poniedziałek, 1 grudnia 2014

Epizod 111

"... To mogło się skończyć
 o wiele gorzej... "

Bardzo wczesny poranek. Szare chmury przykrywają całe niebo. Bez ciepłego słoneczka wiatr stał się bardzo zimny i dokuczliwie nieprzyjemny. Kurai stoi nieopodal namiotu i myje zęby. ubrany jest w luźne czarne spodnia, buty trekingowe oraz czarną bluzę z kapturem i na długi rękaw. Nagle z namiotu wyszła Rina, ubrana tylko w ciemno zielony T-shirt na krótki rękaw i sięgający jej do połowy ud. Neczanka szybko udała się za potrzebą w krzaczki. Po chwili wróciła na polanę, podeszła do neczanina i spytała lekko drżącym głosem:
- Co tak wcześnie na nogach?
- Tak jakoś ... - odparł Kurai, po czym zdjął swoją bluzę i opatulił w nią ukochaną.
- Dziękuję ... dzisiaj strasznie chłodno się zrobiło....- powiedziała dziewczyna, a następnie wtuliła się elektrycznego neczanina i kontynuowała:
- Swoją drogą mignął mi Kutaro ... też chyba już spać nie może ...
- Też go widziałem, kręci się już od jakiegoś czasu.
- Hmm... a Ty się jeszcze położysz?
- Raczej nie ... chciałem pokręcić się po okolicy...
- Rozumiem ... mogę pokręcić się z Tobą?
W tym momencie Kurai pocałował Rinę a następnie powiedział:
- Lepiej nie, nie chciałbym abyś się przeziębiła...
- No dobrze ...
- No chyba, że się ciepło ubierzesz ... - dodał Kurai z delikatnym uśmiechem.
- Yay .. to daj mi chwilę. - odparła radośnie Rina, dając buziaka ukochanemu w policzek, a następnie szybko wróciła do namiotu.
- Przyznaję ciekawa z Was para ... - wtrącił nagle arogancko Sachiner, stojący w drzwiach swojej przyczepy.
- Czego chcesz? - spytał stanowczo Kurai.
- Od Ciebie w sumie niczego, szukam Kutaro...
- Jakiś czas temu widziałem go jak wchodził do lasu...- odparł chłodno Kurai, chowając szczoteczkę to tylnej kieszeni spodni.
- Pewnie szuka jakiegoś dodatku do śniadania, tak dobrze wychowany sługa idealnie działa sam.
- Jeśli o tym mowa to nie zauważyłeś u Kutaro jakiegoś dziwnego zachowania?
- Hmm... niespecjalnie ...
- Już jestem ... - wtrąciła Rina wychodząc z namiotu, a po chwili oddała ukochanemu bluzę i powiedziała z zaskoczeniem: - O Sachiner, Cześć ...
- Witam Moja Droga ... piękny, pochmurny wschód słońca nieprawdaż? - odparł szarmancko inkub.
- Na swój sposób jest urokliwy i całkiem sympatyczny. - odpowiedziała nieśmiało neczanka z uśmiechem.
W tym momencie Kurai objął neczankę w pasie i po niedługiej chwili oboje ruszyli w kierunku lasu.
- Kurai, jak się spóźnicie to nie będziemy na Was czekać i ruszymy dalej i nawet nie będziemy tęsknić - stwierdził arogancko i stanowczo Sachiner.
Elektryczny neczanin nic mu nie odpowiedział. Jedynie nie odwracając się, uniósł prawą rękę, na znak, że usłyszał i przyjął to do wiadomości. Natomiast inkub wrócił do swojej wspaniałej przyczepy.
************

Neczanie i Ery, a nawet Sachiner siedzą razem przy drewnianym stole i jedzą śniadanie. Natomiast Kutaro kręci się gdzieś w pobliżu, w taki sposób iż nie rzuca się zbytnio w oczy, a jednocześnie spełnia każda zachciankę swojego pana, który go dzisiaj uważnie ale dyskretnie obserwuje.
- Kurcze kiepska pogoda dzisiaj. - stwierdziła Kiazu.
- Nom chyba będzie nawet padać ... nie wiem ruszamy w góry czy czekamy na przejaśnienie? - spytała Diuna.
- Nie sądzę aby padało, ale możemy tu zostać... - odpowiedziała Ery.
- Moja Ropuszko, skoro nie będzie padać to nie widzę sensu aby tu siedzieć. - dodał Sachiner.
- Gadzie jeden ... Nie wtrącaj się - odparła Ery.
- Żmijko, uwielbiam Twój jad, ale nalegam aby udać się wyżej, gdyż wyżej położone polany będą na pewno lepsze polany na deszczowe dnie. - odparł Sachiner.
- To nie jest dobry pomysł... - wtrącił stanowczo Kurai.
- Ej luzik jak nie zmieni pogoda to ruszymy a jak zacznie padać to zostaniemy ... - zadecydowała Kiazu.

- Swoją drogą zauważyliście, że gdziekolwiek byśmy nie szli to idziemy pod wiatr? - wtrącił nagle Otachi.
- W sumie racja Bro ... - odparł Hachi.
- Mówi się, że tu nie da się iść z wiatrem... z resztą zobaczycie w jeszcze wyższych partiach "smoczej góry" - dodała Ery.
- Zobaczysz mi się uda! - stwierdził entuzjastycznie Otachi.
- Heheh ... słodki jest ten Twój optymizm ... ale to raczej nie możliwe ... - odparł sukub z uśmiechem.
-... Wszystko jest możliwe... - dodała Rina z uśmiechem.
- My jesteśmy ekspertami od rzeczy niemożliwych... - dopowiedział Hachi.
- Wiesz Ery, nie ma rzeczy nie możliwych... a jeśli są to znajdź kogoś kto o tym nie wie ... - dodała Diuna.
- A wykona to bez trudy ... tak ... znam to i to bardzo do Was pasuje. - odparła Ery.
- Jędzuniu, nie nakręcaj ich, bo gotowi są zmienić ten region tak jak to zrobili z kryształową planetą. A jak ten smok ożyje i odleci to przysięgam, że obciążę Was kosztami rocznych dochodów z tego miejsca. - wtrącił arogancko i stanowczo Sachiner.
- Och jej ... bo Ty biedaku stracisz jedyne źródło dochodu? - odparła Kiazu.
- Jak już musisz wiedzieć moja droga, to moja familia czerpie dochody ze wszystkich atrakcji turystycznych na Angelis oraz z wielu innych dochodowych źródeł, lecz nie pozwolę na to abyście bezkarnie zniszczyli rodzinny majątek. Więc pamiętajcie, jeśli ta góra zniknie w jakikolwiek sposób to wy będziecie mnie spłacać po wieczność. Ciebie Żmijko to też dotyczy. - odpowiedział inkub.
- Tak, tak ... uważaj bo .. Płazie jeden... po moim trupie ... - odparł sukub.
- Bardzo kusząca propozycja ...Ropuszko moja... - odpowiedział Sachiner z wrednym uśmieszkiem.
- Paszczurze prędzej Ty skończysz w jakieś przepaści. - odparła Ery.
- W ostateczności panie mogą dodatkowo oddać mi się w naturze. - dodał Sachiner.
- Wypchaj się ...- odparła Kiazu.
- Jesteśmy więcej warte ten cały Twój majątek, ale Ty jeszcze tego nie wiesz. - dodała Diuna.
- Tym lepiej dla mnie... - skwitował arogancko Sachiner.
************

Nadal jest pochmurnie i bardzo wietrznie, jednak nasi przyjaciele ruszyli w wyższe regiony. Są ubrani cieplej niż dotychczas, nawet gorące dziewczyny i inkub ubrali się odrobinę cieplej. Dziewczyny idą z przodu, przy okazji robiąc masę przeróżnych zdjęć. W końcu portfolio Kiazu jest równie ważne co inne przyjemności na tej niezwykłej wycieczce. Sachiner oraz Hachi i Otachi też się kręcą w pobliżu, czasem nawet przypadkiem wchodząc w kadr, a czasem nawet również pozują do zdjęć. Natomiast Kurai i Kutaro idą wolno i trzymają się lekko z tyłu. Nagle sługa zachwiał się na nogach i dość odruchowo oparł się o jakiś wielki głaz i zaczął się kurczowo trzymać za głowę.
- W porządku? -zapytał Kurai.
W tym momencie Kutaro zwymiotował, więc neczanin wręczył mu butelkę wody. Po naprawdę dłuższej chwili zawroty głowy i wymioty sługi ustały na tyle iż był wstanie iść dalej.
- Tak, w porządku Panie ... - stwierdził nagle Bromanowiańczyk.
- Kutaro, przecież widzę, że nie...
- Spokojnie Panie przejdzie mi ... - upierał się sługa idąc twardo dalej.
- Twój profesjonalizm jest zaskakujący, chodź zdarza się że graniczy z głupotą....
- Naprawdę Panie, prędzej czy później przejdzie mi...
************

Wczesnym popołudniem zaczęło w końcu padać. Drobne krople wręcz lodowatego deszczu, są straszliwie nie przyjemne. Namiot rozłożony jest na kamienistej i jałowej ziemi nieopodal wysokiego kamiennego zbocza, oraz przyczepy inkuba. W tle widać białe szczyty innych wzniesień. W okolicy nie ma żadnych drzew, krzewów czy innych wysokich roślin. Na tej polanie sporadycznie zdarza się trawa. Dodatkowo między przenośna willą a namiotem rozstawiony jest spory dach na czterech wpitych w ziemie palach. Wygląda on na stary ale bardzo solidny. Panowie siedzą przy stole pod dachem i popijają ciepłą herbatę. Natomiast dziewczyny mają sesję zdjęciową w strugach deszczu i mimo, że są przemoczone to zdają się świetnie bawić.
- Gdyby nie zimno, to byłyby piękne widoki. - stwierdził Sachiner obserwujący panie i popijający ciepły napój.
- Widoki tak ładne, a to że Ty chcesz więcej to Twój problem.- odparł Hachi.
- Ja tam nie widzę problemu, jeszcze się napatrzę. - odparł arogancko Sachiner uśmiechając się pod nosem.
- Jasne... powodzenia... - odparł Hachi.
- Swoją drogą może dasz usiąść Kutaro, strasznie blado dziś wygląda ... - Wtrącił Otachi.
- Dla Twojej informacji pozwoliłem, jednak nie chciał woli siedzieć za przyczepą. Mimo wszystko nie jestem ślepy i tak bardzo bezduszny jak Ci się może wydawać. - odparł spokojnie Sachiner.
- Czyżby dobry sługa miał jakąś wartość? - spytał Hachi.
- Skoro musisz wiedzieć, to tak dobrze wyszkolony służący jest na miarę złota i dostaje godne wynagrodzenie, ale zawsze to tylko sługa. - odpowiedział Sachiner.
- Swoją drogą nie spodziewałem się, że na tej wysokości może padać deszcz. - stwierdził nagle Otachi.
- O ile się nie mylę, a ja zawsze się nie mylę, to jeszcze jakieś z 15km w górę i nie będzie już deszczy ale śnieg, i tak przez jakieś 50-60 km, a wyżej już nie wejdziemy - odparł dumnie Sachiner.
- A gdzie mniej więcej gdzie wtedy będziemy? - spytał z ciekawością Otachi.
- Idąc dalej tym szlakiem dojdziemy jakoś w granice ramion smoka, może nawet skrzydeł, nie żądaj o dennie pamiętania wszystkich tras.- odpowiedział arogancko Sachiner.
- Spoko wyluzuj... - odparł Hachi.
************

Z każdą chwilą pada co raz mocniej. Kutaro siedzi na ziemi, opiera się o przyczepę i trzyma się za głowę. A momentami zachowuje się tak jakby nie dość że go bolała głowa to jeszcze wirował cały świat. Co i rusz mu się odbija, a nawet mino tego, że nie ma apetytu i nie je to zdarza mu się nawet wymiotować. Dodatkowo jest on strasznie blady z lekko podkrążonymi oczami, gdyż ostatnio nie sypia za dobrze. Jednak mimo wszystko nasłuchuje czy nagle nie zostanie wezwany przez swojego pana.
************

- Rina to co porobimy jeszcze jakieś zdjęcia czy kończymy na dzisiaj? - spytała Kiazu.
- Słuchajcie mam pomysł na jeszcze parę fajnych zdjęć... - wtrąciła entuzjastycznie Ery.
- Ok. to jeszcze kilka zdjęć i kończymy ... dobrze? ... przydałoby się rozgrzać.... - odparła Rina delikatnie drżącym głosem.
- To wy sobie moknijcie a ja na dzisiaj mam już dość. Idę się przebrać w coś suchego i rozgrzać przy kakao albo herbatce. - dodała Diuna.
- Masz bardziej dojść deszczu czy wzroku tego Płaza? - spytała Ery.
- Oczywiście, że deszczu, on nawet na mnie nie patrzy zwłaszcza, że jesteś tu Ty i Kiazu wiec ma stanowczo lepsze widoki niż ja. - odparła Diuna mrugając okiem.
- E tam kochana, nie bądź dla siebie taka surowa, to Kub, jego pociąga każda kobieta, a jak jest jeszcze mokra to już w ogóle nie może oderwać wzroku. - odpowiedziała Ery z uśmiechem.
- Właśnie zniszczyłaś mój mały dziecięcy świat, w którym to miałam spokój od jego obleśnego spojrzenia. - odparła Diuna.
- Nie no Siostra spoko i tak to ja zgarniam wszelkie spojrzenia. - wtrąciła Kiazu.
- W innym przypadku stwierdziłabym, że musisz się podzielić ze mną, ale wzrok tego Padalca możesz sobie zabrać. - dodała Ery śmiejąc się.
- Heheh, no dziękuję Ci bardzo. - dopowiedziała Kiazu.
- Oj ... chodźcie tutaj i przytulcie się do matczynej piersi. - odparła Ery z uśmiechem i przytulając wszystkie trzy przyjaciółki.
************

Późne popołudnie, przechodzące pomału we wczesny wieczór. Rina i Ery gotują kolację na turystycznych palnikach gazowych, ustawionych na ziemi nieopodal namiotu. Dziewczyny obudowały kamieniami palenisko, także zimny wiatr nie jest wstanie zdmuchnąć płomienia. Pozostali siedzą przy zastawionym stole i czekają na ciepły posiłek.
- Brr.... ale zimno... - stwierdziła Diuna delikatnie pocierając ręce.
- Kutaro przynieś Pani koc. - stwierdził nagle Sachiner.
- Tak, Panie. - odparł sługa udając się do przyczepy.
- Nie chce koca od Ciebie. - dodała stanowczo Diuna.
- Ja się bym zastanawiała co chce w zamian? - wtrąciła Kiazu.
- Dobre pytanie moja droga, tego wieczoru macie to w gratisie ... - odpowiedział arogancko Sachiner.
- No dobra, ale uważaj mam Cie na oku... - odparła podejrzliwie Kiazu.
- Jest mi niezmiernie miło moja droga.- stwierdził szarmancko inkub.
- Sachiner ... pozwól na stronę... - wtrącił stanowczo Kurai wstając.
- Spadaj, rozmawiam z Paniami. - odparł Sachiner.
- Heh ... - westchnęli Hachi i Otachi.
W tym momencie elektryczny neczanin podszedł do inkuba, nachylił się do niego i powiedział mu coś na ucho, a następnie odszedł kawałek dalej. Sachiner nieznacznie przełkną ślinę a następnie wstając szarmancko powiedział:
- Mili Państwo przepraszam na chwilę.
- Obyś tak nigdy nie wrócił - wtrąciła Ery.
- Jędzuniu, zrobię Ci na złość i wrócę. - odparł Sachiner na odchodne.
-Mniejsza o niego ... za ile jedzonko?- spytał Otachi.
- Jeszcze chwila ... - odpowiedziała Rina.
- To tak super pachnie że każda chwila to wieczność... dajcie chociaż spróbować... - stwierdził Hachi.
- Dokładnie, na sam zapach ślinka mi cieknie. - dodała Kiazu.
- Swoją drogą ciekawe co Kurai powiedział Sachinerowi, że ten się ruszył?- spytał nagle Hachi.
- Szczerzę ... to też bym chciała wiedzieć ... taki dobry hak to skarb... - odpowiedziała Ery z uśmiechem.

************

Nieopodal skał, w znacznej odległości od obozowiska w pełnym mroku od dłuższego czasu toczy się poważna rozmowa.
- Powinieneś odesłać Kutaro. - stwierdził stanowczo Kurai.
- Przestań, to tylko zwykłe strucie czy coś takiego. - odparł trochę olewająco i arogancko Sachiner.
- Obawiam się, że się mylisz...
- Posłuchaj nie chce mi się sprzeczać o głupotę .... Niech stracę jeśli do jutra wieczór mu przejdzie, to Ty będziesz mi usługiwał przez jeden dzień, a jeśli nie przejdzie to odeślę Kutaro do domu - umowa stoi? - zaproponował Sachiner wyciągając prawą dłoń.
Neczanin bez słowa podał mu swoją prawą rękę, przyjmując tym samym propozycję. Nagle z obozowiska zaczęły dobiegać bliżej nie określone paniczne i mało wyraźne krzyki dziewczyn. W tym momencie obaj Panowie niewiele myśląc udali się pośpiesznie do obozu. Po drodze wpadli na Otachiego, Kiazu i Ery.
- Ty samolubny idioto! - Wykrzyknęła stanowczo Ery.
- Ale ...
- Milcz, Ty głupi Padalcu ...
- Ery ... to nie czas na to ... teraz trzeba się zając Kutaro.... - wtrąciła Kiazu.
- Dobrze, wracajmy szybko do obozu ... ale z Tobą Gadzie się jeszcze rozmowie. - odparła stanowczo Ery, grożąc palcem lekko zdezorientowanemu inkubowi.
Po chwili wszyscy dotarli do obozu pełnego świetlików Diuny. Kiedy podbiegli jeszcze bliżej to zobaczyli Diunę, Hachiego i Rinę, klęczących nad nieruchomym ciałem Kutaro.
- Otachi przynieś apteczkę i butle z tlenem - stwierdził stanowczo Kurai dobiegając do sługi.
- Dobra... - odparł wietrzy neczanin.
- Co się tu stało? Co zrobiliście z moim sługą? - dopytywał się Sachiner.
- Nic ... on nagle się sam osunął ... - odpowiedziała niespokojnie Rina.
- Nie czas na to, Ery wezwij Aave... - wtrącił stanowczo Kurai sprawdzając puls sługi.
- Dobra spoko .... - odpowiedziała Eryakana, a następnie zamknęła oczy a jej tatuaż zaczął ściecić.
W tym momencie Otachi przyniósł apteczkę i tlen. Kurai szybko zabrał butle z tlenem i podał go nieprzytomnemu Kutaro.
- Kurai, on będzie żył? - spytał Hachi.
- Tak, raczej tak ... - odpowiedział spokojnie elektryczny neczanin.
- Aave już lecą, lada chwila to będą. - wtrąciła Ery.
Minęła niedługa chwila, która niecierpliwie i nerwowo ciągła się prawie w nieskończoność, a na horyzoncie pojawiły się dwie świecące biało-błękitno-żółtym blaskiem zjawy. Bez głębszych ceregieli od razu podleciały do nie przytomnego Kutaro leżącego na ziemi. Wtedy ich puste zaśnieciły się i bez dotykania pacjenta zaczęły go badać.
- Witam, Panie Sachiner. - stwierdziła nagle jedna ze zjaw, której dziwny głos w tych warunkach brzmiał jeszcze bardziej intrygująco, a następnie po chwili ciszy dodała: - Przepraszam, ale musimy zabrać Pańskiego sługę na sam dół, i nie będzie on mógł już tu wrócić czy wyraża Pan na to zgodę?
- Tak, tak ... - odparł lekko zdezorientowany, ale nadal dumny Sachiner.
- Dobrze, wraca Pan z nami czy przysłać Panu innego sługę? - kontynuowała Aave
- Pewnie, że wraca, w końcu on nie da rady bez swojego sługi... - wtrąciła Kiazu.
- Och jej jak mi przykro musisz już jechać, bo nie dasz sobie rady. - dodała Diuna.
Poddenerwowana Ery wolała ugryź się w język i się nie odzywać.
- Panie musimy już iść, jaka jest Pana decyzja? - spytała druga ze zjaw.
- Zostaję i nie przysyłaj nikogo. - odpowiedział stanowczo Sachiner, a następnie dodał cicho pod nosem - W końcu muszę dopilnować pewnego "zakładu".
- Jak sobie życzysz Panie. - odparły zgodnie Aave, a ich głos brzmiał jeszcze dziwniej.
Po tych słowach obie otoczyły Kutaro jakby mydlaną bańką i szybko odleciały.
- Dobra, wszyscy jesteśmy poddenerwowani, porozmawiamy przy kolacji. - stwierdził stanowczo i chłodno Sachiner zasiadając do stołu.
- Pogięło ...
- Kiazu, daj spokój ... porozmawiajmy na spokojnie ... - wtrąciła nieśmiało Rina.
- Heh ... no dobrze ... - odparła Kiazu.
************

- Moi mili, słucham o co cała ta afera? - spytał arogancko i dumnie Sachiner popijając różowo-bursztynowe wino.
- Jeszcze się pytasz Ty Kretynie? - odparła Ery.
- Może zechcesz mi wyjaśnić moja droga Żmijko, skąd masz do mnie więcej jadu niż zwykle? - odpowiedział inkub.
- Zamęczyłeś sługę i doprowadziłeś go do omdlenia. - dodała Kiazu.
- Też, ale to akurat trochę pomogło. - wtrącił chłodno Kurai.
- Że co? - spytali wszyscy, z nieukrywanym zaskoczeniem i patrząc podejrzliwie na elektrycznego neczanina.
- Kutaro ma chorobę wysokościową. - odparł Kurai.
- Zaraz a co ma choroba wysokościowa do wykorzystywania? - spytał Hachi.
- A skąd wiesz, że to właśnie to go powaliło a nie działanie Sachinera? - dodał Otachi.
- Zacznijmy od początku, jak tylko zaczęliśmy wchodzić na znacznie wyższe rejony to bolała go głowa, następnie stracił apetyt i dużo wymiotował. Po pewnym czasie do tego doszły zawroty głowy ... szybko się męczył, a jego tętno było znacznie większe niż powinno być... wszystkie objawy nasiliły się im wyżej się znajdowaliśmy ... więc jego serce słabło co doprowadziło do omdlenia... Przez wymagania Sachinera, które były standardowe jak na niego, szybciej doszło do omdlenia ... ale tak czy siak by doszło do tego omdlenia... a im później tym gorzej... w najgorszym wypadku choroba wysokościowa kończy się śmiercią, a u niego dość szybko wyszła na jaw... więc powinien żyć i niedługo wrócić na służbę - odpowiedział spokojnie elektryczny neczanin.
- Kurcze nigdy się z nią nie spotkałam, słyszałam o niej ale nie widziałam tych obiadów u Kutaro. Jedynie był dużo bardziej zmęczony niż zwykle i trzymał się na uboczu... A i rzeczywiście bolała go głowa ... - odparła Ery.
- Kutaro jest profesjonalistą, który idealnie wykonuje swoją pracę. - wtrącił Sachiner popijając.
- I tak, jesteś nieodpowiedzialnym Gadem. - dodała Ery.
- Moja droga Ropuszko, Twoje komplementy są niezmiernie miłe, ale skoro musisz wiedzieć widziałem niektóre objawy...- odparł arogancko Sachiner.
- I nie zareagowałeś? - spytał Hachi z lekką pretensją w głosie.
- W końcu jesteś za niego odpowiedzialny. - dodała Diuna.
- I sam mówiłeś, że dobry sługa to skarb... - dopowiedział Otachi.
- Które objawy widziałeś? - wtrąciła nieśmiało Rina.
- A co to ma za znaczenie? - odparła Kiazu.
- Moja droga widziałem że źle się czuje i wymiotuje i że nie je. - odparł spokojnie, ale już poirytowany Sachiner.
- Ja widząc takie objawy myślałabym, że się czymś struł ...i szczerze tak myślałam - odparła nieśmiało, speszona Rina.
- No w sumie ... - dodała Kiazu.
- Dobra mniejsza o to, ważne że to się skończyło tak a nie inaczej... - dopowiedziała Ery.
- Mam nadzieje, że Kutaro wyjdzie z tego... - stwierdziła Kiazu.
- Nie zapominacie o czymś? Czekam na przeprosiny. - wtrącił arogancko i stanowczo inkub.
- Wypchaj się obślizgły Gadzie- odparła Diuna.
- Moja droga, nie życzę sobie abyś tak do mnie mówiła! Pamiętaj do kogo mówisz. - odpowiedział stanowczo i groźnie Sachiner.
- Przepraszamy... szczerze przepraszamy .... - wtrąciła nieśmiało i pokornie Rina.
- Przyjmuję... - odparł Sachiner wstając od stołu i udając się do swojej przyczepy.
Kiedy inkub znikł już w swoim domu to Diuna powiedziała:
- Rina no wiesz co, dlaczego to zrobiłaś?
- Połechtała jego ego ... - wtrącił Otachi.
- Dobra zagrywka, aby uniknąć dalszych dziwnych sprzeczek ... - dodała Kiazu.
- Może to i lepiej ... - odparła Ery.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz