piątek, 17 maja 2024

EPIZOD 259

 

Płomyczek, zasłużył na pochwałę


Jest późne popołudnie, i już nie długo słońce zacznie zachodzić. Wszyscy już odczuwają skutki tego długotrwałego zadania, ale dalej dzielnie wykonują swoje obowiązki. Rina, Diuna, Kiazu oraz Hachi nadal przemykają po obozie o otwierają tyle klatek ile się da. Jednak z każda chwila robi się coraz trudniejsze. Demoniczni bracia wywołują chociażby deszcze meteorów, a Elitarne jednostki strzelają wodna, ognistą, wietrzną oraz metalową energią. Jednak przez szybkość oponentów na smokach ich ataki często nie trafiają i stanowią swego rodzaju zagrożenie dla neczan przemieszczających się po obozie.
Tym czasem Volaure zabrał już wszystkich jeźdźców z pola bitwy, którzy nie mieli parę przeróżnych większych ran ale wykonali już swoje zadanie. Otachi, dalej ma starcie z przywódcą najemników, a Kurai, korzystając, że na niebie zostali już tylko Hei’an i Darkaril, dosiadł już swojego czarnego smoka i wzbił się w powietrze. Zrobił parę efektownych kółek, wysoko nad klatkami oraz ziemia i szybko zwrócił uwagę demonicznych braci, a zwłaszcza uwagę Darkarila.


************



Volaure luzacko zasiada na swojej kanapie i pali papierosa. Nadal trwa zebranie, więc ma odpalone trzy różne ekrany, oraz ma również przy sobie łączność, jak i masę przeróżnych dokumentów rozrzuconych zarówno na stole jak i w jego okolicach. Zdecydowanie to nie jest prosty dzień do ogarnięcia, ale książę mimo zmęczenia jeszcze doskonale daje sobie radę.
- Ich też chętnie zabrałbym, z tego piekła…Hei’an to nie byle kto, i cholernie ciężko dać mu radę, a na smoku to już kosmos … - zamyślił się Volure. - Chłopaki wrócili w nie najlepszym stanie, jednak podczas turnieju bywały również dużo poważniejsze rany… Na szczęście nikt nie zginął … chociaż dwa smoki były bliskie zgonu od ran kiedy adrenalina u nich opadła … ale bez nich mieli by przesrane, a tak to chociaż część smoków została uwolniona… hmmm… neczański Generał, albo im ufa na tyle, że uważa, że wycofają się w odpowiednim momencie i nie zginą, albo ich śmierć jest mu wręcz na rękę, że nie reaguje … Zresztą na upartego o mnie można powiedzieć to samo, chociaż w sumie obaj wiemy jak bardzo nie znośni będą kiedy za wcześnie ich zabierzemy, zwłaszcza, że Brat ma jakiś plan i zakładam, że neczeński oddział komunikuje się, ze sobą nie tylko przez komunikację którą podsłuchujemy ale również w inny sposób do którego nie mamy dostępu. Jednocześnie może on ewoluować i zmieniać się na bieżąco … Więc obaj ufamy w ich możliwości i plan, którego na bank do końca nie znamy…
- Książę. -
odezwał się nagle Ankara.
- Tak słucham? - odpowiedział w miarę szybko Volaure wyrwany z zamyślenia.
- Major właśnie zameldował, że oddział zajął odpowiednie pozycje. - odpowiedział Ambasador.
- Świetnie. Są rozstawieni na wschodzie i zachodzie?
- Tak, potrzebują tylko dobrej linii do strzału.
- Cudownie.

************



Kronos, z Kurai’em na grzbiecie zwinnie wykonuje ewolucje w powietrzu i całkiem dobrze ucieka przed atakami, pozostałych dwóch smoków szalejących po niebie. Raz i drugi udało się nawet sprawić aby Marada oraz Reinga, zaatakowały się nawzajem. Tym samem smoki zadały parę obrażeń sobie jak i jeżdżą. W pewnym momencie Kurai, wręcz położył się na grzbiecie swojego smoka, dzięki temu Kronos nabrał jeszcze większej szybkości. Czarna bestia przeleciała między demonicznymi braćmi, a następnie efektowną beczą pikował w górę. W tym momencie rozległ się huk wystrzału. Reignga dosłał w prawe ucho. Dzięki temu smok zachwiał się i mało stabilnie wylądował na polanie z dala od klatek. Smoczysko zaczęło nieznośnie kręcić głową i zrzuciło swojego jeźdźca, a następnie zataczając się odfrunął. Tym czasem Marada dostał precyzyjny cios tuż nad lewe oko, a potem jeszcze kilka w głowę. To spowodowało, że smok bezwładnie i impetem runął na ziemie. Przeleciał tuż nad głowami Otachiego stojącego nad lezącym na ziemi Qi’ra, oraz głową Riny znajdującej się trochę dalej a następnie wyrył głęboki ślad w ziemi. Zarówno smok jak i jego jeździec na pewno dostali przy tym obrażenia.

Otachi odwrócił się i wzrokiem odprowadził smoka tak długo jak go widział. W międzyczasie jego przeciwnik zebrał się z ziemi i w popłochu uciekł z pola bitwy. W tym momencie wietrzny necanin zniwelował swoje bronie i dopiero teraz sprawił stan jego rozciętego boku i ocenił, że nie wygląda to źle.
- Kiazu, dopilnuj aby Hei’an nie doszedł ani do klatek ani tym bardziej do Darkarila. - odezwał się nagle Kurai, znajdujący się dalej w powietrzu.
- TAAAK! - odparła radośnie ognista neczanka.
- Myślisz, że da radę? - zapytał Rudy
- Tak, kto jak kto ale Ona doskonale go zajmie. - odpowiedział chłodno Kurai.

- Wreszcie mogę się zabawić! - dodała entuzjastycznie Kiazu, a następnie dodała: - Generale nasza umowa nadal obowiązuje?
- Tak, tak … - odpowiedział Rudy.
- To serio dobry pomysł? Przecież miała nie walczyć – wtrąciła Diuna.
- Zawsze Ty możesz iść i robić za przynętę. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Nie dzięki… - odpowiedziała Diuna.
- Chwilowo jest bez smoka na ziemi, możemy albo go zatrzymać i dalej robić swoje, albo pozwolić mu szaleć w obozie i pozabijać Nas wszystkich… - powiedział chłodno Kurai.
- Ma to sen, to Kiazu daj tam czadu! - powiedziała Diuna.
- A co z Nami? - Spytał Hachi.
- Dalej wykonujcie swoje zadanie. - odpowiedział Kurai.
- Tak jest. - odpowiedziała zgodnie reszta.
- A co z tym drugim? - zapytał Rudy.
- Gruchnął na ziemie. - odpowiedział Otachi.
- To może nie będzie sprawiał problemów. - odpowiedział Rudy.


************


Nieznacznie otępiały Darkaril podniósł się z ziemi. Ma parę dodatkowych jeszcze krwawiących szram, widać również parę siniaków jak i zadrapań. Delikatnie zataczając się, podszedł do swojego sporego smoka. Ciemnofioletowa bestia z brązowymi rogami i skrzydłami oraz czarnym brzuchem leży na ziemi i nie podnosi się. Demon szturchnął go mocno prawą nogą w kart mówiąc stanowczo:
- Wstawaj!
Smok jednak nie reagował. Po chwili Darkaril zorientował się, że jego wierna bestia jest martwa. Celny strzał z wodnej energii spowodował, że mózg bestii został wręcz wysadzony i dosłownie wypływa mu nosem, jako glutowata papka.
- Kurwa! - warknął Darkaril, kopiąc ze złością martwą bestie.


************



Kiazu szybko i sprawnie dotarła do Hei’an i bez zbędnego ukrywania stanęła mu na drodze. Demon uśmiechnął się pod nosem i z pogardą stwierdził:
- Nie rozmieszaj mnie bachorze.
- Jeszcze to odszczekasz. - odpowiedziała pewnie Kiazu, a następnie jednym szybkim ruchem przywołała swoją ognistą halabardę.
- No dobra, zabawmy się. - odpowiedział złośliwie demon.
- Dajesz. - stwierdziła Kiazu szczerząc kły.

Następnie ognista neczanka rękojeścią swojej broni narysowała długą linię na ziemi, po czym dumnie stanęła przed nią. W tym czasie elitarna jednostka wystrzeliła kilka salw w Hei’an, jednak ten postawił tarczę obronną od której cześć pocisków odbiła się i poleciała w przeróżnych kierunkach, wprowadzając tym samym kolejną dawkę chaosu. Zmusiło to również Kronosa do wylądowania, w większej przestrzeni między klatkami, gdzieś w bezpiecznej odległości od martwego smoka.
- Uważajcie na zabłąkane pociski. - Stwierdził Hachi.

- Skubane bolą, nawet z tarcza. - dodał Otachi.
- Klatki je dobrze znoszą, warto schować się przed tymi atakami w klatkach. - dodała Diuna.
W tym momencie kolejne strzały elitarnych jednostek odbiły się od potężnej tarczy Hei’an i losowo poleciały w różne miejsca w obozie jak i w okolicy.


************



Po którymś z kolejnych ataków, elitarne jednostki prawdopodobnie zaprzestały strzelania, ponieważ przez dłuższą chwilę przez obozowisko nie przetaczały się zabłąkane pociski. Delikatnie przyczajona Rina wychodzi z jednej pustych klatek. Nagle dziewczyna poczuła mocne i stanowcze szarpnięcie za lewą, oraz ze szybko straciła grunt pod nogami. W tym momencie jej oczom ukazał się Darkaril, który trzymając ją wysoko w powietrzu uważnie ją obserwował. Po bardzo szybkiej chwili złapał ją też za drugą rękę. Tym samym trzyma ją w tej chwili stanowczym i mocnym uściskiem, jedna ręka za nadgarstki obu rąk.

- To Ty jesteś tym ścierwem które wypuszcza nasze smoki. -powiedział stanowczo Darkaril, a następnie lewą ręką wziął neczankę za twarz i podniósł ją do góry, tak aby móc jej się dobrze przyjrzeć.

- Zaraz zaraz, ja Cię kojarzę. - odpowiedział demon, a po chwili dodał: - Byłaś w obozie maszyn, z tym kretynem i czekaj, tak teraz poznaję to ty byłaś nagrodą w turnieju!
W tym momencie Darkaril wzmocnił uścisk, który sprawił, że wodna neczanka delikatnie pisnęła. Następnie demon przycisnął swoją ofiarę do metalowej klatki, i wielka lapa trzyma zarówno jej dwa nadgarstki jak i jeden z grubych metalowych prętów. Jego uścisk dalej jest bardzo mocny, stanowczy i pewny. Tymczasem przerażona dziewczyna nadal wisi w powietrzu, tylko teraz plecami dotyka metalowych prętów a ręce ma delikatnie zgięte, co sprawia, że ma bardzo nie wygodną pozycję.

- Dobrze się składa. - powiedział stanowczo demon a następnie bardzo boleśnie ugryzł neczankę w szyję. Wbijając jej nie tylko swoje kły jak i pozostawiając nie przyjemny ślad po ugryzieniu.
Rina nie dość, że pisnęła to jeszcze łamiącym się głosem powiedziała:
- To … to boli …
- Aniołku co się dzieje? - wtrącił w końcu Volaure.
- A kogo ja słyszę. - stwierdził Darkaril, który podczas gryzienia miał ucho tuż przy uchu i nasłuchu neczanki. Następnie napastnik przekręcił głowę swojej ofiary i w bardzo nie delikatny sposób wyjął jej łączność z ucha i włożył do swojego ucha, po czym dalej trzymając neczankę stanowczo powiedział:
- Przesłyszałem się, czy jesteś tutaj Ty Zekereńska szujo?
- Zostaw ją, jak masz coś do mnie to zapraszam. - odpowiedział chłodno i twardo Volaure.
- Wszyscy myślą, że nie żyjesz, a Ty jebany cykorze się ukrywasz. - odpowiedział Darkaril, a po chwili dodał: - A co tak bardzo boisz się ruszyć dupę do mnie i ją „ocalić”?

- Nie schlebiaj sobie, Ciebie miałbym się bać? I co jeszcze? - odparł stanowczo Książę,a następnie dodał: - Nie muszę się nawet podnosić z kanapy, aby skopać Ci dupę.
Na te słowa Darkaril ponownie ugryzł neczanke, tym razem trochę niżej, a następnie jeszcze niżej w okolicy obojczyka przyssał się do jej skóry w bardzo nie przyjemny i bolesny sposób, jednocześnie trochę ją przypalając w tych miejscach.
Nagle bardzo silny podmuch wiatru sprawił, że potężny Darkaril się zachwiał. To sprawiło, że demon odwrócił się. W tym momencie zobaczył Otachiego, stojącego nieopodal oraz Kronosa z Kurai’em na grzbiecie, który unosi się nad nim. Demon uśmiechnął się złowrogo pod nosem i zamaszyście rzucił wodną neczanką. Wietrzny neczanin od raz razu złapał ją swoim wiatrem i przyciągnął do siebie. W tym samym czasie Kronos wylądował,a Kurai dość pokracznie z niego siadł. Czarne smoczysko podeszło do rodzeństwa i osłoniło ich swoim skrzydłem. Natomiast Kurai elektryzując się, kuśtykając stanowczym krokiem ruszył w kierunku Darkarila.

************


Kiazu jest w swoim żywiole i doskonale zajmuje uwagę przeciwnika. Jego siłę zdecydowanie nadrabia szybkością, jednak i tam ma problemy ze skróceniem dystansu z nim, więc w dużej mierze starcie wygląda na skakaniu i unikaniu ciosów oraz staraniu się aby podejść jak najbliżej się da do przeciwnika. Potem na odskakiwaniu i ponownych próbach.



************



Volaure,otoczony ekranami i radiostacja dalej zasiada na swojej kanapie uprawiając multitasking. Nagle jego telefon zawibrował, Książę wręcz natychmiastowo podniósł go i odczytał wiadomość.
-
Zekereńska tchórzliwa szujo, ledwo chodząca kalekę mi przysyłasz do zabawy zamiast samemu się ruszyć? - powiedział stanowczo a zarazem mocno szyderczo Darkaril,
-
Jak to kalekę? - zamyślił się książę, a następnie na głos pewnym tonem powiedział: - A co boisz się, że i tak skopie Ci dupę?

Jednocześnie Książę odpalił kolejny moniror, tak aby nie było widać go na zebraniu rady i ewidentnie czekał na połączenie. Po chwili połączenie nawiązało się a oczom księcia ukazał się neczański generał w pełnym umundurowaniu.
- Panie, nie możemy …. - stwierdził Rudy.
- Ta ta, słuchaj nie długo po tym jak łączność padnie, teleportuje oddział ChiZ02. - dowiedział Volaure, przerywając odpowiedz generała.
- Jak to padnie? - Zdziwił się Rudy.
- Generale, Nie ma czasu na wyjaśnienia, chcesz ich w obozie wraz ze smokiem czy mam ich zabrać na Zekren?

- Mój obóz, i przygotuje oddział medyczny. - odpowiedział Rudy.

- Dobrze. - powiedział Volaure rozłączając się.


************



Cały naelektryzowany Kurai z każdą sekunda podchodzi coraz bliżej przeciwnika, który strzela w niego ognistymi pociskami energii. Elektryczny naczanin część z nich unika, a część odbija. Nagle Kurai zaatakował silną elektryczną siecią która doskonale rozeszła się po mokrej ziemi, jak i powietrzu. Powstała elektyczna fala która przede wszystkim wysadziła całą dostępną łączność, nie tylko neczańską ale i elitarnego oddziału. Urządzenia rozpadły się na małe kawałki i nie dało się z tym już nic zrobić. Następnie parę mocnych piorunów, trafiały jeden za drugim prosto w demona, nie dając mu chwili wytchnienia. W ten Kurai bardzo szybko jak na zaistniałą sytuację podszedł na tyle blisko aby zasadzić przeciwnikowi silny cios naelektryzowaną pięścią tuż pod żebra. Kiedy przeciwnik się zgiął, jednocześnie chciał wyprowadzić ognisty cios, ale elektryczny neczanin bez zawahania jednym stanowczym ruchem wbił swoją elektryczną katanę w tętnicę szyjną oponenta, łapiąc mu przy tym kark. A Następnie opierając się głównie na swojej zdrowej nodze zamaszyście wyjął ostrze, wręcz prawie odcinając przeciwnikowi głowę. Szkarłatna krew trysnęła, ochlapując neczanina jak i teren w około, a martwe ciało przeciwnika, z jeszcze delikatnie płonącą dłonią, osunęło się na ziemie. Kurai szybkim ruchem zrzucił krew ze swojego wspaniałego ostrza a następnie wbił je w ziemię i oparł się.
Ten ruch spowodował, że czarny smok przestał osłaniać rodzeństwo skrzydłem, dzięki temu widzą również sytuację. Rina od razu podbiegła do ukochanego.
- Kurai, jesteś ranny … - powiedziała neczanka delikatnie łamiącym się głosem.
- To nic. - odpowiedział chłodno Kurai, następnie zniwelował swoją elektryczną katanę, wyprostował się oraz odwrócił się mówiąc dalej: - Coś Ci zrobił?
Jego wzrok był stanowczy i chłodny, i sprawiał wrażenie, że zdecydowanie nie ma ochoty na gierki i ukrywanie czegoś.
- Wydaje mi się, że nie wiele. - odpowiedziała Rina zsuwając koszulę od munduru po swojej lewej stronie.
W tym momencie elektryczny neczanin zobaczył dwa głębokie ugryzienia w tym jedno aż do krwi, sporą malinkę na obojczyku oraz nieznaczne i stosunkowo delikatne poparzenie od szyi aż do lewej piersi neczanki.
- Nie wygląda, źle. - odpowiedział Kurai, zasłaniając sobą martwe ciało przeciwnika, a następnie dodał: - Osłoniłaś się wodą?
- Tak, na tyle ile mogłam. - odpowiedziała pokornie Rina, która ma jeszcze spore siniaki na nadgarstkach.
- Już nigdy więcej Cię nie skrzywdzi. - powiedział chłodno i stanowczo Kurai, jednocześnie mocno przytulając przytulając Rinę, tak aby nie oprzeć się na uszkodzonej nodze, oraz tak aby nie sprawić jej bólu i nie przygwoździć jej swoim ciężarem.


************



Niesiona podmuchem Kiazu pozostawiała dość głębokie ślady hamowania. Jednak tuż przed swoją wyrytą linią, wbiła rękojeść swojej halabardy w ziemie, dzięki temu zatrzymała się. Z prawego kącika ust pociekła jej delikatna i cienka struga brunatno szkarłatnej kwi. Neczanka z wrednym uśmiechem wytarła krew. W tym momencie widoczne w oddali elektryczne wyładowania, przeplatane ognistą mocą zwróciły uwagę Hei’an. Który przez kilka chwil skupił się na nich. Wygląda to tak jakby z daleka obserwował starcie.
- Co za pieprzony słabiak. -stwierdził nagle demon kręcąc głową.
Kiazu zakręciła kilka razy swoją halabardą, a następnie wzięła duży rozbieg, wyskoczyła w górę i zaatakowała przeciwnika. Hei’an szybko osłonił się rękę i tym samym zablokował atak ognistej neczanaki. Kiedy tylko trzonek broni skrzyżował się z przedramieniem demona, powstała potężna ognista fala uderzeniowa, która przysłoniła całe pole walki i jednocześnie była odczuwalna wszędzie. Całości towarzyszył oślepiający biały rozbłysk.


************


Neczański oddział który jeszcze przed chwilą walczył pojawił się nagle na głównym dziedzińcu stałego neczańskiego obozu. W koło jest masa przeróżnych betonowych budynków i prócz oddziału ChiZ02 nie mam innych wojskowych. Jest już delikatna szarówka i powoli zapalają się niektóre latarnie. Kronos rozejrzał się, a następnie podszedł do Kurai’a i pozwolił mu się oprzeć o sobie tak aby ten odciążył nogę. Neczanin skorzystał z tego, reszta oddziału również do Niego podeszła i stanęli delikatnie w kółku. Nie opodal widać było Generała oraz oddział medyczny, którzy nie byli pewni czy mogą podejść.
- On nic Wam nie zrobi. - powiedział głośno Kurai.
Nie trzeba było długo czekać jak Generał wraz z oddziałem medycznym podeszli do oddziału.
- Mam wiele pytań. - powiedział twardo Generał paląc papierosa.
- Później. - odpowiedział Kurai.

- Zobaczymy. - odpowiedział Rudy.
Oddział medyczny szybko wstępnie ocenił stan neczan i główny medyk szybko zgłosił się do Generała stojącego przy Kurai’u opierającym się o smoka (tak, ze Rudy nie widzi jego rozwalonej nogi) oraz Rinie. Elektryczny neczanin elektryzując się nie dał medykom podejść za blisko.
- Panie Generale, mają dużo siniaków i zadrapań. Wiatr ma rozcięcie na boku i brzuchu, ogień ma delikatnie spuchniętą lewą rękę w okolicy nadgarstka. Za pozwoleniem chcemy wszystkich zabrać do lazaretu, a by ta dokładnie przebadać i doprowadzić do stanu używalności – powiedział medyk.
- Tak, tak zabierzcie ich. - odpowiedział Rudy.
Po tych słowach medycy zabrali cały oddział ze sobą i udali się w kierunku lazaretu.
- Ej, Doktorze. - krzyknął Rudy, a następnie gdy zwrócił uwagę przywódcy oddziału medycznego dodał: - A ta dwójka?
- Z całym szacunkiem generale, On nie pozwala podejść. - odpowiedział medyk.
- Tak, tak widziałem jego biorę na siebie, ale została jeszcze Ona.

Na te słowa medyk podszedł do speszonej Riny, zapalił mocna latarkę na swojej głowie i szybko wstępnie obejrzał i zdał raport.
- Ma dość dziwne obrażenia jak na pole walki, ale z takich poważniejszych ma poparzenia od lewej strony szyi aż po dekolt, może głębiej. Przydałoby się ją zabrać do lazaretu.
- To śmiało doktorze.
- Generale, Ona ma zostać uleczona jako pierwsza. - wtrącił chłodno Kurai, delikatnie zmieniając pozycję. W tym momencie zarówno lekarz, który oświetlił elektrycznego nenacznina jak i generał zobaczyli jego prawą nogę w której w udo są wbite kolce i cieknie z niej krew. Nogawka jest wręcz purpurowa od krwi.
- On musi natychmiast trafić do lazaretu. - powiedział stanowczo przerażony medyk. Ubrany jest on w kombinezon medyczny z materiału i ma zasłonięte włosy, widać jedynie jego niebieskie oczy.
- Doktorze, On ma zaufanie tylko do medyka w swoim udziale, nikomu innemu nie pozwoli się dotknąć. - powiedział spokojnie Rudy, następnie zaciągnął się, wypuścił dym i powiedział: - Albo uleczcie szybko wodę, albo jeśli rany nie są zagrażające życiu i nie utrudnią jej działań to ją zostawcie.
- Przyślę noszę! - powiedział medyk, jednocześnie lecząc dość pośpiesznie Rinę.
- Nie trzeba. - odpowiedział chłodno Kurai, który jest trochę bledszy niż normalnie.
Medyk nie wziął tego na poważnie i z przerażoną miną spojrzał na dowódcę. Rudy wykonał gest głową, którym potwierdził słowa Kurai’a a następnie dodał: - Sam go ogarnę, proszę uleczyć wodę i wrócić do lazaretu, i tam przygotować dla Nas jedną pustą salę.
- Tak jest! - odpowiedział medyk, kończąc leczenie poparzeń Riny.
Dosłownie po chwili neczanka była już uleczona, a medyk pośpiesznie oddalił się.
- Nie uleczy Cię tutaj, nawet ja wiem, że musimy to zrobić w lazarecie. - powiedział chłodno Rudy gasząc papierosa, a następnie dodał: - I idę z Wami bo mamy do pogadania.
- Zostawcie mnie i smoka na chwile samych, a potem pójdę. - odpowiedział chłodno Kurai.
- To brzmi jakbyś miał stąd spierdzielić, ale niech będzie. - odpowiedział Generał a następnie objął delikatnie Rinę za ramiona i oboje odeszli i stanęli nieopodal.
- Myślisz, że zwieje? - spytał Rudy.
- Nie, myślę, że musi pogadać z Kronosem. - odpowiedziała spokojnie Rina.
- O czym może rozmawiać ze smokiem? - zdziwił się generał.
- Powiedziałabym, że pewnie o swoich sprawach. - odpowiedziała pokornie Rina, a następnie dodała: - Ale myślę, że chyba o naszej sytuacji.
- Rozumiem.


************



Kiedy tylko Kronos i Kurai zostali sami, to smok cicho spytał:
- Co się tu odwala?
- W dużym skrócie jesteśmy w neczańskiej armii. Jesteśmy oddziałem do zadań specjalnych, ja zostałem kapitanem, a w obozie smoków spotkaliśmy się tylko dlatego, że dostaliśmy taka misje aby zbadać to „dziwne stado smoków” - odpowiedział chłodno i szybko Kurai.
- Rozumiem, czyli deklarując smoki po Waszej stronie zadeklarowałem je sojuszowi?
- Taaa …
- Niech i tak będzie, z smoczych śpiewów słyszałem, że uwolniliście z sporo smoków ale na tę chwilę nie jestem wstanie określić ile. Każdy uwolniony smok się stawi. Jak ogarniecie leża dla nich to zawołaj a przylecimy.
- Tylko nie daj się złapać.
- Nie zamierzam, drugi raz już nikomu się nie uda. - odpowiedział Kronos, a następnie dodał: - Jak wyzdrowiejesz zawołaj, a przylecę to pogadamy dłużej bo mam masę pytań, a teraz idź, bo widzę, że ktoś się martwi o Ciebie.


************


Rina i Rudy grzecznie czekają, aż elektryczny neczanin do nich podejdzie. Nagle zobaczyli jak czarne smoczysko wzniosło się w powietrze i odleciało. Tym samy odczuli również powstały przy tym wiatr, a Kurai dokuśtykał do nich. W tym momencie zapaliły się wszystkie latarnie w obozie.
- Możemy iść? - spytał Rudy.
Elektryczny neczanin nic nie odpowiedział, jedynie szybkim krokiem udał się w kierunku lazaretu.
Tuz za nim pośpiesznie ruszyła Rina i generał.
- Kaleka porusza się szybciej niż my. - stwierdził Rudy, uśmiechając się pod nosem.
- On tak już ma. - odpowiedziała spokojnie Rina, a po chwili radośnie dodała: - A wiesz, że Kiazu dzisiaj się świetnie spisała?
- Domyślam się, ale chce to usłyszeć od Waszego dowódcy. - odpowiedział Rudy, szczerząc kły.
- Dobrze … - odpowiedziała z dużą dawki pokory w głosie Rina.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz