poniedziałek, 1 grudnia 2014

Epizod 110

"... Słabości małe i duże..."

Poligon wojskowy ukryty w lesie. Trzech kapitanów uważnie nadzorują nocne szkolenie rekrutów, którzy są skąpani we własnym pocie. Leżą oni w dwuszeregu z rękami zaplecionymi na kłodzie, która leży nad ich głowami. Rekruci na komendę unoszą wysoko nogi, jakby robili "świecę" a potem na komendę je opuszczają. Na ścieżce między nimi chodzi rudowłosy mężczyzna ubrany w koszulkę i spodnie w moro, który wydaje komendy. Nagle zadzwonił telefon.
- I raz! - powiedział stanowczo rudowłosy mężczyzna, a następnie odeprał telefon mówiąc: - Tak? ... A na poligonie jestem ... tak oczywiście ...
W tym momencie rekruci już ledwo się trzymają , to na pozór bardzo proste ćwiczenie jest dla nich wielką, bolesną męką. Z każdą chwilą coraz bardziej słabną i zaczynają powoli opuszczać nogi. To nie jest ich pierwszy dzień szkolenia. Rekruci praktycznie od kilku dni przechodzą bardzo specjalistyczne i specyficzne szkolenie, które wykańcza i są nieustanną walką z własnymi słabościami. Zmęczone, zakwaszone mięśnie odmawiają już posłuszeństwa.
- E Panowie nie było komendy, nogi wysoko do góry ... tak o właśnie tak ... - stwierdził generał Rudy, a następnie wrócił do rozmowy telefonicznej - no słucham słucham ... rekruci śmią mi przeszkadzać ... oczywiście ... na razie ... - W tym momencie generał rozłączył się, schował komórkę do kieszeni i stanowczo powiedział: - dwa.
Na te słowa rekruci uradowani opuścili wreszcie na ziemie. Rudy wydał obydwa rozkazy jeszcze kilka razy, a następnie stanowczo spytał:
- Zmęczeni?
- NIE! PANIE GENERALE! - wykrzyknęli zgodnie rekruci..
- Chciałem dać Wam odpocząć, ale skoro nie chcecie to jedziemy dalej.... i raz ... i dwa ...
************

Wspaniały, ciepły i słoneczny ranek. Delikatny, chłodny, wystudzony przez noc, wiatr z nieokiełznaną ciekawością prześlizguje się pod nawet najszczelniejsze ubranie i orzeźwiającym powiewem dopieszcza każdy skrawek ciał, jaki uda mu się sięgnąć.
- Wczoraj wieczorem było cieplej... - stwierdziła nagle Diuna opatulona cienkim sweterkiem.
- Przez cały dzień wiatr zdążył się na grzać, a przez chłodną noc wystudził się. Szczerze spodziewałem się silniejszego wiatru. - odparł Otachi z lekkim zawiedzeniem.
- Spokojnie to dopiero początek wyprawy. - odpowiedziała Rina z uśmiechem.
- Właśnie a ja gwarantuje Ci, że wiatr jeszcze Cię mile zaskoczy swoją siłą. - dodała Ery mrugając okiem.
- Trzymam za słowo. - odparł Otachi z uśmiechem.
- A zauważyłeś Bro, że nasza gra jest pięknie odwzorowana na tym miejscu? - spytał nagle Hachi.
- Tak, na tej polanie trochę czasu spędziliśmy aby ją przejść. - odpowiedział Otachi.
- Kiazu i Ery wydają się zachowywać jak by im było ciepło... - wtrąciła Diuna.
- W żyłach obu płynie czysty ogień ... - odparł Kurai.
- Nawet mi nie przypominaj ... takie to sobie pożyją ... własny system ogrzewania ... w ciągu dnia powinno być cieplej nie? - odpowiedziała Diuna.
- Tak w ciągu dnia na pewno będzie cieplej. - odparła Ery z uśmiechem.
- To ruszajmy! - stwierdził ochoczo Hachi.
- Hmmm.... a może najpierw zjemy śniadanie. - zaproponowała Rina.
- O TAK! - odparli zgodnie pozostali zasiadając do drewnianego stołu z ławkami.
- Dziwne ... czy widział ktoś dzisiaj Kutaro i Sachinera? - spytała nagle Rina.
- Nie i nie będę za nim tęsknić, ale przyznaje że to trochę dziwne że ten Gad jeszcze się nie pojawił.- odparła Ery.
- Hmm... Sachiner jak Sachiner ... Kutaro powinien już się gdzieś kręcić ... - dodała Kiazu.
- Oj tam dziewczyny, zjemy śniadanie i pewnie łaskawie wstanie... - dopowiedział Hachi.
- Pewnie masz racje ... - odparła Rina.
- Dobra chodź Niuńka zaniesiemy im te kanapki. - wtrąciła Ery zabierając Rinę wraz z kanapkami.
Obie dziewczyny udały się pod białą przyczepę, a sukub stanowczo zapukała do drzwi. Po krótkiej chwili drzwi otworzył Kutaro mówiąc uprzejmie i pokornie:
- Witam miłe Panie, czym mogę służyć?
- Cześć Kutaro, ten Gad nie chce ruszyć się na śniadanie? - odparła pretensjonalnie Ery.
- Pan Sachiner jeszcze śpi. - odpowiedział sługa.
- Wredny płaz ... dobra słuchaj tu macie kanapki... - odparła Ery wręczając Kutaro kanapki.
- A może chcesz zjeść z nami przy stole? - zaproponowała Rina.
- Pani, Pan Sachiner raczej nie będzie zadowolony. - odparł pokornie sługa.
- Oj przestań Kutaro chodź siadasz z nami, a jak będzie się rzucał to powiemy mu to i owo. - wtrąciła Kiazu z uśmiechem.
- Świetny pomysł - dodała Ery z uśmiechem.
Sługa delikatnie się zmieszał i po dłuższej chili milczenia powiedział:
- Dobrze, to zostawię śniadanie dla Pana Sachinera w przyczepie i przyjdę do Was.
- Świetnie to czekamy. - odparła Kiazu mrugając zalotnie okiem.
************

Neczańska armia prowadzi naprawdę wyczerpujące szkolenie, porównywalne ze szkoleniem do sił specjalnych. Po kilku godzinach snu i porannej dawce porządnych ćwiczeń przyszedł czas na kolejny wyczerpujący test. Żołnierze są wpuszczaniu pojedynczo do jasnego pokoju gdzie za biurkiem obładowanym gazetami siedzi generał Rudy w czerwonych, cienkich okularach na nosie.
- Masz minutę na odpowiedź ... Jakich znasz władców? - spytał nagle wysoko postawiony wojskowy.
- yyy ... królowa Sansha ... yyyy.... no... król Dossak ... emh... yyy...
- Dalej szybciej ... - ponaglał Rudy, stukając o biurko czarnym pisakiem.
- yyy... emh ... ambasador Ashga ....
- Ruszaj się! Co tak wolno!? ...
- Panie generale... - wtrącił jakiś wojskowy wręczając przełożonemu niebieską filiżankę.
- O dzięki, tego mi było trzeba - odparł generał przejmując filiżankę, a po chwili stwierdził - No młody czas leci tik tak tik tak ....
- No ... jest jeszcze ta no ... królowa Kana ... yyyy ...
- Czas minął - stwierdził stanowczo Rudy i rekrut został gwałtownie wyproszony z pomieszczenia. Jest on prowadzony przez ciemne tunele jakiegoś starego bunkra. W oddali widać zbliżające się światło a w umyśle pojawia się wizja wyjścia. Zaraz przy wyjściu rekruta dorwał jeden z kapitanów, który przyparł go brutalnie do ściany i stanowczo zapytał:
- Czy w generale było coś innego niż zwykle?
- Nie! - padła stanowcza odpowiedź.
- Czy generał miał coś w ręku?
- TAK!
- Co takiego?
- Szpicrutę ..
- Czy generał pił coś?
- NIE!
- Jesteś pewien?
- Tak jestem pewien.
- Zmiataj dalej.
W tym momencie rekrut został wypuszczony na tor pełen przeszkód i na dalsze testy. Siła armii to nie tylko spawani fizycznie żołnierze, ale również żołnierze spostrzegawczy i inteligentni oraz tacy którzy są wstanie przetrwać w każdych warunkach. Po chwili wybiegł kolejny rekrut, który automatem został przyparty do muru.
- Czy generał miał coś coś w ręku? - spytał stanowczo kapitan.
- Tak, czarny patyk.
- Jesteś pewien?
- Tak jestem!
************

- Kurcze, Sachiner chyba nadal nie wstał. - stwierdził Otachi zmywając po śniadaniu.
- No, strasznie nas opóźnia ... - dodał Hachi.
- I to strasznie ... heh ... przynajmniej Kiazu zyska ...
- Co masz na myśli?
- Słyszałem jak Kiazu namawiała dziewczyny na sesje ....
- Spoko do póki Sachiner łaskawie nie wstanie i tak jesteśmy tu z lekka uziemieni ...
- Niby tak, ale w końcu to swego rodzaju wakacje ... więc im bardziej poznamy miejsca to tym lepiej będzie nam szła gra ...- odparł Otachi z uśmiechem.
- Masz racje Bro.- skwitował Hachi z delikatnym uśmieszkiem.
- Heh ... obyśmy codziennie nie musieli na niego czekać ....
************

Diuna, Ery i Kiazu siedzą w kuszących pozycjach na polanie, a Rina kadruje zdjęcia aby wspaniały krajobraz był doskonałym tłem za ślicznych dziewczyn. Wszystkie się świetnie przy tym bawią. Całą tą sytuację obserwują Kurai i Kutaro siedzący przy stoliku. Nagle sługa złapał się lewą ręką za głowę i z wielkim grymasem zaczął masować sobie czoło. Po dłuższej chwili obserwacji tego zachowania elektryczny neczanin zapytał:
- Boli Cię głowa?
- KUTARO! GDZIE DO DIABŁA SIĘ PODZIEWASZ!? - rozległ się znienacka krzyk Sachinera.
- Trochę .... Przepraszam Panie... obowiązki wzywają ... - odparł pokornie sługa podnosząc się i z kamienna miną udając się do przyczepy.
Kurai w milczeniu odprowadził go wzrokiem, a następnie wstał i podszedł do dziewczyn mówiąc:
- Dziewczyny Sachiner raczył wstać.
- No nareszcie ... - odparła Kiazu.
- Heh ... a mówi się, że to na kobiety trzeba czekać... - dodała Ery.
- Pewnie zanim się zbierze to my spokojnie dokończymy sesje ... - dopowiedziała Diuna.
- Phi ... spokojnie się uda .. - dodała Kiazu z uśmiechem.
************

- Panie, przeprowadzić kolejną rekrutację do wojska?
- Tak, w tych nie pewnych czasach przyda się każdy dobrze wyszkolony wojownik.
- Tak jest Panie... a tak, kilku rekrutów wydaje się być gotowych na egzamin do sił specjalnych ...
- Jeśli nawet, to stanowczo za wcześnie, ale miej ich proszę na oku jeśli dalej będą się dobrze spisywać to nie widzę przeszkód aby przeszli ten egzamin....
- Tak Panie Ambasadorze ...
************

Nasi przyjaciele wędrują już od dłuższego czasu po górach. Z każdą chwilą wchodzą w coraz wyższe tereny, wiatr staje się coraz chłodniejszy i coraz silniejszy, a widoki stają się coraz piękniejsze. Hachi i Otachi biegają po okolicy fascynując się wszystkim co zobaczą, w sumie dzięki temu im jest nawet cieplej. Kiazu i Ery idą sobie, plotkując i śmiejąc się. Za nimi Sachiner, Diuna, Rina i Kurai, natomiast Kutaro trzyma się lekko z tyłu.
- Moja Ropuszko, nie od rana się do mnie nie odzywasz.... - stwierdził nagle Sachiner.
Ery jednak nic mu nie opowiedziała, zagadana z przyjaciółką ignoruje inkuba.
- Co brakuje Ci jej głosu? - spytała Diuna.
- Mi? Oczywiście że nie... - odparł inkub, prawie automatycznie.
- Powiedziałbym, że brakuje mu "wymiany jadu" do prawidłowego funkcjonowania...- wtrącił Kurai.
- Nie znoszę Cię.... - odparł Sachiner, lekko warcząc pod nosem.
W tym momencie Ery odwróciła się i powiedziała, z delikatnym wrednym uśmieszkiem:
- A wiesz Kurai, że możesz mieć rację ... Jednak ... Biedny niedopieczony inkubik będzie musiał funkcjonować bez porannego jadu ... och jak mi przykro ...
- Jesteś wredna ... - odparła Kiazu.
- Ja? Skądże znowu... jestem małą niewinna dziewczynką, która nie ma zielonego pojęcia co to jest wredność...- odpowiedziała sukub z bardzo wrednym uśmieszkiem.
- O tak istny aniołek z Ciebie ... - wtrąciła Diuna.
- Dokładnie, zobacz nawet mam skrzydełka i aureolę. -odparła Ery pokazując piękne białe, anielskie skrzydła i aureolę nad głową, które dziewczyna sobie wytworzyła.
- Ropuszko ... Powinnaś mieć raczej, rogi, ogon i wielkie demonie skrzydła. - wtrącił arogancko Sachiner.
- Wybacz Wre ....
- Ery ... Wtrąciła wymownie Kiazu.
- Hmm... słuchaj kochaniutki umowa ich nie obejmuje, a poza tym one tak strasznie do mnie nie pasują ... - odparła spokojnie Ery, niwelując anielskie dodatki.
- Jesteś tak słodka, że aż mnie mdli ... Nie znoszę słodkości prawie tak bardzo jak nie znoszę jego ... - stwierdził arogancko Sachiner, pokazując na Kurai'a i wyrywając do przodu.
- Obraził się? - spytała cicho Kiazu.
- O tak... - odpowiedziała Ery z wrednym uśmiechem i satysfakcją w głosie. A następnie przybiła z przyjaciółką piątkę.
- No kochane, moja szkoła. - wtrąciła dumnie Diuna z uśmiechem.
************
Szeroka rzeka o zalesionych brzegach, po środku której płyną pontony wypełnione wiosłującymi rekrutami. Jest piękna słoneczna i bez wietrzna pogoda. W innych okolicznościach mógłby to być wspaniały spływ pełen dobrej zabawy. Dzisiaj jednak to dalszy ciąg morderczego treningu, więc rekruci muszą mocno wiosłować aby pontony wpłynęły pod prąd. Nagle woda na wodzie powstała wysoka fala , która bez trudu unosiła w górę jeden ponton za drugim. Kiedy wszystkie były już wysoko to fala gwałtownie znikła. Część rekrutów wypadła ze swoich pontonów i potrzebowali pomocy aby wrócić do nich. Po kolejnych paru minutach spokoju nagle rekruci zostali ostrzelani ognistymi pociskami. Teraz nie dość, że muszą żwawo wiosłować, uważać aby nie wypaść to jeszcze manewrować pod ostrzałem.
- Rudy zwróć uwagę na trzeci i ósmy ponton... - zasugerował nagle Amis stojący na brzegu.
- Tak też to zauważyłem, te dwa pontony radzą sobie najlepiej. Jest tam przywódca który potrafi działać w chaosie i pociągnąć za sobą drużynę. - odparł spokojnie Rudy obserwujący zmagania.
- Dokładnie. Natomiast piątka nie radzi sobie kompletnie...
- Tak, pewnie z powodu dwóch dominantów na pokładzie. Dopóki któryś nie wygra walki charakteru, albo ktoś inny nie postawi na swoim, to będą najgorsi w tym starciu.
- Muszą ogarnąć swoje słabości... inaczej pójdą na dno ...
- Dokładnie, o to chodzi ... ratownicy w razie co w pogotowiu?
- Oczywiście ...
- Świetnie...
************

- Myślałem, że sługa Sachinera ma lepszą kondycję. - stwierdził nagle Hachi.
- No, kolega chyba nie wyrabia ... mimo że wchodzimy bardzo powoli i z przerwami... może zorganizujemy jakiś odpoczynek? - odparł Otachi.
- Można chociaż i tak pewnie Sachiner nie da mu usiąść. - dodał Hachi.
- A Ty Kurai co uważasz? - spytał Otachi.
Elektryczny neczanin nic mu jednak nie odpowiedział, jedynie uważnie przyglądał się słudze idącemu z jednym niewielkim plecakiem. Po chwili podszedł do niego i spytał:
- Dobrze się czujesz?
- Tak Panie, mam słabą kondycję to wszystko. - stwierdził sługa dysząc.
- Kutaro ... - odparł stanowczo Kurai.
- Boli mnie głowa, to już naprawdę wszystko Panie. - odparł pokornie sługa.
- Hmm... Chodź z nami ... Dziewczyny na pewno mają coś przeciwbólowego. - Wtrącił Otachi opierając się o elektrycznego neczanina.
- Dobra daj ten plecak - dodał Hachi, zabierając plecak od Kutaro.
- Dziękuję Panom, ale Pan Sachiner będzie bardzo niezadowolony. - stwierdził sługa.
- Oj tam przestań, powiesz ze zostałeś przez Nas sterroryzowany czy coś ... - odparł Otachi z uśmiechem.
- Jeśli temu egoiście coś nie będzie się podobać to jego problem. - dodał Hachi mrugając okiem.
- Ale Pan nie rozumie ... - wtrącił sługa.
- Słuchaj Kutaro, Twój Pan właśnie ... chwilowo zyskał dwóch nowych sługów, przecież to doskonała wiadomość. - odparł Hachi.
************

- Matko po co nam tyle nowych rekrutów i powiększanie wojska? ... Przecież nawet nie wiemy czy wybuchnie ta głupia wojna ...
- Ostrożności nigdy za wiele. Musimy być gotowi na każą ewentualność. A akurat dodatkowe wojsko zawsze się przyda. W ostateczności zwiększy nam się ilość straży pałacowych i tyle...
- Czasem Cię nie pojmuję ... nie wiem po co przejmujesz się czymś co pewnie nie nadejdzie i angażujesz się w coś co nas nie dotyczy ... przecież jako władców wojna totalnie nas omija ... bo władcy nie walczą na wojnie ... to tylko głupia rozrywka pospólstwa .... my jesteśmy za wysoko postawione aby przejmować się takimi błahostkami ... no ale w końcu Ty tu rządzisz ...
- Właśnie ja tu rządzę i pamiętaj o tym! ...
************

Niewielka, dość kamienista polanka o twardej ziemi, znajdująca się na skraju lasu oraz już na znacznej wysokości. Tego wieczoru wiatr jest chłodny i momentami staje się bardzo nieprzyjemny. Nasi bohaterowie skończyli już kolację i grzeją się przy wspaniałym ognisku. Nawet Sachiner leży na swoim leżaku nieopodal ciepłego ogniska i popija swoje niezwykłe wino. Jedynie Kutaro nie ma zbytnio okazji aby pobyć przy ognisku, gdyż inkub ciągle stawia przed nim coraz to nowe zachcianki. W tle leci przyjemna, skoczna muzyczka puszczana z laptopa.
- Chyba kolega nadal jest obrażony... - stwierdziła cicho Kiazu.
- Dobra, odpoczynek był przyjemny... jednak czas wrócić do pracy ... - odparła cicho Ery a następnie powiedziała już normalnie: - Padalcu, myślałam, że stać Cię na więcej. A Ty co? Ganiasz sługę na prawo i lewo...phi ... tak to każdy głupi potrafi...
- I co w związku z tym moja Ropuszko? - wtrącił, jakby od niechcenia Sachiner
- No ja myślałam, że taki gad ja Ty, potrafi dogłębnie upokorzyć sługę i dać mu do zrozumienia, że jest niepotrzebnym balastem...
- Hmm? - zaciekawił się inkub.
- No wiesz Paszkwilu, każdy wie że największa kara dla sługi o niedawanie mu żadnego zadania, bo wtedy zaczyna się martwić czy oby na pewno utrzyma swoją posadę bo w końcu nikt od niego nic nie chce, więc to oznacza że staje się nie potrzebny. A co za tym idzie, później taki zastraszony sługa pracuje znacznie lepiej i efektywniej i bardziej szanuje swojego Pana. Ja wiem Padalcze, że jesteś super ceniony i w ogóle, ale wiesz myślałam że wiesz jak sprawić aby słudzy szanowali Cię jeszcze bardziej. No cóż ....
- Moja droga oczywiście, że o tym wiedziałem i właśnie to miałem uczynić. - odparł arogancko Sachiner, napił się wina, a następnie dodał: - Kutaro, jesteś śmieciem i znaj moje niezadowolenie z Ciebie od teraz aż do rana masz wolne.
- Przepraszam że Cię zawiodłem Panie... oczywiście jak sobie Pan życzy. - odparł pokornie sługa.
- Kutaro, może zjesz kolację? - wtrąciła nieśmiało Rina.
- Dziękuję Pani, jednak proszę mi wybaczyć, w tej chwili nie jestem głodny, za pozwoleniem zjem później dobrze? - odpowiedział uniżenie sługa zasiadający przy ognisku.
- Spoko ... - odparła speszona wodna neczanka.
- To ja udam się na spoczynek .... Dobranoc drogie Panie i Panowie oraz Żmijko. - wtrącił arogancko Sachiner wstając, a po chwili dodał - Jakby któreś damie było zimno w nocy o zapraszam. I niech stracę ale Ciebie Jędzuniu też się to tyczy.
- Spadaj Płaszczko, nie sypiam z byle kim ... - odparła stanowczo Ery.
- Jad przed snem na pewno zapewni mi wspaniałe sny. - odpowiedział inkub z wrednym uśmiechem.
- Tobie Gadzie niech przyśnią się najgorsze koszmary. - odpowiedziała sukub.
- Też Cię kocham moja droga.... - odparł Sachiner wchodząc do swojej przyczepy.
- Wredny paskudny obślizgły gad .... - dodała Ery.
- Słyszałem, dziękuję za tak wspaniałe komplementy moja droga. - odparł inkub z wrednym uśmieszkiem.
Kiedy inkub sobie poszedł jego sługa opierał głowę o dłoń i delikatnie masował sobie czoło. Jednak w panującym w koło półmroku jego zachowanie zbytnio nie rzuca się w oczy.
- No nareszcie spokój ... - stwierdziła radośnie Diuna.
- Nie ciesz się tak... jeszcze ja tu jestem... - odparł Hachi.
- Oj tam oj tam, raz dwa Cię zagnę ... - odpowiedziała Diuna.
- Ty mnie? Proszę Cię za cienka w uszach jesteś aby to zrobić... - odparł Hachi.
- Chyba nie wiesz do kogo mówisz, mnie się nie da zagiąć... - odpowiedziała dumnie Diuna.
- Ery opowiedz mi proszę o "posiłkach" ... -wtrąciła Kiazu nie zwracając najmniejszej uwagi na sprzeczkę swojego rodzeństwa, która w tle nadal się toczy.
- Hmmm... a co konkretnie byś chciała wiedzieć? - odparł sukub.
- No na przykład na ile starcza Ci taka energia? A raczej jak często musisz wysysać energię? - odpowiedziała Kiazu.
- A mnie ciekawi jak smakuje energia? - wtrącił zaciekawiony Otachi.
- Spokojnie, powoli ... hmm... to tak ... zacznę od smaku energii ... każda energia smakuje inaczej gdyż jej smak zależy zarówno od gatunku energii... no wiecie ogień trucizna woda i tak dalej ... jak i od osobnika z którego wysysasz energię ... wiecie każda istota jest inna więc i każda energia jest inna ... jeśli chodzi o to na ile starcza mi dana energia zależy od tego co robią jak i indywidualnie od każdego Kuba. Głód energetyczny jest bardzo specyficzną i dość indywidualną sprawą. Ogólnie sama wyssana energia przy niewielkim z użyciu powinna wystarczyć na jakiś miesiąc półtorej. Jednak kiedy energia spada, wtedy odzywa się "głód"... i odzywa się on nawet jak ma się duży zapas energii ... Kurcze jak to ładnie wytłumaczyć? ... heh ... hmm... powiedzmy że mamy zaporę wodną... z jednej strony jest wielki basen a z drugiej rzeczka ... i załóżmy że jeśli basen nie będzie zawsze pełny to okoliczne uprawy będą usychać a ludzie umierać z pragnienia ... Co za tym idzie kiedy pozom wody spadnie o 5-10% będzie ogłaszany alarm aby oszczędzać wodę i aby władzę skombinowały dostawę wody ... taki ubytek wody nie grozi jeszcze śmiercią ale staje się już swego rodzaju zagrożeniem bo trzeba już bardzo dobrze zarządzać pozostałą wodą tak aby starczyło dla wszystkich ...i choć mieszkańcy wokół zapory nie odczują tego znacząco to władze już zaczynają działać... tak samo jest z naszą energią ... kiedy spadnie jej poziom właśnie o te jakieś 5-10%, to mimo iż mamy wielki zapas, odzywa się w nas głód, który motywuje nas do zdobycia energii ... aby nie odczuwać głody powinniśmy wysysać niewielkie dawki energii średnio dwa razy w tygodniu. U każdego Kuba to 5-10% to będzie inna dawka energii. - odpowiedziała Eryakana.
- Nieźle, czyli jak jadłaś przed wyjazdem to niedługo też będziesz musiała zjeść? - ciągnęła Kiazu.
- Technicznie tak ... w praktyce mogę ignorować ten niewielki głód i spokojnie poczekać na nadarzające się okazje... - odparła spokojnie Ery.
- A jaka energia najbardziej Ci smakuje? - wtrącił podekscytowany Otachi.
- Hmm... Osobiście uwielbiam psychiczną i ognistą ... a jak ktoś jest mieszanką tych dwóch to cud miód i malinki. - odpowiedziała Ery z promiennym uśmiechem.
- Fajnie, a jest jakaś energia jakiej jeszcze nie jadłaś? - dodała Kiazu.
- Tak, nie udało mi się zjeść wodnej oraz mieszanek wodnych.... - odpowiedziała spokojnie Ery.
- WOW! To udało Ci się zjeść nawet elektryczną? - spytał entuzjastycznie Otachi.
- Oszem, kiedyś znałam demona o elektrycznej mocy... miał on na imię Raiu czy jakoś tak. Sam smak mocy nie był zbyt ciekawy ale za to koleś był niesamowity w łóżku. - odpowiedziała Ery wymownie uśmiechając się pod nosem.
- Opowiadaj!- stwierdziła ochoczo Kiazu.
- W sumie spoko, lecz już w namiocie. Nie chce nakręcać pewnego gada. - odpowiedziała spokojnie Ery.
- Hehehe ... jakaś Ty dobro dobroduszna. - powiedział Otachi.
- E tam ...
- Ery ... a kiedy Kub przestaje nad sobą panować? W sensie jak bardzo musi być głodny aby stać się niebezpiecznym...? - wtrąciła nieśmiało Rina.
- Pewnie jak głód będzie trwał długo.... - dodał Otachi.
- Nie do końca tak to działa, gdyż Kub będący długo na głodzie to jedno, a Kub który jest na głodzie i maleje mu nadal energia to drugie. W pierwszym przypadku taki Kub nie jest wcale nie bezpieczny, może być nachalny i bardzo stanowczy, ale to wszystko. Większość naszej rasy doskonale panuje nad tym poziomem "głodu". Natomiast drugi przypadek to odrębna sprawa. Kiedy kub jest na głodzie i dodatkowo ciągle maleje mu energia aż w końcu zostaje mu już nie wielka rezerwa mocy, wtedy staje się niebezpieczny. Zmieniają się nam oczy, są one pełne zaborczości, szaleństwa, stanowczości i czegoś co budzi lęk w ofiarach. Taki Kub ma już problemy z zapanowaniem nad sobą i często staje się już nie obliczalny i niebezpieczny. Taki Kub może po prostu rzucić Tobą o ścianę podłogę czy cokolwiek i wyssać energię a następnie porzucić jak śmiecia... i to dosłownie... Spora cześć mojej rasy już z tym rodzajem "głodu" sobie nie radzi wiec może się zdarzyć że przypadkiem może zabić swoją ofiarę podczas takiego polowania.... Wiecie będzie tak rządna energii, że zatraci wszystkie inne instynkty łącznie z wyczuciem... Na takim głodzie nie ma już przyjaźni i zaufania ... energia to energia.... te które jeszcze jakoś sobie radzą z takim głodem są wstanie się w jakimś niewielkim stopniu pohamować, ale nie należy wtedy go prowokować.- odpowiedział spokojnie sukub.
- A pół kuby? - wtrącił Otachi.
- Dzisiaj chyba mnie zamęczycie ... .Pól kuby odczuwają tylko albo delikatny głód, oraz ten niebezpieczny "głód" i nie jest on związany bezpośrednio z brakiem energii. Pól kub ma dwie energie swoją oraz zdobytą.
- Mają takie dwa "baseny z wodą"? - dodała Kiazu.
- Tak dokładnie i chodź na co dzień jeden jest nie używany to energia zdobyta nie magazynuje się na bardzo długo ... wiec z czasem znika... a właściwie to miesza się z energia właściciela zasilając ją ... wtedy w basenie z energia zdobytą zostaje pustka która instynkt każe zdobyć ... W tedy pół kuby muszą zapolować... Teraz tak ... jeśli na przykład ja mam ten podstawowy głód i nie zaspokoję go w ciągu kilku dni, ale energia mi nie spada to nic wielkiego się nie dzieje ... ale u pół Kuba zachodzi takie dziwne zjawisko, że energia zdobyta zaczyna gwałtownie spadać i w ciągu kilku dni znika prawie do zera ... co za tym idzie głód rośnie i pól kub staje się jak kub na tym mega głodzie... z tą mała różnica że w połowie Kub lepiej panuje nad sobą w tym stanie, ale to nie zmienia faktu że jest nie bezpieczny ... tak więc pól Kub jest albo "głodny" albo rządny energii ...a im więcej używa swojej energii tym energia zdobyta szybciej zacznie się mieszać... Co ciekawe, pól kub nigdy nie opadnie z sił... nie umiem tego do końca wytłumaczyć, ale pół Kub wytraca ogólnie mniej energii, nawet podczas walki no i ona mu się w kółko szybko odnawia i nie wiem jak ale, żadna z jego energii nie jest wstanie spaść na zero... Jeśli chcecie wiedzieć więcej to pogadajcie z Volaure ... on będzie widział więcej na ten temat ... w końcu jest połowie inkubem więc wie jak sam działa. - odpowiedziała Ery.
- Spoko - odparli zgodnie neczanie.
************

Późna, gwieździsta i stosunkowo chłodna noc. Zimny wiatr nieznacznie szaleje po polanie na tyle na ile pozwala mu pobliski lasek, który jest przepełniony tajemniczymi odgłosami. O tej porze wszyscy powinni już dawno spać jednak ktoś nie śpi. Widać jedynie lekkie zarysy postaci, która zdaje się stać w krzakach. Coś jest nie tak z tą postacią, gdyż odgłosy które wydaje z lekka przypominają coś miedzy piciem, pluciem, czkawką i wydalaniem. Cokolwiek by to nie było jest bardzo nie przyjemne dla uszu i nie zwiastuje niczego dobrego...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz