poniedziałek, 1 grudnia 2014

Epizod 114

"... Dae... "

Słoneczny i ciepły, późny ranek. Delikatny wiatr zdążył się już ogrzać w złocistych promieniach słońca. Neczanie i Kuby siedzieli w do późna i świetnie bawili się na sparingach, więc teraz jeszcze śpią, a cisza obozu przerywana jest jedynie przez wiatr, bawiący się namiotem, czy też obijający się o przyczepę inkuba. Jakieś niewielkie myszowate stworzenia buszują po obozowisku wyjadając okruszki i inne smakołyki które przypadkiem znalazły się na ziemi. Nagle małe stworzonka zamarły bez ruchu, a następnie biegiem uciekły do pobliskich norek. W tym momencie na polanę wkroczyły cztery sporawe, dobrze zbudowane, szare stworzenia. Na pierwszy rzut oka nie przypominają niczego konkretnego, jednak po chwili można stwierdzić że to niezwykła mieszanka krowy, smoka i nosorożca. Mają one budowę ciała bezskrzydłego smoka, krowie ostre rogi, ustawione równolegle do pyska oraz mordę nosorożca tyle że znacznie groźniejszą. Dodatkowo mają małe oczka, przeszywające wręcz lodowatym spojrzeniem. Jedna z tych strasznych bestii na grzbiecie ma dwie spore sakwy połączone pasem. Za nimi delikatnym krokiem podąża wysoka dziewczyna delikatnej szarozielonej skórze, żółtych oczach i niezwykłej fryzurze. Jej włosy są biało-niebieskie i unoszą się niczym roztańczone płomienie. Dodatkowo ozdobione są pięcioma krwistoczerwonymi kwiatami o szarobrązowych kłączach. Ubrana jest w cienką, różową sukienkę na ramiączka i sięgającą jej do połowy ud. Dodatkowo na szyi ma czarną obróżkę, ozdobioną kwiatem i perłami, a na prawym ramieniu ma delikatny tatuaż smoka. Dokładnie taki jaki dostaje się u podnóża smoczej góry.
- Hmm... obóz tutaj ... to dziwne ... pewnie jacyś turyści ... hmm.. o ktoś wybudował arenę do walk ... albo wojskowi, albo dzieciaki ... ktokolwiek by to nie był i tak musi zapłacić za samowolną budowlę.... Heh a zapowiadał się tak przyjemny dzień... no ale w końcu Pan Cusan za coś nam płaci ... - zamyśliła się przybyszka, zdjęła sakwy z jednej z bestii, a następnie coś z niej wyjęła i schowała to do kieszeni.
Po chwili przybyszka rozejrzała się po obowiązku i ponownie się zamyśliła: - Heh... dobra to co my tu mamy? ... jest kilka energii... ale nie jestem wstanie stwierdzić dokładnie ile? ... hmm... 5-6? ... chyba sześć ...ale unosi się tu tyle energii że równie dobrze może ich być nawet dziesięcioro ... albo i więcej... heh ... hmm... w tym całym zamieszaniu energii ... jedna energia ... chyba jedna ... wydaje mi się być jakaś taka znajoma ... i chodź nie wiem kto to ... to dam sobie rękę obciąć, że spotkałam już kiedyś tę energię ... heh ... to nie istotne ... dobra to co teraz? W sumie może być klasyka ...
W między szacie nieznajoma podeszła do namiotu, wzięła głęboki oddech a następnie otworzyła namiot i weszła do środka mówiąc:
-Puk Puk ... Hej, Hej ... dzień dobry! Czy jest tu ktoś?
W tym momencie z prawej komory sypialnej wyjrzała Ery oraz Rina, a z lewej komory wyjrzeli zaspani Hachi i Otachi.
- Kim jesteś? - spytała Ery.
- Jestem Dea. - odparła przybyszka z uśmiechem. - Hmm... tylko 4? ... myślałam, że jest ich więcej ...
- Jesteś driadą prawda?- spytał Otachi.
- Tak, a wy? - odpowiedziała przybyszka.
- Driadą? - Wtrąciła Kiazu wyglądając z komory sypialnej, a po chwili dodała z fascynacją w głosie. - Wooow wyglądasz zajebiście... cudowna fryzura ....
- Łał to prawdziwe włosy. - dodała równie zafascynowana Diuna wyglądająca z komory.
- Cała jest cudowna. - dodali zgodnie Hachi i Otachi.
- Wybacz... nie widujemy driad za często ... ja jestem Rina, to Diuna, Kiazu, Ery, Hachi, Otachi ... miło Cię poznać ... - wtrąciła przyjaźnie i z uśmiechem wodna neczanka.
- Nie jest Ci zimno, w tej sukience? - spytała Kiazu.
- Nie, na co dzień żyję w górach i już temperatura na mnie nie działa. -odparła Dea
- Ze chcesz poczekać na nas na zewnątrz? Ubierzemy się i wyjdziemy do Ciebie ok? - zaproponowała Ery.
- Spoko, to ja się sobą zajmę i widzimy się za chwile. - odpowiedziała przybyszka.
- Super. - odparła Ery z uśmiechem.
************

- Ery, przepiękny sztuczny uśmiech posłałaś Dae na "pożegnanie"... - stwierdziła Kiazu zakładając bluzę.
- Coś mi w niej nie pasuje... - odparł sukub.
- Niby czemu? wydaje się być spoko, chociaż na jej widok ... dobra na widok jej sukienki ... przechodzą mnie zimne ciarki - dodała Diuna.
- Coś mi w niej nie pasuje, a Twoje ciarki to nie tylko jej sukienka... ale o tym pogadamy później ... czas wyjść do nowej koleżanki - odparła Ery.
************

Hachi za pomocą swoich mocy wybudował długi, ziemny stół, obok którego są dwie wygodne ławki z oparciem. Kiazu przykryła stolik czerwonym obrusem i zaczęła rozstawiać niebieską, metalową zastawę. Diuna przykryła obie ławki szarymi i puszystymi kocami. Rina kończy robić różnokolorowe i apetyczne kanapki. Natomiast Dea podeszła do jednego ze swoich dziwnych stworzeń, ukucnęła i zaczęła je doić.
- Co to za stworzenie? - spytał Otachi, stojący w pobliżu.
- Powiedzmy że to taka tutejsza krowa zwana Saiushi... - odpowiedziała spokojnie i przyjaźnie Dea.
- Strasznie duże i pewnie niebezpieczne co? - dopytał Hachi, który podszedł w między czasie.
- To stosunkowo łagodne olbrzymy... - odpowiedziała driada.
- A co tu robisz sama w górach i w takim lekkim stroju? - wtrąciła Ery.
- Ja? Zajmuję się wypasaniem tego małego stada, oraz opieką nad nim i takie tam .... a mój strój jest lekki bo lubię zimno i jest on na tyle wygodny aby swobodnie się poruszać... - odparła przybyszka, a następnie spytała: A co wy robicie po tej stronie gór?
- A tak zwiedzamy to miejsce... - odparła Ery.
- Gramy w taką fajną grę i chcieliśmy poznać miejsce na którym była wzorowana. - dodał Hachi.
- A ta ...
- ŚNIADANIE! - krzyknęła radośnie Kiazu.
W tym momencie neczanie Ery oraz driada zgromadzili się przy stole.
- Dziewięć nakryć? - zauważyła Dea.
- Tak ... - odpowiedziała Rina z uśmiechem.
- Przecież jest nas siedmioro... - odparła zaskoczona Dae.
- Plus jeszcze dwóch. - wtrącił stanowczo Kurai, który przyszedł w między czasie.
- O kurcze skąd on się tu wziął? Przecież tu się nie da teleportować... Nie dobrze tu jest tyle unoszącej się energii i tyle różnych aur że moje zmysły dostają szału i dają się bardzo łatwo zaskoczyć... muszę być dużo bardziej uważna ... - zamyśliła się driada.
- Swoją drogą kolega dzisiaj je z nami czy sam? - spytał Otachi.
- Nie wiem .... W sumie ja mogę... iść zobaczyć ... - odparła Kiazu, udając się do przyczepy.
- Kolega ... hmm... jest wysokim elfem? - spytała dociekliwie przybyszka.
- Nie, nie jest ... a co? Masz coś przeciwko elfom? - odparła Diuna.
- Nie nic ... - odpowiedziała driada dosyć odruchowo, po czym się zamyśliła - podchwytliwe pytanie... nie rozsądne byłoby obrazić elfa w jego towarzystwie... to prawie jak prosić diabła o śmierć... - a następnie dodała z promiennym uśmiechem - Oczywiście, że nie mam ... bardzo lubię elfy.
- A jak tak rano dotarłaś tutaj? Nie ma w pobliżu domostw... - wtrąciła Ery.
- Mój dom rzeczywiście jest daleko stąd, jednak w nocy podróżuję na Saiushi, które potem w ciągu dnia maszerują czy odpoczywają na postojach... dziennie jesteśmy wstanie przejść naprawdę wiele kilometrów. - odpowiedziała Driada.
- Fajnie... to prawie jak na smokach.- dodał radośnie Otachi.
- Czad!... A co sprowadza Cię tak wysoko w góry? - dodał Hachi.
- Hmm... trawa ... trochę handel ... - odpowiedziała przybyszka.
- Mieszkasz po tej stronie smoczej góry? - spytała Ery.
- Nie... nie ... mieszkam po tej turystycznej stronie, tu przyciąga mnie jedynie trawa... - odparła Dae popijając mleko, a następnie się ponownie zamyśliła - Dużo tych pytań ... ale to przez ciekawość ... zwykli turyści jak zawsze wierzą mi bez problemów i zazwyczaj mają wiele pytań ... nie pytają tylko Ci co mają coś do ukrycia ... no chyba że korzystają z przykrywki doskonałej ... takiej jak moja ... hmm... dobra co my tu mamy? ... jest Elfka ... która nie ma co się przejmować ... i jest szóstka ... no właśnie? ... widziałam u jednej dziewczyny u u dwóch chłopaczków wisiorki... więc ta trójka to raczej neczanie .... a pozostali? ... hmm... może ineevenczycy ...a może również neczanie ... a i jest jeszcze koleś w przyczepie ... muszę się dowiedzieć kim są za nim się ujawnię ... w każdym bądź razie to leśna elfka z obstawą ... wiec wiem, że muszę zacząć od niej ...
************

Kiazu zapukała w drzwi przyczepy które bez słowa uchyliły się.
- Jesz z nami czy wpadniesz później? - spytała Kiazu.
- Hmmm... Mamy gościa prawda? - odparł Sachiner.
- Heh ... słuchasz mnie w ogóle? - zirytowała się Kiazu, a następnie dodała - Tak mamy ... to driada ... dziewczyna ... i jest odrobinę dziwna... a teraz odpowiadaj na moje pytanie ...
- Przyślij Rinę z jedzeniem ... dzisiaj zjem u siebie... - odparł inkub zatrzaskując drzwi.
- Co za niewychowany gbur ... - stwierdziła Kiazu a następnie odeszła...
************

- Tak?
- Witam Panie....
- Kutaro, już się obudziłeś... niezmiernie mnie to cieszy ...
- Tak Panie obudziłem się, ale nie mogę wrócić w góry ... Przepraszam, że zawiodłem Panie ...
- Przestań, mam neczan do służenia .. co prawda nie są tak dobrzy jak Ty, ale wystarczają do póki nie zejdziemy do ośrodka ...
- To znaczy, że nadal mam tę pracę?
-Kutaro masz mnie za idiotę? Oczywiście, że masz, przecież za takie byle co nie pozbędę się dobrego służącego, którego usługi bardzo cenię...
- Miło mi to słyszeć Panie...
-Kutaro dobrze wiesz jak jest ...
- Oczywiście Panie... A właśnie Panie, Sahier wysłał za Panienką Ery i jej gośćmi list gończy za niezapłacenie jakiegoś rachunku....
- Wiem, natrafili na nas jakiś czas temu i już się nimi zająłem...
- Panie, co oni by bez Ciebie zrobili? Pewnie już dawno by zgnili w jakimś rynsztoku...
- O to, to mój drogi ... a poczekaj na mnie w ośrodku i miej oko na poczynania mojego "braciszka" i do noś mi o wszystkim ...
- Oczywiście Panie, nie śmiałbym inaczej...
- No ja myślę...
************

- Oni raczej nie będą stawiać oporu ... trzeba będzie wyciągnąć konsekwencje ich czynu...a może uda mi się z nich coś więcej wyciągnąć? ... w tedy może będzie więcej haczyków? ... hmmm... spróbujmy ... ale tak by niczego nie podejrzewali... - rozmyślała dalej driada.
- Yey... to mleko jest pyszne! - stwierdził nagle Hachi.
- Naprawdę świetne! - dodał uradowany Otachi.
- A ciesze się, że Wam smakuje. - odparła Dae z uśmiechem.
- Pierwszy raz piję takie ... ma ciekawy smak ... taki bliżej nie określony ... ale jest dobre... nawet powiem, że zaskakująco dobre - dopowiedziała Diuna z uśmiechem i popijając mleko.
- Polecam się na przyszłość, moja rodzina może dostarczać Wam mleko pod drzwi tylko podajcie adres. - odparła Dae.
- To nie będzie takie łatwe... widzisz jesteśmy tu tylko na wycieczce ... a na co dzień mieszkamy daleko stąd -odparł Hachi.
- Szkoda, niestety my działamy tylko w obrębie Angelis... - stwierdziła driada.
- A co konkretnie robicie po za wypasaniem Saiushi? - spytała Ery.
- Handlujemy mlekiem i wyrobami mlecznymi ... i takie tam... - odpowiedziała Dae.
- Rina, ten gbur "prosi" abyś to Ty przyniosła mu śniadanie... - powiedziała Kiazu, siostrze na ucho.
- Spoko ... - odparła Rina, podnosząc się.
- Tylko siostra, ona jakoś dziwny jest dzisiaj ... taki bardziej niż zwykle ... może pójdę z Tobą ... - Dodała Kiazu.
- Ja z nią pójdę ... - wtrącił Kurai, wstając.
- W towarzystwie się nie szepcze - stwierdziła driada.
- Oj tam oj tam ... - odparła Kiazu.
- O idziecie gdzieś ... Mogę iść z Wami? - dodała driada.
- Nie ... - odparł chłodno Kurai, idąc, z ukochaną do przyczepy.
- Dae, a co wytwarzacie z mleka? - spytał Otachi.
-Robimy sporo rzeczy ... Sery, jogurty, kefiry, maślanki, masło, kurut, kremy, maści, balsamy, mydła... - odpowiedziała driada.
- Sporo tego... - stwierdziła Diuna.
- Tak... mleko Saiushi daje naprawdę wiele możliwości ... a my doskonale korzystamy z ich wszystkich... - dodała Dae z promiennym uśmiechem.
- To pewnie zatrudniacie dużo osób? - spytał Hachi.
- Mieszkamy w domu wielopokoleniowym ... więc to tylko rodzinny interes ... - odpowiedziała driada.
- O to pewnie masz rodzeństwo ... - stwierdził Otachi.
- Tak mam pięć sióstr i ośmiu braci ... a Wy? - odparła Dae.
- No nas jest pięcioro ... - odparła Diuna.
- Ery, a u Ciebie? - dopytywała dociekliwie przybyszka.
- Tu jestem sama ... - odpowiedziała wymijająco Ery.
- Kurcze ta Elfka jest strasznie tajemnicza ... dorównuje jej tylko ten sługa z kolczykiem i ta dziewczyna co mało mówi ... a przebija ich wszystkich ten tajemniczy "koleś" z przyczepy ... muszę być ostrożna ... ale i tak za chwile zaczniemy działać ... a moje Saiushi pomogą mi w moich działaniach ... - zamyśliła się po raz kolejny Dae.
************

Rina, trzymająca talerz z kanapkami oraz kubek z mlekiem, wraz z Kurai'em podeszła do przyczepy inkuba. Z racji tego że neczanka miała zajęte obie ręce zajęte, do drzwi zapukał neczanin. Po chwili drzwi uchyliły się, a z mroku wyłoniła się prawa ręka.
- Proszę to śniadanie. - stwierdziła Rina wręczając talerz, po czym dodała - Mam jeszcze napój...
- Tak, tak ... zamknij oczy i wejdź ... odparł Sachiner.
Wodna neczanka delikatnie się zaniepokoiła, jednak elektryczny neczanin położył jej swoją dłoń na ramieniu mówiąc:
- Spokojnie wejdę tam z Tobą ...
Słysząc to Rina zamknęła oczy i udała się do środka. Zaraz po wejściu został jej odebrany kubek z mlekiem.
- Ja to wezmę. Moje dywany nie zniosą kontaktu z mlekiem. A teraz chodźcie za mną. A Ty nie warz się podglądać. - stwierdził nagle Sachiner.
- Dobrze ... - odparła Rina.
Po chwili marszu w totalnych ciemnościach, nasi bohaterowie zatrzymali się. Zamknęły się jakieś drzwi, a inkub powiedział:
- Chociaż nie jest mi to na rękę że dama zobaczy to czego zobaczyć nie powinna to możesz otworzyć oczy.
W tym momencie oczom neczanki ukazała się spora sypialnia z wielkim czarnym łóżkiem, o białej pościeli, po jej środku. Po jego obu bokach stoją dwie czarne i niewysokie szafki nocne. Nad którymi w ścianie ukryte są bladożółte wysokie lampy. Wszystkie ściany są olśniewająco białe i na ich tle wyróżniają się jedynie dwie pary czarnych drzwi. W całym pomieszczeniu panuje bałagan.
- Brakuje Ci Kutaro ... prawda? - spytała nieśmiało Rina.
- Nie będę kalał się sprzątaniem, jeśli o to Ci chodzi. Czy możesz tu posprzątać? - odpowiedział Sachiner.
- Hmmm... w sumie ...
- Poczekaj... - wtrącił stanowczo Kurai, a potem dodał: - W zamian w razie potrzeby pozwolisz nam wszystkim zamieszkać u Ciebie w przyczepie.
- Nie, moje wspaniałe mieszkanie to za wysokie progi dla Was... - odparł Sachiner.
- To jak chcesz się zabawić to sprzątaj sobie sam. - stwierdził chłodno Kurai.
- Nie znoszę Cię ... - wymamrotał Sachiner pod nosem.
- Myślę, że energia tej driady będzie smacznym kąskiem po wczorajszym sparingu... ja wiem, że taki wspaniały wojownik to pewnie nie stracił znaczącej części energii przy takim delikatnym starciu .... ale Ty raczej nie należysz do takich, którzy odmawiają sobie przyjemności ... a poza tym ... jak pozwolisz nam tu w razie co zamieszkać to będziesz miał pod swoim dachem cztery zjawiskowe kobiety oraz porządek który tak bardzo lubisz ... w końcu taki wspaniały dom zasługuje na wszystko co najlepsze ... - wtrąciła nieśmiało Rina.
- ... Heh ... dobrze niech będzie ... chociaż nigdy się nie wypłacicie z mojej łaskawości ... to jak posprzątasz mi sypialnie, wszyscy będziecie mogli tu w razie co zamieszkać, ale macie utrzymywać porządek i nie wchodzić mi w drogę. - odparł inkub po dłuższej chwili milczenia, a następnie się zamyślił - Heh ... wołanym dostać w bonusie trochę jej energii, ale moja przystojna buźka jeszcze mi się dzisiaj przyda, więc wole nawet nie zaczynać tego tematu ...
- Spoko ... to w takim układzie biorę się za sprzątanie. - odpowiedziała wodna neczanka z uśmiechem.
- Moja droga, masz śliczny uśmiech, powinnaś uśmiechać się częściej. - stwierdził Sachiner wychodząc z sypialni.
- Dzięki ... - odparła nieśmiało Rina, rumieniąc się.
- On naprawdę Cię lubi, a Ty ładnie potrafisz go podejść. - wtrącił Kurai z lekkim uśmiechem.
- Wiesz ... Lubię go... mimo, że jest jaki jest to z jakiegoś powodu go lubię ... - odparła Rina.
- Przecież wiesz, że mi to nie przeszkadza... - stwierdził spokojnie Kurai, tuląc w ramionach swoją ukochaną.
- Kocham Cię ... - stwierdziła Rina z uśmiechem.
- Też Cię kocham... - odparł Kurai, namiętnie całując ukochaną.
************

Już dawno jest posprzątane po śniadaniu. Hachi, Otachi, Kiazu i Ery grają w kosza, za pomocą piłki, którą stworzył Otachi i wrzucają ją do ziemnych koszy przygotowanych przez Hachiego. Diuna siedzi na leżaczku i czytając książkę, zapisuje punkty, za pomocą swoich świetlików. Rina i Kurai siedzą i oglądają mecz. Natomiast Sachiner od dłuższego czasu bajeruje driadę, która coraz przychylniejszym okiem patrzy na inkuba.
- Hmmm... myślałam że Dea jest bardziej nie przystępna ... - stwierdziła nagle Kiazu.
- Sachiner potrafi bajerować... - odparła Ery.
- Ale niektóre jego teksty są płaskie ... ja bym się nie dała nimi zbajerować ...i w ogóle nie dała bym mu się zbajerować.... bo mnie się nie da zbajerować - dodała Diuna.
- Jednego można zbajerować byle tekstem, a nad drugim trzeba się pomęczyć, ale każdego da się zbajerować... a Sachiner jak większość kubów ma doskonałą umiejętność bajerowania i jest wstanie idealnie spasować się do poziomu osoby bajerowanej... - odparła Ery.
- Skoro tak mówisz ... wierzę na słowo ... - dodała Diuna.
- Jak widać na tę pannę podziałały ... idzie z nim do przyczepy... - wtrącił Otachi.
- Że tak powiem na reszcie ... Niedługo będziemy mogli ruszyć dalej. - dodał Hachi.
- Nie marudź tylko graj. - odparła Ery wrzucając piłkę do kosza.
- No nie jakim cudem? - spytał Otachi.
- Talent ... 18-21 dla nas ... poddajecie się Panowie? - odpowiedziała Ery.
- Nigdy! - odparli zgodnie bracia.
- Ery mówiłaś, że coś Ci nie pasuje w tej driadzie... - wtrąciła Diuna.
- Tak ... ona jest dziwna ... mam nieodparte wrażenie że nie mówi nam całej prawdy o sobie... i w sumie mam ochotę przegrzebać jej rzeczy, ale na jej szczęście nie robię takich świństw... - odparła Ery.
- Dodatkowo Ona jest lodową driadą... - dodał Kurai.
- Lodowa Driada ... brzmi co najmniej egzotycznie ... - stwierdził Otachi.
- Jedno jest pewne jak Sachiner z nią skończy to będzie stosunkowo nie groźna... - dodała Kiazu.
- Dokładnie i wtedy ją trochę przyciśniemy, bo jej zachowanie jest bynajmniej dziwne... a ona zaczyna mnie denerwować... - dopowiedziała Ery.
- Uuu ... w kurzona Ery ... - stwierdził Hachi.
- Nie nabijaj się miernoto... - odparła Diuna.
- Swoją drogą Ery nie kusi Cię jak on poszedł pożerać driadę? - wtrąciła Kiazu.
- Hmm... A możemy się zając grą? - odpowiedziała wymijająco Ery.
- To znaczy, że kusi ... - stwierdziła Kiazu pod nosem.
************

Na wielkim łóżku śpi roznegliżowana Dea. W lekko przytłumionym świetle, jej nagie, delikatne i szarozielone ciało lśni przyjemnym blaskiem. Co bardziej kuszące krągłości są niedbale przykryte kołdrą. Sachiner dwoma szybkimi ruchami zapiął pasek od swoich czarnych, uprasowanych w kat, spodni, a następnie podniósł leżącą na ziemi sukienkę driady i zaczął przeszukiwać kieszenie. Nagle natrafił na czarny prostokątny przedmiot i uśmiechnął się pod nosem.
- No proszę, tak myślałem ... już wiem skąd znam tą energię ... driada o lodowej mocy ... wyjątkowa, mroźna i tak bardzo smaczna energia nie daje się zapomnieć ... nawet przy takiej ilości kochanek ... No Kochana Pani... to zabieram ja... i zobaczymy jak się będziesz tłumaczyć ... Póki co ... dałaś ciała na całej linii ... co nie zmienia faktu, że byłaś smaczna ... i popełniłaś błąd nie pamiętając mnie ... Moja słodka nauczysz się, że mnie się nie zapomina...
************

Obozowisko już dawno jest uprzątnięte, a neczanie i Ery są gotowi do drogi. Nagle z przyczepy wyszedł jak zawsze dumny Sachiner z wrednym uśmieszkiem i popijając wino. W tym momencie Ery podeszła do niego i powiedziała:
- Słuchaj wredny szczurze, przez Twoje zabawy zamiast wędrować dalej to siedzimy tu bezczynnie i czekamy jak łaskawie skończysz się zabawiać. Uprzedzam paszkwilu jak za pięć minut nie będziesz gotowy do drogi to idziemy bez Ciebie.
- Uwielbiam Twój jad moja droga Żmijko... I uwierz mi na słowo, że ja już jestem gotowy, tylko ktoś musi wynieść mojego gościa i możemy iść.
- Jak to wynieść? ... Czekaj... Gdzie jest Dae? ... nie mów mi Padalcu, że pochłonąłeś jej tyle energii, że jest nieprzytomna?
- Wiesz było jej tak dobrze, że odpłynęła - odparł Sachiner z wrednym uśmiechem.
- Świetnie... - odparła załamana Ery.
- Przepraszam czy to znaczy, że jeszcze musimy tu siedzieć? - wtrącił Hachi.
- No weź, Stary ... to już przesada... - dodał Otachi.
- Spokojnie Panowie, jak cierpliwie poczekacie z 5-10 minut to nasza przybyszka wyjdzie o własnych siłach. - odparł arogancko inkub.
- Nie przekonałeś mnie. - dopowiedziała Kiazu.
- Moja droga uważaj sobie co chcesz. Dla mnie równie dobrze możemy już iść. - odpowiedział inkub.
- Słuchajcie poczekajmy ... te dziesięć minut nas nie zbawi ... - wtrąciła Rina.
- W sumie ... a dodatkowo nie możemy przecież jej tu tak zostawić ... - dodał Otachi.
- Dobra niech będzie ... - odparła Kiazu.
************

- Ale ten przystojniak jest boski ... moja głowa .... boli jak nie wiem ... chyba koleś jest kubem ... to by też wyjaśniało dlaczego było mi z nim tak dobrze .... ale i bolącą głowę .... heh ... mimo całego uroku i przyjemności ... najwyższa pora wziąć się do pracy i ukarać ich za samowolne wybudowanie areny.... a nieznajomość prawa daje mi dodatkowe pole do manewru - Zamyślona Dae już zdążyła się obudzić, przeciągnąć się rozkosznie i ubrać się. Następnie wyszła z przyczepy.
- O śpiąca królewna już wstała ... - stwierdził arogancko Sachiner uśmiechając się pod nosem.
- Zaraz nie będzie Ci do śmiechu. - odparła Dae, wkładając prawą rękę do kieszeni. Jednak ta okazała się pusta, a driada nerwowo zaczęła czegoś szukać.
- Pani komisarz tego szukasz? - odparł inkub bawiąc się czarnym przedmiotem.
- Policjantka? - zdziwili się neczanie i Ery.
- Ej! Oddawaj to to moja odznaka! - odpowiedziała driada, próbując zabrać ją inkubowi z ręki.
- O nie moja droga, najpierw się ładnie wyspowiadasz.- odpowiedział arogancko Sachiner chowając przedmiot do wewnętrznej kieszeni marynarki.
- Nie kombinuj tylko gadaj ... - wytrąciła stanowczo Ery.
W tym momencie driada została otoczona, a jej bestie zostały okiełznane przez Kurai'a i Rinę.
- No słuchamy ... - dodała stanowczo Kiazu.
- Heh ... no dobrze ... jestem starszą komisarz Dae Icewindy, ale handel jest prawdziwą przykrywką. Moja rodzina prócz tego, że pilnuje Jushifulu dla Pana Cusan to jeszcze handluje wyrobami z mleka Saiushi... od razu mówię iż za samowolne wybudowanie areny oraz boiska do koszykówki nakładam na Was mandat w...
- Hola, hola moja droga ... skąd wiesz, że samowolne? A może Oni dostali moją zgodę? - wtrącił Sachiner.
- A Ty kim niby jesteś? - zapytała Dae.
- Skoro musisz wiedzieć to jestem Sachiner Cusan. - odparł arogancko inkub.
- Żartujesz? ... Czekaj ... Kichwane ra ka nyumbanilanes? - stwierdziła przerażona Dae.
- Heh ... Tinitas uzatoleo .... - odparł bez trudu Sachiner.
W tym momencie przerażona driada stała jak wryta, nie mogąc wydusić z siebie nawet słowa.
- Słucham? - spytała Diuna.
- Moja droga, nie Twoja sprawa, ważne że ona to rozumie. - odparł dumnie Sachiner, a następnie dodał: - Tak, naprawdę właśnie powinnaś stracić odznakę i zostać zdegradowana. Po raz wzbudziłaś wiele podejrzeń i praktycznie dałaś się zdemaskować, po dwa dałaś się zaciągnąć do łózka a następnie ograbić z odznaki. A dodatkowo nie rozpoznałaś swojego pracodawcy.
- Nie możesz mi tego zrobić! - odparła driada.
- Moja droga, oczywiście że mogę, ba nawet to będzie przyjemnością. - odpowiedział inkub.
- Jesteś wredny, nie możesz jej odpuścić? - wtrąciła Diuna.
- Wiesz Siora, tym razem stanę po jego stronie, on ma racje ... - odparł Hachi.
- Przyznaję, Pan Sachiner ma racje. Dzisiaj nawaliłam na całej linii. - wtrąciła Dae.
- No moja droga widzę, że kruszejesz i wreszcie odzywasz się z szacunkiem. Jednak Ci to nie pomoże, zabieram Ci odznakę, a teraz wybacz my ruszamy dalej a Ty wracaj do wypasania Saiushi i zapraszam na rozmowę z jak wrócę. - odpowiedział spokojnie i arogancko inkub.
- Jak sobie życzysz Panie. - oparła pokornie driada odchodząc do swoich stworzeń.
- Moja droga obiecuję, że jeśli do mojego powrotu udowodnisz, że jesteś odpowiednią osobą na odpowiednim stanowisku i że jednak jesteś wartościowym strażnikiem, to rozpatrzę ewentualne oddanie odznaki. - dodał arogancko i swego rodzaju łaskawością Sachiner.
- Nie zawiodę Cię Panie. - odpowiedziała Dae kłaniając się.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz