chodzić po ziemi i nie wzbudzać podejrzeń o to i jestem.
- Zaproponowałam, że go dzisiaj oprowadzimy trochę po ziemi, skoro mamy wolne. Słuchaj Carmen rozgość się i czuj się jak u siebie, my się ogarniemy i możemy ruszać... - dodała Kiazu.
************
- Ria, słuchaj w sali numer 2eZ czeka pacjent czy mogłabyś się nim zając? - spytał nagle Hetto.
- Oczywiście, a co to za przypadek? - odpowiedziała entuzjastycznie Ria.
- Proszę to karta pacjenta, to smok z jakąś bliżej nie określoną dolegliwością. Tylko na pewno się nim zajmij dobrze?
- (A co ja niańka przerośniętych jaszczurek jestem?) Już tam idę, nie przejmuj się, widzę, że to stały pacjent.
- Owszem, jeśli chodzi o legalne zabiegi to, to nasz częsty gość. Zazwyczaj osobiście się nim zajmuję, lecz dzisiaj mam jeszcze parę spraw do załatwienia.
- Rozumiem, to już do niego pędzę w końcu nie może czekać. (chyba mam pewien pomysł...)
************
- Miryoku...
- Tak moja Pani...?
- Powiedz mi proszę czy dasz radę, w razie co wspierać Hashikitę?
- Tak moja Pani, długie medytacje dadzą mi odpowiednią siłę i wytrwałość do tego zadnia.
- Niezmiernie mnie to cieszy....
************
Ria, bez pukania, weszła do jednego z gabinetów kliniki. Tam za komputerem siedzi Rina, która robiąc jakaś tabelkę je kanapkę.
- Przerwę masz? - zapytała Ria.
- Teoretycznie tak ...
- A zrobiłabyś coś dla mnie?
- Hmm....?
- Słuchaj mam pacjenta, a zaraz idę na ważną operację i nie zdążę go ogarnąć. Czy mogła byś go przejąć?
- W sumie mogłabym... ale co to zależy jakie to stworzenie ...?
- Jaszczurka a co?
- A to spoko ... wiesz niektórymi stworzeniami nie wolno mi się samej zajmować....
- Tym na pewno możesz to tylko wyleniała jaszczurka.... - odparła Ria wręczając Rinie kartę pacjenta....
- Hmmm...
- Tylko nie rób scen tylko rusz się w końcu ... Aha on jest w sali 2eZ .. no już Cie nie ma ... - wtrąciła stanowczo i wręcz rozkazująco Ria.
- Dobrze już idę ... - odparła nieśmiało, speszona Rina.
************
Carmen, Diuna i Kiazu siedzą w niezwykłej restauracji. Cała jest drewniano-kamienna i wnętrzem przypomina wspaniałą winnice. Każdy stolik stoi w osobnej wnęce która stylizowana jest na beczkę na wino. Wspaniałe brązy, żółcie, czerwienie, czerń i szarości dodają naprawdę klimatycznego uroku. Stylowe miejsce dla stylowych ludzi.
- Mówiłam, że na Ziemi nie ma nic ciekawego ... - stwierdziła Diuna.
- Dla Was zapewne tak, bo mieszkacie tutaj i widzicie piękno tego miejsca na co dzień. Dla mnie jako podróżnika to jest wspaniałe miejsce pełne nowych wspaniałych rzeczy. - odpowiedział Carmen popijając białe winno i podjadając orzeszki ziemne.
- Dla nas takie jest Ineeven, Zekeren czy inne miejsca - odparła Diuna.
- Co racja to racja... - dodała Kiazu.
- Jedną uwagą do tego miejsca, to drobny szczegół, wynikający bardziej z wychowania. Na Ineeven pijemy aperitif na stojąco i w towarzystwie chrupiących przekąsek, aby zaostrzyć sobie apatyt. A na Ziemi jak widzę stosuję się go bardziej jako przeprosiny umilające czekanie na spóźniający się posiłek. - odparł dystyngowanie Carmen.
- Czepiasz się ... - odparły zgodnie dziewczyny.
- Gdzież bym śmiał, ja tylko... że tak powiem ... podziwiam różnice kulturowe. Na wszystkich planetach przewijają się różnice, czasem są one drobne , mało zauważalne i nie znaczące, a czasem są one widoczne na pierwszy rzut oka. W swoich podróżach uwielbiam wyłapywać te różnice, gdyż to bardzo uczące. - odpowiedział spokojnie Carmen.
- Ciekawe.... a nie irytują Cię te różnice? - spytała Diuna.
- Hmmm... w dużej mierze podchodzę do nich na chłodno i brać je tylko do swojej wiadomości... - odpowiedział Ineveeńczyk.
- Opowiesz nam o niektórych co ciekawszych różnicach? - wtrąciła Kiazu.
- Oczywiście... od czego by tu zacząć? ... hmm...
************
Rina stoi przed wielkimi wrotami do sali 2eZ. Wyjęła ona z skrytki w drzwiach cienka, przezroczystą jakby plastikową rzecz, którą położyła na kartę pacjenta. Następnie otworzyła drzwi i weszła do gabinetu, czytając kartę.
- No nareszcie, ile można można czekać. - na samym wejściu padło aroganckie stwierdzenie pełne pogardy.
- Przepraszam .... - stwierdziła neczanka podnosząc głowę.
W tym momencie jej oczom ukazał się wielki czerwony smok z czarnymi wstawkami,o zadbane łuskach i pełnym pogardy spojrzeniu. Dodatkowo rzucała się w oczy czarna muszka na szyi stworzenia. Bestia bez chwili zawahania, groźnie ryknęła dziewczynie prosto w twarz.
- MISHEL! ... - zganił smoka, arogancki głos z wejścia.
Na te słowa smok warknął pod nosem, skulił ogon i odszedł, a oczom przerażonej neczanki ukazał się ubrany w czarny garnitur mężczyzna o ładnie uczesanych, wręcz ulizanych blond włosach i o brązowych oczach, pełnych pogardy i czegoś dziwnego, czego neczanka nigdy wcześniej nie widziała. Obok niego szedł wysoki mężczyzna ubrany w białą koszulę na długi rękaw i czarne spodnie uprasowane w kant. Ma on krótkie włosy o brązowoszarym zabarwieniu, zielone oczy oraz cienkie okulary na nosie.
- Sa.... Sa ... Sachiner? - wydukała przerażona dziewczyna.
- A Ty co tu robisz?
- Pracuję ... A Ty?
- Ten niedołężny idiota nie potrafi wykonać nawet najprostszego zadania. - odparł inkub pokazując na swojego towarzysza, a następnie stanowczo dodał, wręcz rzucając dziewczyną o ścianę - Nie widziałaś mnie tu rozumiesz!
- Ta... tak ... ym... gdzie jest pacjent?
- Ślepa jesteś?
- W .... w karcie mam napisane .... jaszczurka ... spodziewałam się czegoś... mniejszego ...
- Tak, ta przerośnięta jaszczurka przyszła do weterynarza... PROBLEM?
- N..n..nie ... - odparła coraz bardziej wystraszona dziewczyna, po czym dodała - przepraszam.... ale nie mogę sama zajmować się smokami ...
- To po coś tu przylazła? - zapytał nerwowo i z poirytowaniem Sachiner, a następnie, zanim neczanka zdążyła cokolwiek odpowiedzieć szybko dodał, ściskając ją za nadgarstki - Nieważne! Hmmm... Już wiem, pożywię się Tobą ....
Po tych słowach inkub zaczął się wolno zbliżać do ust przerażonej dziewczyny. Jego mroczne oczy wręcz błyszczały. Nagle tuż przed jej ustami zatrzymał się i powiedział jej stanowczo na ucho:
- Znaj moją łaskawość jeśli znajdziesz mi kogoś innego to Tobie daruje ... Masz pięć minut na zastanowienie się i dostarczenie mi posiłku ... Ty albo któraś z Twoich koleżanek ... wybieraj ...
W tym momencie drzwi do gabinetu ponownie się otworzyły. Sachiner puścił swoją przerażoną, wręcz prawie płaczącą ofiarę a następnie odsunął się od niej.
- Ria, jednak się wyrobiłem... Rina co Ty tu robisz? - wtrącił Hetto.
- Przy...przy.... przyszłam.... - próbowała wydukać wystraszona neczanka.
- Spokojnie Rina. Panie Sachiner co to ma znaczyć? - przerwał jej weterynarz podchodząc do niej.
- Mishel na nią warknął. - odparł Sachiner jak gdyby nigdy nic.
- Dobrze, rozumiem.... - odparł lekko zmieszany Hetto, po czym dodał - To co dolega smokowi?
- Nie zieje ogniem i dziwnie warczy. - wtrącił towarzysz inkuba.
- Zobaczymy zatem co się dzieje... A Pan Panie Sachiner zwykle nie przyjeżdża z pupilem skąd ta zmiana?
- Rób co do Ciebie należy i nie zadawał głupich pytań! Nie brawem są zawody, chce wiedzieć czy on weźmie w ich udział czy mam sobie szukać innego!?
- Nie skomentuję tego ... Dobrze ... no maluchu otwieraj paszcze... - odpowiedział Hetto podchodząc do smoka.
Czerwona bestia jednak zaczęła jedynie warczeć i mocno się stawiać.
- MISHEL! - warknął po raz kolejny inkub.
Przestraszony smok, położył się i grzecznie otworzył paszczę. W tym momencie Hetto załóżył białe rękawiczki i, wyjął z kieszeni latarkę i zajrzał mu do gardła.
- Czas leci ...
- Hę? Mówił Pan coś Panie Sachiner?
- Rusz się nie mam całego dnia! - odparł Inkub.
- Tiaaa.. i wszystko jasne... - stwierdził Hetto wyłączając latarkę i wyłaniając się z paszczy smoka, a następnie dodał - Na szczęście to nic wielkiego, za parę dni mu przejdzie...
- A co mu jest? - wtrącił inkub.
- To tylko nasilone objawy alergii na jaką od małego cierpi pański pupil. Wychodzi na to że zjadł co najmniej 100 kg owoców Kinkin, przez to ma napuchnięte całe gardło i stracił możliwość ziania ogniem. Proszę mu smarować gardło tą maścią co zawsze i dodatkowo płukać mu gardło mieszanką z szałwii, rumianku i smoczego owocu. Za kilka dni powinno mu przejść.
- Wrr.... niech no ja go dopadnę ... - odparł Sachiner.
- Rozumiem, że to pewnie Pańska służba coś poplątała, ale proszę uważniej ich przypilnować, jeszcze trochę więcej tych owoców i mogłoby być bardzo źle.
- WIEM! - odparł stanowczo Sachiner, uderzając pięścią w ścianę.
- Dobrze, zatem do widzenia Panie Sachiner. Rina chodź, musimy poważnie porozmawiać. - odparł Hetto wychodząc z wodną neczanką z gabinetu.
- Panie wybacz mą zuchwałość ale właśnie uciekł Ci posiłek... - stwierdził sługa.
- Zamknij mordę! Używaj czasem mózgu kretynie. Ja doskonale wiem co robię ... - odparł wkurzony Sachiner.
************

- Wzywałaś pani?
- Tak, Hashikita czas zacząć szukać składników do rytuału.
- Nie za wcześnie królowo?
- Nie wszystko już dostatecznie przycichło. Tylko rób to szybko ale tak aby nie zbudzić podejrzeń. Rozumiesz?
- Tak moja Pani.
- Za wszelką cenę musimy zdobyć wszystkie rzadkie składniki.
- Oczywiście...
- No już ruszaj w drogę....
************
Hetto i Rina są w białym gabinecie weterynarza.
- Proszę siadaj... - stwierdził Hetto pokazując neczance miejsce przed brązowym biurkiem, o które on się oparł. Kiedy Rina usiadła ze spuszczaną głową zaczął mówić dalej:
- Nie wiem od czego zacząć ... Heh... dobrze ... wytłumacz mi proszę jak się znalazłaś w tym gabinecie? Stwierdzenie przyszłam nie satysfakcjonuje mnie...
- Ja.... nie chciałam nabroić .... - odparła roztrzęsiona dziewczyna...
- Rina, słuchaj spokojnie... ja tylko pytam i proszę o szczerą odpowiedź....
- Zostałam poproszona o zajęcie się tym pacjentem ... zostałam poinformowana iż pacjentem jest jaszczurka ... Kiedy nałożyłam nakładkę tłumaczącą na kartę przeczytałam na niej "czerwona jaszczurka z czarnymi błonami ...
- Dziwne pokarz mi proszę tę kartę...
W tym momencie neczanka, pokazała kartę pacjenta, na której rzeczywiście było napisane tak jak powiedziała dziewczyna. Po dłuższej chwili milczenia Hetto spytał:
- Od kogo dostałaś tę kartę?
- Od Ria ... powiedziała, że ma bardzo ważną operację i nie wyrobi się z tym pacjentem ...
- Rozumiem... - odpowiedział Hetto rzucając kartę na biurko, a po chwili dodał - heh ... a teraz powiedz mi czy właściciel Mishela coś Ci zrobił?
Zmieszana neczanka jednak milczała.
- Posłuchaj - kontynuował weterynarz - On jest inkubem, a dzisiaj przyszedł do kliniki na głodzie, może nie jakimś ogromnym, ale jednak głodzie... przez to jest naprawdę bardzo niebezpieczny... i nieprzewidywalny... Z Inkubami czy Sukubami na głodzie się nie zadziera ...
- To dlatego miał takie dziwne oczy ... - wyszeptała neczanka, a następnie dodała chowając twarz - Jeszcze nic mi nie zrobił ...
- Cieszy mnie to ...
************
Diuna, Kiazu, Carmen, Otachi i Hachi jadą razem autobusem. Dziewczyny siedzą sobie bokiem na dwóch pojedynczych siedzeniach a nad nimi stoją Panowie.
- Stosunkowo późna pora na zaczęcie pracy. - zauważył Carmen.
- Mamy środek, między drugą a trzecią zmianą. - odparł Hachi.
- Dobrze, że ja mam tylko dwie zmiany.... - wtrąciła Diuna.
- A ja mam jedną zmianę. - stwierdziła radośnie Kiazu.
- Ja też pracuję w systemie jedno zmianowym. - odpowiedział Carmen.
- Właśnie Carmen a Ty czym się zajmujesz? - zapytał zaciekawiony Otachi.
- Głownie jestem podróżnikiem, zbieram informacje o różnych kulturach a potem piszę o nich książki. Dodatkowo jestem szefem wielkiej i dobrze prosperującej sieci restauracji w różnych zakątkach galaktyki. - odpowiedział Carmen.
- No, brzmi bynajmniej cool. - stwierdził Hachi.
- Super! To nie możesz narzekać na nudę. - dodał Otachi.
************
Wczesnym wieczorem Rina przebiera się w szatni. Właśnie zdjęła swoją koszulkę pracowniczą i wrzuciła ją do szafki, a następnie wyjęła z niej swojego zielonego T-shirt. Nagle drzwiczki zamknęły się z niesamowitym hukiem.
- Czas minął ...
W tym momencie oczom, wystraszonej i zasłaniającej się dziewczyny ukazał się Sachiner opierający się o jej szafkę.
- Nie widzę tu innego kąska... więc to Ty będziesz moim posiłkiem... - kontynuował spokojnie, groźnie i szarmancko inkub.
- Wydaję mi się, że już jadłeś ... - odparła zaczerwieniona i spłoszona neczanka.
- I co z tego? Chcę Twojej energii... - odpowiedział Sachiner łapiąc dziewczynę za ramię i przesuwając ją tak, aby plecami opierała się o szafkę. Jednak nie zbliżył się do niej. W między czasie drugą ręką wystrzelił ognistą kulę, która poleciała korytarzem.
- Ała ...
- Wyłaź... - stwierdził Sachiner puszczając swoją ofiarę.
W tym momencie z bocznego korytarza wyszła śliczna i wysoka dziewczyna o brązowokasztanowych włosach, spiętych gumką ozdobioną czerwonym kwiatem hibiskusa. Ubrana w dopasowaną do ciała białą sukienkę, sięgającą jej do połowy ud i z plisowanym i pofalowanym koronkowym dołem z czerwoną obwódką. Ta sukienka jest bez ramiączek i wspaniale uwypukla biust na którym się kończy. Do tego dziewczyna ma czerwone podkolanówki i białe szpilki z czerwonymi obcasami, oraz komórką w dłoni.
- No, no śliczna dama. Nie przeszkadzaj mi proszę. Tobą mogę się zająć później, jeśli bardzo chcesz. - stwierdził Sachiner, patrzący kuszącym wzrokiem na dziewczynę.
- Przyznam kusząca propozycja, ale musiałbyś mieć kasy jak lodu, chłopczyku. Zrobię kilka zdjęć i już mnie nie ma. - odparła przybyszka.
- Podoba mi się Twój tok myślenia. Jeszcze wiele o mnie nie wiesz, a ja na pewno Cię zaskoczę. Zdjęcia szatni? Znam lepsze miejsca na zdjęcia.
- A chce rozwiesić parę jej zdjęć tu i ówdzie... Kusisz... kusisz ... ale już nie tacy próbowali....
- Sachiner... - wyszeptała nieśmiało Rina.
W tym momencie inkub zmierzył ją groźnym spojrzeniem, a wystraszona neczanka kontynuowała:
- Wiesz jeśli ona robiła mi zajęcia to i Tobie ...
- Co z tego? - warknął inkub.
- ym... jeśli je rozwiesi w paru miejscach ... To Kurai, na pewno się dowie co chciałeś zrobić ... i będziesz mieć kłopoty ...
- Mów dalej... - zaciekawił się inkub.
- Znając ją ...umieści je w sieci ... z jakimś dziwnym komentarzem ... który popsuje Ci reputacje ...a tego przecież nie chcemy ... w końcu tak wspaniały inkub ja Ty na pewno ma pełną klasy renomę i cieszy się poważaniem ... A ona jednym zdjęciem może to zrujnować w ciągu sekundy ... a ktoś tak poważany jak Ty powinien być ceniony i szanowany... a nie skończony... Zasługujesz na chwałę i wielbienie, a nie pogardę....
- Dosyć, to co mówisz ma sens... - odparł Sachiner.
- Hmmm... Co ona Ci powiedziała? - wtrąciła przybyszka.
- Nic ważnego moja piękna, może udamy się w jakieś ustronne miejsce. - odpowiedział szarmancko inkub.
- Oj... kusisz ... kusisz, dobrze ale po jeszcze kilku zdjęciach...
W tym momencie Sachiner podszedł do przybyszki uwodzicielsko przeczesując swoje idealnie ułożone blond włosy. Następnie jednym szybkim ruchem złapał dziewczynę w pasie, przyciągnął do siebie i bardzo namiętnie pocałował. Lekki blask oświetlił otoczenie. Po chwili inkub odsunął się od dziewczyny która osunęła się na nogach i upuściła swój telefon. Sachiner złapał przybyszkę, zdeptał telefon i powiedział:
- Piękna coś nie wyraźnie wyglądasz, pozwól mi proszę wyprowadzić Cię na powietrze.
- Nie nie dziękuję ... zawróciło mi się tylko w głowie ... ale za taki zajebisty pocałunek, dam się zaprosić na kolacje po pracy. - odparła rozkosznie przybyszka.
- Dobrze, moja piękna.
Pibip... pibip...
- Kurcze to mój pejdzer... muszę lecieć przystojniaczku ... - odparła dziewczyna, wybiegając z szatni.
Natomiast Sachiner uśmiechnął się pod nosem i powiedział:
- Uznajmy to, że skołowałaś mi posiłek. Dzisiaj Ci się udało, ale nie licz na to, że za każdym razem będzie Ci się udawać. Obiecuję, że do następnego spotkania na głodzie z mojej strony Ci nic nie grozi.
Następnie podszedł do neczanki i szarmancko pocałował ją w prawą dłoń, po czym dodał:
- Masz tak kuszącą energię, że któregoś dnia na pewno ją zdobędę.
- Ja...jak mam Ci zaufać..? - wydukała neczanka.
- Jaki bym nie był, na pewno jestem honorowy. To powinnaś już wiedzieć. Znaj moją łaskawość, dzisiaj jesteś wolna i to w 98% moja zasługa. - odparł spokojnie Sachiner.
- A pozostałe dwa procent? - spytała oszołomiona neczanka.
- To Twoje szczęście. - odparł inkub, po czym znikł.
W tym momencie Rina odetchnęła z ulgą i osunęła się na ziemie.
- On chyba Cię lubi ... - odezwał się nagle męski głos.
Neczanka, aż podskoczyła do góry i odwróciła się w kierunku z którego leciał głos. W tym momencie jej oczom ukazał się srebrno-biało włosy neczanin.
- Kurai ... jej nie strasz mnie tak proszę.... - stwierdziła Rina z ulgą.
- Przepraszam, nic Ci nie jest? - odparł spokojnie Kurai, kucając koło neczanki.
- Nie nic mi nie zrobił. Dużo widziałeś?
- Jeśli mam być szczery to wszystko. Pojawiłem się tuż przed nim.
- A Ria, kiedy przyszła?
- Jak się pojawiłem to ona już tam była.
- Heh ... swoją drogą co miałeś na myśli mówiąc, że "on mnie chyba lubi"?
- Sachiner Cię lubi, inaczej dzisiaj już dwa razy wyssał by z Ciebie energię. Jego ofiary nie mają z nim najmniejszych szans, a do Ciebie podchodzi zupełnie inaczej. Czuj się wyróżniona.
- Skoro tak mówisz ... ale boje się, że dopadnie mnie....
- Póki nie będzie na głodzie nic Ci nie zrobi, tego możesz być pewna.
- A jak będzie na głodzie?
W tym momencie neczanin nachylił się do ukochanej i powiedział jej do ucha:
- Wtedy to ja Cię obronie...


A następnie namiętnie pocałował. Po dłuższej chwili, kiedy ich usta rozdzieliły się Rina mocno się do niego przytuliła. Kurai schował ją w swoich ramionach i tulił.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz