„ Płomyczek, zasłużył na pochwałę”
Jest
późne popołudnie, i już nie długo słońce zacznie zachodzić.
Wszyscy już odczuwają skutki tego długotrwałego zadania, ale
dalej dzielnie wykonują swoje obowiązki. Rina, Diuna, Kiazu oraz
Hachi nadal przemykają po obozie o otwierają tyle klatek ile się
da. Jednak z każda chwila robi się coraz trudniejsze. Demoniczni
bracia wywołują chociażby deszcze meteorów, a Elitarne jednostki
strzelają wodna, ognistą, wietrzną oraz metalową energią. Jednak
przez szybkość oponentów na smokach ich ataki często nie trafiają
i stanowią swego rodzaju zagrożenie dla neczan przemieszczających
się po obozie.
Tym czasem Volaure zabrał już wszystkich
jeźdźców z pola bitwy, którzy nie mieli parę przeróżnych
większych ran ale wykonali już swoje zadanie. Otachi, dalej ma
starcie z przywódcą najemników, a Kurai, korzystając, że na
niebie zostali już tylko Hei’an i Darkaril, dosiadł już swojego
czarnego smoka i wzbił się w powietrze. Zrobił parę efektownych
kółek, wysoko nad klatkami oraz ziemia i szybko zwrócił uwagę
demonicznych braci, a zwłaszcza uwagę Darkarila.
************
Volaure
luzacko zasiada na swojej kanapie i pali papierosa. Nadal trwa
zebranie, więc ma odpalone trzy różne ekrany, oraz ma również
przy sobie łączność, jak i masę przeróżnych dokumentów
rozrzuconych zarówno na stole jak i w jego okolicach. Zdecydowanie
to nie jest prosty dzień do ogarnięcia, ale książę mimo
zmęczenia jeszcze doskonale daje sobie radę.
-
Ich też chętnie zabrałbym, z tego piekła…Hei’an to nie byle
kto, i cholernie ciężko dać mu radę, a na smoku to już kosmos …
- zamyślił się Volure. -
Chłopaki wrócili w nie najlepszym stanie, jednak podczas turnieju
bywały również dużo poważniejsze rany… Na szczęście nikt nie
zginął … chociaż dwa smoki były bliskie zgonu od ran kiedy
adrenalina u nich opadła … ale bez nich mieli by przesrane, a tak
to chociaż część smoków została uwolniona… hmmm… neczański
Generał, albo im ufa na tyle, że uważa, że wycofają się w
odpowiednim momencie i nie zginą, albo ich śmierć jest mu wręcz
na rękę, że nie reaguje … Zresztą na upartego o mnie można
powiedzieć to samo, chociaż w sumie obaj wiemy jak bardzo nie
znośni będą kiedy za wcześnie ich zabierzemy, zwłaszcza, że
Brat ma jakiś plan i zakładam, że neczeński oddział komunikuje
się, ze sobą nie tylko przez komunikację którą podsłuchujemy
ale również w inny sposób do którego nie mamy dostępu.
Jednocześnie może on ewoluować i zmieniać się na bieżąco …
Więc obaj ufamy w ich możliwości i plan, którego na bank do końca
nie znamy…
- Książę. -
odezwał się nagle Ankara.
-
Tak słucham? - odpowiedział w miarę szybko Volaure wyrwany z
zamyślenia.
-
Major właśnie zameldował, że oddział zajął odpowiednie
pozycje.
- odpowiedział Ambasador.
- Świetnie. Są rozstawieni na
wschodzie i zachodzie?
-
Tak, potrzebują tylko dobrej linii do strzału.
-
Cudownie.
************
Kronos,
z Kurai’em na grzbiecie zwinnie wykonuje ewolucje w powietrzu i
całkiem dobrze ucieka przed atakami, pozostałych dwóch smoków
szalejących po niebie. Raz i drugi udało się nawet sprawić aby
Marada
oraz Reinga, zaatakowały się nawzajem. Tym samem smoki zadały parę
obrażeń sobie jak i jeżdżą. W pewnym momencie Kurai, wręcz
położył się na grzbiecie swojego smoka, dzięki temu Kronos
nabrał jeszcze większej szybkości. Czarna bestia przeleciała
między demonicznymi braćmi, a następnie efektowną beczą pikował
w górę. W tym momencie rozległ się huk wystrzału. Reignga dosłał
w prawe ucho. Dzięki temu smok zachwiał się i mało stabilnie
wylądował na polanie z dala od klatek. Smoczysko zaczęło
nieznośnie kręcić głową i zrzuciło swojego jeźdźca, a
następnie zataczając się odfrunął. Tym czasem Marada dostał
precyzyjny cios tuż nad lewe oko, a potem jeszcze kilka w głowę.
To spowodowało, że smok bezwładnie i impetem runął na ziemie.
Przeleciał tuż nad głowami Otachiego stojącego nad lezącym na
ziemi Qi’ra, oraz głową Riny znajdującej się trochę dalej a
następnie wyrył głęboki ślad w ziemi. Zarówno smok jak i jego
jeździec na pewno dostali przy tym obrażenia.
Otachi
odwrócił się i wzrokiem odprowadził smoka tak długo jak go
widział. W międzyczasie jego przeciwnik zebrał się z ziemi i w
popłochu uciekł z pola bitwy. W tym momencie wietrzny necanin
zniwelował swoje bronie i dopiero teraz sprawił stan jego
rozciętego boku i ocenił, że nie wygląda to źle.
-
Kiazu, dopilnuj aby Hei’an nie doszedł ani do klatek ani tym
bardziej do Darkarila. - odezwał
się nagle Kurai, znajdujący się dalej w powietrzu.
- TAAAK!
- odparła radośnie ognista
neczanka.
- Myślisz, że da
radę? - zapytał Rudy
-
Tak, kto jak kto ale Ona doskonale go zajmie. -
odpowiedział chłodno Kurai.
-
Wreszcie mogę się zabawić! -
dodała entuzjastycznie Kiazu, a następnie dodała: -
Generale nasza umowa nadal obowiązuje?
-
Tak, tak … - odpowiedział Rudy.
-
To serio dobry pomysł? Przecież
miała nie walczyć – wtrąciła
Diuna.
- Zawsze Ty możesz iść
i robić za przynętę. -
odpowiedział chłodno Kurai.
-
Nie dzięki… - odpowiedziała
Diuna.
- Chwilowo jest bez smoka
na ziemi, możemy albo go zatrzymać i dalej robić swoje, albo
pozwolić mu szaleć w obozie i pozabijać Nas wszystkich… -
powiedział chłodno Kurai.
- Ma
to sen, to Kiazu daj tam czadu! -
powiedziała Diuna.
- A co z
Nami? - Spytał Hachi.
-
Dalej wykonujcie swoje zadanie. -
odpowiedział Kurai.
- Tak jest.
- odpowiedziała zgodnie reszta.
-
A co z tym drugim? - zapytał
Rudy.
- Gruchnął na ziemie.
- odpowiedział Otachi.
- To
może nie będzie sprawiał problemów.
- odpowiedział Rudy.
************
Nieznacznie
otępiały Darkaril podniósł się z ziemi. Ma parę dodatkowych
jeszcze krwawiących szram, widać również parę siniaków jak i
zadrapań. Delikatnie zataczając się, podszedł do swojego sporego
smoka. Ciemnofioletowa
bestia z brązowymi rogami i skrzydłami oraz czarnym brzuchem
leży na ziemi i nie podnosi się. Demon szturchnął go mocno prawą
nogą w kart mówiąc stanowczo:
- Wstawaj!
Smok jednak nie
reagował. Po chwili Darkaril zorientował się, że jego wierna
bestia jest martwa. Celny strzał z wodnej energii spowodował, że
mózg bestii został wręcz wysadzony i dosłownie wypływa mu nosem,
jako glutowata papka.
- Kurwa! - warknął Darkaril, kopiąc ze
złością martwą bestie.
************
Kiazu
szybko i sprawnie dotarła do Hei’an i bez zbędnego ukrywania
stanęła mu na drodze. Demon uśmiechnął się pod nosem i z
pogardą stwierdził:
- Nie rozmieszaj mnie bachorze.
-
Jeszcze to odszczekasz. - odpowiedziała pewnie Kiazu, a następnie
jednym szybkim ruchem przywołała swoją ognistą halabardę.
-
No dobra, zabawmy się. - odpowiedział złośliwie demon.
-
Dajesz. - stwierdziła Kiazu szczerząc kły.
Następnie
ognista neczanka rękojeścią swojej broni narysowała długą linię
na ziemi, po czym dumnie stanęła przed nią. W tym czasie elitarna
jednostka wystrzeliła kilka salw w Hei’an, jednak ten postawił
tarczę obronną od której cześć pocisków odbiła się i
poleciała w przeróżnych kierunkach, wprowadzając tym samym
kolejną dawkę chaosu. Zmusiło to również Kronosa do wylądowania,
w większej przestrzeni między klatkami, gdzieś w bezpiecznej
odległości od martwego smoka.
-
Uważajcie na zabłąkane pociski. -
Stwierdził Hachi.
-
Skubane bolą, nawet z tarcza. -
dodał Otachi.
- Klatki je
dobrze znoszą, warto schować się przed tymi atakami w klatkach. -
dodała Diuna.
W tym momencie kolejne strzały elitarnych
jednostek odbiły się od potężnej tarczy Hei’an i losowo
poleciały w różne miejsca w obozie jak i w okolicy.
************
Po
którymś z kolejnych ataków, elitarne jednostki prawdopodobnie
zaprzestały strzelania, ponieważ przez dłuższą chwilę przez
obozowisko nie przetaczały się zabłąkane pociski. Delikatnie
przyczajona Rina wychodzi z jednej pustych klatek. Nagle dziewczyna
poczuła mocne i stanowcze szarpnięcie za lewą, oraz ze szybko
straciła grunt pod nogami. W tym momencie jej oczom ukazał się
Darkaril, który trzymając ją wysoko w powietrzu uważnie ją
obserwował. Po bardzo szybkiej chwili złapał ją też za drugą
rękę. Tym samym trzyma ją w tej chwili stanowczym i mocnym
uściskiem, jedna ręka za nadgarstki obu rąk.
- To Ty jesteś tym ścierwem które wypuszcza nasze smoki. -powiedział stanowczo Darkaril, a następnie lewą ręką wziął neczankę za twarz i podniósł ją do góry, tak aby móc jej się dobrze przyjrzeć.
-
Zaraz zaraz, ja Cię kojarzę. - odpowiedział demon, a po chwili
dodał: - Byłaś w obozie maszyn, z tym kretynem i czekaj, tak teraz
poznaję to ty byłaś nagrodą w turnieju!
W tym momencie
Darkaril wzmocnił uścisk, który sprawił, że wodna neczanka
delikatnie pisnęła. Następnie demon przycisnął swoją ofiarę do
metalowej klatki, i wielka lapa trzyma zarówno jej dwa nadgarstki
jak i jeden z grubych metalowych prętów. Jego uścisk dalej jest
bardzo mocny, stanowczy i pewny. Tymczasem przerażona dziewczyna
nadal wisi w powietrzu, tylko teraz plecami dotyka metalowych prętów
a ręce ma delikatnie zgięte, co sprawia, że ma bardzo nie wygodną
pozycję.
-
Dobrze się składa. - powiedział stanowczo demon a następnie
bardzo boleśnie ugryzł neczankę w szyję. Wbijając jej nie tylko
swoje kły jak i pozostawiając nie przyjemny ślad po
ugryzieniu.
Rina nie dość, że pisnęła to jeszcze łamiącym
się głosem powiedziała:
- To … to boli …
-
Aniołku co się dzieje? - wtrącił
w końcu Volaure.
- A kogo ja słyszę. - stwierdził Darkaril,
który podczas gryzienia miał ucho tuż przy uchu i nasłuchu
neczanki. Następnie napastnik przekręcił głowę swojej ofiary i w
bardzo nie delikatny sposób wyjął jej łączność z ucha i włożył
do swojego ucha, po czym dalej trzymając neczankę stanowczo
powiedział:
- Przesłyszałem się, czy jesteś tutaj Ty
Zekereńska szujo?
- Zostaw ją,
jak masz coś do mnie to zapraszam. -
odpowiedział chłodno i twardo Volaure.
- Wszyscy myślą, że
nie żyjesz, a Ty jebany cykorze się ukrywasz. - odpowiedział
Darkaril, a po chwili dodał: - A co tak bardzo boisz się ruszyć
dupę do mnie i ją „ocalić”?
-
Nie schlebiaj sobie, Ciebie miałbym się bać? I co jeszcze? -
odparł stanowczo Książę,a następnie dodał: -
Nie muszę się nawet podnosić z kanapy, aby skopać Ci dupę.
Na
te słowa Darkaril ponownie ugryzł neczanke, tym razem trochę
niżej, a następnie jeszcze niżej w okolicy obojczyka przyssał się
do jej skóry w bardzo nie przyjemny i bolesny sposób, jednocześnie
trochę ją przypalając w tych miejscach.
Nagle bardzo silny
podmuch wiatru sprawił, że potężny Darkaril się zachwiał. To
sprawiło, że demon odwrócił się. W tym momencie zobaczył
Otachiego, stojącego nieopodal oraz Kronosa z Kurai’em na
grzbiecie, który unosi się nad nim. Demon uśmiechnął się
złowrogo pod nosem i zamaszyście rzucił wodną neczanką. Wietrzny
neczanin od raz razu złapał ją swoim wiatrem i przyciągnął do
siebie. W tym samym czasie Kronos wylądował,a Kurai dość
pokracznie z niego siadł. Czarne smoczysko podeszło do rodzeństwa
i osłoniło ich swoim skrzydłem. Natomiast Kurai elektryzując się,
kuśtykając stanowczym krokiem ruszył w kierunku Darkarila.
************
Kiazu
jest w swoim żywiole i doskonale zajmuje uwagę przeciwnika. Jego
siłę zdecydowanie nadrabia szybkością, jednak i tam ma problemy
ze skróceniem dystansu z nim, więc w dużej mierze starcie wygląda
na skakaniu i unikaniu ciosów oraz staraniu się aby podejść jak
najbliżej się da do przeciwnika. Potem na odskakiwaniu i ponownych
próbach.
************
Volaure,otoczony
ekranami i radiostacja dalej zasiada na swojej kanapie uprawiając
multitasking. Nagle jego telefon zawibrował, Książę wręcz
natychmiastowo podniósł go i odczytał wiadomość.
-
Zekereńska tchórzliwa szujo, ledwo chodząca kalekę mi przysyłasz
do zabawy zamiast samemu się ruszyć?
- powiedział stanowczo a zarazem mocno szyderczo Darkaril,
-
Jak to kalekę? -
zamyślił się książę, a następnie na głos pewnym tonem
powiedział: - A co boisz się, że i tak skopie Ci dupę?
Jednocześnie
Książę odpalił kolejny moniror, tak aby nie było widać go na
zebraniu rady i ewidentnie czekał na połączenie. Po chwili
połączenie nawiązało się a oczom księcia ukazał się neczański
generał w pełnym umundurowaniu.
- Panie, nie możemy …. -
stwierdził Rudy.
- Ta ta, słuchaj nie długo po tym jak
łączność padnie, teleportuje oddział ChiZ02.
- dowiedział Volaure, przerywając odpowiedz generała.
-
Jak to padnie? -
Zdziwił się Rudy.
- Generale, Nie ma czasu na wyjaśnienia,
chcesz ich w obozie wraz ze smokiem czy mam ich zabrać na Zekren?
- Mój obóz, i przygotuje oddział medyczny. - odpowiedział Rudy.
- Dobrze. - powiedział Volaure rozłączając się.
************
Cały
naelektryzowany Kurai z każdą sekunda podchodzi coraz bliżej
przeciwnika, który strzela w niego ognistymi pociskami energii.
Elektryczny naczanin część z nich unika, a część odbija. Nagle
Kurai zaatakował silną elektryczną siecią która doskonale
rozeszła się po mokrej ziemi, jak i powietrzu. Powstała elektyczna
fala która przede wszystkim wysadziła całą dostępną łączność,
nie tylko neczańską ale i elitarnego oddziału. Urządzenia
rozpadły się na małe kawałki i nie dało się z tym już nic
zrobić. Następnie parę mocnych piorunów, trafiały jeden za
drugim prosto w demona, nie dając mu chwili wytchnienia. W ten Kurai
bardzo szybko jak na zaistniałą sytuację podszedł na tyle blisko
aby zasadzić przeciwnikowi silny cios naelektryzowaną pięścią
tuż pod żebra. Kiedy przeciwnik się zgiął, jednocześnie chciał
wyprowadzić ognisty cios, ale elektryczny neczanin bez zawahania
jednym stanowczym ruchem wbił swoją elektryczną katanę w tętnicę
szyjną oponenta, łapiąc mu przy tym kark. A Następnie opierając
się głównie na swojej zdrowej nodze zamaszyście wyjął ostrze,
wręcz prawie odcinając przeciwnikowi głowę. Szkarłatna krew
trysnęła, ochlapując neczanina jak i teren w około, a martwe
ciało przeciwnika, z jeszcze delikatnie płonącą dłonią, osunęło
się na ziemie. Kurai szybkim ruchem zrzucił krew ze swojego
wspaniałego ostrza a następnie wbił je w ziemię i oparł się.
Ten
ruch spowodował, że czarny smok przestał osłaniać rodzeństwo
skrzydłem, dzięki temu widzą również sytuację. Rina od razu
podbiegła do ukochanego.
- Kurai, jesteś ranny … -
powiedziała neczanka delikatnie łamiącym się głosem.
- To
nic. - odpowiedział chłodno Kurai, następnie zniwelował swoją
elektryczną katanę, wyprostował się oraz odwrócił się mówiąc
dalej: - Coś Ci zrobił?
Jego wzrok był stanowczy i chłodny,
i sprawiał wrażenie, że zdecydowanie nie ma ochoty na gierki i
ukrywanie czegoś.
- Wydaje mi się, że nie wiele. -
odpowiedziała Rina zsuwając koszulę od munduru po swojej lewej
stronie.
W tym momencie elektryczny neczanin zobaczył dwa
głębokie ugryzienia w tym jedno aż do krwi, sporą malinkę na
obojczyku oraz nieznaczne i stosunkowo delikatne poparzenie od szyi
aż do lewej piersi neczanki.
- Nie wygląda, źle. -
odpowiedział Kurai, zasłaniając sobą martwe ciało przeciwnika, a
następnie dodał: - Osłoniłaś się wodą?
- Tak, na tyle ile
mogłam. - odpowiedziała pokornie Rina, która ma jeszcze spore
siniaki na nadgarstkach.
- Już nigdy więcej Cię nie
skrzywdzi. - powiedział chłodno i stanowczo Kurai, jednocześnie
mocno przytulając przytulając Rinę, tak aby nie oprzeć się na
uszkodzonej nodze, oraz tak aby nie sprawić jej bólu i nie
przygwoździć jej swoim ciężarem.
************
Niesiona
podmuchem Kiazu pozostawiała dość głębokie ślady hamowania.
Jednak tuż przed swoją wyrytą linią, wbiła rękojeść swojej
halabardy w ziemie, dzięki temu zatrzymała się. Z prawego kącika
ust pociekła jej delikatna i cienka struga brunatno szkarłatnej
kwi. Neczanka z wrednym uśmiechem wytarła krew. W tym momencie
widoczne w oddali elektryczne wyładowania, przeplatane ognistą mocą
zwróciły uwagę Hei’an. Który przez kilka chwil skupił się na
nich. Wygląda to tak jakby z daleka obserwował starcie.
- Co
za pieprzony słabiak. -stwierdził nagle demon kręcąc głową.
Kiazu
zakręciła kilka razy swoją halabardą, a następnie wzięła duży
rozbieg, wyskoczyła w górę i zaatakowała przeciwnika. Hei’an
szybko osłonił się rękę i tym samym zablokował atak ognistej
neczanaki. Kiedy tylko trzonek broni skrzyżował się z
przedramieniem demona, powstała potężna ognista fala uderzeniowa,
która przysłoniła całe pole walki i jednocześnie była
odczuwalna wszędzie. Całości towarzyszył oślepiający biały
rozbłysk.
************
Neczański
oddział który jeszcze przed chwilą walczył pojawił się nagle na
głównym dziedzińcu stałego neczańskiego obozu. W koło jest masa
przeróżnych betonowych budynków i prócz oddziału ChiZ02
nie mam innych wojskowych. Jest już delikatna szarówka i powoli
zapalają się niektóre latarnie. Kronos rozejrzał się, a
następnie podszedł do Kurai’a i pozwolił mu się oprzeć o sobie
tak aby ten odciążył nogę.
Neczanin skorzystał z tego, reszta oddziału również do Niego
podeszła i stanęli delikatnie w kółku. Nie opodal widać było
Generała oraz oddział medyczny, którzy nie byli pewni czy mogą
podejść.
- On nic Wam nie zrobi. - powiedział głośno
Kurai.
Nie trzeba było długo czekać jak Generał wraz z
oddziałem medycznym podeszli do oddziału.
- Mam wiele pytań.
- powiedział twardo Generał paląc papierosa.
- Później. -
odpowiedział Kurai.
-
Zobaczymy. - odpowiedział Rudy.
Oddział medyczny szybko
wstępnie ocenił stan neczan i główny medyk szybko zgłosił się
do Generała stojącego przy Kurai’u opierającym się o smoka
(tak, ze Rudy nie widzi jego rozwalonej nogi) oraz Rinie. Elektryczny
neczanin elektryzując się nie dał medykom podejść za blisko.
-
Panie Generale, mają dużo siniaków i zadrapań. Wiatr ma rozcięcie
na boku i brzuchu, ogień ma delikatnie spuchniętą lewą rękę w
okolicy nadgarstka. Za pozwoleniem chcemy wszystkich zabrać do
lazaretu, a by ta dokładnie przebadać i doprowadzić do stanu
używalności – powiedział medyk.
- Tak, tak zabierzcie ich.
- odpowiedział Rudy.
Po tych słowach medycy zabrali cały
oddział ze sobą i udali się w kierunku lazaretu.
- Ej,
Doktorze. - krzyknął Rudy, a następnie gdy zwrócił uwagę
przywódcy oddziału medycznego dodał: - A ta dwójka?
- Z
całym szacunkiem generale, On nie pozwala podejść. - odpowiedział
medyk.
- Tak, tak widziałem jego biorę na siebie, ale została
jeszcze Ona.
Na
te słowa medyk podszedł do speszonej Riny, zapalił mocna latarkę
na swojej głowie i szybko wstępnie obejrzał i zdał raport.
-
Ma dość dziwne obrażenia jak na pole walki, ale z takich
poważniejszych ma poparzenia od lewej strony szyi aż po dekolt,
może głębiej. Przydałoby się ją zabrać do lazaretu.
- To
śmiało doktorze.
- Generale, Ona ma zostać uleczona jako
pierwsza. - wtrącił chłodno Kurai, delikatnie zmieniając pozycję.
W tym momencie zarówno lekarz, który oświetlił elektrycznego
nenacznina jak i generał zobaczyli jego prawą nogę w której w udo
są wbite kolce i cieknie z niej krew. Nogawka jest wręcz purpurowa
od krwi.
- On musi natychmiast trafić do lazaretu. - powiedział
stanowczo przerażony medyk. Ubrany jest on w kombinezon medyczny z
materiału i ma zasłonięte włosy, widać jedynie jego niebieskie
oczy.
- Doktorze, On ma zaufanie tylko do medyka w swoim
udziale, nikomu innemu nie pozwoli się dotknąć. - powiedział
spokojnie Rudy, następnie zaciągnął się, wypuścił dym i
powiedział: - Albo uleczcie szybko wodę, albo jeśli rany nie są
zagrażające życiu i nie utrudnią jej działań to ją
zostawcie.
- Przyślę noszę! - powiedział medyk, jednocześnie
lecząc dość pośpiesznie Rinę.
- Nie trzeba. - odpowiedział
chłodno Kurai, który jest trochę bledszy niż normalnie.
Medyk
nie wziął tego na poważnie i z przerażoną miną spojrzał na
dowódcę. Rudy wykonał gest głową, którym potwierdził słowa
Kurai’a a następnie dodał: - Sam go ogarnę, proszę uleczyć
wodę i wrócić do lazaretu, i tam przygotować dla Nas jedną pustą
salę.
- Tak jest! - odpowiedział medyk, kończąc leczenie
poparzeń Riny.
Dosłownie po chwili neczanka była już
uleczona, a medyk pośpiesznie oddalił się.
- Nie uleczy Cię
tutaj, nawet ja wiem, że musimy to zrobić w lazarecie. - powiedział
chłodno Rudy gasząc papierosa, a następnie dodał: - I idę z Wami
bo mamy do pogadania.
- Zostawcie mnie i smoka na chwile samych,
a potem pójdę. - odpowiedział chłodno Kurai.
- To brzmi
jakbyś miał stąd spierdzielić, ale niech będzie. - odpowiedział
Generał a następnie objął delikatnie Rinę za ramiona i oboje
odeszli i stanęli nieopodal.
- Myślisz, że zwieje? - spytał
Rudy.
- Nie, myślę, że musi pogadać z Kronosem. -
odpowiedziała spokojnie Rina.
- O czym może rozmawiać ze
smokiem? - zdziwił się generał.
- Powiedziałabym, że pewnie
o swoich sprawach. - odpowiedziała pokornie Rina, a następnie
dodała: - Ale myślę, że chyba o naszej sytuacji.
-
Rozumiem.
************
Kiedy
tylko Kronos i Kurai zostali sami, to smok cicho spytał:
- Co
się tu odwala?
- W dużym skrócie jesteśmy w neczańskiej
armii. Jesteśmy oddziałem do zadań specjalnych, ja zostałem
kapitanem, a w obozie smoków spotkaliśmy się tylko dlatego, że
dostaliśmy taka misje aby zbadać to „dziwne stado smoków” -
odpowiedział chłodno i szybko Kurai.
- Rozumiem, czyli
deklarując smoki po Waszej stronie zadeklarowałem je sojuszowi?
-
Taaa …
- Niech i tak będzie, z smoczych śpiewów słyszałem,
że uwolniliście z sporo smoków ale na tę chwilę nie jestem
wstanie określić ile. Każdy uwolniony smok się stawi. Jak
ogarniecie leża dla nich to zawołaj a przylecimy.
- Tylko nie
daj się złapać.
- Nie zamierzam, drugi raz już nikomu się
nie uda. - odpowiedział Kronos, a następnie dodał: - Jak
wyzdrowiejesz zawołaj, a przylecę to pogadamy dłużej bo mam masę
pytań, a teraz idź, bo widzę, że ktoś się martwi o Ciebie.
************
Rina
i Rudy grzecznie czekają, aż elektryczny neczanin do nich
podejdzie. Nagle zobaczyli jak czarne smoczysko wzniosło się w
powietrze i odleciało. Tym samy odczuli również powstały przy tym
wiatr, a Kurai dokuśtykał do nich. W tym momencie zapaliły się
wszystkie latarnie w obozie.
- Możemy iść? - spytał
Rudy.
Elektryczny neczanin nic nie odpowiedział, jedynie
szybkim krokiem udał się w kierunku lazaretu.
Tuz za nim pośpiesznie ruszyła Rina i generał.
- Kaleka
porusza się szybciej niż my. - stwierdził Rudy, uśmiechając się
pod nosem.
- On tak już ma. - odpowiedziała spokojnie Rina, a
po chwili radośnie dodała: - A wiesz, że Kiazu dzisiaj się
świetnie spisała?
- Domyślam się, ale chce to usłyszeć od
Waszego dowódcy. - odpowiedział Rudy, szczerząc kły.
-
Dobrze … - odpowiedziała z dużą dawki pokory w głosie Rina.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz