"...Mroczny
tunel..."
Noc
minęła dość szybko, film trwał dłużej niż się spodziewali,
ale i tak został obejrzany do końca. Rano wszyscy powolnie zebrali
obóz i ciepło ubrani ruszyli w dalszą drogę po schodach w górę.
Świetliki Diuny wspaniale rozświetlają kolejną długą tunel,
który wydaje się być łudząco podobny do poprzedniego. Jedyne co
go wyróżnia to intensywniejsze i bardziej żywe kolory. Nasi
bohaterowie wędrują już od dłuższego czasu. Pierwsi idą Hachi i
Otachi grający w gry na komórkach, tuż za nimi idą śmiejące się
dziewczyny. Dalej mocno z tyłu idą Kurai z Sachinerem, którzy o
dziwo prowadzą konwersację.
-
Jakbym tego nie widziała to był nie uwierzyła - stwierdziła
Kiazu.
-
Przecież oni się nie lubią... - dodała Diuna.
-
Fakt oni się nie trawią ... lecz obaj są dobrze wychowani ... a
poza tym wygląda na to, że znaleźli jakiś wspólny temat... -
odparła Ery
-
Hmm... może o książkach? ... - wtrąciła Rina.
-
W sumie możesz mieć racje ... wczoraj przy filmie zamienili parę
normalnych zdań. - dodała Kiazu.
-
Faktycznie - dopowiedziała Ery.
-
Ale to i tak dziwne ... - dodała Diuna.
-
Oj tam oj tam ... przynajmniej jest spokój ... - dopowiedziała
Kiazu z uśmiechem.
-
Swoją drogą ten tunel mógłby się wreszcie skończyć ...-
narzekała Diuna.
-
Popieram - odparła Ery, a następnie z ciekawością dodała: - Oni
nadal grają w te karciankę?
-
Trudno stwierdzić ... mogą grać we wszystko co jest dla nich
interesujące... - odpowiedziała Diuna.
************
Hachi
i Otachi idą dziarsko przodem i zafascynowani swoimi grami nie
przejmując się zbytnio niezmiennym otoczeniem. Za nimi idą
rozmawiające ze sobą dziewczyny. Szarobiała para jest jedyną
oznaką uciekającego ciepła. Po dłuższej chwili Kiazu mimochodem
chuchnęła w zimne dłonie aby je chodź odrobinę rozgrzać. W tym
momencie w głowie ognistej neczanki zrodziła się pewna szalona
myśl. Spojrzała więc wymownie i z wrednym uśmieszkiem na Diunę,
nie przerywając przy tym rozmowy o wszystkim i o niczym. Psychiczna
neczanka uśmiechnęła się pod nosem, gdyż bez trudy odczytała
zamiary swojej siostry. Po chwili obie bezszelestnie zaczęły się
zakradać do braci. Z każdą sekundą znajdowały się coraz bliżej
i bliżej. Diuna zaczaiła się na niczego nie spodziewającego się
Hachiego, a Kiazu na nie świadomego Otachiego. Aż nagle, szybko i
niespodziewanie wsunęły swoje lodowate ręce pod kurtki i ubrania
braci, tak, że bez trudu zimnymi dłońmi dotknęły ich rozgrzanych
nagich pleców. Mroźne dreszcze przeczyły każdą komórkę ciał
Hachiego i Otachiego, którzy z przerażonymi minami i wielkimi
oczami, pełnymi strachu i szoku, gwałtownie odskoczyli, krzycząc:
-
ZIIIIIIMNEEEEEE!
-
Hehehehehe ... - zaśmiały się radośnie obie siostry przybijając
sobie piątkę.
-
To takie zabawne? - spytał Hachi, jakby otrzepując się z zimna.
-
O tak! - odparła Diuna śmiejąc się radośnie.
W
tym momencie obaj bracia wykorzystali chwilę nieuwagi dziewczyn i za
pomocną jednego precyzyjnego i sprawnego ruchu wsunęli im słoje
zimne dłonie pod ich kurtki i koszulki.
-
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAA! - wrzasnęły przeraźliwie i zgodnie obie
"zmrożone" neczanki.
-
Hehehe .... rzeczywiście fajna zabawa. - stwierdził Otachi śmiejąc
się.
-
To oznacza wojnę... - stwierdziła twardo Kiazu.
-
Dawaj! - odparł Hachi, zachęcając gestem siostrę do ataku.
W
tym momencie między rodzeństwem zaczęły się wesołe
"przepychanki", a właściwie rywalizacja o to kto komu
włoży zimne dłonie pod ubranie. Ery śmiała się pod nosem, a
Rina uśmiechając się robiła zdjęcia rodzeństwu. Natomiast
Kurai, z rękami w kieszeniach oraz Sachiner idą spokojnie i nie
zwracają na to większej uwagi.
************
Z
każdą chwilą nasi bohaterowie są coraz wyżej i wyżej, a im są
wyżej tym robi się zarówno zimniej jak i rozrzedza się powietrze.
Jednak nie jest ono na tyle rzadkie aby używać już masek
tlenowych, co niemienia faktu, że zarówno neczanie jak i Kuby,
męczą się nieznacznie szybciej, ale nie odczuwają jeszcze tego.
Ciepła biała para wydobywająca się z ust wydaje się być jedynym
ciepłem. Wszyscy założyli już czapki i rękawiczki, a dodatkowo
dziewczyny oraz Sachiner założyli idealnie dopasowane, ciepłe,
materiałowe maski chroniące twarz jedynie przed zimnem.
-
Ziąb jak nie wiem ... Ery, chyba czas na Reshi. - stwierdziła
Kiazu.
-
Też tak myślę - odparł sukub wyjmując z kieszeni trochę Reshi.
-
Też mam trochę dodała Rina, wręczając Kiazu czarne kamyki.
Ognista
neczanka pstryknęła palcami, a na jej dłoni pojawił się
czerwono-żółto-pomarańczowy płomień, który był bardzo jasny i
wypłowiały, wydaje się wręcz prawie przezroczysty.
-
Ciekawe ... prawie go nie widać. - stwierdziła zaskoczona Kiazu.
-
Musi być tu rzadsze powietrze... - dodał Kurai
-
Moja droga mogę Cię zapewnić, że nie stracił on na swojej mocy.
- wtrącił arogancko i dumnie Sachiner.
-
Zaraz zobaczymy ... - dodała Diuna.
Inkub
miał rację, położone na dłoni neczanki czarne kamyczki, bardzo
szybko się nagrzały i stały się żarówkowoczerwone.
-
Mój ogień działa jak należy, ale ... czuje się jakby coś było
z nim nie tak ... - stwierdziła Kiazu rozdając kamienie, które
wszyscy pochowali sobie po wewnętrznych kieszeniach kurtek.
-
Ciepełko ... - stwierdził z błogim uśmieszkiem Hachi.
-
Prawdopodobnie na tej wysokości, nasze żywioły do idealnego
działania, będą potrzebowały więcej energii i mogą się
zachowywać trochę inaczej niż zazwyczaj. - wtrącił Kurai.
-
Hmmm... czyli sparing na bronie żywiołów odpada....- stwierdziła
Diuna.
-
Słuchajcie rzadsze powietrze oznaczałoby ... że jesteśmy wyżej
niż smocze skrzydła ... tam jeszcze powietrze jest normalne... -
wtrąciła z lekkim niedowierzaniem Ery.
-
Moja Ropuszko, nie sądzę aby to była prawda. Być może tutaj w
tej dziwnej jaskini występują anomalia, takie jak po drugiej
stronie smoka. - odparł inkub.
-
Może ... zobaczymy jak stąd wyjdziemy ... póki co nadal czeka nas
wspinaczka ... a ja nie odczuwam dużej różnicy w używaniu swoich
świetlików ... - odpowiedziała Diuna.
-
Nie ma na co czekać ruszajmy dalej, ale nie szalejmy z mocami. -
rozporządziła Ery, a następnie dodała stanowczo. - Zwłaszcza my
wredoto.
-
Jak sobie życzysz moja Żmijko - odparł szarmancko inkub, a po
chwili wszyscy ponownie ruszyli oblodzonymi schodami na górę.
************
Po
kilku godzinach oblodzone schody po raz kolejny skończyły się, a
nasi bohaterowie pełni nadziei weszli po nich na szczyt. W tym
momencie świetliste świetliki szybko rozświetliły pomieszczenie i
okazało się, że dotarli do wielkiej skalnej i zakurzonej komnaty.
-
Bardzo przypomina poprzednią komnatę, ale jest znacznie większa. -
stwierdziła Diuna rozglądając się po pomieszczeniu.
-
Masz rację nawet kolorystyka ścian i kurz są podobne ... - dodała
Kiazu.
-
Hmmm... rozbijamy się tutaj... czy idziemy wyżej? - spytał Hachi.
-
Patrząc na zegarek moglibyśmy ruszyć wyżej... tylko czy wyżej
będzie gdzie się rozbić? - odparła Kiazu zaglądając w kolejny
tunel.
-
Ja na pewno muszą odpocząć... moje świetliki mnie już wykańczają
... raczej długo ich już nie utrzymam ... - wtrąciła Diuna.
-
No to odpoczynek .... czy byłbyś łaskaw praszczurze przywołać
swoją przyczepę? - odparła Ery.
-
Moja droga Dżdżowniczko, nie podoba mi się to miejsce. Ja bym
ruszył wyżej.
-
Ty mendo, no nie bądź taki.. - stwierdziła Ery i zapanowała
ciemność i rozległ się krzyk:
-
DIUNA!
Po
chwili komnata została rozświetlona przez delikatne przezroczyste
płomyczki. Psychiczna neczanka siedzi na podłodze delikatnie
dysząc.
-
Diuna w porządku? - spytała Rina.
-
Luz ... ale bez odpoczynku nie dam rady przywołać świetlików....
- odpowiedziała dysząca Diuna.
-
Zadowolony jesteś? - spytała Ery.
-
Owszem moja jędzuniu.... zadecydowałem, że idziemy dalej ... to
idziemy dalej... jest jeszcze wcześnie i ja nie mam zamiaru marnować
dnia na taką błazenadę ... - odpowiedział arogancko Sachiner
śmiejąc się pod nosem i odchodząc. Po chwili zatrzymał się
przy wejściu do tunelu i stanowczo powiedział: - daje Wam pięć
minut do namysłu i idę sam.
-
Diuna jesteś wstanie iść? - spytała Kiazu.
-
Jasne ... bez problemu ... - odpowiedziała Diuna podnosząc się.
-
No to ruszajmy... - stwierdziła stanowczo Kiazu
-
Dlaczego mamy iść za tym bufonem? - spytał Hachi.
-
Bo bez jego przyczepy mamy niewielką szansę aby przetrwać noc...-
odpowiedział Kurai.
-
Ale zmienimy system oświetlania ... - stwierdziła Kiazu
-
Co proponujesz? - spytała Ery.
-
Pochodnie z palników ... - odparł elektryczny neczanin.
-
Hmm... całkiem sprytne, one starczą na jakiś czas ... a my nie
będziemy tracić energii, jednak nie wiadomo jak wysoko będziemy
się jeszcze wspinać ... myślę, że rozsądniej byłoby najpierw
zużyć energię ... i najlepiej by było abym to ja przejęła
świetliki ...
-
Dlaczego? Przecież Kiazu prześpi się i się zregeneruje....-
odparł Otachi.
-
Właśnie ... a Ty będziesz musiała zjeść... - dodała Kiazu.
-
Stosunkowo dawno nie "jadłam" więc i tak będę
potrzebować energii ... wiem, że co poniektórzy z Was są skorzy
aby mi ją ofiarować ... ale Sachiner, mimo że ma zapas energii to
niedługo będzie szukał swojej ofiary ... facetów nie tknie nawet
jakby od tego zależało jego życie ... - odparła Ery.
-
Diuna jest zmęczona i odpada ...Kiazu jeśli teraz będzie używać
mocy, mimo szybkiej regeneracji odpadnie ... Ery która sama
potrzebuje energii również odpadnie ... pozostaje Rina ... -
stwierdził Otachi.
-
A jeśli to Ery będzie zużywać teraz energię ... to wieczorem
będzie mogła się najeść i zostanie jeszcze Kiazu... - dodał
Hachi.
-
Oraz ja ... nie chce narażać dziewczyn na kontakt z nim i mogę się
poświęcić ... po posiłku będę mogła stanowić posiłek dla
niego, i to nawet jak minie jeszcze dzień dwa za nim zacznie domagać
się energii ... a reszta energii sprawi, że nie będę potrzebować
posiłku przez kolejnych kilka dni ... - odpowiedziała Ery.
-
To ma sens bo nawet jak by Ery wzięła energię ode mnie, to w razie
co będzie się nadawać na posiłek ... to bezpieczne rozwiązanie,
nawet jeśli za wyjdziemy stąd to nie ma pewności, że natrafimy na
kogoś ... ale czy nie istnieje szansa , że kolega skuszony energią
zaatakuje?- odparła Kiazu.
-
Istnieje całkiem spora, jednak myślę, że jego sypialnia jest
wyciszona ... - odparł sukub.
-
Wyciszona? - spytał Otachi.
-
Ma założoną barierą, która maskuje wchłanianie energii ... tak
myślę ... bo jak dobierał się do Dae to nie wyczuwałam nic ...
chociaż powinnam ... - odpowiedziała spokojnie Ery.
-
Przekonałaś mnie ... więc w takim układzie ... zaryzykuję -
odparła ognista neczanka gasząc swoje ogniste świetliki.
W
tym samym czasie sukub rozpalił swoje płomyczki. Są one mniejsze
oż tych co należały do ognistej neczanki, ale dają tyle samo
światła co poprzednie. Następnie wszyscy ruszyli w kolejny mroczny
tunel pełen schodów.
-
Nareszcie... Panie przodem... - stwierdził arogancko a zarazem
szarmancko inkub, przepuszczając wszystkich przodem.
************
Powolne
minuty, niesamowicie się ciągną. Schody... oblodzone, nudne i
niekończące się schody, nieubłaganie ciągnące się w górę.
Blade ogniste płomyczki, chociaż są bardzo szarawe i wręcz nie
widoczne to dają dużo światła. Nagle na horyzoncie pojawiło się
coś bynajmniej dziwnego. W oddali na schodach pojawił się
brązowo-biały akcent. Kiedy nasi bohaterowie podeszli bliżej
okazało się że schody są uszkodzone, a to co widzieli z oddali
jest niewielką, lecz wysoką grotą dzielącą schody.
-
Ładna wyrwa ... - stwierdził Otachi.
-
Schody musiały się tu zawalić i zbiegiem czasu powstała ta dziura
... - odparła Diuna.
-
No to czeka nas lekka wspinaczka. - dodała Kiazu.
-
Hmmm... rozsądniej będzie jak rozbijemy tu obóz, bo po raz nie
wiadomo czy wyżej będziemy wstanie ... a dwa tak czy siak
odpoczynek nam się przyda - stwierdziła Ery.
-
Słuchajcie nie wiem co byście be zemnie zrobili ja rozstawiam
tutaj moją przyczepę. Przecież trzeba w końcu odpocząć... -
wtrącił arogancko Sachiner, przywołując swoją przyczepę.
Kiedy
ta wylądowała na ziemi i idealnie wpasowała się we wnękę,
Sachiner bez słowa udał się do przyczepy, a Kurai, z rękami w
kieszeniach, bez trudu wskoczył na nią, dzięki temu miał widok
wgłąb mrocznych i ciemnych schodów, i powiedział:
-
Ery mogłabyś poświecić nad przyczepą?
-
Jasne... - odparła Ery przesuwając swoje płomyczki w zarzucone
miejsce.
-
I co tam widzisz? - spytał Hachi.
-
Rozwidlenie, schody się dzielą na trzy tunele.... pójdę
przebadać te przejścia. - odpowiedział Kurai stojąc z rękami w
kieszeniach.
-
Zwiady super! To ja się pisze! - stwierdził entuzjastycznie Otachi.
-
Ja też! - dodał Hachi.
-
Kurai, chcesz zostawić Rinę z Sachinerem? - spytała Diuna.
-
Diuna, przecież zostajemy jeszcze my.... - dodała Kiazu.
-
O tak świetnie ... ja, jeszcze się nie zregenerowałam ... Ery
raczej do grożenia energią się nie nadaje ... a Kiazu być może
będzie posiłkiem tego gada ... super obstawa ... przecież Rina go
nawet nie spoliczkuje ... - odparła Diuna.
-
Ale ...
-
On jej nic nie zrobi, zwłaszcza, że Otachi zostaje. - wtrącił
stanowczo i chłodno Kurai.
-
Czemu ja ... nie może zostać Hachi? ... Czekaj ...załapałem ...
spoko zostanę ... - stwierdził Otachi.
-
Przepraszam... - stwierdziła nieśmiało Rina.
-
Oj przestań siostra, to dla mnie przyjemność. - odparł Otachi z
uśmiechem.
-
To my ruszamy, wrócimy jak najszybciej się uda. - Stwierdził
Kurai.
-
Czekajcie .... - wtrąciła nie śmiało Rina
-
Co tam? - spytał Hachi.
-
Może weźmiecie dodatkowo nasze Reshi?- zaproponowała Rina.
-
Dajcie swoje Reshi dogrzeje je i te nasze, aby dłużej wytrzymały...
- dodała Kiazu
-
Spoko... - odparł Hachi.
W
tym momencie ognista neczanka ponownie nagrzała do czerwoności
wręczone jej czarne kamyczki, a potem wręczyła je ziemnemu
neczaninowi.
-
Dzięki... - stwierdził radośnie Hachi.
-
Dobra czas na nas ... im szybciej ruszymy tym szybciej wrócimy -
dodał Kurai, a następnie dodał: - Otachi, bez ...
-
Spoko pamiętam. - wtrącił Otachi, przerywając z szerokim
uśmiechem wypowiedz przyjaciela.
Na
te słowa elektryczny neczanin delikatnie uśmiechnął się pod
nosem, a następnie założył czarną maskę ochronną na twarz. Tym
czasem Hachi wskoczył na przyczepę,również założył maskę
tyle, że brązową, i wręczył Kurai'owi część Reshi. Natomiast
reszta szybko weszła do ciepłej i przytulnej przyczepy. Kiedy
ostatnia osoba zamknęła a sobą drzwi, w tunelu zrobiło się
kompletnie ciemno. Jednak oczy Hachiego i Kurai'a, które stały się
kocie, bardzo szybko przywykły do mroku, aż do tego stopnia, że są
wstanie swobodnie poruszać się bez oświetlenia.
-
Dobra to Ty w prawo ja w lewo? - spytał Hachi.
-
Wiem, że to zajmie dużo czasu, lecz idziemy razem tak będzie
przezorniej. - odpowiedział Kurai.
-
Spoko, to co środkowe przejście?
-
Ok ...
************
Neczanki,
Ery, Otachi i Sachiner siedzą sobie wygodnie w salonie przy
zapalonym kominku i popijają gorące kakao z bitą śmietaną i
cynamonem.
-
Mrrr.... tego mi brakowało do szczęścia... - stwierdziła Diuna
rozpływając się i mrucząc.
-
Moja droga, widzę, że nie wiele potrzeba, aby Cię zaspokoić....
Skoro tylko tyle Ci potrzeba aby mruczeć, to co dopiero jakbyś
spędziła upojną noc ze mną... Hmmm... Wtedy chyba umarłabyś z
rozkoszy.... - odparł dumnie inkub, uśmiechając się pod nosem.
-
Nie schlebiaj sobie ... - odparła twardo Diuna.
-
Swoją drogą ... Gadzie, czy możemy zamienić dwa słowa na
osobności? - wtrąciła Ery.
-
Tak moja droga Dżdżowniczko, zapraszam na stronę. - odpowiedział
Sachiner odstawiając kubek z ciepłym napojem i wstając.
Sukub
również odstawił swój napój i wstał. Następnie oba Kuby udały
się do drugiego pokoju.
-
Ery miała dziwne oczy .... - stwierdziła Kiazu.
-
Takie pełne grozy i głodu ... - dodała Rina.
-
E tam przesadzasz ... wcale nie zużyła wiele energii ... a co do
oczu, też bym miała takie jak bym miała zamienić z nim zdanie na
osobności.... - dopowiedziała Diuna.
-
Co by to nie było, jej wzrok był bynajmniej dziwny ... - stwierdził
Otachi, popijając kakao.
************
Ciemny,
mroczny i głuchy tunel, nie jest przyjaznym miejscem. Otaczające
ciemności wydają się przenikać starając się zawładnąć ciałem
oraz duszą, każdego kto się w nie zapuści. Hachi i Kurai uparcie
jednak przemierzają przez czarne morze mroku. Nagle natrafili na coś
dziwnego, ich kocie oczy widzą dziwne ciemno szare bliżej
niezidentyfikowane obiekty, które sięgają od schodów, aż po
sufit. Po głębszym przyjrzeniu się i przebadaniu przeszkody
rękoma, Kurai powiedział:
-
Zawalony tunel, tędy na pewno nie przejdziemy.
-
Nom, warstwa ziemi kamieni wydaje się być bardzo gruba ... heh...
no dobra to wracamy i udajemy się w drugi tunel. - odparł Hachi.
************
Ery
bez słowa, wyszła z pokoju, w którym rozmawiała na osobności z
Sachinerem. Następnie udała się prosto do siedzącego Otachiego,
złapała go dłońmi za jego policzki i spontanicznie, szybko oraz
namiętnie go pocałowała. Zaskoczony neczanin, ze zdumienia
otworzył szeroko oczy. Wspaniała rozkosz wręcz się wylewała ich
połączonych ust. Kiedy tylko ich usta zetknęły się rozbłysło
jasne blado-białe światło. Po dłuższej chwili blask znikł, a
Ery powiedziała, słodkim i pełnym namiętności głosem:
-
Wybacz słodziaczku ...
-
Łał ... - wyszeptał oszołomiony Otachi.
-
Nie wstawaj przez chwilę... - odparł sukub, a następnie już bez
słowa wziął Kiazu za rękę i zaciągnął ją do sypialni
inkuba. Kiedy drzwi zatrzasnęły się za nimi, z drugiego pokoju
wyszedł dumny Sachiner uśmiechając się pod nosem.
-
Kim jesteś i co zrobiłeś z prawdziwym Sachinerem? - spytała
niedowierzająca Diuna.
-
Czego sobie zażyczyłeś w zamian za swoją sypialnię? - spytał
Otachi
-
Wreszcie ktoś mówi z sensem, nie twój interes, to sprawa między
Ery a mną. - odpowiedział dumnie i arogancko Sachiner popijając
wystudzony już napój.
-
Kurcze to jednak on ... - stwierdziła Diuna z rozczarowaniem, a
następnie dodała dociekliwie i stanowczo - Niech zgadnę pewnie
zażyczyłeś sobie energii Riny? Powiem Ci tle tknij ja a mnie
popamiętasz.
-
Moja droga śmiesz mi grozić i jeszcze uważasz, że się Ciebie
boje? ... Zabawna jesteś... Dla Twojej informacji, jeśli nawet to
jest moją zapłatą, to to nie wasza sprawa. - odpowiedział
arogancko Sachiner z wrednym uśmieszkiem na twarzy i obserwując
kontem oka wodną neczankę.
-
Słuchaj, ostrzegam, dotkniesz ją a mnie popamiętasz. - zagroziła
stanowczo Diuna.
-
Moja droga zawsze mam jeszcze Ciebie. - odparł Sachiner, wrednie się
uśmiechając i przysuwając się do psychicznej neczanki.
-
Spadaj! - wykrzyknęła stanowczo Diuna odpychając inkuba od siebie.
-
Ej stary ...nie przeginaj ... zagalopowałeś się ... - wtrącił
stanowczo Otachi, łapiąc inkuba za ramie.
Na
te słowa Sachiner bez słowa, wstał śmiejąc się pod nosem, i
udał się do aneksu po swoje ulubione wino.
-
Diuna nie prowokuj go ... - stwierdził cicho
Otachi.
-
Nie prowokuje go, chce tylko aby wiedział, że mnie
popamięta ... - odparła chłodno Diuna.
-
Eh ... siostra ... siostra ... - odpowiedział
Otachi kręcąc przecząco głową.
-
Słuchaj, to podły inkub i musi wiedzieć co go
czeka... - dodała Diuna.
************
-
Zwiady są nudniejsze niż myślałem. - stwierdził Hachi.
-
Sam chciałeś iść ... a zwiad bywa różny, raz się nie dzieje
nic, a raz ciężko przeżyć. - odparł Kurai.
-
Domyślam się ... ale rozeznanie w terenie przydatna rzecz ...
przynajmniej nie muszę pilnować Sachinera, tam pewnie dzieją się
niesłychane rzeczy... pewnie Otachi ma pełne ręce roboty ...
-
To zależy ...
-
Niby od czego?
-
Posłuchaj, jakby miał ukraść jej energię to zrobiłby to już
dawno, bo miał parę okazji ku temu...
-
W sumie racja ... chociażby jak szedł z Riną na sesję ... albo w
tym hotelu jego brata ... a wcześniej to na Zekeren podczas
turnieju młodzików, tam Rina sporo razy poruszała się sama...
-
Właśnie ... w dużej mierze jego zachowanie zależy od jego
kaprysu, oraz tego czy zostanie do czegoś sprowokowany ... i czy sam
chce prowokować ...
-
hmm... czekaj czyli jak go nie podpuszczą na energię Riny to będzie
popijał swoje wino olewając Rinę?
-
Tak, to nawet bardzo prawdopodobny scenariusz ... chyba, że jego
kaprys będzie inny ...
-
Przyznaje, że on jest bardziej złożony irygujący niż się wydaje
na pierwszy rzut oka... a Ty wydajesz się mu ufać ...
-
Wiem o nim więcej niż on sam chciałby abym o nim wiedział ... i
mimo tego, że nie przepadamy za sobą to wiem w jakich sytuacjach mu
ufać a w jakich nie ...
-
To ma sens ... jednak ja chyba nie jestem wstanie mu zaufać ...
-
I nie musisz ...
-
Racja ... heh ... swoją drogą nam się pewnie jeszcze zejdzie ...
oby chociaż jeden tunel okazał się zdatny do przejścia ...
************
Sachiner,
Otachi, Diuna i Rina zjedli już ciepłą kolację. Kiazu i Ery
jeszcze nie wyszły z sypialni inkuba, a pozostali neczanie jeszcze
nie wrócili. Diuna leży wygodnie na rozłożonej kanapie w pokoju,
gdzie jest również jadalnia i ogląda jakiś teleturniej. Otachi
skończył zmywać i usiadł na kanapie w salonie, obok inkuba
popijającego wino i spytał:
-
Bardzo będzie Ci przeszkadzać, że włączę sobie jakiś film?
-
Na tą chwilę nie będzie... - odparł dumnie Sachiner.
Na
te słowa wietrzny neczanin włączył telewizor nad kominkiem i
zaczął szukać czegoś ciekawego. Inkub klasnął w dłonie i tak
jedynym źródłem światła w tym pomieszczeniu stał się blask
telewizora. Po dłuższej chwili z łazienki wyszła, przebrana już
w piżamę Rina, która podeszła do siostry mówiąc:
-
Łazienka już wolna ...
-
Spoko ... to po teleturnieju pójdę się wykąpać - odparła Diuna
z uśmiechem.
-
Idę zrobić sobie herbatę ... chcesz coś? - spytała Rina.
-
Tak, poproszę herbatę z miodem i cytryną ... - odparła Diuna
zapatrzona w telewizor.
-
Spoko... - odpowiedziała wodna neczanka z uśmiechem, udając się
do salonu, a następnie powiedziała: Słuchajcie idę robić
herbatę, też chcecie?
-
Jak można to ja chętnie poproszę, dużą i ciepła. - odparł
radośnie Otachi.
-
Ja dziękuje moja droga, mam wino. - odpowiedział Sachiner.
W
tym momencie Rina udała się do aneksu kuchennego, zapaliła
niewielką lampkę wbudowaną w szafki, wlała wodę do dużego
elektrycznego czajnika i wstawiła wodę, a następnie przygotowała
kubki, herbatę i wszystkie inne składniki, tak że pozostało
czekać jedynie na wodę. Tym czasem Sachiner wstał z kieliszkiem w
dłoni i poszedł do Diuny, a następnie szarmancko powiedział:
-
Moja droga, czy zechciałabyś zobaczyć czy nie ma Cię w łazience?
-
Nie ma i nie będzie do końca teleturnieju ... a może i dłużej
... - odpowiedziała Diuna.
-
Moja droga chyba mnie nie zrozumiałaś ...
-
To Ty nie rozumiesz, teraz oglądam telewizję i nigdzie nie idę ...
jak potrzebujesz łazienki czy coś to się nie krępuj, nie będę
Ci przeszkadzać ... a teraz proszę abyś wyszedł ...
-
Jak sobie życzysz moja droga. - odparł arogancko Sachiner, z
wrednym uśmieszkiem.
Następnie
inkub dumnie wkroczył do kuchni i delikatnie odstawił kieliszek na
blacie wyspy. Rina opiera się o szafkę na wprost kieliszka. Nagle
inkub jednym szybkim ruchem złapał wodną neczankę za nadgarstki i
stanowczo docisnął ją do blatu, nie dając jej ani możliwości
ruchu ani ucieczki. Przerażona Rina pisnęła, a Sachiner stanowczo
powiedział:
-
Moja droga milcz, bo stanę się bardzo nie przyjemny.
Wodnej
neczance oszalałe i przestraszone serce wali jak opętane i
najchętniej chciałaby stamtąd uciec, jednak nie chcąc pogorszyć
swojej sytuacji milczała i stała wręcz jak sparaliżowana.
Sachiner stanowczo przysunął się do dziewczyny nachylił się nad
nią zupełnie tak jakby miał zacząć dopieszczać jej szyję,
jednak nawet nie dotykał drżącego ciała neczanki.
-
Ej! kolego nie zapomniałeś się? - zainterweniował Otachi wchodząc
do kuchni.
-
Spraw aby drugi pokój był wolny, a nic się jej nie stanie. -
odparł stanowczo inkub, nadal trzymając Rinę.
-
Dobra, ale najpierw ją puść ... - odparł stanowczo Otachi.
Inkub
zaśmiał się pod nosem i powiedział puszczając wodną neczankę i
odsuwając się nieznacznie od niej:
-
Jak sobie życzysz ... a teraz Twój ruch...
Na
te słowa Otachi otworzył jedną z kuchennych szafek wyjął jakieś
ciastka, otworzył paczkę i odrobinę głośniej powiedział:
-
O są jeszcze te pyszne czekoladowe ciastka!
W
tym momencie wspaniały i aromatyczny zapach rozszedł się wszędzie,
a Diuna powiedziała:
-
Otachi daj trochę...
-
Nie... - odparł Otachi zasiadając na kanapie, a następnie,
zajadając się ciastkami dodał - Mniam jakie pyszne ... te są
znacznie lepsze od tych wczorajszych ....
-
No nie bądź taki. - odparła Diuna stojąc już nad bratem.
-
Nie one są moje ... - odparł Otachi chowając ciastka w swoich
ramionach.
-
Ach tak ... - stwierdziła Diuna próbując zabrać ciasteczka bratu.
W
tym momencie zaczęły się typowe przepychanki między rodzeństwem,
a Sachiner wykorzystał zamieszanie i powiedział coś wodnej
neczance na ucho, a następnie udał się z nią do wolnego pokoju i
zamknął drzwi na klucz. Otachi widział to, ale nie interweniował,
tylko dalej rywalizował z siostrą o paczkę ciasteczek.
************
-
Hmmm... ten drugi tunel wydaje się być w porządku... - stwierdził
Hachi.
-
Nie mów hop ... dopiero przeszliśmy parę metrów ... - odparł
Kurai.
-
Masz racje ... ale to nie zmienia faktu, że jak na razie jest zdatny
do przejścia...
************
-
Moja droga, chciałbym z Tobą porozmawiać. - stwierdził Sachiner.
-
Wiesz, że nie musiałeś mnie tak straszyć? ... i takk bym przyszła
porozmawiać ... - odpowiedziała nieśmiało i delikatnie Rina.
-
Wiem moja droga, jednak miałem taki kaprys. A skoro musisz wiedzieć
to nic bym Ci nie zrobił, obiecałem Ci coś, a ja dotrzymuję
słowa... Mnie bardziej interesuje ta dziwna plotka krążąca na mój
temat, po ostatniej Twojej wizycie u mnie w sypialni, że używam
zabawek i wspomagaczy ... a to psuje mi opinie i renomę...
-
Przecież to oczywiste, że taki wspaniały inkub jak Ty nie
potrzebuje takich rzeczy ... aby być perfekcyjnie obłędny w tym co
robi ...
-
Masz rację moja droga, więc stąd te pogłoski?
-
Widzisz ... to Ery tak powiedziała ....
-
Tego akurat się domyślałem, tylko nadal nie wiem czemu?
-
Wtedy jak szykowałam Ci sypialnie do snu ... speszona wyszłam z
Twojej wspaniałej sypialni ... i Ery powiedziała, że pewnie
znalazłam w niej coś takiego ...
-
Rozumiem.... Czekaj wyszłaś speszona z mojej sypialni? ...
włączyłaś telewizor?
-
Tak...
W
tym momencie Sachiner uderzył pięścią w stół, a Rina z
przerażeniem dokończyła swoją wypowiedz:
-
... przysięgam, że to było przypadkiem....
-
Ile widziałaś?
-
Ciebie bez koszuli i....
-
Posłuchaj moja droga, to co widziałaś masz zachować dla siebie i
tego nie rozpowiadać. Ten widok nie jest przeznaczony dla
wszystkich.
-
Rozumiem ... mogę o coś spytać?
-
Pytaj skoro musisz ....
-
Od dawna to masz?
-
Moja droga są pewne sprawy o których z damą nie wypada
rozmawiać.... jednak skoro musisz wiedzieć to powiem jedynie, że
mam tę ranę od bardzo dawna... to pamiątka po którymś turnieju z
dawnych lat... nie działa na to ani moja zdolność przemiany, ani
komory leczące, ani magia leczenia... Pamiętaj nic nie widziałaś!
-
Dobrze ... a mogę jeszcze o coś spytać?
-
Jeśli nie dotyczy mojej blizny na moim wspaniałym torsie, to
pozwalam.
-
Em ... no ....czemu nas podsłuchiwałeś? - spytała bardzo
niepewnie i drżącym głosem Rina.
-
Czyli widziałaś nagranie?
-
Ta...ak
-
Powinienem właśnie przyprzeć Cię do ściany i wyssał z Ciebie
energię prawie do cna zadając Ci przy tym tyle bólu ile to tylko
możliwe... - odparł arogancko i chłodno inkub, co spowodowało, że
dziewczyna stała się jeszcze bardziej przestraszona. Następnie po
chwili ciszy dodał: Jednak masz szczęście, że zasługujesz na
stwierdzenie, że Cię "lubię", więc tego nie zrobię ...
Posłuchaj moja droga ...
W
tym momencie rozległo się głośne i stanowcze pukanie do drzwi.
-
Sachiner otwieraj, to wcale nie jest zabawne...
Na
te słowa inkub otworzył drzwi i bez słowa wyszedł z pokoju i
rozsiadł się wygodnie w salonie. Tymczasem Otachi podszedł do
siostry pytając:
-
W porządku? Nic Ci nie zrobił?
-
Tak ... nic mi nie zrobił ... - odpowiedziała, nadal lekko
przestraszonym głosem Rina.
-
Jesteś blada jak ściana ... ten gbór musiał Cie mocno wystraszyć
... chodź przytul się. - odparł Otachi przytulając siostrę.
************
Ciemny
i mroczny tunel, pełen przenikającego chłodu, zakończony ogromną
przepaścią nie do przebycia.
-
Ciekawe jak jest głęboko? - spytał Hachi, przywołując i
wrzucając w przepaść sporej wielkości kamień. Przenikliwy świst
z każdą sekundą cichł, jednak nie było słychać dna.
Niespodziewanie po paru długich minutach dało się usłyszeć
bardzo przytłumione uderzenie, które gdyby nie cisza tunelu, byłoby
wręcz nie słyszalne.
-
Hmm.... zdaje się, że jest głęboko ... - zauważył Hachi
szczerząc kły.
-
Niewątpliwie - odparł Kurai.
-
To może jakoś górą?
-
Hmm... to tylko strata energii. Ten tunel też odpada. - stwierdził
Kurai rozglądając się po okolicy.
-
Niewątpliwie ... Kurcze z każdą chwilą mam wrażenie, że albo
Reshi grzeją coraz słabiej, albo robi się coraz zimniej....
dodatkowo burczy mi już w brzuchu - odparł Hachi.
-
Wracamy i do trzeciego tunelu pójdę sam....
-
Przestań pójdę z Tobą ...ale załatwimy to jak najszybciej się
da ...
************
Późny
wieczór. Kiazu i Ery nadal nie wychodzą z sypialni Sachinera,
jedynie uchyliły na chwilę drzwi, aby wsiąść przyniesioną im
kolację, a następnie ponownie zatrzasnęły się w pokoju. Diuna i
Otachi już od dawna śpią na rozkładanej kanapie. Sachiner przy
zgaszonym świetle siedzi, cicho oglądając jakiś film i popijając
swoje ulubione wino. Natomiast Rina robi sobie kolejną herbatę.
Kiedy ją zrobiła nieśmiało podeszła do inkuba i próbowała coś
powiedzieć:
-
Sachiner ...em ...Uznałam, że powinieneś o czymś wiedzieć .....
Ehm... o nagraniu...
-
Słucham Cię moja droga ...
-
Widzisz ... em ... wie o nim... także Ery ... dowiedziała się o
tym przed naszą rozmową - odparła pokornie i niepewnie Rina, z
wielkim strachem w oczach, a po chwili ciszy pokornie i błagalnie
dodała: - Wybacz ...
Inkub
odstawił kieliszek z winem i powiedział:
-
Moja droga, nie znoszę jak urocza kobieta jest smutna, więc znaj
moją wielką i nieskończoną łaskę ... i wiedz, że wybaczam...
-
Dziękuję ... i przepraszam, że ...
-
Moja droga spokojnie, jestem wielkim człowiekiem i genialnym
biznesmenem, wyjście z takiej sytuacji to nie problem, nie wracajmy
więcej do tego tematu, a teraz przepraszam idę zaznać wspaniałej
relaksującej kąpieli - odparł inkub, a następnie udał się do
łazienki.
************
-
Kurai, wracajmy ... - narzekał Hachi.
-
Spoko, ten tunel wydaje się być w porządku. - odparł Kurai.
-
Cisze się, pewnie w obozie czeka na nas jakaś dobra szamka. -
odpowiedział Hachi z uśmiechem, a następnie dodał. - Brrrrr ....
ciepła kolacja to jest to ... jak sądzisz siedzą jeszcze?
-
Trudno stwierdzić ... Diuna była osłabiona, więc pewnie już śpi
... podobnie jak posiłek Ery i ona sama pewnie śpią ... bardzo
możliwe, że Rina czeka ...
-
Hmm... reszta pewnie ogląda telewizję czy coś ... Heh ... mam
nadzieję, że szybko wyjdziemy z tych mroźnych podziemi ...
-
Ja też ...
************
Późny
zimny wieczór. Sachiner skończył swoją ciepłą, relaksacyjną
kąpiel i dumnie wyszedł z łazienki, ubrany w elegancki czarny
garnitur. Zastał pusty salon, z włączonym telewizorem i z
delikatnie rozpalonym kominkiem. W ciemnej kuchni również jest
pusto. Inkub podszedł do wielkiej kanapy, dopił kieliszek wina, a
po jego rozgrzanym ciele przeszły chłodne dreszcze, wywołane
zimnym wiatrem. Kiedy Sachiner odwrócił się w kierunku z którego
dochodził chłodny powiew, to zauważył uchylone drzwi na
zewnątrz, odstawił więc kieliszek i poszedł je zamknąć. Jednak
kiedy stanowczo złapał za klamkę to postanowił otworzyć je na
oścież. Po chwili blade pomarańczowo żółte światło kominka,
rozświetliło ciemny i mroczny korytarz. W ten jego oczom ukazała
się, wodna neczanka, siedząca na zmrożonych, kamiennych schodach.
-
Moja droga to bardzo nie rozsądne z Twojej strony. - stwierdził
szarmancko Sachiner, okrywając Rinę swoją marynarką.
W
tym momencie ciało dziewczyny osunęło się. Zdezorientowany inkub
szybko sprawdził czy oddycha.
-
Jest chłodna, ale żyje ...tylko zasnęła... co ja się z nią mam?
... do czego to doszło aby ktoś na moim poziomie robił takie
rzeczy... Moja droga nie rozumiem Twojego zachowania ... co prawda
wygląda jakbyś chciała wyjść tylko na chwilę ... i masz
założoną jedynie bluzę... jednak siedzenie na zimnie wykracza po
za moją logikę ... - zamyślił się inkub, biorąc bladą
neczankę na ręce. Następnie zaniósł ją do salonu, ostrożnie
położył na kanapie, sprawnie i bardzo delikatnie rozebrał ją z
wilgotnej bluzy, od razu widać, że nie robi tego pierwszy raz w
życiu, a wręcz wydaje się jakby miał ogromną wprawę. Następnie
przykrył skuloną dziewczynę swoją luksusową marynarką, tak że
jest przykryta prawie cała. Kto by się spodziewał, że on potrafi
być taki delikatny. Potem nalał sobie wina, rozsiadł się wygodnie
na pozostałej części kanapy i popijając wino, wyłączył
telewizor.
-
Zastanawia mnie ta wilgotna bluza... powinna być chłodna, a nie
wilgotna .... hmm... nie będę sobie tym zawracał głowy ...
heh ... Na jej szczęście mam dobre maniery i jestem dobrze
wychowany ... ale i tak nie sądziłem, że kiedyś będę musiał
robić coś takiego... w tej chwili bez karnie mógłbym zagarnąć
jej energię i wreszcie jej spróbować... Niedługo będę musiał
sobie znaleźć inny posiłek ... mam bogaty wybór ... mam nadzieje,
że szybko wyjdziemy z tego piekielnego tunelu, to sobie zapoluję na
coś smakowitego i nie będę musiał zajadać neczanek .... a ta
wodna istotka ma szczęście, że doprowadzanie się specjalnie do
takiego głodu,który umożliwia mi posiłek z niej, jest nie godne
inkuba... i wykracza daleko po za moją wspaniałą godność ....
phi ... do końca życia nie wypłaci się z mojej łaskawości ...
za moją dobroć i łaskę powinna być co najmniej moim stałym
źródłem pożywienia ... chociaż i tak to było by stanowczo za
mało .... hmmm ... muszę przyznać, że emanuje z niej coś
dziwnego ... co sprawia, że nawet ja w swojej łaskawości darzę ją
sympatią ... hmmm .... swoją drogą te dwie się nieźle
zabawiają ... tyle godzin .... dobrze, że moja sypialnia jest
odpowiednio wyciszona i posiada barierę inaczej było by dość mało
ciekawie ... obstawiam, że po tym jak wchłonęła energię
Otachiego to wchłonęła energię Kiazu, a teraz siedzą i plotkują
... ewentualnie już śpią ... hmmm... jest taka bezbronna ... z
jednej strony wygląda jakby lekko zziębnięta zwyczajnie spała ...
a z drugiej wygląda zupełnie jakby była po wyssaniu większej
dawki energii ... Jednak tu jestem tylko ja, który mimo ogromnych
chęci, które w odzywają się nawet w tej chwili... to ja tego nie
zrobiłem ... jest jeszcze Ery, jednak ona jest w mojej sypialni
...to nie możliwe aby była to ona ... po raz nie zostawiła by jej
w tym stanie na dworze ... a po dwa nie była na głodzie ... czyżby
był tu ktoś jeszcze? ... to by musiał się bardzo dobrze
maskować... hmm... czy istnieje istota żywiąca się energią nie
będąca kubem? .... dziwne.... właśnie przypomniało mi się że
w jakieś bajce był jakiś stwór wyciszający energię .... czy coś
... zresztą to tylko niedorzeczna bajka aby straszyć niegrzeczne
kuby... pewnie to tylko wina zimna i lekkiego wychłodzenia ...
jednak lepiej by było dla mojej przystojnej twarzy aby teraz nie
wrócili ... do diabła ...
W
tym momencie drzwi wejściowe otworzyły się i wraz z chłodnym, a
nawet mroźnym powiewem powietrza do salonu weszli Hachi i Kurai.
-
Ciepełko! - stwierdził
radośni i dość głośno Hachi.
-
Załóżmy, że rozumiem Twoją radość, jednak jakbyś nie zauważył
to pewna dama śpi w tym pokoju. Pomijając, że w pozostałych
pokojach również już śpią. - odparł arogancko inkub.
-
Luz, nie wiedziałem, A Ty czemu nie siedzisz u siebie? - spytał
Hachi rozbierając się z czapki, ciepłej kurtki i maski.
-
W tej przyczepie ja wszędzie jestem u siebie, a skoro musisz
wiedzieć to moja sypialnia jest zajęta... w wielkim przypływie
hojności udostępniłem ją Ery i Kiazu... - odparł, przepełniony
arogancją Sachiner popijając wino.
-
Aha ... pewnie Twoja sypialnia , bardzo drogo kosztowała i zapewne
na kanapie leży Twoja zapłata, którą już zdążyłeś sobie
odebrać ... - stwierdził Hachi przechodząc koło kanapy.
-
Owszem, nie za darmo oddałem swoją sypialnię, jednak skoro musisz
wiedzieć Rina nie jest moją zapłatą, co prawda jestem łasy na
jej energię przyznaję, jednak głupi nie jestem. - odpowiedział
inkub kołysząc kieliszkiem, z resztką wina.
-
Skoro tak mówisz ...- stwierdził Hachi wstawiając wodę na
herbatę.
Kurai
napił się soku z butelki i wstawił garnek z palnik i spytał:
-
Przenieść Rinę teraz czy poczekasz aż zjemy? - spytał
-
Mi tam ona nie przeszkadza, jednak chciałbym zamienić z Tobą parę
słów, na osobności. - odpowiedział Sachiner.
-
Zjem i będę do Twojej dyspozycji. - odparł Kurai.
-
Niech zatem i tak będzie... poczekam. - odpowiedział arogancko
inkub dopijając resztkę wina, a po chwili dodał pod nosem - Nie
znoszę, kiedy nie wiem co myśli ...
************
Po
szybkiej i ciepłej kolacji, Hachi od razu położył się spać, w
przygotowanym na podłodze śpiworze. Natomiast elektryczny neczanin
przeniósł ukochaną, zdjął z niej marynarkę i okrył śpiworem.
-
Sądzisz, że bez szczelnie wyssał z niej energię? -
wyszeptał Hachi.
-
Nie sądzę... - odparł Kurai. -
wychodząc z marynarką z pokoju i zamykając za sobą drzwi.
Kiedy
elektryczny neczanin wszedł do salonu zobaczył stojącego przy
kominku inkuba, bawiącego się pustym kieliszkiem.
-
Masz mi coś do powiedzenia... - stwierdził chłodno Kurai, oddając
inkubowi jego marynarkę.
-
Owszem, mam ... jednak na wstępnie zaznaczę, że nie wyssałem z
niej energii, mimo, że bardzo bym tego chciał i miałem ku temu
idealna okazję. - odparł arogancko Sachiner zakładając swoją
marynarkę.
-
Domyślam, w końcu po raz nie jesteś głupi a po dwa jesteś
wyjątkowo słowny i honorowy
-
Nie znoszę Cię ...
-...
to o czym chciałeś porozmawiać?
-
Masz rację jest już późno, więc przejdę od razu do rzeczy ...
posłuchaj ...
************
Noc
zleciała bardzo szybko, a rano po śniadaniu, obóz został sprawnie
zebrany, a ciepło ubrani neczanie i kuby, nie wspominając wydarzeń
z ubiegłego wieczora, ruszyli w dalszą podróż po oblodzonych
schodach i mrocznym tunelu, oświetlanym przez wspaniałe i
klimatyczne świetliki Diuny. Na rozwidleniu udali się w lewo i już
dawno przeszli miejsce do którego w nocy doszedł Kurai z Hachim.
Droga mija spokojnie. Kiazu i Ery są całe w skowronkach a ich dobry
humor skutecznie udziela się reszcie. Hachi z pasją opowiada
historie o nocnym zwiadzie, starając się mówić o zwykłych
rzeczach tak, jakby były dużo bardziej niezwykłe i tajemnicze.
Nagle wszyscy poczuli mocny powiew wiatru, który był nijaki. Nie
zrobiło im się od niego ani zimno, ani ciepło, a mieli wręcz
nawet wrażenie, że to był jedynie delikatny podmuch powietrza,
graniczący z "przewidzeniem".
-
Wiatr? - spytał nie pewnie Otachi.
-
Też coś poczułeś? - spytała Diuna.
-
Tak, poczułem wiatr.... - odparł Otachi.
-
Nie chciałem mówić ... bo myślałem, że mam jakieś zwidy... ale
też coś poczułem. - dodał Hachi.
-
I ja ... - dodała Kiazu.
-
Przewidzenie? - spytała Diuna.
-
Skoro wszyscy to poczuliśmy to raczej nie ... - odparła Ery.
-
To może oznaczać jedno, tam musi być wyjście. - stwierdził
radośnie Otachi wbiegając po schodach.
-
Otachi czekaj! - odparła Kiazu biegnąc za bratem.
Po
chwili wszyscy zaczęli biec w górę schodów. Świetliki wspaniale
rozświetlały teren. Niebawem schody skończyły się. W tym
momencie oczom wszystkich pokazała się stosunkowo nie wysoka
podłużna komnata o niezliczonej liczbie kolumn łączących się we
wspaniałe łuki. Wszystko sprawia wrażenie jakby zostało wykopane
w szarej skale.
-
Hmmm.... wiatr dociera stamtąd. - stwierdził Otachi pokazując
przed siebie.
-
Ja nic nie czuję ... - odparła Diuna.
-
Dobra to idziemy za Otachim, tam musi być wyjście. - dodała Kiazu.
-
Dajesz bro powadzisz. - zachęcał ochoczo Hachi.
-
Zaraz chwila niby na jakiej podstawie mam mu ufać? - spytał
stanowczo inkub.
-
Deti nauczył mnie wyczuwać nawet najmniejszy ruch powietrza... -
odparł Otachi.
-
Nie przekonujesz mnie, jednak na upartego z braku innych propozycji
jestem wstanie za Tobą pójść ... - odparł arogancko inkub.
-
Świetnie, wredoto ciesze się, że nie będziesz robił problemów.
- dodała Ery.
-
Moja Ropuszko, ja nigdy nie robię problemów. - odparł dumnie
Sachiner.
Długie
i mroczne pomieszczenie, oświetlone przez niewielką ilość
świetlików, mimo swojego surowego wyglądu na swój urokliwy sposób
wydaje się być romantycznym popieszczeniem z klasą. Otachi
prowadzi po woli,
zatrzymując się przy prawie każdym rozwidleniu. Po chwili nasi
bohaterowie natrafili na kamienna ścianę z kuszącym mrocznym
przejściem. Natomiast po delikatnym rozejrzeniu się, po obu
stronach przejściach zobaczyli dwie kamienne i równie kuszące
klatki schodowe.
-
Którędy teraz? - spytała Diuna.
- Ja
delikatnie czuje wiatr ze schodów po prawo ... - odpowiedział
Otachi.
-
Dobra to schodami... - stwierdziła Ery.
W
tym momencie wszyscy poczuli bardzo silny podmuch pustego powietrza,
wydobywający się z przejścia na prost. Wiatr okazał się na tyle
silny, że wszystkie czapki odleciały bardzo daleko do tyłu, a
neczanie oraz kuby zostali zmuszeni do zasłonięcia oczu.
-
Łoł, ale siła - stwierdził nagle Otachi.
Po
chwili równie silny podmuch wiatru uderzył od strony klatki
schodowej, znajdującej sie na prawo od nich. Nagle w pomieszczeniu,
ponownie zrobiło się spokojnie.
-
Otachi, którędy teraz? - spytała z ufnością Kiazu.
-
Moim zdaniem ....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz