"...
Słabości małe i duże..."
Poligon
wojskowy ukryty w lesie. Trzech kapitanów uważnie nadzorują nocne
szkolenie rekrutów, którzy są skąpani we własnym pocie. Leżą
oni w dwuszeregu z rękami zaplecionymi na kłodzie, która leży nad
ich głowami. Rekruci na komendę unoszą wysoko nogi, jakby robili
"świecę" a potem na komendę je opuszczają. Na ścieżce
między nimi chodzi rudowłosy mężczyzna ubrany w koszulkę i
spodnie w moro, który wydaje komendy. Nagle zadzwonił telefon.
-
I raz! - powiedział stanowczo rudowłosy mężczyzna, a następnie
odeprał telefon mówiąc: - Tak? ... A na poligonie jestem ... tak
oczywiście ...
W
tym momencie rekruci już ledwo się trzymają , to na pozór bardzo
proste ćwiczenie jest dla nich wielką, bolesną męką. Z każdą
chwilą coraz bardziej słabną i zaczynają powoli opuszczać nogi.
To nie jest ich pierwszy dzień szkolenia. Rekruci praktycznie od
kilku dni przechodzą bardzo specjalistyczne i specyficzne szkolenie,
które wykańcza i są nieustanną walką z własnymi słabościami.
Zmęczone, zakwaszone mięśnie odmawiają już posłuszeństwa.
-
E Panowie nie było komendy, nogi wysoko do góry ... tak o właśnie
tak ... - stwierdził generał Rudy, a następnie wrócił do rozmowy
telefonicznej - no słucham słucham ... rekruci śmią mi
przeszkadzać ... oczywiście ... na razie ... - W tym momencie
generał rozłączył się, schował komórkę do kieszeni i
stanowczo powiedział: - dwa.
Na
te słowa rekruci uradowani opuścili wreszcie na ziemie. Rudy wydał
obydwa rozkazy jeszcze kilka razy, a następnie stanowczo spytał:
-
Zmęczeni?
-
NIE! PANIE GENERALE! - wykrzyknęli zgodnie rekruci..
-
Chciałem dać Wam odpocząć, ale skoro nie chcecie to jedziemy
dalej.... i raz ... i dwa ...
************
Wspaniały,
ciepły i słoneczny ranek. Delikatny, chłodny, wystudzony przez
noc, wiatr z nieokiełznaną ciekawością prześlizguje się pod
nawet najszczelniejsze ubranie i orzeźwiającym powiewem dopieszcza
każdy skrawek ciał, jaki uda mu się sięgnąć.
-
Wczoraj wieczorem było cieplej... - stwierdziła nagle Diuna
opatulona cienkim sweterkiem.
-
Przez cały dzień wiatr zdążył się na grzać, a przez chłodną
noc wystudził się. Szczerze spodziewałem się silniejszego wiatru.
- odparł Otachi z lekkim zawiedzeniem.
-
Spokojnie to dopiero początek wyprawy. - odpowiedziała Rina z
uśmiechem.
-
Właśnie a ja gwarantuje Ci, że wiatr jeszcze Cię mile zaskoczy
swoją siłą. - dodała Ery mrugając okiem.
-
Trzymam za słowo. - odparł Otachi z uśmiechem.
-
A zauważyłeś Bro, że nasza gra jest pięknie odwzorowana na tym
miejscu? - spytał nagle Hachi.
-
Tak, na tej polanie trochę czasu spędziliśmy aby ją przejść. -
odpowiedział Otachi.
-
Kiazu i Ery wydają się zachowywać jak by im było ciepło... -
wtrąciła Diuna.
-
W żyłach obu płynie czysty ogień ... - odparł Kurai.
-
Nawet mi nie przypominaj ... takie to sobie pożyją ... własny
system ogrzewania ... w ciągu dnia powinno być cieplej nie? -
odpowiedziała Diuna.
-
Tak w ciągu dnia na pewno będzie cieplej. - odparła Ery z
uśmiechem.
-
To ruszajmy! - stwierdził ochoczo Hachi.
-
Hmmm.... a może najpierw zjemy śniadanie. - zaproponowała Rina.
-
O TAK! - odparli zgodnie pozostali zasiadając do drewnianego stołu
z ławkami.
-
Dziwne ... czy widział ktoś dzisiaj Kutaro i Sachinera? - spytała
nagle Rina.
-
Nie i nie będę za nim tęsknić, ale przyznaje że to trochę
dziwne że ten Gad jeszcze się nie pojawił.- odparła Ery.
-
Hmm... Sachiner jak Sachiner ... Kutaro powinien już się gdzieś
kręcić ... - dodała Kiazu.
-
Oj tam dziewczyny, zjemy śniadanie i pewnie łaskawie wstanie... -
dopowiedział Hachi.
-
Pewnie masz racje ... - odparła Rina.
-
Dobra chodź Niuńka zaniesiemy im te kanapki. - wtrąciła Ery
zabierając Rinę wraz z kanapkami.
Obie
dziewczyny udały się pod białą przyczepę, a sukub stanowczo
zapukała do drzwi. Po krótkiej chwili drzwi otworzył Kutaro mówiąc
uprzejmie i pokornie:
-
Witam miłe Panie, czym mogę służyć?
-
Cześć Kutaro, ten Gad nie chce ruszyć się na śniadanie? -
odparła pretensjonalnie Ery.
-
Pan Sachiner jeszcze śpi. - odpowiedział sługa.
-
Wredny płaz ... dobra słuchaj tu macie kanapki... - odparła Ery
wręczając Kutaro kanapki.
-
A może chcesz zjeść z nami przy stole? - zaproponowała Rina.
-
Pani, Pan Sachiner raczej nie będzie zadowolony. - odparł pokornie
sługa.
-
Oj przestań Kutaro chodź siadasz z nami, a jak będzie się rzucał
to powiemy mu to i owo. - wtrąciła Kiazu z uśmiechem.
-
Świetny pomysł - dodała Ery z uśmiechem.
Sługa
delikatnie się zmieszał i po dłuższej chili milczenia powiedział:
-
Dobrze, to zostawię śniadanie dla Pana Sachinera w przyczepie i
przyjdę do Was.
-
Świetnie to czekamy. - odparła Kiazu mrugając zalotnie okiem.
************
Neczańska
armia prowadzi naprawdę wyczerpujące szkolenie, porównywalne ze
szkoleniem do sił specjalnych. Po kilku godzinach snu i porannej
dawce porządnych ćwiczeń przyszedł czas na kolejny wyczerpujący
test. Żołnierze są wpuszczaniu pojedynczo do jasnego pokoju gdzie
za biurkiem obładowanym gazetami siedzi generał Rudy w czerwonych,
cienkich okularach na nosie.
-
Masz minutę na odpowiedź ... Jakich znasz władców? - spytał
nagle wysoko postawiony wojskowy.
-
yyy ... królowa Sansha ... yyyy.... no... król Dossak ... emh...
yyy...
-
Dalej szybciej ... - ponaglał Rudy, stukając o biurko czarnym
pisakiem.
-
yyy... emh ... ambasador Ashga ....
-
Ruszaj się! Co tak wolno!? ...
-
Panie generale... - wtrącił jakiś wojskowy wręczając
przełożonemu niebieską filiżankę.
-
O dzięki, tego mi było trzeba - odparł generał przejmując
filiżankę, a po chwili stwierdził - No młody czas leci tik tak
tik tak ....
-
No ... jest jeszcze ta no ... królowa Kana ... yyyy ...
-
Czas minął - stwierdził stanowczo Rudy i rekrut został gwałtownie
wyproszony z pomieszczenia. Jest on prowadzony przez ciemne tunele
jakiegoś starego bunkra. W oddali widać zbliżające się światło
a w umyśle pojawia się wizja wyjścia. Zaraz przy wyjściu rekruta
dorwał jeden z kapitanów, który przyparł go brutalnie do ściany
i stanowczo zapytał:
-
Czy w generale było coś innego niż zwykle?
-
Nie! - padła stanowcza odpowiedź.
-
Czy generał miał coś w ręku?
-
TAK!
-
Co takiego?
-
Szpicrutę ..
-
Czy generał pił coś?
-
NIE!
-
Jesteś pewien?
-
Tak jestem pewien.
-
Zmiataj dalej.
W
tym momencie rekrut został wypuszczony na tor pełen przeszkód i na
dalsze testy. Siła armii to nie tylko spawani fizycznie żołnierze,
ale również żołnierze spostrzegawczy i inteligentni oraz tacy
którzy są wstanie przetrwać w każdych warunkach. Po chwili
wybiegł kolejny rekrut, który automatem został przyparty do muru.
-
Czy generał miał coś coś w ręku? - spytał stanowczo kapitan.
-
Tak, czarny patyk.
-
Jesteś pewien?
-
Tak jestem!
************
-
Kurcze, Sachiner chyba nadal nie wstał. - stwierdził Otachi
zmywając po śniadaniu.
-
No, strasznie nas opóźnia ... - dodał Hachi.
-
I to strasznie ... heh ... przynajmniej Kiazu zyska ...
-
Co masz na myśli?
-
Słyszałem jak Kiazu namawiała dziewczyny na sesje ....
-
Spoko do póki Sachiner łaskawie nie wstanie i tak jesteśmy tu z
lekka uziemieni ...
-
Niby tak, ale w końcu to swego rodzaju wakacje ... więc im
bardziej poznamy miejsca to tym lepiej będzie nam szła gra ...-
odparł Otachi z uśmiechem.
-
Masz racje Bro.- skwitował Hachi z delikatnym uśmieszkiem.
-
Heh ... obyśmy codziennie nie musieli na niego czekać ....
************
Diuna,
Ery i Kiazu siedzą w kuszących pozycjach na polanie, a Rina kadruje
zdjęcia aby wspaniały krajobraz był doskonałym tłem za ślicznych
dziewczyn. Wszystkie się świetnie przy tym bawią. Całą tą
sytuację obserwują Kurai i Kutaro siedzący przy stoliku. Nagle
sługa złapał się lewą ręką za głowę i z wielkim grymasem
zaczął masować sobie czoło. Po dłuższej chwili obserwacji tego
zachowania elektryczny neczanin zapytał:
-
Boli Cię głowa?
-
KUTARO! GDZIE DO DIABŁA SIĘ PODZIEWASZ!? - rozległ się znienacka
krzyk Sachinera.
-
Trochę .... Przepraszam Panie... obowiązki wzywają ... - odparł
pokornie sługa podnosząc się i z kamienna miną udając się do
przyczepy.
Kurai
w milczeniu odprowadził go wzrokiem, a następnie wstał i podszedł
do dziewczyn mówiąc:
-
Dziewczyny Sachiner raczył wstać.
-
No nareszcie ... - odparła Kiazu.
-
Heh ... a mówi się, że to na kobiety trzeba czekać... - dodała
Ery.
-
Pewnie zanim się zbierze to my spokojnie dokończymy sesje ... -
dopowiedziała Diuna.
-
Phi ... spokojnie się uda .. - dodała Kiazu z uśmiechem.
************
-
Panie, przeprowadzić kolejną rekrutację do wojska?
-
Tak, w tych nie pewnych czasach przyda się każdy dobrze wyszkolony
wojownik.
-
Tak jest Panie... a tak, kilku rekrutów wydaje się być gotowych na
egzamin do sił specjalnych ...
-
Jeśli nawet, to stanowczo za wcześnie, ale miej ich proszę na oku
jeśli dalej będą się dobrze spisywać to nie widzę przeszkód
aby przeszli ten egzamin....
-
Tak Panie Ambasadorze ...
************
Nasi
przyjaciele wędrują już od dłuższego czasu po górach. Z każdą
chwilą wchodzą w coraz wyższe tereny, wiatr staje się coraz
chłodniejszy i coraz silniejszy, a widoki stają się coraz
piękniejsze. Hachi i Otachi biegają po okolicy fascynując się
wszystkim co zobaczą, w sumie dzięki temu im jest nawet cieplej.
Kiazu i Ery idą sobie, plotkując i śmiejąc się. Za nimi
Sachiner, Diuna, Rina i Kurai, natomiast Kutaro trzyma się lekko z
tyłu.
-
Moja Ropuszko, nie od rana się do mnie nie odzywasz.... - stwierdził
nagle Sachiner.
Ery
jednak nic mu nie opowiedziała, zagadana z przyjaciółką ignoruje
inkuba.
-
Co brakuje Ci jej głosu? - spytała Diuna.
-
Mi? Oczywiście że nie... - odparł inkub, prawie automatycznie.
-
Powiedziałbym, że brakuje mu "wymiany jadu" do
prawidłowego funkcjonowania...- wtrącił Kurai.
-
Nie znoszę Cię.... - odparł Sachiner, lekko warcząc pod nosem.
W
tym momencie Ery odwróciła się i powiedziała, z delikatnym
wrednym uśmieszkiem:
-
A wiesz Kurai, że możesz mieć rację ... Jednak ... Biedny
niedopieczony inkubik będzie musiał funkcjonować bez porannego
jadu ... och jak mi przykro ...
-
Jesteś wredna ... - odparła Kiazu.
-
Ja? Skądże znowu... jestem małą niewinna dziewczynką, która nie
ma zielonego pojęcia co to jest wredność...- odpowiedziała sukub
z bardzo wrednym uśmieszkiem.
-
O tak istny aniołek z Ciebie ... - wtrąciła Diuna.
-
Dokładnie, zobacz nawet mam skrzydełka i aureolę. -odparła Ery
pokazując piękne białe, anielskie skrzydła i aureolę nad głową,
które dziewczyna sobie wytworzyła.
-
Ropuszko ... Powinnaś mieć raczej, rogi, ogon i wielkie demonie
skrzydła. - wtrącił arogancko Sachiner.
-
Wybacz Wre ....
-
Ery ... Wtrąciła wymownie Kiazu.
-
Hmm... słuchaj kochaniutki umowa ich nie obejmuje, a poza tym one
tak strasznie do mnie nie pasują ... - odparła spokojnie Ery,
niwelując anielskie dodatki.
-
Jesteś tak słodka, że aż mnie mdli ... Nie znoszę słodkości
prawie tak bardzo jak nie znoszę jego ... - stwierdził arogancko
Sachiner, pokazując na Kurai'a i wyrywając do przodu.
-
Obraził się? - spytała cicho Kiazu.
-
O tak... - odpowiedziała Ery z wrednym uśmiechem i satysfakcją w
głosie. A następnie przybiła z przyjaciółką piątkę.
-
No kochane, moja szkoła. - wtrąciła dumnie Diuna z uśmiechem.
************
Szeroka
rzeka o zalesionych brzegach, po środku której płyną pontony
wypełnione wiosłującymi rekrutami. Jest piękna słoneczna i bez
wietrzna pogoda. W innych okolicznościach mógłby to być wspaniały
spływ pełen dobrej zabawy. Dzisiaj jednak to dalszy ciąg
morderczego treningu, więc rekruci muszą mocno wiosłować aby
pontony wpłynęły pod prąd. Nagle woda na wodzie powstała wysoka
fala , która bez trudu unosiła w górę jeden ponton za drugim.
Kiedy wszystkie były już wysoko to fala gwałtownie znikła. Część
rekrutów wypadła ze swoich pontonów i potrzebowali pomocy aby
wrócić do nich. Po kolejnych paru minutach spokoju nagle rekruci
zostali ostrzelani ognistymi pociskami. Teraz nie dość, że muszą
żwawo wiosłować, uważać aby nie wypaść to jeszcze manewrować
pod ostrzałem.
-
Rudy zwróć uwagę na trzeci i ósmy ponton... - zasugerował nagle
Amis stojący na brzegu.
-
Tak też to zauważyłem, te dwa pontony radzą sobie najlepiej. Jest
tam przywódca który potrafi działać w chaosie i pociągnąć za
sobą drużynę. - odparł spokojnie Rudy obserwujący zmagania.
-
Dokładnie. Natomiast piątka nie radzi sobie kompletnie...
-
Tak, pewnie z powodu dwóch dominantów na pokładzie. Dopóki któryś
nie wygra walki charakteru, albo ktoś inny nie postawi na swoim, to
będą najgorsi w tym starciu.
-
Muszą ogarnąć swoje słabości... inaczej pójdą na dno ...
-
Dokładnie, o to chodzi ... ratownicy w razie co w pogotowiu?
-
Oczywiście ...
-
Świetnie...
************
-
Myślałem, że sługa Sachinera ma lepszą kondycję. - stwierdził
nagle Hachi.
-
No, kolega chyba nie wyrabia ... mimo że wchodzimy bardzo powoli i z
przerwami... może zorganizujemy jakiś odpoczynek? - odparł Otachi.
-
Można chociaż i tak pewnie Sachiner nie da mu usiąść. - dodał
Hachi.
-
A Ty Kurai co uważasz? - spytał Otachi.
Elektryczny
neczanin nic mu jednak nie odpowiedział, jedynie uważnie przyglądał
się słudze idącemu z jednym niewielkim plecakiem. Po chwili
podszedł do niego i spytał:
-
Dobrze się czujesz?
-
Tak Panie, mam słabą kondycję to wszystko. - stwierdził sługa
dysząc.
-
Kutaro ... - odparł stanowczo Kurai.
-
Boli mnie głowa, to już naprawdę wszystko Panie. - odparł
pokornie sługa.
-
Hmm... Chodź z nami ... Dziewczyny na pewno mają coś
przeciwbólowego. - Wtrącił Otachi opierając się o elektrycznego
neczanina.
-
Dobra daj ten plecak - dodał Hachi, zabierając plecak od Kutaro.
-
Dziękuję Panom, ale Pan Sachiner będzie bardzo niezadowolony. -
stwierdził sługa.
-
Oj tam przestań, powiesz ze zostałeś przez Nas sterroryzowany czy
coś ... - odparł Otachi z uśmiechem.
-
Jeśli temu egoiście coś nie będzie się podobać to jego problem.
- dodał Hachi mrugając okiem.
-
Ale Pan nie rozumie ... - wtrącił sługa.
-
Słuchaj Kutaro, Twój Pan właśnie ... chwilowo zyskał dwóch
nowych sługów, przecież to doskonała wiadomość. - odparł
Hachi.
************
-
Matko po co nam tyle nowych rekrutów i powiększanie wojska? ...
Przecież nawet nie wiemy czy wybuchnie ta głupia wojna ...
-
Ostrożności nigdy za wiele. Musimy być gotowi na każą
ewentualność. A akurat dodatkowe wojsko zawsze się przyda. W
ostateczności zwiększy nam się ilość straży pałacowych i
tyle...
-
Czasem Cię nie pojmuję ... nie wiem po co przejmujesz się czymś
co pewnie nie nadejdzie i angażujesz się w coś co nas nie dotyczy
... przecież jako władców wojna totalnie nas omija ... bo władcy
nie walczą na wojnie ... to tylko głupia rozrywka pospólstwa ....
my jesteśmy za wysoko postawione aby przejmować się takimi
błahostkami ... no ale w końcu Ty tu rządzisz ...
-
Właśnie ja tu rządzę i pamiętaj o tym! ...
************
Niewielka,
dość kamienista polanka o twardej ziemi, znajdująca się na skraju
lasu oraz już na znacznej wysokości. Tego wieczoru wiatr jest
chłodny i momentami staje się bardzo nieprzyjemny. Nasi bohaterowie
skończyli już kolację i grzeją się przy wspaniałym ognisku.
Nawet Sachiner leży na swoim leżaku nieopodal ciepłego ogniska i
popija swoje niezwykłe wino. Jedynie Kutaro nie ma zbytnio okazji
aby pobyć przy ognisku, gdyż inkub ciągle stawia przed nim coraz
to nowe zachcianki. W tle leci przyjemna, skoczna muzyczka puszczana
z laptopa.
-
Chyba kolega nadal jest obrażony... -
stwierdziła cicho Kiazu.
-
Dobra, odpoczynek był przyjemny... jednak czas wrócić do pracy ...
- odparła cicho Ery a następnie powiedziała już normalnie: -
Padalcu, myślałam, że stać Cię na więcej. A Ty co? Ganiasz
sługę na prawo i lewo...phi ... tak to każdy głupi potrafi...
-
I co w związku z tym moja Ropuszko? - wtrącił, jakby od niechcenia
Sachiner
-
No ja myślałam, że taki gad ja Ty, potrafi dogłębnie upokorzyć
sługę i dać mu do zrozumienia, że jest niepotrzebnym balastem...
-
Hmm? - zaciekawił się inkub.
-
No wiesz Paszkwilu, każdy wie że największa kara dla sługi o
niedawanie mu żadnego zadania, bo wtedy zaczyna się martwić czy
oby na pewno utrzyma swoją posadę bo w końcu nikt od niego nic nie
chce, więc to oznacza że staje się nie potrzebny. A co za tym
idzie, później taki zastraszony sługa pracuje znacznie lepiej i
efektywniej i bardziej szanuje swojego Pana. Ja wiem Padalcze, że
jesteś super ceniony i w ogóle, ale wiesz myślałam że wiesz jak
sprawić aby słudzy szanowali Cię jeszcze bardziej. No cóż ....
-
Moja droga oczywiście, że o tym wiedziałem i właśnie to miałem
uczynić. - odparł arogancko Sachiner, napił się wina, a następnie
dodał: - Kutaro, jesteś śmieciem i znaj moje niezadowolenie z
Ciebie od teraz aż do rana masz wolne.
-
Przepraszam że Cię zawiodłem Panie... oczywiście jak sobie Pan
życzy. - odparł pokornie sługa.
-
Kutaro, może zjesz kolację? - wtrąciła nieśmiało Rina.
-
Dziękuję Pani, jednak proszę mi wybaczyć, w tej chwili nie jestem
głodny, za pozwoleniem zjem później dobrze? - odpowiedział
uniżenie sługa zasiadający przy ognisku.
-
Spoko ... - odparła speszona wodna neczanka.
-
To ja udam się na spoczynek .... Dobranoc drogie Panie i Panowie
oraz Żmijko. - wtrącił arogancko Sachiner wstając, a po chwili
dodał - Jakby któreś damie było zimno w nocy o zapraszam. I niech
stracę ale Ciebie Jędzuniu też się to tyczy.
-
Spadaj Płaszczko, nie sypiam z byle kim ... - odparła stanowczo
Ery.
-
Jad przed snem na pewno zapewni mi wspaniałe sny. - odpowiedział
inkub z wrednym uśmiechem.
-
Tobie Gadzie niech przyśnią się najgorsze koszmary. -
odpowiedziała sukub.
-
Też Cię kocham moja droga.... - odparł Sachiner wchodząc do
swojej przyczepy.
-
Wredny paskudny obślizgły gad .... - dodała Ery.
-
Słyszałem, dziękuję za tak wspaniałe komplementy moja droga. -
odparł inkub z wrednym uśmieszkiem.
Kiedy
inkub sobie poszedł jego sługa opierał głowę o dłoń i
delikatnie masował sobie czoło. Jednak w panującym w koło
półmroku jego zachowanie zbytnio nie rzuca się w oczy.
-
No nareszcie spokój ... - stwierdziła radośnie Diuna.
-
Nie ciesz się tak... jeszcze ja tu jestem... - odparł Hachi.
-
Oj tam oj tam, raz dwa Cię zagnę ... - odpowiedziała Diuna.
-
Ty mnie? Proszę Cię za cienka w uszach jesteś aby to zrobić... -
odparł Hachi.
-
Chyba nie wiesz do kogo mówisz, mnie się nie da zagiąć... -
odpowiedziała dumnie Diuna.
-
Ery opowiedz mi proszę o "posiłkach" ... -wtrąciła
Kiazu nie zwracając najmniejszej uwagi na sprzeczkę swojego
rodzeństwa, która w tle nadal się toczy.
-
Hmmm... a co konkretnie byś chciała wiedzieć? - odparł sukub.
-
No na przykład na ile starcza Ci taka energia? A raczej jak często
musisz wysysać energię? - odpowiedziała Kiazu.
-
A mnie ciekawi jak smakuje energia? - wtrącił zaciekawiony Otachi.
-
Spokojnie, powoli ... hmm... to tak ... zacznę od smaku energii ...
każda energia smakuje inaczej gdyż jej smak zależy zarówno od
gatunku energii... no wiecie ogień trucizna woda i tak dalej ... jak
i od osobnika z którego wysysasz energię ... wiecie każda istota
jest inna więc i każda energia jest inna ... jeśli chodzi o to na
ile starcza mi dana energia zależy od tego co robią jak i
indywidualnie od każdego Kuba. Głód energetyczny jest bardzo
specyficzną i dość indywidualną sprawą. Ogólnie sama wyssana
energia przy niewielkim z użyciu powinna wystarczyć na jakiś
miesiąc półtorej. Jednak kiedy energia spada, wtedy odzywa się
"głód"... i odzywa się on nawet jak ma się duży zapas
energii ... Kurcze jak to ładnie wytłumaczyć? ... heh ... hmm...
powiedzmy że mamy zaporę wodną... z jednej strony jest wielki
basen a z drugiej rzeczka ... i załóżmy że jeśli basen nie
będzie zawsze pełny to okoliczne uprawy będą usychać a ludzie
umierać z pragnienia ... Co za tym idzie kiedy pozom wody spadnie o
5-10% będzie ogłaszany alarm aby oszczędzać wodę i aby władzę
skombinowały dostawę wody ... taki ubytek wody nie grozi jeszcze
śmiercią ale staje się już swego rodzaju zagrożeniem bo trzeba
już bardzo dobrze zarządzać pozostałą wodą tak aby starczyło
dla wszystkich ...i choć mieszkańcy wokół zapory nie odczują
tego znacząco to władze już zaczynają działać... tak samo jest
z naszą energią ... kiedy spadnie jej poziom właśnie o te jakieś
5-10%, to mimo iż mamy wielki zapas, odzywa się w nas głód, który
motywuje nas do zdobycia energii ... aby nie odczuwać głody
powinniśmy wysysać niewielkie dawki energii średnio dwa razy w
tygodniu. U każdego Kuba to 5-10% to będzie inna dawka energii. -
odpowiedziała Eryakana.
-
Nieźle, czyli jak jadłaś przed wyjazdem to niedługo też będziesz
musiała zjeść? - ciągnęła Kiazu.
-
Technicznie tak ... w praktyce mogę ignorować ten niewielki głód
i spokojnie poczekać na nadarzające się okazje... - odparła
spokojnie Ery.
-
A jaka energia najbardziej Ci smakuje? - wtrącił podekscytowany
Otachi.
-
Hmm... Osobiście uwielbiam psychiczną i ognistą ... a jak ktoś
jest mieszanką tych dwóch to cud miód i malinki. - odpowiedziała
Ery z promiennym uśmiechem.
-
Fajnie, a jest jakaś energia jakiej jeszcze nie jadłaś? - dodała
Kiazu.
-
Tak, nie udało mi się zjeść wodnej oraz mieszanek wodnych.... -
odpowiedziała spokojnie Ery.
-
WOW! To udało Ci się zjeść nawet elektryczną? - spytał
entuzjastycznie Otachi.
-
Oszem, kiedyś znałam demona o elektrycznej mocy... miał on na imię
Raiu czy jakoś tak. Sam
smak mocy nie był zbyt ciekawy ale za to koleś był niesamowity w
łóżku. - odpowiedziała Ery wymownie uśmiechając się pod nosem.
-
Opowiadaj!- stwierdziła ochoczo Kiazu.
-
W sumie spoko, lecz już w namiocie. Nie chce nakręcać pewnego
gada. - odpowiedziała spokojnie Ery.
-
Hehehe ... jakaś Ty dobro dobroduszna. - powiedział Otachi.
-
E tam ...
-
Ery ... a kiedy Kub przestaje nad sobą panować? W sensie jak bardzo
musi być głodny aby stać się niebezpiecznym...? - wtrąciła
nieśmiało Rina.
-
Pewnie jak głód będzie trwał długo.... - dodał Otachi.
-
Nie do końca tak to działa, gdyż Kub będący długo na głodzie
to jedno, a Kub który jest na głodzie i maleje mu nadal energia to
drugie. W pierwszym przypadku taki Kub nie jest wcale nie bezpieczny,
może być nachalny i bardzo stanowczy, ale to wszystko. Większość
naszej rasy doskonale panuje nad tym poziomem "głodu".
Natomiast drugi przypadek to odrębna sprawa. Kiedy kub jest na
głodzie i dodatkowo ciągle maleje mu energia aż w końcu zostaje
mu już nie wielka rezerwa mocy, wtedy staje się niebezpieczny.
Zmieniają się nam oczy, są one pełne zaborczości, szaleństwa,
stanowczości i czegoś co budzi lęk w ofiarach. Taki Kub ma już
problemy z zapanowaniem nad sobą i często staje się już nie
obliczalny i niebezpieczny. Taki Kub może po prostu rzucić Tobą o
ścianę podłogę czy cokolwiek i wyssać energię a następnie
porzucić jak śmiecia... i to dosłownie... Spora cześć mojej rasy
już z tym rodzajem "głodu" sobie nie radzi wiec może się
zdarzyć że przypadkiem może zabić swoją ofiarę podczas takiego
polowania.... Wiecie będzie tak rządna energii, że zatraci
wszystkie inne instynkty łącznie z wyczuciem... Na takim głodzie
nie ma już przyjaźni i zaufania ... energia to energia.... te które
jeszcze jakoś sobie radzą z takim głodem są wstanie się w jakimś
niewielkim stopniu pohamować, ale nie należy wtedy go prowokować.-
odpowiedział spokojnie sukub.
-
A pół kuby? - wtrącił Otachi.
-
Dzisiaj chyba mnie zamęczycie ... .Pól kuby odczuwają tylko albo
delikatny głód, oraz ten niebezpieczny "głód" i nie
jest on związany bezpośrednio z brakiem energii. Pól kub ma dwie
energie swoją oraz zdobytą.
-
Mają takie dwa "baseny z wodą"? - dodała Kiazu.
-
Tak dokładnie i chodź na co dzień jeden jest nie używany to
energia zdobyta nie magazynuje się na bardzo długo ... wiec z
czasem znika... a właściwie to miesza się z energia właściciela
zasilając ją ... wtedy w basenie z energia zdobytą zostaje pustka
która instynkt każe zdobyć ... W tedy pół kuby muszą
zapolować... Teraz tak ... jeśli na przykład ja mam ten podstawowy
głód i nie zaspokoję go w ciągu kilku dni, ale energia mi nie
spada to nic wielkiego się nie dzieje ... ale u pół Kuba zachodzi
takie dziwne zjawisko, że energia zdobyta zaczyna gwałtownie spadać
i w ciągu kilku dni znika prawie do zera ... co za tym idzie głód
rośnie i pól kub staje się jak kub na tym mega głodzie... z tą
mała różnica że w połowie Kub lepiej panuje nad sobą w tym
stanie, ale to nie zmienia faktu że jest nie bezpieczny ... tak więc
pól Kub jest albo "głodny" albo rządny energii ...a im
więcej używa swojej energii tym energia zdobyta szybciej zacznie
się mieszać... Co ciekawe, pól kub nigdy nie opadnie z sił... nie
umiem tego do końca wytłumaczyć, ale pół Kub wytraca ogólnie
mniej energii, nawet podczas walki no i ona mu się w kółko szybko
odnawia i nie wiem jak ale, żadna z jego energii nie jest wstanie
spaść na zero... Jeśli chcecie wiedzieć więcej to pogadajcie z
Volaure ... on będzie widział więcej na ten temat ... w końcu
jest połowie inkubem więc wie jak sam działa. - odpowiedziała
Ery.
-
Spoko - odparli zgodnie neczanie.
************
Późna,
gwieździsta i stosunkowo chłodna noc. Zimny wiatr nieznacznie
szaleje po polanie na tyle na ile pozwala mu pobliski lasek, który
jest przepełniony tajemniczymi odgłosami. O tej porze wszyscy
powinni już dawno spać jednak ktoś nie śpi. Widać jedynie lekkie
zarysy postaci, która zdaje się stać w krzakach. Coś jest nie
tak z tą postacią, gdyż odgłosy które wydaje z lekka
przypominają coś miedzy piciem, pluciem, czkawką i wydalaniem.
Cokolwiek by to nie było jest bardzo nie przyjemne dla uszu i nie
zwiastuje niczego dobrego...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz