"...
Trefny dzień ..."
W
wietrznej świątyni nie ma już nic godnego uwagi. Porozrzucane,
kolorowe pozostałości po walce w ciekawy, chociaż dość ponury
sposób zdobią podłogę komnaty. Zarówno neczanie jak i kuby
ubrani są w ciepłe kurki i mają założone plecaki, jedynie
Sachiner nie ma żadnego dodatkowego balastu. Po chwili wszyscy
podeszli do krętych i stosunkowo stromych schodów.
-
Wychowany jestem, że Panie przodem ... - stwierdził Sachiner
przepuszczając kobiety.
-
Jasne podły Gadzie ... abyśmy się pozabijały ... zapomnij. -
wtrąciła Ery.
-
Hmm... Moja droga Dżdżowniczko tego nie planowałem, jednak to
niezwykłe kusząca propozycja... - odparł wrednie i arogancko
inkub.
-
Dobra ... luz ... chodźcie ... - wtrąciła Diuna ruszając do
przodu.
Tuż
za nią ruszyli Hachi i Otachi, dalej Ery, Kiazu, Rina, Kurai i
Sachiner.
-
Niewychowany Płaz .... - stwierdziła Ery.
-
Moja droga Pluskiewko, nie wychowana i okrzesana to Ty raczej jesteś
... a moja wspaniała osoba jest idealna pod każdym względem. -
odparł Sachiner.
-
Proszę Cię ... Padalcu jeden... Ty jesteś idealny? ... Phi z
której strony?... - stwierdziła Ery.
W
tym samym czasie reszta, nie przejmując się zbytnio kubami,
spokojnie schodziła na dół. Kiazu przywołała parę jasnych,
ognistych, czerwono-żółtych świetlików aby oświetlały mroczne
kamienne schody.
-
Paskudny molekularny padalec ...
-
Heh ... a myślałam że to będzie miły dzień ... - stwierdziła
Diuna.
-
Mam wrażenie, że oni dopiero się rozkręcają ... - odparł Hachi.
-
Moja droga Zołzuniu obyś zginęła w piekle ...
-
Hmm... póki co nie jest gorzej niż zwykle ... - dodała Kiazu.
-
W sumie ... dzień jak co dzień .... - dopowiedział Otachi, a po
chwili z ciekawością, dociekliwie spytał: - Ciekawe jak długie są
te schody i co tam jest na dole?
-
Złośliwy Gadzie, w piekle już byłam, bardzo fajne miejsce
polecam...
-
Jak już mówiłem na pewno jest woda ... która raczej nie zagradza
przejścia dalej ... a schody są bardzo długie ... - odpowiedział
Kurai.
-
Hmmm.... uda nam się zejść na kolację? - spytał Hachi.
-
Podziękuję... chociaż nic gorszego od tego co spotkało mnie rano
już nie może mnie spotkać ....
-
Hmm... Sądzę, że na taką późną mamy szanse dotrzeć... -
odparł elektryczny neczanin.
-
O rany ... - stwierdził załamany Otachi.
-
Nie narzekaj przynajmniej się najadłeś ....
-
Dobrze że w duł a nie w górę ... - dodał Hachi.
-
Eh .... i znowu łażenie ... - wtrąciła Diuna.
-
Owszem paskudną ognistą energię ...
-
Przeżyjesz ... - stwierdziła Kiazu.
-
Zawsze możesz skoczyć ... - dopowiedział Hachi.
-
Jasne .... ale jak Ty skoczysz pierwszy ... - odparła Diuna.
-
Spoko nawet chętnie ... - stwierdził Hachi.
-
NIE! CZEKAJ! ... rozszyfrowałam Cię ... nie ma tak łatwo ..
wypchaj się ... - odpowiedziała Diuna.
************
-
Nie schlebiaj sobie Paszczurze ... - stwierdziła Ery.
-
Moja droga Ropuszko ja jeszcze nie zacząłem sobie schlebiać... -
odparł Sachiner.
-
Jasne ... chociaż ... no tak za cienki w uszach jesteś ... musisz
jeszcze wiele ćwiczyć i uczyć się od najlepszych ... - dodał
sukub.
-
Najlepsi to się uczą ode mnie ... - dopowiedział inkub.
-
Haha ... chyba najlepsi od końca ... - dodała Ery.
-
Eh... aż dziw bierze, że oni tak bez przerwy od ponad godziny.... -
stwierdziła Kiazu, nie słuchając zbytnio głosów w tle.
-
Hmm... już ponad dwie ... - dodała Diuna spoglądając na zegarek.
-
Dzisiaj przechodzą samych siebie ... - stwierdził Otachi.
-
Jeśli kiedykolwiek stwierdziłem, że oni się dużo kłócą ...to
serdecznie za to przepraszam ... nie wiedziałem do czego są zdolni
... - dopowiedział Hachi.
-
Eh ... robią się męczący ... - dodała Diuna.
-
Dobra czas włączyć jakąś fajną grę ... bo te schody się
szybko nie skończą .... - stwierdził Hachi wyjmując komórkę
siostry ze swojej kieszeni.
-
Dobry pomysł Bro ... - dodał Otachi wyjmując swój telefon.
-
Ja chyba odpłynę w muzyce ... - dopowiedziała Diuna wyjmując
słuchawki i komórkę z kieszeni.
************
Nasi
bohaterowie nadal wędrują niebezpiecznymi i niewygodnymi
kamiennymi, stromymi schodami. Ery mimo, że jest w sporej odległości
od Sachinera to nadal się z nim wykłóca. Reszta nie przejmując
się zbytnio nimi zajmuje się swoimi sprawami. Hachi i Otachi z
wielką pasją grają w "Wybrańcy gwiazd - walka i magia".
Kiazu i Rina rozmawiają zajadając się i częstując wszystkich
ciastkami, a Diuna słucha muzyki. Natomiast Kurai w ciszy i z rękami
w kieszenie idzie tuż za Sachinerem.
-
Mam nadzieje, że wyrobię się na wesele z Jude ... mam ochotę się
wybawić ... - stwierdziła Kiazu chrupiąc ciastko.
-
Hmm... w sumie pewnie jest jeszcze kilka dni do tego ... - odparła
Rina.
-
Jakoś tak powinno być... - odpowiedziała Kiazu z uśmiechem.
-
Moja droga czy mogę poprosić o jedno ciastko? - wtrącił nagle
szarmancko Sachiner.
-
Spoko ... - odparła Kiazu, kierując paczkę w kierunku inkuba...
-
Myślałam wredoto, że nie lubisz słodyczy... - dopowiedziała Ery.
-
Moja droga Żmijko wystarczy, że Ty je lubisz... - odparł dumnie
inkub.
-Tiaa...
Kiazu mogę? - spytał sukub.
-
Wybacz to było ostatnie ... hmm.. - odpowiedziała Kiazu.
-
Ty Wredna paskudna mendo ukradłeś mi ostatnie ciastko... oddawaj...
- stwierdziła Ery, przerywając wypowiedź przyjaciółki.
-
Hmm... jak sobie życzysz moja droga Ropuszko - odparł arogancko
inkub z wrednym uśmiechem na twarzy i wyrzucając ciastko w
przepaść, a po chwili powiedział - Ojej wymsknęło się...
-
Ty podły gadzie jak śmiałeś?! - stwierdziła Ery.
-
Z wielką przyjemnością i satysfakcją ... - odpowiedział
spokojnie i dumnie inkub z wrednym uśmiechem.
-
Nie ...nie ... nie mam tego dosyć .... - wtrąciła stanowczo Kiazu
biorąc Ery za rękę i idąc z nią przed swoich braci.
-
Ej ... Kiazu .... - stwierdziła ze zdziwieniem ciągnięta Ery.
-
Chodź, chodź ... poplotkujemy ... - odparła Kiazu z uśmiechem.
-
Hmm... Ok ... - odpowiedział sukub na luzie.
************
Długie,
kręte schody ciągną się w nieskończoność w dół i nie mają
zamiaru się skończyć. Latające płomienne świetliki nadają
surowej, kamiennej klatce schodowej przyjemnego wręcz romantycznego
uroku. Odkąd Ery rozmawia z Kiazu panuje względy spokój, jednak
sporadyczne docinki nadal się pojawiają. Hachi i Otachi wspólnie
słuchają, raczej ostrej muzyki, robiąc przy tym stanowcze i
rytmiczne ruchy oraz ruszając potakująco głowami i podśpiewując
niektóre teksty piosnek na głos. Diuna rozmawia z Rina, która
jednocześnie zaczęła robić spontaniczne i niepozowane zdjęcia.
Natomiast Kurai i Sachiner podążają delikatnie z tyłu.
-
Mam już dość tej smoczej góry .. ciągle schody jak nie w górę
to w dół ... i ten wnerwiający półmrok... tęsknie za słońcem
i odpoczynkiem... - narzekała Diuna.
-
Hmm... mi też brakuje słońca ... mam nadzieje że niedługo stad
wyjdziemy ... - odparła Rina robiąc kolejne zdjęcie.
-
Co tam masz? - spytała z ciekawą Diuna.
-
Hmmm.... Roześmianą Kiazu i Ery w tym świetlikowym świetle ... -
odpowiedziała Rina.
-
.. Masz jeszcze jakieś fotki? - dopytywała Diuna.
-
Tak ... sporo ich dzisiaj zrobiłam ...podoba mi się klimat tych
schodów ... - odparła Rina z delikatnym uśmiechem.
-
Moja Droga zechciałabyś zrobić sobie zdjęcie z najbardziej
przystojnym mężczyzną w okolicy? - wtrącił niespodziewanie i
szarmancko Sachiner.
-
Heheh ... Hachi i Otachi są zajęci i mają już ich dużo ... a
Kurai nie lubi zdjęć ... a na pewnego wrednego gada szkoda miejsca
na karcie pamięci ... - odparła arogancko Diuna z wrednym
uśmiechem.
-
Po pierwsze moja droga, nie życzę sobie abyś tak się do mnie
zwracała ... - stwierdził dumnie i twardo Sachiner, a następnie
podszedł do psychicznej neczanki, otoczył się trująco-ognistą
aurą, zmierzył ją lodowo-chłodnym spojrzeniem i powiedział: -
Uprzedzam że jeszcze raz odezwiesz się do mnie w ten sposób, a
Twoje własne rodzeństwo Cię nie pozna....
To
straszne i nieprzyjazne spojrzenie, nawet twarda Diuna potraktowała
na serio i chodź nie okazywała strachu przed inkubem, to
postanowiła chwilowo przemilczeć tę sytuację i poczekać na
dogodniejszy moment.
-
Wyluzuj ... - wtrącił stanowczo Kurai.
Na
te słowa Sachiner po chwili ciszy, wrócił do swojej normalnej
postaci i kontynuował wypowiedź:
-
Po drugie Moja Droga, nie mówiłem do Ciebie... a po trzecie to
oczywiste, że najprzystojniejszym mężczyzną w okolicy jestem ja
... i zapamiętaj to sobie...
-
Ta ... Niech będzie ... - odparła Diuna bez przekonania.
-
Spoko... niema problemu ... - wtrąciła nieśmiało Rina z
uśmiechem.
-
A ja się zgadzam z Diuną... ba .. dodam więcej aparat się
rozpadnie Twojego zdjęcia Padalcu...
-
Moja Droga Ropuszko od Ciebie jeszcze nie pękł a to znaczy, że
koleżanka ma dobry sprzęt, który nie takie maszkary potrafi
wytrzymać... Powiedz po prostu że boisz się, że moja wspaniała
osoba, przyćmi Twoją osobę ... Spokojnie ... Nie masz co się
martwić już dawno Cię przyćmiła...
W
tym momencie, zanim sukub zdążył cokolwiek odpowiedzieć, po
klatce schodowej rozniósł się głośny i intensywny dźwięk
dzwoniącego telefonu. Sachiner bez słowa zatrzymał się, wyjął
komórkę z kieszeni eleganckiej kurtki i powiedział:
-
Przepraszam moje drogie innym razem ...
A
następnie szybko odebrał telefon. Reszta szybko wróciła do swoich
czynności i odeszła nieopodal, a następnie zatrzymali się.
-
Czemu nie możemy iść dalej? - spytała Diuna.
-
Bo ten Padalec się jeszcze zgubi ... - stwierdziła Ery.
-
A czy wtedy nie byłoby lepiej? - spytała Kiazu.
-
Jasne do póki jego adwokaci by się do nas nie dobrali... a poza tym
jego rozmowy nie kończą się szybko .... a to daje możliwość
chwilowego odpoczynku ... - odparła beztrosko Ery, zdejmując plecak
i siadając na schodach.
-
W sumie świetny pomysł ... - odparła Diuna również siadając.
-
To może od razu zajmiemy się drugim śniadaniem? - zaproponowała
ochoczo Kiazu.
-
Jestem za! - dodał radośnie Hachi.
-
O tak bardzo smakowity pomysł. - dopowiedział roześmiany Otachi
dobierając się do swojego plecaka.
Po
paru chwilach wszyscy rozsiedli się wygodnie na schodach i
rozmawiając, zaczęli jeść przygotowane wcześniej smakowite i
aromatyczne kanapki.
************
-
Panie,(zgrzyt ... trzrzrz...)
Pan Cusan pyta kiedy pojawisz się w kurorcie?(trzrzrz...) -
Ojciec? Przekaż, że na pewno się Wyrobię, ja nigdy nie zawodzę.
- (trzrzrz...zgrzyt
...) jak sobie życzysz Panie (trzrzrz...zgrzyt ...trzrzrz...zgrzyt
...) wszyscy się martwią (trzrzrz...zgrzyt ...trzrzrz...zgrzyt ...
trzrzrz... trzrzrz...) yrobisz... już nawet przyjechał
(trzrzrz...zgrzyt ...) Panie już nie wiem (trzrzrz...zgrzyt
...trzrzrz... trzrzrz... trzrzrz... zgrzyt ...)umaczyć ...
- Kutaro słuchaj ...
************
-
Ile można gadać ... - stwierdził Hachi.
-
A myślałem, że to Kiazu wisi długo na telefonie ... - dodał
Otachi.
-
On już gada dobre ze 3 godziny .... - dopowiedział dobity Hachi
-
Ciekawe czy bajeruje jakąś dziewczynę czy pracuje?... -
zastanawiała się głośno Kiazu.
-
Na mój gust to prędzej praca ... - odpowiedziała Ery.
-
Taki z niego pracoholik? - dopytała Diuna.
-
Też... chociaż ja prędzej powiedziałbym... że jest
profesjonalnym zawodowcem, który dba o swoje rozległe interesy... -
odpowiedział Kurai.
-
Hmm... trafne chociaż pracoholik brzmi bardziej jadowicie .. -
dodała Ery z wrednym uśmiechem.
-
Ery masz chyba dzisiaj zły humor co? - spytała Diuna.
-
Mam dobry humor, lecz nie do końca bo jestem śpiąca ... - odparł
sukub.
Nagle
dało się usłyszeć niezwykle głośny, stanowczy, bardzo
specyficzny i niepowtarzalny huk, wywołujący zimne i nieprzyjemne
ciarki na plecach. Wszyscy zaniepokojeni dźwiękiem, wstali i
zaczęli w gotowości obserwować otoczenie. W ten wszyscy gwałtownie
runęli z krzykiem w dół. W tym momencie okazało się że schody
złożyły się w wielką, płaską, krętą i strasznie śliską
zjeżdżalnią. Po paru minutach szalonej i bardzo szybkiej jazdy,
donośne krzyki przerażenia w dużej mierze zmieniły się w wesołe
okrzyki radości, a emocje stały się porównywalne z przejażdżką
na jakieś wysokiej kolejce górskiej. Ogniste czerwono-żółte
świetliki z ledwością nadążają za zjeżdżającymi postaciami.
Niespodziewanie w oddali zaczęło być widać lekko uniesiony do
góry koniec, szaleńczej zjeżdżalni. Swym wyglądem przypomina to
próg skoczni narciarskiej, w którym skoczek musi dobrze wyczuć
moment i wybić się. Jednak nasi bohaterowie zjeżdżają z tak
zawrotną prędkością, że kiedy zjeżdżalnia się skończyła,
zostali wystrzeleni w górę i rozpoczęli długi lot. W ten wszyscy
przelecieli przez jakieś drapiące, bliżej nieokreślone gałęzie
i wylądowali na ziemi. Pierwsi plackiem na ziemi wylądowali Hachi
i Otachi, na nich wylądowała Ery, Kiazu, Diuna i Rina. Natomiast
Kurai i Sachiner wylądowali nieco dalej na własnych nogach. Tym
czasem plecaki zostały rozrzucone po okolicy.
-JUUUUHUUU!
- wykrzyknęli radośnie Hachi i Otachi zrzucając z siebie
dziewczyny.
-
Zostawić Was na sekundę samych i wszystko musicie zepsuć... na
wasze szczęście jestem wspanialszy niż sądzicie ... - wtrącił
dumnie Sachiner, poprawiając swój ubiór.
-
Jasne ... To pewnie Ty Gadzie coś zrobiłeś a teraz zwalasz to na
nas ... - odparła Ery.
-
Moja droga Ropuszko, ja w przeciwieństwie do Was jestem idealny,
niezawodny i inteligentny, głupie zagrywki to Wasza domena. -
odpowiedział arogancko inkub.
-
Przestańcie na chwilę i zobaczcie ... - wtrącił stanowczo Kurai,
a po chwili kiedy wszyscy zwrócili na niego uwagę dopowiedział: -
Tam w oddali widać kurort z którego ruszyliśmy.
Rzeczywiście
z niewielkiej zielonej polanki, umieszczonej na półce skalnej, w
oddali widać malowniczy kurort skąpany w różowo-żółtym
iskrzącym się słońcu. Czerwone, spadziste dachy znakomicie
wyróżniają się na tle zieleni czy też szarych skał.
-
Hmmm ... Coś mi tu nie pasuje ... - stwierdził Sachiner.
-
Niby co ten piękny zachód słońca przed 4? - odparła Diuna.
-
Nie moja droga, nie pasuje mi ten piękny wschód słońca... -
odpowiedział niedowierzająco Sachiner.
-
Padalcu... Nawet tak nie żartuj ... - odparła Ery.
-
Moja droga Żmijko ja nigdy nie żartuję. Hmm... - odparł Sachiner.
-
Nie mówcie mi że wędrowaliśmy przez cała dobę ... - wtrącił
Hachi.
-
Zapewne przez przebywanie w ciemnych tunelach zmieniła nam się doba
... - stwierdziła Kiazu.
-Raczej
przez anomalie panujące na tej górze ... - dodał Kurai.
-
Niestety obawiam się, że macie racje, a to oznacza, że muszę coś
załatwić. Przepraszam na chwilę. - odparł dumnie Sachiner
odchodząc i wyjmując telefon z kieszeni.
-
To zaraz zamiast kolacji czeka nas śniadanie.. - stwierdził
radośnie Hachi.
-
O nie to oznacza, że aby wrócić do normy to musimy przez cały
dzień nie spać ... - stwierdziła zdołowana Diuna.
-
Przeżyjesz ....- odparł Otachi.
-
Nie mam innego wyjścia ... - stwierdziła dobita Diuna.
************
Nasi
przyjaciele odnaleźli już rzeczy i siedzą na skarpie podziwiając
wschód słońca. Nagle malowniczej polanie pojawiły się dwie
blade, biało-błękitne zjawy o świecących zielonych oczach i
humanoidalnych sylwetkach, które unoszą się ponad skałami i
trawami, i wydają się być bezpłciowe.
-
Witaj Panie. - stwierdziła jedna ze zjaw, dźwięcznym, lekko
drżącym, chłodnym, przestrzennym i donośnym głosem, dodatkowo
wzmocnionym przez echo.
-
Nareszcie ile można czekać. - stwierdził stanowczo Sachiner.
-
WOW ... to Aave - stwierdziła zaskoczona Kiazu.
-
Ciekawe jak się tu dostały? ... przecież ponoć teleport tu nie
działa.... - dodała Diuna.
-
Moja droga skoro musisz wiedzieć, to powiem jedynie, że Aave nie
używają teleportacji tylko portali, a teraz nie marudźcie tylko
chodźcie. - odparł arogancko inkub przechodząc między dwoma
zjawami i znikając.
Pozostali
przez chwilę popatrzyli na siebie, wzruszyli ramionami i również
przeszli przez powstały, praktycznie nie widoczny portal. W mgnieniu
oka Nasi bohaterowie znaleźli się w znajomym wysokim, dużym i
przestronnym pomieszczeniu, w którym dominuje czerń, która
gdzieniegdzie jest rozjaśniona białymi i beżowymi dodatkami.
-
O kurcze jesteśmy w recepcji ... - stwierdził z podziwem Hachi.
-
Tylko jest jakoś pusto ... - odparł Otachi rozglądając się.
-
W sumie co się dziwić jest jakoś po piątej rano - dodała Ery.
Jedynymi
istotami prócz neczan i Ery był Sachiner i stojący obok niego
wysoki mężczyzna ubrany w elegancką białą koszulę na długi
rękaw oraz czarne długie, garniturowe spodnie wyprasowane w kant.
Dodatkowo jego krótkie włosy o brązowoszarym zabarwieniu ,
idealnie pasują do zielonych oczu przybysza, skrytymi za cienkimi
okularami.
-
Yay ... Kutaro - wtrąciła radośnie Kiazu.
-
O Siemasz Kutaro.- dodał radośnie Hachi.
-
Jak się czujesz Ziom? - dopowiedział Otachi.
-
Witam Państwa, dziękuję już znacznie lepiej - odparł pokornie
Kutaro, a następnie zwrócił się bezpośrednio do inkuba. - Panie
za pozwoleniem, przypominam, że za niecałą godzinę jest
spotkanie, na którym Uso "Anyo" Utahime też będzie.
-
Tego jeszcze brakowało ... mam podły i zły dzień, a ta nieznośna
diwa zaraz jeszcze bardziej go zniszczy... - odparł niezadowolony
Sachiner.
-
Przepraszam powiedziałeś Anyo? - spytała z pasją Kiazu.
-
Tak Pani... - odpowiedział pokornie sługa.
-
Ta Anyo? - ciągnęła Kiazu z błyszczącymi oczami.
-
Moja droga nie potrzebnie zajmujesz mój czas, jednak skoro musisz
wiedzieć to tak, ta ikona mody ma tu dzisiaj pokaz. A teraz
wybaczcie ja muszę iść się odświeżyć przed spotkaniem. Kutaro
pokój gotowy? - odparł dumnie i arogancko Sachiner.
-
Oczywiście Panie i menadżerka z dokumentami już czeka czeka na
Ciebie. - odparł pokornie Kutaro.
-
Świetnie, Kutaro zajmij się moimi gości i odpowiedz im na
wszystkie pytania i tak dalej ... ja nie mam na to czasu ... a
zresztą wiesz co robić ... - odpowiedział inkub odchodząc.
-
Jak sobie życzysz Panie. - odpowiedział sługa.
-
Kiazu kto to ta Anyo? - spytała Diuna.
-
Ogólnie to światowej sławy ikona mody ... projektuje świetne
rzeczy i ponoć jak się pójdzie w pokazie Anyo, to otwierają się
drzwi do międzyplanetarnej kariery. Mówi się, że Anyo zaczyna
karierę modelek i ją kończy ... - odparła z pasją w głosie
Kiazu, a po chwili dodała rozmarzona -Heh chciałabym pójść w
jego pokazie ...
-
Za pozwoleniem Pani, kasting na modelki do pokazu zaczyna się o 8:00
... i może w nich wziąć udział każdy, wystarczy przynieść
portfolio... - wtrącił pokornie Kutaro.
-
SUPER! - stwierdziła radośnie Kiazu.
-
Kiazu to dla Ciebie niebywała szansa - dopowiedziała radośnie Ery.
-
Kiazu, po co Ci to? Przecież na ziemi nikt go nie zna.... - wtrąciła
Diuna.
-
Mylisz się na ziemi też jest znany tylko ... hmmm nikt z nim nie
obcuje ... po prostu od tak pojawia się jego nowa kolekcja w
gazetach ... a po za tym chciałabym się otworzyć na karierę
między planetarną ... mam masę fajnych zdjęć ... - odparła
zdeterminowanie Kiazu.
-
Jak tam sobie chcesz ... Kutaro jest tu gdzieś jakieś jakuzzi? -
stwierdziła Diuna.
-
Kutaro, ja bym chciała się przygotować do castingu... czy mogę
liczyć na Twoją pomoc? - wtrąciła ochoczo rozradowana Kiazu.
-
Oczywiście... Na lepiej będzie moje Panie jak zaprowadzę Was do
apartamentu. Zapraszam za mną ... - odpowiedział pokornie sługa.
-
Trefny dzień może się jednak okazać jakąś przygodą ... -
stwierdził Otachi.
-
Hehe ... a my sobie popatrzymy ... - dodał Hachi.
-
Przykro mi Panie, jednak ludzie wpuszczani na pokaz muszą mieć
specjalne zaproszenie od Uso "Anyo" Utahime, do tego może
się okazać, że pokazu w telewizji również nie będzie. Jednak
myślę, że udogodnienia hotelu w pełni to państwu wynagrodzą. -
odparł pokornie i z szacunkiem Kutaro.
************
-
Kutaro jak sądzisz mam szanse pójść w pokazie? - spytała
dociekliwie Kiazu.
-
Wybacz Panie, jednak najinteligentniejsi nie są wstanie tego
przewidzieć, wszystko zależy czy spodobasz się Uso "Anyo"
Utahime to jak najbardziej. Jednak na castingu pani będziesz miała
zaledwie minutę może dwie na zabłyśnięcie i zrobienie idealnego
wrażenia. - odparł pokornie Kutaro.
-
Rozumiem ...
-
Posłuchaj Pani, chciałbym jednak Cię ostrzec. Uso "Anyo"
Utahime doskonale wie czego chce, a wszystko co się dzieje zależy
od kaprysu i potrzebujesz niewyobrażalną ilość szczęścia aby
pójść w pokazie. Pani musisz uważać na swoje zachowanie, gesty,
słowa ...
-
Kutaro jak o jest z tymi Aave i teleportacją? - wtrąciła nagle
dociekliwie Diuna.
-
Wybacz Pani, lecz one nie używają teleportacji jedynie portali. To
ich specjalna moc, która działa tylko na terenie Jushifulu, co
więcej w obie strony mogą przechodzić jedynie Aave, wszelkie inne
istoty mogą przejść przez portal tylko jeśli jest to powrót z
gór i nie częściej niż raz na dobę. To bardzo przydatna
umiejętność jeśli trzeba kogoś ściągnąć z gór. - odparł
pokornie sługa.
-
Fajnie... - stwierdzili zgodnie Hachi i Otachi.
-
A to jest inna magia niż teleport? - kontynuowała Diuna.
-
Owszem Pani, gdyż jest to ich naturalny sposób poruszania się,
który wykorzystuje zupełnie inne ośrodki mocy niż teleportacja
czy latanie. Jako coś naturalnego a nie wyuczone, portale Aave
pobudzają te same płaty mózgu co chodzenie u mnie czy u Pani i nie
wykorzystują energii. A tu na Jushifulu, dodatkowo stał się on
sposobem na ratowanie turystów. Jednak nie należy łączyć portali
i teleportacji, gdyż to nieporównywalne osobne zjawiska .... -
odparł Kutaro.
-
Rozumiem ... - stwierdziła Diuna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz