środa, 3 grudnia 2014

Epizod 124

"... Trefny dzień ..."

W wietrznej świątyni nie ma już nic godnego uwagi. Porozrzucane, kolorowe pozostałości po walce w ciekawy, chociaż dość ponury sposób zdobią podłogę komnaty. Zarówno neczanie jak i kuby ubrani są w ciepłe kurki i mają założone plecaki, jedynie Sachiner nie ma żadnego dodatkowego balastu. Po chwili wszyscy podeszli do krętych i stosunkowo stromych schodów.
- Wychowany jestem, że Panie przodem ... - stwierdził Sachiner przepuszczając kobiety.
- Jasne podły Gadzie ... abyśmy się pozabijały ... zapomnij. - wtrąciła Ery.
- Hmm... Moja droga Dżdżowniczko tego nie planowałem, jednak to niezwykłe kusząca propozycja... - odparł wrednie i arogancko inkub.
- Dobra ... luz ... chodźcie ... - wtrąciła Diuna ruszając do przodu.
Tuż za nią ruszyli Hachi i Otachi, dalej Ery, Kiazu, Rina, Kurai i Sachiner.
- Niewychowany Płaz .... - stwierdziła Ery.
- Moja droga Pluskiewko, nie wychowana i okrzesana to Ty raczej jesteś ... a moja wspaniała osoba jest idealna pod każdym względem. - odparł Sachiner.
- Proszę Cię ... Padalcu jeden... Ty jesteś idealny? ... Phi z której strony?... - stwierdziła Ery.
W tym samym czasie reszta, nie przejmując się zbytnio kubami, spokojnie schodziła na dół. Kiazu przywołała parę jasnych, ognistych, czerwono-żółtych świetlików aby oświetlały mroczne kamienne schody.
- Paskudny molekularny padalec ...
- Heh ... a myślałam że to będzie miły dzień ... - stwierdziła Diuna.
- Mam wrażenie, że oni dopiero się rozkręcają ... - odparł Hachi.
- Moja droga Zołzuniu obyś zginęła w piekle ...
- Hmm... póki co nie jest gorzej niż zwykle ... - dodała Kiazu.
- W sumie ... dzień jak co dzień .... - dopowiedział Otachi, a po chwili z ciekawością, dociekliwie spytał: - Ciekawe jak długie są te schody i co tam jest na dole?
- Złośliwy Gadzie, w piekle już byłam, bardzo fajne miejsce polecam...
- Jak już mówiłem na pewno jest woda ... która raczej nie zagradza przejścia dalej ... a schody są bardzo długie ... - odpowiedział Kurai.
- Hmmm.... uda nam się zejść na kolację? - spytał Hachi.
- Podziękuję... chociaż nic gorszego od tego co spotkało mnie rano już nie może mnie spotkać ....
- Hmm... Sądzę, że na taką późną mamy szanse dotrzeć... - odparł elektryczny neczanin.
- O rany ... - stwierdził załamany Otachi.
- Nie narzekaj przynajmniej się najadłeś ....
- Dobrze że w duł a nie w górę ... - dodał Hachi.
- Eh .... i znowu łażenie ... - wtrąciła Diuna.
- Owszem paskudną ognistą energię ...
- Przeżyjesz ... - stwierdziła Kiazu.
- Zawsze możesz skoczyć ... - dopowiedział Hachi.
- Jasne .... ale jak Ty skoczysz pierwszy ... - odparła Diuna.
- Spoko nawet chętnie ... - stwierdził Hachi.
- NIE! CZEKAJ! ... rozszyfrowałam Cię ... nie ma tak łatwo .. wypchaj się ... - odpowiedziała Diuna.

************
- Nie schlebiaj sobie Paszczurze ... - stwierdziła Ery.
- Moja droga Ropuszko ja jeszcze nie zacząłem sobie schlebiać... - odparł Sachiner.
- Jasne ... chociaż ... no tak za cienki w uszach jesteś ... musisz jeszcze wiele ćwiczyć i uczyć się od najlepszych ... - dodał sukub.
- Najlepsi to się uczą ode mnie ... - dopowiedział inkub.
- Haha ... chyba najlepsi od końca ... - dodała Ery.
- Eh... aż dziw bierze, że oni tak bez przerwy od ponad godziny.... - stwierdziła Kiazu, nie słuchając zbytnio głosów w tle.
- Hmm... już ponad dwie ... - dodała Diuna spoglądając na zegarek.
- Dzisiaj przechodzą samych siebie ... - stwierdził Otachi.
- Jeśli kiedykolwiek stwierdziłem, że oni się dużo kłócą ...to serdecznie za to przepraszam ... nie wiedziałem do czego są zdolni ... - dopowiedział Hachi.
- Eh ... robią się męczący ... - dodała Diuna.
- Dobra czas włączyć jakąś fajną grę ... bo te schody się szybko nie skończą .... - stwierdził Hachi wyjmując komórkę siostry ze swojej kieszeni.
- Dobry pomysł Bro ... - dodał Otachi wyjmując swój telefon.
- Ja chyba odpłynę w muzyce ... - dopowiedziała Diuna wyjmując słuchawki i komórkę z kieszeni.

************
Nasi bohaterowie nadal wędrują niebezpiecznymi i niewygodnymi kamiennymi, stromymi schodami. Ery mimo, że jest w sporej odległości od Sachinera to nadal się z nim wykłóca. Reszta nie przejmując się zbytnio nimi zajmuje się swoimi sprawami. Hachi i Otachi z wielką pasją grają w "Wybrańcy gwiazd - walka i magia". Kiazu i Rina rozmawiają zajadając się i częstując wszystkich ciastkami, a Diuna słucha muzyki. Natomiast Kurai w ciszy i z rękami w kieszenie idzie tuż za Sachinerem.
- Mam nadzieje, że wyrobię się na wesele z Jude ... mam ochotę się wybawić ... - stwierdziła Kiazu chrupiąc ciastko.
- Hmm... w sumie pewnie jest jeszcze kilka dni do tego ... - odparła Rina.
- Jakoś tak powinno być... - odpowiedziała Kiazu z uśmiechem.
- Moja droga czy mogę poprosić o jedno ciastko? - wtrącił nagle szarmancko Sachiner.
- Spoko ... - odparła Kiazu, kierując paczkę w kierunku inkuba...
- Myślałam wredoto, że nie lubisz słodyczy... - dopowiedziała Ery.
- Moja droga Żmijko wystarczy, że Ty je lubisz... - odparł dumnie inkub.
-Tiaa... Kiazu mogę? - spytał sukub.
- Wybacz to było ostatnie ... hmm.. - odpowiedziała Kiazu.
- Ty Wredna paskudna mendo ukradłeś mi ostatnie ciastko... oddawaj... - stwierdziła Ery, przerywając wypowiedź przyjaciółki.
- Hmm... jak sobie życzysz moja droga Ropuszko - odparł arogancko inkub z wrednym uśmiechem na twarzy i wyrzucając ciastko w przepaść, a po chwili powiedział - Ojej wymsknęło się...
- Ty podły gadzie jak śmiałeś?! - stwierdziła Ery.
- Z wielką przyjemnością i satysfakcją ... - odpowiedział spokojnie i dumnie inkub z wrednym uśmiechem.
- Nie ...nie ... nie mam tego dosyć .... - wtrąciła stanowczo Kiazu biorąc Ery za rękę i idąc z nią przed swoich braci.
- Ej ... Kiazu .... - stwierdziła ze zdziwieniem ciągnięta Ery.
- Chodź, chodź ... poplotkujemy ... - odparła Kiazu z uśmiechem.
- Hmm... Ok ... - odpowiedział sukub na luzie.

************
Długie, kręte schody ciągną się w nieskończoność w dół i nie mają zamiaru się skończyć. Latające płomienne świetliki nadają surowej, kamiennej klatce schodowej przyjemnego wręcz romantycznego uroku. Odkąd Ery rozmawia z Kiazu panuje względy spokój, jednak sporadyczne docinki nadal się pojawiają. Hachi i Otachi wspólnie słuchają, raczej ostrej muzyki, robiąc przy tym stanowcze i rytmiczne ruchy oraz ruszając potakująco głowami i podśpiewując niektóre teksty piosnek na głos. Diuna rozmawia z Rina, która jednocześnie zaczęła robić spontaniczne i niepozowane zdjęcia. Natomiast Kurai i Sachiner podążają delikatnie z tyłu.
- Mam już dość tej smoczej góry .. ciągle schody jak nie w górę to w dół ... i ten wnerwiający półmrok... tęsknie za słońcem i odpoczynkiem... - narzekała Diuna.
- Hmm... mi też brakuje słońca ... mam nadzieje że niedługo stad wyjdziemy ... - odparła Rina robiąc kolejne zdjęcie.
- Co tam masz? - spytała z ciekawą Diuna.
- Hmmm.... Roześmianą Kiazu i Ery w tym świetlikowym świetle ... - odpowiedziała Rina.
- .. Masz jeszcze jakieś fotki? - dopytywała Diuna.
- Tak ... sporo ich dzisiaj zrobiłam ...podoba mi się klimat tych schodów ... - odparła Rina z delikatnym uśmiechem.
- Moja Droga zechciałabyś zrobić sobie zdjęcie z najbardziej przystojnym mężczyzną w okolicy? - wtrącił niespodziewanie i szarmancko Sachiner.
- Heheh ... Hachi i Otachi są zajęci i mają już ich dużo ... a Kurai nie lubi zdjęć ... a na pewnego wrednego gada szkoda miejsca na karcie pamięci ... - odparła arogancko Diuna z wrednym uśmiechem.
- Po pierwsze moja droga, nie życzę sobie abyś tak się do mnie zwracała ... - stwierdził dumnie i twardo Sachiner, a następnie podszedł do psychicznej neczanki, otoczył się trująco-ognistą aurą, zmierzył ją lodowo-chłodnym spojrzeniem i powiedział: - Uprzedzam że jeszcze raz odezwiesz się do mnie w ten sposób, a Twoje własne rodzeństwo Cię nie pozna....
To straszne i nieprzyjazne spojrzenie, nawet twarda Diuna potraktowała na serio i chodź nie okazywała strachu przed inkubem, to postanowiła chwilowo przemilczeć tę sytuację i poczekać na dogodniejszy moment.
- Wyluzuj ... - wtrącił stanowczo Kurai.
Na te słowa Sachiner po chwili ciszy, wrócił do swojej normalnej postaci i kontynuował wypowiedź:
- Po drugie Moja Droga, nie mówiłem do Ciebie... a po trzecie to oczywiste, że najprzystojniejszym mężczyzną w okolicy jestem ja ... i zapamiętaj to sobie...
- Ta ... Niech będzie ... - odparła Diuna bez przekonania.
- Spoko... niema problemu ... - wtrąciła nieśmiało Rina z uśmiechem.
- A ja się zgadzam z Diuną... ba .. dodam więcej aparat się rozpadnie Twojego zdjęcia Padalcu...
- Moja Droga Ropuszko od Ciebie jeszcze nie pękł a to znaczy, że koleżanka ma dobry sprzęt, który nie takie maszkary potrafi wytrzymać... Powiedz po prostu że boisz się, że moja wspaniała osoba, przyćmi Twoją osobę ... Spokojnie ... Nie masz co się martwić już dawno Cię przyćmiła...
W tym momencie, zanim sukub zdążył cokolwiek odpowiedzieć, po klatce schodowej rozniósł się głośny i intensywny dźwięk dzwoniącego telefonu. Sachiner bez słowa zatrzymał się, wyjął komórkę z kieszeni eleganckiej kurtki i powiedział:
- Przepraszam moje drogie innym razem ...
A następnie szybko odebrał telefon. Reszta szybko wróciła do swoich czynności i odeszła nieopodal, a następnie zatrzymali się.
- Czemu nie możemy iść dalej? - spytała Diuna.
- Bo ten Padalec się jeszcze zgubi ... - stwierdziła Ery.
- A czy wtedy nie byłoby lepiej? - spytała Kiazu.
- Jasne do póki jego adwokaci by się do nas nie dobrali... a poza tym jego rozmowy nie kończą się szybko .... a to daje możliwość chwilowego odpoczynku ... - odparła beztrosko Ery, zdejmując plecak i siadając na schodach.
- W sumie świetny pomysł ... - odparła Diuna również siadając.
- To może od razu zajmiemy się drugim śniadaniem? - zaproponowała ochoczo Kiazu.
- Jestem za! - dodał radośnie Hachi.
- O tak bardzo smakowity pomysł. - dopowiedział roześmiany Otachi dobierając się do swojego plecaka.
Po paru chwilach wszyscy rozsiedli się wygodnie na schodach i rozmawiając, zaczęli jeść przygotowane wcześniej smakowite i aromatyczne kanapki.

************
- Panie,(zgrzyt ... trzrzrz...) Pan Cusan pyta kiedy pojawisz się w kurorcie?(trzrzrz...) - Ojciec? Przekaż, że na pewno się Wyrobię, ja nigdy nie zawodzę. - (trzrzrz...zgrzyt ...) jak sobie życzysz Panie (trzrzrz...zgrzyt ...trzrzrz...zgrzyt ...) wszyscy się martwią (trzrzrz...zgrzyt ...trzrzrz...zgrzyt ... trzrzrz... trzrzrz...) yrobisz... już nawet przyjechał (trzrzrz...zgrzyt ...) Panie już nie wiem (trzrzrz...zgrzyt ...trzrzrz... trzrzrz... trzrzrz... zgrzyt ...)umaczyć ... - Kutaro słuchaj ...

************
- Ile można gadać ... - stwierdził Hachi.
- A myślałem, że to Kiazu wisi długo na telefonie ... - dodał Otachi.
- On już gada dobre ze 3 godziny .... - dopowiedział dobity Hachi
- Ciekawe czy bajeruje jakąś dziewczynę czy pracuje?... - zastanawiała się głośno Kiazu.
- Na mój gust to prędzej praca ... - odpowiedziała Ery.
- Taki z niego pracoholik? - dopytała Diuna.
- Też... chociaż ja prędzej powiedziałbym... że jest profesjonalnym zawodowcem, który dba o swoje rozległe interesy... - odpowiedział Kurai.
- Hmm... trafne chociaż pracoholik brzmi bardziej jadowicie .. - dodała Ery z wrednym uśmiechem.
- Ery masz chyba dzisiaj zły humor co? - spytała Diuna.
- Mam dobry humor, lecz nie do końca bo jestem śpiąca ... - odparł sukub.
Nagle dało się usłyszeć niezwykle głośny, stanowczy, bardzo specyficzny i niepowtarzalny huk, wywołujący zimne i nieprzyjemne ciarki na plecach. Wszyscy zaniepokojeni dźwiękiem, wstali i zaczęli w gotowości obserwować otoczenie. W ten wszyscy gwałtownie runęli z krzykiem w dół. W tym momencie okazało się że schody złożyły się w wielką, płaską, krętą i strasznie śliską zjeżdżalnią. Po paru minutach szalonej i bardzo szybkiej jazdy, donośne krzyki przerażenia w dużej mierze zmieniły się w wesołe okrzyki radości, a emocje stały się porównywalne z przejażdżką na jakieś wysokiej kolejce górskiej. Ogniste czerwono-żółte świetliki z ledwością nadążają za zjeżdżającymi postaciami. Niespodziewanie w oddali zaczęło być widać lekko uniesiony do góry koniec, szaleńczej zjeżdżalni. Swym wyglądem przypomina to próg skoczni narciarskiej, w którym skoczek musi dobrze wyczuć moment i wybić się. Jednak nasi bohaterowie zjeżdżają z tak zawrotną prędkością, że kiedy zjeżdżalnia się skończyła, zostali wystrzeleni w górę i rozpoczęli długi lot. W ten wszyscy przelecieli przez jakieś drapiące, bliżej nieokreślone gałęzie i wylądowali na ziemi. Pierwsi plackiem na ziemi wylądowali Hachi i Otachi, na nich wylądowała Ery, Kiazu, Diuna i Rina. Natomiast Kurai i Sachiner wylądowali nieco dalej na własnych nogach. Tym czasem plecaki zostały rozrzucone po okolicy.
-JUUUUHUUU! - wykrzyknęli radośnie Hachi i Otachi zrzucając z siebie dziewczyny.
- Zostawić Was na sekundę samych i wszystko musicie zepsuć... na wasze szczęście jestem wspanialszy niż sądzicie ... - wtrącił dumnie Sachiner, poprawiając swój ubiór.
- Jasne ... To pewnie Ty Gadzie coś zrobiłeś a teraz zwalasz to na nas ... - odparła Ery.
- Moja droga Ropuszko, ja w przeciwieństwie do Was jestem idealny, niezawodny i inteligentny, głupie zagrywki to Wasza domena. - odpowiedział arogancko inkub.
- Przestańcie na chwilę i zobaczcie ... - wtrącił stanowczo Kurai, a po chwili kiedy wszyscy zwrócili na niego uwagę dopowiedział: - Tam w oddali widać kurort z którego ruszyliśmy.
Rzeczywiście z niewielkiej zielonej polanki, umieszczonej na półce skalnej, w oddali widać malowniczy kurort skąpany w różowo-żółtym iskrzącym się słońcu. Czerwone, spadziste dachy znakomicie wyróżniają się na tle zieleni czy też szarych skał.
- Hmmm ... Coś mi tu nie pasuje ... - stwierdził Sachiner.
- Niby co ten piękny zachód słońca przed 4? - odparła Diuna.
- Nie moja droga, nie pasuje mi ten piękny wschód słońca... - odpowiedział niedowierzająco Sachiner.
- Padalcu... Nawet tak nie żartuj ... - odparła Ery.
- Moja droga Żmijko ja nigdy nie żartuję. Hmm... - odparł Sachiner.
- Nie mówcie mi że wędrowaliśmy przez cała dobę ... - wtrącił Hachi.
- Zapewne przez przebywanie w ciemnych tunelach zmieniła nam się doba ... - stwierdziła Kiazu.
-Raczej przez anomalie panujące na tej górze ... - dodał Kurai.
- Niestety obawiam się, że macie racje, a to oznacza, że muszę coś załatwić. Przepraszam na chwilę. - odparł dumnie Sachiner odchodząc i wyjmując telefon z kieszeni.
- To zaraz zamiast kolacji czeka nas śniadanie.. - stwierdził radośnie Hachi.
- O nie to oznacza, że aby wrócić do normy to musimy przez cały dzień nie spać ... - stwierdziła zdołowana Diuna.
- Przeżyjesz ....- odparł Otachi.
- Nie mam innego wyjścia ... - stwierdziła dobita Diuna.

************
Nasi przyjaciele odnaleźli już rzeczy i siedzą na skarpie podziwiając wschód słońca. Nagle malowniczej polanie pojawiły się dwie blade, biało-błękitne zjawy o świecących zielonych oczach i humanoidalnych sylwetkach, które unoszą się ponad skałami i trawami, i wydają się być bezpłciowe.
- Witaj Panie. - stwierdziła jedna ze zjaw, dźwięcznym, lekko drżącym, chłodnym, przestrzennym i donośnym głosem, dodatkowo wzmocnionym przez echo.
- Nareszcie ile można czekać. - stwierdził stanowczo Sachiner.
- WOW ... to Aave - stwierdziła zaskoczona Kiazu.
- Ciekawe jak się tu dostały? ... przecież ponoć teleport tu nie działa.... - dodała Diuna.
- Moja droga skoro musisz wiedzieć, to powiem jedynie, że Aave nie używają teleportacji tylko portali, a teraz nie marudźcie tylko chodźcie. - odparł arogancko inkub przechodząc między dwoma zjawami i znikając.
Pozostali przez chwilę popatrzyli na siebie, wzruszyli ramionami i również przeszli przez powstały, praktycznie nie widoczny portal. W mgnieniu oka Nasi bohaterowie znaleźli się w znajomym wysokim, dużym i przestronnym pomieszczeniu, w którym dominuje czerń, która gdzieniegdzie jest rozjaśniona białymi i beżowymi dodatkami.
- O kurcze jesteśmy w recepcji ... - stwierdził z podziwem Hachi.
- Tylko jest jakoś pusto ... - odparł Otachi rozglądając się.
- W sumie co się dziwić jest jakoś po piątej rano - dodała Ery.
Jedynymi istotami prócz neczan i Ery był Sachiner i stojący obok niego wysoki mężczyzna ubrany w elegancką białą koszulę na długi rękaw oraz czarne długie, garniturowe spodnie wyprasowane w kant. Dodatkowo jego krótkie włosy o brązowoszarym zabarwieniu , idealnie pasują do zielonych oczu przybysza, skrytymi za cienkimi okularami.
- Yay ... Kutaro - wtrąciła radośnie Kiazu.
- O Siemasz Kutaro.- dodał radośnie Hachi.
- Jak się czujesz Ziom? - dopowiedział Otachi.
- Witam Państwa, dziękuję już znacznie lepiej - odparł pokornie Kutaro, a następnie zwrócił się bezpośrednio do inkuba. - Panie za pozwoleniem, przypominam, że za niecałą godzinę jest spotkanie, na którym Uso "Anyo" Utahime też będzie.
- Tego jeszcze brakowało ... mam podły i zły dzień, a ta nieznośna diwa zaraz jeszcze bardziej go zniszczy... - odparł niezadowolony Sachiner.
- Przepraszam powiedziałeś Anyo? - spytała z pasją Kiazu.
- Tak Pani... - odpowiedział pokornie sługa.
- Ta Anyo? - ciągnęła Kiazu z błyszczącymi oczami.
- Moja droga nie potrzebnie zajmujesz mój czas, jednak skoro musisz wiedzieć to tak, ta ikona mody ma tu dzisiaj pokaz. A teraz wybaczcie ja muszę iść się odświeżyć przed spotkaniem. Kutaro pokój gotowy? - odparł dumnie i arogancko Sachiner.
- Oczywiście Panie i menadżerka z dokumentami już czeka czeka na Ciebie. - odparł pokornie Kutaro.
- Świetnie, Kutaro zajmij się moimi gości i odpowiedz im na wszystkie pytania i tak dalej ... ja nie mam na to czasu ... a zresztą wiesz co robić ... - odpowiedział inkub odchodząc.
- Jak sobie życzysz Panie. - odpowiedział sługa.
- Kiazu kto to ta Anyo? - spytała Diuna.
- Ogólnie to światowej sławy ikona mody ... projektuje świetne rzeczy i ponoć jak się pójdzie w pokazie Anyo, to otwierają się drzwi do międzyplanetarnej kariery. Mówi się, że Anyo zaczyna karierę modelek i ją kończy ... - odparła z pasją w głosie Kiazu, a po chwili dodała rozmarzona -Heh chciałabym pójść w jego pokazie ...
- Za pozwoleniem Pani, kasting na modelki do pokazu zaczyna się o 8:00 ... i może w nich wziąć udział każdy, wystarczy przynieść portfolio... - wtrącił pokornie Kutaro.
- SUPER! - stwierdziła radośnie Kiazu.
- Kiazu to dla Ciebie niebywała szansa - dopowiedziała radośnie Ery.
- Kiazu, po co Ci to? Przecież na ziemi nikt go nie zna.... - wtrąciła Diuna.
- Mylisz się na ziemi też jest znany tylko ... hmmm nikt z nim nie obcuje ... po prostu od tak pojawia się jego nowa kolekcja w gazetach ... a po za tym chciałabym się otworzyć na karierę między planetarną ... mam masę fajnych zdjęć ... - odparła zdeterminowanie Kiazu.
- Jak tam sobie chcesz ... Kutaro jest tu gdzieś jakieś jakuzzi? - stwierdziła Diuna.
- Kutaro, ja bym chciała się przygotować do castingu... czy mogę liczyć na Twoją pomoc? - wtrąciła ochoczo rozradowana Kiazu.
- Oczywiście... Na lepiej będzie moje Panie jak zaprowadzę Was do apartamentu. Zapraszam za mną ... - odpowiedział pokornie sługa.
- Trefny dzień może się jednak okazać jakąś przygodą ... - stwierdził Otachi.
- Hehe ... a my sobie popatrzymy ... - dodał Hachi.
- Przykro mi Panie, jednak ludzie wpuszczani na pokaz muszą mieć specjalne zaproszenie od Uso "Anyo" Utahime, do tego może się okazać, że pokazu w telewizji również nie będzie. Jednak myślę, że udogodnienia hotelu w pełni to państwu wynagrodzą. - odparł pokornie i z szacunkiem Kutaro.

************
- Kutaro jak sądzisz mam szanse pójść w pokazie? - spytała dociekliwie Kiazu.
- Wybacz Panie, jednak najinteligentniejsi nie są wstanie tego przewidzieć, wszystko zależy czy spodobasz się Uso "Anyo" Utahime to jak najbardziej. Jednak na castingu pani będziesz miała zaledwie minutę może dwie na zabłyśnięcie i zrobienie idealnego wrażenia. - odparł pokornie Kutaro.
- Rozumiem ...
- Posłuchaj Pani, chciałbym jednak Cię ostrzec. Uso "Anyo" Utahime doskonale wie czego chce, a wszystko co się dzieje zależy od kaprysu i potrzebujesz niewyobrażalną ilość szczęścia aby pójść w pokazie. Pani musisz uważać na swoje zachowanie, gesty, słowa ...
- Kutaro jak o jest z tymi Aave i teleportacją? - wtrąciła nagle dociekliwie Diuna.
- Wybacz Pani, lecz one nie używają teleportacji jedynie portali. To ich specjalna moc, która działa tylko na terenie Jushifulu, co więcej w obie strony mogą przechodzić jedynie Aave, wszelkie inne istoty mogą przejść przez portal tylko jeśli jest to powrót z gór i nie częściej niż raz na dobę. To bardzo przydatna umiejętność jeśli trzeba kogoś ściągnąć z gór. - odparł pokornie sługa.
- Fajnie... - stwierdzili zgodnie Hachi i Otachi.
- A to jest inna magia niż teleport? - kontynuowała Diuna.
- Owszem Pani, gdyż jest to ich naturalny sposób poruszania się, który wykorzystuje zupełnie inne ośrodki mocy niż teleportacja czy latanie. Jako coś naturalnego a nie wyuczone, portale Aave pobudzają te same płaty mózgu co chodzenie u mnie czy u Pani i nie wykorzystują energii. A tu na Jushifulu, dodatkowo stał się on sposobem na ratowanie turystów. Jednak nie należy łączyć portali i teleportacji, gdyż to nieporównywalne osobne zjawiska .... - odparł Kutaro.
- Rozumiem ... - stwierdziła Diuna.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz