poniedziałek, 1 grudnia 2014

Epizod 118

"...Mroczny tunel..."

Noc minęła dość szybko, film trwał dłużej niż się spodziewali, ale i tak został obejrzany do końca. Rano wszyscy powolnie zebrali obóz i ciepło ubrani ruszyli w dalszą drogę po schodach w górę. Świetliki Diuny wspaniale rozświetlają kolejną długą tunel, który wydaje się być łudząco podobny do poprzedniego. Jedyne co go wyróżnia to intensywniejsze i bardziej żywe kolory. Nasi bohaterowie wędrują już od dłuższego czasu. Pierwsi idą Hachi i Otachi grający w gry na komórkach, tuż za nimi idą śmiejące się dziewczyny. Dalej mocno z tyłu idą Kurai z Sachinerem, którzy o dziwo prowadzą konwersację.
- Jakbym tego nie widziała to był nie uwierzyła - stwierdziła Kiazu.
- Przecież oni się nie lubią... - dodała Diuna.
- Fakt oni się nie trawią ... lecz obaj są dobrze wychowani ... a poza tym wygląda na to, że znaleźli jakiś wspólny temat... - odparła Ery
- Hmm... może o książkach? ... - wtrąciła Rina.
- W sumie możesz mieć racje ... wczoraj przy filmie zamienili parę normalnych zdań. - dodała Kiazu.
- Faktycznie - dopowiedziała Ery.
- Ale to i tak dziwne ... - dodała Diuna.
- Oj tam oj tam ... przynajmniej jest spokój ... - dopowiedziała Kiazu z uśmiechem.
- Swoją drogą ten tunel mógłby się wreszcie skończyć ...- narzekała Diuna.
- Popieram - odparła Ery, a następnie z ciekawością dodała: - Oni nadal grają w te karciankę?
- Trudno stwierdzić ... mogą grać we wszystko co jest dla nich interesujące... - odpowiedziała Diuna.

************
Hachi i Otachi idą dziarsko przodem i zafascynowani swoimi grami nie przejmując się zbytnio niezmiennym otoczeniem. Za nimi idą rozmawiające ze sobą dziewczyny. Szarobiała para jest jedyną oznaką uciekającego ciepła. Po dłuższej chwili Kiazu mimochodem chuchnęła w zimne dłonie aby je chodź odrobinę rozgrzać. W tym momencie w głowie ognistej neczanki zrodziła się pewna szalona myśl. Spojrzała więc wymownie i z wrednym uśmieszkiem na Diunę, nie przerywając przy tym rozmowy o wszystkim i o niczym. Psychiczna neczanka uśmiechnęła się pod nosem, gdyż bez trudy odczytała zamiary swojej siostry. Po chwili obie bezszelestnie zaczęły się zakradać do braci. Z każdą sekundą znajdowały się coraz bliżej i bliżej. Diuna zaczaiła się na niczego nie spodziewającego się Hachiego, a Kiazu na nie świadomego Otachiego. Aż nagle, szybko i niespodziewanie wsunęły swoje lodowate ręce pod kurtki i ubrania braci, tak, że bez trudu zimnymi dłońmi dotknęły ich rozgrzanych nagich pleców. Mroźne dreszcze przeczyły każdą komórkę ciał Hachiego i Otachiego, którzy z przerażonymi minami i wielkimi oczami, pełnymi strachu i szoku, gwałtownie odskoczyli, krzycząc:
- ZIIIIIIMNEEEEEE!
- Hehehehehe ... - zaśmiały się radośnie obie siostry przybijając sobie piątkę.
- To takie zabawne? - spytał Hachi, jakby otrzepując się z zimna.
- O tak! - odparła Diuna śmiejąc się radośnie.
W tym momencie obaj bracia wykorzystali chwilę nieuwagi dziewczyn i za pomocną jednego precyzyjnego i sprawnego ruchu wsunęli im słoje zimne dłonie pod ich kurtki i koszulki.
- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAA! - wrzasnęły przeraźliwie i zgodnie obie "zmrożone" neczanki.
- Hehehe .... rzeczywiście fajna zabawa. - stwierdził Otachi śmiejąc się.
- To oznacza wojnę... - stwierdziła twardo Kiazu.
- Dawaj! - odparł Hachi, zachęcając gestem siostrę do ataku.
W tym momencie między rodzeństwem zaczęły się wesołe "przepychanki", a właściwie rywalizacja o to kto komu włoży zimne dłonie pod ubranie. Ery śmiała się pod nosem, a Rina uśmiechając się robiła zdjęcia rodzeństwu. Natomiast Kurai, z rękami w kieszeniach oraz Sachiner idą spokojnie i nie zwracają na to większej uwagi.

************

Z każdą chwilą nasi bohaterowie są coraz wyżej i wyżej, a im są wyżej tym robi się zarówno zimniej jak i rozrzedza się powietrze. Jednak nie jest ono na tyle rzadkie aby używać już masek tlenowych, co niemienia faktu, że zarówno neczanie jak i Kuby, męczą się nieznacznie szybciej, ale nie odczuwają jeszcze tego. Ciepła biała para wydobywająca się z ust wydaje się być jedynym ciepłem. Wszyscy założyli już czapki i rękawiczki, a dodatkowo dziewczyny oraz Sachiner założyli idealnie dopasowane, ciepłe, materiałowe maski chroniące twarz jedynie przed zimnem.
- Ziąb jak nie wiem ... Ery, chyba czas na Reshi. - stwierdziła Kiazu.
- Też tak myślę - odparł sukub wyjmując z kieszeni trochę Reshi.
- Też mam trochę dodała Rina, wręczając Kiazu czarne kamyki.
Ognista neczanka pstryknęła palcami, a na jej dłoni pojawił się czerwono-żółto-pomarańczowy płomień, który był bardzo jasny i wypłowiały, wydaje się wręcz prawie przezroczysty.
- Ciekawe ... prawie go nie widać. - stwierdziła zaskoczona Kiazu.
- Musi być tu rzadsze powietrze... - dodał Kurai
- Moja droga mogę Cię zapewnić, że nie stracił on na swojej mocy. - wtrącił arogancko i dumnie Sachiner.
- Zaraz zobaczymy ... - dodała Diuna.
Inkub miał rację, położone na dłoni neczanki czarne kamyczki, bardzo szybko się nagrzały i stały się żarówkowoczerwone.
- Mój ogień działa jak należy, ale ... czuje się jakby coś było z nim nie tak ... - stwierdziła Kiazu rozdając kamienie, które wszyscy pochowali sobie po wewnętrznych kieszeniach kurtek.
- Ciepełko ... - stwierdził z błogim uśmieszkiem Hachi.
- Prawdopodobnie na tej wysokości, nasze żywioły do idealnego działania, będą potrzebowały więcej energii i mogą się zachowywać trochę inaczej niż zazwyczaj. - wtrącił Kurai.
- Hmmm... czyli sparing na bronie żywiołów odpada....- stwierdziła Diuna.
- Słuchajcie rzadsze powietrze oznaczałoby ... że jesteśmy wyżej niż smocze skrzydła ... tam jeszcze powietrze jest normalne... - wtrąciła z lekkim niedowierzaniem Ery.
- Moja Ropuszko, nie sądzę aby to była prawda. Być może tutaj w tej dziwnej jaskini występują anomalia, takie jak po drugiej stronie smoka. - odparł inkub.
- Może ... zobaczymy jak stąd wyjdziemy ... póki co nadal czeka nas wspinaczka ... a ja nie odczuwam dużej różnicy w używaniu swoich świetlików ... - odpowiedziała Diuna.
- Nie ma na co czekać ruszajmy dalej, ale nie szalejmy z mocami. - rozporządziła Ery, a następnie dodała stanowczo. - Zwłaszcza my wredoto.
- Jak sobie życzysz moja Żmijko - odparł szarmancko inkub, a po chwili wszyscy ponownie ruszyli oblodzonymi schodami na górę.

************

Po kilku godzinach oblodzone schody po raz kolejny skończyły się, a nasi bohaterowie pełni nadziei weszli po nich na szczyt. W tym momencie świetliste świetliki szybko rozświetliły pomieszczenie i okazało się, że dotarli do wielkiej skalnej i zakurzonej komnaty.
- Bardzo przypomina poprzednią komnatę, ale jest znacznie większa. - stwierdziła Diuna rozglądając się po pomieszczeniu.
- Masz rację nawet kolorystyka ścian i kurz są podobne ... - dodała Kiazu.
- Hmmm... rozbijamy się tutaj... czy idziemy wyżej? - spytał Hachi.
- Patrząc na zegarek moglibyśmy ruszyć wyżej... tylko czy wyżej będzie gdzie się rozbić? - odparła Kiazu zaglądając w kolejny tunel.
- Ja na pewno muszą odpocząć... moje świetliki mnie już wykańczają ... raczej długo ich już nie utrzymam ... - wtrąciła Diuna.
- No to odpoczynek .... czy byłbyś łaskaw praszczurze przywołać swoją przyczepę? - odparła Ery.
- Moja droga Dżdżowniczko, nie podoba mi się to miejsce. Ja bym ruszył wyżej.
- Ty mendo, no nie bądź taki.. - stwierdziła Ery i zapanowała ciemność i rozległ się krzyk:
- DIUNA!
Po chwili komnata została rozświetlona przez delikatne przezroczyste płomyczki. Psychiczna neczanka siedzi na podłodze delikatnie dysząc.
- Diuna w porządku? - spytała Rina.
- Luz ... ale bez odpoczynku nie dam rady przywołać świetlików.... - odpowiedziała dysząca Diuna.
- Zadowolony jesteś? - spytała Ery.
- Owszem moja jędzuniu.... zadecydowałem, że idziemy dalej ... to idziemy dalej... jest jeszcze wcześnie i ja nie mam zamiaru marnować dnia na taką błazenadę ... - odpowiedział arogancko Sachiner śmiejąc się pod nosem i odchodząc. Po chwili zatrzymał się przy wejściu do tunelu i stanowczo powiedział: - daje Wam pięć minut do namysłu i idę sam.
- Diuna jesteś wstanie iść? - spytała Kiazu.
- Jasne ... bez problemu ... - odpowiedziała Diuna podnosząc się.
- No to ruszajmy... - stwierdziła stanowczo Kiazu
- Dlaczego mamy iść za tym bufonem? - spytał Hachi.
- Bo bez jego przyczepy mamy niewielką szansę aby przetrwać noc...- odpowiedział Kurai.
- Ale zmienimy system oświetlania ... - stwierdziła Kiazu
- Co proponujesz? - spytała Ery.
- Pochodnie z palników ... - odparł elektryczny neczanin.
- Hmm... całkiem sprytne, one starczą na jakiś czas ... a my nie będziemy tracić energii, jednak nie wiadomo jak wysoko będziemy się jeszcze wspinać ... myślę, że rozsądniej byłoby najpierw zużyć energię ... i najlepiej by było abym to ja przejęła świetliki ...
- Dlaczego? Przecież Kiazu prześpi się i się zregeneruje....- odparł Otachi.
- Właśnie ... a Ty będziesz musiała zjeść... - dodała Kiazu.
- Stosunkowo dawno nie "jadłam" więc i tak będę potrzebować energii ... wiem, że co poniektórzy z Was są skorzy aby mi ją ofiarować ... ale Sachiner, mimo że ma zapas energii to niedługo będzie szukał swojej ofiary ... facetów nie tknie nawet jakby od tego zależało jego życie ... - odparła Ery.
- Diuna jest zmęczona i odpada ...Kiazu jeśli teraz będzie używać mocy, mimo szybkiej regeneracji odpadnie ... Ery która sama potrzebuje energii również odpadnie ... pozostaje Rina ... - stwierdził Otachi.
- A jeśli to Ery będzie zużywać teraz energię ... to wieczorem będzie mogła się najeść i zostanie jeszcze Kiazu... - dodał Hachi.
- Oraz ja ... nie chce narażać dziewczyn na kontakt z nim i mogę się poświęcić ... po posiłku będę mogła stanowić posiłek dla niego, i to nawet jak minie jeszcze dzień dwa za nim zacznie domagać się energii ... a reszta energii sprawi, że nie będę potrzebować posiłku przez kolejnych kilka dni ... - odpowiedziała Ery.
- To ma sens bo nawet jak by Ery wzięła energię ode mnie, to w razie co będzie się nadawać na posiłek ... to bezpieczne rozwiązanie, nawet jeśli za wyjdziemy stąd to nie ma pewności, że natrafimy na kogoś ... ale czy nie istnieje szansa , że kolega skuszony energią zaatakuje?- odparła Kiazu.
- Istnieje całkiem spora, jednak myślę, że jego sypialnia jest wyciszona ... - odparł sukub.
- Wyciszona? - spytał Otachi.
- Ma założoną barierą, która maskuje wchłanianie energii ... tak myślę ... bo jak dobierał się do Dae to nie wyczuwałam nic ... chociaż powinnam ... - odpowiedziała spokojnie Ery.
- Przekonałaś mnie ... więc w takim układzie ... zaryzykuję - odparła ognista neczanka gasząc swoje ogniste świetliki.
W tym samym czasie sukub rozpalił swoje płomyczki. Są one mniejsze oż tych co należały do ognistej neczanki, ale dają tyle samo światła co poprzednie. Następnie wszyscy ruszyli w kolejny mroczny tunel pełen schodów.
- Nareszcie... Panie przodem... - stwierdził arogancko a zarazem szarmancko inkub, przepuszczając wszystkich przodem.

************

Powolne minuty, niesamowicie się ciągną. Schody... oblodzone, nudne i niekończące się schody, nieubłaganie ciągnące się w górę. Blade ogniste płomyczki, chociaż są bardzo szarawe i wręcz nie widoczne to dają dużo światła. Nagle na horyzoncie pojawiło się coś bynajmniej dziwnego. W oddali na schodach pojawił się brązowo-biały akcent. Kiedy nasi bohaterowie podeszli bliżej okazało się że schody są uszkodzone, a to co widzieli z oddali jest niewielką, lecz wysoką grotą dzielącą schody.
- Ładna wyrwa ... - stwierdził Otachi.
- Schody musiały się tu zawalić i zbiegiem czasu powstała ta dziura ... - odparła Diuna.
- No to czeka nas lekka wspinaczka. - dodała Kiazu.
- Hmmm... rozsądniej będzie jak rozbijemy tu obóz, bo po raz nie wiadomo czy wyżej będziemy wstanie ... a dwa tak czy siak odpoczynek nam się przyda - stwierdziła Ery.
- Słuchajcie nie wiem co byście be zemnie zrobili ja rozstawiam tutaj moją przyczepę. Przecież trzeba w końcu odpocząć... - wtrącił arogancko Sachiner, przywołując swoją przyczepę.
Kiedy ta wylądowała na ziemi i idealnie wpasowała się we wnękę, Sachiner bez słowa udał się do przyczepy, a Kurai, z rękami w kieszeniach, bez trudu wskoczył na nią, dzięki temu miał widok wgłąb mrocznych i ciemnych schodów, i powiedział:
- Ery mogłabyś poświecić nad przyczepą?
- Jasne... - odparła Ery przesuwając swoje płomyczki w zarzucone miejsce.
- I co tam widzisz? - spytał Hachi.
- Rozwidlenie, schody się dzielą na trzy tunele.... pójdę przebadać te przejścia. - odpowiedział Kurai stojąc z rękami w kieszeniach.
- Zwiady super! To ja się pisze! - stwierdził entuzjastycznie Otachi.
- Ja też! - dodał Hachi.
- Kurai, chcesz zostawić Rinę z Sachinerem? - spytała Diuna.
- Diuna, przecież zostajemy jeszcze my.... - dodała Kiazu.
- O tak świetnie ... ja, jeszcze się nie zregenerowałam ... Ery raczej do grożenia energią się nie nadaje ... a Kiazu być może będzie posiłkiem tego gada ... super obstawa ... przecież Rina go nawet nie spoliczkuje ... - odparła Diuna.
- Ale ...
- On jej nic nie zrobi, zwłaszcza, że Otachi zostaje. - wtrącił stanowczo i chłodno Kurai.
- Czemu ja ... nie może zostać Hachi? ... Czekaj ...załapałem ... spoko zostanę ... - stwierdził Otachi.
- Przepraszam... - stwierdziła nieśmiało Rina.
- Oj przestań siostra, to dla mnie przyjemność. - odparł Otachi z uśmiechem.
- To my ruszamy, wrócimy jak najszybciej się uda. - Stwierdził Kurai.
- Czekajcie .... - wtrąciła nie śmiało Rina
- Co tam? - spytał Hachi.
- Może weźmiecie dodatkowo nasze Reshi?- zaproponowała Rina.
- Dajcie swoje Reshi dogrzeje je i te nasze, aby dłużej wytrzymały... - dodała Kiazu
- Spoko... - odparł Hachi.
W tym momencie ognista neczanka ponownie nagrzała do czerwoności wręczone jej czarne kamyczki, a potem wręczyła je ziemnemu neczaninowi.
- Dzięki... - stwierdził radośnie Hachi.
- Dobra czas na nas ... im szybciej ruszymy tym szybciej wrócimy - dodał Kurai, a następnie dodał: - Otachi, bez ...
- Spoko pamiętam. - wtrącił Otachi, przerywając z szerokim uśmiechem wypowiedz przyjaciela.
Na te słowa elektryczny neczanin delikatnie uśmiechnął się pod nosem, a następnie założył czarną maskę ochronną na twarz. Tym czasem Hachi wskoczył na przyczepę,również założył maskę tyle, że brązową, i wręczył Kurai'owi część Reshi. Natomiast reszta szybko weszła do ciepłej i przytulnej przyczepy. Kiedy ostatnia osoba zamknęła a sobą drzwi, w tunelu zrobiło się kompletnie ciemno. Jednak oczy Hachiego i Kurai'a, które stały się kocie, bardzo szybko przywykły do mroku, aż do tego stopnia, że są wstanie swobodnie poruszać się bez oświetlenia.
- Dobra to Ty w prawo ja w lewo? - spytał Hachi.
- Wiem, że to zajmie dużo czasu, lecz idziemy razem tak będzie przezorniej. - odpowiedział Kurai.
- Spoko, to co środkowe przejście?
- Ok ...

************

Neczanki, Ery, Otachi i Sachiner siedzą sobie wygodnie w salonie przy zapalonym kominku i popijają gorące kakao z bitą śmietaną i cynamonem.
- Mrrr.... tego mi brakowało do szczęścia... - stwierdziła Diuna rozpływając się i mrucząc.
- Moja droga, widzę, że nie wiele potrzeba, aby Cię zaspokoić.... Skoro tylko tyle Ci potrzeba aby mruczeć, to co dopiero jakbyś spędziła upojną noc ze mną... Hmmm... Wtedy chyba umarłabyś z rozkoszy.... - odparł dumnie inkub, uśmiechając się pod nosem.
- Nie schlebiaj sobie ... - odparła twardo Diuna.
- Swoją drogą ... Gadzie, czy możemy zamienić dwa słowa na osobności? - wtrąciła Ery.
- Tak moja droga Dżdżowniczko, zapraszam na stronę. - odpowiedział Sachiner odstawiając kubek z ciepłym napojem i wstając.
Sukub również odstawił swój napój i wstał. Następnie oba Kuby udały się do drugiego pokoju.
- Ery miała dziwne oczy .... - stwierdziła Kiazu.
- Takie pełne grozy i głodu ... - dodała Rina.
- E tam przesadzasz ... wcale nie zużyła wiele energii ... a co do oczu, też bym miała takie jak bym miała zamienić z nim zdanie na osobności.... - dopowiedziała Diuna.
- Co by to nie było, jej wzrok był bynajmniej dziwny ... - stwierdził Otachi, popijając kakao.

************

Ciemny, mroczny i głuchy tunel, nie jest przyjaznym miejscem. Otaczające ciemności wydają się przenikać starając się zawładnąć ciałem oraz duszą, każdego kto się w nie zapuści. Hachi i Kurai uparcie jednak przemierzają przez czarne morze mroku. Nagle natrafili na coś dziwnego, ich kocie oczy widzą dziwne ciemno szare bliżej niezidentyfikowane obiekty, które sięgają od schodów, aż po sufit. Po głębszym przyjrzeniu się i przebadaniu przeszkody rękoma, Kurai powiedział:
- Zawalony tunel, tędy na pewno nie przejdziemy.
- Nom, warstwa ziemi kamieni wydaje się być bardzo gruba ... heh... no dobra to wracamy i udajemy się w drugi tunel. - odparł Hachi.

************

Ery bez słowa, wyszła z pokoju, w którym rozmawiała na osobności z Sachinerem. Następnie udała się prosto do siedzącego Otachiego, złapała go dłońmi za jego policzki i spontanicznie, szybko oraz namiętnie go pocałowała. Zaskoczony neczanin, ze zdumienia otworzył szeroko oczy. Wspaniała rozkosz wręcz się wylewała ich połączonych ust. Kiedy tylko ich usta zetknęły się rozbłysło jasne blado-białe światło. Po dłuższej chwili blask znikł, a Ery powiedziała, słodkim i pełnym namiętności głosem:
- Wybacz słodziaczku ...
- Łał ... - wyszeptał oszołomiony Otachi.
- Nie wstawaj przez chwilę... - odparł sukub, a następnie już bez słowa wziął Kiazu za rękę i zaciągnął ją do sypialni inkuba. Kiedy drzwi zatrzasnęły się za nimi, z drugiego pokoju wyszedł dumny Sachiner uśmiechając się pod nosem.
- Kim jesteś i co zrobiłeś z prawdziwym Sachinerem? - spytała niedowierzająca Diuna.
- Czego sobie zażyczyłeś w zamian za swoją sypialnię? - spytał Otachi
- Wreszcie ktoś mówi z sensem, nie twój interes, to sprawa między Ery a mną. - odpowiedział dumnie i arogancko Sachiner popijając wystudzony już napój.
- Kurcze to jednak on ... - stwierdziła Diuna z rozczarowaniem, a następnie dodała dociekliwie i stanowczo - Niech zgadnę pewnie zażyczyłeś sobie energii Riny? Powiem Ci tle tknij ja a mnie popamiętasz.
- Moja droga śmiesz mi grozić i jeszcze uważasz, że się Ciebie boje? ... Zabawna jesteś... Dla Twojej informacji, jeśli nawet to jest moją zapłatą, to to nie wasza sprawa. - odpowiedział arogancko Sachiner z wrednym uśmieszkiem na twarzy i obserwując kontem oka wodną neczankę.
- Słuchaj, ostrzegam, dotkniesz ją a mnie popamiętasz. - zagroziła stanowczo Diuna.
- Moja droga zawsze mam jeszcze Ciebie. - odparł Sachiner, wrednie się uśmiechając i przysuwając się do psychicznej neczanki.
- Spadaj! - wykrzyknęła stanowczo Diuna odpychając inkuba od siebie.
- Ej stary ...nie przeginaj ... zagalopowałeś się ... - wtrącił stanowczo Otachi, łapiąc inkuba za ramie.
Na te słowa Sachiner bez słowa, wstał śmiejąc się pod nosem, i udał się do aneksu po swoje ulubione wino.
- Diuna nie prowokuj go ... - stwierdził cicho Otachi.
- Nie prowokuje go, chce tylko aby wiedział, że mnie popamięta ... - odparła chłodno Diuna.
- Eh ... siostra ... siostra ... - odpowiedział Otachi kręcąc przecząco głową.
- Słuchaj, to podły inkub i musi wiedzieć co go czeka... - dodała Diuna.

************

- Zwiady są nudniejsze niż myślałem. - stwierdził Hachi.
- Sam chciałeś iść ... a zwiad bywa różny, raz się nie dzieje nic, a raz ciężko przeżyć. - odparł Kurai.
- Domyślam się ... ale rozeznanie w terenie przydatna rzecz ... przynajmniej nie muszę pilnować Sachinera, tam pewnie dzieją się niesłychane rzeczy... pewnie Otachi ma pełne ręce roboty ...
- To zależy ...
- Niby od czego?
- Posłuchaj, jakby miał ukraść jej energię to zrobiłby to już dawno, bo miał parę okazji ku temu...
- W sumie racja ... chociażby jak szedł z Riną na sesję ... albo w tym hotelu jego brata ... a wcześniej to na Zekeren podczas turnieju młodzików, tam Rina sporo razy poruszała się sama...
- Właśnie ... w dużej mierze jego zachowanie zależy od jego kaprysu, oraz tego czy zostanie do czegoś sprowokowany ... i czy sam chce prowokować ...
- hmm... czekaj czyli jak go nie podpuszczą na energię Riny to będzie popijał swoje wino olewając Rinę?
- Tak, to nawet bardzo prawdopodobny scenariusz ... chyba, że jego kaprys będzie inny ...
- Przyznaje, że on jest bardziej złożony irygujący niż się wydaje na pierwszy rzut oka... a Ty wydajesz się mu ufać ...
- Wiem o nim więcej niż on sam chciałby abym o nim wiedział ... i mimo tego, że nie przepadamy za sobą to wiem w jakich sytuacjach mu ufać a w jakich nie ...
- To ma sens ... jednak ja chyba nie jestem wstanie mu zaufać ...
- I nie musisz ...
- Racja ... heh ... swoją drogą nam się pewnie jeszcze zejdzie ... oby chociaż jeden tunel okazał się zdatny do przejścia ...

************

Sachiner, Otachi, Diuna i Rina zjedli już ciepłą kolację. Kiazu i Ery jeszcze nie wyszły z sypialni inkuba, a pozostali neczanie jeszcze nie wrócili. Diuna leży wygodnie na rozłożonej kanapie w pokoju, gdzie jest również jadalnia i ogląda jakiś teleturniej. Otachi skończył zmywać i usiadł na kanapie w salonie, obok inkuba popijającego wino i spytał:
- Bardzo będzie Ci przeszkadzać, że włączę sobie jakiś film?
- Na tą chwilę nie będzie... - odparł dumnie Sachiner.
Na te słowa wietrzny neczanin włączył telewizor nad kominkiem i zaczął szukać czegoś ciekawego. Inkub klasnął w dłonie i tak jedynym źródłem światła w tym pomieszczeniu stał się blask telewizora. Po dłuższej chwili z łazienki wyszła, przebrana już w piżamę Rina, która podeszła do siostry mówiąc:
- Łazienka już wolna ...
- Spoko ... to po teleturnieju pójdę się wykąpać - odparła Diuna z uśmiechem.
- Idę zrobić sobie herbatę ... chcesz coś? - spytała Rina.
- Tak, poproszę herbatę z miodem i cytryną ... - odparła Diuna zapatrzona w telewizor.
- Spoko... - odpowiedziała wodna neczanka z uśmiechem, udając się do salonu, a następnie powiedziała: Słuchajcie idę robić herbatę, też chcecie?
- Jak można to ja chętnie poproszę, dużą i ciepła. - odparł radośnie Otachi.
- Ja dziękuje moja droga, mam wino. - odpowiedział Sachiner.
W tym momencie Rina udała się do aneksu kuchennego, zapaliła niewielką lampkę wbudowaną w szafki, wlała wodę do dużego elektrycznego czajnika i wstawiła wodę, a następnie przygotowała kubki, herbatę i wszystkie inne składniki, tak że pozostało czekać jedynie na wodę. Tym czasem Sachiner wstał z kieliszkiem w dłoni i poszedł do Diuny, a następnie szarmancko powiedział:
- Moja droga, czy zechciałabyś zobaczyć czy nie ma Cię w łazience?
- Nie ma i nie będzie do końca teleturnieju ... a może i dłużej ... - odpowiedziała Diuna.
- Moja droga chyba mnie nie zrozumiałaś ...
- To Ty nie rozumiesz, teraz oglądam telewizję i nigdzie nie idę ... jak potrzebujesz łazienki czy coś to się nie krępuj, nie będę Ci przeszkadzać ... a teraz proszę abyś wyszedł ...
- Jak sobie życzysz moja droga. - odparł arogancko Sachiner, z wrednym uśmieszkiem.
Następnie inkub dumnie wkroczył do kuchni i delikatnie odstawił kieliszek na blacie wyspy. Rina opiera się o szafkę na wprost kieliszka. Nagle inkub jednym szybkim ruchem złapał wodną neczankę za nadgarstki i stanowczo docisnął ją do blatu, nie dając jej ani możliwości ruchu ani ucieczki. Przerażona Rina pisnęła, a Sachiner stanowczo powiedział:
- Moja droga milcz, bo stanę się bardzo nie przyjemny.
Wodnej neczance oszalałe i przestraszone serce wali jak opętane i najchętniej chciałaby stamtąd uciec, jednak nie chcąc pogorszyć swojej sytuacji milczała i stała wręcz jak sparaliżowana. Sachiner stanowczo przysunął się do dziewczyny nachylił się nad nią zupełnie tak jakby miał zacząć dopieszczać jej szyję, jednak nawet nie dotykał drżącego ciała neczanki.
- Ej! kolego nie zapomniałeś się? - zainterweniował Otachi wchodząc do kuchni.
- Spraw aby drugi pokój był wolny, a nic się jej nie stanie. - odparł stanowczo inkub, nadal trzymając Rinę.
- Dobra, ale najpierw ją puść ... - odparł stanowczo Otachi.
Inkub zaśmiał się pod nosem i powiedział puszczając wodną neczankę i odsuwając się nieznacznie od niej:
- Jak sobie życzysz ... a teraz Twój ruch...
Na te słowa Otachi otworzył jedną z kuchennych szafek wyjął jakieś ciastka, otworzył paczkę i odrobinę głośniej powiedział:
- O są jeszcze te pyszne czekoladowe ciastka!
W tym momencie wspaniały i aromatyczny zapach rozszedł się wszędzie, a Diuna powiedziała:
- Otachi daj trochę...
- Nie... - odparł Otachi zasiadając na kanapie, a następnie, zajadając się ciastkami dodał - Mniam jakie pyszne ... te są znacznie lepsze od tych wczorajszych ....
- No nie bądź taki. - odparła Diuna stojąc już nad bratem.
- Nie one są moje ... - odparł Otachi chowając ciastka w swoich ramionach.
- Ach tak ... - stwierdziła Diuna próbując zabrać ciasteczka bratu.
W tym momencie zaczęły się typowe przepychanki między rodzeństwem, a Sachiner wykorzystał zamieszanie i powiedział coś wodnej neczance na ucho, a następnie udał się z nią do wolnego pokoju i zamknął drzwi na klucz. Otachi widział to, ale nie interweniował, tylko dalej rywalizował z siostrą o paczkę ciasteczek.

************

- Hmmm... ten drugi tunel wydaje się być w porządku... - stwierdził Hachi.
- Nie mów hop ... dopiero przeszliśmy parę metrów ... - odparł Kurai.
- Masz racje ... ale to nie zmienia faktu, że jak na razie jest zdatny do przejścia...

************

- Moja droga, chciałbym z Tobą porozmawiać. - stwierdził Sachiner.
- Wiesz, że nie musiałeś mnie tak straszyć? ... i takk bym przyszła porozmawiać ... - odpowiedziała nieśmiało i delikatnie Rina.
- Wiem moja droga, jednak miałem taki kaprys. A skoro musisz wiedzieć to nic bym Ci nie zrobił, obiecałem Ci coś, a ja dotrzymuję słowa... Mnie bardziej interesuje ta dziwna plotka krążąca na mój temat, po ostatniej Twojej wizycie u mnie w sypialni, że używam zabawek i wspomagaczy ... a to psuje mi opinie i renomę...
- Przecież to oczywiste, że taki wspaniały inkub jak Ty nie potrzebuje takich rzeczy ... aby być perfekcyjnie obłędny w tym co robi ...
- Masz rację moja droga, więc stąd te pogłoski?
- Widzisz ... to Ery tak powiedziała ....
- Tego akurat się domyślałem, tylko nadal nie wiem czemu?
- Wtedy jak szykowałam Ci sypialnie do snu ... speszona wyszłam z Twojej wspaniałej sypialni ... i Ery powiedziała, że pewnie znalazłam w niej coś takiego ...
- Rozumiem.... Czekaj wyszłaś speszona z mojej sypialni? ... włączyłaś telewizor?
- Tak...
W tym momencie Sachiner uderzył pięścią w stół, a Rina z przerażeniem dokończyła swoją wypowiedz:
- ... przysięgam, że to było przypadkiem....
- Ile widziałaś?
- Ciebie bez koszuli i....
- Posłuchaj moja droga, to co widziałaś masz zachować dla siebie i tego nie rozpowiadać. Ten widok nie jest przeznaczony dla wszystkich.
- Rozumiem ... mogę o coś spytać?
- Pytaj skoro musisz ....
- Od dawna to masz?
- Moja droga są pewne sprawy o których z damą nie wypada rozmawiać.... jednak skoro musisz wiedzieć to powiem jedynie, że mam tę ranę od bardzo dawna... to pamiątka po którymś turnieju z dawnych lat... nie działa na to ani moja zdolność przemiany, ani komory leczące, ani magia leczenia... Pamiętaj nic nie widziałaś!
- Dobrze ... a mogę jeszcze o coś spytać?
- Jeśli nie dotyczy mojej blizny na moim wspaniałym torsie, to pozwalam.
- Em ... no ....czemu nas podsłuchiwałeś? - spytała bardzo niepewnie i drżącym głosem Rina.
- Czyli widziałaś nagranie?
- Ta...ak
- Powinienem właśnie przyprzeć Cię do ściany i wyssał z Ciebie energię prawie do cna zadając Ci przy tym tyle bólu ile to tylko możliwe... - odparł arogancko i chłodno inkub, co spowodowało, że dziewczyna stała się jeszcze bardziej przestraszona. Następnie po chwili ciszy dodał: Jednak masz szczęście, że zasługujesz na stwierdzenie, że Cię "lubię", więc tego nie zrobię ... Posłuchaj moja droga ...
W tym momencie rozległo się głośne i stanowcze pukanie do drzwi.
- Sachiner otwieraj, to wcale nie jest zabawne...
Na te słowa inkub otworzył drzwi i bez słowa wyszedł z pokoju i rozsiadł się wygodnie w salonie. Tymczasem Otachi podszedł do siostry pytając:
- W porządku? Nic Ci nie zrobił?
- Tak ... nic mi nie zrobił ... - odpowiedziała, nadal lekko przestraszonym głosem Rina.
- Jesteś blada jak ściana ... ten gbór musiał Cie mocno wystraszyć ... chodź przytul się. - odparł Otachi przytulając siostrę.

************

Ciemny i mroczny tunel, pełen przenikającego chłodu, zakończony ogromną przepaścią nie do przebycia.
- Ciekawe jak jest głęboko? - spytał Hachi, przywołując i wrzucając w przepaść sporej wielkości kamień. Przenikliwy świst z każdą sekundą cichł, jednak nie było słychać dna. Niespodziewanie po paru długich minutach dało się usłyszeć bardzo przytłumione uderzenie, które gdyby nie cisza tunelu, byłoby wręcz nie słyszalne.
- Hmm.... zdaje się, że jest głęboko ... - zauważył Hachi szczerząc kły.
- Niewątpliwie - odparł Kurai.
- To może jakoś górą?
- Hmm... to tylko strata energii. Ten tunel też odpada. - stwierdził Kurai rozglądając się po okolicy.
- Niewątpliwie ... Kurcze z każdą chwilą mam wrażenie, że albo Reshi grzeją coraz słabiej, albo robi się coraz zimniej.... dodatkowo burczy mi już w brzuchu - odparł Hachi.
- Wracamy i do trzeciego tunelu pójdę sam....
- Przestań pójdę z Tobą ...ale załatwimy to jak najszybciej się da ...

************

Późny wieczór. Kiazu i Ery nadal nie wychodzą z sypialni Sachinera, jedynie uchyliły na chwilę drzwi, aby wsiąść przyniesioną im kolację, a następnie ponownie zatrzasnęły się w pokoju. Diuna i Otachi już od dawna śpią na rozkładanej kanapie. Sachiner przy zgaszonym świetle siedzi, cicho oglądając jakiś film i popijając swoje ulubione wino. Natomiast Rina robi sobie kolejną herbatę. Kiedy ją zrobiła nieśmiało podeszła do inkuba i próbowała coś powiedzieć:
- Sachiner ...em ...Uznałam, że powinieneś o czymś wiedzieć ..... Ehm... o nagraniu...
- Słucham Cię moja droga ...
- Widzisz ... em ... wie o nim... także Ery ... dowiedziała się o tym przed naszą rozmową - odparła pokornie i niepewnie Rina, z wielkim strachem w oczach, a po chwili ciszy pokornie i błagalnie dodała: - Wybacz ...
Inkub odstawił kieliszek z winem i powiedział:
- Moja droga, nie znoszę jak urocza kobieta jest smutna, więc znaj moją wielką i nieskończoną łaskę ... i wiedz, że wybaczam...
- Dziękuję ... i przepraszam, że ...
- Moja droga spokojnie, jestem wielkim człowiekiem i genialnym biznesmenem, wyjście z takiej sytuacji to nie problem, nie wracajmy więcej do tego tematu, a teraz przepraszam idę zaznać wspaniałej relaksującej kąpieli - odparł inkub, a następnie udał się do łazienki.

************
- Kurai, wracajmy ... - narzekał Hachi.
- Spoko, ten tunel wydaje się być w porządku. - odparł Kurai.
- Cisze się, pewnie w obozie czeka na nas jakaś dobra szamka. - odpowiedział Hachi z uśmiechem, a następnie dodał. - Brrrrr .... ciepła kolacja to jest to ... jak sądzisz siedzą jeszcze?
- Trudno stwierdzić ... Diuna była osłabiona, więc pewnie już śpi ... podobnie jak posiłek Ery i ona sama pewnie śpią ... bardzo możliwe, że Rina czeka ...
- Hmm... reszta pewnie ogląda telewizję czy coś ... Heh ... mam nadzieję, że szybko wyjdziemy z tych mroźnych podziemi ...
- Ja też ...

************

Późny zimny wieczór. Sachiner skończył swoją ciepłą, relaksacyjną kąpiel i dumnie wyszedł z łazienki, ubrany w elegancki czarny garnitur. Zastał pusty salon, z włączonym telewizorem i z delikatnie rozpalonym kominkiem. W ciemnej kuchni również jest pusto. Inkub podszedł do wielkiej kanapy, dopił kieliszek wina, a po jego rozgrzanym ciele przeszły chłodne dreszcze, wywołane zimnym wiatrem. Kiedy Sachiner odwrócił się w kierunku z którego dochodził chłodny powiew, to zauważył uchylone drzwi na zewnątrz, odstawił więc kieliszek i poszedł je zamknąć. Jednak kiedy stanowczo złapał za klamkę to postanowił otworzyć je na oścież. Po chwili blade pomarańczowo żółte światło kominka, rozświetliło ciemny i mroczny korytarz. W ten jego oczom ukazała się, wodna neczanka, siedząca na zmrożonych, kamiennych schodach.
- Moja droga to bardzo nie rozsądne z Twojej strony. - stwierdził szarmancko Sachiner, okrywając Rinę swoją marynarką.
W tym momencie ciało dziewczyny osunęło się. Zdezorientowany inkub szybko sprawdził czy oddycha.
- Jest chłodna, ale żyje ...tylko zasnęła... co ja się z nią mam? ... do czego to doszło aby ktoś na moim poziomie robił takie rzeczy... Moja droga nie rozumiem Twojego zachowania ... co prawda wygląda jakbyś chciała wyjść tylko na chwilę ... i masz założoną jedynie bluzę... jednak siedzenie na zimnie wykracza po za moją logikę ... - zamyślił się inkub, biorąc bladą neczankę na ręce. Następnie zaniósł ją do salonu, ostrożnie położył na kanapie, sprawnie i bardzo delikatnie rozebrał ją z wilgotnej bluzy, od razu widać, że nie robi tego pierwszy raz w życiu, a wręcz wydaje się jakby miał ogromną wprawę. Następnie przykrył skuloną dziewczynę swoją luksusową marynarką, tak że jest przykryta prawie cała. Kto by się spodziewał, że on potrafi być taki delikatny. Potem nalał sobie wina, rozsiadł się wygodnie na pozostałej części kanapy i popijając wino, wyłączył telewizor.
- Zastanawia mnie ta wilgotna bluza... powinna być chłodna, a nie wilgotna .... hmm... nie będę sobie tym zawracał głowy ... heh ... Na jej szczęście mam dobre maniery i jestem dobrze wychowany ... ale i tak nie sądziłem, że kiedyś będę musiał robić coś takiego... w tej chwili bez karnie mógłbym zagarnąć jej energię i wreszcie jej spróbować... Niedługo będę musiał sobie znaleźć inny posiłek ... mam bogaty wybór ... mam nadzieje, że szybko wyjdziemy z tego piekielnego tunelu, to sobie zapoluję na coś smakowitego i nie będę musiał zajadać neczanek .... a ta wodna istotka ma szczęście, że doprowadzanie się specjalnie do takiego głodu,który umożliwia mi posiłek z niej, jest nie godne inkuba... i wykracza daleko po za moją wspaniałą godność .... phi ... do końca życia nie wypłaci się z mojej łaskawości ... za moją dobroć i łaskę powinna być co najmniej moim stałym źródłem pożywienia ... chociaż i tak to było by stanowczo za mało .... hmmm ... muszę przyznać, że emanuje z niej coś dziwnego ... co sprawia, że nawet ja w swojej łaskawości darzę ją sympatią ... hmmm .... swoją drogą te dwie się nieźle zabawiają ... tyle godzin .... dobrze, że moja sypialnia jest odpowiednio wyciszona i posiada barierę inaczej było by dość mało ciekawie ... obstawiam, że po tym jak wchłonęła energię Otachiego to wchłonęła energię Kiazu, a teraz siedzą i plotkują ... ewentualnie już śpią ... hmmm... jest taka bezbronna ... z jednej strony wygląda jakby lekko zziębnięta zwyczajnie spała ... a z drugiej wygląda zupełnie jakby była po wyssaniu większej dawki energii ... Jednak tu jestem tylko ja, który mimo ogromnych chęci, które w odzywają się nawet w tej chwili... to ja tego nie zrobiłem ... jest jeszcze Ery, jednak ona jest w mojej sypialni ...to nie możliwe aby była to ona ... po raz nie zostawiła by jej w tym stanie na dworze ... a po dwa nie była na głodzie ... czyżby był tu ktoś jeszcze? ... to by musiał się bardzo dobrze maskować... hmm... czy istnieje istota żywiąca się energią nie będąca kubem? .... dziwne.... właśnie przypomniało mi się że w jakieś bajce był jakiś stwór wyciszający energię .... czy coś ... zresztą to tylko niedorzeczna bajka aby straszyć niegrzeczne kuby... pewnie to tylko wina zimna i lekkiego wychłodzenia ... jednak lepiej by było dla mojej przystojnej twarzy aby teraz nie wrócili ... do diabła ...
W tym momencie drzwi wejściowe otworzyły się i wraz z chłodnym, a nawet mroźnym powiewem powietrza do salonu weszli Hachi i Kurai.
- Ciepełko! - stwierdził radośni i dość głośno Hachi.
- Załóżmy, że rozumiem Twoją radość, jednak jakbyś nie zauważył to pewna dama śpi w tym pokoju. Pomijając, że w pozostałych pokojach również już śpią. - odparł arogancko inkub.
- Luz, nie wiedziałem, A Ty czemu nie siedzisz u siebie? - spytał Hachi rozbierając się z czapki, ciepłej kurtki i maski.
- W tej przyczepie ja wszędzie jestem u siebie, a skoro musisz wiedzieć to moja sypialnia jest zajęta... w wielkim przypływie hojności udostępniłem ją Ery i Kiazu... - odparł, przepełniony arogancją Sachiner popijając wino.
- Aha ... pewnie Twoja sypialnia , bardzo drogo kosztowała i zapewne na kanapie leży Twoja zapłata, którą już zdążyłeś sobie odebrać ... - stwierdził Hachi przechodząc koło kanapy.
- Owszem, nie za darmo oddałem swoją sypialnię, jednak skoro musisz wiedzieć Rina nie jest moją zapłatą, co prawda jestem łasy na jej energię przyznaję, jednak głupi nie jestem. - odpowiedział inkub kołysząc kieliszkiem, z resztką wina.
- Skoro tak mówisz ...- stwierdził Hachi wstawiając wodę na herbatę.
Kurai napił się soku z butelki i wstawił garnek z palnik i spytał:
- Przenieść Rinę teraz czy poczekasz aż zjemy? - spytał
- Mi tam ona nie przeszkadza, jednak chciałbym zamienić z Tobą parę słów, na osobności. - odpowiedział Sachiner.
- Zjem i będę do Twojej dyspozycji. - odparł Kurai.
- Niech zatem i tak będzie... poczekam. - odpowiedział arogancko inkub dopijając resztkę wina, a po chwili dodał pod nosem - Nie znoszę, kiedy nie wiem co myśli ...

************

Po szybkiej i ciepłej kolacji, Hachi od razu położył się spać, w przygotowanym na podłodze śpiworze. Natomiast elektryczny neczanin przeniósł ukochaną, zdjął z niej marynarkę i okrył śpiworem.
- Sądzisz, że bez szczelnie wyssał z niej energię? - wyszeptał Hachi.
- Nie sądzę... - odparł Kurai. - wychodząc z marynarką z pokoju i zamykając za sobą drzwi.
Kiedy elektryczny neczanin wszedł do salonu zobaczył stojącego przy kominku inkuba, bawiącego się pustym kieliszkiem.
- Masz mi coś do powiedzenia... - stwierdził chłodno Kurai, oddając inkubowi jego marynarkę.
- Owszem, mam ... jednak na wstępnie zaznaczę, że nie wyssałem z niej energii, mimo, że bardzo bym tego chciał i miałem ku temu idealna okazję. - odparł arogancko Sachiner zakładając swoją marynarkę.
- Domyślam, w końcu po raz nie jesteś głupi a po dwa jesteś wyjątkowo słowny i honorowy
- Nie znoszę Cię ...
-... to o czym chciałeś porozmawiać?
- Masz rację jest już późno, więc przejdę od razu do rzeczy ... posłuchaj ...

************

Noc zleciała bardzo szybko, a rano po śniadaniu, obóz został sprawnie zebrany, a ciepło ubrani neczanie i kuby, nie wspominając wydarzeń z ubiegłego wieczora, ruszyli w dalszą podróż po oblodzonych schodach i mrocznym tunelu, oświetlanym przez wspaniałe i klimatyczne świetliki Diuny. Na rozwidleniu udali się w lewo i już dawno przeszli miejsce do którego w nocy doszedł Kurai z Hachim. Droga mija spokojnie. Kiazu i Ery są całe w skowronkach a ich dobry humor skutecznie udziela się reszcie. Hachi z pasją opowiada historie o nocnym zwiadzie, starając się mówić o zwykłych rzeczach tak, jakby były dużo bardziej niezwykłe i tajemnicze. Nagle wszyscy poczuli mocny powiew wiatru, który był nijaki. Nie zrobiło im się od niego ani zimno, ani ciepło, a mieli wręcz nawet wrażenie, że to był jedynie delikatny podmuch powietrza, graniczący z "przewidzeniem".
- Wiatr? - spytał nie pewnie Otachi.
- Też coś poczułeś? - spytała Diuna.
- Tak, poczułem wiatr.... - odparł Otachi.
- Nie chciałem mówić ... bo myślałem, że mam jakieś zwidy... ale też coś poczułem. - dodał Hachi.
- I ja ... - dodała Kiazu.
- Przewidzenie? - spytała Diuna.
- Skoro wszyscy to poczuliśmy to raczej nie ... - odparła Ery.
- To może oznaczać jedno, tam musi być wyjście. - stwierdził radośnie Otachi wbiegając po schodach.
- Otachi czekaj! - odparła Kiazu biegnąc za bratem.
Po chwili wszyscy zaczęli biec w górę schodów. Świetliki wspaniale rozświetlały teren. Niebawem schody skończyły się. W tym momencie oczom wszystkich pokazała się stosunkowo nie wysoka podłużna komnata o niezliczonej liczbie kolumn łączących się we wspaniałe łuki. Wszystko sprawia wrażenie jakby zostało wykopane w szarej skale.
- Hmmm.... wiatr dociera stamtąd. - stwierdził Otachi pokazując przed siebie.
- Ja nic nie czuję ... - odparła Diuna.
- Dobra to idziemy za Otachim, tam musi być wyjście. - dodała Kiazu.
- Dajesz bro powadzisz. - zachęcał ochoczo Hachi.
- Zaraz chwila niby na jakiej podstawie mam mu ufać? - spytał stanowczo inkub.
- Deti nauczył mnie wyczuwać nawet najmniejszy ruch powietrza... - odparł Otachi.
- Nie przekonujesz mnie, jednak na upartego z braku innych propozycji jestem wstanie za Tobą pójść ... - odparł arogancko inkub.
- Świetnie, wredoto ciesze się, że nie będziesz robił problemów. - dodała Ery.
- Moja Ropuszko, ja nigdy nie robię problemów. - odparł dumnie Sachiner.
Długie i mroczne pomieszczenie, oświetlone przez niewielką ilość świetlików, mimo swojego surowego wyglądu na swój urokliwy sposób wydaje się być romantycznym popieszczeniem z klasą. Otachi prowadzi po woli, zatrzymując się przy prawie każdym rozwidleniu. Po chwili nasi bohaterowie natrafili na kamienna ścianę z kuszącym mrocznym przejściem. Natomiast po delikatnym rozejrzeniu się, po obu stronach przejściach zobaczyli dwie kamienne i równie kuszące klatki schodowe.
- Którędy teraz? - spytała Diuna.
- Ja delikatnie czuje wiatr ze schodów po prawo ... - odpowiedział Otachi.
- Dobra to schodami... - stwierdziła Ery.
W tym momencie wszyscy poczuli bardzo silny podmuch pustego powietrza, wydobywający się z przejścia na prost. Wiatr okazał się na tyle silny, że wszystkie czapki odleciały bardzo daleko do tyłu, a neczanie oraz kuby zostali zmuszeni do zasłonięcia oczu.
- Łoł, ale siła - stwierdził nagle Otachi.
Po chwili równie silny podmuch wiatru uderzył od strony klatki schodowej, znajdującej sie na prawo od nich. Nagle w pomieszczeniu, ponownie zrobiło się spokojnie.
- Otachi, którędy teraz? - spytała z ufnością Kiazu.
- Moim zdaniem ....


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz