poniedziałek, 1 grudnia 2014

Epizod 109

"... Smocza góra..."

Nastał dość wczesny i chłodny ranek. Nasi przyjaciele od jakiegoś czasu są już na nogach, a tej chwili znajdują się, wraz z bagażami, w salonie i praktycznie szykują się do wyjścia.
- (Ziew) ... czemu musimy tam jechać o tak wczesnej porze? - spytał nagle ziewający i zaspany Hachi.
- Jak byście nie oglądali do późna tego waszego "Haja"
- Chaya .... - poprawił Otachi.
- Dobra Chaya, to byście teraz nie narzekali ... ja nie wiem do rana siedzieć nad jednym dziwnym filmem, który miał być niby straszny? Proszę, to badziewie nawet nie mogło by otrzymać miana horroru ...
- Diuna skończ ... - wtrąciła cicho Ery ...
- No ale co? Prawdę mówię, zero grozy, zero niczego... Nawet klimatu napięcia nie ma ...
- Nie mów tyle bo Ci się żylaki na zębach porobią... - wtrącił Hachi z wrednym uśmiechem.
- Haha ... Palnąłeś jak łysy grzywką o kant koła! - odgryzła się Diuna.
- Jak cie kopne, to sie złamiesz w pół na trzy części!
-Nazwanie Cię głupcem byłoby obrazą dla głupich ludzi. Znałam owce, które mogłyby cię przechytrzyć.
- Oni tak zawsze? - spytała zaciekawiona Ery przysłuchując się docinkom rodzeństwa.
- Nom, ale spoko oni się jeszcze nie rozkręcili ... - odparła Rina.
- Bez obrazy ... Ale najśmieszniejsze jest to, że momentami jak na nich patrze to widzę Ciebie i Sachinera.... - wtrąciła Kiazu.
- A wiesz, że to ma nawet ręce i nogi ... - odparła Ery.
- Przepraszam drogie Panie ale ja nigdy nie zniżę się do tak niskiego poziomu. Czuję sie mocno urażony. - wtrącił arogancko Sachiner.
-A mówi się, że to na kobiety się czeka... - odparła Ery.
- Mówiłaś coś Ropuszko? - odparł inkub.
- Wreszcie się raczyłeś pojawić, Ty Gadzie jeden....
- Również miło mi Cię widzeć moja Żmijko....
- Zapowiada się długi dzień ... - stwierdziła Kiazu.
- Obawiam się, że nawet bardzo... - dodał Otachi.
- Dobra to co wrzucamy bagarze do samochodu? - zaproponowała Kiazu.
- Spoko ... - odparł Otachi.
W tym momencie Kiazu, Otachi, Kurai i Rina zanieśli bagarze do kabrioleta Ery. Natomiast reszta nadal prowadziła miedzy sobą wymowną konwerację.
************

Spory burgundowofioletowy kabriolet, o lilioworóżowej tapicerce i białych kołach, wypchany pasażerami mknie przez drogi. Za kierownicą siedzi Ery w swoim stroju do podróży, obok niej zasiada Sachiner. Natomiast z tyłu siedzi Diuna, Kiazu, Hachi, Otachi oraz Rina. Za tym pięknym samochodem podąża duży samochód, przypominający swym wyglądem bardziej dom na kołach niż pojazd. Jest on prowadzony przez Kutaro, obok którego siedzi Kurai.
- Padalcu ... - stwierdziła nagle Ery.
- Słucham jędzuniu... - odparł dumnie Sachiner.
- Rozumiem, że Kutaro jest Ci niezbędny.... i że nie zniżysz się do spania w namiocie ... Ale jakiego diabła Ci od razu ta willa na kołach?
- Moja droga jak szaleć to szaleć, ja nie uznaje półśrodków. - odparł arogancko Sachiner, a po chwili dodał - Tam gdzie jedziemy jest pieruńsko zimno, nie wyobrażam sobie spędzenia tam chodź jednej nocy bez kominka i dobrego wina.
- To ma nawet sens ... ale i tak myślę, że przesadzasz Płazie z tym luksusem.
- Oj tam zaraz przesadzam, dobrego luksusu nigdy za wiele.
- Sachiner, a dużo masz tam łóżek? - wtrąciła zaciekawiona Kiazu.
- Spokojnie się tam pomieścimy. Jednakowoż dla mnie najbardziej miłe widziane są dziewczyny, ale panów jakoś zniosę. - odparł Sachiner z wymownym uśmieszkiem.
- A co kołdra nie wystarcza i nie ma kto Cię grzać w nocy? - spytała Kiazu.
- Słuchaj moja droga, wszystkie damy są bardzo mile widziane w moim łóżku. Wiesz oferuje damom niebo w zamian za ciepłe łóżko. - odparł inkub.
- Jesteś zboczony.... - wtrąciła Diuna.
- E tam zaraz zboczony .... To się nazywa facet ... jakby ktoś nie znał tego terminu to, to się nazywa facet... - odparł Sachiner z wrednym uśmieszkiem.
- I do tego inkub ... przechlapane po całości... - wtrąciła Ery.
- Mówisz? ... - odparła Diuna.
- Taki wielki dom na kołach i nie ma miejsca na nocleg? - wtrącił Hachi.
- Oczywiście, że jest i pewnie Nas ugości za dobrą cenę... - odpowiedziała Ery.
- Jak najbardziej moja jędzuniu, wszystko ma swoją cenę. - odparł Sachiner
- W sumie ciepłe mieszkanko kusi ... tak czy inaczej trzymaj się z dala ode mnie... wywołujesz u mnie koszmary ... - odparła Diuna.
- Do usług.... No dobrze jak sobie życzysz moja droga, i tak mam duży wybór.- odparł inkub z satysfakcją w głosie.
- Padalcu przestań straszyć mi gości ... - stwierdziła Ery.
- Ery, niech straszy, może dzięki temu co poniektórzy będą milsi dla Nas. - wtrącił Hachi.
- Mam być miła dla Ciebie? Zapomnij. - odpowiedziała wrednie Diuna.
- Trochę jadu z rana zupełnie jak śmietana.... - odparł Hachi.
- Widzę drogi kolego, że chyba zacznę Cię lubić. - stwierdził Sachiner.
- To będzie długi wyjazd ... - wtrącił cicho Otachi.
- Przynajmniej nie będą narzekać na nudę ... - odparła równie cicho Rina.
- Co racja to racja ... - odpowiedział Otachi, po czym radośnie dodał - Ale ja i tak nie mogę się doczekać poznania tej góry z gry.
- Swoją drogą... jak chcesz jeździć tą willą po wąskich górskich drogach? - spytała zaciekawiona Kiazu.
- Normalnie, moja droga. Ta willa powstała przy pomocy magii przywołania i można dopasować ją do każdego terenu i przywołać wszędzie gdzie się ze chce. - odparł arogancko Sachiner.
- Sprytne ... - odparła Kiazu.
- Czyli możesz to wstawić gdziekolwiek, nawet na najbardziej nie przyjaznym terenie a ten dom na kołach dostosuje się do niego? - dopytywał Hachi.
- Tak, w dużym uproszczeniu tak. - odpowiedział zbudzonym głosem i dość arogancko Sachiner, zupełnie jakby to co mówił było jak najbardziej oczywiste i nie wymagało zbędnych pytań.
************

- Za pozwoleniem Panie, czemu postanowiłeś jechać ze mną? - spytał nagle Kutaro, a po chwili dodał - Przecież w samochodzie Panienki Ery było jeszcze wolne miejsce ... Myślę, że tam bawiłby się Pan znacznie lepiej, niż z mało znaną sobie osobą...
- Cenię sobie cisze ... - wtrącił chłodno Kurai.
- Myślę, że zrozumiem w swoim czasie...
************

Czas szybko zleciał. Po paru godzinach jazdy nasi przyjaciele wreszcie ujrzeli wielką górę o szarobrązowym zabarwieniu, oraz wręcz białym szczycie. Cała potężna i wysoka góra, przypomina swoim kształtem stojącego smoka z otwartą paszczą i rozstawionymi skrzydłami. Smok ten stoi na czterech łapach i do poziomu ramion wydaje się być płaskorzeźbą ba skale. Dopiero od ramion w górę, wygląda jak żywy smok w pełnej klasie. Ta wielka góra o nietypowym kształcie jest najwyższym szczytem wielkiego pasma górskiego.
- WOW! - stwierdzili zgodnie neczanie.
- Myślałam, że będzie przypominać jednorożca z Heyvanlar... - wtrąciła Diuna.
- Słyszałam o nim podobnież cały wygląda jak praktycznie jednorożec w 3D...- odparła Ery.
- Tak dokładnie o tym mówię... ten smok wygląda epicko ale nie tak jak się spodziewałam - odpowiedziała Diuna.
- Rozumiem ... ten smok został stworzony przez naturę ... jak go się obejrzy ze wszystkich stron to wygląda jak żywy lecz jakby obejmował skałę swoimi łapami i ogonem... właściwie jakby nad nią stał ... zajmuje ogromny teren i jest w pełni proporcjonalnym smokiem... uwierz mi na słowo... - odparła Ery mrugając okiem.
- Epickie ... ten smok naprawdę robi wrażenie... - wtrącił Otachi z zafascynowaniem.
- Dokładnie Bro, jest tak wielki że odbiera mowę ... - dodał zafascynowany Hachi.
- I jest tak wielki, że jego głowa i skrzydła są ośnieżone.... - dopowiedziała z fascynacją Kiazu.
- Tak, tak ... to gdzie zmierzamy? - wtrącił arogancko Sachiner.
- Dobrze wiesz Padalcu, że pod jego prawą łapą która jest podniesiona znajduje się parking i ośrodek turystyczny z którego się wyrusza. - odpowiedziała Ery.
- Faktycznie każda wycieczka musi się tam zarejestrować, nie mi pamiętać o takich szczegółach moja Ropuszko. - odparł Sachiner.
- Czyli co za samo wejście na górę trzeba płacić?- spytała Diuna.
- Nie nie spoko, aż tak nie zdzieramy z turystów. Chodzenie po górze jest darmowe, po za rzeczami typu sklepy, hotele, pola namiotowe i inne takie atrakcje są już płatne. W ośrodku każdy kto wchodzi na smoczą górą musi się zarejestrować, głownie po to aby w razie co wiedzieli kogo szukać. Ta góra jest naprawdę ogromna i ma niezliczoną liczbę jaskiń. Sporo istot gubi się tam i trzeba ich szukać.- odpowiedziała Ery.
- Dobra, ale jak ich szukają skoro jest tu tak gęsto od wszelakich energii? - spytała z ciekawością Kiazu.
- Jeśli chodzi o neczan sprawa jest prosta, że tak powiem wasz symbol zostanie odpowiednio naładowany i po kłopocie. Natomiast inne istoty mają robiony tatuaż na prawym ramieniu. Jest on bezbolesny i zrobiony za sprawą magii... i znika zaraz po wyrejestrowaniu się w ośrodku. Ot cała sztuczka z szukaniem zagubionych... - odpowiedział sukub z uśmiechem.
- Fajnie... - stwierdzili neczanie.
- A za ile tam dojedziemy? - spytał entuzjastycznie Otachi.
- Szczerze, zostały nam jeszcze z 3-4 godziny drogi .... - odpowiedziała Ery.
- Gash, tak długo .... masakra ... - odparł rozczarowany Otachi.
- Strasznie długo ... - dodał zrezygnowany Hachi.
- Nie można by się było tam teleportować? - spytała Diuna.
- Nie za bardzo, na całym Angelis jest zaledwie kila miejsc gdzie teleport działa, najbliższe takie miejsce znajduje się tam skąd Was zabrałam. Głownie z racji bezpieczeństwa. A nawet jakby było można to ostatecznie jeszcze pod ośrodek dostałabyś się teleportem, ale w góry już nie... to by było ryzykowne i wymagałoby ogromnej precyzji, widzisz ogólnie górzyste tereny nie są dobrym miejscem na teleportację, no chyba że doskonale znasz dane miejsce. W tym przypadku musiałabyś doskonale wiedzieć gdzie znajduje się ośrodek i gdzie można bezpiecznie wylądować. - odpowiedziała spokojnie Ery.
- Moja droga teleportując się musisz uwzględniać również warunki atmosferyczne. Na Jushifulu jest tak silny i zimny wiatr, że nawet weterani mogli by mieć problem z bezpiecznym wylądowaniem samemu, a co dopiero z grupą osób. Nie wspominając już o szoku temperatur i innych dziwnych anomaliach. - dodał Sachiner.
- Rozumiem, w takim układzie to ma sens... - odparła Diuna, po chwili dodając - Czekaj czy Ty właśnie byłeś miły?
- Czasem i temu Burakowi się zdarza, ale nie daj się zwieść to tylko pozory. W rzeczywistości to obślizgły rozpieszczony gad... - dopowiedziała Ery.
- Ah ... moja droga Żmijko .... co za wspaniałe komplementy płyną z twych ust. - odparł inkub z wrednym uśmiechem.

************

Betonowy parking ośrodka turystycznego jest bardzo duży i dobrze ukryty wśród skalistych szczytów gdzieniegdzie porośniętych wspaniałą i bujną zielenią. Ery zaparkowała swój piękny samochód na jednym z nielicznych wolnych miejsc. Natomiast Kutaro szybko wchłonął dom na kołach i założył plecak. Neczanie i Ery również to zrobili, jedynie inkub nie miał żadnego bagażu. świeże górskie powietrze o dziwo jest przyjemnie ciepłe i stojące.
- To gdzie teraz? - spytał podekscytowany Hachi.
- Tam po między górami jest przesmyk.... - odpowiedziała Ery z uśmiechem.
- Hmm... Tu nie ma wiatru.... - zauważył Otachi.
- Za pozwoleniem Panie, tak na parkingu go nie ma ... jest on ukryty jak w koronie króla i mało go tu dociera ...jednak proszę mi wierzyć na słowo nie długo to się zmieni - odparł Kutaro.
- Skoro tak mówisz Ziom ... nie mogę się doczekać aby poznać siłę panującego tu wiatru. - odparł entuzjastycznie Otachi szczerząc kły.
- Ale podniecenie ... - wtrącił Sachiner.
- On jest wiatrem ... - odparła Kiazu.
- Wiatrem mówisz ... ach no tak ... to jako jedyny będziesz się cieszył tym co nas czeka ... - odpowiedział arogancko Sachiner.
- HEJ! IDZIECIE!? - wykrzyknęli nagle Hachi i Otachi stojący nieopodal przesmyku.
W tym momencie pozostali podeszli do nich i wszyscy razem weszli w przesmyk. Początkowa ścieżka była wąska, ziemna i nie wyróżniająca się niczym od innych ścieżek. Jednak po chwili jej podłoże stanowczo się zmieniło. Jest teraz wykładana jakby kafelkami, które kolorystycznie przypominają piaszczysto-białą szachownice. Nagle nasi przyjaciele poczuli chłodny ale delikatny powiew wiatru, a po z wąskiego przejścia wyszli na w miarę otwartą przestrzeń. Idą teraz mostem o drewnianych zabudowanych barierkach wiszącym nad niewielką górską doliną. Co parę metrów jest on oświetlony pochodniami które płoną zielononiebieskim ogniem, a w oddali widać jego rozwidlenie.
- Łał! to robi wrażenie! - stwierdziła Diuna.
- Owszem, a jak wyjrzysz za barierki to zachwycisz się jeszcze bardziej. - odparła Ery z uśmiechem.
W tym momencie neczanie wychylili się za barierki i zobaczyli wspaniały, czysty, przejrzysty, błękitny strumyk, pośrodku którego pod wodą płynęła czerwono-pomarańczowa lawa. Gdzieniegdzie z mostu zwisały intensywnie zielone pnącza. Natomiast filary na których stoi pomost przypominają piramidę podzieloną na trójkąty, między którymi znajduje się piaskowo żwirowa przestrzeń o hipnotyzującym wzorze. Otaczające teren góry są wysokie o pionowych, gładkich i szarych ścianach.
- WOW! - stwierdzili zgodnie neczanie.
- Robi niesamowite wrażenie... - stwierdziła Kiazu.
- O tak ... - dodała zafascynowana Diuna.
- Czemu te ściany, są takie dziwne? - spytał Hachi.
- To przejście zostało wybudowane przez mieszkańców Angelis. Dawno temu to przejście było tylko jaskinią z płynącym strumieniem. Jednak ze względów turystycznych przejście zostało odkryte... a pionowe ściany są po to aby nie wspinać się na te szczyty... - odpowiedziała spokojnie Ery.
- Rozumiem ... ale i tak tu pięknie... - odparł Hachi.
- Wiesz to co widzisz na dnie było tu od zawsze, tak jak filary na których stoi most. Mieszkańcy Angelis jedynie wybudowali most,a potem go odkryli.... - dodała Ery z uśmiechem.
- Co by nie mówić ... i tak to miejsce jest niezwykłe... - dopowiedziała Kiazu.
- Moja Droga Żmijko, zaczynasz mnie nudzić. Nie znoszę historii. - wtrącił Sachiner idąc przed siebie.
- Ty Gadzie ...
- Dobra chodźmy, im szybciej się zarejestrujemy tym szybciej ruszymy w góry. - wtrącił entuzjastycznie Otachi.
W tym momencie wszyscy ruszyli dalej, tym niezwykłym pomostem. Delikatny wiatr przyjemnie chłodzi ich rozgrzane ciała. Promienie słońca nieśmiało przebijają przez gęste chmury.
************

Wysokie, duże i przestronne pomieszczenie, w którym dominuje czerń, która gdzieniegdzie jest rozjaśniona białymi i beżowymi dodatkami. Ściany tego pomieszczenia są matowe i ciemno szare. Natomiast zasłony przy oknach, wysoka lada i stoliki są błyszczące o wręcz atramentowym kolorze. Sofy przy stolikach również są czarne ale i matowe. Na ciemnobrązowej, drewnianej podłodze leża dwa beżowe dywany ze złotymi zdobieniami. A na ladzie i stołach stoją czarne wazony z białymi kwiatami. Jednak mimo wszystko pomieszczenie nie wygląda ponuro, wręcz przeciwnie jest bardzo eleganckie i całkiem urokliwe na swój mroczny sposób. W tym wielkim pomieszczeniu jest masa istot wszelkiej płci i maści. Część stoi w kolejce, część siedzi przy stolikach, część podpiera ściany, a część tych istot chodzi po tym ogromnym pomieszczeniu. Po mimo takie ogromu istot jest tam jeszcze masę wolnego miejsca.
- Ale ogromna recepcja. - stwierdził Hachi.
- Czeka nas długie stanie w kolejce. - dodał Otachi.
- Szczerze spodziewałam się większej kolejki... - stwierdziła Kiazu.
- Spoko n...
- Dzień dobry. - wtrącił nagle delikatny kobiecy głos.
W tym momencie oczom wszystkich ukazała się nie wysoka dziewczyna o krótkich włosach przypominających kwitnący krzak, o prześlicznych zielono-fioletowych liściach i białych drobnych kwiatach oraz brązowych gałązkach. Ma ona duże niebieskie oczy i delikatnie żółtozieloną skórę. Ubrana jest w białą koszulę na długi rękaw, ciemnoszarą kamizelkę, czarną, błyszczącą miniówkę i czarne szpilki.
- O Pan Sachiner, nie spodziewaliśmy się dzisiaj Pana. - stwierdziła pokornym głosem przybyszka.
- Witam.... - odparł stanowczo Sachiner.
- Kto to? - spytał cicho Hachi.
- Chyba ktoś z obsługi... - odparła Diuna.
- To ja Phula, poznaje mnie Pan? Kiedyś miałam długie włosy.... - kontynuowała przybyszka.
- Ach tak Phula, menadżerka o trującej mocy. - wtrąciła nagle Sachiner.
- Tak dokładnie to ja, miło Pana widzieć. Pan służbowo czy prywatnie? - spytała Phula.
- Odpoczynek... - odparł arogancko inkub.
- Łał wyglądasz super! Przepraszam za zuchwałość ale jaką jesteś istotą? - wtrąciła zafascynowana Kiazu.
- Ja? ... Ja Proszę Pani jestem Driadą a co? - odparła zdezorientowana menadżerka.
- Nic, wyglądasz bosko! Twoje włosy i ogólny look są genialne! Pierwszy raz widzę kogoś tak niezwykłego jak Ty. - odpowiedziała Kiazu uśmiechnięta od ucha do ucha.
- Dziękuję to miłe z Pani strony. Mogę w czymś jeszcze pomóc? Jestem teraz bardzo zajęta. - odparła dość przyjaznym tonem menadżerka uśmiechając się.
Sachiner przewrócił oczami i po chwili wtrącił szarmancko:
- Panie pozwolą. To jest Phula główna menadżerka, tego ośrodka....
- Pańskiego ośrodka. - wtrąciła śmiało driada.
- TWOJEGO OŚRODKA?! - spytali zaskoczeni neczanie.
- Tak mojego ośrodka. A to są moi goście: Hmmm ... Kiazu, Hachi... Otachi, Diuna, Kurai, Rina i Ery.
- To naprawdę jego? - spytała szepcąc Kiazu.
- Tak ... to jego majątek rodzinny.... odziedziczył to po rodzicach ... - odpowiedziała spokojnie Ery szepcząc.
- Rozumiem, miło mi Państwa powitać w ośrodku turystycznym Jushifulu. - odparła pokornie driada, ignorując szepty. A po chwili dodała życzą sobie państwo SPA, masaż, nocleg?
- Tatuaże. - odparł stanowczo Sachiner.
- Rozumiem. - odparła Phula a następnie spojrzała na zegarek i kontynuowała: Niestety Państwo będą musieli poczekać przed chwilą weszła do gabinetu duża wycieczka i to niestety potrwa jeszcze jakieś 40 minut do godziny maksymalnie. Przepraszam Panie Sachiner. - odpowiedziała pokornie driada.
- Nie no luz poczekamy. - odparł Hachi.
- Jasne nie ma problemu.- dodał Otachi.
- Spoko... - dopowiedziała Diuna.
- Panie Sachiner? - spytała driada jakby w ogóle niesłyszana pozostałych.
- Tak, tak poczekamy. - oparł w końcu inkub.
- To miło z Pańskiej strony Panie Sachiner. - odpowiedziała driada z promiennym uśmiechem.
************

Sachiner siedzi wygodnie na kanapie i popija czerwone wino. Obok niego siedzi Kiazu, Diuna i Hachi, a pozostałą trójka siedzi na wprost nich na drugiej na kanapie. Natomiast sługa inkuba stoi obok stołu.
- Słodka ta driada. - stwierdził Otachi.
- Dokładnie Bro jest naprawdę olśniewająca, ale podrywa Sachinera. - dodał Hachi.
- No coś w tym jest, kokietuje jak nie wiem. - dopowiedziała Kiazu.
- A kolega zdaje się nie reagować... - stwierdziła Diuna.
- Moja droga ja jestem kobieto-odporny. - odparł spokojnie i trochę arogancko Sachiner popijając wino, a po chwili dodał, odstawiając kieliszek i odchodząc od stolika : - Przepraszam Was na moment.
- No wreszcie ten bufon sobie poszedł.... - stwierdziła Ery.
- Aha ... "jestem kobieto-odporny" stwierdził Sachiner zaciągając panią menadżer na zaplecze - odparł Hachi uśmiechając się pod nosem.
- O tak bardzo ... kobieto-odporny - dodała Kiazu, lekko się podśmiewając.
- Faceci ... - dodała Diuna.
- Kochana, w tym świecie to normalne ... a jeśli chodzi o tego padalca to ... że tak powiem "to co chce to ma" ... zazwyczaj .... - odparła Ery, popijając herbatę.
- On naprawdę musi z nami iść? - spytała Kiazu.
- Wiesz im bardziej mu będziesz zabraniać tym bardziej będzie tego chciał. A tak może się niebawem znudzi i wróci do domu. A jak nie to trudno wprowadzimy nasz plan w życie i dobrze będzie. - odparła dumnie Ery.
- Co planujecie? - zaciekawił się Hachi.
- Tajne przez poufne ... - odparła Diuna z wrednym uśmieszkiem.
- Słuchaj, Hachi jak byś wiedział to nie byłoby zabawy, a tak ... - dodała Ery uśmiechając się i mrugając okiem.
- Ale jesteście tajemnicze. - skwitował Otachi.
- Słodziaku Ty jeszcze nie znasz tajemniczej kobiety. - odparła kokieteryjnie Ery, śmiejąc się.
- Uuu, Ty też podrywasz? - spytał Hachi.
- Nie, jestem tylko sobą ... - odpowiedziała Ery.
- Heheheh ... Ery kochana nie rób im nadziei .... - wtrąciła Kiazu.
- Spoko luz ... - odparła sukub mrugając okiem, a po chwili dodała: - dziewczyny a widziałyście to ciacho pod oknem?
- Brązowe z niebieską polewa? - spytała Kiazu.
- Tak dokładnie, to ciacho ... urocze nie?- odparła Ery uśmiechając się i popijając herbatą.
- Nom zajebiste.... - dodała Kiazu, z zadziornym uśmieszkiem.
- No przyznam szczerze, że się z Wami zgodzę. - dopowiedziała Diuna.
************

Sterylne, średniej wielkości, białe pomieszczenie z dużymi oknami. Znajdują się w nim dwa niebieskie, wygodne i specjalistyczne fotele, które przypominają swego rodzaju leżankę, o wysokim podnóżku oraz z oparciem. Po tym pokoju kręcą się cztery jakby biało-błękitne zjawy o świecących zielonych oczach i humanoidalnych sylwetkach, które unoszą się nad podłogą i wydają się być bezpłciowe. Na jednym z foteli siedzi Kurai a na drugim siedzi Kutaro. Natomiast reszta neczan i Ery stali pod drzwiami. Po chwili dwie zjawy podleciały do mężczyzn.
- Neczanin? - zapytała dźwięcznym, lekko drżącym, chłodnym, przestrzennym i donośnym głosem jedna ze zjaw.
- Tak. - odpowiedział spokojnie Kurai.
- Proszę o wyjęcie naszyjnika z symbolem i rozluźnienie się. - odparła chłodno zjawa z typowym dla siebie głosem.
Elektryczny neczanin posłusznie wykonał polecenie. Kiedy tylko wyjął swój symbol pioruna, zjawa zawiesiła swoją dłoń nad nim, a następnie zamknęła swoje niezwykłe oczy. W tym czasie druga zjawa zajęła się sługą Sachinera.
- Kub? - spytała dźwięcznym, lekko drżącym, chłodnym, przestrzennym i donośnym głosem druga ze zjaw.
- Nie, Bromanowiańczyk. -odparł Kutaro.
- Rozumiem, proszę zdjęć koszulę, tak aby było widoczne prawie ramie. - poinstruowała zjawa, chłodnym i typowym dla siebie głosem.
Kutaro posłusznie odpiął koszulę i wyjął z rękawa prawą rękę, tak aby jego ramie było doskonale widoczne a reszta ciała pozostałą zakryta. W tym momencie zjawa zawiesiła swoją dłoń nad ramieniem Bromanowiańczyka, a następnie zamknęła swoje niezwykłe oczy. Nagle całe pomieszczenie rozbłysło lekko zielonkawym światłem, które o dziwo nie oślepiało. Po niedługiej chwili światło znikło, a na ramieniu Kutaro pojawił się czarny tatuaż małego jaszczurkowatego smoka, a zjawy powiedziały dźwięcznym chórem i trochę mechanicznie:
- Gotowe, życzymy miłego pobytu na Jushifulu.
W tym momencie do pokoju wparował Sachiner, z wrednym uśmieszkiem i przyjemnym blaskiem w oku.
- O patrzcie kto zaszczycił nas swoją obecnością... - wymamrotała cicho Diuna.
- Pan Sachiner, czesaliśmy na Pana proszę wygodnie ...
- Tak, tak, nie gadaj tyle tylko go uaktywnij. - odparł stanowczo Sachiner.
- Oczywiście Panie... - odparła jedna ze zjaw podlatując do inkuba.
- Uaktywnij? - spytała zdziwiona Kiazu.
- Moja droga, u mnie wystarczy go naładować, aby był widoczny, a nie Tworzyć od zera. - odparł arogancko Sachiner.
- Przywilej, bycia w tej rodzinie. Każda inna istota ma go tworzonego na nowo za każdym razem jak tu przyjedzie, a jego rodzina wręcz rodzi się z nim... - wtrąciła Ery.
- Rozumiem, a już myślałam, że sobie popatrzymy... - odparła Kiazu.
- Na to moja droga trzeba sobie zasłużyć... - odparł arogancko i z wrednym uśmieszkiem Sachiner.
- Aha ... wystarczy być Twoim posiłkiem ... - stwierdziła Kiazu.
- Rozczaruje Cię moja droga, nawet moje posiłki nie mają takiego przywileju. - odparł arogancko Sachiner.
- Gotowe Panie Sachiner. - wtrąciła zjawa.
- Szybko...- zauważył Otachi.
- Stanowczo za wolno, następnym razie macie być szybsze. - odparł inkub.
- Oczywiście Panie Sachiner. - odparły zgodnie zjawy.
************

- Kim były te istoty w pokoju do tatuowania? - spytała dociekliwie Diuna.
- To Aave... - odpowiedział Kurai.
- Aave? - spytali zgodnie pozostali neczanie.
- To taki rodzaj górskich duchów opiekunów, które między innymi szukają zagubionych w górach i posiadają wysoko rozwiniętą magię leczenia oraz magię poszukiwawczą. Aave są nie groźne i całkiem, że tak to ujmę chłodno neutralne. - dopowiedziała Ery.
- Czad - stwierdził Hachi.
- Ery a czy kuby mogą się w nie zmienić? - spytała Kiazu.
- Nie, te istoty przekraczają grubo po za nasze przemiany, wiec każda napotkana Aave będzie w 100% prawdziwa. - odparła Ery z uśmiechem.
- Miło wiedzieć. - odparła Diuna.
- Dobra to teraz w góry! - stwierdził ochoczo Otachi.
- Jeszcze nie ... musimy się przebrać.- odparł Kurai.
- Nom przydałoby się założyć górskie stroje i niestety moje ukochane szpilki odpadają. - dodała Ery.
- Czyli moje też? - zapytała Kiazu.
- Niestety, ale gwarantuje Ci, że mimo wszystko będziemy wyglądały bosko. - odpowiedziała Ery z uśmiechem.
- Spokojnie Kiazu, w końcu i tak masz fajne butki. - wtrąciła Rina.
- Racja są czadowe i szczerze nie mogę się doczekać aby je wypróbować. - odparła Kiazu z uśmiechem.
************

Na jednej z kanap w rejestracji siedzą Hachi, Otachi i Kurai. Ubrani są oni w buty trekkingowe za kostkę, luźne i wygodne spodnie, T-shirty na krótki rękaw oraz luźne bluzy z kapturami i na długie rękawy. Dodatkowo Kurai ma założone swoje czarne skórzane rękawiczki z turnieju walk smoków. Poza tym ich obiory różnią się kolorystycznie i tak Hachi ubrany jest w różne odcienie brązowego, Otachi w różne odcienie granatowego, a Kurai na czarno.
- Gdzie te dziewczyny? - spytał zniecierpliwiony Otachi.
- Dziewczyny to pół biedy ... gdzie Sachiner i ten jego sługa? - dodał Hachi.
- Heh, z nim gorzej niż z kobietą. - odparł Otachi.
W tym momencie do recepcji weszły dziewczyny, ubrane bardziej różnorodnie niż panowie. Diuna ma na sobie brązowe buty trekkingowe sięgające jej aż do połowy łydki, w które ma wsadzone nogawki od długich i wygodnych, czarnych spodni. Do tego ma żółty T-shirt i brązową bluzę. Ery ma na sobie różowy T-shirt, ciemno różową kamizelkę na krótki rękaw, fioletowe leginsy i czarne buty trekkingowe sięgające do kolan. Takie same buty, tyle że czerwone ma na sobie Kiazu. Do tego jako jedyna do czarnych leginsów ma krótka i wygodną czarną spódnicę. Całości dopełnia czerwony T-shirt oraz bordowa kamizelka bez rękawów. Natomiast Rina ma na sobie czarne buty trekkingowe tyle, że tylko za kostkę, luźne i wygodne, czarne spodnie oraz błękitny T-shirt i zieloną bluzę.
- Łał dziewczyny wyglądacie super. - stwierdził Otachi.
- Prawie jak na wybiegu. - dodał Hachi.
- Dzięki, starałyśmy się. - odparła Ery z uśmiechem, a po chwili spytała - A ten Padalec, gdzie się podziewa?
- Nie mamy pojęcia... - odpowiedział Otachi.
- Pewnie znowu się posila ... - stwierdziła Diuna.
- Moja droga masz mnie za obżartucha?
W tym momencie wszyscy spojrzeli w kierunku z którego dobiegł znajomy głos. Wtedy ich oczom ukazał się Sachiner ubrany w ciemnozielone, eleganckie, wyprasowane w kant, luźne i wygodne materiałowe spodnie. Łużną, beżową koszulę z podwiniętymi rękawami oraz ciemno beżowe buty trekkingowe za kostki. Przez lewe ramie ma przewieszoną zieloną kurtkową marynarkę. Obok niego stoi dość podobnie ubrany Kutaro, tyle że ma koszulę bez podwiniętych rękawów i ma już założoną kurtkową marynarkę.
- Łał, chyba kolega bardziej nadaje się na wybieg niż my. Sachiner wyglądasz świetnie - stwierdziła Kiazu z lekkim podziwem.
- Dziękuję moja droga, Ty również wyglądasz świetnie. - odparła z lekka arogancją inkub.
- Skoro jesteśmy wszyscy to chyba czas już ruszać? - wtrąciła nagle Rina z uśmiechem.
- Taak! - odparł radośnie Otachi.
- No to ruszamy. - dodała Ery z uśmiechem.
************

Rozległa zielona polana na której stoi duży trzykomorowy, niebiesko-żółty namiot z dużym przedsionkiem. Ma on jakieś dwa metry wysokości, prawie osiem metrów szerokości i jest długi na jakieś sześć metrów. Jest on naprawdę przestronnym kolosem, na wprost którego stoi przyczepa kempingowa o bardzo podobnych wymiarach. Jednak ona wydaje się być znacznie większa od namiotu. Po środku tego obozu jest już rozpalone duże ognisko, a w koło widać wspaniałe górskie szczyty które są skąpane w promieniach zachodzącego słońca. Otachi, Hachi i Kurai noszą drewno na opał tak aby do rana na pewno nie zabrakło opału. Ery i Rina noszą wodę z pobliskiego strumienia. Kiazu i Diuna szykują plastikową zastawę i kroją składniki na kolacje. Natomiast Sachiner siedzi na wygodnym leżaku przed swoją przyczepą i popija niezwykłe różowo-bursztynowe wino o czerwono-złotych przebłyskach. Obok niego stoi jego sługa.
- I jak dziewczyny się podoba? - spytał nagle Sachiner.
- Na razie fajnie, rześkie powietrze i całkiem ciepło. - odparła Kiazu.
- Właśnie myślałam, że będzie znacznie zimniej. - dodała Diuna.
- To dopiero początek naszej drogi będzie znacznie zimniej. - odparł Sachiner.
- Kochane może Wam pomóc? - wtrącił nagle Sachiner.
- Ty chcesz nam pomóc? - spytała z niedowierzaniem Diuna.
- Co chcesz w zamian? - dodała Kiazu.
- Dzisiaj znajcie moją łaskę. Kutaro idź im pomóż, chce jeszcze dzisiaj zjeść kolację. - odparł Sachiner popijając wino.
- Jak sobie życzysz Panie. - odpowiedział pokornie sługa i podszedł do dziewczyn.
- Ej miałeś Ty pomóc. - wtrąciła stanowczo Kiazu.
- Przecież pomagam. Nie narzekaj moja droga, bo w każdej chwili mogę przestać, Wam pomagać.- odparł arogancko Sachiner.
- Spoko nic już nie mówię ... lepsze taka pomoc niż żadna... - odparła Kiazu.
************

Rina kończy gotować kolacje w sporym garnku, który stoi na kratce, ustawionej na kamieniach nad małym ogniskiem. Nieopodal Pali się duże ognisko w koło którego siedzi reszta neczan i Ery. Natomiast Sachiner siedzi na swoim leżaczku, przykryty kocem i nadal popija wino, a obok niego stoi jego sługa. Lada chwila zrobi się ciemno na dworze, a jedynym blaskiem będzie wspaniałe ognisko.
- Rina, kiedy będzie kolacja? - spytał niecierpliwie Hachi.
- Jeszcze ze dwie minutki i będę nakładać. - odparła wodna neczanka z uśmiechem.
- SUPER! Nie mogę się doczekać. - odparł radośnie Otachi.
- Pierwsza porcja dla mnie. - wtrąciła ochoczo Kiazu.
- Ej... to dla mnie druga porcja. - dodał szybko Hachi.
- O nie nie, pierwsza porcja to będzie dla mnie... - dopowiedział Otachi.
- O kochany zagalopowałeś się pierwsza porcja jest moja i kropka. - odparła stanowczo Kiazu.
-Nie, nie, nie... pierwsza porcja będzie moja. - wtrącił Hachi.
W tym momencie Diuna i Ery podeszły do Riny, wzięły miski z jedzeniem, łyżki i wróciły do dużego ogniska. Kłótnia rodzeństwa jednak nadal trwa, są oni tak zajęci sobą, że nawet tego nie zauważyli.
- Przepraszam... -wtrąciła Rina, a kiedy zwróciła już na siebie uwagę kontynuowała z promiennym uśmiechem : - jedźcie już proszę bo stygnie.
- JENIEDZIE! - Wykrzyknęło radośnie rodzeństwo, zabierając miski wypełnione smakołykami.
Następnie wodna neczanka nalała jeszcze trzy miski z jedzeniem, jedna wręczyła stojącemu obok niej Kurai'owi, a pozostałe dwie podała Kutaro.
- Ej Rina, nie mów mi że temu leniwemu padalcowi też nalałaś? - spytała nagle Ery.
- No tak ... - odparła nieśmiało neczanka.
- Heh ... Głupi Gadzie może chociaż podziękujesz? - odparła Ery.
- Moja Ropuszko, niby za co? To wasz obowiązek mnie karmić. - odparł arogancko Sachiner.
- Ty...
- Daj spokój Ery, on nie jest wart tego aby mu cokolwiek mówić. Niech się cieszy póki może... A teraz chodź jeść bo takie pyszności stygną. - wtrąciła Kiazu z uśmiechem.
- Masz racje. - odparła Ery z uśmiechem i zasiadając do jedzenia.
- Łoł! Ery co to jest? - spytała nagle Rina, zapatrzona błyszczącymi oczami w niebo.
W tym momencie reszta rodzeństwa i sukub odwrócili się tam gdzie patrzyła wodna neczanka. Oczom wszystkich ukazał się naprawdę niezwykły widok. Niebo nad górami jest ciemnofioletowe i płynne przechodzi w granat, a na nim widnieje jeden ogromny okrąg, którego widoczne jest jedynie pół, gdyż resztę zasłania horyzont oraz dwa znacznie mniejsze okręgi, które różnią się między sobą wielkością. Największy okrąg jest blado biały i prawie przezroczysty. Średni jest również w tych kolorach, lecz znacznie widoczniejszy. Natomiast najmniejszy okrąg jest najbardziej widoczny i przypomina nasz księżyc, jaki widujemy nocami za oknem. Wspaniałe i błyszczące gwiazdy, które świecą na tym niezwykłym niebie, dodają dodatkowej tajemniczości i uroku. Lekko ciepły wiaterek powiewa i delikatnie targa włosy bohaterów, trawę oraz rozpalone ognisko.
- A to, to tylko nasze trzy księżyce ... - odparła Ery jak gdyby nigdy nic.
- Niesamowite! - stwierdzili zgodnie neczanie.
- Ten olbrzym wygląda zupełnie jak wielka planeta! - dodała Diuna.
- Tak jest każdej nocy?- spytał Hachi.
- Owszem, dla nas to już jest normalka. - odparła Ery.
- Cudowne .... - dodała Kiazu.
- O tak ... - dodała zgodnie reszta.
- Nie sądziłem, że jeszcze kogoś może fascynować ten widok. - wtrącił arogancko Sachiner popijając wino.
- Nikt Ciebie o zdanie nie pytał. - odparła Ery.
- Nie czuły drań ... - dodała Diuna.
- Dobra dziewczyny mamy wspaniały widok, miły ciepły wieczorek - wtrąciła Rina ...
- Oraz pyszne papu stygnie ... - dodała Kiazu.
- Właśnie to miał być miły wyjazd. - dopowiedział Otachi z uśmiechem.
- Macie racje, wracajmy do przyjemniejszych spraw... - odparła Ery z uśmiechem, a potem dodała - Wiecie, że Angelis jest jedną z trzech planet, które mają więcej niż jeden księżyc?
- Można powiedzieć, że macie szczęście. - odpowiedziała Kiazu z uśmiechem.
- O tak... - odparła Ery.
- Ale widok jest przedni i naprawdę zabiera dech w piersiach. - dodała Diuna.
************

W pobliskim strumieniu Ery i Rina zmywają po kolacji.
- Ery czemu nie wylałaś mu po prostu tego jedzenia? - spytała nagle Diuna, która podeszła do dziewczyn.
- To by nic nie zmieniło... Kutaro musiałby mu oddać swoją porcję i biedak nie jadł by kolacji ... to by było nie fair w stosunku do niego ... - odpowiedział sukub.
- No w sumie masz racje, a on w sumie nam pomaga ... co prawda bo Sachiner mu kazał ale pomaga. - odparła Diuna.
- A co robią Panowie? - wtrąciła Rina.
- Hmm... Kiazu nosi naczynia, Hachi i Otachi ścielą "łóżka", a reszta nie wiem gdzie jest- odparła Diuna.
- Kurai raczej będzie często znikał ... On i Sachiner tylko się tolerują.... Właściwie to chyba znoszą się tak długo do póki się do siebie nie odzywają ...- odparła Rina.
- Coś w tym jest ... i raczej się nie powinni pozabijać. No chyba że ten Padalec coś wymyśli... Ale spoko nie odważy się - odparła Ery z uśmiechem.
- O czym fajnym plotkujecie? - wtrąciła Kiazu.
- Jak to o czym o przystojnych ciachach. - odpowiedziała Ery z uśmiechem i mrugając okiem.
- No wiecie tak beze mnie. O wy nie dobre. - odparła Kiazu śmiejąc się.
- Spoko z najlepszymi kawałkami czekałyśmy na Ciebie. - stwierdziła Ery.
- A no chyba, że tak. - odparła Kiazu z uśmiechem.
- Widzisz, najlepsze jeszcze przed nami... - dodała Diuna, a po chwili spytała : - to w jakich parach śpimy?
- W parach? Kochana spokojnie zmieścimy się we cztery w jednej "komorze" urządzamy sobie babski wieczorek. - odpowiedziała Ery.
- Ja jestem za - dodała Kiazu z radością.
- Doskonały pomysł - odparła Diuna.
- Spoko - wtrąciła nieśmiało Rina z uśmiechem.
- To postanowione! - odparła radośnie Ery.
- YAY! - wykrzyknęły radośnie dziewczyny.
- A czy grzeczne dziewczynki nie powinny być już w łózkach? - wtrącił nagle arogancko Sachiner.
- Pomyliłeś adresy Gadzie ... Grzeczne dziewczynki są w łóżku o ósmej bo o dziesiątej muszą być w domu. - odpowiedziała Ery z wrednym uśmieszkiem.
- Nie ma to jak odrobina jadu z wieczora na dobre sny. - odparł Sachiner.
- A ja myślałam, że jad to Twoja domena ... - wtrąciła Kiazu.
- Rozczaruje Cię moja droga, nie jad tylko trucizna, wbrew pozorom to znacząca różnica. Jad to specjalizacja tej ślicznej Żmijki. - odparł spokojnie inkub.
- Nie podlizuj się i tak mi dzisiaj nie popsujesz humoru. - odpowiedziała Ery z uśmiechem i odciągając pozostałe dziewczyny znad strumyka. A kiedy odeszły kawałek to krzyknęła: - Tylko nie zatruj wody, przypominam, że Ty też z niej pijesz.
- A może chcecie spędzić noc w przyczepie? Mam bardzo wygodne łóżko i chętnie się Wami zaopiekuję. - odparł Sachiner z wrednym uśmiechem.
- Ciepło jest, ugrzejesz sobie łóżko sam. - odparła dumnie Ery.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz