"...
Takich rzeczy
nie da się przewidzieć..."
Szeroka
klatka schodowa, z wspaniałymi biało brązowymi schodami i
ścianami, które sprawiają wrażenie ułożonych z wspaniałych i
równych czerwonych cegieł. Całości dopełniają czarne poręcze i
drzwi oraz złote rozsuwane drzwi prowadzące do windy.
-
Łał ... sama klatka robi wrażenie ... - stwierdziła Rina
podziwiając przestrzeń.
W
tym momencie drzwi od windy otworzyły się ukazując swoje lustrzane
wnętrze, gdzie nawet podłoga była lustrem. Kurai,mający Yuri na
ramieniu, wcisnął odpowiednie piętro, a winda po chwili ruszyła.
W mgnieniu oka neczanie dotarli na miejsce. Udali się do ostatnich
drzwi po prawo od windy, po czym zadzwonili białym dzwonkiem. Nagle
drzwi otworzyły się,a ich oczom ukazała się promienna Yorokobi z
zaplecionymi w warkocza włosami i w luźnej sukience oraz całkiem
sporym brzuszkiem.
-
O już jesteście, super! Proszę wejdźcie i rozgośćcie się. -
powiedziała Bogini z uśmiechem. Po czym dodała: - Ogarnę się i
już jestem Wasza ... Aha w kuchni w lodówce jest jakieś picie i
jedzenie... częstujcie się....
-
Spoko... - odpowiedziała nieśmiało Rina.
Zaraz
po wejściu ich oczom ukazał się naprawdę wielki salon, urządzony
w ciepłych żółtokremowopiaskowych kolorach. Po środku, na
białym puchatym dywanie stoi duża narożna kanapa, odwrócona
przodem do ściany, przed nią stoi niski drewniany, jasnobrązowy
stolik oraz druga bliźniacza kanapa, która opiera się o ścianę i
jest przodem do tej pierwszej. Za nimi w głębi, za szybą jest
spory taras z grillem i pomarańczowymi fotelami i czarnym stołem
oraz szklanometalowymi barierkami. Po obu stronach okna na taras są
grube zasłony w złotym kolorze i z czarnymi zdobieniami. Natomiast
po prawo od wejścia jest dobrze zaopatrzony aneks kuchenny z wyspą
i jadalnią. Ta część pomieszczenia utrzymana jest w czerni,
szarościach, bieli oraz czerwieni, a zaraz za nią widać schody na
górę i drewniane czarne drzwi. Rina usiadła sobie na kanapie
znajdującej się pod ścianą.
-
Chcesz coś do picia? - zapytał Kurai, udający się do kuchni.
-
Tak poproszę.... - odparła nieśmiało neczanka, a następnie
spytała - Często tu wpadasz?
-
Szczerze ... jestem tu drugi raz ... Pierwszy raz byłem przy
przeprowadzce Yorokobi...
************
Wnętrze
samochodu osobowego, w którym obicia foteli są pomarańczowo
brązowe, a wszystko inne czarne z złotymi zdobieniami. Za
kierownicą siedzi Kurai, obok niego na mocno przesuniętym do tyłu
siedzeniu siedzi Yorokobi. Natomiast za kierowcą siedzi Rina, nad
laptopem i z Yuri na ramieniu.
-
Dzięki, mam do załatwienia parę spraw w pałacu a nie czuje się
na siłach aby dzisiaj prowadzić... a teleport i inne przenoszenie
magią nie jest komfortowe i bezpieczne ciąży ... - stwierdziła
Yorokobi.
-
Spoko ... - odparł bez emocjonalnie Kurai.
-
Słuchajcie, a może jak załatwię wszystko w pałacu to
pojechalibyśmy na zakupy? Przydałoby mi się parę rzeczy w domu
... - zaproponowała Boginka.
-
Dla mnie ok ... chętnie Ci pomogę ... -odparła Rina.
-
A właśnie co tam robisz? - spytała dociekliwie Yorokobi.
-
Nic ciekawego ... mam parę raportów do zrobienia do pracy ... i
korzystam z chwili wolnego ... ale jak Ci to przeszkadza to mogę
zając się tym później. - odpowiedziała nieśmiało i nie pewnie
Rina.
-
Spoko rób sobie ... mi to tam nie przeszkadza ...
************
Diuna
wygodnie sobie leży w domu i ogląda telewizję, podjadając różne
smakołyki. Nagle jej telefon zadzwonił krótkim, głośnym
dźwiękiem.
-
Hmm... ciekawe kto do mnie pisze? ... - powiedziała na głos, a
następnie wzięła komórkę ze stolika i zaczęła czytać.
-
"Hej Diuna che Ci się wpaść na bankiet? Impreza za friko a ja
chętnie Cię wkręcę"...
Psychiczna
neczanka, przez dłuższą chwilę zastanawiała się co odpisać w
końcu coś odpisała, podniosła się z kanapy i wyszła z salonu.
************
-
Uf ... zeszło się w tym pałacu... - stwierdziła zmęczona
boginka.
-
Może chcesz usiąść i odpocząć? - spytała troskliwie Rina z
białym koto-smokiem na ramieniu.
-
Nie nie spokojnie ... w samochodzie sobie posiedzę. - odparła
Yorokobi z uśmiechem.
-
Na pewno chcesz jechać na zakupy? - wtrącił Kurai.
-
Tak muszę kupić parę rzeczy do domu ...Zawieziesz mnie prawda? -
odparła Yorokobi.
-
Tak, tak ... nie musisz się o to martwić ... - odpowiedział
chłodno Kurai.
************
Stacja
benzynowa. Yorokobi i Rina siedzą w samochodzie, a Kurai tankuje
samochód. W powietrzu unosi się charakterystyczny dla tego miejsca
mocny i specyficzny zapach benzyny.
-
Nie znoszę stacji paliw .... - stwierdziła z niesmakiem Yorokobi,
po czym dodała : - Słuchaj a tak między kobietami ... Mój brat
dobrze Cię traktuje?
-
Tak ... - odparła nieśmiało a zarazem pewnie Rina.
-
Szczerze ciężko mi w to uwierzyć.... musiałaś mu ładnie
zawrócić w głowie... Heh ... wiesz co jest najdziwniejsze? ... Na
niego czasem mogę bardziej liczyć niż na Hashi... Może dlatego iż
mimo wszystko on jest bardziej słowny i honorowy ... nie wiem ... w
sumie dzisiaj nie musiał do mnie przyjeżdżać .... a jednak bez
marudzenia przyjechał ... może Ty masz na niego dobry wpływ ...
albo po prostu stwierdził, że mnie nie zostawi w takiej sytuacji
... swoja drogą wiesz, jakby któregoś dnia zrobił Ci jakąkolwiek
krzywdę to daj znać ... to przemówię mu do rozumu ....
-
Dobrze ... dziękuję ... - odpowiedziała Rina rumieniąc się.
-
Tak naprawdę myślę, że skoro tak mu zawróciłaś w głowie to on
będzie ostatnią osobą która mogła by Ci zrobić krzywdę ...
myślę, że on nigdy Ci nic złego nie zrobi ... i tego możesz być
pewna ...
Rina
nic jednak nie odpowiedziała, jedynie się uśmiechnęła, rumieniąc
się. W tym momencie elektryczny neczanin wsiadł do samochodu,
zamknął drzwi samochodu, zapiął pasy zapalił silnik i ruszył
bez słowa. Samochód wolno ruszył i wkrótce wyjechał ze stacji
paliw.
-
Do jakiegoś wymarzonego sklepu chcesz jechać? - spytał nagle
Kurai.
-
Wiesz gdzie jest centrum handlowe "Siwocra"?
-
Tak ...
-
To tam bym chciała jechać...
-
A będzie jeszcze czynne? Jest już późno... - wtrąciła niepewnie
Rina,
-
Będzie, będzie ono jest czynne całą dobę. - odparła spokojnie
Yorokobi.
-
No spoko ...
-
Kurai ... mam ogromną zachciankę na lody ... pojedziemy do
lodziarni? - stwierdziła nagle Yorokobi.
Kurai
nic jej nie odpowiedział, jedynie potakująco kiwnął głową.
************
Z
każdą chwilą robi się coraz późniejsza noc. Jednak neczanie
nadal jeżdżą. Po lodach i innych zachciankach boginki, wreszcie
robią zakupy. Sklepowe alejki, otoczone wysokimi pólkami pełnymi
przeróżnych produktów, wręcz hipnotyzują i wołają "kup
mnie". Pośród przeróżnych istot idzie Yorokobi zgarniając
różne produkty, oraz Rina pchająca wózek, pełen zakupów. Kurai
wraz z Yuri został w samochodzie, gdyż to miały być szybkie
zakupy.
-
No dobra, wszystko mam ... czas iść ... - stwierdziła Yorokobi.
-
Dobrze, to ja skręcam do kasy uprzywilejowanej ... - odparła Rina.
-
Hmm... nie ... chodź do normalnej ... ta kasa to jedna wielka ściema
... Wiesz mam koleżankę, która była w ciąży i stała w tej
kasie i wcale nie była obsłużona po za kolejnością ... pokłóciła
się z kasjerem i obsługą klienta ... a potem z nerwów odeszły
jej wody i urodziła tydzień przed terminem ... Więc ja nie
korzystam z takich kas i stoję normalnie i nie wkurzam się na złą
obsługę ... wiesz nie chce zdemolować sklepu czy coś ... -
odpowiedziała Yorokobi z promiennym uśmiechem.
-
No dobrze .... - stwierdziła nieśmiało Rina.
************
-
Dziękuję, że przyszłaś. masz świetna cytrynową sukienkę.
Wygląda znajomo ... - stwierdziła Kiazu z drinkiem w dłoni.
-
Spoko, dobry bankiet nie jest zły. a dziękuję jest z Twojej szafy.
- odparła dumnie Diuna popijając drinka.
-
Moja szafa to Twoja szafa?
-
Coś w tym stylu, no w końcu lepiej nie przynosić Ci wstydu.
-
No w sumie racja ... idziemy zawojować parkiet?
-
Dobra... - odparła Diuna wypijając duszkiem drinka.
************
Powrót
do domu z zakupami, minął bardzo szybko. Kiedy wszystko było już
wniesione na górę, wypakowane i pochowane, Yorokobi podała herbatę
i ciastka i ugościła swoich gości w salonie.
-
A może chcecie coś konkretnego do jedzenia? - spytała w końcu
Yorokobi.
-
Ja dziękuję ... ta pizza zanim dojechaliśmy do centrum handlowego
stanowczo mi wystarczy ... - odparła nieśmiało Rina.
-
Nie dzięki.... - odparł Kurai.
-
No spoko ... a ja sobie chyba coś jeszcze zrobię... - stwierdziła
dziarsko bogini.
-
Może ja Ci coś zrobię a Ty sobie posiedzi? - zaproponowała Rina.
-
Nie nie spoko ... mam nietypową zachciankę ... więc pozwól
proszę, że przyrządzę ją sobie sama... aby nie rzucać obelgami
... - odparła Yorokobi.
-
Yyyyyyy... no dobrze ... - stwierdziła speszona Rina.
Boginka
powoli udała się do kuchni i zaczęła wyciągać rzeczy z lodówki
i z szafki. Nagle neczanka upuściła jakąś puszkę i opierając
się o blat syknęła.
-
Nic Ci nie jest? - spytała Rina podchodząc do głęboko
oddychającej bogini.
-
Zaczęło się ... - odparła spokojnie Yorokobi, po czym dodała -
Kurai na górze zaraz przy schodach jest spakowana torba, możesz ją
wziąć?
-Na
te słowa neczanin bez słowa udał się na górę po torbę, a
bogini kontynuowała - Rina, na stoliku leży moja komórka, spróbuj
dodzwonić się do Rudego. Kurai, zawieź mnie do szpitala
"Shinrai"...
************
Dobrze
wyposażona porodówka z przytłumionym światłem, odpowiednim
łóżkiem i przeróżnymi atrybutami takimi jak duża piłka,
wygodne siedzenia i inne takie. Sala ta pod każdym względem jest
idealnie dostosowana do profesjonalnego porodu. Yorokobi nerwowo
chodzi z miejsca na miejsca, a na jednym z foteli siedzi Rina nadal
próbująca dodzwonić się do Rudego.
-
Nadal nic? - spytała Yorokobi.
-
Niestety ... - odparła przygaszona Rina.
-
Pewnie zostawił telefon u siebie w biurze aby się naładował ...
jak zwykle ... heh ... to zadzwoń do Kurai'a niech on skoczy po
niego ... to bez sensu aby siedział na dole i czekał ... a Ty
obiecaj mi, że zostaniesz ze mną do samego końca ...
-
Dobrze .... obiecuję ...
************
Kurai
udał się po generała. Jednak nie znalazł go ani w jego gabinecie,
ani w polowym centrum dowodzenia został mu do obszukania jedynie
poligon, który jest ciemnym, bagiennym i straszliwie nie przyjaznym
lasem. Do tego niezliczone mrowie przeróżnych energii lekko
utrudnia znalezienie Rudego. Po dłuższej chwili Kurai przeniósł
się tam gdzie dało się wyczuć najwięcej energii. Okazuje się,
że trafił w sam środek szkolenia z kamuflażu, spostrzegawczości
i wytrzymałości. Na wielkim, trawiastym i sztucznie oświetlonym
placu wszyscy odnalezieni są rozmieszczeni w dwóch długich rzędach
i robią przeróżne ćwiczenia z obciążeniem, takie jak pompki,
przysiady, podnoszenie nóg, czy brzuszki. Nad nimi na wielkim
podeście siedzi królowa Sansha, która ciągle coś wykrzykuje i
dba o to aby rekruci się nie nudzili. Między ćwiczącymi chodzą
wszyscy kapitanowie i sprawdzają ich dokładność. Natomiast nie
opodal generał jest oparty o jeden z wozów pancernych i uważnie
obserwuje wszystko z boku.
-
Łatwo tu do was wejść...
-
Myślałem, że bardziej umiesz ukryć swoją energię... -
odpowiedział spokojnie Rudy.
-
Nie chciałem Cię wystraszyć...
-
Domyślam Cię ... No dobra, chyba nie testujesz umiejętności
zakradania się więc co Cię tu sprowadza?
-
Yorokobi zaczęła rodzić ...
W
tym momencie generał zaczął szukać telefonu po kieszeniach.
-
Tego szukasz? .... Ładował się w Twoim gabinecie ... - odparł
Kurai wręczając generałowi jego telefon.
-
Tak dzięki... i zostawiłeś ja tak samą?
-
Spoko, Rina z nią jest
-
Dobra, to ja idę się szybko odmeldować i możemy ruszać.
************
Godziny
nieubłaganie mijały, ale ciągły się jak flaki z olejem. Na
dworze, zrobiła się już szarówka i świat w koło pomału budził
się do życia. Rudy nerwowo chodzi po korytarzu szpitala i nie może
sobie znaleźć miejsca. Natomiast Kurai, stoi spokojny oparty o
jedną ze ścian, z zamkniętymi oczami i rękami w kieszeniach.
Nagle z jednego pokoju wyszła pielęgniarka i podeszła do generała
mówiąc:
-
Proszę już po wszystkim, może Pan, Panie Generale wejść do żony
i syna.
Rudy
zerwał się jak oparzony w parował do pokoju, gdzie jest boginka.
Po chwili jego oczom ukazał się niewielki pokoik utrzymany w
pięknych niebieskich kolorach. Po prawej stronie od wejścia
znajdują się szafki, waga, umywalka i wanienka. Po drugiej stronie
natomiast zaraz przy wejściu stoi zielony i wygodny fotel, a głębiej
łóżko o piaskowej pościeli. W tym łóżku, siedzi Yorokobi
trzymając małe zawiniątko na rękach. Kiedy generał podszedł
bliżej jego oczom ukazała się gładka, pulchna buzia, jeszcze
lekko czerwona. Tak to był jego syn, pełen zaufania śpiący w
objęciach boginki. Ma on krótkie włoski, które płynnie
przechodzą od rudego na czubku głowy po śliczny zielony kolor na
końcach. (takie gradientowe przejście)
-
Jest śliczny. - stwierdził Rudy całując żonę w czoło i
uśmiechając się.
-
Podobny do Ciebie... - odparła Yorokobi.
-
Nasz mały Arishi ...
-
Niech będzie Arishi....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz